Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Senator Jerzy Suchański wygłosił oświadczenie skierowane do ministra finansów:

W składanych deklaracjach PIT za rok 1998-1999 znalazło się pouczenie o następującej treści: w przypadku niewpłacenia w obowiązującym terminie kwoty z pozycji… itd. lub wpłacenia jej w niepełnej wysokości niniejsza deklaracja stanowi podstawę do wystawienia tytułu wykonawczego, zgodnie z art. 26a ustawy z dnia 17 czerwca 1996 r. - Postępowanie egzekucyjne w administracji, Dziennik Ustaw z 1991 r. nr 36, poz. 161, z późniejszymi zmianami. Dla 2000 r. wykreślono jednak te pouczenia, stąd moje dwa pytania.

Pierwsze pytanie: dlaczego tak się stało? Czy wcześniejsze pouczenie było zgodne z prawem?

I pytanie drugie: ile wystawiono tytułów wykonawczych i ilu ukarano obywateli w wyniku takiego a nie innego rozliczenia za lata 1998 i 1999?

Z poważaniem,

Jerzy Suchański

* * *

Senator Jerzy Pieniążek wygłosił następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję pod adresem Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Zwracam się do pana premiera z uprzejmą prośbą o podjęcie przez podległe panu służby problemu ochrony polskiego rynku materiałów budowlanych przed nieuczciwą konkurencją importerów, a także w trosce o nasze zdrowie oraz kondycję polskiego budżetu, poważnie uszczuplanego tym procederem w ostatnich latach.

Według informacji Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa skala ilościowa i wartościowa zjawiska nadmiernego importu do Polski nie stanowi w tej mierze jedynego problemu. Na podstawie sygnałów dochodzących z rynku można przypuszczać, że właściwości i parametry importowanych wyrobów różnią się w rzeczywistości od deklaracji producentów. Wydaje się, że wielu zagranicznych producentów oszukuje polskie jednostki certyfikujące i omija przepisy prawa budowlanego, przedstawiając do certyfikacji wyrób pełnowartościowy, a wprowadzając do obrotu wyrób nieodpowiadający deklaracjom. Wyroby są też niewłaściwie znakowane, nie zawierają opisów w języku polskim. Ponadto wydaje się, że producenci zagraniczni wytwarzają produkty o specjalnym przeznaczeniu na rynek polski. Takie podejrzenia wynikają z badań przeprowadzanych w niezależnych laboratoriach oraz ze stosunkowo niskich, w porównaniu do cen polskich wyrobów, cen importowanych wyrobów, czego nie można w sposób racjonalny wyjaśnić na przykład niższymi kosztami surowców czy robocizny, raczej wręcz odwrotnie.

Panie Premierze! Według informacji tejże izby w latach 1998-2000 na polski rynek trafiło z importu między innymi 87,4 miliona m2 pap termozgrzewalnych oksydowanych i modyfikowanych przy tylko 40 milionach m2 produktów krajowych. Jak z kolei wynika z niezależnych badań laboratoryjnych, znaczna część tych wytwarzanych poza granicami kraju wyrobów nie spełnia wymogów stawianych przez polskie prawo w zakresie dopuszczenia do obrotu i stosowania. Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami za wprowadzanie do obrotu wyrobów, i to nie tylko budowlanych, które nie czynią zadość polskim normom, przewidywane są wysokie kary pieniężne. Niestety, w branży materiałów bitumicznych praktycznie nie są stosowane.

Według oficjalnych danych w latach 1999-2001 nastąpił i wciąż trwa z tytułu nieuczciwej konkurencji importerów poważny spadek podatku dochodowego od osób prawnych tej branży i podatku od osób fizycznych zatrudnionych tam pracowników. Skalę tę obrazują następujące liczby: podatek dochodowy od osób prawnych w 1999 r. wynosił 8 milionów 171 tysięcy 71 zł, zaś w pierwszym półroczu bieżącego roku - 134 tysiące 541 zł, zaś podatek dochodowy od osób fizycznych w 1999 r. wynosił 4 miliony 93 tysiące 200 zł i 41 gr, zaś w pierwszym półroczu 2001 r. - 1 milion 456 tysięcy 122 zł i 89 gr.

Dodatkowo w tym czasie straciło zatrudnienie u producentów bitumicznych pokryć dachowych aż 36% pracowników, a kilka zakładów tej branży przechodzi poważne problemy finansowe. Nie pomagają w tej kwestii nieuregulowane na szczeblu rządowym stosunki gospodarcze z krajami Wschodu. Przy praktycznie otwartej polskiej granicy na zachodzie i południu kraje Wspólnoty Niepodległych Państw w odpowiedzi na wprowadzane przez nas wizy stosują restryktywnie wysokie cła również na materiały budowlane, które w praktyce marginalizują nasze zyski z eksportu. Ostatnio zaś, biorąc pod uwagę poważny wzrost cen transportu pap, polscy producenci zmuszani są do przenoszenia części swej produkcji za wschodnią granicę. Dzieje się to oczywiście kosztem polskiego budżetu, ale i poziomu zatrudnienia pracowników. Przykładem niech będzie choćby zduńskowolska "Izolacja", niegdyś perła polskiego budżetu i chluba Zduńskiej Woli.

Panie Premierze! Myślę, że nie muszę w ślad za informacjami Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa oraz ekspertyzą Instytutu Konstrukcji Budowlanych Politechniki Poznańskiej przekonywać pana, że problem nadmiernego, nieuczciwego importu towarów, a we wspomnianym przypadku również zagrażających zdrowiu, niesprawdzonych materiałów bitumicznych, ma w szerszym zakresie negatywny wpływ dla całokształtu gospodarki kraju. Polski parlament przyjął ostatnio pakiet ustaw, które mają chronić polski obszar celny przed tymi praktykami, ale przytaczając przykład przemysłu lekkiego, tak boleśnie doświadczonego w Sieradzu czy całym regionie łódzkim, wiemy, że są to działania o wiele lat spóźnione.

Dlatego też, biorąc pod uwagę fakt, iż przemysł materiałów budowlanych, w tym izolacyjnych w Polsce, choć kuleje, to wciąż jeszcze funkcjonuje, proszę pana premiera o pilne podjęcie poprzez podległe panu instytucje tego poważnego, tak istotnego dla zdrowia ludności, dla budżetu państwa, dla kondycji przedsiębiorstw i poziomu zatrudnienia załóg problemu. Liczę więc w imieniu mych wyborów na zainteresowanie nim między innymi Głównego Urzędu Ceł, Inspekcji Handlowej, Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji czy państwowego inspektora nadzoru budowlanego, a także służb fiskalnych podległych ministrowi finansów.

Panie Premierze! Sprawmy wspólnie, byśmy mieszkali w Polsce w bardziej bezpiecznych domach, budowanych z pełnowartościowych, sprawdzonych materiałów, których zastosowanie nie będzie szkodzić zdrowiu ich mieszkańców, a jednocześnie przysporzy dochodu naszym przedsiębiorstwom, a także i tak już ubogiemu budżetowi państwa. Dziękuję za uwagę.

W załączeniu do wiadomości składam informację Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa i ekspertyzę Instytutu Konstrukcji Budowlanych Politechniki Poznańskiej.

* * *

Senator Wiesław Pietrzak wygłosił oświadczenie skierowane do ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego:

Od pewnego czasu, niestety, Wojsko Polskie ma złą prasę. Oprócz poważnych przyczyn widzę tu również mniej poważne. W ostatnim okresie pojawiła się w telewizji reklama, w której zwarty pododdział żołnierzy wrzeszczy, jaki to dobry jest "Atlas" jako zaprawa murarska. Uważam, że jest to ośmieszanie wojska, ośmieszanie munduru.

Mam wobec tego następujące pytanie: czy jest to zgodne z ustawą o ochronie munduru? Czy było wydane na to zezwolenie władz wojskowych? Kto i ile na tym zarobił? Oczekuję od pana ministra reakcji i odpowiedzi.

* * *

Senator Bogusław Litwiniec swe oświadczenie skierował do Stanisława Iwanickiego, ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Rzeczypospolitej Polskiej:

Szanowny Panie Ministrze!

Z pobudek obywatelskich, a w szczególności mając na względzie powinności członka Komisji Kultury i Środków Przekazu Senatu Rzeczypospolitej Polski, składam w moim oświadczeniu wniosek o wszczęcie postępowania prokuratorskiego w sprawie nadużyć prawa i obyczajów przez wysokich kierowników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w okresie sprawowania urzędu ministra przez pana Michała Ujazdowskiego.

Od kadry Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a zwłaszcza od jego kierownictwa, społeczeństwo polskie może oczekiwać szczególnie wysokich, nienagannych i wzorotwórczych norm postępowania obywatelskiego. Tymczasem z informacji przekazanych publicznie przez poważną prasę wydawaną w Warszawie, zwłaszcza z artykułów w tygodniku "Przegląd" oraz w prasie wojewódzkiej, w tym na Dolnym Śląsku, którego to regionu jestem senatorem, z raportu Najwyższej Izby Kontroli za ostatnie lata, otrzymanego przeze mnie razem z materiałami skierowanymi do członków parlamentu, z listu otwartego byłego wiceministra kultury pana Jacka Weissa zamieszczonego między innymi w "Życiu Warszawy", z powściągliwych, ale jednocześnie potwierdzających informacje prasowe, relacji składanych mi przez pracowników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, z którymi skontaktowałem się osobiście, a których nazwiska z wiadomych względów ujawnię dopiero na życzenie organów śledczych, a także z moich własnych obserwacji i rozmów z petentami ministerstwa jako osoby pośredniczącej w staraniach o dotacje Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla kilku regionalnych placówek kultury, wynika, że doszło w omawianym ministerstwie do nadużyć, w tym marnotrawstwa państwowych finansów, do prywaty i nepotyzmu, do wykorzystania stanowisk i środków publicznych na cele nieobejmujące ustawowych zadań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W szczególności zbadania i poddania osądowi prawdy wymagają, jak sądzę, następujące sprawy.

Po pierwsze, łamanie ustawy o zamówieniach publicznych… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po drugie, wykroczenia przeciw ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po trzecie, wielokrotne naruszanie ustawy o finansach publicznych… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po czwarte, naruszanie ustawy o rachunkowości… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po piąte, wielokrotne łamanie ustawy o służbie cywilnej… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po szóste, fakt wykorzystywania służbowego stanowiska przez wiceministra Arkadiusza Rybickiego… i dalej jak w załączonym piśmie.

Po siódme, skrajny woluntaryzm i autorytaryzm, brak rzetelnej analizy sytuacji i potrzeb samorządów, brak rozpoznania rzeczywistych potrzeb podczas rozdysponowywania środków z rezerwy celowej oraz niewykorzystywanych limitów, a także częste praktyki wydatkowania niezgodnego z przeznaczeniem - to wszystko razem wzbudza rozliczne podejrzenia podrywające autorytet państwa.

Po ósme, niepoliczone straty poniesione przy przeciągającej się przez lata renowacji Domu Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu.

Na koniec mego oświadczenia i wniosku cytuję explicite fragmenty z analizy wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej dokonanej przez Najwyższą Izbę Kontroli.

Po pierwsze, "kontrola wykazała niedostateczne wywiązywanie się ministra kultury i dziedzictwa narodowego z obowiązku nadzoru i kontroli nad całością gospodarki finansowej podległych jednostek organizacyjnych i dysponentów niższego stopnia określonego w art. 91 ust. 3 i 4 ustawy o finansach publicznych".

Po drugie, "Najwyższa Izba Kontroli wnioskowała skierowanie zawiadomień do rzecznika dyscypliny o popełnieniu czynów stanowiących naruszenie dyscypliny finansów publicznych w jednostkach podległych lub nadzorowanych przez MKiDN".

Cytowane tu "niedostateczne" wywiązywanie się z obowiązków kontroli jest zdaniem niżej podpisanego określeniem nieuwzględniającym wysoko nagannego stopnia naruszeń praw Rzeczypospolitej Polskiej oraz obowiązku ścisłego przestrzegania ustaw, zasady dotyczącej zachowań zwłaszcza najwyższych funkcjonariuszy państwa prawa, tym bardziej że przedstawione tu fakty dotyczą również przestrzeni nieobjętych kontrolą NIK. Fakty te wskazują na naganne, również osobiście podejmowane, decyzje kierownictwa resortu kultury.

Przeto składam wniosek jak wyżej.

Bogusław Litwiniec, senator RP

* * *

Senator Dorota Czudowska wygłosiła oświadczenie skierowane do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusza Brauna oraz do rzecznika spraw obywatelskich Andrzeja Zolla:

Szanowny Panie Przewodniczący! Szanowny Panie Profesorze!

W imieniu tysięcy polskich kobiet po amputacji piersi, spowodowanej chorobą nowotworową, zrzeszonych w Federacji Polskich Klubów Kobiet po Amputacji Piersi "Amazonki", zwracam się do panów o zakaz emisji programu pod tytułem "Amazonki" w Telewizji "Polsat".

Federacja Polskich Klubów Kobiet po Amputacji Piersi "Amazonki" istnieje w Polsce od kilkunastu lat. Pierwszy klub zarejestrowano w 1987 r. przy Zakładzie Rehabilitacji Centrum Onkologii w Warszawie. Kobiety dotknięte rakiem piersi, by ratować życie, muszą poddać się okaleczającej operacji odjęcia piersi. Widząc swoją sytuację jako podobną do sytuacji mitycznych Amazonek, które pozbawiały się piersi, by móc napinać cięciwę łuku w celu walki o przetrwanie, przyjęły taką nazwę dla swojej organizacji. Federacja Polskich Klubów Kobiet po Amputacji Piersi "Amazonki" ma olbrzymie zasługi w walce z rakiem piersi w Polsce. Chore kobiety, po zwalczeniu pierwszego etapu choroby, miały siłę i odwagę pokazać swoją twarz w wielu środowiskach, w których chore na nowotwory traktuje się jako śmiertelne i upokarzające zagrożenie. Członkinie klubu od kilkunastu lat szerzą oświatę zdrowotną na temat chorób piersi, uczą, jak samej wykryć tę chorobę, uświadamiają i zachęcają do wizyt u lekarzy i w pracowniach mammograficznych. Kluby kobiet, których jest w Polsce kilkadziesiąt, organizują szkolenia, konferencje naukowe, turnusy i obozy sportowo-rekreacyjno-rehabilitacyjne oraz spartakiady, uczestniczą w pielgrzymkach do miejsc świętych. Mają wśród siebie tak zwane ochotniczki, które wspomagają inne chore, odwiedzają je przed operacją i po, dodając im odwagi i chęci do życia.

Dla ponad dziesięciu tysięcy kobiet zrzeszonych w federacji "Amazonki", dla ich rodzin, przyjaciół program Telewizji "Polsat" jest obrazą i krzywdą. Ten program wyrządza wszystkim chorym na raka piersi i zaangażowanym w walkę z nim niepowetowaną stratę moralną. Jak teraz wielu ludziom nieznającym tej kobiecej organizacji będzie kojarzyć się słowo "Amazonka"?

Nie poruszam tu problemu obrazu moralności, jaką jest ten program. Otrzymali panowie zapewne wiele protestów w tej sprawie. Właściciele Telewizji "Polsat" mieli obowiązek sprawdzić, czy taki program nie narusza czyjegoś dobrego imienia. Zarząd Telewizji "Polsat" nie sprawdził. Tysiące chorych na raka piersi i ich rodzin, lekarzy, opiekunów, społeczników ośmieszono i odarto z godności. I nie tylko ich. Ośmieszono również wiele osobistości naszego życia publicznego. Otóż Federacja Polskich Klubów Kobiet po Amputacji Piersi "Amazonki" przyznaje osobom szczególnie dla federacji zasłużonym honorowe odznaczenia "Amazonek". Jest to srebrna broszka przedstawiająca łuk amazonki ze strzałą niosącą serce. Taką broszkę otrzymała między innymi pani prezydentowa Jolanta Kwaśniewska, pani prezydentowa, a obecnie senator Stanów Zjednoczonych, Hilary Clinton, żony ambasadorów: pani Lisa Rey i Irena Koźmińska. Z czym teraz kojarzyć się będzie takie odznaczenie?

Stając w obronie dobrego imienia członkiń Polskich Klubów Kobiet po Amputacji Piersi "Amazonki", jeszcze raz proszę o podjęcie wszelkich możliwych działań, by program "Amazonki" przestał być emitowany.

Z poważaniem

Dorota Czudowska

* * *

Senator Grzegorz Lipowski swe oświadczenie skierował do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Otrzymałem odpowiedź ministra obrony narodowej upoważnionego przez pana, pismo Nr 604/1184/2001, na moje oświadczenie złożone na osiemdziesiątym piątym posiedzeniu Senatu w dniu 5 lipca bieżącego roku, które dotyczyło wygaszenia zarządu Ministerstwa Obrony Narodowej nad terenem lotniska w Rudnikach koło Częstochowy.

Z ubolewaniem stwierdzam, że mimo kolejnych pism, wojewody śląskiego z lipca bieżącego roku Nr GN II-3/7730/27/2001 oraz ministra transportu i gospodarki morskiej, w których podtrzymywane są stanowiska i argumenty co do losów przedmiotowej nieruchomości, mało że minister Komorowski tego nie uwzględnia, ale jeszcze tłumaczy ewidentną nieprawidłowość, jaką było to, że Agencja Mienia Wojskowego przed przejęciem, a właściwie przed jakąkolwiek decyzją rozpoczęła działania promocyjne, opracowując folder obcojęzyczny i pokazując obiekty stanowiące własność Aeroklubu Częstochowskiego na tym lotnisku. Dalej w swym piśmie pan minister tłumaczy, że Agencja Mienia Wojskowego przed przyjęciem omawianej nieruchomości rozpoczęła działania promocyjne, jednakże "zmierzały one jedynie do skrócenia późniejszego procesu wyboru podmiotu, który byłby zainteresowany prowadzeniem kompleksowej działalności na przedmiotowym obiekcie".

Ustawa z dnia 30 maja 1996 r. w art. 19 dokładnie określa, jakie czynności powinny być wykonane i na jakiej podstawie obiekt jest przekazywany Agencji Mienia Wojskowego. To wszystko nie zostało wykonane i stąd nasuwają się pytania: czym podyktowany jest taki pośpiech i dlaczego obiekt, który miał być przekazany w IV kwartale bieżącego roku, jest już przekazywany?

Nie wiem, kto w Ministerstwie Obrony Narodowej nadzoruje Agencję Mienia Wojskowego, ale po ostatnich wydarzeniach w tym resorcie pośpiech w działaniach w tym zakresie może budzić niepokój. Pragnę zwrócić na to uwagę pana premiera. Słyszałem, że kilka podobnych obiektów zostało już sprzedanych. Interesuje mnie, które to są obiekty, kto je zakupił i za jaką cenę, a także z jakiego banku były płatności. Być może po czasie zorientujemy się, że na terenie naszego kraju powstała jakaś struktura, na którą mogliśmy mieć wpływ albo zapobiec jej powstaniu. Ale wtedy będzie już za późno, choć na pewno będzie wiadomo, kto do tego doprowadził.

Zastanawia mnie jedno: po co w ustawie z dnia 30 maja 1996 r. znalazł się zapis art. 18 pkt 4? W swoim piśmie na stronie 1 pan minister pisze, że: po pierwsze, w pełni docenia wieloletni dorobek Aeroklubu Częstochowskiego i z uznaniem odnosi się do zaangażowania jego kadry; po drugie, popiera koncepcję zagospodarowania przedmiotowego lotniska przedstawioną w piśmie wojewody śląskiego; po trzecie, decyzja, którą podjął, w żadnej mierze nie stanowi przykładu nieliczenia się ze stanowiskami jednostek samorządowych wszystkich szczebli; po czwarte, że decyzję podjął w uzgodnieniu z ministrem transportu i gospodarki morskiej. A przecież jest zupełnie odwrotnie: z niczym i z nikim pan minister się nie liczy, podjął pan decyzję na przekór wszystkim, którzy się w tę sprawę angażują, i nie chce z nikim rozmawiać.

Liczę, że pan premier zleci w porę zbadanie stosownym służbom, czy coś się za tym nie kryje, i odpowie, czy akceptuje dotychczasowe postępowanie ministra.

Drugie oświadczenie również kieruję do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Wnoszę o podjęcie działań, w trybie nadzoru prokuratora generalnego, w sprawie postępowania władz miasta Lublińca w zakresie budowy i eksploatacji instalacji cieplnych w budynkach Osiedla Tysiąclecia oraz na ulicy Paderewskiego. Wątpliwości wzbudza przede wszystkim brak przetargu na wyżej wymienione roboty, wykonane przez wrocławski oddział spółki "Harpen", wobec której wysuwane są zarzuty, iż na terenie Polski działała nielegalnie.

W trakcie prowadzonych robót oraz późniejszej eksploatacji masowo występowały rażące uchybienia, zarówno w zakresie nadzoru, jak i zawierania umów, które były podpisywane przez członków samorządu nieposiadających do tego uprawnień. W efekcie, mimo braku umów między właścicielami mieszkań a wykonawcą zlecenia, pobierane są opłaty znacznie przewyższające obowiązujące normy. Lokatorzy skarżyli się ponadto na spotkaniu ze mną, że są zastraszani i szantażowani.

Urząd miasta powołał komisję do zbadania powyższej sprawy, która stwierdziła rażące naruszenia prawa. W związku z tym trzech członków zarządu miasta skierowało sprawę do Prokuratury Rejonowej w Lublińcu. Jeden z prokuratorów rejonowych wypowiedział się w tej sprawie na łamach prasy, mimo trwającego jeszcze postępowania. W związku z tym wywiadem prasowym jeden z wnioskodawców w dniu 17 lipca bieżącego roku złożył w prokuraturze stosowne wyjaśnienia, przedstawiając faktyczne dane, które nie zostały uwzględnione. W dniu 18 lipca, czyli następnego dnia, prokuratura umorzyła postępowanie w powyższej sprawie.

W świetle tego, co zostało mi przedstawione podczas spotkania z mieszkańcami, proszę o podjęcie działań w trybie nadzoru, o co wnioskowałem na wstępie.

Z poważaniem,

Grzegorz Lipowski

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Jerzego Cieślaka, skierowane do ministra środowiska Antoniego Tokarczuka i pełnomocnika rządu do spraw usuwania skutków powodzi Macieja Musiała:

Po raz pierwszy od ośmiu lat moje oświadczenie dotyczy problemów tylko jednej gminy, ale uznałem, że powody do przedstawienia jej problemu są wystarczająco ważne.

Z głębokim przekonaniem popieram protest władz gminy Podgórzyn w powiecie jeleniogórskim, skierowany do pana premiera w dniu 23 lipca bieżącego roku. Powodem uzasadnionego protestu jest pominięcie tej gminy w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 5 lipca 2001 r. w sprawie ustalenia gmin, powiatów i województw, którym zostaną udzielone dotacje celowe na dofinansowanie zadań własnych związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz szczególnych zasad udzielania i sposobu rozliczania tych dotacji.

Straty, jakie poniosła gmina Podgórzyn w czasie powodzi z lipca 1997 r., określono na 19 milionów 586 tysięcy zł. Na usuwanie zniszczeń wydatkowano dotychczas blisko 4 miliony 178 tysięcy zł, w tym ze środków własnych gminy ponad 1 milion 127 tysięcy zł. Jak z tego wynika, w ciągu ostatnich czterech lat usunięto tylko 21,3% szkód. I przede wszystkim z tego powodu gmina Podgórzyn poniosła kolejne ogromne straty w wyniku nawalnych opadów deszczu w dniach 20 i 21 lipca bieżącego roku.

W tej sytuacji za poważny błąd uważam pominięcie tej gminy w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 5 lipca bieżącego roku, pomimo że była jeszcze ona wymieniona w podobnym rozporządzeniu z dnia 22 lutego 2000 r. Zwracam się do obydwu adresatów mojego oświadczenia o jak najszybsze naprawienie tego błędu.

Jerzy Cieślak

Oświadczenie złożone przez wicemarszałka Tadeusza Rzemykowskiego:

Z wielkim zakłopotaniem i niesmakiem czytam liczne publikacje prasowe o wielkich "przekrętach" finansowych, jakie przeprowadziła profesor Aldona Kamela-Sowińska, obecna minister skarbu państwa, w minionej dekadzie.

"Gazeta Poznańska" pisze, że przy pomocy założonej fundacji i biura doradczego, wykorzystując luki w polskim prawie, pani minister naciągnęła wiele przedsiębiorstw na kwotę co najmniej 10 milionów zł. Te pieniądze po prostu przepadły, a może zostały przeniesione na wielkie posiadłości ziemskie i obiektowe wymienione przez tę gazetę. Jednocześnie poszkodowane przedsiębiorstwa musiały płacić bardzo wysokie podatki i horrendalne odsetki karne od nich, gdyż zostały oszukańczo poinformowane, że przysługuje im ulga podatkowa, która nie mogła być uznana przez urzędy skarbowe.

Moje zakłopotanie wynika z faktu, że ja także jestem związany z Wielkopolską - tam mieszkam od urodzenia - i z poznańską Akademią Ekonomiczną, w której studiowałem, i zawsze sądziłem, że Wielkopolanie są wyjątkowo pracowici i uczciwi. Wysoko też cenię wiedzę uzyskaną w AE i nigdy nie przyszło mi do głowy wykorzystywać jej w niecnym celu. W mojej ocenie pani Aldona Kamela-Sowińska, absolwentka i profesor wyżej wymienionej uczelni, wyraźnie naruszyła godność Wielkopolanina i dobre imię absolwenta Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.

Niesmak, który czuję, jest wynikiem mego przywiązania do polskich tradycji narodowych i chrześcijańskich. W tradycjach tych nie akceptowano złodziei, kombinatorów, a także osób, które wykorzystują ludzi słabych i mniej zaradnych. Jak wynika z publikacji prasowych, także w "Trybunie", pani minister wyraźnie działała na szkodę skarbu państwa i na szkodę załóg oszukanych przedsiębiorstw. Utraciła więc, moim zdaniem, prawo do zajmowania stanowisk publicznych.

Do sprawdzenia jest też możliwość wyegzekwowania od niej kwot nabytych nieuczciwie - nieuczciwie pod względem prawnym i moralnym.

Tadeusz Rzemykowski

* * *

Oświadczenie złożone przez wicemarszałka Tadeusza Rzemykowskiego, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Szanowny Panie Premierze!

Czytałem dzisiaj w kilku centralnych gazetach, że norweski koncern naftowy Statoil finalizuje kontrakt wartości 11 miliardów USD na dostawę gazu do Polski. Lektura tych gazetowych anonsów budzi we mnie pewien niepokój. Byłem bowiem przez blisko dwadzieścia lat pracownikiem polskiego górnictwa naftowego - w 1997 r. przeszedłem do Senatu RP ze stanowiska dyrektora jednego z większych zakładów tej branży i z wysokim stopniem górniczym. Mimo że nadal utrzymuję kontakt z tą branżą narodowej gospodarki, nie potrafię zrozumieć wszystkich zjawisk zachodzących w niej w ostatnich dwóch, trzech latach.

Uprzejmie proszę więc Pana Premiera o wyjaśnienie dwóch podstawowych kwestii. Po pierwsze, w jaki sposób zamierza się sprzedawać w kraju gaz importowany z Rosji, a w przyszłości z Danii i (lub) Norwegii. Po drugie, dlaczego nie eksploatuje się bogatych złóż gazu występujących w kraju.

Pytania te kieruję do Pana Premiera, a nie do zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA, bo to właśnie rząd prowadzi uzgodnienia handlowe, a nawet techniczne z kolejnymi eksporterami gazu i wprowadza na rynek krajowy takie ilości gazu importowanego, które po prostu "nie sprzedają się".

Gaz importowany kosztuje już teraz loco granica 130 USD, a z Norwegii i Danii będzie jeszcze droższy. Kwota ta, powiększona o koszty krajowego przesyłu oraz dystrybucji do odbiorców, powoduje, że mimo stale rozbudowywanej sieci odbiorców ilość sprzedawanego gazu w Polsce praktycznie nie rośnie od kilku lat. Powód - cena gazu jest zbyt wysoka dla wielu odbiorców. Żaden odbiorca, indywidualny, komunalny ani przemysłowy, nie korzysta w Polsce z preferencji kredytowych, podatkowych ani innych przy przechodzeniu np. z ogrzewania węglowego na gazowe. Nie ma więc dużego zainteresowania zakupem gazu.

Dostawy do Polski drogiego gazu z importu mają jednak znacząco rosnąć w najbliższych latach. Zasadne wydaje się więc pytanie, jak go sprzedać w Polsce. Równocześnie moi koledzy z Warszawy, Piły, Zielonej Góry, Sanoka i Krakowa - siedzib firm górnictwa naftowego - informują, że rosną krajowe zasoby gazu. Dzisiaj osiągają one blisko 150 miliardów m3, co przy obecnym poziomie wydobycia starczy na trzydzieści osiem lat ich eksploatacji. Mamy jednak bardzo dobrych specjalistów oraz najnowocześniejszy w świecie sprzęt geofizyczny i wiertniczy, możemy więc krajowe wydobycie gazu zwiększyć o 3-4 miliardy m3, a w dodatku wydobywać "przy okazji" co najmniej 500 tysięcy t ropy naftowej.

Trzeba także podkreślić cztery niezwykle ważne informacje z tym związane: krajowy gaz będzie kosztował najwyżej 50% ceny gazu importowanego; koszty niezbędnych inwestycji stanowią niewielki ułamek kosztów planowanego gazociągu przez Bałtyk; są realne możliwości stałego zwiększania krajowych zasobów gazu, a więc nieprędko się one wyczerpią; zwiększenie krajowego wydobycia da zatrudnienie dużej grupie polskich specjalistów - wiertników, geologów, górników, budowlańców itd.

Mam więc dwa podstawowe pytania do Pana Premiera. Czy wie Pan o tym wszystkim? Jeżeli tak, to jaki jest Pana stosunek do tego problemu?

Z poważaniem

Tadeusz Rzemykowski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka:

Szanowny Panie Premierze!

Na mocy Pańskiego rozporządzenia majątek sfery rozpowszechniania filmów w całym kraju rozdzielony został pomiędzy siedem samorządów wojewódzkich. W ten sposób taki majątek byłego województwa olsztyńskiego, wytworzony kilkudziesięcioletnim wysiłkiem miejscowego środowiska, stał się własnością samorządu obecnego województwa pomorskiego, który w żadnej mierze nie ponosił ciężaru jego tworzenia, a teraz czerpie z niego korzyści należne, zgodnie z normami współżycia społecznego, województwu warmińsko-mazurskiemu.

Na przełomie sierpnia i września bieżącego roku ma zostać wytypowany nabywca większości udziałów w restrukturyzowanym i prywatyzowanym majątku spółki Neptun Film w Gdańsku. Częścią tego majątku są obiekty położone na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Załoga olsztyńskiego oddziału Neptun Film przez cały czas podejmowała bezskuteczne starania by - zgodnie z ustawą z 16 lipca 1987 r. - utworzyć w Olsztynie samorządową instytucję filmową. Utworzenie takiej instytucji jest zasadne z wielu względów, nawet ekonomicznych, bo olsztyński oddział Neptun Film wytwarza 1/3 część dochodów całej spółki. Pieniądze te, zamiast wspierać rozwój kultury w naszym województwie, pokrywają straty powstałe w innych oddziałach Neptun Film.

Za najpoważniejszego kandydata na inwestora strategicznego uznawane są występujące z ofertami dwie firmy reprezentujące niemiecką grupę PENZ. Jednym z argumentów przetargowych są rzekome dalsze atrakcyjne inwestycje oferenta na terenie naszego kraju - chodzi o budowę hoteli na terenach Neptun Film.

Przejęty przez samorząd województwa pomorskiego majątek kinematografii, znajdujący się na terenie sześciu byłych województw, został przed dwoma laty wyceniony metodą odtworzeniową na kwotę 26 milionów zł, podczas gdy majątek znajdujący się w samym województwie warmińsko-mazurskim, wyceniony przez Urząd Marszałkowski w Olsztynie metodą właściwą, a więc porównawczą, ma wartość około 80 milionów zł. Są to nieruchomości położone w centrum Olsztyna oraz w innych atrakcyjnych rejonach województwa - chodzi o grunty, obiekty kinowe, budynki biurowe, magazyny, garaże. Zastosowana metoda odtworzeniowa odpowiada kosztom, jakie są niezbędne w celu odtworzenia obiektów budowlanych, nie uwzględnia jednak lokalizacji tych obiektów i ich atrakcyjności na rynku. W ten sposób nastąpiło niedoszacowanie, a więc zafałszowanie wyniku wyceny.

Poruszany problem w ogromnym stopniu bulwersuje mieszkańców najbiedniejszego w kraju regionu, czyli Warmii i Mazur. Jako ich reprezentant uważam za niewłaściwe, by majątek położony na terenie województwa warmińsko-mazurskiego - i przez jego mieszkańców wypracowany - stanowił własność województwa pomorskiego. Duży i biedny region Warmii i Mazur powinien odzyskać swój majątek i móc samodzielnie nim dysponować. Starania w tym kierunku od dłuższego czasu prowadzi tamtejszy urząd marszałkowski. Błędem było przekazanie województwu pomorskiemu naszego majątku, a już zamiar jego sprzedaży uważam za skandaliczny.

Zwracam się do Pana o zbadanie prawidłowości dokonanych wycen tego majątku, o wstrzymanie procesów prywatyzacyjnych i o wyłączenie jego części położonej na terenie województwa warmińsko-mazurskiego ze stanu posiadania spółki Neptun Film w Gdańsku.

Z poważaniem

Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Pragnę Panu zasygnalizować bardzo poważną nieprawidłowość w funkcjonowaniu podległych Panu samorządów. Otóż wiecznie niedofinansowane i biedne samorządy lokalne bardzo często mają w dyspozycji majątek skarbu państwa, na przykład w postaci nieruchomości. Właściwe nim gospodarowanie mogłoby przynieść określone profity lub przynajmniej zrównoważyć koszty jego utrzymania, pod warunkiem że samorządy - zamiast siedzieć bezczynnie i narzekać - wzięłyby się do pracy.

Przykładem może tu być sprawa, w którą jestem zaangażowany osobiście. Jako prezes stowarzyszenia działającego na rzecz regionu Warmii i Mazur, chcąc podnieść atrakcyjność tego terenu i stworzyć nowe miejsca pracy oraz bazę szkoleniową dla młodzieży, wystąpiłem do gminy Olsztyn o użyczenie nieruchomości we wsi Łajs, gmina Purda. Część gruntu z budynkiem mieszkalnym znajduje się w gestii Olsztyna, a część z budynkiem mieszkalno-gospodarczym, ujęciem wody oraz szambem - w gestii gminy Purda. Bez żadnego problemu uzyskałem ze strony wójta gminy Purda akceptację projektu przedsięwzięcia, co zaowocowało podpisaniem umowy użyczenia. Barierą okazała się gmina Olsztyn. Wspomniana nieruchomość, mimo iż znajduje się w sieci schronisk młodzieżowych, oficjalnie nie jest w żaden sposób wykorzystywana. Argumentem ma tu być brak wody zdatnej do spożycia i konieczność wykonania remontu. Faktem jednak jest, że w schronisku przebywają letnicy. Gmina doskonale o tym wszystkim wiedziała, a gdy sprawa ujrzała światło dzienne, odpowiedzialnością obarczyła niewinnego człowieka. Kierowane przeze mnie stowarzyszenie proponowało, że w zamian za możliwość użyczenia nieruchomości wykona niezbędne remonty i zapewni użytkownikom wodę pitną. W odpowiedzi prezydent miasta Olsztyna, pan Janusz Cichoń, rozpętał aferę medialną, sugerując, że wszelkie ustalenia w tej sprawie odbywały się za jego plecami - on sam był na urlopie. I można by temu dać wiarę, gdyby nie dokumenty świadczące o jego doskonałej orientacji w sprawie. W efekcie nadal nieużytkowane nieruchomości niszczeją, zamiast przynosić zysk i pracować - jeśli nie na poprawę sytuacji regionu, to przynajmniej na własne utrzymanie, za które od dwóch lat płaci gmina.

Moją intencją, Panie Ministrze, nie jest doprowadzenie do Pańskiej interwencji w tej konkretnej sprawie, lecz położenie kresu takim destrukcyjnym działaniom przedstawicieli samorządów lokalnych. Oczywiste jest, że łatwiej nic nie robić, pozwolić czemuś leżeć odłogiem i utrzymywać nieużytek, zamiast lepiej wykorzystać środki i podjąć działania, które w efekcie mogą przynieść zyski skarbowi państwa, regionowi i społeczeństwu. Czy jednak taka jest rola samorządów? Za skandal uważam torpedowanie służących regionowi przedsięwzięć przez organy powołane do inicjowania i wspierania takich inicjatyw! Nie dość, że sami nic nie robią, to jeszcze uniemożliwiają działania innym.

Proszę Pana o zbadanie sprawy i poinformowanie mnie o krokach podjętych w celu likwidacji tego bardzo negatywnego zjawiska.

Z poważaniem
Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Majdańskiego, skierowane do prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mirosława Sekuły:

Szanowny Panie Prezesie!

W swojej dotychczasowej pracy parlamentarnej stykałem się już z przypadkami różnych nadużyć ze strony przedstawicieli władz samorządowych, jednak sprawa gminy Izbica w województwie lubelskim wymaga natychmiastowej interwencji i kontroli.

Mieszkańcy tej gminy, widząc od jakiegoś czasu wiele złego, postanowili w sposób zgodny z ustawą o samorządach wyrazić swoje wotum nieufności wobec zarządu gminy, organizując referendum. Przewodniczący tamtejszego zarządu, stosując cały szereg perfidnych matactw, spowodował, że ta inicjatywa społeczna nie odniosła zamierzonego skutku. Podczas spotkań z mieszkańcami zapoznałem się z poważnymi zarzutami pod adresem zarządu i personalnie pod adresem przewodniczącego pana Jerzego Babiarza. W wyniku działań mieszkańców gminy Izbica miała tam miejsce kontrola NIK. W sobie tylko wiadomy sposób przewodniczący gminy wyszedł z tej "lustracji" bez szwanku. Moja wiedza w tej sprawie pozwala stwierdzić, że przy tej kontroli i w jej konkluzjach ktoś był bardzo łaskawy dla zarządu i przewodniczącego. Jestem zdumiony i wręcz zaskoczony takim obrotem sprawy.

Program telewizyjny z cyklu reporterskiego "Sprawa dla reportera" wyemitowany w dniu 19 lipca 2001 r. pokazał tylko kilka z problemów i wynaturzeń, jakie mają miejsce w izbickiej "samorządówce".

Proszę Pana Prezesa o przeprowadzenie ponownej, rzetelnej kontroli w tej jednostce samorządowej.

Dokumenty dotyczące sprawy dostarczone zostały z pismem z dnia 24 lipca 2001 r.

Z poważaniem

senator RP
Stanisław Majdański


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment