Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 20. posiedzenia senator Kazimierz Drożdż złożył oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do ministra zdrowia, pana profesora Mariusza Łapińskiego.

Mając na względzie bezpieczeństwo publiczne mieszkańców Dolnego Śląska, a w szczególności dobro i bezpieczeństwo pacjentów oraz pracowników zatrudnionych w szpitalach powiatowych, uprzejmie proszę pana ministra o podjęcie wszelkich działań zmierzających do uratowania dolnośląskiego systemu ochrony zdrowia.

Samorządy powiatu Dolnego Śląska w latach 1999-2001 dokonały restrukturyzacji szpitali, polegającej między innymi na likwidacji tysiąca trzystu czterdziestu łóżek szpitalnych oraz redukcji zatrudnienia o ponad pięć tysięcy dziewięciuset pracowników dolnośląskiej ochrony zdrowia. Działania te pozwoliły osiągnąć wskaźniki kierunkowe dotyczące liczby łóżek szpitalnych, przyjęte przez ministra zdrowia na 2002 r. Pomimo przeprowadzenia tych trudnych społecznie działań, sytuacja finansowa wszystkich szpitali powiatowych na Dolnym Śląsku ulega ciągłemu pogorszeniu. Osiągnęła poziom wręcz krytyczny, zagrażający bezpieczeństwu mieszkańców i wiążący się nawet z możliwością ogłoszenia stanu kryzysowego. Zadłużenie szpitali powiatowych osiągnęło poziom ponad 250 milionów zł, co oznacza przeciętnie ponad 9 milionów zł na szpital. Byłoby ono znacznie wyższe, gdyby nie działania restrukturyzacyjne podejmowane przez samorządy powiatowe i dyrekcje szpitali w ciągu ostatnich trzech lat. Szpitalom dolnośląskim grozi niekontrolowana likwidacja, co w konsekwencji może zagrozić też istnieniu wielu dolnośląskich firm powiązanych i współpracujących z jednostkami służby zdrowia. Działania komorników są czytelnym sygnałem narastających zagrożeń.

Od trzech lat starostowie Dolnego Śląska informują wszelkie kompetentne organy i instytucje o pogłębiającej się dramatycznej sytuacji oraz o konieczności podjęcia bardziej zdecydowanych działań. Miałem nadzieję, że przy okazji ostatniej wizyty pana ministra we Wrocławiu i w Jaworze wskazane zostaną konkretne sposoby naprawy tej trudnej sytuacji.

Proszę pana ministra o podjęcie zdecydowanych działań, które zapobiegną temu niezwykle realnemu zagrożeniu.

* * *

Senator Zbigniew Kulak wygłosił następujące oświadczenie:

Chciałbym złożyć oświadczenie do ministra spraw zagranicznych w związku z zasygnalizowaną mi kilka dni temu sytuacją polskich obywateli w Hiszpanii, przebywających tam od dłuższego czasu i mających problemy z posługiwaniem się polskim prawem jazdy.

Taką samą sprawę, ale dotyczącą Królestwa Niderlandów, sygnalizowałem w oświadczeniu wygłoszonym z tej trybuny w poprzedniej kadencji Senatu, na sześćdziesiątym drugim posiedzeniu. Otrzymałem potem odpowiedź pana sekretarza stanu Andrzeja Ananicza, który zapewniał mnie, że problem ten w wypadku Królestwa Niderlandów zostanie bardzo szybko rozwiązany. Można było domniemywać, że to rozwiązanie obejmie także wszystkie inne kraje obecnej Unii Europejskiej. Tymczasem okazało się, że sprawa nadal nie jest rozwiązana. Polscy obywatele, którzy wjeżdżają do krajów Unii, mogą posługiwać się przez parę miesięcy polskimi prawami jazdy, ale jeżeli przebywają w tym kraju dłużej, to zaczyna się problem, dlatego że władze domagają się od nich ponownego udziału w kursie oraz zdania ponownie egzaminu, i to w języku tego państwa, na którego terenie przebywają.

Jak wiadomo, prawa jazdy, reguły poruszania się po drogach, pewne symboliczne piktogramy, jakimi oznaczane są drogi, są oczywiście w całej Europie takie same. Skoro ktoś posługiwał się w Polsce przez dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści lat prawem jazdy, skoro może przez trzy miesiące jeździć po państwie hiszpańskim, nie wzbudzając swoim zachowaniem jakichś specjalnych sensacji, to dlaczego nagle w czwartym, piątym czy szóstym miesiącu pobytu ma mieć z tym wielkie problemy?

Proszę pana ministra o uregulowanie spraw honorowania polskich praw jazdy w całej Europie.

* * *

Senator Zbigniew Romaszewski złożył oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie adresuję do ministra infrastruktury, ale również do prezesa Najwyższej Izby Kontroli i do przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury.

Temat, o którym będę mówił, jest na tyle doniosły, że stał się elementem rządowego programu społeczno-gospodarczego, dotyczy bowiem budowy autostrad. Jest jednocześnie na tyle trudny - chodzi w nim bowiem o instrumenty finansów współczesnego świata - że zwykły śmiertelnik, nawet jeśli jest doktorem fizyki, może ich nie pojmować. Moje oświadczenie dotyczy systemu finansowania prac związanych z autostradą A2, gdzie koncesjonariuszem jest AW SA - nie mylić z AWS.

Pragnąłbym wyjaśnić kilka spraw.

Po pierwsze, dlaczego przy realizacji budowy autostrady z kwoty kredytu 275 milionów euro, objętej gwarancją państwa do wysokości 800 milionów euro, wykorzystano jedynie 35 milionów 106 tysięcy 382 euro, kosztem 21 milionów euro odsetek naliczonych od niewykorzystanego kredytu?

Po drugie, jak to się stało, że udziałowcy koncesjonariusza, wbrew koncesji i ustawie, nie objęli za normalne pieniądze obligacji wypuszczonych bądź niewypuszczonych przez AW SA, a zamierzają ciągnąć zyski z kapitału podporządkowanego, generowanego przy pomocy akredytyw finansowych i akredytyw finansowanych z niezwykle wysokich, ze względu na ryzyko, marż opłacanych ze środków głównych, a więc kredytów w bankach komercyjnych i EBI, gwarantowanych zresztą przez państwo?

Po trzecie, jaki sens ma kredyt kupiecki, nazywany w tym wypadku odroczoną płatnością, udzielany pomiędzy częściami tego samego konsorcjum podzielonego na części: koncesyjną, inwestorską, budowlaną i eksploatacyjną? W rozumieniu zwykłego człowieka jest to po prostu nabijanie kosztów w wyniku oprocentowania kredytów. Nie zdołałem wymyślić innego wyjaśnienia tego zjawiska.

Po czwarte, przedstawiony przez rząd projekt wprowadzenia winietek, kosztownej w końcu sekurytyzacji, oraz rozszerzonych gwarancji skarbu państwa znakomicie obniża ryzyko koncesjonariusza. Czy w tej sytuacji rząd przewiduje rezygnację z wygórowanych marż przewidzianych w koncesjach?

Moje oświadczenie znajduje tak wielu adresatów ze względu na to, że przeglądając materiały dotyczące tego problemu, nie byłem w stanie wyrobić sobie poglądu, kto jest kim. Ta sama osoba raz była ekspertem koncesjonariusza, raz przedstawicielem ABiEA, raz funkcjonariuszem lub doradcą ministerstwa. Po prostu wash and go. A jednak interesy nie zawsze są tu zgodne.

Tak więc ministra Pola prosiłbym o odpowiedź, którą byłby w stanie zrozumieć człowiek z wyższym wykształceniem, choć niekoniecznie ekonomista.

Prezesa NIK prosiłbym o przeprowadzenie kontroli realizacji, a w szczególności finansowania budowy autostrad A2, A1 i A4.

Posła Piechocińskiego, przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury, prosiłbym o zbadanie przedstawionego przeze mnie problemu w zakresie kompetencji kierowanej przez niego komisji.

Według moich informacji, nienależne zyski kapitałowe akcjonariuszy AW SA osiągane z niewniesionego kapitału mogą przekroczyć nawet 1,2 miliarda euro. Jest więc o czym mówić.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie senatora Bogdana Podgórskiego, skierowane do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusza Brauna:

Krakowskie Radio Blue FM uzyskało koncesję nr 133/95-R na emisję programu radiowego pod nazwą Radio Blue w roku 1995 i od tego czasu nieprzerwanie działa, realizując profesjonalny program i zyskując coraz więcej słuchaczy. Redakcję radia tworzy dwudziestu młodych, kreatywnych ludzi, realizujących program zgodny z oczekiwaniami mieszkańców Krakowa, zawierający znakomitą muzykę, informacje z kraju i ze świata oraz informacje lokalne. Generalną zasadą lokalnego Radia Blue FM jest ścisły związek ze społecznością lokalną, społecznością Krakowa - "żyjemy wśród ludzi, żyjemy z miastem i dla miasta - żyjemy dla Was". Nie jest to puste hasło, lecz rzeczywista zasada przyświecająca pracy dziennikarzy i reporterów redakcji Radia Blue FM, czego najlepszym dowodem jest mniej więcej sto tysięcy słuchaczy wybierających tę właśnie rozgłośnię.

Z dużym zdziwieniem przeczytałem informację o nieprzedłużeniu licencji dla Radia Blue FM, tym bardziej że nie ma merytorycznych podstaw do podjęcia takiej decyzji, zresztą podjętej przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji niejednogłośnie.

Z rozmowy z przedstawicielami Radia Blue FM wynika, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przy podejmowaniu decyzji pominęła wiele przemawiających zdecydowanie na korzyść wnioskodawcy okoliczności, ze względu na które przyznanie koncesji byłoby nie tylko uzasadnione, lecz także społecznie pożądane. Świadczy o tym nie tylko fakt, że wnioskodawca spełniał wszystkie kryteria określane przepisami prawa - art. 36.1 ustawy o radiofonii i telewizji - lecz przede wszystkim to, że ocena wnioskodawcy dokonana w świetle tak istotnego kryterium, jakim jest stopień zgodności zamierzonej działalności z zadaniami wyznaczonymi przez krajową radę, wypada bardzo pozytywnie. Na korzyść wnioskodawcy przemawia również charakter działalności programowej radia oraz fakt, że jest to jedyna na terenie Krakowa komercyjna rozgłośna o charakterze uniwersalnym, realizująca w szerokim zakresie zadania radiofonii i telewizji określone w art. 1.1 ustawy o radiofonii i telewizji, niedająca podczas swojej siedmioletniej działalności podstaw do przedstawienia zarzutów odnoszących się do przestrzegania przepisów ustawy.

Należy zaznaczyć również, że działalność Radia Blue FM zyskała szerokie uznanie wśród mieszkańców Krakowa i okolic. Wśród słuchaczy Radia Blue FM są ludzie kultury, nauki, polityki, przedstawiciele administracji państwowej i organizacji społecznych. Pragnąc udzielić poparcia wnioskodawcom, wielu z nich złożyło podpis pod petycją do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wśród sygnatariuszy są między innymi: prezydent miasta Krakowa, profesor Andrzej Gołaś, wojewoda małopolski Jerzy Adamik, Elżbieta Penderecka, Anna Dymna, Jan Nowicki, Jerzy Trela, Jan Peszek, Andrzej Mleczko, Zbigniew Wodecki, Edyta Górniak, Justyna Steczkowska oraz małopolscy parlamentarzyści.

Tak duże poparcie społeczności lokalnej, dotychczasowa działalność Radia Blue FM, dająca rękojmię prawidłowego funkcjonowania rozgłośni również w przyszłości, a także pozytywny odbiór przez słuchaczy, z jakim Radio Blue FM się spotyka, powodują, że umożliwienie tej rozgłośni dalszej obecności w regionie Krakowa jest wielce pożądane.

W związku z tym zwracam się do pana przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z prośbą o reasumpcję tego wniosku oraz o odpowiedź na następujące pytania, jakie nasuwają się po zapoznaniu się z artykułami prasowymi na ten temat oraz dokumentami przedstawionymi przez wnioskodawcę.

Po pierwsze, dlaczego KRRiT nie dotrzymała wyznaczonego przez siebie w rozporządzeniu terminu zamieszczenia ogłoszenia dotyczącego rozpatrzenia stosownej decyzji w sprawie przedłużenia koncesji na nadawanie lokalnego programu o nazwie Radio Blue FM w Krakowie? Rozporządzenie to stanowi, że ogłoszenie decyzji o przyznaniu koncesji powinno ukazać się nie później niż dwanaście miesięcy przed upływem terminu ważności dotychczasowej koncesji. Ogłoszenie to w przypadku Radia Blue FM ukazało się niespełna sześć tygodni przed wygaśnięciem koncesji. Decyzja o nieprzyznaniu koncesji wydana 24 kwietnia 2002 r. powinna zostać ogłoszona najpóźniej do połowy grudnia 2001 r.

Po drugie, dlaczego niektórzy członkowie KRRiT, między innymi pan Adam Halber, brali udział w głosowaniu, nie zapoznawszy się uprzednio z wnioskiem koncesyjnym przedstawionym przez właściciela Radia Blue FM - Fundację "Rozwój Kultury Ziemi Gdowskiej"?

Po trzecie, dlaczego pani Danuta Waniek, członek KRRiT, twierdzi publicznie, że Radio Blue FM nie wypełnia zapisów poprzedniej koncesji, opierając się na tygodniowym monitoringu z jednego tygodnia maja 2001 r., skoro zapis w koncesji jasno mówi, iż nadawca powinien realizować kwoty programowe w rozliczeniu rocznym?

Po czwarte, co wpłynęło na wydanie drugiej decyzji przez KRRiT, decyzji o przyznaniu koncesji na nadawanie lokalnego programu w Krakowie Radiu Eska z Warszawy, mimo że pierwsza, odmowna decyzja, została umotywowana faktem, iż Radio Eska ma zamiar realizować program muzyczny? Należy nadmienić, że na lokalnym rynku radiowym w Krakowie istnieje już inne radio realizujące takowy program. Decyzja ta jest dla nas tym bardziej niezrozumiała, że w trakcie trwania procesu koncesyjnego niedopuszczalna jest zmiana treści wniosku koncesyjnego, dotyczącego profilu proponowanego programu.

Z poważaniem

Bogdan Podgórski

* * *

Oświadczenie senatora Władysława Bułki, skierowane go generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad Tadeusza Suwary:

W imieniu wyborców ziemi żywieckiej zwracam się do Pana z zapytaniem w sprawie lokalizacji drogi ekspresowej S-94 na odcinku Żywiec - Węgierska Górka. Według moich informacji, planowana droga ma przebiegać przez grunty Gospodarstwa Hodowli Zarodowej w Wieprzu, wchodzącego w skład Ośrodka Hodowli Zarodowej w Osieku Spółki z o.o.

Lokalizacja drogi spowoduje wyłączenie z uprawy kilkudziesięciu hektarów użytków rolnych w III i IV klasie bonitacji oraz pogorszenie rozłogu pól poprzez rozdzielenie gospodarstwa w Wieprzu na dwie części. W tak trudnej sytuacji ekonomicznej w rolnictwie grozi to likwidacją zakładu, a co za tym idzie, również likwidacją miejsc pracy załogi. Aktualnie gospodarstwo prowadzi na wysokim poziomie hodowlę bydła mlecznego i osiąga dodatni wynik finansowy. Ponadto na gruntach tych znajdują się udokumentowane pokłady żwiru, które po wybudowaniu drogi nigdy nie będą mogły być eksploatowane.

Istotną sprawą są również bardzo wysokie koszty projektowanej inwestycji z uwagi na potrzebę wybudowania sieci wiaduktów ponad istniejącą drogą krajową nr 944 Żywiec - Zwardoń oraz torami kolejowymi. O ile mi wiadomo, wcześniejsza koncepcja zakładała lokalizację drogi poza browarem w Żywcu oraz wzdłuż obrzeży wsi Radziechowy. Wprawdzie należałoby wtedy rozebrać dwa czy trzy budynki mieszkalne, lecz trasa byłaby znacznie krótsza, a inwestycja mniej kosztowna z powodu mniejszej liczby wiaduktów.

Według mojej wiedzy Zarząd Gminy Radziechowy-Wieprz nie prowadził i nie prowadzi z właścicielami gruntów, to jest z Agencją Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz Ośrodkiem Hodowli Zarodowej w Osieku Spółka z o.o., żadnych uzgodnień odnośnie do projektowanej drogi. Również firmy projektujące nie kontaktowały się z tymi instytucjami.

Ze względu na protesty miejscowej społeczności proszę Pana Dyrektora o pilną i szczegółową informację w tej sprawie.

Mam nadzieję, że podjęte rozwiązania będą zgodne z interesem społeczno-gospodarczym.

Senator RP

Władysław Bułka

* * *

Oświadczenie senatora Krzysztofa Szydłowskiego, skierowane do ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Ustawa z 6 lutego 1997 r. o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym (DzU nr 28/97 poz. 153 z późniejszymi zmianami) w art. 3 wprowadza fundamentalną zasadę systemu ubezpieczeń, mianowicie gwarantuje ubezpieczonym dostęp do bezpłatnych świadczeń zdrowotnych, określonych w przepisach ustawy, służących zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu i poprawie zdrowia, udzielanych w przypadku choroby, urazu, ciąży, porodu i połogu oraz w celu zapobiegania chorobom i promocji zdrowia.

Jest to również zasada konstytucyjna określona w art. 68 Konstytucji RP.

Nie oznacza to jednak, iż pacjenci mogą korzystać w ramach ubezpieczenia zdrowotnego ze wszystkich świadczeń, definiowanych w myśl art. 3 ustawy z 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej (DzU nr 91/91 poz. 408 z późniejszymi zmianami) jako świadczenie zdrowotne, i w każdym czasie. W praktyce okazuje się bowiem, iż system finansowania ubezpieczenia zdrowotnego nie daje gwarancji pełnej dostępności do świadczeń ubezpieczonym. Ustawodawca, jak gdyby z góry to przewidując, zawarł w ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym kolejną zasadę o fundamentalnym znaczeniu, mianowicie zgodnie z art. 4 ust. 3 ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym świadczenia zdrowotne są udzielane ubezpieczonym w ramach środków finansowych udzielanych przez kasy chorych.

W sytuacji, kiedy instytucje ubezpieczenia zdrowotnego nie uzyskują dostatecznych wpływów ze składek zdrowotnych, zaczynają politykę limitowania świadczeń, poprzez udzielanie zakładom opieki zdrowotnej zamówień na świadczenia w zaniżonej liczbie, nieadekwatnej do rzeczywistego zapotrzebowania społecznego na usługę i faktycznej możliwości jej realizacji przez zakłady opieki zdrowotnej.

W ten sposób kasy chorych z góry zakładają przekroczenie przez zakłady opieki zdrowotnej planów rzeczowo-finansowych, określających liczbę i wartość zakupionych przez kasę chorych świadczeń danego rodzaju, oczywiście bez możliwości rekompensaty finansowej dla świadczeniodawców z tytułu nadwykonania świadczeń. Taka sytuacja występuje z całą wyrazistością w sferze profilaktycznych programów zdrowotnych podejmowanych i finansowanych przez kasy chorych. Zapotrzebowanie społeczne na badanie profilaktyczne jest znacznie większe niż możliwości finansowania badań przez kasy chorych.

Problem ten dotyka zakładów opieki zdrowotnej w całym kraju. Posłużę się przykładem z mojego okręgu wyborczego. Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w swej strukturze organizacyjnej posiada specjalistyczną jednostkę - Ośrodek Profilaktyki Nowotworów i Promocji Zdrowia, której zadaniem statutowym jest realizacja profilaktycznych badań w kierunku wczesnego wykrywania nowotworów. Ośrodek posiada potencjalne - kadrowe i techniczne - możliwości realizacji takich badań przez cały rok. Jednak zakontraktowane przez kasę chorych świadczenia zostają zazwyczaj wykonane po kilku miesiącach obowiązywania kontraktu. Ponadto zakres finansowanych przez kasę chorych świadczeń jest znacznie węższy niż faktyczne możliwości świadczeniodawcy i potrzeby pacjentów: kasa chorych nie realizuje badań profilaktycznych u mężczyzn z zakresu gruczołu krokowego i skóry.

W takiej sytuacji placówki takie jak Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej zmuszone są odmówić pacjentom wykonania badań profilaktycznych, mimo dysponowania odpowiednimi warunkami: personelem medycznym i aparaturą. Czy polską służbę zdrowia stać na takie rozwiązania?

Jedyną możliwością wykorzystania kadry lekarskiej i pomocniczej oraz zaplecza technicznego jest wprowadzenie systemu odpłatnych świadczeń opartego na zasadzie dobrowolności jako alternatywy oczekiwania na usługę w ramach zawartego kontraktu z instytucjami ubezpieczenia zdrowotnego.

Tego rodzaju koncepcja napotyka na przeszkodę na gruncie systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Podnoszony jest argument, iż wprowadzenie systemu odpłatnych świadczeń naruszałoby uprawnienia pacjentów zagwarantowane w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Niezbędne jest dokonanie stosownych zmian w ustawie z 6 lutego 1997 r. o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, aby stworzyć prawne uwarunkowania tego systemu. Odmawiając wykonania świadczenia profilaktycznego z powodu wymienionych przyczyn publiczne zakłady opieki zdrowotnej tracą możliwość uzyskania dodatkowych środków finansowych na swoją działalność statutową. W efekcie końcowym traci na takim rozwiązaniu pacjent. Takie rozwiązanie przysparza tym samym klientów niepublicznym jednostkom. Aktualnie wielu pacjentów deklaruje chęć ponoszenia kosztów świadczeń w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, mając jako alternatywę możliwość wykonania badań w konkurencyjnych niepublicznych zakładach opieki zdrowotnej.

W mojej ocenie wprowadzenie dobrowolnej odpłatności za świadczenia "ponadlimitowane" i niezakontraktowane przez kasy chorych jest uzasadnione ekonomicznie i zgodne z oczekiwaniami pacjentów.

Z wyrazami szacunku

Krzysztof Szydłowski

* * *

Oświadczenie senatora Kazimierza Pawełka, skierowane do ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza:

Szanowny Panie Ministrze!

Mija już dziesięć lat od czasu, gdy władze miasta Włodawy rozpoczęły starania o budowę zlokalizowanego w tym mieście przejścia granicznego na Bugu między Polską a Białorusią.

Lokalizacja przejścia granicznego w tym miejscu jest ze wszech miar uzasadniona, jako że w odległości zaledwie 3,5 km od Włodawy istnieje czynne przejście graniczne między Białorusią a Ukrainą, użytkowane od 1997 r.

Budowa przejścia granicznego we Włodawie automatycznie otworzy najkrótszą drogę z Chełma, Zamościa i Lublina do Wilna, Mińska i Moskwy, a dla ruchu turystycznego i osobowego będzie najkrótszą drogą z całej południowej Polski na Białoruś, Litwę i do Kaliningradu, odciążając jednocześnie przeładowane przejście graniczne Terespol - Brześć, gdzie czas wyczekiwania na odprawę trwa wiele godzin.

Otwarcie przejścia granicznego we Włodawie będzie miało także znaczenie ekonomiczne, między innymi przyczyni się do usprawnienia współpracy przygranicznej między Włodawą a Brześciem, Kobryniem, Małorytą i Tomaszówką na Białorusi, a także Kowlem i Szackiem na Ukrainie. Teraz cała wymiana handlowa odbywa się przez Terespol.

Chciałbym także przypomnieć, że przez Włodawę wiódł stary szlak królewski z Krakowa do Wilna. Czy tamta tradycja nie zobowiązuje?

Dołączam mapę tamtych terenów.

Pozostaję z szacunkiem

Kazimierz Pawełek

* * *

Oświadczenie senator Apolonii Klepacz, Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera:

Szanowny Panie Premierze!

Moje oświadczenie dotyczy zachowania konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej przez zrównanie uprawnień do wyliczenia świadczeń emerytalno-rentowych wszystkich emerytów i rencistów, którzy mieli przyznane świadczenia do 31 grudnia 1998 r., z tymi, którzy przeszli w stan spoczynku zawodowego od 1 stycznia 1999 r.

W 1993 r. rząd pani Hanny Suchockiej obniżył kwotę bazową świadczeń do 91%, po czym Sejm drugiej kadencji podwyższył tę kwotę o 2%, co spowodowało powstanie po raz drugi tak zwanych starych portfeli. W wyniku zaskarżenia przez organizacje emeryckie przepisów ustawy budżetowej na rok 1993 w części dotyczącej ustalenia kwoty bazowej, służącej wówczas do obliczania i waloryzowania świadczeń, Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 17 stycznia 1995 r. - sygnatura akt K. 16/93 - orzekł, że przepis ten narusza konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa.

Brak waloryzacji za czwarty kwartał 1995 r. oraz niedoszacowanie waloryzacji za 1996 r. to zdaniem zainteresowanych organizacji nadal sprawy do załatwienia.

Od 1996 r. każda kolejna waloryzacja podwyższała kwotę bazową o kolejny punkt procentowy, aż do osiągnięcia 99% na koniec 1998 r. Z tego powodu powstała bardzo duża liczba - tyle, ile było waloryzacji - nowych "starych portfeli" emerytur i rent. Wynika z tego, że im bliżej 1999 r., tym mniej kwoty bazowe krzywdziły odchodzących na emerytury. Mimo że ustawa z października 1991 r. o waloryzacji emerytur i rent, o zasadach ustalania emerytur i rent oraz o zmianie niektórych ustaw przestała obowiązywać 1 stycznia 1999 r., to jest po wejściu w życie ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, problem nowego "starego portfela" nie znalazł w niej rozwiązania.

W chwili obecnej świadczeniobiorcy spełniający te same warunki, to jest mający tę samą liczbę lat pracy i legitymujący się takim samym wskaźnikiem wysokości podstawy wymiaru, czyli stosunkiem zarobków do średniej płacy, otrzymują świadczenia w różnej wysokości, w zależności od roku przejścia w stan spoczynku zawodowego. Obecna sytuacja w sferze pobieranych świadczeń emerytalno-rentowych jest więc według zainteresowanych środowisk absurdem niespotykanym w żadnym cywilizowanym państwie.

Panie Premierze! Zdaję sobie sprawę, że poruszony przeze mnie problem jest Panu doskonale znany, a w dobie mizerii finansowej budżetu państwa bardzo trudny do rozwiązania, niemniej nie możemy nie dostrzegać popełnionych w przeszłości błędów w omawianej kwestii. W programie wyborczym SLD-UP zapewniano, że nawet jeżeli nie będzie od razu lepiej, to będzie sprawiedliwiej, czytelniej, przejrzyściej i stabilniej.

Mój niepokój budzą kierowane do mnie przez środowiska emerytów i weteranów pracy oświadczenia, w których porusza się problem braku wiedzy na temat planowanych rozstrzygnięć w tych kwestiach. Nabierają one ostrości w świetle skierowanego do Komisji Trójstronnej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pisma nr DDS 918/MM/02 z dnia 12 kwietnia bieżącego roku, w którym zostały przedstawione uzgodnione na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 9 kwietnia bieżącego roku wskaźniki makroekonomiczne na rok 2003, z których wynika, iż rząd nie przewiduje przystąpienia do realizacji przywołanego wcześniej orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1995 r.

Biorąc pod uwagę powyższe, zwracam się do Pana Premiera z uprzejmą prośbą o zajęcie stanowiska w poruszonej przeze mnie kwestii, a przede wszystkim o zdecydowane i wyraźne określenie terminu oraz oczekiwanego przez środowisko emerytów sposobu rozwiązania przez rząd problemu likwidacji "starych portfeli".

Z wyrazami szacunku

Apolonia Klepacz

* * *

Oświadczenie senatora Bernarda Drzęźli, skierowane do minister edukacji narodowej i sportu Krystyny Łybackiej, ministra kultury Andrzeja Celińskiego oraz ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza:

Z ogromnym wzburzeniem przyjąłem kolejną prawicową próbę kształtowania naszej polityki wschodniej w postaci listu panów: Bogdana Borusewicza, Andrzeja Potockiego, Wiesława Walendziaka i Henryka Wujca do ministra Celińskiego, o czym między innymi informowała "Trybuna" z 13 czerwca 2002 r.

Wydawało  się mi do niedawna, że nasza prawica zdała sobie wreszcie sprawę ze szkód, jakie poczyniło jej mieszanie się do spraw wschodnich, wynikające z braku świadomości, co tam faktycznie  się dzieje i oceny tegoż z perspektywy polskiego zaścianka. Okazało się, że względna cisza w tych sprawach była tylko czajeniem się do skoku. O ile przedtem jednak wypowiadali się w tych sprawach ludzie, z małymi wyjątkami, naprawdę głupi, to tym razem w podobnym duchu wypowiedzieli się ludzie, co do których można było założyć, że lepiej rozumieją istotę sprawy.

Pani Minister! Panowie Ministrowie! Nasza prawica zepsuła już prawie wszystko, co było do zepsucia w stosunkach z Rosją. Opłakane skutki gospodarcze tego stanu rzeczy są powszechnie znane. Nie pozwólcie państwo do reszty zatruć wciąż jeszcze nie najgorszej atmosfery na linii Polska - Chiny. Z autopsji wiem, że w tym kraju naprawdę możemy jeszcze korzystać z pokładów ogromnej życzliwości i sympatii, chociaż kolejne wystąpienia przedstawicieli prawicy szybko je wyczerpują. Przekonałem się o tym po protestach polskiej prawicy w sprawie przyznania Chinom organizacji olimpiady, kiedy studenci Uniwersytetu w Xuzhou zapytali mnie po jednym z wykładów: "Panie Profesorze, dlaczego wy Polacy tak nas nie lubicie?" Wkrótce potem zdarzyło się mi być w Niemczech i zaskoczyło mnie, jak dalece inaczej Niemcy podchodzili do tej samej sprawy. Cieszyli się z przyznania Chinom organizacji olimpiady, wychodząc z założenia, że będą wiązać się z tym nowe inwestycje, a więc i intratne dla nich kontrakty. W tym potężnym kraju, większym trzydziestokrotnie - ludnościowo i obszarowo - od Polski, który rozwija się niezwykle dynamicznie i stanowi praktycznie jeden wielki plac budowy, interesy robią wszyscy: Niemcy, Amerykanie, Japończycy, Brytyjczycy, Francuzi itd., zaś nas nie ma tam w ogóle, na nasze własne zresztą życzenie, czy ściślej na życzenie polskiej prawicy. Polski przemysł maszyn górniczych, który należy do ścisłej czołówki światowej pod względem jakości produkcji, nieźle niegdyś prosperował dzięki dostawom do Chin, a obecnie jest prawie bankrutem. Zawdzięcza to między innymi nieodpowiedzialnemu wystąpieniu jednego z naszych prominentnych do niedawna polityków.

Jestem przekonany, że trudności całej naszej gospodarki też wiążą się w określonym stopniu z nie najlepszymi stosunkami z Chinami.

Różne formy aktywności Niemiec na obszarze Chin mogłem lepiej poznać w czasie ostatniego mojego pobytu w tym kraju w maju bieżącego roku. Zdumiało mnie wielce to, że aktualnie w Niemczech studiuje około dziesięć tysięcy obywateli Chin. Dokładnie wiem, co to oznacza dla przyszłego rozwoju stosunków między tymi dwoma krajami z moich kontaktów z wykształconymi w Polsce "ambasadorami" naszego kraju na terenie Wietnamu, Chin, Ukrainy, Rosji i innych krajów.

Właśnie w związku z tą sprawą pozwalam sobie absorbować uwagę aż trojga państwa ministrów. Uważam bowiem, że wznowienie lub rozwinięcie kształcenia w Polsce, włącznie ze studiami doktoranckimi, przedstawicieli krajów wschodnich, poprzez odpowiedni system stypendialny, mogłoby stanowić jeden z dość skutecznych sposobów doraźnej poprawy stosunków z tymi krajami, a jednocześnie byłaby to wysoce opłacalna, chociaż zwracająca się w bliżej nieokreślonej przyszłości, inwestycja. Zdaję sobie sprawę z tego, że zakładanie w obecnej sytuacji jakiegokolwiek wzrostu wydatków z budżetu państwa, może narazić wręcz na śmieszność, uważam jednak, że proponowany sposób promocji naszego kraju jest koniecznością. Stosują go zresztą, z dobrym skutkiem, wszystkie wysoko i średnio rozwinięte kraje świata.

My dodatkowo, jak już powiedziałem, musimy nadrobić straty z tytułu błędów popełnionych w naszej polityce wschodniej w ostatnich latach. Rozmiary kształcenia obcokrajowców nie muszą od razu odpowiadać możliwościom Niemiec. Podobnie formy kształcenia, na przykład krótkie staże naukowe, przemysłowe, artystyczne, też mogą być przystosowane do możliwości finansowych naszego państwa. Tak więc nakłady na kształcenie obcokrajowców nie muszą być duże. Na pewno nie będą to nakłady zmarnowane. Jedyną ich wadą jest to, że okres zwrotu w przypadku konkretnej osoby może być dość długi, ale ich efekt propagandowy zadziała natychmiast.

Na zakończenie dodam jeszcze, że oceniając stan zepsucia naszych stosunków z dwoma największymi krajami leżącymi na wschód od nas z perspektywy laika odległego od wielkiej polityki, mającego tylko osobiste kontakty z różnymi instytucjami i ludźmi z różnych środowisk, powiedziałbym, że w Chinach dominuje duża sympatia do nas przemieszana z lekkim żalem lub zniecierpliwieniem, zaś w Rosji pozostają jeszcze gdzieniegdzie resztki sympatii i miłe wspomnienia po dawnych dobrych stosunkach w wielu dziedzinach, ale nakłada się na to głęboki żal o różne nieprzyjazne lub nawet wrogie słowa i działania polskich polityków i polskich organizacji. W przypadku Chin dla poprawy stosunków wystarczyłoby więc kilka aktów dobrej woli i oczywiście niepomnażanie dotychczasowych nierozsądnych gestów. W przypadku Rosji naprawa stosunków jest procesem zdecydowanie trudniejszym, ale jeszcze nie beznadziejnym.

Z wyrazami uszanowania

Bernard Drzęźla
profesor honorowy
China University of Mining
and Technology, Xuzhou, Jiangsu;
Pacziotnyj doktor (dr h.c.)
Uralskoj Gosudarstwiennoj Gorno-Gieołogiczieskoj
Akademii, Jekatierinburg

PS Informacja dla Pana Ministra Cimoszewicza

W roku 2000, w okresie od 4 do 8 września, organizowałem w Krakowie XI Kongres Miernictwa Górniczego. Kongresy takie są dość dużą międzynarodową imprezą naukową, odbywającą się co trzy lata w różnych krajach świata. Dwóch profesorów rosyjskich z dalszego wschodu otrzymało w związku z kongresem wizę na okres od 4 do 8 września, wobec czego nie mogli uczestniczyć w obradach ani pierwszego, ani ostatniego dnia, nie mówiąc już ani o braku możliwości adaptacji ze względu na różnicę czasu, ani możliwości zwiedzenia Krakowa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć, czym kierował się urzędnik wydający im wizę: czy swoiście rozumianą chęcią budowy mostów porozumienia i przyjaźni, bo przecież mógł w ogóle nie wydać im wizy, czy też wręcz przeciwnie, bojaźnią o posądzenie o funkcję "płatnego zdrajcy, pachołka Rosji". Uważam, że ci profesorowie rosyjscy, tak jak tysiące innych Rosjan w podobny sposób potraktowanych, nigdy już nie będą sympatykami Polski. Przy okazji informuję, że w czasach, gdy od nas jeszcze powszechnie wymagano wiz, mnie samemu podobna sytuacja nigdy się nie przydarzyła. Zawsze otrzymywałem wizę na taki okres, że miałem możliwość adaptacji czasowej i realizacji jakiegoś programu turystycznego.

* * *

Oświadczenie senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra finansów Marka Belki:

Szanowny Panie Ministrze!

W złożonych oświadczeniach - z dnia 10 kwietnia 2002 r. oraz z dnia 7 czerwca 2002 r. - kierowanych do pana ministra finansów stwierdzałem, że zachodzą zasadnicze różnice w interpretacji przepisów art. 21 ust. 4 ustawy z dnia 8 stycznia 1993 r. o podatku od towarów i usług, DzU nr 11 poz. 50, przez izby i urzędy skarbowe w kraju. Dotyczy to zmiany, jaka nastąpiła w treści przywołanego przepisu z dniem 1 stycznia 2001 r., i następstw tej zmiany dla podatników w przypadku zwrotu nadwyżki naliczonego podatku VAT nad podatkiem VAT należnym za grudzień 2000 r.

Ponieważ otrzymane odpowiedzi są uznane przez podatników za nie w pełni satysfakcjonujące, uprzejmie proszę pana ministra finansów o odpowiedź na jedno pytanie.

Czy resortowi znane są różne interpretacje - i to sąsiadujących ze sobą izb i urzędów skarbowych, na przykład z województw małopolskiego i podkarpackiego - postanowień art. 21 ust. 4 ustawy o podatku od towarów i usług VAT, a jeśli tak, to jakie zamierza podjąć decyzje w przypadku zwrotu podatnikom nadwyżki podatku naliczonego VAT za grudzień 2000 r. w oparciu o zapis ustawowy obowiązujący przed 1 stycznia 2001 r.?

Będę wdzięczny za otrzymaną odpowiedź.

Z wyrazami szacunku

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie senatora Janusza Bielawskiego, skierowane do prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Michała Żemojdy:

Wielce Szanowny Panie Prezesie!

Na moje oświadczenie złożone na szesnastym posiedzeniu Senatu otrzymałem obszerną odpowiedź, za którą dziękuję. Mimo tego, że została ona zawarta na bez mała ośmiu stronach maszynopisu, brakowało odpowiedzi na zasadnicze pytanie: co UNUZ ma zamiar zrobić z widmem bankructwa szpitali na Dolnym Śląsku? Ponawiam więc to pytanie.

Ponadto z odpowiedzi na poprzednie oświadczenie dowiaduję się, że DRKCh swoje działania weryfikacyjne opiera na art. 61 ustawy o PUZ. Sądzę, że to, jak została przeprowadzona ta tak zwana weryfikacja, jest w najlepszym wypadku nadinterpretacją przepisu. Ponadto, jak zostało stwierdzone w odpowiedzi w sprawie odwołań świadczeniodawców: "odwołania są rozpatrywane przez kasę w terminie 30 dni od daty otrzymania przez kasę kompletnej dokumentacji, zgodnie ze szczegółowymi zapisami umowy dotyczącej formy odwołania." Uprzejmie informuję, że trzydziestodniowy termin rozpatrzenia odwołań świadczeniodawców jest przez DRKCh z reguły przekraczany ponad dwukrotnie.

Przed kilkoma dniami szpitale na Dolnym Śląsku otrzymały około 20-25% sum, które uznały za zakwestionowane niesłusznie, bez podania, co w ich odwołaniu zostało uznane, a co nie. Ponieważ decyzja kasy jest ostateczna, pozostaje im droga sądowa. A tymczasem żaden szpital na Dolnym Śląsku nie bilansuje swoich przychodów z rozchodami.

W związku z powyższym proszę o odpowiedź na następujące pytania.

Po pierwsze, czy UNUZ badał zasadność kryteriów, jakie zostały zastosowane przez DRKCh w tak zwanej regionalnej analizie rozliczeń szpitalnych?

Po drugie, co UNUZ ma zamiar zrobić z nagminnym przekraczaniem przez DRKCh terminów rozpatrywania odwołań świadczeniodawców?

Mam nadzieję, że odpowiedź na to moje oświadczenie będzie krótsza niż poprzednia i bardziej rzeczowa.

Łączę wyrazy szacunku

prof. dr hab. med. Janusz Bielawski
senator RP

* * *

Oświadczenie senatora Jana Szafrańca, skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera:

Cukrownia "Łapy" SA, jedyna w województwie podlaskim, zatrudnia trzystu dwudziestu pięciu stałych pracowników, zaś corocznie w okresie kampanii cukrowniczej dodatkowo około trzystu osób z miasta Łapy i okolicznych wsi. Spółka współpracuje z ponad dwoma tysiącami plantatorów - dostawców buraków cukrowych do przerobu. W roku bieżącym areał zakontraktowany wynosi 6 tysięcy 700 ha, co zapewni 279 tysięcy t surowca. Średnia plantacja w rejonie działania cukrowni wynosi 3,30 ha, zasięg działania Cukrowni "Łapy" SA to głównie północno-wschodnia Polska, dawne województwa łomżyńskie, białostockie i suwalskie.

Zakład należy do lubelsko-małopolskiego holdingu z siedzibą w Zamościu. Wybudowany został w latach 1969 - 1974. Prowadzi działalność produkcyjną, handlową i usługową. Pierwszy przerób buraków rozpoczął się w 1974 r. Zdolność przerobowa wynosi 5 tysięcy 500, 6 tysięcy t buraków na dobę. Przy przeciętnej długości kampanii w polskim przemyśle cukrowniczym, wynoszącej siedemdziesiąt, osiemdziesiąt dni, cukrownia może produkować około 50 tysięcy t cukru. Zdolność produkcyjną zakładu ograniczają jednak ustalone przez Radę Ministrów roczne limity produkcji. Cukrownia "Łapy" większość swoich produktów konfekcjonuje. Prawie 70% cukru opuszcza fabrykę w jednokilogramowych torebkach. Zaopatruje hurtowników i detalistów w całym północno-wschodnim regionie kraju, ale ma także odbiorców w centralnej Polsce. Cukrownia "Łapy" SA jest wciąż modernizowana i wszystkie działania zmierzają w kierunku pełnej automatyzacji procesu technologicznego i komputerowego zarządzania produkcją.

Produkowany cukier biały kryształ posiada wysoką jakość, wyróżnioną promocyjnym godłem "AGRO POLSKA" i Pucharem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W 2002 r. łapska cukrownia otrzymała certyfikat ISO zgodny z normą 9001:2000, potwierdzający zakończenie procesu wdrażania w zakładzie polityki jakości i zarządzania firmą zgodnie z wymaganymi procedurami ISO.

Obecnie zakład znajduje się w trudnej kondycji ekonomiczno-finansowej spowodowanej nadwyżką cukru na rynku krajowym. Drastycznie spadające ceny cukru spowodowały rozregulowanie wewnętrznego rynku cukru, co grozi bankructwem wielu cukrowni.

Cukrownia "Łapy" SA w bieżącym okresie nie upora się już z obsługą zadłużenia z tytułu zaciągniętych kredytów na skup surowca i finansowanie zapasów cukru. Utrata płynności finansowej firmy spowoduje odmowę banków w zakresie finansowania tegorocznej kampanii cukrowniczej. Grozi to eskalacją napięć społecznych w środowisku plantatorskim i pracowniczym. Pilna jest więc interwencja rządu w sensie działań systemowo regulujących funkcjonowanie przemysłu cukrowniczego i rynku cukru w Polsce. Najpilniejszą sprawą jest zdjęcie z rynku nadwyżki cukru z kwoty A. Bez tych działań nie ma szans na rozwiązanie problemu, a dalsze funkcjonowanie spółki jest mocno zagrożone. Przy cenach cukru utrzymujących się na poziomie 1 tysiąca 700 zł za tonę cukrownia na koniec roku obrotowego 2001/2002 osiągnie stratę wynoszącą 1 milion 600 tysięcy zł, zaś przy cenie wynoszącej 1 tysiąc 400 zł za tonę przewidywana strata wyniesie 8 milionów 300 tysięcy zł. Obecnie minimalna cena cukru wynosi 2 tysiące zł za tonę. Destabilizacja rynku cukru doprowadziła do spadku rynkowych cen cukru poniżej ustalonej ceny minimalnej. W sytuacji pogarszającej się koniunktury na cukier banki kredytujące cukrownię odmówią kredytu na sfinansowanie zakupu materiałów kampanijnych i skup surowca.

Zarząd Cukrowni "Łapy" SA z wielkim zaniepokojeniem obserwuje aktualną trudną sytuację w branży cukrowniczej i tragicznie pogarszającą się kondycję finansową spółki. Upadłość Cukrowni "Łapy" SA doprowadziłaby do zaniechania uprawy buraków cukrowych w całym regionie północno-wschodnim, do pozbawienia rolników dochodów z uprawy, jak również do utraty miejsc pracy przez osoby zatrudnione w zakładzie. Wiadomo, że Cukrownia "Łapy" SA to jedyna cukrownia w województwie podlaskim. Oprócz tego, że stanowi pewną alternatywę dla wybitnie rolniczego terenu, jest źródłem utrzymania dla kilku tysięcy rodzin. Dlatego tak ważne jest niedopuszczenie do ogłoszenia upadłości Cukrowni "Łapy" SA.

W trosce o utrzymanie zakładu - jedynego w województwie podlaskim - zwracamy się z prośbą o pilną interwencję w przedmiotowej sprawie.

Z wyrazami szacunku

Senator RP
Jan Szafraniec

* * *

Oświadczenie senatora Jana Szafrańca, skierowane do ministra zdrowia Mariana Łapińskiego:

W związku z planowanym wdrożeniem przez Ministerstwo Zdrowia zmian w systemie ochrony zdrowia Rada Powiatu Sokólskiego przekazała na moje ręce swoje stanowisko podjęte na sesji w dniu 24 maja 2002 r. w sprawie umieszczenia szpitala w Sokółce w tworzonej przez Ministerstwo Zdrowia krajowej sieci szpitali.

Szpital w Sokółce położony jest przy drodze krajowej nr 19, w bezpośrednim sąsiedztwie usytuowanego 18 km od Sokółki międzynarodowego przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej. Modernizacja przejścia drogowego spowoduje znaczne nasilenie ruchu tranzytowego i zwiększenie liczby wypadków, również z udziałem obcokrajowców.

Szpital prowadzi działalność medyczną w zakresie ambulatoryjnej i stacjonarnej opieki zdrowotnej w dziedzinach medycyny znacznie przewyższających zakres podstawowy. Są to oddziały: chirurgii urazowej, pięciołóżkowy oddział intensywnej opieki medycznej, kardiologiczno-internistyczny, gruźlicy i chorób płuc, rehabilitacji, blok operacyjny z czterema salami, stacja dializ, poradnia osteoporozy i onkologiczna.

W szpitalu od czerwca 2000 r. funkcjonuje szpitalny oddział ratunkowy z pięcioma łóżkami. Jest on wyposażony zgodnie z obowiązującymi standardami, a zatrudniony personel jest właściwie przygotowany do zadań ratunkowych.

Atutem szpitala jest również młody, ambitny i dobrze wyszkolony zespół lekarzy, pielęgniarek i położnych oraz techników medycznych. Kadra kierownicza szpitala jest przeszkolona w zakresie programu jakości usług medycznych przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia z siedzibą w Krakowie.

SP ZOZ w Sokółce posiada dobre zaplecze diagnostyczne. Laboratorium szpitalne uzyskało w 2001 r. certyfikat jakości Centralnego Ośrodka Badań Jakości w Diagnostyce Laboratoryjnej w Łodzi. Usługi diagnostyczne są dostępne przez całą dobę.

Szpital po przeprowadzeniu gruntownej restrukturyzacji bilansuje w chwili obecnej bieżące wydatki z uzyskiwanymi dochodami.

Umieszczenie szpitala w Sokółce w krajowej sieci szpitali pozwoli na zabezpieczenie potrzeb zdrowotnych mieszkańców na oczekiwanym poziomie oraz zapewni pomoc medyczną osobom przejeżdżającym przez nasze terytorium.

Pozostaję z nadzieją na spełnienie oczekiwań mieszkańców zamieszkujących zarówno Sokółkę, jak i powiat sokólski.

Z wyrazami szacunku

Senator RP
Jan Szafraniec

* * *

Oświadczenie senatora Jana Szafrańca, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

W związku z pismem Fundacji Opieki nad Osobami Potrzebującymi Pomocy "Ognisko domowe" w Suwałkach - L.dz.OD/III/53/02 - z dnia 4 czerwca 2002 r. w sprawie budowy Domu Spokojnej Starości w Przerośli koło Suwałk zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Ministra o zainteresowanie się tą sprawą.

Znając problemy ludzi starszych i niepełnosprawnych, ich potrzeby i ogólny stan zdrowia oraz w trosce o zapewnienie im godnych warunków życia, fundacja "Ognisko Domowe" w 1998 r. rozpoczęła budowę Domu Spokojnej Starości w Przerośli. W budowanym obiekcie zamieszka pięćdziesiąt osiem osób starszych i niepełnosprawnych, a około trzydziestu osób znajdzie zatrudnienie, będzie prowadzona rehabilitacja lecznicza i terapia zajęciowa. Nad niepełnosprawnymi będą czuwać siostry zakonne.

Sytuacja tej grupy osób jest szczególnie trudna ze względu na brak wystarczającej liczby miejsc w domach pomocy społecznej oraz innych ośrodkach opiekuńczych. Kolejka oczekujących na umieszczenie w domu pomocy społecznej w województwie podlaskim wynosi około pięciuset osób. Najczęściej ostatnie lata życia osób niepełnosprawnych to lata spędzone w bardzo trudnych warunkach życiowych i materialnych. W takim przypadku dom, który chce wybudować fundacja, jest wybawieniem i umożliwia stworzenie bardzo dobrych warunków.

W budowę zaangażował się Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, przyznając na 2001 r. kwotę 550 tysięcy zł (środki otrzymane z funduszu fundacja wykorzystała zgodnie z umową). Obecnie PFRON, powołując się na zmianę przepisów o dofinansowaniu budowy obiektów służących rehabilitacji osób niepełnosprawnych, odrzucił wniosek fundacji o dalsze finansowanie budowy domu spokojnej starości. Ta zmiana przepisów postawiła fundację "Ognisko Domowe" w niezwykle trudnej sytuacji. Dotychczas w budowę zaangażowano około 1 miliona zł. Całkowity koszt budowy łącznie z wyposażeniem szacuje się na kwotę 6 milionów zł.

Mając na uwadze sytuację osób niepełnosprawnych oraz trudności finansowe fundacji, a także rozmiar i stan zaawansowania budowy - mogłem się o tym przekonać osobiście podczas wizji lokalnej na miejscu budowy - gorąco popieram budowę domu spokojnej starości i uprzejmie zwracam się do Pana Ministra o wsparcie starań fundacji "Ognisko Domowe" o pozyskanie środków oraz pomoc finansową na wykonanie niezbędnych w roku 2002 prac budowlano-montażowych (zamknięcie stanu surowego budynku, głównie montaż dachu i zabezpieczenie budynku) przy rozpoczętej budowie domu spokojnej starości. Środki potrzebne na te zadania to kwota około 500 tysięcy zł. Niewykonanie tych prac zagraża bezpieczeństwu budowy i pociągnie za sobą trudne do określenia straty materialne, a zatem straty poniesie nie tylko fundacja, ale także PFRON.

Jestem przekonany, że Pan Minister dołoży wszelkich starań, aby pomóc fundacji w budowie. Z całą odpowiedzialnością zapewniam, że tylko bezpośredni kontakt z budową daje właściwą ocenę sytuacji. Zachęcam pana do przeprowadzenia wizji lokalnej na miejscu budowy. Zdecydowanie popieram to zadanie i stwierdzam, że pomoc, o którą zwraca się fundacja "Ognisko Domowe", jest konieczna i całkowicie uzasadniona.

Z wyrazami szacunku

Senator RP
Jan Szafraniec

* * *

Oświadczenie senatora Tadeusza Bartosa, skierowane do ministra skarbu państwa Wiesława Kaczmarka:

W związku z konfliktem, który powstał między Zakładami Przemysłu Ciągnikowego "Ursus" SA a Fabryką Ciągników "Ursus" Sp. z o.o. oraz między producentami a dystrybutorami części zamiennych do ciągników Ursus, może dojść w najbliższym czasie do poważnych perturbacji w zaopatrzeniu rynku w tym segmencie.

Problem dotyczy zarzutów, jakie wysuwają wyżej wymienione firmy wobec krajowych producentów i dystrybutorów w przedmiocie jakoby niezgodnego z prawem postępowania, naruszającego dyspozycję ustawy - Prawo własności przemysłowej oraz ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

Zakłady Przemysłu Ciągnikowego "Ursus" SA kwestionują prawo do obrotu częściami zamiennymi oznaczonymi logo "Ursusa" przez firmy, które były w przeszłości w Zrzeszeniu Przemysłu Ciągnikowego "Ursus" i miały prawo korzystać z logo i z nazwy. Kwestionuje się nawet produkcję i obrót częściami ze znakami innych producentów z uwagi na używanie takich samych numerycznych oznakowań katalogowych, jakie stosuje "Ursus". Wskazują one jedynie na przeznaczenie lub sposób użycia tych części, a więc zarzut taki jest sprzeczny z art. 156 ust. 1 pkt 2 i 3 prawa własności przemysłowej.

Jako proponowane rozwiązanie dla producentów i dystrybutorów przedstawia się im żądanie wnoszenia rocznych, wysokich opłat licencyjnych. Spełnienie tych żądań byłoby dla wielu firm krokiem ku bankructwu, gdyż trudno byłoby im przenieść te opłaty na produkty finalne, a kondycja finansowa tych firm już obecnie jest niezwykle trudna. Poza tym rynek wiejski jest zbyt ubogi, żeby wytrzymać dalszy wzrost cen części zamiennych, w dodatku byłoby to sprzeczne z polityką państwa, które szuka różnych form pomocy dla obszarów wiejskich.

Niepokojące jest też wykorzystywanie przez ZPC "Ursus" SA organów ścigania, które są chyba wprowadzane w błąd, skoro uczestniczą w akcjach przejmowania z magazynów producentów i dystrybutorów części zamiennych.

Wobec zaistniałej sytuacji proszę o zajęcie się tym problemem, którego dalsza eskalacja może doprowadzić do zachwiania rynku zaopatrzenia w części w przededniu żniw oraz do wzrostu niezadowolenia na wsi.

Tadeusz Bartos

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Zychowicza, skierowane do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusza Brauna:

Szanowny Panie Przewodniczący!

W związku z licznymi pytaniami przedstawicieli mediów i opinii publicznej w sprawie odmówienia lokalnemu Radiu BLUE FM spod Krakowa przedłużenia koncesji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji składam niniejsze oświadczenie senatorskie.

Radio BLUE FM, należące do Fundacji Rozwoju Kultury Ziemi Gdowskiej, jest stacją lokalną obejmującą swym zasięgiem aglomerację krakowską. Stacja zdobyła rzeszę wiernych słuchaczy, nadając swoje audycje, bez żadnych zastrzeżeń, już od siedmiu lat.

Decyzja odmowna KRRiT w sprawie przedłużenia koncesji jest co najmniej zastanawiająca, zwłaszcza w świetle wyjaśnienia wszelkich wątpliwości dotyczących między innymi kwestii finansowania Radia BLUE FM. Nigdy wcześniej KRRiT nie odmówiła przedłużenia koncesji stacji, do której przez ostatnie siedem lat jej istnienia nie miała żadnych zastrzeżeń.

W związku z tym precedensem zwracam się do Pana z prośbą o udzielenie odpowiedzi na moje zapytanie oraz wskazanie podstaw wydania decyzji odmownej w sprawie przedłużenia koncesji Radiu BLUE FM.

Pozostaję z wyrazami szacunku

Senator RP
dr Zbigniew Zychowicz

* * *

Oświadczenie senator Krystyny Sienkiewicz, skierowane do ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego:

Na podstawie informacji od dyrektorów kilku stacji pogotowia ratunkowego przedstawiam problemy związane z ich prawidłowym funkcjonowaniem.

W związku z zaniechaniem pobierania opłat za tak zwane nieuzasadnione wezwanie karetki, znacznie wzrosło zapotrzebowanie na ten rodzaj świadczeń. Ludzie wzywają karetkę nawet przy zwykłej temperaturze. Nieuzasadnione wezwanie nie pociąga przecież za sobą żadnych konsekwencji. To oczywiście znacząco podnosi koszty. Dochodzi do tego problem zaniżonych kontraktów z kasami chorych. Kasa chorych "aneksuje" umowy co kwartał, ale na ubiegłorocznym poziomie. Podniesione zostały ceny niektórych leków, czego nie uwzględniają kontrakty z kasami chorych, wzrosły koszty pośrednie. W wielu stacjach w trosce o zachowanie standardów (sprawnego sprzętu i samochodu, odpowiedniego zapasu leków i materiałów opatrunkowych, fachowej obsady karetki) nie zrealizowano ustawowych podwyżek w kwocie 203 zł. Pracownicy oszczędzają na czym tylko można - na energii elektrycznej, zakupach, telefonach, ale proste rezerwy zostały już dawno wyczerpane. Każda sytuacja ekstremalna, jak na przykład katastrofa, duży wypadek komunikacyjny, znacznie pogarszają sytuację.

Na zły stan finansów pogotowia wpłynęło także wydłużenie o rok terminu wejścia w życie ustawy o zintegrowanym ratownictwie medycznym, która zmienia sposób finansowania pomocy doraźnej. Obowiązek ten miało przejąć Ministerstwo Zdrowia.

Proszę zatem Pana Ministra o informację, w jaki sposób zamierza Pan ratować pogotowie ratunkowe oraz kiedy trafi do parlamentu projekt nowelizacji ustawy o ratownictwie medycznym.

Z poważaniem

Krystyna Sienkiewicz

* * *

Oświadczenie senator Krystyny Sienkiewicz, skierowane do ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego:

Pracownia hemodynamiczna na Oddziale Kardiologii i Intensywnej Opieki Kardiologicznej Specjalistycznego Szpitala Miejskiego imienia Mikołaja Kopernika w Toruniu działa od września 2001 r. W związku z dostosowaniem tempa i liczby badań nie tylko do technicznych i personalnych możliwości placówki, ale przede wszystkim do ogromnego zapotrzebowania na diagnostykę naczyń wieńcowych oraz angioplastykę wieńcową w naszym regionie, liczba wykonanych zabiegów przekroczyła zakontraktowaną na 2001 r. liczbę zabiegów. Mimo wcześniejszych obietnic Ministerstwa Zdrowia, za procedury ponadkontraktowe nie zapłacono.

Kontrakt na obecny rok negocjowano w marcu 2002 r. W wyniku owych negocjacji podpisano wstępne porozumienie opiewające na tysiąc dwieście sześćdziesiąt koronarografii oraz czterysta dwadzieścia angioplastyk. Na podstawie porozumienia rozplanowano liczbę zabiegów na cały rok. Zarejestrowano na konkretne terminy kilkuset pacjentów, przeprowadzono przetargi na niezbędny sprzęt diagnostyczny i terapeutyczny. Do momentu otrzymania pod koniec maja bieżącego roku umowy z Ministerstwa Zdrowia wykonano około pięciuset dwudziestu koronarografii i stu dziewięćdziesięciu angioplastyk.

Jednakże przysłana umowa w zaskakujący sposób odbiegała od proponowanej w marcowym protokole liczby zabiegów. Zakontraktowano w niej odpowiednio: dwieście koronarografii i sto angioplastyk. Po interwencji dyrekcji SSM kontrakt zwiększono do czterystu koronarografii, pozostając przy liczbie stu angioplastyk. Należy z całym naciskiem podkreślić, iż są to liczby mniejsze niż liczba procedur wykonanych w pracowni do momentu przedstawienia umowy przez Ministerstwo Zdrowia.

W związku z zaistniałą sytuacją istnieje realne zagrożenie zawieszenia działalności pracowni hemodynamicznej. Już w tej chwili jej kierownictwo zostało zmuszone do odwołania terminów badań oczekujących pacjentów. Taki stan rzeczy naraża wielu chorych na wielomiesięczne oczekiwanie na badanie angiograficzne w placówkach spoza naszego regionu. Pacjenci ci niejednokrotnie odczekali już miesiące w kolejkach w pracowniach bydgoskich. Otwarcie pracowni w Toruniu dało im nadzieję i realną szansę na szybkie zdiagnozowanie i terapię. W obecnej chwili skazani są na oczekiwanie na badanie w odległych ośrodkach "od początku" kolejki.

O tym, że ów problem nie odnosi się do zaledwie kilku przypadków, lecz dotyczy sporej części naszej społeczności świadczy cytowana wcześniej liczba wykonanych badań i zabiegów. Zamknięcie pracowni odetnie dostęp do nowoczesnych metod diagnostycznych i terapeutycznych wielu zagrożonym lub dotkniętym chorobą wieńcową potrzebującym, którzy ufając zapewnieniom o wyrównywaniu szans na leczenie, poparli koalicję SLD-UP w wyborach.

Pragnę także nadmienić, iż wielu doświadczonych specjalistów kardiologii inwazyjnej z różnych ośrodków poświęciło swój czas, aby przekazać swe umiejętności personelowi lekarskiemu tej pracowni. Obok przeszkolonych lekarzy specjalistycznego szpitala miejskiego z pracownią na stałe współpracują doświadczeni hemodynamiści z zewnątrz, co umożliwia ciągłe doszkalanie i doskonalenie umiejętności całego zespołu, a także podnosi poziom bezpieczeństwa i komfort badania pacjenta. Zamknięcie pracowni uniemożliwi kontynuację szkolenia i zwiększanie kwalifikacji personelu.

Należy także wspomnieć o ogromnym nakładzie finansowym związanym z zainicjowaniem działalności pracowni hemodynamicznej. Powstała ona za zgodą Ministerstwa Zdrowia po wcześniejszej wizycie konsultanta krajowego do spraw kardiologii inwazyjnej. W kosztach powstania placówki partycypowało Ministerstwo Zdrowia, Urząd Miasta i Gminy Toruń, Specjalistyczny Szpital Miejski w Toruniu oraz Fundacja Wspierania Szpitala Miejskiego. Przeprowadzono generalny remont pomieszczeń, dostosowując je do potrzeb pracowni, zakupiono najnowocześniejszy sprzęt angiograficzny i hemodynamiczny, przeszkolono personel. W sumie koszt uruchomienia pracowni hemodynamicznej opiewa na około 5 milionów zł. Mimo to po zaledwie kilku miesiącach działalności, istnieje realna groźba zamknięcia pracowni.

Liczę, iż przedstawione argumenty będą podstawą do ponownego przeanalizowania potrzeb zdrowotnych mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego i powrotu do pierwotnie uzgodnionej liczby koronarografii i koronaroplastyk w pracowni hemodynamicznej w Toruniu.

Z poważaniem

Krystyna Sienkiewicz

* * *

Oświadczenie senatora Lesława Podkańskiego, skierowane do ministra finansów Marka Belki:

Oświadczenie dotyczy sytuacji na granicznym przejściu drogowym w Dorohusku. Od kilku miesięcy znacznie wydłużył się czas oczekiwania na wyjazd z Polski samochodów ciężarowych na granicznym przejściu drogowym w Dorohusku. Obecnie czas oczekiwania sięga nawet kilkudziesięciu godzin. Zdarzały się przypadki, że czas oczekiwania wynosił nawet czterdzieści godzin. Pojazdy ustawiają się w kolejce na drodze dojazdowej do przejścia i na odcinku kilku albo kilkunastu kilometrów blokują ją, stwarzając zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu dla pozostałych użytkowników drogi oraz znaczne uciążliwości i zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Sytuacja ta musi ulec poprawie.

W związku z tym zadaję następujące pytania.

1. Kiedy zostanie sfinalizowana rozbudowa przejścia?

2. Czy rząd zamierza, a jeśli tak, to kiedy, rozpocząć budowę placów parkingowych?

3. Kiedy zostanie zwiększona liczba etatów Oddziału Celnego Drogowego w Dorohusku, a w szczególności Referatu Karno-Skarbowego?

Senator RP
Lesław Podkański

* * *

Oświadczenie senatora Lesława Podkańskiego, skierowane do minister sprawiedliwości Barbary Piwnik:

Oświadczenie moje dotyczy sprawy nierównego traktowania banków spółdzielczych.

Bank Spółdzielczy w Leśniowicach, powiat chełmski, województwo lubelskie, w 1999 r. udzielił kredytów na cele rolnicze z dopłatami do odsetek bankowych ze środków ARiMR, które to w ustawie o finansach publicznych od 1 stycznia 1999 r. zostały uznane za dotacje z budżetu państwa. Z kolei ustawa z dnia 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych w art. 17 ust. 1 pkt 14 w brzmieniu obowiązującym w 1999 r. stanowiła, że dotacje otrzymane z budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego są wolne od podatku.

Bank spółdzielczy, aby upewnić się, czy prawidłowo interpretuje wyżej wymienione przepisy, wystąpił do Urzędu Skarbowego w Chełmie o zajęcie stanowiska w przedmiotowej sprawie. Urząd skarbowy pismem z kwietnia 2000 r. potwierdził, że stanowisko wyrażone przez bank jest zgodne ze stanem prawnym obowiązującym w tym zakresie. W maju 2000 r. ten sam urząd poinformował bank, że stanowisko wyrażone w piśmie z kwietnia 2000 r. jest błędne i wezwał bank do korekty rozliczenia podatku dochodowego od osób prawnych za rok 1999.

W tej sytuacji bank, chcąc się uchronić od ewentualnych odsetek ustawowych, rozliczył podatek za 1999 r. zgodnie z ostatnią interpretacją urzędu, mimo iż nie zgadzał się z nią, i w dniu 31 lipca 2000 r. złożył wniosek do Urzędu Skarbowego w Chełmie o stwierdzenie nadpłaty podatku dochodowego. Urząd odmówił stwierdzenia nadpłaty podatku dochodowego za rok 1999 stwierdzając, że dopłaty do odsetek bankowych od kredytów rolniczych płaconych przez ARiMR w 1999 r. podlegają opodatkowaniu.

Bank odwołał się od tej decyzji do Izby Skarbowej w Lublinie Ośrodek Zamiejscowy w Zamościu, który to decyzję Urzędu Skarbowego w Chełmie utrzymał w mocy. Bank złożył skargę na decyzję izby skarbowej do Naczelnego Sądu Administracyjnego Ośrodek Zamiejscowy w Lublinie, który wyrokiem z dnia 17 października 2001 r. oddalił skargę banku.

Bank, uznając, że orzeczenie NSA Ośrodek Zamiejscowy w Lublinie rażąco narusza prawo, w dniu 23 listopada 2001 r. złożył podanie do ministra sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej o rewizję nadzwyczajną wyżej wymienionego wyroku NSA, dołączając dokonaną przez ministra finansów urzędową interpretację przepisu art. 17 ust. 1 pkt 14 ustawy z dnia 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych, z której to jasno i wyraźnie wynika, że dopłaty do oprocentowania preferencyjnych kredytów bankowych były w 1999 r. wolne od podatku dochodowego od osób prawnych. Pismem ministra sprawiedliwości z maja 2002 r. bank został poinformowany, że brakuje podstaw do skorzystania przez ministra finansów z nadzwyczajnego środka w tej sprawie. Moim zdaniem nie można się z tym pogodzić, bowiem wobec jednego prawa na dzień dzisiejszy podmioty zostały podzielone na trzy grupy.

Pierwsza grupa to banki, które były silne, nie obawiały się ewentualnych odsetek karnych i nie zapłaciły za rok 1999 podatku od dochodów, o których mowa wyżej (tym włos z głowy nie spadł).

Druga grupa to banki, które zapłaciły podatek od wyżej wymienionych dochodów za rok 1999 i nie odwoływały się do wyższych instancji, a na podstawie interpretacji ministra finansów z dnia 14 listopada 2001 r. złożyły do urzędów skarbowych korygujące zeznania podatkowe i na tej podstawie zapłacony podatek za rok 1999 został im zwrócony.

Trzecia grupa to banki, które ośmieliły się wystąpić o stwierdzenie swoich racji do NSA, ale i ta grupa dzieli się na dwie podgrupy:

- banki, które mają pozytywne wyroki NSA, między innymi wyrok z dnia 25 września 2001 r. NSA Ośrodek Zamiejscowy w Białymstoku, tym bankom został zwrócony podatek;

- banki (lubelskie), które mają negatywny wyrok NSA Ośrodek Zamiejscowy w Lublinie i zamkniętą drogę do zwrotu podatku dochodowego za rok 1999 od dochodów, o których mowa.

Powyższe wnioski nasuwają dwa zasadnicze pytania.

1. Na jakiej podstawie Pani Minister odmówiła wystąpienia z rewizją nadzwyczajną?

2. Czy można wierzyć w równość podmiotów wobec prawa w Rzeczypospolitej Polskiej?

Senator RP
Lesław Podkański


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment