Referat | |
Otwarcie
konferencji Polityka państwa wobec handlu Handel detaliczny w Polsce 2009: wielkość rynku i jego znaczenie dla gospodarki narodowej, tendencje, procesy przekształceń, oczekiwania konsumentów Zmiany legislacyjne w kierunku wykluczenia uznaniowości w podejmowaniu decyzji ze strony administracji rządowej i samorządowej Uproszczenie procedur dotyczących uzyskiwania pozwoleń inwestycyjnych Ograniczenie kosztów pracy Stosowanie zasad uczciwej konkurencji O potrzebie zmian w systemie przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu Wsparcie edukacji i szkolenia pracowników handlu oraz zwiększanie dostępu do funduszy przeznaczonych na ten cel Dyskusja Podsumowanie i zakończenie konferencji Prezentacje Wojciech Kruszewski Andrzej Wojciechowicz Czesław Grzesiak Daniel Prałat Pedro Martinho |
Pedro Martinho Członek Zarządu Eurocash S.A. Wsparcie
edukacji i szkolenia pracowników
handlu
oraz zwiększanie dostępu do funduszy przeznaczonych na ten cel Dzień dobry, Panie Przewodniczący. Dzień dobry
państwu. Jestem Portugalczykiem, którego rząd portugalski na
pewno nie
lubi, ponieważ finansował moją edukację, a ja od trzynastu lat płacę
podatki w
Polsce. Mimo że jestem obcokrajowcem, to pracuję w firmie, która
prowadzi
działalność tylko i wyłącznie tutaj, w Polsce. Jest na Giełdzie
Papierów Wartościowych
w Warszawie i przede wszystkim wspiera działalność małych i średnich
firm w kraju. Może moje osobiste doświadczenie jest też ciekawe,
jeśli chodzi
o temat, który tutaj prezentuję, ponieważ, jak skończyłem pięcioletnie
studia
na kierunku zarządzanie i przyjąłem propozycję firmy handlowej, żebym z
nimi
pracował, to generalnie wszyscy moi koledzy mówili mi, że jak to może
być, pięć
lat studiów, a teraz będę sklepikarzem. To świadczy o tym, że praca w
handlu jest
generalnie
uważana jako niskokwalifikowana, niskopłatna i nieprestiżowa. Jednak
jeżeli porównamy,
jaka jest różnica pomiędzy pracą w handlu, nawet na podstawowym
stanowisku, jakim
jest sprzedawca, do pracy w przemyśle na taśmie produkcyjnej, gdzie
pracownik
ogranicza się do bardzo wąskiej czynności, to trudno uznać, że jest
gorsza. Może tak się nie wydawać tym, którzy nie znają branży.
Praca w
handlu wymaga doświadczenia, wymaga znajomości wielu rzeczy, trzeba
znać
produkty, normy jakościowe, regulacje krajowe i unijne, wiele
technologii
sprzedaży: kody kreskowe, wagi,
skanowanie, system IT, które są bardzo ważne dla działania firmy, która
sprzedaje ponad dziesięć tysięcy produktów. Więc technologia w handlu
jest
znacząca. I adaptacja pracowników do tej technologii i jej ciągłe
doskonalenie,
i szkolenie w tym zakresie jest kluczowe dla rozwoju w handlu i dla
swojej konkurencyjności. Oprócz tego, jak było pokazane już wcześniej, handel
jest bardzo
rozwojową gałęzią gospodarki i z tego powodu stwarza wiele możliwości
dla osób
w nim pracujących. Niektóre z nich zaczynały od sprzedawcy i skończyły
swoje
kariery jako dyrektorzy. I to jest norma w handlu, ponieważ istnieją
awanse
wewnętrzne, otwierane są kolejne sklepy,
co pozwala na takie kariery. Sytuacja na rynku pracy w Polsce jest bardzo
deficytowa, jeżeli
chodzi o ludzi, którzy mają odpowiednie wykształcenie, które pozwoli im
efektywnie pracować w handlu. Po pierwsze, nie ma szkół zawodowych,
które przygotowują
na takie stanowiska, nie ma podstawowego przekazu umiejętności, które
są potrzebne
i bardzo ważne. Ten brak najbardziej odczuwa się w tych branżach, które
potrzebują
większej specjalizacji. Mam na myśli przede wszystkim świeże produkty,
owoce,
warzywa, mięso i wędliny, pieczywo, w przypadku których oprócz wiedzy i
umiejętności związanych z obsługą sprzedaży jest potrzebna znajomość
związana
ze specyfiką tego produktu, jego technologii, wiedza, jak go
przechowywać,
jakie są instrukcje bezpieczeństwa i higieny, jak to podać konsumentom
w
najlepszy sposób itd. Z tego powodu, po pierwsze, duże firmy same
ponoszą
koszty szkolenia i wykonują część pracy, która powinna należeć do
państwa. To
są ogromne koszty. Organizacje, które mogą to zrobić, muszą mieć duży
przypływ
pieniędzy, żeby sobie pozwolić na coś takiego. Z drugiej strony, mamy
małe
sklepy, które nie mają na to szans. Jedno ograniczenie jest nawet
fizyczne, bo
jeżeli ktoś ma mały sklep, który ma trzech pracowników, wysłać dwóch na
szkolenie
jest po prostu niemożliwe. To pierwszy problem. Drugi problem to taki, że nie mają środków
finansowych, żeby
finansować szkolenie swoich pracowników. Więc i to tworzy realne
problemy dla
całej gospodarki, ponieważ jeżeli 15% osób w Polsce nie jest
odpowiednio szkolone,
wykształcone, żeby wykonywać w sposób jak najlepszy swoją pracę, to
całe społeczeństwo
ma problem. Z tego powodu nasze propozycje, które wspólnie
uzgodniliśmy, są
takie, żeby w Polsce była bardziej rozwinięta sieć handlowych szkół
zawodowych,
które przygotują ludzi do tego zawodu. Druga propozycja, żeby tworzyć specjalizacje owoce i
warzywa
oraz mięso i wędliny, właśnie te dziedziny, które wymagają większego
szkolenia,
większej wiedzy w szkołach zawodowych. Zwiększyć też liczbę kierunków
handel i
dystrybucja na uczelniach państwowych,
ponieważ potrzebujemy kadry, która jest dobrze wyszkolona, ma wyższe
wykształcenie. Jedna bardzo trudna rzecz. Charakterystyczne dla
Polaków jest
to, że są mało mobilni, a z drugiej
strony, nie ma żadnych zachęt, żeby ta mobilność była większa. Firma,
która ma
oddziały w różnych miejscowościach, nawet tych najmniejszych, wie, jak
bardzo
trudno jest znaleźć w mniejszej miejscowości ludzi wyszkolonych, którzy
są
gotowi tam pracować. Należałoby zatem w jakiś sposób wspierać
pracowników
handlu zmieniających miejsce zamieszkania, na przykład przez ulgi
podatkowe,
ułatwiać mobilność pracownikom handlu,
żeby było łatwiej w mniejszej miejscowości zatrudnić osobę wyszkoloną. Ważne byłoby wspieranie małych przedsiębiorstw
handlowych w
szkoleniu ludzi. Myślę, że dość długo próbowano wspierać handel
mniejszy
poprzez ograniczenia nakładane na handel większoformatowy, ale może
lepszym
sposobem byłoby wspieranie i dawanie równych szanse temu mniejszemu,
małoformatowemu.
A to jest jeden z przykładów, że można by prowadzić politykę pozytywną
zamiast
polityki negatywnej. Naszym zdaniem należałoby współfinansować inwestycje,
które mają
na celu modernizację miejsc pracy w handlu. Fundusze na takie cele są
dostępne
dla przemysłu, który przez modernizację miejsc pracy, automatyzowanie
tych
miejsc, nowe technologie itd., pozwalają pracownikom pracować na tych
miejscach
pracy bardziej efektywniej. Nie widać tego po stronie handlu. I tutaj
jest
wiele rzeczy. Możemy mówić o lepszym sprzęcie i o konieczność szkoleń
pracujących
na tym sprzęcie. To zwiększa efektywność, ale przede wszystkim też
zwiększa
umiejętności tej osoby, przydatne nie tylko dla firmy, w której pracuje
w danym
momencie, ale później dla całego społeczeństwa, w innej pracy, w innej
branży. Postulujemy, by tworzyć
specjalną linię dla handlu w ramach funduszy europejskich na lata 2007
– 2013.
Nie istnieje to. To są raczej horyzontalne linie, które bardzo często
są
trudne, żeby handel udowodnił, że jest innowacyjny, że podnosi kapitał
ludzki
itd. w sposób, jak to jest określone w tej dyrektywie, ponieważ nie
jest dookreślone,
jakie warunki handel musi spełnić, żeby też te fundusze otrzymał na
wspieranie
przedsiębiorstw i ludzi, którzy pracują w branży. Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo. Warto było czekać, żeby usłyszeć w tak znakomitej
polszczyźnie
przedstawiony
przez pana Pedro Martinho rzeczywiście ważny problem. Myślę, że nie
można
przejść obojętnie nad tymi postulatami. Rozmawiałem z panem senatorem Jurcewiczem, że w PRL,
kiedy
handel był prosty, nieskomplikowany, były szkoły handlowe, tłumy
absolwentów, a
teraz, kiedy handel jest wyrafinowany i wymaga naprawdę ogromnej wiedzy
tak na
poziomie zarządczym, jak i na poziomie najprostszym, czyli kontaktu z
klientem,
rzeczywiście ten wysiłek edukacyjny praktycznie ponoszony jest
wyłącznie przez
samych zainteresowanych, czyli przez sieci, bo państwo właściwie się z
tego wycofało.
To rzeczywiście jest problem. Na zakończenie bardzo proszę pana Jana Rakowskiego,
prezesa
Kongregacji Przemysłowo-Handlowej, aby przedstawił problemy tych
dziewięćdziesięciu
tysięcy w tej branży szybko rotujących produktów, a przecież chyba jest
znacznie
więcej. Bardzo proszę, Panie Prezesie. Witam serdecznie. Panie Przewodniczący, serdecznie dziękuję za
zaproszenie, dlatego
że problem małych i średnich przedsiębiorstw handlowych jest problemem
troszeczkę większym aniżeli tu mówimy tylko i wyłącznie o handlu
zorganizowanym,
chociaż z ostatnim przedmówcą się zgadzam, bo moi koledzy uczestniczą w
pana sieci
i cieszą się z tego, że zyskali coś dobrego dla podniesienia swojej
pozycji na
rynku. Cieszę się również, że obecny jest tutaj z
Ministerstwa Gospodarki
cały departament handlu, czyli pani Krystyna Bidzińska, bo to pokazuje,
jak
zajmuje się rząd handlem, że tylko jedna osoba zajmuje się handlem w
całym
Ministerstwie Gospodarki, handlem, w którym mamy ponad milion
przedsiębiorstw,
a pracują ponad dwa miliony ludzi. Myślę, że warto by się zastanowić,
czy nie należałoby
odwrócić sytuacji i przede wszystkim przywrócić właściwe miejsce handlowi w strukturach rządowych. Co najbardziej mnie i nasze środowisko bulwersuje. To
znaczy z
wieloma postulatami moich przedmówców się zgadzam, między innymi pana
dyrektora
Wojciechowicza. Zgadzam się, że brak planów zagospodarowania
przestrzennego
jest naszą tą piętą achillesową. Oczywiście, brak planów
zagospodarowania
przestrzennego, w które będą wpisane w sposób jasny, rzetelny, uczciwy
powierzchnie
handlowe, jakiej wielkości, w którym miejscu mają być, żeby nie było
tak zwanej
partyzantki. Bo, Panie Przewodniczący, nie wyobrażam sobie sytuacji, że
w
mieście pięciotysięcznym możemy sobie pozwolić w tej chwili na
postawienie
obiektu handlowego chociażby o 1,5 tysiąca metrów kwadratowych
powierzchni
sprzedaży. Co do ustawy o planowaniu przestrzennym, to
żeby nie było tych sporów, które tutaj są
między nami a środowiskiem WOH (wielkopowierzchniowych obiektów
handlowych), to
jest nazewnictwo. Jeśli ustawodawca opiera się na czymś, co istnieje w
prawie
budowlanym, to później mamy takie efekty, że środowiska małych i
średnich
przedsiębiorstw walczą z wielkimi sieciami wielkopowierzchniowymi,
dlaczego
powstał obiekt takiej wielkości, a nie innej. Chodzi tu o powierzchnię.
Jest
zapisana w ustawie archaiczna powierzchnia sprzedaży, którą
kongregacja,
nawiasem mówiąc, po różnego rodzaju spotkaniach wymusiła na
Ministerstwie
Budownictwa, żeby przynajmniej dookreślono, co to jest takiego. Powinna
być
jasno sprecyzowana powierzchnia zabudowy albo powierzchnia całkowita,
tak jak
jest w prawie budowlanym. I wtedy by nie było różnego rodzaju niesnasek
z naszego
punktu widzenia. Co do uchwalania planów zagospodarowania
przestrzennego, to
myślę, że w samorządach powinno nastąpić pewnego rodzaju dogadanie
sprawy, to
znaczy samorząd powinien sobie zdawać z tego sprawę, że handel musi
istnieć w
rynku. Nie można doprowadzić do tego, że przez błędną decyzję
doprowadzamy do sytuacji,
że niszczymy rynek, a później, za trzy, cztery lata szukamy środków na
rewitalizację miasta. Takie rzeczy są już u nas w kraju. Nie będę tutaj
wymieniał,
ale proszę zobaczyć Wrocław, inne miasta, nawet te większe, które
przeżywają
ten sam kryzys. To znaczy, nie dajemy szansy rozwoju małym
przedsiębiorstwom
przez to, że jakieś prawo to hamuje. A jakie prawo hamuje? Panie
Przewodniczący,
jak najszybciej należy zwrócić uwagę na ustawę o gospodarce
nieruchomościami.
Tam jest zapis uznaniowy, mówiliśmy o tej uznaniowości samorządów. Za
zgodą
rady oczywiście można bezprzetargowo przedsiębiorcy sprzedać lokal. Nie
może
być takiej sytuacji – do mnie przychodzą dziesiątki, setki pism w tych
sprawach
– że przedsiębiorstwo polskie ma kłopot z wykupem lokalu, chociaż w
całym ciągu
wszystkie lokale są sprzedane, dlatego że samorząd sobie już upatrzył,
że to
miejsce będzie dla kogoś innego ze swoich znajomych. Organizuje się po
piętnastu latach przetarg po to, żeby wyrzucić tę osobę, a następnie po
dwóch
latach okazuje się, że była możliwość wykupienia, ale wykupuje już ten
nowy. To
jest paranoja. Nie może być takiego nierównego traktowania naszych
przedsiębiorców. Myślę więc, że ta zmiana powinna być jak najszybciej. O ustawie o ordynacji podatkowej mówiliśmy. Ile nas
kosztuje
zdrowia samo to liczenie, wynajmowanie najlepszych specjalistów do
liczenia. A
podatek powinien być płacony na jedno konto. Po co mamy urzędników?
Niech sobie
rozpisują to na różnego rodzaju fundusze. Po co mamy płacić po dziesięć
różnych
przelewów. Tworzy się biurokracja. Należy odbiurokratyzować tę sferę.
Podatek
powinien być jeden. Dlaczego potrafili to zrobić Duńczycy? Potrafili
się uporać
z tymi sprawami i te koszty zmniejszyć. Myślę, że należałoby do tego
podejść
bardziej treściwie i zastanowić się, w jakim kierunku zmienić ordynację
podatkową, aby państwo nie straciło, a jednocześnie przedsiębiorca mógł zyskać poprzez korzystanie z czasu, a nie
czasochłonnej
pracy. Kolejna sprawa. Mówimy o pakiecie antykryzysowym. Ile
się nasłuchamy,
jak nam rząd pomaga, ile w parlamencie powstaje przepisów, które mają
nam
pomóc. A szary dzień tak wygląda. Przychodzi nakaz, podniesione
wieczyste
użytkowanie o 800%. Następnego dnia podniesiony czynsz o ileś tam
procent. Jest
kryzys, a my w dalszym ciągu prowadzimy politykę jak za czasów PRL. To
znaczy
komornik, nakaz, po to, żeby jeszcze wyrzucić tych, którzy mogą dawać
jakiekolwiek pieniądze.
Następna sprawa. Teraz na terenie Warszawy i wielkich miast rady
miast wprowadziły uchwałę. Pozwolę sobie zacytować tylko jedno. Nowa
regulacja
wprowadza istotne zmiany w sposobie obliczania należnej opłaty targowej
oraz
rozszerza, powtarzam, rozszerza jej obowiązek na szerszą grupę kupców
prowadzących
sprzedaż. Rozumiem, że ustawa samorządowa może wejść w dwa tygodnie,
ale nie może
ona dotykać przedsiębiorców w sposób negatywny. Gdyby ona dawała
zwolnienia, to
może sobie wejść w ciągu roku, ale nie może wchodzić jednego dnia.
Dzisiaj na
terenie Warszawy, Krakowa odbywają się prawie bitwy o niepobieranie
opłat.
Problem polega na tym, że ustawodawca wymyślił, że będzie pobierał
opłatę
targową od pawilonów na targowiskach. Na targowiskach jest – tutaj
zwracam się
do pani dyrektor Zimnej – codziennie otwartych prawie osiemdziesiąt
tysięcy
pawilonów handlowych. Razy sześć, proszę sobie policzyć. Mówimy tutaj o
kosztach, jakie ponosi w tej chwili ten obywatel, który mógłby tworzyć
tę
rzeczywistość pozytywnie, a nie może, dlatego że władza samorządowa
cały czas mu
przeszkadza i tworzy coraz to nowe obciążenia podatkowe na zasadzie
uznaniowości.
Tak nie może być. To trzeba jak najszybciej wyeliminować. Kolejna sprawa. Właśnie ta ustawa o opłatach
lokalnych. W
nazewnictwie ustawy o opłatach lokalnych jest zapisane coś takiego jak
targowiska pod dachem – tutaj mamy budowlańców, więc może się
wypowiedzą – i
mamy hale targowe. Ustawodawca w większych miastach zwolnił targowiska
pod dachem
i hale targowe z opłaty targowej, bo musiałby wejść na teren
hipermarketów i
tych wszystkich hal, czyli stworzyłby dodatkowy konflikt. Ale na
targowiskach
przychodzi. I powstała kłótnia, co jest targowiskiem. Według Naczelnego
Sądu Administracyjnego,
targowiskiem jest każde miejsce, w którym dokonywana jest sprzedaż.
Nawet ta
pani, która sprzedaje pietruszkę na ulicy. Czy to znaczy, że jeśli ona
będzie
sprzedawała pod jakimś parasolem, to jest targowisko pod dachem? Bo
można też
to udowodnić na zasadach definicji dachu i definicji bez ochrony. Ale
tego nie
ma. Po prostu władza przychodzi, powstaje ferment społeczny, więc to
trzeba
ucywilizować. W ustawie o podatkach lokalnych i opłatach targowych
należy jak
najszybciej dostosować to prawo do realiów prawa budowlanego. Nie może
być
fikcji. Zwróciłem się do Ministerstwa Budownictwa o
interpretację. Negatywnie.
Do głównego inspektora nadzoru budowlanego. Nie ma czegoś takiego w
prawach
budowlanych. Wszyscy odsyłają mnie do autora tej ustawy. Kto zatem jest
autorem? Ministerstwo Finansów. Zwróciłem się pisemnie do Ministerstwa
Finansów
o interpretację, bo w końcu używają ustawy, fiskalizują, niech więc
przynajmniej
powiedzą, co to jest. Czekam na rychłą odpowiedź. Tu prośba do pana
przewodniczącego, żeby dzięki swoim możliwościom starał się doprowadzić
do
tego, żeby taka definicja powstała jak najszybciej. Kolejna sprawa to ustawa o nieuczciwej konkurencji, o
czym tutaj
mówiliśmy. Nie zgadzam się do końca z panem dyrektorem z Intermarche,
dlatego
że gdyby obok pana dyrektora byli przedstawiciele producentów i mówili
to samo,
to bym powiedział: trzeba zmienić. Ale zawsze trzeba posłuchać tych
dwóch stron,
więc dlatego nie chcę do tego w tej chwili się włączać, bo też nie
jestem
producentem, tylko przedstawicielem organizacji. Ale tę sprawę należy
wyważyć
pomiędzy dwiema stronami. Za dużo prasa zrobiła krzywdy jednym i drugim
pisząc
o tych sprawach. W ustawie o nieuczciwej konkurencji jedna ważna rzecz
to
określenie dominującej roli przedsiębiorcy w regionie. To, o czym
mówiliśmy. To
jest istotne, a nie dominująca rola w kraju czy w Europie. W regionie.
Jeśli
mamy dany region rolniczy, gdzie jest grono ludzi prowadzących handel,
przetwórstwo
itd., to jeśli nie określimy, co to jest ta dominująca rola danego
przedsiębiorcy, to poprzez niechcący błędną decyzję doprowadzamy do
zniszczenia
tego całego rynku, powiązań między producentem, tym małym, dużym, bo
mały producent
nie jest w stanie przebić się do hipermarketów, żeby spełnić te
warunki, o których
tu mówimy. W ustawie o nieuczciwej konkurencji dla mnie najważniejszą
rzeczą
jest określenie dominującej, monopolistycznej roli w regionie, w danym
mieście. W tej samej ustawie brakuje też przede wszystkim
ścigania
przestępstw nieuczciwej konkurencji z urzędu. Nie można obciążać
przedsiębiorcy,
innej osoby, żeby z powództwa cywilnego wytaczali procesy. To powinno
być robione
z urzędu. Wtedy nie będzie nieuczciwych praktyk. Wszyscy będziemy żyli
w symbiozie,
to znaczy dowiemy się, że jest kara, jest nagroda, a nagrodą jest
rynek, o który
możemy wspólnie walczyć, ale uczciwymi metodami. Tak więc należy ścigać
przestępstwa nieuczciwej konkurencji z urzędu i to by ten problem
całkowicie rozwiązało. Z kolejnych spraw, które ostatnio się zarysowały, to
były słynne
opcje walutowe. Państwo pamiętają, tyle szumu, tyle strat, wywołany
kryzys. Myślę,
że ustawa o prawie bankowym nie gwarantuje uczciwym przedsiębiorcom
prawa do eliminacji
takich wpadek, czego przykładem jest, że transakcje na grube pieniądze
zawierane były telefonicznie. Ktoś powie, że przedsiębiorca się
zgodził. Być
może zgodził się, ale sądzę, że bankowy tytuł egzekucji powinien być
wystawiany
w stosunku do konkretnego zastawu, a nie na tej zasadzie, że
przedsiębiorca dał
pod zastaw swoje przedsiębiorstwo czy dom, potem to zostało zlicytowane
za
jedną dziesiątą ceny i w dalszym ciągu szuka pieniędzy albo sprzedaje
wierzytelność
dalej. To musi być robione konkretnie. Bank ocenia moją pozycję, ile
kredyt ten
jest warty, natomiast nie może dopuścić do tego, żeby majątek za 2
miliony zł –
takie mam przykłady – był sprzedany za 100 tysięcy zł. I człowiek z całej transakcji wychodzi niemalże nagi,
mimo że był przedsiębiorcą zatrudniającym pokaźną liczbę osób. Myślę
więc, że
gdyby pan przewodniczący w tym kierunku coś zrobił z ramienia Senatu,
poprawiając prawo, to nie byłoby złe. To nie jest mój wymysł, takie
zapisy w
krajach zachodnich są i można Biuro Legislacyjne poprosić o opinię w
tej
sprawie, czy taki zapis nie byłby korzystny dla nas. Kolejna sprawa. Zgadzam się z tym, że szkolenia są
ważne. Korzystamy
z tego. Brakuje na szkolenia pieniędzy. Ale najbardziej brakuje
pieniędzy na rozwój.
Brakuje tych pieniędzy, tak zwanych funduszy twardych. To znaczy, żeby
można
było przekształcić targowisko w halę targową, halę targową w centrum
handlowe,
bo polscy kupcy chcą inwestować, polscy kupcy nie mają na to żadnej
szansy,
szczególnie teraz, w okresie kryzysu. I tutaj wielka prośba, żeby
zacząć
uczciwie traktować naszych przedsiębiorców, a nie wrzucać nam tego typu
ustawy
jak ustawa o strażakach, ni z gruszki, ni z pietruszki, która obciążała
nas dodatkowo.
Nie będę w tej chwili rozwodził się nad tą ustawą, żeby nie zabierać
czasu, ale
wszyscy państwo rozumieją, że ta ustawa nas niszczyła, a nie pomagała.
Oczywiście, że nowelizacja tej ustawy w dalszym ciągu jest dla nas nie
do przyjęcia,
dlatego że te szkolenia naszych pracowników, które się mają odbywać, są
też
kosztowne. One kosztują od 500 do 1,5 tysiąca zł. Tak że to jest
dodatkowe
wyciąganie od nas pieniędzy w momencie kryzysu. Na zakończenie chciałem powiedzieć, że apeluję do
Ministerstwa
Gospodarki, do pana przewodniczącego, do Senatu o poprawienie tych
absurdalnych
przepisów, wprowadzenie, jeszcze raz powtarzam, opłaty targowej, która
niszczy w tej chwili handel
drobnotowarowy, która
powinna być skierowana tylko do targowisk zarządzanych przez gminę i
organizowanych przez gminę. Dlaczego mówię, że tak powinno być? Bo
każdy
samorząd, który będzie zarządzał targowiskiem, nie da dowolnej stawki,
bowiem
wszyscy ludzie mu wyjdą. Natomiast dziś jest tak, że osoba prywatna
inwestuje,
grupa inwestorska inwestuje w dane targowisko, w halę, po czym opłatami
targowymi zostają zniesieni z tej sceny i teren jest sprzedawany
kapitałowi,
który jest mocniejszy. Nie będę mówił, czy nasz czy obcy, bo różnie
bywa w
dzisiejszych czasach. Dlatego jest prośba, żeby opłata targowa
dotyczyła tylko
i wyłącznie targowisk organizowanych i zarządzanych przez gminę.
Projekt stosownej
ustawy zgłosiłem do pana senatora Misiaka w ubiegłym roku, żeby jak
najszybciej
ta ustawa i ustawa o planowaniu przestrzennym weszły w życie,
unormowały i
wyczyściły te niuanse, które są między środowiskiem małych
przedsiębiorstw i dużych. Serdecznie dziękuję panu przewodniczącemu za głos.
Dziękuję
państwu za uwagę. Dziękuję bardzo, Panie Prezesie, za bardzo
konkretne
wystąpienie. Przeszukam szuflady, może znajdę. Panie i Panowie! W związku z tym zbliżyliśmy
się do
przedostatniego punktu, czyli do dyskusji. O zabranie głosu prosił pan poseł Adam Abramowicz. |
Kancelaria
Senatu, Biuro Informatyki, Dział Edycji i Poligrafii
|