Spis oświadczeń


Oświadczenie złożone
przez senator Dorotę Arciszewską-Mielewczyk
na 22. posiedzeniu Senatu
w dniu 20 listopada 2008 r.

Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ćwiąkalskiego

Szanowny Panie Ministrze!

Nawiązując do tematu konieczności podjęcia działań na rzecz stworzenia krajowych regulacji prawnych odnoszących się do stosowania przepisów konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzonej w Hadze 25 października 1980 r., poruszonego zarówno w interpelacji posła na Sejm, pana Jarosława Sellina, (nr 5045) z dnia 17 września 2008 r., jak również w moim oświadczeniu, chciałabym jeszcze raz przedstawić Panu Ministrowi argumenty przemawiające za stworzeniem skutecznych regulacji prawnych pozwalających na racjonalne stosowanie przez polskie sądy norm zawartych w konwencji haskiej w odniesieniu do dzieci pochodzących ze związków obywateli polskich z obcokrajowcami.

W pierwszej kolejności chciałabym zwrócić uwagę Pana Ministra na pkt 2 odpowiedzi Pana Ministra, udzielonej w dniu 30 września 2008 r., na interpelację posła Sellina. Pisze pan między innymi: "Zasada niezwłocznego wydania dziecka bezprawnie uprowadzonego nie została jednak przeprowadzona w sposób bezwzględny. Wzgląd na dobro dziecka przemawiać może w niektórych przypadkach za odmową wydania dziecka bezprawnie uprowadzonego. Nadmiernie szeroka interpretacja tych wyjątkowych wypadków, które umożliwiają oddalenie wniosku o powrót dziecka bezprawnie uprowadzonego, mogłaby jednak zniweczyć cel konwencji".

W związku z tym sformułowaniem chciałabym Pana Ministra zapytać, jakie to okoliczności danej sprawy o uprowadzenie dziecka mogłyby stać się przesłankami odpowiedniej, to znaczy nie "nadmiernie szerokiej", interpretacji przepisów konwencji haskiej i tym samym spowodować odmowę wydania dziecka rodzicowi obcokrajowcowi? Czy taką okolicznością mógłby być na przykład zarzut molestowania seksualnego dziecka? Bo jeśli tak, to spieszę z informacją, że w sprawie pani M.G. taki zarzut został podniesiony przez matkę Polkę, lecz sąd polski nie wziął tej okoliczności w ogóle pod uwagę, wydając dziecko właśnie na podstawie regulacji konwencji haskiej, ograniczając się jedynie do wskazania, że matka uprowadziła dziecko, zatem dziecko należy wydać. Czy zatem w obliczu takiego kuriozum, nadal Pan Minister twierdzi, że interpretacja regulacji konwencji haskiej przez sądy polskie jest właściwa i realizuje nadrzędny cel tej umowy międzynarodowej objaśniony dobitnie w preambule, to jest "przekonanie, że interes dziecka ma podstawowe znaczenie we wszystkich sprawach dotyczących opieki nad nim"? Czy fakt molestowania seksualnego dziecka powinien być w tym przypadku przez matkę w jakiś sposób utrwalony, aby sąd nie miał wątpliwości, że do takich czynów dochodziło?

Nie jestem w stanie zrozumieć postępowania sądu polskiego w tej sprawie, nie jestem w stanie również zrozumieć, jakie musiałyby zaistnieć okoliczności, aby sądy polskie odważyły się na odpowiednią, to jest odpowiadającą rzeczywistości, interpretację zapisów konwencji haskiej. Czy zarzuty molestowania seksualnego, przemocy fizycznej bądź maltretowania psychicznego to zbyt mało? A może należałoby to jednak sprawdzić?

Odpowiedzi na swoje wątpliwości nie mogę odnaleźć w pana odpowiedziach dotyczących konwencji haskiej. Wobec tego zapytam wprost: jakie okoliczności lub fakty, w ocenie Pana Ministra, byłyby przesłankami pozwalającymi na odstępstwo od zasady niezwłocznego wydania dziecka bezprawnie uprowadzonego?

Ponadto chciałabym Panu Ministrowi przybliżyć postępowanie organów administracyjnych innych państw sygnatariuszy konwencji haskiej. Otóż jak wynika z relacji przedstawicieli dwóch organizacji polonijnych działających w Niemczech, których podstawowym celem jest walka z dyskryminacją obywateli polskich, pana Wojciecha L. Pomorskiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia "Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech" z siedzibą w Hamburgu, oraz pani Beaty M. Pokrzeptowicz-Meyer, prezes Stowarzyszenia Polskiego "Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech" z siedzibą w Bielefeld, w walkę o prawa dzieci pochodzących z mieszanych małżeństw (polsko-niemieckich) włącza się specjalny organ administracji publicznej, to jest Urząd do spraw Dzieci i Młodzieży (Jugendamt). Z relacji tych osób wynika wprost, iż polityka tego urzędu polega na pozostawianiu dziecka, w wypadku rozwodów małżeństw mieszanych, zawsze przy rodzicu niemieckim, a w wypadku małżeństw polsko-polskich na kierowaniu dzieci do niemieckich rodzin zastępczych lub domów dziecka.

Słowa pana Pomorskiego i pani Pokrzeptowicz-Meyer potwierdza rozmowa przeprowadzona z panem mecenasem Olivierem Karrerem, francuskim adwokatem, który od dziesięciu lat prowadzi sprawy osób pochodzenia francuskiego poszkodowanych przez Jugendamt. Z informacji przedstawionych przez pana mecenasa Oliviera Karrera wynika, że w praktyce działalności niemieckich sądów rodzinnych opinie (stanowiska) Urzędu do spraw Dzieci i Młodzieży (Jugendamtu), obligatoryjnie sporządzane i przedkładane sądowi w każdej sprawie rodzinnej dotyczącej dziecka, mają charakter rozstrzygający, to jest sądy te nigdy nie orzekają wbrew stanowisku przestawionemu w sprawie przez Jugendamt.

Co więcej, z wypowiedzi przedstawicieli stowarzyszeń oraz pana mecenasa Oliviera Karrera jednoznacznie wynika, że każdy rodzic obcokrajowiec, który chce dochodzić swoich praw rodzicielskich w Niemczech, jest nie tylko narażony na trudne i kosztowne procesy sądowe, na których przebieg i wynik zdumiewający wpływ - jak na standardy doktrynalne państwa prawa - ma Jugendamt, lecz także musi się liczyć z dotkliwymi, metodycznymi działaniami podejmowanymi przez ten urząd, na przykład nękaniem czynnościami administracyjnymi i policyjnymi. Jak dobitnie wskazywali rozmówcy, rzeczywistym celem działania urzędu (Jugendamtu) jest zapewnienie "dobra dziecka" poprzez niedopuszczenie do powstania sytuacji grożących zerwaniem (osłabieniem) więzi dziecka z niemieckimi społeczeństwem i państwem.

Podkreślenia wymaga to, iż praktyki stosowane przez niemieckie urzędy i sądy w sprawach dotyczących dzieci i władzy rodzicielskiej znane są już na forum Parlamentu Europejskiego. W 2007 r. miały miejsce bowiem aż trzy wysłuchania w związku z petycjami złożonymi w tej sprawie zarówno w Komisji Petycji, jak i w Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Były one także wielokrotnie sygnalizowane polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych, rzecznikowi praw obywatelskich, rzecznikowi praw dziecka, jak również ministrowi sprawiedliwości.

Zatem na usta ciśnie się pytanie: czy Pan Minister podjął jakiekolwiek kroki, aby pomóc rodakom starającym się o prawa do swoich dzieci w Niemczech? Czy mogą oni liczyć na pomoc polskich przedstawicielstw dyplomatycznych, tak deklarowaną i podnoszoną przez Pana Ministra w odpowiedzi na moją interwencję? Z obserwacji rzeczywistości wynika raczej, że ci rodzice są pozostawieni sami sobie, a mają po drugiej stronie niezwykle trudnego przeciwnika: aparat administracyjny państwa, na terytorium którego ważą się ich losy jako rodziców. Na ten właśnie aspekt sprawy chciałabym zwrócić szczególną uwagę Pana Ministra. Odnoszę bowiem wrażenie, że obywatele polscy mieszkający w Niemczech oczekiwaliby od polskiego sądownictwa znacznie większego zaangażowania, pieczołowitości i wnikliwości w tej kwestii.

Chciałabym przy tym zwrócić uwagę na to, że pani Pokrzeptowicz-Meyer (prezes Stowarzyszenia Polskiego "Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech" z siedzibą w Bielefeld) jako przykład budzącego wspomniane wątpliwości orzeczenia wskazała postanowienie Sądu Rejonowego w Mysłowicach Wydział III Rodzinny i Nieletnich z dnia 26 czerwca 2008 r. wydanego w sprawie o sygnaturze akt III Nsm 210/08.

Nie jest moim zamiarem namawianie Pana Ministra do tworzenia Jugendamtów w Polsce, wręcz przeciwnie, uważam, że sprawa każdego dziecka powinna zostać rozpatrzona w sposób maksymalnie bezstronny i z uwzględnieniem najważniejszego w tym wszystkim jego dobra. Nie mogę jednak bezkrytycznie przyjmować argumentów Pana Ministra, że wszystko jest w porządku, w sytuacji, kiedy w majestacie prawa brak jest poszanowania interesu małoletniego "przedmiotu" postępowania sądowego.

Będę wdzięczna Panu Ministrowi za wnikliwe rozważenie zagadnień poruszonych w niniejszym piśmie. Uprzejmie proszę także o przesłanie oprócz odpowiedzi, w której ustosunkuje się Pan do moich twierdzeń, informacji obejmującej lata 2000-2008, wskazującej:

- ile orzeczeń wydanych przez niemieckie sądy rodzinne w sprawach dotyczących dzieci zostało następnie uznanych przez sądy polskie;

- w ilu przypadkach były to orzeczenia skutkujące koniecznością przekazania dzieci na teren Niemiec;

- w ilu przypadkach orzeczenie sądu niemieckiego, uznane następnie przez polski sąd rodzinny, przewidywało przekazanie dziecka pod wyłączną opiekę rodzicowi zamieszkałemu na terenie Niemiec;

- w ilu przypadkach orzeczenie sądu niemieckiego, uznane następnie przez polski sąd rodzinny, przewidywało przekazanie dziecka pod opiekę rodziny zastępczej zamieszkałej na terenie Niemiec lub placówki opiekuńczo-wychowawczej (dom dziecka) położonej na terenie Niemiec.

Z poważaniem
Dorota Arciszewska-Mielewczyk


Spis oświadczeń