56. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Senator Zdzisław Pupa:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Dziękuję za trzy minuty, w których powinienem się zmieścić.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewną, moim zdaniem, ważną sprawę. Kiedyś, już ponad dziesięć lat temu, byłem posłem, a teraz jestem senatorem, i mam okazję porównać to, co się działo w tamtym okresie, z tym, co się dzieje obecnie. Chcę powtórzyć tu słowa, które powiedziałem niegdyś z mównicy sejmowej, że dzisiaj wojna o Polskę toczy się w wymiarze gospodarczym i w wymiarze moralnym. Dzisiaj nikt nie toczy o Polskę wojny na czołgi, armaty, miecze, tylko dzisiaj wojna ma miejsce w wymiarze gospodarczym, ekonomicznym i to właśnie obserwujemy. Otóż Polska praktycznie traci już podmiotowość gospodarczą, bo w Polsce się już nie produkuje polskich rowerów, polskich motorowerów, polskich samochodów, polskich motorów, nie ma też polskich cementowni, a ostatnio w komisji rolnictwa mieliśmy okazję przekonać się, że jest już coraz gorzej z polskim cukrownictwem i choć jeszcze do niedawna byliśmy potęgą w przemyśle cukrowym, to teraz cukier musimy do Polski importować. I tak się dzieje w wielu dziedzinach naszej gospodarki, czyli podmiotowość gospodarczą w zasadzie już utraciliśmy.
I myślę, że można już mówić o tym, że rozpoczęła się bitwa o Polskę w wymiarze moralnym, o to, żeby rozłajdaczyć naród, uderzyć w rodzinę, doprowadzić do takiej sytuacji, że ojciec praktycznie nie będzie wiedział, jak się zachowywać w stosunku do dziecka, a dziecko nie będzie się... że wychowawca w szkole nie będzie potrafił się w odpowiedni sposób zachować, bo będzie się bał dziecka. Po prostu hulaj dusza, piekła nie ma, swawola totalna. O tym mówił pan senator Piechniczek - mam dla niego wielki szacunek - który bardzo pięknie na podstawie swojego doświadczenia życiowego nam to pokazał. Uderza się we wszystkie autorytety, które są, tak, że dzisiaj nie ma już w zasadzie autorytetów. Nie miał autorytetu prezydent Kaczyński, nie mieli autorytetu inni ludzie. Nie ma autorytetu Kościół, bo się uderza w ten autorytet, bo z księży chce się zrobić pedofilów, ludzi, którzy są zboczeni, i taki ich wizerunek próbuje się lansować w mediach. Dochodzi do sytuacji rzeczywiście kuriozalnych i człowiek uczciwy zaczyna się bać, bo nie wie, czy postępuje zgodnie z prawem, czy postępuje niezgodnie z prawem. Na przykład mój przedmówca, senator Chróścikowski, też nie ma pewności, czy po wejściu w życie tej ustawy minister nie będzie zobowiązany donieść na niego do prokuratora, że dziecko doprowadził do płaczu, do łez, mimo że chciał dla tego dziecka jak najlepiej.
Chcę zwrócić uwagę na to, że najważniejszym wyznacznikiem nie jest to, co próbujemy zrobić, wykorzystując patologię - patologię występującą tylko w niektórych rodzinach - aby uczynić ją, można tak powiedzieć, aksjomatem, wyznacznikiem rzeczy istotnych, najważniejszych. Bo próbujemy wyciągnąć zdarzenie, które zaistniało gdzieś w jednej miejscowości w Polsce, ale było nagłaśniane przez media, po to, by przestraszyć wszystkich innych i pokazać, jaki to naród jest zły. A ktoś mądry powiedział bardzo ważną rzecz, mianowicie że dzieci trzeba kochać i karcić. Jeżeli my nie będziemy dzieci kochać, to nie będziemy potrafili ich karcić. I rzeczywiście, tam, gdzie jest miłość, jest i karcenie dzieci. Takie karcenie musi być, jeżeli chcemy wychować te dzieci na dobrych, szlachetnych i uczciwych ludzi.
Wracając jeszcze... Już kończę, to ostatnie zdanie, Panie Marszałku. Zgodnie z moją obietnicą powiem jeszcze jedno, w nawiązaniu do autorytetów. Poeta powiedział: "niczym Sybir, niczym knuty, lecz narodu duch zatruty - to dopiero bólów ból". Widać, że ta trucizna leje się bardzo obficie, a mnie jest żal i jest mi przykro, że ta trucizna po prostu zalewa rodziny, naród, wskutek decyzji parlamentu. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
I pan senator Łukasz Abgarowicz. Proszę bardzo.
Senator Łukasz Abgarowicz:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Szanowni Państwo, nie miałem zamiaru zabierać głosu, ale postanowiłem wystąpić, kiedy pan senator Idczak trochę mi naubliżał od liberałów i postraszył ogniem piekielnym, pan senator Kogut nakrzyczał na mnie, mówiąc o misce soczewicy i o "Solidarności", a pan senator Piotrowicz zaapelował, żebyśmy nie patrzyli na barwy klubowe - do tego apelu akurat się przychylam.
Wysłuchałem wielu tak naprawdę bardzo mądrych wystąpień o rodzinie. Ja na wstępie muszę państwu powiedzieć tak: nie jestem ani ze Śląska, ani z Tatr, ale jestem ojcem pięciorga dzieci, jesienią będę dziadkiem ośmiorga już wnuków, i my razem siadamy do stołu.
(Głos z sali: Brawo!)
Uważam, że naród do konfederacja rodzin. Myśmy mówili tu rzeczy ważne i prawdziwe, tylko nie o tej ustawie. Nie o tej ustawie! Ponieważ nie jestem w tych sprawach najbardziej kompetentny - znam się lepiej na gospodarce czy na innych dziedzinach - to pytałem ludzi, którzy się na tym znają, o opinie w sprawie tej ustawy. Naradzaliśmy się, również w mojej rodzinie, naradzałem się z prawnikami, którzy współpracują z parlamentem, i z takimi, którzy działają zupełnie poza tym parlamentem, a także ze społecznikami, z którymi mam do czynienia. Bo co tu dużo mówić, zajmuję się również pomaganiem rodzinom - nigdy o tym nie mówiłem, tylko teraz to powiem - które mają kłopoty, również takim rodzinom, którym chciano odbierać dzieci, i to niesłusznie, na mocy obecnego prawa, ale też spotykam się bardzo często z nieszczęściem dzieci. I chcę państwu powiedzieć, że liczba stu czterdziestu tysięcy przypadków rocznie zarejestrowanego okrucieństwa - czyli wtedy, kiedy rodzina już składa informacje o tym, że jest krzywdzone dziecko, czy też gdy do takiej interwencji dochodzi - oznacza, że rozmiar tego problemu jest znacznie większy.
My w mojej rodzinie nie boimy się tej ustawy - a dla nas rodzina jest rzeczą najważniejszą. Nie co dzień siadamy taką wielką grupą, jak powiedziałem, do stołu, ale bardzo często, nie rzadziej niż co dwa tygodnie - bo to trudne, żeby wszyscy się zjechali. Na szczęście nie mieszkamy od siebie daleko. I dla nas sprawą ważną jest ta krzywda rejestrowanych stu czterdziestu tysięcy - a zatem tak naprawdę większej liczby - dzieci okrutnie traktowanych.
Rozmawiałem z prawnikami, jakie mogą być konsekwencje tego rozwiązania, rozmawiałem z ludźmi znającymi się na tej tematyce, do których mam zaufanie, ze społecznikami, i w efekcie tego jestem zwolennikiem tej ustawy. Bo nie możemy przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. A przy tym nie uważam, żeby w jakikolwiek sposób można było wysnuć zagrożenie dla rodziny. Gdybym tak uważał, to nie popierałbym tej ustawy.
Co do osadzenia w życiu religijnym, to chcę powiedzieć, że z pewnymi autorytetami, pewnymi decyzjami się zgadzam, a z innymi nie. Ja jestem w radzie parafialnej, mój najmłodszy syn jest ministrantem - tak że to też jest bardzo ważny obszar naszego życia. I uważam, że my nie mamy prawa nie podjąć próby ochrony tych dzieci, które w liczbie stu czterdziestu tysięcy są co roku okrutnie traktowane, katowane, mordowane. W ich przypadku ich rodziny to nie są rodziny, to są jakieś grupy... No, być może to jest margines. Chciałbym, żeby to był jak najmniejszy margines, niemniej jednak taki stan rzeczy istnieje.
Mamy wśród nas senatorów, którzy adoptowali dzieci, kiedy była taka potrzeba, i też popierają tę ustawę, dlatego że naprawdę zajmują się dziećmi, swoimi w rodzinie, ale też tymi, które tego potrzebują. A więc ja też apeluję, żeby nie patrzeć na barwy partyjne, tylko zastanowić się nad tym wszystkim. Bo przecież nikomu tutaj nie zależy na pognębieniu polskiej rodziny. Gdyby praktyka miała pokazać, że nie będzie efektów w odniesieniu do tych strasznych przypadków i że tymi narzędziami, które są dokładane do poprzedniej ustawy - mówię "narzędziami", bo tam było wiele zapisów, ale bez możliwości egzekucji - nie jesteśmy w stanie tych dzieci ochronić, a rzeczywiście byłyby konsekwencje dla rodziny, to trzeba będzie tę ustawę zmienić. Ale w moim przekonaniu po tych wszystkich moich konsultacjach takiego ryzyka, że sąsiad będzie skarżył na sąsiada - co wcale nie musi pociągać konsekwencji zagrożenia dla normalnej rodziny, bo każda normalna rodzina będzie w stanie się obronić przed tego typu najazdem - nie ma, jestem co do tego głęboko przekonany.
Nie jestem człowiekiem, który nigdy nie dał klapsa - bardzo rzadko mi się to zdarzało, chociaż mam piątkę dzieci, na palcach jednej ręki można by te przypadki policzyć - ale też widuję dzieci lane bez pamięci, bo rodzice odreagowują stresy, dlatego uważam, że pewne bariery trzeba wreszcie postawić. Zatem zachęcam państwa, żeby bez patrzenia na barwy klubowe poprzeć tę ustawę. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Senator Ryszard Bender: Biskup Teodorowicz inaczej mówił.)
Niech się pan nie powołuje na biskupa Teodorowicza, bo pan nie ma moralnego prawa.
(Senator Ryszard Bender: Miałem...
(Głos z sali: Ale nie kłóćcie się!)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Pan senator Kogut. Ale przypominam, że to jest drugie wystąpienie szanownego pana.
Senator Stanisław Kogut:
Pięć minut.
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Mam pięć minut, dlatego będę mówił szybciej.
Pierwsza sprawa. Wie pan, ja powiem panu dzisiaj tak, choć nigdy się tym nie chwaliłem, że wychowałem kiedyś piątkę dzieci, których rodzice utopili się w Solinie. Wie pan, Panie Senatorze, jaka była ich prośba? Żeby ich nie oddać do domu dziecka. W ostatnim czasie był przypadek, że ojciec zmarł z powodu tętniaka, zostało po nim jedenaścioro małych dzieci, i żona tego człowieka przyszła z dziećmi, rozpłakała się i prosiła, żeby jej dzieci nie pozabierali. Miesiąc temu przyszła siódemka, siedmioro dzieci, których ojciec też zmarł z powodu tętniaka, i one też prosiły: nie daj pan nas do domu dziecka, żeby nas nie rozerwali, żeby te więzy rodzinnie nie pękły!
Sprawa następna to kodeks karny. Pan senator Piotrowicz jednoznacznie o tych sprawach mówił. Przecież to jest teraz obwarowane. Zastanówmy się więc, czym jest rodzina. Bo my się kłócimy, mówimy o przypadkach ludzi, którzy są zdeprawowani, którzy biorą małe dzieci i rzucają nimi o ścianę... No, dla mnie to nie jest rodzina, to jest jakiś bandyta, to jest przestępca, który od razu powinien trafić na dożywocie!
Ja mówię - my tak mówimy, mówił to tutaj kolega Pupa - żebyśmy wrócili do autorytetów. Jak mówiłem wcześniej, podszedłem do tych spraw bardzo emocjonalnie. Kto był dla mnie w domu autorytetem? Rodzice, babcia, w szkole to był nauczyciel, ksiądz i osoba znana w danej miejscowości. Gdybym ja przyszedł, Panie Senatorze, do domu i coś złego powiedział na nauczyciela, to, Drodzy Państwo, ojciec na pewno by mnie nie poparł. A dziś co się dzieje? Było to już dziś powiedziane: księża to pedofile, nauczyciele to nie wiadomo kto... Tu kolega mówił o pokazywanych incydentach, gdy nauczycielowi angielskiego zakładano na głowę wiaderko...
(Senator Mariusz Witczak: Kosz.)
...czy to kosz, przepraszam. Czy to dobry przykład? Wróćmy więc... Teraz wielu ludzi mówiło o autorytetach. Czy autorytetem był prezydent Rzeczypospolitej, pan Lech Kaczyński, czy jest to premier, marszałkowie, czy my, senatorowie? Państwo Drodzy, gdybyśmy zeszli na dół, to usłyszelibyśmy, co ta młodzież mówi! Dlatego podałem przykłady, gdy wielcy trenerzy wyciągali tę złą młodzież, jak to się mówi, po prostu z rynsztoku, z dna, żeby ci młodzi się z tego wydobyli i byli olimpijczykami. Czy ktoś pamięta zdobywcę złotego medalu w Tokio Kasprzyka? Feliks Stamm wyciągnął go z więzienia. Jak ktoś nie zna historii sportu olimpijskiego, to niech trochę poczyta. I tak jak powiedział Staszic - już kończę - zacznijmy pracę od podstaw. I jeszcze to, że ja się z Korwinem-Mikke nigdy nie zgadzałem, ale ostatnie jego wypowiedzi były bardzo słuszne: zostawcie rodzinę w spokoju. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze. A z kim w finale w Tokio walczył Kasprzyk?
(Senator Rafał Muchacki: Z Tamulisem.)
Z Tamulisem, no tak, trzeba to wiedzieć.
(Senator Stanisław Kogut: Z Ricardasem Tamulisem.)
Proszę, Panie Senatorze.
Senator Kazimierz Jaworski:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Szanowni Państwo Senatorowie!
Z wielką uwagą, wzruszeniem wsłuchiwałem się w wypowiedzi, szczególnie w wypowiedź pana senatora Abgarowicza. Panie Senatorze, przyłączam się do tego wezwania, ażeby nie patrzeć na barwy. Proszę też o to władze klubów: nie wprowadzajcie dyscypliny. Proszę władze klubowe o to, żeby nie wprowadzać dyscypliny w tym głosowaniu w sprawie wartości. Okazało się, że ważne jest dla nas, ażeby dać tutaj swobodę. Stąd też próbujmy, mając przed sobą sprawy ważne, mając przed sobą wiele ustaw, w przypadku których ta dyscyplina będzie, teraz, w tym głosowaniu nad wartościami tego nie wprowadzać. Bardzo serdecznie o to proszę i dziękuję za wypowiedzi. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję.
Pani senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, proszę bardzo.
Senator
Dorota Arciszewska-Mielewczyk:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Przecież my tutaj nie mamy się licytować, kto ma ile dzieci, ilu wnuków, bo nie o to chodzi. Każdy z nas chce, żebyśmy się w rodzinie wzajemnie szanowali - rodzic dziecko, dziecko rodzica. Ale są różne przypadki. Ja specjalnie zadałam dzisiaj pytanie i panu ministrowi, i rzecznikowi praw dziecka, z którym wielokrotnie rozmawiałam, czy jest bilans zysków i strat wprowadzania takich zapisów w krajach europejskich. Ja świadomie mówię o Jugendamtach, trzymam się tego przykładu, ponieważ Austria, Niemcy, Szwecja, w której mieszkałam jakiś czas, są przykładem patologii wypływających z takich zapisów. Wszyscy jak tu siedzimy jesteśmy przeciwko biciu, przeciwko karaniu cielesnemu dzieci. W ogóle nie ma mowy o tym, żeby ktokolwiek był za tym. Ale my nie mówimy tylko o przypadkach skrajnych, patologicznych. Dla takich przypadków nie pisze się ustawy, ale egzekwuje się w majestacie obowiązującego prawa taką karę, jaka należy się przestępcy. Bo ktoś, kto katuje dziecko, żonę, chociaż kobiety też potrafią, powiedzmy sobie szczerze...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Oj, potrafią, potrafią.)
...tak zrobić... Niestety taka jest rzeczywistość. Tak więc kara może być - i wcale nie jest to śmieszne - zastosowana już w majestacie obowiązującego prawa.
Drodzy Państwo, dlaczego ja zadałam pytanie... I bardzo się cieszę, że pani Pozdziej i pan senator Piechniczek i jeszcze inne osoby wyrażali swoje takie, powiedziałabym, obawy - to jest mało powiedziane - przed tym, co może przyjść...
(Rozmowy na sali)
Ale może ja przeszkadzam niektórym panom?
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Wysoka Izbo, proszę o ciszę. Pani Senator, proszę kontynuować.)
...Przed tym, że autorytet rodziny zostanie zachwiany. Dlaczego? Ja mam córkę w piątej klasie, ale te dzieci już w szkole są informowane o swoich prawach, one już pytają: czy ja mogę, wiesz, bo ja mogę zgłosić, że coś mi się dzieje. I my możemy bagatelizować tę sytuację, ale ona w krajach europejskich powoduje to, że dzieci nawet nieświadomie, chcąc wyjść na dyskotekę albo nie dostosowawszy się do tego planu, który rodzic chciałby, a propos moralnego wychowania, zastosować, wykonają telefon, poskarżą się. I nawet jeśli robi się to nieświadomie, nakręca się pewien mechanizm niszczenia rodziny, ponieważ pewne procedury zostają wszczęte, zielona, czerwona czy jakaś inna kartka zostaje wręczona rodzinie, jest ona napiętnowana i zaczyna się wewnątrz rodziny problem. Mało tego, że wewnątrz, i to nie w jednej, nie w dwóch, nie w dziesięciu, ale w tysiącach rodzin, to jeszcze zaczyna się problem na zewnątrz, ponieważ to jest mechanizm funkcjonujący w społeczeństwie. I dlatego ja przestrzegam państwa. Bo oczywiście wiadomo, co jest wybrukowane dobrymi chęciami. Ale ta ustawa...
(Rozmowy na sali)
Panie Marszałku, mnie się uspokaja, ale ja też nie mogę w takich warunkach mówić.
(Głos z sali: To pani koledzy tak gadają.)
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Proszę kontynuować. Proszę państwa, jeszcze chwilka...)
Osoby, które mnie uspokajają, też rozmawiają, ale nie będę, tak jak inni, po nazwisku wymieniać.
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Proszę bardzo.)
Ja z pełną świadomością tego, jak to funkcjonuje w innych krajach, jakie są niebezpieczeństwa i skutki takich rozwiązań, zadawałam to pytanie. I niestety nie dotyczy to tylko bardzo ciężkich przypadków, gdy dzieci są wręcz katowane. To dotyczy całego spektrum zachowań, gdzie każdy element, złe spojrzenie na dziecko, jakiś gest w chwili nerwowości rodzica, może być przez kogoś, kto będzie chciał donieść, zadzwonić, zrobić komuś kłopot... To będzie miało swoje konsekwencje. I bądźmy tego świadomi, że to jest pośrednie rozbijanie rodziny, ponieważ wtedy jest obawa przed posiadaniem dzieci, kontaktami między rodzinami, bo z tego również biorą się różne sprawy sądowe, gdyż ktoś komuś podbił oko, ktoś spadł w czyimś ogródku, i zaczyna się sprawa, kto komu, że tak powiem, wymierzył karę albo świadomie to zrobił. I wtedy zaczyna się taki mechanizm podawania wszystkich i wszystkiego do sądu i wszyscy żyjemy w takim stanie szczęścia, że nie spotykamy się, rodzina to dwa plus pies itd., itd. To są przykłady, które wypływają właśnie z takich rozwiązań.
I ja nie chciałabym, żeby w naszym kraju tego typu patologie stały się regułą. Toteż przestrzegam. Świadomie pytałam o Parlament Europejski i problemy tego typu tam podejmowane, dlatego że państwo zawsze dajecie za przykład wspaniałość rozwiązań w Unii Europejskiej, a dzisiaj z przykrością słyszałam, że one są przez niektórych państwa bagatelizowane. A były to sprawy ważne, ponieważ dotyczyły dzieci, dobra dziecka, nie matki, nie ojca, ale dobra dziecka, które jest łamane. I ja w takich sprawach staram się pomóc, ale niestety muszę państwu powiedzieć, że chętnych do prowadzenia tego typu spraw, do tego, żeby pomóc tym rodzicom, jest bardzo mało.
Więc naprawdę nie zaczynajmy od końca, tylko zacznijmy pomagać dzieciom w ramach obowiązującego prawa, które pozwala uchronić dziecko przed różnego rodzaju patologiami. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo.
Lista mówców została wyczerpana, Wysoki Senacie.
Chcę poinformować, że przemówienia do protokołu złożyli senatorowie Ryszka, Ludwiczuk, Kowalski, Grzyb, Ortyl i Karczewski.
Wnioski o charakterze legislacyjnym złożyli senatorowie Kaleta, Rulewski, Kieres, Gruszka, Andrzejewski.
Proszę państwa, w związku z tym, że zostały zgłoszone te wnioski, proszę Komisję Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, Komisję Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisję Ustawodawczą, czyli trzy komisje, o ustosunkowanie się do wniosków, przeprowadzenie debaty i przygotowanie sprawozdania.
Panie Ministrze, rozumiem, że pan minister będzie mówił o tych wnioskach o charakterze legislacyjnym na posiedzeniu komisji, a nie teraz? Rozumiem, że tak.
Zamykam dyskusję.
Informuję, że głosowanie odbędzie się pod koniec posiedzenia Wysokiej Izby.
Proszę państwa, kończymy punkt dziewiąty i przechodzimy do punktu dziesiątego...
(Senator Stanisław Kogut: Najbardziej atrakcyjnego.)
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu dziesiątego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie Sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z działalności w 2009 r. wraz z Informacją o podstawowych problemach radiofonii i telewizji w 2009 roku.
(Głos z sali: A gdzie minister?)
(Głos z sali: Zaraz przyjdzie.)
I cóż teraz?
(Senator Ryszard Bender: Marszałek bezradny?)
Ogłaszam trzyminutową przerwę techniczną.
(Senator Ryszard Bender: Kto decyduje? Nie marszałek?)
(Rozmowy na sali)
(Głos z sali: Kto nad tym panuje?)
Proszę państwa, Szanowny Panie Senatorze, wasze panowanie nad czasem skończyło się wczoraj rano.
(Głos z sali: I to miało być śmieszne, Panie Marszałku?)
(Senator Piotr Kaleta: Ono jeszcze się nie zaczęło, dopiero się zacznie.)
(Głos z sali: Ono się zacznie, to jest kwestia czasu.)
Czy mogę prosić o zaproszenie na salę...
(Senator Ryszard Bender: Czy marszałek może prowadzić obrady, czy nie?)
Jest. Tak.
Proszę państwa, witam przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pana Witolda Kołodziejskiego.
Informuję, że rozpatrujemy w tej chwili punkt dziesiąty. Tekst sprawozdania zwarty jest w druku nr 842, a sprawozdanie Komisja Kultury i Środków Przekazu - w druku nr 842S.
Witając pana przewodniczącego Kołodziejskiego, proszę pana o zabranie głosu i przedstawienie sprawozdania.
(Rozmowy na sali)
Nie. Zgodnie z moim harmonogramem potem jest posiedzenie komisji, Panie Senatorze.
(Rozmowy na sali)
Proszę bardzo, Panie Przewodniczący.
Przewodniczący
Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji
Witold Kołodziejski:
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Senatorowie!
Przychodzę dzisiaj tutaj, żeby przedstawić coroczne sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wraz z informacją o podstawowych problemach radiofonii i telewizji.
(Rozmowy na sali)
Na posiedzeniu senackiej komisji kultury...
(Rozmowy na sali)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Przepraszam.
Wysoki Senacie, proszę o ciszę. Panie i Panowie Senatorowie, proszę o zachowanie ciszy.
Proszę bardzo, Panie Przewodniczący.
Przewodniczący
Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji
Witold Kołodziejski:
...pytań było bardzo dużo, dyskusja była bardzo długa, trwała sześć godzin. Mam nadzieję, że ta będzie krótsza, ale może też być dłuższa. Dlatego chciałbym się skoncentrować, zresztą tak jak na posiedzeniu komisji kultury, tylko na krótkim wprowadzeniu w samą tematykę tegorocznego sprawozdania. Zapewne będzie jeszcze dyskusja, podczas której będę się ustosunkowywał merytorycznie już do konkretnych zapytań odnośnie do sprawozdania i informacji.
Ja powiem tylko, że przygotowane sprawozdanie jest zgodne z ustawą o radiofonii i telewizji, to jest jej art. 12 ust. 1, według którego Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przedstawia coroczne sprawozdanie ze swojej działalności za rok poprzedzający. Tak więc to jest sprawozdanie za rok 2009 i jest to sprawozdanie wraz z informacją o podstawowych problemach radiofonii i telewizji. Zwyczajowo dyskusja nad tymi dokumentami dotyczy spraw związanych nie tylko z działalnością Krajowej Rady, z jej pracami w minionym roku, ale także jest poświęcona omówieniu najważniejszych problemów, jakie zaistniały na polskim rynku medialnym w owym roku.
Proszę państwa, w 2009 r. Krajowa Rada odbyła pięćdziesiąt dziewięć posiedzeń, podjęła pięćset pięćdziesiąt trzy uchwały, zajęła dwanaście stanowisk, wydała jedenaście rozporządzeń i zaopiniowała siedem aktów prawnych, aktów ustawodawczych, odpowiadając w ten sposób na wnioski kierowane między innymi z Sejmu, ale także z Senatu Rzeczypospolitej. W tamtym roku odbyliśmy również kilkanaście spotkań z nadawcami. Były także spotkania z przedstawicielami resortów kultury, edukacji, pracy i nauki; z reprezentantami wyższych uczelni i instytucji, jak też stowarzyszeń, ale także z nadawcami i ekspertami. W tamtym roku otrzymaliśmy około trzydziestu trzech tysięcy listów, wysłaliśmy trzydzieści jeden tysięcy listów, więc niedługo pod tym względem będziemy chyba mogli konkurować z Pocztą Polską. Taka jest skala pracy, jaka spoczywa na Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. To nie są tylko te głośno medialnie komentowane wydarzenia w Krajowej Radzie, jak udzielanie koncesji czy wybory rad nadzorczych.
Proszę państwa, sprawy skarg, bo często tego dotyczy dyskusja. W sprawach skarg i wniosków wpłynęło tysiąc sześćset wystąpień. Ponieważ część z nich była podpisana przez wiele osób, to po podsumowaniu okazało się, że skarżyło się prawie osiem i pół tysiąca osób. W 2009 r., tak jak w latach poprzednich, Krajowa Rada również umarzała i rozkładała na raty zaległości z tytułu opłat abonamentowych. To jest ponad dziesięć tysięcy nowych wniosków. Myśmy rozpatrzyli piętnaście i pół tysiąca wniosków dotyczących tego tematu. Jednak skala nierozpatrzonych wniosków ciągle, proszę państwa, rośnie. Skutki finansowe sześćdziesięciu jeden uchwał Krajowej Rady wyniosły prawie 6 milionów zł.
Jeśli chodzi na nakładanie kar na nadawców, to wydaliśmy trzy decyzje o nałożeniu kar o łącznej wysokości 90 tysięcy zł, w tym dwie kary były nałożone za naruszenie przepisów w zakresie działalności reklamowej i sponsorskiej. A więc to nie jest tak, że Krajowa Rada zajmuje się wyłącznie karaniem nadawców, bo, jak wynika z tego sprawozdania, tak naprawdę była tylko jedna kara nałożona na odbiorcę, do tego niezbyt dotkliwa. Przy okazji powiem, że w tamtym roku Krajowa Rada wygrała proces z Polsatem, który podważał słuszność nałożonej kary w ostatniej już instancji.
Opublikowaliśmy w tamtym roku dwadzieścia dziewięć ogłoszeń o możliwości uzyskania lub rozszerzenia koncesji na programy radiowe. Udzieliliśmy sześć nowych koncesji na programy na falach UKF oraz dziesięć na falach średnich. Rozszerzyliśmy czternaście koncesji.
Proszę państwa, wydane zostały cztery pierwsze decyzje o umieszczaniu analogowych programów telewizyjnych na multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej. To są decyzje koncesyjne uruchamiające telewizję cyfrową w Polsce. Oprócz tego wspólnie z Urzędem Komunikacji Elektronicznej wydaliśmy zmianę decyzji rezerwacyjnej telewizji publicznej i w ten sposób telewizja publiczna z trzema swoimi programami również uzyskała prawa do nadawania cyfrowego. Z tego prawa dzisiaj nadawcy korzystają w dwóch miastach - w Warszawie i w Poznaniu. Mam nadzieję, że we wrześniu będzie uruchomiony drugi proces cyfryzacji i 80% kraju zostanie objęte emisją cyfrową.
Proszę państwa, siedemnaście nowych koncesji zostało udzielonych satelitarnym programom telewizyjnym. Przy okazji powiem, że Krajowa Rada nie prowadzi szczegółowych statystyk, ponieważ część programów telewizyjnych w języku polskim posiada koncesję zagraniczną, ale w tej chwili na terenie Polski ponad sto pięćdziesiąt programów jest odbieranych przez platformy satelitarne, więc ten rynek bardzo dynamicznie się rozwija. To jest oferta adresowana do Polaków, bo to są programy polskojęzyczne.
Oprócz tego było jeszcze dwadzieścia siedem zmian technicznych i sześćdziesiąt dziewięć zmian programowych w koncesjach. Tutaj również rynek zachowuje się dosyć dynamicznie, a Krajowa Rada stara się odpowiedzieć na potrzeby tego rynku. Między innymi pozwoliliśmy na uruchomienie przez spółkę Eurozet programu Chilli ZET, nowego jakościowo programu muzycznego na polskim rynku.
Wydaliśmy siedemnaście koncesji na rozpowszechnianie programów w sieciach kablowych. To są szczególnie cenne koncesje, bo to są lokalne, a nawet sublokalne programy kilkugodzinne, jest to kilka godzin emisji dziennie. Są to programy przygotowywane przede wszystkim przez lokalne społeczności i do nich trafiające. Takich nowych koncesji zostało wydanych siedemnaście.
Jeśli chodzi o rynek telewizji kablowej, to do rejestru programów rozprowadzanych w sieci kablowej wpłynęły trzysta trzydzieści cztery zgłoszenia i trzysta dwadzieścia cztery postanowienia wydania o wprowadzeniu do rejestrów nowych programów w sieciach telewizji kablowych. To też wskazuje na to, jak kształtowała się nowa oferta w 2009 r.
Proszę państwa, jeśli chodzi o działalność Departamentu Programowego, to na podstawie nagrań skontrolowano realizację koncesji w trzydziestu siedmiu programach radiowych i telewizyjnych. Była to praca polegająca na przesłuchaniu łącznie prawie siedmiu tysięcy godzin emisji. Sprawdzano tam przestrzeganie przez nadawców przepisów dotyczących ochrony małoletnich. I tu były trzy całodobowe programy w prawie siedmiuset dniach cykli audycji, czyli skontrolowano w ten sposób sześćset sześćdziesiąt siedem godzin emisji. Skontrolowaliśmy także udział piosenki polskiej - sprawdziliśmy trzysta sześćdziesiąt programów, w tym dwieście osiemdziesiąt cztery programy radiowe i siedemdziesiąt osiem programów telewizyjnych. O wnioskach z tych kontroli nadawcy byli informowani na bieżąco i mogli się do nich ustosunkować. Tam, gdzie stwierdzaliśmy nieprawidłowości, stosowaliśmy określone środki.
Na podstawie sprawozdań nadawców kontrolowaliśmy także realizację innych zadań ustawowych. Takiej kontroli podlegało siedemdziesiąt pięć programów telewizyjnych i trzydzieści pięć programów radiowych. Jeśli chodzi o zakres reklamy i sponsoringu, to tu kontrolą objęto dwadzieścia pięć programów radiofonii publicznej, osiemdziesiąt cztery programy telewizji kablowej oraz dwieście czterdzieści dwa programy koncesjonowanych nadawców radiowych. Proszę państwa, ta kontrola w zakresie reklamy była bardzo szczegółowa, wyłapywaliśmy każdą sekundę, jeśli chodzi o przekroczenie czasu reklamowego. Jest to szczególnie istotna rola Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ponieważ zapewnia pewną równowagę, równość między nadawcami telewizyjnymi, radiowymi, a także wydawcami prasy, jeśli chodzi o konkurencję na rynku reklamowym. Poza wszystkim jest to też szczególny obiekt zainteresowania Komisji Europejskiej, z czym mieliśmy do czynienia dwa lata temu, kiedy to otrzymaliśmy od Komisji bardzo szczegółowy raport z kilkumiesięcznej kontroli polskich nadawców telewizyjnych, jeśli chodzi o zakres reklamy i sponsoringu.
Proszę państwa, w 2009 r. nadawcom publicznym przekazaliśmy 628 milionów zł z wpływów abonamentowych - Telewizja Polska dostała 301 milionów, Polskie Radio 172 miliony, a rozgłośnie regionalne 155 milionów zł. W tej kwestii sprawozdanie jest bardzo szczegółowe, dotyczy to zwłaszcza rozliczenia tych środków, które zostały nadawcom przekazane, ale także informacji o tym, jaka była dynamika wpływów abonamentowych w porównaniu z latami poprzednimi.
Wydatki Krajowej Rady wyniosły około 14 milionów 700 tysięcy zł, zaś zrealizowane dochody budżetu państwa to 25,5 miliona zł, czyli blisko 42% więcej, niż zakładano w ustawie budżetowej już po zmianach. Te wydatki, szczególnie ten wzrost - nie wzrost wydatków, tylko wzrost dochodów zrealizowanych przez Krajową Radę - spowodowany był uruchomieniem telewizji cyfrowej i wydaniem nowych koncesji na telewizję cyfrową. To są oczywiście dochody, które zostają w budżecie państwa, nie w Krajowej Radzie.
Proszę państwa, to jest ta statystyczna część informacji. Musiałem ją przedstawić, żeby dać obraz działania Krajowej Rady, bo w końcu mówimy o działaniu organu, a nie o funkcjonowaniu członków Krajowej Rady. Ta część obrazuje również skalę zadań, z jakimi na co dzień, rok do roku, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, w tej chwili sto kilkanaście osób w radzie, się zajmuje.
Jeśli chodzi o kwestie związane z regulacjami prawnymi, to te informacje również są zamieszczone w sprawozdaniu. To jest to, na co zwracamy uwagę. Przypomnę, że Krajowa Rada nie ma inicjatywy ustawodawczej, a więc Krajowa Rada może jedynie opiniować wszelkie sprawy z tym związane. My dostrzegamy potrzebę wprowadzenia pilnych regulacji ustawowych. Dotyczy ona ustawy cyfryzacyjnej, bo wyczerpują się i tak mocno nadwerężone możliwości wykorzystania obecnego stanu prawnego do tego, żeby wprowadzić naziemną telewizję cyfrową. To są ustawowe zadania legislacyjne, związane z wprowadzeniem implementacji dyrektywy o usługach audiowizualnych. W państwach członkowskich ta implementacja miała być wprowadzona w życie 19 grudnia 2009 r. Ona jeszcze nie trafiła do parlamentu, aczkolwiek Krajowa Rada i w 2009 r., i w tym roku opiniowała wiele szczegółowych rozwiązań, konsultowaliśmy to z odpowiednimi środowiskami. Ale w drodze formalnej procedury projekt ustawy, założenia jeszcze nie trafiły do nas do konsultacji.
Proszę państwa, właściwie co roku mówię tu o bardzo poważnym obniżeniu poboru abonamentu radiowo-telewizyjnego. Myślę, że temat jest państwu znany, niemniej jednak powiem, że w 2010 r. nastąpił na tyle drastyczny spadek opłat abonamentowych, że zmuszeni byliśmy przekazać telewizji publicznej środki w wysokości nieco ponad 100 milionów zł, które wystarczą tylko i wyłącznie na pokrycie kosztów programowych w ośrodkach regionalnych Telewizji Polskiej. Te 100 milionów jest przeznaczonych tylko i wyłącznie na ośrodki regionalne, a i tak jest to 1/4 kwoty, jaką telewizja publiczna wydaje na utrzymanie tych ośrodków. Krótko mówiąc, główne anteny telewizji publicznej, czyli Jedynka i Dwójka, nie utrzymują się z abonamentu, złotówka abonamentowa nie jest przekazywana na te programy. Jeśli porównać rok do roku, to w 2003 r. wpływy abonamentowe wynosiły 900 milionów zł, w 2009 r., tak jak mówiłem, było to 620 milionów zł, a dzisiaj liczymy, że w 2010 r. będzie to 460-490 milionów zł. A więc w porównaniu z rokiem 2003 realna wartość wpływów abonamentowych obniżyła się o 44%. Krótko mówiąc, w porównaniu na przykład z 2006 r. na finansowanie misji realizowanej przez spółki radiofonii i telewizji w 2010 r. zostaną przekazane środki z wpływów abonamentowych mniejsze o około 45%. Krótko mówiąc, w porównaniu z rokiem 2006 czy 2007, bo to były podobne kwoty, jest mniej więcej połowa pieniędzy z abonamentu.
Proszę państwa, jest też pogłębiający się niekorzystny trend, spowodowany kryzysem, jeśli chodzi o sytuację finansowo-ekonomiczną w oddziałach terenowych, czyli w ośrodkach regionalnych telewizji publicznej, a także w spółkach radiofonii regionalnej. Chociaż jeśli chodzi o radiofonię regionalną, podział abonamentu w tym roku został na tyle skorygowany, że dzisiaj nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla spółek tej radiofonii. Rzeczywiście nastąpiło drastyczne ograniczenie przede wszystkim produkcji, bo nie czasu ekranowego, jeśli chodzi o regionalne ośrodki telewizji publicznej. To wiąże się z dramatycznym spadkiem wpływów z abonamentu, z tym że telewizja publiczna coraz bardziej eksploatuje rynek reklamowy, z tym że ten rynek reklamowy w dobie kryzysu też się skurczył. Zaobserwowaliśmy w 2009 r. około dwuprocentowy wzrost czasu reklamowego na antenach telewizji publicznej. Jeśli chodzi o telewizje komercyjne, to tego wzrostu nie obserwujemy, ponieważ od lat program jest szczelnie, do granic wyznaczonych prawem, wypełniony przez bloki reklamowe.
O naszych uwagach co do najpilniejszych regulacji dotyczących sfery medialnej nie będę się specjalnie rozwodził, ponieważ to w naszym sprawozdaniu jest na samym końcu szczegółowo wymienione. Ja tylko powiem o kilku z nich. Jest to kompleksowe uregulowanie kwestii finansowania mediów publicznych. Urealnienie terminów jest istotne, jeśli chodzi o realizowanie przedsięwzięć wynikających z ustawy o radiofonii i telewizji oraz o opłatach abonamentowych. To jest związane z problemem, o którym wielokrotnie mówiliśmy, a mianowicie z tym, że Krajowa Rada dzieli do połowy roku pieniądze przeznaczone na media publiczne, zaś nadawcy nie są w stanie w tym czasie dokładnie wskazać zadań programowych, na które te środki będą przeznaczone. A więc jeżeli rozpoczynamy dyskusję o celowym przeznaczaniu pieniędzy, to koniecznie musimy urealnić te terminy i stworzyć bardziej elastyczne narzędzie dla Krajowej Rady, gdyż obecnie obowiązujący system zupełnie to uniemożliwia.
Jeśli chodzi o pilne nowelizacje, to konieczna jest zmiana ustawy o radiofonii i telewizji i ustawy - Prawo telekomunikacyjne w zakresie możliwości rozpowszechnienia naziemnego w sposób cyfrowy przez wprowadzenie do sygnału multipleksu. To jest bardzo niewielka, ale bardzo istotna zmiana. Dzisiaj jest tak, że właściwie nie istnieje cyfrowy nadawca telewizyjny naziemny. Krótko mówiąc, polskie prawo nie przewiduje rzeczywistości, z którą dzisiaj mamy do czynienia i tego, co de facto wdrażamy w życie. A więc tego typu regulacje są niezbędne, ale one są stosunkowo proste. Tak samo jest, jeśli chodzi o regulacje dotyczące wprowadzenia zasady must carry w połączeniu z zasadą must offer. Dzisiaj mamy głęboką asymetrię na rynku medialnym, na rynku telewizyjnym. Quasi-zasadą must carry obarczeni są operatorzy kablowi. Spod tej zasady wyłączeni są operatorzy satelitarni. Ponieważ dzisiaj operatorzy satelitarni najczęściej są też nadawcami, tworzy się taka asymetryczna sytuacja, kiedy nadawca zaczyna mieć możliwość wykorzystywania swojej pozycji jako operatora, co jest zdecydowanie niekorzystne dla rynku telewizyjnego, a przede wszystkim dla widza, który dzisiaj coraz częściej ma problem z wyborem operatora platformy, bo jeden oferuje w pakiecie swoją część programów, a drugi oferuje swoją część. To jest, gdyby chcieć to zobrazować, kwestia wieloletniego sporu między Cyfrowym Polsatem a Cyfrą+ o umieszczenie sygnału Polsatu na platformie drugiego operatora. Tego typu kwestie muszą być uregulowane. Dzisiaj jest to szczególnie pilne, jeśli chodzi o sytuację po uruchomieniu telewizji cyfrowej.
Proszę państwa, zmiana ustawy o prawie autorskim, kwestia doprecyzowania misji publicznej itd., itd., chociażby doprecyzowania przepisów dotyczących obrony małoletnich, zdefiniowanie specjalizacji programów w programach radiowych. Tutaj mamy sytuację zupełnie nierealną. Mianowicie kwestia definicji misji w przypadku programu wyspecjalizowanego w radiu obejmuje 70% czasu nadawania. Nie ma takiego radia, które wypełniłoby wyspecjalizowanymi audycjami w 70% swoją ramówkę. To jest zdecydowanie nie do przyjęcia, trzeba to jak najszybciej zmienić.
Niewątpliwie największym wyzwaniem w tym roku, jeśli chodzi o kwestie legislacyjne, będzie implementacja dyrektywy. Będzie się to wiązało z rozwiązaniem wielu problemów i wskazaniem na model rozwiązania, czyli z liberalizacją reklamy, wprowadzeniem kontroli, jeśli chodzi o niektóre rodzaje usług rozpowszechniania czy rozprowadzania programów w internecie. Będzie się to zapewne wiązało z dyskusją społeczną. Krajowa Rada na ten temat już się wypowiedziała, w naszej informacji również można wyczytać, jak rynek telewizyjny dzisiaj się zmienia, jak rozszerza się rynek kanałów tematycznych, jaka jest ekspansja internetu, jak rynek reklamowy zaczyna się dzielić.
Szanowny Panie Marszałku, w przedstawionym sprawozdaniu staraliśmy się przede wszystkim pokazać, czym charakteryzował się ubiegłoroczny okres działalności polskich mediów elektronicznych, jakie zjawiska wystąpiły na rynku, przed jakimi wyzwaniami stanęła Krajowa Rada, w jaki sposób rozwiązywaliśmy różne problemy, jakie w związku z tym przyjmowaliśmy rozstrzygnięcia i jakie bariery hamowały realizację zamierzeń zarówno nadawców, jak i Krajowej Rady. Nie chciałbym wykroczyć zbytnio poza tematykę i okres samego sprawozdania, choć przy okazji tej prezentacji i przedstawiania tych dwóch dokumentów zasygnalizowaliśmy zjawiska mające miejsce w latach poprzednich, które niewątpliwie będą kontynuowane w latach następnych. Są to problemy z którymi zmierzyć się będzie musiała nie tylko Krajowa Rada, ale przede wszystkim ustawodawca.
Szanowni Państwo, czekam na pytania i proszę o przyjęcie sprawozdania. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Przewodnictwo obrad obejmuje marszałek Bogdan Borusewicz)
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Przewodniczący.
Panie Przewodniczący, jeszcze mogą być do pana pytania, tak że proszę tu pozostać.
(Głos z sali: Są pytania.)
Poproszę tutaj, tak? Będzie wygodniej panu odpowiadać, a nam będzie wygodniej pytać.
Pan senator Rocki.
Proszę bardzo...
Przepraszam, po prostu jest już późno.
Pan senator Rachoń.
Proszę bardzo.
Senator Janusz Rachoń:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Przewodniczący, w swoim wystąpieniu podał pan kilka danych statystycznych, w tym między innymi informację o tym, że otrzymaliście trzydzieści trzy tysiące listów, a na trzydzieści jeden tysięcy udzieliliście odpowiedzi. Z tego wnoszę, że dwa tysiące listów pozostało bez odpowiedzi. Tego dotyczy pierwsze pytanie.
Drugie pytanie. Podał pan, że podczas roku sprawozdawczego nałożyliście państwo trzy kary, z tego dwie dotyczyły reklam. Czy należy z tego wnosić, że ład medialny w radiu i telewizji w naszym kraju nie budzi zastrzeżeń, jest idealny?
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję.
Pan senator Sadowski.
Proszę bardzo.
Senator Sławomir Sadowski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Przewodniczący, wspomniał pan o tym, że ośrodki regionalne telewizji przeżywają kryzys. Czy mógłby pan wymienić te regionalne ośrodki telewizji? To pierwsze pytanie.
Drugie pytanie dotyczy rynku reklam, który niejako się skurczył. Ja obserwuję reklamy na przykład w regionalnych rozgłośniach radiowych i tam rzeczywiście jest to odczuwalne. Czy rynek reklam telewizji publicznej również się skurczył i o ile? Patrząc na przekazy prywatnych stacji telewizyjnych, odnoszę wrażenie, że tam jest natłok reklam, do tego stopnia, że niektórych to po prostu denerwuje. Jeżeli pan przewodniczący raczyłby odpowiedzieć w tej sprawie, to bym o to prosił. Dziękuję bardzo.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję.
Pan senator Skurkiewicz.
Proszę.
Senator Wojciech Skurkiewicz:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Ministrze, w trudnej sytuacji są media lokalne, regionalne. Jeśli byłby pan łaskaw, to prosiłbym, aby pan przybliżył, czym to jest spowodowane, jakie są szanse wyjścia z tej problematycznej sytuacji, także w odniesieniu do finansowania mediów regionalnych.
Druga sprawa. Chodzi o multipleksy i o cyfryzację mediów. Już wkrótce część terytorium kraju, niektóre województwa powinny nadawać swój program w systemie cyfrowym. Na jakim etapie są przygotowania? Czy jesteśmy już przygotowani, aby wystartować, po pierwsze, z multipleksami, a po drugie, z cyfrowym sygnałem w poszczególnych województwach, zgodnie z harmonogramami?
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję.
Proszę bardzo, Panie Przewodniczący.
Przewodniczący
Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji
Witold Kołodziejski:
Już odpowiadam. Jeśli chodzi o listy, trzydzieści trzy tysiące listów, to te, na które Krajowa Rada nie odpowiedziała, jest jeszcze więcej, bo są zaległości z lat poprzednich. To są te zaległości, które wynikają z nierozliczenia, to są pisma o umorzenie lub rozłożenie na raty. Mówiliśmy o tym przy okazji ustawy budżetowej. To są obowiązki nałożone na Krajową Radę, które nie mają pokrycia w budżecie. Było to przez nas sygnalizowane i w tym roku, i w roku poprzednim. Z lat 2007-2009 zaległych pism jest czterdzieści dziewięć tysięcy. Tak że ta skala jest znacznie większa, to nie są tylko te dwa tysiące.
(Głos z sali: Kodeks postepowania...)
Szanowny Panie Senatorze, mówiliśmy o tym dwa lata temu, mówiliśmy o tym w tym roku przy okazji debaty budżetowej, przy okazji ścinania kolejnych pozycji w tych działach, z których środki były przeznaczone na obsługę tego typu spraw. Przy tym budżecie Krajowa Rada nie miałaby pieniędzy nawet na znaczki pocztowe, żeby uporać się z tą całą korespondencją. O tym również mówiliśmy. Koszt znaczków pocztowych dwukrotnie przekroczyłyby budżet.
Proszę państwa, teraz kwestia kar nakładanych na nadawców. Tu jest mowa o karach, a Krajowa Rada ma do dyspozycji jeszcze inne środki, upomnienia, wezwania, z których oczywiście często korzysta, i te środki na ogół wystarczają. Upomnienia dla nadawców są zwykle skuteczne, więc nie trzeba karać. Kara jest używana jako ostateczny środek, który może być zastosowany przez Krajową Radę. Była potrzeba zastosowania tylko trzech kar, a dwie z nich dotyczyły spraw przekroczenia reklamowego.
Jeśli chodzi o sytuację ośrodków regionalnych telewizji publicznej, to ona jest zła i wynika to oczywiście z braku pieniędzy, wynika to z tego, że w ciągu trzech lat wpływy z abonamentu dla nadawcy publicznego, dla telewizji publicznej z 500 milionów zmalały do 100 milionów. To jest skala problemu, z którą się zetknęliśmy. Krajowa Rada z tych 100 milionów całość wpływów, czyli całe 100 milionów, przeznaczyła na ośrodki regionalne. Telewizja publiczna przeznaczyła te pieniądze na ośrodki regionalne, ale jest to zaledwie 1/4 kosztów funkcjonowania tych ośrodków. I nie mówimy tu o siedemnastu ośrodkach, które by nadawały po dwanaście albo dwadzieścia godzin na dobę, mówimy tylko o ośrodkach, które nadają trzy, cztery godziny programu regionalnego na dobę. Wstępnie jest to policzone, a właściwie wskazuje na to doświadczenie, że koszt tego był na poziomie 400 milionów. Dzisiaj telewizja publiczna oczywiście dopłaca z przychodów reklamowych, płaci za funkcjonowanie ośrodków regionalnych, ale nadawca nie może sobie pozwolić na przeznaczanie tak wysokiej kwoty na ośrodki regionalne, dlatego że cały program nadawany na antenach telewizji TVP1 i TVP2 finansowany jest z przychodów reklamowych.
Jeśli chodzi o multipleksy pierwszy, drugi i trzeci oraz stan na dziś, to powiem, że we wrześniu 2009 r. doprowadziliśmy do podpisania wspólnie z nadawcami decyzji rezerwacyjnych na pierwszy multipleks cyfrowy. To byli nadawcy komercyjni, w sumie cztery programy, TVN, Polsat, TV4 i Telewizja Puls, oraz trzy programy telewizji publicznej, Program 1, Program 2 i TVP Info, łącznie z pasmami regionalnymi. Niemniej jednak okazało się to trudne do wykonania, a praktycznie niemożliwe do wykonania, gdyż nie do pogodzenia były prawa nadawców komercyjnych i obowiązki nadawcy publicznego, jeśli chodzi o tryb wyboru operatora technicznego, czyli tego, kto ma nadawać sygnał cyfrowy. Nadawca publiczny ma obowiązek stosowania w tej sprawie procedury przetargu zamówień publicznych, nadawcy komercyjni takiego obowiązku nie mają i trudno to pogodzić, na tyle trudno, że okazało się to po prostu niewykonalne. Niemniej jednak pierwszy etap, czyli dwa duże ośrodki miejskie - warszawski i poznański - funkcjonują i dzisiaj w Warszawie czy w Poznaniu możemy odbierać telewizję cyfrową.
Po 2009 r., już w tym roku podjęliśmy kolejne rozmowy z nadawcami. W wyniku kolejnych ustaleń przyjęliśmy uchwałę, która umożliwia przeniesienie nadawców komercyjnych na multipleks drugi, tak żeby nadawcy komercyjni ten multipleks w pełni zagospodarowali. To będą cztery programy, o których już mówiłem, oraz cztery nowe programy, które ci nadawcy zgłoszą do postępowania koncesyjnego. W ten sposób zrealizują model, który w pierwotnym planie miał być realizowany dopiero w połowie roku 2013. Jeżeli ten proces się powiedzie w taki sposób, jak to zaplanowaliśmy, to jest szansa na to, żeby już we wrześniu 80% powierzchni Polski było pokryte sygnałem telewizji cyfrowej, tak jak dzisiaj Warszawa i Poznań. Właściwie będzie jeszcze lepiej, dlatego że oferta programowa zostanie zwiększona dwukrotnie. Ta oferta będzie bezpłatna. Mamy nadzieję, że to dostatecznie zachęci tych, którzy chcieliby kupić nowoczesny telewizor czy dekoder set top box, umożliwiający odbiór telewizji cyfrowej. Ta jest zachęta programowa, ponieważ osoby niepłacące abonamentu żadnemu operatorowi - właśnie to jest kolejna kwestia - chociaż abonament za telewizję publiczną powinno się płacić, będą mogły oglądać właściwie od szesnastu do dwudziestu trzech programów telewizyjnych.
W tym modelu zakłada się, że telewizja publiczna przez najbliższe trzy lata na pierwszym multipleksie będzie emitowała trzy swoje główne programy, czyli Jedynkę, Dwójkę i TVP Info. Po tym czasie uruchomi dodatkową ofertę. Pojawią się cztery nowe programy, będą to programy wyłonione już w otwartym konkursie. Mamy nadzieję, że pojawią się także nowi nadawcy, którzy będą chcieli tworzyć w Polsce nową telewizję. To będzie normalny proces koncesyjny. Ze względu na to, że nie ma uregulowań w tej sprawie - w naszej ustawie właściwie nie dostrzega się multipleksów cyfrowych - będzie to proces polegający po prostu na przeniesieniu koncesji z programu satelitarnego na nadawanie naziemne. Czyli najpierw trzeba będzie się ubiegać o koncesję satelitarną, a później trzeba będzie rozszerzyć ją na nadawanie naziemne. Niestety, musieliśmy zastosować takie obejście tego problemu ze względu na brak tego jednego słówka w ustawie o radiofonii i telewizji, po prostu inaczej się nie da.
Telewizja publiczna otrzymała rezerwację na trzeci multipleks i to jest multipleks, który już w tej chwili jest tak zorganizowany, że będzie umożliwiał pełną regionalizację, jeśli chodzi o zasięgi. Czyli, krótko mówiąc, powinno to rozwiązać ten problem, o którym również tutaj kilkakrotnie mówiliśmy, że zasięgi ośrodków regionalnych telewizji publicznej nie pokrywają się z podziałem administracyjnym Polski. W przypadku tego trzeciego multipleksu cyfrowego będzie to dostosowane i ten podział rzeczywiście ma być zgodny z podziałem administracyjnym Polski. Tak więc nie będzie już tego problemu, który występował wcześniej, to ma być pokrycie ogólnopolskie, czyli telewizja cyfrowa dotrze wszędzie.
Jeśli chodzi o ten trzeci multipleks, to tak naprawdę będzie on uruchomiony właśnie w tym drugim etapie, czyli w połowie 2013 r., choć już dzisiaj dotyczy to 20% terytorium Polski, to jest kilkadziesiąt procent, jeśli chodzi o pokrycie ludnościowe. Tak że w dużych aglomeracjach już teraz będzie dużo szersza oferta nadawcy publicznego. Ta szersza oferta, proszę państwa, będzie zawierać programy, które znamy z oferty operatorów kablowych czy satelitarnych, czyli programy takie jak TVP Kultura, TVP Historia czy TVP Sport. Telewizja uruchamia także program HD, w wysokiej rozdzielności zostanie uruchomiony kanał Seriale. To jest nowy kanał tematyczny telewizji publicznej, który w ofercie otwartej powinien znaleźć się właśnie w telewizji cyfrowej. Dostępne bezpośrednio, bez opłat, będą przede wszystkim programy TVP Kultura i TVP Historia.
Osobną sprawą są obecne problemy finansowe nadawcy publicznego, czyli krótko mówiąc ograniczenie produkcji w TVP Historia i w TVP Kultura. W każdym razie są techniczne możliwości, jest również zainteresowanie i ta oferta będzie udostępniana przez nadawcę publicznego.
Proszę państwa, jest szansa - TVP Info będzie mogło mieć wydzielone osobne pasmo - na wprowadzenie dużo szerszej oferty, jeśli chodzi o ośrodki regionalne. Te ośrodki będą mogły nadawać przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo nie będzie wreszcie tego wspólnego pasma. Oczywiście to, na ile będzie można taką produkcję uruchomić, będzie uzależnione tylko i wyłącznie od tego, ile pieniędzy nadawca publiczny dostanie z abonamentu i ile zdoła zebrać z rynku reklamowego. I to jest stan na dzisiaj, jeśli chodzi o multipleks cyfrowy.
(Senator Ireneusz Niewiarowski: Za mało szczegółów.)
Jest jeszcze jedna kwestia. Telewizja publiczna jest gotowa do uruchomienia na multipleksie cyfrowym również programu TVP Parlament, jednak nie jest do tego przygotowana pod względem finansowym. Ma możliwości techniczne, ale kwestie finansowe będą tutaj decydujące.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Panie Przewodniczący, Szanowni Państwo, wszyscy jesteśmy zmęczeni...
(Senator Ryszard Bender: Jeszcze ja mam pytanie.)
...w związku z tym zarządzam...
(Głos z sali: Nie ma pytań.)
Pytania są. Zgłaszający się zostali zapisani. Pan senator Gruszka będzie pilnował, żeby jutro zabrali głos.
Ogłaszam przerwę do jutra do godziny 9.00, wtedy będziemy kontynuować obrady.
Senator Sekretarz
Tadeusz Gruszka:
Proszę jeszcze o chwilę uwagi, przeczytam trzy komunikaty.
Posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych w trakcie debaty do ustawy o zmianie ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego odbędzie się jutro o godzinie 8.30 w sali nr 182.
Także jutro o godzinie 8.00 w sali nr 217 odbędzie się wspólne posiedzenie komisji samorządu oraz komisji gospodarki w sprawie rozpatrzenia ustawy o zmianie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Tak jak mówiłem, godzina 8.00, sala nr 217.
Ostatni komunikat. Posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów Publicznych w sprawie rozpatrzenia poprawek zgłoszonych w toku debaty do ustawy o zmianie ustawy o doradztwie podatkowym oraz niektórych innych ustaw odbędzie się jutro, to jest 28 maja, o godzinie 8.00 w sali nr 176. Dziękuję bardzo.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję.
(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 21 minut 38)
Przemówienie senator Małgorzaty Adamczak
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Szanowni Państwo!
27 maja 2010 r. mija dwadzieścia lat od pierwszych po II wojnie światowej demokratycznych wyborów do samorządu terytorialnego. Obywatele wybrali wówczas swoich przedstawicieli do pierwszych samorządów miast i gmin.
Każdy z nas widzi, jak ważny jest samorząd terytorialny, przede wszystkim, jeśli chodzi o rozwój naszych małych ojczyzn, jakimi są gminy, powiaty, województwa.
W dzisiejszych czasach wciąż aktualny jest temat władzy na szczeblu lokalnym, wciąż dyskutuje się na temat przekazywania jak największej liczby kompetencji i zadań jednostkom samorządu terytorialnego. Samorząd terytorialny jako podmiot administracji publicznej znajduje się najbliżej społeczności i wykonuje podstawowe zadania publiczne. Tak więc pominięcie głosu samorządów w sprawach, które mogą ich dotyczyć, byłoby działaniem na szkodę nie tylko społeczności lokalnej, ale i całego narodu, bo to właśnie dzięki zaradności władz samorządowych postępuje rozwój regionów, a w następstwie rozwój całego kraju.
Cieszy mnie fakt, że samorząd terytorialny obchodzi tak zacny jubileusz. Żywię nadzieję, że samorządność w Polsce będzie się nadal prężnie rozwijać i będzie przynosić same korzyści.
Przemówienie senatora Władysława Ortyla
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Dziś swoje wystąpienie z okazji uroczystej części posiedzenia Senatu RP, związanego z dwudziestą rocznicą reaktywowania samorządu terytorialnego w Polsce, pragnę rozpocząć od opinii, która już wielokrotnie w różnych formach była przedstawiana: przywrócenie samorządności jest dziś na pewno jedyną reformą ustrojową, która po 1989 r. nie jest kwestionowana przez żadne partie polityczne i środowiska gospodarcze. Działalność władz samorządowych wszystkich szczebli kolejnych kadencji jest ciągle bardzo dobrze postrzegana i nadal stanowi jedno z najistotniejszych, odczuwalnych przez wszystkie środowiska, osiągnięć polskiej demokracji oraz jeden z sukcesów gospodarczych państwa polskiego po upadku PRL.
Samorząd terytorialny stanowi jeden z najważniejszych elementów ładu demokratycznego i nowoczesnego funkcjonowania państwa demokratycznego. Takie rozwiązania ustrojowe i związane z nimi sukcesy praktycznie potwierdzają się we wszystkich krajach o ustabilizowanym systemie demokratycznym. Szczegółowe rozwiązania dotyczące kompetencji i sposobów organizacji, jak również finansowania lokalnych i regionalnych reprezentacji tych wspólnot są różne, wynikają z uwarunkowań historycznych, nierzadko politycznych czy też narodowościowych. Wszędzie jednak główną zasadą jest przekazywanie samorządom władzy nad sprawami, które dotyczą lokalnej społeczności, w celu ich upodmiotowienia.
We współczesnej Polsce rozwój samorządności wynikał wprost z tradycji, jak również z dążeń do upodmiotowienia społeczeństwa i wyzwolenia się z komunistycznego systemu. Zamanifestowano tęsknotę za demokracją lokalną, za samorządnością już w latach 1980-1981 w ramach ogólnonarodowego zrywu symbolizowanego przez NSZZ "Solidarność". To wtedy narodziły się pierwsze programowe rozwiązania, których postulatem była konieczność przywrócenia samorządu terytorialnego. Już w październiku roku 1981 na pierwszym historycznym zjeździe "Solidarności" w gdańskiej Oliwie mówiono: nasza wspólna droga do silnej i dobrze zarządzanej Polski nie może pominąć samorządności. Mówiono o tym jednoznacznie, jeden z rozdziałów Programu NSZZ "Solidarność" nazywając "Samorządna Rzeczpospolita". Następnie te postulaty podjął w 1989 r. Senat Rzeczypospolitej Polskiej, wychodząc z inicjatywą ustawodawczą dotyczącą pierwszych reform samorządowych, co zaowocowało powstaniem samorządów gmin oraz pierwszymi po II wojnie światowej wolnymi wyborami do samorządu w Polsce. Było to 27 maja 1990 r. To wtedy odbyły się wybory do tego podstawowego i kluczowego szczebla samorządności.
Dzisiaj samorządy są ważnym partnerem administracji rządowej w wykonywaniu zadań państwa. Działając zgodnie ze swoimi kompetencjami, realizują zadania związane z organizacją życia zbiorowego lokalnych wspólnot, zaspokajają różnorodne potrzeby i są najbliżej obywateli. Odpowiadają za organizację przestrzeni, ochronę środowiska, gospodarkę komunalną, organizację usług edukacyjnych i zdrowotnych, opiekę społeczną, zarządzają lokalną i regionalną infrastrukturą, uzupełniają zadania organów administracji państwowej, mają ogromny wpływ i zasługi, jeśli chodzi o wspieranie gospodarki, a szczególnie przedsiębiorczości. O tym, jak bardzo są potrzebne i mobilne, niech świadczą wszystkie działania podejmowane w związku z ostatnią, ciągle jeszcze trwającą, powodzią. Trudno sobie wyobrazić tak sprawne działania bez samorządów. Wspomagajmy samorządność, gdyż jest ona nam wszystkim bardzo potrzebna.
Dziś należy dziękować i gratulować, a także życzyć podobnych osiągnięć w przyszłości, w następnych dziesięcioleciach.
Przemówienie senator Jadwigi Rotnickiej
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Z wielką radością konstatuję fakt, że w Senacie RP upamiętniamy dziś jubileusz pierwszych po II wojnie światowej wolnych i demokratycznych wyborów do samorządu terytorialnego.
Jestem poznanianką i od 27 maja 1990 r. do momentu wyboru do Senatu RP siódmej kadencji byłam radną Rady Miasta Poznania, a przez dwie kadencje jej przewodniczącą. Chciałabym podzielić się kilkoma informacjami na temat samego początku formowania się i działania władzy samorządowej.
Samorząd terytorialny ma w Polsce długą tradycję. Funkcjonował już od połowy XVI wieku, jednak na przestrzeni dziejów, na skutek burzliwej historii naszego kraju, był wielokrotnie powoływany i likwidowany. Po II wojnie światowej władze PRL przywróciły na przykład samorząd terytorialny w karykaturalnej formie rad narodowych, które nijak korespondowały z ideą samorządności.
Wraz z podjęciem w 1990 r. zmian ustrojowych uznano przywrócenie lokalnej samorządności za jedno z najważniejszych wyzwań stojących przed naszą nowo narodzoną demokracją. Podjęte wówczas reformy zainicjowały przywrócenie Polski do rodziny państw demokratycznych, a znamienitą rolę w ich kształtowaniu odegrał Senat RP. Senat pierwszej kadencji już na swoim trzecim posiedzeniu w dniu 29 lipca 1989 r. przyjął uchwałę dotyczącą samorządu terytorialnego, w której wyraził przekonanie o unikatowej roli autentycznych władz lokalnych jako warunku sine qua non przebudowy polityczno-prawnego ustroju Polski. Również Senat RP, korzystając z przysługującej mu inicjatywy ustawodawczej, 19 stycznia 1990 r. przyjął regulacje, które przywróciły samorząd gminny, nadały podmiotowość społecznościom lokalnym i umożliwiły przeprowadzenie wyborów do rad gmin.
Uchwalenie przez parlament 8 marca 1990 r. ustawy o samorządzie gminnym i ordynacji wyborczej do rad gmin było krokiem milowym na drodze ku odrodzeniu samorządu w naszej ojczyźnie. Reforma terytorialna trwała nadal, by 1 stycznia 1990 r. mógł wejść w życie zasadniczy trójstopniowy podział państwa - zmniejszono wtedy liczbę województw i wprowadzono instytucję powiatu. Wreszcie, 20 czerwca 2002 r. parlament przyjął ustawę o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta, co sprawiło, że obywatele otrzymali jeszcze większą możliwość wpływania na losy otoczenia.
Od dwudziestu lat jesteśmy świadkami odżywania więzi lokalnych i regionalnych. To z perspektywy małych ojczyzn najlepiej widać zmiany, jakie dokonały się w Polsce. Patrząc wstecz, można dostrzec, że jest wiele powodów do satysfakcji z powodu zarówno reform samorządowych, jak i osiągnięć samorządu w minionych dwudziestu latach. W funkcjonowaniu samorządu nadal jednak wiele spraw wymaga udoskonalenia i naprawy. Dotyczą one w mojej opinii wypracowania jeszcze lepszych rozwiązań instytucjonalnych, dzięki którym samorząd, wspólnoty lokalne i regionalne mogłyby w pełni wykorzystywać wszystkie swoje możliwości na rzecz rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Kolejnym przedmiotem mojej troski jest dość powolny rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Funkcjonowanie samorządu jest niemożliwe, kiedy obywatele nie są świadomi swych praw, nie poczuwają się do odpowiedzialności za swoją przeszłość i warunki, w których żyją. Polska historia rzeczywiście nie kreowała sytuacji upowszechniających tę świadomość. Myślę, że naszym obowiązkiem, obowiązkiem osób, które tę świadomość posiadają, jest intensywne wspieranie jej rozwoju.
Dwadzieścia lat temu działaliśmy w okresie entuzjazmu z odzyskanej wolności. Wielu z nas spodziewało się, że odrzucenie znienawidzonego ustroju i licznych narzuconych barier przyniesie natychmiastowe spełnienie wszelkich marzeń, oczekiwań, życzeń. W naszym postępowaniu było mnóstwo emocji, żywiołowości. Myśleliśmy, że świat przewrócimy do góry nogami. Kiedy sięgam pamięcią do tych pierwszych miesięcy funkcjonowania Rady Miejskiej, nasuwa się refleksja, że właściwie niejednokrotnie działaliśmy z koleżankami i kolegami radnymi na granicy prawa. Mieliśmy mnóstwo, tak nam się wtedy wydawało, świetnych pomysłów, propozycji rozwiązań, ale z czasem okazało się, że ich wdrożenie jest albo niemożliwe, albo właśnie niezgodne z obowiązującym porządkiem prawnym. Wiele głosowań, które pamiętam z tego okresu, miało żywiołowy przebieg i niejednokrotnie rodziło niespodziewane skutki. Choć aż sześćdziesięciu czterech z sześćdziesięciu pięciu radnych pierwszej kadencji wybrano pod auspicjami KOMP i S, nie można było mówić o nas w kategoriach monolitu. Indywidualizm, czasem animozje, prywatne opinie i ambicje czy wreszcie polityka partyjna - te wszystkie czynniki wpływały na postępujące podziały w radzie.
Następne lata faktycznie przyniosły sukcesy władz lokalnych, bez których transformacja i rozwój Polski byłyby niemożliwe. Jednocześnie napotkaliśmy też większe trudności, niż oczekiwaliśmy. Wszyscy musieliśmy zaadaptować się też do zupełnie nowych, mało tego, dynamicznie zmieniających się warunków. To był trudny okres, okres, w którym sukcesy mieszały się z poczuciem niedosytu, gdy nie udało się w pełni zrealizować swoich zamierzeń. Dotykało to też naszego środowiska. Minionych dwadzieścia lat pomogło nam zgromadzić olbrzymi kapitał wiedzy oraz doświadczeń. Mamy moralne zobowiązanie, aby te zgromadzone dobra jak najlepiej wykorzystywać i pomnażać po to, aby w naszych małych ojczyznach żyło się lepiej.
Na zakończenie pozwolę sobie też na prywatną refleksję. W okresie mojej działalności w Radzie Miejskiej w sytuacjach zwątpienia i niemocy przywoływałam w myślach prorocze słowa ówczesnego marszałka Senatu RP, nieżyjącego już Andrzeja Stelmachowskiego. Inaugurując obrady pierwszej historycznej Rady Miejskiej, powiedział: "Jeśli coś w zakresie pracy samorządowej nie uda się w Poznaniu, to gdzie indziej nie uda się na pewno".
Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem drugim porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Zmiany w ustawie o doradztwie podatkowym są pokłosiem dyrektywy 2006/123/WE Parlamentu Europejskiego z 12 grudnia 2006 r. o usługach na rynku wewnętrznym w zakresie doradztwa podatkowego. Zmiany koncentrują się wokół trzech zasadniczych osi.
Po pierwsze, zniesiony zostaje generalny zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez doradcę podatkowego, który wykonuje zawód, przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że prowadzona działalność nie stoi w sprzeczności z zasadami etyki zawodowej doradcy podatkowego oraz nie narusza zasady bezstronności i niezależności doradcy.
Po drugie, w obszar doradztwa podatkowego wprowadzony zostaje mechanizm porównywania ubezpieczeń, czyli procedura nakazująca osobom ubezpieczonym zgodnie z procedurami kraju członkowskiego, w którym prowadzona jest działalność, zawarcie uzupełniającego ubezpieczenia w sytuacji, gdy równowartość pierwotnego ubezpieczenia jest jedynie częściowa.
Po trzecie, zostaje wreszcie zlikwidowany zakaz reklamy.
Prócz kwestii objętych dyrektywą Parlamentu Europejskiego w nowelizacji zakłada się również wiele innych zmian. Do najważniejszych z nich należy poszerzenie zakresu czynności doradztwa podatkowego o sprawy celne i egzekucję administracyjną. Zlikwidowane zostają przesłanki skreślenia z listy doradców podatkowych w związku z niedopełnieniem obowiązku ubezpieczenia, przekroczeniem pięcioletniego okresu niewykonywania zawodu oraz niepoinformowaniem o zmianie danych objętych wpisem na listę. W nowelizacja ogranicza się obowiązujący dotąd zakaz wykonywania zawodu związany z zatrudnieniem małżonka w Ministerstwie Finansów, organie podatkowym lub organie kontroli skarbowej do zakazu prowadzenia spraw podatnika do sytuacji, gdy stanowisko małżonka wiąże się z ustaleniem bądź określaniem zobowiązań podatkowych, celnych, albo z poborem podatków i ceł od podatnika, którego sprawy prowadzi dany doradca. Zmiany w ustawie pozwalają Krajowej Radzie Doradców Podatkowych prowadzić rejestr osób prawnych uprawnionych do wykonywania doradztwa podatkowego. Dotychczas tymi kwestiami zajmował się minister finansów.
Interesującymi i doniosłymi zmianami są ustalenie, że doradcę podatkowego może zwolnić z tajemnicy służbowej jedynie postanowieniem sądu oraz wprowadzenie immunitetu materialnego doradcy podatkowego w zakresie wykonywanych przez niego obowiązków.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Profesja doradcy podatkowego jest w Polsce wolnym zawodem. Nowelizacja, którą w tej chwili omawiamy, nie tylko wdraża dyrektywę organów Unii Europejskiej, ale także poszerza zakres owej wolności i samorządności doradców podatkowych. Moim zdaniem są to wystarczające argumenty za przyjęciem niniejszej ustawy. Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Lucjana Cichosza
w dyskusji nad punktem piątym porządku obrad
W swoim wystąpieniu chciałbym się odnieść do projektu ustawy o zmianie ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Przedmiotowy projekt zakłada zmianę, polegającą na wyłączeniu prawa do korzystania przez Agencję Nieruchomości Rolnych z prawa do pierwokupu co do umów, których przedmiotem jest sprzedaż lub inne przeniesienie własności nieruchomości rolnych. Inicjatywa ustawodawcza dotycząca projektu jest jak najbardziej uzasadniona, pozostaje tylko kwestia powierzchni nieruchomości rolnych, w stosunku do których służyłoby prawo pierwokupu. Kwestią sporną jest, czy ma to być 1 ha czy też 5 ha. Oczywiście będę głosował za przyjęciem ograniczenia przysługującego Agencji Nieruchomości Rolnych prawa pierwokupu w przypadku nieruchomości nie mniejszej niż 1 ha. Nie mogę się zgodzić ze stanowiskiem rządu, zgodnie z którym prawo pierwokupu oraz uprawnienie do nabycia nieruchomości rolnych powinno przysługiwać agencji w stosunku do nieruchomości o powierzchni powyżej 5 ha. Wprowadzenie tej poprawki, to jest przyjęcie tego kryterium 5 ha, może doprowadzić do nadmiernej koncentracji nieruchomości rolnych, co może naruszyć podstawowe postanowienie ustawy, jakim jest tworzenie gospodarstw rodzinnych. Pod pretekstem poprawy struktury obszarowej rząd tak naprawdę chce zliberalizować obrót ziemią i odebrać sobie możliwość kontrolowania koncentracji nieruchomości rolnych. Myślę, że akurat w tej dziedzinie nie trzeba nam liberalizacji prawa. Jestem zdecydowanie przeciw pomysłowi, aby wyłączyć spod kontroli agencji nieruchomości do 5 ha. Uważam, że proponowane rozwiązanie, aby był to 1 ha, jest najwłaściwsze.
W obecnym stanie prawnym w przypadku przeniesienia własności nieruchomości rolnych agencji każdorazowo przysługuje prawo pierwokupu tej nieruchomości. Z informacji, które zostały przedłożone w uzasadnieniu do projektu ustawy, wynika, że od początku obowiązywania ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego do agencji wpłynęło czterysta osiem tysięcy umów przenoszących własność, z czego agencja złożyła czterysta osiemdziesiąt cztery oświadczenia o nabyciu nieruchomości. Wynika z tego, że agencja nie jest zainteresowana wykonywaniem swojego prawa w stosunku do nieruchomości rolnych o niewielkim areale. Dlatego propozycja zmiany i wprowadzenie kryterium 1 ha są wystarczające i przyczynią się do usprawnienia obrotu nieruchomościami w sferze zapewnienia gruntów pod budownictwo, jak również wzmocnią rolę ustawowych regulacji w zakresie kształtowania ustroju rolnego.
Na marginesie należy zaznaczyć, że przedmiotowa ustawa budzi jeszcze inne wątpliwości. Zakres wyłączenia stosowania prawa pierwokupu oparty jest na odesłaniu do ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami oraz pojęciu osoby bliskiej. Konsekwencją takiego odesłania jest to, że ze stanu osoby bliskiej zbywcy nie będzie korzystać jego synowa czy zięć, mimo że w rolnym obrocie rodzinnym często właśnie oni są wyposażeni łącznie z dziećmi zdobywcy. Ze statusu osoby bliskiej może zaś korzystać konkubent zbywcy, co bardziej przeciwdziała, niż pomaga w utrzymaniu rodzinnego charakteru gospodarstwa.
Moje wątpliwości budzi również art. 6, który określa kwalifikacje rolnicze niezbędne w obrocie gospodarstwa. Zgodnie z nim, każdy obywatel, który legitymuje się wykształceniem średnim lub wyższym, może być uznany za spełniającego wymóg ustawowy, nawet jeśli skończona przez niego szkoła będzie szkołą muzyczną, a nie rolniczą.
Ostatnią kwestią, którą chciałbym poruszyć, jest pewna uznaniowość działań agencji w przypadku prawa pierwokupu. Należy zauważyć, że decyzje agencji o skorzystaniu z prawa pierwokupu nie są decyzjami administracyjnymi, co oznacza, że nie są zaskarżalne do jakiegokolwiek organu czy sądu. To Agencja Nieruchomości Rolnych decyduje, czy dana umowa przenosząca własność nieruchomości rolnej jest korzystna z punktu widzenia kształtowania ustroju rolnego, czy też nie. Jest to poważne ograniczenie istoty prawa własności, oparte tylko i wyłącznie na pełnej uznaniowości działań agencji.
Podsumowując, powiem, że jestem zdecydowanie za przyjęciem ustawy w wersji przedstawionej przez senacką Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi - druk nr 873A. Jeśli strona rządowa chce wprowadzać pozytywne zmiany, to w naszym prawie jest wiele takich możliwości, chociażby jeśli chodzi o dziedzinę usług prawniczych i dostęp młodych ludzi do wykonywania zawodu. Wielu z nich jest przerażonych pomysłem, aby ograniczyć prawo do prowadzenia działalności gospodarczej przez prawników nieposiadających aplikacji. A tu należy liberalizować rynek, zgodnie z propozycją ustawy o licencjach.
Przemówienie senatora Tadeusza Gruszki
w dyskusji nad punktem piątym porządku obrad
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Sejm zaproponował w niniejszej ustawie zmianę zasad w sferze prawa pierwokupu małych działek przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Przewiduje ona zniesienie prawa pierwokupu Agencji Nieruchomości Rolnych wobec działek rolnych o powierzchni mniejszej niż 5 ha. Ale nadal prawo to będzie przysługiwało Agencji Nieruchomości Rolnych w przypadku działek przekraczających tę wielkość. Dotychczasowa sprzedaż działki, której dotyczyło prawo pierwokupu, objęta była obowiązkiem sporządzenia dwóch umów notarialnych, z czego pierwsza dotyczyła warunkowej sprzedaży, a kolejna właściwej już sprzedaży danej nieruchomości. Po zawarciu pierwszej umowy notariusz zwracał się do Agencji Nieruchomości Rolnych z zapytaniem, czy wyraża chęć skorzystania z prawa pierwokupu. Agencja miała miesiąc na decyzję w tej sprawie. Chociaż nie korzystała z tego przywileju i była to tylko formalność, dzięki tej procedurze posiadała kontrolę nad gruntami. Nowelizacja ustawy zmniejszy zaangażowanie agencji w czynności biurokratyczne, ale w związku z tym, że 96% transakcji wykupu ziemi nie dotyczy działek o powierzchni powyżej 5 ha, istnieje niebezpieczeństwo, że Agencja Nieruchomości Rolnej zostanie pozbawiona całkowitej kontroli nad procesem sprzedaży, a tym samym możliwości ochrony tych gruntów. Uważam, że ustawa powinna dotyczyć jedynie nieruchomości rolnej zwolnionej z prawa pierwokupu o powierzchni mniejszej niż 1 ha.
Przemówienie senatora Romana Ludwiczuka
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nowelizowana ustawa - Prawo budowlane ma na celu dostosowanie przepisów do wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł o niezgodności ustawy z przepisami konstytucji.
Zmiany dotyczą przepisu, który mówił o możliwości zalegalizowania samowoli budowlanej i dość restrykcyjnie określał termin uzyskania decyzji o warunkach zabudowy. Wspomniany termin nie ma większego znaczenia w procesie legalizacji, ale drastycznie ograniczał i utrudniał sprawcom samowoli budowlanej możliwość jej legalizacji.
Nowelizacja ustawy będzie wyjściem naprzeciw potrzebom obywateli, którzy nie mają pozwolenia na budowę. Pozwoli ona na sprawniejsze i łatwiejsze uzyskiwanie legalizacji, co w konsekwencji wpłynie na zaniechanie rozbiórki obiektów, które zostały uznane za samowolę budowlaną.
Popieram proponowaną zmianę ustawy.
Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nowelizacja ustawy wynika z konieczności podjęcia prac legislacyjnych w zakresie dostosowania systemu naszego prawa do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 21 września 2009 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności art. 49b ust. 2 prawa budowlanego w części obejmującej wyrażenie "w dniu wszczęcia postępowania" z art. 32 ust. 1 konstytucji. Ten element prawa budowlanego dotyczy okazji do legalizacji obiektów budowlanych postawionych bez wymaganego zgłoszenia. Omawiany przepis w swym dotychczasowym brzmieniu uzależnia możliwość zalegalizowania samowoli budowlanej między innymi od posiadania przez inwestora w dniu wszczęcia postępowania, w przypadku braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, ostatecznej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Zdaniem Trybunału nie jest możliwe różnicowanie sprawców samowoli budowlanej ze względu na czynniki od nich niezależne, a takim czynnikiem na pewno jest obowiązywanie dla danego obszaru miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Nie ma potrzeby stosowania nadmiernie restrykcyjnego terminu uzyskania decyzji o warunkach zabudowy tylko dla niektórych inwestorów, to jest osób, które zamieszkują jakiś obszar bez obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego. Zdaniem Trybunału bardziej istotne jest, aby inwestor dysponował taką decyzją najpóźniej do upływu terminu jej dostarczenia, czyli trzydzieści dni od wydania postanowienia przez właściwy organ w trybie art. 49b ust. 2 prawa budowlanego. W celu spełnienia orzeczenia Trybunału proponuje skreślić w art. 49b ust. 2 wyrażenia uznane za niekonstytucyjne, co spowoduje usunięcie z przepisu wymogu, aby decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania przestrzennego terenu była ostateczna w dniu wszczęcia postępowania rozbiórkowego. Pozostałe elementy procedury legislacyjnej nie ulegają zmianie. Przedmiot projektowanej ustawy nie powoduje naruszenia wymagań określonych w dyrektywach unijnych.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Aby zrealizować wyrok Trybunału Konstytucyjnego, powinniśmy przyjąć niniejszą ustawę.
Przemówienie senator Małgorzaty Adamczak
w dyskusji nad punktem czwartym porządku obrad
Szanowni Państwo!
Nowelizacja ustawy - Prawo o ruchu drogowym umożliwia przeprowadzanie zimowych rajdów i wyścigów samochodowych, za zgodą zarządcy drogi, pojazdami wyposażonymi w opony z umieszczonymi w nich na trwałe elementami przeciwślizgowymi. Ponadto, zgodnie z przedmiotową ustawą, zakaz używania opon z elementami przeciwślizgowymi ma nie obejmować używania takich opon w rowerach.
Uważam, że jest to dobra zmiana ustawy, która pozwoli bezpiecznie i zgodnie z prawem organizować rajdy zimowe. Jest to wyjście naprzeciw oczekiwaniom pewnych grup społecznych. Prawo jest dla ludzi, a nie ludzie są dla prawa, więc powinniśmy robić wszystko, by ułatwić ludziom życie i dostosować je do światowych standardów.
Przemówienie senatora Grzegorza Czeleja
w dyskusji nad punktem czwartym porządku obrad
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
W swoim wystąpieniu chciałbym się odnieść do zmian zaproponowanych w projekcie ustawy - Prawo o ruchu drogowym, zawartym w drukach nr 870 i 870A. Projektowane zmiany zakładają nowelizację prawa o ruchu drogowym, która umożliwi organizowanie - także na drogach publicznych - zimowych rajdów i wyścigów samochodów wyposażonych w opony z umieszczonymi w nich na trwałe elementami przeciwpoślizgowymi. Mowa tu o tak zwanych oponach z kolcami i oponach okołkowanych. Przepisy, które obecnie obowiązują w Polsce, zakazują całkowicie używania takich opon.
Aby odbył się rajd, w trakcie którego samochody mogłyby być wyposażone w specjalne opony z kolcami, organizator musiałby wcześniej uzyskać zgodę zarządcy drogi, na której organizowane mają być zawody. Wydając pozytywną decyzję, zarządca musi mieć świadomość ponoszonego ryzyka, tego, że to właśnie on będzie ponosił odpowiedzialność za ewentualne szkody związane ze zniszczeniem drogi.
Dopuszczenie używania opon z umieszczonymi w nich kolcami na trasach rajdowych sprawi, że do Polski wróci rywalizacja na zaśnieżone i oblodzone trasy. Zmiana prawa sprawi, że kierowcy na zaśnieżonych trasach będą się poruszać znacznie bezpieczniej, gdyż kolce w oponach zwiększają przyczepność pojazdu.
W opony z kolcami będą mogły zostać wyposażone wyłącznie samochody biorące udział w rywalizacji rajdowej. Cywilne samochody nie będą mogły korzystać z takich elementów poprawiających przyczepność do podłoża. Warto nadmienić, że jazda z oponami wyposażonymi w kolce jest dopuszczalna w innych państwach Europy i to nie tylko na trasach rajdowych. Kraje te to między innymi Austria, Belgia, Dania, Finlandia, Francja, Litwa, Niemcy, Szwecja czy Włochy.
Jeździć na oponach z kolcami będą mogli nie tylko kierowcy rajdowi podczas zimowej rywalizacji, ale i rowerzyści. Według mnie poprawi to bezpieczeństwo rowerzystów, którzy jednośladem poruszają się również zimą.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Jestem głęboko przekonany, że wejście w życie projektowanej ustawy będzie miało pozytywny wpływ na poprawę bezpieczeństwa podczas rajdów nie tylko kierowców, ale i kibiców oglądających zawody na żywo. Dlatego będę głosował za przyjęciem tej ustawy. Bardzo dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Czesława Ryszki
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, uchwalona przez Sejm głosami Platformy Obywatelskiej, PSL i Lewicy, więcej wyrządzi szkód, niż przyniesie pożytku. Wynika to z prostego faktu, a właściwie fundamentalnego błędu w jej założeniu: Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej powołuje się na dane, jakoby zjawisko przemocy dotyczyło połowy polskich domów. To jest jakiś absurd. Włos zjeżyłby się na głowie, gdyby to była prawda. Według innych badań zjawisko przemocy dotyka tylko 5% rodzin. Czy na podstawie fałszywych danych wolno uchwalać ustawę, która pozwala tworzyć zespoły inwigilujące rodziny, a w konsekwencji nawet zabierające dzieci bez wyroku sądu?
Co do szkodliwości tej ustawy - uważam, że już sama definicja przemocy zawarta w tym projekcie jest bardzo nieprecyzyjna. Według niej przemocą w rodzinie jest powtarzające się lub jednorazowe umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste innej osoby, w szczególności narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, niezaspokojenie podstawowych potrzeb ekonomicznych, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność - w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą. Sporo tych wyliczeń, obejmujących swoim zakresem niemal każde oddziaływanie wychowawcze. Co w takim razie z zapisem z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który stanowi, że władza rodzicielska obejmuje w szczególności obowiązek i prawo rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka oraz do wychowania dziecka, z poszanowaniem jego godności i praw? Jak sądzę, regulacja ta w sposób wystarczający normuje kwestię wychowywania dzieci, w tym także ich karcenia, jeśli przekraczają określone normy zachowania. Całkowity zakaz karcenia dzieci sankcjonuje bezstresowe wychowanie jako jedynie słuszną metodę wychowawczą. Uważam, że zamiast takiego zakazu jaśniejsze i możliwe do stosowania byłoby zapisanie zakazu kar cielesnych, gdy naruszają one godność dziecka. Pamiętajmy też, że zakaz znęcania się nad dzieckiem i zadawania mu cierpień funkcjonuje już w polskim systemie prawnym.
Nie potrafię w tej definicji zrozumieć zakazu naruszania wolności seksualnej dziecka. O co tu chodzi? Czy obecnie nie będzie wolno rodzicowi skarcić dziecka, gdy wpadnie w złe towarzystwo? Także wiele innych przejawów władzy rodzicielskiej, takich jak kontrolowanie czy ograniczanie czasu przeznaczanego na telewizję czy internet, może zostać uznane za przemoc przez niektórych "obrońców" dzieci i młodzieży, zwolenników hasła "róbta, co chceta". Krótko mówiąc, ta ustawa poważnie narusza autorytet tych rodziców, którzy będą bardziej wymagający od innych. Przede wszystkim chodzi o to, że potraktowano każdą rodzinę jako potencjalne miejsce przemocy i patologii. Dlatego de facto ustawa jest skierowana przeciwko rodzinie, ponieważ rodzice zostają praktycznie pozbawieni możliwości dyscyplinowania swoich dzieci. Zwróciła na to uwagę Rada do spraw Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, określając te zapisy ustawowym osaczaniem rodziny. W wydanym przez nią specjalnym oświadczeniu czytamy, że "nowela ustawy rozszerza definicję przemocy w taki sposób, że zagraża normalnym działaniom wychowawczym rodziców".
Czy ustawa w całości jest zła? Oczywiście nie. Zawiera ona wiele konkretnych rozwiązań, które są potrzebne, ważne i mogą w realny sposób wesprzeć ofiary przemocy rodzinnej, czasem uratować im życie. Wymienię najważniejsze zapisy, które są szczególnie istotne dla losu rodzin zagrożonych przemocą. Po pierwsze, pojawia się możliwość odseparowania sprawcy od jego ofiar przez zakaz zbliżania się lub nakaz opuszczenia wspólnie zajmowanego lokalu. Po drugie, wprowadza się obowiązkowe zajęcia korekcyjno-edukacyjne dla sprawców. Sąd będzie mógł skierować sprawcę na tego rodzaju zajęcia, zamiast posyłać go za kraty; chodzi o profilaktykę. Po trzecie, wprowadza się obowiązek tworzenia i realizowania programów przeciwdziałania przemocy i ochrony ofiar przemocy w środowiskach lokalnych. Po czwarte, będzie bezpłatna pomoc prawna, psychologiczna, lekarska, socjalna, zawodowa i rodzinna dla osób dotkniętych przemocą ze strony najbliższych. Szczególnie ważna jest tu możliwość uzyskania bezpłatnie obdukcji lekarskiej, która jest bardzo ważnym dowodem przed sądem, a z której wiele osób dotychczas rezygnowało z przyczyn finansowych.
Ustawa zwiększa uprawnienia gmin, które mają opracowywać program przeciwdziałania przemocy w rodzinie, prowadzić poradnictwo i interwencję w zakresie przeciwdziałania przemocy, opracowywać programy ochrony ofiar itd. Tutaj jednak posłowie pozostawili uderzający w rodzinę artykuł uprawniający pracowników socjalnych do interweniowania, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka; dobrze, że został on w Sejmie przeredagowany i złagodzony. Obecnie jest w nim mowa o tym, że pracownik socjalny w szczególnych sytuacjach, np. gdy opiekunowie są nietrzeźwi, jest zobowiązany "zapewnić dziecku bezpieczeństwo". Powinien umieścić je u innej niezamieszkującej wspólnie osoby z rodziny, a jeśli jest to niemożliwe - w rodzinie zastępczej bądź w placówce.
Dziwi mnie zapis, że do gminnego zespołu interdyscyplinarnego, inicjującego przy pomocy innych służb państwowych, w tym policji, działania, które uznają za zasadne, obligatoryjnie wchodzą również przedstawiciele organizacji pozarządowych. Czyli osoby zupełnie obce, niebędące urzędnikami, będą miały dostęp do wszelkich danych o obywatelach, udostępnianych bez ich wiedzy i zgody. Pytanie zasadnicze: jak w demokratycznym kraju można projektować przepisy dające członkom zespołu interdyscyplinarnego prawo do gromadzenia i przetwarzania informacji oraz danych osób dotkniętych przemocą w rodzinie i osób stosujących przemoc w rodzinie, dotyczące stanu zdrowia, nałogów, orzeczeń o ukaraniu, a także innych orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym, bez zgody tych osób? Jest to niebezpieczne zbliżenie się do orwellowskiej wizji omnipotentnego państwa. Taka wiedza może być wykorzystywana do intryg, rozgrywek czy zwalczania niewygodnych osób pod pretekstem przeciwdziałania przemocy.
Konkludując - walka z przestępczością i zwalczanie przestępstw przeciwko rodzinie jest ideą ze wszech miar godną poparcia. Kodeks karny w art. 207 reguluje przestępstwo znęcania się fizycznego lub psychicznego nad osobami najbliższymi, przewidując za to surowe sankcje karne. W tej ustawie doszło jednak do zrównania wychowania z przemocą i jest to niebezpieczny precedens walki z rodziną.
Także sam tytuł ustawy fałszywie wskazuje na rodzinę jako miejsce i ognisko przemocy. Mylące jest bowiem nazywanie rodziną każdej grupy osób wspólnie zamieszkującej lub gospodarującej. Dlatego, moim zdaniem, tytuł ustawy powinien otrzymać brzmienie: "Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy wobec osób pozostających we wspólnym gospodarstwie domowym". Do przemocy domowej dochodzi bowiem bardzo często wśród osób wspólnie zamieszkujących, ale nie stanowiących rodziny. W tej sytuacji tytuł ustawy jest nieadekwatny i mylący.
Generalnie miała to być ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w jakichś szczególnych przypadkach, a w istocie jest przeciw każdej rodzinie, czyniąc z niej związek pełen patologii i brutalności. Tymczasem rodzina jest związkiem, który charakteryzuje się nie tylko emocjami, stanowi bardzo delikatną materię, także samouzdrowieńczą. Nie wolno odbierać rodzinie dzieci bez sądu. Nowelizacja przepisów mających chronić rodzinę pozwoli na nadmierne ingerowanie w jej życie i prywatność.
Wiemy, że rodziny borykają się dzisiaj z wieloma problemami, które zagrażają ich stabilności, integracji i bezpieczeństwu. Według badań 15% rodzin wymaga pomocy materialnej, mieszkaniowej, medycznej, psychologicznej czy wręcz pedagogicznej. Poznajmy więc i zaradźmy najpierw przyczynom przemocy, a dopiero potem zacznijmy zmieniać ustawy. Spróbujmy wesprzeć rodziny wielodzietne, zmniejszyć bezrobocie, ukazujmy w mediach dobre wzorce rodzin, nie epatujmy przemocą i brutalnością w przekazach medialnych, nie popierajmy fałszywie pojętej tolerancji - to będzie właściwa pomoc dla rodziny. Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Romana Ludwiczuka
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
Według danych statystycznych Policji liczba ofiar przemocy domowej według procedury niebieskiej karty wynosiła w 2008 r. sto trzydzieści dziewięć tysięcy siedemset czterdzieści siedem, a przeprowadzono osiemdziesiąt sześć tysięcy czterysta pięćdziesiąt pięć interwencji policyjnych dotyczących przemocy w rodzinie. W ubiegłym roku policjanci w ramach realizacji procedury niebieskiej karty ujawnili ponad czterdzieści jeden tysięcy dzieci i młodzieży zagrożonych przemocą w rodzinie, w tym dwadzieścia siedem tysięcy pięćset dzieci do trzynastego roku życia. To najmniejsza od ośmiu lat liczba zagrożonych przemocą dzieci, co pokazuje, jak skuteczne działania podejmuje Policja w tym zakresie. Jeszcze cztery lata temu policjanci odnotowywali prawie czterdzieści tysięcy tak małych ofiar przemocy.
Podstawowym obowiązkiem państwa jest stworzenie warunków gwarantujących rzeczywistą ochronę każdego człowieka przed zachowaniami naruszającymi jego prawnie chronione dobra. Osiągnięcie tych celów następuje jednak nie tylko z chwilą ustanowienia odpowiednich norm prawnych, ale po ich skutecznym zastosowaniu i pod warunkiem konsekwentnego przestrzegania.
Ustawa o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw dotyka dwóch płaszczyzn: profilaktyki i zmiany świadomości społeczeństwa oraz już skutecznej ochrony ofiar przemocy i działań korekcyjno-edukacyjnych. Centra pomocy społecznej oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych od samego początku uczestniczyły w pracach komisji, wprowadzając cenne wskazówki co do treści i potrzeb w tej materii.
Jednym z ważniejszych i oczekiwanych zapisów jest wprowadzenie możliwości orzeczenia przez sąd nakazu opuszczenia przez sprawcę przemocy mieszkania zajmowanego razem z ofiarą oraz zakazu kontaktowania się z osobami, którymi sprawca groził przemocą lub wobec których ją stosował.
Dużo kontrowersji budził podczas prac komisji zapis uprawniający pracownika socjalnego do odebrania dziecka z rodziny w przypadku bezpośredniego zagrożenia jego życia lub zdrowia. Było wiele dyskusji; ostateczne brzmienie to wypracowany kompromis, zgodnie z którym decyzję o odebraniu dziecka pracownik socjalny będzie mógł podjąć wraz z funkcjonariuszem Policji, lekarzem, ratownikiem medycznym lub pielęgniarką.
Istotne jest też stworzenie Zespołu Monitorującego do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie jako organu opiniodawczo-doradczego ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego. Pozwoli to na skuteczne monitorowanie działania ustawy. Będzie to swoiste forum wymiany doświadczeń pomiędzy administracją rządową, samorządem i organizacjami pozarządowymi.
Ponieważ w każdej dziedzinie życia należy najpierw przede wszystkim zapobiegać, a dopiero potem usuwać skutki, ustawa ta kładzie nacisk na rozwój profilaktyki jako skutecznej formy pomocy w sytuacjach, gdy nie występuje jeszcze zjawisko przemocy, ale rodzina może być już tym zjawiskiem zagrożona. W tym celu zostały odpowiednio zmodyfikowane obowiązki poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego, nałożono na nie także nowe zadania w tym zakresie.
Dlatego też popieram proponowane zmiany ustawy.
Przemówienie senatora Sławomira Kowalskiego
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i innych ustaw przynosi kilka bardzo pożytecznych narzędzi pozwalających lepiej i efektywniej pomagać osobom pokrzywdzonym. Bez wątpienia są nimi przedstawione dalej formy.
Zakazane ma być stosowanie kar cielesnych oraz przemocy psychicznej wobec dziecka. Jest to tak zwany zapis pozytywny, czyli pozbawiony sankcji karnej, nie chodzi bowiem o to, by zamykać rodziców do więzienia za klapsa, ale o to, by każdy człowiek w Polsce wiedział, iż dzieci bić nie wolno.
W przypadku interwencji domowej dotyczącej przemocy to nie ofiara będzie miała opuścić dom i szukać schronienia, jak było do tej pory. Dom opuścić będzie musiał sprawca przemocy i to niezwłocznie.
Pracownik socjalny, działając wspólnie z policjantem i przedstawicielem służby zdrowia, w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia będzie mógł natychmiast zabrać dziecko z domu. W ciągu dwudziestu czterech godzin decyzję w tej sprawie będzie musiał podjąć sąd rodzinny. Co ważne, po zabraniu dziecka w pierwszej kolejności należy szukać dla niego miejsca u innego członka rodziny, a dopiero jeśli się tego miejsca nie znajdzie, będzie można umieścić dziecko w placówce opiekuńczej.
W każdej gminie powstaną zespoły interdyscyplinarne, w skład których wejdą m.in. policja, służba zdrowia, pomoc społeczna, kuratorzy sądowi, prokuratorzy, przedstawiciele organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą ofiarom przemocy. Ofiara przemocy nie będzie musiała biegać od instytucji do instytucji, bo zespół ma skoordynować udzielaną pomoc. Istnieje już wypracowana przez polską szkołę pracy socjalnej metoda mówiąca o tym, że za pracownikiem socjalnym powinien stać cały zespół zadaniowy. Praca ta wymaga bowiem posiadania wiedzy z różnych dziedzin oraz wykonywania zadań leżących w kompetencji różnych podmiotów. Istnieje wiele podmiotów, w kompetencjach których leżą rozmaite działania związane z przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie oraz interwencje w sytuacjach, gdy taka przemoc się pojawia. Jednak podmioty te wielokrotnie podejmują działania wzajemnie sprzeczne, nieskoordynowane, możliwe jest również wystąpienie elementu rywalizacji między nimi. Dlatego też wprowadzenie obowiązku tworzenia zespołów interdyscyplinarnych ma sens. Niepokój może budzić to, że taki zespół ma gromadzić dane o rodzinach objętych pomocą. Rodzi się jednak pytanie, kto inny może koordynować pracę bez gromadzenia wiedzy o tym, co dzieje się w objętej pomocą rodzinie i jakiej pomocy jej udzielono.
Uważam, że omawiana nowelizacja pomoże wielu osobom pokrzywdzonym, poprawi ich sytuację oraz ułatwi kształtowanie pozytywnych relacji w rodzinach zagrożonych przemocą. Warto nadmienić, że za tymi zmianami powinna iść również aktywniejsza polityka prorodzinna państwa, dotycząca przyjęcia prorodzinnego ustawodawstwa podatkowego oraz zwiększenia pomocy materialnej dla rodzin, bo wiadomo, że wiele ich problemów wynika z trudnej sytuacji materialnej.
Przemówienie senatora Andrzeja Grzyba
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
W związku z licznymi interwencjami obywateli kierowanymi do mnie w przedmiotowej sprawie, z uwagi na treść uchwały Sejmiku Województwa Pomorskiego, a także własne przemyślenia na temat poruszanej ustawowo materii, pragnę zająć stanowisko w tej sprawie.
Projekt ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie jest oczekiwany przez środowiska zajmujące się problematyką przemocy. Chodzi o zapewnienie wsparcia ofiarom przemocy i dookreślenie zadań w tym zakresie dla samorządów gmin, powiatów i województw.
Tendencje ujawnione w trakcie prac nad projektem ustawy, których istotą jest skłonność do daleko posuniętej ingerencji w autonomię rodziny, w tym w jej sferę światopoglądową, budzą uzasadnioną obawę, jeśli chodzi o jakość i celowość niektórych proponowanych zmian. Rodzi się pytanie, na ile na państwo powinno ingerować w proces wychowawczy oraz w system wartości, który rodzina przekazuje w trakcie procesu wychowawczego swoim dzieciom. Rodzinom, w szczególności wielodzietnym, a także niezamożnym, potrzebna jest w większym stopniu interdyscyplinarna pomoc ze strony władzy publicznej, zaś w mniejszym stopniu ingerencja zewnętrzna, w szczególności w formie zakazów i nakazów.
Szczególny niepokój budzi treść w art. 12 i 12a projektu ustawy. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo szerokiej interpretacji zjawiska przemocy w rodzinie w trakcie stosowania nowych rozwiązań kodeksowych. Słusznie ustawodawcy wycofali się z rozstrzygnięć dotyczących przemocy psychicznej.
Nie pracownik socjalny, a sąd w czasie dwudziestu czterech godzin podejmie decyzję o odebraniu dziecka rodzinie. Jednak właściwe byłoby, żeby zgoda sądu uprzedzała ten fakt albo żeby ustawa nakazywała udział kuratora sądowego w postępowaniu.
Debata w trakcie prac nad ustawą dotyczyła, i słusznie, zabronienia stosowania przez rodziców kar cielesnych.
In fine należy także zwrócić uwagę na art. 9c, zapewniający członkom interdyscyplinarnego zespołu prawo między innymi do gromadzenia danych na temat stanu zdrowia, nałogów i karalności. Nakłada się też na nich obowiązek zachowania poufności danych pod odpowiedzialnością karną. Ujawnienie ich grozi karą dwóch lat więzienia.
Mimo wątpliwości popieram ustawę.
Przemówienie senatora Władysława Ortyla
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Pracujemy, debatujemy dziś nad nowelizacją ustawy z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (DzU nr 180 poz 1493). Projekt tej nowelizacji tak naprawdę jest wbrew nazwie i uderza w rodzinę. Według projektu chodzi o skuteczną ochronę ofiar przemocy, a według mojej oceny, oceny licznych środowisk i organizacji jest to zamach na suwerenności i jedność rodziny.
W projekcie nowelizowanej ustawy jest wiele przepisów, które wzbudzają niepokój. Jednym z kontrowersyjnych przepisów jest definicja przemocy psychicznej, do której zalicza się "zawstydzanie, narzucanie własnych poglądów, ciągłe krytykowanie, kontrolowanie, ograniczanie kontaktów". Takie sformułowanie przepisu pozwala na dowolną jego interpretację, a także stwarza pole do nadużyć. A przecież rodzic powinien mieć prawo do skrytykowania nieodpowiedniego zachowania swojego dziecka czy zakazania wyjścia na nocną dyskotekę nastoletniej córce czy nastoletniemu synowi. Poza tym przepisy te są niezgodne z Konstytucją RP, która mówi wprost, że każdy ma prawo do wychowania dziecka w zgodzie z własnymi przekonaniami; art. 48 ust. 1.
Następnym niepokojącym przepisem jest przepis dotyczący powoływanie zespołów interdyscyplinarnych, których zadaniem będzie kontrola rodziny poprzez zbieranie danych na temat jej funkcjonowania. Działania te byłyby podejmowane bez wiedzy i zgody kontrolowanej rodziny. Zespół mógłby także podejmować działania wobec rodzin, w których przemocy nie ma, ale które są przemocą w rodzinie "zagrożone".
Kolejne kontrowersje budzi przepis, który nadaje zbyt duże uprawnienia pracownikowi socjalnemu. W świetle przepisów pracownik socjalny będzie mógł odebrać dziecko rodzicom bez wyroku sądu. Zachodzi zatem niebezpieczeństwo, że dzieci będą zabierane rodzicom na podstawie sygnałów zupełnie nieuzasadnionych, na przykład w wyniku doniesienia, które jest najczęściej efektem zwykłego sąsiedzkiego konfliktu.
Wprawdzie nowelizacja kładzie nacisk na skuteczną ochronę ofiar przemocy, stworzenie mechanizmów ułatwiających izolację sprawców od ofiar, ale jest to żadne pocieszenie wobec pozostałych zaprezentowanych przepisów ustawy.
Nowelizacja ustawy nie zawiera niezbędnych mechanizmów, które pozwoliłyby automatycznie zwalczać przemoc. Dostrzegamy brak dostępu do długotrwałej terapii, pomocy psychologicznej i prawnej, brak profilaktyki. Ustawa nie przewiduje tego typu działań, aby podjąć próbę zmiany obecnej sytuacji.
Ustawa ta narusza konstytucję i prawa człowieka, jest także niezgodna z prawem międzynarodowym, a w szczególności z art. 9 Konwencji o Prawach Dziecka Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Należy także zwrócić uwagę na to, że przepisy dotyczące przemocy są w kodeksie karnym, zwłaszcza art. 153 §1,2, art. 190 §1, art. 191 §1,2 i art. 207 §1, 2, 3, i zadać pytanie, w jakiej korelacji są te przepisy z nowelizowaną ustawą.
Ten mój głos przedstawiam przede wszystkim w imieniu Stowarzyszenia "Godne Życie dla Dzieci". Stowarzyszenia funkcjonującego na Podkarpaciu, na co dzień zajmującego się tymi problemami, ale nie wnoszącego o takie regulacje, które spowodują nowe problemy, nowe anomalie społeczne. Należy zapytać: kto te problemy będzie musiał rozwiązać za urzędników poruszających się w sztywnym gorsecie absurdalnego prawa? Może zrobią to rzesze ludzi dobrej woli czy wolontariusze, ale czy wystarczy ich determinacji? Raczej nie, bo walczyć z patologiami tworzonymi ustawowo jest bardzo trudno, a właściwie jest to niemożliwe.
Wnoszę zatem o nieprzyjmowanie nowelizacji ustawy w takim kształcie, ponieważ zagraża ona jedności rodziny, a rodzina to najbliższe człowiekowi środowisko życia, najbliższa mu grupa społeczna.
Przemówienie senatora Stanisława Karczewskiego
w dyskusji nad punktem dziewiątym porządku obrad
Wysoki Senacie!
Proponuję, byśmy w kilku słowach zrekapitulowali sobie ostatnie wydarzenia w naszym kraju. Z jakimi problemami zmagają się dzisiaj Polacy? Wielu naszych rodaków broni obecnie swojego dobytku przed skutkami klęski żywiołowej. Wiele gmin wciąż jest nią zagrożonych. Tam, gdzie powódź już się kończy, zmagać się trzeba z jej skutkami: zapobiegać epidemiom, suszyć domy, oczyszczać pola i drogi, naprawiać sieci energetyczne, kanalizację i wodociągi. Inni nasi rodacy z troską obserwują sytuację finansową. Wartość dolara rośnie o kilka procent dziennie, euro zmaga się z kryzysem greckim. Wpływa to na kondycję polskich przedsiębiorstw, na wielkość produkcji i eksportu, a także na poziom życia, bo droższy dolar to droższe paliwa, a droższe paliwa to wzrost cen wszystkich towarów.
A czym zajmuje się w tym czasie parlament? Parlament rozpatruje dzisiaj w swojej Izbie Wyższej problem epokowy: czy można dać dziecku klapsa. A może wolno mu tylko spokojnie tłumaczyć: nie wkładaj ręki do wrzątku, nie wybiegaj na ulicę lub na tory - i to tłumaczyć tak, aby dziecko nie zostało psychicznie skrzywdzone. Czy wolno ganić, czy tylko chwalić?
Jak sądzę, wszystkich tu zgromadzonych łączy to, że jesteśmy przeciwni fizycznej agresji. Nikt też nie podważa celowości udzielania pomocy tym wszystkim, którzy jako słabsi ulegają jakiejkolwiek przemocy, w tym także domowej. Nie zmienia to jednak faktu, że ta ustawa jest zła. Nie rozwiązuje żadnych istniejących problemów, rodzi zaś nowe. Jest piorunującą mieszanką komunałów i absurdów. Oto art. 3 ust. 2 zobowiązuje ministra zdrowia do ustalenia wzoru zaświadczenia lekarskiego dotyczącego przyczyn i rodzaju uszkodzeń ciała związanych z użyciem przemocy w rodzinie. Czy siniaki nabite w bójce ulicznej różnią się od obrażeń odniesionych w domu? Czy mąż złamie nos inaczej niż uliczny łobuz? Czy nie przekraczamy tu granic groteski? Skąd ja, jako chirurg, mam wiedzieć, które uderzenie wymierzył mąż, a które chuligan? Po co mamy mieszać lekarzy w konflikty rodzinne? Czy nie wystarczy, że mamy pomóc wszystkim, którzy tego potrzebują?
Postawię kolejne pytania. Czy przemoc w rodzinie jest zjawiskiem nowym, czy incydentalnym? Czy jej formy bądź natężenie ulegają szybkim zmianom? Odpowiedź jest oczywista: nie. To zjawisko znane i stabilne. A więc po co prokurator generalny ma co dwa lata wydawać nowe wytyczne odnośnie do walki z domową przemocą, do czego zobowiązuje go art. 8a? Jeśli już takie wytyczne są potrzebne - choć nie wiem, czy łatwo będzie to pogodzić z prokuratorską niezawisłością - to może wystarczy wydać je raz na dziesięć lat?
Ustawa, nad którą dziś pracujemy, będzie przemoc domową stabilizować, wspierać, podtrzymywać. Dlaczego tak mówię? Dlatego, że zadbają o to urzędnicy publiczni powołani do jej zwalczania. To w interesie członków zespołów interdyscyplinarnych powoływanych w gminach i w interesie Krajowego Koordynatora Realizacji Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie jest, by przemoc trwała, bo zapewni to trwanie ich stanowisk. Jak raz powołamy te kuriozalne struktury, żyć z nimi będą nasze dzieci i wnuki i nikt już nie spyta, czy mógłby być krajowy koordynator powiatowego programu i po co taka dziwaczna nazwa.
Jeśli uważamy, że służby publiczne nie są w stanie działać samodzielnie, że z rodziną powinny konfrontować się policyjno-oświatowo-medyczno-antyalkoholowe grupy robocze zespołów interdyscyplinarnych, to wróćmy do sprawdzonych koncepcji. Była Inspekcja Robotniczo-Chłopska, była czerezwyczajka - może istotnie profesjonalizacja jest drogą donikąd?
Mówimy, patetycznie podnosząc wzrok w górę: rodzina. Mówimy: zasada pomocniczości, odwołując się do nauki społecznej Kościoła i zasad Unii Europejskiej. A piszemy w art. 9d tego projektu, że podejmowanie interwencji w środowisku nie wymaga zgody pokrzywdzonego. Ingerencja będzie możliwa nawet wbrew woli zainteresowanych. W tych trudnych, skomplikowanych życiowo i dowodowo sprawach służby publiczne będą wchodzić do domu w obłoconych butach, nie pytając, jak rozłożone są racje. Nie, urządzą to po swojemu, w oparciu o procedurę niebieskiej karty. Nie neguję wielkiej wartości tych procedur, sprawdzonych w codziennej praktyce Policji, wprowadzanych do instrukcji służbowych i materiałów szkoleniowych. Jestem jednak przeciw ustawowemu upoważnieniu do ustalania wzorów formularzy niebieskich kart - to z art. 9d ust. 5 - bo, na miły Bóg, nie o formularze tu chodzi! Jestem przeciwko takiemu pisaniu prawa, jak w przypadku art. 9d, w którym definicje nie służą wyjaśnieniu pojęć, lecz jedynie zamarkowaniu definiowania, bowiem cóż znaczy takie określenie: procedura "Niebieskie Karty" obejmuje ogół czynności podejmowanych i realizowanych przez przedstawicieli jednostek w związku z uzasadnionym podejrzeniem zaistnienia przemocy w rodzinie. Nic. Ta definicja nic nie tłumaczy.
Powołamy sobie ponaddwudziestoosobowy krajowy zespół monitorujący, którego utrzymanie i obsługa pochłonie pieniądze potrzebne ofiarom przemocy w rodzinie.
Założenie tej regulacji, iż trzeba na poziomie państwa polskiego koordynować walkę z brutalnymi mężami pijakami jest tak oczywiście absurdalne, że nie zasługuje na polemikę, zwłaszcza tam, gdzie zespół monitorujący ma opiniować spory pomiędzy organizacjami wspierającymi ofiary przemocy. Toż ludzie szlachetni nie powinni się spierać, mają przecież takie pole do popisu! Gdy widzimy bójkę na ulicy, dzwonimy po policję, ewentualnie po pogotowie. Bójka w domu pozwala świadkom wybrać, kogo o tym fakcie zawiadomić: policję, prokuratora czy inny podmiot walczący z domową przemocą - to z art. 12 ust. 2.
Ta ustawa dotyczy poważnych problemów, szkoda więc, że bywa bezwiednie zabawna, lecz nie wszędzie - gdy dochodzimy do art. 12a, robi się strasznie. Oto pracownik socjalny ma prawo, gdy uzna, że zdrowie dziecka jest zagrożone, odebrać je rodzinie i umieścić w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Powiecie Państwo: chodzi o dobro małego człowieka, o jego bezpieczeństwo. Jeśli tak, to ciekawe, dlaczego pracownicy socjalni nie zabierają dzieci z tych szkół, w których młodociani bandyci terroryzują rówieśników. Dlaczego nie zabierają ich z domów dziecka, w których starsi zastraszają młodszych, a nawet wykorzystują ich seksualnie? Tam nie potrzeba nadzwyczajnych środków? To rodzina jest najbardziej niebezpiecznym dla dziecka środowiskiem?
Nie jesteście, proszę państwa, pionierami. Ta idea już się kiedyś pojawiała. Symbolem tej aksjologii był Pawka Morozow. I to nie jest ten sposób patrzenia, który potrafię zaakceptować.
I na koniec kwestia nowego art. 961 kodeksu rodzinnego: opiekunom zabrania się stosowania kar cielesnych, zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka. Już widzę oczyma wyobraźni analizy, czy odmowa zakupu zabawki jest zadawaniem psychicznego cierpienia. A uwaga "jak się nie będziesz uczył, zostaniesz" - i tu podstawiamy nielubiany zawód - nie jest poniżaniem? A jak będzie temu towarzyszyć jeszcze stwierdzenie smutnego faktu "leń jesteś"?
Jeśli ta ustawa wejdzie w życie, nie uchronimy nikogo przed cierpieniem i przemocą, wprost przeciwnie - spowodujemy dodatkowe cierpienie i obciążymy państwo kosztami.
56. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu