66. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Marszałek Longin Pastusiak:
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu czternastego porządku obrad: informacja Rzecznika Praw Obywatelskich o działalności za rok 2003, z uwagami o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela.
Pragnę powitać obecnego na naszym posiedzeniu rzecznika praw obywatelskich, pana profesora Andrzeja Zolla.
Przypominam, że zgodnie z konstytucją i ustawą o rzeczniku praw obywatelskich, rzecznik corocznie informuje Sejm i Senat o swojej działalności oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela.
Przypominam również, że marszałek Senatu otrzymaną od rzecznika informację, zawartą w druku senackim nr 700, który państwo senatorowie macie, zgodnie z naszym regulaminem skierował do Komisji Ustawodawstwa i Praworządności. Komisja Ustawodawstwa i Praworządności na posiedzeniu w dniu 7 lipca zapoznała się z przedstawioną przez rzecznika praw obywatelskich informacją i poinformowała o tym marszałka Senatu.
Proszę o zabranie głosu rzecznika praw obywatelskich, pana profesora Andrzeja Zolla, a panią marszałek o poprowadzenie dalszej części obrad.
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Jolanta Danielak)
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Panie Marszałku! Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Przedstawiając ubiegłoroczną informację Wysokiej Izbie, pozwoliłem sobie podkreślić prawo obywateli do dobrego państwa, zgodnego z wyrażoną w art. 2 konstytucji zasadą demokratycznego państwa prawnego, urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej. Jest to jednak jedynie warstwa normatywna. Problem, jak to prawo jest realizowane, nadal uważam za w pełni aktualny, podobnie jak reprezentowaną wówczas tezę, że z wielkimi trudnościami, często nieudolnie, staramy się dojść do konstytucyjnego wzorca.
Doświadczenia roku 2003 wskazują, że idealny model ustrojowy wcale nie uległ przybliżeniu. Polska jest państwem, które posiada konstytucję spełniającą wszystkie standardy demokratycznego państwa prawnego i dysponuje instytucjami mającymi na celu zagwarantować realizację norm konstytucyjnych. Ale punkt widzenia obywatela jest inny - trudno byłoby go przekonać, że żyje w państwie prawa. Z moich obserwacji, wspartych wpływem ponad pięćdziesięciu pięciu tysięcy skarg, wynika, że w odbiorze społecznym państwo polskie jawi się jako państwo słabe, dotknięte przede wszystkim korupcją i klęską bezrobocia. Do tego dołączyła w minionym roku dekompozycja systemu opieki zdrowotnej.
O sprawach tych mówiłem także podczas prezentacji mojej informacji w Sejmie, a wcześniej w toku styczniowego sympozjum u prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, koncentrując się wówczas na trójczłonowej analizie obywatelskiego prawa do poprawnej legislacji, sprawnej i przyjaznej ludziom administracji oraz do niezawisłego i skutecznego, rozpatrującego sprawy w rozsądnych terminach sądownictwa.
Stan polskiej legislacji wymaga natychmiastowych reform. Prawo zatraciło - ze względu na liczbę obowiązujących przepisów, ich niespójność, wieloznaczność, niestabilność - funkcję motywującą podmioty do nakazanego w normach prawnych zachowania. Adresat normy prawnej nie jest w stanie zapoznać się z jej treścią. Nie może więc bez pomocy fachowców określić zakresu swoich praw i obowiązków wynikających z obowiązujących norm. Stan majątkowy dużej części obywateli uniemożliwia korzystanie z profesjonalnej pomocy prawnej. Obywatele ci, przez swą nieznajomość obowiązującego prawa, skazani są na dobrą, ale także często jeszcze złą wolę urzędników. Jedynie w niewielkim stopniu tę hiperinflację w tworzeniu norm prawnych usprawiedliwia potrzeba dostosowania naszego prawa do prawa Unii Europejskiej. Częściej jej przyczyną są wadliwe procedury legislacyjne, łatwość w zmienianiu prawa, przeświadczenie, że zmiana normy będzie skutecznym lekarstwem na patologiczne zjawiska, bez zbadania, czy przyczyna dotychczasowej nieskuteczności prawa nie leży w braku jego egzekucji. Wiele ustaw jest zmienianych jeszcze przed ich wejściem w życie, co świadczy o bardzo złym przygotowaniu ustawy, braku legislacyjnej wyobraźni. Spotykamy się często z problemem użycia niewłaściwych instrumentów do realizacji zamierzonego celu.
Przykładem tego może być ustawa z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych, likwidująca Fundusz Alimentacyjny. Przypomnę, że fundusz ten został utworzony w 1974 r. z uzasadnieniem, aby pomóc osobom uprawnionym do alimentacji w egzekucji należnych im świadczeń. Wychodzono bowiem z dosyć oczywistego założenia, że państwu jest łatwiej egzekwować należności niż osobie fizycznej, często nieporadnej w dochodzeniu swoich praw. Okazało się jednak, że fundusz jedynie w około 11% egzekwował należności. Zamiast więc wzmocnić egzekucję, także przez odpowiednie regulacje prawne, zlikwidowano Fundusz Alimentacyjny, pozostawiając osoby uprawnione do alimentów bez pomocy ze strony państwa przy egzekucji. Do tej regulacji jeszcze powrócę. Nie jest obowiązkiem państwa płacenie alimentów za zobowiązanych, ale pomoc przy ich egzekucji niewątpliwie jest już takim obowiązkiem.
Powinno się wymagać od projektodawcy uzasadnienia, dlaczego założone cele nie mogą być osiągnięte przy zachowaniu obowiązujących przepisów. Dlaczego nie można uniknąć nowelizacji przez zastosowanie innej wykładni obowiązujących przepisów, w lepszym stopniu dostosowującej rozumienie ich treści do aktualnych potrzeb. Parlament powinien otrzymywać z projektem ustawy dokładnie przedstawione jej założenia. Obecnie uzasadnienia projektu sprowadzają się przeważnie do omówienia czy powtórzenia zawartych w nich przepisów.
Konieczne jest też wymaganie uzasadnienia rzeczywistych kosztów proponowanych zmian, a także przewidywanych konsekwencji społecznych. Czy podawane są rzeczywiste koszty wprowadzenia zmian, niech świadczy rządowy projekt ustawy o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia. W pkcie 25 uzasadnienia projektu stwierdzono: "wprowadzenie w życie ustawy o ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia nie spowoduje dodatkowych wydatków finansowych z budżetu państwa". Dzisiaj można ocenić rzetelność tej informacji. Nie jest to wypadek odosobniony.
Nie funkcjonuje należycie system oceny rezultatów proponowanych zmian. Niepokój budzi uchwalanie przepisów, których realizacja nie ma pokrycia w budżecie państwa. Dotyczy to szczególnie niedoszacowania potrzeb pomocy społecznej. Uchwalana co roku ustawa budżetowa od kilku już lat zabezpiecza jedynie w około 75% środki pokrywające potrzeby na pomoc społeczną wynikające z innych ustaw. Nie muszę w tym miejscu tłumaczyć, jak taki stan wpływa na pracę ośrodków pomocy społecznej i ocenę funkcjonowania państwa w oczach obywateli, którym ustawy przyznały, może zbyt pochopnie, określone świadczenia.
Na końcu tego, nienapawającego optymizmem, obrazu polskiej legislacji muszę wspomnieć o tym, że przyjęte dzisiaj procedury tworzenia prawa, i to na wszystkich jego etapach, nie zapobiegają zjawiskom patologicznym, o których w ubiegłym roku słyszeliśmy nieustannie. Wydaje się konieczne przystąpienie do prac nad ustawą o tworzeniu prawa. W 2003 r., korygując najbardziej drastyczne błędy legislacyjne, Trybunał Konstytucyjny rozpoznał osiemnaście moich wniosków z jednym tylko wyjątkiem złożonych w latach ubiegłych. Tematyka tych wystąpień była bardzo zróżnicowana. Szczegółowo przedstawiłem je na łamach informacji, by zilustrować i podkreślić ułomności polskiego systemu prawnego.
Drugim elementem wskazanej przed chwilą triady jest obywatelskie prawo do dobrej administracji. To prawo zostało zapisane w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej i w wypadku ratyfikowania traktatu konstytucyjnego stanie się prawem obowiązującym we wszystkich państwach członkowskich.
Realizacja prawa do dobrej administracji wymaga przede wszystkim zapewnienia kompetentnej kadry służącej państwu, społeczeństwu i obywatelowi. Kadra ta powinna być dobierana na podstawie konkursu dostępnego dla wszystkich posiadających wymagane kwalifikacje, a kryteria jego rozstrzygania muszą być jawne. Zbyt często, jeśli nie z reguły, na co wskazują znane mi i przywoływane w informacji przykłady, ogłoszony konkurs jest fikcją, bo zwycięzca został wybrany przed jego ogłoszeniem.
Od 1996 r. nie udało się zbudować w Polsce niezależnego od wpływów politycznych, opartego na kompetencjach korpusu służby cywilnej. Naruszeniem konstytucji, co potwierdził wyrok Trybunału Konstytucyjnego, było wprowadzenie do ustawy o służbie cywilnej przez jej nowelizację art. 144a, zezwalającego na obejmowanie do 31 grudnia 2002 r. stanowisk w służbie cywilnej bez zachowania obowiązujących procedur, w tym bez konkursu. Nie stać Polski na wymianę kadry administracyjnej po każdych wyborach, dających zwycięstwo dotychczasowej opozycji. Nie chodzi tylko o koszty związane z wdrażaniem nowych urzędników do obowiązków. Niewspółmiernie wielki jest koszt społeczny. W Polsce urzędnik wysokiego i średniego, a nawet najniższego szczebla wie, że jego praca ma charakter prowizoryczny. Tym samym brak jest stabilizacji kadry. Umacnia się przekonanie o służbie na rzecz określonej opcji politycznej, a nie o służbie dla państwa, społeczeństwa i obywatela. Mam nadzieję, że wejście w życie z dniem 1 lipca bieżącego roku przepisu dotyczącego kwalifikacji dyrektorów generalnych ułatwi budowanie profesjonalnej służby cywilnej.
Bardzo często napotykamy na zjawisko bezczynności ze strony organu administracji. Taki stan jest dla obywatela znacznie gorszy niż uzyskanie negatywnej decyzji, którą ma możliwość zaskarżyć, o czym zostaje pouczony. Wobec bezczynności administracji obywatel czuje się z reguły bezradny. W moim biurze odnotowałem wypadki, w których bezczynność administracji trwała dziesięć lat.
Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich przyjmuje rocznie dziesiątki tysięcy skarg na funkcjonowanie administracji rządowej i samorządowej. Można oczywiście stwierdzić, że nie jest to wiele, jeśli weźmie się pod uwagę, że administracja wydaje kilkanaście milionów decyzji rocznie. Skargi, które do mnie wpływają, są jednak najczęściej sygnałem zjawisk występujących masowo, a nie tylko indywidualnych wypadków będących wynikiem jednostkowego błędu urzędnika. Oceniam, że mniej więcej 50% spraw wpływających do mojego biura mogłoby być załatwionych od ręki we właściwym urzędzie, gdyby urzędnik pierwszego kontaktu zechciał być przewodnikiem obywatela, a nie nieprzystępną dla niego władzą.
Drugą ważną przyczyną złego funkcjonowania władzy wykonawczej oraz organów samorządów terytorialnych jest stan prawa. Urzędnik powinien mieć jednoznaczną podstawę prawną do swoich decyzji. Tą podstawą ma być obowiązująca norma stanowiąca źródło prawa, a nie instrukcja czy dyrektywa przełożonego. Potwierdził to Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 24 maja 2004 r., orzekając na mój wniosek, złożony wspólnie z prezesem Naczelnego Sądu Administracyjnego, o niezgodności z konstytucją art. 14 §2 ustawy - Ordynacja podatkowa, w którym to przepisie przyjmuje się wiążący dla władz podatkowych charakter interpretacji ministra finansów. Urzędnik miał sam, na podstawie obowiązującego prawa, wydać decyzję, która następnie byłaby ewentualnie skorygowana w ramach obowiązujących procedur. Zakwestionowany przepis czynił z interpretacji ministra nieznane polskiej konstytucji źródło prawa i w praktyce przekreślał znaczenie postępowania dwuinstancyjnego w administracji.
Na ocenę realizacji prawa do dobrej administracji istotny wpływ ma niewątpliwie daleko posunięta bezkarność urzędników. Chodzi mi o zindywidualizowaną odpowiedzialność za błędy popełnione przez funkcjonariuszy publicznych wszystkich szczebli, począwszy od szczebla najwyższego. Nieponoszenie konsekwencji przez funkcjonariuszy najwyższego szczebla stwarza atmosferę bezkarności, przenoszącą się na niższe szczeble.
W bardzo ograniczonym zakresie funkcjonuje w Polsce postępowanie dyscyplinarne. Jeśli już nawet jest wszczęte, to trwa w sposób nieusprawiedliwiony bardzo długo i często kończy się umorzeniem z powodu przedawnienia. Zatraciliśmy w naszych środowiskach potrzebę samooczyszczania się, uległo degradacji znaczenie przestrzegania w postępowaniu nie tylko norm prawnych, ale także norm etycznych. Jest wprawdzie moda na tworzenie coraz to innych kodeksów etycznych, ale, niestety, zanikła moda na egzekwowanie od siebie i od innych przyzwoitego zachowania.
Nie mogę przy omawianiu prawa do dobrej administracji pominąć naszego największego zagrożenia, jakim jest korupcja. Liczne badania niezależnych organizacji pokazują, że zjawisko korupcji w Polsce jest właściwie powszechne. Stawia to nasz kraj na nieprzynoszącym nam zaszczytu miejscu w siódmej dziesiątce w rankingu państw, najgorszym spośród państw, które ostatnio wstąpiły do Unii Europejskiej. Myślę, że przyczyna tak rozprzestrzenionej korupcji tkwi w dużym stopniu w wymienionych już przeze mnie brakach w funkcjonowaniu państwa. Brak jednoznacznych podstaw prawnych podejmowanych decyzji, niejasne procedury, zbyt duży margines swobodnego uznania, niskie kompetencje merytoryczne i niski poziom etyczny urzędników, brak poczucia służenia obywatelowi i państwu oraz brak odpowiedzialności - wszystko to, moim zdaniem, to są zasadnicze powody dzisiejszego stanu. Bardzo ważnym i do dzisiaj niedostatecznie wykorzystanym instrumentem do walki z korupcją jest wynikająca z art. 61 konstytucji i z ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej jawność co do zasady życia publicznego, a więc też jawność motywów podejmowanych decyzji, i to zarówno o charakterze generalnym, jak i indywidualnym.
Z nadzieją patrzę obecnie na realizowany z inicjatywy organizacji obywatelskich projekt "Przejrzysta gmina", który powinien uświadomić wszystkim, jaką wartością jest dla społeczeństwa transparentne działanie organów władzy. Pamiętać trzeba, że ochrona danych osobowych musi być rozumiana jako wyjątek od zasady jawności życia publicznego i nie może dotyczyć spraw publicznych.
W tym kontekście szczególny niepokój musi budzić próba nowelizacji ustawy z 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych. Projektowana zmiana miałaby oddać w ręce urzędnika decyzję, którą z informacji uznać za niejawną. Trzeba pamiętać, że dostęp do informacji publicznej ma być zasadą gwarantowaną i jest zasadą gwarantowaną w konstytucji. Jedynie wypadki szczegółowo określone w ustawie mogą działanie tej zasady ograniczyć.
W tym miejscu chcę nawiązać do mojej współpracy z mediami. Oceniam ją jako bardzo owocną i korzystną. Chcę podziękować całemu środowisku mediów za systematyczne informowanie o mojej działalności i swoiste wskazywanie obszarów życia społecznego, w których moje działania byłyby oczekiwane. Działalność dziennikarzy wskazujących na łamanie praw obywatelskich przez władze publiczne jest bardzo często powodem wszczęcia przez mój urząd postępowania doprowadzającego do skutecznych interwencji w obronie pokrzywdzonego obywatela.
Przechodzę do trzeciej dziedziny, w której realizuje się prawo obywatela do dobrego państwa, prawa do sprawnego, niezależnego wymiaru sprawiedliwości i do rozpatrzenia sprawy przez niezawisłego sędziego w rozsądnym terminie. Od dawna panuje opinia, że wymiar sprawiedliwości jest najsłabszym filarem, na którym opiera się budowa naszego państwa prawnego. W działaniach wymiaru sprawiedliwości można obserwować ostatnio oznaki pewnej poprawy. Następuje bardzo powolne, ale jednak, nadrabianie zaległości i skracanie przez to czasu oczekiwania na prawomocne rozstrzygnięcie sprawy.
Dostęp do sądu jest utrudniony przez stosunkowo wysokie koszty postępowania, a decyzja o zwolnieniu od ponoszenia kosztów ma w wysokim stopniu charakter arbitralny. Człowiek w trudnej sytuacji materialnej, a w takiej jest większa część polskiego społeczeństwa, ma zasadnicze trudności w korzystaniu z fachowej pomocy prawnej przy wszczynaniu postępowania i w trakcie procesu. Nakłada się na to także bardzo niski poziom świadomości prawnej obywateli.
W dalszym ciągu problemem sądownictwa jest przewlekłość postępowania, wyznaczanie wielu terminów rozpraw oddzielonych długimi przerwami. Stawia to pod znakiem zapytania realizację jednej z podstawowych zasad procesowych: zasadę koncentracji materiału dowodowego.
Dotykam w tym miejscu istotnego zagadnienia, jakim jest przygotowanie rozprawy, organizacja jej przebiegu. Sąd powinien korzystać tu z pomocy dobrze funkcjonującego sekretariatu, a także asystentów sędziów. Sąd musi mieć także wsparcie w instytucjach zewnętrznych, na przykład w dobrze funkcjonującej poczcie. Na sprawność pracy sądów rzutuje też stopień wiarygodności zaświadczeń lekarskich wydawanych stronom postępowania i świadkom. Do stopnia wiarygodności tych zaświadczeń można mieć, niestety nadal, bardzo poważne zastrzeżenia.
Przewlekłość postępowania może prowadzić do naruszania innych, oprócz prawa do sprawnie działającego sądu, praw i wolności konstytucyjnych. Zilustruję to przykładem z mojej działalności. W 2003 r. Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie ochrony dóbr osobistych, wydając zarządzenie zabezpieczające, zakazał pozwanej redakcji jednego z dzienników jakichkolwiek publikacji na temat powoda, osoby wkraczającej w sferę działalności publicznej. Uznając wadliwość tego zarządzenia, przystąpiłem do sprawy i wniosłem zażalenie na to postanowienie. Mimo że od wniesienia zażalenia upłynęło osiem miesięcy, do dnia dzisiejszego nie został wyznaczony termin posiedzenia sądu odwoławczego. Takie działanie sądu jest w rzeczywistości stosowaniem cenzury prewencyjnej wyraźnie zakazanej w konstytucji.
Trzeba mieć nadzieję, że wprowadzone ostatnio zmiany procedur sądowych przyczynią się do znacznej poprawy sprawności postępowania przed sądami. Duże nadzieje stwarza, jeszcze nadal w zbyt skromnym stopniu wykorzystywana, instytucja mediacji. Wprowadzenie ostatnio do polskiego porządku prawnego środka odwoławczego w przypadku przewlekłego procesu wydaje się rozwiązaniem trafnym.
O ile można zauważyć poprawę działań sądownictwa, o tyle niepokój budzi sytuacja w prokuraturze. Zbyt częste są zarzuty dotyczące kierowania się przez prokuraturę względami politycznymi. Z perspektywy mojego biura widać brak konsekwentnej polityki prokuratury w zakresie występowania z wnioskami o zastosowanie aresztu tymczasowego. Nadużywana jest też podstawa umorzenia postępowania karnego z powodu znikomego stopnia społecznej szkodliwości czynu. Widoczny jest w niektórych sprawach oportunizm prokuratorski, przewlekłość w prowadzonym postępowaniu, w innych zaś gorliwość we wszczęciu postępowania i jego intensywność budzą wątpliwości co do obiektywizmu prowadzącego sprawę prokuratora.
Generalnego uregulowania wymaga sprawa dostępu do bezpłatnej pomocy prawnej. Na szczególne podkreślenie zasługuje tu rola studenckich poradni prawnych, tak zwanych klinik prawa, świadczących nieodpłatnie usługi dla osób, którym kondycja materialna i najczęściej sprzęgnięta z nią niezaradność nie pozwalają na skorzystanie z pomocy adwokata lub radcy prawnego. Zagrożenie dla poszerzenia takiej prospołecznej praktyki, będącej udziałem nie tylko studentów, ale również w pełni wykwalifikowanych prawników, stanowią rozwiązania obecnej ustawy o VAT. Zgodnie z tą ustawą nawet nieodpłatne świadczenie usług prawniczych podlega opodatkowaniu. Wpływa to hamująco na angażowanie się korporacji prawniczych w niesienie pomocy prawnej osobom ubogim. Chcę wyraźnie podkreślić, tak jak to uczyniłem w piśmie do ministra finansów, że zadaniem państwa jest tworzenie ram prawnych, w tym zakresie podatków, promujących niesienie takiej pomocy, a nie jak obecnie wręcz zniechęcających do jej niesienia.
Na tym tle nie mogę nie wspomnieć o problemie dostępu do zawodów prawniczych, które należałoby - moim zdaniem - potraktować w sposób bardziej kompleksowy w powiązaniu z reformą studiów prawniczych.
Wzmocnienia wymaga pozycja w procesie karnym osób pokrzywdzonych oraz zapewnienie im należytej ochrony i możliwości uzyskania zadośćuczynienia. Należałoby przyspieszyć prace nad projektem ustawy o państwom funduszu kompensacyjnym. Niepokój musi budzić także fakt, że - sygnalizowane przeze mnie już w ubiegłym roku - sprawy dotyczące wypadków drogowych, w wyniku których pokrzywdzony poniósł śmierć lub doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, oraz sprawy mające za przedmiot błąd w sztuce lekarskiej zbyt często są prowadzone przez prokuratorów bez należytego zwracania uwagi na prawa osób pokrzywdzonych. W tym roku przystąpiliśmy w moim biurze wspólnie z organizacjami obywatelskimi i przedstawicielami zainteresowanych resortów do opracowania założeń Narodowego Programu Pomocy Ofiarom Przestępstw.
Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! W 2003 r. wpłynęło do mnie pięćdziesiąt pięć tysięcy dwieście osiemdziesiąt sześć spraw, czyli o trzy tysiące sto osiemdziesiąt siedem więcej niż w 2002 r. Pragnę przypomnieć, że nie pełnię wyłącznie roli "skrzynki na listy", niektóre zagadnienia podejmuję z własnej inicjatywy, wykorzystując w tym szeroką gamę przysługujących mi środków prawnych, w tym między innymi wizytacje przeprowadzane w terenie. Nie będę zaprzątał cennej uwagi Wysokiej Izby danymi statystycznymi, zwłaszcza że zostały one ujęte w wyodrębnionej formie w załącznikach do informacji. Skoncentruję się na prezentacji zagadnień problemowych.
W informacji za 2003 r. podkreślam w szczególności, że nadal musi wzrastać aktywność obywatelska traktowana jako najlepszy środek przeciwdziałania bezradności i marginalizacji społecznej. Nieodmiennie deklaruję wielopłaszczyznową pomoc organizacjom obywatelskim w ramach prowadzonych przeze mnie licznych programów aktywizacyjnych, takich jak: "Ruch przeciw bezradności społecznej", "Edukacja dla rozwoju", "Pro Publico Bono", "Społeczeństwo obywatelskie na rzecz prawa dostępu do informacji publicznej", "Poradnictwo obywatelskie i prawne". W ramach tych działań jestem organizatorem lub współorganizatorem wielu konferencji i spotkań służących prowadzeniu debaty publicznej i formowaniu wniosków do władz. Uważam, że zadaniem rzecznika praw obywatelskich jest wspieranie budowy społeczeństwa obywatelskiego. Z wielką uwagą obserwuję wdrażanie ustawy o organizacjach pożytku publicznego i wolontariacie, starając się także wspierać organizacje obywatelskie w poznawaniu i stosowaniu tej ustawy. Z satysfakcją dostrzegam coraz częstsze zrozumienie organów samorządowych dla ruchu obywatelskiego i traktowanie organizacji obywatelskich jako partnera w wykonywaniu zadań publicznych, a nie jedynie jako klienta oczekującego na finansowe wsparcie.
W tym miejscu pozwalam sobie nawiązać do szczególnie mi bliskiej inicjatywy stworzenia w Oświęcimiu Centrum Praw Człowieka, na które ma się składać szereg szczegółowych projektów. Planuje się między innymi utworzenie w Oświęcimiu Wyższej Szkoły Humanistycznej, przyznawanie Międzynarodowej Nagrody Praw Człowieka imienia Jana Pawła II, w końcu zbudowanie "Parku Pojednania Narodów - Ogrodów Europy w Oświęcimiu". Popieram utworzenie na prawym brzegu Soły, na wysokości byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau zespołu ogrodowego, który byłby zaaranżowany w sposób czytelny dla ludzi o różnych wyznaniach, o różnej orientacji politycznej, o różnych obyczajach. Erygowanie parku o wysokich walorach kulturowych, wpisanego w Program Oświęcimski, pozwoli postrzegać Oświęcim nie tylko jako symbol zagłady, miejsce skrzywdzone przez wciąż jeszcze niedawną historię, lecz także jako miasto, w którym dzieją się rzeczy pozytywne o dużym znaczeniu ogólnoludzkim. Nie można zapomnieć, że Oświęcim jest dzisiaj żywym miastem, w którym mieszkają ludzie z ich radościami i smutkami, planami i marzeniami. Cieszę się bardzo z poparcia Rady Miasta Oświęcim dla realizacji tych projektów.
Problemem, który musiał pozostawać w centrum mojego zainteresowania jako rzecznika, jest bezrobocie. Brak pracy traktuję jako katastrofę społeczną, i to nie tylko w aspekcie ekonomicznym, ale przede wszystkim humanitarnym. Bezrobocie prowadzi do degradacji w dłuższym czasie osobowości osób dotkniętych tą katastrofą. Nie są rzadkie wypadki, że bezrobotni w takiej sytuacji nie zgłaszają się do oferowanej im pracy. Potrzebne są nie tylko działania nastawione na tworzenie miejsc pracy, ale również działania terapeutyczne skierowane przeciwko postawie rezygnacji z poprawienia swojej sytuacji życiowej. Niezmiernie ważne jest ochronienie dzieci osób pozbawionych pracy przed przejęciem od swoich rodziców postawy bierności. Niektórzy zastanawiają się, jak wykorzystać korzyści płynące ze wzrostu gospodarczego, jak zdyskontować większe niż planowano wpływy do budżetu państwa. Uważam, że należy zainwestować w edukację tych, którzy mają najtrudniejszy do niej dostęp - w edukację dzieci z rodzin dotkniętych długotrwałym bezrobociem. Potrzebne jest utworzenie funduszu stypendialnego dla tej młodzieży, dającego szansę edukacji każdemu dziecku rodziców bezrobotnych.
Sytuacja na rynku pracy powoduje skłonność niektórych pracodawców do naruszania prawa pracy. Mam tu na myśli wypadki nieterminowego wypłacania wynagrodzenia, nieprzestrzegania warunków bhp, zmuszania pracowników do tak zwanego samozatrudniania w celu odejścia od stosowania norm prawa pracy oraz przerzucania na pracownika niektórych kosztów pracy. Zjawisko to jest wyjątkowo naganne. Ostatnio byłem współorganizatorem konferencji, której tematyka dotyczyła między innymi tych problemów.
Drugim, obok bezrobocia, zasadniczym problemem jest ochrona zdrowia. Nie ma powodu, aby omawiać błędy zawarte w ustawie z 23 stycznia 2003 r. o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia, wytknięte w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 stycznia bieżącego roku. Muszę jednak stwierdzić, że jeszcze przed uchwaleniem tej ustawy kilkakrotnie występowałem do premiera i ministra zdrowia o wprowadzenie koniecznych zmian w obowiązującym wówczas systemie kas chorych, a nie o dokonywanie - ryzykownej i cofającej reformę - centralizacji systemu ochrony zdrowia. Dzisiaj podstawowe znaczenie ma uchwalenie ustawy, która zapobiegnie powstaniu chaosu grożącego systemowi ochrony zdrowia po wejściu w życie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Zdać sobie trzeba sprawę z tego, że projekt ustawy, który znajduje się obecnie w Sejmie, musi być uchwalony w najbliższych tygodniach. Oznacza to brak możliwości przeprowadzenia pogłębionej debaty nad systemem ochrony zdrowia, debaty uwzględniającej zebrane dotychczas doświadczenia Polski i innych państw. Ustawa, którą, jak mam nadzieję, uchwali parlament, musi mieć siłą rzeczy charakter prowizoryczny. Ważne jest, żeby nie blokowała ona możliwości dokonania gruntownej reformy. Należy już obecnie rozpocząć debatę poświęconą takiej reformie, debatę uwzględniającą społeczne, ekonomiczne i prawne uwarunkowania reformy. W debacie tej powinni wziąć udział przedstawiciele wielu zainteresowanych reformą środowisk, trzeba mieć bowiem na uwadze to, że reforma ta adresowana jest do całego społeczeństwa. Zwrócono się do mnie, jako rzecznika praw obywatelskich, o pomoc w zorganizowaniu takiej debaty, wolnej od walki politycznej. Podobnie jak podczas mego sejmowego wystąpienia 2 lipca tego roku wyrażam przed Wysoki Senatem gotowość daleko idącej pomocy mojego biura i mojej przy ustalaniu założeń reformy ochrony zdrowia.
Nie mogę podczas omawiania ochrony zdrowia nie podkreślić stwierdzanego nadal przez moje biuro stosunkowo częstego naruszania praw pacjentów. Mnożą się błędy lekarskie. W tym kontekście niepokojące jest wstrzymanie prac nad projektem ustawy o odpowiedzialności zawodowej lekarzy.
W dalszym ciągu otrzymuję bardzo wiele skarg dotyczących obszaru szeroko pojmowanego prawa do zabezpieczenia społecznego. Społeczny sprzeciw budzą w szczególności działania zmierzające do weryfikacji już przyznanych świadczeń rentowych, ich odbierania, zawieszania lub zmniejszania ich wysokości, co jest traktowane jako zamach na prawa słusznie nabyte. Na rozwiązanie oczekują zgłaszane wcześniej przeze mnie problemy braku uregulowania tak zwanego wynagrodzenia zastępczego - zastępczej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne - w wysokości najniższego wynagrodzenia. Dotyczy to pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy i okresów ubezpieczenia, w których nie można wskazać faktycznej podstawy wymiaru składek z uwagi na brak dokumentacji płacowej.
Utrzymują się trudności z finansowaniem środków pomocy społecznej, które są nadal niewystarczające w stosunku do istniejących potrzeb. W kwietniu 2004 r. zaskarżyłem do Trybunału Konstytucyjnego przepis art. 12 ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych, przewidujący uprawnienie do dodatku do zasiłku rodzinnego z tytułu samotnego wychowywania dziecka, rozwiązanie to może bowiem stanowić zachętę do ustalania swego statusu jako osoby formalnie samotnej, i to bez względu na potrzeby dzieci. Podzielam stanowisko rzecznika praw dziecka, który zarzucił tej regulacji prawne i faktyczne dyskryminowanie dzieci rodziców pozostających w związkach formalnych oraz dzieci rodziców niepozostających w takich związkach, którzy zgodzili się wychowywać swe dzieci razem. Efektem wprowadzenia przepisów w kwestionowanym kształcie będzie zachwianie równowagi finansów publicznych z uwagi na znaczną liczbę małżeństw, które wraz ze swoimi dziećmi funkcjonują na granicy lub poniżej progu określającego uprawnienie do wsparcia. Osoby te w stosunkowo krótkim czasie mogą spełnić wymogi przewidziane w ustawie, ustalając formalnie swój status jako status osoby samotnie wychowującej dziecko, wyłącznie w celu uzyskania uprawnień do dodatku. Znaczący wzrost liczby pozwów rozwodowych świadczy, że ten mechanizm zaczął już działać.
Na osobną wzmiankę zasługuje, niestety, organizacja wypłacania zasiłków dla osób samotnie wychowujących dzieci. Wiem od kobiet samotnie wychowujących dzieci, z którymi spotykałem się kilkakrotnie, że urzędy samorządowe przed wejściem w życie ustawy najczęściej nie przyjmowały wniosków i dokumentów, argumentując to tym, że ustawa jeszcze nie obowiązuje. Efektem takie były sceny, jakie mogliśmy obserwować w Szczecinie i innych miastach.
W dalszym ciągu ponawiam swój postulat, zgłaszany przed Wysokim Senatem już dwukrotnie, że jest potrzebne utworzenie resortu do spraw rodziny i młodzieży. Usytuowanie problemów rodziny i młodzieży w różnych resortach, i to przecież nie w centrum ich zainteresowania, prowadzi do marginalizacji tej podstawowej dla rozwoju społeczeństwa problematyki.
Stałego monitorowania wymaga problem przemocy w rodzinie oraz ochrony dzieci i młodzieży przed promocją przemocy, wulgarności i przekazami obscenicznymi w środkach masowego przekazu.
W roku 2003 poświęciłem wiele uwagi problematyce edukacji narodowej. Stan edukacji narodowej musi budzić troskę. Niekonsekwentnie wprowadzana reforma edukacji, obrona za wszelką cenę skamieliny ustawodawczej, jaką jest niewątpliwie Karta Nauczyciela, powoduje, że brakuje nam nowoczesnego systemu edukacji. Nie mogą tego obrazu zmienić nieliczne elitarne szkoły prowadzone rzeczywiście, wbrew występującym przeszkodom, na najwyższym poziomie. Przeciętny poziom jest jednak bardzo niski, odbiega on od standardów europejskich i, niestety, co pokazały tegoroczne egzaminy gimnazjalistów, jest tu widoczna tendencja spadkowa. Wspólnie z organizacjami obywatelskimi dokonaliśmy diagnozy stanu edukacji i przedstawiliśmy wnioski dotyczące sposobów jego poprawy. Materiały te zostały opublikowane. Panu prezydentowi Kwaśniewskiemu przedstawiłem propozycję powołania Obywatelskiej Rady Edukacyjnej, której zadaniem byłoby opracowanie wizji edukacji narodowej na najbliższe dwadzieścia lat oraz czuwanie nad realizacją tej wizji, niezależnie od aktualnie sprawującej władzę opcji politycznej. Nie jest ważny podział szkół na publiczne i niepubliczne. Ważne jest to, aby polskie szkoły były szkołami obywatelskimi, wychowującymi dobrych, aktywnych obywateli Polski i Europy. Konieczne jest też rozpoczęcie debaty narodowej dotyczącej obywatelskiego wychowania.
Nie zostały wprowadzone w życie przepisy o radach szkolnych na szczeblach samorządowych. Brakuje także wypracowanej koncepcji dotyczącej włączenia rodziców w życie szkoły.
Nie należy łatwo się zgadzać na likwidację, w związku z niżem demograficznym, małych szkół, szczególnie w obszarach wiejskich. Są to przeważnie jedyne ośrodki kulturotwórcze, których zachowanie ma zasadnicze znaczenie dla jakości życia mieszkańców.
W Polsce brakuje rozwiązań systemowych w zakresie budownictwa socjalnego, co uniemożliwia skuteczną pomoc ze strony władz publicznych osobom bezdomnym. Bardzo trudna staje się sytuacja lokatorów w prywatnych kamienicach - była dzisiaj na tej sali o tym mowa. Nie stworzono odpowiedniego systemu zamiany mieszkań z zachowaniem praw chroniących lokatorów. Zawiłe i niespójne są przepisy dotyczące przyznawania dodatków mieszkaniowych, podobnie niespójne są przepisy odnoszące się do spółdzielni mieszkaniowych. Od wielu lat niska jakość jest charakterystyczną cechą ustawicznie modyfikowanych unormowań kształtujących zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych żołnierzy zawodowych i funkcjonariuszy innych służb mundurowych.
W ostatnim okresie z całą mocą powrócił problem rekompensat dla tak zwanych zabużan w związku z szeroko nagłośnionym w mediach precedensowym wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 22 czerwca 2004 r. Trybunał ten orzekł, że Polska musi zapewnić realizację tak zwanego uprawnienia zabużańskiego nie tylko skarżącemu, ale i pozostałym uprawnionym do ekwiwalentu za mienie zabużańskie. Orzekł więc niewątpliwie co do zasady. Mój komentarz do tego wyroku jest bardzo krótki: władze nie zrobiły nic, aby skutecznie rozwiązać ten problem roszczeń zabużan, a sprawę można było załatwić bez wydawania pieniędzy, przekazując uprawnionym rekompensatę w naturze, choćby w postaci nieruchomości Skarbu Państwa. Ale uchwalono przepisy faktycznie uniemożliwiające takie rozwiązanie, przepisy, które zresztą na mój wniosek obalił polski Trybunał Konstytucyjny. Problem ten będzie pozostawał elementem mojego stałego zainteresowania, bowiem jego ostateczne rozwiązanie może mieć wręcz precedensowe znaczenie dla bardziej ogólnego zagadnienia reprywatyzacji.
Nadal, pomimo moich wcześniejszych sygnalizacji, działają bezkarnie różni przedsiębiorcy, którzy wypracowanymi metodami doprowadzają do tego, że liczni, często niezamożni obywatele niekorzystnie rozporządzają swoim mieniem. Pozostaję w przekonaniu, że uchwalona ostatnio, to jest 17 czerwca tego roku, ustawa zakazująca działalności w systemie argentyńskim spełni swoje zadanie, bez uszczerbku dla osób, które z tego systemu, mimo jego oczywistych wad, korzystają.
Skargi obywateli dotyczyły też pobierania przez banki różnego rodzaju dodatkowych opłat. Występują nadal w systemie bankowym niedopuszczalne przez prawo cywilne klauzule umowne odnoszące się na przykład do cesji wierzytelności bez zgody kredytobiorcy lub do zmiany oprocentowania kredytu. Muszę jednak podkreślić bardzo dobrą współpracę z zarządem Związku Banków Polskich.
W niepokojący sposób odradza się lichwa, będąca w istocie karalnym na podstawie art. 304 kodeksu karnego wyzyskiem. Jest uderzające, że sprawy takie z reguły nie skutkują wszczynania postępowania przez prokuraturę. Popieram prace parlamentarne nad ustawą o zwalczaniu lichwy.
Otrzymałem liczne sygnalizacje obywateli dotyczące wadliwego prawnie, a ponadto bezwzględnego działania firm windykacyjnych.
Wiele zastrzeżeń budzi też funkcjonowanie zakładów ubezpieczeń, zwłaszcza co do zaniżania wypłacanych przez nie odszkodowań.
Do rangi problemu urasta ochrona odbiorców usług telekomunikacyjnych, zwłaszcza korzystających z możliwości połączeń z numerami rozpoczynającymi się od oznaczeń 0-700, ale obecnie również z innymi numerami.
Zgłaszałem liczne wątpliwości w zakresie nakładania podatków, innych danin publicznych i różnych opłat, określania podmiotów i przedmiotów opodatkowania oraz stawek podatkowych, a także zasad i trybu przyznawania ulg i umorzeń, jak również kategorii podmiotów zwolnionych od tych świadczeń. Prawo daninowe nadal cechuje, oprócz innych wad, niepewność i nieprzewidywalność rozwiązań. W kontekście prawa podatkowego na szczególną uwagę zasługuje nieliczące się z konsekwencjami opodatkowanie podatkiem dochodowym stypendiów zagranicznych, które otrzymują polscy naukowcy. Fundatorzy tych stypendiów zagrozili wstrzymaniem ich przyznawania polskim uczonym. Cieszę się, że interweniując w tej sprawie, otrzymałem wsparcie wielu instytucji takich jak Polska Akademia Umiejętności czy Polska Akademia Nauk, a przede wszystkim że znalazłem zrozumienie u ministra finansów.
Jestem także zadowolony, że 30 czerwca bieżącego roku Naczelny Sąd Administracyjny wydał orzeczenie z pozytywnym skutkiem dla wnoszącej skargę kasacyjną lubelskiej Fundacji "Godne Życie" w skomplikowane sprawie podatkowej. Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego ma wręcz precedensowe znaczenie dla wszystkich fundacji, rozstrzygnął on bowiem zagadnienie istotne dla bytu fundacji prowadzących działalność charytatywną, to znaczy że nie muszą one płacić podatku dochodowego od otrzymywanych w nieodpłatne użytkowanie budynków i ich wyposażenia, jak też od nieoprocentowanych pożyczek.
Zagadnieniem, które musiało pozostawać w centrum zainteresowania pełnionego przeze mnie urzędu, jest bezpieczeństwo obywateli. W społeczeństwie występuje poczucie zagrożenia przestępczością. Dotyczy to zarówno popełniania przestępstw stosunkowo drobnych, głównie kradzieży, jak i tych najpoważniejszych: zabójstw, gwałtów, porwań, wymuszeń tak zwanych haraczy, dokonywanych z reguły z przez zorganizowane grupy przestępcze. W ostatnim czasie poważnym problem stało się zapewnienie bezpieczeństwa podczas imprez masowych, zwłaszcza w toku i po zakończeniu spotkań piłkarskich. Krytykowana jest sprawność funkcjonowania organów ścigania. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać nie tylko w niedostatkach materialnych i organizacyjnych, z jakimi od lat borykają się organy prokuratury i Policji, ale także w braku upowszechnienia lokalnych inicjatyw społecznych wspierających działania tych organów.
Pogłębiają się niedostatki polskiego systemu penitencjarnego. Dzisiaj już rzadko słyszy się pod adresem obowiązującego kodeksu karnego zarzuty, że jest on zbyt liberalny. Rzeczywistość jest inna i na podstawie tego kodeksu polskie sądy prowadzić mogą racjonalną, także bardzo surową, politykę karną. Od lata 2000 r. liczba osób pozbawionych w Polsce wolności wzrosła z około pięćdziesięciu sześciu tysięcy do około osiemdziesięciu jeden tysięcy, jak jest obecnie. Przekroczone zostały w polskich zakładach karnych obowiązuje normy odnoszące się do powierzchni celi przypadającej na jednego więźnia. Tegoroczne protesty w zakładach karnych są sygnałem, że nie da się w dalszym ciągu nie zauważać tego problemu. Norma 3 m2 na jednego więźnia pozwala na osadzenie w Polsce do sześćdziesięciu dziewięciu tysięcy osób. Znacznie większym problemem jest to, że ponad trzydzieści tysięcy osób jest prawomocnie skazanych na karę pozbawienia wolności i nie ma gdzie ich już pomieścić. Te osoby narażone są na największą demoralizację, mogą sobie bowiem kpić z wymiaru sprawiedliwości. Trzeba więc albo drastycznie zwiększyć liczbę miejsc w zakładach karnych, co jest przedsięwzięciem niezwykle drogim, albo przestawić politykę karną na stosowanie w większym zakresie kar bez pozbawienia wolności i oddziaływanie na skazanego systemem probacyjnym przez kuratora. Ten drugi kierunek wydaje się znacznie bardziej racjonalny. W tym samym kierunku zmierza rekomendacja konferencji zorganizowanej w grudniu 2003 r. przy współudziale mojego biura i pod patronatem pana marszałka Longina Pastusiaka oraz podjęta w dniu 3 czerwca bieżącego roku uchwała Wysokiej Izby. Z jej treścią i konkluzjami zgadzam się w całej rozciągłości. Realizacja tak zwanej sprawiedliwości naprawczej jako kierunku polityki karnej, praca na cel społecznie użyteczny osób skazanych jako alternatywa dla kary pozbawienia wolności zdobywa coraz więcej zwolenników. Chodzi teraz o to, aby w sposób dostateczny zabezpieczyć stronę organizacyjną jej wykonywania.
Co do problematyki sił zbrojnych, to nasuwa się uwaga, że byli żołnierze zawodowi w wielu wypadkach nie mogą odnaleźć się na cywilnym rynku pracy, a tak zwana pomoc rekonwersyjna ze strony organów wojskowych najczęściej okazuje się niewystarczająca. W niektórych jednostkach wojskowych odrodziło się, jakkolwiek w mniejszym nasileniu i najczęściej w zmienionych formach, naganne zjawisko tak zwanej fali. Nadal krytykowane jest pobieżne badanie poborowych, przeciążenie dodatkowymi obowiązkami, pełnienie służby z dala od miejsca zamieszkania oraz stan higieny osobistej żołnierzy. Analiza skarg policjantów i pozostałych funkcjonariuszy służb mundurowych świadczy o tym, iż pogłębia się problem nierespektowania przez przełożonych praw tej grupy zawodowej, zawartych w przepisach pragmatycznych, w tym roli i uprawnień działaczy związkowych.
Trafiającą do mnie korespondencję trudno uznać za odzwierciedlającą problemy osób należących do grup mniejszości narodowych i etnicznych, a także cudzoziemców. Piszą do mnie bowiem tylko ci, którzy wiedzą o moim urzędzie i oczekują pomocy. Zwraca uwagę wyjątkowo mała, w stosunku do wszystkich przesyłanych do mnie listów, liczba skarg dotyczących przejawów dyskryminacji ze względu na przynależność do innego narodu niż polski. Nie znaczy to jednak, że nie odnotowuje się w Polsce przejawów braku tolerancji dla mniejszości. Wspomnę jedynie o tragicznym zdarzeniu w Bolesławcu, gdzie został zamordowany przez młodych bandytów dziewiętnastoletni chłopak, od dziecka żyjący w Polsce, którego jedyną "winą" był czarny kolor skóry. Już w tym roku zorganizowałem wspólnie z organizacją obywatelską "Otwarta Rzeczpospolita" konferencję poświęconą tolerancji, na którą zaprosiłem przedstawicieli bardzo różnych środowisk.
W 2003 r. ożywione były moje kontakty na forum międzynarodowym. Z najbardziej istotnych przedsięwzięć należy wskazać to, iż byłem inicjatorem "Międzynarodowej Karty Skutecznego Ombudsmana", która spotkała się z życzliwym przyjęciem w instytucjach obrońców praw człowieka. Chodzi tu o minimum warunków, które musi spełniać określona instytucja, aby być uznana za urząd ombudsmana. Ma to być również rodzaj wzorca służącego państwom dopiero tworzącym instytucje demokratyczne. W kwietniu 2003 r. brałem udział, jako jedyny uczestnik jeszcze spoza Unii, spotkania w Atenach i wygłaszałem referat na seminarium narodowych ombudsmanów z państw należących do Unii Europejskiej. W dniach 29-30 maja 2003 r. odbyła się w Warszawie międzynarodowa konferencja pod hasłem "Ombudsman a prawo Unii Europejskiej", na której omówiono zagadnienia praw cudzoziemców, dostępu do informacji oraz pozycji ombudsmana w kontekście prac nad projektem konstytucji europejskiej. Z kolei mój zastępca, profesor Jerzy Świątkiewicz, w dniach od 30 marca do 18 kwietnia 2003 r. wystąpił w roli konsultanta w projekcie pomocy dla instytucji ombudsmana Republiki Kirgistanu. W sumie ja i moi zastępcy czynnie uczestniczyliśmy w niemalże pięćdziesięciu konferencjach, sympozjach i spotkaniach przeprowadzonych w kraju z udziałem przedstawicieli państw obcych i za granicą. Nasuwa się uwaga, że integracja państw Europy musi być oparta na wspólnym dla wszystkich systemie wartości - systemie, w którym człowiek jest zawsze celem działania władzy publicznej i nigdy nie powinien być traktowany przedmiotowo, jako środek do uzyskania określonych rezultatów. W cywilizacji europejskiej godność ludzka to wartość będąca źródłem wolności i praw. Oddaje to znakomicie w art. 30 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. W swoich działaniach w 2003 r. dążyłem do tego, by władze publiczne przestrzegały tej konstytucyjnej dyrektywy.
Pani Marszałek, Wysoki Senacie, kończąc składanie dorocznej informacji, pragnę wyrazić paniom i panom senatorom, pani marszałek, podziękowanie za współpracę i wsparcie w wypełnianiu przeze mnie nałożonych konstytucją i ustawą obowiązków. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Dziękuję bardzo serdecznie, Panie Profesorze.
Jestem jednak zmuszona poprosić pana, aby pozostał pan jeszcze przy mównicy, bowiem senatorowie w tym momencie mają szansę na zadawanie pytań panu profesorowi.
Bardzo proszę, pan senator Sztorc.
(Głos z sali: Szafraniec.)
Oj, przepraszam. Pan senator Szafraniec.
Senator Jan Szafraniec:
Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.
Panie Profesorze, chcę panu pogratulować wielkiej wrażliwości społecznej i adekwatnych reakcji z pana strony na krzywdę obywateli. Chcę podziękować także między innymi za propozycję utworzenia instytutu do spraw rodziny i dzieci - tak to odebrałem, być może nazwa jest inna - co byłoby powrotem do instytucji pełnomocnika rządu do spraw rodziny, który został zlikwidowany na rzecz urzędu pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn.
Ja jednak chcę powrócić do mojego oświadczenia, które złożyłem na pana ręce w dniu 19 marca 2004 r. Dotyczyło ono z pozoru sprawy akcydentalnej, niemniej jednak do tej pory nie uzyskałem na nie odpowiedzi, a złożyłem je, mając świadomość, że art. 80 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej obliguje pana urząd do interwencji w razie naruszenia wolności lub praw człowieka i obywatela przez organy władzy publicznej. Otóż taki incydent zdarzył się w telewizji publicznej w Krakowie, która zarejestrowała koncert satanistycznej grupy norweskiej. Podczas tego koncertu miało miejsce zbezczeszczenie symboli religijnych poprzez ukazanie rozwieszonych na krzyżach nagich aktorów, pomazanych sztuczną krwią, w towarzystwie baranich łbów wbitych na pale i satanistycznych pentagramów. Telewizja to rejestrowała, udostępniła zarówno sprzęt, jak i ludzi w niej zatrudnionych. Wobec powyższego ja w dalszym ciągu oczekuję na stanowisko pana profesora w tej bulwersującej środowisko chrześcijańskie - i nie tylko - sprawie. Wszak pana urząd i, moim zdaniem, pan osobiście ma kompetencje do tego, żeby w myśl art. 80 konstytucji zareagować na tego rodzaju sprawy. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, Panie Profesorze.
Praw ObywatelskichRzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Pierwsza kwestia. Jeżeli chodzi o problem rodziny i młodzieży, to mnie nie chodzi o to, żeby to był instytut, chodzi mi o to, żeby to był resort do spraw rodziny i młodzieży; żeby był to nie tyle pełnomocnik rządu, ile minister z uprawnieniami członka Rady Ministrów. Ta sprawa wydaje mi się niezmiernie ważna. Uważam, że problem rodziny jest podstawowym problemem społecznym, a przyszłe pokolenie również zasługuje na to, żeby być w centrum zainteresowania konstytucyjnego resortu.
Jeżeli zaś chodzi o tę drugą sprawę, którą pan poruszył, to chciałbym podkreślić jedno: telewizja, nawet publiczna, nie jest organem władzy. Nie jest to władza publiczna. W związku z tym moja interwencja w samej telewizji może być mało skuteczna, bo ja nie mam żadnych uprawnień w odniesieniu do telewizji publicznej. Zwracałem się jednak w tej sprawie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z prośbą o wyjaśnienie. O ile pamiętam, do tej pory takiej odpowiedzi z tego urzędu nie otrzymałem. Ale byłem zainteresowany tą sprawą, zresztą była ona nagłośniona również w mediach. Wiem, że było tłumaczenie kierownictwa telewizji w tej sprawie i wyjaśnienie było publikowane.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, pytanie zadaje pan senator Matuszak.
Senator Grzegorz Matuszak:
Dziękuję.
Panie Profesorze, proszę o łaskawą odpowiedź na dwa następujące pytania.
Czy pańskim zdaniem mamy do czynienia z naruszeniem prawa do dobrego imienia obywatela, jeżeli pewna kategoria osób podejrzanych, zwłaszcza znanych z życia publicznego, nie tylko w kategoriach politycznych, jest jeszcze przed orzeczeniem sądu piętnowana między innymi w mediach poprzez ujawnianie ich personaliów lub obłudny kamuflaż? Jest to robione na przykład tak: Jarosław W., syn byłego prezydenta Rzeczypospolitej. Narażenie na szwank dobrego imienia dotyczy przecież nie tylko osoby podejrzanej, ale także członków rodziny - krewnych, dzieci, współmałżonków. To jeden aspekt tego pytania.
Drugi jest taki, że są przypadki, gdy podejrzani o popełnienie czynów karalnych są aresztowani na czas śledztwa - i to jest oczywiste - ale w skrajnym znanym mi przypadku aresztowanie trwało osiemnaście miesięcy, następnie ten człowiek został zwolniony, procesu od dwóch lat nie ma i nie wiadomo, kiedy się odbędzie, a dobre imię tego człowieka zostało zszargane. Jaką ma on szansę na dochodzenie ochrony swych dóbr osobistych?
I drugie pytanie. Jeżeli wskazane przeze mnie przypadki są, zdaniem pana profesora, naruszeniem prawa obywatela, to jakie są szanse i ewentualne formy interwencji rzecznika praw obywatelskich? Chodzi mi o interwencje nie tyle w konkretnych sprawach osób fizycznych, ile w obronie zasad prawnych i dobrych obyczajów w państwie, których przestrzeganie, moim zdaniem, pozostawia wiele do życzenia i zapewne wymaga pilnej naprawy. Dziękuję.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, Panie Profesorze.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Panie Senatorze, ten pierwszy problem, który pan poruszył, to jest w dużej mierze problem pewnych dobrych obyczajów i kultury prawnej obowiązującej również środki masowego przekazu, a w tej kwestii rzeczywiście bardzo trudno wprowadzić pewne reguły. Przyjmujemy, że jeżeli dana sprawa nie zakończyła się jeszcze wyrokiem, to powinny być podane tylko inicjały danych osób, ale z drugiej strony bardzo łatwo to obejść, chociażby w taki sposób, jaki pan senator podał.
Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że sfera prywatności, dobrego imienia osób publicznych jest chroniona na innych zasadach niż sfera prywatności obywatela, który nie pełni funkcji publicznej. Ochrona prywatności osób pełniących funkcję publiczną jest ograniczona. I my wszyscy, którzy pełnimy funkcje publiczne, musimy się pogodzić z tym, że w tym wypadku jest dopuszczalna krytyka w innym obszarze. Przytoczę tutaj art. 14 prawa prasowego, który zezwala na wchodzenie również w sferę prywatności, jeżeli łączy się ona z działalnością publiczną. Zatem jeżeli pisze się o zarzutach stawianych osobie publicznej, to, jak myślę, posługiwanie się tylko inicjałami tej osoby jest często po prostu gorsze niż napisanie imienia i nazwiska, bo i tak doskonale wiadomo, o kim jest mowa. Tak więc chyba od tej strony trzeba na to popatrzeć.
Jeżeli zaś chodzi o problem aresztów tymczasowych, to, jak powiedziałem w swoim dzisiejszym wystąpieniu, polityka prokuratury w odniesieniu do występowania w sprawach aresztów tymczasowych, jak również polityka sądów, które stosują areszty tymczasowe i przedłużają stosowanie tych aresztów, budzi bardzo poważne zastrzeżenia. Przygotowaliśmy już wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie stosowania aresztów tymczasowych międzyinstancyjnych. Taki areszt może być przedłużany do bardzo długich okresów. Pan senator powiedział o kilkunastu miesiącach, a ja znam wypadki, w których areszt tymczasowy był stosowany przez cztery lata! A więc rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z bardzo drastycznym naruszeniem wolności i praw człowieka. Tłumaczeniem w kwestii przedłużania aresztu tymczasowego nie może być to, że organy ścigania czy sąd nie były w stanie uzyskać w terminie ekspertyz od biegłego, albo to, że biuro kryminalistyczne Komendy Głównej Policji miało za dużo pracy, w związku z czym obywatel siedzi w areszcie po kilkanaście miesięcy. Takie tłumaczenia oczywiście nie mogą być przyjęte. Są wprawdzie możliwości dochodzenia swoich praw, ale dopiero później, i to w sytuacji wyroku uniewinniającego.
Sprawa jest o tyle gorsza, że jeżeli w wypadku człowieka, który siedzi cztery lata w areszcie, zapada wyrok, to on brzmi - daję dużo, że tak jest - na przykład właśnie cztery lata. Tylko proszę zwrócić uwagę, że ten człowiek został pozbawiony na przykład możliwości przedterminowego zwolnienia, bo on już odsiedział pełny wyrok. A poza tym okres jego tymczasowego aresztowania w jakiś sposób determinował wymierzoną karę.
Tak więc oczywiście odnotowujemy takie wypadki. Bardzo często interweniuję w takich sprawach, ale proszę pamiętać o tym, że nie jestem organem władzy. Mogę tylko wskazywać prokuraturze wadliwość jej postępowania czy zwracać się do sądów, prosząc prezesów sądów o wyjaśnienie, dlaczego na przykład przez rok nie jest wyznaczany termin rozprawy. Nie mam możliwości dalej idącej interwencji.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Dziękuję bardzo.
Proszę, pani senator Ferenc.
Senator Genowefa Ferenc:
Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.
Mam trzy pytania do pana profesora.
Pierwsze: czy uważa pan, że proporcje opłaty w wypadku rozwodu do opłaty w wypadku separacji są właściwe? Bo w wypadku rozwodu opłata ta wynosi od 300 do 600 zł, a separacji - 500 zł.
Drugie pytanie dotyczy chorób zawodowych. Czy w państwie prawa mogą obowiązywać dwa różne wykazy chorób zawodowych dla różnych grup zawodowych?
Trzecie pytanie związane jest ze sprawami dotyczącymi ZUS. Wspominał pan o tym, także w sprawozdaniu dużo miejsca poświęcono temu tematowi i różnym sprawom spornym. Czy nie uważa pan, że odrzucanie przez sądy pracy rozpatrywania spraw osób, które jeszcze nie nabyły prawa do emerytury, a chciałyby mieć uporządkowane swoje dokumenty, spowoduje, że w przyszłości tych spraw będzie po prostu znacznie więcej?
I może jeszcze jedno pytanie dotyczące spraw związanych z ochroną konsumentów. Ta ochrona jest - tak jak zostało to zresztą pokazane w sprawozdaniu - pod względem prawnym może już dobra, ale faktycznie ciągle jeszcze bardzo mała. Czy jest więc jeszcze możliwe - bowiem takie przykłady również się zdarzały - że zamiast osoby, która powinna ponosić odpowiedzialność za oszukiwanie konsumenta, zostaje skazany konsument? Dziękuję.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, Panie Profesorze.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
W ogóle uważam, że opłaty sądowe są za wysokie. Nie widzę powodu, dla którego jeśli chodzi o rozprawy rozwodowe czy postępowanie w sprawie separacji opłaty mają być różnicowane na przykład nie w zależności od liczby wyznaczanych rozpraw, ale, jak często bywa, w zależności od sytuacji majątkowej osoby, która występuje przed sądem. To są przecież sprawy całkowicie niezależne. Sąd nie jest instytucją, która ma zarabiać. Jest to instytucja, która ma rozstrzygać i stanowić wymiar sprawiedliwości. Jeżeli chodzi o postępowanie rozwodowe, to jego koszt dla osoby z wysokimi zarobkami i dla osoby, która ma niskie zarobki, jest naprawdę identyczny. Nie widzę więc tutaj w ogóle żadnego uzasadnienia... Cała sprawa opłat sądowych wymaga, moim zdaniem, bardzo radykalnego przejrzenia i radykalnej reformy.
Bardzo przepraszam panią senator, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie dotyczące zróżnicowania chorób zawodowych. Nie orientuję się w tym. Po prostu nie mieliśmy takich spraw, a ja nie mam żadnej wiedzy w tym zakresie, więc bardzo przepraszam, że nie udzielę odpowiedzi.
Jeżeli chodzi o sprawy zusowskie, to mamy bardzo wiele zastrzeżeń do postępowania ZUS, i to nie tylko w obszarze, który pani senator poruszyła. Powiem przede wszystkim o bulwersującej akcji z 2003 r., akcji wręcz weryfikacji emerytur i rent często przyznawanych - muszę to przyznać - może i lekką ręką. Ale proszę zwrócić uwagę, że skoro przyznano... Byłem na przykład w Wałbrzychu i rozmawiałem z emerytami czy rencistami górnikami, których na początku lat dziewięćdziesiątych zachęcano, ażeby przechodzili na rentę, bo rozwiązywano w ten sposób problem restrukturyzacji górnictwa. A teraz, po dziesięciu latach, takiemu pięćdziesięcioletniemu górnikowi odbiera się rentę, bo nagle on jest już zdolny do pracy. To są tragedie, które są naprawdę trudne do opisania. I teraz rzeczywiście ci ludzie są bezsilni.
Były jeszcze sytuacje, w których w sposób jawny łamano prawo podczas weryfikacji rent, dlatego że je cofano. Bardzo często miało to miejsce na przykład w wypadku wcześniejszych emerytur z uwagi na niepełnosprawność dziecka. Odbierano emeryturę, inaczej oceniając zaświadczenie, na podstawie którego pięć lat temu przyznano tę emeryturę, i mówiono, że nie było podstaw do jej przyznania. Naruszono w tym wypadku normy postępowania administracyjnego, bo nie było podstaw do wznowienia postępowania. Doprowadziłem do uchwały Sądu Najwyższego w tej sprawie, która uznaje tego typu procedurę za niezgodną z prawem. Muszą być przedstawione nowe fakty, nowe dowody, które pozwalałyby na taką weryfikację. Zgadzam się więc z tymi uwagami, które przedstawiła pani senator, jeżeli chodzi o problemy prawa pracy.
Nie jestem jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie dotyczące konsumentów, tym razem już z innego powodu: nie znam stanu faktycznego. Sytuacja jest rzeczywiście taka, że konsument w Polsce, mimo z jednej strony urzędu chroniącego prawa konsumenckie, a z drugiej - rzeczników praw konsumentów działających przy starostwach, jest często na bardzo słabej pozycji, a to ze względu na działające na naszym rynku bardzo różne instytucje, często wręcz oszukańcze. Mam w domu całą kolekcję pism, które do mnie przyszły i w których jest napisane, że jestem już dopuszczony do finału, wystarczy tylko, że wpłacę 50 zł i już niewątpliwie będę...
(Głos z sali: Bogaczem.)
...zdobywcą takiej czy innej nagrody. Ale mimo że mamy doświadczenie, że za tym stoją naciągacze, dużo osób na to daje się naciągnąć. I oczywiście, jeżeli chodzi o występowanie w obronie tych osób, nie mam takich możliwości. Mogę występować jedynie o to, żeby ten proceder w ogóle został przerwany, tak jak w przypadku systemu argentyńskiego - uważam, że dobrze, że tak się stało z systemem argentyńskim, szkoda, że dopiero po tragicznych zdarzeniach w Katowicach. A trzeba powiedzieć, że w sprawie zakazu systemu argentyńskiego występowali już moi poprzednicy.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, pan senator Pietrzak.
Senator Wiesław Pietrzak:
Dziękuję bardzo.
Panie Profesorze, od początku lat dziewięćdziesiątych żyje w Polsce grupa społeczna, która jako pierwsza przeszła prywatyzację sektora państwowego w rolnictwie - są to byli pracownicy państwowych gospodarstw rolnych. Wówczas jeszcze nie obowiązywała ustawa o akcjach dla prywatyzowanych przedsiębiorstw, wobec tego nie otrzymali oni niczego. W tej chwili liczy się, że z tych kilkuset tysięcy osób, które pracowało w tym sektorze, około kilkudziesięciu tysięcy żyje w bezwzględnej biedzie, nie potrafi sobie poradzić w życiu. Mało tego, ta bieda jest już dziedziczona. Jest wiele objawów patologii, a szczególnie rzuca się to na młodzież. Pan profesor tak ładnie mówił tutaj o młodzieży, o dzieciach, o kształceniu, mam więc pytanie: czy rzecznik praw obywatelskich występował w tej sprawie z własnej inicjatywy? A może były w tej sprawie wnioski tego środowiska? Wiem, że były od Związku Byłych Pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych. Czy rzecznik ma jakieś propozycje? Czy występował z jakimiś interwencjami do strony rządowej w sprawie rozwiązania tego problemu? Ten problem istnieje już od około dwunastu lat i nie jest rozwiązany. Czy jest jakaś szansa, żeby wspólnymi siłami w jakiś sposób go rozwiązać? Bo upominamy się o reprywatyzację, o zabużan, o inne sprawy, a tu chodzi o naszą bardzo bliską historię, która bardzo nas mocno dotyczy.
I drugi problem mam taki. Mówił pan o bezwzględności firm windykacyjnych, że to jest naganne. Ja się z tym zgadzam, ale te firmy powstały również ze względu na zapotrzebowanie chwili. Bo jest druga strona medalu, a mianowicie: ktoś nie płaci należnych sum, słusznie naliczonych. Wobec tego mam pytanie: czy rzecznik praw obywatelskich widzi możliwość wzięcia w opiekę również tych pokrzywdzonych i, nie wiem, znalezienia czy podpowiedzenia jakiegoś rozsądnego rozwiązania w sprawie tych, którzy, powiedzmy, dają materiał, a nie dostają pieniędzy? Dziękuję.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, Panie Profesorze.
(Senator Zbigniew Romaszewski: Czy można ad vocem?)
Panie Senatorze, w tym momencie ad vocem?
(Senator Zbigniew Romaszewski: Chciałbym po prostu uzupełnić wypowiedź pana senatora Pietrzaka, bo w ten sposób pan profesor mógłby...)
Rozumiem, że jako uzupełnienie tych pytań - tak, Panie Senatorze?
(Senator Zbigniew Romaszewski: Tak, tak.)
To bardzo proszę.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Kwestia tych udziałów, tych 15%, nie dotyczy tylko państwowych gospodarstw rolnych, które nie były objęte tą ustawą. Mamy w tej chwili w Warszawie problem Huty Warszawa, która nazywa się obecnie hutą Lucchini. Została ona sprywatyzowana już po ustawie, a do dnia dzisiejszego hutnicy nie dostali swoich udziałów i nie mają żadnych szans, żeby je dostać.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, Panie Profesorze.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Wysoki Senacie, ja też odnotowuję wiele takich przypadków, w których prywatyzacja została przeprowadzona wadliwie, w których mamy do czynienia z niewywiązywaniem się ze strony państwa ze zobowiązań wynikających z przeprowadzenia prywatyzacji. To nie jest tylko problem Lucchini, są też inne przedsiębiorstwa, których to dotyczy.
Ale wrócę do sprawy pegeerów. Rzeczywiście otrzymałem od byłych pracowników pegeerów wystąpienie w tej sprawie. Jedyną możliwą moją reakcją było wystąpienie do rządu, więc na ręce premiera skierowałem pismo postulujące rozwiązanie tego problemu. Muszę powiedzieć, że reakcji nie było. Problem nie został rozwiązany.
Pan pyta, czy ja mam jakiś pomysł. Nie jest tak łatwo tę sprawę rozwiązać z uwagi na to, że mamy tutaj do czynienia z osobami o bardzo słabym wykształceniu. Nawet jeżeli dzisiaj stwarza się tym ludziom miejsca pracy - a były takie próby - to oni nie są już zdolni do podjęcia pracy. Obserwowałem takie przypadki, osobiście widziałem takie sytuacje, że próbowano stworzyć miejsca pracy dla osób z takich wsi popegeerowskich, ale okazywało się, że te osoby nie są już zdolne do podjęcia pracy. Tam trzeba nie tylko ekonomisty, który poprawi sytuację gospodarczą, tam trzeba terapeuty, kogoś, kto przeprowadzi pewną terapię, przede wszystkim psychologiczną, w stosunku do tych osób, bo one nie są zdolne do podejmowania pracy. Nastąpiło tam chyba najbardziej niebezpieczne zjawisko, jakie można sobie wyobrazić: utrata chęci poprawienia swojego stanu. Taką sytuację znam osobiście. Są jakieś renty starych ciotek, ktoś otrzymuje pieniądze, idzie się za 2 zł kupuje butelkę wina i to właściwie wystarczy. Jedyną rzeczą, którą możemy tam teraz zrobić, jest ratowanie dzieci - żeby to się nie powtarzało.
I stąd mój apel, bardzo usilnie go podkreślam: utwórzmy fundusz stypendialny. To musi być program rządowy, tego nie można zostawić tylko organizacjom charytatywnym, które bardzo dużo robią na tych terenach. To musi być program rządowy, program utworzenia stypendiów dla tych dzieci, aby je z tego wyrwać. One muszą tam zostać i później pracować dla tych regionów, ale trzeba dać im wykształcenie. To jest jedyna szansa dla tych ludzi. Myślę, że znacznie lepiej dać pieniądze dzieciom na wykształcenie, niż dać je tym ludziom, którzy te pieniądze bardzo szybko zmarnują. Pomagając dzieciom, pomagamy też rodzinie. A dziecko uzyskuje wykształcenie. I to jest, uważam, konieczność, takie działania powinny być w najbliższym czasie podjęte.
Ja się w pełni zgadzam z panem senatorem, że firmy windykacyjne to wynalazek chwili związany z tym, że nie funkcjonuje egzekucja komornicza, nie wykonuje się wyroków sądowych i zbyt długo trwa postępowanie sądowe. To jest, oczywiście, proteza źle funkcjonującego aparatu wymiaru sprawiedliwości i źle funkcjonującej egzekucji komorniczej. No, z tym że mamy do czynienia z łamaniem podstawowych zasad prawnych, dlatego że już nie obowiązują tutaj pewne reguły, które w cywilizowanym państwie są przyjęte, również jeżeli chodzi o egzekucję komorniczą.
Co mogłem zrobić? Odbyła się u mnie konferencja, zorganizowana wspólnie z urzędem ochrony konsumentów, poświęcona właśnie windykacji. Rozmawialiśmy na ten temat, wnioski z tej konferencji zostały przekazane urzędowi ochrony konsumentów i przez niego przyjęte. I to jest jedyny możliwy sposób na poprawienie tej sytuacji.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Pan senator Izdebski, proszę.
Senator Sławomir Izdebski:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Panie Profesorze, wpływa do pana bardzo wiele skarg od właścicieli lokalów, budynków mieszkalnych. A ja chciałbym się zapytać o ludzi, którzy bardzo często z przyczyn ekonomicznych stracili pracę, później zostali eksmitowani na bruk i otrzymali mieszkania socjalne. Z doświadczenia wiem - ponieważ często jestem na różnych spotkaniach - że bardzo często warunki w tych mieszkaniach socjalnych są niestety takie, że niekiedy mówi się, że lepsze są warunki w schroniskach dla psów, czy w ogóle dla zwierząt, niż w tych budynkach socjalnych. Ja oczywiście abstrahuję od ludzi, którzy są, mówiąc brutalnie, na marginesie, ale jest bardzo wiele takich osób, które, jak wcześniej powiedziałem, straciły pracę z przyczyn ekonomicznych. A naprawdę tamte warunki są wręcz tragiczne. Czy wpływają do rzecznika praw obywatelskich jakieś skargi, wnioski w tej kwestii? To po pierwsze.
Po drugie, chciałbym zapytać, jakie jest pańskie zdanie, jako fachowca, w sprawie Funduszu Alimentacyjnego, który został zlikwidowany. Czy nie zaczynają już wpływać skargi? Z tego, co wiem, wielu ludzi, a szczególnie kobiety samotnie wychowujące dzieci, przeżywa wielki dramat. Wiem, że w tej chwili podejmowana jest próba przygotowania obywatelskiego projektu ustawy dotyczącej przywrócenia tego funduszu. Może jeszcze w tej kwestii... Dziękuję.
(Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll: Jeśli chodzi o pierwszą sprawę...)
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Przepraszam bardzo.
Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to oczywiście otrzymuję skargi od osób, które zostały eksmitowane, które znajdują się w bardzo trudnej sytuacji mieszkaniowej. I to było powodem, dla którego w mojej informacji, również w dzisiejszym wystąpieniu, sformułowałem zarzut, że brakuje spójnej polityki mieszkaniowej państwa. Tak, brakuje spójnej polityki mieszkaniowej państwa. Moim zdaniem rząd jest zobowiązany do tego, żeby przygotować program rozwiązania kwestii mieszkaniowej. Od piętnastu lat nie mamy takiego programu. I uważam, że to obciąża wszystkie rządy sprawujące do tej pory władzę - to, że nie pokusiły się o przygotowanie takiego programu. Nie wystarczy tylko poprawienie warunków tam, dokąd kierowane są osoby eksmitowane. My musimy mieć opracowaną pewną koncepcję. Proszę zwrócić uwagę, że reakcją na problemy mieszkalnictwa była właściwie likwidacja urzędu do spraw mieszkalnictwa. Nie wiem, czy to było najszczęśliwsze rozwiązanie, bo powinien być jakiś organ, który koordynowałby tego typu politykę.
Proszę też zwrócić uwagę na przykład na taką kwestię. Jest dzisiaj stosunkowo duża liczba mieszkań o bardzo wysokim standardzie, które stoją puste, bo ludzi nie stać na zakup tych mieszkań. Nie wiem, czy nie można by było wprowadzić programu tanich kredytów udzielanych osobom o średnim statusie majątkowym, ażeby im pomóc przenieść się z bloku do takiego lepszego mieszkania, o wyższym standardzie, pod warunkiem, że odsprzedają gminie dotychczasowe mieszkanie po niewysokich, uregulowanych w jakiś sposób cenach. Dzięki temu gmina uzyskałaby powierzchnię mieszkaniową właśnie na cele komunalne. Jest jeden duży atut takiego rozwiązania w porównaniu z budownictwem socjalnym prowadzącym do powstawania gett - w taki sposób moglibyśmy, że tak powiem, punktowo rozwiązywać ten problem, byłoby to znacznie korzystniejsze.
Jeżeli chodzi o Fundusz Alimentacyjny, razem z rzecznikiem praw dziecka od samego początku występowaliśmy przeciwko tej ustawie, przeciwko wprowadzaniu tej ustawy w życie, bo uważaliśmy, że nie należy likwidować Funduszu Alimentacyjnego, tylko trzeba poprawić egzekucję alimentów. Rzeczywiście, jest to nienormalne, że Fundusz Alimentacyjny egzekwował 11% alimentów i nic z tym nie zrobił. Ale w takim razie może trzeba było uzbroić ten urząd w takie instrumenty, dzięki którym poprawiłaby się egzekucja.
A co zrobiono? Za 170 zł państwo - przepraszam, że powiem bardzo brutalnie - wykpiło się z obowiązku pomocy kobietom w dochodzeniu alimentów. Samotna matka dostaje 170 zł i ma sobie sama radzić. A nie potrafi. Do tego nic nie zrobiono w czasie vacatio legis ustawy, żeby zorganizować wypłaty zasiłków od 1 maja, kiedy ustawa wchodziła w życie - a proszę zwrócić uwagę na to, że to była ustawa, która miała stosunkowo długie vacatio legis. Jak mówiłem, spotykałem się kilkakrotnie z tymi kobietami i one mi mówiły, w marcu, w kwietniu: nie przyjmują od nas dokumentów, bo mówią, że ustawa jeszcze nie obowiązuje, wobec tego oni jeszcze nie działają. Jest to naprawdę skandaliczna sprawa. I teraz w końcu czerwca wypłaca się zasiłki za dwa miesiące. To są naprawdę osoby, które często nie mają co jeść. Pozbawienie ich tych 170 zł miesięcznie było skandalem.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, pan senator Anulewicz.
Senator Andrzej Anulewicz:
Dziękuję, Pani Marszałek.
Z uwagą słuchałem sprawozdania pana profesora i zdecydowałem się zadać pytanie związane z tragiczną historią rodziny pana Wacława Perycza. W okresie okupacji, 15 grudnia 1943 r., z powodu działalności w Armii Krajowej oraz w odwecie za zastrzelenie szefa gestapo w Siedlcach rozstrzelani zostali w publicznej egzekucji w Siedlcach ojciec pana Wacława Perycza, Tadeusz, oraz bracia, Jan i Zbigniew. Sam Wacław Perycz, również członek Armii Krajowej, cudem uniknął egzekucji. Okupant zdecydował, żeby gospodarstwo rolne o powierzchni 44 ha - w tym również budynki, inwentarz, sprzęt rolniczy - położone w miejscowości Chłopki, powiat Łosice, zostało skonfiskowane i przejęte przez Niemców. Różne były losy i historia Polaków. Po wojnie pan Wacław Perycz, kawaler Krzyża Virtuti Militari, trafił na długie lata do więzienia, a jego gospodarstwo jako mienie poniemieckie zostało przejęte przez Skarb Państwa. Dzisiaj pan Wacław Perycz, słuchając radia i czytając prasę, dowiaduje się o stanowisku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie zabużan i próbuje kolejny raz podjąć działanie, inicjatywę w celu uzyskania odszkodowania z tytułu straconego majątku w okresie okupacji niemieckiej.
Pan Wacław Perycz zwrócił się z tym do mnie, do senatora Rzeczypospolitej, a ja dzisiaj zadaję pytanie panu profesorowi: czy inaczej będą traktowani ci, którzy stracili swoje mienie poza granicami kraju, niż ci, którzy stracili mienie tutaj, na terenie dzisiejszej Rzeczypospolitej? Wszystkie urzędy, do których zwracał się pan Wacław Perycz, piszą bowiem, iż nie mają możliwości uznania odszkodowania za zniszczenia i grabieże dokonane przez niemieckiego okupanta podczas II wojny światowej. Czy w tym przypadku obywatele polscy będą nierówni wobec prawa? Panie Profesorze, czy nie zechciałby pan, jako przedstawiciel tak ważnego urzędu, podjąć inicjatywy w tego typu sprawie? Dziękuję.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Panie Senatorze, bardzo bym prosił o dokładną informację dotyczącą tej sprawy - wtedy oczywiście się nią zainteresuję. Wiele jest tutaj wątków, jest między innymi kwestia przebywania tej osoby w więzieniu po okupacji, o czym pan mówił. Te sprawy są przecież regulowane, a odszkodowania dla tych osób były przewidziane w tak zwanej ustawie rehabilitacyjnej z 1991 r. Muszę również dokładnie zbadać sprawę tego majątku, który był zajęty przez Niemców. Bardzo możliwe, że są jakieś możliwości podjęcia tej sprawy...
(Senator Andrzej Anulewicz: Dziękuję.)
... i doprowadzenia do jej dobrego zakończenia.
Wicemarszałek Jolanta Danielak:
Bardzo proszę, pan marszałek Jarzembowski.
Senator Ryszard Jarzembowski:
Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.
Panie Rzeczniku, podniósł pan bardzo frapujące zagadnienie, mianowicie zestawił pan prawne problemy ochrony dóbr osobistych z prawem do krytyki informacji prasowej, mówiąc, że osoby publiczne słusznie nie są pełnoprawne, gdy chodzi o sferę ochrony prywatności. Myślę, że teza ta, w sytuacji, kiedy można odnieść wrażenie, iż nie wszyscy sędziowie, łącznie z sędziami Sądu Najwyższego, na co mam dowody, uczęszczali solennie na wszystkie wykłady z prawa prasowego, jest bardzo ryzykowna. Zachęca do dyskryminowania osób sprawujących funkcje publiczne z wyboru - a sędziowie przecież nie są z wyboru, tylko z mianowania - do tego, aby traktować ich w sposób drugorzędny.
Czy wobec tego chciałby pan szerzej i głębiej uzasadnić swoją tezę o rzekomo słusznie słabszej ochronie dóbr osobistych osób sprawujących funkcje publiczne, zwłaszcza w sytuacji, kiedy prawo mówi, że wszyscy obywatele w Polsce mają równe prawa, w tym także obywatele pełniący funkcje publiczne? Pan się powołuje na prawo prasowe z 1984 r. Pamiętam dokładnie te zapisy i okoliczności, w jakich powstawały. Wtedy interesy osób publicznych chroniła cenzura. Myślę, że dzisiaj pana teza o tej słuszności i powołanie się na stosowny artykuł prawa prasowego są z gruntu nieprawdziwe, złe. Czy może zechciałby pan szerzej uzasadnić swoją tezę w tej sprawie? Dziękuję bardzo.
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Kazimierz Kutz)
(Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll: Jeśli można, Panie Marszałku...)
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Bardzo proszę.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Panie Marszałku, otóż to nie tylko prawo prasowe w ten sposób stawia sprawę, że ochrona... Nie mówmy o dobrach osobistych, tylko o sferze życia prywatnego, bo trzeba te dwie sprawy rozróżnić. Czymś innym jest dobro osobiste, a czymś innym jest sfera życia prywatnego. W sferze życia prywatnego ochrona osób sprawujących funkcję publiczną nie tylko jest słabsza na podstawie art. 14 polskiego prawa prasowego, ale przede wszystkim ta teza została bardzo jasno sformułowana w orzecznictwie Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Już wielokrotnie Strasburg tę tezę potwierdzał. Robiąc wyjątek, można się przy nim uśmiechnąć, że nie dotyczy to sędziów, może dlatego, że również i w Strasburgu sędziowie orzekają. Ochrona prywatności sędziów jest może bardziej szczelna i wzmocniona. To jednak wcale nie oznacza, że ich dobra osobiste są w mniejszym stopniu chronione. Polityka też nie można obrażać, ochrona przed obrazą, przed naruszeniem jego godności osobistej jest oczywiście pełna, ale już w przypadku zniesławienia, czyli właśnie tego, co byśmy nazwali szeroko rozumianą krytyką, ochrona jest znacznie osłabiona. Myślę, że jest to słuszne. Nie każdy musi być osobą publiczną, a jeżeli się na to decyduje, to bierze pod uwagę możliwość krytykowania jego postępowania na szerszym polu niż w przypadku innej osoby. Proszę zwrócić uwagę, że język polski to bardzo dobrze oddaje: osoba publiczna, czyli sfera jej życia prywatnego jest bardzo zawężona.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Czy są jeszcze zapytania?
(Senator Zdzisława Janowska: Tak, są.)
Bardzo proszę, senator Janowska.
Senator Zdzisława Janowska:
Panie Profesorze, ja mam kilka pytań. Otóż ja zawsze doszukuję się w pana sprawozdaniu problemów dotyczących równości: na rynku pracy, równości bez względu na płeć, wiek i przekonania polityczne, religijne. To już drugie czy trzecie pana sprawozdanie i ciągle jakby w ogóle do pana profesora nie wpływały tego typu skargi. A mamy zapisy gwarantujące równość. Z życia wiemy, że przypadków dyskryminacji w zakresie równego dostępu do pracy oraz wykonywania jest bardzo wiele.
Takie samo pytanie zadałam w ubiegłym roku. Powtarzam je dzisiaj, a jestem ośmielona tym bardziej, że znam stosunek i poglądy pana profesora w tej kwestii, wydaje mi się, że znam. Ogromnie ucieszyłam się, iż w ramach działalności, studiów i wizyt studyjnych rzecznik praw obywatelskich był w październiku 2003 r. w Kopenhadze na wizycie studyjnej w ramach projektu dotyczącego wzmocnienia polityki równego traktowania kobiet i mężczyzn. Tak więc doskonale zaczynamy się już rozumieć. I związku z tym chciałabym zapytać, czy nastąpiło jakieś wzmocnienie przekonań w urzędzie odnośnie do potrzeby pomocy w tym względzie, bo jakby się tego nie dostrzegało. To jest jedna kwestia. A więc co ze skargami? Czy w dalszym ciągu ich nie ma?
Dalej, prawo pracowników do zrzeszania się w organizacjach - mam na myśli związki zawodowe - broniących ich praw. To też jest znany w Polsce problem, ale jakby do pana nie trafiał. Hipermarkety nie mają związków zawodowych. Są wielkie utrudnienia, żeby powstały takie organizacje. Ludzie, którzy się zrzeszają, są prawie że natychmiast pozbawiani pracy. A więc jaki jest stosunek do tej kwestii? I czy te problemy są panu znane?
Trzecia kwestia - prawo do równego traktowania dzieci i młodzieży w procesie edukacji. Jest to nowa sytuacja, która w ostatnich dniach jest naświetlana przez media. Chodzi mi o stosunek pana profesora do tej kwestii. Segregacja dzieci pod względem bogactwa: klasy dla biednych dzieci, klasy dla bogatych dzieci.
I wreszcie czwarta kwestia. Tworzona jest kolejna ustawa o ubezpieczeniach zdrowotnych. Problemem ludzi najbiedniejszych, bezdomnych, młodzieży, która się nie uczy, jest ich prawo do bezpłatnego korzystania ze świadczeń. To też jest bardzo trudny problem. Dziękuję.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Bardzo proszę, Profesorze.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Pani Senator, muszę panią zmartwić, bo mimo że byłem w Kopenhadze, mimo że wysłuchałem różnych informacji na temat problemu równego traktowania kobiet i mężczyzn w stosunkach pracy i mimo że specjalnie się tą sprawą interesowałem, również idąc tutaj i wiedząc, że pewnie takie pytanie padnie, muszę powiedzieć, że nie mamy skarg dotyczących nierównego traktowania mężczyzn i kobiet w zakresie prawa pracy. Takie skargi do mojego biura po prostu nie trafiały. Proszę zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny problem, który zresztą będzie też dotyczył odpowiedzi na drugie pytanie. Rola rzecznika praw obywatelskich jest tu zupełnie inna, dlatego że mamy do czynienia z prywatnym pracodawcą, wobec którego ja nie mam żadnych uprawnień. Te sprawy pewnie trafiają, i słusznie, do Państwowej Inspekcji Pracy, a jeżeli my stwierdzamy naruszenia prawa pracy - bo są takie skargi, ale niezależne od płci; zaraz powiem o takiej skardze związanej z płcią - jeżeli takie sprawy trafiają do nas, to ja w sytuacji, kiedy nie mogę się zwrócić do pracodawcy, zwracam się do Państwowej Inspekcji Pracy, żądając interwencji. Takie sytuacje mają miejsce.
A jeżeli chodzi właśnie o pewną skargę związaną z płcią, to zwróciły się do mnie nie zainteresowane osoby, tylko prasa. Otóż zadzwoniła do mnie dziennikarka, mówiąc, że w sieci sklepów pewnej szwajcarskiej firmy ekspedientki są zmuszane do noszenia koszulek z hańbiącym napisem. Ja interweniuję w tej sprawie, ale interweniuję nie w firmie, tylko poprzez Państwową Inspekcję Pracy.
Tak samo sprawa wygląda, jeżeli chodzi o tworzenie związków zawodowych. Wiem o tym, że są z tym wielkie problemy. Rozmawiałem ostatnio na ten temat z panem przewodniczącym Śniadkiem. Oni też o tym wiedzą, ale są w pewnym stopniu bezsilni. Zmieniła się sytuacja na rynku pracy. W czym jest niebezpieczeństwo? W tym, że dopóki będziemy mieli takie bezrobocie, jakie jest, pracownicy będą milczeć.
Oczywiście, to jest problem naszej aktywności, tego, żebyśmy wyciągali te problemy. Uzyskuję informacje o tym, jeżdżąc na przykład w teren, spotykając się bezpośrednio z pracownikami. Takie skargi czasami trafiają, ale ludzie się bardzo boją, ludzie są bardzo zastraszeni. I to jest oczywiście problem i dla mnie.
Jeżeli chodzi o równe traktowanie dzieci, to jestem tym przerażony. To jest sprawa, której nie podejmowaliśmy do tej pory. Te informacje są sprzed paru dni. Do tej pory informacje o tym zjawisku do nas nie trafiały, ale musimy się tym zainteresować. Szczególnie tam, gdzie chodzi o szkoły publiczne, będziemy bardzo ostro interweniować w tej sprawie.
Jeżeli chodzi o problem bezdomnych, to zwracam uwagę na to, że jednym z powodów krytyki obowiązującej ustawy było to, że system ubezpieczeń, system samej dostępności świadczeń, wiązała z obywatelstwem, a to nie jest zupełnie... Wiązała ten system z ubezpieczonymi - tym terminem posługiwała się ustawa.
Zgodnie z art. 68 konstytucji każdy ma prawo do pomocy medycznej, do ochrony zdrowia. Występowałem z kilkoma pismami do ministra zdrowia, ażeby zorganizować pomoc dla bezdomnych. I to zostało zrobione - bezdomni są objęci systemem pomocy zdrowotnej. Myślę, że w nowej ustawie, która jest opracowywana, oczywiście też muszą być objęci tym świadczeniem. Pomoc lekarska ma być związana nie z ubezpieczeniem, tylko po prostu z tym, że ktoś jest człowiekiem.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Czy są jeszcze zapytania do pana rzecznika?
Bardzo proszę.
Senator Genowefa Ferenc:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Profesorze, odpowiedział pan pani senator Janowskiej, że sprawa koszulek z niewłaściwą treścią to sprawa Państwowej Inspekcji Pracy. Ja uważam jednak, że chyba bardziej rzecznika praw obywatelskich niż Państwowej Inspekcji Pracy, bo cóż może inspekcja pracy w sprawie napisu na odzieży roboczej?
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
A co, przepraszam bardzo, może rzecznik w tej sprawie? Ja nie mam żadnych kompetencji w stosunku do prywatnego pracodawcy. Uważam, że w tym momencie naruszana jest godność pracownika przez pracodawcę i w takim przypadku Państwowa Inspekcja Pracy ma określone kompetencje. Jest to urząd państwowy, który może wkroczyć w obronie konstytucyjnego prawa pracownika do godnego traktowania w stosunku pracy. Ja nie mam żadnego uprawnienia wobec pracodawcy.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Czy są jeszcze zapytania? Nie ma.
Panie Profesorze, na razie panu dziękuję.
Muszę otworzyć dyskusję.
Stwierdzam, że senator Jurgiel złożył swoje przemówienie do protokołu* i zamykam dyskusję...
(Senator Teresa Liszcz: Nie, jeszcze ja chcę się zgłosić.)
Nie mam pani w spisie, Pani Senator.
(Senator Teresa Liszcz: No to się zapiszę.)
Nie...
(Senator Sławomir Izdebski: Łapówkę przyjąć...)
Zapisujemy się dwie godziny przed... Chce pani koniecznie przemówić?
(Senator Teresa Liszcz: Chcę.)
Bardzo proszę.
Senator Teresa Liszcz:
Panie Marszałku! Panie Profesorze! Szanowni Państwo!
Uważam, że nie można nie skwitować wystąpienia rzecznika praw obywatelskich. Co prawda, miałam okazję z nim rozmawiać przed południem na posiedzeniu komisji, wymienialiśmy poglądy. Byłam przekonana, że tutaj rozwinie się dyskusja i nie będę musiała zabierać głosu. Wydaje mi się jednak, że sprawa jest zbyt ważna, żeby tylko tego wysłuchać.
Przede wszystkim chcę złożyć na ręce pana rzecznika wyrazy najwyższego uznania dla pana profesora, dla całego zespołu za ogromną pracę. Kolejne informacje - bo przecież jest to dla mnie już "nasta" informacja - były składane przez różne osoby zajmujące ten urząd. Wszystkie te informacje są bardzo interesujące, są obrazem wielkiej pracy na rzecz człowieka, i to tego człowieka najsłabszego.
Chcę powiedzieć coś, co nie jest odkrywcze, a mianowicie, że urząd rzecznika praw obywatelskich w Polsce ma ogromne szczęście do ludzi. Obsada tego urzędu w kolejnych kadencjach jest znakomita, taka, że trudno sobie lepszą wymarzyć, i tylko życzymy sobie, żeby tak było w dalszym ciągu.
Ale ta informacja jest dla mnie szczególnie interesująca. Właściwie nie mam żadnego zastrzeżenia, żadnego zarzutu, z każdym zdaniem mogę się tylko zgodzić. W szczególny sposób chcę zaakcentować to, co dotyczy stosunków pracy, co mnie najbardziej zawodowo interesuje. Jestem bardzo wdzięczna za podjęcie tematu, który ja bezskutecznie próbowałam tutaj czasem podnosić, a mianowicie sprawy nadużywania instytucji wygaszania stosunków pracy z mocy ustawy. Zaczęło się to od ustawy z 1990 r. o pracownikach samorządowych. Wtedy było dla tego mocne uzasadnienie - transformacja, rewolucyjne zmiany. No, ale w warunkach pokojowych, że tak powiem, kiedy nie ma już takich gwałtownych przemian, używa się tego dla wygody rządzących w danym momencie. Zamiast zadawać sobie trud ewentualnego rozwiązania stosunku pracy z tymi, którzy nie się nadają, po prostu wygasza się wszystkie stosunki pracy i przyjmuje od nowa tych, których chce się zostawić, a swobodnie nie przyjmuje się tych, których z jakichś powodów - niekoniecznie złej pracy - nie chce się zostawić. Wielokrotnie zgłaszałam poprawki, ale to pozostawało głosem wołającego na puszczy, nikt się tym nie przejmował. Ostatnio nawet przy zmianie ustawy o ochronie przyrody wypłynęła taka kwestia. Cieszę się, że pan rzecznik to podniósł i że jest pytanie w tej sprawie, o czym się dowiedziałam, w Trybunale Konstytucyjnym. Tej instytucji nadużywać nie można, bo to jest przekreślenie wszelkiej ochrony, nawet tak ważnej jak związana z ciążą, samotnym wychowywaniem dziecka itd. Za to jestem szczególnie wdzięczna.
Chciałabym podnieść jeszcze jedną kwestię, która nie znalazła się z oczywistych powodów w informacji, bo dotyczy najnowszych wydarzeń. Chodzi o zmiany w kodeksie postępowania cywilnego, zwłaszcza w tej części, której dotyczą zmiany postępowania odrębnego w sprawach o roszczenia ze stosunku pracy. To się zdarzyło niedawno. Tu, w tej Izbie, także o tym debatowaliśmy i niestety doprowadziliśmy do bardzo niekorzystnych zmian dotyczących najsłabszych. Zlikwidowaliśmy wszystkie szczególne uprawnienia, zwłaszcza prawo sądu do zasądzania ponad żądanie i o roszczeniach nieobjętych żądaniem, gdy chodziło o roszczenie ze stosunku pracy, o alimenty, o odszkodowania z tytułu szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym. Zamiast możliwości zasądzania ponad żądanie rząd zaproponował, a Sejm uchwalił tylko prawo informowania strony przez sąd. Jest zasługą Senatu - i uważam, iż powinniśmy to podkreślić - że przynajmniej zobowiązaliśmy do czegoś sąd. Tyle wywalczyliśmy, ale to wszystko to jest o wiele za mało.
Przy tym nie ma rzeczywistej szansy uzyskania bezpłatnej pomocy prawnej. Dzisiaj ustanawianie adwokata z urzędu zależy od uznania sądu, zwłaszcza w sprawach cywilnych. Rzadko otrzymuje się taką pomoc, a do tego adwokat, który dostaje wynagrodzenie według najniższej stawki i z około dwuletnim poślizgiem, rzadko angażuje się w obronę tak, jak się angażuje dobrze opłacany pełnomocnik.
Uważam, że źle się stało. W tej Izbie, w tej kadencji kilkakrotnie następowały zmiany kodeksu pracy, czyli materialnego prawa pracy - cały czas na niekorzyść pracowników. Właściwie umiera na moich oczach prawo pracy, nad czym ogromnie boleję. Teraz dopełniliśmy miary krzywdy zmianami w kodeksie postępowania cywilnego, wprowadzeniem czystego modelu postępowania kontradyktoryjnego, który zakłada równość wadzących się przed sądem stron. A tej rzeczywistej równości w Polsce nie ma, doskonale o tym wiemy. Nie ma też protez w postaci bezpłatnej pomocy prawnej, a mimo to realizujemy liberalny model prawa pracy i postępowania, choć w konstytucji jest zapisana społeczna gospodarka rynkowa, a nie liberalna, i zasady sprawiedliwości społecznej, które ma realizować państwo prawa, jakim jest Rzeczpospolita.
Dobrze, że jest przynajmniej urząd rzecznika praw obywatelskich, który o tych słabszych, pokrzywdzonych się upomina. I za to panu profesorowi i całemu zespołowi ogromnie dziękuję.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Dziękuję bardzo, Pani Senator, chociaż była to bardziej laudacja niż głos w dyskusji.
Jeszcze pani senator Janowska, proszę.
Senator Zdzisława Janowska:
Panie Marszałku! Panie Profesorze! Wysoki Senacie!
(Wicemarszałek Kazimierz Kutz: Troszkę głośniej.)
Otóż, ja chciałabym w tym samym duchu wyrazić swoje stanowisko, nawiązując do wystąpienia pana profesora, do słowa wstępnego, w którym pan dokonał diagnozy sytuacji w kraju. Ta diagnoza jest niezwykle trafna. Zanim się jednak do niej odniosę, chciałabym powiedzieć tak: diagnozując, pan jednocześnie proponuje, a właściwie pan wyciąga rękę do różnego rodzaju instytucji z pewnego rodzaju koncepcjami rozwiązania problemów, koncepcjami, które wymagają jedynie wprowadzenia w życie. Ta ręka była podana, ale tak jakby nie została schwytana, te koncepcje nie przerodziły się w konkretne działania.
A diagnoza rzeczywiście dotyka bardzo ważnych problemów natury społecznej, wykazuje, że są wielkie nierówności społeczne - one sięgają okresu transformacji, są skutkiem społecznym transformacji, powstałego wówczas bezrobocia, ubóstwa i siłą rzeczy związanych z tym zjawisk patologicznych. Diagnoza mówi o braku reakcji, ciągłym tłumaczeniu, że brakuje nam finansów. Ciągle mamy pusty budżet, ciągle mamy inne, poważniejsze sprawy, a te dotyczące nierówności społecznych, które się powiększają, zostają na uboczu. I ten nurt jest coraz bardziej wyraźny, coraz bardziej się zaznacza i coraz większy procent społeczeństwa znajduje się w tym nurcie - nurcie biedy i ubóstwa.
Dotyka pan też bardzo trafnie zjawisk, które wiążą się z patologią, ale patologią niepolegającą na tym, że ktoś jest biedny i nie ma co ze sobą zrobić, nie ma pracy, tylko patologią, która dotyczy wszystkich sfer, łącznie ze sferą władzy. Dotyka pan - pana wystąpienie koresponduje z wystąpieniem przedstawiciela Sądu Najwyższego - patologii, która przejawia się w korupcji życia społecznego, w każdej sferze życia. I widoczne jest też to, co pan był uprzejmy powiedzieć o służbie cywilnej, o patologii w systemie funkcjonowania administracji publicznej, administracji samorządowej, o braku reakcji na te problemy, o próbie - i to robi każdy rząd przez cały okres transformacji - zatrzymania dla siebie władzy. Kiedy otrzymujemy dzięki wyborcom możliwość objęcia władzy, my bardzo chcemy, żeby ta władza była tylko i wyłącznie delegowana do naszych przedstawicieli. I to dotyka służby cywilnej przez wszystkie lata, od kiedy powstała ustawa o służbie cywilnej: jedna grupa kończyła swoje rządy, wchodziła druga grupa, która chciała to usprawnić, ale robiła to samo, w tej chwili weszła trzecia grupa, która również pragnęła, ażeby jak najdłużej nie była respektowana ustawa, a były uznawane uprawnienia dyrektorów generalnych, wręcz chciała, żeby ci dyrektorzy byli z nadania politycznego, a dopiero później zdawali egzaminy. Ku wielkiemu przerażeniu ten czas się skończył i ci dyrektorzy będą teraz poddani określonym procedurom.
Dotyka pan również bardzo bolesnego problemu, jakim jest brak polityki mieszkaniowej, skutkujący brakiem poczucia bezpieczeństwa ludzi, którzy mieszkają w mieszkaniach komunalnych, a ostatnio w mieszkaniach właścicieli domów. Mówiono o tym już wcześniej, ale chcę powiedzieć - rzucam kolejny problem dla pana profesora - że staje się to coraz bardziej wyraźne, a można domniemywać, że to zjawisko się jeszcze powiększy, ponieważ coraz więcej ludzi w niewiadomy sposób dochodzi do tego, żeby być właścicielem prywatnego domu. Tychże kamieniczników, czyli właścicieli, możemy podzielić na grupy.
Pierwszą stanowią ci, którym się słusznie należy powrót do ich własności, bo przechodziła ona z pokolenia na pokolenie, i naturalne jest, że jako spadkobiercy pragną wrócić do swoich dóbr.
Ostatnio pojawiła się nowa grupa ludzi, którzy w dziwny sposób stają się właścicielami domów. Często gmina chętnie im oddaje domy w posiadanie, ponieważ nie ma możliwości ich wyremontowania, podniesienia ich stanu technicznego, a więc cieszy się, że znajduje się taki człowiek, który nagle się wzbogacił i którego stać na to, żeby kupić wielką kamienicę na przykład w moim mieście Łodzi. Ale w tejże kamienicy mieszka kilkadziesiąt rodzin, które przez całe życie tam mieszkały i nigdy nie sądziły, że znajdzie się właściciel, nowy właściciel, nie ten, który przyjechał z Ameryki czy z Izraela, tylko ten, który żyje w ich mieście i który prze rokiem kupił kamienicę. I to jest zupełnie inny sposób traktowania człowieka, to jest nowy problem występujący wraz z brakiem możliwości budownictwa socjalnego.
I trzecia grupa, która jest coraz bardziej dostrzegana - są to przykłady z Krakowa, przykłady z Warszawy, a myślę, że i bardzo wiele takich przykładów znalazło by się w Łodzi - to osoby, które wchodzą w sposób podejrzany w posiadanie tychże domów. I należałoby dokonać takiego przeglądu... Jak mówimy o korupcji, to mówimy o korupcji również w organach ścigania. Te domy trzeba uzyskać w sposób prawny, trzeba zrobić zapis notarialny. Niekiedy dochodzi do zmiany w księdze wieczystej, która nie zawsze wygląda czysto i prawidłowo. I nagle okazuje się, kiedy nic nigdy nie wskazywało na to, że do danego domu mógłby wrócić jakiś właściciel, że ten właściciel się znalazł. A więc są to przestępstwa, polegające na zapisach notarialnych. I taka grupa właścicieli domów pojawia się coraz wyraźniej w Polsce, przy jednoczesnym niedoborze mieszkań i możliwości wyprowadzenia się z tego domu. Ci właściciele natychmiast podnoszą czynsz i natychmiast tworzą zagrożenie poczucia bezpieczeństwa u lokatorów.
Reasumując, pragnę powiedzieć, że cieszę się, iż pan profesor przedstawił tak dobrze tę diagnozę i życzyłabym, ażeby przełożyło się to... Ale życzyłabym, żebyśmy my, którzy tu jesteśmy, mogli to przełożyć na dokumenty prawne i żebyśmy mogli wdrożyć je w życie, a szczególnie te dotyczące poprawy życia najuboższych. Dziękuję.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Dziękuję, Pani Senator.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
Pytam pana rzecznika praw obywatelskich, profesora Zolla, czy chciałby zabrać głos w sprawie poruszanej przez panie senator.
Bardzo proszę, bardzo proszę.
Rzecznik
Praw Obywatelskich
Andrzej Zoll:
Panie Marszałku, Wysoka Izbo, bardzo dziękuję wszystkim za tę wysoką ocenę, która należy się w pierwszej kolejności mojemu biuru, to biuro rzeczywiście znakomicie pracuje.
Jeżeli chodzi o problem podniesiony przez panią senator Liszcz, to powiem, że w procedurze cywilnej można wiele zmienić, można wyjść z założenia, że prawo cywilne opiera się na równości stron i postępowanie cywilne musi tę równość uwzględnić. Ale w takim razie obok tak zreformowanego postępowania cywilnego konieczne jest wprowadzenie do obiegu prawnego ustawy o pomocy prawnej. Nie można pozostawiać dzisiaj samym sobie obywateli, którzy prawnie, konstytucyjnie są równi, ale to jest fikcja, bo rzeczywistość jest zupełnie inna: nie jest równy właściciel kamienicy w procesie z lokatorem, który jest często osobą bezrobotną, jest osobą często o bardzo niskim wykształceniu. Jeżeli tę ostatnią osobę pozbawimy pomocy prawnej, to ona zawsze będzie stała na przegranej pozycji. I taka ustawa o pomocy prawnej jest niezmiernie potrzebna i trzeba ją opracować.
Chciałbym poinformować panią senator Janowską, że w dwóch sprawach dotyczących dodatków mieszkaniowych wystąpiłem do Trybunału Konstytucyjnego. W najbliższym czasie ma być rozprawa, jest już wyznaczony termin w jednej z tych spraw. Chodzi mi na przykład o obliczanie dodatków mieszkaniowych w zależności od czynszu przyznanego w mieszkaniach komunalnych, bo nie uwzględnia się właśnie tego, że dzisiaj czynsze w mieszkaniach prywatnych, kamienicach, są zupełnie inne. W tych dodatkach mieszkaniowych nie uwzględnia się tej kwestii, to prawda. Ja mieszkam w Krakowie i tam wiele mieszkań, kamienic, szczególnie na krakowskim Kazimierzu, zostało w dziwny sposób nabytych, odnaleźli się byli właściciele. Znana jest sprawa, kiedy właściciel w chwili zawierania umowy miał sto trzydzieści sześć lat, dlatego że...
(Senator Zbigniew Romaszewski: Miał na imię Matuzalem.)
Tacy też są. To jest...
(Głos z sali: ...szereg domysłów.)
To jest bardzo istotny problem, rzeczywiście. Ale to jest kwestia funkcjonowania państwa - słusznie pani senator podjęła tę sprawę. To jest i nieuczciwy notariusz, to jest i nieuczciwy sędzia w księgach wieczystych, a często też i prokurator jest w to zamieszany. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Zamykam dyskusję.
Dziękuję rzecznikowi praw obywatelskich, panu profesorowi Andrzejowi Zollowi, za przedstawienie informacji o swojej działalności za 2003 r. oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela.
Dziękuję, Panie Profesorze.
Stwierdzam, że Senat zapoznał się z tą informacją.
Teraz komunikaty. Proszę przeczytać komunikaty.
Senator Sekretarz
Sławomir Izdebski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Uprzejmie informuję, iż marszałek Senatu zwołuje posiedzenie Konwentu Seniorów na dzień 8 lipca 2004 r. na godzinę 9.00. Oczywiście bezpośrednio po zakończeniu posiedzenia konwentu odbędzie się posiedzenie Prezydium Senatu.
(Wicemarszałek Kazimierz Kutz: Troszkę wolniej.)
Następny komunikat: wspólne posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej oraz Komisji Obrony Narodowej i Bezpieczeństwa Publicznego, dotyczące rozpatrzenia wniosków zgłoszonych podczas obrad plenarnych Senatu do ustawy o zmianie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, odbędzie się w dniu 7 lipca bieżącego roku bezpośrednio po zakończeniu obrad plenarnych Senatu w sali nr 217.
Posiedzenie Komisji Ustawodawstwa i Praworządności, poświęcone rozpatrzeniu wniosków zgłoszonych do ustawy o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki, odbędzie się w dniu dzisiejszym w sali nr 182 bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach Senatu.
Posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska, poświęcone rozpatrzeniu poprawek zgłoszonych do ustawy - Prawo łowieckie, odbędzie się po zakończeniu obrad w sali nr 179.
Posiedzenie Komisji Skarbu Państwa i Infrastruktury w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych do ustawy - Prawo telekomunikacyjne odbędzie się w pół godziny po zakończeniu obrad Senatu w dniu dzisiejszym w sali nr 176.
Posiedzenie Komisji Nauki, Edukacji i Sportu oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w sprawie rozpatrzenia wniosków zgłoszonych do ustawy - Karta Nauczyciela odbędzie się w sali nr 217 w godzinę po ogłoszeniu przerwy w obradach.
I ostatni komunikat: zaplanowane na 8 lipca 2004 r., czwartek, na godzinę 8.30 wspólne posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia oraz Komisji Ustawodawstwa i Praworządności w sprawie inicjatywy ustawodawczej - Projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich nie odbędzie się. W dniu 8 lipca 2004 r., w czwartek, również o godzinie 8.30, w sali nr 217 odbędzie się natomiast posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia w sprawie prac nad projektem ustawy o świadczeniach zdrowotnych. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Kazimierz Kutz:
Ogłaszam przerwę w obradach do godziny 11.00 dnia jutrzejszego. Dziękuję. Dziękuję panom.
(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 20 minut 35)
Przemówienie senatora Witolda Gładkowskiego
w dyskusji nad punktem czwartym porządku obrad
Zmiana ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych jest konieczną reakcją na przemoc, która pojawia się na krajowych stadionach.
Rozpatrując ten projekt ustawy, za priorytet należy uznać wprowadzenie przepisów zabezpieczających prawa prawdziwych sympatyków sportu. Organizatorzy oczekują, że na stadiony będą przychodzić całe rodziny, tworząc przyjazną atmosferę i oprawę imprez sportowych, tymczasem okazuje się, że brak poczucia bezpieczeństwa skutecznie powstrzymuje wiele osób od uczestnictwa w masowych imprezach. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której chuligani poprzez swoje negatywne zachowanie zniechęcają prawdziwych kibiców do uczestnictwa w imprezach sportowych. Można zgodzić się z poglądem, że pseudokibice nie są zainteresowani przebiegiem imprezy sportowej, a ich prawdziwe dążenie skupia się na zakłóceniu lub uniemożliwieniu imprezy.
Jeśli się przyjmie, że to założenie jest słuszne, to uzasadniona jest koncepcja noweli, która zmierza do identyfikacji i całkowitego wyeliminowania niepożądanych uczestników imprez. Projekt największe wyzwanie stawia przed organizatorami masowych imprez sportowych jako odpowiedzialnymi za ich przebieg, przy tym zasadnie tworzy się solidne podstawy ich współpracy z innymi podmiotami, między innymi organami administracji rządowej i samorządowej oraz związkami sportowymi.
Gwarancją realizacji wspomnianych postulatów powinno być skuteczne egzekwowanie przepisów, szczególnie wobec osób mających zakaz wstępu na masowe imprezy sportowe, czyli tak zwany zakaz stadionowy. Z tego względu zasadne są przepisy projektu, które skupiają się na umożliwieniu prawidłowej identyfikacji osób uczestniczących w masowej imprezie.
Propozycja zawarta w art. 15 ust. 8 zapewni utrwalenie przebiegu imprezy w sposób umożliwiający wykorzystanie zarejestrowanego obrazu i dźwięku w postępowaniu dowodowym. Przywołany przepis zapobiegnie sytuacjom, gdy przeprowadzano monitoring, ale okazywało się, że zapis obrazu był nieczytelny. Zdarzały się przypadki odrzucenia wskazanego środka dowodowego, a w konsekwencji osoby odpowiedzialne za zakłócenie porządku mogły czuć się bezkarne.
Istotne znaczenie dla zagadnienia bezpieczeństwa ma propozycja dodania art. 17a, który umożliwi zażądanie dokumentu tożsamości od osoby kupującej bilet, oraz przyznaje organizatorowi prawo odmowy wstępu na imprezę osobom, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie, między innymi uczestnikom nieposiadającym dokumentu tożsamości, posiadającym niebezpieczne przedmioty, zachowującym się agresywnie lub których wygląd uniemożliwia identyfikację. Osoby spełniające wskazane kryteria stanowią niebezpieczeństwo dla innych uczestników imprezy sportowej i z tego powodu ich udział w niej należy skutecznie wykluczyć.
Proponowane zmiany stanowią solidne podstawy prawne do skutecznego działania organizatorów. Oceniając całokształt noweli, należy ją uznać za słuszną i godną pełnego poparcia. Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Witolda Gładkowskiego
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Projekt ustawy - Prawo łowieckie niesie propozycję zmian zakresu organizacyjnego i kompetencyjnego Polskiego Związku Łowieckiego. Zakładając, że modyfikacja systemu funkcjonowania PZŁ powoduje konieczność wprowadzenia odpowiednich zmian w systemie działalności podmiotów współpracujących, pokusiłem się o zebranie przedmiotowych opinii Polskiego Związku Łowieckiego - Zarządu Okręgowego w Koszalinie oraz Państwowego Gospodarstwa Leśnego "Lasy Państwowe" - Nadleśnictwo Czarnobór koło Szczecinka. Uzyskane przeze mnie opinie oceniam jako bardzo wartościowe. Można powiedzieć, że w dużej części są odzwierciedleniem stanu rzeczy w skali kraju. Ze względu na dyskusyjność niektórych przepisów noweli pozwolę sobie przybliżyć wspomniane opinie, próbując jednocześnie w oparciu o rozpatrywany projekt ustawy wskazać możliwość wypracowania wspólnego stanowiska.
Zgodnie z propozycją zawartą w art. 8 ust. 3a właściwy nadleśniczy Państwowego Gospodarstwa Leśnego "Lasy Państwowe" będzie zatwierdzał w uzgodnieniu z Polskim Związkiem Łowieckim roczne plany łowieckie sporządzane przez dzierżawców obwodów łowieckich. Nadleśnictwo, twierdząc, że posiada wystarczającą znajomość stanu populacji zwierząt łownych z uwzględnieniem jej wpływu na ciągłość leśną, proponuje pozostanie przy koncepcji wyłączenia udziału PZŁ. Polemizując ze stanowiskiem Lasów Państwowych, można wskazać, że celem propozycji zawartej w projekcie jest zahamowanie sporów dotyczących populacji zwierzyny łownej. Przy tym, ze względu na trudną drogę do uzyskania zgody obu stron, warto zastanowić się nad słusznością koncepcji opartej jedynie na opiniowaniu planów łowieckich przez Polski Związek Łowiecki. Analogiczne założenia przyświecają negatywnej ocenie przez Polski Związek Łowiecki propozycji uzgadniania z dyrektorem parku narodowego planów łowieckich dla obwodów graniczących z parkami narodowymi. Jednak w tym przypadku ostatecznie opowiedziano się za koncepcją opiniowania.
Jeśli chodzi o nadzór sprawowany nad PZŁ przez ministra właściwego do spraw środowiska, to uważam, że Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Koszalinie słusznie uznaje za w pełni wystarczający dotychczasowy nadzór sprawowany w oparciu o odpowiednie przepisy ustawy - Prawo o stowarzyszeniach. W projekcie, idąc w tym kierunku, odrzucono niefortunną inicjatywę zmierzającą do niewspółmiernego wzmocnienia pozycji ministra poprzez przyznanie mu uprawnienia do stwierdzenia nieważności uchwał organów Polskiego Związku Łowieckiego.
Skrajnie odmienne stanowiska, reprezentowane przez nadleśnictwo i Zarząd Okręgowy PZŁ w Koszalinie, dotyczą propozycji dodania art. 42d. Każda ze stron wolałaby samodzielnie uczestniczyć w ocenie zgodności odstrzału samców z zasadami selekcji osobniczej. Lasy Państwowe uznają, że to nadleśniczy powinien powoływać komisje, o których mowa w ustawie. Podzielam pogląd projektodawcy, że nie byłoby celowe przyznanie jednej lub drugiej stronie wyłączności w zakresie oceny odstrzału, dlatego uważam, że poprzez umożliwienie powołania wspólnych komisji nowela w należyty sposób zabezpiecza interesy zarówno Polskiego Związku Łowieckiego, jak i Państwowego Gospodarstwa Leśnego "Lasy Państwowe". Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Tadeusza Bartosa
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad
Szanowny Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Wysoka Izbo!
W dniu 24 czerwca 2004 r. odbyło się posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska Senatu RP. Przedmiotem obrad była uchwalona w dniu 17 czerwca bieżącego roku ustawa o zmianie ustawy - Prawo łowieckie. Komisja przyjęła kilka zmian - są to w większości zmiany porządkujące i uzupełniające dotychczasowe przepisy. Najistotniejszą z przyjętych zmian jest uznanie, iż zasady selekcji populacyjnej zwierząt łownych, których ustalenie leży w kompetencji PZŁ, będą opiniowane przez Państwowe Gospodarstwo Leśne "Lasy Państwowe".
Pragnę dodać, iż wszystkie przyjęte przez komisję senacką poprawki zostały pozytywnie ocenione przez Polski Związek Łowiecki, który reprezentuje pogląd, że wszystkie inne poprawki, które mogą być zgłaszane w trakcie prac Senatu, w szczególności te, które nie zyskały uznania w trakcie uchwalania ustawy przez Sejm, należy zaopiniować negatywnie. W szczególności należy zwrócić uwagę na następujące propozycje.
Po pierwsze, negatywnie należy ocenić propozycję, aby roczne plany łowieckie dla obwodów graniczących z parkami narodowymi uzgadniane były dodatkowo z dyrektorem parku narodowego. Należy uznać, iż wystarczający jest zapis ustawy mówiący o opiniowaniu takich planów.
Po drugie, nie należy przychylać się do propozycji, iż zasady selekcji populacyjnej i osobniczej zwierząt łownych mają być ustalane przez PZŁ w uzgodnieniu z PGL "Lasy Państwowe". Za wystarczający należy uznać przyjęty przez komisję senacką zapis mówiący o opiniowaniu zasad selekcji.
Po trzecie, stanowczy sprzeciw musi budzić propozycja, jaka została zgłoszona jeszcze w Sejmie, aby w ramach nadzoru minister środowiska mógł stwierdzać nieważność uchwał organów Polskiego Związku Łowieckiego. Instytucja ta uważa, iż obowiązujący od roku 1995 przepis mówiący, że do nadzoru ministra nad PZŁ stosuje się przepisy ustawy - Prawo o stowarzyszeniach, jest w zupełności wystarczający.
Po czwarte, negatywnie należy również ocenić propozycję, aby książka pobytu myśliwych na polowaniu indywidualnym wykładana była w miejscu wskazanym przez nadleśniczego. Należy uznać, iż jest to materia rozporządzenia dotyczącego zasad wykonywania polowania i dotychczasowe rozwiązania się sprawdziły.
Po piąte, także negatywnie należy ocenić zgłaszaną poprawkę zmierzającą do zmiany ustalonej przez Sejm w art. 42d zasady oceny zgodności odstrzału z zasadami selekcji osobniczej. Winny tego dokonywać komisje powołane przez Polski Związek Łowiecki, jeśli chodzi o koła łowieckie, oraz zarządcy obwodów wyłączonych z wydzierżawienia.
Przemówienie senatora Tadeusza Bartosa
w dyskusji nad punktem dwunastym porządku obrad
Szanowni Państwo!
Cztery lata temu, w 2000 r., wprowadzono gruntowną, systemową zmianę przepisów regulujących status zawodowy nauczycieli. Podstawą tych zmian była konieczność dostosowania przepisów ustawy - Karta Nauczyciela do obowiązujących rozwiązań ustrojowych państwa, jak również wdrożenie nowej koncepcji statusu zawodowego nauczyciela. Na podstawie obowiązujących przepisów wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela powiązane było z poziomem wykształcenia i stażem pracy, przy czym wzrastało automatycznie o niewielką kwotę co dwa lata, bez względu na jego aktywność zawodową. Maksymalne wynagrodzenie zasadnicze nauczyciel mógł uzyskać dopiero po trzydziestu latach pracy. Dzięki wdrożeniu nowego systemu awansu nauczyciele zyskali szansę szybszego awansu zawodowego i płacowego. Konsekwencją przyjęcia takich priorytetów było wprowadzenie kwalifikacyjno-motywacyjnej ścieżki awansu zawodowego. Przyjęte wówczas rozwiązania uzależniły awans zawodowy i finansowy od indywidualnej aktywności, zaangażowania oraz zewnętrznie ocenianych efektów pracy nauczyciela. Odpowiednio do obciążeń związanych z powołaniem szczególnego systemu awansu zawodowego w trybie aktu prawnego najwyższej rangi, ustawy, zostały zagwarantowane równolegle średnie wynagrodzenia nauczycieli na każdym stopniu awansu i w każdej z jednostek samorządu terytorialnego odrębnie. W latach 2000-2003 corocznie mniej więcej czterdzieści pięć tysięcy nauczycieli ubiegało się o stopień nauczyciela mianowanego i dyplomowanego, przedstawiając swe osiągnięcia zawodowe do oceny komisjom zewnętrznym.
Ustawa rozpatrywana dziś przez Wysoką Izbę jest przede wszystkim naturalną i niezbędną korektą wprowadzonych w 2000 r. znaczących zmian w pragmatyce zawodowej nauczycieli, stanowiącą integralny element oświaty. Ustawa jest potwierdzeniem prowadzenia przez państwo świadomej, konsekwentnej i nowoczesnej polityki w tej dziedzinie. Wprowadzone zmiany mają na celu wyeliminowanie dostrzeżonych niespójności przy zachowaniu jednak rozstrzygnięć prawnych, które stanowią o szczególnej roli nauczyciela w Polsce. Ustawa rezygnuje z "sesyjności" prac komisji kwalifikacyjnych i egzaminacyjnych oraz ustala jednolity termin przeszeregowania płacowego nauczycieli w związku z uzyskaniem wyższego stopnia awansu zawodowego na początek kolejnego roku szkolnego, wydłuża ścieżkę awansu zawodowego nauczyciela, powoduje umożliwienie nauczycielowi mianowanemu ubiegającemu się o stopień nauczyciela dyplomowanego zaprezentowania swojego dorobku zawodowego komisji kwalifikacyjnej.
Szanowni Państwo! Do ważnych zmian o charakterze systemowym wprowadzonych ustawą należą między innymi: wprowadzenie obligatoryjnej, corocznej nowelizacji regulaminów wynagradzania stanowionych przez JST i określających wysokość dodatków do wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, ustalenie odrębnego trybu dla podwyższania wynagrodzenia zasadniczego na poziomie lokalnym powyżej stawek gwarantowanych przez państwo. Ustawa znosi ustawowy nakaz określenia standardów zatrudnienia nauczycieli jako formy kształtowania części oświatowej subwencji ogólnej dla poszczególnych samorządów.
Szanowna Izbo! Uważam, że z tych względów ustawa winna być poparta przez Wysoką Izbę.
Przemówienie senatora Krzysztofa Jurgiela
w dyskusji nad punktem czternastym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Rzecznik praw obywatelskich to instytucja kluczowa dla systemu gwarancji swobód i wolności obywateli naszego kraju. Przypomnieć trzeba, że utworzenie tego stanowiska poprzedziło niejako początek przemian demokratycznych w naszym kraju. Ustawa z 1987 r. była pierwszym krokiem w kierunku zapewnienia obywatelom wymiernych środków gwarantujących wolność i prawa człowieka i obywatela.
Konstytucja z 1997 r. powierza rzecznikowi straż nad wolnościami i prawami człowieka i obywatela, jednocześnie obligując go w art. 212 do corocznego składania informacji ze swej działalności Sejmowi i Senatowi.
Instytucja rzecznika jest niezwykle potrzebna z kilku powodów. Po pierwsze, chodzi o niski stopień uświadomienia społeczeństwa co do zakresu jego praw i obowiązków, a także niski stopień świadomości prawnej, czyli brak wiedzy o procedurach i kompetencjach odpowiednich organów. Trzeba też pamiętać o tym, że usługi i pomoc prawna są w Polsce praktycznie niedostępne dla szerokich rzesz ludności. Oczywiście, rzecznik praw obywatelskich nie może zastąpić działających na rynku radców prawnych i adwokatów. Dla udostępnienia ich usług szerszemu gronu odbiorców potrzebne są określone działania antykorporacyjne. "Prawo i Sprawiedliwość" już podjęło takie działania i mamy nadzieję, że wraz ze sprawnie działającym rzecznikiem praw obywatelskich doprowadzą one do sytuacji, w której obywatele Polski będą mieli pełną wiedzę o przysługujących im prawach wraz z pełną możliwością realizacji i obrony tych praw.
Trzeba jednak przyznać, że w historii funkcjonowania instytucji rzecznika nie wszystkie osoby zajmujące to stanowisko potrafiły pamiętać o obowiązku bezstronności i zapomnieć o ideologicznych opiniach, które często decydowały o podejmowanych przez nie sprawach.
Sprawozdanie dokumentujące działalność rzecznika praw obywatelskich w 2003 r. jest dokumentem niezwykle drobiazgowym. Zapoznając się z poszczególnymi zakresami działalności rzecznika, mogłem porównać je, oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji, do skali problemów przedstawianych przez interesantów mojego biura poselskiego, a potem senatorskiego. Analogie są łatwe do wskazania. Zarówno z mojej działalności jako parlamentarzysty, jak i z informacji rzecznika praw obywatelskich wynika, że obywatele najczęściej skarżą się w sprawach zabezpieczeń społecznych, gospodarki mieszkaniowej i ogólnie gospodarki gruntami, w sprawach danin publicznych. Do tego należy dodać jeszcze sprawy związane z opieszałością postępowania sądowego i sprawy związane z prawem karnym, gdzie rzecznik starał się w pewien sposób wyważyć swe zaangażowanie poświęcone ofiarom przestępstw i pracy na rzecz praw podejrzanych i oskarżonych.
Z pewnością niektóre kręgi ideowe wolałyby widzieć sedno pracy rzecznika praw obywatelskich w rozpatrywaniu spraw z zakresu rzekomego gwałcenia praw wszelkich mniejszości, od etnicznych poprzez religijne aż do seksualnych. Z informacji rzecznika wynika jasno, że tak nie jest. Stwierdza się w niej wprost, że znaczna część i tak nielicznych skarg na naruszenie praw mniejszości etnicznych to skargi niepoparte żadną argumentacją, a ich wnioskodawcy nie są zainteresowani nadaniem sprawie dalszego biegu. Jasne jest więc, że obywatele gdzie indziej widzą swe problemy, niż widzieć by je chcieli przedstawiciele tak zwanego postępu. W tym zakresie należy jednak zwrócić uwagę na pewną drobną, ale wymowną dysproporcję. O ile kilka niewielkich ustępów poświęcono naruszeniom praw mniejszości wyznaniowych, o ile zarzucono kościołowi katolickiemu brak dostatecznych działań w sprawie szerzenia literatury antysemickiej, o tyle nie widać podobnych działań skierowanych przeciwko aktom wrogości wobec kościoła katolickiego, widocznych gołym okiem w naszym kraju, brak jest też działań przeciwko obrażającej narodowe tradycje propagandzie grup skrajnej lewicy. Jako że rzecznik praw obywatelskich działa przede wszystkim na podstawie wniosku, świadczy to głównie o skali ideologicznej ofensywy skierowanej przeciwko kościołowi katolickiemu i przeciw tradycjom narodowym. Fakt, że część tych aktów przedostała się poprzez barierę obiektywności rzecznika, o której wspominałem wcześniej, jest wielce niepokojący.
Pomimo tego drobnego zastrzeżenia wnioskuję, aby Wysoka Izba przyjęła informację rzecznika praw obywatelskich.
66. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu