Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 44. posiedzenia senator Zbigniew Kulak złożył oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do generalnego inspektora ochrony danych osobowych, w związku z przekazanym nam, senatorom, drukiem sejmowym nr 1802, zawierającym sprawozdanie z działalności tego urzędu w 2002 r.

Ustawa o ochronie danych osobowych przewiduje składanie dorocznych sprawozdań tylko wobec Sejmu, dlatego pozwalam sobie drogą oświadczenia wyrazić swoją ocenę przedstawionego dokumentu.

Sprawozdanie niewątpliwie zadziwia swoją objętością, sięgającą pięciuset trzydziestu dwóch stron. Mimo to nie zostałem zniechęcony do jego lektury, a wręcz przeciwnie. Starałem się w ciągu kilku godzin poznać także wartość tego sprawozdania. Niestety, ilość w żaden sposób nie przekłada się na jakość. Można nawet odnieść wrażenie, że właśnie maksymalizacja objętości była głównym celem jej autorów.

Prawie sto stron zajmuje wykaz przeprowadzonych kontroli, ale w kolejnych opisach do znudzenia żongluje się dwoma zdaniami kosmetycznie modyfikowanymi: że stwierdzono w kolejnej instytucji uchybienia w zakresie ochrony danych osobowych i że wydano wnioski i zalecenia w celu usunięcia wspomnianych uchybień. Lektura takich opisów dwustu czternastu kontroli w żadnym stopniu nie daje informacji o konkretnych przypadkach, formach i okolicznościach łamania zasad zapisanych w ustawie. Brakuje też jasno określonych, praktycznych zaleceń, aby w przyszłości zasad tych przestrzegano.

Czytelnik po lekturze stron 237-323 nie jest w najmniejszym stopniu bogatszy o wiedzę na temat ochrony danych osobowych w wymienionych tam instytucjach, a dodatkowo ma wątpliwości, czy wszystko, co przeczytał, jest właściwie zaewidencjonowane, bo numeracja przeprowadzonych kontroli, wymieniana w załączniku na stronach 496-513, często ma inne sygnatury i pozycje na liście w rubryce "lp.".

Kończące część drugą podsumowanie na z górą trzech stronach ma charakter dalece ogólny i także jego lektura nie spowoduje, że czytający stanie się świadomy problemów i źródeł powstawania tak zwanych uchybień w setkach i tysiącach instytucji i urzędów. W efekcie za rok otrzymamy sprawozdanie może jeszcze o sto stron obszerniejsze i nadal niepodpowiadające żadnych praktycznych wskazówek.

Blok sześćdziesięciu stron sprawozdania to część czwarta, czyli wystąpienia generalnego inspektora danych osobowych. Na kolejnych stronach przedstawiono obszerne fragmenty listów do różnych instytucji i urzędów centralnych oraz zwykle objętościowo chudsze odpowiedzi od nich otrzymane. I znów żadnej syntezy, żadnych konkretów, żadnego uporządkowania, tyko słowa, słowa, strona po stronie.

Część ósma zawiera wykaz kontaktów międzynarodowych generalnego inspektora ochrony danych osobowych. Oczywiście na stronach 469-484 znów tylko ogólniki przypominające do złudzenia informacje agencji prasowych. Mimo to kilkadziesiąt stron dalej znajdujemy załącznik nr 4, który raz jeszcze powtarza w formie skróconej to samo, po odsączeniu agencyjnej "wody".

Szanowna Pani Generalna Inspektor Ochrony Danych Osobowych, przygotowane niemałym wysiłkiem sprawozdanie dotarło do czterystu sześćdziesięciu posłów i stu senatorów. Wydawnictwo Sejmowe wyceniło swoją pracę na kwotę 24 zł i 18 gr plus VAT, czyli na około 30 zł za egzemplarz. Powielenie pani pracy pochłonęło zatem 16 tysięcy 800 zł publicznych pieniędzy, nie licząc kosztów dystrybucji i utylizacji tego dokumentu.

Utylizacja będzie konieczna, bo jako parlamentarzysta nie odnotowałem żadnej istotnej wartości merytorycznej tego opracowania. Ot, wykonano zalecenie ustawowe. Parlament otrzymał, o co prosił. A generalny inspektor ma się dobrze. Wniosków legislacyjnych nie ma praktycznie żadnych. A każdy urząd szpital, szkoła czy dom dziecka nadal będzie postępować tak, jak dotychczas, choćby nawet jego pracownikiem był poseł czy senator. Bo i tak tajemnej wiedzy kontrolerów nie przekaże. Ochrona danych o wynikach kontroli ochrony danych jest szczelna hermetycznie.

* * *

Senator Maria Szyszkowska wygłosiła cztery oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie kieruję do ministra kultury w sprawie domu Jerzego i Marii Kuncewiczów w Kazimierzu, ponieważ pan minister był łaskaw stwierdzić, że Maria Kuncewiczowa była pisarką lokalną i w związku z tym nie czyni żadnych starań, ażeby jej dom uratować dla polskiej kultury. Wyjaśniam więc, że była pisarką o znaczeniu światowym, że miała wyjątkowo dużo przekładów swojej twórczości na języki obce. I piszę również o tym, że istnieje komitet społeczny dla ratowania domu Kuncewiczów - bo wiadomo powszechnie że ich syn, Witold, chce sprzedać ten dom - ale bez pomocy finansowej ministerstwa nie będzie to możliwe. Całość oświadczenia składam do protokołu.

Drugie oświadczenie kieruję również do ministra kultury. Chodzi mianowicie o to, że troską naszą, a zwłaszcza ministra kultury, powinno być to, by polska muzyka była wykonywana - wydaje się to logiczne - przez możliwie największą liczbę artystów. Tymczasem swoisty monopol sprawia, że ceny polskich nut i możliwość wykonania polskich utworów jest obwarowana za granicą takimi kosztami, iż praktycznie polska muzyka jest w znikomym stopniu wykonywana. Całość tego oświadczenia też składam do protokołu.

Trzecie oświadczenie kieruję do ministra zdrowia, ponieważ istnieje bardzo zwodniczy program pod nazwą "Dbam o zdrowie". Chodzi tu o bardzo niebezpieczny proceder, mianowicie sprzedaż leków powiązaną z loterią. Kusi się pacjentów, ażeby kupowali bardzo dużo leków, bo gdy cena leków przekroczy odpowiednią sumę, mogą oni wygrać rozmaite przedmioty. Jest to ogromnie niebezpieczne. Poza tym zwracam uwagę, że ten program jednoznacznie wskazuje na to, iż marże hurtowe leków mogą być obniżone i oszczędności z tego tytułu mogłyby wspomóc na przykład listę "leków za złotówkę", bo przecież koszty nagród wchodzą, że tak powiem, w cenę leków. Poza tym jest bardzo niepokojące to, o czym również stwierdzam w oświadczeniu, że lekarstwa można kupić wszędzie: w małych sklepikach, na stacjach benzynowych. Są tam one przechowywane w niewłaściwych warunkach i mogą być bardzo szkodliwe dla zdrowia. Przy tym reklamując leki w telewizji, powiada się, że należy jeszcze zapytać o nie farmaceutę, ale jak można zapytać farmaceutę, skoro w owych punktach, w rozmaitych magazynach i sklepikach, nie ma przecież farmaceuty. Całość oświadczenia składam do protokołu.

Ostatnie oświadczenie kieruję do ministra sprawiedliwości, Grzegorza Kurczuka, prosząc, ażeby podjął odpowiednie działania, ponieważ istnieje bardzo wyraźna patologia w działaniach spółdzielni budowlano-mieszkaniowej o nazwie "Ekonomista" w Warszawie. Tutaj wyjaśniam, na czym polegają owe niepokojące działania. Wiem o tym od wyborców, którzy zgłaszają się do mojego biura. Na podstawie tego przykładu stwierdzam, że należałoby w ogóle wzmóc kontrolę nad działalnością spółdzielni budowlano-mieszkaniowych w naszym kraju, ażeby postawić tamę działaniom nieuczciwych zarządów spółdzielni. Ta sprawa dotyczy nie tylko Warszawy, ale całego kraju. Całość oświadczenia składam do protokołu.

* * *

Senator Lesław Podkański złożył oświadczenie następującej treści:

Moje oświadczenie kieruję do rządu Rzeczypospolitej Polskiej i przesyłam je na ręce prezesa Rady Ministrów, pana Leszka Millera.

Związane ono jest z sytuacją, jaka miała miejsce w Lubelsko-Małopolskiej Spółce Cukrowej. Mianowicie w dniu 24 lipca 2003 r. w jednej z największych cukrowni naszej lubelsko-małopolskiej spółki, w cukrowni Robczyce, odbyło się walne zgromadzenie akcjonariuszy. W tymże zgromadzeniu tej cukrowni nie wziął udziału Skarb Państwa, reprezentowany przez Krajową Spółkę Cukrową, przez reprezentanta w osobie ministra skarbu, który posiada 44% akcji, a zapadły tam bardzo istotne decyzje, które w sposób bardzo jednoznaczny są krzywdzące i dla państwa polskiego, i dla pracowników, i plantatorów, i całej spółki.

Chciałbym prosić pana prezesa Rady Ministrów, by odpowiedział mi na następujące pytanie: czy takie zachowanie jest realizacją polityki rządu, planowego działania ministra skarbu państwa i przez niego wyznaczonych pełnomocników? Dlaczego minister skarbu w ostatniej chwili wycofał pełnomocnictwa, które były wcześniej przyznane na to walne zgromadzenie? Podjęto na nim wszystkie decyzje, które są korzystne dla firmy zachodniej, niemieckiej firmy Sued Zucker, która między innymi przeprowadziła takie zmiany w statucie, że prezesem zarządu tej firmy może być osoba, która nie posiada polskiego obywatelstwa i nie posiada stałego zameldowania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Prezesa może wybrać nie rada nadzorcza, tylko walne zgromadzenie. Na członków rady nadzorczej, którzy wcześniej, przed upływem kadencji, stracą mandat, nie można już powołać nowych w uzgodnieniu ze Skarbem Państwa.

W tej sytuacji stwierdzam, że poprzez taką decyzję, podjętą pod nieobecność reprezentanta Skarbu Państwa, na walnym zgromadzeniu znacznie obniżono wartość pakietu akcji, który posiada Skarb Państwa. Zapewne ta decyzja jest już nieodwracalna, chociaż można ją zaskarżyć w sądzie.

Chciałbym znać stanowisko rządu, dowiedzieć się, czy rząd zajmie stanowisko w tej sprawie. I chciałbym wiedzieć, czy pan premier wiedział o tym wszystkim, czy też minister skarbu państwa dopuścił się samowoli i sam podjął taką decyzję bez informowania pana premiera. Jeśli jest to samowola, to z przykrością stwierdzam, że postępowanie to jest naganne i kwalifikuje się już prawdopodobnie do wszczęcia postępowania prokuratorskiego.

Chciałbym właśnie tą drogą prosić pana premiera o wyjaśnienie tej niezrozumiałej dla mnie i szkodliwej dla polskiej gospodarki sytuacji, jaka miała miejsce w dniu 24 lipca w Lubelsko-Małopolskiej Spółce Cukrowej.

* * *

Senator Stanisław Nicieja wygłosił oświadczenie następującej treści:

Moje oświadczenie ma związek z rocznicą urodzin Edmunda Osmańczyka.

10 sierpnia mija dziewięćdziesiąta rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych polskich publicystów, poety, dziennikarza, encyklopedysty, wieloletniego polskiego parlamentarzysty. Przez trzydzieści pięć lat był on posłem na Sejm, a u schyłku życia senatorem RP, senatorem ziemi opolskiej.

Osmańczyk, autor pięćdziesięciu książek oraz setek artykułów, korespondencji i reportaży, wpisał się w poczet najwybitniejszych publicystów głównie książką "Sprawy Polaków" wydaną po raz pierwszy w 1946 r. Nie ma w powojennej historii Polski książki o losach tak dramatycznych, tak atakowanej, zarówno z prawa, jak i z lewa, tak często usuwanej z półek księgarskich i przez dziesiątki lat niewznawianej. Książka ta zbyt mocno i sugestywnie przeczy bowiem polskiej mitologii narodowej, naszemu wyobrażeniu o nas samych. Jest drastyczna w diagnozach, postulatach i żądaniach.

Edmund Osmańczyk zawsze atakował stereotyp myślenia o Polakach jako o narodzie istniejącym dzięki męstwu i cnocie żołnierskiej, dzięki martyrologicznym powstaniom, a nie dzięki codziennej, żmudnej pracy organicznej. Wielu ludzi w Polsce nie akceptowało wizji i tezy Osmańczyka, że zwycięstwo w walce narodowej odnosi się pracowitością, konsekwencją w działaniach, cierpliwym kumulowaniem codziennie osiąganych drobnych sukcesów.

Już pierwszy rozdział tej książki, napisanej - co podkreślam - w 1946 r. i ciągle aktualnej, nosi zaczepny tytuł "Czy dorównamy?". Komuż to Polacy, których sześćset tysięcy jako żołnierze uczestniczyło u boku zwycięskich armii alianckich w rozbiciu III Rzeszy i likwidacji reżimu Hitlera, mieli dorównywać? Pokonanym i zhańbionym przez faszyzm Niemcom? Osmańczyk na nieostygłych jeszcze zgliszczach, niewygaszonych namiętnościach II wojny światowej, odpowiadał: tak, właśnie Niemcom! Powinniśmy im jako naród dorównać pracowitością, a Rosjanom - drugiemu naszemu sąsiadowi, ale i często wrogowi ze wschodu - umiejętnością budowania państwa.

Niemcy, pisał Osmańczyk, obojętnie w jakiej strefie, odrzucają własną winę i z zaciętością pracują, pracują i pracują nad odbudowaniem swego kraju. Polacy - obojętnie, w kraju czy na emigracji - lewą ręką bija się w pierś, a prawą wskazują winowajców wśród innych narodów i, męcząc się bardzo gadaniem o losach ojczyzny i świata, co najmniej dwakroć mniej są produktywni niż Niemcy.

A w innym miejscu Osmańczyk pisze jeszcze bardziej prowokująco: jak Łazarz narodów obnosimy się z naszymi ranami dumni, że wciąż jeszcze Polska nie zginęła. Obnażeni, zbroczeni krwią sądzimy, że świat oniemieje i przyklęknie przed nami w miłosiernym zawstydzeniu i odbuduje nam Polskę nad podziw wspaniałą i piękną. A tymczasem świat przechodzi mimo, nie troszcząc się wiele o nasz los.

Ta publicystyka dotykała trzewi narodu. Była nam zawsze potrzebna i budziła zawsze irytację patriotów zdolnych jedynie do krótkich zrywów i słomianych zapałów. To była publicystyka, która wyrastała z myśli Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, księdza Piotra Skargi, krakowskich stańczyków, Stanisława Brzozowskiego, a w czasach nam bliższych - Aleksandra Bocheńskiego i jego słynnej książki "Dzieje głupoty w Polsce" czy z przemyśleń emigrantów: Jerzego Giedroycia, Juliusza Mieroszewskiego czy Karola Zbyszewskiego.

Ten nurt myślenia o Polsce był mi zawsze bliski i w swej działalności badawczej, wychowawczej, politycznej czułem się i czuję realizatorem postulatów i sugestii wyrastających z myśli o Polsce Edmunda Osmańczyka.

"Sprawy Polaków" i Osmańczykowski dziennik o powstaniu warszawskim noszący tytuł "To trzeba wiedzieć" to bardzo poważna publicystyka, wpisująca Osmańczyka na trwałe w poczet wybitnych Polaków. Czas nie szkodzi tezom i konkluzjom zapisanym w tych świetnych książkach. Ich świeżość wydaje się ponadczasowa - wszak kult pracy organicznej i praworządności zawsze powinien być bliski nowocześnie myślącym Polakom.

Już Konstanty Ildefons Gałczyński w "Zielonej gęsi" z właściwą sobie lekkością i humorem napisał:

"Więcej Osmańczyka! Mniej Grottgera!

I wszystko będzie cacy".

Niestety w Polsce wciąż za mało jest Osmańczyka.

Biografia Osmańczyka na trwałe wpisała się w dzieje powojennego polskiego parlamentaryzmu. Od 1952 r. był on posłem na Sejm. Z dumą mówił o sobie, że jest posłem ziemi opolskiej, której interesy reprezentował godnie i skutecznie. Mówił ciekawie i sugestywnie, o czym świadczą zgromadzone w archiwach protokoły posiedzeń komisji.

Oddam do protokołu resztę oświadczenia.

Chcę jeszcze tylko powiedzieć, że Edmund Osmańczyk był u schyłku życia senatorem.

Szczególnie jego przemówienia z lat 1981-1983, kiedy był posłem na Sejm, są perłą polskiej retoryki parlamentarnej. Walczył wtedy o to, aby każdy z nas miał paszport we własnej szufladzie, a nie na komendzie milicji, zasypywał przepaść między Polakami w kraju i na emigracji.

Znakomity tom publicystyki, wydany w Opolu pod tytułem "Kraj i emigracja", jest przykładem tego, jak trzeba myśleć o kraju - o Polsce i o emigracji.

Chcę w tę rocznicę tu, w tej izbie, z tej mównicy, z której przemawiał, uczcić pamięć tego wielkiego polskiego parlamentarzysty i dlatego pozwoliłem sobie wygłosić to oświadczenie, Pani Marszałek. Dziękuję bardzo.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senator Marię Szyszkowską, skierowane do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

Jestem głęboko zaniepokojona trudnościami, na jakie napotykają artyści chcący wykonywać muzykę polską za granicą. Ogranicza to możliwości jej propagowania.

Nie ulega wątpliwości, że oczekujemy, by polska muzyka była wykonywana przez możliwie największą liczbę artystów. Z informacji uzyskanych przeze mnie od przedstawicieli Polonii wynika, że w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych jest to niemożliwe ze względu na brak dostępu do nut polskich kompozytorów.

Wyłączne prawo do reprezentowania Polskiego Wydawnictwa Muzycznego SA posiada Theodore Presser Music Publishers. Każdy polski utwór muzyczny musi być zamówiony w tej firmie, a następnie zostaje wypożyczany na określoną liczbę wykonań po bardzo wysokich cenach. W konsekwencji nuty polskich kompozytorów są w praktyce niedostępne dla większości muzyków. Największa księgarnia muzyczna Luck's Music Library nie może ich sprzedawać ani wypożyczać. Z tej księgarni korzysta niemalże każdy dyrygent w Kanadzie ze względu na przystępne ceny i zawartość katalogu, a znajdują się w nim przykładowo utwory kompozytorów czeskich, węgierskich, rumuńskich czy rosyjskich. Taka sytuacja nie sprzyja propagowaniu polskiej muzyki i jest sprzeczna z interesem narodowym. Uważam, że należy przełamać swoisty monopol Theodore Presser Music Publishers i niezwłocznie podjąć starania w celu rzeczywistej promocji polskiej muzyki za granicą.

Z wyrazami szacunku

Maria Szyszkowska

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Marię Szyszkowską, skierowane do ministra zdrowia Leszka Sikorskiego:

Uprzejmie proszę Pana Ministra o podjęcie działań, które wyeliminują rażące nieprawidłowości w działalności hurtowni farmaceutycznej PGF SA w Łodzi, polegające na organizowaniu konkursów dla aptek i pacjentów, nagradzaniu aptekarzy, między innymi samochodami atrakcyjnych marek i wysokimi nagrodami pieniężnymi za ilość sprzedanych leków, oraz nagradzaniu pacjentów, między innymi wycieczkami zagranicznymi, nagrodami rzeczowymi i pieniężnymi, za ilość zakupionych leków niezależnie od potrzeb zdrowotnych.

Program PGF SA, realizowany pod zwodniczym hasłem "Dbam o zdrowie", ma na celu wyłącznie powiększenie zysków hurtowni bez względu na skutki zdrowotne takiej sprzedaży leków. Skandalem jest, że program ten jest związany między innymi z loterią, w której pacjent dzięki zakupowi w aptece leków za ponad 30 zł może wygrać nagrodę pieniężną.

A przecież to nie jest zabawa, wbrew temu, co głosi reklama tej loterii. Uważam, że jest to wyraz wadliwej hierarchii wartości i świadome ze strony hurtowni eliminowanie posłannictwa aptekarzy, których wciąga się do procederu sprzecznego z zasadami etyki zawodowej oraz przepisami prawnymi obowiązującymi w naszym kraju. Proceder ten, trwający już prawie rok, narusza między innymi art. 55 ustawy - Prawo farmaceutyczne, w związku z czym należy domniemywać, że ów program PGF SA jest realizowany przy cichym przyzwoleniu Ministerstwa Zdrowia oraz dzięki brakowi monitoringu skutków nadużywania leków. Interesujące jest to, że ma to miejsce w państwie, w którym wybory wygrała partia socjaldemokratyczna, której powinnością jest troska o człowieka, zwłaszcza biednego i chorego.

Groźne efekty programu PGF SA trzeba widzieć w kontekście coraz większej dostępności leków w Polsce wskutek rozszerzenia ich pozaaptecznej sprzedaży w marketach, przy stoiskach kasowych, na pocztach, w sklepach i sklepikach, na bazarach, w kioskach z gazetami, a nawet na stacjach benzynowych, czyli wszędzie tam, gdzie nie ma farmaceuty, który poinformowałby pacjentów o szkodliwych dla zdrowia działaniach ubocznych leków, o skutkach zażywania ich razem z innymi lekami czy też nadużywania. Ponadto w wymienionych wyżej miejscach nie są przestrzegane wymagania dotyczące przechowywania leków - chodzi między innymi o odpowiednią temperaturę, wilgotność i higienę.

Programowi PGF SA towarzyszy kosztowna kampania reklamowa o rozmiarach niebywałych jak na polskie warunki, zakładająca nawet indywidualne atakowanie pacjenta "przewodnikami" o lekach. Treść informacji zawartych w takim przewodniku, opatrzonym tytułem "Dbam o zdrowie" oraz podtytułem "Czasopismo pacjentów aptek - przewodnik po lekach", nie zawiera obiektywnej i rzetelnej informacji, a bywa i tak, że wprowadza w błąd.

Można sądzić, że koszt wspomnianej kampanii, sięgający kilku milionów złotych, a niewykluczone, że więcej, został wliczony w cenę leków. A przecież, jak niejednokrotnie mówiono, prywatyzacja w ogóle, a zwłaszcza prywatyzacja hurtowni leków, zakładała, że obsługa społeczeństwa będzie tańsza. Jak się okazuje, nadmiar zysków ze sprzedaży leków do aptek spowodował pazerność hurtowni kosztem coraz bardziej ubożejącego społeczeństwa. Przykład hurtowni farmaceutycznej PGF SA i jej programu "Dbam o zdrowie" wskazują jednoznacznie, że marże hurtowe leków mogą być obniżone, a oszczędności z tego tytułu mogłyby wspomóc na przykład listę "leków za złotówkę".

Pragnę też zwrócić uwagę Panu Ministrowi, że między innymi Światowa Organizacja Zdrowia i Grupa Farmaceutyczna UE-PGEU stoją na stanowisku, że lek nie może być przedmiotem jakiegokolwiek konkursu i negatywnie oceniają tego rodzaju akcje.

Biorąc pod uwagę autorytet papieża Jana Pawła II, jakim cieszy się w społeczeństwie i rządzie, pozwalam sobie przytoczyć zasadę sformułowaną przez Papieską Radę do spraw Środków Społecznego Przekazu w dokumencie "Etyka w reklamie": "Wszyscy ci, którzy zamawiają, opracowują i rozpowszechniają reklamy, są moralnie odpowiedzialni za strategie reklamowe, które mają nakłonić ludzi do zachowania się w określony sposób; w podobny sposób są za to współodpowiedzialni - w takiej mierze, w jakiej uczestniczą w procesie reklamowym - zarówno wydawcy i twórcy programów działających w sferze przekazu społecznego, jak ci, którzy wspomagają go materialnie lub politycznie".

Cytat ten przytaczam również dlatego, że twórcy programu "Dbam o zdrowie", spółka giełdowa, wykorzystują wizytę premiera RP w swojej siedzibie w Łodzi, która miała miejsce w roku ubiegłym, do sugerowania, że wszelkie ich działania są wspierane przez prezesa Rady Ministrów.

Z poważaniem

prof. zw. dr hab. Maria Szyszkowska
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Marię Szyszkowską, skierowane do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

Oświadczenie dotyczy sprawy domu Marii i Jerzego Kuncewiczów.

Panie Ministrze, Maria Kuncewiczowa nie była pisarką lokalną, jak Pan stwierdził. Jest to wybitny twórca XX wieku. Jej książki były tłumaczone na wiele języków.

Wolą Marii i Jerzego Kuncewiczów było to, by ich dom służył polskiej kulturze. Podatnicy mają prawo domagać się, aby ich podatki przeznaczane były między innymi na ratowanie takich właśnie miejsc. Fundacja Kuncewiczów, niestety, nie posiada stosownych środków finansowych. Cena Kuncewiczówki przekracza możliwości finansowe oddanych tej sprawie ludzi.

Były minister kultury, Andrzej Celiński, zadeklarował przeznaczenie odpowiednich kwot z budżetu Ministerstwa Kultury na zakupienie tego obiektu. Proszę więc Pana Ministra o informację, na co zostały przeznaczone te pieniądze.

Takie obiekty jak Kuncewiczówka należy szczególnie chronić. Można podać wiele przykładów dewastacji w Polsce obiektów o znaczeniu historycznym. Spowodowane to bywa przez nowych właścicieli, którym nie jest bliski świat wartości kulturowych.

Zwracam się do Pana Ministra z prośbą o przeznaczenie środków finansowych na wykupienie Kuncewiczówki, ponieważ pieniądze zbierane przez społeczeństwo nie wystarczą na ratowanie tego dobra kulturowego.

Z wyrazami szacunku

Maria Szyszkowska

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Marię Szyszkowską, skierowane do ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka:

Uprzejmie proszę Pana Ministra o podjęcie działań, które wyeliminują zaistniałą patologię w działalności Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Ekonomista" i Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Ekonomista-Bis", mających swoje siedziby w tym samym lokalu, to jest w lokalu nr 1 przy ulicy Kordeckiego 10, 04-143 Warszawa Praga-Południe.

Obie spółdzielnie na terenie dzielnicy Warszawy Praga-Południe wybudowały bloki mieszkalne, między innymi przy ulicy Zaliwskiego 5, Serockiej 37, Obarowskiej 23, Pułtuskiej 21 oraz Kordeckiego 10, za dwa tygodnie kończą też budowę bloku przy ulicy Obarowskiej 21. Wszystkie bloki wybudowano z powierzonych przez członków spółdzielni, przyszłych właścicieli lokali mieszkalnych, pełnych wkładów finansowych, przy cenie oscylującej pomiędzy 3 tysiącami 500 zł a 4 tysiącami zł za 1 m2.

Patologia występująca w działalności rzeczonych spółdzielni polegała na zawłaszczeniu przez zarząd z każdego indywidualnego wkładu mieszkaniowego na korzyść przyszłego właściciela lokalu użytkowo-handlowego od 3 tysięcy zł do ponad 30 tysięcy zł. Przykładem są lokale użytkowo-handlowe o wysokim standardzie przy ulicy Serockiej 37 i Obarowskiej 23, które stały się własnością przewodniczącego rady nadzorczej Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Ekonomista".

Zapewne nie bez powodu zarząd spółdzielni do dnia 5 sierpnia bieżącego roku nie rozliczył się z indywidualnych wkładów mieszkaniowych właścicieli lokali. Nie odpowiada na zarzuty kierowane pod adresem zarządu spółdzielni i rady nadzorczej w tej sprawie, nie udostępnia statutu spółdzielni ani informacji o składzie jej rady nadzorczej, nie zawiadamia i nie informuje o zebraniach spółdzielni i nie zaprasza na nie jej członków. Takie niczym nieograniczone praktyki skłaniają do zwrócenia uwagi na bezkarność zarządu i rady nadzorczej spółdzielni. Potwierdza to również fakt podjęcia ostatnio próby wyłudzenia od byłych członków SBM "Ekonomista", obecnie Wspólnoty Mieszkaniowej "Serocka", kwoty około 30 tysięcy zł za część działki będącej wspólnym podwórzem wspomnianej wspólnoty, na której przewodniczący rady nadzorczej i prezes zarządu spółdzielni usytuowali nielegalnie parkingi samochodowe. Podjęcie decyzji o ujawnieniu tego procederu w wyniku śledztwa dziennikarskiego spowodowało ze strony spółdzielni próbę zastraszenia autora śledztwa przez jej członków funkcyjnych.

Na zakończenie oświadczenia zwracam uwagę Pana Ministra, że spółdzielnia, a wraz z nią firma budowlana przewodniczącego rady nadzorczej w najbliższym czasie zamierzają zawiesić bądź zakończyć działalność po uprzednim podpisaniu - ma to nastąpić w ciągu najbliższych dwóch tygodni - aktów notarialnych z przyszłymi lokatorami budynku przy ulicy Obarowskiej 21, aby w tej sposób uniknąć odpowiedzialności za przedstawione wyżej działania.

Uważam, że niezależnie od zaprezentowanego przykładu należy wzmóc kontrolę nad działalnością spółdzielni budowlano-mieszkaniowych i im podobnych w naszym kraju, a także przeanalizować akty prawne w tym zakresie, które niewątpliwie zawierają luki służące nieuczciwym zarządom spółdzielni mieszkaniowych.

Łączę wyrazy szacunku

Maria Szyszkowska
senator RP

* * *

Dalszy ciąg oświadczenia senatora Stanisława Niciei:

Wiele jego wystąpień parlamentarnych miało charakter swoistych esejów poruszających żywotne sprawy krajowe oraz polskiej polityki zagranicznej. Najciekawsze mowy sejmowe Edmunda Osmańczyka pochodzą z lat 1981-1983, a więc z trudnego okresu stanu wojennego w Polsce. Zostały one wydane w 1983 r. przez Instytut Śląski w Opolu w zwartym tonie pod tytułem "Kraj i emigracja".

Tematyka wystąpień Osmańczyka skoncentrowana była wówczas, jak zawsze, na najistotniejszych sprawach gospodarczych i społecznych w Polsce. Walczył o stabilizację polskiej złotówki, dowodził, że największym grzechem Polski Ludowej było to, iż ani jeden rząd tej formacji społeczno-politycznej nie wykazał większego zainteresowania umacnianiem polskiego złotego i nie dążył do tego, aby była to twarda, wymienialna na świecie waluta.

Drugi temat, na którym Osmańczyk koncentrował swą uwagę, wiązał się z dostępnością paszportów dla obywateli PRL i sprawą emigracji, a właściwie ucieczki Polaków ze swego szczelnie zamkniętego granicami państwa. Wygłosił na ten temat wiele znakomitych przemówień, zgłaszał projekty uchwał. Należy pamiętać, że Osmańczyk odegrał ogromną rolę w wywalczeniu prawa - dziś dla nas oczywistego - do posiadania paszportu we własnej szufladzie, a nie w wydziale paszportowym komendy Policji.

Edmund Osmańczyk jako poseł i senator RP budował mosty między krajem a emigracją. Był przewodniczącym senackiej Komisji Emigracji i Polaków za Granicą. Dowodził, że Polska jest ojczyzną dla wszystkich Polaków, niezależnie od miejsca zamieszkania i poglądów politycznych. Z tej mównicy wielokrotnie apelował, aby zakończyć absurdalne polsko-polskie wojny.

Śmierć senatora Edmunda Osmańczyka przed czternastoma laty, 4 października 1989 r., była wielką stratą dla odrodzonego polskiego Senatu i polskiej kultury politycznej. Jego pogrzeb w Opolu z udziałem marszałka Senatu, profesora Andrzeja Stelmachowskiego, był wielką manifestacją patriotyczną.

Oświadczam, iż jako senator ziemi opolskiej czuję się kontynuatorem działalności senatora Edmunda Osmańczyka, zwłaszcza w kwestiach dotyczących kraju i emigracji, problemów edukacji i nauki - chodzi tu o budowę silnego środowiska akademickiego w Opolu, Osmańczyk był wielkim zwolennikiem powstania uniwersytetu w Opolu - oraz kultury, a zwłaszcza ochrony śląskich zabytków.

Czcząc dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin Jana Edmunda Osmańczyka i przypominając najważniejsze tezy jego publicystyki oraz działalności parlamentarnej, pragnę podkreślić, iż warto odwoływać się do spuścizny społeczno-politycznej tego wielkiego Polaka i parlamentarzysty oraz wznawiać jego książki, gdyż zawarte w nich treści są żywe i inspirujące. Lekturę "Spraw Polaków" uważam za obowiązkową dla kolejnych roczników nie tylko moich studentów.

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Bogdana Podgórskiego, skierowane do prezesa Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Jerzego Swatonia:

Moje oświadczenie dotyczy poparcia wniosku, z jakim zwrócił się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej samorząd gminy Szczucin, a był to wniosek w sprawie przyznania środków finansowych na realizację programu "Likwidacja zagrożeń środowiska naturalnego azbestem na terenie Gminy Szczucin".

W Szczucinie jeszcze do niedawna funkcjonował zakład produkujący materiały budowlane na bazie azbestu. W latach 1959-1993 w zakładzie przetworzono 350 tysięcy t azbestu, w tym 65 tysięcy t azbestu niebieskiego, krokidolitu, najbardziej agresywnej biologicznie odmiany azbestu.

Zgodnie z ustawą z dnia 28 sierpnia 1997 r. (DzU nr 101 poz. 628), wprowadzającą zakaz wyrobu produktów zawierających azbest, zakład zaprzestał produkcji. W związku z tym przestało przybywać azbestu w środowisku naturalnym. Pozostał jednak problem związany z zanieczyszczeniem środowiska odpadami azbestowymi. Z uwagi na łatwość dostępu do tych odpadów i na wielkie zapotrzebowanie, powszechnie stosowano je na terenie gminy do budowy i utwardzania nawierzchni dróg, placów użyteczności publicznej, boisk przyszkolnych i obejść gospodarstw rolnych. Spowodowało to powstanie ogromnego źródła emisji pyłu azbestowego w miejscach użyteczności publicznej. Według danych ekspertów z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi oraz Instytutu Ochrony Środowiska w Warszawie dotyczy to około 100 km dróg utwardzonych odpadami zawierającymi azbest (330 tysięcy m3) oraz 8,6 ha podwórzy. W związku z tym ryzyko zgonu z powodu międzybłoniaka opłucnej jest wśród mężczyzn około sześćdziesięcioośmiokrotnie, a wśród kobiet ponadtrzydziestodwukrotnie zwiększone w porównaniu do populacji generalnej. Na terenie gminy występują również, w znacznym stopniu, inne choroby azbestozależne, na przykład azbestoza czy rak płuc. Naukowcy badający i analizujący zagrożenie dla zdrowia mieszkańców stwierdzili, że na terenie gminy Szczucin występują wszelkie przesłanki skłaniające do określenia tego obszaru "terenem dotkniętym klęską ekologiczną".

Zmierzając do rozwiązania powyższego problemu, samorząd gminy podjął szereg działań, z których podstawowym jest realizacja programu "Likwidacja zagrożeń środowiska naturalnego azbestem na terenie Gminy Szczucin". Metoda unieszkodliwiania azbestu wykorzystana w tym programie polega na izolowaniu odpadów azbestowych i uniemożliwianiu jego kontaktu z powietrzem - jest to tak zwane grzebanie azbestu. Koszt wykonanych prac projektowych i badawczych wyniósł około 2 milionów 700 tysięcy zł. Już przed rozpoczęciem prac wdrożeniowych było oczywiste, że samorząd gminy, mający w budżecie po stronie przychodów 21 milionów zł, nie będzie w stanie ze środków własnych pokryć wydatków związanych z realizacją programu - całkowity koszt zadania wynosi 10 milionów 500 tysięcy zł - tym bardziej że gmina spłaca zobowiązania podjęte jeszcze przez poprzedni zarząd gminy. Z uwagi na wagę problemu podjęta została jednak decyzja o rozpoczęciu prac wdrożeniowych. Do dziś w realizację programu zaangażowano środki finansowe w wysokości około 2 milionów 200 tysięcy zł, pochodzące z kredytu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie (WFOŚiGW).

W celu uzyskania środków na dalszą realizację programu wójt gminy Szczucin zwrócił się z odpowiednim wnioskiem, zatytułowanym "Problem odpadów zawierających azbest. Likwidacja zagrożeń środowiska naturalnego azbestem na terenie Gminy Szczucin", do WFOŚiGW. Decyzją zarządu funduszu wniosek został odrzucony, bez podania uzasadnienia. Równocześnie władze gminy zostały poinformowane, że "zgodnie z «Zasadami udzielania i umarzania pożyczek i udzielania dotacji» może być udzielone dofinansowanie w formie pożyczki".

Podobny wniosek, także opatrzony tytułem "Problem odpadów zawierających azbest. Likwidacja zagrożeń środowiska naturalnego azbestem na terenie Gminy Szczucin", wpłynął w dniu 11 czerwca 2003 r. do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i zarejestrowany został pod numerem 635/2003. Do dnia dzisiejszego pozostaje on jednak bez odpowiedzi.

W trakcie przeprowadzonych rozmów uzyskałem informację, że gminy nie stać na dalszy wysiłek finansowy, a możliwości kredytowe zostały już wyczerpane. Mając na uwadze znaczenie problemu, z którym mamy do czynienia na terenie gminy Szczucin, nie tylko dla środowiska naturalnego, ale przede wszystkim dla mieszkańców gminy, w pełni popieram starania samorządu gminy Szczucin i proszę Pana Prezesa o pozytywne rozpatrzenie wyżej wymienionego wniosku.

Łączę wyrazy szacunku

Bogdan Podgórski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Bogdana Podgórskiego, skierowane do generalnego konserwatora zabytków Macieja Klimczaka:

Oświadczenie to dotyczy niezgodnego z prawem wyburzenia zabytkowego obiektu dawnego browaru w Krakowie przez inwestora hotelu Sheraton.

W dniu 3 marca 1998 r. wojewódzki konserwator zabytków w Krakowie wpisał obiekt budowlany w postaci dawnego browaru, a właściwie fragment wojskowych koszar austriackich przy ulicy Powiśle 5-7 w Krakowie, do rejestru zabytków miasta Krakowa pod numerem A-1079.

Wcześniej, w marcu 1995 r., prezydent miasta Krakowa wszczął postępowanie administracyjne o ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu dla inwestycji obejmującej budowę hotelu Sheraton na nieruchomości, na której usytuowany był wspomniany wyżej budynek byłego browaru. Małopolski konserwator zabytków w lipcu 1999 r. zaakceptował projekt koncepcyjny zabudowy nieruchomości przy ulicy Powiśle pod warunkiem, że projektowany budynek hotelu zachowa i wyeksponuje elewację wraz z zachowanymi elementami budynku koszar. Następnie przed wydaniem decyzji o zatwierdzeniu projektu technicznego i udzieleniu pozwolenia na budowę ten sam organ konserwatorski wydał przywołaną na wstępie decyzję, zezwalającą na wykonanie prac przy dawnych koszarach, będącą przedmiotem niniejszego wniosku o stwierdzenie nieważności. Zezwoleniem tym organ konserwatorski zaakceptował projekt zamierzenia inwestycyjnego polegającego na rozbiórce istniejących na terenie posesji przy ulicy Powiśle 5-7 obiektów budowlanych i budowie obiektu hotelowego oraz przełączy budowlano-instalacyjnych. Zezwolenie to umożliwiło prezydentowi miasta Krakowa udzielenie pozwolenia na budowę hotelu wraz z obiektami i urządzeniami towarzyszącymi, co nastąpiło decyzją z dnia 16 lutego 2000 r.

Nie ulega wątpliwości, że realizacja wspomnianej wyżej inwestycji mogła nastąpić tylko po wyburzeniu obiektów znajdujących się na terenie objętym pozwoleniem na budowę, w tym także obiektu byłego browaru, wpisanego do rejestru zabytków. Wynika to jednoznacznie z dokumentacji projektowej, stanowiącej wcześniej przedmiot zezwolenia konserwatorskiego. Przyznaje to również naczelny organ administracji budowlanej - główny inspektor nadzoru budowlanego - w uzasadnieniu decyzji RR.XI.KK.7119/1-8/03 z dnia 28 marca 2003 r., odmawiającej stwierdzenia nieważności decyzji o zezwoleniu na budowę.

Jeśli zatem, co wydaje się nie ulegać wątpliwości, rozbiórka (wyburzenie) obiektu zabytkowego miała stanowić konieczny element realizacji inwestycji, to zgodnie z art. 16 ustawy z dnia 15 lutego 1962 r. o ochronie dóbr kultury decyzja o rozbiórce obiektu wpisanego do rejestru zabytków winna być poprzedzona wydaniem przez generalnego konserwatora zabytków decyzji o skreśleniu zabytku nieruchomego z tego rejestru. W odniesieniu do zabytkowego browaru taka decyzja generalnego konserwatora zabytków nie została wydana, co więcej, wedle posiadanych przez wnioskodawcę informacji, nikt, a w szczególności inwestor ani małopolski wojewódzki konserwator zabytków, o jej wydanie nie występował. Tak więc rozstrzygnięcie małopolskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków akceptujące rozwiązanie projektowe zmierzające do rozbiórki obiektu wpisanego do rejestru zabytków w sposób rażący naruszyło dyspozycję przywołanego przepisu ustawy.

Wydanie w takiej sytuacji zezwolenia konserwatorskiego zezwalającego na rozbiórkę obiektu zabytkowego wiązało się, i nadal się wiąże, z uchybieniem kwalifikującym się jednocześnie jako rażące naruszenie prawa oraz jako naruszenie - z uchybieniem wyłącznym uprawnieniom organu wyższej instancji - przepisów o właściwości rzeczowej. Każde z tych uchybień stanowi samoistną podstawę stwierdzenia nieważności decyzji, tym bardziej jeśli oba występują łącznie.

Zwracam się do generalnego konserwatora zabytków z następującym pytaniem. Czy w przypadku potwierdzenia wymienionych zarzutów podejmie Pan stosowne działania zmierzające do przeprowadzenia ponownej procedury zatwierdzeń przez inwestora oraz do wykonania korekty konserwatorskiej dotyczącej wysokości obiektu, a zmierzającej do jej obniżenia o jedną kondygnację w celu powrotu do pierwszej opinii konserwatorskiej nakazującej taką wersję obiektu, tym bardziej że jest on położony w bezpośrednim sąsiedztwie Wawelu? Wydaje się, że takie działanie położyłoby kres dyktatowi inwestorów zagranicznych niszczących bezpowrotnie wartości kulturowe i architektoniczno-przestrzenne Krakowa.

Łączę wyrazy szacunku

Bogdan Podgórski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Bartosa, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

Coraz więcej pytań kierowanych jest pod moim adresem od przedsiębiorców i bezrobotnych, a także urzędów pracy. Pytania dotyczą zabezpieczenia środków finansowych z Funduszu Pracy na realizację zadań związanych z aktywnym przeciwdziałaniem bezrobociu, zgodnie z ustalonym przez algorytm limitem na ten rok.

Na skutek braku ciągłości spływu tych środków od dysponenta, którym jest minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, w niektórych urzędach pracy powstały należne zobowiązania grożące naliczaniem kosztów nadzwyczajnych. Z tego powodu kierownicy urzędów pracy mają obawy, czy przewidziany limit będzie dotrzymany i czy będzie można na jego poczet podpisywać dalsze umowy cywilnoprawne z partnerami na rynku, gdyż w niedalekiej przeszłości wskutek takiej sytuacji byli oni "pod pręgierzem" urzędu kontroli finansowej, izb obrachunkowych itp. Z drugiej strony niewykorzystanie limitu grozi im konsekwencjami ze strony rad powiatowych. Znajdują się więc oni między młotem a kowadłem.

Z wysokości przyznanych limitów można być zadowolonym, gdyż są one wyższe niż w latach poprzednich. Chodzi o to, aby były one konsekwentnie i terminowo realizowane. Na przykład w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kielcach w ubiegłym roku w ogólnych wydatkach udział aktywnych form wyniósł tylko około 5%, a w 1999 r. ukształtował się na poziomie 21%. W bieżącym roku zaś wyniósłby 10%, co oznaczałoby pewną poprawę.

Z tymi problemami zapoznały się i oceniły je powiatowe rady zatrudnienia, o czym informowano MGPiPS.

Sytuacja ta jest podobna w większości powiatowych urzędów pracy w Polsce, o czym sygnalizuje prasa, na przykład "Słowo Ludu", nr 32 z 16 lipca 2003 r., w artykule "Wirtualne pieniądze".

Uprzejmie proszę Pana Ministra, profesora Jerzego Hausnera, o pomoc w zlikwidowaniu tego zatoru płatniczego.

Z poważaniem

Tadeusz Bartos
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Bartosa, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

Szanowny Panie Ministrze!

Oświadczenie moje dotyczy jakości paliwa sprzedawanego przez stacje benzynowe.

Raport przedstawiony przez prezesa Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji oraz wyniki kontroli przeprowadzonych przez inspekcję handlową wskazują, że na większości skontrolowanych stacji benzynowych występują nieprawidłowości. Paliwo tam sprzedawane było zasiarczone, nasycone ołowiem i benzenem lub miało zbyt niską liczbę oktanową. W wyniku kontroli okazało się, że do benzyny dodawano dosłownie wszystko - rozpuszczalniki, kleje, smary i olej napędowy, a także dolewano olejki zapachowe, rycynę, oleje apteczne. Ponadto stwierdzono wiele tak zwanych "cudów nad dystrybutorami". W ponad sześćdziesięciu przypadkach sprawdzonych stacji dystrybutory, które podawały paliwa, były przestawione na niekorzyść klienta. Trzeba było zapłacić za 45 l, choć w rzeczywistości zatankowano tylko 40 l. Choć formalnie wszystko było w porządku, zaobserwowano liczne przypadki manipulowania przy plombach.

Komisja Europejska na podstawie dyrektywy 98/70 z 1988 r. określiła szczegółowo nie tylko jakość paliw, które mogą być sprzedawane w państwach Wspólnoty, ale także swoje wymagania co do systemów monitorowania tej jakości. Odpowiedzialnością za to, by jakość paliw była idealna, Komisja Europejska obarczyła rządy poszczególnych państw, które co roku mają obowiązek składać w Brukseli szczegółowe raporty z tego, w jaki sposób prowadzą monitoring stacji i baz paliwowych, oraz z tego, co ten monitoring przynosi. Kary za nieprzestrzeganie norm jakości nakładane są przez Unię Europejską na państwa, a nie na konkretne firmy paliwowe. To rządy poszczególnych państw w razie potrzeby pociągane są do odpowiedzialności i to w interesie każdego państwa leży, by w poszczególnych państwach nie było oszustw paliwowych.

Szanowny Panie Ministrze, w trakcie ostatnio przeprowadzonych kontroli wskazano na wiele nieprawidłowości występujących na rynku paliw. Czy ustawa, która ma obowiązywać od stycznia 2004 r., o jakości i monitoringu paliw, stanowi realną szansę na poprawę jakości paliwa?

Z poważaniem

senator Tadeusz Bartos

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Januarego Bienia, skierowane do minister edukacji narodowej i sportu Krystyny Łybackiej:

Szanowna Pani Minister!

Oddany do użytku w 1956 r. Stadion Śląski przez długie lata zapewniał mieszkańcom Śląska wiele wrażeń piłkarskich, żużlowych, lekkoatletycznych, kolarskich.

W roku 1994 rozpoczęto modernizację bardzo już wyeksploatowanego giganta, mającą na celu przywrócenie świetności jedynemu tego typu obiektowi w kraju. W wyniku zaangażowania działaczy środowiska sportowego, władz samorządowych i wojewódzkich Wojewódzki Ośrodek Sportu i Rekreacji "Stadion Śląski" zmienia się w obiekt nowoczesny, spełniający wymagania światowych władz piłkarskich i żużlowych. Do ukończenia prac modernizacyjnych potrzebne są jednak środki finansowe. Zarząd województwa śląskiego apeluje o pomoc w pozyskaniu owych brakujących środków.

Mając na uwadze fakt, że w naszym kraju liczba i jakość obiektów sportowych pozostawia wiele do życzenia, na nieukończenie modernizacji Stadionu Śląskiego nie można pozwolić.

Uprzejmie proszę zatem o informację, czy i w jaki sposób Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu weźmie udział w pracach służących doprowadzeniu do ukończenia modernizacji przedmiotowego obiektu.

Z poważaniem

January Bień

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Januarego Bienia, skierowane do ministra finansów Andrzeja Raczki:

Szanowny Panie Ministrze!

Członkowie Rady Gospodarczej przy Prezydencie Miasta Częstochowy, reprezentacyjne grono regionalnego środowiska gospodarczego skupiające kilkanaście organizacji gospodarczych, wyrazili wielki niepokój związany z informacją o planowanym utworzeniu odrębnych urzędów skarbowych, zgodnie z zapisami projektu ustawy z dnia 20 maja 2003 r. o utworzeniu wojewódzkich kolegiów skarbowych oraz o zmianie niektórych ustaw, w celu zapewnienia obsługi dużych podmiotów gospodarczych, z pominięciem lokalizacji jednego z nich w Częstochowie.

W tym obszarze ustawy członkowie rady z przykrością stwierdzili daleko idącą analogię z rozwiązaniami przyjętymi przy tworzeniu wydziałów gospodarczych Krajowego Rejestru Sądowego. Decyzja o nieutworzeniu KRS w Częstochowie spowodowała daleko idące konsekwencje w wymiarze gospodarczym i dopiero w wyniku ogromnego wysiłku i dużego zaangażowania środowisk gospodarczych oraz władz samorządowych udało się ten błąd naprawić. Nikt nie jest w stanie do końca oszacować strat poniesionych przez przedsiębiorców i ich firmy z powodu tej decyzji.

Mając na uwadze owe doświadczenia, pragnę zwrócić uwagę Pana Ministra na przekazane mi przez Radę Gospodarczą fakty. Przedstawiciele około czterystu podmiotów gospodarczych zmuszeni będą ponosić dodatkowe koszty wyjazdów poza Częstochowę, prawdopodobnie do Sosnowca, by tam dokonywać rozliczeń swoich przychodów. Stąd ważne staje się pytanie: gdzie będą zostawały pieniądze z CIT? W przypadku, gdy duże podmioty gospodarcze utracą możliwość dokonywania rozliczeń w Częstochowie, miasto utraci kolejny argument wobec dużych inwestorów. Społeczny i gospodarczy wymiar skutków zlokalizowania jednego z odrębnych urzędów skarbowych w Sosnowcu spowodować może marginalizację regionu częstochowskiego poprzez zmniejszenie jego atrakcyjności dla inwestorów zewnętrznych.

Dodatkowym realnym zagrożeniem są potencjalne decyzje właścicieli części dużych firm już funkcjonujących w Częstochowie o przeniesieniu siedziby swoich firm na Śląsk. Każda instytucja, która może się przyczynić do prawidłowego rozwoju przedsiębiorstw, powinna mieć w Częstochowie swój oddział zamiejscowy, a w miarę możliwości siedzibę.

Uprzejmie proszę o informacje w tej sprawie.

Z poważaniem

January Bień

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra finansów Andrzeja Raczki:

Moje oświadczenie dotyczy odmowy zwrotu podmiotom gospodarczym nadwyżki podatku naliczonego nad należnym w podatku od towarów i usług za miesiąc grudzień 2000 r.

Szanowny Panie Ministrze, do dnia 31 grudnia 2000 r. obowiązywał przepis art. 21 ust. 4 ustawy o podatku od towarów i usług z dnia 8 stycznia 1993 r. (DzU Nr 11 poz. 50 z późniejszymi zmianami), zezwalający organowi podatkowemu dokonać zwrotu w pełnej wysokości wykazanej w deklaracji podatkowej VAT kwoty nadwyżki podatku naliczonego nad należnym na rachunek bankowy podatnika. W ustawie z dnia 17 listopada 2000 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz podatku akcyzowym (DzU Nr 105 poz. 1107) w art. 1 pkt 7b dokonano z dniem 1 stycznia 2001 r. zmiany brzmienia cytowanego art. 21 ust. 4, mówiąc, że w przypadku gdy kwota nadwyżki podatku naliczonego u podatnika dokonującego sprzedaży towarów opodatkowanych stawkami niższymi niż stawka określona w art. 18 ust. 1 przekracza kwotę wynoszącą 22% całości obrotu opodatkowanego stawkami niższymi, zwrotowi na rachunek bankowy podlega nadwyżka do wysokości tej kwoty. Pozostała część nadwyżki podlega rozliczeniu w trybie określonym w ust. 1.

Rozliczenie podatku VAT za miesiąc grudzień 2000 r. następowało na podstawie deklaracji podatkowych składanych przez podatników do dnia 25 stycznia 2001 r. Jak z powyższego wynika, sporne rozliczenie dotyczy miesiąca grudnia, a więc okresu, w którym obowiązywał przywołany przepis art. 21 ust. 4 w pierwotnym brzmieniu, zezwalającym organowi podatkowemu na zwrot w całości kwoty nadwyżki podatku naliczonego nad należnym na rachunek bankowy podatnika.

Szanowny Panie Ministrze, przekazanie deklaracji VAT-7 za miesiąc grudzień 2000 r. przed 1 styczniem 2001 r. było praktycznie niemożliwe lub musiałoby się wiązać z zaprzestaniem działalności gospodarczej przed 31 grudnia 2000 r. Ponadto pozwalam sobie zauważyć, iż cytowany akt prawny nie zawiera przepisów przejściowych, które mogą ewentualnie zmieniać czas wejścia w życie aktu prawnego bądź jego określonych zapisów. Jestem zdania, iż w przypadku braku takowych obowiązuje wyłącznie vacatio legis wskazane w końcowej części aktu prawnego.

Błędne, moim zdaniem, zastosowanie powyższych zasad stanowi próbę nadania przepisom prawa, bez wyraźnego upoważnienia ustawowego, wstecznej mocy obowiązującej. Taka interpretacja przez organ podatkowy przywołanych uprzednio przepisów naraża podatnika na wymierne, a niespodziewane straty materialne. Oczekiwanie latami na rozstrzygnięcie przez sądy administracyjne powoduje w wielu przypadkach upadłość zakładu.

Z poważaniem

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra finansów Andrzeja Raczki:

Powodem złożenia oświadczenia są wątpliwości, jakie rodzą się u wielu właścicieli firm prowadzonych w formie spółek prawa handlowego, posiadających osobowość prawną, którzy wykorzystali możliwości ustawowe w zakresie odliczeń od dochodu darowizn przeznaczonych na działalność charytatywno-opiekuńczą kościelnych osób prawnych.

Szanowny Panie Ministrze, czy nadal obowiązuje zapis art. 55 ust. 7 ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej (DzU Nr 29 poz. 154 z późniejszymi zmianami)?

Z poważaniem

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra infrastruktury Marka Pola:

Szanowny Panie Ministrze!

Dziękuję za odpowiedź na moje wystąpienie, złożone 2 kwietnia 2003 r. na trzydziestym siódmym posiedzeniu Senatu RP, dotyczące rozporządzenia ministra gospodarki przestrzennej i budownictwa z dnia 30 grudnia 1994 r. w sprawie samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie. Chcę powiedzieć, że odpowiedź nie jest zadowalająca zarówno dla mnie, jak i dla głównych zainteresowanych, którzy zabiegali o moją interwencję w tej sprawie.

Zaznaczam, że zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki terenowej i ochrony środowiska z dnia 20 lutego 1975 r. w sprawie samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie - DzU nr 8, poz. 46, rozdział 2, §2 ust. 2 pkt 1 - osoby ze średnim wykształceniem technicznym mogły uzyskać uprawnienia do projektowania w specjalności architektonicznej w budownictwie osób fizycznych, to znaczy bez ograniczeń w tym zakresie, a minister wprowadza ograniczenie kubatury do 1000 m3. Jak wiadomo, prawo nie działa wstecz. Ponadto po roku 1975 w budownictwie osób fizycznych były realizowane obiekty form specjalistycznych i różnych obiektów dla osób fizycznych przekraczające kubaturę 1000 m3.

Z tego wynika, że przez działanie w interesie określonej grupy projektantów należy ograniczyć prawidłowo zdobyte uprawnienia budowlane. Na marginesie zaznaczam, że w nowelizacji prawa budowlanego wprowadzono obowiązek sprawdzania projektów - art. 20 ust. 3 pkt 2.

W związku z tym należy anulować zarządzenia sprzeczne z prawem, z zachowaniem tak zwanych praw nabytych.

Z wyrazami szacunku

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika:

Szanowny Panie Ministrze!

W związku ze stosowaną przez niektóre gminy praktyką naruszania art. 48 ust. 1 i 2 ustawy o samorządzie gminnym uprzejmie Pana proszę o odpowiedź na następujące pytania.

Czy w przypadku przeznaczenia przez gminę dochodów z mienia wiejskiego na inne cele bez zgody zebrania wiejskiego, sołectwu przysługuje prawo do wystąpienia na drogę sądową w celu odzyskania gwarantowanych sołectwu przez art. 48 ust. 1 dochodów z mienia wiejskiego? I jakie istnieją prawne możliwości odzyskania przez sołectwa przysługujących im dochodów?

Jakie działania może podjąć sołectwo w przypadku uszczuplenia przysługujących mu praw do korzystania z mienia wiejskiego, zgodnie z art. 48 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym, jeżeli na przykład gmina bez zgody zebrania wiejskiego dopuszcza do wybudowania przebiegającego przez teren mienia wiejskiego rurociągu gazowego wysokiego ciśnienia, ograniczając możliwość korzystania z danej działki oraz drastycznie zmniejszając jej wartość?

Będę wdzięczny za nadesłanie mi odpowiedzi.

Z wyrazami szacunku

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do minister edukacji narodowej i sportu Krystyny Łybackiej:

Szanowna Pani Minister!

Warunkiem uprawniającym jednostkę organizacyjną szkoły wyższej albo inną placówkę naukową do nadawania stopni naukowych oraz utworzenia i prowadzenia kierunku studiów magisterskich jest posiadanie tak zwanego minimum kadrowego.

Na gruncie obowiązującego prawa w przypadku utworzenia i prowadzenia studiów na kierunkach: analityka medyczna, farmacja, pielęgniarstwo, położnictwo, fizjoterapia czy zdrowie publiczne, spełnienie tego tak zwanego minimum kadrowego to zatrudnienie co najmniej ośmiu nauczycieli akademickich posiadających tytuł naukowy profesora lub stopień naukowy doktora habilitowanego, reprezentujących specjalności wchodzące w zakres danego kierunku studiów, w tym co najmniej pięciu reprezentujących specjalności, w których uzyskiwane są dyplomy na tym kierunku.

Jednak minimum kadrowe uprawniające jednostkę organizacyjną do nadawania stopni naukowych odnosi się wyłącznie do zatrudnienia osób posiadających tytuł profesora lub stopień doktora habilitowanego, reprezentujących dziedzinę nauki, w zakresie której jednostka organizacyjna ma otrzymać uprawnienie.

W akademiach medycznych na wydziałach farmaceutycznych, medycyny laboratoryjnej czy analityki medycznej, zdrowia publicznego oraz na wydziałach kształcących pielęgniarki i położne wiele przedmiotów jest wykładanych przez profesorów i doktorów habilitowanych w dziedzinach: chemia, fizyka, biologia i medycyna. W opinii rektorów uczelni medycznych osoby te powinny być wliczane do minimum kadrowego będącego przesłanką do uzyskania uprawnienia do nadawania stopni naukowych lub utworzenia i prowadzenia kierunku studiów magisterskich. Rektorzy prezentują stanowisko, że konieczne jest wliczanie do minimum kadrowego profesorów i doktorów habilitowanych w dziedzinach chemii, biologii czy fizyki, biorąc pod uwagę fakt, iż dorobek naukowy kandydata w danej dziedzinie, a nie rodzaj ukończonych studiów wyższych, jest podstawą do ubiegania się o tytuł lub stopień naukowy. Powyższe potwierdza również fakt, że osoby te są promotorami i recenzentami przewodów doktorskich i habilitacyjnych oraz oceniają wnioski o tytuł profesora nauk medycznych i farmaceutycznych. Brak podstaw prawnych do uwzględnienia tych osób przy obliczaniu tak zwanego minimum kadrowego wydaje się nie znajdować logicznego uzasadnienia.

Proszę o rozważenie powyższych postulatów i wzięcie ich pod uwagę przy ewentualnych zmianach obowiązujących w tej mierze aktów prawnych: ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki, a także rozporządzenia MENiS w sprawie warunków, jakie powinna spełniać uczelnia, aby utworzyć i prowadzić kierunek studiów, oraz nazw kierunków studiów.

Z wyrazami szacunku

Józef Sztorc


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment