66. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu
Tadeusz Szulc:
Panowie Marszałkowie! Panie i Panowie Senatorowie!
Cóż, rozpatrywanie ustawy powoli dobiega końca i wydaje nam się...
(Wicemarszałek Ryszard Jarzembowski: Rozumiem, że marszałkowie in spe, pan senator Gołąbek i pan senator Izdebski. Ten ostatni to zresztą zapowiada.)
Wydaje nam się, że zmiana tej ustawy po kilku latach jej funkcjonowania poprawia te elementy, które z czasem okazały się niewłaściwe. Zmiany są również skutkiem tego, że nauczyciele, Związek Nauczycielstwa Polskiego, a także związek "Solidarność", zwracali uwagę na to, ażeby niektóre zapisy zmienić. Przy okazji, jak to zwykle bywa, następują również inne zmiany, które tutaj się znalazły.
Pani senator Ferenc pytała, czy dodanie słów "co najmniej" generuje skutki finansowe. Powiedziałbym tak: zapis "co najmniej 82%" wprowadza pewną niezgrabność, nawet legislacyjną, dlatego że urzędy marszałkowskie, czy w ogóle samorządy, ustalają wynagrodzenia nie mniejsze niż 0,82, czyli to musi być co najmniej 0,82. W związku z tym wprowadzenie zapisu "co najmniej 82%" oznaczałoby, że to ma być co najmniej taka kwota. Tak naprawdę nie wiemy, czemu ten zapis miał służyć. Możemy się jedynie domyślać, że chodziło o to, ażeby istniał jakiś, czy ja wiem, element przetargu - bo nie chcę nazwać tego inaczej - który dawałby możliwość dyskutowania z samorządami, że nie 0,82, tylko 0,83. I chciałbym paniom i panom senatorom powiedzieć, że różnica między 0,82 a 0,83 to w skali kraju 300 milionów zł. Biorąc pod uwagę to, że te zasady do tej pory nie budziły żadnych zastrzeżeń, bo samorządy mogą nawet zwielokrotniać tę kwotę, wprowadzenie słów "co najmniej" w naszym odczuciu jest w związku z tym niewłaściwe. Rząd cały czas stał na stanowisku, żeby nie wprowadzać takiego zapisu.
Pan senator Szafraniec pytał o ośrodki kształcenia nauczycieli. Tak naprawdę to są jednostki organizacyjne, a kształcenie nauczycieli prowadzi kadra profesorska, bo to ona ma kwalifikacje do tego, ażeby prowadzić to kształcenie. Jak nam się wydaje, doświadczenia minionego okresu wskazują na to, że forma zewnętrznego nadzoru przy jednoczesnym prowadzeniu polityki przez ministra edukacji narodowej pozwala mieć wgląd w tę politykę. Bo proszę sobie wyobrazić, że przekazujemy to uczelniom samorządnym, niezależnym, które prowadzą swoją politykę. One oczywiście w wielu przypadkach mogą realizować składane granty, które w tym roku między innymi będziemy przekazywali na kształcenie nauczycieli, a minister edukacji narodowej może poprzez swoje struktury nadzorować, koordynować i wskazywać miejsca, w których potrzebne jest nam zwiększone kształcenie nauczycieli.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję. Być może w dyskusji wyjdą jeszcze kwestie, które będą wymagały odpowiedzi, a tymczasem dziękuję panu ministrowi.
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu Tadeusz Szulc: Jeżeli będą jeszcze pytania, to bardzo proszę.)
Otwieram dyskusję.
Przypominam o wymogach regulaminowych, to znaczy o tym, że senatorowie mają maksimum dziesięć minut, ewentualnie jeszcze pięć na drugie wystąpienie, oraz o składaniu wniosków legislacyjnych przed zakończeniem dyskusji.
Na liście mówców znalazły się następujące nazwiska: Tadeusza Bartosa, który swoje przemówienie złożył do protokołu Krzysztofa Jurgiela, którego za chwilę zaproszę na trybunę, Zbyszka Piwońskiego, który złożył wniosek na piśmie, Stanisława Huskowskiego, który będzie przemawiał, i Jana Szafrańca.
Zapraszam pana Krzysztofa Jurgiela. Następnym mówcą będzie pan senator Stanisław Huskowski.
Senator Krzysztof Jurgiel:
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo!
Wyzwania, przed jakimi staje Polska, nakładają na nas obowiązek szczególnej troski o wychowanie młodego pokolenia. Reforma systemu oświaty, rozpoczęta w ubiegłej kadencji, jest to ta z reform wówczas przeprowadzonych, która dała chyba najlepsze rezultaty. Proces reformy systemu oświaty należy jednak traktować jako proces dynamiczny, czego nigdy nie uświadamiali sobie politycy lewicy, próbujący blokować niektóre rozwiązania. Młodzież polska słusznie widzi swą szansę w zdobywaniu wiedzy. Dysponujemy też doświadczoną i liczną kadrą nauczycielską. Naszą rolą jest wykorzystanie tej dynamiki i przełożenie jej na język korzystnych przepisów prawnych.
Wprowadzona w 2000 r., za poprzedniej kadencji, nowelizacja ustawy - Karta Nauczyciela ułatwiła i przyspieszyła nauczycielom awans zawodowy i płacowy. Trzy lata obowiązywania nowego systemu oczywiście przyniosły wiele wniosków co do jego funkcjonowania. Autorzy nowelizacji wskazują, że przepisy jej są właśnie wynikiem weryfikacji systemowych regulacji wprowadzonych w 2000 r. Należy uznać, że jest to normalny tryb postępowania z tak kompleksowymi ustawami jak Karta Nauczyciela. Zmiany powinny wynikać z konsultacji ze środowiskiem nauczycielskim. Co więcej, te konsultacje powinny trwać w dalszym ciągu, aby system regulacji zawodu nauczyciela przybrał formę optymalną.
Oceniam jako szczególnie korzystną zmianę art. 30 ust. 6 ustawy, dotyczącą wprowadzenia obligatoryjnej, corocznej nowelizacji wynagradzania nauczycieli. Zmiana ta jest o tyle ważna, że oprócz corocznie dokonywanej przez jednostki samorządu terytorialnego zmiany wysokości składników wynagrodzenia, prowadzi ona też do regularnej dyskusji na tematy zarówno finansowe, jak i edukacyjne. Powstaje jednak zagrożenie, że ten obowiązek, jak w przypadku innych ustaw, nie będzie mógł być należycie wykonany ze względu na to, że rząd nie przeznaczy odpowiednich środków na ten cel. Po raz kolejny powstaje sytuacja, gdy rząd zrzuca odpowiedzialność za podwyżki dla nauczycieli na samorządy terytorialne.
Pozytywnie oceniam również wykreślenie ust. 9 z art. 30 Karty Nauczyciela, czyli zniesienie zakazu określania standardów zatrudniania nauczycieli, to jest liczby nauczycieli i uczniów w poszczególnych oddziałach. Obecna sytuacja w edukacji, powstała w związku z wkraczającym do szkół niżem demograficznym, nie uzasadnia oparcia rozdziału środków subwencji oświatowej o dane niepewne i niestabilne.
Większość zmian proponowanych przez senacką Komisję Edukacji, Nauki i Sportu ma charakter redakcyjny i doprecyzowujący. Oceniam je pozytywnie i wnoszę o ich przyjęcie. Nowelizacja Karty Nauczyciela jest tylko jednym z etapów optymalizacji naszego systemu edukacyjnego. I jako pojedynczy etap należy ją ocenić jako regulację korzystną dla polskich nauczycieli.
Wnoszę o przyjęcie ustawy przez Wysoką Izbę. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo.
I teraz bardzo proszę pana senatora Stanisława Huskowskiego.
Następnym mówcą będzie pan senator Jan Szafraniec.
Senator Stanisław Huskowski:
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Szanowni Państwo Senatorowie!
Chciałbym się wypowiedzieć w dwóch sprawach. Pierwsza dotyczy wprowadzonych regulacji dotyczących zasad zawodowego awansu nauczycieli na wyższe stopnie kariery. Wprowadzona regulacja w pkcie 5, w art. 9b, w ust. 1, która znajduje się to na stronie 2 naszego druku, mówi o tym, jakie wymagania będą stawiane czy też doprecyzowuje niektóre wymagania stawiane nauczycielom, by mogli oni awansować.
W pkcie 3 mowa jest o awansie nauczyciela mianowanego na najwyższy stopień w nauczycielskiej karierze, czyli na nauczyciela dyplomowanego. Tutaj dotykam sprawy, o której mówiła pani senator sprawozdawca, a w którą wkradł się chochlik - dostaliśmy z Sejmu niewłaściwy druk z błędem, co nieco gmatwa sprawę, w związku z tym będę się odnosił nie do tej formalnej strony, ale do meritum, do tego, co mnie, powiedziałbym, boli, niepokoi.
Otóż zawód nauczyciela jest zawodem - nie trzeba tego powtarzać - niewątpliwie niezwykle ważnym, zawodem z misją. Bardzo wiele nadziei przywiązujemy do tego zawodu, do tego, że przyszłe pokolenia będą lepsze, mądrzejsze, lepiej wyedukowane, wykształcone. Pewnie większość z nas ma dzieci czy wnuki, które chodzą do szkół, i bardzo nam zależy na tym, żeby kadry nauczycielskie były jak najlepsze. To, jakie będziemy mieli kadry, zależy od bardzo wielu czynników. Między innymi od tego, w jaki sposób, jakich nauczycieli i za jakie zachowania będziemy promowali, co będzie służyło, a co nie będzie służyło awansowi. Bardzo bym chciał, żeby awansowi służyły właśnie te dokonania nauczycieli, które winny być doceniane, a w szczególności, w moim głębokim przekonaniu, efekty nauczania i wychowania. Nauczyciel powinien awansować za efekty swojej pracy, rozumiane jako efekty nauczania i wychowania.
Ogromna większość nauczycieli podlegających Karcie Nauczyciela, nauczycieli w rozumieniu Karty Nauczyciela to są nauczyciele, którzy uczą młodzież. Są też nauczyciele, którzy pełnią inne funkcje, na przykład w bibliotece szkolnej, którzy na przykład są psychologami szkolnymi, działaczami związkowymi w drodze wyboru oddelegowanymi na cztery lub, jeżeli na dwie kadencje, na osiem lat do pełnienia innych funkcji, powiedziałbym, bardziej administracyjnych, są to też pracownicy kuratoriów czy wydziałów oświaty.
W moim przekonaniu - i tutaj chciałbym się skupić na awansie nauczyciela mianowanego na najwyższy stopień, czyli nauczyciela dyplomowanego - ten awans powinien dotyczyć tylko tych nauczycieli, którzy uczą, którzy rzeczywiście uczą, a nie są urzędnikami. Na przykład, ktoś jest działaczem związkowym już szósty czy siódmy rok, prowadzi sprawy związkowe i może awansować z nauczyciela mianowanego na nauczyciela dyplomowanego, potem po ośmioletniej przerwie taki nauczycieli z teoretycznie czy, przepraszam, formalnie wyższymi kwalifikacjami wraca do zawodu i uczy dzieci. W międzyczasie uzyskał najwyższy stopień, stopień nauczyciela dyplomowanego. W moim przekonaniu jest to niedobre i szkodliwe i rzeczywiście jest to wpisane w Kartę Nauczyciela, ale mamy okazję temu zapobiec i przerwać ten proceder.
Chciałbym zatem zaproponować, by to kryterium, które przesądza czy raczej które jest brane pod uwagę - to nie jest wyłączne kryterium, więc ono jeszcze o niczym nie przesądza - przy awansie nauczyciela mianowanego na dyplomowanego brzmiało tak, że komisja kwalifikacyjna przyznaje stopień po dokonaniu analizy efektów nauczania i wychowania. Można dopisać, jak to już było podnoszone na posiedzeniu komisji, wyrazy "po przeprowadzonej rozmowie", i na to wyrażam zgodę w mojej poprawce. Nie chciałbym natomiast, by ten awans był dokonywany, jak chce tego Sejm, po dokonaniu przez komisję kwalifikacyjną analizy dorobku zawodowego nauczyciela, czyli żeby mógł na ten najwyższy stopień awansować de facto urzędnik, a potem taki urzędnik wróci do nauczania w szkole i będzie uczył nasze dzieci, formalnie legitymując się najwyższym stopniem nauczycielskim. To jest szkodliwe, to jest niedobre, to może psuć i to psuje szkoły. Zatem chciałbym zaapelować o przyjęcie tej poprawki, która efektami nauczania i wychowania zastąpi biurokratyczny dorobek zawodowy nauczycieli. A dla tych wymienionych przeze mnie nauczycieli, którzy nie pełnią de facto funkcji nauczycielskich, polegających na nauczaniu, można przecież wymyślić inną ścieżkę kariery. Rozumiem, że ci ludzie też powinni móc robić karierę zawodową, ale nie muszą zdobywać specjalności nauczyciela dyplomowanego. Stosowną poprawkę złożę na piśmie.
I druga sprawa. Niestety, zapoznałem się z nią dopiero wczoraj wieczorem i dlatego nie zdążyłem przygotować odpowiedniej poprawki. Chcę tylko zwrócić na nią uwagę, być może będzie można o tym pomówić przy przyszłej nowelizacji Karty Nauczyciela. Dowiedziałem się, że w wielu miastach Polski, nie tylko we Wrocławiu - we Wrocławiu dotyczy to w tej chwili trzydziestu nauczycieli, w Krakowie czterech, w Poznaniu dwudziestu trzech, w Gdyni dwóch - komisje kwalifikacyjne w toku awansowania tych nauczycieli z nauczycieli kontraktowych na nauczycieli mianowanych zauważyły, że ci nauczycieli stali się nauczycielami kontraktowymi niezgodnie z prawem, awansowali ze stażysty na nauczyciela kontraktowego niezgodnie z prawem, czyli dyrektor szkoły, ich pracodawca, awansował ich, uchybiając prawu. Nie będę w tej chwili szerzej mówił, jakie uchybienia mam tutaj na myśli, jakie uchybienia miały miejsce. Szkoda na to czasu. Dyrektor, czyli pracodawca, czasem nie dotrzymał terminu kilku czy kilkunastu dni, awansował nauczyciela przed laty, teraz ten nauczyciel zasłużył sobie na następny awans, a okazuje się, że poprzednie awansowanie było bezprawne, i kto na tym traci? Nie dyrektor, jego pracodawca. Awans jest cofany temu nauczycielowi i staje się on znowu nauczycielem stażystą. Wielu nauczycieli odeszło z tego powodu z zawodu w sposób zupełnie niezawiniony, w poczuciu krzywdy. W moim przekonaniu trzeba wprowadzić taki mechanizm do Karty Nauczyciela, który by powodował osobną ścieżką dla tego typu przypadków. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Jan Szafraniec. Potem pan senator Witold Gładkowski. Do listy dopisała się jeszcze pani senator Irena Kurzępa.
Senator Jan Szafraniec:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Panie Ministrze!
Moje wystąpienie ma charakter kilku pytań, od odpowiedzi na które uzależnię sposób mojego głosowania nad tą ustawą.
Pierwsze pytanie. Ustawa, jak wiadomo, wydłuża ścieżkę awansu zawodowego zarówno dla stażu nauczyciela kontraktowego, jak i mianowanego - kontraktowego o dwa lata, a mianowanego o jeden rok. Dotychczas nauczyciel mógł starać się o kolejny stopień bezpośrednio po uzyskanym awansie. Pytam, jaka jest motywacja tej nowelizacji, bo ja osobiście podejrzewam, że chodzi tutaj o motywy finansowe.
Kolejne pytanie. Nie rozumiem, dlaczego nauczyciela kontraktowego zwalnia się - mowa tu o art. 10 ust. 4 - z obowiązku uzyskania kolejnego stopnia awansu pod rygorem zwolnienia z pracy. Przecież taki rygor motywował do uzyskania wyższych kwalifikacji i skutkował usprawnieniem procesu dydaktycznego, a w ślad za tym podniesieniem jego jakości. I znów tutaj podejrzewam, że motywy są finansowe.
Pytanie trzecie. Czym była motywowana propozycja rządowa obniżenia wynagrodzenia za doraźne zastępstwo o nie więcej niż o 25%? Tutaj też trudno nie podejrzewać, że motyw jest finansowy.
I pytanie czwarte. Ustawa wydłuża o dwa lata, to znaczy z pięciu do siedmiu lat, okres pracy, po którym istnieje możliwość udzielenia urlopu dla poratowania zdrowia. Jakie jest tego uzasadnienie? W tym przypadku też trudno wykluczyć motyw finansowy.
Być może moje pytania mają charakter sugerujący finansową obsesję, ale proszę mi udowodnić, że nie mam racji.
I kolejne pytanie, tym razem pozafinansowe. Chodzi o art. 83, który do tej pory mówił, że dyrektor szkoły może zawiesić w pełnieniu obowiązków nauczyciela, jeżeli ze względu na powagę i wiarygodność wysuniętych zarzutów celowe jest odsunięcie go od wykonywania obowiązków w szkole. I ten zapis zostaje zmieniony, wprowadza się zapis mówiący, że dyrektor szkoły zawiesza w pełnieniu obowiązków nauczyciela, jeżeli wszczęte postępowanie karne lub złożony wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego dotyczy naruszenia praw i dobra dziecka. Czy nie sądzi pan, Panie Ministrze, że taka zmiana art. 83 niesie ze sobą w jakimś sensie pacyfikację nauczyciela ze względu na zachowania dyscyplinujące uczniów? Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo.
Teraz zapraszam pana senatora Witolda Gładkowskiego. Następnym mówcą będzie pani senator Irena Kurzępa.
Witam na naszej sali pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, pana profesora Lecha Gardockiego.
Proszę bardzo.
Senator Witold Gładkowski:
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze!
Od 26 czerwca, czyli od dnia przyjęcia przez Sejm nowelizacji ustawy - Karta Nauczyciela, aż do dzisiaj - bez przesady można to powiedzieć - w zespołach nauczycielskich, wśród ich reprezentantów, jakimi są ciała związkowe, toczy się dyskusja, toczą się rozmowy, będące konsekwencją noweli, a tym samym także postanowień naszej senackiej komisji. I to właśnie owe materiały, które w międzyczasie do wielu z nas dotarły, są podstawą treści mego wystąpienia. Konkluzja w postaci wniosku będzie przedstawiona na samym końcu.
Wysoka Izbo, faktem jest, że treść poprawek senackiej komisji, zwłaszcza poprawki czwartej, piątej, szóstej, siódmej, dziewiątej, istotnie odbiega od przyjętych w noweli przez Sejm. W oparciu o opinię wspomnianych wcześniej gremiów i zespołów powiem, że przyjęte przez Sejm rozwiązania, dotyczące zwłaszcza art. 30 Karty Nauczyciela, w które to wymienione przeze mnie poprawki ingerują i zmieniają je, były, jak należy rozumieć, przedmiotem wypracowanego w czasie wielotygodniowych, a nawet wielomiesięcznych prac w izbie sejmowej kompromisu związków zawodowych działających w oświacie, strony rządowej, a także, jak rozumiem, tych wszystkich, których oba te podmioty reprezentują. Zgodnie z decyzją zawartą w noweli, która do nas dotarła, a do której my się odnosimy, przyjęte tam poprawki nie powodowały skutków finansowych dla budżetu państwa, a dawały jedynie nadzieję na otworzenie nowego systemu wynagrodzeń, gdy sytuacja budżetu się poprawi.
Zmiana dotycząca art. 30 ust. 3 Karty Nauczyciela w tej noweli daje możliwość wyegzekwowania od samorządów w pełnej wysokości waloryzacji zapisanej w ustawie budżetowej oraz przyjętej przez komisję trójstronną. I tu odnoszę się do owej poprawki czwartej, do tego słowa "co najmniej". Brak tego zwrotu być może w całości dokumentu nie zmienia sensu intencji, ale na pewno zmniejsza gwarancję uzgodnionej waloryzacji.
Uważam, że poprawka piąta, która wnosi o konieczną opinię samorządów terytorialnych, może zostać ponownie rozpatrzona, bowiem obecny zapis, który mówi o tym, iż właściwi ministrowie - minister właściwy do spraw edukacji i minister właściwy do spraw pracy - mają ten dokument ostatecznie formułować, wyczerpuje owe treści, tam już jest zapis o konieczności uzgodnienia tego w ramach komisji trójstronnej, a tam samorząd występuje.
Nowela podkreśla, ażeby w art. 30 ust. 5 pkt 1 Karty Nauczyciela zobowiązać ministra do corocznego wydawania rozporządzenia o stawkach wynagrodzenia zasadniczego. Zapis ten daje gwarancję realizacji przez ministra zapisów ustawy budżetowej w zakresie waloryzacji wynagrodzeń, zabezpieczając system w zakresie płac zasadniczych przed całkowitą decentralizacją. Poprawka szósta uniemożliwia to.
Niezrozumiałe mogą być również, dla zespołów nauczycielskich, związkowych, poprawki uchylające przyjęte przez Sejm rozwiązania dotyczące uzgodnień regulaminu wynagradzania, określające elementy płac realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego. Uzgodnienia związane z płacą zasadniczą, dotyczące aktualnie resortu i związków zawodowych funkcjonują, a więc nie ma podstaw, aby analogiczne uzgodnienia nie dotyczyły dodatków, w przypadku których określenie wysokości leży po stronie samorządowej.
Wysoka Izbo, poprawka dziewiąta, dotycząca tak zwanych godzin doraźnych, również może budzić i budzi kontrowersje. Zaproponowane w tej poprawce rozwiązanie może prowadzić do nadinterpretacji celu. I ta intencja, jak najlepsza, w konsekwencji może być zarzewiem konfliktów. A to z kolei spowoduje, iż merytoryczne efekty będą inne, ich ciężar będzie zdecydowanie większy, skutki bardziej ujemne, a nie to przyświecało poprawce.
Wysoka Izbo! Panie i Panowie Senatorowie! Przyjęte przez Sejm rozwiązania w postaci noweli tej ustawy zostały - i to trzeba z całą mocą podkreślić - z wielkim zadowoleniem przyjęte przez środowiska nauczycielskie. Dawały one bowiem nadzieję na poprawę sytuacji materialnej i stabilizację w zawodzie. Dlatego też, podkreślając to stanowisko, wnoszę o odrzucenie poprawek: czwartej, piątej, szóstej, siódmej i dziewiątej, zgłoszonych przez komisję, co podkreślę w stosownym dokumencie, który składam na ręce pana marszałka. Bardzo dziękuję.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo.
Witam rzecznika praw obywatelskich, pana profesora Andrzeja Zolla. Jeszcze trochę czasu zostało do tego punktu, Panie Profesorze.
Zapraszam na mównicę panią senator Irenę Kurzępę. Następnym mówcą będzie pani senator Alicja Stradomska.
Senator Irena Kurzępa:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Zawód nauczyciela jest zawodem specyficznym - to rzeczywiście swoista misja, to posłannictwo. I chciałabym, nawiązując do wypowiedzi pana senatora Huskowskiego, odnieść się do głosu pana senatora.
Nauczyciele mojej generacji wybierali zawód nauczyciela nie z powodów ekonomicznych, bo on był zawsze nisko opłacany, kierowali się przede wszystkim zamiłowaniem do zawodu. I musimy sobie z tego zdawać sprawę, że choć od tamtego czasu minęło bardzo wiele lat, nastąpiły zasadnicze zmiany, to w dalszym ciągu wśród nauczycieli jest wielu wspaniałych pedagogów, którzy wykonują swój zawód z pasją i ogromnym zaangażowaniem.
Sformułowanie "dorobek zawody nauczyciela" oznacza całokształt jego pracy. Czy rzeczywiście ocena efektów dydaktycznych i wychowawczych to jest istota pracy nauczyciela? Przecież wymagania, jakie musi spełnić nauczyciel ubiegający się o stopień nauczyciela dyplomowanego są bardzo wysokie, wśród tych wymagań jest i współpraca ze środowiskiem, i z samorządem, i dokonania twórcze, organizatorskie nauczyciela. W związku z tym nie chciałabym, aby na wyższy stopień, czy też najwyższy stopień, mógł awansować tylko ten nauczyciel, który posiada bardzo dobre wyniki w pracy dydaktycznej. Przecież szkoła szkole jest nierówna, znane są nam bardzo różne środowiska, różni uczniowie do szkół są przyjmowani. Są szkoły, które bardzo wysoko ustawiają poprzeczkę, szkoły ponadgimnazjalne, gdzie tylko najlepsi się dostają. A więc czy powinno to odbywać się w myśl zasady, że tylko ci nauczyciele mają być nauczycielami dyplomowanymi, których uczniowie uzyskują najwyższe oceny? A cóż z tymi, którzy pracują w trudnym środowisku, z uczniami, którzy sprawiają trudności? Oczywiście, jest to jeden z elementów oceny, właśnie te efekty w pracy dydaktyczno-wychowawczej, ale to nie koniec pracy zawodowej - a praca organizatorska, samodoskonalenie, unowocześnianie procesu dydaktycznego, organizatorskiego, wynalazczość? Przecież to także ma miejsce.
Nie chciałabym się zgodzić z tym, że urzędnicy będą zdobywali stopnie awansu. No jeśli by tak miało być, to byłoby to nieszczęście. Pan senator powiada: bibliotekarz. Ale w szkole, w bibliotece szkolnej czy w bibliotece pedagogicznej zatrudnia się nauczycieli, nauczycieli z pełnymi kwalifikacjami pedagogicznymi. Ich praca to nie tylko udostępnianie księgozbiorów. W związku z tym, ten nauczyciel bibliotekarz, także ma prawo do ubiegania się o stopień awansu, jeśli oczywiście ma osiągnięcia, jeśli ma znaczący dorobek.
Następna sprawa, która dla mnie osobiście jest budująca, to fakt, że w znowelizowanej ustawie znajduje się zapis mówiący, iż będzie miała miejsce rozmowa. Jakiż niedosyt mają nauczyciele, którzy przedkładają komisji wyłącznie dokumenty. Czy to dokumenty uzyskują stopień, czy nauczyciel? A więc rozmowa jest niezbędna, bo wówczas nauczyciel ma okazję do zaprezentowania swojego dorobku, a on się dobrze czuje w tej roli.
Poza tym, ja tutaj również nie bardzo dostrzegam powód, dla którego mielibyśmy bronić się przed tym, aby samorządy co roku przygotowywały regulamin wynagradzania. Jest to okazja do debaty w samorządzie nad efektywnością kształcenia, nad tym, jaką mamy szkołę, jakich mamy nauczycieli, za co ich premiujemy i w jakiej wysokości. Troska o jakość kształcenia decyduje o tym, że prezentuję taki pogląd, a nie inny.
Wydłużona ścieżka awansu zawodowego - jest to zło czy dobrodziejstwo? Przez trzy lata odbywały się postępowania na kolejne stopnie awansu zawodowego i mogliśmy zobaczyć, jak to w praktyce funkcjonuje. I dostrzegamy, że nauczyciele, bardzo zajęci sobą, nie mają czasu wykazać, jak się przekłada ich awans na efektywność. Mógł nauczyciel tuż po osiągnięciu jednego stopnia awansu natychmiast otwierać staż na kolejny stopień awansu zawodowego i następnie biegać z aparatem fotograficznym, kamerą i sporządzać dokumenty!
Wysoka Izbo, obserwuję takie zjawisko, pewnie jest to prawidłowość, że oto w pierwszym okresie, przed trzema laty, tylko kilkanaście procent nauczycieli ubiegało się o najwyższy stopień awansu zawodowego, a z roku na rok jest ich więcej. Wygląda na to, że najtrudniej było tym pierwszym, że szlaki są przetarte, stąd może rzeczywiście czas na pewne zmiany. Tak więc opowiadam się za tymi zmianami. Dziękuję za uwagę.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję pani senator Irenie Kurzępie.
I zapraszam na mównicę panią senator Alicję Stradomską.
Senator Alicja Stradomska:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Dzisiejsza dyskusja nad Kartą Nauczyciela pokazuje, jak wiele ta karta wzbudza emocji. Już w czasie obrad w Sejmie było wiele pytań dotyczących tego, czy karta powinna być. To spowodowało, że w środowisku nauczycielskim wystąpiła sytuacja, no trochę zagrażająca. Każdy obawiał się o to, czy karta będzie, czy jej nie będzie. Uważam, że Karta Nauczyciela powinna być, ponieważ stanowi rodzaj konstytucji działalności całego systemu edukacyjnego, oświatowego, porządkuje wiele spraw, które dotyczą nauczycieli, ich warunków pracy, płacy, awansu, karta określa również standardy działalności wychowawczej i dydaktycznej nauczyciela. Ale karta powinna zawierać jak najlepsze rozwiązania, które mają służyć temu, aby były większe efekty wychowawcze, aby była lepsza jakość kształcenia, co w końcu powinno prowadzić do rozwoju całego systemu edukacji.
Karta na pewno wymaga pewnego doskonalenia i głębszej refleksji, zastanowienia się nad tym, jaka ona ma być. Poprawki, które są dzisiaj wniesione, częściowo tylko wychodzą naprzeciw środowisku oświatowemu, te zmiany porządkują tylko pewną sytuację. Uważam, iż bardzo dobrze się stało, że w karcie został umieszczony zapis dotyczący awansu na stopień nauczyciela dyplomowanego - oprócz tego, że, ciągle o tym mówiliśmy, nauczyciel musi zbierać papierki, że tak powiem nieładnie, będzie również kontakt z tym nauczycielem, będzie on mógł obronić wszystko to, co właśnie w formie papierków załączył do tego wniosku o awans. Uważam, że trzeba też się zastanowić nad tym, ile tych papierków powinno być, bo - mówiła już o tym senator Irena Kurzępa - rzeczywiście za dużo było tej makulatury, że tak powiem, kiedy nauczyciel starał się o ten awans, i to właśnie powodowało, że zamiast skupić się na działalności wychowawczej nauczyciel zbierał materiały. I myślę, że, w formie rozporządzenia ministra edukacji, trzeba by się pokusić o takie kryteria, które bardziej mówiłyby o tym, w jaki sposób to, co robi nauczyciel wpływa na jakość kształcenia i wychowania.
Drugi bardzo dobry element, który znalazł się w karcie, dotyczy tego, że w komisji znalazło się miejsce dla kuratora. Kurator, który sprawuje nadzór pedagogiczny nad szkołami, który bierze udział w działalności szkół, uczestniczy w wielu naradach, zna te problemy, zna nauczycieli. To również bardzo dobrze.
Projekt wprowadza także przepisy jednoznacznie obligujące organy prowadzące szkoły i placówki, będące jednostkami samorządu terytorialnego, do tej corocznej nowelizacji regulaminów. I tu chciałabym powiedzieć, że z własnego doświadczenia wiem, iż te regulaminy od 2000 r. w wielu gminach wcale nie były nowelizowane.
To, że nie nowelizowano tych regulaminów spowodowało, iż na przestrzeni trzech lat zaniżano wynagrodzenia i następowało odstępstwo od rygorów ustawy - Karta Nauczyciela, szczególnie dotyczące art. 30 ust. 6 i praktycznie bardzo trudno teraz ocenić, czy ten artykuł w jakiś sposób pomógł nauczycielom, czy zaszkodził. Po prostu w wielu gminach nie było to realizowane i nie ma punktu odniesienia.
Jednak nie mogę zgodzić się z jedną poprawką, która pojawiła się na posiedzeniu naszej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu, związaną właśnie z obniżeniem dotyczącym godzin doraźnych zastępstw. Uważam, że to spowoduje niejasności w interpretacji, spowoduje, że w środowisku nauczycielskim dojdzie do pewnego rodzaju dyskusji na ten temat, bo bardzo trudno jest określić, czy nauczyciel, który prowadzi zajęcia doraźne, prowadzi zajęcia opiekuńcze, czy też zajęcia dydaktyczne - ja sobie nie wyobrażam zajęć opiekuńczych w liceum. Jest to zapis, który mówi, że można w wyjątkowych przypadkach... Ale boję się takiej sytuacji, że w dwóch sąsiednich gminach w jednej szkole będzie płacone za godzinę, powiedzmy - 75%, a w drugiej - 90%. To będzie powodowało, że nauczyciel zawsze będzie sobie zadawał pytania, co on robi źle, skoro za tę godzinę, nawet zajęć opiekuńczych, ma płacone mniej. Uważam, że akurat ten zapis będzie miał niekorzystny wpływ.
Na pewno te regulacje, których w tej karcie dokonano, w znaczący sposób nie poprawią sytuacji nauczycieli, ale wychodzą one naprzeciw tym postulatom, które głosiły środowiska nauczycielskie w przeciągu tych trzech lat od czasu zmian. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
W związku z tym zamykam dyskusję.
Ponieważ w czasie dyskusji padły zarówno pytania, jak i wnioski legislacyjne, pytam pana ministra, czy chce zabrać głos.
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu
Tadeusz Szulc:
Panowie Marszałkowie! Panie i Panowie Senatorowie!
Mija już prawie rok od rozpoczęcia debaty nad zmianą ustawy - Karta Nauczyciela, która była przedmiotem dyskusji ze środowiskami nauczycielskimi, jak również ze związkami zawodowymi. W związku z tym wypracowano cały szereg rozwiązań, które legły u podstaw przedłożenia zmian do ustawy.
Zawsze powstawały wątpliwości i sądzę, że nawet po uchwaleniu ustawy pewne wątpliwości pozostaną, co wcale nie oznacza, że nie uczyniliśmy znacznego kroku naprzód w zakresie poprawy tego, co wydało się niewłaściwe.
I tak pan senator Szafraniec zwracał uwagę na wydłużenie ścieżki awansu zawodowego. Pani senator Stradomska uzasadniała między innymi taką potrzebę, która wynika z tego, że bardzo często w tym biegu zapominamy, że istnieje młodzież, bo dla nas istnieje tylko nasz awans. A po to, żeby był ten element refleksji po zakończonym pierwszym awansie, żebyśmy mogli zobaczyć, czy to, co zaproponował nauczyciel, koncepcje, które przedstawił, dają jakiekolwiek efekty, zostały wydłużone te okresy. Ponadto sprawa ta nie wynika tylko z przedłożenia rządowego, ale jest uzgodniona ze związkami zawodowymi i była w wielu wypadkach proponowana przez dyrektorów i nauczycieli. Dlatego ten zapis znalazł tam miejsce.
Urlop zdrowotny - wydłużenie z pięciu do siedmiu lat. Wydawać by się mogło, że jest to mechaniczne wydłużenie. Ale tak się składa, że przez kilka lat byłem rektorem i znam to z autopsji. Proszę mi wierzyć, że jeżeli mamy zapis, który daje możliwość, to niestety bardzo często korzystają z niego nie ci najlepsi nauczyciele, tylko ci trochę mniej poświęcający się sprawom edukacji. I wydaje mi się, że to wydłużenie nie przeszkadza, niemniej jednak wprowadza pewien element uciążliwości.
Zawieszenie nauczyciela w prawach wykonywania obowiązków w naszym odczuciu jest dalece zasadne, dlatego że jeżeli rzecznik dyscyplinarny przygotował wniosek i w tym wniosku jednoznacznie wskazuje na to, że postępowanie nauczyciela jest niegodne albo po prostu godzi w interes młodzieży, nie byłoby właściwym, ażeby ten nauczyciel w dalszym ciągu prowadził zajęcia z młodzieżą, bowiem znaleźlibyśmy się w sytuacji, która miałaby dwoiste skutki, bo i ta młodzież czułaby się źle, i egzekwowanie pewnych zachowań mogłoby być zaburzone.
Pan senator Gładkowski zwracał ponownie uwagę na sprawę współczynnika: nie mniej niż 0,82. Ja już mówiłem o tym, że tu jest nadzieja, ale jeżeli tylko tyle, to nie dawajmy złudnych nadziei. I tak samorządy mają możliwość pomnażania wartości 0,82, a w związku z tym nie wprowadzajmy czegoś dodatkowego, co będzie odbierało samorządom możliwość decydowania o tym, co się dzieje. Bo tak naprawdę to samorządy odpowiadają od początku do końca za skutki, które nastąpią. Komisje trójstronne nie mogą zdecydować o tych sprawach, dlatego że to będzie godzić w interes i budżet samorządu.
Sprawa uzgodnienia z komisją trójstronną. Komisja trójstronna musi brać pod uwagę interesy wszystkich stron, dlatego że budżet państwa ma określoną wielkość, podobnie jak i budżet samorządu.
Uzgodnienie czy opiniowanie związków zawodowych? Ustawa o związkach zawodowych mówi o opiniowaniu. Chcemy wprowadzić uzgodnienie. Uzgodnienie będzie burzyło dotychczasowy porządek. Ci z pań i panów senatorów, którzy zarządzali, wiedzą o tym, że sformułowania bardzo często doprowadzają do tego, że nie można uchwalić budżetu. W konsekwencji mogłoby to jeszcze spowodować, że nie można byłoby wypłacić nauczycielom wynagrodzeń.
Stawka zmniejszona o 25%. Ja zdaję sobie sprawę, że to może nie jest kwota, o którą powinniśmy w jakiś sposób walczyć, ale proszę zwrócić uwagę, że będzie taki nauczyciel, który przyjdzie i będzie sobie siedział, a będzie też taki, który przyjdzie i będzie prowadził lekcje, będzie się przygotowywał, a my zapłacimy im tyle samo za wykonany trud. Czyli biorąc pod uwagę również jakąś formę sprawiedliwości uważamy, że ten zapis powinien pozostać.
Bardzo bym prosił w imieniu rządu, ażeby te zmiany, które zostały zaproponowane przez komisje, zostały utrzymane. Dziękuję bardzo.
(Przewodnictwo obrad obejmuje marszałek Longin Pastusiak)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu ministrowi.
Informuję dla porządku, że pan senator Piwoński złożył swoje wnioski legislacyjne. Także pan senator Huskowski i pan senator Gładkowski w trakcie dyskusji złożyli swoje wnioski legislacyjne na piśmie.
Dyskusja jest już zamknięta.
Jak rozumiem, pan minister w tej chwili chyba nie będzie się ustosunkowywał do tych wniosków, tylko ewentualnie na posiedzeniu komisji jeszcze zajmie stanowisko w sprawie zgłoszonych wniosków legislacyjnych.
W tej sytuacji, zgodnie z naszym regulaminem, proszę Komisję Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, a także Komisję Nauki, Edukacji i Sportu, o ustosunkowanie się do przedstawionych w trakcie debaty nad tym punktem wniosków i przygotowanie wspólnego sprawozdania.
Głosowanie w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Karta Nauczyciela oraz o zmianie niektórych innych ustaw zostanie przeprowadzone pod koniec posiedzenia Senatu, czyli w dniu jutrzejszym.
Przystępujemy zatem, Wysoka Izbo, do rozpatrzenia punktu trzynastego porządku obrad: informacja Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego Rzeczypospolitej Polskiej o działalności Sądu Najwyższego w roku 2003.
Pragnę powitać obecnego na posiedzeniu Senatu pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, pana profesora Lecha Gardockiego.
Witamy, Panie Prezesie.
Przypominam Wysokiej Izbie, że zgodnie z ustawą z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym pierwszy prezes Sądu Najwyższego corocznie składa Senatowi informację o działalności Sądu Najwyższego oraz o wynikających z niej istotnych problemach, przy czym nad informacją tą nie przeprowadza się głosowania.
Przypominam również Wysokiej Izbie, że otrzymaną od pierwszego prezesa Sądu Najwyższego informację, zgodnie z naszym regulaminem, skierowałem do Komisji Ustawodawstwa i Praworządności. Komisja ta na posiedzeniu 23 czerwca zapoznała się z przekazaną przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego informacją i poinformowała o tym marszałka Senatu.
Proszę o zabranie głosu pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, pana profesora Lecha Gardockiego.
Bardzo proszę, Panie Prezesie.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Myślę, że nie oczekuje się ode mnie przedstawienia w całości tego sprawozdania, które państwo mają do dyspozycji. Ono liczy ponad siedemdziesiąt stron i to by trwało trochę za długo, więc przedstawię najważniejsze wątki. Gotów jestem oczywiście odpowiadać na pytania.
Otóż w roku sprawozdawczym, czyli 2003, odnotowano wzrost liczby spraw wnoszonych do Sądu Najwyższego. Dane są następujące: ogółem w tym okresie wpłynęło do Sądu Najwyższego osiem tysięcy osiemset dwadzieścia sześć spraw. Dla porównania, w poprzednim roku było ich siedem tysięcy dziewięćset jedenaście. W tym było sześć tysięcy dwieście osiemdziesiąt dziewięć kasacji, a w poprzednim roku - pięć tysięcy czterysta dwadzieścia. Struktura i dynamika tych spraw były zróżnicowane. Najwięcej kasacji, bo trzy tysiące trzysta piętnaście, wniesiono do Izby Cywilnej, tysiąc siedemset dziewiętnaście - do Izby Karnej, tysiąc dwieście dwadzieścia osiem - do Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych, a dwadzieścia siedem - do Izby Wojskowej, do której wpłynęło też sześćdziesiąt apelacji, jako że Izba Wojskowa pełni też funkcję sądu apelacyjnego w sądownictwie wojskowym.
Łącznie Sąd Najwyższy rozpoznał dziewięć tysięcy dwieście trzydzieści trzy sprawy, w tym sześć tysięcy osiemset sześć kasacji. Na pozostałą liczbę spraw, oprócz tysiąca trzystu osiemdziesięciu pięciu zażaleń, składają się: kwestie prawne, których było dwieście pięć, rewizje nadzwyczajne wniesione od orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego - sto pięćdziesiąt osiem, apelacje od orzeczeń okręgowych sądów wojskowych, protesty wyborcze - sto pięćdziesiąt sześć, spory kompetencyjne oraz inne sprawy poddane właściwości Sądu Najwyższego.
Załatwienie większej liczby spraw, niż wpłynęła, pozwoliło na dalsze zmniejszenie zaległości, w tym znaczne zmniejszenie zaległości, jeśli chodzi o kasacje. Zaległych kasacji było w roku 2002 trzy tysiące trzysta osiemdziesiąt sześć, a w 2003 r. jest ich dwa tysiące osiemset siedemdziesiąt, a więc jest to znaczny postęp. To wpływa znacząco również na to, w jakim czasie od wpłynięcia jest rozpatrywana kasacja. O tym będę mówił jeszcze później.
Chciałbym też podkreślić, że za ważne dla oceny naszej działalności uważamy nie tylko te ilościowe wskaźniki, ale również kwestie jakościowe, to znaczy wagę rozpoznawanych spraw, rozwiązywanych problemów prawnych, kwestie umiejętności oraz trafności wypracowanej wykładni i w związku z tym wkład w ogólny rozwój myśli prawniczej, do czego rościmy sobie pretensje, czy też - co jest naszą ambicją. Więcej na ten temat będę mówił jeszcze przy omawianiu działalności poszczególnych izb Sądu Najwyższego.
Chciałbym jednak już w tym miejscu zauważyć, że w okresie sprawozdawczym Sąd Najwyższy rozstrzygnął dwieście pięć zagadnień prawnych, zawierających wykładnię przepisów z różnych dziedzin prawa. I należy zwrócić uwagę, że niektóre uchwały, poza tym, że dawały wykładnię przepisów prawa, spełniały swoistą rolę sygnalizacyjną wówczas, gdy w uzasadnieniu Sąd Najwyższy stwierdzał, że chociaż zajęte przezeń stanowisko może budzić wątpliwości z punktu widzenia zasad słuszności, to jednak ewentualna zmiana tego stanowiska jest zależna od zmian ustawowych, gdyż przekracza granice, które możliwe są do osiągnięcia w drodze wykładni prawa.
Równie istotną sferą działalności Sądu Najwyższego, jak podejmowanie uchwał co do zagadnień prawnych, jest orzekanie w sprawach kasacyjnych, w których oceniane jest orzecznictwo sądów powszechnych i wojskowych oraz rozważane są wątpliwości nurtujące te sądy. Zagadnienia podejmowane przez Sąd Najwyższy w sprawach kasacyjnych, jeśli chodzi o zakres rozważań, niejednokrotnie bliskie są uchwałom. Często uwzględniany jest aspekt konstytucyjny i prawnomiędzynarodowy, zwłaszcza zaś Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Sąd Najwyższy nie rozstrzygał natomiast w minionym roku żadnego zagadnienia prawnego z zakresu prawa administracyjnego, a w orzeczeniach kasacyjnych dotyczących tego prawa dominującym przedmiotem rozstrzygnięć były szeroko rozumiane kwestie podatkowe.
Rok 2003 był ostatnim rokiem działalności Sądu Najwyższego w zakresie rozpatrywania spraw administracyjnych, to znaczy rewizji nadzwyczajnych od orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jak wiadomo, w tej chwili przejął tę kompetencję Naczelny Sąd Administracyjny w nowym kształcie.
Podkreślenia wymaga fakt, że informacje o zapadłych w Sądzie Najwyższym orzeczeniach, zwłaszcza uchwałach, były często publikowane przez prasę, nie tylko przez prasę fachową, ale też przez prasę codzienną, i niezależnie od publikacji orzeczeń Sądu Najwyższego na łamach prasy były one ogłaszane w urzędowych zbiorach przygotowanych przez kolegia redakcyjne poszczególnych izb, a także w biuletynach wewnętrznych, co zapewniało wysoki poziom informacji w zakresie interpretacji prawa i jego popularyzacji wśród obywateli.
Istotną rolę w tym względzie odgrywa też strona internetowa Sądu Najwyższego, na której zamieszczone są: wybór godnych uwagi spraw z bieżącej wokandy poszczególnych izb oraz krótkie komunikaty na temat orzeczeń wywołujących szczególne zainteresowanie opinii publicznej.
Duży wpływ na funkcjonowanie Sądu Najwyższego miało wejście w życie w dniu 1 stycznia 2003 r. nowej ustawy o Sądzie Najwyższym, która zwiększyła w sposób znaczący uprawnienia administracyjne i samorządowe Sądu Najwyższego, co skutkowało koniecznością opracowania i uchwalenia szeregu regulacji wewnętrznych. W tym celu wyłoniony został spośród sędziów Sądu Najwyższego zespół do opracowania projektów regulaminu Sądu Najwyższego i regulaminów organizacyjnych poszczególnych jednostek w Sądzie Najwyższym, a więc wszystkich tych aktów wewnętrznych przewidzianych ustawą o Sądzie Najwyższym. Pozwoliło to na zakończenie z dniem 31 grudnia ubiegłego roku procesu tworzenia nowych struktur organizacyjnych, przewidzianych przez przepisy tej właśnie nowej ustawy ustrojowej o Sądzie Najwyższym.
Z dniem 30 kwietnia 2003 r. na podstawie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym zmienił się status sędziów Izby Wojskowej, którzy zostali zwolnieni z zawodowej służby wojskowej i w dniu 30 czerwca 2003 r., zgodnie z decyzją ministra obrony narodowej, nastąpiło rozformowanie tej izby, jako instytucji wojskowej oczywiście.
W związku z reformą sądownictwa administracyjnego podjęto uchwałę w sprawie podziału na wydziały Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych. Wymagała tego zmiana zakresu kompetencji tych izb.
Przejdę teraz do problemowej charakterystyki orzecznictwa w poszczególnych izbach Sądu Najwyższego, zaczynając od Izby Cywilnej. Podkreślam jednak, że pełna charakterystyka zawarta jest w pisemnej wersji informacji. Tutaj wskażę tylko na kilka charakterystycznych punktów, naprawdę w skrócie.
Otóż problematyka cywilna stanowi odbicie aktualnego stanu prawa, ale także tendencji rozwoju gospodarki rynkowej. Ma to wyraz zarówno w zróżnicowaniu spraw, jak i w występowaniu określonych, charakterystycznych dla tych tendencji problemów.
W 2003 r. odnotowano wyraźny wzrost liczby podjętych uchwał zawierających wykładnię prawa cywilnego. Dwie uchwały składu siedmiu sędziów dotyczą istotnych zagadnień prawa obligacyjnego, budzących kontrowersje tak w orzecznictwie, jak i nauce prawa, które zaostrzyły się w ostatnim okresie zwłaszcza w kontekście judykatury Sądu Najwyższego, dlatego szybkie wyjaśnienie tych kwestii leżało w interesie wymiaru sprawiedliwości. Sąd Najwyższy rozważał mianowicie skutki odstąpienia od umowy sprzedaży rzeczy ruchomej na podstawie art. 491 §1 oraz art. 560 §2 kodeksu cywilnego i przyjął, że powoduje ono przejście własności rzeczy z powrotem na zbywcę, a więc wywołuje skutek rozporządzający, rzeczowy. Sąd Najwyższy wyraźnie podtrzymał też dotychczasowe stanowisko judykatury dotyczące odstąpienia od umowy sprzedaży nieruchomości.
Sąd Najwyższy między innymi rozważał też inną doniosłą kwestię. Odpowiadał mianowicie na pytanie, czy w razie gdy kara umowna została zastrzeżona na rzecz jednej ze stron umowy na wypadek niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, strona zobowiązana do zapłaty kary umownej może zwolnić się z tego obowiązku, jeżeli wykaże, że żądający zapłaty kary umownej nie poniósł żadnej szkody na skutek niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. Próby wyjaśnienia tej kwestii wywoływały w dotychczasowej praktyce, a także w piśmiennictwie prawniczym poważne rozbieżności, które wymagały jednoznacznego rozstrzygnięcia. Odwołując się do wszystkich metod wykładni i sięgając do argumentów prawnoporównawczych, Sąd Najwyższy przyjął, że wykazanie przez dłużnika, iż wierzyciel nie poniósł szkody, nie zwalnia go z obowiązku zapłaty kary umownej, zastrzeżonej na wypadek niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. Nadana tej uchwale moc zasady prawnej bez wątpienia skutecznie ujednolici judykaturę, a także "uspokoi" zdezorientowaną niekiedy praktykę kontraktową.
W Izbie Cywilnej rozstrzygano też trudny problem dotyczący kwestii odszkodowań z tytułu szkody wynikłej z niezaspokojenia uprawnienia do przyznania prawa wieczystej dzierżawy lub prawa zabudowy czy też prawa użytkowania wieczystego gruntu objętego działaniem dekretu z 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy. Uchwała ta powinna mieć duże znaczenie dla rozstrzygania spraw dotyczących odszkodowań za tak zwane grunty warszawskie.
Wiele istotnych zagadnień prawnomaterialnych i procesowych Sąd Najwyższy wyjaśnił w orzeczeniach wydanych w postępowaniu kasacyjnym, mam na myśli w dalszym ciągu sprawy cywilne.
Wciąż niejednolite jest orzecznictwo dotyczące dopuszczalności niestosowania przepisu ustawowego uznanego przez sąd za sprzeczny z konstytucją. Jak wiadomo, jest to przedmiotem różnicy zdań czy może sporu między Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym, ale również w samym Sądzie Najwyższym jeszcze nie doszło do jakiegoś ujednolicenia poglądów i zapadają różne orzeczenia w związku z tą problematyką. W jednym z wyroków Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że sąd powszechny nie ma takiego uprawnienia i również Sąd Najwyższy takiego uprawnienia nie ma, w innym zaś dopuścił taką możliwość i stwierdził, że sąd powszechny lub Sąd Najwyższy, uznając niekonstytucyjność danego przepisu, pomija go przy orzekaniu w rozpoznawanej sprawie, w konkretnej sprawie, ale pogląd ten nie jest wiążący dla innych sądów orzekających w sprawach podobnych; nie powoduje to też uchylenia przepisu, którego orzeczenie dotyczy, a więc inaczej niż to jest w przypadku kompetencji Trybunału Konstytucyjnego.
Przedmiotem szczególnego społecznego zainteresowania niezmiennie jest orzecznictwo Sądu Najwyższego związane z problematyką na styku prawa prasowego i cywilnoprawnej ochrony dóbr osobistych. Z tego względu na szczególną uwagę zasługuje wyrok, w którym Sąd Najwyższy stwierdził, że jeżeli dziennikarz, działając w obronie społecznie uzasadnionego interesu, zachował szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiału prasowego, to jego opublikowanie nie jest działaniem bezprawnym, także wtedy, gdy okaże się, że materiał ten zawiera informacje nieprawdziwe. Sąd Najwyższy podkreślił jednak w tym orzeczeniu, że obowiązkiem dziennikarza jest dociekliwość w poszukiwaniu prawdy oraz dążenie do korzystania z wiarygodnych źródeł. Z drugiej strony, w innym orzeczeniu, w innym składzie, Sąd Najwyższy podkreślił, że zagwarantowane w konstytucji i Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności prawo do krytyki zachowania osób sprawujących funkcje publiczne czy urzędowe nie może być wykonywane w taki sposób, aby naruszało dobre imię krytykowanego.
Analiza pozostałych orzeczeń Sądu Najwyższego z tego zakresu doprowadziła nas do konkluzji, że istnieje rozbieżność w orzecznictwie Sądu Najwyższego w tej kwestii - a chodzi o uprawnienia dziennikarza, obowiązki dziennikarza, ochronę dóbr osobistych, ochronę dóbr osobistych osób publicznych. W związku z tym w nieodległym czasie, myślę, że jeszcze w sierpniu, zadam tak zwane pytanie abstrakcyjne Izbie Cywilnej co do tego, jakie jest jej definitywne zdanie na ten temat - to pytanie będzie rozstrzygnięte prawdopodobnie w składzie siedmiu sędziów albo w szerszym składzie.
Precedensowym orzeczeniem z innej zupełnie dziedziny, ale związanej ze sprawami cywilnymi, jest wyrok, w którym Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że bezprawne uniemożliwienie wykonania zabiegu przerwania ciąży, będącej wynikiem przestępstwa, przez osoby zobowiązane do wykonania tego zabiegu uprawnia kobietę do dochodzenia wyrównania szkody wynikłej z tego zdarzenia. To nieodnotowane dotąd w sprawach sądowych w Polsce orzeczenie było pewnym wypełnieniem luki i opowiedzeniem się po stronie tego poglądu, w każdym razie przez ten skład Sądu Najwyższego, w związku z wypowiedziami doktryny oraz judykatury w innych państwach europejskich.
Jeśli chodzi o pewne dane statystyczne dotyczące Izby Cywilnej, chciałbym powiedzieć, że wpłynęło o osiemset siedemnaście kasacji więcej niż w poprzednim roku, a załatwiono tych kasacji w Izbie Cywilnej o trzysta jedenaście więcej niż wpłynęło, czyli zupełnie wyraźne jest, po porównaniu tych danych, że izba zmniejszyła swoje zaległości. To wymagało dużego wysiłku ze strony sędziów. W tej chwili przeciętny okres oczekiwania na merytoryczne rozpoznanie kasacji w Izbie Cywilnej uległ skróceniu do około jedenastu miesięcy, a już kilka lat temu ten okres oczekiwania wynosił chyba ponad trzy lata. Jedenaście miesięcy więc to zupełnie niezły wynik. Ustaliłem w rozmowie z prezesem niemieckiego sądu najwyższego, że podobną ilość czasu oczekuje się na rozstrzygnięcie kasacji w niemieckim sądzie najwyższym, który uważany jest za dosyć sprawny sąd. Ale oczywiście to nas nie zadowala, będziemy dążyli do skrócenia jeszcze tego okresu.
Teraz przejdę do kwestii Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych. Spośród zagadnień prawnych, które pojawiły się w działalności uchwałodawczej Sądu Najwyższego z zakresu prawa pracy, na uwagę zasługuje zwłaszcza uchwała składu siedmiu sędziów dotycząca doniosłej kwestii ustalenia okresu wypowiedzenia umowy o pracę na czas nieokreślony. Sąd Najwyższy przyjął, że przy ustalaniu okresu wypowiedzenia umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony - art. 36 §1 kodeksu pracy - uwzględnia się wszystkie okresy zatrudnienia u tego samego pracodawcy. W ten sposób Sąd Najwyższy rozwiał ostatecznie wątpliwości interpretacyjne związane z art. 36 §1 kodeksu pracy występujące zarówno w literaturze prawniczej, jak i w orzecznictwie sądowym.
Niezwykle nośnej społecznie kwestii dotyczyła też uchwała, w której Sąd Najwyższy wypowiedział się w ten sposób, że przesłanką warunkującą nabycie prawa do dodatkowego wynagrodzenia rocznego w pełnej wysokości, na podstawie ustawy o dodatkowym wynagrodzeniu rocznym dla pracowników jednostek sfery budżetowej, jest efektywne przepracowanie u danego pracodawcy pełnego roku kalendarzowego, a nie jedynie pozostawanie w tym okresie w stosunku pracy. Ponadto wskazał, że przy ustalaniu wysokości dodatkowego wynagrodzenia rocznego, wypłacanego na podstawie tej ustawy, nie uwzględnia się wynagrodzenia otrzymanego przez sędziego w okresie nieobecności w pracy z powodu choroby.
W sprawach rozpoznawanych w postępowaniu kasacyjnym dominowała problematyka bezpośrednio bądź pośrednio dotycząca kwestii związanych z przekształceniem, ustaleniem treści lub ustaniem stosunku pracy i z roszczeniami z tego tytułu. W kilku sprawach Sąd Najwyższy zajął się kwestią równego traktowania pracowników i zakazem dyskryminacji.
Z zasadą niedyskryminacji wiąże się też kwestia nabycia przez pracownika praw emerytalnych będącego przyczyną wypowiedzenia umowy o pracę. W jednym z wyroków Sąd Najwyższy uznał, że nabycie przez pracownika kolejowego prawa do emerytury na podstawie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych stanowi uzasadnioną przyczynę wypowiedzenia przez pracodawcę umowy o pracę w rozumieniu art. 45 kodeksu pracy. Zakaz dyskryminacji i odmiennego, nieusprawiedliwionego rodzajem pracy traktowania pracowników może odnosić się do pracowników w tej samej grupie wiekowej, zaś wypowiedzenie uzasadnione osiągnięciem przez pracownika wieku emerytalnego nie dyskryminuje tego pracownika, który pozyskuje przecież inne źródło stałego dochodu.
Wiele nowych, istotnych zagadnień podjęto w orzecznictwie z zakresu ubezpieczeń społecznych, między innymi właśnie na gruncie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
W uchwale składu siedmiu sędziów zajęto stanowisko, według którego odmienna ocena dowodów dołączonych do wniosku o emeryturę lub rentę, przeprowadzona przez organ rentowy po uprawomocnieniu się decyzji przyznającej świadczenie, nie jest okolicznością uzasadniającą wszczęcie z urzędu postępowania o ponowne ustalenie prawa do świadczeń na podstawie art. 114 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Ta uchwała, jak się wydaje, uporządkowała kwestie wznowienia postępowania i będzie miała wpływ na rozstrzygnięcie stosunkowo wielu spraw przedstawianych do kasacji, których przedmiotem jest wstrzymanie prawa do wcześniejszych emerytur z tytułu sprawowania opieki nad dzieckiem wymagającym specjalnej troski.
W wielu orzeczeniach kasacyjnych interpretowano przepisy ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, między innymi w zakresie: uprawnień do wcześniejszej emerytury, określania niezdolności do pracy i niepełnosprawności, zawieszania lub zmniejszania świadczenia, podlegania pracowniczemu ubezpieczeniu społecznemu.
W zakresie spraw publicznych na uwagę zasługują zwłaszcza następujące rozstrzygnięcia. Otóż, pełny skład Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych podjął uchwałę stwierdzającą ważność referendum ogólnokrajowego, które przeprowadzono w dniach 7 i 8 czerwca 2003 r., w sprawie wyrażenia zgody na ratyfikację traktatu dotyczącego przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej. Sąd Najwyższy unieważnił głosowanie w dwóch obwodach. Uchwała została podjęta po wydaniu w składach trzyosobowych dziewięćdziesięciu ośmiu uchwał w sprawach protestów przeciwko ważności referendum. W ośmiu sprawach protesty uznano za zasadne, w tym w sześciu sprawach stwierdzono, że naruszenie prawa nie miało wpływu na wynik głosowania w obwodzie ani na wynik referendum.
W związku z przepisami ustawy o referendum ogólnokrajowym wydano też inne orzeczenia. Pełny skład Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych dwukrotnie rozstrzygał w sprawach ważności wyborów uzupełniających do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.
Rozstrzygane były również skargi partii politycznych na uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie odrzucenia sprawozdania o źródłach pozyskania środków finansowych. Na sześć skarg, rozpoznawanych w składzie siedmiu sędziów, Sąd Najwyższy pięć skarg oddalił, a jedną odrzucił ze względów formalnych. Jak z tego wynika, Sąd Najwyższy podtrzymał przyjętą w ubiegłych latach rygorystyczną wykładnię przepisów art. 24 i 25 ustawy z 1997 r. o partiach politycznych.
Działalność uchwałodawcza Izby Karnej polegała na udzielaniu odpowiedzi na przedstawione pytania wymagające zasadniczej wykładni ustawy, na tak zwane pytania konkretne, lub na rozstrzyganiu rozbieżności wykładni prawa ujawniających się w orzecznictwie sądów powszechnych, sądów wojskowych lub Sądu Najwyższego, ale nie na tle konkretnej sprawy - były to tak zwane pytania abstrakcyjne. Ze względu na liczbę podjętych uchwał i różnorodność tematyczną możliwe jest przedstawienie w rozsądnym czasie tylko niektórych z nich.
I wśród tych uchwał z zakresu prawa karnego, prawa materialnego na plan pierwszy chciałbym wysunąć uchwały podjęte przez składy powiększone Sądu Najwyższego.
Pierwszą z nich, o największym znaczeniu dla codziennej praktyki organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, jest uchwała usuwająca rozbieżności w dotychczasowej judykaturze, w tym także rozbieżności w orzecznictwie poszczególnych składów Sądu Najwyższego. Chodziło mianowicie o znamiona występku określonego w art. 271 §1 kodeksu karnego, czyli o poświadczenie nieprawdy w dokumencie, i wykroczenia skarbowego określonego w art. 62 §2 i §5 kodeksu karnego skarbowego w kontekście przestępstwa poświadczenia nieprawdy w fakturze VAT. Mówiąc w pewnym skrócie, chodzi o to, czy poświadczenie nieprawdy przez osobę uprawnioną do wystawiania faktury VAT jest przestępstwem z jednego z tych artykułów.
Ważna jest też uchwała składu siedmiu sędziów rozstrzygająca zagadnienie z zupełnie innej części prawa karnego, z części ogólnej, a dotycząca problematyki usiłowania podżegania do przestępstwa.
Trzecia z uchwał, wydanych w składzie powiększonym, wyraża pogląd, że bezpodstawne uchylenie się od złożenia zeznania nie jest zatajeniem prawdy w rozumieniu art. 233 §1 kodeksu karnego. Chodziło o kontrowersje, czy uchylanie się od złożenia zeznania przez świadka ma być traktowane tylko jako naruszenie jego obowiązku składania zeznań - w związku z tym reakcją powinno być wymuszenie składania zeznań przez stosowanie kar pieniężnych, a nawet aresztu - czy też jest to przestępstwo zatajenia prawdy w rozumieniu art. 233, mówiącego o fałszywych zeznaniach. Odpowiedź była, jak powiedziałem, taka, że zatajenie prawdy następuje tylko wtedy, kiedy ktoś, stwarzając wrażenie, że mówi wszystko, zataja pewien fragment swojej wypowiedzi, a nie wtedy, kiedy, że tak powiem, z otwartą przyłbicą oświadcza, że żadnych zeznań nie będzie składał - to oczywiście jest niezgodne z prawem, ale nie jest zatajeniem prawdy, zdaniem Sądu Najwyższego.
Sąd Najwyższy poddawał interpretacji nie tylko przepisy materialnoprawne, nie tylko zawarte w kodeksie karnym, ale również zawarte w tak zwanej ustawie lustracyjnej.
Jeśli chodzi o prawo karne procesowe, także na plan pierwszy należy wysunąć uchwały podjęte przez powiększone składy Sądu Najwyższego. I tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jedną z uchwał. Wprawdzie z uwagi na zmiany ustawodawcze, które weszły w życie z dniem 1 lipca 2003 r., dzisiaj uchwała ta ma znaczenie jedynie historyczne, ale miała duże znaczenie wtedy, kiedy była podejmowana. Stwierdzono w niej mianowicie, że obowiązek posiadania obrońcy przed sądem okręgowym, jako sądem pierwszej instancji, przez oskarżonego, którego pozbawiono wolności, ustaje w wypadku odzyskania przez niego wolności. A więc rozstrzygnięcie było takie, że nie wystarczy, że w jakimś czasie oskarżony był pozbawiony wolności, żeby już przez cały czas postępowania miał obrońcę. Rozstrzygnięcie, powiedziałbym, bardziej reprezentowało praktyczne nastawienie do tej kwestii. Sąd Najwyższy uznał w tej uchwale, że w wypadku tej sprawy, tego problemu za tym, że oskarżony musi mieć obrońcę, przemawia właśnie to, że trudniej jest mu się bronić, ponieważ pozbawiony jest wolności. Jeśli przestał być pozbawiony wolności, oczywiście może mieć obrońcę, ale to nie jest obowiązkowe.
Wykładnia funkcjonalna i systemowa przepisów zamieszczonych w rozdziale 28 kodeksu postępowania karnego, zatytułowanym "Środki zapobiegawcze", doprowadziła z kolei skład powiększony Sądu Najwyższego do podjęcia uchwały dotyczącej art. 268 §1 k.p.k. oraz art. 269 §1 i 2 k.p.k. Chodziło o taką sytuację, kiedy nastąpiła zmiana środka zapobiegawczego na poręczenie majątkowe. Sąd Najwyższy uznał, że jeśli osoba, której to dotyczy, akurat była nieuchwytna, rozesłano za nią list gończy, to ustanie tego poręczenia i zwrot kwoty nastąpi dopiero w momencie rzeczywistego rozpoczęcia tymczasowego aresztowania.
Spośród problemów wyjaśnionych w orzecznictwie Izby Karnej o ważnym znaczeniu społecznym można też wymienić wiele przepisów dotyczących prawa prasowego, a zwłaszcza sformułowania dotyczące wymogu szczególnej staranności dziennikarza oraz orzeczenia dotyczące między innymi pojęcia sprostowania w rozumieniu art. 31 prawa prasowego. Wszystko to oczywiście odbywało się w kontekście spraw, w których chodziło o przestępstwo zniesławienia.
Nadal utrzymująca się tendencja zmniejszonej liczby kasacji wpływających nie do całego Sądu Najwyższego, ale do Izby Karnej, miała bardzo istotny wpływ na sprawność postępowania kasacyjnego w tej izbie. W tej chwili zaległości w Izbie Karnej zostały już praktycznie zlikwidowane. Sprawy są rozpatrywane na bieżąco, czyli - tak to się u nas rozumie - w ciągu trzech, czterech miesięcy od wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego. To jest naprawdę tak zwany rozsądny termin w rozumieniu art. 6. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Jeśli chodzi o Izbę Wojskową, to w roku sprawozdawczym nie uległa zmianie dotychczasowa właściwość tej izby Sądu Najwyższego. Do jej kompetencji należy, tak jak uprzednio, rozpoznawanie środków odwoławczych - apelacji i zażaleń - od orzeczeń i zarządzeń wydawanych w pierwszej instancji przez wojskowe sądy okręgowe oraz kasacji od prawomocnych orzeczeń wojskowych sądów odwoławczych i kasacji wniesionych przez tak zwane podmioty szczególne: rzecznika praw obywatelskich, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Ponadto Izba Wojskowa Sądu Najwyższego według przepisów ustawy - Prawo o ustroju sądów wojskowych oraz niektórych innych ustaw jest od 1 października 2001 r. sądem dyscyplinarnym drugiej instancji w sprawach dyscyplinarnych wszystkich sędziów sądów wojskowych. Należy podkreślić, że sprawy apelacyjne i kasacyjne rozpoznawane były na bieżąco, a wyznaczenie pierwszego terminu następowało niezwłocznie po wpłynięciu akt do Sądu Najwyższego - mówię o Izbie Wojskowej.
W 2003 r. Sąd Najwyższy w Izbie Wojskowej rozpoznał trzy ważne zagadnienia prawne, wymagające zasadniczej wykładni ustawy bądź wynikające z ujawnionych w orzecznictwie rozbieżności co do wykładni prawa. Dwa zagadnienia prawne zostały przedstawione przez sądy odwoławcze, trzecie było wynikiem wniosku złożonego przez rzecznika praw obywatelskich. Wprawdzie w ostatniej z wymienionych spraw odmówiono podjęcia uchwały, ale w uzasadnieniu wydanego postanowienia wyrażono pogląd niezwykle istotny z punktu widzenia jednolitości orzecznictwa sądów wojskowych, wyjaśniający treść przepisu art. 320 kodeksu karnego w powiązaniu z treścią normy zawartej w art. 1 kodeksu karnego. Sąd Najwyższy w Izbie Wojskowej wskazał mianowicie, że ustalona ex post niezdolność żołnierza do służby wojskowej, która pozostawała w związku z popełnieniem przestępstwa ściśle wojskowego, jest uzewnętrznieniem tak istotnego elementu indywidualizującego ten czyn w płaszczyźnie materialnej, że in concreto, wobec zaistnienia innych istotnych okoliczności, wskazanych w art. 115 §2 kodeksu karnego, charakteryzujących stronę podmiotową i przedmiotową, rodzi po stronie sądu obowiązek rozważenia warunków uzasadniających przestępczość tego czynu czy też, mówiąc bardziej dokładnie, brak jego przestępczości w takiej sytuacji.
Szczególne znaczenie ma uchwała składu siedmiu sędziów, wydana w następstwie rozpoznania zagadnienia prawnego przedstawionego przez skład trzech sędziów Sądu Najwyższego, rozstrzygająca problem wzajemnego stosunku przestępstwa i wykroczenia, w sytuacji gdy znamiona ustawowe takich czynów wyczerpane zostały jednym działaniem sprawców.
Szereg innych istotnych dla praktyki wskazań odnoszących się do wykładni prawa materialnego oraz procesowego zawierają orzeczenia wydane w Izbie Wojskowej w konkretnych sprawach, a zakwalifikowane do publikacji w zbiorze orzeczeń Sądu Najwyższego - są to tak zwane orzeczenia tezowe.
W dziedzinie prawa procesowego na podkreślenie zasługują zwłaszcza trzy orzeczenia, w których Sąd Najwyższy zajął się wykładnią art. 521 k.p.k. przez pryzmat podmiotu uprawnionego do wniesienia kasacji, o której mowa w powołanym przepisie. Uznając, że prawo do wniesienia tego rodzaju kasacji przysługuje zastępcy prokuratora generalnego - naczelnemu prokuratorowi wojskowemu, ponieważ dysponuje on uprawnieniami procesowymi prokuratora generalnego, a ustawa w tym wypadku nie stanowi inaczej, w kolejnych orzeczeniach wywiedziono, iż kompetencji do wniesienia kasacji określonej w art. 521 k.p.k. nie posiadają: zastępca prokuratora generalnego - dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ani podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Odrębny temat stanowią sprawy dyscyplinarne. W omawianym okresie, czyli w 2003 r., do utworzonego rok wcześniej, czyli w 2002 r., wydziału do spraw dyscyplinarnych sędziów - jest to Wydział VI Izby Karnej - wpłynęły osiemdziesiąt cztery sprawy dyscyplinarne, oprócz tego pozostało jeszcze jedenaście spraw z poprzedniego roku. Z tych dziewięćdziesięciu pięciu spraw załatwiono w 2003 r. osiemdziesiąt osiem, z czego należy wyciągnąć wniosek, że Sąd Najwyższy jako sąd dyscyplinarny drugiej instancji działał w sposób sprawny.
Orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych są umieszczane w bazie orzeczeń Sądu Najwyższego, tak zwanej bazie "Supremus", oraz w wydanym po raz pierwszy w 2003 r. w nakładzie trzystu egzemplarzy zbiorze zatytułowanym "Orzecznictwo Sądu Najwyższego - Sądu Dyscyplinarnego". Wyszły już trzy zeszyty.
Teraz kilka słów na temat przyszłości, a właściwie teraźniejszości, bo chodzi o rok 2004, który był przyszłością, kiedy powstawało to sprawozdanie. Co nas czeka, a właściwie co już przeżywamy jako Sąd Najwyższy w roku 2004?
Po pierwsze, konsekwencją utraty przez Sąd Najwyższy konstytucyjnych uprawnień do rozpoznawania spraw administracyjnych będzie konieczność umorzenia spraw wniesionych do końca 2003 r. jako rewizji nadzwyczajnych od orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego. Kiedy to sprawozdanie było sporządzane, do załatwienia było dwieście trzydzieści pięć takich spraw. W tej chwili już ich prawie nie ma. Na zakres obowiązków Sądu Najwyższego niewątpliwie wpłynie też likwidacja Kolegium Kompetencyjnego, mimo braku innego organu, który przejąłby jego kompetencje. Osobiście uważam, że nie było to najlepsze posunięcie. Wprawdzie nic dramatycznego się nie dzieje, ale jakieś kolegium kompetencyjne, jeśli chodzi o rozstrzyganie sporów między sądami a organami administracji, a także między sądem powszechnym a sądem administracyjnym, powinno powstać. Może Sąd Najwyższy, nie mając oczywiście prawa inicjatywy ustawodawczej, zainspiruje taką zmianę w sensie faktycznym, zaproponuje coś któremuś z organów mających taką inicjatywę.
Po drugie, swoistą konsekwencją włączenia Polski do struktur Unii Europejskiej będzie nie tylko inkorporacja prawa europejskiego do naszego ustawodawstwa wewnętrznego, lecz również bezpośrednie stosowanie tego prawa przez polskie sądy, w tym przez Sąd Najwyższy. W związku z tym konieczne będzie należyte przygotowanie się Sądu Najwyższego do wyjaśniania i stosowania tego nowego, poszerzonego prawa. W dużym stopniu to już właściwie nastąpiło dzięki różnym szkoleniom, stażom za granicą i tym podobnym metodom pogłębiania naszej wiedzy. Organizacyjnie zwiększone zadania czekają nasze Biuro Studiów i Analiz, a zwłaszcza utworzony w nim nowy dział prawa europejskiego, w którym zatrudniamy specjalistów z uniwersytetów. Będą się oni zajmować właśnie konsultacjami w sprawach, w których będzie wchodziło w grę zastosowanie prawa europejskiego bądź zadanie pytania Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości. Jesteśmy już do tego przygotowani zarówno merytorycznie, jak i organizacyjnie.
Jest też naszym zadaniem w najbliższej przyszłości doprowadzenie do pewnej jednolitości poglądów między Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym, jeśli chodzi o tak zwane orzeczenia interpretacyjne Trybunału Konstytucyjnego i kompetencje - istniejące bądź nieistniejące - Sądu Najwyższego do badania konstytucyjności ustaw w konkretnej sprawie. W tym zakresie jestem umiarkowanym optymistą. Wydaje mi się, że nastąpiło pewne zbliżenie stanowisk Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, więc może ujednolici się to w rozsądnym terminie. Jest to bardzo ważne, bo różnica zdań między wysokimi instancjami sądowymi, jakimi są Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny, a także Naczelny Sąd Administracyjny, na pewno nie jest społecznie korzystna.
I wreszcie w 2004 r. czeka Sąd Najwyższy powołanie nowego prezesa, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. 13 września Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybierze dwóch kandydatów na to stanowisko. Kandydaci ci zostaną przedstawieni panu prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej, który jednego z nich powoła na drugą kadencję na stanowisko pierwszego prezesa, ponieważ kadencja, która teraz trwa, jest pierwszą kadencją. Poprzednio pierwszy prezes był powoływany przez Sejm bezkadencyjnie. Dziękuję bardzo za uwagę.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Prezesie.
Czy ktoś z państwa senatorów chciałby zadać pytanie pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego?
Pan senator Czaja.
Senator Gerard Czaja:
Bardzo króciutko.
Wspominał pan na zakończenie o sporze między Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym. Może bliżej: czy dotyczy on tylko spraw zgodności z konstytucją, czy są również inne tematy sporne? Dziękuję.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Właściwie są dwa tematy sporne. Jeden dotyczy kompetencji Sądu Najwyższego, a właściwie wszystkich sądów w zakresie badania, czy w konkretnej sprawie przepis ustawy, który sąd miałby zastosować, jest zgodny z konstytucją. Sąd Najwyższy nigdy nie rościł sobie pretensji do tego, żeby badać konstytucyjność przepisu ustawowego w takim zakresie, w jakim robi to Trybunał Konstytucyjny, to znaczy by uchylić taki przepis, ale w niektórych orzeczeniach Sąd Najwyższy rościł sobie prawo czy pretensje do tego, żeby przepisu, który uważa za niekonstytucyjny, nie stosować w konkretnej sprawie. Nie powoduje to uchylenia tego przepisu, tylko niestosowanie go w danej sprawie. Jest to właśnie przedmiot sporu, ponieważ Trybunał Konstytucyjny, a przynajmniej większość jego sędziów, bo pewnie nie wszyscy, uważa, że Sąd Najwyższy takiego uprawnienia nie ma. To jest jeden punkt sporny.
Drugi punkt sporny dotyczy tak zwanych orzeczeń interpretacyjnych Trybunału Konstytucyjnego. W kilku sprawach, przed wydaniem orzeczenia, czy jakiś przepis ustawowy jest zgodny z konstytucją czy nie - leży to w kompetencjach Trybunału Konstytucyjnego - trybunał dokonał wykładni tego przepisu odmiennej od tej, którą zastał w orzecznictwie, zwłaszcza w orzecznictwie Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy jest zdania, że Trybunał Konstytucyjny nie ma prawa do kontrolowania wykładni Sądu Najwyższego, bo jest to właściwie kwestia ustrojowa. Taka wyższość hierarchiczna trybunału musiałaby wynikać z konstytucji, ponieważ oznaczałoby to, że kontrolowałby on i zmieniał wówczas zastaną, często utrwaloną interpretację Sądu Najwyższego. Takiego stosunku podległości między tymi organami nie ma, w związku z czym Sąd Najwyższy kwestionuje to uprawnienie. Powoli chyba udaje nam się przekonać koleżanki i kolegów z Trybunału Konstytucyjnego, że rozstrzygając kwestie konstytucyjności jakiegoś przepisu, za punkt wyjścia powinni przyjmować wykładnię, która już istnieje.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Henryk Dzido, potem pan senator Romaszewski.
Senator Henryk Dzido:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Prezesie, mam trzy pytania do części czwartej tej informacji, zawierającej wnioski. Czy może mi pan krótko odpowiedzieć, na jakim etapie jest sprawa statusu wolnych sobót, tak jak sygnalizuje sprawozdanie?
Pytanie następne: czy pańskim zdaniem wprowadzony w kodeksie postępowania cywilnego obowiązek powiadamiania przez sądy, które w ramach przedsądu kasacyjnego odrzucają kasację samorządów, osób wnoszących te kasacje, nie spowoduje ograniczenia prawa do sądu? Bo adwokaci i radcy prawni będą chyba bardziej zachowawczo postępować przy sporządzaniu kasacji w sprawach trudnych.
I sprawa trzecia. Powtórzę pytanie, które zadawałem panu, Panie Prezesie, przy okazji ostatniego tego typu kontaktu z panem w Senacie. Sprawozdanie wskazuje, iż prawie 80% kasacji jest odrzucanych w ramach przedsądu, jako kasacje sporządzone w sposób wadliwy, czyli z przyczyn formalnych. Ja rozumiem, że sądy taki przedsąd powinny wykonywać, ale czy wykonując go, nie powinny wskazywać, na czym polega wadliwość formalna wnoszonej kasacji? Bo do tej pory stykam się tylko ze standardowymi uzasadnieniami powołującymi się na naruszone przepisy, które zdaniem sądu nie są respektowane przez wnoszących kasację, a zdaniem autorów tych kasacji są zachowane. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Proszę bardzo.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Jeśli chodzi o pytanie pierwsze, dotyczące wolnych sobót, to po prostu nie znam na nie odpowiedzi. Nie spodziewałem się takiego pytania. Jest tyle spraw... Jeśli pan pozwoli, odpowiem panu senatorowi na piśmie.
Co do przedsądu, to nie zauważyłem, Panie Senatorze, żeby jakiekolwiek nasze działania w tym zakresie - choć rzeczywiście, czasami dosyć radykalne - spowodowały jakieś onieśmielenie przedstawicieli korporacji, którzy składają te kasacje w imieniu swoich klientów, czy też zmniejszenie liczby składanych kasacji. Takiego niebezpieczeństwa po prostu nie ma.
Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy fakt, że znaczny procent kasacji zatrzymuje się na przedsądzie, zawsze wynika z tego, że te kasacje jest źle napisane, że mają jakieś wady formalne czy też są merytorycznie nieprzekonujące. Cóż, ja bym powiedział, że są takie sprawy, w wypadku których nie sposób napisać dobrej kasacji, ale są one pisane, być może na wyraźne życzenie strony, choć czasami bez przekonania. Zdarzają się nawet takie kasacje, w których adwokat bądź radca prawny od razu sam to sygnalizuje, zaczynając swoje pismo od słów: "Zgodnie z życzeniem mojego klienta składam kasację"... itd.
Tak więc powiedziałbym, że to jest dosyć naturalne, to znaczy porównanie z sądami najwyższymi, kasacyjnymi w innych państwach prowadzi do wniosku, że tam jest podobnie. Jest to dosyć normalna sytuacja, że tylko pewna część kasacji - mniejsza część - jest rozpatrywana zgodnie z całą oprawą proceduralną na rozprawach, a większość jest rozpatrywana na posiedzeniach i zatrzymuje się na stadium przedsądu. Myśmy nie wymyślili przedsądu ani też rozpatrywania spraw oczywiście bezzasadnych na posiedzeniu w Izbie Karnej. Powiedziałbym, że jest to model najbliższy modelowi niemieckiemu, ale rozwiązanie to jest znane również w bardziej radykalnej wersji na przykład w państwach skandynawskich, gdzie dużo mniej wpływających spraw jest rozpatrywanych przez sąd najwyższy. Skala jest tam wręcz taka, że wpływa kilka tysięcy spraw, a rozpatruje się zaledwie kilkaset - to bardzo niewielki procent spraw. Już nie mówię o takich sytuacjach, jakie mają miejsce przed sądem w Stanach Zjednoczonych, gdzie wpływa kilkanaście tysięcy spraw, a sąd najwyższy wybiera sobie około stu, stu kilkudziesięciu, którymi zajmuje się jako dotyczącymi ważnych zagadnień prawnych.
Tak więc nie wymyśliliśmy w tym zakresie prochu. Sytuację, w której większość spraw zatrzymuje się w stadium przedsądu, uważam za normalną.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Romaszewski.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Moje pytanie jest właściwie dosyć proste, a dotyczy mniej więcej tego samego zagadnienia. Jeśli mianowicie mówi się w tej statystyce o rozpatrzonych kasacjach, to rozumie się przez to również kasacje, które uznano za bezzasadne, tak? Chodzi mi o wstęp, w którym mówi się, że wpłynęło tyle kasacji, rozpatrzono tyle kasacji itd.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Tak, tak.
(Senator Zbigniew Romaszewski: Czyli rozpatrzone są również te, które zostały uznane za bezzasadne w fazie wstępnej?)
Przyznaję, że w tym miejscu pojęcie rozpatrzenia zostało użyte w sensie potocznym.
(Senator Zbigniew Romaszewski: Dziękuję.)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Wielowieyski.
Senator Andrzej Wielowieyski:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Prezesie, bardzo pocieszająco wygląda to przyspieszenie, a w każdym razie zmniejszenie liczby zaległych spraw. Ja wiem, że te statystyczne dane, takie uśrednione, mogą być w wypadku tak różnorodnych spraw mylące i trudne do wyprowadzenia, ale czy mimo to może nam pan powiedzieć, ile tak średnio - powiedzmy, że inaczej jest przy kasacjach karnych, inaczej przy kasacjach cywilnych i przy zażaleniach - potrzeba czasu na podjęcie decyzji w sprawie orzeczenia od terminu wpłynięcia sprawy?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Ja już wspominałem o tym, że w Izbie Karnej trwa to trzy, cztery miesiące, a w Izbie Cywilnej jedenaście miesięcy. To są oczywiście średnie dane, dlatego że w niektórych sprawach, co do których ta decyzja zostaje podjęta w stadium przedsądu, dzieje się to trochę wcześniej. Ale powiedzmy, że niezależnie od tego, jakim torem potoczy się kasacja w sprawie cywilnej, na pewno nie będzie to trwało w tej chwili dłużej niż jedenaście miesięcy, a w Izbie Karnej, jak już powiedziałem, cztery miesiące, a w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych - około pół roku. Ja wiem, że można by sobie wyobrazić jeszcze szybsze rozpoznawanie spraw, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy cywilne, ale naprawdę jest to ogromna różnica w porównaniu z sytuacją, którą zastałem.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Lipowski.
Senator Grzegorz Lipowski:
Dziękuję.
Panie Prezesie, to nie tylko moje odczucie, bo spotkałem się z nim w dyskusjach w różnych środowiskach. Podzielam pogląd, że w pewnym okresie wyrokami sądu trochę rozpuszczono czwartą władzę panującą w naszym państwie. Nie powiem dokładnie, ale pan na pewno będzie wiedział, o jaki wyrok chodzi: dziennikarz zrobił wszystko, żeby pod względem dziennikarskim artykuł był napisany prawidłowo, ale nieważne, że to była nieprawda. To mi się kojarzy z Placem Czerwonym, z tym, że nieprawdą jest, że rozdawano tam samochody, tylko że kradziono rowery. Wydaje mi się, że to spowodowało bezkarność tej czwartej władzy, która istnieje do tej pory, no, poza przypadkiem szczecińskim. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Panie Prezesie, ja może nawiążę do tego, bo to jest ta sama tematyka... Chciałbym się odnieść do tego jednak kuriozalnego wyroku Sądu Najwyższego, w którym sąd stwierdził, że jeżeli dziennikarz zachował szczególną staranność, to choć podał nieprawdę, jest usprawiedliwiony. Chciałbym prowokacyjnie odwrócić to stwierdzenie - skoro akcent pada na tę szczególną staranność - i zapytać: jeżeli dziennikarz zachowa szczególną staranność w podawaniu kłamstwa, to też będzie usprawiedliwiony?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Czy mogę już odpowiedzieć, tak?
Tu chodzi o to słynne orzeczenie, oczywiście ze względu na osobę, której ono dotyczy, ale ono nie jest jedynym orzeczeniem w kwestii staranności dziennikarskiej i ochrony dóbr osobistych. Jak powiedziałem, w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego jest rozbieżność co do tych kwestii i dlatego, żeby tę rozbieżność usunąć, w sierpniu zamierzam złożyć pytanie, tak zwane pytanie abstrakcyjne, po to, żeby Izba Cywilna Sądu Najwyższego doszła do jakiegoś ujednoliconego poglądu na ten temat w składzie siedmiosobowym, a jeśli ten skład uzna to za potrzebne, to w składzie całej izby.
Jeśli chodzi o krytykę tego orzeczenia, to jestem w niezręcznej sytuacji, bo ani chwalić, ani krytykować orzeczenia mnie jako prezesowi właściwie nie wypada, gdyż to może budzić podejrzenia o jakąś próbę wpływu na sędziów, jak mają orzekać, dlatego ja tego nigdy nie robię.
Chociaż gdy niedawno przeczytałem na żółtych stronach "Rzeczpospolitej" artykuł na ten temat pod tytułem "Nawet święci się mylą", to aż mnie korciło, żeby powiedzieć autorom, że ten tytuł zgodnie z tym orzeczeniem, które przyjęła Izba Cywilna - bo chodziło o dziennikarzy, o to, że mają prawo do błędów - mógłby brzmieć: "Nawet święci się mylą, ale wtedy mówią przepraszam". Ja nie jestem cywilistą, ale być może nie najgorszym wyjściem byłoby rozdzielenie tych spraw, oddzielenie spraw finansowych, tak żeby nie niszczyć dziennikarza, który się pomylił, nawet przy zachowaniu staranności, może jednak wypadałoby, żeby przynajmniej przeprosił. Przecież nawet jak się kogoś potrąci, to nie przeprowadza się śledztwa, kto był winien, tylko odruchowo obydwie osoby, jeśli są dobrze wychowane, mówią: przepraszam.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Kruszewski. Następnie pan senator Wielowieyski.
Senator Zbigniew Kruszewski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Prezesie, co pana zdaniem należałoby zrobić w polskim ustawodawstwie, aby usprawnić działania sądów? Co jest takim słupem milowym? Dzisiaj nasze sądy przeżywają chyba pewien kryzys, bo są poddawane dość ostrej krytyce, w zasadzie nie ma dnia, żeby coś o sądach czy o sędziach nie było napisane. Co pan uważa za takie słupy milowe, które powinniśmy postawić, gdy wchodzimy do grona tych krajów europejskich? Przecież odbiegamy od nich chociażby w terminowości, zarówno w przypadku sądów gospodarczych, jak i karnych itd., w procedurach, wyrokach, które są odbierane jako częściowo niesprawiedliwe - czasami zbyt łagodne, czasami może i zbyt surowe, ale w tej chwili jest raczej tendencja, że te wyroki są zbyt łagodne. Czy jest jakiś jeden cudowny środek? Oczywiście na pewno go nie ma, ale co by pan uznał za takie słupy milowe? Z czym gdybyśmy się uporali, nawet my, jako parlamentarzyści, to można by było te sprawy posunąć znacznie do przodu? Dziękuję.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Rzeczywiście, cudownego środka nie ma, to jest kwestia moim zdaniem nie do rozwiązania w krótkim czasie. Może trzeba było wcześniej zacząć to budżetowe wspieranie sądownictwa, które zaczęło się dopiero mniej więcej dwa lata temu, od kiedy to budżet jest naprawdę niezły. Sądownictwo od lat było niedoinwestowane, mówię tu o budynkach, komputerach, tego typu infrastrukturze. To wymaga więc pewnego czasu.
Druga kwestia, która dotyczy pewnych uproszczeń procedur. Na początku, w latach dziewięćdziesiątych okazaliśmy się trochę bardziej papiescy niż papież i wykazaliśmy gorliwość neofitów w zakresie gwarantowania w procesach takich praw jednostki, których nie zapewniały nawet tak zwane stare demokracje. Musieliśmy z wielu rozwiązań się wycofać, trochę to uprościć. Są tu jeszcze pewne, że tak powiem, rezerwy. Myślę tu na przykład o postępowaniach przed sądami w sprawach o wykroczenia, o różne wykroczenia drogowe, takie wykroczenia typu niesprzątnięcie śniegu przed domem, postępowaniach, które toczą się jak regularne procesy, co czasami nawet dziwnie wygląda. Moim zdaniem w tym zakresie pewne uproszczenie procedury będzie jeszcze niezbędne. Obecnie robi to sąd rejonowy w ramach procedury przystosowanej właściwie do poważniejszych spraw, a w drugiej instancji sąd okręgowy orzeka w sprawach, w których chodzi naprawdę o drobne wykroczenia. A więc tu można byłoby jeszcze coś zrobić.
Trzecia kwestia jest jednak najtrudniejsza. Mamy bardzo młodych sędziów, bardzo młodzi sędziowie z małym stażem są przewodniczącymi wydziałów, wiceprezesami, prezesami. To wyniknęło z dużej zmiany pokoleniowej, z powodu odchodzenia wielu ludzi z sądownictwa, i tego nie da się szybko odrobić. Ci ludzie muszą nabrać doświadczenia... Oczywiście ważne, jest żeby sędziów nie było za mało, żeby wszystkie etaty były obsadzone. Jeżeli chodzi jednak o ich kwalifikacje w sensie jakościowym, nabranie wiedzy, doświadczenia, nawet po prostu pewnej rutyny, to musi to jeszcze trochę potrwać.
Tak więc, jak powiedziałem, nie ma cudownego środka. To muszą być ciągłe starania i o wyposażenie sądów, i o szkolenie sędziów. W tym zakresie Sąd Najwyższy stara się robić, co może, sędziowie jeżdżą na szkolenia, na spotkania z sędziami rejonowymi, okręgowymi, apelacyjnymi. Jak powiedziałem, są jeszcze pewne rezerwy w zakresie procedur, które chociażby w przypadku wykroczeń mogłyby ulec pewnemu uproszczeniu.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Wielowieyski. Następnie pani senator Janowska.
(Senator Zbigniew Kruszewski: Panie Marszałku, ja jeszcze takie pomocnicze...)
Pomocnicze, ale w nawiązaniu do odpowiedzi pana prezesa.
Proszę bardzo.
Senator Zbigniew Kruszewski:
Dziękuję. I przepraszam pana marszałka.
Panie Prezesie, czy chodzi tylko o młody wiek? Czy nie ma jednak głębszych przyczyn w samej palestrze? Pan sprowadził wszystko tylko do młodego wieku. Ale czy można do tego to sprowadzić? Gdyby sędziowie byli troszkę starsi, to już byłoby dobrze? Moje podejrzenia są takie, że w korporacji zawodowej sędziów też jednak jest wiele, powiedzmy, niedociągnięć. Dziękuję.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Nikt nie jest idealny, oczywiście ja nie mówię, że tak jest. Sędziowie są tylko ludźmi, może niektórzy są leniwsi od kolegów, niektórzy przecież popełniają występki dyscyplinarne, my to wszystko wiemy. To jest grupa zawodowa ze wszystkimi wadami i zaletami, tak jak całe nasze społeczeństwo. Ja myślałem, że chodzi głównie o sprawy zawodowe. Wiem też, że Ministerstwo Sprawiedliwości chce usprawnić proces szkolenia i doszkalania sędziów przez stworzenie centralnej szkoły sędziowskiej. To jest na pewno dobry pomysł, on się sprawdził w wielu krajach.
Marszałek Longin Pastusiak:
Pan senator Wielowieyski.
Senator Andrzej Wielowieyski:
Dziękuję bardzo.
Przepraszam, Panie Prezesie, ale przyszły mi na myśl jeszcze dwie sprawy, na które warto by zwrócić uwagę. Jedna stanowi nawiązanie do problemu postawionego przez pana senatora Kruszewskiego i do pana odpowiedzi, w której mówił pan o młodości sędziów. W jednej z dyskusji w ostatnich miesiącach przed wejściem do Unii Europejskiej jeden z pana prezesów Sądu Najwyższego wyraził opinię - przepraszam, po prostu chciałbym znać również pana sąd w tej sprawie - że istotnym dylematem polskiego sądownictwa, w każdym razie jego jakości, jest skłonność sędziów do tego, żeby bezwzględnie trzymać się paragrafów jako alternatywy dla słusznego załatwiania sprawy. Jest jakiś strach, żeby nie wyjść poza paragraf. Łatwo to można wyjaśnić również młodością. Tenże prezes Sądu Najwyższego stwierdził, że w tym zakresie odchylamy się, dość wyraźnie różnimy się od niektórych lepiej rozwiniętych systemów sądownictwa w innych krajach europejskich. Jak pan sądzi, bo powiedział pan o tym elemencie młodości, czy rzeczywiście tylko o to chodzi? Jaka może być tu rola Sądu Najwyższego? W jaki sposób można podnosić jakość orzeczeń sądowych w tym zakresie, jakość pracy sędziów, tak żeby to nie było tylko sztywne trzymanie się paragrafu?
Drugie pytanie, Panie Prezesie, zadaję w związku ze sprawozdaniem. Być może nawet mówił pan o tym, ale mogłem tego nie zauważyć. Pozytywnie ocenił pan działanie przedsądu przy kasacjach. Otóż czy mógłby pan stwierdzić, czy zakwestionowane bądź oddalone skargi kasacyjne były w gruncie rzeczy niesłuszne merytorycznie, czy jednak były oddalane głównie ze względu na nieprofesjonalizm, na który pan się żali, prawników je przygotowujących? Czy można coś powiedzieć na temat tego, czy przeważały niekompetencja i nieprofesjonalizm adwokatów, czy po prostu pieniactwo i niesłuszność?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Ja bym trochę bał się nazwać tego pieniactwem, bo każdy ma prawo złożyć kasację, przynajmniej w granicach, w jakich procedury to umożliwiają. Ja bym powiedział, że tak, oczywiście są adwokaci, którzy już trochę zapomnieli, jak to się robi, zajmują się jakimiś rutynowymi sprawami i później napisanie dobrej kasacji sprawia im trudności, ale w gruncie rzeczy nigdy nie będzie tak, żeby wszyscy byli zadowoleni z rozstrzygnięcia sądowego, zwłaszcza w sprawach cywilnych, w których są dwie strony. Zawsze jedna z nich wychodzi z sądu niezadowolona i często piszą skargi, również do mnie, twierdząc, że na pewno to było przekupstwo sędziego, korupcja - przecież wszyscy mówią, że jest w Polsce korupcja - i być może są nawet o tym przekonani. Tak więc chociażby z tego powodu ja bym nie oczekiwał powszechnego zadowolenia z działalności sądów.
Jak powiedziałem, częściowo wynika to może z nieumiejętności, nieprzyłożenia się do napisania kasacji, ale jest też dużo spraw, które po prostu są przegrane. Jak napisać dobrą kasację w sprawie, która jest niedobra? Można tylko starać się zachować pewną przyzwoitość, żeby to już zupełnie nie wyglądało na jakieś żarty, ale dobrej kasacji w tej sprawie napisać się nie da.
Z kolei jeśli chodzi o tę pierwszą kwestię, o kurczowe trzymanie się paragrafów i o wypowiedź prezesa Sądu Najwyższego - nie wiem, który to był - że sędziowie nie powinni już trzymać się tych paragrafów, tylko śmielej, na zasadzie słuszności, orzekać, to ja troszeczkę bym się tego bał, bo wtedy znaczenie prawa maleje, znaczenie ustawodawcy również, Senatu też, wtedy, kiedy ważniejsze jest to, co sędzia uważa za słuszne, a nie to, co wynika z paragrafu. Tak więc ja bym tak lekceważąco nie mówił o tych paragrafach jak o takim formalizmie. Trzyma to jednak wymiar sprawiedliwości w pewnych ramach podziału władz.
Marszałek Longin Pastusiak:
Pani senator Janowska. Następny będzie pan senator Lipowski.
Senator Zdzisława Janowska:
Chciałabym zapytać, ponieważ pytamy o różne bulwersujące sprawy... Mnie też bardzo boli serce, ponieważ z racji pełnienia swoich obowiązków osobiście byłam zaangażowana w bulwersującą sprawę kamienicznika z Łodzi. Nawet komisja zajmująca się w Senacie sprawami etyki musiała reagować, ponieważ tenże kamienicznik, działający przeciwko zdrowiu i życiu lokatorów, w obronie których występowałam, podał mnie do senackiej Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich.
Senat wyraził swój sprzeciw wobec działań tegoż pana, a dlatego mówię, iż sprawa była bulwersująca, że wyroki pierwszej i drugiej instancji przeciwko temuż panu kamienicznikowi i jego działaniom zagrażającym zdrowiu i życiu lokatorów były po myśli lokatorów z Łodzi, a Sąd Najwyższy tegoż człowieka ułaskawił, odsunął od niego wszelkie zarzuty. Tenże człowiek przez lata wyniszczył kilkanaście rodzin, bezprawnie, do absurdalnych kwot podnosił stawki czynszowe, skarżył lokatorów do sądu, żądając eksmisji, pozbawił ich ciepła, wody, możliwości korzystania z wind, powycinał w budynku całą sieć gazową, zmusił tych ludzi do uciekania z tychże mieszkań bez żadnych możliwości otrzymania innego lokalu. Ludzie ci byli zmuszeni do brania kredytu, ponieważ dostawali od gminy lokale do remontu, choć nie musiała ona im ich dawać, czyli mając mieszkanie komunalne, remontując to mieszkanie, trzymając je w należytym stanie technicznym...
(Marszałek Longin Pastusiak: Pani Senator, jesteśmy w fazie zadawania pytań, a nie dyskusji.)
Jak to się dzieje, że coś takiego mogło się wydarzyć? Tenże człowiek w tej chwili triumfuje. Sąd Najwyższy zachował się właśnie tak, a nie inaczej, i taki przykład idzie dalej w Polskę.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
To dla mnie też jest trudna sytuacja, dlatego że ja bardzo unikam pochwał albo krytyk pod adresem poszczególnych orzeczeń Sądu Najwyższego. Po prostu jestem czynnikiem administracyjnym w Sądzie Najwyższym i wystrzegam się podejrzeń o próbę wpływu na orzecznictwo poszczególnych składów, ale oczywiście przekażę tę krytykę osobom, które w tej sprawie orzekały.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Lipowski. Następnie pani senator Berny.
Senator Grzegorz Lipowski:
Dziękuję bardzo.
Ja oczywiście, stawiając pierwsze pytanie, nie spodziewałem się, że na tej sali uzyskam z trybuny szersze wyjaśnienie sprawy czy odpowiedzi, historia odnotowała bowiem takie, a nie inne orzecznictwo sądu dotyczące głowy naszego państwa. Liczę, że może sąd w Szczecinie naprawi to w sprawie dotyczącej urzędnika i będzie sprzeczność.
Chciałbym zaś zapytać pana prezesa, czy popiera pan procedurę powoływania na szczeblu sądów okręgowych prezesów - mówię to na podstawie autopsji i obserwacji - polegającą na tym, że to kolegium typuje w głosowaniu osobę do powołania, bardzo różnicując środowisko. Przeciąga się to miesiącami, dobiera się, awansuje osoby po to, żeby głosowały. Jest to w środowisku bardzo źle odbierane, ale taka procedura obowiązuje. Czy pan popiera taką procedurę, jeżeli chodzi o politykę kadrową w sądownictwie?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Jeśli chodzi o tę procedurę, to ja myślę, że przy każdej procedurze można procedować lepiej, uczciwiej czy przyzwoiciej, ale i gorzej. Dużo zależy od ludzi. Różne są środowiska, różni są również sędziowie, więc ja bym nie widział jakichś cudownych środków.
Innym wyjściem byłoby niekonsultowanie powoływania składów tych ciał kolegialnych, czego też byśmy nie chcieli. To właściwie kwestia polityczna, jaki powinien być tryb powoływania prezesów, jak to unormować w ustawodawstwie. W tej chwili chyba jest jakaś równowaga między kompetencjami ciał kolegialnych działających w sądownictwie a kompetencjami ministra sprawiedliwości. A czy jest to idealne wyjście, czy nie może prowadzić do sytuacji takich jak te, które opisał pan senator? Na pewno nie, ale samymi uregulowaniami, bez jakiegoś przestrzegania standardów etycznych przez osoby, których to dotyczy, też moim zdaniem wszystkiego nie rozwiążemy.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pani senator Berny, następnie pani senator Szyszkowska.
Senator Maria Berny:
Panie Prezesie, czy nie sądzi pan czasem, że aparat sprawiedliwości, a szczególnie sędziowie sądów rejonowych są całkowicie oderwani od rzeczywistości? Rozumiem, że transformacja ustrojowa, której jesteśmy wszyscy poddawani, niesie za sobą różne negatywne zjawiska. Te zjawiska wciąż narastają. A tymczasem bardzo często idzie na marne wysiłek policji, a czasem i prokuratorów, i niektóre z przestępstw - nazwijmy je wykroczeniami - zostają skwitowane orzeczeniem o niskiej szkodliwości czynu, a więc sprawcy pozostają właściwie bezkarni. Wspominał pan o szkoleniach dla sędziów, wspominał pan o wpływie niskiego budżetu dla wymiaru sprawiedliwości. Ja to wszystko rozumiem, ale komputer nie zastąpi wrażliwości sędziego na proces społeczny, który albo narasta, albo się udaje go zahamować dzięki podejmowanemu przez sędziego wyrokowi.
Nawiązuję w tej chwili do rozpatrywanej dzisiaj w Senacie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Przecież znane są panu wypadki, kiedy właściwie bandyci, bo trudno powiedzieć o kibicach, dokonują czynów naprawdę karygodnych. I gdyby to była sytuacja jednorazowa, to może by mnie to tak bardzo nie martwiło, ale właśnie jest to narastający ciągle proces. On narasta dzięki temu, że bandyci czują się całkowicie bezkarni. Czy wobec tego - oprócz tego, że potrzebna jest większa liczba komputerów i urządzeń elektrotechnicznych w sądach - nie należałoby w szkoleniach, o których pan wspomina, uczyć sędziów, że społeczeństwo jest organizmem bardzo wrażliwym i albo się staje lepsze, albo gorsze dzięki ich wyrokom?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Pani Senator, staramy się szkolić sędziów, młodych sędziów - bo tych głównie szkolimy.
(Senator Maria Berny: Nie w paragrafach, tylko w sprawnym myśleniu.)
Tak, tak. To nie jest proste. To jest kwestia doboru sędziów już na samym etapie wstępnym i później szkolenia ich, uwrażliwiania ich na pewne sytuacje. Ale to nie jest takie proste. Pani senator wspomniała o tym umarzaniu ze względu na niski stopień społecznej szkodliwości. Otóż z mojej wiedzy wynika, że to się robi ostatnio dużo rzadziej niż kiedyś. To raz.
Co zaś do pewnej bezkarności sprawców niektórych przestępstw, to tak to już jest i tak musi być. Nie wystarczy zatrzymanie przez policję i złożenie wniosku przez prokuratora o tymczasowe aresztowanie, ale jeszcze muszą być dowody. I z tym często jest gorzej. Są pewne animozje nawet między policją, prokuraturą a sędziami, wynikające z tego, że każdy chciałby wypaść jak najlepiej i czasami pokazuje się w telewizji, jak to jakaś brygada antyterrorystyczna wpada w kominiarkach, w pełnym uzbrojeniu, zatrzymuje jakichś ludzi, a później sąd ich uwalnia. Ludzie tego nie rozumieją, bo to jest pokazane w sposób uproszczony. Po prostu łatwiej jest wpaść i kogoś rzucić na ziemię i zatrzymać, a trochę trudniej jest zebrać dowody. To jest praca umysłowa. W związku z tym sądy nie mogą zrezygnować z tego, żeby wymagać dowodów i zrezygnować z domniemania niewinności. To prowadzi oczywiście do sytuacji niesprawiedliwych, wtedy, gdy uważa się, że ktoś jest winien, ale nie ma na to dostatecznych dowodów. Ale z tego wymagania zrezygnować nie możemy. To jest standard, rezygnacja z którego jest w ogóle nie do pomyślenia.
Marszałek Longin Pastusiak:
Pani senator Szyszkowska.
Senator Maria Szyszkowska:
Panie Prezesie, chciałabym się dowiedzieć, czy zdaniem pana nie należałoby jak najrychlej rozpocząć poważnej reformy studiów na wydziałach prawa. W moim przekonaniu kształcą one bardziej, że tak to nazwę w skrócie, rzemieślników aniżeli prawników w pełnym tego słowa znaczeniu. Najkrócej wyrażę tę myśl, odwołując się do poglądu nieżyjącego profesora medycyny Juliana Aleksandrowicza, który twierdził, że nie można być lekarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, jeżeli nie posiada się wiedzy filozoficznej. Sądzę, że owa wiedza jest niezbędna prawnikom, a już w szczególny sposób - sędziom.
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
No właśnie, to prawdę mówiąc dotyczy jak gdyby mnie w innej roli, jako profesora uniwersytetu. Ale przecież wiemy, Pani Profesor, doskonale, że reforma studiów prawniczych trwa nieustannie. Jak byłem studentem, reformowano studia i cały czas się je reformuje. Mam nadzieję, że zmienia się to na plus, w dobrym kierunku. Moje wrażenie jest takie, że w tej chwili studenci, kończąc studia, wiedzą więcej niż kiedy my, na przykład ja i moi koledzy, je kończyliśmy. Jednak jest pewien postęp. Co nie znaczy, że nie można tego udoskonalić.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Prezesie.
Lista pytających została wyczerpana. Dziękuję.
(Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Lech Gardocki: Dziękuję bardzo.)
Również informuję Wysoką Izbę, że nikt z państwa senatorów nie zapisał się do dyskusji, ale pytania były...
(Senator Zbigniew Romaszewski: Dwa słowa...)
(Głos z sali: Pan senator Romaszewski.)
Panie Senatorze, pan już - jako jedyny senator tu na sali obecny przez wszystkie kadencje - na pewno zna regulamin zgłaszania się do dyskusji, że trzeba się zapisać do dyskusji u senatora prowadzącego.
W drodze wyjątku, proszę bardzo.
Otwieram wobec tego dyskusję, a nie zamykam.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Wypłynęła bowiem tutaj bardzo istotna kwestia. Zostało podniesione dosyć, powiedziałbym, głębokie niezadowolenie ze stanu kadry sędziowskiej w naszym kraju; właściwie wszyscy to podzielają. To tłumaczył pan prezes młodością. I to też jest prawda. Bardzo często spotykam się z młodymi ludźmi, którzy o tej rzeczywistości, a szczególnie jeżeli cofają się do spraw starych, mają bardzo słabe pojęcie.
Ale, proszę państwa, chcę zauważyć jedną rzecz - akurat w zawodzie sędziego nie ma żadnych, literalnie żadnych mechanizmów, które mogłyby w jakikolwiek sposób weryfikować jego orzecznictwo. Wizytacja, która właściwie bierze pod uwagę orzecznictwo sędziego, odbywa się tylko i wyłącznie w momencie awansowania. Poza tym orzeka tak jak chce, ile chce. Oczywiście, sądy są dwuinstancyjne. W każdej konkretnej sprawie wyrok może być naprawiony. Ale fakt, że jakiś sędzia w sposób permanentny popełnia podstawowe błędy, nie ma w zasadzie żadnego wpływu na jego karierę zawodową. Sędziowie pewnie, tak między sobą, o tym wiedzą, może kolegium nie zdecyduje się kogoś awansować, ale w gruncie rzeczy takiego mechanizmu, o jakim mówiliśmy, omawiając na przykład Kartę Nauczyciela, nie ma. Proszę państwa, jeżeli człowiek nie podlega krytyce, nie jest oceniany, to nie ma żadnych motywacji, żeby rzeczywiście podwyższać swoje kwalifikacje. W moim przekonaniu, jeżeli my tego problemu nie zdołamy rozwiązać, to rzeczywiście będzie się nam poziom orzecznictwa pogarszał. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu senatorowi.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
Zgodnie z regulaminem, Panie Prezesie, muszę pana zapytać, czy chciałby się pan ustosunkować do dyskusji?
Pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego
Lech Gardocki:
Bardzo krótko. To bowiem, co poruszył pan senator Romaszewski, to jest w ogóle jedna z trudniejszych spraw. To jest, powiedziałbym, kwestia między jakością i reagowaniem na błędy popełniane przez sędziów a niezawisłością. Trudno sobie wyobrazić taki mechanizm, na przykład interwencji prezesa: panie, pan źle orzeka. To jest nie do pomyślenia.
Jest natomiast na przykład kontrola mediów, które często krytykują orzeczenia sądowe. Jest też kontrola, przynajmniej przez pierwsze trzy lata - każdy asesor, który chce zostać sędzią rejonowym, wie, że niedługo będzie oceniany i że jego orzecznictwo też jest na bieżąco analizowane przez sędziów wizytatorów, którzy przygotowują taką opinię. Rzeczywiście, jeśli ktoś już jest sędzią, to pozostaje tylko kontrola instancyjna przez sąd wyższej instancji. No i bardzo rzadko, ale zdarza się, że przy oczywistym, rażącym błędzie sędziego możliwa jest odpowiedzialność dyscyplinarna. Chodzi o błąd w sztuce, jak u lekarza przy operacji czy przy zastosowaniu jakiegoś leku. Takie więc jakieś mechanizmy istnieją. One są być może niewystarczające. Gdybyśmy jednak zanadto je wzmacniali, to z kolei nie możemy dopuścić do tego, żeby sędzia bał się orzekać, bał się reprezentować jakiś pogląd, myśląc ciągle o konsekwencjach tego w postaci jakichś kar dyscyplinarnych czy też możliwości zwolnienia go ze stanowiska. To też nie byłaby dobra sytuacja, gdyby tylko o tym myślał.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
W tej sytuacji zamykam dyskusję.
Jeszcze raz dziękuję pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego, panu profesorowi Lechowi Gardockiemu, za przedstawienie Senatowi informacji o działalności Sądu Najwyższego w minionym 2003 r. Stwierdzam, już oficjalnie, że Senat zapoznał się z tą informacją.
66. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu