7. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Zadaje pytanie pan senator Skorupa, a potem senator Dajczak.
Senator Tadeusz Skorupa:
Ponawiam to pytanie, bo chciałbym usłyszeć zdecydowaną odpowiedź. Co z tym obowiązkowym nauczaniem języka polskiego i historii? Czy nauczanie tego w tej szkole będzie obowiązkowe, czy też tylko można będzie tego nauczać? Bo to budzi we mnie głęboki niepokój, że my jako naród polski będziemy finansować niemiecką szkołę, a oni będą tam po prostu uczyć swoich przedmiotów, bez polskich programów. Jest taka możliwość, że staniemy się tylko grupą finansującą, że naród polski będzie finansował nauczanie w niemieckiej szkole.
(Głos z sali: A tamten jest bogatszy od Polski...)
Bogatszy od Polski, oczywiście.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Proszę o odpowiedź. Bardzo proszę, Panie Ministrze.
Pan minister Stanowski.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Wcześniej padło pytanie dotyczące ustawy o systemie oświaty. Czy mogę również na nie odpowiedzieć?
(Wicemarszałek Krystyna Bochenek: Proszę bardzo, Panie Ministrze.)
Odpowiadam na pytanie dotyczące ustawy o systemie oświaty. Ta ratyfikacja umieszcza tę szkołę w bardzo precyzyjnym miejscu w polskim systemie oświaty, to znaczy mówi, że jest to szkoła niepubliczna o uprawnieniach szkoły publicznej. Niezależnie od tego, w związku z rosnącą migracją, ministerstwo edukacji przygotowuje istotną poprawkę do ustawy o systemie oświaty, niezwiązaną bezpośrednio z tą szkołą, związaną ze szkołami wielojęzycznymi, dwujęzycznymi, trójjęzycznymi, które powinny powstawać w Polsce i analogicznie poza granicami kraju. Jednocześnie chciałbym podkreślić, że w tej szkole będzie się uczyć języka polskiego, historii, geografii. Obowiązkowo. W żadnym innym przypadku rząd polski nie będzie tu ponosił kosztów. I jeszcze raz chciałbym podkreślić, że te koszty, które będzie ponosił rząd polski, będą dotyczyły wyłącznie polskich uczniów i będzie to naprawdę stosunkowo nieduża część kosztów funkcjonowania tej szkoły. Koszty funkcjonowania tej szkoły ponosi rząd niemiecki. Podkreślam: nauczanie tych przedmiotów będzie obowiązkowe. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Proszę o głos pana senatora Dajczaka, a po nim pana senatora Ryszkę.
Senator Władysław Dajczak:
Pani Marszałek, pytanie do pana ministra Stanowskiego.
Składając sprawozdanie komisji, pan senator Szaleniec stwierdził, że niektórzy senatorowie mieli wątpliwości i nie poparli proponowanej ustawy w związku z otrzymaną informacją, że są jakieś problemy z nauką języka polskiego w Niemczech. Chciałbym, aby pan minister zdefiniował bliżej te problemy, powiedział, skąd one się biorą i dlaczego. Skoro nasza przychylność w tym względzie dla drugiej strony jest tak duża, to skąd te problemy z nauką języka polskiego w Niemczech? Bardzo proszę o odpowiedź.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Proszę uprzejmie.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Są to dokładnie te sprawy, o których mówił pan minister i to pytanie, na które, jak rozumiem, zobowiązał się dostarczyć odpowiedzi na piśmie. Mamy sytuację, w której strony w wyniku podpisanej umowy zobowiązały się wspierać nauczanie języka ojczystego, polskiego w Niemczech, a niemieckiego w Polsce. Dysproporcja jest związana z procentem uczniów korzystających z tego nauczania. W przypadku Rzeczypospolitej z całą pewnością możemy mówić o tym, że około 80% uczniów z mniejszości niemieckiej w Polsce uczy się języka niemieckiego w publicznych szkołach Rzeczypospolitej. W przypadku Republiki Federalnej Niemiec na terenie różnych landów jest różnie, natomiast generalnie rzecz biorąc ta liczba jest znacznie niższa. W różny sposób się ją ocenia. Najniższe szacunki, jakie widziałem, to jakieś 2,5 - 3%. Jest to bardzo zasadnicza różnica. Trzeba pamiętać, że w przypadku Niemiec nie mówimy w prawie niemieckim o mniejszości narodowej, tylko o polskiej grupie językowej. Sposób liczenia polskiej mniejszości niemieckiej w Polsce i polskiej grupy językowej w Niemczech jest bardzo różny. Ta dysproporcja jest bezdyskusyjna, jest faktem. Funkcjonuje to od bardzo wielu lat.
Jednym z istotnych czynników, który miałby szanse to zmienić - obecne Ministerstwo Edukacji Narodowej chce to umożliwić poprzez zmianę ustawy o systemie oświaty - byłoby zainwestowanie bardzo poważnych środków w wysyłanie nauczycieli poza granice kraju. Tak właśnie postępuje między innymi rząd niemiecki, który również w pierwszym okresie odchodzenia od języka rosyjskiego jako języka obowiązkowego i wprowadzania innych języków do szkół, upowszechniania innych języków w szkołach, przysłał bardzo wielu nauczycieli do Polski. Chcąc wzmocnić status języka polskiego poza granicami kraju, co jest niesłychanie ważne, trzeba, po pierwsze, wysłać nauczycieli, którzy będą uczyli tego języka jako języka ojczystego, często w sobotnich szkółkach, często w szkółkach niedzielnych uzupełniających. I wreszcie, po drugie, trzeba wesprzeć polonistyki i wysłać na początek kilkuset nauczycieli na teren Europy Zachodniej, zdając sobie sprawę, że utrzymanie się tam nauczyciela będzie wymagało znacznie większych nakładów finansowych niż utrzymanie nauczyciela w Polsce czy utrzymanie go na Ukrainie. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Za moment zada pytanie pan senator Ryszka, a potem pan senator Cimoszewicz.
Bardzo proszę, senator Ryszka.
Senator Czesław Ryszka:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Mam pytanie do pana ministra Stanowskiego. Czy tworząc tę szkołę polsko-niemiecką, korzystamy z jakiś wzorów? To znaczy, czy istnieją szkoły niemiecko-francuskie, niemiecko-angielskie, niemiecko-izraelskie? Jak one funkcjonują, jeśli istnieją? Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo proszę, Panie Ministrze.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Analogicznych szkół, nie tylko niemieckich, ale również amerykańskich, francuskich, jest na świecie bardzo wiele. I są one stosunkowo popularne. Istnieją analogiczne szkoły francuskie, są szkoły niemieckie we Francji. Jest bardzo istotną rzeczą, szczególnie na terenie Unii Europejskiej, by szkoły te nie były eksterytorialne, by nie były całkowicie wyłączone z lokalnego systemu edukacji, by nie miały charakteru zamkniętego getta. W związku z tym jest to dość powszechna praktyka. W polskim przypadku, to znaczy na terenie Rzeczypospolitej, nie ze względu na to, że jest to polsko-niemiecka szkoła, tylko dlatego, że jest to pierwsza tego typu szkoła i w związku z tym jest to pierwsza tego typu umowa, chcielibyśmy, aby powstawanie podobnych szkół na terenie innych krajów Unii Europejskiej, jak również powstawanie analogicznych szkół w Polsce było regulowane polskimi przepisami. W chwili obecnej można to uregulować wyłącznie przy pomocy umowy międzynarodowej.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję.
Pan senator Cimoszewicz.
Senator Włodzimierz Cimoszewicz:
Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.
Wysoki Senacie! Ten interesujący przebieg wymiany zdań zaczyna we mnie rodzić wątpliwości co do tego, czy rozumiem treść umowy, której ratyfikację omawiamy. Chciałbym w związku z tym zadać pytanie któremukolwiek z przedstawicieli rządu: czy nieratyfikowanie tej umowy będzie oznaczało, że nadal będzie istniała niemiecka szkoła przy ambasadzie niemieckiej? Szkoła, do której uczęszczają także uczniowie będący polskimi obywatelami? I czy ta szkoła nadal nie będzie zawierała w swoim programie nauki języka polskiego, nauki polskiej historii i geografii, chyba że władze niemieckie jednostronnie postanowią inaczej? Czy nadal będzie tak, że polskie władze nie będą miały żadnego wpływu nadzorczego na przebieg nauczania w tej szkole? Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo. Zmieścił się pan w minucie, Panie Senatorze.
Proszę.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Panie Senatorze, na wszystkie pytania chciałbym odpowiedzieć tak: niestety, nieratyfikowanie tej umowy oznacza, że polski rząd i Ministerstwo Edukacji Narodowej nie będą miały praktycznie żadnego wpływu na to, co się dzieje na terenie tej szkoły. Dziękuję.
(Senator Czesław Ryszka: A nadal będziemy płacić.)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Pan senator Kieres.
Senator Leon Kieres:
Dziękuję.
Część problemów, które chciałem poruszyć w swoich pytaniach, przedstawił pan marszałek Cimoszewicz, ale powiem jeszcze o tym, co chyba jest tu istotne.
Mianowicie, Panie Ministrze - zwracam się do pana ministra Stanowskiego - czy przyjęcie tej umowy, a więc jej ratyfikacja i wprowadzenie do prawa wewnętrznego oznaczają, że szkoła ta będzie miała status polskiej publicznej placówki oświatowej? To po pierwsze.
Po wtóre, czy z faktu, że będzie to polska publiczna placówka oświatowa, przez ratyfikację tej umowy wprowadzamy pewne modyfikacje w przypadku innych publicznych lub niepublicznych placówek oświatowych?
Po trzecie, czy z faktu, że publiczne lub niepubliczne placówki oświatowe, utworzone, mówiąc kolokwialnie, na prawie polskim, wyłącznie na tym prawie, wynika jednocześnie taka konsekwencja, że nauczyciel w tej szkole polskiej, publicznej lub niepublicznej placówce oświatowej, ma zagwarantowane ustawowo prawo do określania programów nauczania, oczywiście w ramach obowiązującego prawa? I czy takim prawem w stosunku do uprawnień nauczyciela w tej właśnie szkole będzie projektowana ratyfikacja umowy między rządem Rzeczypospolitej Polskiej a rządem niemieckim?
Problem kolejny to jest problem finansowania. Pan tu wielokrotnie przedstawiał zasady finansowania nauczania w tej placówce. Czy z faktu, że chodzi o polskie dziecko, a więc mające obywatelstwo państwa polskiego, wynika jednocześnie - to trzeba podkreślić jeszcze raz, bo za słabo to zabrzmiało w pana wystąpieniu - obowiązek finansowania nauczania tego dziecka nie tylko przez państwo polskie w ramach programów uzgodnionych przez obydwa państwa i komisje, o których pan wspominał, ale także przez rząd Republiki Federalnej Niemiec? I czy w związku z tym, gdyby takie dziecko uczestniczyło w realizacji programu nauczania w tej szkole, to jego nauczanie byłoby finansowane również przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej? W związku z tym, co mówi umowa, będzie miał zapewniony wpływ na realizację programów nauczania w tej szkole i na sposób wydatkowania pieniędzy przez tę szkołę.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję.
Proszę pana ministra.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że prawo oświatowe ma swoją specyfikę. Status, który uzyska ta szkoła, to jest status szkoły niepublicznej z uprawnieniami szkoły publicznej. Tak o tym mówi ustawa o systemie oświaty. To nie będzie szkoła publiczna. Szkołę publiczną może prowadzić samorząd, może prowadzić administracja państwowa. Żadna jednostka niebędąca jednostką samorządu i niebędąca częścią administracji państwowej nie może prowadzić publicznej szkoły. W związku z tym będzie to szkoła niepubliczna o statusie szkoły publicznej, czyli posiadająca pewne uprawnienia. Nie zmieni to statusu innych szkół. W polskim systemie oświaty nauczyciel nie ma możliwości samodzielnego kształtowania programu. Ostateczne decyzje w ramach...
(Głos z sali: Podręczniki wybiera.)
Podręczniki wybiera razem z dyrektorem szkoły.
W funkcjonującym w Polsce systemie oświaty to szkoła jako całość posiada autonomię w podejmowaniu pewnych decyzji, ale w ramach istniejącego porządku prawnego. W związku z tym, jeżeli pan senator pyta, czy nauczyciel... Nie, nauczyciel nie. A szkoła jako całość - tak.
Chciałbym wreszcie jeszcze raz odpowiedzieć na pytanie dotyczące finansowania. W przypadku niepublicznych szkół posiadających status szkoły publicznej mamy sytuację, w której jakaś organizacja, na przykład stowarzyszenie, tworzy szkołę i prowadzi tę szkołę. Ponieważ jest to szkoła niepubliczna, ale z uprawnieniami szkoły publicznej, ma prawo do subwencji oświatowej. W sytuacji, gdy środki są niewystarczające, żeby ta szkoła funkcjonowała - często są to szkoły, które uczą większej liczby języków czy z jakiegokolwiek innego powodu im nie wystarcza tej subwencji oświatowej - szkoła jest zobowiązana zagwarantować pozostałą część środków. Czasem jest to czesne rodziców, czasem są to wpłaty sponsorów. Znane są w Polsce przypadki szkół niepublicznych, które nie pobierają żadnego czesnego, będąc, popularnie mówiąc, szkołami społecznymi, czyli nie będąc szkołami prowadzonymi przez samorząd terytorialny.
W tym przypadku trzeba pamiętać również, że mówimy o szkole, która nie jest szkołą obowiązkową. Ta szkoła nie jest szkołą rejonową dla żadnych dzieci, nie istnieje przymus chodzenia do tej szkoły, rodzice świadomie decydują się posłać dziecko do tej właśnie szkoły. Nie jest ona częścią gwarantowanego przez państwo dostępu do edukacji. A więc jest to, ujmując to w kategoriach finansowych, umowa między rodzicem a szkołą. Szkołą, która ma zapewnić kompletne nauczanie, rodzicem, który ewentualnie płaci czesne, i państwem, które dopłaca tę subwencję - jeszcze raz to podkreślam - taką samą, jaką otrzymują wszystkie szkoły niepubliczne. Ona faktycznie jest niższa niż te, które otrzymują szkoły publiczne na terenie miasta Warszawy. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Czy ktoś z państwa senatorów chce jeszcze zadać pytanie?
Pan senator Wojciechowski, proszę.
Senator Grzegorz Wojciechowski:
Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Usłyszałem przed chwilą, że państwo nie gwarantuje tutaj uzyskania określonego poziomu wiedzy. Nie wiem, czy się przesłyszałem, czy też o to chodzi. Jeżeli jest szkoła publiczna o uprawnieniach... przepraszam, szkoła niepubliczna o uprawnieniach szkoły publicznej... Nie wiem, co to jest status szkoły, bo czegoś takiego w ustawie o systemie oświaty nie ma, są uprawnienia. Proszę więc o wyjaśnienie, czy tu chodzi o to samo. I czy państwo będzie gwarantować poziom nauczania w tejże szkole? Jeżeli to są uprawnienia szkoły publicznej, to oczywiście państwo i kurator muszą gwarantować poziom tej szkoły. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę uprzejmie, pan minister.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie
Edukacji Narodowej
Krzysztof Stanowski:
Pani Marszałek! Panie Senatorze!
Moja uwaga dotyczyła finansów. Zdobycie pozostałej części finansów jest obowiązkiem szkoły i jej dyrekcji. W tym przypadku dodatkowo gwarantuje ją rząd niemiecki, który dopłaca do funkcjonowania tej szkoły. W przypadku, gdy żadne dzieci nie będą chciały uczyć się w tej szkole i rodzice nie będą chcieli skierować do niej swoich dzieci, ta szkoła zostanie zamknięta i dyskusja będzie bezprzedmiotowa.
Jeżeli mówimy zaś o poziomie nauczania, o poziomie egzaminów, to są dwa narzędzia kontroli. Z jednej strony jest to ta wspólna komisja ekspertów, składająca się z ekspertów, a z drugiej strony jest właściwe dla tego terytorium polskie kuratorium oświaty, któremu podlega ta szkoła, tak jak wszystkie inne szkoły niepubliczne o uprawnieniach szkoły publicznej znajdujące się na tym samym terenie, czyli w tym przypadku w tym samym województwie. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję, Panie Ministrze.
Czy państwo senatorowie mają jeszcze pytania? Nie.
Dziękuję bardzo.
W takim razie otwieram dyskusję.
Przypominam o wymogach regulaminowych, które dotyczą czasu przemawiania państwa senatorów w dyskusji, o konieczności zapisywania się do głosu u senatora prowadzącego listę mówców, a przede wszystkim o obowiązku podpisania składanych do marszałka Senatu wniosków o charakterze legislacyjnym. Wnioski, jak państwo wiedzą, można składać do czasu zamknięcia dyskusji.
Na liście w tej chwili mamy czterech senatorów... przepraszam, czworo senatorów. Są to w kolejności: panowie senatorowie Bender, Misiołek, Szaleniec i pani senator Arciszewska.
Zapraszam pana senatora Ryszarda Bendera.
Senator Ryszard Bender:
Pani Marszałek! Państwo Senatorowie!
Ustawa o ratyfikacji Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Federalnej Niemiec w sprawie założenia polsko-niemieckiej Szkoły Spotkań i Dialogu imienia Willy'ego Brandta w Warszawie, sporządzona 1 września 2005 r., jest zła. Jest ona zła, a mimo to, jak przypuszczam, uchwalimy ją głosami większości z lewej strony. Jest ona zła dlatego, że idzie w ślady postanowień nie najlepszych, o których wiemy, że były nie najlepsze, i których garb, że tak powiem, odczuwamy. Chodzi o umowę polsko-niemiecką sprzed kilkunastu lat, wypracowaną przez ministra Krzysztofa Skubiszewskiego wraz z wicekanclerzem Genscherem, umowę, która w ogóle nie uznaje mniejszości polskiej w Niemczech, a mniejszość niemiecką u nas uznaje, mimo że wiemy, że większość tej mniejszości to są Polacy, którzy z różnych względów opowiedzieli się za stroną niemiecką, zwłaszcza w okresie minionym, komunistycznym. To była jakaś ucieczka od tego systemu, jakaś możliwość ekonomicznego podniesienia swoich zasobów przez kontakt z Republiką Federalną Niemiec.
I sytuacja jest bardzo trudna. Przecież tutaj jest zupełny brak wzajemności. Ta ustawa nie zapewnia wzajemności, a istnieje wręcz podległość, o czym za chwilę. Sytuacja w Polsce, jeśli idzie o nauczanie języka niemieckiego, jest więcej niż optymalna. Cieszę się, że pan wiceminister Stanowski nie uchylał się, nie meandrował - a były takie zachowania ze strony rządu - i powiedział, że w niektórych landach tylko kilka procent Polaków korzysta z możliwości uczenia się języka polskiego, a w całych Niemczech to jest kilkanaście procent. Przed paru miesiącami czy przed rokiem w komisji polonijnej, komisji łączności z Polakami za Granicą pani senator Arciszewska szczególnie tę sprawę podnosiła, ale i przybyli przedstawiciele mniejszości polskiej z Niemiec podnosili, że jesteśmy wręcz dyskryminowani, język polski jest zupełnie na marginesie i z trudem udaje się uzyskać symboliczne sumy, podczas gdy u nas 80%, a nawet ponad 80% tych, którzy uważają się za Niemców, czy za tych, którym potrzebny jest język niemiecki, tego języka się uczy.
Tak więc ta sytuacja rodzi pytanie, czy potrzebna nam jest tutaj, w Warszawie aż specjalna szkoła, która będzie prowadziła wręcz jakieś autonomiczne działania, a która nie będzie miała analogii w Niemczech. Tej analogii nie będzie miała, bo jak już tutaj słyszeliśmy, tam wszystko się tłumaczy prawem regionalnym, prawem landów i my nie doczekamy się, może kiedyś nasze wnuki, powstania czegoś takiego w Berlinie. A więc między bajki włóżmy to, że powstanie taka analogiczna szkoła w Berlinie. W związku z tym od razu stajemy z powrotem na tej pozycji ubogiego krewnego, na którą wprowadził nas kiedyś Krzysztof Skubiszewski. I po co kontynuować kroczenie tą drogą, która prowadzi donikąd?
Żeby przejść już do szczegółowych spraw, powiem, że ta szkoła, pamiętajmy, będzie kształciła elity, również elity polskie. Będzie ona odpowiednio je doktrynowała, również politycznie, ale od strony niemieckiej. I musimy zadbać, żeby to wszystko było w jakiś sposób upołowicznione, żeby nie było - użyję nowotworu językowego - niejako odpolszczania. Nie chcę użyć słowa "germanizacji", bo to w nim się nie mieści, ale takie odpolszczenie jest drogą do tego. I dlatego trzeba mocno zadbać o to, ażeby rzeczywiście ci eksperci, czy jak oni są tam zwani, nie zminimalizowali tego, tym bardziej że, jak wiemy z tego aktu, który będzie niebawem, jak sądzę, uchwalony, jest powiedziane, że język polski, problematyka polska, historia będą w ofercie dla uczniów. Powtarzam: w ofercie. A co to jest oferta? Wiemy, że to nie jest obligatoryjne. Co w ofertę się włoży, to będzie zależało od dyrekcji tej szkoły, nawet nie od nauczycieli, jak przed chwilą słyszeliśmy. Tak że lękam się, że ta oferta będzie chudziutka, jeśli idzie o sprawy polskie. Byłoby dobrze - chociaż nie wiem, nie ma chyba takich możliwości jurydycznych - powiedzieć, że nawet wyraźna siatka godzin by się przydała w tej ofercie, tak żebyśmy to wiedzieli.
I druga sprawa. Matura będzie niemiecka. Matura będzie niemiecka - jest to wyraźnie powiedziane. To będzie wykształcenie zupełnie niemieckie, ci ludzie nie będą mieli matury polskiej. Również to wobec państwa podnoszę. Oczywiście, trzeba rozumieć ten rozpęd niemieckiej kultury, który jest znaczący. Są instytuty Goethego, które odgrywają ważną rolę, wielu Polaków w tych instytutach się kształci, poznaje język niemiecki. Ale czy musi być indoktrynowanie całą niemiecką świadomością w specjalnej szkole w stolicy Polski? Czy warto tutaj tworzyć specjalną uczelnię? To jest pytanie. Ja uważam, że nie, i w związku z tym będę głosował przeciw. Dziękuję.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję panu senatorowi Ryszardowi Benderowi.
Zapraszam pana senatora Andrzeja Misiołka.
Senator Andrzej Misiołek:
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!
Omawiany tu projekt ustawy, wraz z dostarczoną przez biuro Senatu opinią do niego, budzi wątpliwości. I te wątpliwości nie zostały rozwiane przez przedstawicieli rządu. Otóż w opinii do tej ustawy, którą otrzymaliśmy, jest powiedziane, że szkoła będzie działała w polskim systemie oświaty, i to pan minister Stanowski podkreślał kilka razy, ale jednocześnie jest powiedziane, że szkoła będzie realizowała niemieckie programy nauczania, egzamin maturalny będzie przeprowadzony zgodnie z przepisami niemieckimi i że absolwent będzie uzyskiwał niemieckie świadectwo dojrzałości. Jak rozumieć te stwierdzenia w kontekście tego, że szkoła będzie działała w polskim systemie oświaty? Przecież instytucja działająca w polskim systemie oświaty nie może wydać świadectwa innego systemu oświaty, innego państwa. To budzi bardzo poważne zastrzeżenia.
Kolejna sprawa, która również budzi moją obawę. Mianowicie - cytuję dokładnie treść opinii - "uczniowie będący obywatelami polskimi będą mieć zapewnioną ofertę edukacyjną zawierającą w programie naukę języka polskiego, historii Polski i geografii Polski".
(Głos z sali: A religia?)
Jeżeli zatem szkoła miałaby działać w polskim systemie oświaty, to jak rozumieć ofertę? W polskim systemie oświaty jest obowiązek nauczania języka polskiego, jest obowiązek nauczania historii Polski i geografii Polski, nie stwarzania oferty. Bo oferta to jest coś, co można wybrać lub nie. Więc w jakim systemie oświaty ta szkoła będzie działała? Ja patrzę na to nie przez pryzmat jakiejś wyższej ideologii, ale przez pryzmat prawa. No bo jeżeli coś działa w polskim systemie oświaty, to ja rozumiem, że wydaje polskie świadectwo, działa na podstawie polskich przepisów, a nie na podstawie przepisów niemieckich, programów niemieckich, że nie jest to coś, co wydaje świadectwo niemieckie, a jednocześnie działa w polskim systemie oświaty.
Pan minister mówił tutaj, że do szkoły będą mogli uczęszczać obywatele różnych państw, porównywał ją do szkół działających w innych krajach. Ale w opinii do tej ustawy, którą dostaliśmy, pisze się, że do szkoły będą mogli uczęszczać uczniowie posiadający obywatelstwo polskie lub niemieckie. Czyli dostęp do tej szkoły jest ograniczony, tylko i wyłącznie obywatele polscy i obywatele niemieccy go mają.
To są wątpliwości, które w mojej opinii, w moim przekonaniu są poważnymi wątpliwościami, a szczególnie ta, w oparciu o jaki system nauczania ta szkoła będzie działała. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję.
Teraz zapraszam pana senatora Zbigniewa Szaleńca.
Senator Zbigniew Szaleniec:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Ja trochę żałuję, że w odpowiedzi na pytania pana senatora Cimoszewicza pan minister nie powtórzył po kolei tych wszystkich rzeczy, o których wyrywkowo pan minister mówił i które wyrywkowo tłumaczył, a których niektórzy jakoś chyba nie chcieli usłyszeć. Bo tam były zawarte te odpowiedzi, które jak sądzę, uspokoiłyby wszystkich państwa. Przede wszystkim panią senator Arciszewską-Mielewczyk, która myli to ze szkołami dla mniejszości polskiej w Niemczech czy dla Niemców w Polsce. To nie o taką szkołę chodzi, Pani Senator.
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Niczego nie mylę.)
Utrącenie tej inicjatywy absolutnie nie pomoże w tych sprawach, o których pani mówi. Ja wiem, że pani być może korzysta z okazji, żeby poruszyć istotny, ważny problem, to się zgadza...
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Panie Senatorze...)
Ale proszę mi nie przeszkadzać, dobrze? Pani za chwileczkę będzie mówić...
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Pan mówi nieprawdę.)
(Wicemarszałek Krystyna Bochenek: Proszę się zapisać, Pani Senator, jeśli chce pani zabrać głos.)
Tak że, Pani Senator, ja rozumiem pani dobre intencje, to, że pani przy tej okazji chce zwrócić uwagę na istotne, ważne problemy Polaków w Niemczech. Być może warto o tym mówić, ale to nie dotyczy tej ustawy. Ta ustawa wręcz wychodzi naprzeciw pani obawom, bo ona do niemieckiej szkoły, która będzie w Polsce, wprowadza język polski. Z tego pani powinna się cieszyć, bo to jest szkoła, która jest tworzona przede wszystkim dla dzieci z wielu ambasad znajdujących się w Polsce. Jak pani czytała w opinii, z inicjatywą wyszła ambasada niemiecka, ona ponosi główne koszty, przy udziale ambasad: amerykańskiej, hiszpańskiej, francuskiej, włoskiej bodajże. Ci ambasadorowie chcieliby, żeby oprócz, w tym przypadku, języka niemieckiego dzieci mogły się uczyć również języka polskiego. Dotychczas nie miały takiej możliwości w tej zamkniętej szkole, która była prowadzona przy ambasadzie. My, proszę państwa, mamy w tym interes, bo ci uczniowie, dzieci ambasadorów wielu krajów, będą się uczyć języka polskiego, nauczą się historii, być może lepiej niż od Niemców w Niemczech - tylko mam nadzieję, że będzie się to działo pod nadzorem kuratorium, według takich podręczników, jakie zostaną dopuszczone przez kuratorium i wybrane przez polskiego nauczyciela; jestem przekonany, że tak będzie, bo ma to być szkoła publiczna - i ba, proszę państwa, w dużej części będą uczyć się za pieniądze niemieckie. Tam będą mogły uczyć się polskie dzieci, które wracają do Polski i nie znają języka polskiego, będą tam mogły kontynuować naukę w dużej części za niemieckie pieniądze, bo, jak pan minister powiedział, Niemcy przeznaczają olbrzymie środki na stworzenie zupełnie nowej szkoły, w nowym budynku. Przeznaczają ogromne środki i my mamy szansę z tego skorzystać, więc powstanie tej szkoły jest w naszym interesie. A jak sądzę - nie wiem, czy pan minister będzie jeszcze miał okazję dopowiedzieć to za chwilkę - nasza szkoła nie powstaje tam dlatego, że po prostu nas nie stać na to, żeby tam otworzyć szkołę. Bo ja nie rozumiem, dlaczego Niemcy mieliby się nie zgodzić na stworzenie przedstawicielom ambasady polskiej i innych możliwości nauki języka niemieckiego na terenie Niemiec. To byłoby w ich interesie.
Tak że ja, proszę państwa, myślę, że naprawdę wiele pytań i wiele stwierdzeń, które padły na tej sali, nie dotyczy tej sprawy. Uważam, i jeszcze raz to podkreślę, że powstanie tej szkoły leży w naszym interesie, bo za nie nasze pieniądze przedstawiciele krajów zachodnich czy dzieci tych przedstawicieli będą się uczyć, jeszcze raz powtórzę, polskiej historii, polskiego języka, polskiej geografii. Ba, do tej szkoły będą mogły uczęszczać również nasze dzieci.
Apeluję tutaj do Wysokiej Izby, abyśmy przyjęli tę ustawę, i to w jak najszerszym gremium, ponieważ ona nijak się ma do tych zastrzeżeń, o których tak w ogóle warto mówić. Zresztą powtórzę, że na posiedzeniu Komisji Nauki, Edukacji i Sportu mówiliśmy, że nimi trzeba się zająć i trzeba dopingować rząd, być może również poprzez parlament, aby te sprawy, które są bolączką Polaków w Niemczech, załatwić. Ale jeszcze raz podkreślam - nijak się to ma akurat do tej ustawy, o której mówimy. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję.
Pani Senator, zapraszam serdecznie. Ma pani dziesięć minut.
Senator
Dorota Arciszewska-Mielewczyk:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Wysoka Izbo, Wysoki Senacie!
Panie Senatorze, ja wiem, co mówię. Pana wypowiedź świadczy o tym, że pan nie przeczytał tej ustawy tak, jak powinien. Przepraszam bardzo, ale w myśl traktatu, na który powołuje się obecnie rząd, prosząc o ratyfikowanie przez nas, Niemcy powinni umożliwiać naukę języka polskiego, zapewnić poszanowanie kultury, religii po swojej stronie, a nie, że my w tej chwili powinniśmy być szczęśliwi, że Niemcy stwarzają tym ludziom takie możliwości w Polsce.
Ja, Panie Senatorze, nie będę posyłać do takiej szkoły dziecka, ja właśnie w polskim systemie prawnym i w polskiej szkole będę widziała dzieci, które będą się uczyły tego języka. I proszę nie mówić, że ta szkoła to jest zbawienie dla polskiej dyplomacji czy polskiej elity, bo to jest po prostu nieprawda. To jest narzędzie, i to takie, które będzie finansować Polska, ponieważ dotacja będzie pochodzić z budżetu polskiego... A ja mówię o tym dlatego, Panie Senatorze, że z drugiej strony, niestety, nie ma takiej inicjatywy i takich możliwości, że asygnuje się środki na realizację umów polsko-niemieckich. To jest bardzo ważne nie dlatego, żeby zaistnieć, i dziękuję, że pan widzi dobrą intencję z mojej strony... My, Panie Senatorze, ja i pan, jesteśmy tutaj, w Senacie, trzeci rok, a w parlamencie już kilkanaście lat, i przestańmy mówić, łudzić się, że coś się samo zrobi. Jeżeli mamy taki dokument i on jest obrabiany przez osiem lat, to przecież przez te osiem lat można się było zabezpieczyć, mając również dokument z drugiej strony, w taki sposób, że gdy to dla nas będzie dogodne i to my wyasygnujemy pieniądze na tego typu instytucję, będzie ta możliwość. W tej chwili, Panie Senatorze i Państwo Senatorowie, dochodzi do tego, że my cały czas mówimy o intencjach, a jak przychodzi do realizacji polsko-niemieckich zapisów traktatowych, to druga strona, niestety, powołuje się na przepisy landów, na prawo tam obowiązujące i nic z tych inicjatyw nie wychodzi.
(Senator Zbigniew Szaleniec: To nie ten temat.)
To jest ten temat, dlatego że jeżeli chodzi o szkołę i intencję, Panie Senatorze, tej ustawy, o której mówił pan minister, i zapis, że strona polska będzie mogła wystąpić i starać się... to jest to tylko intencja. Gwarancji, Panie Senatorze, pan nie ma, tak jak nie ma pan gwarancji, jeśli chodzi o język polski w Niemczech, w której to sprawie odsyła się Polaków od Annasza do Kajfasza. I jeżeli pan uważa, że ja, mówiąc o tym, nie wiem, o czym mówię, to proszę to powiedzieć Polonii w Niemczech, Polakom tam mieszkającym, którzy nam na ten temat dużo mówią. Ta szkoła, Panie Senatorze, niech będzie szkołą przy ambasadzie, proszę bardzo. Tam będzie można uczyć się w systemie niemieckim, zdawać niemiecką maturę. Ja mam pytanie: jaki to dokument do tej pory dostawały tam dzieci polskie? Czy polskie szkoły go uznawały? W jakim systemie edukacyjnym... Niech ona zostanie taka, jaka jest. Przecież języka polskiego można się uczyć, w Polsce są niesamowite możliwości nauki języka polskiego. Dla mnie jest tu, niestety, nierówność, bo jeśli chodzi o tę ustawę, powinniśmy mieć takie gwarancje po drugiej stronie. I Panie Ministrze, z pełnym szacunkiem, ale pana uwaga, czy nam się opłaca, czy jest tylu Polaków, którzy chcieliby z tego korzystać, w zderzeniu z argumentami Polonii, która czeka na tego typu szkoły i możliwości, jest nie na miejscu. My, zamiast rozmawiać, powinniśmy już dawno przedsięwziąć te kroki i ja cały czas będę o tym mówić.
Ratyfikując umowę, strona polska jest zdana, moim zdaniem, tylko na jakieś nieścisłe przyrzeczenia strony niemieckiej. Praktyka dowodzi, jeżeli chodzi o to, co wcześniej powiedziałam, że traktat o dobrym sąsiedztwie z 1991 r., a także umowa nie będą w Niemczech realizowane. Po prostu nie będą właśnie dlatego, że sprawy szkolnictwa leżą w gestii krajów związkowych, a nie federacji, i tu musi być dokument strony niemieckiej, czyli landu berlińskiego.
(Senator Zbigniew Szaleniec: Nie na temat.)
Na ratyfikację można się zgodzić, moim zdaniem, jeżeli strona niemiecka przedstawi pismo kraju związkowego, czyli Berlina, w którym zobowiąże się on, że my, bez żadnych obwarowań, będziemy mogli powołać w Berlinie taką szkołę, gdy będziemy do tego przygotowani, w dogodnym dla nas terminie. Uważam, że zgoda musi być wyrażona przez Berlin teraz i na piśmie. Nie mogą to być tylko ustne zapewnienia, bo ustne zapewnienia skończyły się "Widocznym znakiem" i teraz dzieci z tej szkoły być może będą jeździć uczyć się historii na podstawie "Widocznego znaku" i przedstawionej tam historii. A ustne zapewnienia to jest język i metoda dyplomacji. My również powinniśmy umieć odnaleźć się w tej rzeczywistości i stwarzać Polakom takie możliwości, żeby mogli się uczyć języka polskiego tam, bo nie dość, że w prawie wszystkich szkołach jest język niemiecki, to jeszcze, naprawdę, jeżeli chodzi o ustawę o mniejszościach narodowych, jesteśmy krajem chyba wzorcowym, gdyż stwarzamy warunki wszystkim. Zresztą nasza historia tego dowodzi.
Dlaczego mówię o tym w tej chwili? Bo obecnie osoby polskojęzyczne i Polonia w Niemczech są niewystarczająco dotowane. I między innymi w sprawach kultury... To wszystko się skupia wokół stowarzyszeń kulturalnych, fundacji, bo musimy też powiedzieć, że tej szkoły nie będzie prowadzić ambasada, tylko towarzystwo szkolnictwa niemieckiego. A jak pan senator wie, to wcale nie nauczyciele, tylko szkoła decyduje o podręcznikach, o materiałach, z jakich uczniowie będą się uczyć. I to zostało wyjaśnione. A pan powiedział coś zupełnie innego: szkoła, szkoła, szkoła...
(Senator Zbigniew Szaleniec: Rada pedagogiczna.)
Chciałabym również nadmienić, że... Tak jak powiedziałam wcześniej - nie chcę się powtarzać - te sprawy powinny być rozstrzygnięte. Uważam, że ratyfikacja powinna być odsunięta do momentu, gdy nam Berlin da taki dokument. Być może jest to kwestia tygodnia, może jutra. Stąd moja prośba również o to, żeby odsunąć debatę na ten temat o dwa tygodnie. Sugerowałam się też debatą, która odbyła się na posiedzeniu komisji...
(Głos z sali: Komisji kultury.)
...komisji kultury, o której mówił pan senator Wiatr. Wydaje mi się, że było to uzasadnione.
Ponieważ pan minister nie odpowiedział mi na pytania, prosiłabym, żeby sięgnąć do stenogramu i - mam serdeczną prośbę - odpowiedzieć mi na te pytania. Moim zdaniem nie można się godzić na takie nowe formy uprawiania polityki. Ta szkoła bowiem to jest polityka. Ta szkoła to jest element polityki, tak jak wszystkie szkoły zagraniczne są elementem polityki danego kraju i, jak powiedziałam, jest to narzędzie dyplomacji. Stąd było moje pytanie do pana ministra: nad iloma takimi kulturalnymi instytucjami, fundacjami, stowarzyszeniami my jako rząd czy Polska mamy kontrolę? Na posiedzeniu komisji też padło pytanie. Będzie jedno stowarzyszenie, potem drugie stowarzyszenie. Wszyscy będą zakładać szkoły i okaże się, że my języka polskiego uczymy w szkole hiszpańskiej, francuskiej, niemieckiej i że w Polsce polskiego nie można się uczyć normalnie. Że jest jakaś blokada dla przedsiębiorców, dyplomatów? Ja tych barier naprawdę nie widzę. Wolałabym przeanalizować możliwości nauczania języka polskiego za granicą, to bowiem jest bardzo poważny problem. Nasze prawa nie są tam respektowane. I to nie jest wyraz histerii, tylko stwierdzenie faktów, o których Ministerstwo Spraw Zagranicznych dobrze wie. Prosiłabym jednak o poważne podejście do tej kwestii.
Podsumowuję. Moim zdaniem to, że nie mamy dokumentu, który nam, Polsce, zapewni ze strony Berlina wybudowanie takich czy podobnych placówek, jest działaniem na szkodę kraju, dlatego że może być tak, że my tej inicjatywy, choć chcielibyśmy, w ogóle nie zrealizujemy. I potem jedni będą się tłumaczyć, a drudzy drapać w głowę i mówić: miało być inaczej albo miało być tak pięknie, niestety, znowu nic z tego nie wyszło. Naprawdę wzięłabym do serca uwagi Polaków tam mieszkających. Jesteśmy do tego jako Senat tym bardziej zobowiązani. Proszę mi nie czynić zarzutu, że o tym mówię, bo to jest poważna kwestia, którą za każdym razem Polonia z Niemiec podnosi. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję pani senator.
Zapraszam pana senatora Janusza Sepioła.
Senator Janusz Sepioł:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Proszę mi wybaczyć osobisty ton tej wypowiedzi, ale sprowokował mnie ten temat. Otóż urodziłem się i wychowałem w domu, w którym dwa razy mieszkali niemieccy oficerowie. W czasie I wojny światowej był tam sztab generała Mackensena, późniejszego marszałka. W czasie II wojny światowej mieliśmy tylko dwa pokoje, pozostałe zajmowali niemieccy oficerowie. Zostało po nich parę książek - illustrierte Schiller Werke. A potem tak się złożyło, że moja siostra skończyła filologię germańską, ja byłem stypendystą Goethe Institut. Nad moim miastem położony jest wielki niemiecki cmentarz. Była wielka bitwa w okolicy, jest tu ponad siedemdziesiąt cmentarzy, głównie niemieckich. Pochowani są tam też Austriacy i Rosjanie. Ale powiedziałem sobie, że w mojej publicznej działalności będę robił wszystko, co tylko będzie możliwe, żeby między Polakami a Niemcami powstawały mosty. Myślę, że to jest taki moment, gdy powstaje kolejny most. I bardzo bym prosił Wysoką Izbę, żeby nie posługiwać się tutaj analizą typu: ząb za ząb, oko za oko. Niedługo wszyscy będziemy ślepi i bezzębni. Proszę przypomnieć sobie gest polskich biskupów. Czy oni rzeczywiście w swoim liście liczyli na wzajemność?
(Rozmowy na sali)
Jestem zdumiony, że tak długo trwa ratyfikacja tego porozumienia. To jest kompromitacja. Czas to skończyć. Po prostu apeluję o podjęcie decyzji o ratyfikacji.
Jeśli popatrzymy trochę szerzej na sprawę dotyczącą nauki języka polskiego, języka niemieckiego... No, tu trzeba brać pod uwagę znaczenie tych języków. Ale, rzeczywiście, chyba należy także apelować do polskiego rządu, aby w kontaktach polsko-niemieckich zwrócić jednak uwagę na inicjatywy landów niemieckich z obszaru przygranicznego. Akurat tam moglibyśmy się domagać, żeby było pewne wsparcie nauki języka polskiego, jeśli rzeczywiście Odra i Nysa nie mają być granicą. To wymaga działań z naszej strony, zaangażowania finansowego, ale można by także oczekiwać od rządów przygranicznych landów niemieckich większej aktywności. I o to apelowałbym do polskiego rządu. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję.
Zapraszam pana senatora Jana Wyrowińskiego. Potem pan senator Edmund Wittbrodt.
Senator Jan Wyrowiński:
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!
Pan senator Bender był uprzejmy zapytać: czy warto? Czy warto, aby tego typu instytucja powstała w Polsce? Moja odpowiedź, Panie Senatorze, jest taka: po trzykroć warto, po stokroć warto.
(Senator Ryszard Bender: A ja mówię, że po tysiąckroć nie warto.)
(Wesołość na sali)
No, oczywiście, różnimy się.
Szanowna pani senator Arciszewska-Mielewczyk powiedziała, że nasza hojność, jeżeli chodzi o mniejszości w naszym kraju, ze skalą różnych korzyści, jakie mniejszości mają z tego tytułu - chlubimy się ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych - nie ma wzajemności. Otóż być może nie ma, Pani Senator, ale czy to jest powód, aby z naszej strony nie było w stosunku do mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce działania, które jest standardem w Unii Europejskiej?
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Tego nie powiedziałam.)
Akurat miałem okazję uczestniczyć, wraz z panem senatorem Cimoszewiczem, w pracach Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Sejmie kontraktowym, kiedy odkrywaliśmy w wolnej Polsce, że obok nas jednak żyją ludzie, którzy czują się Niemcami, i nie tylko ze wzglądów merkantylnych, Panie Senatorze Bender. Nie tylko, nie tylko...
(Senator Ryszard Bender: Zgermanizowani byli...)
Pan doskonale wie, że ten wybór jest wyborem serca, a nie kieszeni. Prawdziwy wybór narodowości.
(Senator Ryszard Bender: Ile tego prawdziwego było?)
Że są Ukraińcy, Białorusini itd., itd. Oczywiście, nie w takich proporcjach, jakie były w II Rzeczypospolitej, ale są. I myślę, że dobrze się stało, że wolna, demokratyczna Rzeczpospolita, wzorując się na tradycji jagiellońskiej, również na tym, co myślał o tym marszałek Piłsudski, zagwarantowała im poprzez ustawę rzeczywiście naprawdę wysoki standard funkcjonowania w ramach naszej polskiej, obywatelskiej społeczności.
Pani senator doskonale wie, że sprawa... Pan senator Cimoszewicz też. Pamiętamy tę debatę, prawda? Byliśmy przecież na Opolszczyźnie. To były pierwsze wizyty. Były dramatyczne momenty, kiedy trzeba było na przykład reagować na akcję pomnikową itd., itd. Ale z drugiej strony to niezaprzeczalny fakt, że mniejszość na Opolszczyźnie jest tam historycznie zakorzeniona. Ci ludzie nie pojawili się tam w ciągu piętnastu, dwudziestu lat. Oni tam żyli. Żyli. Tak samo na Śląsku. A polska mniejszość w Niemczech ma nieco inny charakter. I stąd się bierze ta dysproporcja, stąd ta różnica w patrzeniu na te sprawy, i musimy być tego świadomi.
Poza tym jest jeszcze jedna kwestia, moim zdaniem niezwykle ważna. A mianowicie wewnętrzna potrzeba uczenia się języka. Otóż ja sądzę - i to wiem z kontaktów z Polakami, którzy mieszkają w Niemczech - że ona nie jest tak duża wśród Polaków w Niemczech, jak wśród Niemców w Polsce. A to również z tego powodu, o czym zresztą tutaj mówił mój szanowny przedmówca, że ranga obydwu języków jest inna, jeżeli chodzi, że tak powiem, o ich stopień umiędzynarodowienia. I trzeba mieć tego świadomość, Szanowni Państwo.
I teraz odwróciłbym logikę pana senatora Bendera, jeżeli mi wolno.
(Senator Ryszard Bender: Wolno, proszę bardzo.)
Mówił pan o odpolaczaniu, prawda? A teraz przyjmijmy, że mamy szanse odniemczać tych, którzy tam będą chodzić, dlatego że oni będą, jak myślę, się uczyć, a przynajmniej będą mieli szansę się uczyć naszej historii...
(Senator Czesław Ryszka: Dwadzieścia lat się tego domagamy.)
...geografii, języka itd., itd.
(Senator Ryszard Bender: Minimalnie.)
To będą ambasadorowie polskiej sprawy, być może nawet w 80%. To będzie elita, to będą ludzie świadomi tego, czym jest Polska, co się tutaj dzieje, jakie mamy problemy, jak patrzymy na świat. To będą nasi ambasadorowie. Spójrzmy na to w ten sposób, w tym kontekście, bo warto. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Zapraszam pana senatora Edmunda Wittbrodta.
(Senator Czesław Ryszka: Elita unijna przemawia.)
Senator Edmund Wittbrodt:
Dziękuję bardzo.
Pani Marszałek! Panie, Panowie Senatorowie!
Ja, w odróżnieniu od senatora Bendera, powiedziałbym, że to jest dobra ustawa. Oczywiście myślę, że to jest tak, że ta dyskusja jest emocjonalna, mieszają się w niej różne rzeczy, z którymi mamy do czynienia. Wydaje mi się, że to jest ustawa incydentalna, dotyczy tylko jednego elementu - jednej szkoły, która ma być uruchomiona. Moim zdaniem można ją traktować jako pewien precedens i później w odwoływaniu się do tego precedensu można będzie mówić o uruchomieniu podobnych szkół czy podobnej szkoły na przykład w Berlinie. Tym bardziej, że jak czytamy w tej ustawie, w art. 11, rząd Republiki Federalnej Niemiec zapewnia, że udzieli wsparcia na zasadzie wzajemności itd., itd., właśnie dla tworzenia tego typu szkół po tamtej stronie. Wobec tego moim zdaniem jest to dobry precedens do tego, żeby mogły powstawać tego typu inicjatywy, szkoły po tamtej stronie.
Ale to nie jest ustawa, która ma rozwiązać problemy pojawiające się po stronie niemieckiej już w fazie wykonawczej. Ja też to znam i śledziłem to - chodzi o nauczanie języka polskiego - jeszcze wtedy, gdy byłem ministrem edukacji. Tam trzeba się pewnych rzeczy domagać w zupełnie innym obszarze i na zupełnie innej płaszczyźnie.
I teraz tak, wydaje mi się, że zapominamy, że Polska już od czterech lat jest w Unii Europejskiej. Co to znaczy: jest w Unii Europejskiej? Obowiązują cztery swobody: swoboda przepływu osób, kapitału, usług i towarów, a w tej chwili mówi się o piątej swobodzie - o swobodnym przepływie wiedzy. I ja myślę, że to właśnie, o czym mówimy, mieści się w tych swobodach unijnych. My mówimy, że to jest szkoła, w której mają się kształcić dzieci ambasadorów, innych pracowników niemieckich, ale jeżeli przy okazji także Polacy będą chcieli się tam uczyć, no to co stoi na przeszkodzie? Przecież Polak, który mieszka w Szczecinie, może wybrać szkołę podstawową, może wybrać gimnazjum w Niemczech. Jest swoboda, on może to zrobić i to jest tylko i wyłącznie jego decyzja.
Ja się właściwie dziwię, dlaczego my wszystkie problemy naraz mieszamy w dyskusji o tym jednym elemencie, którego dotyczy ta incydentalna ustawa, mająca na celu uruchomienie szkoły w takiej formule, o jakiej tu mowa.
Ja nie będę powtarzał tu wszystkich argumentów, o których mówił pan senator Szaleniec. Zgadzam się z tym, o czym mówił pan senator Sepioł. I myślę, że powinniśmy przyjąć tę ustawę bez żadnych wątpliwości, bo jest to dobra ustawa. A żeby jeszcze wzmocnić tę argumentację, chciałbym powiedzieć, że w Sejmie prawie cały klub Prawa i Sprawiedliwości, łącznie z panem przewodniczącym...
(Głos z sali: Cały.)
...cały klub Prawa i Sprawiedliwości, łącznie z przewodniczącym klubu, głosował za przyjęciem tej ustawy. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Po raz drugi chęć wystąpienia zgłosili pani senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk i pan senator Zbigniew Szaleniec. Przysługuje państwu senatorom po pięć minut.
Proszę uprzejmie.
Senator
Dorota Arciszewska-Mielewczyk:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Wysoki Senacie!
Panie Senatorze Wyrowiński, ja nie kwestionowałam istnienia mniejszości. Ja powiedziałam, że to jest wręcz przykładowa ustawa. I ona jest wzorcowa, jeżeli chodzi o traktowanie mniejszości. To, że one tu są, nie ulega wątpliwości, my jednak zawsze to schronienie czy też dobre warunki stwarzaliśmy, i ta ustawa jest na to dowodem. Tak że tu się nie zrozumieliśmy.
Po drugie, chciałabym się zwrócić do pana senatora Wittbrodta. Przecież w tej ustawie jest napisane, że jest dobra wola rządu Niemiec. Ale wyjaśniliśmy już sobie: to nie rząd decyduje, i tak jest we wszystkich kwestiach, łącznie z traktatem. Są problemy, gdy intencja jest dobra, ale niestety w praktyce w landach to się nie udaje. I te wszystkie porozumienia i zasady z nimi związane nie są realizowane. Ja o tym mówiłam, Panie Senatorze. I zwracam na to uwagę, dlatego że nie chciałabym, żeby zostało zapisane coś, co znowu będzie realizowane tylko przez jedną stronę, a nam nadal będzie się rzucać kłody pod nogi. To o to mi chodziło. Ja na to patrzę realnie, bo chciałabym, żeby ten stan rzeczy się zmienił, ale to można zmienić tylko wtedy, kiedy będziemy mieli na piśmie, że tak właśnie będzie.
I po trzecie, chodzi właśnie o traktat. W tym uzasadnieniu powołujemy się na traktat między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, z Bonn, itd., itd., i potem mówi się o współpracy kulturalnej, o realizacji, mówi się, że wychodzimy naprzeciw i że związanie się umową będzie potwierdzeniem owocnego kontynuowania współpracy z naszym zachodnim sąsiadem w myśl tych zapisów. Ja o tym mówię dlatego, że także w tym uzasadnieniu jest o tym mowa. I nie jest to mieszanie wszystkiego naraz, tylko powoływanie się - to rząd powołuje się przy ratyfikacji - na ten traktat. Tak więc ja mówię: ten traktat przez drugą stronę nie jest realizowany, i o tym trzeba pamiętać. Bo my stwarzamy warunki, w myśl tego traktatu. Ale potem na podstawie tego traktatu i rozwiązań landowych na niższym poziomie Polacy nie mogą dochodzić swoich praw, jeżeli chodzi o realizację tych punktów traktatu. I tylko to miałam na myśli. Uważam, że miałam prawo i obowiązek w tym momencie o tym powiedzieć. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję.
Pan senator Zbigniew Szaleniec.
Senator Zbigniew Szaleniec:
Ja może mniej emocjonalnie, ale jeszcze raz powiem, że pani senator ciągle mówi o czymś innym niż my. My mówimy o tej incydentalnej, jak tu podkreślił pan senator, ustawie, która dotyczy jednej tylko szkoły, zwłaszcza że ona jest dla pracowników ambasady.
I mógłbym odwrócić pytanie: dlaczego rząd polski nie chce szybko zrealizować - bo ja uważam, że to głównie po stronie polskiej leży wina - podobnej szkoły w Niemczech.
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Bez obaw.)
Kto by tam chodził? Tu chodzą dzieci pracowników, dzieci ambasadorów, które nie znają języka polskiego, tylko angielski albo niemiecki, i oni przy okazji uczą się polskiego. A jakie dzieci pracowników innych ambasad zapełniłyby...
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: To nie jest szkoła dla ambasad.)
Głównie, głównie dla ambasad. Bo Niemcy robią nie dla Polaków tę szkołę, tylko głównie dla ambasad. Ona jest również dla dzieci, które znają język niemiecki i nie znają innego. To jest szkoła głównie dla tych dzieci.
(Senator Czesław Ryszka: Ile dzieci pracowników ambasad zna niemiecki?)
I chcę powiedzieć pani senator jeszcze jedno, myślę, że pan minister to potwierdzi, że dzisiaj szkoły takie jak ta, która powstanie, bez żadnego przymusu funkcjonują z inicjatywy rodziców. Są w Polsce takie szkoły niepubliczne, prywatne, gdzie językiem wykładowym jest język angielski albo hiszpański, albo niemiecki. I to jest język podstawowy, w którym się wykłada i matematykę, i wszystkie inne przedmioty, i oczywiście jest tam również nauka języka polskiego. Tak że takie szkoły w Polsce już funkcjonują, a ta będzie jeszcze jedną, tyle tylko, że założoną i opłacaną przez Niemców przy współpracy z Polską. Dziękuję.
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: I Polska będzie ją dotować.)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo.
Czy pan chciałby zabrać głos, Panie Senatorze?
Proszę bardzo, zapraszam pana senatora Andrzejewskiego, Piotra Łukasza Juliusza.
(Senator Piotr Andrzejewski: Czy dyskusja została już zamknięta, bo nie słyszałem?)
Nie, nie było jeszcze zamknięcia. Zapraszamy.
Senator Piotr Andrzejewski:
Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Wydaje mi się, że wbrew pozorom, mimo że to jest może jednostkowa ustawa, związana z ratyfikacją umowy dotyczącej funkcjonowania i uprawnień jednej szkoły, ale pars pro toto, część za całość, stanowi pewne wyzwanie dla władzy wykonawczej w Polsce. Bo my ciągle - i na tej sali, i w Polsce - reprezentujemy wiarę w magiczną moc sprawczą samej litery prawa, do której nie trzeba dołożyć ani prawidłowej praktyki, ani wysiłku, ani pieniędzy. I ciągle te dywagacje są dywagacjami teoretycznymi, za którymi nie idą czyny.
Art. 11 tej umowy, który stanowi wyzwanie, wyzwanie dla panów ministrów, dla dwóch resortów, i powinniśmy kontrolować, jak to będzie realizowane i czy będzie realizowane, mówi - przeczytam w całości to, co przywoływał tu już pan senator - że: "Rząd Republiki Federalnej Niemiec zapewnia, że udzieli wsparcia, na zasadzie wzajemności i w ramach niemieckiego prawa, dla utworzenia w Berlinie przez właściwe polskie władze niemiecko-polskiej Szkoły Spotkań i Dialogu realizującej analogiczne cele, jak polsko-niemiecka Szkoła Spotkań i Dialogu imienia Willy'ego Brandta w Warszawie".
Są ramy? Są. Co zrobi z tego MSZ? Czy będzie tak, jak w wypadku budowy ambasady, kiedy to od roku 1999, wydano, wyrzucono po prostu mnóstwo pieniędzy, i nic? Czy będzie podobnie jak z wieloma innymi inwestycjami w Polsce? Czy też zostanie to wypełnione treścią? Pytanie jest retoryczne.
Czy możemy w tej chwili coś jeszcze wobec tego zobowiązania zrobić? Możemy. Pani senator, znakomita zresztą, której aktywność budzi nie tylko moje uznanie, może założyć jeszcze polskie towarzystwo szkolne i zarejestrować je w Berlinie czy w ogóle w Niemczech. I to polskie towarzystwo szkolne, być może z pomocą ministerstwa, zrealizuje już nie filię, ale analogiczną szkołę. I ja do tego zachęcam. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Bardzo dziękuję.
Zanim powiem, że zamykam dyskusję, będzie jeszcze słowo sprostowania pani senator Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk...
(Senator Mariusz Witczak: Pani Marszałek, mam pytanie formalne: czy istnieje instytucja sprostowania w Senacie?)
Istnieje, pytałam o to panów prawników. Jest taka możliwość.
(Senator Mariusz Witczak: Dziękuję.)
Senator
Dorota Arciszewska-Mielewczyk:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Oczywiście zrobiłabym to, gdyby pan minister i rząd mi obiecali, że mnie w tym wesprą.
Ja nie powiedziałam, że jestem przeciwna tego typu placówkom czy szkołom, jeżeli chodzi o dialog. Ja powiedziałam, że jeżeli... (Oklaski)
Jeżeli my chcemy budować czy pozwalać na tego typu inicjatywy, to powinniśmy najpierw mieć dokument landu, czyli Berlina, który będzie mówił o tym, że możemy taką szkołę wybudować. A kiedy my ją wybudujemy, to już jest nasza sprawa. (Oklaski)
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję bardzo. To było sprostowanie.
Szanowni Państwo, zgodnie z art. 52 ust. 2 Regulaminu Senatu zamykam dyskusję.
Informuję panie i panów senatorów, że głosowanie w sprawie ustawy o ratyfikacji Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Federalnej Niemiec w sprawie założenia polsko-niemieckiej szkoły, sporządzonej w Warszawie dnia 1 września 2005 r., zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
Dziękuję panom ministrom, dziękuję państwu.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu czwartego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy o ratyfikacji Umowy o partnerstwie i współpracy ustanawiającej partnerstwo między Wspólnotami Europejskimi i ich Państwami Członkowskimi, z jednej strony, a Republiką Tadżykistanu, z drugiej strony, sporządzonej w Luksemburgu dnia 11 października 2004 r.
Przypominam państwu, że rozpatrywana ustawa została uchwalona przez Sejm na dziesiątym posiedzeniu 12 marca 2008 r. Do Senatu została przekazana w dniu 12 marca 2008 r. Marszałek Senatu 19 marca, zgodnie z art. 68 ust. 1 Regulaminu Senatu, skierował ją do Komisji Spraw Zagranicznych. Komisja przygotowała swoje sprawozdanie w tej sprawie.
Przypominam, że tekst ustawy zawarty jest w druku nr 79, a sprawozdanie komisji - w druku nr 79A.
Proszę panią senator sprawozdawcę Komisji Spraw Zagranicznych, Dorotę Arciszewską-Mielewczyk, o zabranie głosu i przedstawienie sprawozdania komisji w sprawie, o której mówimy.
Senator
Dorota Arciszewska-Mielewczyk:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Wysoki Senacie!
Mam przyjemność przedstawić w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych, której posiedzenie odbyło się dzisiaj, sprawozdanie dotyczące ratyfikacji Umowy o partnerstwie i współpracy ustanawiającej partnerstwo między Wspólnotami Europejskimi i ich Państwami Członkowskimi, z jednej strony, a Republiką Tadżykistanu, z drugiej strony, sporządzonej w Luksemburgu dnia 11 października 2004 r.
Chciałabym już na wstępie zaznaczyć, iż komisja jednogłośnie przyjęła ten projekt, opierając się na opiniach i dyskusjach z panem ministrem, przychyliła się do przyjęcia w niezmiennym kształcie tego dokumentu. Cieszymy się, iż my również możemy wyjść temu krajowi naprzeciw w sprawach dotyczących handlu, współpracy naukowej, w dziedzinach energii, transportu, ochrony środowiska, jakże ważnych dla wszystkich krajów i możliwości rozwojowych.
Umowa ta, co też jest ważne, dotyczy także dialogu politycznego oraz wspólnych działań na rzecz zwalczania przestępczości, handlu narkotykami i prania pieniędzy. Bardzo wnikliwie i dobrze przedstawione jest to w opinii do ustawy, którą posiłkowała się komisja, w związku z tym nie będę powtarzać argumentacji, do jakiej przychyliła się komisja.
Powiem jeszcze tylko to, iż umowa opiera się na podstawowych zasadach poszanowania demokracji, praw człowieka i państwa prawa, także na wspieraniu zrównoważonego rozwoju i udzielaniu pomocy humanitarnej.
Celem partnerstwa Wspólnot Europejskich i Republiki Tadżykistanu jest też wspieranie niepodległości i suwerenności Tadżykistanu.
Na koniec chciałabym nadmienić, iż zawarcie umowy ma na celu unormowanie relacji między Wspólnotami Europejskimi i ich państwami członkowskimi a Republiką Tadżykistanu, co przyczyni się do utrwalenia i wzmocnienia obecności Wspólnot Europejskich w samej Republice Tadżykistanu i w regionie Azji Centralnej, zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i gospodarczej i handlowej.
Przedmiotowa ustawa jest zgodna z polskim prawem, nie powoduje konieczności wprowadzenia jakichkolwiek zmian w wewnętrznych przepisach Rzeczypospolitej Polskiej, wymaga ratyfikacji przez kraje członkowskie i wejdzie w życie po ratyfikacji przez wszystkie kraje członkowskie. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję.
Proszę panią senator sprawozdawcę o pozostanie, ponieważ być może państwo senatorowie przed przystąpieniem do dyskusji zgłoszą trwające nie dłużej niż minutę zapytania do pani senator sprawozdawcy.
Czy są takie pytania? Czy ktoś z państwa, pań i panów senatorów, chce zadać takie pytanie? Nie.
Dziękuję bardzo.
(Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Dziękuję.)
Przypominam, że rozpatrywana ustawa była rządowym projektem ustawy. Do jej reprezentowania w toku prac parlamentarnych został upoważniony pan minister spraw zagranicznych.
Zgodnie z art. 50 Regulaminu Senatu głos może teraz zabrać obecny na posiedzeniu przedstawiciel rządu - jest to pan sekretarz stanu, minister Jan Borkowski.
Czy pan minister chce zabrać głos?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych
Jan Borkowski:
Dziękuję bardzo.
Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Ta umowa nie jest kontrowersyjna. Ona pozwala na zacieśnianie współpracy państw członkowskich Unii Europejskiej z Republiką Tadżykistanu, zatem zasługuje ze wszech miar na wsparcie Wysokiej Izby.
Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:
Dziękuję, Panie Ministrze.
Czy państwo senatorowie mają pytania do pana ministra? Nie.
Otwieram dyskusję.
Nikt się nie zapisał do dyskusji.
W takim razie, zgodnie z art. 52 ust. 2 Regulaminu Senatu, dyskusję zamykam.
Informuję, o czym państwo już wiedzą, że głosowanie w sprawie ustawy o ratyfikacji umowy zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu piątego porządku obrad: informacja Rady Ministrów o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej w okresie lipiec - grudzień 2007 roku (podczas Prezydencji portugalskiej).
Pragnę powitać obecną na posiedzeniu podsekretarz stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, panią Sidonię Jędrzejewską. Witam bardzo serdecznie.
Przypominam, że zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy z 11 marca 2004 r. o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i z Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej Rada Ministrów przedstawia Sejmowi i Senatowi informację o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej.
Przypominam państwu, że pan marszałek Senatu otrzymał informację zawartą w druku nr 71 i zgodnie z art. 67a Regulaminu Senatu skierował ją do Komisji Spraw Unii Europejskiej. Komisja Spraw Unii Europejskiej na posiedzeniu 12 marca rozpatrzyła informację i poinformowała o tym marszałka Senatu.
A teraz proszę uprzejmie podsekretarz stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, panią Sidonię Jędrzejewską, o zabranie głosu.
Uprzejmie proszę.
Podsekretarz Stanu
w Urzędzie Komitetu
Integracji Europejskiej
Sidonia Jędrzejewska:
Dziękuję bardzo.
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo!
Tak jak już wspomniała pani marszałek, dokument został państwu przekazany 26 lutego. Dokument jest bardzo obszerny, ma ponad sto trzydzieści stron. Postaram się pokrótce ten dokument przedstawić, ale oczywiście będzie to chwilę trwało, ponieważ - tak jak powiedziałam - jest on obszerny.
Dokument składa się z kilku części. Pierwsza część zawiera analizę oczekiwań Polski wobec prezydencji portugalskiej. Druga część to analiza najistotniejszych zagadnień, które swoim zakresem obejmowały więcej niż jeden obszar polityki Unii Europejskiej, czyli tak zwanych zagadnień horyzontalnych, istotnych dla Polski. W części trzeciej dokument wskazuje najważniejsze problemy, przed którymi stanęła zarówno prezydencja portugalska, jak i państwa członkowskie, przedstawia osiągnięcia, ale także porażki prezydencji. Kolejna część informacji poświęcona jest między innymi kierunkom i stopniowi wykorzystania funduszy z budżetu wspólnotowego oraz przepływom finansowym pomiędzy Polską a Unią Europejską.
Najobszerniejszy fragment dokumentu stanowią informacje odnoszące się do poszczególnych posiedzeń Rady Unii Europejskiej i Rady Europejskiej ze wskazaniem tematów ich obrad i przyjmowanych dokumentów. Chciałabym zauważyć, że ma to stanowić iunctim z dokumentami, które w ciągu całego roku rząd przekazuje parlamentowi w ramach realizacji ustawy o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i z Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej oraz opiniami wyrażanymi przez Wysoką Izbę na temat projektów aktów prawnych i dyskusjami na temat stanowisk rządu. Informacja zawiera też części poświęcone wdrażaniu prawa europejskiego do krajowego porządku prawnego oraz realizacji przez rząd obowiązków wynikających ze wspomnianej wyżej ustawy o współpracy.
Dzięki aktywności i zaangażowaniu Polski w pracę instytucji unijnych oraz wysiłkowi podjętemu przez prezydencję portugalską udało się zrealizować polskie oczekiwania w wielu dziedzinach. Pozwolę je sobie przedstawić, pozwolę sobie przedstawić te naszym zdaniem najważniejsze. W jednych kwestiach działania te doprowadziły do przyjęcia aktów prawnych, w innych - do przyspieszenia prac nad aktami prawnymi bądź zintensyfikowania dyskusji.
Przede wszystkim chciałabym wspomnieć o reformie traktatowej. Głównym osiągnięciem prezydencji portugalskiej było uzgodnienie i przyjęcie tekstu traktatu rewizyjnego w ramach kompromisu wytyczonego podczas posiedzenia Rady Europejskiej w czerwcu zeszłego roku. Tekst ten powstał podczas prezydencji portugalskiej, a traktat ten funkcjonuje już właściwie pod nazwą Traktatu Lizbońskiego. W wyniku prac otwartej 23 lipca 2007 r. konferencji międzyrządowej oraz negocjacji na szczeblu głów państw i szefów rządów 19 października 2007 r. w Lizbonie osiągnięto porozumienie polityczne wobec kwestii nierozstrzygniętych w mandacie konferencji. Rzeczpospolita Polska osiągnęła zakładane cele, w tym dotyczące sposobu głosowania w Radzie Unii Europejskiej i zawarcia w prawie pierwotnym trybu tak zwanego mechanizmu z Joaniny. Z satysfakcją odnotowała również przyjęcie nowego traktatu, który naszym zdaniem zapewni Unii stabilne ramy instytucjonalne na dającą się przewidzieć przyszłość i umożliwi skoncentrowanie się na wyzwaniach stających w przyszłości przed Unią Europejską.
Chciałabym także wspomnieć o ważnej kwestii związanej z rozszerzeniem Unii Europejskiej. Podczas prezydencji portugalskiej kontynuowano wdrażanie strategii rozszerzenia Unii Europejskiej, w tym w szczególności negocjacje akcesyjne z państwami kandydującymi, czyli Republiką Chorwacką i Republiką Turecką. W listopadzie zeszłego roku Komisja Europejska opublikowała strategię rozszerzenia, w której jednoznacznie opowiedziała się za kontynuowaniem procesu akcesyjnego zgodnie z odnowionym konsensusem w związku z rozszerzeniem z grudnia 2006 r. Chciałabym podkreślić, że Rzeczpospolita Polska utrzymywała swoje tradycyjne prorozszerzeniowe stanowisko oraz z zadowoleniem odnotowała fakt kontynuacji przez prezydencję portugalską wysiłków na rzecz utrzymania nie tylko tempa, ale także jakości negocjacji akcesyjnych z Chorwacją i z Turcją. Rzeczpospolita Polska z zadowoleniem przyjęła kontynuację działań Unii Europejskiej zmierzających do zapewnienia stabilności i stopniowego zbliżania państw Bałkanów Zachodnich do Unii Europejskiej oraz podpisanie w dniu 18 września zeszłego roku umów o ułatwieniach wizowych i readmisji pomiędzy Unią Europejską a państwami bałkańskimi jako ważnego kroku, prowadzącego do zwiększenia intensywności kontaktów między społeczeństwami państw Unii Europejskiej a społeczeństwami państw bałkańskich, a w konsekwencji do wzrostu świadomości i wiedzy na temat Unii Europejskiej wśród mieszkańców regionów i odwrotnie.
Chciałabym także poinformować Wysoką Izbę o kwestiach związanych ze Strategią Lizbońską, a przede wszystkim z tak zwanym nowym cyklem Strategii Lizbońskiej. Zgodnie z oczekiwaniami Rzeczypospolitej Polskiej prezydencja portugalska rozpoczęła prace nad kształtem nowego cyklu Strategii Lizbońskiej w latach 2008-2010 oraz nad aktualizacją tak zwanych zintegrowanych wytycznych na rzecz wzrostu i zatrudnienia. W ramach prezydencji portugalskiej dokonano istotnego kroku w kierunku powiązania kwestii nauki i gospodarki poprzez wspólne omawianie na posiedzeniach Rady do spraw Konkurencyjności komunikatów komisji odnoszących się do przeglądu w czterech obszarach, to jest polityki przemysłowej, polityki wobec małych i średnich przedsiębiorstw, polityki rynku wewnętrznego oraz zwiększenia umiejętności i kwalifikacji pracowników.
Rzeczpospolita Polska pozytywnie ocenia podjęte przez prezydencję portugalską działania w celu poprawy jakości finansów publicznych państw członkowskich Unii Europejskiej w ramach realizacji Strategii Lizbońskiej. Na poparcie zasługuje fakt, iż Rada do spraw Ekonomicznych i Finansowych przyjęła w dniu 9 października zeszłego roku konkluzje, zgodnie z którymi wszystkie państwa członkowskie mają podejmować inicjatywy na rzecz reformy administracji publicznej w celu poprawy efektywności i skuteczności, a ich podejście ma być uzależnione od krajowych uwarunkowań. Co istotne, w ramach realizacji planu działania w zakresie usług finansowych prezydencja portugalska kontynuowała prace na rzecz stabilności finansowej w Unii Europejskiej, dostrzegając konieczność dalszego rozwoju transgranicznej współpracy organów nadzorczych. Chciałabym jeszcze poruszyć następującą kwestię. Podczas posiedzenia Rady ECOFIN dnia 9 października 2007 r. - już nie będę omawiała szczegółów, chyba że panie i panowie senatorowie będą zainteresowani tą kwestią w ramach pytań - przyjęto konkluzje, w których określono ramowy harmonogram działań w zakresie stabilności finansowej przewidzianych do realizacji do końca roku 2009. Konkluzje przewidują ponadto opracowanie do wiosny 2008 r. projektu nowego memorandum of understanding, czyli porozumienia, zawierającego wspólne zasady i wskazówki dotyczące zarządzania w sytuacji wystąpienia międzynarodowego kryzysu finansowego, a także ramy oceny systemowych implikacji potencjalnych kryzysów finansowych. Działania podjęte przez prezydencję portugalską Rzeczpospolita ocenia pozytywnie.
Niestety, prezydencja portugalska nie podjęła kroków zmierzających do przyjęcia Polski do Grupy Specjalnej do spraw Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy - najważniejszej organizacji międzynarodowej zajmującej się zwalczaniem prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Rzeczpospolita Polska oczekiwała, iż Republika Portugalska podejmie działania na rzecz zniesienia podziału państw członkowskich Unii Europejskiej na uczestniczące w działaniach tej organizacji i na te, które są z niej wykluczone.
Chciałabym jeszcze bardzo krótko wspomnieć o kwestiach związanych z czasem pracy. Zgodnie z oczekiwaniami Rzeczypospolitej Polskiej prezydencja portugalska uwzględniła kwestie kontynuacji prac nad projektem dyrektywy o zmianie dyrektywy 2003/88 w sprawie pewnych aspektów organizacji czasu pracy. W dniu 5 grudnia 2007 r. na posiedzeniu Rady do spraw Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Spraw Konsumenckich odbyła się debata nad przedłożoną przez prezydencję portugalską kompromisową propozycją projektu dyrektywy. Niestety, w czasie posiedzenia nie udało się osiągnąć porozumienia politycznego w sprawie projektu dyrektywy o czasie pracy. Ze względu na fakt, iż projekt dyrektywy o czasie pracy był rozpatrywany łącznie z projektem dyrektywy o pracownikach tymczasowych, w jednym pakiecie, udało się osiągnąć znaczny postęp i państwa członkowskie były bardzo bliskie osiągnięcia porozumienia. Mamy nadzieję, że wypracowanie stanowiska nastąpi w roku 2008.
Mając na uwadze starania Rzeczypospolitej Polskiej o lokalizację Rady Zarządzającej Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii we Wrocławiu, wysoko oceniamy starania prezydencji portugalskiej zmierzające do kontynuacji pracy nad projektem rozporządzenia o utworzeniu Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii oraz nad wypracowaniem podstaw wyboru obszarów priorytetowych dla przyszłych tak zwanych wspólnot wiedzy i innowacji w ramach tego instytutu. W wyniku prac prowadzonych podczas posiedzenia Rady do spraw Konkurencyjności w dniach 22 i 23 listopada zeszłego roku państwom członkowskim udało się przyjąć polityczne uzgodnienia do projektu tego rozporządzenia, cały czas mówię o Europejskim Instytucie Innowacji i Technologii. Zgodnie z polskimi oczekiwaniami prezydencja portugalska kontynuowała debatę na temat przyszłości polityki naukowej, naukowo-technicznej i innowacyjnej w Europie. W trakcie listopadowego posiedzenia Rady do spraw Konkurencyjności przyjęte zostało podejście ogólne do czterech projektów rozporządzeń ustanawiających wspólne inicjatywy technologiczne oraz do projektu decyzji w sprawie udziału Wspólnoty w programie badawczo-rozwojowym, którego celem jest podwyższenie jakości życia osób starszych poprzez zastosowanie nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych.
Chciałabym też wspomnieć o kwestiach ochrony środowiska. Kluczowym osiągnięciem prezydencji portugalskiej było uzgodnienie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej na posiedzenie XIII Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych dotyczące zmian klimatu, które odbyło się w grudniu 2007 r. na Bali, co potwierdziło wiodącą rolę Unii Europejskiej w międzynarodowych działaniach na rzecz walki ze zmianami klimatu. Prezydencji portugalskiej, co było zgodne ze stanowiskiem Rzeczypospolitej Polskiej, udało się osiągnąć ostateczne porozumienie w sprawie dyrektywy dotyczącej strategii tematycznej dla środowiska morskiego.
Chciałabym także wspomnieć o sprawach związanych ze wzmacnianiem przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Rzeczpospolita Polska z zadowoleniem przyjęła decyzję Rady w odniesieniu do pełnego stosowania dorobku prawnego Schengen w nowych państwach członkowskich, przyjętą na posiedzeniu Rady do spraw Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w dniach 6 i 7 grudnia 2007 r.
Kwestią bardzo istotną, o której także chciałabym powiedzieć paniom i panom senatorom, jest europejska polityka sąsiedztwa. Prezydencja portugalska kontynuowała prace nad wzmocnieniem europejskiej polityki sąsiedztwa zainicjowane w okresie prezydencji niemieckiej. W tym czasie odbyła się bardzo istotna konferencja z udziałem ministrów spraw zagranicznych państw sąsiedzkich dotycząca wzmocnienia europejskiej polityki sąsiedztwa. Prowadzone były prace nad utworzeniem od 2008 r. instrumentu inwestycyjnego na rzecz sąsiedztwa w ramach istniejącego już Europejskiego Instrumentu Partnerstwa i Sąsiedztwa, tak zwanego ENPI.
W okresie prezydencji portugalskiej Rzeczpospolita w dalszym ciągu zabiegała o powołanie wielostronnej współpracy regionalnej ze wschodnimi sąsiadami, co znalazło - uważamy to za wielki sukces - odzwierciedlenie między innymi w konkluzjach Rady Europejskiej z grudnia 2007 r. Chciałabym tu zwrócić szczególną uwagę na kluczową kwestię, a mianowicie współpracę z Ukrainą. Rzeczpospolita Polska wyraża zadowolenie ze wsparcia udzielonego przez prezydencję portugalską w odniesieniu do mocnego, długofalowego, a przede wszystkim niekoniunkturalnego zaangażowania Unii Europejskiej w rozwój partnerskiej współpracy z Republiką Ukrainy. Stanowi to potwierdzenie znaczenia tej współpracy dla stabilności w Europie Wschodniej, losów przemian w innych krajach regionu, a także dla zwiększenia bezpieczeństwa samej Unii Europejskiej. Z zadowoleniem przyjęliśmy znaczny postęp dokonany w procesie negocjacji nowej, pogłębionej umowy Unia Europejska - Ukraina.
Przy tej okazji chciałabym wspomnieć również o współpracy z Rosją. Prezydencja portugalska dążyła do rozwoju stosunków między Unią Europejską a Federacją Rosyjską, w których w ostatnim czasie nie było spektakularnych sukcesów. XX szczyt Unia Europejska - Federacja Rosyjska, który odbył się 26 października zeszłego roku, nie przyczynił się do osiągnięcia znaczącego postępu w relacjach Unii z Federacją Rosyjską. Jak wiemy, stało się tak głównie ze względu na uwarunkowania wewnętrzne w Rosji, chodzi o wybory prezydenckie. Stąd wniosek wielu państw członkowskich Unii Europejskiej, aby uznać ten szczyt za przejściowy. Pozwolił on jednak na podtrzymanie dialogu oraz umożliwił po raz kolejny zaprezentowanie przez stronę unijną jednolitego stanowiska wobec strony rosyjskiej, a co szczególnie istotne, również w kwestiach spornych. W grudniu zeszłego roku strona rosyjska zniosła zakaz importu polskich artykułów pochodzenia zwierzęcego. Zniesienie zakazu rosyjskiego importu na polskie produkty nie jest tożsame ze zniesieniem polskich zastrzeżeń do projektu mandatu dla Komisji Europejskiej na negocjacje nowej umowy Unia Europejska - Federacja Rosyjska, chodzi o tak zwane post-PCA.
Bardzo istotna jest także polityka rolna. W opinii Rzeczypospolitej Polskiej prace prezydencji portugalskiej stanowiły kontynuację, wyraźną kontynuację dotychczasowego kierunku reform Wspólnej Polityki Rolnej. Na uwagę zasługuje wielopłaszczyznowość prowadzonej w trakcie prezydencji portugalskiej dyskusji. Co oznacza wielopłaszczyznowość? Otóż, dyskusja odbywała się zarówno w odniesieniu do kwestii horyzontalnych, głównie w zakresie przeglądu, tak zwanego health check, jak i reguł funkcjonowania jednolitego rynku produktów rolnych, zwłaszcza w kontekście reformy rynku wina, rewizji reformy rynku cukru oraz uproszczenia ustawodawstwa rolnego Wspólnoty, głównie w kontekście finansowania polityki rolnej.
Rzeczpospolita Polska z uznaniem odnosi się do skutecznie przeprowadzonych działań prezydencji portugalskiej, nawiązujących w trybie pilnym do bieżących potrzeb rynku rolnego. Chciałabym tu wspomnieć o odłogowaniu, zawieszeniu ceł na przywóz niektórych zbóż do Wspólnoty lub konieczności omówienia aktualnej sytuacji na rynku mleka i przetworów mleczarskich w kontekście zasadności zwiększenia krajowych ilości referencyjnych. Równie pozytywnie należy się odnieść do wnikliwie prowadzonej dyskusji nad reformą wspólnej organizacji rynku wina, w szczególności w kontekście ciągłości dyskusji na szczeblu Rady do spraw Rolnictwa i Rybołówstwa.
Niemniej w opinii rządu Rzeczypospolitej Polskiej zbyt mało uwagi poświęcono istotnemu problemowi stosowania reżimów cross-compliance w nowych państwach członkowskich, prezydencja portugalska nie dała bowiem rady wypracować kompromisowego rozwiązania w tym zakresie, wykraczając poza przewidziany w projekcie legislacyjnym termin stosowania rozporządzenia. Także krytycznie należy ocenić fakt, iż projekt rozporządzenia nowelizujący przepisy bazowe w sprawie stosowania systemu cross-compliance w nowych państwach członkowskich nie był przedmiotem dyskusji politycznej na szczeblu Rady do spraw Rolnictwa i Rybołówstwa przez cały okres prezydencji portugalskiej.
Rzeczpospolita Polska wyraża zadowolenie z kontynuowania przez prezydencję portugalską prac rozpoczętych już przez prezydencję niemiecką w obszarze podatków. Istotną kwestią dla Rzeczypospolitej Polskiej w tym obszarze, wykraczającą początkowo poza priorytety wskazane przez prezydencję do realizacji, była sprawa przedłużenia przyznanych w traktacie akcesyjnym derogacji w odniesieniu do obniżonych stawek podatku VAT. Komisja Europejska przedstawiła projekt dyrektywy zawierającej propozycję przedłużenia obowiązywania obniżonych stawek podatku VAT do 2010 r. z wyjątkiem stawki na środki do produkcji rolnej. Po obejmujących cały okres trwania prezydencji portugalskiej negocjacjach projekt dyrektywy uwzględniający polskie starania został przyjęty 4 grudnia 2007 r. podczas posiedzenia Rady ECOFIN, tym samym wypełnił oczekiwania Rzeczypospolitej Polskiej w tym zakresie.
Prezydencja portugalska podjęła prace, wynikające z rozpoczętego już wcześniej procesu legislacyjnego, w dziedzinie polityki transportowej. Mając na uwadze fakt, że innowacyjny, efektywny i bezpieczny transport przyczynia się do wzrostu konkurencyjności gospodarki europejskiej, Rzeczpospolita Polska z zadowoleniem przyjmuje działania prezydencji portugalskiej w tej dziedzinie. Chciałabym powiedzieć kilka słów o transporcie lotniczym, bo podczas drugiego półrocza 2007 r. podjęto w tych sprawach kilka dosyć istotnych decyzji W ramach relacji zewnętrznych w lotnictwie za niewątpliwe sukcesy należy uznać przede wszystkim wypracowanie i przyznanie Komisji mandatu do negocjacji nowej całościowej umowy o transporcie lotniczym z Kanadą oraz eurośródziemnomorskiej umowy lotniczej z Jordanią. Rzeczpospolita Polska z dużym uznaniem przyjęła wysiłki i zaangażowanie prezydencji portugalskiej w rozwiązanie kwestii tak zwanych opłat transsyberyjskich, pobieranych przez Federację Rosyjską, co miało nastąpić na podstawie wynegocjowanego już w 2006 r. porozumienia w sprawie uzgodnionych zasad modernizacji istniejącego systemu korzystania z tras transsyberyjskich. Niestety, nie udało się przyjąć ostatecznych rozwiązań w tej sprawie. Ze względu na kluczowe dla Rzeczypospolitej Polskiej znaczenie współpracy z Ukrainą z zadowoleniem należy odnotować również formalne otwarcie negocjacji mających na celu utworzenie wspólnego obszaru lotniczego pomiędzy Ukrainą a państwami członkowskimi Unii Europejskiej.
Rzeczpospolita nie odnotowała, niestety, znaczącego postępu w zakresie stosunków - cały czas mówię o transporcie lotniczym - z Chinami, Republiką Indii, Australią i Nową Zelandią.
Bardzo krótko jeszcze o telekomunikacji i poczcie.
Zgodnie ze stanowiskiem Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie wynegocjowania przesunięcia otwarcia rynku pocztowego na konkurencję w trakcie prezydencji portugalskiej zmienione zostały zapisy dotyczące wdrożenia pełnej liberalizacji rynku usług pocztowych zawarte w projekcie tak zwanej trzeciej dyrektywy pocztowej. Data otwarcia rynku państw członkowskich została przesunięta na 31 grudnia 2010 r. Dodatkowo, w związku z podpisaniem listu w sprawie ewentualnego przedłużenia terminu liberalizacji, Rzeczpospolita Polska będzie mogła wydłużyć ten termin nawet do końca roku 2012.
Wysoka Izbo, Szanowni Państwo, bardzo dziękuję za uwagę.
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Marek Ziółkowski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Bardzo dziękuję pani minister za sprawozdanie.
Czy ktoś z państwa senatorów chciałby zadać pytanie?
Pan senator Andrzejewski, zapraszam. Później pan senator Korfanty...
Pani Minister, proszę pozostać tu przy mnie, już dwóch senatorów się zgłosiło.
Proszę bardzo. Przypominam: minuta, Panowie Senatorowie.
Senator Piotr Andrzejewski:
Minuta na każde pytanie.
Pani Minister, w strategii dotyczącej środowiska morskiego i w odnowionej Strategii Zrównoważonego Rozwoju Unii Europejskiej w czasie tej prezydencji dokonało się zaniechanie, nie tylko co do konkluzji, ale i co do należytej uwagi, tego, co było przedmiotem zainteresowania zwłaszcza Senatu, a mianowicie groźby ekologicznej katastrofy na skalę europejską, jaka może być spowodowana naruszeniem magazynów broni na dnie Morza Bałtyckiego w wyniku budowy rurociągu bałtyckiego. Jest to zagrożenie dla rybołówstwa, dla gospodarki żywieniowej, ekologii, zasady zrównoważonego rozwoju.
Dlaczego Polska zaniechała należytych inicjatyw w tym zakresie? Czy spotkała się z jakimś nieprzychylnym stanowiskiem? Co przeszkadzało, żeby stworzyć, na wzór Protokołu z Kioto, protokół dotyczący ochrony środowiska w sytuacji tykającej bomby ekologicznej, która niebawem zostanie prawdopodobnie zdetonowana? Jak pani, jak UKIE, jak rząd to tłumaczy? Ja uważam to za znaczne zaniechanie dbałości o interes nie tylko przecież polski, ale i europejski. Dziękuję.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Proszę bardzo, Pani Minister.
Podsekretarz Stanu
w Urzędzie Komitetu
Integracji Europejskiej
Sidonia Jędrzejewska:
Dziękuję panu senatorowi za pytanie.
O ile dobrze zrozumiałam, mówi pan o dwóch różnych kwestiach. Jedna jest związana z rurociągiem, druga ogólnie z transportem morskim.
Senator Piotr Andrzejewski:
Nie. To wszystko razem jest związane z zagrożeniem i dla transportu, i dla gospodarki, i dla zdrowia, w ogóle z zatruciem całego basenu Morza Bałtyckiego, czyli państw nordyckich. I cała strategia... Wydaje się, że tak jak jest Protokół z Kioto, tak powinien być protokół z Gdańska czy z Brukseli, który postawi to w centrum zagadnień, a w tej chwili zagrożeń, którymi winna zająć się Unia. Jest to wielkie zaniechanie i Polski, i prezydencji portugalskiej - tak uważam. Chciałbym wiedzieć, skąd się takie zaniechanie wzięło.
(Podsekretarz Stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej Sidonia Jędrzejewska: Czy mogę odpowiedzieć?)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Proszę bardzo, Pani Minister.
Podsekretarz Stanu
w Urzędzie Komitetu
Integracji Europejskiej
Sidonia Jędrzejewska:
Dziękuję bardzo.
Nie mogę zgodzić się z tezą o zaniechaniu, ale mogę się zgodzić z tezą, że należy ten problem podnieść wyżej w porządku spraw ważnych. To nie jest tak, że to, co się działo podczas prezydencji portugalskiej, jest zamknięciem tematu i nie będzie kontynuacji prac. Będą konkretne propozycje legislacyjne, które w normalnym trybie współpracy, umowy kooperacyjnej pomiędzy rządem a Senatem i Sejmem, będą wpływały tutaj do państwa. Tak że proszę się nie niepokoić, ten proces jak najbardziej będzie kontynuowany.
Chciałabym też konkretnie zwrócić uwagę na to, że moim zdaniem ta kwestia jest związana także ze szczegółowymi resortami, nie tylko z ogólną koordynacją. Byłoby wskazane zaproszenie może także resortu, który się szczegółowo zajmuje tematyką gospodarki morskiej i ochrony środowiska.
Senator Piotr Andrzejewski:
Ja bym prosił o udzielenie wobec tego, jeżeli można, odpowiedzi na piśmie na pytanie, jakie UKIE podejmuje kroki w tym zakresie. Jakie planuje podjąć kroki? I kto poza UKIE koordynuje prace? Sama Rada Ministrów ma przecież trochę inne zadania niż UKIE. Jest następna prezydencja. Czego możemy oczekiwać w tej chwili? Jeszcze raz powtarzam: uważam nieruszenie tych zagrożeń dla strefy europejskiej w takim wymiarze za karygodne zaniechanie rządu polskiego i UKIE. Dziękuję.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję.
Pan senator Bronisław Korfanty, proszę bardzo.
Senator Bronisław Korfanty:
Pani Minister, ja mam pytanie dotyczące tematu, który pani poruszyła, a mianowicie innowacji w badaniach i rozwoju. Szczególnie chodzi mi tutaj o lokalizację Rady Zarządzającej Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii. Rzeczywiście to jest bardzo, bardzo ważna sprawa dla naszej gospodarki, dla gospodarki takiej, którą można by przestawić na tory bardziej nowoczesne. Chciałbym zapytać, jakie UKIE podejmuje działania w tej sprawie. Wiem, że w rządzie powstał zespół, który koordynuje te sprawy. Jak powiedziałem, ze względu na ważność tej sprawy, a ta decyzja ma zostać podjęta, o ile mi wiadomo, do połowy roku, chciałbym o te działania urzędu zapytać. Jakie one w tych najbliższych miesiącach będą? To jest naprawdę bardzo ważna sprawa. Dziękuję.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Proszę bardzo, Pani Minister.
Podsekretarz Stanu
w Urzędzie Komitetu
Integracji Europejskiej
Sidonia Jędrzejewska:
Dziękuję bardzo za to pytanie.
Chciałabym przede wszystkim powiedzieć, że tutaj urząd działa w bardzo bliskiej współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, z miastem Wrocław i także z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, ponieważ, chciałabym to bardzo wyraźnie podkreślić, współpraca z różnymi resortami i zainteresowanymi stronami jest tu kluczowa. Nigdy wcześniej nie staraliśmy się o umieszczenie tego typu agencji, bo tak naprawdę to jest agencja unijna, w naszym kraju, tak że to jest szczególne wyzwanie.
Jeżeli chodzi o działania naszego urzędu, to one dzieją się na kilku... Współpracujemy także z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w tak zwanym systemie poparć, czyli analizujemy, jakie kraje mogłyby wymiennie poprzeć naszą prośbę, nasz wniosek o umieszczenie siedziby Rady Zarządzającej Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii we Wrocławiu. Działania są prowadzone przede wszystkim drogą dyplomatyczną wspólnie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Na poziomie informowania ambasadorów odbyło się niedawno spotkanie mojego szefa ministra Mikołaja Dowgielewicza z ambasadorami dwudziestu sześciu krajów członkowskich. Było to spotkanie nieformalne pozwalające im zapoznać się lepiej z ofertą Wrocławia jako miejsca, jako lokalizacji takiego instytutu. W tych pracach także wspiera nas Ministerstwo Spraw Zagranicznych, staramy się te działania prowadzić nie tylko w Polsce, ale także w naszych placówkach poza krajem, naszych placówkach dyplomatycznych.
Istotną częścią działań jest ten system poparć, o którym wcześniej wspomniałam - cały czas badamy, które kraje mogłyby nas poprzeć - a także współpraca z premierem. Przygotowaliśmy, dosyć nowatorskie moim zdaniem, materiały dla premiera, tak aby mógł informować swoich kolegów, czy to podczas spaceru, czy to podczas jakiejś pracy na szczycie, i przez cały czas działać na rzecz promocji Wrocławia.O ile wiemy, taka konkretna praca jest w tej chwili bardzo potrzebna, ponieważ nie jesteśmy jedynym kandydatem, jak się zapewne panie i panowie senatorowie orientują. A więc prowadzimy działania dyplomatyczne na poziomie przygotowania premiera do różnych nieformalnych zabiegów w tej kwestii oraz działania na poziomie dyplomatycznym wobec ambasadorów państw członkowskich.
A jeżeli chodzi o konkrety, to my, w naszym urzędzie, dokonaliśmy analizy problemów. Nie chodzi tutaj przecież tylko o promocję, bo to miasto Wrocław byłoby w stanie świetnie robić, ale także o to, co jest moim zdaniem naszym unikalnym wkładem. Staramy się zdiagnozować, dlaczego w ogóle są problemy, już dokonaliśmy diagnozy tych problemów, z uzyskaniem przychylnej atmosfery dla lokalizacji rady we Wrocławiu.
Jeżeli to państwa interesuje, widzę, że pan senator skinął głową, to ja może bardzo krótko omówiłabym kilka tych problemów, bo to jest to dosyć istotne.
My badaliśmy kilka kwestii związanych przede wszystkim ze złą bardzo opinią związaną z Frontexem. Frontex to jest inna agencja unijna, która od jakiegoś już czasu działa w Warszawie. Opinie o działaniu tej agencji są niedobre. Zbadaliśmy dość szczegółowo ten problem i niestety mogłabym tak brzydko to nazwać, że Frontex nie robi Polsce dobrej reklamy. Stąd takie brutalne pytanie stawiane nam w kontaktach roboczych: jak to, chcecie mieć następną agencję, a nie troszczycie się o tę, którą już macie?
Zarzuty rzeczywiście były tam dosyć poważne. I tu może w kilku słowach wyjaśnię, na jakiej zasadzie działają agencje unijne. Zawsze to jest współpraca pomiędzy Unią Europejską a tak zwanym krajem goszczącym. Ten kraj goszczący musi być gospodarzem podejmującym wszystkie obowiązki, jakie wynikają z bycia gospodarzem. I niestety w przypadku Frontexu nie do końca się to udało. My badamy, wspólnie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, co się takiego wydarzyło, jakie możemy z tych porażek związanych z Frontexem wyciągnąć wnioski, tak aby ten argument nie był używany przeciwko nam teraz w staraniach o Wrocław, także tak, aby te wątpliwości dotyczące Fontexu wyjaśnić. A więc analiza problemów.
Już właściwie od jakiegoś czasu istnieje i działa dosyć energicznie, z naszym też sporym wkładem, zespół międzyresortowy, grupa robocza, w której są zaangażowane, jak już wcześniej wspomniałam, zainteresowane resorty, ale nie tylko te; także inne resorty może nie aż tak bardzo związane z tą tematyką mimo wszystko nas wspomagają. To wszystko, te prace międzyresortowe w grupie roboczej toczą się przez cały czas z zaangażowaniem miasta Wrocław. To chciałabym podkreślić. Staramy się, żeby ten dialog był... Naszym celem jest nie tylko to, że chcemy uzyskać dla Wrocławia siedzibę Rady Zarządzającej Instytutu. Chcemy także, aby stała się ona, jeżeli już osiągniemy ten cel, rzeczywiście dźwignią dla naszej nauki. Nasze myślenie jest następujące: nie chodzi tylko o to, żeby dostać siedzibę, żeby ten instytut był we Wrocławiu, tylko o to, co z tego wynika dla polskiej nauki. Tak że tutaj włączamy inne resorty, bo musimy zawsze mieć, jak to mówią Francuzi, plan A i plan B. Jeżeli nie uda nam się uzyskać siedziby dla Wrocławia, to mimo wszystko chcielibyśmy osiągnąć inne cele związane z promocją polskiej nauki. To jest bardzo ważne.
Aha, jeszcze jeżeli chodzi o pracę naszego urzędu, to, jak już wspomniałam wcześniej, kontakty dyplomatyczne, promocje, także we współpracy, bardzo istotnej dla nas, z miastem Wrocław, wspieranie premiera w jego działaniach, nasze zaangażowanie w prace międzyresortowej grupy roboczej, analiza problemów, które omówiłam, wspieranie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w monitorowaniu poparć. We współpracy z polskim Stałym Przedstawicielstwem przy Unii Europejskiej w Brukseli staramy się monitorować rozwój wypadków. Jesteśmy w kontakcie z naszym ambasadorem w Brukseli i także z naszymi posłami do Parlamentu Europejskiego, którzy w tej kwestii bardzo dużo robią. Nie chciałabym tutaj całego czasu zająć na szczegółowy opis tego, co się dzieje, ale chciałabym podkreślić, że Wrocław nie jest jedynym kandydatem, kandydatów jest więcej. Jest teraz kwestia strategicznego wyboru, czy zależy nam na tym, żeby decyzja zapadła jak najwcześniej, czy może niekoniecznie, bo jak wiemy, w tej chwili ostatnia propozycja Komisji Europejskiej była taka, aby Rada Zarządzająca miała swoją siedzibę po prostu w Brukseli.
Tak więc monitorujemy różnego rodzaju zagrożenia i staramy się im na bieżąco przeciwdziałać, działać na rzecz tego, aby Wrocław był w czołówce kandydatów i w końcu, miejmy nadzieję, wygrał ten wyścig, i stał się siedzibą Rady Zarządzającej Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii.
7. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu