Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Na zakończenie 16. posiedzenia wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski złożył oświadczenie dotyczące rządowej propozycji wprowadzenia podatku liniowego:

Wicepremier Leszek Balcerowicz ogłosił wszem i wobec zamiar uproszczenia systemu podatkowego i obniżenia stawek podatku dochodowego dla osób fizycznych. Zamiast obecnych trzech stawek: 19, 30 i 40% oraz ulg i odliczeń, począwszy od 2000 r. ma funkcjonować jedna stawka, 17 lub 19%, odnosząca się do całości dochodów brutto. Pan premier triumfalnie obwieszcza nam, że wszyscy odniesiemy z tego tytułu same korzyści, a jego stanowisko popierają już liczne środowiska krajowych biznesmenów.

Propozycja ta jawi się tak sympatycznie, że sam postanowiłem co nieco policzyć i przeanalizować. Mam wielu kolegów nauczycieli z zarobkami rzędu 8-10 tysięcy zł rocznie. Płacą oni obecnie, przy stawce 19% i około 340 zł odliczeń rocznych, 1180-1560 zł podatku rocznie. Przy najniższej projektowanej stawce, 17%, będą płacili 1360-1700 zł, a więc więcej niż dzisiaj o blisko 200 zł, czyli kiepsko. Tym nauczycielom koncepcja Balcerowicza jawi się co najmniej jako nieciekawa.

Przy okazji podliczyłem też podatek zaprzyjaźnionemu inżynierowi z dochodem rocznym 12 tysięcy zł. Dzisiaj jego podatek wynosi około 1940 zł, a w przyszłości, przy najniższej stawce 17%, 2040 zł, a więc znów 100 zł więcej. Straci on jeszcze więcej, bo nie odliczy sobie dzisiejszej ulgi, czyli około 250 zł na kurs językowy i dalszych 250 zł na pomoce techniczne. Straci więc rocznie około 600 zł. Jak mu to powiedziałem, widać było wyraźnie, że nie będzie bardziej lubił pana premiera.

Mam też znajome małżeństwo zarabiające rocznie 25 tysięcy zł i zamierzające za dwa, trzy lata kupić wreszcie z oszczędności i z kredytu mieszkanie za jakieś skromne 100 tysięcy zł. Ich roczny podatek w łącznej kwocie 4070 zł byłby więc zawieszony na około pięć lat, bo korzystaliby z ulgi mieszkaniowej, budowlanej. Premier Balcerowicz chce oczywiście ją zlikwidować, a więc stracą na tej operacji całą ulgę, w zaokrągleniu 19 tysięcy zł, a ich podatek wzrośnie dodatkowo o 900 zł za te pięć lat. Stracą więc blisko 20 tysięcy zł. Jak im to wyliczyłem, to powiedzieli, że dla nich jest to najgorsza wiadomość od kilku lat.

Oczywiście rozszerzam moje usługi konsultacyjne, ale coraz mniej jest chętnych do korzystania z nich, bo przynoszę im kiepskie wiadomości. Ale przecież nie obracam się tylko wśród skromnie zarabiających. Policzyłem efekty pomysłu Balcerowicza dla kolegi biznesmena z dochodem rocznym 50 tysięcy zł, a także dla prezesa bogatej spółki zarabiającego rocznie 200 tysięcy zł. Dla pierwszego kwota podatku rocznego obniży się o około 3,5 tysiąca zł, a dla drugiego - aż o 38 tysięcy zł. Oczywiście jak im to powiedziałem, to się ucieszyli, obiecali co nieco i zapowiedzieli dozgonną miłość do pana wicepremiera, czemu zresztą się nie dziwię. Nawet ja sam byłem gotów polubić pana premiera, bo przecież dzięki niemu uzyskam jakieś, skromnie licząc, 15 tysięcy zł rocznie. Starczyłoby na kilka atrakcyjnych wycieczek zagranicznych.

Cieszyłbym się z tego, proszę państwa, gdybym był samolubny, ale mam pecha, jestem politykiem i to politykiem lewicy, dla którego sprawiedliwość społeczna to nie pusty slogan, lecz sens życia, sens działania. Uznaję więc projekt wicepremiera Balcerowicza za bałamutny ekonomicznie i niesprawiedliwy społecznie. Nie po raz pierwszy nie zgadzam się z premierem Balcerowiczem, który na drodze do wolności gospodarczej w naszym kraju lubi zapominać o rolnikach, urzędnikach i o robotnikach, borykających się na co dzień z trudnościami życia. Sprzeciwiając się rewolucji podatkowej autorstwa wicepremiera Leszka Balcerowicza, stracę co prawda osobiście niemało grosza, ale może zyskam co nieco społecznej aprobaty. I tak sobie wymyśliłem, że może per saldo to mi się opłaci.

* * *

Senator Jerzy Suchański wygłosił cztery oświadczenia:

Mam do zaprezentowania cztery oświadczenia. Jedno oświadczenie dotyczy pana ministra Jacka Taylora, trzy pozostałe - patowej sytuacji, jaka wytworzyła się w Kielcach, to jest funkcjonowania dwóch zarządów miasta.

Pierwsze wspomniane oświadczenie, dotyczące pana ministra Jacka Taylora, kieruję na ręce premiera Buzka.

Pragnę poinformować, że na moje oświadczenie skierowane do pana premiera, a złożone podczas dziesiątego posiedzenia Senatu w dniu 27 marca 1998 r., otrzymałem odpowiedź od kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, pana Jacka Taylora, w dniu 14 lipca 1998 r. Tak szybka, w cudzysłowie, odpowiedź była zapewne spowodowana faktem mojego ponaglenia na piętnastym posiedzeniu Senatu. To oświadczenie również skierowałem na ręce pana premiera.

Zaledwie dwadzieścia trzy dni urzędowania pana Jacka Taylora na stanowisku ministerialnym wystarczyły, aby sobie przyznać uprawnienia kombatanckie. Trzeba było natomiast czekać ponad sto dni, by pan Jacek Taylor pofatygował się i udzielił odpowiedzi. Podejrzewam, że pan Premier nie miał możliwości zapoznania się z treścią odpowiedzi, jaką otrzymałem, dlatego pozwalam sobie przekazać wspomniane pismo, jest w załączeniu.

Proszę pana o wyrażenie swojego stanowiska, gdyż moim zdaniem, podwładny panu minister swoim dalszym zachowaniem pokazuje, że okres miesięcznej niewoli jednomiesięcznego niemowlęcia, Jacka Taylora, rzeczywiście źle wpłynął na jego zdrowie.

Proszę również o przeprowadzenie stosownej kontroli sprawy przyznania przez szefa urzędu, pana Jacka Taylora, uprawnień kombatanckich panu Jackowi Taylorowi.

Oczekuję odpowiedzi.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Kolejne oświadczenie kieruję do prezesa Krajowej Rady Regionalnej Izb Obrachunkowych.

Uprzejmie proszę o zapoznanie się z uchwałą nr 84/98 Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Kielcach z dnia 25 maja 1998 r., w załączeniu. Uchwała ta jest przez pracowników różnie interpretowana. Mam wrażenie, że autorzy tej uchwały sami jej nie rozumieją. Podjęcie takiej uchwały spowodowało konflikt pomiędzy radą miasta a wojewodą, którego skutki widoczne są w Urzędzie Miasta Kielce.

Proszę o pilne zbadanie tej sprawy i wyciągnięcie odpowiednich wniosków, gdyż moim zdaniem ośmiesza ona instytucję, którą pan prezes kieruje.

Następne oświadczenie kieruję do prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego ośrodka zamiejscowego w Krakowie.

Uprzejmie proszę pana prezesa o spowodowanie przyspieszenia rozpoznania sprawy dotyczącej konfliktu między przedstawicielami administracji rządowej, to znaczy wojewodą kieleckim a organami samorządowymi gminy Kielce. Jest to spór kompetencyjny dotyczący prawa rady miejskiej do odwołania dotychczasowego i wyboru nowego zarządu miasta.

Ponieważ te działania rady miejskiej wiązały się ze sprawą nieudzielenia absolutorium poprzedniemu zarządowi po rozpatrzeniu sprawozdania z wykonania budżetu miasta Kielce, obie strony konfliktu wywodzą swoje stanowisko z uchwały nr 84/95 kolegium regionalnej izby obrachunkowej z dnia 25 maja 1998 r.

Rada miasta, po upływie terminu ustawowego i zapoznaniu się z uchwałą regionalnej izby obrachunkowej, podjęła uchwałę o odwołaniu dotychczasowego zarządu, a następnie uchwały o wyborze prezydenta, wiceprezydentów i pozostałych członków zarządu.

Wojewoda kielecki, nie czekając na zakończenie sesji oraz oficjalne dostarczenie wymienionych uchwał przez prezydenta miasta, wydał rozstrzygnięcie nadzorcze, uchylając uchwałę o odwołaniu poprzedniego zarządu, a następnie inne rozstrzygnięcia nadzorcze uchylające pozostałe uchwały.

Rada Miejska w Kielcach podjęła uchwałę o zaskarżeniu do NSA rozstrzygnięć nadzorczych wojewody i takie zaskarżenie nastąpiło.

Ostatnie oświadczenie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Dotyczy rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody kieleckiego - OR-1-0914/131/98 z dnia 3 czerwca 1998 r.

Uprzejmie proszę pana premiera o przeprowadzenie stosownej kontroli działania wojewody kieleckiego Ignacego Pardyki w sprawie podjęcia przez niego rozstrzygnięcia nadzorczego.

Wojewoda, moim zdaniem, podejmując swoją decyzję, zaniechał podjęcia jakichkolwiek prób wyjaśnienia powstałej sytuacji i spowodował taką sytuację, w której znalazł się jako strona, a nie rozjemca konfliktu.

Decyzja ta w naszej społeczności odebrana jest tym samym jako polityczna i kompromituje ideę samorządności oraz rząd, którego przedstawicielem jest pan wojewoda Ignacy Pardyka.

Proszę o udzielenie odpowiedzi.

* * *

Senator Stanisław Marczuk skierował swoje oświadczenie do ministra pracy i polityki socjalnej:

Oświadczenie kieruję do pana ministra pracy i polityki socjalnej.

Izba Projektowania Budowlanego otrzymuje sygnały o niezadowoleniu projektantów specjalistów do spraw opiniowania projektów pod względem bhp oraz ergonomii w związku z cofnięciem im rozporządzeniem ministra pracy i polityki socjalnej z dnia 29 maja 1996 r. w sprawie zasad opiniowania projektów obiektów budowlanych, w których przewiduje się pomieszczenia pracy, oraz trybu powoływania członków komisji kwalifikacyjnej do oceny kandydatów na rzeczoznawców - "Dziennik Ustaw" nr 62 poz. 290 - uprawnień do opiniowania projektów pod względem bhp i ergonomii nabytych na mocy uchwały nr 139 Rady Ministrów z dnia 18 września 1987 r. w sprawie zasad i trybu opiniowania projektów nowo budowanych lub przebudowywanych zakładów pracy lub ich części pod względem zgodności z wymogami bhp - "Monitor Polski" nr 28 poz. 219.

Upoważnienia do opiniowania projektów w zakresie bhp i ergonomii nadawały bezterminowo na podstawie powyższej uchwały Rady Ministrów stowarzyszenia naukowo-techniczne Naczelnej Organizacji Technicznej. Stan ten ulegnie zmianie na niekorzyść projektantów, którzy uzyskali dotychczas takie uprawnienia, bo § 1 pkt 2 wymienionego rozporządzenia stanowi , że: "w okresie dwóch lat od dnia wejścia w życie rozporządzenia projektanta specjalistę w dziedzinie bhp oraz ergonomii, który opiniował przed tym dniem projekty nowo budowanych oraz przebudowywanych zakładów pracy albo ich część pod względem zgodności z wymogami bhp, traktuje się na równi z rzeczoznawcą". Z przytoczonego zapisu wynika, że po okresie dwóch lat od dnia wejścia w życie omawianego rozporządzenia osoby, które uzyskały dotychczas uprawnienia rzeczoznawców do spraw opiniowania projektów pod względem bhp oraz ergonomii, tracą te uprawnienia w dotychczasowym zakresie.

W tym samym obszarze gospodarki narodowej ustawa z dnia 7 lipca 1994 r. "Prawo budowlane" - "Dziennik Ustaw" nr 89 poz. 414 art. 104 - stanowi, że: "osoby, które przed dniem wejścia w życie ustawy uzyskały uprawnienia budowlane lub stwierdzenia posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie, zachowują uprawnienia do pełnienia tych funkcji w dotychczasowym zakresie".

W zestawieniu tych dwóch aktów prawnych, rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej oraz ustawy "Prawo budowlane", występuje brak spójności, a w omawianej sprawie uprawnień projektantów w zakresie opiniowania pod względem bhp oraz ergonomii wzajemnie się one wykluczają.

Ponadto należy zauważyć, że: prawo nie może działać wstecz, a zatem rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej z dnia 29 maja 1996 r. nie może unieważnić uprawnień projektantów specjalistów do spraw opiniowania projektów pod względem bhp oraz ergonomii, które uzyskali oni z mocy uchwały nr 139 Rady Ministrów z dnia 18 września 1987 r.; uprawnienia nadawane pod rządami aktu prawnego wyższego rzędu, jakim jest uchwała Rady Ministrów, nie mogą być znoszone aktem niższego rzędu, jaki stanowi rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej.

Biorąc to pod uwagę, proszę o spowodowanie utrzymania w mocy uprawnień nadanych projektantom specjalistom do spraw opiniowania projektów pod względem bhp oraz ergonomii na podstawie uchwały nr 139 Rady Ministrów z dnia 18 września 1987 r.

* * *

Senator Adam Struzik w imieniu swoim oraz senatorów Mariana Cichosza i Jerzego Smorawińskiego wygłosił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Oświadczenie to skierowane jest do prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej, pana Jerzego Buzka.

W ostatni piątek, 10 lipca bieżącego roku, doszło do bulwersującego wydarzenia, jakim bez wątpienia była brutalna interwencja policji podczas pokojowej demonstracji rolników w Warszawie.

Do upokorzenia, jakiego doświadczyli jej uczestnicy, związanego z wielogodzinnym oczekiwaniem na audiencję w Kancelarii wicepremiera Leszka Balcerowicza, doszły jeszcze razy policyjnych pałek i opary gazów łzawiących.

Piątkowa demonstracja rolników była z kilku względów wyjątkowa. Po pierwsze, była to pierwsza w stolicy od długiego czasu tak liczna manifestacja - kilkanaście tysięcy osób reprezentujących różne działające na wsi organizacje związkowe i spółdzielcze. Po drugie, rolnicy w związku z permanentnym ignorowaniem ich przez obecny rząd przyjechali do Warszawy, by w ten sposób spróbować nakłonić rządzących do dialogu. Po trzecie wreszcie, odpowiedzią rządu na prośby rolników o rozmowę było najpierw kilkugodzinne trzymanie ich na ulicy bez żadnej odpowiedzi, a później pałki i gazy łzawiące.

Z jednego względu demonstracja nie odbiegała od poprzednich, takiego, iż rolnicy po raz kolejny zostali zmuszeni do wyjścia na ulicę przez pana premiera Balcerowicza, który odpowiada za finanse publiczne. Dzień po demonstracji stwierdził on, że spełnienie postulatów rolników oznacza konieczność wzrostu podatków. Trudno taką wypowiedź wziąć za coś innego niż podgrzewanie antagonizmu między miastem i wsią. Dodatkowo rolnicy mieli okazję dowiedzieć się o planach kolejnego zmniejszenia nakładów na rolnictwo, tym razem o 47% w roku przyszłym. W tej sytuacji trudno oprzeć się gorzkiej refleksji, iż obecna koalicja ma szansę uzyskać miano grabarza polskiej wsi. Do pochówku jest coraz bliżej, również z powodu wysyłania przeciwko zdesperowanym rolnikom uzbrojonych formacji policji.

To, że obecny rząd ignoruje postulaty wielu grup społecznych i zawodowych, nie budzi naszego zdziwienia. Wielki niepokój budzi natomiast fakt używania sił porządkowych do rozpędzania pokojowych demonstracji. Stanowi to przykład braku dobrej woli rządzących do prowadzenia dialogu ze społeczeństwem, w tym przypadku z ogromną grupą społeczną, jaką stanowią mieszkańcy polskiej wsi. Zamiast dialogu słownego rząd proponuje rolnikom monolog policyjnych pałek, co nie wróży dobrze przyszłej polskiej wsi i przyszłości Polski.

W czasie interwencji policyjnych, których podczas demonstracji było trzy, zostało poszkodowanych kilkadziesiąt osób, w tym dwóch parlamentarzystów z Polskiego Stronnictwa Ludowego, pan poseł Wojciech Zarzycki i pan poseł Józef Gruszka. Nastąpiło zatem naruszenie immunitetu poselskiego.

W związku z powyższym prosimy pana premiera o wyjaśnienie przyczyn i przedstawienie ostatecznych skutków użycia sił porządkowych przeciwko demonstrującym w Warszawie rolnikom.

* * *

Senator Zbigniew Kulak w swoim oświadczeniu zwrócił się do Prezydium Senatu:

Oświadczenie kieruję do Prezydium Senatu, w związku z niedopuszczalną, moim zdaniem, manipulacją w trakcie wczorajszej bezpośredniej relacji z obrad Senatu. Przeprowadzana na żywo o godzinie 14.20 w telewizji polskiej, w programie drugim, rozmowa z jednym z senatorów została przerwana na około 15-20 sekund reklamą pewnego gatunku piwa, rzekomo bezalkoholowego. Oświadczenie moje nie ma związku z dzisiejszą debatą. Pragnę w nim jedynie zwrócić uwagę na nie stosowany dotychczas w publicznej telewizji fakt przerwania audycji, co gorsza, relacji z parlamentu, dla wyemitowania materiału reklamowego. O ile dobrze pamiętam, w reklamie tej padły słowa, cytuję: "audycja ta jest sponsorowana przez..." - i tu padła nazwa pewnego browaru.

Pytanie moje brzmi: czy Prezydium Senatu jest w posiadaniu informacji o sponsorowaniu relacji z obrad naszej Izby?

* * *

Senator Jerzy Pieniążek wygłosił oświadczenie skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Swoje oświadczenie pragnę skierować do Janusza Tomaszewskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji.

Panie Ministrze! W ubiegłym tygodniu, 10 lipca, w Warszawie miała miejsce pokojowa demonstracja rolników reprezentujących związek kółek i organizacji rolniczych, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych "Solidarność" oraz Związek Zawodowy Rolnictwa "Samoobrona". W demonstracji uczestniczyli również przedstawiciele społeczności rolników z sieradzkiego, w tym dostawcy mleka z Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej WART-MILK z Sieradza. Manifestacja miała charakter protestu przeciwko prowadzonej przez rząd Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności polityce rolnej państwa, w wyniku której pogłębia się kryzys polskiego rolnictwa. Następuje dalsze zubożenie rodzin wiejskich, a w efekcie zostaje zagrożony byt milionów ludzi w Polsce, związanych z rolnictwem i gospodarką żywnościową. Był to także wyraz wielkiej troski ponad dziesięciotysięcznej rzeszy ludzi, reprezentujących polską wieś, o przyszłość tego tak ważnego dla polskiej racji stanu sektora gospodarki w obliczu negocjacji w sprawie przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej, a także wobec pomysłów kolejnego zmniejszenia nakładów na rolnictwo o prawie 50% we wstępnym projekcie budżetu państwa na 1999 r.

Już w pierwszej fazie pokojowego pochodu w Warszawie siły porządkowe podległe panu ministrowi zagrodziły drogę rolnikom, zmuszając ich do zmiany trasy. W dalszej części protestu doszło do brutalnej interwencji policji, skierowanej przeciwko uczestnikom manifestacji. Według przekazanych mi relacji przez mleczarzy z sieradzkiego, policja użyła armatek wodnych, gazów łzawiących, a także przymusu fizycznego przy pomocy pałek. Poturbowano wielu uczestników pochodu, również z województwa sieradzkiego. Dlatego też pytam pana ministra:

- po pierwsze, czy organizacja manifestacji rolników miała charakter legalny? czy przygotowana była zgodnie z obowiązującymi przepisami?

- po drugie, dlaczego uzbrojone siły bezpieczeństwa zagrodziły drogę manifestantom, zmuszając ich do zmiany trasy pochodu?

- po trzecie, dlaczego policja użyła wobec rolników przymusu fizycznego?

- po czwarte, kto wydał rozkaz ataku na przedstawicieli wsi oraz kto upoważnił siły porządkowe do takiej akcji?

- po piąte, jakie konsekwencje zostały wyciągnięte wobec mocodawców odpowiedzialnych za użycie siły w stosunku do rolników i wobec bezpośrednio biorących udział w akcji policjantów

- po szóste, jak w przyszłości chce pan, Panie Ministrze, zapobiec tego typu sytuacjom, by nie doszło do ataku policji na pokojową manifestację rolników?

* * *

Senator Dorota Kempka złożyła do protokołu 16. posiedzenia Senatu oświadczenie skierowane do marszałek Alicji Grześkowiak:

Kilka tygodni temu, tuż przed posiedzeniem Senatu w sprawie podziału kraju na województwa, poprosiłam panią marszałek Alicję Grześkowiak o spowodowanie, aby Biuro Obsługi Senatorów dostarczyło parlamentarzystom dodatkowe materiały. Jednym z nich było stanowisko Deputacji Kujawsko-Pomorskiej wobec poprawki do projektu podziału administracyjnego wykluczającej województwo toruńskie z regionu kujawsko-pomorskiego. Deputacja stwierdza, że powstanie okrojonego regionu jest zaprzeczeniem publicznie podjętych przez koalicję zobowiązań i może wskazywać na tymczasowy charakter takiego rozwiązania. Uważa również, że pozamerytoryczne ingerencje najwyższych władz Senatu i Sejmu RP, uległość rządu, a także przedkładanie interesów personalnych ponad dobro kraju przy rozważaniu podziału administracyjnego obywatele mają prawo przyjmować jako sprzeczne z art. 1 i 63 konstytucji RP. Stwierdza wreszcie, że zachowanie pewnej części toruńskich elit politycznych nie jest dobrym wkładem w reformowanie kraju. Wytwarzanie szczelnych granic i podziałów między obywatelami trzech sąsiadujących województw znacznie utrudni korzystanie z sąsiedzkiej bazy medycznej, edukacyjnej i miejsc pracy.

Kolejny materiał to ilustracja wybranych wskaźników stołeczności Bydgoszczy i Torunia. Obok znacznej różnicy w liczbie mieszkańców między tymi miastami, w wyraźny sposób przedstawiono także znaczne różnice w zapleczu oświatowym, potencjale gospodarczym, służbie zdrowia i kulturze. Wskazano, że Bydgoszcz stanowi siedzibę dla czterokrotnie większej liczby jednostek administracji ponadregionalnej, a wskaźnik centralności miasta określony przez Rządowe Centrum Studiów Strategicznych jest prawie dwukrotnie wyższy. Dołączono również do tych materiałów bilet jednostkowy przypominający o sześćset pięćdziesięcioletniej historii Bydgoszczy, o nadaniu jej praw miejskich przez Kazimierza Wielkiego w 1364 r. oraz o fakcie, że w 1896 r. miasto to posiada najstarszy w Polsce tramwaj elektryczny.

Osobiście usłyszałam wydaną przez Panią Marszałek pozytywną decyzję w sprawie dostarczenia parlamentarzystom tych materiałów. Nie mogę zatem zrozumieć, że przez kilka tygodni decyzja ta nie została zrealizowana. Stąd też pytanie do Pani Marszałek: dlaczego dotąd materiały te nie dotarły do skrytek senatorskich i w jakim czasie się tam znajdą? Pragnę przypomnieć, że przekazałam wówczas sto kompletów materiałów, które miały dotrzeć do pań i panów senatorów. Dla przypomnienia pozwalam sobie dołączyć do mojego oświadczenia naprawdę ostatni już komplet omawianych materiałów.

* * *

Senator Janusz Okrzesik złożył do protokołu oświadczenie skierowane do ministra gospodarki Janusza Steinhoffa:

Zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o zbadanie przyczyn niedotrzymania terminów określonych w Kodeksie postępowania administracyjnego, w których powinny zostać załatwione indywidualne sprawy obywateli z zakresu administracji publicznej.

Zgodnie z art. 35 pkt 3 kpa sprawy te powinny zostać załatwione nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania, zaś w postępowaniu odwoławczym w ciągu miesiąca od dnia otrzymania odwołania. W toku spotkań z wyborcami otrzymuję informacje, że te terminy nie są dotrzymywane. Wyborcy zwracają uwagę, że Ministerstwo Gospodarki nie informuje o przyczynach niezałatwienia tych spraw w terminie ani też nie określa nowego terminu ich załatwienia, pomimo że taki obowiązek wynika z art. 36 Kodeksu postępowania administracyjnego. Tego rodzaju naruszenie prawa jest przyczyną rozgoryczenia wyborców, którzy liczyli na to, że obecny rząd w sposób zdecydowany przeciwstawi się tego rodzaju praktykom. Niestety, tak się nie stało, nad czym ubolewam. Z tej przyczyny oczekuję podjęcia zdecydowanych działań, które doprowadzą do zmiany sytuacji.

Mogę przytoczyć wiele przykładów opieszałego załatwiania indywidualnych spraw obywateli przez ministerstwo, którym Pan kieruje. Byłaby to długa lista, dlatego poprzestaję na podaniu przykładów szczególnie drastycznych, żeby nie powiedzieć skandalicznych. Otóż w dniu 13 czerwca 1991 r. do ówczesnego ministra przemysłu został skierowany wniosek pana Józefa Buchty, spadkobiercy Józefa i Karoliny małżonków Gluza, o stwierdzenie nieważności znacjonalizowania nieruchomości, na której znajdowało się przedsiębiorstwo o nazwie "Młyn parowy J. Dobija Sp. z o.o." z siedzibą w Komorowicach Krakowskich, obecnie znajdującej się w obrębie miasta Bielsko-Biała. Do dnia dzisiejszego w tej sprawie nie nastąpiło wydanie decyzji rozstrzygającej o zasadności wniosku. Biorąc pod uwagę upływ czasu od dnia złożenia wniosku do dnia dzisiejszego, moim zdaniem brak jest jakichkolwiek przesłanek usprawiedliwiających opóźnienie wydania decyzji w tej sprawie. Nawet uwzględniając zmiany spowodowane przez reorganizację ministerstw i wynikłe z tej przyczyny obiektywne przeszkody do załatwienia tej sprawy w terminie, nie znajduję okoliczności usprawiedliwiających niemożliwość jej zakończenia w ciągu siedmiu lat.

Oczywiście nie mam zamiaru Panu osobiście przypisywać uchybień ministerstwa, za które są odpowiedzialni Pana poprzednicy na tym stanowisku. Jednak od chwili utworzenia Ministerstwa Gospodarki upłynęły blisko dwa lata, a od daty objęcia przez pana urzędu Ministra Gospodarki osiem miesięcy. Jest to dostatecznie długi okres, aby tę sprawę załatwić. Dlatego liczę na to, że Pan Minister przeprowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające, mające na celu ustalenie przyczyn, które spowodowały opóźnienie; mało tego: że wyda pan polecenie zakończenia tej sprawy w określonym terminie. Myślę, że będzie to termin niezbyt odległy. Tego rodzaju decyzje byłyby satysfakcjonujące dla wszystkich. Przede wszystkim dla spadkobierców właścicieli bezprawnie znacjonalizowanego majątku, których liczba w miarę upływu czasu nieprzerwanie wzrasta. Ponadto dla opinii publicznej byłoby to znakiem, że Pan Minister dba o to, aby podlegli mu urzędnicy przestrzegali prawa, zwłaszcza w tak newralgicznej sprawie, jaką jest reprywatyzacja. Nie wnikam w zasadność stanowiska moich wyborców. Oczekuję, że moje wystąpienie oparte na przepisach ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora ("Dziennik Ustaw" nr 13 poz. 350 z późniejszymi zmianami) zostanie przyjęte ze zrozumieniem i że zostaną podjęte kroki mające na celu szybkie załatwienie tej sprawy.

* * *

W oświadczeniu złożonym do protokołu senator Janusz Lorenz zwrócił się do ministra skarbu państwa Emila Wąsacza:

Dotyczy: praw byłych pracowników do nieodpłatnego nabycia udziałów w spółce "Mazur-Tourist" Sp. z o.o.

Z prośbą o pomoc i poparcie zwrócili się do mnie byli i obecni pracownicy Przedsiębiorstwa Turystycznego "Mazur-Tourist" w Olsztynie, będącego własnością skarbu państwa, a następnie przekształconego w spółkę "Mazur-Tourist" Sp. z o.o.

Spółka ta powstała w trybie art. 37 ust. 1 ustawy z 13 lipca 1990 r. o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Art. 42 tej ustawy nakazuje stosowanie w powstałej w tym trybie spółce przepisów rozdziału II wyżej wymienionej ustawy o udostępnieniu akcji osobom trzecim, w tym pracownikom. Przepisy te przewidywały prawo pracowników do zakupu 20% ogólnej liczby udziałów na zasadach preferencyjnych.

Ustawa z dnia 30 sierpnia 1996 r. o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych w art. 63 ust. 3 jednoznacznie określa prawo pracowników do nieodpłatnego nabycia do 15% udziałów stanowiących własność skarbu państwa, w sytuacji gdy skarb państwa wniósł zorganizowaną część mienia do spółki. Mimo że z aktu założycielskiego spółki bezdyskusyjnie wynika, że skarb państwa wniósł zorganizowane części przedsiębiorstwa "Mazur-Tourist" do spółki, do dnia dzisiejszego nie rozpoczęto udostępniania udziałów.

Zakres prawa do nieodpłatnego nabywania akcji budzi wciąż wiele kontrowersji i wątpliwości wśród zainteresowanych. Mam świadomość, że jest ono przywilejem przyznanym przez państwo wybranym grupom obywateli, spełniającym kryteria ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, i nie jest moją intencją upowszechnienie tego prawa, lecz uregulowanie sytuacji, stworzenie takiego stanu, gdy faktycznie uprawnieni nie będą musieli egzekwować zaspokojenia swoich słusznych roszczeń.

Proszę o załatwienie spawy i zaspokojenie absolutnie, moim zdaniem, uzasadnionych żądań pracowników spółki "Mazur-Tourist" Sp. z o.o. w Olsztynie. Z dokumentacji złożonej w biurze do spraw udostępnienia akcji jednoznacznie wynika, że pracownikom akcje się należą.

* * *

Oświadczenie senatora Mariana Żenkiewicza, złożone do protokołu, było skierowane do ministra pracy i polityki socjalnej:

Kolejna zmiana na stanowisku prezesa Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych spowodowała poważne zaburzenia w działalności tej instytucji. Zwolnienie kilkudziesięciu doświadczonych osób pracujących na stanowiskach kierowniczych w Warszawie i w Oddziałach terenowych z jednej strony, a wstrzymanie wydatków z tego funduszu z drugiej strony, spowodowały olbrzymie zaniepokojenie zakładów pracy chronionej. Również podjęcie decyzji o zmniejszeniu refundacji odsetek z tytułu kredytów bankowych zaciągniętych przez te zakłady, a następnie wycofanie się z tej decyzji, świadczą o braku konsekwencji i nieudolnej polityce nowego kierownictwa. Niedopuszczalna jest również koncepcja tego kierownictwa, że powrót do refundacji 50% odsetek z tytułu zaciągniętych kredytów przez zakłady pracy chronionej uniemożliwi refundację odsetek wszystkim zakładom, w wyniku czego część z nich nie otrzyma żadnej refundacji.

Z drugiej strony wiadomo, że aktualnie w posiadaniu funduszu są olbrzymie środki, których wielkość systematycznie wzrasta. Nie świadczy to dobrze o działaniu jego kierownictwa, a jedynie o chaosie i bałaganie, jaki w nim panuje. Niedopuszczalne jest ze względów społecznych i ekonomicznych to, aby środki te, zamiast wspierać zakłady pracy chronionej i kreować dalsze miejsca pracy, leżały bezużytecznie w bankach. Decyzje te spowodowały, że wiele zakładów pracy chronionej musiało ograniczyć produkcję, co jest źródłem ich strat finansowych. Są to zatem decyzje niewłaściwe i szkodliwe.

Zdumienie budzi również fakt, że fundusz był przez pół roku kierowany praktycznie jednoosobowo, gdyż nie został powołany we właściwym czasie trójosobowy zarząd w pełnym składzie, a rada nadzorcza skompletowana została dopiero 1 czerwca bieżącego roku. To wszystko, a także powołanie na stanowisko prezesa osoby nie znającej mechanizmów funkcjonowania funduszu, zrodziło wiele negatywnych zjawisk.

Konieczna jest zatem w tej sprawie skuteczna interwencja Pana Ministra. Nie można dopuścić do tego, aby tak ważna instytucja funkcjonowała nieprawidłowo, niezależnie bowiem od jej zmian strukturalnych musi ona w sposób stabilny wspierać zakłady pracy chronionej. A nie jest to przecież aż tak trudna sprawa, gdyż wpływy funduszu są stałe i ustabilizowane. Trzeba tylko właściwie planować ich wydatkowanie, a później konsekwentnie realizować przyjęte ustalenia. Nie można też podejmować decyzji zaskakujących zakłady pracy chronionej i ograniczających możliwości ich funkcjonowania. Środki funduszu, których źródłem są wpłaty zakładów pracy, muszą być rozdysponowane w sposób jawny, z zachowaniem właściwych procedur.

Liczę na to, że Pan Minister podejmie skuteczne działania w celu wyeliminowania nieprawidłowości występujących w działalności PFRON.

* * *

W oświadczeniu złożonym do protokołu senator Maciej Świątkowski zwrócił się do ministra transportu i gospodarki morskiej:

Kolejowe kluby sportowe w Polsce, w tym Klub Sportowy "Brda" Bydgoszcz, są zaniepokojone powtarzającą się w ostatnim czasie praktyką wyprzedaży przez PKP nieruchomości, na których kluby te miały od wielu lat swoje siedziby. KS "Brda" Bydgoszcz użytkuje swoją nieruchomość od blisko pięćdziesięciu lat. Obiekty sportowe na tej nieruchomości zostały pobudowane w 1952 r. ze środków społecznych, wysiłkiem wielu działaczy sportowych i związków. W 1987 r. urząd miasta przekazał tę nieruchomość nieodpłatnie do PKP, jako warunek udzielania klubowi pomocy i niesprzedawania jej, a jedynie nieodpłatnego przekazania skarbowi państwa. Tego zwrotu nieruchomości domaga się między innymi KS "Brda". Natomiast PKP w dniu 10 lipca 1998 r. wystawiły tę nieruchomość na przetarg, chcąc pozbawić istniejący od siedemdziesięciu pięciu lat klub bazy sportowej.

Proszę o interwencję w tej sprawie, gdyż dochodzi do wyrównywania strat i kłopotów finansowych PKP kosztem społecznym. Grozi to zdecydowanym ograniczeniem i tak skromnej bazy sportowej w Polsce. Opisana sytuacja ma miejsce także w innych klubach, na przykład w Polonii Warszawa czy też BBTS Bielsko. Obawiamy się rozszerzenia tej procedury na kolejne kluby kolejowe.

* * *

Senator Jerzy Chróścikowski złożył do protokołu oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej:

Kieruję je do pana Jacka Janiszewskiego, ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, w sprawie ustalenia na właściwym poziomie minimalnej ceny zbytu cukru na sezon cukrowniczy 1998/99, rozpoczynający się 1 października 1998 r. i kończący 30 września 1999 r.

Z informacji uzyskanej z Lubelsko-Małopolskiej Spółki Cukrowej S.A. w Zamościu wynika, że minimalna cena zbytu cukru netto na sezon cukrowniczy 1998/99 ma być ustalona przez Radę Ministrów na wniosek ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, w wysokości 1650 zł za tonę.

Z przedstawionej przez spółkę kalkulacji średnioważonego kosztu własnego 1 tony cukru (opartej na sprawozdawczości GUS) dla czternastu cukrowni wchodzących w skład spółki, której udział w krajowej produkcji cukru wynosi 25%, wynika, że w kampanii poprzedniej (1997/98) rzeczywisty koszt własny 1 tony cukru wynosił 1740,41 zł. Uwzględniając wzrost ceny braków oraz innych kosztów (energii, transportu itp.), rzeczywisty koszt własny 1 tony cukru w bieżącej kampanii wyniesie co najmniej 1990 zł za tonę (wzrost o 9%). Zakładając konieczność osiągania przez cukrownie minimalnej rentowności sprzedaży cukru w wysokości za 5%, cena zbytu cukru powinna wynosić 2000 zł za 1 t. Uwzględniając jednak konieczność ustalenia minimalnej ceny zbytu cukru w wysokości mobilizującej cukrownie do obniżki kosztów własnych, cena nie powinna być niższa od 1900 zł za tonę. obniżka kosztów o 5%, co wynikałoby z ustalenia ceny zbytu w wysokości 1900 zł za 1 t, nie będzie rzeczą łatwą, zważywszy na fakt, że gros kosztów wytwarzania cukru to zużycie buraków i ich transportu (prawie 60%). Przy tym należy dodać, że raczej należy spodziewać się wzrostu kosztów niż obniżki, jeśli chodzi o koszty zużycia surowca przy produkcji cukru, cena płacona rolnikom za dostarczane buraki nie była bowiem podwyższana od trzech lat, mimo inflacji, co doprowadziło do nieopłacalności ich uprawy.

Z przedstawionych przez Lubelsko-Małopolską Spółkę Cukrową materiałów wynika, że propozycja ustalenia minimalnej ceny zbytu cukru w wysokości 1650 zł za tonę oparta została na kalkulacji kosztu własnego opracowanej przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Kalkulacja ta jest raczej pobożnym życzeniem wytwarzania w Polsce tak taniego cukru niż rzeczowym i obiektywnym rachunkiem ekonomicznym W kalkulacji tej popełniono kilka błędów metodologicznych.

W symulacyjnym rachunku kosztu własnego tony cukru na kampanię 1998/99 (opracowanej przez IERiGŻ) błędnie zastosowano rozliczenie stałych kosztów wydziałowych i ogólnozakładowych na wszystkie kwoty produkcji cukru, tj. A, B i C, zamiast wyłącznie na kwotę A. Problem ustalenia zasady rozliczania kosztów stałych wyłącznie na kwotę produkcji A rozstrzygnięty został stanowiskiem Ministerstwa Finansów, zawartym w piśmie z dnia 10 listopada 1996 r., znak: DR-6/T2/173/96, będącym odpowiedzią na wystąpienie Cukrowniczej Izby Gospodarczej. Dodatkowo należy podkreślić, że rozliczanie kosztów stałych wyłącznie na kwotę A produkcji cukru jest stosowane w Unii Europejskiej, dlatego też wprowadzenie tej zasady w polskim cukrownictwie należy traktować jako reaktywizację procesu dostosowawczego polskiej gospodarki do warunków unijnych. Nieprawidłowe rozliczenie kosztów stałych (wydziałowych i ogólnozakładowych) spowodowało obniżenie ostatecznej wysokości kosztu własnego 1 tony cukru o 91,50 zł na tonę (wydziałowych o 47,80 zł, ogólnozakładowych o 43,70 zł).

W kalkulacji kosztu własnego 1 tony cukru, sporządzonej przez IERiGŻ, do kosztów surowca nie wliczono wartości wydawanych rolnikom nieodpłatnie wysłodków prasowanych będących elementem ceny płaconej za buraki, z którego to powodu zaniżono koszty o 10,0 zł za tonę cukru (0,5 tony wysłodków za 1 tonę buraków, przy cenie 1 tony wysłodków 20 zł. W sposób całkowicie niezrozumiały i niczym nieuzasadniony IERiGŻ w kalkulacji kosztu własnego 1 tony cukru obniżył skalkulowaną przez siebie ostateczną wysokość kosztów 1 tony cukru o 10,4%, tj. o kwotę 186,35 zł. Według IERiGŻ obniżenie skalkulowanego na 1791,85 zł kosztu własnego 1 tony cukru o 10,40% miało na celu zmobilizowanie cukrowni do obniżki kosztów wytwarzania cukru. Z uwagi na to, że około 60% kosztów wytwarzania cukru to zużycie buraków wraz z kosztami ich zakupu, głównie transportu, obniżenie kosztu całkowitego 1 tony cukru o 10,4% jest nierealne. Bardzo mobilizującym zadaniem dla cukrowni byłaby obniżka kosztów maksymalnie o 5%. Przyjmując ten wskaźnik jako realny (5%) zaniżenie kosztu własnego 1 tony cukru przez IERiGŻ wyniosło 96,75 zł.

Błędem merytorycznym Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej było założenie (przy opracowywaniu kalkulacji kosztu własnego) wydajności cukru z buraków na poziomie wyższym o 0,3% od bardzo wysokiej wydajności osiągniętej w kraju w ostatnich pięciu latach. Średnioważona wydajność cukru z buraków za ten okres wyniosła 12,75%, jednak o tak wysokim jej poziomie zadecydowały ostatnie dwa lata, kiedy uzysk cukru z buraków wynosił: w 1996 r.- 13,03% i w 1997 r. - 13,27%. Na tak korzystne wyniki produkcyjne ostatnich dwu lat wpłynęły w zasadniczy sposób bardzo sprzyjające warunki pogodowe. W poprzednich bowiem dwu latach, kiedy pogoda była gorsza (ale nie była szczególnie zła), wydajność była znacznie niższa, mianowicie w 1995 r. - 12,07%, a w 1994 r. - 12,00%.

W związku z tym proponuje się, aby do kalkulacji kosztu własnego cukru w kampanii 1998/99 przyjąć wydajność cukru wyższą o 0,1% od średniej za ostatnie pięć lat. Będzie to wskaźnik bardzo mobilizujący dla cukrowni i jednocześnie realny do osiągnięcia.

Nieuzasadnione obniżenie przez IERiGŻ kosztu własnego 1 tony cukru z powodu zawyżenia wskaźnika wydajności cukru z buraków o 0,2% spowodowało obniżenie kosztu własnego o 10,70 zł.

Sumując opisane wyżej pozycje zaniżenia kosztu własnego 1 tony cukru przez IERiGŻ widać, że podstawa ustalenia minimalnej ceny zbytu obniżona została w sposób nieuzasadniony o 208,95 zł.

Z powyższej analizy wypływa również wniosek, niezależnie od ustalenia tego wcześniej inną metodą, że minimalna cena zbytu 1 tony cukru nie może być niższa od 1900 zł za 1 tonę.

Dziwi mnie bardzo to, że przy tak ważnej sprawie, jaką jest ustalenie minimalnej ceny zbytu cukru, minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej opiera się na dalekich od rzeczywistości teoretycznych rozważaniach naukowców, zamiast na doświadczeniach wynikających z poprzednich lat. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że obecny katastrofalny stan ekonomiczny polskiego cukrownictwa, objawiający się tym, że nie ma w Polsce cukrowni rentownych, lecz wyłącznie deficytowe, spowodowany został, między innymi, ustaleniem przez poprzedni rząd minimalnej ceny zbytu cukru na zbyt niskim, nierealnym poziomie. Na sezon cukrowniczy 1996/97 minimalna cena zbytu cukru ustalona została w wysokości 1330 zł za tonę, przy średnich krajowych kosztach własnych przekraczających 1500 zł za tonę, zaś na sezon 1997/98 w kwocie 1500 zł, przy kosztach ponad 1650 zł za tonę. Również w sezonach cukrowniczych 1996/97 i 1997/98 przy ustalaniu minimalnych cen zbytu cukru opierano się na kalkulacjach kosztów własnych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Życie w bardzo brutalny sposób wykazało, co te kalkulacje były warte, w końcu cały przemysł cukrowniczy znalazł się na skraju bankructwa. Cukrownie utraciły zdolność kredytową i płynność finansową, co oznacza, że nie otrzymają na nadchodzącą kampanię kredytów bankowych na skup surowca. Wstrzymanie wypłat należności rolnikom za buraki niewątpliwie wywoła ostre konflikty społeczne, które nikomu nie są potrzebne.

Niebezpieczeństwu można by zapobiec ustaleniem minimalnej ceny zbytu na właściwym realnym poziomie. Gdyby ustalona cena pokrywała w całości koszty własne wytwarzanego cukru, to banki miałyby podstawę do udzielenia kredytów, pod przyszłą poprawę sytuacji ekonomiczno-finansowej cukrowni.

Używana przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej argumentacja, że cukrownie nie muszą sprzedawać cukru po minimalnych cenach zbytu, lecz po cenach pokrywających koszty własne, jest zwykłą demagogią. Może instytut odpowie mi na pytanie, jak cukrownie mają to zrobić, skoro na skutek innych decyzji rządowych lub ich braku na krajowym rynku znajduje się nadwyżka cukru przekraczająca spożycie wewnętrzne o ponad 300 tysięcy ton. Nadwyżka ta wywołuje nienormalną konkurencję cenową pomiędzy cukrowniami, której nikt nie jest w stanie zapobiec. Cukrownie nie są temu winne, że z powodu utrzymywania od szeregu lat cła na cukier na maksymalnym poziomie 170 ECU za tonę (przy ponad 400 ECU za tonę w Unii Europejskiej), cukier można "wwozić" do Polski bezkarnie. Oficjalnie mówi się, że do kraju sprowadzono około 80 tysięcy ton cukru, i to w sytuacji, gdy własna nadwyżka produkcyjna w kampanii 1996/97 wynosiła ponad 700 tysięcy ton, zaś w kampanii 1997/98 ca 500 tysięcy ton cukru.

Należy również odpowiedzieć sobie na pytanie, czy cukrownie powinny ponosić tak dotkliwe skutki ekonomiczne decyzji rządowych, dotyczących ustalenia limitów produkcji cukru w ramach kwoty A (przeznaczonej do sprzedaży wyłącznie na ryku wewnętrznym) w wysokości przekraczającej realne spożycie - w kampanii 1996/97 o ca 130 tysięcy ton (limit 1630 000 t - spożycie około 1500 tysięcy t), zaś w kampanii 1997/98 o ca 100 tysięcy ton (limit 1650 000 t - spożycie około 1550 tysięcy t).

Nie zgadzam się również z argumentacją rządu uzasadniającą ustalanie minimalnej ceny zbytu cukru na niskim poziomie tym, że jest to działanie antyinflacyjne. Jeżeli inflacja w Polsce ma być "gaszona" ceną cukru, nie pokrywającą nawet 90% jego kosztów własnych, to w niedługim czasie rozdamy za darmo polskie cukrownictwo, bowiem w cenie każdego kilograma taniego cukru będzie zawarta cząstka wartości majątku produkcyjnego cukrowni.

Myślę, że rozpaczliwe "dobijanie się" cukrowników o ustalenie na najbliższą kampanię minimalnej ceny zbytu cukru na realnym, a nie fikcyjnym poziomie, jak to bywało dotychczas, jest w pełni uzasadnione. Przemawiają za tym informacje GUS publikowane na łamach "Polityki" z dnia 10 stycznia 1998 r. ("Koszyk Polityki"), z których wynika, że w ostatnich dziesięciu latach cukier w Polsce staniał trzykrotnie. W roku 1989 za przeciętną pensję można było bowiem kupić 218 kg cukru, zaś w 1997 r. aż 666 kg.

Z przytoczonych za "Polityką" danych statystycznych wynika, że od cukrowników nie można wymagać rzeczy niemożliwych, co cały czas czyni rząd, gdyż skutki tego dla gospodarki narodowej są tragiczne. Obecna bardzo trudna sytuacja ekonomiczna nowoczesnego i dobrze zorganizowanego polskiego cukrownictwa (trzecie miejsce w Europie pod względem wielkości produkcji cukru z buraków), jest tego niezbitym dowodem. Dalszych niewłaściwych decyzji rządu dotyczących wysokości minimalnych cen zbytu cukru ten przemysł już nie wytrzyma. Cukrownie zaczną bankrutować jedna za drugą, ku uciesze inwestorów zagranicznych, którzy już się szykują do ich kupna za przysłowiowe grosze. Jesteśmy na najlepszej drodze do tego, aby naszym majątkiem narodowym uwłaszczyć cudzoziemców, zamiast polskie społeczeństwo.

Ustalenie minimalnej ceny zbytu cukru na właściwym poziomie, to znaczy w wysokości co najmniej 1,90 zł za kg, nie spowoduje znaczącego wzrostu jego cen detalicznych, które nie powinny przekraczać 2,40 zł za kg (1,90 zł + 7% VAT + 15% marż handlu = 2,34 zł). Cena cukru w Polsce należałaby w dalszym ciągu do najniższych w świecie, bowiem będzie stanowiła niespełna 60% ceny w Unii Europejskiej (średnia cena w UE 1,25 USD za 1 kg).

Przedkładając niniejsze oświadczenie, mam nadzieję, że Pan Minister zweryfikuje stanowisko swoich służb w sprawie proponowanej wysokości minimalnej ceny zbytu cukru na sezon cukrowniczy 1998/99, bowiem ustalenie jej poniżej 1900 zł za 1 t doprowadzi polski przemysł cukrowniczy do całkowitego upadku. Ucierpią na tym przede wszystkim rolnicy, gdyż jedynie uprawa buraków dawała im jeszcze pewne dochody.

Panie Ministrze, proszę o podjęcie działań na posiedzeniu rządu, prawdopodobnie w dniu 21 lipca 1998 r., o korzystną cenę minimalną na cukier.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment