Inauguracja Roku Polskiej Demokracji
15 stycznia 2009 roku w Senacie prof. Tomasz Schramm wygłosił wykład pt. "Tradycje polskiego parlamentaryzmu w XX wieku. W 90. rocznicę pierwszych wyborów parlamentarnych w odrodzonej Polsce".
Wykład zainaugurował obchody Roku Polskiej Demokracji. Senat RP uchwałą z listopada 2008 r. ogłosił rok 2009 Rokiem Polskiej Demokracji.
Oto treść wykładu:
Tradycja polskiego parlamentaryzmu jest długa i szczególnie bogata. Wywodzi się ona z reprezentacji stanowej, której kształtowanie się było zjawiskiem typowym dla Europy w rozwiniętym i późnym średniowieczu; warto napomknąć przy tym, że sam ten fenomen należy do wyróżniających nasz kontynent w dziejach powszechnych.
Złożony bieg dziejów sprawił, że w Polsce, następnie zaś w dualistycznym państwie polsko-litewskim szczególne znaczenie uzyskała szlachta. Obok przyczyn natury społeczno-gospodarczej wskazać tu trzeba na słabszą pozycję monarchy, związaną z perypetiami dynastycznymi w drugiej połowie XIV wieku, następnie zaś w wieku XVI w związku z wygaśnięciem dynastii Jagiellonów. Z 1569 r. łączy się początek Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Warto jednak przypomnieć, że za najpomyślniejszy czas demokracji szlacheckiej uchodzi pierwsza połowa XVI w., elekcja zaś władcy datuje się od wyboru na tron w 1434 r. syna Władysława Jagiełły, noszącego to samo imię.
Najsilniejszymi punktami oparcia dla systemu demokracji szlacheckiej był akt z 1505 r., zwany konstytucją, głoszący, że "nic nowego" (Nihil novi) w sprawach wagi państwowej nie może być postanowione bez zgody izby poselskiej, a następnie artykuły henrykowskie z 1573 r., ustanawiające niepodważalne zasady funkcjonowania państwa. W parlamencie polskim, noszącym miano sejmu, współdziałały trzy elementy, określane mianem stanów sejmowych: król, senat oraz izba poselska. Senat wywodził się z rady królewskiej. W jego skład wchodzili z urzędu dostojnicy kościelni i świeccy. Za rolę swoją uważał, obok udziału w uchwalaniu ustaw, pośredniczenie między królem a izbą poselską. Ów ordo intermedius miał więc odgrywać w całym sejmie rolę stabilizującą. System polski, chociaż utożsamiał "naród polityczny" z jednym tylko stanem - szlachtą - słusznie można było uważać za wartościowy eksperyment ustrojowy, jedną z demokratycznych alternatyw wobec umacniającego się absolutyzmu, a tym samym wkład Polski w dzieje Europy. Niestety, dumę z tego osiągnięcia przyćmiewają późniejsze jego niefortunne losy, symbolizowane przez liberum veto. Koniec Rzeczypospolitej szlacheckiej znaczą dwa sejmy: Sejm Wielki lat 1788-1792, podejmujący wielkie dzieło naprawy państwa, i sejm grodzieński 1793 r. zatwierdzający drugi rozbiór Polski. Jerzy Topolski określił je mianem rewolucji i kontrrewolucji.
Wiek XIX był wiekiem wielkiego rozwoju parlamentaryzmu. U jego schyłku silnie już była ugruntowana zasada wyborów powszechnych, dostępnych dla wszystkich dorosłych mężczyzn; torowała sobie drogę myśl, by prawo to przyznać także kobietom. Ten przełomowy dla Europy czas był czasem nieistnienia państwa polskiego. Dla uściślenia wspomnieć należy o namiastkach państwowości polskiej: Księstwie Warszawskim w latach 1807-1815, Królestwie Polskim w latach 1815-1831. Wyrażało się to także istnieniem sejmów, w pewnym stopniu nawiązujących do tradycji przedrozbiorowej, w tym między innymi poprzez tę okoliczność, że tworzyły je, jak poprzednio, izba poselska i senat.
Późniejsze doświadczenia parlamentarne Polaków wiązały się już z ciałami przedstawicielskimi państw zaborczych. Nie były to doświadczenia bez znaczenia, szczególnie w wypadku austriackiej Rady Państwa. Po zmianach, jakie nastąpiły w monarchii habsburskiej w 1867 r., liczne i zdyscyplinowane Koło Polskie odgrywało w niej znaczącą rolę i z niego wywodzili się najbardziej wyrobieni parlamentarzyści początków II Rzeczypospolitej.
Dziewięćdziesiąt lat temu nastąpiło odrodzenie państwa polskiego. Ta ważna rocznica akcentowana była w ostatnich paru miesiącach. Warto zatrzymać się chwilę dłużej przy wydarzeniach tego właśnie czasu.
Kształt ustrojowy powstającego państwa nie był zbyt wyraźnie określony z góry. Jeszcze parę lat wcześniej perspektywa ta wydawała się tak mało realna, że nie mogło to sprzyjać bardziej konkretnym działaniom w tym względzie. Gdy na mocy manifestu dwóch cesarzy, Franciszka Józefa i Wilhelma II, ogłoszonego 5 listopada 1916 r., powstała kolejna namiastka państwowości polskiej o nazwie Królestwo Polskie, podjęte zostały pewne prace konstytucyjne. Nie odpowiadały one jednak sytuacji, która zaistniała w listopadzie 1918 r., kiedy to wraz z wojenną klęską Niemiec i Austro-Węgier na okupowanych dotąd przez nie ziemiach zaczęła się rodzić Polska. Jej republikański kształt ustrojowy określony był przez rozwój parlamentaryzmu w XIX wieku, upadek konserwatywnych monarchii i zwycięstwo państw demokratycznych, które tym samym w naturalny sposób dostarczały wzorców, wreszcie przez wyraźną radykalizację nastrojów społecznych, na co wpływ miały rewolucje w Rosji i - właśnie się dokonująca - w Niemczech.
Wyrazem tego stał się manifest rządu, który powstał w Lublinie w nocy z 6 na 7 listopada 1918 r. pod przywództwem Ignacego Daszyńskiego. Wydarzenie to miało charakter taktyczny, oddziaływanie jego kończyło się na rogatkach Lublina. Jednak to on pierwszy ogłosił się niepodległym rządem polskim i w tym charakterze przedstawił swój program, który określił oblicze odradzającego się państwa polskiego. Charakter jego nie był rewolucyjny, lecz wyraźnie lewicowy, odzwierciedlający poglądy socjalistyczne. Niebawem Józef Piłsudski określił lewicowy gabinet rządzący Polską jako "szczepienie ochronne od socjalizmu" (w tym wypadku rozumianego jako socjalizm rewolucyjny). Manifest rządu lubelskiego zawierał między innymi słowa: "Sejm Ustawodawczy zwołany będzie jeszcze w roku bieżącym na podstawie powszechnego, bez różnicy płci, równego, bezpośredniego, tajnego i proporcjonalnego głosowania".
Wśród najważniejszych zadań "godziny zerowej" znajdowało się stworzenie organów władzy powstającego państwa. Na jego czele stanął Józef Piłsudski. W swojej "Budowie Drugiej Rzeczypospolitej" (1918-1926) Janusz Pajewski pisał (s. 37): "Gdy Józef Piłsudski jechał z Magdeburga do Warszawy, jechał, aby władzę wziąć w ręce, aby stanąć na czele państwa powracającego do życia. Gdy znalazł się w Warszawie, miał w rękach władzę. Nikt nie mógł stanąć z nim w szranki, nikt nie mógł wziąć na swe barki męki i trudu odbudowywania państwowości polskiej, nikt nie posiadał potrzebnego po temu autorytetu, siły woli i tak mocnej wiary we własne wielkie przeznaczenie. Nie mógł stanąć przeciw niemu ani regent Lubomirski, ani trybun ludowy Ignacy Daszyński, ani wódz chłopski Wincenty Witos, ani na zwycięskim Zachodzie czuwający nad sprawą polską Roman Dmowski". Sprawujący pełnię władzy Piłsudski 18 listopada powołał rząd pod kierownictwem Jędrzeja Moraczewskiego. Ten z kolei 22 listopada ogłosił dekret ustanawiający urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, który swoją władzę miał sprawować do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego. Tytuł nawiązywał do tradycji kościuszkowskiej. Dekret stanowił, że "projekty ustawodawcze" uchwalone przez Radę Ministrów i zatwierdzone przez Naczelnika musiały być zaakceptowane na pierwszym posiedzeniu Sejmu.
Do posiedzenia tego miało dojść możliwie szybko: dekret z 28 listopada wyznaczył wybory na 26 stycznia 1919 r., wprowadzając jednocześnie pewne rozwiązania prowizoryczne. Wybory miały objąć całe Królestwo Kongresowe oraz Białostocczyznę, całą Galicję, część Śląska Cieszyńskiego, która przypadła Polsce na mocy tymczasowego porozumienia lokalnych władz polskich i czechosłowackich z 5 listopada 1918 r., zabór pruski poszerzony o tereny na Śląsku, Warmii i Mazurach oraz na Pomorzu, objęte postulatami sformułowanymi przez Komitet Narodowy Polski w Paryżu. O obszarach zaboru rosyjskiego, zwanych potocznie "ziemiami zabranymi", dekret stanowił, że "również powołani zostaną do Sejmu Ustawodawczego w porozumieniu z miejscowym społeczeństwem polskim przedstawiciele Polaków na Litwie i Rusi". Słusznie pisze Andrzej Ajnenkiel: "Decyzja podjęta w takich warunkach stanowiła wyraz odwagi i nadziei zarazem: odwagi, że odradzająca się Polska, jej aparat administracyjny, działające w kraju siły polityczne zdolne będą do przeprowadzenia tak trudnego przedsięwzięcia; akt wiary, że społeczeństwo, biorąc udział w wyborach, dowiedzie swego patriotyzmu i wyrobienia politycznego. Oba te założenia, jak wykazała najbliższa przyszłość, były słuszne". (A. Ajnenkiel, Konstytucje polskie 1791-1997, s. 155-156).
Ustalając okręgi wyborcze, dekret określał tym samym program terytorialny odrodzonego państwa. Nie było to równoznaczne z możliwością przeprowadzenia w wyznaczonym dniu wyborów na wszystkich przewidzianych terenach. Wobec walk polsko-ukraińskich w Galicji Wschodniej obszar ten mieli reprezentować posłowie polscy zasiadający uprzednio w austriackiej Radzie Państwa. Nie mogły się odbyć wybory na ziemiach, które formalnie, a w znacznej części i faktycznie wchodziły jeszcze w skład Niemiec, a także na północno-wschodniej rubieży Królestwa, gdzie trwała jeszcze okupacja niemiecka.
Warto zwrócić uwagę na parę charakterystycznych cech tych postanowień. Uderza przede wszystkim pragnienie, aby sejm powstał jak najszybciej. Deklaracja lubelska o powołaniu go jeszcze w 1918 r. miała charakter życzeniowy, nie brała pod uwagę realiów. Ale i data zawarta w dekrecie z 28 listopada odzwierciedlała to samo dążenie, tym razem Piłsudskiego. Sprawujący władzę dyktatorską, za rzecz szczególnie pilną i ważną uważał prawne ugruntowanie demokracji w Polsce. Sytuacja ziem wschodnich, nie tylko obecna, ale i przyszła, była zupełnie nieokreślona - znamienna nieostrość postanowień ich tyczących zostawiała otwartą drogę do rozwiązań typu federalistycznego. Zarazem w tym właśnie punkcie widoczne było, iż w Sejmie Ustawodawczym minimalizowano miejsce dla przedstawicieli ludności innej niż polska (ostatecznie znalazło się w nim tylko dziesięciu posłów żydowskich i zrazu dwóch, potem zaś ośmiu niemieckich). Podkreślić wreszcie trzeba, że Sejm Ustawodawczy miał mieć tylko jedną izbę. Rozwiązanie to odzwierciedlało poglądy lewicy, a więc siły określającej w listopadzie 1918 r. kształt ustrojowy państwa polskiego.
Wybory odbyły się w niedzielę 26 stycznia 1919 r. w większości Królestwa i w Galicji Zachodniej. Zakładanym nas ten sam dzień wyborom na Śląsku Cieszyńskim przeszkodziła zbrojna akcja czechosłowacka, podjęta właśnie z tego względu trzy dni wcześniej - Praga nie zaakceptowała bowiem wspomnianego wyżej porozumienia z 5 listopada 1918 r. Frekwencja wyborcza wynosiła z reguły 70-90%, co w ówczesnych prowizorycznych warunkach uznać należy za wynik bardzo wysoki. Wymownie odzwierciedlał on pragnienie, o którym pisał później Wincenty Witos: "Jako wybrańcy wolnego już ludu mamy decydować o losie Ojczyzny na podstawie pełnomocnictw szerokich warstw ludowych".
Po wyborach tych do Sejmu Ustawodawczego wchodziło 296 posłów wyłonionych 26 stycznia oraz 28 byłych posłów polskich do austriackiej Rady Państwa i 16 do niemieckiego Parlamentu Rzeszy - razem 340. Dodajmy od razu, że skład Sejmu ulegał późniejszemu rozszerzeniu. Od lutego do lipca 1919 r. wybory uzupełniające odbyły się na Suwalszczyźnie, Podlasiu i Białostocczyźnie. 14 marca 1919 r. Sejm przyznał mandaty poselskie sześciu kandydatom z jedynej listy wystawionej na Śląsku Cieszyńskim. W byłym zaborze pruskim wybory odbyły się 1 czerwca na wyzwolonym przez powstanie wielkopolskie terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego, wskutek czego 42 posłów zastąpiło dziewiątkę reprezentującą ten obszar jako byli posłowie do Parlamentu Rzeszy, oraz 2 maja 1920 r. na Pomorzu, kiedy to w ten sam sposób liczba reprezentujących je posłów z dwóch wzrosła do 20. Wreszcie 24 marca 1922 r., po inkorporacji Wileńszczyzny, w skład Sejmu Ustawodawczego weszło 20 posłów dotychczasowego Sejmu Wileńskiego. Na koniec kadencji Sejm liczył 442 posłów.
Oblicze polityczne Sejmu można określić jedynie w przybliżeniu, a to wskutek wspomnianych przed chwilą uzupełnień oraz dokonywanych przez posłów zmian przynależności klubowej, w jakimś stopniu także wskutek pewnej arbitralności stosowanych przez historyków ocen. Najogólniej rzecz biorąc, zrazu prawica i centrum były mniej więcej równe siłą, a lewica nieco im ustępowała; pod koniec kadencji widoczne było wzmocnienie centrum, głównie kosztem prawicy.
Sejm zebrał się na pierwszym posiedzeniu 10 lutego 1919 r. Otwierając je, Naczelnik Państwa wypowiedział wielokrotnie później cytowane słowa: "W tej godzinie wielkiego serc polskich bicia czuję się szczęśliwym, że przypadł mi zaszczyt otwierać Sejm polski, który znowu będzie domu swego ojczystego jedynym panem i gospodarzem". Na posiedzeniu 20 lutego Józef Piłsudski złożył swój urząd, po czym natychmiast objął go ponownie - tym razem na mocy jednogłośnej decyzji Sejmu.
Nie sposób zatrzymać się dłużej nad pracami tego Sejmu. Skupić się wypada w tym momencie przede wszystkim nad jego rolą jako konstytuanty, albowiem konstytucja miała między innymi określić przyszłą postać parlamentaryzmu polskiego. Powstawanie jej opóźniały bieżące trudności Polski, przede wszystkim wojna ze wschodnim sąsiadem, a także spory wokół trybu prac konstytucyjnych oraz wokół głównych założeń ustrojowych. W tym ostatnim względzie na jedno z czołowych miejsc wysuwała się debata wokół jedno- lub dwuizbowości parlamentu polskiego.
Ewentualność przyjęcia modelu dwuizbowego, inspirowana przez przykład francuski, pojawiła się na samym początku prac nad konstytucją, po czym alternatywa: jedna czy dwie izby przewijała się przez cały czas ich prowadzenia. Stopniowo krystalizowała się przewaga prawicy, opowiadającej się za bikameralizmem (dwuizbowością). Była to jednak przewaga niewielka, a opór lewicy znaczny. Istnienie izby wyższej zostało przesądzone 27 stycznia 1921 r., a w toku debat prowadzonych do marca określona została jej pozycja w systemie ustrojowym Rzeczypospolitej. Nazwa "Senat" przyjęta została jako oczywista. "Izbę Poselską - pisze Janusz Pajewski (Budowa..., s. 128) - nazwano w konstytucji Sejmem, może przez nieświadomość, może dla podkreślenia jej roli istotnej, dominującej." Rzeczywiście, rola Senatu była stosunkowo ograniczona, co było między innymi wynikiem kompromisów z lewicą. Poprawki Senatu do ustaw Sejm mógł odrzucić większością 11/20 głosów. Nie miał on też inicjatywy ustawodawczej, zastrzeżonej dla Sejmu i rządu. Izba wyższa powoływana była w wyborach opartych na tych samych zasadach, co do Sejmu, jedynie przy podwyższonym cenzusie dla czynnego i biernego prawa wyborczego (odpowiednio 30 i 40 lat wobec 21 i 25 przy wyborach sejmowych).
Na posiedzeniu Sejmu 17 marca 1921 r. ustawa konstytucyjna przyjęta została en bloc, ogromną większością głosów, bez ich przeliczania. Wyłamali się z tego jedynie posłowie PSL "Wyzwolenie", protestując w ten sposób przeciw przeforsowaniu parlamentu dwuizbowego. Jeden z przywódców tej partii, Stanisław Thugutt, wspominał później: "Przyszła do mnie gromadka posłów-chłopów, skarżąc się z dużym wzburzeniem, że prezydium klubu każe im głosować przeciwko konstytucji, a to jest przecie czyn nienarodowy i nieobywatelski. Wytłumaczyłem im nie bez trudu, że skorośmy przegrali tak ważny punkt konstytucji jak istnienie senatu, któremu sprzeciwialiśmy się, musimy teraz głosować przeciw całości, co zresztą niczym nie grozi, bo konstytucja i tak będzie uchwalona mimo naszego sprzeciwu. Poszli głosować przeciw, ale widziałem, że czynią to z wielką niechęcią." (za: S. Krukowski, "Geneza konstytucji z 17 marca 1921 r.", s. 305).
Praktyka funkcjonującego na podstawie konstytucji marcowej systemu parlamentarnego ujawniała jego słabości, co wyrażało się w pejoratywnie brzmiącym słowie "sejmokracja". W kwietniu 1926 r. cztery kluby poselskie (endecja, chadecja, PSL "Piast", Narodowa Partia Robotnicza), określające się same mianem "zespołu polskiej większości", zgłosiły projekt zmiany konstytucji; zmierzał on m.in. do wzmocnienia pozycji Senatu. Niebawem jednak przewrót majowy przyniósł głęboki zwrot w dziejach II Rzeczypospolitej, w tym i parlamentaryzmu polskiego.
Przyjęta 2 sierpnia 1926 r. nowelizacja konstytucji wydatnie wzmocniła pozycję władzy wykonawczej: rządu i prezydenta. Rozpoczęta w 1928 r. druga kadencja parlamentu polskiego miała charakter konfrontacji, momentami dramatycznej, z dążeniem do wtłoczenia go w półautorytarny system sanacyjny, co znalazło swój finał w przedterminowym rozwiązaniu obu izb i sławetnych "wyborach brzeskich" w 1930 r. Przedterminowo zakończyły się również trzecia i czwarta kadencja, trwające w latach 1930-1935 i 1935-1938. W pierwszym wypadku zadecydowało o tym uchwalenie nowej konstytucji, co miało miejsce 23 kwietnia 1935 r.
Ograniczenie w konstytucji kwietniowej roli parlamentu oraz tryb jej uchwalenia dały powody do jej krytykowania jako niedemokratycznej i okryły ją złą sławą - może nawet przesadnie. Andrzej Ajnenkiel stwierdza: "mimo zasygnalizowanych ograniczeń II Rzeczpospolita, także w okresie obowiązywania konstytucji kwietniowej, zbliżała się pod względem zakresu proklamowanych i realizowanych praw obywatelskich raczej do państw demokratycznych" (A. Ajnenkiel, "Konstytucje...", s. 230-231) i wskazuje, że Polska różniła się pod tym względem nie tylko od dyktatur totalitarnych, ale i wielu autorytarnych. W tym miejscu wypada odnotować, że konstytucja kwietniowa i będąca jej wynikiem ordynacja wyborcza zmieniała pozycję izby wyższej parlamentu. Senat zyskał pewne nowe uprawnienia, liczba senatorów wynosiła teraz 45%, a nie 25% liczby posłów (96 wobec 208, uprzednio 111 wobec 444), wybierani zaś mieli być w 2/3 (w 1/3 powoływał ich prezydent) przez mocno ograniczony elektorat, który kwalifikowały zasługi osobiste, wyrażone przez określone odznaczenia państwowe (ordery: Orła Białego, Virtuti Militari, Odrodzenia Polski, Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi), cenzus wykształcenia lub, jak to określiła ordynacja wyborcza, "zaufanie obywateli", wyrażające się przez pewne stanowiska samorządowe lub organizacyjne powierzane w drodze wyboru.
W okresie sanacyjnym wpływ obu izb parlamentu na sprawowanie władzy stopniowo malał, natomiast nadal mogły one stanowić forum, na którym przedstawiano opinie, także krytyczne, pod adresem rządzących.
Tragedia, jaką przyniósł naszemu państwu i narodowi rok 1939, na długo zniszczyła polski parlamentaryzm. Z natury rzeczy słabe miejsce miały jego namiastki w bardzo skądinąd ważnych strukturach władz na wychodźstwie oraz fenomenu, jakim było polskie państwo podziemne. Nie ma też powodu, aby do tradycji naszego parlamentaryzmu wpisywać okres instalowania w Polsce systemu komunistycznego. Ze względu na miejsce, w którym się znajdujemy, wspomnieć jedynie można o swoistej pułapce zastawionej na partię opozycyjną, Polskie Stronnictwo Ludowe: w mającym plebiscytarny charakter, zresztą sfałszowanym, referendum z 30 czerwca 1946 r. dla odróżnienia się od bloku prokomunistycznego PSL zmuszone było orędować za utrzymaniem Senatu, wbrew tradycyjnemu programowi ludowców.
Kilkudziesięcioletni okres działania Sejmu w tak zwanej Polsce Ludowej (nazwę "Polska Rzeczpospolita Ludowa" oficjalnie wprowadziła dopiero konstytucja z 22 lipca 1952 r.) skwitować można, odwołując się do paru momentów symbolicznych. "Demokratyzacja" systemu wyborczego po przemianach październikowych miała groteskowy charakter - polegała ona na tym, że odtąd na listach wyborczych znajdować się miało więcej nazwisk niż było mandatów do obsadzenia, czemu jednak towarzyszyło wzywanie do głosowania bez skreśleń, co automatycznie eliminowało kandydatów umieszczonych na ostatnich miejscach list. Wspomnieć natomiast wypada dwie jaśniejsze chwile, mimo że ich skromność w zestawieniu z tym, czym jest prawdziwe życie parlamentarne, jest również wymowna. Chodzi o interpelację Koła Poselskiego "Znak", złożoną 11 marca 1968 r. w związku z brutalnym tłumieniem wystąpień studenckich, oraz o jedyny głos wstrzymujący się przy przyjmowaniu 10 lutego 1976 r. nowelizacji konstytucji, która wprowadzała między innymi kuriozalny zapis "przyjaźni i współpracy z ZSRR" jako normę konstytucyjną.
Zamknięciem tego długiego okresu był rok 1989. Po 90-leciu odrodzenia niepodległego państwa polskiego obchodzimy w obecnym roku 20-lecie tych historycznych wydarzeń. Wśród nich jednym z czołowych były wybory 4 czerwca - wybory do Sejmu i po raz pierwszy po pięćdziesięciu latach do Senatu. Okoliczności, które do tego doprowadziły, są znane i pamiętane. Jednak mówiąc na temat obecnie przedstawian, nie można ich pominąć. Rok 1989 oznaczał zwieńczenie wyzwalania się z narzuconej w latach 1944-45 zależności od Związku Sowieckiego i z nieakceptowanego systemu. Znaczyły to wyzwalanie kolejne protesty, których daty wypisane są na pomniku upamiętniającym poznański Czerwiec 1956 r., a także uporczywa działalność, najpierw odważnych jednostek, potem setek i tysięcy Polaków. Od 1980 r. symbolem stała się nazwa "Solidarność". W 1988 r. "Solidarność" została zaakceptowana przez władze jako partner do prowadzenia dialogu. 6 lutego 1989 r. rozpoczęły się rozmowy "okrągłego stołu", poświęcone transformacji ustrojowej Polski. Jednym z uzgodnionych zawczasu założeń były "niekonfrontacyjne" wybory parlamentarne. Gdy w czasie dyskusji nad ich formułą doszło do impasu, przełamującym go kompromisem stała się propozycja utworzenia izby wyższej - Senatu. Wybory do niej miały być całkowicie wolne, w przeciwieństwie do wyborów do Sejmu, w których kandydaci zgłaszani przez obywateli poza istniejącymi oficjalnie partiami i organizacjami politycznymi mieli uczestniczyć w oparciu o starannie ustalony parytet 35%. W podpisanych 5 kwietnia 1989 r. porozumieniach kończących obrady "okrągłego stołu" znalazły się słowa: "Senat wybrany suwerenną wolą narodu będzie sprawował istotną kontrolę, w szczególności w zakresie praw człowieka i praworządności oraz życia społeczno-gospodarczego".
Pojawienie się Senatu było więc pierwotnie krokiem o charakterze w jakimś stopniu taktycznym, chociaż bardzo ważnym. Historyczny wynik wyborów czerwcowych: stuprocentowy sukces kandydatów do Sejmu, 99-procentowy do Senatu tych, których program wyborczy streszczało wspólne zdjęcie z Lechem Wałęsą, dał nowo powstałej izbie wyższej nadspodziewanie silną pozycję, szczególnie - jak się spodziewano - wobec Sejmu o "kontraktowej" większości, reprezentującej dotychczasowy system. Znaczenie Senatu w tym właśnie składzie ujawniło się w czasie precyzyjnej operacji dokonywania wyboru prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe 19 lipca 1989 r.
Od tych wydarzeń minie niebawem dwadzieścia lat. Izba wyższa, od 29 grudnia 1989 r. nosząca nazwę Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, znalazła stałą pozycję w strukturze ustrojowej naszego państwa, co ugruntowała tak zwana "mała konstytucja" z 17 października 1992 r. oraz konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalona 2 kwietnia 1997 r., obowiązująca zaś od 17 października 1997 r. Prerogatywy jej są większe niż w II Rzeczypospolitej, co wyraża się przede wszystkim posiadaniem inicjatywy ustawodawczej.
Otwierając 28 listopada 1922 r. pierwsze posiedzenie Senatu II Rzeczypospolitej, Józef Piłsudski mówił: "Konstytucja obecna zakreśla Senatowi rolę skromniejszą. Czyni ona z Panów nie główny motor pracy państwowej ale, zgodnie z duchem konstytucji współczesnych krajów demokratycznych, nakazuje Wam być rzecznikami rozsądku, rozwagi i miary" ("Historia sejmu polskiego", t. II cz. 2, s. 93). Są to słowa, które i dziś zdają się dobrze oddawać rację istnienia izby wyższej polskiego parlamentu.
Autor wykładu - prof. dr hab. Tomasz Schramm jest historykiem, profesorem nauk humanistycznych specjalizującym się w historii najnowszej, autorem licznych publikacji, pracownikiem Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
|