49. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu


Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

Dziękuję serdecznie.

Zapraszam pana senatora Stanisława Iwana.

Do spisu treści

Senator Stanisław Iwan:

Dziękuję bardzo.

Pani Marszałek! Panie Ministrze!

Ja chciałbym powiedzieć troszkę bardziej konkretnie. Chcę nawiązać do mojego pytania związanego z efektywnością i do odpowiedzi, której udzielił pan minister. Ja myślę, że to jest właśnie coś konkretnego, co my jako Polacy mamy z tego, że jesteśmy w Unii, ale jednocześnie myślę, że te pół roku pokazało, że i Unia ma coś z tego, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Sięgnijmy wstecz. Gdybyśmy popatrzyli na kwestie związane generalnie rzecz biorąc z problematyką klimatyczną, to ja bym powiedział, że to był okres, szczególnie dla Unii, romatyczno-ideowy, ideologiczny, tak bym powiedział, kiedy chyba w niewystarczającym stopniu, tak mnie się wydaje, zwracano uwagę na realcje między uwarunkowaniami, jeśli chodzi o wymagania środowiskowe i rozwiązania środowiskowe, a tymi dotyczącymi gospodarki.

Myślę, że wzajemną zasługą jest to, że to zostało dostrzeżone, to, o czym pan minister pisze w tym raporcie i co tu dosyć krótko wspomnieliśmy, ja, zadając pytania, a pan minister, bardzo ciekawie odpowiadając. Jeżeli przyjmiemy, że generalnie mamy ograniczone zasoby fizyczne w świecie, w kosmosie czy ujmując to jeszcze szerzej, to jednak powiązanie zagadnień środowiskowych z gospodarczymi musi mieć miejsce. I to myśmy przez ostatnich kilka lat, szczególnie od momentu przystąpienia do Unii, to uświadamiali. Uświadamialiśmy to, że jest zróżnicowanie, że w poszczególnych krajach sytuacja wygląda inaczej, jeżeli chodzi o zasoby, jeżeli chodzi o możliwości i rozwój techniczny, technologiczny itd.

Oczywiście obszarem szczególnie ważnym jest efektywność związana z ochroną klimatu, a więc efektywność energetyczna. Mamy szczęście, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat po przemianach politycznych energochłonność naszego produktu krajowego brutto spada, czyli efektywność znacznie się poprawia. Ocenia się, że w tym okresie efektywność, energochłonność naszej produkcji, naszej gospodarki jako takiej spadła istotnie, bo spadła, jak się ocenia, o co najmniej 30%, nawet do 40%.

Mamy tu dwa obszary, dwa obszary ważne także ze względu na klimat, w którym żyjemy. Jeden to podstawowe źródło energii, z którym mamy do czynienia, a więc energia elektryczna i wszystko, co jest związane z elektroenergetyką. To jest jeden obszar. Drugi ważny obszar, który - jak sądzę - jest niedoceniany, niezauważany, to jest ciepłownictwo. To jest ten obszar, w którym zapotrzebowanie na energię pierwotną jako taką jest wcale nie mniejsze niż w elektroenergetyce, a wynika to z tego, że nie żyjemy na Saharze czy pod równikiem, tylko akurat tutaj, w raczej chłodniejszej części Europy.

Pewne rozwiązania, które przyjmujemy w ramach obowiązku wynikającego z tego, że jesteśmy w Unii, poprawiają, zmniejszają tę energochłonność. Przecież my również uchwalaliśmy wiele rozwiązań prawnych, na przykład regulacje związane z termomodernizacją budynków. I też w stosunku do tego, co było bazą, jeśli chodzi o rozwiązania z Kioto, odnotowaliśmy znaczne ograniczenie, bo to jest już, powiedzmy sobie, na poziomie 40% energochłonności, która była dwadzieścia lat temu, choć przed nami jest jeszcze bardzo dużo pracy.

I chcąc spełnić wymagania, jakie Unia stawia swoim członkom chociażby poprzez pakiet energetyczno-klimatyczny 320, my możemy jeszcze zmniejszyć tę energochłonność kilka razy. Ale od Szwedów możemy się bardzo wiele nauczyć. Myślę, że oni mają oprócz energetyki cieplnej, na którą też bardzo mocno stawiają, znakomicie rozwiązane zagadnienia związane z gospodarką śmieciową i ściekową, a to jest coś, co wisi jak miecz nad nami. W niedługiej przyszłości będziemy płacić kary, jeżeli nie będziemy umieli pozbyć się śmieci, bo każde śmieci, które będą miały określoną zawartość energetyczną będą musiały być utylizowane w taki sposób, aby były źródłem energii elektrycznej czy cieplnej. W tym obszarze Szwedzi mają znakomite rozwiązania, podobnie zresztą jak w zakresie gospodarki ściekowej.

Myślę, że potrzebne są takie debaty. Ja specjalnie zadałem panu ministrowi pytanie, jakie są tego efekty. Pewnie, że efektów nie ma tak od razu, bezpośrednio, ale ta wymiana informacji, to wzajemne zadawanie pytań i udzielanie odpowiedzi, pokazywanie możliwości i rozwiązań jest czymś, co wiedzie nas ku znacznemu postępowi w obszarze ekoefektywności i zrównoważonego rozwoju.

Na zakończenie chciałbym pogratulować. Mnie się wydaje, jak na początku powiedziałem, że dzięki temu, że Polska stawia sprawy konkretnie, pokazuje swoją sytuację, nie jest bierna, nie absorbuje tego, co przychodzi z całym dobrym i złym inwentarzem, przedstawia pewne propozycje rozwiązań kompromisowych, prowadzi taką politykę, a zarazem dzięki prezydencji szwedzkiej... Ta prezydencja, która przecież zmagała się w tym okresie z wieloma problemami, chociażby z kryzysem, trafiła na istotny element kryzysu, nie potrafiła wprawdzie doprowadzić do zadowalających rozwiązań, jeżeli chodzi o szczyt klimatyczny, no ale Unia jest tylko jednym z graczy, a to jest akurat sprawa, która dotyczy całego świata. Myślę, że taka współpraca, takie partnerstwo, takie dochodzenie do celów, jakie miało miejsce w czasie półrocznej prezydencji szwedzkiej należy uznać, jeżeli nie za wzorowe, to za godne naśladowania i pogłębiania. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

Dziękuję uprzejmie.

Zapraszam pana senatora Tadeusza Gruszkę.

Do spisu treści

Senator Tadeusz Gruszka:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Polska była wraz ze Szwecją autorem programu Partnerstwo Wschodnie, do udziału w którym zaproszono Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, o tym z bólem serca mówię, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę. Głównym celem Partnerstwa Wschodniego było przesunięcie naszej wschodniej granicy, wschodniej granicy Unii Europejskiej poza tereny Polski - bardzo słuszny kierunek. Kolejny zamysł takiego działania to integracja tych państw z Unią Europejską w sferze politycznej, wyniesienie ich na wyższy poziom. Tymczasem ze strony Białorusi otrzymujemy sygnały, że prawa człowieka ma się tam za nic, że tak one są tam traktowane. Wspomniałem wcześniej w pytaniu o sytuacji Związku Polaków na Białorusi. Ich problemy są nie od dziś, nie od tygodnia, ale już od dawna, jak powiedziałem wcześniej, znane. Dlatego z pewnym niedosytem odebrałem odpowiedź pana ministra, kiedy zasugerował, że były demokratyczne siły na tym zgromadzeniu z 8 grudnia 2009 r. Jak domniemywam, nic z tego nie wyniknęło.

Efekt tego, że Polska i Unia Europejska w sposób zbyt delikatny postępują wobec Białorusi, widzieliśmy po wizycie ministra spraw zagranicznych, pana Martynowa, który gościł na zaproszenie ministra Sikorskiego, kiedy w świetle reflektorów była wymiana uścisków i uśmiechów, a następnego dnia seria aresztowań. Łukaszenko traktuje rozmowy z nami w zależności od koniunktury. Jeżeli jest potrzebna dyskusja na ten temat, to rozmawia z Unią Europejską, z Polską, jeżeli z Rosją, no to w tamtą stronę się przychyla, a generalnie traktuje demokrację, tak uważam, jako pseudodemokrację. Jedyna demokracja na Białorusi polega na tym, że powstają pseudodemokratyczne zrzeszenia i związki. Taki też jest Związek Polaków powołany pod jego patronatem, który nie dość, że kradnie mienie Związku Polaków na Białorusi, to jeszcze nazwę zaczerpnął właśnie od tego związku. Wspomniałem o tym pseudodialogu, jak nazywam rozmowy ministra Sikorskiego i ministra Martynowa, które następnego dnia doprowadziły do fali aresztowań.

Czy wobec tego Unia Europejska bądź odpowiednie agendy Partnerstwa Wschodniego, programu, którego Polska jest jednym z autorów, nie powinny zdecydowanie podnieść na forum Unii Europejskiej, nie tylko w stosunkach dwustronnych z Białorusią, ale właśnie na forum Unii Europejskiej, Parlamentu, problemu Polaków na Białorusi i w ogóle problemu demokracji na Białorusi? Wydawało się, że zaproszenie Białorusi do grona tych państw otworzy jej w jakiś sposób możliwości przylgnięcia do Unii Europejskiej. Ale fakty wskazują na coś wprost przeciwnego, przymilanie się, głaskanie białoruskiego lwa, na nic się nie zdaje. Widać, że tutaj należy przeciwstawić fakty, i to w dodatku twarde fakty, może nawet zastanowić się nad retorsjami czy poważnymi sankcjami. Daję to panu ministrowi do przemyślenia i do zastosowania. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

Zapraszam pana senatora Piotra Łukasza Andrzejewskiego.

Do spisu treści

Senator Piotr Andrzejewski:

Pani Marszałek! Wysoki Senacie! Panie Ministrze!

Traktat lizboński postawił przed nami bardzo poważne zagadnienie, czy mamy zachowywać się wobec jego uregulowań pasywnie czy aktywnie, jeśli chodzi o system źródeł prawa.

Wydaje mi się, że dzisiaj, przy tych bardzo ogólnych zapisach, które można dointerpretowywać w polityce zarówno Rady, Komisji, Parlamentu, jak i w polityce wewnątrz Unii Europejskiej, o Europejskim Trybunale Sprawiedliwości już nie mówiąc, istnieje konieczność znalezienia projektu następnego, wynikającego z tego, co rodzi się z posumowania prezydencji szwedzkiej, projektu spójności systemowej. Zbyt wiele jest bowiem w tym systemie luk, które pozwalają na dosyć luźne traktowanie nadrzędności konstytucji państw członkowskich w stosunku do prawa stanowionego przez Unię.

Trybunał Konstytucyjny wyraził już taką opinię - wydaje mi się, że wyraził w związku z naszymi skargami na zgodność z konstytucją tych procedur, które pozwalają rozszerzyć kompetencje Unii prawem wtórnym, ponad decyzjami co do poszczególnych materii przejmowanych przez Unię w ramach kompetencji dzielonych z pominięciem trybu wskazanego w art. 91 ust. 1 konstytucji - że musimy dzisiaj, na bazie tej prezydencji i jej podsumowania, wnosić o dalszą aktywność polskiego rządu, parlamentu, Trybunału Konstytucyjnego, o bardziej aktywną postawę. Bowiem zgodność systemowa nienaruszająca prymatu konstytucji nad prawem unijnym wynika w tej chwili z potrzeby poprawnego uregulowania zasady suwerenności państwa polskiego.

Jest na to parę przykładów. Dzisiaj na zadane przeze mnie pytanie pan minister odpowiedział, że wtedy, kiedy jedna procedura zostaje wyczerpana, to w innej procedurze, kiedy sprawa przechodzi do decyzji Komisji Europejskiej, rząd nie zamierza już używać argumentu naruszania bądź zagrożenia wartości konstytucyjnych jako wartości nadrzędnych wobec prawa unijnego. To jest postawa wskazująca na pasywizm i trudno nam się z nią zgodzić. Wtedy, kiedy będą już samoegzekucyjne rozporządzenia czy stanowiska Komisji Europejskiej, nie będziemy przecież zaskarżać do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jako sprzecznego z konstytucją czegoś, co jest wykonywane i co obowiązuje. To nie Senat ma to robić.

Są trzy etapy notyfikacji, rozszerzenia działań. Pierwszy - rząd, władza wykonawcza. A my, według traktatu lizbońskiego, mamy zaledwie możliwość opiniowania niektórych aktów i przesyłania opinii. Jeżeli większość kwalifikowana nie będzie danego aktu kwestionować, to on, niezależnie od naszego zdania, zostanie uchwalony, nawet jeżeli będzie sprzeczny z konstytucją i z polskim porządkiem konstytucyjnym. Dlatego, sub specie tej materii, wydaje się, że niezadowalające jest stanowisko pana ministra, który mówi, że gdy rzecz przechodzi w ręce Komisji Europejskiej, to nie możemy już nic zrobić, tylko rozłożyć ręce i, jak to się tak bardzo prostacko mówi, słać zażalenie do Bozi, do Pana Boga. Ale Komisja Europejska to nie jest wyrocznia delficka czy jakakolwiek inna. Trzeba także tam umieć bronić polskiego systemu konstytucyjnego. A tego brakuje mi w dzisiejszej polityce rządu. Mam nadzieję, że w przyszłości postawa w tym zakresie będzie bardziej zdecydowana, taka, jak w przypadku niemieckiego trybunału konstytucyjnego w Karlsruhe, który orzekł, że jest nieprzekraczalna granica obowiązywania prawa unijnego. W naszym wypadku jest ona w miejscu, w którym, jak stwierdza polski Trybunał Konstytucyjny, następuje naruszenie wartości bądź rozwiązań konstytucji. Czy to będzie chodziło o zapisaną w konstytucji zasadę, że związkiem małżeńskim jest tylko związek mężczyzny i kobiety, a nie żadne związki partnerskie - to jest dosyć czytelne jako obyczaj - czy to będzie chodziło o inny zakres, co do którego istnieje polska interpretacja, na przykład o zasadę zrównoważonego rozwoju jako podstawową zasadę notyfikowaną i przesądzoną co do swojej treści przez polski Trybunał Konstytucyjny, to w każdym takim przypadku należy rozszerzyć instytucję, którą tworzy traktat lizboński. Bo, Wysoki Senacie, on ją tworzy tylko na użytek polityki pieniężnej i to znaczy, że tam, gdzie coś jest sprzeczne albo nieakceptowane przez kraj członkowski, tam te rozwiązania prawa wtórnego Unii Europejskiej nie wchodzą w życie, nie obowiązują. Ale dlaczego to ma dotyczyć tylko polityki pieniężnej? Dlaczego to nie może dotyczyć polskiego porządku konstytucyjnego? To pytania retoryczne. Myślę jednak, że Trybunał Konstytucyjny na skutek między innymi naszej skargi, skargi trzydziestu paru senatorów, których mam zaszczyt reprezentować, zajmie stanowisko, że traktat lizboński jest zgodny z konstytucją, ale pod warunkiem szacunku i zachowania nadrzędności i mocy obowiązującej na naszym terytorium polskich wartości konstytucyjnych.

Teraz kilka słów sub specie pewnych małych lapsusów. Mianowicie Polska w kontekście GMO. Nie można powiedzieć, że to jest zgodne z pełnym stanowiskiem polskiego rządu. A skoro nie jest zgodne ze stanowiskiem rządu, to jednocześnie narusza... Trzeba się tu odnieść także do argumentów konstytucyjnych i zasady zrównoważonego rozwoju. Nie można w tym zakresie rozłożyć rąk.

Druga sprawa - problem legislacyjny w obszarze rybołówstwa. No, Unia ustanowiła limity. Jaki był tego rezultat? Rezultat był taki, że rybacy mogą łowić szprotki, łowią je więc w sieci na szprotki, ale przy okazji, bo to są sieci z małymi oczkami, łowią ogromne ilości dorsza, z tym że są obowiązani te dorsze wyrzucić za burtę, choć te dorsze już nie żyją, to jest już padlina. Co w związku z tym robi Unia? Polscy rybacy przestrzegają limitów, bo jak zużytkują te dorsze, to naruszą prawo unijne. W związku z tym w tej chwili pracuje się nad rozporządzeniem dotyczącym odpadów, usuwania odpadów czy też zabezpieczenia odpadów, bo ten dorsz złowiony poza limitami staje się odpadem, gnije, a więc powoduje zakłócenie środowiska. Ale wydaje mi się, że nie można tego przeregulować, a jeżeli już się to reguluje, to trzeba bronić zasady racjonalności systemu prawnego. Przeszkadza mi w stanowisku rządu, nawet gdy ograniczyć to do stanowiska przyjmowanego w ramach KERM i prezentowanego na forum Parlamentu Europejskiego, to zaprzestawanie wszelkiej działalności w momencie, kiedy - jako że tam nie ma blokującej większości - sprawa trafia już w ręce Komisji Europejskiej. Wydaje mi się, że dzisiaj absolutnie niezbędna jest taka interpretacja, jaką dał niemiecki trybunał konstytucyjny. I myślę, że w końcu do niej doprowadzimy. Dziękuję bardzo.

Do spisu treści

Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

Bardzo dziękuję, Panie Senatorze.

Zanim zaproszę panią senator Janinę Fetlińską, pragnę powitać na sali senatorów Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego, którzy składają wizytę w Polsce. (Oklaski) Witam bardzo serdecznie pana senatora Adnana Badrana, przewodniczącego jordańsko-polskiej grupy przyjaźni, senatorów Daouda Hanania i Samitha Al. Momani, należących do jordańsko-polskiej grupy przyjaźni, a także towarzyszącego im pracownika kancelarii Senatu Jordanii, pana Iyada Al Dabbasa. Serdecznie panów witamy. (Oklaski) I dziękujemy za wizytę.

Wracamy do naszego punktu obrad. Zapraszam panią senator Janinę Fetlińską.

Do spisu treści

Senator Janina Fetlińska:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Moja wypowiedź będzie w troszkę innym tonie - będzie wyrazem opinii moich wyborców, którzy przychodzą do mojego biura. Często słyszę takie zdanie: Mądry Polak po szkodzie. Przypominają mi się też słowa Immanuela Kanta, który mówił, że historia jest jak sowa Minerwy, bo dostrzega ona świat dopiero wtedy, gdy jest już zmierzch. A więc trudno w tej sytuacji mówić, że historia daje lekcje, także Polakom.

Mam wrażenie, że nasza optyka polityczna dotycząca Unii Europejskiej jest dzisiaj adekwatna do tych twierdzeń, które przedstawiłam na wstępie.

Gdy wczytuję się w dokument rządowy dotyczący informacji dla Sejmu i Senatu o udziale RP w pracach Unii Europejskiej w okresie lipiec - grudzień 2009, widzę mnóstwo słów, informacji, ale też mało cennych i dobrych wiadomości dla Polski. Jako eurorealista patrzę na wskaźniki, które pokazują, jak jest naprawdę. I patrzę tu na jeden tylko wskaźnik, jeśli chodzi o Unię Europejską i Polskę - na energetykę. Nasza wspólna polityka energetyczna europejska to chyba tylko słowa. Pięknie brzmią, ale to tylko słowa. Bo skoro najsilniejsze państwo w Unii Europejskiej, właściwie hegemon, ma własną, odrębną politykę dotyczącą energetyki i niezależnie, a nawet ze szkodą dla Polski tworzy własne umowy dotyczące gazociągu - chodzi o gazociąg między Niemcami a Rosją - to znaczy to, że nie ma wspólnej polityki energetycznej. A gdy w dodatku prezydencja szwedzka nie dostrzega problemu w tym, że pod naszymi wodami terytorialnymi przebiega rura, że ten rurociąg będzie przeszkadzał wpływać do portów polskim statkom czy w ogóle wszelkim statkom - na przykład z gazem, co byłoby pewnym sposobem na uniezależnienie się, na dywersyfikację w polityce energetycznej - to zaczynam wątpić, czy ta prezydencja była rzeczywiście efektywna, czy brała pod uwagę interesy wszystkich narodów wchodzących w skład Unii Europejskiej. Szwecja milczała, w ogóle nikt w tej sprawie nie interweniował.

Zadaję więc pytanie, które mnie z kolei zadają wyborcy: to jaka jest ta unijna solidarność? Co my z niej mamy? Czy na tej unijnej współpracy i solidarności nie wyjdziemy tak jak po II wojnie światowej - z połową wcześniejszego terytorium, z ludnością poza granicami kraju, z pewnym szkodami? Czy nie wyjdziemy na tym tak, jak na umowie offsetowej z Ameryką, od której kupiliśmy F-16?

Wyrażam też pogląd, który często słyszę w swoim biurze: że właściwie niewiele tej demokracji widzimy w Unii Europejskiej, skoro jej władze wybiera się w gabinetach, a posłowie głosują tylko nad tym, co zostało ustalone. Czyżby to tylko były szable do głosowania? Moi wyborcy pytają mnie też, jak to jest, że buduje się państwowość opartą nie na wartościach - bo nie jest ważna obrona życia jako takiego, obrona tej pierwszej zasady, tylko ważne jest prawo kobiety do własnego brzucha. Jestem kobietą i powiem, że kobieta ma dawać życie, ma to być świętość, a tej świętości w Unii nie mamy. Pytają, proszę państwa, ci, którzy przelewali krew, płaczą. I jak to jest z tą naszą solidarnością, skoro o polskich rybakach, którym zmniejszono kwoty połowowe, którzy wyzbyli się kutrów, bo byli do tego zmuszani w różny sposób, jest film, w którym mówi się, że oni są pijakami, że nie umieją się zrealizować w swoim zawodzie. Jak to jest? To są pytania i wątpliwości moich wyborców. Przepraszam za ten przykry ton, ale on był konieczny. Wyrażam to, co mówią mi ci, którzy oddawali swoje życie i krew za Polskę. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Do spisu treści

Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

I ja dziękuję. Czy państwo senatorowie chcą jeszcze zabrać głos w tej debacie? Nie widzę chętnych.

Ja w takim razie powiem jeszcze kilka słów w debacie, na obrzeżach tego tematu, może nie wprost... Ale skorzystam z okazji. Ponieważ mówimy dzisiaj wiele o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej, warto przypomnieć o tym, co jest największą wartością dla nas wszystkich, wartością Wspólnoty, mianowicie o wielonarodowości, wielokulturowości i wielojęzyczności. Korzystając z okazji rozmowy na tematy unijne, pragnę przypomnieć państwu senatorom, że właśnie chcąc pielęgnować tę odrębność w ramach Wspólnoty Europejskiej, ale również sięgając znacznie dalej, UNESCO przed kilkunastoma laty ustanowiło zbliżający się dzień 21 lutego Międzynarodowym Dniem Języka Ojczystego. Pragnę przypomnieć państwu tę datę i to, że dobrze jest pamiętać, iż w strukturach Unii Europejskiej, o której dzisiaj tak dużo mówimy, nasz język jest piątym bądź szóstym z kolei, obok języka hiszpańskiego, którym jako pierwszym posługuje się największa liczba użytkowników. 8% mieszkańców Unii Europejskiej posługuje się językiem polskim jako pierwszym językiem, językiem serca. Myśląc o tym zbliżającym się dniu, czyli 21 lutego, mając na uwadze rok języka ojczystego ustanowiony przez Senat, niedawny list Episkopatu Polski w sprawie dobra najwyższego jakim jest język ojczysty i naszą, czyli Izby Wyższej polskiego parlamentu, troskę o pielęgnowanie wartości narodowych, w tym kultury polskiej, dziedzictwa, tożsamości, chciałabym przypomnieć o tym, że w tej wspólnej Europie musimy pielęgnować to, co jest nam najbliższe, co jest językiem naszego serca, język, którym są napisane inskrypcje na naszych grobach, język, w którym wyrażamy miłość, w którym się modlimy i który jest nam wszystkim tak bliski, mimo że jesteśmy dzisiaj jedną wielką rodziną europejską i szczęśliwie jesteśmy we Wspólnocie. Trzeba o tym przypominać, ponieważ pośród języków świata, których jest sześć tysięcy, ponad 95% to są języki wymarłe, a w każdym razie w znacznej części już wymierające, ponieważ posługuje się nimi bardzo mała liczba osób. I chcąc, aby nasz język trwał długo - a on świadczy o naszej państwowości, bo tylko wróg mógł nam odebrać nasz język - pamiętając, że ważna jest niemczyzna, francuszczyzna, hiszpańszczyzna, angliczyzna i inne, mając na uwadze to, że Niemcy mają Instytut Goethego, Hiszpanie - Instytut Cervantesa, Francuzi - Alliance Francise czy Anglicy - British Council, musimy pamiętać o tym, abyśmy w najbliższą niedzielę, 21 lutego, przypomnieli sobie i choć przez chwilę o tym pomyśleli, że jest to Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Może nie wszyscy o tym wiedzą, może jest to jeszcze nie tak bardzo upowszechniona data, ale koledzy, którzy byli tutaj w poprzedniej kadencji ze mną, pamiętają, że przed trzema laty w tym dniu otwieraliśmy w Senacie Rok Języka Polskiego. To był właśnie dwudziesty pierwszy dzień lutego. Tak że polecam tę datę państwa uwadze. Myślę, że to będzie dobry akcent na zakończenie tej części debaty. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Do spisu treści

Dziękuję państwu senatorom za udział w dzisiejszych obradach.

Pan minister Mikołaj Dowgielewicz już nas opuścił i nie będzie mógł ustosunkować się do głosów w debacie. Tym samym o godzinie 17.06 zarządzam przerwę w obradach do jutra do godziny 9.00. Nie otrzymaliśmy jeszcze stosownych materiałów z Sejmu, więc jutro będzie jeszcze jeden punkt, a potem głosowanie. Dziękuję bardzo.

Przerwa do 9.00... Jeszcze komunikaty.

Senator Sekretarz
Stanisław Gorczyca:

Posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie rozpatrzenia ustawy o zmianie ustawy o płatnościach w ramach systemu wsparcia bezpośredniego oraz niektórych innych ustaw, druki sejmowe nr 2759 i 2773 oraz druk senacki nr 783, odbędzie się w dzisiaj w sali plenarnej bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach.

Wspólne posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej oraz Komisji Środowiska i Komisji Zdrowia, dotyczące rozpatrzenia poprawek zgłoszonych do ustawy o zmianie ustawy - Prawo wodne oraz ustawy - Prawo ochrony środowiska, druk senacki nr 775, odbędzie się bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach w sali nr 167... przepraszam, nr 176.

Wspólne posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów Publicznych oraz Komisji Ustawodawcza odbędzie się w jutro, 18 lutego, o godzinie 8.15 w sali nr 182. Porządek obrad: rozpatrzenie wniosków zgłoszonych w toku debaty do projektu ustawy o zmianie ustawy - Ordynacja podatkowa, druk nr 733.

Posiedzenie Komisji Spraw Unii Europejskiej odbędzie się dzisiaj o godzinie 17.30 w sali nr 182. Porządek obrad: rozpatrzenie wniosków zgłoszonych w toku debaty do ustawy o zasadach obsadzania w kadencji trwającej w latach 2009-2014 dodatkowego mandatu posła do Parlamentu Europejskiego, druk nr 764.

Posiedzenie Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich odbędzie się w dniu 18 lutego o godzinie 8.15 w sali nr 176. Porządek obrad: opinia komisji w sprawie odwołania się senatora Czesława Ryszki do Prezydium Senatu od zarządzenia marszałka Senatu w sprawie obniżenia uposażenia i diety parlamentarnej, ciąg dalszy.

Tyle komunikatów. Dziękuję.

Wicemarszałek
Krystyna Bochenek:

Spotykamy się jutro o 9.00.

Dziękuję panu marszałkowi Romaszewskiemu, który chciał mnie zmienić, ale na osiem minut nie było warto.

Dziękuję serdecznie.

(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 17 minut 08)

 

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Karczewskiego
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad

Wysoki Senacie!

Choć za oknem śnieg i mróz, my zajmujemy się już sprawami letniego wypoczynku: przepisami dotyczącymi kąpielisk na świeżym powietrzu, jeziorami, rzekami, morzem. I dobrze, takie sprawy należy bowiem załatwiać z niezbędnym wyprzedzeniem.

Ustawa z 12 lutego 2010 r. o zmianie ustawy - Prawo wodne oraz ustawy - Prawo ochrony środowiska została uchwalona w celu realizacji postulatów zawartych w dyrektywie Parlamentu i Rady nr 2006/7/WE z 15 lutego 2006 r. dotyczącej zarządzania jakością wody w kąpieliskach. W preambule dyrektywy europejski prawodawca uprzedził potencjalne zarzuty o naruszenie zasady pomocniczości, stwierdzając w pkcie 12, iż cele dyrektywy, to jest uzyskanie dobrej jakości wody w kąpieliskach oraz wysokiego poziomu ochrony w państwach członkowskich w oparciu o wspólne standardy, nie mogą być osiągnięte w sposób wystarczający przez państwa członkowskie i możliwe jest lepsze ich osiągnięcie na poziomie wspólnoty. Nie czas w tej chwili na polemikę z tym twierdzeniem, choć pamiętam, że od dawna nasza inspekcja sanitarna nieźle radziła sobie z problemem, o którym mowa. Państwa członkowskie zostały zobowiązane do wprowadzenia przepisów krajowych realizujących tę dyrektywę do 24 marca 2008 r.

Dyrektywa zmierza do unifikacji wymagań odnoszących się do kąpielisk w całej Wspólnocie. Stwierdzić trzeba z przykrością, że w tej unifikacji przechodzi ona do porządku chociażby nad zróżnicowaniem wynikającym z uwarunkowań klimatycznych. Tymczasem wydaje się, że w naszych warunkach mamy do czynienia z innymi zagrożeniami, niż te, z którymi borykają się Włosi, Grecy i Francuzi.

Rozpatrywana przez nas ustawa, w pewnej mierze czyniąc to w ślad za przepisami dyrektywy, koncentruje się na wymaganiach administracyjnych, proceduralnych, pozostawiając na boku podstawowe kwestie merytoryczne.

Ustawa, określając szczegółowo tryb kontroli co do wymagań stawianych kąpieliskom, w całości deleguje uregulowanie treści tych wymagań, jak zakres badań wody w kąpielisku, sposób pobierania próbek, zasady klasyfikacji wody itd. do aktu wykonawczego - to w nowym przepisie art. 50 ust. 3 prawa wodnego.

Wydaje się, że może tu zachodzić błąd legislacyjny, polegający na tym, że kwestie pierwszorzędne zostały delegowane do aktu wykonawczego w drodze upoważnienia, w istocie pozbawionego tak zwanych ustawowych wytycznych. Ponieważ znaczna część danych, które znajdą się w rozporządzeniu, jest ujęta w załącznikach do wspomnianej dyrektywy, można było ten fakt wykorzystać do skonstruowania wytycznych. Nie jest jasne, dlaczego tego nie uczyniono.

Nie sposób kwestionować celów dyrektywy i uchwalonej, jako jej wykonanie, ustawy. Są to cele szlachetne, podmiotem jest człowiek, istotą regulacji - jego zdrowie, które może być zagrożone, jeśli woda w kąpielisku będzie brudna. Tu, jak sądzę, wszyscy się zgadzamy. Lecz powstaje pytanie, czy regulacja może być oceniana jako przejaw racjonalności ustawodawcy, jeśli w przepisach poświęconych administrowaniu kąpieliskami zajmujemy się zagrożeniami biologicznymi, prawdopodobnie bardziej groźnymi na wybrzeżach Morza Śródziemnego i na południu Europy, u nas może w nieco mniejszym stopniu, brak zaś odniesienia do zagrożeń w naszych, polskich warunkach, zagrożeń będących źródłem wielu nieszczęść i cierpień, a związanych z ukształtowaniem dna kąpielisk powodującym urazy kręgosłupa.

Często postulowany, a rzadko realizowany postulat kompleksowości regulacji przemawiałby za uzupełnieniem ustawy o te kwestie. Nie szkodzi, że tych problemów nie uregulowano w dyrektywie, możemy to zrobić sami. Jeśli uruchamiamy wielki aparat administracyjny w postaci ewidencji, systemu zezwoleń i kontroli, to jest to najlepszy moment na kompleksową ocenę zagrożeń występujących w kąpieliskach. Z mojego punktu widzenia niedoskonałe są przepisy, w których administracyjne decyzje odnoszące się do kąpielisk opierają się na jednostronnej perspektywie, tej dotyczącej zanieczyszczeń wody.

Niepokoi mnie w rozpatrywanej ustawie także to, że jej realizacja będzie obarczona trudnościami wynikającymi z mało szczęśliwej redakcji tekstu tego aktu prawnego. Nie chcę nikogo urazić, lecz wydaje mi się, że mamy do czynienia nawet z przejawami pewnej nieporadności, obciążającej legislacyjne służby rządu. Należy za wszelką cenę wyeliminować to zjawisko. Odnoszę wrażenie, że ambicji coraz szerszego, formalnego definiowania pojęć odnoszących się do otaczającej nas rzeczywistości towarzyszy coraz większa niezręczność w budowaniu tych definicji. Postać takich definicji nadaje się wypowiedziom, które definicjami nie są. Podam przykład. Zgodnie z rozpatrywanym przepisem, klasyfikacją wody w kąpielisku jest przyporządkowanie wody w kąpielisku do odpowiedniej klasy ze względu na jej właściwości, dokonane przez organy PIS. Tu wyjaśniam: nie chodzi o partię, lecz o Państwową Inspekcję Sanitarną.

Czy klasyfikacja jest klasyfikowaniem? Oczywiście, że jest, i to nie definicja ustawowa - nie musi tej oczywistości potwierdzać parlament. Należało tu jednak po prostu powiedzieć, że ta właśnie inspekcja klasyfikuje wody w kąpieliskach zgodnie z zasadami określonymi w rozporządzeniu.

Dla laika letnie miejsce wypoczynku to jeziorko lub rzeczka. Z formalnego punktu widzenia prawo wodne wprowadzi jednak podział na dwie różne kategorie: kąpielisko i miejsce do kąpieli. Intencje tego zróżnicowania są zrozumiałe, zostały w uzasadnieniu wytłumaczone i zasługują na akceptację, ale wykonanie zamierzenia nie jest perfekcyjne. Wspólne dla obu kategorii jest to, że obszar taki jest wykorzystywany do kąpieli. Różnica polega między nimi na liczbie kąpiących się, mianowicie, zgodnie z nowym prawem, kąpielisko jest wykorzystywane przez dużą liczbę kąpiących się. Zapytacie państwo, co to jest duża liczba kąpiących się. Cóż, to już zależy od samorządu. Decyzję podejmuje rada gminy, jak należy się domyślać, określając tę samą wartość dużej liczby kąpiących się na całym swoim terytorium dla wszystkich jeziorek i rzeczek dużych i małych. Inne rozstrzygnięcie mogłoby być naruszeniem zasady równości. Rada gminy może w tym względzie znaleźć oparcie w określeniu w art. 2 pkt 4 dyrektywy 2006/7/WE, przesądzającym o tym, iż "duża liczba oznacza, w odniesieniu do liczby kąpiących się, liczbę, którą właściwy organ uznaje za dużą" - tu przerwijmy cytowanie, najważniejsze zostało powiedziane. Rozumiem to tak, że rada gminy nie powinna nazywać dużą liczby, którą uważa za małą.

Stosownie do zasady pomocniczości, samorząd podstawowego szczebla rozstrzyga tę kwestię suwerennie. Ale po co? Jeśli dla ustawodawcy ta liczba nie ma znaczenia, skoro jej ustalenie deleguje niżej, to dlaczego z nią właśnie wiąże zróżnicowanie sytuacji prawnej? Inaczej mówiąc: rozróżnienie pomiędzy kąpieliskami i miejscami do kąpieli opiera się na parametrze pozostającym poza kontrolą prawodawcy wprowadzającego to rozróżnienie, i to z jego wyboru. To niezwykła koncepcja.

A skutki zróżnicowania, w sferze obowiązków formalnych, są znaczne. Obowiązki organizatora kąpieliska są zdecydowanie większe niż obowiązki organizatora miejsca do kąpieli. Kąpiąc się, możemy nie wiedzieć, jak silnie chroni nas prawo, jeśli nie zorientujemy się, z której kategorii obiektu korzystamy. Należy uczciwie powiedzieć: informacje na ten temat można będzie znaleźć nawet w internecie. Nie sięgając do oficjalnego rejestru online nie ustalimy jednak, czy pluskamy się w kąpielisku, czy tylko w miejscu do kąpieli, chyba że śledzimy informacje o pracy lokalnych władz. Wtedy dysponujemy pełną wiedzą, bowiem corocznie, do 31 maja, rada gminy określa wykaz kąpielisk na swoim terytorium - to w art. 34a. Prawdopodobnie znaczy to też, że uchwała dotycząca kąpieliska, podjęta 1 czerwca lub później, może być wykonana dopiero po Nowym Roku. Liczba kąpielisk będzie więc ustabilizowana, zmieniać się zaś będzie liczba miejsc do kąpieli.

Uchwała rady gminy jest wynikiem zgłoszeń organizatorów. Mają oni obowiązek do 31 grudnia roku poprzedzającego sezon kąpielowy złożyć organowi wykonawczemu zgłoszenie, uwzględniające między innymi lokalizację kąpieliska, maksymalną liczbę kąpiących się w ciągu jednego dnia, a także długość linii brzegowej. Czy wyklucza to zakładanie kąpielisk na rzekach dzikich, nieuregulowanych, na których linia brzegowa się zmienia? Warto też podkreślić, że do wniosku należy dołączyć między innymi informację o środkach podjętych w celu promowania kąpieli, przy czym nie jest jasne, czy chodzi o kąpiele w ogólności, czy tylko o te w rejestrowanym kąpielisku.

Zgodnie z art. 34f, Główny Inspektor Sanitarny przed rozpoczęciem sezonu kąpielowego przedstawia Komisji Europejskiej informację o liczbie kąpielisk i podaje przyczynę zmian w liczbie kąpielisk w porównaniu do poprzedniego sezonu kąpielowego, dołączając też wykaz kąpielisk. Ten przepis skłania do zadumy. Pierwsze pytanie: kiedy dla inspekcji zaczyna się sezon kąpielowy, skoro zgodnie z art. 9 ust. 1 pkt 10b sezon kąpielowy określa rada gminy w drodze uchwały, tak aby trafić w okres między 15 czerwca a 30 września. W istocie więc w Polsce może być tyle sezonów kąpielowych, ile gmin z kąpieliskami. Wczesne kąpiele wiosenne, późne jesienne oraz spotkania morsów pozostaną poza sezonem. Drugie pytanie: po co Komisji Europejskiej wykaz kąpielisk? Czy będziemy dążyć do zrównania nasycenia kąpieliskami i liczby kąpieli na świeżym powietrzu per capita dla całej Europy?

Zmieniając ton na zupełnie już poważny, pozwolę sobie na ogólną ocenę rozpatrywanej dziś ustawy, dokonaną z perspektywy nie tylko lekarza, ale również użytkownika kąpielisk i uczestnika życia publicznego. Zaletą rozpatrywanej regulacji jest to, że realizuje ona dyrektywę, a do tego Polska jest zobowiązana. Druga zaleta: próbuje rozwiązać pewien cząstkowy problem, jakim jest zanieczyszczenie wód wykorzystywanych rekreacyjnie. Wadami ustawy są zaś: kazuistyka, nieporadność regulacji i przerost form administracyjnych nad merytoryczną treścią. Wiele organów państwa zbierać będzie liczne informacje na temat jakości wody w kąpielisku, na temat jej tak zwanego profilu, ale czy woda będzie dzięki temu czystsza? Sprawdzimy latem.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem drugim porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Ustawa, którą obecnie omawiamy, jest efektem wejścia w życie traktatu lizbońskiego. Traktat ów określa liczbę posłów do Parlamentu Europejskiego - ma ich być siedmiuset pięćdziesięciu plus przewodniczący. W wyborach w czerwcu 2009 r. wybrano siedmiuset trzydziestu sześciu posłów, zaś jeszcze w grudniu 2008 r. ustalono, że dopóki traktat lizboński nie zostanie przyjęty, będzie siedmiuset pięćdziesięciu czterech eurodeputowanych i to będzie obowiązywało do końca kadencji, czyli do roku 2014, kiedy to już możliwe będą wybory w duchu ustaleń z Lizbony. W czerwcu 2009 r. ustalono, że siedemnaście wakujących miejsc w Parlamencie Europejskim zajmą przedstawiciele dwunastu krajów, z czego jeden mandat przypadnie Polsce.

Co do metod obsadzenia mandatu zarekomendowano, by odbyło się to na podstawie wyników wyborów z czerwca 2009 r. lub wyników głosowania uzupełniającego, wskazano także na możliwość wybrania przez parlament krajowy nowego europosła z grona swoich członków. Ustawodawca polski postanowił wybrać pierwszą ze wspomnianych dróg. Dokładną metodę procedowania w tym przypadku wyznacza omawiana obecnie ustawa. Wybór nowego europosła nastąpi na podstawie wyników wyborów z 7 czerwca 2009 r. i ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego z 23 stycznia 2004 r. Państwowa Komisja Wyborcza policzy głosy i wskaże, który z kandydatów uzyskał mandat, a także sporządzi protokół. Zostanie w nim wymieniony komitet otrzymujący mandat oraz imię i nazwisko kandydata, który został eurodeputowanym. Wskazany zostanie również numer danego okręgu i lista, z której eurodeputowany kandydował. Taki dokument zostanie ogłoszony w Dzienniku Ustaw. W ciągu siedmiu dni od owego faktu Państwowa Komisja Wyborcza wręczy kandydatowi zaświadczenie o objęciu mandatu, a marszałek Sejmu prześle wszystkie wymagane dokumenty przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Procedury określone w omawianej przez nas ustawie nie są bardzo skomplikowane, szczególnie, że wielu analityków już dawno określiło bezbłędnie, który z komitetów uzyska mandat. Nie można posądzać Platformy Obywatelskiej o to, że nie przeprowadzając wyborów, chce obsadzić mandat, nie trafi on bowiem do żadnego z jej kandydatów. Metoda obsadzania dodatkowego mandatu wybrana przez Polskę jest dobra, ponieważ jest najtańsza. Nie wymaga ona bowiem przeprowadzenia wyborów uzupełniających. Prowadzi również do uniknięcia oskarżeń, iż PO chce przejąć mandat w głosowaniu w Sejmie czy w Senacie, gdzie ma większość.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Powiem raz jeszcze: ta metoda obsadzenia wakującego mandatu europosła jest najlepsza z tych, które mieliśmy do wyboru. Mam więc nadzieję, że przyjmiemy ją zgodnie. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Zbigniewa Meresa
w dyskusji nad punktem drugim porządku obrad

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Ustawa o zasadach obsadzania w kadencji trwającej w latach 2009-2014 dodatkowego mandatu posła do Parlamentu Europejskiego jest istotna głównie ze względu na ustalenie czytelnych zasad dotyczących przyznania tego mandatu w celu wyeliminowania dowolności interpretacji przepisów prawa europejskiego. Po przyjęciu traktatu lizbońskiego przez Rzeczpospolitą Polską należy przyjąć we wszystkich państwach członkowskich rozwiązania określające liczbę eurodeputowanych.

To, kto otrzyma jeden dodatkowy mandat do Parlamentu Europejskiego, określa się na podstawie wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego przeprowadzonych 7 czerwca 2009 r. Pierwszemu posłowi z listy, który nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, zostałby zaoferowany dodatkowy mandat - pięćdziesiąty pierwszy w przypadku Rzeczypospolitej Polskiej. Ponieważ decydują tutaj głosy wyborców, rozwiązanie to jest proste i sprawiedliwe. Państwowa Komisja Wyborcza będzie miała za zadanie poinformować o tym fakcie opinię publiczną w formie obwieszczenia, jak również powiadomić samego zainteresowanego w terminie siedmiu dni od wydania obwieszczenia. Marszałek Sejmu RP ma zaś poinformować przewodniczącego Parlamentu Europejskiego o wyborze danego posła i przekazać wszelkie związane z tym dokumenty.

Uważam, że projektowane regulacje likwidują potrzebę rozpisania kolejnych wyborów, co pozwoli zaoszczędzić środki budżetowe. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Romana Ludwiczuka
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Nowelizowana ustawa, regulująca kwestie dotyczące zwrotów osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym, wychodzi naprzeciw oczekiwaniom obywateli i pozwala na szybsze uzyskanie takich zwrotów z budżetu państwa. Zaproponowano w niej zmianę, która dotyczy skrócenia czasu oczekiwania na wypłatę wspomnianych wydatków z sześciu miesięcy do czterech miesięcy. Uważam, iż stanowi to duże udogodnienie dla wszystkich osób ubiegających się o taki zwrot. Jest to dobre rozwiązanie, nie tylko ze względu na szybsze otrzymanie zwrotu poniesionych wydatków, ale również ze względu na ograniczenie biurokracji. Mam tu na myśli przede wszystkim dobro obywateli, którzy sygnalizują duże problemy ze zorientowaniem się w skomplikowanych procedurach załatwiania różnych spraw.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Janusza Rachonia
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Procedowana nowelizacja jest inicjatywą komisji "Przyjazne Państwo" i dotyczy zwrotu różnicy pomiędzy wprowadzonym dwudziestodwuprocentowym podatkiem VAT na materiały budowlane a wcześniej obowiązującym siedmioprocentowym podatkiem VAT na materiały budowlane. Nowelizowana ustawa o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym zapewnia osobom fizycznym, które nabyły materiały budowlane w obrocie nieprofesjonalnym, zwrot z budżetu państwa części wydatków poniesionych na ten cel. Zwrot dotyczy wydatków poniesionych na materiały budowlane, które do dnia 30 kwietnia 2004 r. były opodatkowane stawką podatku VAT w wysokości 7%, a od 1 maja 2004 r. są opodatkowane dwudziestodwuprocentowym podatkiem VAT. Ustawa przedłożona Senatowi skraca czas zwrotu części wydatków z sześciu do czterech miesięcy. Ustawa przyspieszy postępowania w sprawach o zwrot części wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym i umożliwi osobom fizycznym wcześniejsze otrzymanie należnych kwot.

Panie Marszałku, Wysoka Izbo, moim zdaniem przedłożona propozycja jest rozsądnym kompromisem pomiędzy przedłożeniem komisji "Przyjazne Państwo" z jednej strony, a realiami przedstawionymi przez stronę rządową z drugiej strony. Dlatego też, zważywszy na przedstawioną podczas debaty argumentację, będę głosował za przyjęciem projektu zmiany ustawy o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym w brzmieniu zaproponowanym przez Komisję Budżetu i Finansów Publicznych oraz Komisję Gospodarki Narodowej.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Rafała Muchackiego
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad

Zgodnie z obowiązującymi przepisami przedmiotowej ustawy urząd skarbowy wydaje decyzję o zwrocie części wydatków poniesionych na zakup materiałów budowlanych w terminie sześciu miesięcy od dnia złożenia wniosku, a wypłata następuje w terminie dwudziestu dni od doręczenia decyzji. W przypadku, gdy prawidłowość złożonego przez osobę fizyczną wniosku nie budzi wątpliwości, urząd skarbowy dokonuje zwrotu kwoty wykazanej we wniosku bez wydania decyzji w terminie sześciu miesięcy od dnia złożenia wniosku. W każdym z przypadków wypłata poprzedzona jest postępowaniem.

W toku prac nad projektem zmiany ustawy pierwotna propozycja skrócenia tego okresu do sześćdziesięciu dni została uznana w Sejmie za zbyt radykalną i prowadzącą, w aspekcie sankcji za przekroczenie terminu w postaci odsetek, do narażenia budżetu na straty z tytułu nieuprawnionych wypłat będących konsekwencją nieprawidłowego, przeprowadzonego pośpiesznie postępowania lub odsetek za przekroczenie terminu. Uchwalona ustawa przewiduje zatem skrócenie obowiązującego czasu z sześciu miesięcy do czterech.

Z informacji Ministerstwa Finansów przywoływanej w stanowisku Rady Ministrów dotyczącym procedowanej ustawy wynika, że faktyczny średni czas potrzebny na przeprowadzenie postępowania, to znaczy  na wydanie decyzji określającej kwotę zwrotu części wydatków poniesionych na zakup materiałów budowlanych wynosi 4,3 miesiąca; minimalny czas wynosi 2,8 miesiąca, a maksymalny - sześć miesięcy. Czas potrzebny na dokonanie zwrotu bez wydawania decyzji wynosi 3,6 miesiąca; minimalny czas wynosi 1,6 miesiąca, a maksymalny - pięć miesięcy.

Wskazano, iż na te terminy mają wpływ niekompletne wnioski, brak podpisu współmałżonka, nieczytelne kserokopie faktur dołączane do wniosków, brak symbolu PKWiU na fakturach oraz informacji o zapłacie za materiały. Poza tym niektóre faktury nie są wystawione przez podatników podatku od towarów i usług, czasem ujmowane są towary nieobjęte wykazem. Te same faktury wykorzystywane są do różnych wniosków; odliczane są wydatki, które nie są wyłącznie związane z budownictwem mieszkaniowym, lecz na przykład dotyczą działalności gospodarczej prowadzonej przez podatnika.

Mając na uwadze znaczną liczbę pozostałych do rozpatrzenia wniosków i związane z tym problemy w organizacji pracy urzędów skarbowych, należy jednak zauważyć, że wskazywane błędy formalne we wnioskach lub dokumentach stanowiących podstawę do ustalenia stanu faktycznego w sprawie stwierdzenia zasadności zwrotu wydatków poniesionych na zakup materiałów nie powinny być brane pod uwagę przy obliczaniu terminów maksymalnych na rozpatrzenie sprawy.

Zgodnie bowiem z obowiązującym przepisem art. 6 ust. 9 ustawy oprocentowanie za przekroczenia terminu rozpatrzenia wniosku nie przysługuje, jeżeli winę za niewypłacenie kwoty zwrotu w terminie ponosi osoba fizyczna lub jeżeli opóźnienie w wypłaceniu kwoty zwrotu powstało z przyczyn niezależnych od urzędu skarbowego.

Wydaje się, iż pożądane dalsze skrócenie terminu do okresu uzasadniającego zaspokojenie interesu obywateli w postaci należnego im zwrotu podatku powinno zatem w sposób przejrzysty zostać powiązane z rozwinięciem dyspozycji przepisu art. 6 ust. 9 w sposób, z którego wynikałoby, iż do okresu rozpatrywania sprawy nie wlicza się terminów przewidzianych w przepisach prawa dokonania określonych czynności, okresów zawieszenia postępowania oraz okresów opóźnień powstałych z winy strony albo z przyczyn niezależnych od organu.

Regulacja taka, w postaci uprawnienia do terminowego załatwienia sprawy pod rygorem roszczenia odsetek, w sposób kompleksowy zabezpieczałaby interes państwa - nie byłoby ryzyka nierozpatrzenia sprawy w terminie i respektowane byłyby prawa obywatela. Wydaje się, iż wprowadzenie takiej regulacji umożliwiałoby również dalsze skrócenie okresu mającego istotne znaczenie dla podatników.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Andrzeja Grzyba
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad

Ustawa ma na celu skrócenie do czterech miesięcy - obecnie jest to sześć miesięcy - terminu, jaki ma urząd skarbowy na wydanie decyzji w sprawie zwrotu niektórych wydatków poniesionych przez osoby fizyczne na materiały budowlane, na które po 30 kwietnia 2004 r. wzrosła stawka podatku VAT z 7% na 22%. Ta zmiana ma skrócić terminy, jakie ma urząd skarbowy na zwrot niektórych ustawowo przewidzianych wydatków, związanych z nieprofesjonalnym budownictwem mieszkaniowym. Należy zgodzić się, że termin sześciomiesięczny jest za długi.

Proponowana zmiana skraca termin wypłaty zwrotu do czterech miesięcy w przypadku, gdy jest potrzeba przeprowadzenia dodatkowego postępowania wyjaśniającego ze względu na różne wątpliwości, jak również skraca ten termin do czterech miesięcy w przypadku, gdy nie ma żadnych wątpliwości. O ile pierwsze rozwiązanie wydaje się słuszne, o tyle drugie już mniej. Skoro nie ma wątpliwości odnośnie do wypłaty zwrotu wydatków, to dlaczego trzeba czekać tyle samo czasu, co w przypadku występowania takich wątpliwości i przeprowadzania postępowania wyjaśniającego? Drugi termin powinien zostać skrócony co najmniej o połowę w stosunku do pierwszego. Wydaje się to nie tylko logiczne, ale i słuszne.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Władysława Dajczaka
w dyskusji nad punktem trzecim porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Wprowadzane zmiany, ustanawiając termin skrócony tylko o dwa miesiące, nie stanowią żadnego przełomu. Jak wynika ze stanowiska rządu, zawarte w ustawie terminy są realne, to znaczy, tyle faktycznie zajmuje urzędnikom procedura rozpatrzenia wniosków. Dlatego wprowadzanie zmian dla samych zmian jest bezcelowe. Celem działania komisji "Przyjazne Państwo" powinna być realna redukcja zbędnej biurokracji, a nie tylko wprowadzanie zmian pozornych, kosmetycznych, które wiążą się z "produkcją prawa", produkcją druków sejmowych i senackich, produkcją zbędnych kolejnych stron dzienników ustaw. Takie działania mają niewiele wspólnego ze zmniejszaniem biurokracji, a mogą służyć jedynie do poprawiania statystyk komisji "Przyjazne Państwo". Przecież w parlamencie już funkcjonuje określenie "palikotówki", dotyczące nowelizacji pojedynczych przepisów. Były już takie przypadki, że trzy kolejne zmiany w jednym akcie prawnym były wprowadzane przez trzy osobne ustawy. Tak nie powinno wyglądać tworzenie prawa. Komisja powinna pochylić się nad całą procedurą zwrotu osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym, a nie dokonywać przypadkowych zmian. W walce z rozdmuchaną biurokracją powinny nas interesować zmiany o charakterze generalnym, a nie doraźnym i przypadkowym.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Romana Ludwiczuka
w dyskusji nad punktem czwartym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Proponowane zmiany w ustawie o podatku od czynności cywilnoprawnych mają na celu przede wszystkim ujednolicenie zasady opodatkowania podatkiem od czynności cywilnoprawnych umów sprzedaży, zawieranych przez rezydentów i nierezydentów na obszarze Rzeczypospolitej. Wydaje się, że jest to rozwiązanie szczególnie ważne ze względu na sytuację, w jakiej obecnie znajduje się kraj. Mam tu na myśli głównie członkostwo Polski od 2004 r. w Unii Europejskiej. Bezpośrednim następstwem uczestniczenia we Wspólnocie jest współpraca na polu ekonomicznym. Dlatego też pojawienie się w Polsce wielu podmiotów i przedstawicieli firm, a także samych przedsiębiorców wymusza niejako podjęcie określonych działań. Uważam, że dając nierezydentom możliwość rozliczania się na tych samych zasadach, co rodzimym podmiotom gospodarczym, zwiększamy szanse na pojawienie się zagranicznych inwestorów. Podobne zmiany dotyczą zrównania sytuacji prawnopodatkowej zagranicznych firm inwestycyjnych z sytuacją polskich instytucji finansowych sprzedających prawa majątkowe na terenie RP.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem czwartym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Podatek od czynności cywilnoprawnych jest jedną z najważniejszych danin publicznych. Sprawność i skuteczność jej naliczania oraz ściągania są ogromnie ważne dla funkcjonowania państwa i samorządów. Z tego też względu ustawodawca zaproponował kilka zmian w ustawie o podatku od czynności cywilnoprawnych.

Po pierwsze, wskazuje się, iż umowa spółki i jej zmiany są czynnościami cywilnoprawnymi i jako takie podlegają podatkowi od umów cywilnoprawnych. Temu rozwiązaniu nie podlegają jednak umowy spółki i ich zmiany, gdy są związane z wniesieniem do spółki kapitałowej, w zamian za jej udziały czy akcje, przedsiębiorstwa spółki kapitałowej lub jego zorganizowanej części.

Po wtóre, ujednolicona zostaje regulacja dotycząca podstawy opodatkowania w odniesieniu do umowy sprzedaży. Przypomnijmy, iż w każdym przypadku podstawą tą ma być wartość rynkowa rzeczy lub prawa majątkowego.

Po trzecie, zmieniony zostaje zakres zwolnienia z podatku od czynności cywilnoprawnych. Zwolnieniem takim zostaje objęta sprzedaż praw majątkowych będących instrumentami finansowymi zagranicznym firmom inwestycyjnym. Zwolniona będzie także sprzedaż dokonywana poza obrotem zorganizowanym przez firmy inwestycyjne, zagraniczne i krajowe, jeżeli prawa majątkowe zostały nabyte przez te firmy w ramach obrotu zorganizowanego.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Niniejsze zmiany z pewnością przyczynią się do usprawnienia funkcjonowania podatku od czynności cywilnoprawnych, co prowadzi do wniosku, że jest to ustawa godna przyjęcia. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Jak wszyscy wiemy, system oświaty w Polsce wymaga systematycznych zmian, wprowadzanych w celu jej udoskonalenia. Temu celowi służyła także nowelizacja z 2008 r., umożliwiająca radom gmin powierzenie ośrodkom pomocy społecznej załatwiania indywidualnych spraw z zakresu socjalnej pomocy materialnej. Nowelizacja ta, choć bardzo potrzebna, była jednak niewystarczająca. Pojawiły się bowiem wątpliwości, czy na podstawie przepisu upoważniającego do uchwalenia regulaminu udzielenia pomocy materialnej, rada gminy może upoważnić kierownika gminnego ośrodka pomocy socjalnej do wydania decyzji w tym przedmiocie. Przepis taki może być postrzegany jako niekonstytucyjny. Wspomniany regulamin nie może być podstawą upoważnienia kierownika, ponieważ nie jest on należycie umocowany w ustawie.

Naprawa tego niedopatrzenia możliwa jest dzięki nowelizacji, o której mówimy w tej chwili. Zakłada ona bowiem, że rada danej gminy będzie mogła upoważnić kierownika ośrodka pomocy społecznej do prowadzenia postępowań w sprawach pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów zamieszkałych na terenie gminy.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ustawa tego typu ułatwia funkcjonowanie organów gminnych, zwiększa dostęp lokalnej społeczności do pomocy świadczonej przez samorząd, a także eliminuje możliwość uznania omawianej tu ustawy za niekonstytucyjną, dlatego też uważam, że jest ona godna przyjęcia. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Tadeusza Gruszki
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Nowy projekt ustawy o systemie oświaty wprowadzi możliwość wydawania przez radę gminy kierownikom ośrodków pomocy społecznej upoważnień do załatwiania indywidualnych spraw uczniów zamieszkałych na terenie gminy z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym.

Dodany z dniem 1 stycznia 2005 r. rozdział 8a ustawy o systemie oświaty w sposób kompleksowy uregulował kwestię pomocy materialnej dla uczniów. Pomoc ta jest udzielana uczniom w celu zmniejszenia różnic w dostępie do edukacji, umożliwienia pokonywania barier dostępu do edukacji wynikających z trudnej sytuacji materialnej ucznia, a także wspierania edukacji uczniów zdolnych, jak mówi art. 90b ust. 2. Pomoc materialna może mieć charakter socjalny albo motywacyjny - art. 90c ust. 1. Organem właściwym do przyznawania pomocy materialnej o charakterze socjalnym jest wójt bądź odpowiednio burmistrz, prezydent miasta, według obecnego brzmienia art. 90m. Praktyka pokazuje jednakże, że do załatwienia indywidualnych spraw z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów najbardziej odpowiedni będzie ośrodek pomocy społecznej. Podmiot ten, posiadający najpełniejszą informację o sytuacji materialnej uczniów, po dzisiejszej nowelizacji w sposób naturalny będzie wykonywał wynikające z ustawy zadania. Zastanowić należy się nad tym, czy ust. 2 art. 90m nie powinien ulec doprecyzowaniu, chodzi o zdanie "upoważnieniu do prowadzenia postępowania", tak aby wynikało z niego jasno, że postępowanie to kończy się przyznaniem świadczenia.

Do spisu treści

Przemówienie senator Grażyny Sztark
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Nowelizacja ustawy o systemie oświaty ma na celu umożliwienie radzie gminy upoważnienia ośrodka pomocy społecznej do załatwiania indywidualnych spraw z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów.

W myśl art. 90m ustawy o systemie oświaty świadczenie pomocy materialnej o charakterze socjalnym przyznaje wójt bądź odpowiednio burmistrz, prezydent miasta. Zmiana ustawy przyznaje radzie gminy kompetencje do upoważnienia kierownika ośrodka pomocy społecznej do załatwiania indywidualnych spraw z zakresu administracji publicznej.

Nowela ta usprawni system pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów. Wnoszę o jej przyjęcie i dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Czesława Ryszki
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Omawiana nowelizacja ustawy o systemie oświaty jest oczekiwana i ze wszech miar godna poparcia, ale warto wskazać to, co ją wymusiło, mianowicie szukanie na oślep oszczędności przez rząd.

Przypomnę, że w dotychczasowych ustawach o systemie oświaty zapisano, że świadczenie pomocy materialnej o charakterze socjalnym przyznaje wójt, burmistrz, prezydent miasta. Ostatnio, w 2004 r., w momencie wprowadzenia kolejnych przepisów do ustawy o systemie oświaty, utrzymano zapis w art. 90m mówiący, że po pierwsze, "świadczenie pomocy materialnej o charakterze socjalnym przyznaje wójt, burmistrz lub prezydent miasta" oraz, po wtóre, "do załatwienia indywidualnych spraw z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów rada gminy nie może upoważnić ośrodka pomocy społecznej". Czyli przez lata intencją ustawodawcy było wzmocnienie funkcji opiekuńczej szkoły, zwiększenie jej wpływu na proces edukacji ucznia, a zwłaszcza oddzielenie pomocy związanej z dydaktyką, z nauczaniem od pomocy społecznej.

W tym również duchu wypowiadała się w Sejmie w roku 2004 ówczesna podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu Anna Radziwiłł. Odpowiadając na sugestie posłów, aby nie ograniczać samorządom tym przepisem sposobu regulowania kwestii materialnej pomocy dla uczniów, odpowiedziała: "Stanowisko strony rządowej jest następujące: ośrodek pomocy społecznej nie może być narzędziem do realizowania stypendiów, które mają poprawić sprawy edukacyjne, a nie dożywiać" - vide: 10 biuletyn nr 3888 IV/2004 z dnia 23 listopada 2004 r.

Dodany z dniem 1 stycznia 2005 r. rozdział 8a ustawy o systemie oświaty w sposób kompleksowy uregulował kwestię pomocy materialnej dla uczniów. Pomoc ta jest udzielana uczniom w celu zmniejszenia różnic w dostępie do edukacji, umożliwienia pokonywania barier w dostępie do edukacji wynikających z trudnej sytuacji materialnej ucznia, a także wspierania edukacji uczniów zdolnych; art. 90b ust. 2. Pomoc materialna może mieć charakter socjalny albo motywacyjny; art. 90c ust. 1. Organem właściwym do przyznawania pomocy materialnej o charakterze socjalnym jest wójt, burmistrz, prezydent miasta; obecne brzmienie art. 90m. Krótko mówiąc, do tej pory było tak, że uczniowie lub ich rodzice znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej składali wnioski o stypendium szkolne do wydziału oświaty, choć zazwyczaj były one weryfikowane przez pracowników ośrodka pomocy społecznej.

Dopowiem, że zapis ten był powszechnie krytykowany jako wprowadzający zbyt daleko posuniętą ingerencję w kwestię wewnętrznej organizacji funkcjonowania gminy, co więcej, ingerencję sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem. Podmiotem posiadającym najpełniejszą informację o sytuacji materialnej uczniów był bowiem ośrodek pomocy społecznej i naturalną rzeczą było to, by właśnie on wykonywał wynikające z ustawy zadania.

Co jednak się stało, że wreszcie dzisiaj zmieniamy ten przepis, że dodajemy w ustawie o pomocy społecznej zapis, iż rada gminy może upoważnić kierownika ośrodka pomocy społecznej do załatwienia indywidualnych spraw z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym? Stało się to, iż rząd zaplanował na 2010 r. za mało środków na wypłatę stypendiów dla najbiedniejszych uczniów i liczy na to, że część gmin dopłaci do stypendiów z własnych budżetów, ponieważ ta pomoc jest obligatoryjna, dotyczy wszystkich uprawnionych. Jednym słowem, po raz kolejny spada na barki samorządów ciężar, za którym nie idą odpowiednie środki finansowe.

Konkretnie dziewięćset tysięcy uczniów pobiera stypendia szkolne, a w budżecie państwa na 2010 r. na Narodowy Program Stypendialny zarezerwowano 505 milionów zł, z czego około 400 milionów zł zostanie przeznaczonych na pomoc materialną dla uczniów. Z tego programu gminy otrzymują fundusz na ustawowo gwarantowaną pomoc materialną dla uczniów. Niestety, tych pieniędzy jest za mało, aby starczyło dla wszystkich.

Warto również zwrócić uwagę na to, że na realizację tego nowego obowiązku przez ośrodki pomocy społecznej również nie przewidziano dodatkowych środków finansowych z budżetu państwa.

Jedyna pociecha w tym, że to sami samorządowcy starali się o wykreślenie przepisu zabraniającego wójtom korzystania z pomocy ośrodków przy udzielaniu stypendiów szkolnych, ponieważ ta sama rodzina stara się o świadczenie rodzinne czy zapomogę losową właśnie w OPS.

Jak się wydaje, zabronienie realizacji tego zadania ośrodkom, które są do tego najlepiej przygotowane, było błędem. W końcu, stypendia szkolne są także pomocą o charakterze socjalnym, a nie tylko edukacyjnym, czyli otrzymują je uczniowie znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej. Nowelizacja ustawy jest jak najbardziej słuszna, ale samorządy wyjdą na tym jak Zabłocki na mydle, zwłaszcza tam, gdzie jest dużo uprawnionych do uzyskania takiej pomocy.

Mamy więc kolejny przykład tego, że przekazuje się więcej władzy w dół, do samorządów, ale bez pieniędzy. Jak wspomniałem, jedyna pociecha w tym, że w samorządach jakoś sobie ze wszystkim radzą. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Zbigniewa Meresa
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Ustawę o systemie oświaty należy znowelizować głównie z uwagi na potrzebę skrócenia ścieżki biurokratycznej przyznawania pomocy uczniom. Celem nowej ustawy o systemie oświaty jest upoważnienie kierowników ośrodków pomocy społecznej do działania w przypadkach udzielania pomocy materialnej o charakterze socjalnym uczniom z danej gminy. Każde wsparcie finansowe dla uczniów ma na celu wyrównanie szans edukacyjnych, wspieranie uczniów uzdolnionych, najczęściej tych, którzy pochodzą z rodzin gorzej sytuowanych. Dodatkowo prawo do takiego upoważnienia miałoby przysługiwać radom gminy, a nie - jak dotąd - tylko wójtom, burmistrzom czy prezydentom miast. Nastąpi zmniejszenie zewnętrznego oddziaływania na działanie gminy, która sama decydowałaby o wsparciu finansowym dla uczniów wymagających pomocy socjalnej.

Ponieważ ośrodki pomocy społecznej należą do gminnych jednostek administracyjnych, a nie do jednostek pomocniczych, nowa ustawa nie powieli przepisów z innych ustaw. Należy dodać, że ośrodki pomocy społecznej są najlepiej zorientowane w tym, którym uczniom należy zapewnić pomoc materialną.

Wprowadzone zmiany mają moc faktyczną i dlatego powinny zostać przyjęte jak najszybciej, doprecyzują one bowiem zasady udzielania uczniom pomocy materialnej o charakterze socjalnym w ramach regulaminu.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Ryszarda Knosali
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Istotą przedstawionego projektu ustawy jest uelastycznienie istniejących procedur, dotyczących przyznawania pomocy materialnej uczniom. Kilkuletnia praktyka stosowania przepisów ustawy o systemie oświaty uwypukliła bowiem konieczność rozszerzenia kręgu podmiotów uprawnionych do załatwiania spraw z zakresu przyznawania uczniom pomocy materialnej o charakterze socjalnym, takich jak zasiłek szkolny i stypendium szkolne.

Zgodnie z aktualnym brzmieniem przepisu ustawy o systemie oświaty kompetencję do wydawania decyzji administracyjnych w sprawach świadczeń materialnych o charakterze socjalnym posiada wyłącznie wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Zgodnie z zaproponowaną zmianą uprawnienie to nadal co do zasady będzie spoczywać na wójcie, jednakże samorząd gminny zostanie wyposażony w możliwość innego zorganizowania systemu przyznawania i wypłaty świadczeń. W tym celu projektodawca proponuje upoważnienie rady gminy do przeniesienia wskazanej kompetencji bezpośrednio na kierownika ośrodka pomocy społecznej.

Należy zauważyć, że rozwiązanie to było już wielokrotnie postulowane przez przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego. Niektóre samorządy gminne podejmowały nawet uchwały w zakresie przekazania kompetencji do wydawania decyzji w sprawach pomocy materialnej o charakterze socjalnym kierownikowi gminnego ośrodka pomocy społecznej, jednakże brak stosownej delegacji ustawowej powodował, iż uchwały tego rodzaju, mimo że nie można im było odmówić przymiotu słuszności czy racjonalności, musiały być uchylane przez wojewodów w trybie nadzoru. Przyjęcie projektu ustawy sprawi zatem, że rady gmin będą mogły podejmować takie uchwały w zgodzie z prawem.

Należy oczekiwać, że przesunięcie wskazanej kompetencji na wyspecjalizowany podmiot, jakim jest ośrodek pomocy społecznej, przyniesie wiele korzyści. W tej sytuacji gmina uzyska możliwość znacznego uproszczenia procedury rozpatrywania wniosków, ponieważ będą one mogły być kierowane i załatwiane bezpośrednio w ośrodku pomocy społecznej. Nie będzie zatem konieczności angażowania dwóch instytucji, urzędu gminy i ośrodka pomocy społecznej, w procedurę rozpatrzenia wniosku i wydania decyzji. W efekcie skróceniu ulegnie obieg korespondencji, co może mieć przełożenie na obniżenie kosztów postępowania i przyspieszenie czasu załatwienia sprawy.

Wiele osób ubiegających się o przyznanie zasiłku szkolnego albo stypendium szkolnego korzysta równocześnie ze świadczeń pomocy społecznej. Co więcej, osoby te bardzo często postrzegają wspomnianą pomoc jako element pomocy społecznej. Dlatego też możliwość przesunięcia kompetencji w tym zakresie do ośrodków pomocy społecznej sprawi, że również dla klientów urzędów procedury staną się bardziej uporządkowane i przejrzyste. Ponadto osoby te będą mogły załatwić większość spraw w zakresu szeroko rozumianej pomocy społecznej w jednym miejscu, a także liczyć na fachową pomoc pracowników ośrodków pomocy społecznej, także w zakresie pomocy materialnej dla uczniów. Należy się zatem spodziewać, że proponowane zmiany przyniosą również wymierne korzyści samym wnioskodawcom.

O istotności przedstawionej zmiany może świadczyć również to, że rocznie na pomoc dla uczniów w ramach Narodowego Programu Stypendialnego przeznaczane jest nawet pół miliarda złotych, z czego najwięcej środków, bo nawet 80%, zarezerwowane jest właśnie na pomoc materialną.

Mając to na uwadze, pragnę zarekomendować Wysokiej Izbie przyjęcie przedstawionego projektu ustawy.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Jurcewicza
w dyskusji nad punktem szóstym porządku obrad

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Celem projektu ustawy jest uporządkowanie istniejącego stanu prawnego. Przyjęcie proponowanych zmian nie niesie ze sobą wymogu wydania nowych aktów wykonawczych. Projekt ustawy ma za zadanie wprowadzić możliwość upoważnienia przez radę gminy kierownika ośrodka pomocy społecznej do prowadzenia postępowań w sprawach z zakresu pomocy materialnej o charakterze społecznym dla uczniów zamieszkałych na terenie gminy. Do tej pory ewentualność takich działań wzbudzała wątpliwości i uznawana była za daleko posuniętą ingerencję w kwestie wewnętrzne organizacji funkcjonowania gminy. Wyznaczenie kierownika ośrodka pomocy społecznej jako osoby odpowiedzialnej za przydzielenie pomocy materialnej bez wątpienia usprawni działania - ma on bezpośredni kontakt z zainteresowanymi.

Szanowni Państwo, dofinansowywanie uczniów przede wszystkim zmniejsza różnice w dostępie do edukacji, umożliwia przezwyciężenie barier, jakie powstają z tytułu trudnej sytuacji materialnej, a także motywuje do osiągania coraz lepszych wyników w nauce. Głosując za przyjęciem nowelizacji, przyczynimy się do zapewnienia większych możliwości edukacyjnych uzdolnionym uczniom z mniej zamożnych rodzin.

Do spisu treści

Przemówienie senatora  Andrzeja Grzyba
w dyskusji nad punktem  szóstym porządku obrad

Celem ustawy jest umożliwienie radzie gminy upoważnienia kierownika ośrodka pomocy społecznej do prowadzenia postępowań w sprawach pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów zamieszkałych na terenie gminy. W obecnie obowiązującym stanie prawnym ustawa o systemie oświaty stanowi, że wójt, burmistrz lub prezydent, posiada takie kompetencje.

Nowelizacja z 23 sierpnia 2008 r. zniosła ustawowy zakaz delegowania kompetencji przez radę gminy do załatwiania indywidualnych spraw z zakresu pomocy materialnej o charakterze socjalnym. Nie oznacza to, że rady gminy takie kompetencje otrzymały, gdyż w doktrynie prawa administracyjnego, jeśli się uwzględni zasady konstytucyjne, nie występuje domniemanie posiadania kompetencji. Wynika to wprost z zasady legalizmu, która stanowi, że organ administracji publicznej może czynić to, co jest wyraźnie mu dozwolone ustawowo i nie może domniemywać posiadania kompetencji z powodu braku regulacji ustawowych w przedmiotowym zakresie.

Proponowana zmiana ma umożliwić radzie gminy upoważnianie kierownika ośrodka pomocy społecznej do prowadzenia postępowań w sprawach pomocy materialnej o charakterze socjalnym dla uczniów zamieszkałych na terenie gminy. Jednocześnie zachowany zostaje przepis, który stanowi, że to wójt, burmistrz, lub prezydent, przyznaje świadczenia o charakterze socjalnym na terenie gminy.

Tak więc organ uchwałodawczy gminy będzie mógł niezależnie od organu wykonawczego udzielać kompetencji do tego samego rodzaju świadczenia, co wydaje się nielogiczne z pragmatycznego punktu widzenia. Jednocześnie wydaje się dziwną formą prawną przekazywanie części kompetencji organu wykonawczego organowi uchwałodawczemu z obowiązkiem dalszej delegacji, z pozostawieniem pełnych kompetencji organu wykonawczego. Chyba że prowadzenie albo załatwianie sprawy, tak jak w stanowisku Ministerstwa Edukacji Narodowej, nie kończy się wydaniem decyzji, czyli przyznaniem świadczenia.

Wydaje się, że tak enigmatyczny podział kompetencji stworzy jedynie chaos kompetencyjny, będzie wprowadzał w błąd obywateli co do tego, do kogo powinni kierować swoje wnioski, a także może tworzyć sytuację, gdy dwa organy będą jednocześnie wypowiadały się w tej samej przedmiotowo sprawie, co jest absurdalne, zakładając, że ustawodawca jest racjonalny.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem ósmym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Przychodzi nam dziś wyrazić zgodę na akt prawny o kapitalnym znaczeniu, który w sposób kompleksowy reguluje materię związaną z międzynarodową ochroną dzieci.

Konwencja ta zastępuje haską Konwencję dotyczącą uregulowania opieki nad małoletnimi z 12 czerwca 1902 r. i haską Konwencję o właściwości organów i prawie właściwym w zakresie ochrony małoletnich z 5 października 1961 r.

Konwencja usuwa z obrotu prawnego nieostrą konstrukcję "małoletniego", definiuje także pojęcie "odpowiedzialność rodzicielska" oraz wymienia środki ochrony osoby i majątku dziecka. Zasada ogólna przyjęta w konwencji mówi, że dziecko znajduje się pod jurysdykcją organów państwa zwykłego pobytu dziecka, zaś zmiana miejsca  zwykłego pobytu dziecka powoduje zmianę jurysdykcji.

Jeżeli służy to dobru dziecka, a państwo, które ma w jego sprawie jurysdykcję wyrazi na to zgodę, sprawa może być przekazana do rozpoznania przez organ państwa, którego dziecko jest obywatelem - w którym znajduje się matka dziecka, w którym toczy się sprawa o rozwód, separację lub unieważnienie małżeństwa, z którego dziecko pochodzi - bądź kraju, z którym dziecko łączy ścisły związek.

Jest rzeczą szczególnie cenną, że powstał taki akt prawny jak ta konwencja, nad której ratyfikacją właśnie debatujemy. Porusza ona wiele współczesnych problemów i robi to w sposób kompleksowy. Usuwa także z obrotu prawnego wiekowe akty, nieprzystające do dzisiejszych realiów. Wspomnę tutaj ponadstuletnią już konwencję dotyczącą uregulowania opieki nad małoletnimi.

Panie Marszałku, Wysoka Izbo, ochrona praw dzieci winna być jednym z fundamentów porządku prawnego każdego cywilizowanego państwa. Dlatego gorąco rekomenduję Wysokiej Izbie wyrażenie zgody na ratyfikację konwencji haskiej z 1996 r. Dziękuję za uwagę.

Do spisu treści

Przemówienie senatora Czesława Ryszki
w dyskusji nad punktem jedenastym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie

W informacji o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej podczas prezydencji szwedzkiej, która trwała od lipca do grudnia 2009 r., wspomniano o wiekopomnym akcie wejścia w życie z dniem 1 grudnia 2009 r. traktatu lizbońskiego. Cóż, dla jednych jest to akt wiekopomny, dla mnie jest to kolejny krok w kierunku tworzenia jednolitego państwa europejskiego, a w następstwie osłabiania reguł demokracji nie tylko w Polsce, ale we wszystkich państwach Unii.

Tak, osłabiania demokracji, ponieważ jednym z najważniejszych argumentów za wejściem traktatu w życie była, w opinii decydentów, potrzeba usprawniania funkcjonowania Unii i jej procesów decyzyjnych. Wynika stąd wyraźnie, że traktat nie ma na celu wzmacniania państw członkowskich, lecz przeciwnie, ma na celu dalszą centralizację władzy w organach Unii i ułatwienie jej wykonywania biurokratycznych procedur decyzyjnych. Dowodem na to jest przeniesienie kolejnych istotnych kompetencji suwerennych państw na organy urzędnicze i polityczne UE. Mam na myśli fakt, że traktat pozbawił państwa członkowskie prawa weta w kolejnych czterdziestu obszarach spraw, zamieniając obowiązującą wobec nich zasadę jednomyślności na decydowanie, co do zasady, większością głosów.

Przypomnę, że głosowanie jednomyślne, czyli możliwość weta, pozwalało państwom sprzeciwić się podejmowaniu w UE decyzji niekorzystnych dla ich interesów czy bezpieczeństwa. Obecnie poszczególne państwa, żeby się obronić, muszą szukać sojuszników. Na przykład Grecja, która ma wysoki deficyt budżetowy, będzie musiała poddać się decyzjom Unii w sprawach środków, które Unia nakaże podjąć dla ograniczenia deficytu budżetowego. O wszystkich środkach wyjścia z kryzysu finansowego Grecji zadecydują duże państwa oraz prezesi Europejskiego Banku Centralnego. Czy wyjdzie to Grekom na dobre? To się okaże. Wszystko może skończyć się tam jak u nas ze stoczniami. My na przykładzie upadku polskiego przemysłu stoczniowego wiemy, czyim interesom będzie służył traktat.

Wspomniałem, że traktat osłabił demokrację państw członkowskich. Przykładem tego był wybór przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya zwanego prezydentem Unii oraz wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Catherine Ashton, odpowiednika ministra spraw zagranicznych. To nie narody i parlamenty krajów UE ich wybrały, ale wyznaczyli ich szefowie kilku wielkich państw, dodam, że bez udziału Polski. Krótko mówiąc, wyznaczenie na szefów UE osób wygodnych dla Niemiec, Francji i Anglii urąga wszelkiej demokracji i niczego dobrego nie rokuje na przyszłość.

Niekorzystnym przykładem tego wyboru jest obecnie, tak sądzę, powściągliwość polskiego rządu wobec prześladowania polskiej mniejszości na Białorusi. Odnoszę wrażenie, że minister Radosław Sikorski czeka w tym przypadku na jakąkolwiek decyzję ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej. Czyli polski minister zwleka z wykonywaniem swoich konstytucyjnych obowiązków, bo jeszcze nie dotarły w tej sprawie wytyczne z Brukseli. Przypomina to niesławnej pamięci wskazówki z Moskwy w latach peerelu.

W moim wystąpieniu pragnę jeszcze zwrócić uwagę na niejasne zapisy traktatu lizbońskiego dotyczące relacji Unii Europejskiej i kościołów, co już skutkuje kuriozalnymi wyrokami sądów unijnych. Chodzi mi o zrównanie Kościoła katolickiego z organizacjami światopoglądowymi. Przypomnę, że art. 17 pkt 2 traktatu stanowi, że "Unia szanuje na równi status organizacji światopoglądowych i niewyznaniowych przyznany im na mocy prawa krajowego". W tym zapisie zrównano z kościołami czy jednostkami organizacyjnymi kościołów wszystkie inne organizacje światopoglądowe. Krótko mówiąc, istniejące w Holandii, Belgii i Niemczech organizacje światopoglądowe zwane humanistycznymi, o których wiadomo, że są to głównie organizacje masońskie, ateistyczne i antykościelne, będą nie tylko korzystać z wolności w życiu publicznym, ale starać się o subwencje czy dotacje z budżetu państwa na działalność, jaką prowadzą kościoły w życiu społecznym czy kulturalnym.

Czy to nie jest jakiś absurd, że te świeckie organizacje, często antykościelne, powołując się na normę traktatową, będą mieć w świetle prawa unijnego taką samą pozycję jak Kościół katolicki?

W innym punkcie art. 17 traktatu jest zapis, że Unia Europejska zobowiązuje się do dialogu z kościołami. Cóż, "dialogowanie" do niczego nie zobowiązuje, nie daje żadnych gwarancji, że Unia Europejska zrezygnuje na przykład z polityki narzucania państwom członkowskim modelu skrajnej świeckości. Dowodem na to jest bodaj wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 3 listopada 2009 r. w sprawie krzyża we włoskich szkołach. Jakkolwiek orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu nie mają mocy powszechnie obowiązującej, gdyż dotyczą konkretnych spraw, niemniej istnieje w UE taka polityka, aby rozszerzać zasięg obowiązywania tych orzeczeń na wszystkie sprawy podobne czy takie same w całej UE.

Podobnie ma się rzecz z kolejnymi rezolucjami Parlamentu Europejskiego, aby we wszystkich państwach członkowskich uchwalić ustawę zrównującą w prawie związki homoseksualne z małżeństwami. Na placu boju, że tak powiem, klasycznego małżeństwa bronią jedynie Polska, Irlandia i Malta.

Tak wygląda ów dialog z Kościołem katolickim. Prawdą jest, że dialog ma sens tylko wtedy, kiedy prowadzi do współdziałania na rzecz dobra wspólnego. Takim dobrem wspólnym dla Kościoła katolickiego jest związek małżeński, który tworzą kobieta i mężczyzna. Niestety lobby homoseksualne w UE twierdzi inaczej. Skwituję to przysłowiem: dłużej klasztora niż przeora.

Jak sądzę, to przysłowie odnieść należy do całej UE, która chcąc nie chcąc, będzie się zmieniać, a sam traktat lizboński za dwa, może trzy lata straci swoją moc i znaczenie. Dzisiaj nie wiemy, co się stanie, kiedy na przykład w Wielkiej Brytanii dojdą do władzy konserwatyści, nie jesteśmy też w stanie przewidzieć, jaki będzie układ sił politycznych w UE za jakiś czas, kiedy z rządów odejdzie pokolenie lewaków z roku 1968. Krótko mówiąc, mniejsze państwa UE prędzej czy później przekonają się, że traktat lizboński uszczupla ich suwerenność, a duże państwa rozwijają się z własną prędkością, zapomniawszy o jakiejkolwiek solidarności. Dziękuję za uwagę


49. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu