24. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Spraw Wewnętrznych i Administracji
Antoni Podolski:
Bardzo krótko.
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Do tego, co przedstawił pan senator Meres, trudno coś dodać, myślę, że bardzo dobrze oddał intencje ustawodawcy. Chciałbym tylko dopowiedzieć, że na obecnym etapie w Unii Europejskiej nie przewiduje się zastąpienia numerów krajowych jednym numerem ogólnoeuropejskim, dlatego rozwiązanie, które wprowadzamy, będzie obsługiwało wszystkie numery. Może kiedyś w przyszłości tak się stanie, ale na razie musimy obsługiwać wszystkie numery alarmowe.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Czy państwo senatorowie mają pytania do pana ministra?
Dziękuję bardzo.
W takim razie przechodzimy do dyskusji.
Zapisał się do niej pan senator Zbigniew Meres, więc tym razem wystąpi w charakterze dyskutanta.
Proszę.
(Głos z sali: Jeszcze?)
(Głos z sali: Do protokołu.)
Senator Zbigniew Meres:
Pani Marszałek! Panie Ministrze! Panie i Panowie Senatorowie!
Może słowo a propos tych uwag, które usłyszałem po drodze. To, że chcę jeszcze na ten temat zabrać głos, wynika również z tego, że w pewnym sensie byłem mocno zaangażowany także w tworzenie centrów powiadamiania ratunkowego, dlatego jeszcze, jeśli państwo pozwolą, parę słów na ten temat bym dodał.
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!
Ustawa o zmianie ustawy o ochronie przeciwpożarowej oraz niektórych innych ustaw ma znaczący wpływ na doskonalenie struktur decydujących o poziomie bezpieczeństwa wewnętrznego państwa i jego obywateli. Na szczególną uwagę zasługują regulacje mające na celu zapewnienie współdziałania między służbami ustawowo powołanymi do ochrony życia i zdrowia oraz bezpieczeństwa obywateli, a także mienia i środowiska w procesie powiadamiania o powstałym nagłym zagrożeniu lub ryzyku jego wystąpienia. Ta ustawa faktycznie formalizuje - właśnie to miałem na myśli, chcąc zabrać głos - od dawna budowany, a w licznych ośrodkach na szczeblu samorządowym istniejący już, system współdziałania służb i podmiotów ratowniczych, w tym społecznych organizacji ratowniczych, bez naruszania ich autonomii i pragmatyki działania.
Ustawa ta rozpoczyna proces poprawy funkcjonowania systemów ratowniczych w części dotyczącej ogólnokrajowego systemu obsługi zgłoszeń alarmowych, a także służy procesowi integracji służb i podmiotów ratowniczych na podstawowym wykonawczym poziomie dyspozytorskim. Ustawa ta buduje system powiadamiania ratunkowego, który na co dzień służy poszkodowanym i zagrożonym ludziom, system zapewniający natychmiastowe i jednoczesne powiadamianie oraz dysponowanie stosownie do rodzaju zagrożenia i wielkości zdarzenia służb i podmiotów ratowniczych - to jest w pewnym sensie odpowiedź na pytania pana senatora Bisztygi - zobowiązanych do ratowania życia i zdrowia oraz środowiska i mienia.
Ustawa projektuje, a właściwie w innej formie kontynuuje budowę szesnastu wojewódzkich koordynacyjnych centrów powiadamiania ratunkowego oraz centrów powiadamiania ratunkowego na szczeblu lokalnym, obejmującym powiat lub kilka powiatów. Należy podkreślić, że w wielu samorządach o określonej strukturze te CPR - mówiąc o określonej strukturze, odnoszę to do tych CPR - już istnieją, co pozwoli na szybkie powstanie sprawnego systemu powiadamiania ratunkowego, opartego na zasadzie spójności procedur ratowniczych oraz standardów sprzętowych i teleinformatycznych, a także doskonaleniu form przekazu informacji w ramach współdziałania służb i podmiotów ratowniczych w procesie przygotowania do działań ratowniczych oraz podczas wystąpienia nagłych i nadzwyczajnych zagrożeń.
Ustawa wprowadza mechanizmy partnerskiej współpracy organów administracji rządowej i samorządowej oraz wszystkich podmiotów i instytucji zobowiązanych do niesienie pomocy, jak również organizacji pozarządowych, jeśli deklarują gotowość funkcjonowania w tym systemie.
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Zgodnie z procedowaną ustawą powstaną centra powiatowe dysponujące, organizujące i koordynujące działania ratownicze na obszarze kilku powiatów, niekiedy zaś jednego powiatu. Takie rozwiązania skutkują uproszczonym procesem wymiany informacji oraz zdecydowanie ułatwiają prowadzenie akcji z udziałem wielu służb i podmiotów ratowniczych.
System powiadamiania ratunkowego zorganizowany zostanie, jak już powiedziałem, na dwóch poziomach: lokalnym, wykonawczym, to jest tym poziomie powiatowym, i wojewódzkim, koordynacyjnym. Pierwszy z wymienionych to poziom usytuowany w segmencie liniowym systemu powiadamiania ratunkowego, realizujący ściśle powiązane ze sobą funkcje, którymi są obsługa zgłoszeń alarmowych oraz organizowanie przedsięwzięć ratowniczych z pozycji połączonych stanowisk dyspozytorskich, Państwowej Straży Pożarnej, Państwowego Ratownictwa Medycznego oraz innych służb i podmiotów ratowniczych lub mających znaczenie ratownicze.
Koordynację działań ponadlokalnych zapewnią wojewódzkie centra powiadamiania ratunkowego, pełniące również funkcje związane z nadzorowaniem zadań realizowanych przez CPR.
Omawiania ustawa dopuszcza możliwość partycypacji samorządów, w tym finansowej, w budowie systemu powiadamiania ratunkowego przy koordynacyjnej roli wojewody. Koordynację systemu w wymiarze krajowym przypisano komendantowi głównemu, a nadzór ministrowi właściwemu do spraw wewnętrznych.
Na zakończenie, Panie Marszałku, Panie i Panowie Senatorowie, powiem, że program budowy centrów powiadamiania ratunkowego ma w Polsce swoją historię. Rządowy projekt o nazwie: koncepcja centrów powiadamiania ratunkowego przedstawiono już osiem lat temu, 8 czerwca 2000 r., co zainicjowało integrację służb i działań ratowniczych. W budowę CPR zaangażowano się wówczas w wielu samorządach szczebla powiatowego, kontynuujących swoje wysiłki organizacyjne po wprowadzeniu w każdym powiecie numeru 112, co nastąpiło w 2005 r.
Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym wprowadzona 1 stycznia 2007 r. w pewnym sensie zmieniła opisywany proces, wprowadzając na poziomie wojewódzkim centralizację wywołań alarmowych z numeru 112 w szesnastu wojewódzkich centrach powiadamiania ratunkowego.
I tu podkreśliłbym, że obecnie funkcjonuje sto dziesięć powiatowych zintegrowanych stanowisk dyspozytorskich, gdzie dyżury pełnią funkcjonariusze i pracownicy Państwowej Straży Pożarnej i Państwowego Ratownictwa Medycznego. Stanowiska te obecnie prezentują bardzo zróżnicowany poziom w obrębie rozwiązań organizacyjnych, proceduralnych i technologicznych.
Procedowana ustawa zmienia ten stan rzeczy oraz pozwala zagospodarować obecnie funkcjonujące zintegrowane stanowiska dyspozytorskie, włączając je w skuteczny i efektywny system powiadamiania ratunkowego. System ten wymaga rozsądnej, dobrze przemyślanej i zaprojektowanej decentralizacji, standaryzacji współtworzących go centrów, a przede wszystkim przeobrażenia jego struktur w sprawnie funkcjonującą spójną całość.
Mając to na uwadze, pragnę podkreślić, że procedowana ustawa o zmianie ustawy o ochronie przeciwpożarowej oraz niektórych innych ustaw pozwala na efektywne wykorzystanie wszystkich podmiotów służących ratowaniu życia, zdrowia i mienia oraz zasadniczo poprawia system powiadamiania ratunkowego.
Panie Marszałku, Wysoki Senacie, bardzo dziękuję za uwagę.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Czy jeszcze ktoś z państwa senatorów chce zabrać głos w dyskusji? Nie.
Dziękuję.
Zamykam dyskusję.
Informuję, że głosowanie w sprawie rozpatrywanej ustawy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
Bardzo dziękuję gościom za udział w obradach plenarnych.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu siedemnastego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy o organizacji rynku rybnego.
Tekst ustawy znajdą państwo w druku nr 394, a sprawozdanie komisji w druku nr 394A.
Uprzejmie proszę sprawozdawcę Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, pana senatora Andrzeja Grzyba, o przestawienie sprawozdania komisji.
Senator Andrzej Grzyb:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Panie Ministrze! Szanowni Goście!
W imieniu Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska składam sprawozdanie z prac komisji nad uchwaloną przez Sejm w dniu 5 grudnia 2008 r. ustawą o organizacji rynku rybnego.
Celem uchwalonej przez Sejm ustawy o organizacji rynku rybnego jest zapewnienie efektywnego uczestnictwa polskiego sektora rybnego w instrumentach unijnej Wspólnej Polityki Rybackiej, niezbędne uszczelnienie obecnej struktury organizacyjnej oraz mechanizmów kontrolnych i egzekucyjnych dotyczących obowiązujących regulacji oraz usprawnienie istniejącego systemu organizacji rynku rybnego po stronie administracji, jak i po stronie organizacji producentów.
Nowa ustawa ma zastąpić dotychczas obowiązującą ustawę z dnia 22 stycznia 2004 r. o organizacji rynku rybnego i pomocy finansowej w gospodarce rybnej, która była już trzykrotnie nowelizowana. Regulacje dotyczące rynku rybnego w sporym zakresie wynikają z przepisów Unii Europejskiej, a dokładnie z rozporządzenia Rady (WE) nr 104/2000 z dnia 17 grudnia 1999 r. w sprawie wspólnej organizacji rynków produktów rybołówstwa i akwakultury; rozporządzenia Rady (EWG) nr 2847/93 z dnia 12 października 1993 r. ustanawiającego system kontroli mający zastosowanie do Wspólnej Polityki Rybołówstwa; rozporządzenia Komisji (WE) nr 1077/2008 z dnia 3 listopada 2008 r. ustanawiającego szczegółowe zasady stosowania rozporządzenia Rady (WE) nr 1966/2006 oraz uchylającego rozporządzenie (WE) nr 1566/2007.
Najistotniejsze różnice w stosunku do obowiązującej ustawy z dnia 22 stycznia 2004 r. o organizacji rynku rybnego i pomocy finansowej w gospodarce rybnej to, po pierwsze, sprecyzowanie organów właściwych do kontroli standardów rynkowych ustalonych w przepisach Unii Europejskiej i doprecyzowanie organów uprawnionych do kontroli sposobu oznakowania produktów rybnych; po drugie, wprowadzenie możliwości stworzenia kodeksów dobrej praktyki rybackiej, doprecyzowanie przepisów dotyczących wystawiania i przekazywania kart sprzedaży i doprecyzowanie regulacji dotyczących rejestru przedsiębiorców uprawnionych do skupu produktów rybnych; po trzecie, dodanie przepisów upoważniających ministra właściwego do spraw rybołówstwa do prowadzenia kontroli organizacji producentów, związków organizacji producentów oraz organizacji międzybranżowych, wskazanie zakresu kontroli, sposobu jej przeprowadzenia i dokumentowania; po czwarte, doprecyzowanie działań interwencyjnych na rynku rybnym, a także zapewnienie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jako instytucji przyznającej i wypłacającej pomoc finansową, możliwości kontroli prawidłowości danych podanych przez organizacje producentów we wniosku o przyznanie pomocy finansowej; po piąte, wprowadzenie podziału kompetencji między okręgowego inspektora rybołówstwa morskiego oraz ministra właściwego do spraw rybołówstwa w związku z wątpliwościami co do kompetencji organów właściwych w sprawach nakładania kar pieniężnych.
Ustawa wypracowana na podstawie projektu rządowego dokonuje zmian w ustawie z dnia 19 lutego 2004 r. o rybołówstwie oraz w ustawie z dnia 9 maja 2008 r. o Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
W trakcie posiedzenia komisji były wątpliwości. Zgłaszano propozycje poprawek, ale komisja większością głosów wnosi, aby Wysoki Senat uchwalić raczył projekt bez poprawek. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Czy ktoś z państwa senatorów chce zadać pytanie? Tak. Proszę zostać z nami, Panie Senatorze.
Bardzo proszę.
Senator Władysław Dajczak:
Pani Marszałek, Panie Senatorze, mam pewne pytanie. Rzeczywiście ustawa budzi wiele wątpliwości, szczególnie tych środowisk, które miałyby tę ustawę wykonywać, a proponowane rozwiązania są co najmniej dziwne i niezrozumiałe. Ja chciałbym w związku z tym spytać, czy znany jest panu senatorowi jakiś kraj bałtycki, w którym podobne rozwiązania są przyjęte i stosowane.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Proszę udzielić odpowiedzi panu senatorowi Dajczakowi.
Senator Andrzej Grzyb:
Nie chciałbym wprowadzić pana senatora w błąd. Ja nie znam takiego kraju, ale być może pan minister zechce precyzyjniej odpowiedzieć na pańskie pytanie.
Ustawa jest nowa. W dziesięciu rozdziałach w siedemdziesięciu pięciu artykułach reguluje dosyć istotną, szczególnie dla rybaków i dla całej gospodarki rybnej, sprawę. Tak że ja myślę, że pan minister będzie mógł precyzyjniej odpowiedzieć na pańskie pytanie.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Czy jeszcze ktoś chce zadać pytanie? Nie.
Dziękuję bardzo. Dziękuję, Panie Senatorze.
(Głos z sali: Na przykład Litwa.)
(Senator Andrzej Grzyb: Na przykład Litwa, tak? Przepraszam.)
Dziękuję, Panie Senatorze.
Projekt tej ustawy został wniesiony przez rząd. Do reprezentowania stanowiska rządu w toku prac parlamentarnych został upoważniony minister rolnictwa i rozwoju wsi. Witamy pana Kazimierza Plockego, sekretarza stanu.
Czy pan minister chce się ustosunkować do tematu?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Otóż na początek chciałbym powiedzieć, że przyjęta przez Sejm ustawa o rynku rybnym jest bardzo ważną regulacją prawną, regulacją podobną do tych, które są stosowane w państwach Unii Europejskiej, a zwłaszcza w państwach bałtyckich. To jest rzeczywiście pewne novum, z którym się musimy zmierzyć.
Dlaczego ta ustawa pojawiła się w roku 2008? Dlatego, że w roku 2007 wskutek niewystarczającego funkcjonowania w Polsce systemu kontroli, zwłaszcza połowów dorsza, Komisja Europejska od lipca 2007 r. zamknęła połowy tej ryby. I praktycznie rzecz biorąc sytuacja na rynku rybnym bardzo się skomplikowała. Przetwórcy mieli olbrzymie problemy z ciągłością produkcji, z dostawami, z utrzymaniem załóg. Ta sytuacja była nie do zniesienia dla przetwórców. Rok 2008 również był dla przetwórców niezbyt łaskawy, dlatego że wskutek niewydolności systemu kontrolnego także minister rolnictwa i rozwoju wsi zamknął połowy dorsza. To znowu spowodowało bardzo trudną, sytuację na rynku rybnym.
Rząd, analizując sytuację, podjął decyzję, że będzie chciał wprowadzić w życie system, który ma na celu przede wszystkim zwiększenie kontroli, jeżeli chodzi o dorsza, bo to jest ryba, która jest pod ochroną. Od roku 2008 realizowany jest europejski system ochronny połowów dorsza w Bałtyku. Polska również jest do tego systemu bardzo mocno włączona. Uważamy, że te działania, które podejmujemy jako rząd, są konieczne w tym trudnym czasie, kiedy realizujemy program zwrotu przełowionych kwot dorsza z 2007 r. Przypomnę, że będziemy go realizować do 2011 r. i że musimy oddać 8 tysięcy ton dorsza: 800 ton w roku 2008 i po 2 tysiące 400 ton w latach następnych. Oznaczało to podjęcie trudnych rozmów z Komisją Europejską po to, ażeby polska bałtycka flota dorszowa mogła rozpocząć połowy w roku 2008. Konieczne było podpisanie stosownego porozumienia z Komisją Europejską i przyjęcie przez Radę Ministrów do spraw Rolnictwa i Rybołówstwa stosownego rozporządzenia w tej kwestii. Oznaczało to konsultowanie naszych propozycji z państwami bałtyckimi. Ta praca została wykonana. Prowadzona była dyskusja na temat wysokości współczynnika stosowanego w przeliczaniu połowów raportowanych w stosunku do nieraportowanych. Wskaźnik został ustalony przez Komisję Europejską na poziomie 1,89. Po kilku miesiącach starań i po kilku miesiącach działalności polskiej administracji i inspektorów rybołówstwa morskiego z udziałem także inspektorów Unii Europejskiej ten wskaźnik został zmniejszony do 1,37.
Ustawa, którą procedujemy w Wysokim Senacie, ma na celu przede wszystkim zwiększenie kontroli wprowadzania na rynek gatunków chronionych, w tym dorsza. To jest najbardziej istotna część tej ustawy. Idzie o to, że Polska musi się rozliczyć z narodowej kwoty wobec państw bałtyckich, a także Komisji Europejskiej, co jest oczywiste. A chodzi też o to, żeby rybacy, którzy są posiadaczami dorsza, mieli możliwość wprowadzania tej ryby na rynek w określonych warunkach sanitarno-weterynaryjnych i mogli tę rybę sprzedać w określonych miejscach po godziwej cenie.
Dlatego pan senator sprawozdawca zwrócił uwagę na to, że są w tej ustawie, bardzo istotne zapisy, które odnoszą się do kodeksu dobrej praktyki rybackiej. To jest pewne novum wprowadzone do ustawy na wniosek organizacji Stowarzyszenia Producentów Ryb Łososiowatych. Samo środowisko, sami rybacy wnoszą o to, ażeby ryba wprowadzana na rynek była zdrowa, bez dioksyn, bez hormonów wzrostu, bez antybiotyków, bo o taką zabiegać będzie konsument. To jest bardzo istotne i rząd oczywiście tę inicjatywę podjął. Tu może mała uwaga, że nie należy mylić kodeksu odpowiedzialnego rybołówstwa z kodeksem dobrej praktyki, co się czasami zdarza. Kodeks odpowiedzialnego rybołówstwa to dokument przyjęty przez Organizację Narodów Zjednoczonych i ratyfikowany przez wiele państw świata, w tym przez Polskę.
Rozumiem skąd pytanie pana senatora o kluczowy dla tej ustawy art. 23. W pierwotnej wersji rządowej odnosiliśmy się tylko i wyłącznie do dorsza jako ryby chronionej, którą należy wprowadzić na rynek przez lokalne centrum pierwszej sprzedaży ryby. Ale w wyniku dyskusji ze środowiskiem ten artykuł został rozszerzony o zapisy, które pozwalają na wprowadzenie dorsza jako ryby chronionej w ramach europejskiego planu ochrony dorsza przez lokalne centra pierwszej sprzedaży tam, gdzie te pierwsze lokalne centra sprzedaży występują w portach, a ich jest na polskim wybrzeżu aż pięć. Tam, gdzie lokalnego centrum nie ma, rybę wprowadzamy w miejscach wyznaczonych przez ministra. Idzie o to, że każda partia powyżej 300 kg złowionego dorsza powinna być wprowadzona na rynek pod kontrolą. Mało tego, muszą się zgadzać zapisy w dziennikach pokładowych i fakturach, które wystawia dla rybaka podmiot skupujący ryby, i ta informacja musi być również dostarczona do centrum monitoringu. Idzie o to, żeby z narodowej kwoty rozliczyć się co do kilograma. To jest cel, któremu musimy sprostać.
I bardzo ważne jest też to, że w rozporządzeniu, które właśnie dzisiaj jest dyskutowane w Brukseli, w sprawie kontroli połowów, obowiązującym nie tylko Polskę, ale wszystkie państwa Unii Europejskiej, jest zapis, który powiada, że wszystkie transakcje kupna-sprzedaży ryb muszą się odbywać w lokalnych centrach pierwszej sprzedaży lub na aukcjach i w tych miejscach wszystkie dane dotyczące transakcji muszą być wprowadzone do systemu informatycznego. Nie ma innej możliwości, jak zwiększenie kontroli nad połowami.
I tutaj chciałbym zapewnić państwa, że rząd jest odpowiedzialny za tego typu rozwiązania prawne i minister rolnictwa do spraw rybołówstwa jest zobowiązany przepisami prawa krajowego, jak i europejskiego, do stworzenia zasad, którymi Polska będzie się kierować przy wprowadzaniu ryb na rynek. Nie ma innej możliwości.
Wyobraźmy sobie sytuację, że na rynek trafiają ryby chore, na przykład z bruzdogłowcem. Kto weźmie odpowiedzialność, kiedy nie ma ewidencji, nie ma karty sprzedaży, nie wiemy, od kogo ryba została zakupiona, w jakim dniu, w jakiej ilości i komu została sprzedana? A więc rzeczywiście z tych prostych przyczyn Polska jako ważny kraj Unii Europejskiej, jako ważny kraj nadbałtycki do tych zasad chce się dostosować i rząd nad tym pracuje.
Chciałbym też zwrócić uwagę na pewne novum w ustawie, które dotyczy kontroli jakości ryby. Do tego została wyznaczona Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, plus także inspektorzy rybołówstwa morskiego, które będą prowadzić kontrole nad rybą wprowadzaną na rynek. A więc to jest kolejny argument przemawiający za tym, żeby tego typu regulacje wprowadzać.
Rozumiemy oczywiście, że środowiska przetwórców zgłaszają swoje propozycje. Ja chciałbym dodać tylko jedno, że w całym tym łańcuchu pomiędzy konsumentem a rybakiem, który jest najważniejszym ogniwem w całym procesie kształtowania rynku rybnego, ponieważ on ma ten strategiczny towar, jakim jest ryba, on musi tę rybę sprzedać po godziwych cenach, musi to być ryba zarejestrowana, jest kolejna grupa, czyli przetwórcy. I tutaj chciałbym wyjaśnić pewną istotną kwestię, żeby wszystko od początku do końca było jasne. Na rynku występują podmioty skupujące ryby. One są zarejestrowane, ich jest około pięciuset siedemdziesięciu. Ale to nie są jeszcze przetwórcy, chociaż niektórzy przetwórcy są także podmiotami skupującymi. Chodzi o to, że rynek tak naprawdę zweryfikuje wszystkie podmioty, które zajmują się skupowaniem ryby. Oczywiście rybacy będą wybierać te podmioty, do których mają zaufanie, jeżeli chodzi o praktykę codzienną, i także rybacy będą akceptować cenę, którą będą oferowały podmioty skupujące rybę. Przetwórcy i konsumenci to ostatnia faza tworzenia tego rynku, ostatni ogniwo. Przetwórcy muszą mieć zapewnioną ciągłość dostaw ryby. Stąd też chciałbym Wysoką Izbę poinformować, że rząd przyjął do realizacji trudny trzyletni plan związany z restrukturyzacją floty dorszowej na Bałtyku. Chcemy dostosować ilość floty do nakładu połowowego i kwot połowowych. To dotyczy jednej trzeciej floty, która będzie odławiać dorsza. Obliczyliśmy, że statystycznie na jeden kuter przypadnie około 100 ton. Te 100 ton gwarantuje opłacalność połowów. Flota w dwóch trzecich nie będzie poławiać dorsza, ale będzie mogło poławiać ryby pelagiczne, a za dorsza armatorzy otrzymają stosowne rekompensaty. To też zagwarantuje nam to, co jest najcenniejsze - to, że nie przekroczymy kwoty połowowej dorsza w ciągu roku, w ciągu trzech, czterech czy pięciu miesięcy i potem trzeba zamykać połowy, co ma oczywiście bardzo negatywne skutki dla firm zajmujących się przetwórstwem. Chcemy w roku 2009 rozpocząć proces porządkowania naszego rybołówstwa, dostosowując nakład połowowy do kwot połowowych, a równocześnie chcemy zabezpieczyć ciągłość dostaw ryb dla przetwórstwa. To jest najważniejsze, najistotniejsze w tym całym procesie. Zdajemy sobie sprawę, że jest to proces trudny, wymagający determinacji i rząd jest w tym działaniu zdeterminowany, chcemy wypracować rozwiązania, które będą najlepsze z możliwych.
Mam nadzieję, że zaproponowane rozwiązania spowodują, że przede wszystkim będziemy wiarygodnym partnerem wśród państw bałtyckich, a także wobec naszych partnerów z Komisji Europejskiej. Stąd te działania, które podjęliśmy. Mam nadzieję, że chociaż one są trudne, zostaną jednak przez środowisko przyjęte.
To tyle, Panie Marszałku. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Zbigniew Romaszewski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Obecnie senatorowie mogą zgłaszać z miejsca trwające nie dłużej niż minutę zapytania do przedstawiciela rządu związane z omawianym punktem porządku obrad.
Panie Ministrze, nie wiem, czy ja dobrze zrozumiałem, ale chyba niestety tak. Czy koszty tej biurokracji będą pokrywać konsumenci, a nie Unia Europejska czy rząd?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Jeżeli decydujemy się na wprowadzenie systemu informatycznego, który ma za zadanie, precyzyjnie rejestrować wszystkie zdarzenia dotyczące połowów, a zwłaszcza dorsza, oczywiście pewne koszty trzeba będzie ponosić.
Chciałbym zwrócić uwagę, że tak czy inaczej rybak też płaci pośrednikom, teraz natomiast będzie to uwzględnione w całym tym jednolitym systemie na rynku. Po prostu chodzi o to, że rybacy, którzy mają rybę, powinni za tę rybę otrzymać więcej niż otrzymują dziś. I to jest istota tego systemu.
Jasne, że my także musimy się z tym procesem zmierzyć. Biurokracja i tak była, my chcemy ją ograniczać, by była skuteczna i przynosiła efekty. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Skurkiewicz.
Senator Wojciech Skurkiewicz:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Ministrze, czy nie obawia się pan tego, że zapisy tej ustawy w jakiś sposób spowodują przeregulowanie samego rynku, a wręcz tego, że resort zostanie oskarżony, że ta ustawa w znaczący sposób może naruszać swobodę prowadzenia działalności gospodarczej, ograniczać prowadzenie działalności gospodarczej? Czy nie nasuwa się panu taka obawa?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Dziękuję, Panie Senatorze, za to pytanie. Otóż nie, nie ma takiej możliwości. Ja powiedziałem jasno, że podmioty zajmujące się skupem ryby zostaną zweryfikowane przez rynek - bo to jest istotą ustawy i pewną nowością. Chodzi o to, że wszyscy ci, którzy chcą się zajmować skupowaniem ryby, mają taką możliwość, nikt nikomu niczego nie zabrania. Ale trzeba oczywiście spełnić określone warunki sanitarne i weterynaryjne. A więc te podmioty będą musiały uzyskać tak zwany numer weterynaryjny, czyli wykazać, po pierwsze, że rzeczywiście są znaczącym podmiotem na rynku, po drugie, że dysponują określonym majątkiem, jeżeli chodzi o transport ryby bądź przechowywanie ryby, czyli różnego rodzaju chłodniami bądź zamrażalniami. Chodzi o to, że my mamy stworzyć dobre podstawy rynku rybnego w Polsce, którego dzisiaj nie mamy. I dlatego też ta ustawa zmierza właśnie w tym kierunku.
Chciałbym również poinformować, że dla zrealizowania tych wszystkich celów oczywiście mamy do dyspozycji środki, które są zapisane w programie operacyjnym "Rybołówstwo i przetwórstwo ryb" na lata 2007-2013, a więc wszystkie podmioty kształtujące rynek rybny i nie tylko, będą mogły z dobrodziejstwa tego programu korzystać i realizować swoje zadania. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Głowski, proszę bardzo.
Senator Piotr Głowski:
Panie Ministrze, ja chciałbym nawiązać do poprzedniego pytania. Otóż w pierwszych latach funkcjonowania Polski w Unii Europejskiej wydawało się, że hulaj dusza, piekła nie ma, możemy łowić tyle, ile chcemy i być może nikt tego nie skontroluje. Czy pana działania... Może nie wypada się panu chwalić, że być może to dzięki pana pracy polscy rybacy są dzisiaj w stanie wypłynąć w morze i nie mamy wieloletnich kar, które całkowicie zablokowałyby te połowy. Ale czy to nie oni sami powinni być zainteresowani właśnie taką ustawą, która da im szansę normalnego funkcjonowania, a nam jako konsumentom da bezpieczeństwo, jeżeli chodzi o jakość poławianej ryby?
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Dziękuję bardzo.
Panie Senatorze, chciałbym poinformować Wysoką Izbę, że rzeczywiście przez ostatnie dwanaście miesięcy pracowaliśmy ciężko, po pierwsze, nad wypracowaniem programu, który spowoduje osiągnięcie celu, jakim jest dostosowanie nakładu połowowego do kwot połowowych w przypadku dorsza; po drugie, wypracowaliśmy zasady współpracy z Komisją Europejską, szanując oczywiście naukowe doradztwo ICES w zakresie poławiania ryb, bo do tego też musimy się odnieść. Co jest tu najważniejsze? Najważniejsze jest tu to, żeby zachować i chronić stado zarodowe w przypadku dorsza na Bałtyku. Bo jeżeli nie będziemy chronić stada zarodowego, to oczywiście będziemy co roku mówić o tym, że będziemy mieli niższe kwoty połowowe. Na rok 2009, zgodnie z naukowym doradztwem ICES, kwota dorsza w Bałtyku Wschodnim została zwiększona o 15%. Na wniosek strony polskiej ta kwota w roku 2010 może być zwiększona powyżej 15% albo w ogóle nie będziemy mówić o procentach, lecz będziemy mówić o określonej wartości zwanej TAC, czyli o masie dorsza, która jest do odłowienia w Bałtyku przez wszystkie państwa nadbałtyckie.
I wreszcie sprawa, o którą tutaj pan senator pyta, to jest to, czy środowisko nie powinno być tym zainteresowane. Środowisko rzeczywiście musi się z tym całym programem oswoić. Ja rozumiem, że to jest rzecz nowa, to są nowe rozwiązania, które wymagają też odważnych decyzji ze strony środowiska. Chcę powiedzieć, że odbywamy czy nawet już odbyliśmy wiele spotkań ze środowiskiem w portach i przystaniach morskich, zresztą będziemy to kontynuować, będziemy przekonywać do dobrych rozwiązań, przekonywać do tego, że to jest właściwy kierunek: racjonalizacja połowów, racjonalizacja floty, a także posiłkowanie się środkami, które są w programie operacyjnym. To jest ogromne zadanie, ogromne wyzwanie. Jesteśmy w tej chwili na etapie kończenia wszystkich spraw związanych z prawodawstwem, czyli z wydawaniem rozporządzeń, żeby flota bałtycka mogła wypłynąć w roku 2009 na połowy ryb. Jeszcze trochę spraw nam zostało, ale mam nadzieję, że do końca grudnia tego roku wszystkie te kwestie zostaną rozstrzygnięte.
I ostatnie zdanie. Gdyby nie taka naprawdę rzetelna, dobra wspólna praca w roku 2007, w grudniu, to myślę, że polska flota miałaby olbrzymie problemy, ażeby wyjść na Bałtyk, a to ze względu na niewydolność systemu kontrolnego w Polsce, bo nie mogliśmy dojść do porozumienia, ile tego dorsza tak naprawdę przełowiono. Komisja Europejska na podstawie swoich wyliczeń i wskaźników wyliczyła, że to 15 tysięcy t, my oczywiście, argumentując własnymi doświadczeniami i wyliczeniami, doszliśmy do kwoty 8 tysięcy t. Ale po kilku miesiącach w roku 2008 dane Eurostatu pokazały, że tego było prawie 22 tysiące t. A więc nie możemy bazować tylko i wyłącznie na wskaźnikach, musimy bazować na rzeczywistych pomiarach, na rzeczywistych danych, a te dane możemy uzyskać z systemów informatycznych, które sami rybacy będą wprowadzać. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze, jak rozumiem, pan senator Skurkiewicz.
Senator Wojciech Skurkiewicz:
Tak, dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Ministrze, wprawdzie przed tym punktem już miała miejsce nasza krótka wymiana zdań co do rozdziału 4 art. 13, który budzi mój niepokój... Rzeczywiście ministerstwo spędziło rok na przygotowywaniu tej ustawy, być może jest ona dobra, zasadna, właściwa i słuszna, ale są pewne zapisy, nad którymi należałoby się pochylić, żeby one w jakiś sposób nie zniweczyły tej rocznej pracy. Chodzi tu właśnie o ten art. 13 ust. 3 dotyczący rejestru skupujących. Ja się obawiam, że te wytyczne, które są zapisane w tymże artykule, w jakiś sposób mogą naruszać, z jednej strony, tajemnicę przedsiębiorcy, a z drugiej strony, wręcz ustawę o danych osobowych. Bo państwo proponujecie, żeby dane były zawarte w rejestrze, a rejestr zawieszony na witrynie internetowej, ogólnodostępny. A więc szczególnie to, że byłyby tak opublikowane dane osób fizycznych, które prowadzą działalność gospodarczą, mogłoby być jakimś naruszeniem prawa. Dlatego też, choć nie będę zabierał głosu w dyskusji, pozwolę sobie złożyć poprawkę. Ale najpierw pytanie: czy pan minister nie widzi tutaj problemu i zagrożenia? Czy rzeczywiście ten rejestr musi być opublikowany w internecie i czy musi być w pełni jawny? Czy nie należałoby raczej pokusić się o zapis, że dane z tego rejestru, który jest prowadzony, są udostępniane na życzenie osoby zainteresowanej tymi właśnie zapisami zawartymi w rejestrze?
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Proszę bardzo, Panie Ministrze.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Dziękuję.
Panie Senatorze, nie mam takich obaw, przede wszystkim dlatego że rejestr musi być jawny. Oczywiście osoba zainteresowana może pobierać dane z rejestru... Ale tu chodzi po prostu o to, że z tego rejestru, z tego zasobu mają korzystać przede wszystkim ci, którzy będą korzystać z usług firm skupujących, a więc rybacy. W związku z tym ten rejestr musi być jawny - to wynika zresztą wprost z przepisów Unii Europejskiej - dlatego że to rybak ma się zorientować, z którym podmiotem będzie chciał współpracować w zakresie kupna i sprzedaży dorsza. Dlatego też nie widzimy żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o ograniczenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Mało tego, my umożliwiamy innym podmiotom także funkcjonowanie na rynku. A więc rynek ma decydować, po pierwsze, o relacjach pomiędzy sprzedającym i kupującym w kontekście tego, co pan senator powiedział, że chodzi o rejestr. Ale też to rynek zweryfikuje wszystkich tych, którzy... Po prostu ci, którzy chcą na rynku funkcjonować, muszą podjąć określony wysiłek organizacyjny i finansowy, żeby swoje zadania wobec rybaka jak najlepiej spełniać. I, wbrew pozorom, ta ustawa rzeczywiście jest skonstruowana i pomyślana tak, żeby rybacy mieli możliwości wyboru firmy, której będą sprzedawać swoją rybę po godziwej cenie. To jest jak gdyby cała filozofia tego projektu. Równocześnie mogę powiedzieć, po dyskusjach z prawnikami i analizach, że nie widzimy zagrożeń, o których wspomina pan senator. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Czy ktoś z państwa chce...? Pan senator Korfanty, proszę bardzo.
Senator Bronisław Korfanty:
Panie Marszałku! Panie Ministrze!
Ja chciałbym prosić o podanie informacji dotyczącej art. 3. Przepis ten definiuje pojęcie "centrum pierwszej sprzedaży" - mówi, jak ono ma wyglądać i kto jest wyznaczony do prowadzenia sesyjnej czy też aukcyjnej sprzedaży. Otóż ta sprzedaż powinna być prowadzona przez uznaną organizację producentów. Dalej jest odwołanie, że ta uznana organizacja producentów jest to podmiot mający osobowość prawną.
Ja chciałbym zapytać: czy ja dobrze rozumiem, że tym samym pozbawione możliwości prowadzenia takiej działalności będą osoby fizyczne? Dlaczego jest taka ingerencja w formę działalności gospodarczej?
Mam też drugie pytanie związane ogólnie z całą ustawą. Chcę zapytać: czy ustawa tego typu funkcjonuje może w innych krajach Unii Europejskiej - jeśli tak, to proszę o wymienienie, w jakich to krajach taka podobna ustawa funkcjonuje - czy też jesteśmy pionierem w takim podejściu do spraw związanych z połowami ryb? Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Dziękuję.
To kluczowe pytanie, bardzo ważne. Dziękuję za nie.
Otóż chciałbym poinformować Wysoką Izbę, że nie wszyscy polscy rybacy, nie wszyscy armatorzy są zorganizowani w organizacjach producentów. W tej chwili w Polsce mamy sześć uznanych organizacji producentów rybackich. To jest, po pierwsze, jedna dalekomorska, Północnoatlantycka Organizacja Producentów, cztery bałtyckie - Zrzeszenie Rybaków Morskich z siedzibą w Gdyni, Krajowa Izba Producentów Ryb w Ustce, Organizacja Producentów Rybnych we Władysławowie i Kołobrzeska Grupa Producentów Ryb w Kołobrzegu - jest też jedna organizacja producentów i pracodawców w zakresie ryb słodkowodnych z siedzibą w Toruniu. Mamy cztery organizacje producentów, które skupiają rybaków bałtyckich, cztery. Armatorów jest około siedmiuset pięćdziesięciu i nie wszyscy są zorganizowani, to po pierwsze. Po drugie, uznajemy, że lokalne centrum pierwszej sprzedaży to jest miejsce, budynek, w którym ma nastąpić skojarzenie rybaka z podmiotem skupującym. Lokalnym centrum kieruje organizacja producentów ryb. Na przykład w Helu lokalne centrum pierwszej sprzedaży zostało wydzierżawione przez Zrzeszenie Rybaków Morskich z siedzibą w Gdyni i ta organizacja producentów, funkcjonująca w ramach spółki, zajmuje się skupowaniem ryb od swoich rybaków. Chodzi o to, żeby odróżnić dwie istotne kwestie. Lokalne centrum nie jest żadną strukturą organizacyjną, to jest tylko miejsce, budynek, gdzie jest chłodnia, waga i system informatyczny. Tym miejscem zarządza organizacja producentów ryb, która ma za zadanie kupić od swoich rybaków rybę, zarejestrować ją, wydać etykietę i, oczywiście, przekazać dalej, czyli do przetwórców. A więc mówimy tu o pewnym systemie, w którym transakcja kupna-sprzedaży ma się odbywać w sposób cywilizowany i w oparciu o warunki sanitarno-weterynaryjne, bo innych nie ma. Nie może być sprzedaży na plaży, w krzakach. Musi być w sposób cywilizowany i pod kontrolą inspektora rybołówstwa morskiego. Wtedy unikniemy przykrej sytuacji z 2007 r. i 2008 r., kiedy armatorzy, i słusznie, zarzucili naszym służbom kontrolnym, że nie wyłowili kwoty dorsza, a my zamykamy połowy. Chcemy tej sytuacji uniknąć. Dlatego wprowadzamy indywidualny system rozliczania kwoty połowowej przez poszczególnych armatorów. Jeżeli ktoś do końca czerwca wyczerpie swoją kwotę, zabierane jest specjalne zezwolenie połowowe, a kuter do kei. Ale chcemy, żeby system działał tak, żeby rzeczywiście armatorzy mieli poczucie, że mają kwoty do końca grudnia i że mogą sobie zaplanować połowy wtedy, kiedy ryba jest najdroższa, kiedy jej najwięcej potrzeba do przetwórstwa, dla konsumentów. To jest istota tego programu. Chcemy to zrobić tak, jak to się robi w innych krajach, w Hiszpanii, Portugalii, Francji. Wszyscy podziwiamy, jak tam działają giełdy czy aukcje. Ale tam rzeczywiście wszystko jest uporządkowane od wielu lat. My chcemy to rozpocząć w 2009 r.
Pan senator pytał, w jakich krajach jest tego typu ustawa. Każdy kraj przygotowuje ustawodawstwo w inny sposób, ale podobne rozstrzygnięcia są w Niemczech, Danii i Szwecji. Oczywiście korzystamy z doświadczeń naszych partnerów z krajów bałtyckich i ta współpraca układa się zupełnie przyzwoicie, coraz lepiej, i to buduje. Dlatego też wydaje nam się, że, chcąc konkurować, musimy stworzyć sobie jednakowe warunki do tej konkurencji. Owszem, rozumiem sytuację, bo jest ona nowa dla całego środowiska. Dlatego rzeczywiście wymaga ona wsparcia z różnych stron, i polityków, i mediów, i organizacji, i stowarzyszeń, i związków, bo jest to nasz wspólny interes. Jako konsumenci chcemy konsumować ryby zdrowe, pełnowymiarowe. I to jest klucz do tego, żeby te cele osiągać. Innej możliwości w tym momencie nie ma. Dlatego wydaje mi się, że projekt, który proponujemy Wysokiej Izbie, jest racjonalnym i przewidywalnym projektem.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Skurkiewicz. Potem pan senator Chróścikowski.
Senator Wojciech Skurkiewicz:
Panie Ministrze, zaniepokoił mnie pan swoją ostatnią wypowiedzią. W tym momencie rodzi się pytanie, a co ze sprzedażą detaliczną. Wiadome przecież jest, że do tej pory była sprzedaż z kutrów. Na przykład osoby, które nad ranem wyjeżdżały znad morza gdzieś do centrum kraju, kupowały sobie świeżutką rybę, wiozły ją w bagażniku przez te kilkaset kilometrów w lodzie, tak mówiąc żartem. Ale co ze sprzedażą detaliczną? Czy w ogóle dopuszczacie państwo możliwość sprzedaży detalicznej, na przykład dla smażalni ryb w okolicach plaży itd., itd. oraz dla odbiorców indywidualnych?
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Kazimierz Plocke: Dziękuję. Można, Panie Marszałku?)
Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
To, oczywiście, jest uregulowane. Uspokajam Wysoką Izbę, nie będzie tak, że nie będzie można kupić ryby od rybaka na plaży. Otóż chciałbym poinformować, że właśnie podjęliśmy decyzję, iż w przystaniach i w portach morskich będzie możliwość sprzedaży detalicznej, o czym pan senator wspomniał. Oczywiście w przypadku portów to będzie pod kontrolą i trzeba będzie rybę zarejestrować, żeby ją wprowadzić do obrotu. Jeżeli chodzi o przystanie morskie, to podjęliśmy decyzję, że łodzi rybackich do 8 m. nie dotyczą te wszystkie rygory, a więc będą mogły poławiać dorsza dwa razy więcej niż w 2008 r., czyli dajemy 1 tysiąc 200 t do złowienia. Z tym że, oczywiście, te kutry są zobowiązane do raportowania raz w miesiącu do inspektora rybołówstwa morskiego. A wiec ta kwota też podlega rozliczeniu, ale na podstawie oświadczenia, które składa armator łodzi do 8 m.
Chciałbym też poinformować, że zgodnie z zapisami naszej ustawy do 50 kg ryby spokojnie będzie można wprowadzić na rynek, praktycznie bez kontroli, dla konsumentów. Tak że o te kwestie również proszę się nie martwić. Będzie to dobrze zorganizowane i także wynika to z przepisów. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Chróścikowski.
Senator Jerzy Chróścikowski:
Panie Ministrze, powiedział pan, że jest to tak mocna regulacja, że w zasadzie można powiedzieć, jak niektórzy mówią, że już przeregulowana. Chciałbym się dowiedzieć, jak to jest z limitami? Rozumiem, że mamy kwotę i kraj może ją wykorzystać. Ale jak to wygląda w przypadku poszczególnych jednostek, które łowią? Czy mają określony limit, tak jak przykładowo producent mleka, który ma przyznaną swoją historyczną kwotę? Czy, tak jak pan dzisiaj mówił, jest tak zwany system olimpijski? Czy to ma być łowienie w systemie olimpijskim, czyli kto wcześniej wyłowi i wcześniej odstawi? Czy może tylko i wyłącznie limit, który jest konkretnie przyznany? Akurat ja tego nie wyczytałem.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Dziękuję.
Panie Senatorze, jeżeli chodzi o kwoty dorsza na 2009 r. to jest 11 tysięcy 300 t po odjęciu 2 tysięcy 400 t kary, którą musimy ponieść za przełowienie dorsza w 2007 r. Te 11 tysięcy 300 t zostanie podzielonych pomiędzy jednostki w liczbie 1/3 floty bałtyckiej. Będzie to około 100 t na jednostkę. To jest podział wynikający z tego, jaka jest jednostka, jaka jest jej wielkość. Nie stosowano tu tak zwanych kwot historycznych. Chcemy, żeby kwoty dla tej floty, która będzie poławiać w 2009 r., były kwotami ekonomicznymi. Jaka to będzie ilość i kto będzie, że tak powiem, w tym pierwszym roku poławiał dorsza, rozstrzygniemy jeszcze w grudniu tego roku. Jeśli chodzi o łososia, to ta ryba również jest podzielona pomiędzy armatorów. W przypadku śledzia i szprota - bo w sumie są cztery gatunki bałtyckie, które w ramach kwot narodowych zostały przyznane Polsce - nie stosowano podziału na poszczególnych armatorów z uwagi na to, że Polska nie wykorzystuje przyznanej kwoty śledzia i szprota. Czyli ryby pelagiczne w tym momencie są wielkim atutem dla polskiej floty. Stąd też jeśli chodzi o program operacyjny, to chcemy, ażeby armatorzy kutrów rybackich mieli możliwości dostosować swoje jednostki do połowów ryb pelagicznych. Chodzi o to, żeby maksymalnie wykorzystać przyznaną kwotę narodową. Jeżeli chodzi o szprota, było to 130 tysięcy t w ciągu roku, a w przypadku śledzia około 38 tysięcy t, łącznie z Bałtykiem Zachodnim i Bałtykiem Wschodnim. Na dzisiaj sytuacja tak się przedstawia. Chcemy, ażeby kwota ryb pelagicznych, które są bardzo ważne i wartościowe dla konsumenta, była maksymalnie wykorzystana, bo to są nasze kwoty i nasze pieniądze. Jeżeli wyłowimy całą kwotę, to oczywiście możemy tę kwotę sprzedać i pośrednio będą to podatki dla budżetu państwa. Będziemy więc oczywiście czynić wszystko, żeby przekonywać armatorów do tego, aby tę kwotę wykorzystać.
I tak już na zakończenie powiem, Panie Senatorze, że śledź to jest ryba, która ma najwięcej składników odżywczych, w tym oleju Omega-3. A więc warto konsumować śledzia bałtyckiego, ponieważ on jest rzeczywiście wartościowy. Zaraz za nim w tej klasyfikacji jest szprot...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Polaków nie trzeba o tym przekonywać.)
... a na trzecim łosoś, ale bałtycki. To są rzeczywiście ryby, które tradycyjnie, już od wieków konsumowaliśmy, przecież jednostką wagową, jednostką wymiany był kosz śledzi. O tym też warto pamiętać. To tyle. Dziękuję, Panie Marszałku.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze raz pan senator Chróścikowski. Proszę bardzo.
Senator Jerzy Chróścikowski:
Panie Ministrze, powiedział pan, że od tego roku zezwolenie będzie przyznawane w oparciu o wartości ekonomiczne, tak to zrozumiałem. Jeśli dobrze zrozumiałem. Czy to znaczy, że niektóre jednostki, czyli armatorzy, mogą, że tak powiem, z tego wypaść? Czy jest przewidziana jakaś ich liczba, jest przewidziane, że przypadku nieekonomicznej kwoty dla niektórych nie będzie możliwości funkcjonowania?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Panie Senatorze, otóż sprawa wygląda tak. Polska ma osiemset kutrów floty bałtyckiej. Generalnie naszym największym problemem jest to, że wszystkie kutry są nastawione na połowy dorsza. Ale osiemset statków nie jest w stanie mieć ekonomicznych kwot na dorsza, nie jest w stanie. Nawet gdyby to było 15 tysięcy t, to nie byłyby to kwoty ekonomiczne. W związku z tym podjęto trudne rozmowy, trudne decyzje, żeby doprowadzić przede wszystkim do takiej sytuacji, że jedna trzecia polskiej floty, czyli sto pięćdziesiąt dziewięć kutrów, od 1 stycznia 2009 r. otrzyma kwoty połowowe w postaci 100 t na jednostkę. W przypadku dorsza 100 t gwarantuje pełną ekonomikę połowów. Dwie trzecie floty nie otrzyma więc specjalnego zezwolenia na połowy dorsza. W zamian za to z budżetu programu armatorzy otrzymają rekompensatę na poziomie do 40% rentowności w przypadku dorsza, z możliwością poławiania ryb pelagicznych. Ten trzyletni program będzie polegał na tym, że każdy armator będzie miał w ciągu tych trzech lat jeden rok na połowy dorsza, każdy. To będzie tak zwana trójpolówka. Przez dwa lata nie będzie połowu dorsza... Dlaczego ma tak być? Dlatego, że nie ma innej możliwości stworzenia ekonomicznych podstaw dla armatorów i równomiernych dostaw dla przemysłu. Liczba stu pięćdziesięciu dziewięciu kutrów wynika nie z tego, że się komukolwiek podoba, tylko z ekonomii, z symulacji ekonomicznej. To jest ten punkt, który rzeczywiście gwarantuje nam ekonomiczne połowy, a równocześnie pozwala na ekonomikę i kontrolę. Stąd też te rozwiązania są takie, a nie inne.
Jestem przekonany, pomimo wielu wątpliwości ze strony armatorów i przetwórców, że ten system zadziała i że będzie skuteczny. Za rok będziemy o tym mówić już w innym tonie i będziemy mogli sobie powiedzieć, że warto było. Jestem o tym całkowicie przekonany.
Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia, w jaki sposób wyłonić tę grupę. Oczywiście jest metoda, którą chcemy zaproponować. To będzie po prostu losowanie, wybór tej grupy stu pięćdziesięciu dziewięciu armatorów na ten pierwszy okres, na ten pierwszy rok to będzie losowanie.
I ostatnia sprawa, Panie Senatorze. Otóż otrzymujemy sygnały od środowiska, że w międzyczasie część armatorów zamierza na trwałe zrezygnować z rybołówstwa. To znaczy zamierzają oddać i licencje, i specjalne zezwolenie połowowe oraz chcą otrzymać z programu operacyjnego rekompensatę za złomowanie z możliwością włączenia się w tak zwaną rewitalizację terenów przyportowych w ramach osi czwartej programu operacyjnego dotyczącego rybołówstwa i przetwórstwa rybnego na lata 2007-2013. A więc chodzi o to, że ci armatorzy, którzy odejdą, chcą odejść na własne życzenie z rybołówstwa, a będą chcieli inwestować na terenach przyportowych, będą mieli taką możliwość. Będą to sieciarnie, przetwórstwo, smażalnie, małe hoteliki. Chodzi o to, żeby port rybacki nie był monofunkcyjny, żeby nie był tylko dla rybaków. Port ma pełnić funkcję publiczną i ma być obszarem spełniającym wiele innych funkcji: żeglarską, hotelarską, gastronomiczną, napraw itd., itd. Jest to kwestia tylko i wyłącznie wyboru tego, co ludzie związani z rybołówstwem będą chcieli w przyszłości czynić. Dlatego też oś czwarta jest kluczowa i przeznaczamy na nią około 30% wartości środków z programu operacyjnego, to jest ponad 330 milionów euro. Chcemy, żeby polskie porty funkcjonowały tak, jak gdzie indziej, żeby były dobrze zorganizowane, dobrze zarządzane i żeby do Polski przyjeżdżało jak najwięcej turystów na dobrą, smaczną, zdrową rybę. Dziękuję.
(Rozmowy na sali)
To będzie niedługo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Skoro nie ma pytań, dziękuję panu ministrowi.
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Kazimierz Plocke: Dziękuję.)
Otwieram dyskusję.
Przypominam o konieczności zapisywania się do głosu u senatora prowadzącego listę mówców. Przemówienie senatora w dyskusji nie może trwać dłużej niż dziesięć minut. Podpisane wnioski o charakterze legislacyjnym senatorowie składają do marszałka Senatu do momentu zamknięcia dyskusji.
Jako pierwszy głos zabierze pan senator Dajczak.
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Władysław Dajczak:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Panie Ministrze!
Pan minister, przedstawiając tę ustawę, argumentując za tymi rozwiązaniami, bardzo optymistycznie wypowiadał się i o trybie tworzenia tej ustawy, i o tych rozwiązaniach, które mają funkcjonować. Myślę jednak, że trzeba wyrazić wątpliwości, które pojawiają się wobec tej ustawy. I to wcale nie są małe wątpliwości. Są to wątpliwości dwojakiego rodzaju.
Po pierwsze, niektórzy wyrażają wątpliwość, czy taka ustawa, takie rozwiązanie w ogóle jest potrzebne, czy potrzeba było tworzyć aż taką ustawę, bo przecież żadne prawodawstwo unijne nas do tego nie przymusza. W związku z tym mówią, że można było te problemy doskonale rozwiązać w dotychczas obowiązującej ustawie. To jest pierwsza wątpliwość.
Po drugie, pan minister wspomniał, że ta ustawa nie jest łatwa, że jest ustawą trudną. Środowiska, na które ona będzie oddziaływała, są środowiskami szczególnie zainteresowanymi rozwiązaniami w tej ustawie. No i te środowiska wyrażają, niestety, negatywną opinię o tej ustawie. Mam tu na myśli rybackie związki zawodowe oraz producentów zrzeszonych w swoich grupach. Co więcej, oni wyrażają sprzeciw wobec sposobu traktowania ich w czasie procedowania nad tą ustawą, kiedy można było z nimi skonsultować, omówić wiele spraw, wysłuchać ich opinii, ich zdania. Jako przykład takiej niechęci słuchania ich opinii i zdania - mówią wręcz o ignorancji w czasie tworzenia tej ustawy - podają posiedzenie sejmowej komisji rolnictwa, kiedy to podkomisja składała sprawozdanie z prac nad tą ustawą i ci właśnie przedstawiciele związków i producentów w ogóle nie zostali dopuszczeni do głosu, zresztą na znak protestu opuścili salę posiedzeń komisji. To są, myślę, istotne wątpliwości, bo pokazują, w jaki sposób trudne rozwiązania, jak powiedział pan minister, zostały skonsultowane ze środowiskiem, na które ta ustawa będzie oddziaływała.
Istotną uwagę do tego projektu wniósł również, przesłał do ministra rolnictwa prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który stwierdził wręcz, że ta ustawa będzie prowadziła do monopolizacji rynku dorszowego w Polsce. To jest ta kolejna grupa wątpliwości.
Dla mnie wątpliwa jest również konstytucyjność tej ustawy. Powiem dlaczego. Moim zdaniem art. 23 tej ustawy w sposób ewidentny ogranicza wolność gospodarczą. Przypomnę, że zgodnie z art. 22 konstytucji takie ograniczenie jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i ze względu na ważny interes publiczny. Nawet jeśli przyjąć argumentację pana ministra, że ze względu na interes publiczny zachodzi taka przesłanka, że możliwe jest ograniczenie działalności gospodarczej z powodu ważnego interesu publicznego, to niewątpliwie sam tryb wzbudza duże wątpliwości, bowiem zgodnie z konstytucją powinno się to odbywać w drodze ustawy, a w tym przypadku to realne ograniczenie wolności będzie odbywało się w drodze rozporządzenia, gdyż to właśnie minister będzie określał inne miejsca sprzedaży. W praktyce minister w drodze rozporządzenia będzie udzielał jakby koncesji właśnie na skup ryb.
Druga wątpliwość jest następująca: skoro minister dostał upoważnienie do określania innych miejsc pierwszej sprzedaży, to czy nie otrzymał zbyt dużej swobody kształtowania rozporządzenia? W ustawie nie określono dostatecznie precyzyjnie kryteriów, które pozwolą ministrowi na wskazywanie innych miejsc pierwszej sprzedaży. Jest to pozostawione właściwie zupełnej swobodzie decyzji ministra. Warto w tym momencie przywołać art. 92 konstytucji, który stanowi, że rozporządzenia są wydawane przez organy wskazane w konstytucji na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu. Mam duże wątpliwości, czy w dyspozycji zawartej w art. 23 ust. 3 pkt 2 są spełnione te wymogi konstytucyjne. Warto w tym miejscu przywołać niedawny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował dyspozycję kodeksu pracy do wydania rozporządzenia o chorobach zawodowych właśnie z uwagi na niewłaściwą dyspozycję do wydania rozporządzenia. Myślę, że dobre prawo w tej sprawie, o jakiej dzisiaj mówimy, powinno wyglądać w ten sposób, iż w ustawie, którą się zajmujemy, powinny zostać określone warunki prowadzenia punktów pierwszej sprzedaży, jakie powinny być spełnione przez podmioty chcące prowadzić taką działalność. Chodzi oczywiście o odpowiednie warunki formalne i higieniczne, gwarantujące wymaganą jakość na rynku rybnym, jakość, którą chcemy uzyskać. I po spełnieniu tych warunków, jakie zagwarantują organom nadzoru prowadzenie odpowiednich kontroli, każdy przedsiębiorca powinien mieć możliwość prowadzenia punktu pierwszej sprzedaży. Powtarzam: jeśli spełni warunki stawiane przez ustawę, powinien mieć możliwość takiej sprzedaży. Jeśli ustawa, którą się zajmujemy, nie będzie posiadała takich zapisów, nie będzie określała tych warunków, to stworzymy, jak myślę, złe prawo. A przecież Wysoka Izba jest powołana po to, aby tworzyć prawo dobre i spójne. Dziękuję, Panie Marszałku.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Chróścikowski, od razu ma tutaj blisko.
Senator Chróścikowski rezygnuje, tak?
Pan senator Ryszka?
(Senator Czesław Ryszka: Tak, ale moje przemówienie dałem do protokołu...)
Proszę państwa, wobec tego informuję, że lista mówców została wyczerpana...
(Rozmowy na sali)
Nie, nie, nie, właśnie zrezygnował.
(Rozmowy na sali)
Tak? Proszę bardzo.
Senator Czesław Ryszka:
Dziękuję, Panie Marszałku. Bardzo dziękuję, akurat zdążyłem.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Dyskutujemy o ustawie, która ma na nowo zorganizować rynek rybny, konkretnie mówiąc: rybołówstwo oraz handel rybami. Według ustawy - koniec z wolnym rynkiem. Teraz wszystko będzie odbywało się poprzez przedsiębiorstwa zaakceptowane przez ministerstwo rolnictwa. Doprowadzi to prostą drogą do monopolizacji rynku, zwłaszcza w przypadku połowów dorsza czy łososia. Będą one skupowane jedynie w centrach pierwszej sprzedaży. Zdaniem organizacji przetwórców i rybaków, rozwiązanie to, polegające na ograniczeniu swobody działalności gospodarczej, jest niekonstytucyjne i cofa nas do czasów PRL, kiedy indywidualni rybacy mieli obowiązek sprzedaży ryb państwowej Centrali Rybnej. Będzie dokładnie tak samo, ponieważ ministerstwo wyznaczy przedsiębiorstwa spełniające określone warunki i tylko one będą mogły skupować ryby. Ustawa doprecyzowuje również przepisy dotyczące tak zwanej karty sprzedaży, wystawianej w przypadku wprowadzenia po raz pierwszy do obrotu produktów rybnych z połowów morskich.
Największe kontrowersje wśród przetwórców ryb i rybaków, tak jak tu już było mówione - słyszałem to w telewizji - budzi art. 23 ustawy, mówiący: w przypadku gatunków ryb, których zasoby wymagają wzmożonej ochrony lub wzmożonego nadzoru, pierwsza sprzedaż odbywa się wyłącznie w centrum pierwszej sprzedaży lub w innym miejscu pierwszej sprzedaży określonym przez ministra właściwego do spraw rybołówstwa. Co to jest za twór legislacyjny, to centrum pierwszej sprzedaży? Ileż tu będzie możliwości kombinacji, możliwości obejścia zapisów tej ustawy, ileż możliwości działań korupcyjnych. To rozwiązanie prowadzi także do całkowitej monopolizacji rynku, i nie łudźmy się, że chodzi tu o ochronę gatunków ryb. Nie chodzi tu również o uzdrowienie polskiego rybołówstwa, jak argumentuje ministerstwo. Istnieją przecież o wiele lepsze systemy kontroli łowienia ryb i nie potrzeba kolejnego systemu, kolejnego biurokratycznego tworu. Rozumiem, że tego domaga się Unia Europejska, ale takie rozwiązanie wywoła zamieszanie na rynku, podniesie koszty działalności, wpłynie na podniesienie cen ryb dla konsumentów. Ponadto będzie to ograniczenie swobody gospodarczej, które negatywnie przełoży się na sytuację na rynku. Przypomnę, że Platforma Obywatelska obiecywała zniesienie przepisów ograniczających prowadzenie działalności gospodarczej, a teraz w tej ustawie wprowadza bardzo restrykcyjne przepisy.
Krótko mówiąc, ta ustawa to kolejny skok - i tutaj idę dalej - skok na likwidację polskiego rybołówstwa. Przypomnę, że polscy rybacy zostali już dotkliwie ukarani zakazami połowów wydanymi przez Komisję Europejską. Ustanowienie kwot połowowych nazywają oni zalegalizowanym kłamstwem na Bałtyku, dlatego że po morzu pływają sobie w tej chwili łodzie szwedzkie, duńskie czy niemieckie, a wybrzeża portowe nad polskim Bałtykiem od października są opustoszałe, w samych zaś portach kołyszą się flotylle kutrów, tyle że bez załóg. Na przykład Polska ma te same limity, co Szwedzi - 12 tysięcy t dorsza na rok - ale tak naprawdę Szwedzi łowią trzy razy więcej niż my i wypływają na połowy przez cały rok.
Początkowo obiecano rybakom, że będą łowić od października, ale kilka dni przed początkiem października przyszło pismo z ministerstwa, że odszkodowania to ci rybacy dostaną tylko w przypadku, gdy do końca roku w ogóle zaprzestaną połowów. Czyli nie wolno im łowić już nie tylko dorsza, ale nawet flądry czy śledzia. Owszem, Komisja Europejska zezwoliła na łowienie szprota, ale nawet gdyby rybacy tego szprota mogli łowić, a o tej porze w ogóle nie łowi się tej ryby, to przecież 80% zysków polskich rybaków pochodzi z połowów dorsza. Czyli właściwie samego szprota też nie opłaca się łowić.
Mówiono rybakom, że jak wstąpimy do Unii, będzie im dużo lepiej, zaczęli się więc przystosowywać do czekających ich lepszych warunków. Zmodernizowali i wyremontowali kutry, kupili mocniejsze silniki, chłodnie, w tym czasie opłacali też wszystkie składki na ZUS, płacili podatki, bo zawód rybaka jest normalną działalnością gospodarczą. Obecnie, nie chcąc ponosić dodatkowych kosztów postoju, rejestrują się jako bezrobotni, obciążając oczywiście budżet państwa.
Ja pytam, w jakim my kraju żyjemy? Zakazując łowienia, władze pozbawiły się wpływów z podatków i z ubezpieczeń społecznych. Państwo dopłaca do likwidacji działalności, z której normalnie, w naturalny sposób wszędzie czerpie się zyski.
Rozumiem, że chodzi o te nieszczęsne unijne limity połowowe. Tylko kto je obliczył? Rybacy uważają, że nie wyczerpali jeszcze tegorocznego limitu. Jak twierdzą, unijni urzędnicy zastosowali zły przelicznik stopnia wykorzystania polskiej kwoty połowowej dorsza. A co na to polskie władze? Niestety, strona polska, choć nie zgodziła się z tą metodą obliczeń, to jednak biorąc pod uwagę inne dane, na przykład Eurostatu, uznała, że nastąpiło przełowienie dorsza przez polskich rybaków. Tak odpowiedziało rybakom ministerstwo rolnictwa - bo po zlikwidowaniu przez obecny rząd Ministerstwa Gospodarki Morskiej to w gestii Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi znajduje się obecnie polityka rybacka.
Jednego nie rozumiem: inne kraje bałtyckie łowią i nie przejmują się limitami połowowymi, a polski rząd jest tak bogaty, że oferuje odszkodowania za przestoje, zamiast umożliwić normalną działalność gospodarczą, tak jak w innych krajach.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi z roku na rok zwiększa sumy na odszkodowania za, jak to się mówi, czasowe zawieszenie działalności połowowej. I tak w 2005 r. było to ponad 3 miliony zł, rok po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Obecnie zarezerwowano na ten cel 56 milionów zł. Ponadto płacimy za złomowanie kutrów. Obecny rząd zakłada, że aż 30% polskiej floty powinno pójść na złom, aby spełnić unijny wymóg trzydziestoprocentowego ograniczenia połowów. W konsekwencji ministerstwo oferuje rybakom w sumie ponad 100 tysięcy zł za złomowanie jednej jednostki plus oczywiście rekompensaty dla załogi. Niektórzy nie mają wyjścia, muszą się na to zgodzić. Ale do czego prowadzi ta polityka? Bezpośrednio prowadzi do likwidacji polskiego rybołówstwa, tak jak doprowadziliśmy - bo chyba to się kończy - do likwidacji polskiego przemysłu stoczniowego. Dzisiaj w stoczni Szczecin już odcięto gaz. Po prostu nie wiadomo, co się stanie ze stocznią, więc dystrybutor już odciął gaz, żeby zakończyła się szybko produkcja statków, które są... Proszę się nie śmiać, tylko przeczytać sobie o tym, te informacje podają dzisiaj media. A więc tak jak doprowadziliśmy do likwidacji polskiego przemysłu stoczniowego, bo sprzedaż stoczni w Gdyni i w Szczecinie do tego doprowadzi, tak w dłuższej perspektywie zlikwidujemy polskie rybołówstwo.
A jaka będzie sytuacja, jaki będzie los wielu mieszkańców Pomorza? Chciałoby się powiedzieć wprost, że obecnego rządu to w ogóle nie obchodzi. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
Wnioski legislacyjne zostały złożone przez senatora Chróścikowskiego i przez senatora Skurkiewicza.
Zamykam dyskusję.
(Głos z sali: Pan minister chciał się ustosunkować.)
Czy przedstawiciel rządu chce ustosunkować się do przedstawionych wniosków?
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Kazimierz Plocke:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Z uwagą wysłuchałem wystąpień pana senatora Dajczaka i pana senatora Ryszki. Muszę powiedzieć, że jest mi bardzo smutno po tym wystąpieniu. Chciałbym się odnieść do tych wątpliwości, dlatego że opisujecie panowie inną rzeczywistość, niż jest. Ona jest inna.
Powrócę do roku 2007. Kto kazał polskim rybakom złamać unijne przepisy? Kto kazał im wypłynąć na Bałtyk i łowić, ile wlezie? Kto? Konsekwencją tego jest nałożenie kary na Polskę. Rząd premiera Donalda Tuska wynegocjował, że oddamy 8 tysięcy t z przełowionej kwoty 15 tysięcy, a w Eurostacie - 22 tysiące t. Jak pan senator może mówić, że likwidujemy...
(Senator Czesław Ryszka: Kto to policzył?)
Eurostat ma precyzyjne dane statystyczne. Nikt nikogo nie oszukuje, to są dane wynikające z zapisów, które dają sami armatorzy i przetwórcy. To nie jest tak, że jakiś urzędnik coś sobie wypisuje, to jest rzeczywisty zapis. I nie ma innego w tej chwili. Pan senator chce powiedzieć Wysokiej Izbie, że 22 tysiące t to jest żart? To, co wynegocjowaliśmy w ten trudny czas? Oddajemy 8 tysięcy t, podpisujemy porozumienie i polska flota wypływa na Bałtyk z dniem 1 stycznia 2008 r. Czy to jest kolejny żart, to jest likwidacja polskiego rybołówstwa, że polscy rybacy mogą wypłynąć na Bałtyk? Dalej, czy to, że nie mamy systemu informatycznego, że rybołówstwem nikt naprawdę się nie zajmował, że rybacy wyławiają w końcu kwietnia, bez kontroli, kwotę narodową... To jak to jest? Jeżeli tak jest, jak pan senator mówił, to tym bardziej trzeba wprowadzić tę ustawę, tym bardziej chronić stado zarodowe, bo za chwilę nie będziemy mieli co łowić, nie będzie co. Jeżeli program czterech kutrów pokazuje, że odłowiono 800 t w czasie jednego półrocza, to znaczy, że polska flota jest rzeczywiście bardzo sprawna i skuteczna. Mamy obowiązek chronić zasoby żywe. Zasoby żywe są własnością państwa polskiego. Państwo polskie daje rybakom możliwość poławiania ryb, ustalając kwoty połowowe dla poszczególnych armatorów. I z tej ilości ryb trzeba się rozliczyć, czy to się komuś podoba, czy nie. Nie ma innego wyjścia.
Oczywiście można rzucać różne argumenty. My mówimy nie o polityce, dla polityki, tylko mówimy o merytorycznych rozwiązaniach. Nie są one proste. Nie są proste, bo musimy się przeciwstawić nawet własnemu środowisku. Tak jest w moim przypadku, bo to są moi koledzy z Wybrzeża. Ale reguły są twarde, ekonomia jest jedna. Nie może być inaczej i nie będzie.
(Senator Czesław Ryszka: Kopalnie też musieliśmy likwidować, a teraz...)
Art. 23, Panie Senatorze, art. 23. To jak państwo polskie ma prowadzić kontrole nad połowami? Proszę powiedzieć, jak państwo polskie ma prowadzić kontrolę połowów dorsza, który jest rybą chronioną? Wolna amerykanka, system olimpijski? Po to, żeby Polska dostała kary finansowe? Po to, żeby nie był uruchomiony program operacyjny? To tego chcecie?
(Senator Czesław Ryszka: Pan mówi jak komisarz europejski.)
Ja mówię jak polski minister, który troszczy się o rybołówstwo, a pan tylko krytykuje, Panie Senatorze.
I dalej. Art. 23 jest zgodny z konstytucją, wynika to z przepisów Biura Analiz Sejmowych. Proszę nie wprowadzać Wysokiej Izby w błąd, że jest niezgodny z konstytucją. Jest zgodny. Gdzie ma nastąpić transakcja kupna-sprzedaży ryby, jak nie w lokalnym centrum, w miejscu do tego powołanym? Polska w okresie przedakcesyjnym otrzymała środki finansowe z budżetu Unii Europejskiej na wybudowanie pięciu lokalnych centrów pierwszej sprzedaży ryb. I wtedy wszystkie organizacje były za, mówiły: super, dobry pomysł. Dokładnie tak było. Po wybudowaniu okazało się, że to nikogo nie interesuje. Dopiero ten rząd pokazuje, że właśnie w tych centrach będzie się dokonywała pierwsza sprzedaż ryb, łącznie z wystawieniem etykiety na poszczególne partie. Tak być musi.
(Senator Czesław Ryszka: Tak jak stemplujemy jajka...)
(Senator Henryk Woźniak: Kolczykujemy krowy.)
Jedyne rozwiązanie, które jest nowe, dotyczy tego, że rzeczywiście ma dojść do skojarzenia pomiędzy rybakiem a przetwórcą czy podmiotem skupującym. Nic więcej. Ja sobie nie wyobrażam, żeby można było licencjonować wolny rynek, on dalej będzie tak działał, jak do tej pory. To rybak sobie wybierze, z kim będzie chciał prowadzić...
(Głos z sali: Ryba sobie wybierze...)
(Wesołość na sali)
Powiedziałem "rybak", Panie Senatorze. Rybak wybierze sobie podmiot skupujący, z którym będzie chciał współpracować i prowadzić handel. W tej ustawie rząd określa tylko i wyłącznie zasady. O tym, jak będzie funkcjonował rynek, oczywiście zdecydują podmioty pracujące na tym rynku, tworzące go, kształtujące, a nie minister. Minister ma określić zasady. I te zasady są określone. Rozumiem, że one są trudne do spełnienia, ale są zasadami. Wyobraźmy sobie teraz, że tych zasad by nie było, a nastąpiłaby jakaś katastrofa, tak hipotetycznie zakładam. Wtedy oczywiście to minister byłby pierwszym winnym, który nie wprowadził zasad, wszyscy wskazaliby ministra. I to jest ta różnica. Musimy się z tym dzisiaj zmierzyć. Dlaczego nikt nie zrobił tego wcześniej? Przecież można było to zrobić dwa lata wcześniej, trzy lata wcześniej, w związku z wejściem do Unii Europejskiej. Jednak nie zmierzyliśmy się z tym problemem.
Polski minister jest odpowiedzialny za kreowanie polityki i za to, żeby rzeczywiście środki z budżetu Unii, bo my nie mamy innych pieniędzy budżetu państwa na rybołówstwo, na przetwórstwo, były w programie operacyjnym. I ten program trzeba chronić. Chcę, żebyście państwo wiedzieli, że sześć organizacji się sprzeciwiło temu, żeby był program zatwierdzony przez Komisję Europejską, ale po dyskusjach Komisja Europejska podjęła pozytywną decyzję i Polska ma ten program. A to jest 980 milionów euro do rozdysponowania na kwestie związane z rybołówstwem bałtyckim, dalekomorskim, przetwórstwem, akwakulturą i samorządami w ramach osi czwartej.
(Senator Czesław Ryszka: Ja bym się jednak tak tym nie fascynował.)
I jeszcze jedno, Panie Senatorze. Pan oskarża Szwecję o przełowienie. Skąd pan ma takie dane?
(Głos z sali: Pan senator nie zna się na tym.)
(Głos z sali: Pan senator zna się na wszystkim.)
Ale, Panie Senatorze, to jest poważne nadużycie, ja zwracam na to uwagę Wysokiej Izby. Ja wielokrotnie tego typu teksty słyszałem na różnych spotkaniach. Proszę o ujawnienie tego. Jeżeli pan senator dysponuje takimi danymi, natychmiast poinformujemy Komisję Europejską. Dbajmy o nasze narodowe interesy. Jeżeli Komisja Europejska nie karze Danii, Niemiec czy Szwecji za przełowienie kwoty dorsza, to znaczy, że tam działa system kontrolny. Nie zadziałał w Polsce, taka jest prawda, nie zadziałał, nie był do końca skuteczny. Nie do końca umieliśmy obronić nasze racje. Skoro nie mamy systemu informatycznego, który by był zindywidualizowany, jeśli chodzi o armatorów, to stosowało się współczynnik: 1,89.
(Senator Czesław Ryszka: Ale przyzna pan, że kwoty połowowe mamy za niskie.)
(Głos z sali: Panie Ministrze, nie ma pan z kim dyskutować.)
Kwoty połowowe wynikają nie z woli ministra, wynikają z naukowego doradztwa ICE i rady naukowo-technicznej przy Komisji Europejskiej, a więc organów do tego powołanych. Ja mam pełne zaufanie do tych danych, które są prezentowane, bo wynikają one z doświadczeń naukowych. Jeżeli jest na świecie inny system niż badania naukowe, na którym można się oprzeć, to proszę to wyartykułować, powiedzieć, jaki to ma być system. My mamy rzeczywiście taki, a inny sposób funkcjonowania i opieramy się na tych danych, które są prezentowane, publikowane i szanowane na całym świecie, danych dotyczących nie tylko Bałtyku, ale i innych akwenów, na których poławia polska flota dalekomorska, danych NAFO itd.
Skończmy z mitem, że Szwecja łowi trzy razy więcej, bo to są dane nieprawdziwe. Szwecja ma trzysta dwadzieścia dziewięć kutrów dorszowych. Jeżeli 14 tysięcy t podzielimy przez 329, to będziemy mieli kwotę, która przypada na jednego armatora. Mało tego, tam także zastosowano system, że część kutrów jest w porcie i ich właściciele dostają rekompensatę, a część łowi, kosztem tych, które nie łowią. I na tym polega cała sprawa.
My podobne rozwiązania chcemy zaproponować w Polsce i państwo to krytykujecie. To co? Wszyscy mają być w portach albo wszyscy mają łamać prawo? Trzeba przyjąć jakąś logikę. Rząd działa rzeczywiście w niezwykle trudnych warunkach. Proponujemy rozwiązanie, po raz pierwszy, i środowisko z trudem, ale mówi, że tak, to jest dobry kierunek. Owszem, będziemy to koordynować, będziemy to monitorować i będziemy to zmieniać, ale trzeba zrobić pierwszy krok, odważnie, nie bać się. Bo to będzie dowód, to spowoduje, że będziemy mogli świetnie się wytłumaczyć wobec innych partnerów z naszej kwoty narodowej, z tego, jak my ją realizujemy. Nikt nie będzie Polsce niczego zarzucał i pokazywał nas palcem.
(Senator Czesław Ryszka: W sprawie stoczni też zrobiliśmy pierwszy krok.)
(Głosy z sali: Ooo!)
Rozporządzenie 744 o nadzwyczajnych środkach...
(Głos z sali: To wybijmy wszystkie dziki i jelenie.)
...wsparcia dla sektora rybołówstwa, wydane w lipcu 2008 r....
(Głos z sali: W pierwszej kolejności osły.)
Dyskutowaliśmy w sprawie tego rozporządzenia ze środowiskiem. Tam rzeczywiście zostały zapisane środki, z których państwa członkowskie mogą korzystać po spełnieniu określonych kryteriów. To właśnie na podstawie tego rozporządzenia, Panie Senatorze, nasi armatorzy, w wyniku podjęcia przez ministra decyzji o zakazie połowu dorsza, mogą otrzymać, już na święta, rekompensaty, to właśnie na podstawie tego rozporządzenia, bo innego nie ma. I też zrobiliśmy to tak, że faktycznie rekompensaty za rok 2008 wypłacimy do końca grudnia tego roku, w 2008 r., czego nikt w Unii jeszcze nie zrobił. Bo tak naprawdę zgodnie z prawem te środki należałoby wypłacić do końca czerwca przyszłego roku. My działamy w najlepszej wierze, skutecznie i szybko, w interesie polskich armatorów. Taka jest sytuacja i ona wymaga decyzji odważnych, podejmowanych z wyobraźnią i odpowiedzialnością. I my to robimy.
Bo rekompensaty za 2007 r., to też chcę państwu powiedzieć, za ten czas, kiedy polscy rybacy nie mogli łowić dorsza, za okres od lipca do końca grudnia, zostały wypłacone w pierwszym kwartale 2008 r. Też właściwie błyskawicznie.
I jeszcze jedna sprawa...
(Głos z sali: Głodowe...)
Ale poprzednio nie było w ogóle żadnych. To albo jest określona kwota, ja nie twierdzę, że ona jest idealna, ale jest, kwota, która pozwala na utrzymanie załóg i na utrzymanie kutrów, kiedy się nie poławia...
(Senator Jan Dobrzyński: Panie Ministrze, to jest za mała kwota.)
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Proszę państwa, ale...)
Jeśliby to było możliwe, minister rzeczywiście miałby możliwości zwiększenia, a cała kwota jest przecież własnością państwa...
(Senator Jan Dobrzyński: Panie Ministrze, niech pan mówi o konkretach. Nie jest pan na wiecu.)
Nie jestem na wiecu...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Proszę państwa, przepraszam, ale...)
...jestem w Wysokiej Izbie i odpowiadam na pytania, które zostały zadane.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Proszę, żeby obrady przebiegały normalnie. Pan minister odpowiada, my już zabraliśmy głos, tak że to wystarczy.)
Jeśli chodzi o metodologię, to rzeczywiście w ubiegłym roku polski rząd złożył skargę na Komisję Europejską za przyjęcie błędnej metodologii w przeliczaniu przełowionej kwoty dorsza. Komisja Europejska skierowała do ETS, czyli do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, skargę na Polskę za złamanie prawa unijnego. I w wyniku podpisania porozumienia i przyjęcia rozporządzenia przez wszystkie państwa Unii Europejskiej w sprawie przeławianej kwoty dorsza dla Polski zarówno Komisja Europejska, jak i Polska wycofały wnioski z ETS. Według prawników z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej i polskich władz były bardzo małe szanse, żeby Polska udowodniła, że metodologia przyjęta przez Unię Europejską w zakresie przeliczania przeławianej kwoty dorsza jest niewłaściwa, żebyśmy mieli szansę na sukces. Odstąpiliśmy od tego, dlatego że w wyniku porozumienia otwierają się inne perspektywy, łącznie nawet z zatwierdzeniem programu operacyjnego. I to są problemy, rzeczywiste problem, o których mówimy.
Ja przepraszam, że mówię emocjonalnie, ale jestem z wybrzeża i doskonale rozumiem tych ludzi, doskonale znam tych armatorów, bo to w wielu wypadkach moi koledzy. My chcemy im pomóc. Chcemy, żeby rzeczywiście polskie łodzie do 8 m na polskim wybrzeżu były elementem krajobrazu, żeby polskie kutry mogły się dostosowywać do nowych warunków, żeby mogły poławiać ryby, i to w jak największych ilościach. Dziś mamy takie ograniczenia, jakie są, i o nich Wysoką Izbę informuję, ale to będzie, jestem o tym przekonany, zmierzało w kierunku normalności. I myślę, że nasze wspólne działania, które podejmiemy, doprowadzą do tego celu. Dziękuję, Panie Marszałku. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Ponieważ zostały zgłoszone wnioski o charakterze legislacyjnym, proszę Komisję Rolnictwa i Ochrony Środowiska o ustosunkowanie się do przedstawionych wniosków i przygotowanie sprawozdania.
Informuję, że głosowanie w sprawie rozpatrywanej ustawy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
(Rozmowy na sali)
Proszę państwa, w tej serii to ostatnia...
(Rozmowy na sali)
Proszę państwa, ale proszę nie prowadzić rozmów na sali.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu osiemnastego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy o zmianie ustawy o substancjach i preparatach chemicznych oraz niektórych innych ustaw.
Tekst ustawy zawarty jest w druku nr 399, a sprawozdanie komisji w druku nr 399A.
(Rozmowy na sali)
Proszę sprawozdawcę Komisji Zdrowia, senatora Rafała Muchackiego, o przedstawienie sprawozdania komisji.
(Rozmowy na sali)
Proszę państwa, proszę przenieść rozmowy do kuluarów.
(Senator Rafał Muchacki: Można?)
Proszę bardzo.
Senator Rafał Muchacki:
Dziękuję.
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Panie i Panowie!
Komisja Zdrowia na posiedzeniu w dniu 10 grudnia 2008 r. jednomyślnie pozytywnie zaopiniowała wprowadzenie do rozpatrywanej ustawy dwóch poprawek.
Pierwsza poprawka związana jest z uchyleniem artykułu ustawy o substancjach i preparatach chemicznych, który został uwzględniony w odesłaniu. Druga dotyczy modyfikacji słowniczka, w którym nie przewidziano definicji terminu "rejestrujący". Przyjęcie tych poprawek zostało przez komisję, tak jak powiedziałem, pozytywnie zaopiniowane i w związku z tym proszę o poparcie tych poprawek.
Równocześnie, Panie Marszałku, w imieniu pana senatora Okły i we własnym chciałbym zgłosić jeszcze pięć poprawek do tej ustawy. Proszę bardzo. Dziękuję uprzejmie.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Obecnie senatorowie mogą zgłaszać z miejsca trwające nie dłużej niż minutę zapytania do senatora sprawozdawcy.
Czy ktoś z państwa senatorów pragnie zadać takie pytanie?
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Ryszard Knosala:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Sprawozdawco, chciałbym tylko zapytać, co się stało, że mamy taką dobrą pozycję w czasie wstępnej rejestracji substancji przez przedsiębiorców. Otóż zajmujemy trzecią pozycję. Każde przedsiębiorstwo średnio zgłosiło aż siedemdziesiąt jeden substancji, przy czym na przykład Wielka Brytania zgłosiła średnio tylko dziewiętnaście substancji, Hiszpania - trzydzieści. A my, co podkreślam, zgłosiliśmy siedemdziesiąt jeden. Czy tutaj nie wystąpiła zbytnia asekuracja ze strony naszych firm? Czy nie było obawy, że jest pewna nadmiarowość tego? No można też powiedzieć, że dobrze byliśmy do tego przygotowani i stąd taki świetny wynik. Prawdę mówiąc, statystyka pokazuje, że aż dwa tysiące czterysta trzydzieści cztery podmioty, nasze krajowe, zgłosiły... Tych zgłoszeń było aż sto siedemdziesiąt trzy tysiące. A więc to bardzo dobrze wypadło, nad wyraz dobrze. I czy jest to postrzegane w ten sposób, że byliśmy tak świetnie przygotowani, czy też są takie jakieś, powiedziałbym, przypuszczenia, że na wszelki wypadek zgłaszaliśmy substancję - może ona jest, a może nie jest, ale ją zgłosimy. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Rafał Muchacki:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Senatorze, no więc ja tutaj nie szukałbym drugiego dna, tylko bym uznał, z racji tego, że wierzę w to, że można coś dobrze zrobić - zresztą chyba już pan senator sam sobie odpowiedział na to pytanie - że po prostu solidnie i mądrze do tego podeszliśmy. Prawda? Bo myślę, że to jest jedyne rozsądne wytłumaczenie tego faktu.
(Senator Ryszard Knosala: Można jeszcze, Panie Marszałku?)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Senator Ryszard Knosala:
Problem jest taki, że te zgłoszenia w dużej mierze, aż piętnastokrotnie częściej, pojawiały się w ostatnich trzech tygodniach. Ale doszły też do mnie takie zdania, że część przedsiębiorców nie zgłosiła tego w terminie. Oczywiście, jak powiedziałem, to była wstępna rejestracja. Czy według posiadanych informacji jest możliwość ewentualnie przedłużenia tego terminu?
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Senator Rafał Muchacki:
Panie Senatorze, trudno mi się wypowiedzieć na ten temat. Wydaje mi się, że jeżeli taka konieczność nastąpi, no to - i tutaj ukłon w stronę ministerstwa - być może będzie taka możliwość. Uważam, że to jest bardzo jasna ustawa, doprecyzowująca i dostosowująca do konkretnych aktów prawnych w zakresie chemikaliów, do standardów prawa wspólnotowego. Tylko tyle na ten temat mogę powiedzieć.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Czy są jeszcze pytania? Nie.
Pragnę państwa poinformować, że projekt tej ustawy został wniesiony przez rząd. Do reprezentowania stanowiska rządu w toku prac parlamentarnych został upoważniony minister zdrowia. Na sali jest podsekretarz stanu Adam Fronczak.
Czy przedstawiciel rządu pragnie zabrać głos w sprawie rozpatrywanej ustawy i przedstawić stanowisko rządu?
Proszę bardzo.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia
Adam Fronczak:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo Senatorowie!
Jeśli można, to kilka słów na temat ustawy. Projekt ustawy o zmianie ustawy o substancjach i preparatach chemicznych oraz niektórych innych ustaw ma na celu pełne dostosowanie polskiego porządku prawnego w zakresie chemikaliów do prawa wspólnotowego, w tym przede wszystkim do przepisów rozporządzenia nr 1700/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 18 grudnia 2006 r. w sprawie rejestracji, oceny, udzielania zezwoleń i stosowania ograniczeń w zakresie chemikaliów, REACH, utworzenia Europejskiej Agencji Chemikaliów, zmieniającego dyrektywę 1999/45/WE oraz uchylającego rozporządzenie Rady EWG nr 793/93 i rozporządzenie Komisji nr 1488, jak również dyrektywę Rady 76769/EWG i cztery w sumie dyrektywy komisji. Tak zwane rozporządzenie REACH, które z pewnymi wyjątkami weszło w życie w dniu 1 czerwca 2007., w art. 139 uchyla szereg przepisów wspólnotowych, w szczególności z dniem 1 czerwca 2007 dyrektywę 91/155 dotyczącą kart charakterystyki niebezpiecznych chemikaliów. Efekt jest taki, że ponadto dyrektywą 2006 zmieniono dyrektywę Rady 67/548, w szczególności likwidując przepisy dotyczące nowych substancji. Te przepisy były wdrożone do polskiego prawa ustawą z dnia 11 stycznia 2001 r. o substancjach i preparatach chemicznych, ale w związku z ich uchyleniem w prawie wspólnotowym muszą zostać uchylone w zmienianej ustawie.
Nowe rozwiązania zawarte w rozporządzeniu REACH nakładają wiele obowiązków na przedsiębiorców, na przykład producentów, importerów, dystrybutorów, dotyczących ochrony zdrowia człowieka i środowiska przed zagrożeniami stwarzanymi przez chemikalia. Osoby, które się z nich nie wywiążą, będą podlegać sankcjom przewidzianym w projekcie ustawy, w tym dotkliwym karom za spowodowanie sytuacji szczególnie groźnych dla zdrowia ludzi i środowiska.
W proponowanych przepisach określono także warunki produkcji, wprowadzania do obrotu oraz stosowania i nabywania substancji preparatów chemicznych w zakresie nieregulowanym przez rozporządzenie REACH.
Chciałbym powiedzieć, że porządkując kwestię chemikaliów w tym zakresie, który oczywiście obowiązuje w danej ustawie, stworzyliśmy w projekt ustawy, który tak naprawdę jest kompatybilny z prawem unijnym i w pełni wyczerpuje, że tak powiem, wszystkie rozporządzenia, szczególnie rozporządzenie REACH. Daje nam to po prostu bezpieczne regulacje prawne, dotyczące chemikaliów. Tak duża liczba preparatów, o co pytał pan senator, jest efektem zapobiegliwości naszych producentów. I chwała im za to. Lepiej zawsze, jak to się mówi, jedną substancję więcej umieścić w rozporządzeniu niż o jedną za mało. I myślę, że tutaj w wyniku jakiejś nadgorliwości nic się złego nie stało, tylko załącznik jest pękaty. No te kilkadziesiąt tysięcy substancji faktycznie robi wrażenie.
Jeśli chodzi o inne kwestie, to tak naprawdę to wynikało troszeczkę z bałaganu i dezinformacji na poziomie Komisji Europejskiej w momencie, kiedy zapadały decyzje co do rejestracji. Myślę, że nie było pewności co do tych substancji, dlatego mieliśmy do czynienia z taką zapobiegliwością polskich producentów i dlatego tak to się potoczyło. Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Obecnie senatorowie mogą zgłaszać z miejsca trwające nie dłużej niż minutę zapytania do przedstawiciela rządu związane z omawianym punktem porządku obrad.
Proszę bardzo, pan senator Knosala.
Senator Ryszard Knosala:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Ja chciałbym wrócić jeszcze do tego terminu. Czy termin, który minął, był obligatoryjny, czy też jeszcze będzie można... Bo miałem jedno czy dwa telefoniczne zapytania w tej sprawie. Dziękuję.
(Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia Adam Fronczak: Jeśli można.)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia
Adam Fronczak:
Panie Marszałku! Szanowni Państwo Senatorowie!
Termin jest obligatoryjny. Niestety, obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach napływ dużej liczby wniosków. Ten termin zamyka możliwość rejestracji. Będzie możliwość wpisywania tych chemikaliów na listę dla nowych przedsiębiorców, dla nowych podmiotów, które powstaną na rynku. Ale to dotyczy praktycznie nowych działalności gospodarczych.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Misiołek, proszę bardzo.
Senator Andrzej Misiołek:
Panie Ministrze, mam pewne pytanie. Pan powiedział, że będą zlikwidowane poprzez tę nowelizację ustawy karty charakterystyk substancji niebezpiecznych. Czy one zostaną w ogóle zlikwidowane? Czy tylko będą w innej formie występowały?
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia
Adam Fronczak:
Nie, w starej formie. Jak najbardziej, karty będą. To po prostu w innej formule będzie prowadzone.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Czy są jeszcze pytania? Nie.
Wobec tego dziękuję panu ministrowi.
(Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia Adam Fronczak: Dziękuję bardzo.)
Otwieram dyskusję.
Informuję, że nikt z państwa senatorów nie zapisał się do głosu.
W tej sytuacji zamykam dyskusję.
Informuję, że złożone zostały wnioski o charakterze legislacyjnym. Wnioski złożyli pan senator Okła i pan senator Muchacki.
Pan minister, jak widzę, tych wniosków nie ma, wobec tego ustosunkować się do nich może dopiero w komisji. I tak też będzie.
Ponieważ zostały zgłoszone wnioski o charakterze legislacyjnym, proszę Komisję Zdrowia o ustosunkowanie się do przedstawionych wniosków i przygotowanie sprawozdania.
Informuję, że głosowanie w sprawie rozpatrywanej ustawy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
Proszę państwa, zaraz rozpoczniemy przerwę.
Poproszę o odczytanie komunikatów.
Senator Sekretarz
Małgorzata Adamczak:
Komunikatów jest pięć, proszę się uzbroić w cierpliwość.
(Senator Stanisław Jurcewicz: Jesteśmy cierpliwi.)
Bardzo się cieszę.
Wspólne posiedzenie Komisji Gospodarki Narodowej z Komisją Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w sprawie rozpatrzenia wniosków do ustawy o koncesji na roboty budowlane lub usługi odbędzie się w sali obrad plenarnych bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach.
Następnie Komisja Gospodarki Narodowej rozpatrzy wnioski do ustawy budżetowej na 2009 r.
Wspólne posiedzenie Komisji Ustawodawczej oraz Komisji Praw Człowieka i Praworządności poświęcone rozpatrzeniu poprawek zgłoszonych do ustawy o zmianie ustawy - Kodeks postępowania karnego odbędzie się w dniu dzisiejszym, bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach, w sali nr 176.
Posiedzenie Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych w toku debaty na dwudziestym czwartym posiedzeniu Senatu w dniu 18 grudnia 2008 r. do ustawy o organizacji rynku rybnego odbędzie się w dniu dzisiejszym bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w sali nr 217.
Posiedzenie Komisji Obrony Narodowej w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych do ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz o zmianie niektórych innych ustaw odbędzie się w dniu dzisiejszym o godzinie 17.15 w sali nr 179.
Posiedzenie Komisji Zdrowia w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych w trakcie debaty do ustawy o zmianie ustawy o substancjach i preparatach chemicznych oraz niektórych innych ustaw odbędzie się w dniu dzisiejszym o godzinie 17.30 w sali nr 182. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Proszę państwa, ogłaszam przerwę do jutra do godziny 9.00 rano.
Mamy do omówienia jeszcze dwa punkty porządku obrad i czekają nas głosowania. Dziękuję bardzo.
(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 15 minut 53)
Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem piętnastym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Debata, która ma w tej chwili miejsce, jest debatą historyczną. Oto bowiem Senat Rzeczypospolitej Polskiej ma dziś wyrazić swoje stanowisko w kwestii zniesienia poboru do służby wojskowej i postawić pierwszy tak mocny i stanowczy krok na drodze do profesjonalizacji polskiej armii.
Uzawodowienie armii to proces, który postępuje w całym cywilizowanym świecie, proces, w którym w pierwszej kolejności stawia się na jakość, nie na liczebność wojska, na dobrowolność, nie zaś na przymus. Polska armia ma się więc stać profesjonalnym i sprawnym wojskiem na miarę XXI w.
Wśród wielu zmian planowane jest, by rejestracja poborowych w komisjach rejestracyjnych została zastąpiona rejestracją na podstawie danych zawartych w systemie PESEL. Ale najważniejszą zmianą jest oczywiście zastąpienie powszechnego poboru rekrutacją ochotniczą w postaci kwalifikacji wojskowej przed odpowiednimi komisjami, przed którymi stawać będą mężczyźni kończący w danym roku dziewiętnaście lat, a także, jeśli wyrażą taką chęć, kobiety i mężczyźni kończący osiemnaście lat. Zdolność kandydatów do określonego rodzaju służby będzie określana na podstawie opinii wojskowych pracowni psychologicznych. Z ustaw i przepisów zniknie też słowo "poborowy", które zostanie zastąpione określeniem "osoba podlegająca kwalifikacji wojskowej".
Ustawa jest kompleksowym przygotowaniem do zreformowania polskich Sił Zbrojnych. Wprowadza rozwiązania, jak na warunki polskie, nowatorskie, a przy tym, jak już powiedziałem, doniosłe. Należy z całą mocą koncentrować się na nakłonieniu młodych Polaków do wstępowania w szeregi armii. Jestem głęboko przekonany, że służba z ochoty i z wyboru będzie stokroć wydajniejsza i lepsza od często bardzo niechcianej służby obowiązkowej.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Historyczny moment, w którym się obecnie znajdujemy, nie jest czasem na wbijanie się w dumę, że to my zmieniamy system poboru w Polsce. Ale też nie może stać się chwilą, w której w tak poważnej sprawie zarzuca się nam nieprzygotowanie i nieprofesjonalne działanie. Profesjonalizacja polskiej armii to nie tylko słowa i nieprawdą jest, że w naszym wykonaniu na tym się ona kończy. Oto przed Wysokim Senatem konkretny projekt, który diametralnie zmienia sytuację w polskich Siłach Zbrojnych, oto przed Wysokim Senatem szansa historycznej zmiany. I tej szansy zaprzepaścić i zniweczyć nie możemy.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jako członek senackiej Komisji Obrony Narodowej, a przede wszystkim jako obywatel wzywam Wysoką Izbę do przyjęcia omawianej ustawy.
Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem osiemnastym porządku obrad
Panie Marszałku, Wysoka Izbo!
Omawiana w tej chwili ustawa jest jednym elementem wielkiego cyklu aktów prawnych, które mają na celu dostosowanie polskiego prawa do prawa Wspólnot Europejskich. Tym razem chodzi o europejskie rozporządzenia o rejestracji, ocenie, udzielaniu zezwoleń i stosowaniu ograniczeń w sprawach chemikaliów, o utworzenie Europejskiej Agencji Chemikaliów, a także o transport niebezpiecznych chemikaliów.
Do najważniejszych zapisów ustawy, którą niniejszym chcemy wprowadzić, należą między innymi określenie warunków wprowadzania do obrotu, nabywania i stosowania preparatów chemicznych a także obowiązki dostawcy przy wprowadzaniu na rynek niebezpiecznych preparatów, sposób ich badania oraz wskazanie instytucji, które mają kontrolować te substancje, tak pod względem laboratoryjnym, jak i prawnym. Głównym organem kontrolnym w Polsce jest oczywiście Państwowa Inspekcja Sanitarna, zaś na poziomie wspólnotowym - Biuro do spraw Substancji i Preparatów Chemicznych kontaktujące się z Europejską Agencją Chemikaliów.
Stwierdzić należy, że ustawa nie opisuje sposobów procedowania ze wszystkimi rodzajami chemikaliów. Na przykład nie dotyczy preparatów promieniotwórczych, leków, środków spożywczych, pasz, środków ochrony roślin czy kosmetyków, do nich bowiem odnoszą się inne przepisy. Mimo że te wszystkie substancje wyłączone są spod obszaru zainteresowania nowej ustawy, zakres spraw, do jakich się ona odnosi i jakie zmienia, jest ogromny. Chcąc mianowicie absolutnie dokładnie odwzorować prawo unijne, musimy zmienić między innymi ustawę o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy czy ustawę - Prawo ochrony środowiska. Na Państwową Inspekcję Sanitarną, Państwową Inspekcję Pracy, Państwową Inspekcję Ochrony Środowiska, Państwową Straż Pożarną i na wiele innych instytucji będą nałożone nowe zadania, za czym idzie kreacja nowych etatów i przeprowadzanie szkoleń pracowniczych. To z kolei pociąga za sobą liczne koszta, szacowane na około 5 milionów zł.
Panie Marszałku, Wysoka Izbo! Wymieniona przeze mnie kwota nie wynika ani z kaprysu, ani z rozrzutności ustawodawcy. Konieczność implementacji prawa unijnego również nie jest dominującym powodem wprowadzenia nowej ustawy. W zeszłym tygodniu zakończył się w Poznaniu Szczyt Klimatyczny, gdzie wiele można było usłyszeć o potrzebie ratowania naszej planety. Nowelizacja ustawy, nad którą obecnie głosujemy, zawiera liczne przepisy, nazwy, obliczenia, nakazy i zakazy, musimy jednak pamiętać, że w perspektywie ma przede wszystkim wzmożenie ochrony środowiska, dlatego bezwzględnie powinniśmy ją przyjąć. Dziękuję za uwagę.
24. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu