"Traktat z Lizbony - ratyfikacja i jej konsekwencje"
12 marca 2008 r. w Sejmie odbyła się konferencja "Traktat z Lizbony - ratyfikacja i jej konsekwencje", zorganizowana przez kancelarie Sejmu i Senatu przy współudziale Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Dyskusja na temat przyszłości Polski i Europy po ratyfikacji Traktatu z Lizbony toczyła się w formie trzech sesji panelowych poświęconych przyszłości europejskiej polityki zagranicznej i zmianie pozycji UE na arenie międzynarodowej, zmianom instytucjonalnym w UE oraz roli parlamentów narodowych, a także postulatowi "Unia bliżej obywatela" i miejscu organizacji pozarządowych w debacie o przyszłości Europy. Konferencję podsumował wicemarszałek Senatu Marek Ziółkowski.
"Unia to już nie <<oni>>, Unia to <<my>> (...) sukces Polski jest sukcesem Unii i chcielibyśmy, aby Polska powiedziała zdecydowane <<tak>> ratyfikacji Traktatu z Lizbony" - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, otwierając konferencję. Przypomniał, że tego samego dnia zaplanowano w Sejmie pierwsze czytanie ustawy, upoważniającej prezydenta RP do ratyfikacji przez Polskę Traktatu.
W swoim wystąpieniu marszałek Sejmu podkreślił, że UE nie jest celem samym w sobie, a w centrum swoich działań stawia obywatela i jego dobro. Jak mówił, Unia zmienia się od początku swojego powstania. "W moim przekonaniu zmienia się w dobrą stronę" - dodał.
Marszałek B. Komorowski stwierdził, że Wspólnota Europejska musi stawić czoło wielu wyzwaniom, takim jak globalizacja i konkurencyjność gospodarcza w skali światowej. Dodał, że fundamenty UE to także troska o bezpieczeństwo, w tym troska o bezpieczeństwo energetyczne, co - podkreślił - my, w Polsce, w sposób szczególny odczuwamy. Marszałek zaznaczył, że zeszłoroczny kompromis w sprawie treści Traktatu Lizbońskiego uwzględnia propozycje Polski związane z bezpieczeństwem. W tym kontekście wymienił klauzulę o solidarności energetycznej.
W pierwszym panelu "Unia Europejska na arenie międzynarodowej po przyjęciu Traktatu z Lizbony", moderowanym przez dziennikarza "Gazety Wyborczej" Jacka Pawlickiego, wypowiadali się poseł Tadeusz Iwiński - wiceprzewodniczący sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, Grażyna Bernatowicz - podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oraz Piotr Serafin - podsekretarz stanu w UKIE.
W opinii panelistów, ideą Traktatu z Lizbony jest uczynienie UE organizacją bardziej skuteczniejszą i bardziej demokratyczną. Szczególną uwagę zwracano na nową, wzmocnioną Traktatem rolę UE wobec wyzwań globalizacji. Jak stwierdził poseł T. Iwiński, wraz z USA, Rosją, Chinami i Indiami Unia jest jednym z pięciu głównych rozgrywających świata.
Podejmując próbę odpowiedzi na pytanie, co dla polskiej polityki zagranicznej oznacza ratyfikacja Traktatu z Lizbony, uczestnicy dyskusji stwierdzili, że w długofalowym interesie Polski leży, aby Unia była silna i zintegrowana, miała spójniejszą niż dotychczas tożsamość na arenie międzynarodowej, przejrzystą strukturę instytucjonalną oraz czytelnie zdefiniowane i rozgraniczone kompetencje instytucji unijnych i państw członkowskich.
W opinii wiceminister spraw zagranicznych G. Bernatowicz, po wprowadzeniu Traktatu ważne jest, by UE miała jednolite stanowisko w stosunku do państw trzecich. "W długofalowym interesie Polski leży funkcjonowanie Unii silnej, wewnętrznie zintegrowanej, Unii, która będzie w stanie sprostać wszystkim aktualnym problemom międzynarodowym" - oceniła. Jeden z najważniejszych aspektów tej współpracy - jej zdaniem - to zapobieganie konfliktom, współpraca państw w zakresie pogłębiania bezpieczeństwa oraz zaangażowanie na rzecz rozszerzenia UE.
Jak stwierdziła wiceminister G. Bernatowicz, wartość reformy traktatowej w dziedzinie stosunków zewnętrznych można zdefiniować dwojako. Po pierwsze, Unia uzyskuje spójną koncepcję własnej tożsamości międzynarodowej. Po drugie, po wejściu w życie Traktatu z Lizbony otrzyma znacznie czytelniejszą strukturę instytucjonalną. Jej zdaniem, zawarte w Traktacie reformy dotyczące polityki zagranicznej nie stanowią przełomu. Jak dodała, nie Traktat tworzy wizję superpaństwa z jakąś ujednoliconą polityką zagraniczną. "Zapisy Traktatu tworzą dobrą bazę prawną w dziedzinie stosunków zewnętrznych" - podkreśliła. Jak tłumaczyła, zapisy te definiują i rozgraniczają sferę kompetencji międzyrządowych od sfery kompetencji wspólnotowych. Jak oceniła wiceminister, Traktat stworzy możliwość realizacji wzmocnionej współpracy w dziedzinie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. "Będziemy analizować, jakie możliwości dla polskiej wizji ładu międzynarodowego taka koncepcja stwarza" - zapowiedziała.
Jak stwierdził wiceminister P. Serafin, Traktat z Lizbony nie zmienia jednego - zasady jednomyślności w podejmowaniu decyzji w obszarze wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, jednak jest to obecnie rozwiązanie optymalne, ponieważ państwa członkowskie nie są gotowe na rezygnację z własnych kompetencji w tym zakresie. Po ratyfikacji Traktatu polityką zagraniczną Unii będzie kierował wysoki przedstawiciel UE ds. międzynarodowych, występujący jako partner w rozmowach z innymi potęgami światowymi, a nie jak dotąd aż trzy ośrodki UE: wysoki przedstawiciel ds. WPZiB, komisarz ds. stosunków zewnętrznych oraz przedstawiciel prezydencji UE. "W ten sposób rozwiązany zostanie problem <<numeru telefonicznego>> - powiedział P. Serafin - i pozostanie jeden <<telefoniczny numer kontaktowy>> w UE". Jego zdaniem, "oczy i uszy WPZiB", czyli europejska służba działań zewnętrznych, będą efektywnym instrumentem obserwacji regionów leżących poza Unią, a wprowadzone Traktatem innowacje instytucjonalne zwiększą efektywność jej działań i wzrośnie szansa na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego dzięki zmianie architektury instytucjonalnej UE.
Jak mówił, po wejściu Traktatu w życie będziemy mieli jednego wysokiego przedstawiciela, który będzie kierował polityką zagraniczną Unii. "Europejską polityką zagraniczną nie będzie kierował nasz minister. Będzie kierował wysoki przedstawiciel, ale to jest cena, którą musimy płacić za efektywność" - przekonywał. Jak dodał, tylko wtedy, gdy jest jeden głos, w polityce zagranicznej może być efektywność.
Innym aspektem stosowania Traktatu Lizbońskiego - jak stwierdził wiceminister P. Serafin - jest to, że wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa dostaje efektywny instrument obserwowania sytuacji w państwach pozaeuropejskich oraz prowadzenia diagnozy politycznej. "To jest rzecz rewolucyjna. Europejska służba działań zewnętrznych będzie melanżem doświadczeń dzisiejszej Komisji Europejskiej, służb sekretariatu generalnego rady oraz doświadczeń państw członkowskich" - powiedział.
W opinii podsekretarza stanu w UKIE, Traktat Lizboński kończy proces zmian instytucjonalnych jakie zostały zapoczątkowane w Amsterdamie (Traktat Amsderdamski z 1997 r. miał przygotować UE do przyjęcia nowych członków). Jego zdaniem, w ramach instytucjonalnych, które są zarysowane w Traktacie Reformującym UE, będziemy funkcjonowali przez najbliższych kilkanaście lat.
Podsumowując zaznaczył, że Traktat Lizboński nie zmienia zasady jednomyślności przy podejmowaniu decyzji w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. "To jest dla tych wszystkich, którzy obawiają się utraty suwerenności - jak sądzę - istotna informacja" - zauważył. Wiceminister P. Serafin podkreślił, że jednomyślność oznacza mniejszą efektywność, ale ze względu na to, że polityka zagraniczna jest tak wrażliwym obszarem, warto ją zachować.
Paneliści uczestniczący w dyskusji nad zmianami instytucjonalnymi w Unii Europejskiej i rolą parlamentów narodowych: przewodniczący sejmowej i senackiej Komisji ds. Unii Europejskiej poseł Andrzej Grzyb i senator Edmund Wittbrodt, poseł Karol Karski - wiceprzewodniczący sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, i posłanka Anna Zielińska-Głębocka, moderowanej przez prof. Cezarego Mika z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, zastanawiali się nad skutecznością stosowania zasady proporcjonalności i pomocniczości. Paneliści przypomnieli, że do Traktatu z Lizbony zostały dołączone dwa protokoły, znacznie umacniające pozycję parlamentów narodowych w procesie podejmowania decyzji w UE: Protokół w sprawie stosowania zasady pomocniczości i proporcjonalności oraz Protokół w sprawie roli parlamentów narodowych w Unii Europejskiej. Dzięki protokołom wzrosło znaczenie zasady równowagi instytucjonalnej w Unii: trójkąt rozszerzono do czworokąta - oprócz Rady, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego Traktat z Lizbony jako znaczącą instytucję uwzględnił parlamenty narodowe. Zdaniem posła A. Grzyba, Traktat pełnić będzie rolę "strażnika pomocniczości w UE", ponieważ jego postanowienia umożliwiają sprawdzanie na każdym etapie, czy inicjatywy podjęte przez Komisję Europejską spełniają ów wymóg pomocniczości. Polski parlament, podobnie jak parlamenty narodowe wszystkich pozostałych państw członkowskich, będzie miał osiem tygodni (a nie sześć, jak dotychczas) na przyjęcie tzw. uzasadnionej opinii o sprzeczności projektu Komisji Europejskiej z zasadą pomocniczości. Jeśli liczba uzasadnionych opinii stanowić będzie co najmniej 1/3 liczby głosów parlamentów narodowych (z których każdemu przyznano dwa głosy), to Komisja będzie musiała wycofać swój projekt. Takie rozwiązanie oznacza realny wpływ na podejmowanie decyzji w UE.
W trzeciej części konferencji odbyła się dyskusja panelowa "Unia bliżej obywatela. Organizacje pozarządowe w debacie o przyszłości Europy po ratyfikacji Traktatu z Lizbony", moderowana przez Agnieszkę Kudlińską, dyrektor Departamentu Informacji Europejskiej w UKIE, W debacie wzięli udział: dr Maciej Duszczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, prezes Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana Anna Radwan-Röhrenschef i dr Kazimierz Waluch z Regionalnego Centrum Informacji Europejskiej, Wyższej Szkoły im. P. Włodkowica w Płocku. Przypomniano, że Traktat z Lizbony wprowadził dodatkowy instrument, tzw. inicjatywę obywatelską, dzięki której milion obywateli może zwrócić się do Komisji Europejskiej o podjęcie inicjatywy w określonej dziedzinie. Instrument ten niewątpliwie zwiększa wpływ obywateli na funkcjonowanie UE i proces stanowienia prawa. Uczestnicy panelu zwracali jednak uwagę, że niezbędne jest poinformowanie obywateli o sposobach i celach wykorzystania tego instrumentu. Działalność informacyjna, która w tej dziedzinie może być skutecznie prowadzona jedynie przez organizacje pozarządowe, powinna odbywać się w całej Polsce, również w mniejszych ośrodkach.
Podsumowując dyskusję, wicemarszałek M. Ziółkowski podkreślił, że wprowadzając klauzulę sojuszniczą, osobowość prawną oraz ustanawiając wreszcie "europejski numer telefonu", Unia Europejska odchodzi wreszcie od kunktatorstwa i filozofii wzmacniania wszystkiego. Jego zdaniem, Traktat jest równoznaczny z podjęciem kilku dawno oczekiwanych decyzji. Jak stwierdził, celem Polski jest przynależność do "twardego rdzenia" Unii, a nie tylko pozostawanie dużym krajem członkowskim. Wicemarszałek podkreślił, że po Traktacie Reformującym Unia nadal pozostanie spółdzielnią, w której głosy udziałowców (państw i obywateli) są równe, a nie spółką akcyjną, gdzie decyduje wartość posiadanych udziałów.
Nawiązując do wystąpień uczestników panelu poświęconego roli parlamentów narodowych, wicemarszałek M. Ziółkowski zwrócił uwagę, że - jak słusznie zasugerował poseł A. Grzyb - reforma Unii nie umarła śmiercią naturalną także dlatego, że parlamenty narodowe są wciąż żywe. I jako takie - co zauważył wcześniej senator E. Wittbrodt - przyczyniają się do równowagi instytucjonalnej. Ponieważ szczyt legislacyjny, związany z przyjmowaniem prawa wspólnotowego, Sejm i Senat mają już szczęśliwie za sobą, obecnie należy skoncentrować się na deregulacji, a nie piętrzeniu przepisów prawnych. Co za tym idzie, uwspólnotowienie prawa w ramach państw członkowskich nie powinno być utożsamiane z harmonizacją. Chodzi o to, aby wybierać rozwiązania lepsze, a nie kompromisowe. Zdaniem wicemarszałka, przygotowania do sprawowania w 2011 r. polskiej prezydencji powinny zostać wykorzystane do europeizacji całego parlamentu.
Wicemarszałek M. Ziółkowski przypomniał, że otwierając obrady, marszałek Sejmu wskazał na znaczenie powiązania prac komisji branżowych z problematyką unijną. Powiązanie to może być osiągnięte różnymi sposobami. W uzupełnieniu wicemarszałek Senatu wskazał, że tłumaczenie opinii umieszczanych w IPEX na angielski powinno być stałą praktyką. Za godną podkreślenia uznał też deklarację marszałka Sejmu dotyczącą wspierania wyspecjalizowanego organu Sejmu w egzekwowaniu jego uprawnień wynikających z ustawy o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach wynikających z członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej.
Zwracając się do uczestników ostatniego panelu, wicemarszałek M. Ziółkowski podkreślił, że publiczna debata wcale nie jest mniejszym wyzwaniem niż kampania polityczna. Jako najaktywniejsza część opinii publicznej organizacje pozarządowe mają do odegrania wielką rolę. Także dlatego - zauważył - że pomocniczość jako zasada, na której opiera się cała konstrukcja Unii, powinna być respektowana na każdym poziomie, nie tylko w relacjach Wspólnota - państwa członkowskie.
Na zakończenie wicemarszałek Senatu zgodził się z oceną marszałka B. Komorowskiego, że Unia nie jest dla Polaków celem samym w sobie. Takim celem - stwierdził - może być dopiero Polska. Oczywiście Polska w Europie, ponieważ innej Polski niż europejska nie znamy i nie chcemy. "Tym samym Polska w zreformowanej Unii okazuje się być Polską w sosie własnym" - zakończył swoje wystąpienie.
|