71. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Wojciechowski.
Senator Grzegorz Wojciechowski:
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo!
Panie Ministrze, ja chciałbym się dowiedzieć, czy przypadkiem wtedy, gdy nie wprowadzimy tej poprawki, nie zrobimy większej krzywdy naszym obywatelom niż wtedy, gdy wprowadzając tę poprawkę, wyrządzimy krzywdę kilku czy, nie wiem, bo jednak tych związków nie jest dużo, jakiejś tam niewielkiej liczbie homoseksualistów. To jest jedna sprawa.
I druga sprawa. My się zastanawiamy, że przyjeżdża ktoś z Holandii... Ale nie we wszystkich krajach jest taki system jak w Holandii. Bo wyobraźmy sobie, że przyjedzie ktoś z kraju, gdzie nie ma zakazu bigamii i będzie to związek homoseksualny, to przecież nie popełni bigamii w swoim kraju... To będzie mógł zawrzeć małżeństwo, czy nie będzie mógł go zawrzeć? Przepraszam, może to jest trochę śmieszne, ale taką sytuację również możemy sobie wyobrazić. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniew Wrona:
Tutaj rzeczywiście trzeba byłoby... To bardzo skomplikowane, bo nie znam takiego systemu prawnego, który zezwalałby na związki osób tej samej płci, a jednocześnie zezwalał na bigamię. Te systemy prawne, które dozwalają wielożeństwo, są jak najdalsze od zezwalania na związki pomiędzy osobami tej samej płci. Więc to raczej taka teoretyczna sytuacja. Ale zawsze takie konsekwencje będziemy musieli oceniać przez pryzmat tych podstawowych zasad, czyli z uwzględnieniem tej klauzuli porządku publicznego, no i jeżeli takiego zakazu tam nie ma, to jednak klauzula porządku publicznego również w moim przekonaniu powinna być wzięta pod uwagę i raczej skłaniałbym się do rozstrzygnięcia, że taki związek narusza inną wartość polskiego systemu, czyli zasadę małżeństwa monogamicznego, i raczej powinno być takie orzeczenie, że nie zezwala się tej osobie na zawarcie małżeństwa. Ale nawet w sytuacji, gdy nie ma wyraźnego przepisu, można tutaj stosować przepisy najbardziej zbliżone do tego stosunku prawnego.
(Senator Grzegorz Wojciechowski: Małżeństwa nie ma, bo to nie jest związek kobiety i mężczyzny.)
(Senator Leon Kieres: Prawo ojczyste. Taka osoba zgodnie z prawem holenderskim będzie mogła zawrzeć małżeństwo.)
(Senator Czesław Ryszka: I pójdzie siedzieć.)
No, ale jeżeli jest zakaz bigamii, a tutaj pan senator podnosi taką sytuację, w której jest dopuszczony związek partnerski, ale jeszcze jest możliwość związków poligamicznych.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dobrze. Dziękuję bardzo.
Proszę państwa, to było ostatnie pytanie. Dziękuję panu ministrowi.
(Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniew Wrona: Dziękuję bardzo.)
W związku z tym możemy przystąpić do dyskusji.
Wobec tego proszę o zabranie głosu pana senatora Ryszkę. Proszę bardzo.
Ostatni będą pierwszymi.
Senator Czesław Ryszka:
Dobrze, dobrze.
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Panie Ministrze!
Na początek powiem, że nie podzielam takiego hurraoptymizmu zarówno pana ministra, jak i prawników, senatorów Platformy Obywatelskiej co do tego, że prawo i konstytucja będą tak rzetelnie przestrzegane.
Analizując ustawę - Prawo prywatne międzynarodowe, chciałbym się najpierw odnieść do pracy Sejmu, kiedy to właśnie zdecydowana większość posłów Platformy Obywatelskiej, ku radości posłów lewicy, dopuściła do tego, aby w tej ustawie, powiedziałbym, została uchylona furtka dla związków partnerskich osób tej samej płci. Nie ma pewności co do tego, czy jeśli w którymś z krajów osoby tej samej płci zawrą taki partnerski związek, a potem osiedlą się w Polsce, nie będziemy musieli potraktować ich jak małżonków ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie ma pewności co do tego, czy nie będą mogli wspólnie rozliczać się z urzędem skarbowym, dziedziczyć po sobie, rozwieść się, a nawet czy nie będą mogli adoptować dziecka. Dzisiaj to jest niemożliwe, bo, jak rozumiem, art. 18 konstytucji jest pod tym względem bardzo czytelny. Ale jest to tylko kwestia czasu, znając działalność związków gejowskich, obawiam się, czy nie powinniśmy się na wszelkie strony zabezpieczać.
Przypomnę, że właśnie posłowie Prawa i Sprawiedliwości próbowali ratować tę sytuację, zgłaszając do ustawy poprawkę stwierdzającą, że w Polsce, zgodnie z konstytucją, małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, a także że ustawodawstwa innych krajów, dopuszczające inne związki niż naturalne małżeństwo, nie mogą u nas obowiązywać. O odrzuceniu tego zapisu, jak już tutaj wspomniano, zadecydował jeden głos. Dwustu dziesięciu posłów odrzuciło tę poprawkę Prawa i Sprawiedliwości, w tym właśnie większość posłów Platformy Obywatelskiej i cała lewica.
Moim zdaniem, a także zdaniem wielu autorytetów, prawników, dwustu dziesięciu polskich posłów zagłosowało jednoznacznie wbrew polskiemu prawu, wbrew konstytucji. Przypomnę, że treści tej ustawy, bez tej poprawki, bronił minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, skądinąd bardzo sympatyczny senator z Platformy Obywatelskiej, stwierdzając - zresztą mówił to samo, co pan minister Wrona - że nie można u nas stosować przepisów innych krajów, sprzecznych z polskim porządkiem prawnym. Jak podkreślił, polska konstytucja w art. 18 stwierdza, że małżeństwem jest wyłącznie związek kobiety i mężczyzny. Odpowiadam panom ministrom, że niestety w tym zakresie nie wystarczy sam przepis konstytucyjny, ustawa - Prawo prywatne międzynarodowe ustanawia bowiem swoisty mechanizm prawny, dzięki któremu będzie można wygrywać różne sporne sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. I dlatego, moim zdaniem, nie wolno dla przepisów prawa obcego ustawiać zbyt szerokiej furtki, ponieważ w Konstytucji RP jest, także wspomniany wcześniej, zapis art. 90, w którym Polska na rzecz prawa międzynarodowego zrzeka się niektórych swoich kompetencji.
Krótko mówiąc, odrzucenie tej poprawki w Sejmie spotkało się z ogromną krytyką także ze strony episkopatu, ze strony ośrodków, które bronią rodziny. To też, jako ustawodawcy, musimy wziąć pod uwagę. Tak więc odrzucenie tej poprawki w Sejmie wprowadziło niebezpieczny precedens, bowiem z jednej strony może to już zaowocować lawiną pozwów ze strony osób homoseksualnych, dążących do legalizacji swoich związków, a z drugiej - o czym już pisały nawet media - zainicjuje turystykę homoseksualną z Polski na przykład do Holandii, a później będą roszczenia tych osób w Polsce i dochodzenie przez nie przed sądami wszystkich praw przynależnych małżonkom, z adopcją dzieci włącznie.
Jednym słowem, jeśli nie wprowadzimy tej poprawki, to niejako dopuścimy do wprowadzenia tylnymi drzwiami do polskiego porządku prawnego legalizacji układów homoseksualnych. Można się spodziewać, że z kolei jej przyjęcie spowoduje, że środowiska homoseksualne oczywiście zaatakują to prawo, a także zaczną się domagać pełnej legalizacji swoich związków w Polsce, ze zmianą konstytucji włącznie.
Zastanawiam się, dlaczego posłowie Platformy Obywatelskiej, a dzisiaj w trakcie tej debaty także senatorowie Platformy Obywatelskiej, tak zdecydowanie chcą odrzucić poprawkę, którą zgłaszają i której bronią senatorowie Prawa i Sprawiedliwości. W końcu wprowadzamy tylko zapis, który definiuje pojęcie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, a także zapis niezezwalający na stosowanie właściwego prawa obcego, regulującego związki osób tej samej płci, czyli tak zwaną małą klauzulę porządku publicznego. Zastanawiam się, czy zaniechanie wprowadzenia tej poprawki, takiego rozwiązania ustawodawczego, jest świadomym wyłomem, który chcecie państwo zrobić, czy tylko poprawnością polityczną, aby nie narazić się na epitet homofoba.
Czy jest czymś niezgodnym z materią ustawodawczą to, aby w przepisach tej ustawy powtórzyć definicję małżeństwa za pomocą określeń z art. 18 konstytucji oraz z art. 1 ust. 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, w których jest mowa właśnie o związku między mężczyzną a kobietą?
Czy wystarczającą zaporą przeciw uznaniu w polskim porządku prawnym skutków prawnej dopuszczalności zawierania w obcych porządkach prawnych związków jednopłciowych ma być zawarta w art. 7 projektu klauzula porządku publicznego, mówiąca, że prawa obcego nie stosuje się, jeżeli jego stosowanie miałoby skutki sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej?
Pamiętajmy, że jeszcze kilkanaście lat temu nie było w ogóle znane ustawodawcom zjawisko uznawania za legalne - czyli za skuteczne w świetle prawa prywatnego - w porządkach prawnych innych państw związków jednopłciowych. Dzisiaj to zjawisko, jako małżeństwo jednopłciowe, ma już swoją definicję prawną. I bodaj z tego powodu nie należy rezygnować z definiowania małżeństwa jako związku heteroseksualnego. Co ważne, w innych państwach europejskich zmieniono w prawie definicję małżeństwa, które utraciło charakter heteroseksualny. Moim zdaniem, w tej sytuacji tym bardziej należy w ustawach takich jak ta, podkreślać heteroseksualny charakter małżeństwa, aby w razie wystąpienia norm kolizyjnoprawnych mieć jasno zdefiniowane pojęcie. Skoro proces tworzenia prawa ma charakter dynamiczny, powinniśmy odpowiednio reagować na nowe zjawiska społeczne, aby nie zostać zaskoczonymi istnieniem jakiejś furtki prawnej, która pozwoli obejść nasze prawo.
Jak wspomniałem, wkrótce o charakterze i treści tych zapisów będą rozstrzygać i polskie, i europejskie sądy. Czy można mieć pewność, że zasada heteroseksualnego charakteru małżeństwa, wyrażona w art. 18 Konstytucji RP, zostanie oceniona przez polskie sądy powszechne jako podstawowa zasada polskiego porządku prawnego? Tak wcale nie musi być. Co będzie, gdy na przykład obywatel Hiszpanii powoła się na to, iż zawarł homoseksualny związek małżeński w swoim kraju, a w Polsce wystąpi z roszczeniami alimentacyjnymi wobec krewnych swojego zmarłego partnera, mieszkającymi w Polsce, bądź też wystąpi do polskiego sądu o stwierdzenie dziedziczenia na zasadach ustawowych, tak jak małżonek ze związku heteroseksualnego? Łatwo sobie wyobrazić, jak głośny krzyk podniosą organizacje gejowskie w przypadku ewentualnego skorzystania przez polski sąd z klauzuli porządku publicznego.
I jeszcze jedna ważna uwaga. Heteroseksualna definicja małżeństwa zawarta w naszej konstytucji łączy się z pojęciami rodziny, macierzyństwa, rodzeństwa. Tym bardziej oznacza to dla ustawodawcy zakaz formułowania takich konstrukcji prawnych, które ograniczałyby bądź likwidowałyby funkcję małżeństwa w kontekście rodzicielstwa rozumianego jako prokreacja i wychowanie dzieci. Krótko mówiąc, ta kwestia powinna zostać uregulowana w sposób wyraźny w przepisach prawa prywatnego międzynarodowego w sposób zgodny z normami konstytucyjnymi wyrażonymi w art. 18 Konstytucji RP.
Święty Tomasz z Akwinu uczył, że mały błąd na początku skutkuje dużym błędem na końcu. Inaczej mówiąc, jeśli w tej ustawie w oczywisty sposób nie potwierdzimy definicji małżeństwa heteroseksualnego, to dokonamy zaniechania legislacyjnego, które niejako uchyli furtkę do wprowadzenia do polskiego porządku prawnego skutków dopuszczalności prawnej związków jednopłciowych w innych państwach, mimo że w Polsce takiego prawa nie będzie. Jak sądzę, aktywiści homoseksualni, stosując technikę wkładania nogi w uchylone drzwi, poszerzą ochronę prawną dla związków jednopłciowych, a z czasem, o czym już dzisiaj otwarcie mówią, te drzwi wyważą.
Konkludując, powiem, że popieram senackie poprawki Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, choć uważam, że nie oddają one w pełni tego, co powinniśmy w tej ustawie przywołać, mianowicie konstytucyjnej definicji małżeństwa. I jeszcze jedno. Miliony Polaków przygotowują się dzisiaj do beatyfikacji sługi bożego Jana Pawła II. Taka poprawka byłaby również wypełnieniem testamentu papieża Polaka, który zawsze bronił praw małżeństwa opartego na związku mężczyzny i kobiety. Dawał temu wyraz w dokumentach i niezliczonych wypowiedziach na temat rodziny. Uważam, że obrona małżeństwa i rodziny oraz świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci powinna być dla Polaków, katolików testamentem wielkiego i świętego wkrótce papieża. Dziękuję za uwagę.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Piotrowicz, proszę bardzo.
Senator Stanisław Piotrowicz:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Ministrze! Panie i Panowie Senatorowie!
Długość dyskusji i opór przed wprowadzeniem, wydawałoby się, tak oczywistej poprawki utwierdza mnie co do niejasnych intencji, jakie kierują tym, żeby tej poprawki nie przyjąć. Jeżeli sprawa jest oczywista i sąd, tak jak wspomniał pan minister, na pewno orzeknie zgodnie z art. 18 konstytucji, to pytam, jaka jest obawa co do doprecyzowania tego. Wspomniał pan minister również o tym, że przyjmując poprawkę, pozbawiamy się możliwości oceny sytuacji itd., itd. A ja myślę, że tak, my chcemy się pozbawić takiej możliwości oceny. Chcemy, żeby ta materia nie była materią natury ocennej, chcemy, żeby przepis brzmiał jednoznacznie. Ja nie chcę zdawać się na to, że jeden sędzia uzna tak, a inny sędzia uzna inaczej. Sędziowie to też ludzie, żyją w określonym świecie, jeden wytrzyma presję, drugi jej ulegnie, wiemy to przecież z doświadczenia. Nie wiem, nie mogę też pojąć, w jaki sposób dodanie przepisu, doprecyzowanie spowoduje lukę prawną. To raczej brak przepisu powoduje zazwyczaj lukę prawną.
Wspomnę, że brakuje mi w tym wszystkim - a mielibyśmy stanowisko Sądu Najwyższego - tego, czy rzeczywiście sędziowie, Krajowa Rada Sądownictwa, bo ona też powinna opiniować, zresztą Sąd Najwyższy też powinien zaopiniować ten akt prawny... Jak oni by się do tego odnieśli? Czy te środowiska rzeczywiście chcą być zmuszone do tego, żeby w każdej sprawie dokonywać tego rodzaju interpretacji, zamiast móc skorzystać z konkretnego, jednoznacznego zapisu?
Chciałbym wreszcie podkreślić i to, że chyba zadający pytanie redaktor z "Rzeczpospolitej", który po przyjęciu tej ustawy przez Sejm zatytułował swój artykuł "Czy Sejm stworzył przyczółek dla związków partnerskich"... W tym artykule powiada się między innymi w następujący sposób: "Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski uspokajał po głosowaniu, że zawarta w prawie prywatnym międzynarodowym tak zwana klauzula porządku publicznego jest dostateczną barierą przed faktyczną legalizacją związków jednej płci. Powtórzenie konstytucyjnej zasady, że «małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny», może zaś rodzić problemy interpretacyjne". Ja nie mogę tego pojąć. Jakie problemy interpretacyjne może rodzić stwierdzenie, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, skoro to jest zgodne z konstytucją?
Chciałbym wreszcie zacytować... Można mi zarzucić, że nie jestem prawnikiem dostatecznie wykształconym, przeto odwołam się do opinii autorytetów z dziedziny prawa międzynarodowego prywatnego. Po części cytowałem już opinię pana profesora doktora habilitowanego Andrzeja Mączyńskiego, teraz ograniczę się tylko do niektórych fragmentów tej opinii. Niektóre już wcześniej cytowałem, w tej chwili ograniczę się tylko do innych kwestii poruszonych przez niego. Cytuję pana profesora: "W polskim prawie rodzinnym małżeństwo uregulowane zostało jako związek kobiety i mężczyzny. Ustawodawstwo polskie nie zawiera przepisów normujących związki osób tej samej płci. Brak instytucjonalizacji nie jest oczywiście jednoznaczny z oceną takich związków jako nielegalnych, a tym bardziej poddanych sankcjom karnym. Ustawodawca polski nie może jednak ignorować tego, że prawa innych państw normują takie związki, tym bardziej, że prawa te dopuszczają stosowanie takiej regulacji nie tylko do związków łączących osoby mające obywatelstwo danego państwa. Problem powinien być przede wszystkim unormowany w przepisach prawa prywatnego międzynarodowego w sposób gwarantujący ich zgodność z unormowaniem przewidzianym w art. 18 Konstytucji". Dalej pan profesor powiada, że brak w ustawie "wzmianki o związkach osób tej samej płci nie jest «unikiem», ale wynikiem dążenia do umożliwienia stosowania u nas zagranicznych przepisów tej treści. Należy jeszcze rozważyć, czy wystarczającą przeszkodą stosowania u nas takich przepisów zagranicznych nie jest art. 7 projektu, wyrażający tzw. klauzulę ogólną porządku prawnego" - tu profesor cytuje ten przepis - "Jak widać - przepis ten posługuje się blankietowym w istocie pojęciem «podstawowych zasad porządku prawnego». Wypełnienie treścią tego pojęcia dokonywane jest przez sądy w trakcie stosowania tego przepisu. Otóż nie ma pewności, czy zasada heteroseksualnego charakteru małżeństwa zostanie oceniona przez orzecznictwo jako podstawowa zasada polskiego porządku prawnego, wyłączająca możliwość zastosowania prawa obcego, jeżeli prowadziłoby ono do skutków sprzecznych z tą zasadą. Doświadczenia związane ze stosowaniem w praktyce administracyjnej znowelizowanego w 1998 r. art. 71 prawa o aktach stanu cywilnego skłaniają do ostrożności. Możliwe jest stanowisko, iż zasada wyrażona w art. 18 Konstytucji dotyczy tylko związków zawieranych w Polsce". "Z tych względów" - powiada pan profesor Mączyński - "dla zapewnienia zgodności projektu z normą wyrażoną w art. 18 Konstytucji RP, rozumianą jako zakaz instytucjonalizacji związków osób tej samej płci także przez stosowanie w Polsce przepisów zagranicznych regulujących takie związki, uzasadnione jest dodanie do niego przepisu wyrażającego tzw. szczegółową klauzulę porządku publicznego, skierowaną przeciwko przepisom instytucjonalizującym związki osób tej samej płci". Tyle pan profesor Mączyński.
Mam jeszcze przed sobą opinie innych specjalistów z dziedziny prawa międzynarodowego. Pani profesor doktor habilitowany Aurelia Nowicka z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu powiada: "Zdanie drugie w art. 7" - ona wskazuje, że jest takie potrzebne, tak jak poprawka senacka - "stanowi konkretyzację zakazu stosowania przepisów prawa obcego ustanowionego w zdaniu pierwszym tego artykułu. Zasada wyrażona w art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z którą małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, stanowi istotny składnik porządku prawnego podlegającego bezwzględnej ochronie, także na gruncie prawa prywatnego międzynarodowego. Funkcję tę spełniać powinna klauzula porządku publicznego. W celu zapewnienia jej efektywności wysoce pożądane jest ustawowe skonkretyzowanie wspomnianej zasady konstytucyjnej na płaszczyźnie kolizyjnoprawnej w zakresie stosowania prawa obcego". Dalej pani profesor daje przykład, że prawo musi podążać za zmianami, jakie postępują w świecie. Za przykład reakcji ustawodawcy na omawianie zjawiska posłużyć może los regulacji dotyczącej tak zwanych małżeństw konsularnych. Jeszcze w 1986 r. ustawodawca wprowadził w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym przepis art. 2, w którym postanowił, że małżeństwo konsularne mogą zawrzeć obywatele polscy przebywający zagranicą. Wtedy wydawało się to wystarczające, ale już w 2001 r., gdy nowelizowano tę ustawę, podkreślono... Przywracając te regulacje, ustawodawca posłużył się już zwrotem "mężczyzna i kobieta", bo trzeba było się dostosować do naszych realiów. I to pokazuje, że są w tej chwili potrzebne pewne doprecyzowania i bardzo konkretne zapisy.
Chciałbym jeszcze zacytować fragment opinii pana profesora doktora habilitowanego Leszka Wiśniewskiego. Pan profesor stwierdza: "Aby konstytucyjne pojęcie małżeństwa jako związku kobiety z mężczyzną nie było w Polsce podważane na podstawie art. 48 prawa prywatnego międzynarodowego, to art. 48 powinien zostać uzupełniony przepisem mówiącym, że na terytorium Polski za małżeństwo uznaje się wyłącznie zalegalizowany zgodnie z prawem ojczystym małżonków związek jednej kobiety pełnoletniej z jednym pełnoletnim mężczyzną za obopólną zgodą małżonków.
Dalej pan profesor powiada tak. Obserwuje się też stałą eskalację poglądów o równości małżeństw homoseksualnych z heteroseksualnymi. Poglądy takie są sprzeczne z utrwalonymi w społeczeństwach wartościami, wielowiekową tradycją kultury europejskiej, chrześcijańskiej i innych religii. Godzą też w dobra gwarantowane prawem międzynarodowym i krajowym dotyczące ochrony praw człowieka, w tradycyjną rodzinę składającą się z reguły z rodziców i ich dzieci, nazywaną naturalną i podstawową komórką społeczeństwa, o czym mówi art. 16 ust. 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, art. 23 ust. 1 Międzynarodowego Paktu Praw Osobistych i Politycznych, oraz małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, o czym mówi art. 16 ust. 1 powszechnej deklaracji, art. 23 ust. 2 paktu praw osobistych i politycznych, art. 12 europejskiej konwencji i art. 18 Konstytucji RP.
Dlaczego więc propaganda homoseksualizmu ma być popierana przez społeczeństwa, skoro prawom człowieka nie służy, lecz szkodzi? Międzynarodowe organy ochrony praw człowieka wyrażają pogląd, że nie zasługuje na ochronę takie postępowanie, któremu towarzyszy inne postępowanie, sprzeczne z ideą praw człowieka.
Dalej pan profesor twierdzi tak. Lansowane przez ruch homoseksualistów nowe pseudoprawa człowieka, na przykład dotyczące legalizacji par homoseksualnych na wzór związku małżeńskiego, nie mogą być też kreowane w ustawach, bo z małżeństwem i rodziną nie mają nic wspólnego, nie mają też nic wspólnego z ochroną praw człowieka opartą na prawnonaturalnych podstawach. Orientacja seksualna stanowi najbardziej intymną sferę prywatności człowieka i jakakolwiek jej regulacja prawna jest już naruszeniem tej prywatności. Już zmierzam do końca.
Ponieważ czas wystąpienia jest ograniczony, chciałbym wobec tego jedynie skonkludować. Chciałbym przytoczyć kilka faktów. W siedmiu krajach Europy, w Belgii, w Hiszpanii, w Holandii, w Islandii, w Norwegii, w Portugalii i w Szwecji, prawo dozwala na małżeństwa homoseksualne, w dwudziestu dwóch, nie będę ich już wymieniał, sankcjonuje zawieranie związków jednopłciowych. Od pewnego czasu rodzime środowiska aktywistów homoseksualnych namawiają do obchodzenia polskiego porządku prawnego. W wypowiedzi podczas tak zwanej parady równości w Warszawie 13 czerwca 2009 r. jeden z aktywistów homoseksualnych, którego nazwiska wymieniał nie będę, mówił w ten sposób: jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, żeby wszyscy ci, którzy zawarli związki partnerskie bądź małżeńskie poza granicami Polski, prowokowali rozmaite wydarzenia, które następnie mogłyby znaleźć swój finał w trybunale w Luksemburgu. Jest to unijny trybunał powołany do rozstrzygania różnych problemów na tle prawa unijnego, tak tłumaczył. Chodzi mu o to, aby zgłaszać te sprawy do trybunału po to, żeby zmusić polskie władze do uznawania związków partnerskich bądź małżeństw zawartych w innych krajach i metodą faktów dokonanych tworzyć rzeczywistość.
Już na zakończenie chciałbym powiedzieć w ten sposób. W kontekście gigantycznej ofensywy homoseksualnego lobby, które na całym świecie, a w Unii Europejskiej w szczególności, zmierza do zniszczenia instytucji rodziny opartej ma małżeństwie między kobietą a mężczyzną, przyjęcie takiej ustawy bez poprawki jest szkodliwe. Chciałbym podkreślić, że homoseksualne lobby, uderzając w naturalną rodzinę w imię utopijnej wizji człowieka i społeczeństwa, godzi w same fundamenty porządku społecznego i przyczynia się do destrukcji naszej cywilizacji, proponując zamiast stabilnej i kochającej się rodziny wypaczony model życia i relacji ludzkich.
Warto przypomnieć dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r., w którym Kościół zwraca uwagę katolickim politykom. Mówi w nim, że jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej. Przedstawiciele parlamentu, którzy nie czują się zobowiązani do wierności katolickiemu nauczaniu moralnemu i prawu naturalnemu, powinni przynajmniej bronić Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i być wierni przysiędze senatora RP, w której ślubowali rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec narodu, strzec suwerenności interesów państwa, czynić wszystko dla pomyślności ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej.
Uwzględniając te wszystkie okoliczności, gorąco proszę Wysoką Izbę, by ta istotna poprawka do ustawy - Prawo prywatne międzynarodowe została przyjęta. Nadto w imieniu własnym składam dwie kolejne poprawki do tejże ustawy. Z uwagi na brak czasu nie będę ich omawiał. Dziękuję bardzo, Panie Marszałku. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Tadeusz Gruszka:
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Szanowni Goście! Szanowni Panowie Senatorowie!
Ustawa, nad którą dzisiaj debatujemy, dotyka szczególnie wrażliwej materii, której otoczenie zmienia się wręcz na naszych oczach. Dlatego powinniśmy zachować szczególną ostrożność podczas procedowania i tworzenia tego prawa. To, że wokół tej materii tworzy się klimat... Chciałbym tu cytować, a nie wymyślać przemówienie, cytować media, bo między innymi w gazetach pisze się o tym, co nam obecnie towarzyszy. Mamy gazetę "Polska Dziennik Zachodni", która opisuje Sojusz Lewicy Demokratycznej i jego zamiary przedłożenia do Sejmu w marcu - jest tu o tym mowa wprost - w połowie marca projektu o związkach partnerskich. Nie czytam dalej. Inna gazeta i tytuł "Dwóch tatusiów i mamy problem". Co dalej? "Ułatwić ślub gejom". Tutaj pisze się o pani Elżbiecie Radziszewskiej, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, która chce zlikwidować jedną z barier stojących na przeszkodzie zawieraniu homoseksualnych małżeństw za granicą. Tworzymy klimat sprzyjający temu, co do czego moi przedmówcy wyrażali swoje obawy. Takie obawy i taka ostrożność powinny nam jak najbardziej towarzyszyć.
Tworzenie takiego klimatu sprzyja dalszemu krokowi, stosowaniu metody faktów dokonanych. Aktywista homoseksualny, niekryjący się z tym, mówi wprost, że do trybunału w Luksemburgu należy zgłaszać odpowiednie fakty, żeby zmusić polskie władze do uznawania związków partnerskich bądź małżeństw zawartych w innych krajach i metodą faktów dokonanych tworzyć rzeczywistość. Dalej buńczucznie mówi o tym, co działo się w niedalekiej przeszłości. Otóż walczono o prawa do organizowania parad, teraz jesteśmy na paradzie i nikt nie zakazuje jej organizowania. Zatem tworzy się klimat i jest on wykorzystywany do tworzenia faktów dokonanych.
W swoim wystąpieniu do księży, do biskupów minister Kwiatkowski pragnie zapewnić, że klauzula porządku publicznego, która mówi o tym, że prawa obcego nie stosuje się, jeżeli jego stosowanie miałoby skutki sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP, jest skuteczna. Chce w ten sposób uspokoić biskupów, a przez to środowisko katolickie, i zapewnić, że nic złego się nie dzieje. Ja z obawą przyjmuję takie zapewnienie, tym bardziej że znane są tak zwane małe klauzule porządku publicznego, tak w legislacji europejskiej, jak i wiele razy w naszych ustawach przywołujemy ustawę najwyższej rangi, jaką jest konstytucja. Dlatego dziwię się - tak jak przed chwilą powiedział to pan senator Piotrowicz - że akurat w tej materii boimy się zawrzeć małą klauzulę porządku publicznego.
Z tych względów uważam, że poprawka Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji do art. 7 jest jak najbardziej słuszna. Popieram tę poprawkę. Ponadto wnoszę poprawkę w rozdziale 11, została ona już złożona, która w odpowiedzi na próby działania pani Radziszewskiej pozwoli jednoznacznie interpretować, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Proszę o poparcie poprawki komisyjnej oraz mojej poprawki, która to doprecyzowuje. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Andrzejewski.
Senator Piotr Andrzejewski:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Nikt na tej sali, chyba dobrze to rozumiem, nie neguje zapisu, że małżeństwo jest to związek kobiety i mężczyzny. To jest aksjomat. Problem tego, jak dalece będzie to szanowane i przestrzegane, jest naszą wspólną troską.
Czego dotyczy nowa ustawowa regulacja starych zagadnień? Ona dotyczy kolizyjnych... Prawa międzynarodowego w ogóle. Przed Trybunałem Konstytucyjnym, kiedy reprezentowałem senatorów, którzy uważali, że traktat lizboński nie zawiera zapisów dotyczących poszanowania klauzuli porządku publicznego państw członkowskich, a zwłaszcza Polski, zadałem pytanie: czy mamy w Polsce do czynienia w ramach prawa unijnego z prawem unijnym jako obcym, czy z systemem jednolitym? Czy mamy podwójny system prawny, przenikający się, czy mamy jeden system prawny? Odpowiedź wszystkich członków Trybunału była prosta i jasna: mamy jeden system prawny, a w związku z tym prawo unijne nie jest prawem obcym. Dlatego taki przepis - podobnie stwierdził Sąd Najwyższy w 2008 r. - jest przepisem zbędnym. Bo w to miejsce wchodzą rozporządzenia, które z mocy polskiej konstytucji mają moc nadrzędną nad prawem zwykłym. O konstytucji nie było mowy w owym czasie, tylko o tym, że jest przepis, który mówi, że konstytucja jest najwyższym aktem prawa polskiego. A wobec zwykłej ustawy, jaką tutaj mamy, nadrzędne są rozporządzenia, które przewidują klauzulę porządku publicznego o podobnej treści. W związku z tym ten przepis jest superfluum, czyli jest niepotrzebny. Tak mówił Sąd Najwyższy w 2008 r., kiedy ten projekt był, powiedziałbym, organizowany.
Czego więc to dotyczy? Co to jest prawo obce? Prawo obce reguluje prawo innego państwa. Na przykład w Holandii... Jeżeli nie mamy umowy z tym państwem, a tam traktowany jako małżeństwo jest na przykład związek homoseksualny, to jest to dla nas prawo obce. Jeżeli mamy umowę międzynarodową, to ona ma pierwszeństwo. I wtedy to też jest prawo obce, ale wiązane umową. Jeżeli to jest prawo unijne, to nie jest już prawo obce. Proponowana regulacja w tym zakresie nie dotyczy zatem nadrzędności prawa unijnego. To jest pierwsza teza.
W związku z tym trzeba by pomyśleć, czy nie zastosować czegoś, o co państwo, którzy podpisaliście skargę, upominaliście się w traktacie lizbońskim, ja was wtedy reprezentowałem... Czy nie należy się upominać o respektowanie w traktacie lizbońskim, nie tylko według naszego przekonania, bo byłoby to wiążące również dla Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, nie tylko dla naszych wewnętrznych organów państwa... Czy nie należy się upominać o zastosowanie specjalnej klauzuli, którą traktat lizboński zastrzegł dla regulacji stosunków pieniężnych, to znaczy zatrzymania mocy obowiązującej prawa unijnego wobec państw członkowskich na zgodności, a raczej niesprzeczności, tego prawa z konstytucją danego kraju? O to się upominaliśmy. Trybunał stwierdził, że takie rozwiązanie jest zbędne, bo ustawa kompetencyjna może... Nie chcę zresztą rozpoczynać dyskusji na ten temat.
Według Sądu Najwyższego taki przepis jest zbędny, bo nie dotyczy prawa obcego. Dotyczy on regulacji statusu prawnego pary, która w jakimś państwie zawrze związek i chce... Ale prawo unijne... Jest bardzo wątpliwe zastosowanie tej normy, bo ona o konstytucji nic nie mówi, tylko o zasadach.
Czego ona dotyczy? Stosowania, a nie obowiązywania. Traktat lizboński wprowadził instutucję zatrzymania ex lege, z mocy prawa, obowiązywania tego prawa. Jeżeli miałoby to hipotetycznie jakieś skutki... Za każdym razem jest to ocennne. Kto to ocenia? Sąd. Jeżeli ja w imieniu takiej pary bym wniósł sprawę o ustalenie stosunku prawnego, bo jest to stosunek prawny, który u nas nie ma charakteru małżeństwa, ale jakieś skutki cywilnoprawne czy inne rodzi... Ja mogę ustalić, jakie to rodzi skutki, które nie są sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego. Sprzeczne jest uznanie tego związku za małżeństwo. Jeśli te osoby zawrzą spółkę, jeśli aktem notarialnym swoje prawa określą i pojawi się kwestia dziedziczenia, to nie będzie sprzeczne z polskim porządkiem prawnym. W ten sposób można te kwestie uregulować, jeżeli nie ma się na sztandarze wypisane tego, że chce się wywrócić porządek prawny i zrobić z homoseksualizmu jako z upodobania seksualnego programu politycznego. A małżeństwo? Konstytucja mówi tylko o tym, co nie jest małżeństwem i co jest małżeństwem w myśl naszego prawa. Znowu aksjomat. Małżeństwo nie ma służyć zaspokojeniu... Przy okazji jest to problem seksualny. Małżeństwo ma służyć prokreacji, a w naszej religii, którą większość Polaków wyznaje, jest to jednocześnie sakrament. To rodzi oddzielnie skutki cywilnoprawne i oddzielnie religijne. Jest to związek funkcjonalny prokreacyjnie. Dzisiaj nie trzeba zawierać małżeństwa, przy obyczajowości, jaką mamy, żeby zaspokajać swoje popędy seksualne w taki czy inny sposób. I nie przeceniajmy tego, co należy uregulować sub specie tylko tego, co jest małżeństwem, a co nie jest małżeństwem. Popatrzmy na normę ogólną, której ten przepis nie czyni zadość w ramach tego, o czym ja mówię. W związku z tym najpierw trzeba odnieść się do tego, o czym mówił Trybunał, do konstytucji. Później jest kwestia prawa obcego, która nie dotyczy prawa unijnego, tylko prawa jakiegoś innego państwa, z którym możemy nie mieć umowy, albo umowę mamy. I ta umowa będzie nadrzędna ponad tę ustawą, ale ta ustawa w jakimś sensie skutki hipotetyczne reguluje. I wreszcie to, o co się tutaj upominamy, czyli jednoznaczność egzemplifikacji, przed czym z niezrozumiałych względów, chyba politycznych, broni się i rząd, i część parlamentu. Bo można to bezkolizyjnie implementować i nie stwarzać niepotrzebnego konfliktu wokół tej sprawy.
Ja uważam, że... Jeśli byłaby chęć uczynienia zadość woli wszystkich, to należałoby wprowadzić trzy regulacje do art. 7. Pierwsza mówiłaby o tym, że na stosunek prawny powstały na gruncie prawa obcego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej prawo obce wywiera skutki prawne jedynie w takim zakresie, w jakim jest on zgodny z konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. To jest klauzula generalna. Druga regulacja dotycząca prawa obcego... Bo cały czas traktujemy to prawo jako prawo obce. Tak naprawdę prawo unijne to nie jest prawo obce, no ale trzymajmy się tego, jeżeli rząd się tak upiera, żeby prawo unijne było prawem obcym. Wreszcie problem zapisania sub specie, pars pro toto pewnej egzemplifikacji. To nie jest superfluum, jak wynika z tej całej dyskusji, jak wynika z tego jednego tylko głosu przewagi w Sejmie. To urosło do ogromnego problemu. Z szacunku dla konstytucji, z szacunku dla religii, z szacunku dla polskiej tradycji prawnej... Dlaczego my się przed tym tak bronimy? Trzeba tylko nadać temu przepisowi treść, jak mówię, cywilizowaną w zakresie ogólnej normy. I wydaje mi się, że taką treścią byłoby stwierdzenie, że na polskim terytorium - chodzi o terytorium prawne, a więc i ambasady, i statki - nie mają mocy obowiązującej normy prawne regulujące związek osób tej samej płci jako małżeństwa. I dopiero te trzy normy razem dają pełen obraz tego, o co nam chodzi. Podzielam stanowisko Sądu Najwyższego, że przy obecny traktowaniu prawa unijnego, jeżeli nie napiszemy o konstytucji, tylko o hipotetycznej cenności sprzeczności z podstawowymi zasadami porządku prawnego, to jest to superfluum, czyli przepis niepotrzebny. Bo jedną z zasad polskiego porządku prawnego jest, w zakresie pozakonstytucyjnym, nadrzędność prawa unijnego. I ostatnio również w ramach traktatu lizbońskiego, nie tylko prawa traktatowego pierwotnego, ale i prawa wtórnego, czyli rozporządzeń. W związku z tym stańmy wobec siebie w prawdzie legislacyjnej, a nie tylko życiowej. Składam te poprawki na ręce pana marszałka i proszę o ich rozważenie. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Cichoń, proszę bardzo.
Senator Zbigniew Cichoń:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze!
Pocieszające w tej dyskusji jest to, że wszyscy chcemy jednego, mianowicie nie chcemy dopuścić do tego, żeby usankcjonowano prawnie w jakikolwiek sposób istnienie związków homoseksualnych w polskim systemie prawnym. Różnimy się jednak co do tego, jakimi sposobami do tego doprowadzić. Pierwsza grupa, którą reprezentuje ministerstwo, stwierdza, że sama klauzula porządku prawnego z art. 7 jest wystarczającą barierą, że może ona zapobiec temu niechcianemu problemowi, przed którym staje Europa i przed którym również staje Polska.
Drugą opcję prezentujemy my, i ja do niej również się przychylam, a mówi ona o tym, że odwołanie się do art. 7, czyli do podstawowych zasad porządku prawnego, wynikającego z naszej konstytucji, jest barierą zbyt słabą. Dlaczego? Proszę państwa, dlatego, że prawo jest stosowane tylko przez ludzi, będą je stosowali głównie sędziowie, czasami urzędy, a z tym różnie bywa. Jako człowiek mający trzydziestoletnie doświadczenie w stosowaniu tego prawa, mogę państwu na podstawie przykładów wykazać, jak czasami bardzo opacznie były interpretowane zasady prawa i do jakich skutków to doprowadzało. Sięgnę do czasów systemu komunistycznego, kiedy to Sąd Najwyższy - wydawałoby się, najwyższe gremium najlepszych fachowców - orzekł w jednej ze spraw... Prosty chłop wniósł pozew przeciwko spółdzielni produkcyjnej, zwracając się o wydanie świniaka, którego wniósł do jej majątku, i przegrał sprawę. Co powiedział Sąd Najwyższy? Sąd Najwyższy powiedział, że jest to żądanie sprzeczne z podstawowymi zasadami socjalistycznego porządku prawnego. W takiej rzeczywistości żyliśmy. Na pewno dzisiaj ci sędziowie wstydzą się tego orzeczenia, ale ono niestety zapadło.
Proszę państwa, już w obecnej rzeczywistości, w wolnej demokratycznej Polsce, co zrobił sąd z pięknej, wspaniałej zasady, która jest w ogóle fundamentem wszystkich praw zawartych w konstytucji, która jest wyrażona expressis verbis: godność człowieka jest wedle porządku konstytucyjnego podstawą wszystkich praw i wolności w Polsce? Mianowicie w sprawie dotyczącej ochrony dzieci poczętych jeden z sędziów miał zdanie odrębne do wyroku konstytucyjnego - stwierdzającego, że poszerzenie możliwości dokonywania aborcji o tak zwane względy społeczne narusza art. 2 konstytucji, czyli również ochronę życia człowieka i podstawowe zasady porządku prawnego - i w swoim zdaniu odrębnym z tej właśnie wspaniałej zasady, dotyczącej godności człowieka, wywiódł pseudoprawo. Mianowicie on stwierdził, że z godności człowieka wynika prawo kobiety do dokonania aborcji - ja to nazywam pseudoprawem. Niestety, w Europie w ramach rozwoju praw człowieka obserwujemy w tej chwili jakieś aberracje, tworzenie pseudopraw człowieka typu: prawo do aborcji, prawo do zawierania związków homoseksualnych, prawo do adopcji dzieci przez związki homoseksualne. To jest, niestety, ten trend, z którym mamy do czynienia. Przykro mi to mówić, ale przecież to są oczywiste fakty, których na co dzień jesteśmy świadkami.
(Rozmowy na sali)
W związku z tym w tej sytuacji uważam, że należy jednak dokonać zmiany tego art. 7 poprzez dopisanie sformułowania, że owymi zasadami porządku prawnego są w szczególności również te regulacje, które zakazują tychże związków homoseksualnych. Oczywiście jest to sformułowane nieco w innych słowach, ja w tej chwili przytaczam ogólną treść.
Proszę państwa, jeśli chodzi o aspekt prawny, to ja doprawdy, przy całym szacunku dla przedstawionej przez pana ministra argumentacji - mogłaby ona prowadzić do wniosku, że jest to superfluum, czyli coś zbędnego, albowiem wedle pana ministra ten art. 7 wystarczy; pan minister mówi, że dopisanie sformułowań, których się domagamy, miałoby nawet wręcz prowadzić rzekomo do podważenia całej konstrukcji - nie jestem w stanie zgodzić się z tym poglądem.
Przecież, Panie Ministrze, takie sformułowania, w których wspominamy o ogólnej zasadzie, a potem mówimy, że w szczególności z tej zasady wynikają określone inne regulacje, bardzo często mamy w różnego rodzaju przepisach. Chociażby tak zbudowany jest art. 29 tegoż kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, na który się też powołujemy, również mówiący o małżeństwie jako o związku mężczyzny i kobiety. W art. 29, który dotyczy zarządu majątkiem wspólnym, tak jest to sformułowane: "W razie przemijającej przeszkody, która dotyczy jednego z małżonków pozostających we wspólnym pożyciu, drugi małżonek może za niego działać w sprawach zwykłego zarządu - czyli to jest jakby ta generalna zasada, zwykły zarząd - w szczególności może bez pełnomocnictwa pobierać przypadające należności". Jest to przykład, kiedy wskazuje się określone zasady postępowania jako rozwinięcie generalnej zasady, a jest to regulacja powszechnie spotykana.
Podobnie jest na przykład w art. 14 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, dotyczącym zakazu dyskryminacji. Tam jest powiedziane, że korzystanie z praw i wolności - i tu wymieniono, jakich - powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów - i tu następuje egzemplifikacja - jak płeć, rasa, kolor skóry itd., a potem jest generalna zasada "bądź z jakichkolwiek innych przyczyn". Zatem regulacja polegająca na tym, że wskazuje się ogólną zasadę, a potem następuje egzemplifikacja poprzez użycie sformułowania "w szczególności" nie zawiera żadnej wady prawnej, która mogłaby przekonać nas do wniosku, że nie powinniśmy jednak tutaj tego do uregulowania wprowadzić. Stąd uważam, że ta poprawka jest jak najbardziej zasadna i przychylam się do niej.
Chcę zgłosić jeszcze drugą poprawkę, dotyczącą ochrony praw podmiotowych, czyli zdolności prawnej dziecka poczętego. Moim zdaniem istnieje konieczność wprowadzenia regulacji, która stanowiłaby, że: "O zdolności prawnej dziecka poczętego, lecz jeszcze nieurodzonego, rozstrzyga prawo - taka jest moja propozycja - któremu czynność prawna podlega. Jeżeli prawo to przyznaje takiemu dziecku zdolność prawną w zakresie mniejszym niż wynikający z prawa polskiego, stosuje się prawo polskie". I taką poprawkę pozwolę sobie złożyć i apelować do państwa senatorów o jej poparcie. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Kaleta, proszę bardzo.
Senator Piotr Kaleta:
Bardzo dziękuję, Panie Marszałku.
Wysoka Izbo, czasami odnoszę takie wrażenie - myślę, że ta dyskusja jest jednym z takich przykładów - że pod ziemię trzeba byłoby się zapaść. Ze wstydu.
Jeszcze nie tak dawno bowiem, bodajże na poprzednim posiedzeniu Senatu, podejmowaliśmy uchwałę o wyrażeniu czci i szacunku dla żołnierzy wyklętych, podejmowaliśmy również uchwałę o nowych odznaczeniach dla naszych zasłużonych przodków. I tak sobie myślę, że przychodzi czasami taki moment, a dzisiaj jest właśnie taki, kiedy nasi ojcowie, dziadowie i pradziadowie pewnie w grobach się przewracają ze wstydu, że oto oni oddali życie za swoją Ojczyznę, za to, żeby w polskiej rodzinie dobrze się działo, a my dzisiaj w białych rękawiczkach jako ustawodawcy wprowadzamy zapisy, które mogą tej polskiej rodzinie i polskiej suwerenności zagrozić.
Proszę państwa, co takiego niesamowitego jest w tym, że w pewien sposób chcemy się dodatkowo zabezpieczyć? Ja nie jestem prawnikiem, być może te wszystkie opinie, które zostały wypowiedziane przez państwa, którzy z literą prawa obcują na co dzień, w jakiś sposób są słuszne, jednak po dyskusji, która tutaj się toczyła, można odnieść wrażenie, że jednak spojrzenie na prawo jest inne, ono jest różne. W związku z tym nie przekonują mnie argumenty, że skoro istnieje już jeden zapis, to nie może być drugiego, ponieważ przyglądając się pracy tej Izby niejednokrotnie mogliśmy zauważyć, że są przepisy w pewien sposób się wykluczające i później to inne organa muszą podejmować decyzje, który z tych przepisów jest właściwy czy który dopełnia... W związku z tym, proszę państwa, dziwi mnie to, jeśli się spojrzy na wszystko, o czym przed chwilą powiedziałem, że jest nas tak mało na tej sali i że nie potrafimy o tym dyskutować w taki sposób, aby ta dyskusja była jeszcze bardziej inspirująca i owocna.
Mój przedmówca, pan senator Cichoń, mówił o prawach dziecka. Ja również chciałbym złożyć poprawkę dotyczącą właśnie art. 16 o tej jakby dodatkowej ochronie naszych dzieci - dzieci poczętych - ponieważ uważam, że trzeba w maksymalny sposób zabezpieczyć, aby prawo dzieci nienarodzonych do życia było respektowane pod każdą możliwą postacią wszędzie, także w ustawie - Prawo prywatne międzynarodowe.
Proszę państwa, my bardzo często mogliśmy tutaj widzieć przy okazji podejmowania różnych uchwał pewną taką bitwę na patriotyzm. Czasami argumenty, które padają z jednej i z drugiej strony są piękne, bardzo mocne, czasami takie, że w pewien sposób mogłyby wyciskać łzy, dlatego że wracamy do naszej historii. Dzisiaj, proszę państwa, także mamy możliwość stoczyć w pewien sposób bitwę na patriotyzm. I mam nadzieję, że właśnie ten patriotyzm tu zwycięży, nawet jeżeli mamy inne zdanie co do tego, że litera prawa już to wszystko nam gwarantuje. Proszę państwa, nie przedłużam, bo już jest późno - chciałbym złożyć propozycję tej poprawki na ręce pana marszałka. Dziękuję uprzejmie.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
Wnioski o charakterze legislacyjnym na piśmie złożyli: pan senator Witold Idczak, pan senator Gruszka, pan senator Iwan, senator Andrzejewski, senator Cichoń i senator Kaleta.
Zamykam...
(Senator Stanisław Piotrowicz: A ja?)
A, senator Piotrowicz oczywiście też złożył...
(Senator Stanisław Piotrowicz: Tak, tak, tak.)
...choć go nie wymieniłem. Tak że ci wszyscy je złożyli.
Dziękuję bardzo.
Zamykam dyskusję.
Czy przedstawiciel rządu chce ustosunkować się do przedstawionych wniosków? No, trudno mu będzie, bo tych wniosków nie zna. Tak że dopiero na posiedzeniu komisji, jak rozumiem. Dziękuję bardzo.
Proszę państwa, informuję, że głosowanie w sprawie rozpatrywanej ustawy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
Zostały zgłoszone wnioski o charakterze legislacyjnym, proszę więc Komisję Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Komisję Ustawodawczą o ustosunkowanie się do przedstawionych wniosków i przygotowanie wspólnego sprawozdania.
Głosowanie w sprawie rozpatrywanej ustawy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu... To znaczy, tak ściśle rzecz biorąc, w tej chwili to nie będzie pod koniec, ponieważ nasze głosowania nad punktami pierwszym i drugim porządku obrad odbędą się po godzinie 12.00, po czym prawdopodobnie będziemy musieli jeszcze rozpatrzyć ładnych parę ustaw, które nam pozostały w związku z dogłębną dyskusją w dniu dzisiejszym.
I ogłoszenia, proszę bardzo.
Senator Sekretarz
Waldemar Kraska:
Posiedzenie Komisji Nauki, Edukacji i Sportu w celu rozpatrzenia wniosków zgłoszonych podczas siedemdziesiątego pierwszego posiedzenia Senatu do ustawy o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw odbędzie się jutro, to jest 3 marca, o godzinie 8.00 w sali nr 217.
Posiedzenie Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Komisji Ustawodawczej w celu rozpatrzenia wniosków zgłoszonych podczas siedemdziesiątego pierwszego posiedzenia Senatu do ustawy - Prawo prywatne międzynarodowe odbędzie się jutro, to jest 3 marca, o godzinie 8.30 w sali nr 182. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę państwa, ja od razu uprzedzam, że głosowania o godzinie 12.00 może nie być, ponieważ prawdopodobnie nie zostaną przygotowane do tego czasu druki ze zgłoszonymi poprawkami, tak że to się może opóźnić. Tak więc o godzinie 12.00 prawdopodobnie przystąpimy do dalszej debaty nad pozostałymi punktami porządku obrad, a kiedy będą gotowe druki, przystąpimy do głosowania.
(Senator Stanisław Bisztyga: O której zaczynamy jutro?)
Zaczynamy o godzinie 10.00, a komisje zaczynają o 8.30.
(Senator Sławomir Kowalski: O 8.00 i 8.30.)
O 8.00 i 8.30. O 8.00 zaczyna się gospodarka...
(Senator Sławomir Kowalski: O 8.00 komisja edukacji.)
Aha, o 8.00 nauka, edukacja i sport, a o 8.30 ustawodawcza i praw człowieka.
Dziękuję bardzo.
Ogłaszam przerwę do jutra.
(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 21 minut 11)
Przemówienie senatora Ryszarda Knosali
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Ostatnie dwie dekady można scharakteryzować jako okres bardzo dynamicznego rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce. Mam tutaj na myśli zarówno znaczący - bo aż pięciokrotny - wzrost liczby studentów, jak też otwieranie wielu nowych uczelni, w tym także niepublicznych szkół wyższych. Jednak przytoczone wskaźniki ilościowe nie zawsze idą w parze z podnoszeniem jakości kształcenia i badań. Tutaj z kolei przytaczane są argumenty mówiące o tym, iż nasze osiągnięcia naukowe najczęściej nie są dostrzegane na forum międzynarodowym, co w pewnym stopniu wpływa na pozycję i uznanie polskich uczelni za granicą. Niepokoić musi także marginalny odsetek liczby zagranicznych studentów, którzy zdecydowali się podjąć studia w Polsce (wskaźnik umiędzynarodowienia studiów jest u nas nawet dziesięciokrotnie niższy niż wskaźnik w innych państwach zrzeszonych w OECD). Oczywiście powinniśmy zdawać sobie sprawę, że jednocześnie następuje ruch w przeciwnym kierunku, to znaczy wielu polskich studentów i naukowców decyduje się kontynuować swoją karierę za granicą, gdzie mogą oni liczyć na lepsze warunki kształcenia i prowadzenia badań.
Opisana sytuacja wymaga podjęcia zdecydowanych działań, których wyrazem jest właśnie przedstawiony projekt ustawy nowelizującej ustawę o szkolnictwie wyższym oraz ustawę o stopniach naukowych.
Z uwagi na obszerność przedstawionego projektu, skupię się jedynie na kilku wybranych rozwiązaniach systemowych powiązanych z aspektem jakościowym, które to rozwiązania przyczynią się w mojej ocenie do poprawy sytuacji w szkolnictwie wyższym.
Generalnie zauważyć należy, że uczelnie zyskają większą swobodę w zakresie prowadzonej działalności. W tym kontekście dotyczy to szczególnie większej autonomii programowej. Zwiększenie autonomii ma na celu umożliwienie uczelniom sprawnego wdrażania działań ukierunkowanych na wzmocnienie efektów badań, kształcenia oraz współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Większa swoboda nie oznacza jednak w żadnym wypadku dowolności. Projekt ustawy wprowadza bowiem szereg mechanizmów, które pozwolą ukierunkować działania uczelni na osiągnięcie wymienionych efektów.
Punktem wyjścia dla planowanych rozwiązań mają być regulacje mówiące wprost o zapewnieniu jakości. Zgodnie z projektowanym brzmieniem art. 8 ust. 3 ustawy senat uczelni publicznej, określając liczbę studentów studiów stacjonarnych na poszczególnych kierunkach studiów, powinien kierować się zasadą odpowiedzialności za jakość kształcenia. Z kolei art. 66 ust. 2 pkt 3a nakłada na rektora uczelni obowiązek sprawowania nadzoru nad wdrożeniem i doskonaleniem uczelnianego systemu zapewnienia jakości kształcenia. Podsumowaniem efektów działań projakościowych władz uczelni w zakresie kształcenia będzie ocena Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Ocena ta będzie wykorzystywania przez ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego między innymi jako istotne kryterium podczas podejmowania decyzji o ewentualnym zwiększeniu ogólnej liczby studentów studiów stacjonarnych na danej uczelni (jeśli wzrost ten ma przekroczyć 2% w porównaniu z liczbą z roku ubiegłego).
Projektodawca proponuje nadto, aby zwiększyć powiązanie uczelni z przedstawicielami pracodawców, którzy mieliby uczestniczyć w opracowywaniu programów kształcenia oraz w procesie dydaktycznym. Mogliby też być beneficjentami prowadzonych przez uczelnię badań naukowych i prac rozwojowych dzięki przewidzianej w art. 86a projektu ustawy możliwości tworzenia tak zwanych spółek celowych. Z kolei w myśl art. 13a projektowanego aktu uczelnie będą zobowiązane do monitorowania kariery zawodowej swoich absolwentów w celu dostosowania kierunków studiów i programów kształcenia do potrzeb rynku pracy. Uważam, że ta grupa rozwiązań również spełni istotną rolę w podnoszeniu jakości kształcenia, rozumianej w tym wypadku jako dostosowanie oferty uczelni do faktycznych potrzeb pracodawców.
Interesującym rozwiązaniem jest również przewidziana w projekcie ustawy możliwość uzyskania przez dane centrum naukowe lub podstawową jednostkę organizacyjną uczelni statusu Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (w skrócie KNOW). Uzyskanie wskazanego statusu będzie potwierdzeniem, że dana jednostka prowadzi badania naukowe na najwyższym poziomie w danej dziedzinie nauki, powiązane ze studiami doktoranckimi o najwyższej jakości. Status KNOW będzie przyznawany na okres pięcioletni, w drodze decyzji ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego, na podstawie przeprowadzanego wcześniej konkursu. Podstawowym kryterium wyłaniania KNOW ma być jakość prowadzonych badań naukowych oraz jakość kształcenia i współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym.
Analizując przedstawiony projekt, nie sposób pominąć proponowanego art. 94b. Przepis ten daje podstawę prawną do określenia w budżecie państwa dotacji podmiotowej na dofinansowanie zadań projakościowych. Dotacja ta będzie mogła zostać przeznaczona w pierwszej kolejności na wsparcie jednostek organizacyjnych, które uzyskały status KNOW, a także na wsparcie tych podstawowych jednostek organizacyjnych, którym Polska Komisja Akredytacyjna przyznała ocenę wyróżniającą. Ponadto wskazana dotacja przysługiwać będzie jednostkom wdrażającym system poprawy jakości kształcenia, a także na sfinansowanie zwiększenia wysokości stypendiów doktoranckich dla 30% najlepszych doktorantów w uczelniach publicznych i niepublicznych.
Podsumowując opisane przykłady, należy stwierdzić, że zaproponowane rozwiązania są słuszne. Projekt ustawy zmierza bowiem zdecydowanie do ciągłego podnoszenia jakości kształcenia na polskich uczelniach. Ustanowienie procedur promujących jednostki osiągające najlepsze wyniki pozwoli zapewnić im skuteczne wsparcie finansowe z budżetu państwa, co w dłuższej perspektywie powinno przełożyć się na stworzenie w Polsce ośrodków badawczych o międzynarodowej renomie. Z kolei ściślejsze powiązanie oferty szkół wyższych z potrzebami gospodarki i rynku pracy będzie miało pozytywny wpływ na szereg czynników, w szczególności zaś na ograniczenie bezrobocia wśród absolwentów uczelni oraz na poprawę innowacyjności i konkurencyjności gospodarki.
Z uwagi na przedstawione argumenty proszę Wysoką Izbę o przyjęcie przedstawionego projektu ustawy. Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Tadeusza Skorupy
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Wokół starań uczelni niepublicznych o przestrzeganie przez państwo prawa i zapewnienie im warunków funkcjonowania porównywalnych z warunkami funkcjonowania uczelni publicznych powstało wiele nieporozumień.
Po pierwsze, podkreśla się, że dofinansowanie uczelni niepublicznych pochłonie miliardy złotych z budżetu państwa.
Otóż według rozwiązania przedstawionego przez przedstawiciela komisji rządowej, i to w formie gotowego rozporządzenia, dofinansowanie studiów stacjonarnych kosztować będzie budżet państwa 120-160 milionów zł w pierwszym roku i wzrośnie maksymalnie do 400-500 milionów zł rocznie. Te pieniądze uruchomią wreszcie projakościową konkurencję i szybko się zwrócą, bowiem spowodują większą gospodarność w uczelniach publicznych. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć, że państwo marnuje dużą część z ponad 800 milionów zł, jakie przeznacza na dotacje do szkół policealnych, i to kształcących także w trybie niestacjonarnym.
Po drugie, dotacja budżetowa do uczelni niepublicznych jest potrzebna państwu, bo tylko dzięki niej pojawi się konkurencja, a w ślad za nią efektywność i jakość. Potrzebna jest także nam, nie do celów komercyjnych, ale po to, żeby szkoły niepubliczne mogły normalnie funkcjonować i rozwijać się. To jest niemożliwe bez studiów stacjonarnych. Tymczasem w ciągu ostatnich pięciu lat roczny nabór na studia stacjonarne spadł z blisko pięćdziesięciu tysięcy do dwudziestu czterech tysięcy.
Od wielu lat rośnie, i to znacznie, dofinansowanie studiów stacjonarnych w uczelniach publicznych przeliczane na jednego maturzystę kończącego szkoły średnie w danym roku. W latach 2006-2009 liczba maturzystów spadła o 23%, ale dotacja na studia wzrosła o 21%, a w przeliczeniu na jednego maturzystę - aż o 56%. A według noweli ustawowej do 2014 r. wzrośnie o kolejne 42%. Zatem dotacja przeliczona na maturzystę wzrośnie w latach 2006-2014 z 15 tysięcy do 38 tysięcy zł.
Zatem nowela ustawy pozostawia marnotrawny system finansowania kształcenia. Jest to przepis na coraz gorzej wykształconego absolwenta. Pogłębiający się niż demograficzny zaostrzy walkę o studenta kosztem jakości, tym bardziej że dotacja jest proporcjonalna do liczby studentów. 2% dotacji przeznaczonej na fundusz projakościowy z uwagi na jego strukturę i wielkość w marginalnym stopniu może wpłynąć na poziom kształcenia. Taki system finansowania kształcenia jest wyniszczający dla samych uczelni publicznych. Angażowane są wszystkie możliwe zasoby na rzecz wzrostu liczby studentów zamiast zwiększenia aktywności w zakresie badań naukowych i współpracy z gospodarką. To nie jest sposób na rozwój uczelni oparty na solidnych fundamentach.
Po trzecie, twierdzi się, że to szkoły niepubliczne, zatrudniając pracowników uczelni publicznych na drugim etacie, przyczyniły się do zapaści nauki. Tymczasem według danych GUS aktualnie uczelnie publiczne zatrudniają na drugim etacie około dwudziestu tysięcy osób, a niepubliczne - poniżej ośmiu tysięcy. Wszyscy są za szybką likwidacją drugiego etatu w uczelniach niepublicznych, jeśli równocześnie dwa etaty w uczelniach publicznych nie będą finansowane z budżetu, jak to ma miejsce obecnie.
Po czwarte, za sukces minister Barbary Kurdyckiej należy uznać uruchomienie kwoty 16 miliardów zł na inwestycje w szkolnictwie wyższym. Powstają na dużą skalę nowe obiekty, nowoczesne laboratoria i błyskawicznie rosną możliwości badawcze. Towarzyszą temu sensowne zmiany systemu finansowania nauki. Ta szansa na odrodzenie polskiej nauki zostanie zmarnowana, a nowe obiekty zamienią się w pustostany, jeśli nie uruchomi się jednocześnie następujących działań.
Należy zmienić system finansowania tak, aby dobre uczelnie zamiast uczestniczyć w wyścigu o każdego studenta, przeznaczyły część potencjału na naukę i innowacje. Dobre, duże uczelnie powinny skupiać się na prowadzeniu kształcenia na poziomie drugiego i trzeciego stopnia, na badaniach naukowych i współpracy z gospodarką, a także kształcić kadrę dla pozostałych szkół. Trzeba zatem dotację dydaktyczną dostosować do spadającej liczby maturzystów, a zarazem zwiększyć środki na działalność naukową.
Aktualnie tylko 12-16% środków na naukę rozdziela się w wyniku konkursów, a reszta stanowi dotację. Trzeba w ciągu kilku lat odwrócić te proporcje. Należy uruchomić projakościową konkurencję w sferze edukacji poprzez dopuszczenie dobrych uczelni niepublicznych do rywalizacji o środki na kształcenie.
Konieczne jest wzmocnienie roli rektora kosztem ciał kolegialnych i związków zawodowych. Tylko wówczas będzie mógł on prowadzić skuteczną politykę kadrową i wspierać dobre zespoły naukowo-badawcze.
Niestety, nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym pomija powyższe kluczowe kwestie.
Argumenty na rzecz uczelni niepublicznych.
Po pierwsze, sektor uczelni niepublicznych w Polsce ma największy udział w rynku spośród wszystkich krajów europejskich, a mimo to jest najgorzej traktowany przez władze państwowe.
Po drugie, całe dwadzieścia lat systemu gospodarki rynkowej dowodzi, że tylko tam, gdzie jest rzetelna konkurencja, mają miejsce jakość i efektywność. Tymczasem edukacja i nauka, obszary kluczowe dla pomyślności Polski, są izolowane od mechanizmu konkurencji.
Po trzecie, mimo wszystko istnienie szczególnie dobrych uczelni niepublicznych wywarło korzystny wpływ na stan uczelni publicznych.
Po czwarte, zdecydowanie więcej studentów z biednych środowisk, głównie ze wsi, studiuje w uczelniach niepublicznych, na przykład w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie to jest ponad 40%.
Po piąte, szczegółowe analizy dowodzą, że koszty kształcenia w uczelniach publicznych są o blisko 70% wyższe niż w uczelniach niepublicznych.
Po szóste, obecny system finansowania kształcenia, w którym dotacja zależy od liczby studentów, zachęca uczelnie publiczne do zatrzymania studenta za wszelką cenę, nie ma wątpliwości, że kosztem jakości. Z kolei w sektorze uczelni niepublicznych brak jakiejkolwiek dotacji powoduje, że lepiej mają się ci, którzy oferują łatwy dyplom i niedopuszczalnie obniżają koszty dydaktyki, nie bacząc na jakość kształcenia.
Nie ma innej drogi do osiągnięcia wysokiej jakości i efektywności zarówno w sferze edukacji, jak i nauki, jak tylko uruchomienie zasad rzetelnej konkurencji. Im później państwo polskie uruchomi taki system, tym większe będą nasze koszty społeczne.
Po zapoznaniu się z listami, które prezentują stanowisko nauczycieli akademickich zaniepokojonych dyscyplinującymi ich zapisami nowej ustawy, mogę powiedzieć, że tego stanowiska nie podzielam, gdyż widzę tu motyw zachowania dotychczasowych przywilejów. Niewątpliwie ustawa robi tu krok naprzód, otwierając młodym uczonym szanse na awans poprzez "wyrotowanie" nieefektywnych pracowników dydaktycznych, którzy okupują swoje stołki. Jak już wielokrotnie mówiłem, każdy broni swojego. Tylko nieustanna konkurencja i stałe doskonalenie to droga do zmian na lepsze. Ustawa faworyzuje szkoły publiczne i w sprytny sposób eliminuje niepubliczne, pozbawiając je studentów. Któż bowiem będzie studiował za pieniądze, skoro można za darmo w ramach stale rozszerzającej się oferty bezpłatnych uczelni publicznych. Resztę załatwi niż demograficzny!
Znane w ekonomii, i w życiu, prawo Kopernika-Greshama potwierdzi się w ten sposób, że zostaną uczelnie słabiutkie, które zgarną osoby zainteresowane wyłącznie "świadectwem-papierem", a ośrodki silne oraz ambitne znikną z rynku. Ciekawe, co stanie się z rzeszą około sześciuset tysięcy studentów?
Szanowni Państwo! Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym jest kolejnym zamachem rządu Rzeczypospolitej Polskiej na szkoły niepubliczne, co polega między innymi na oddawaniu całego budżetu w ręce uczelni publicznych, stwarzaniu przeszkód w zatrudnianiu pracowników, i jawną próbą ich marginalizacji. Takim posunięciom rządu należy się ostro przeciwstawić i protestować przeciwko nim.
Państwo Senatorowie, apeluję, przyłączcie się do tego i odpowiednio zagłosujcie.
Składam wniosek o odrzucenie tej ustawy.
Przemówienie senatora Stanisława Jurcewicza
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Szanowny Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
W ustawie proponuje się między innymi: znowelizowanie przepisów dotyczących funkcjonowania szkolnictwa wyższego, w tym także likwidację obowiązujących obecnie centralnych standardów kształcenia; znowelizowanie przepisów dotyczących autonomii uczelni w obszarze swobodnego określania i realizacji misji, w tym kształtowania oferty dydaktycznej oraz gospodarowania zasobami materialnymi i niematerialnymi szkoły; wprowadzenie różnicowania uczelni; znowelizowanie przepisów dotyczących zasad finansowania uczelni oraz badań prowadzonych przez uczelnie. Te oraz inne zmiany mają na celu wprowadzenie nowych, lepszych, rozwiązań oraz zapewnienie spójności systemu prawa.
Nowelizacja tej ustawy jest drugim etapem reformy nauki i szkolnictwa wyższego prowadzonej przez rząd. Dzięki zmianom zwiększy się autonomia programowa szkół wyższych - likwidacji ulegną sztywne centralne standardy nauczania, a uczelnie zyskają swobodę w tworzeniu nowych, autorskich kierunków studiów. Programy będą tworzone ze wsparciem autorytetów naukowych, pracodawców i ekspertów w dziedzinie gospodarki. Dzięki Krajowym Ramom Kwalifikacji dyplomy polskich uczelni będą mogły być porównywane z dyplomami z innych krajów europejskich. Dodatkowe finansowanie szkolnictwa wyższego w większym stopniu będzie zależeć od jakości kształcenia studentów i badań naukowych. Utrzymany zostanie dotychczasowy sposób finansowania uczelni z zachowaniem corocznej waloryzacji, a jednocześnie coraz więcej funduszy będzie rozdzielanych w drodze konkursów i kierowanych do najlepszych jednostek. Ponadto dodatkowe środki będą otrzymywać najlepsze uczelnie publiczne i niepubliczne, które uzyskają status krajowych naukowych ośrodków wiodących, trafią one też do wybitnych uczonych, młodych naukowców, doktorantów i studentów.
Dzięki zmianom przygotowywanym przez rząd uproszczona zostanie ścieżka kariery naukowej. Celem zmian jest motywacja do rozwoju i wspomaganie zdobywania kolejnych szczebli kariery naukowej i akademickiej. Uproszczona zostanie procedura ubiegania się o stopień doktora habilitacyjnego. Procedura w większym stopniu skoncentruje się na realnych osiągnięciach i dorobku naukowym, a czas jej prowadzenia skrócony zostanie z obecnych jedenastu do czterech miesięcy. Nowa procedura wykluczy pozamerytoryczne aspekty oceny habilitanta. Wprowadzony zostanie także obowiązek stosowania trybu konkursowego podczas kwalifikacji na studia doktoranckie. Warunkiem otwarcia przewodu doktorskiego będzie co najmniej jedna publikacja w czasopiśmie naukowym o zasięgu krajowym lub w recenzowanym sprawozdaniu z międzynarodowej konferencji naukowej. Doktoranci otrzymają większe wsparcie finansowe, a najlepsi z nich otrzymają dodatkowe stypendium.
Zmiany w prawie to także wprowadzenie procedur konkursowych na wszystkie stanowiska w uczelniach i większe otwarcie na naukowców z zagranicy. Wybitny uczony ze stopniem doktora i z istotnym dorobkiem naukowym zagranicą będzie mógł uzyskać w Polsce uprawnienia doktora habilitowanego. Ograniczeniu ulegnie także wieloetatowość - praca na dodatkowym etacie będzie możliwa jedynie po uzyskaniu zgody rektora. Nauczyciele akademiccy będą również obowiązkowo poddawani ocenie działalności naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej. Ocena będzie dokonywana nie rzadziej niż co dwa lata, w przypadku profesorów - raz na cztery lata. Druga negatywna ocena będzie obligować rektora do rozwiązania stosunku pracy z ocenionym nauczycielem.
Dzięki zmianom zwiększy się także integracja uczelni z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Uczelnie będą zobowiązane do opracowania i wprowadzenia regulaminów własności intelektualnej oraz przyjęcia zasad komercjalizacji wyników badań naukowych. Szkoły zyskają możliwość kształcenia studentów z udziałem pracodawcy bądź na jego zamówienie. Do tworzenia programów studiów o profilu praktycznym będą mogły zostać włączone osoby reprezentujące organizacje społeczne, gospodarcze i publiczne.
Powstanie katalog bezpłatnych usług dla wszystkich studentów - i uczelni publicznych, i niepublicznych. Prawa studenta chronić będzie obowiązkowa umowa z uczelnią publiczną zawarta na studiach stacjonarnych. Zmieni się system pomocy materialnej, tak aby w większym stopniu mogli korzystać z niej najubożsi studenci. Więcej studentów zyska szansę na studia bezpłatne. Drugi kierunek będzie mógł studiować każdy student, ale uprawnienie do bezpłatności zagwarantuje sobie, uzyskując stypendium rektora za wyniki w nauce. Nowe rozwiązanie zwiększy liczbę miejsc na bezpłatnych studiach - dotychczas były one zajmowane między innymi przez studentów kilku kierunków nieuzyskujących odpowiednich wyników w nauce.
Nowelizacja przewiduje ponadto działania decentralizujące system szkolnictwa wyższego. Zniesiony będzie wymóg zatwierdzania przez ministra nauki regulaminów studiów i statutów uczelni. Rektorzy otrzymają większe uprawnienia w zakresie tworzenia, przekształcania i likwidacji jednostek organizacyjnych uczelni oraz tworzenia ich filii. Wprowadzone zostaną dwa alternatywne sposoby powoływania rektora uczelni, kierowników podstawowych jednostek organizacyjnych oraz ich zastępców - w drodze konkursu lub wyboru.
71. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu