47. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Pan marszałek Romaszewski. Proszę bardzo.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Poza, powiedziałbym, szerokimi, ogólnymi wątpliwościami przedstawianymi przez kolegów, dotyczącymi parametrów makroekonomicznych tego budżetu, istnieją w przedłożonym budżecie jeszcze inne mankamenty. O jednym z nich chciałbym mówić.
Wysoka Izbo! Jest dla mnie czymś kompletnie niezrozumiałym to, że w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w części 42 w rozdziale 75301 "Świadczenia pieniężne z zaopatrzenia emerytalnego" w ogóle nie została uwzględniona suma, o którą zostaną obniżone wydatki budżetu w związku z obniżeniem emerytur funkcjonariuszy SB i UB.
W tej chwili mówi się, że budżet MSWiA jest napięty, że potrzebuje środków na inne cele, na wydatki związane ze świadczeniami dla funkcjonariuszy... Różne takie rzeczy się opowiada, ale tego nie ma ani w budżecie ogólnie, ani w części 42, która była nam przedstawiana na posiedzeniu komisji. Wobec tego sprawa wydaje się dosyć dziwna, wydaje się, że ministerstwo spraw wewnętrznych po prostu gra z parlamentem w ciuciubabkę. A to są gry, które podczas ustalania budżetu nie powinny mieć miejsca.
Proszę państwa, dlaczego tak mówię? No, kiedy budżet ministerstwa spraw wewnętrznych był dyskutowany na posiedzeniu Komisji Praw Człowieka i Praworządności, nie padały żadne wątpliwości co do tego, że w budżecie tym nie ma dostatecznych środków, że niezbędne są środki na to i na tamto... Owszem, powiedziano, że budżet świadczeń pieniężnych Funduszu Emerytalno-Rentowego wynoszący około 6 miliardów zł uwzględnia przejście na emeryturę dodatkowych czterech tysięcy trzystu funkcjonariuszy, że budżet ten uwzględnia w odpowiedni sposób wzrost płac funkcjonariuszy o 4,1% - i wszystko było w porządku. Dopiero kiedy padło pytanie o to, co będzie z tymi środkami, które zwolnią się w funduszu emerytalnym po obniżeniu rent i emerytur funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa i Urzędu Bezpieczeństwa, to wtedy właśnie zaczęły się jakieś dziwne zabiegi.
Proszę państwa, my tu nie mówimy o rzeczach małych. Być może - i tu prawdopodobnie zgodziłbym się z ocenami ministerstwa spraw wewnętrznych - uzyskane z tego tytułu oszczędności nie będą tak duże, jak tego oczekiwaliśmy. Bo oczekiwaliśmy około 400 milionów zł, a będzie to prawdopodobnie, jak podawano ostatnio, 160 milionów zł. No ale 160 milionów, proszę państwa, też piechotą nie chodzi i w zasadzie parlament powinien mieć możliwość rozdysponowania tych pieniędzy, tym bardziej że ustawę o obniżeniu emerytur funkcjonariuszom SB i UB przyjmowaliśmy mniej więcej zimną zeszłego roku, był to gdzieś styczeń i luty, i wchodzi ona w życie 1 stycznia roku 2010. Tak że był czas na przeprowadzenie wszystkich oszacowań, które są tutaj niezbędne. A więc nie wiem, czy tak było przed pracami Ministerstwa Finansów, ale na pewno przed pracami parlamentu wydatki funduszu emerytalnego, w których nastąpi planowana nadwyżka, zostały zaplanowane nieprawidłowo. Ukrywają one po prostu obniżenie się wydatków funduszu ze względu na obniżenie emerytur. I to jest niewątpliwa nieprawidłowość.
Jeżeli MSWiA potrzebuje pieniędzy, to trzeba było o tym mówić na posiedzeniu Komisji Praw Człowieka i Praworządności, kiedy omawialiśmy budżet MSWiA, a nie teraz. Poza tym moglibyśmy jako parlament mieć w tym momencie pełny przegląd budżetu i rozdysponować te 160 milionów czy też ile tam by wyszło: tyle na wsparcie funkcjonariuszy, tyle na to, tyle na tamto, tyle na owo.
Trzeba przyznać, że zaskakujące dla nas były również pewne decyzje, na przykład ścięcie 5 milionów zł w wydatkach Instytutu Pamięci Narodowej. Można by powiedzieć, że właściwie powinniśmy się już do tego przyzwyczaić. Odpowiadam, że chyba nie, bo w poprzednim roku ścięto 45 milionów zł, a w tym roku tylko pięć. Niemniej jednak, proszę państwa, trzeba się zastanowić, jakie były tego skutki, tym bardziej, że słyszymy, iż ma być nowa ustawa o IPN, która ma upowszechnić dostęp do zbiorów. To jest taki nasz polski... Mamy doskonałe pomysły, ale nie uwzględniamy, że na ich realizację są potrzebne środki. W związku z tym spokojnie można zabrać IPN 5 milionów zł, mówiąc, że zapewni się powszechny dostęp do zbiorów. Ciekaw jestem, jak IPN miałby to zrobić. W zeszłym roku obcięto te 45 milionów zł, a obciążono IPN obowiązkiem weryfikacji i sporządzenia list funkcjonariuszy SB, którym mają być obniżone emerytury. Było to około trzystu tysięcy funkcjonariuszy. Nic też dziwnego, proszę państwa, że w tym roku nie tylko nie było powszechnego dostępu do zbiorów, ale nawet osoby, które poprzednio nazywały się osobami poszkodowanymi, to znaczy te, które podlegały represjom, też nie bardzo mogły mieć do nich dostęp, bo wszyscy zajmowali się tymi trzystoma tysiącami weryfikowanych esbeków. Jak można mówić, że zapewni się powszechny dostęp i jednocześnie obcinać budżet? To jest nienormalne, to jest to całkowicie życzeniowe, całkowicie fałszywe podejście do sprawy. Tym bardziej, że część tych pieniędzy szła... Z czego? No z tego, co miało umożliwić ten ewentualny powszechny dostęp, a więc ze środków majątkowych, to znaczy, z cyfryzacji, digitalizacji źródeł archiwalnych. I to jest ten problem. W związku z tym na posiedzeniu komisji zdecydowaliśmy, że te 5 milionów zł zostanie przywrócone Instytutowi Pamięci Narodowej i że zostanie to przywrócone właśnie kosztem funduszu emerytalno-rentowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Mamy drugi podobny przypadek, kiedy jesteśmy przekonani, że nasze ustawy mogą się, że tak powiem, bezfinansowo realizować. Przyjęliśmy niedawno ustawę o realizacji kary ograniczenia wolności. Komu powierzyliśmy wykonywanie kary ograniczenia wolności? Powierzyliśmy to kuratorom. Co się dzieje z kuratorami? Czy w związku z tym wzrosły środki na kuratelę? Ilu kuratorów dodatkowo przyjęto? Nic na ten temat nie wiemy. W związku z tym komisja wnosi o zwiększenie liczby etatów kuratorów zawodowych o pięćdziesiąt i proponuje utworzenie w części 83 "Rezerwy celowe" w poz. 63 rezerwę w wysokości 3 milionów zł. Te 3 miliony zł powinny pochodzić z ukrytych 160 milionów zł, które gdzieś tam tkwią w budżecie ministra spraw wewnętrznych.
I wreszcie zupełnie jest dla nas niezrozumiała decyzja o obcięciu budżetu rzecznika praw obywatelskich. W związku z tym 1,5 miliona zł, które zostało obcięte w budżecie rzecznika praw obywatelskich, zostaje do tego budżetu przywrócone kosztem funduszu emerytalnego MSWiA.
Takie poprawki, właściwie w imieniu komisji, bo taka była decyzja Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, składam. Dziękuję bardzo.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Wiatra.
Senator Kazimierz Wiatr:
Panie Marszałku! Pani Minister!
Ławy rządowe są puste, ale bardzo dziękujemy pani minister za tę obecność. Zresztą muszę powiedzieć, że dziękujemy też za niezwykle rzeczowe odpowiedzi na pytania. Ja ich nie zadawałem, ale się przysłuchiwałem i one rzeczywiście były bardzo dobre.
Panie Senator i Panowie Senatorowie! Oczywiście można się zastanawiać, czy rok 2009 był dobry, czy mógł być lepszy, czy był zły. Mówimy o roku 2010. Jest pewna ograniczona ilość środków finansowych. Ja chciałbym w swoim wystąpieniu zająć się problemem takiego zainwestowania tych środków budżetowych, ażeby potrzeby w najważniejszych obszarach były zaspokojone. Nie mam wątpliwości, że do tych najważniejszych obszarów należą sprawy dzieci, młodzieży, oświaty, może szerzej - edukacji, ale także wychowania, w tym sportu powszechnego, szkolnictwa wyższego, bo to jest przyszłość, to jest nasza przyszłość. Trzeba też powiedzieć, że na osobną uwagę zasługuje finansowanie nauki. Wszystko to są obszary, którymi zajmuje się Komisja Nauki, Edukacji i Sportu. Chciałbym się przy nich trochę zatrzymać.
Zacznę od sportu, bo tutaj sytuacja jest wyjątkowo dobra, można nawet powiedzieć, że przesadnie dobra, ponieważ finansowanie sportu, o czym tu jeszcze nie było mowy, wzrasta w stosunku do roku 2009 o 87%, czyli prawie dwukrotnie. Budżet nie jest wielki, ale wzrasta z 270 do 505 milionów zł. Senatorowie na posiedzeniu komisji zwracali uwagę, że mają wątpliwości co do dobrego wykorzystania wszystkich zaplanowanych środków; były podawane przykłady zaplanowanych inwestycji, które niekoniecznie są inwestycjami dobrymi. Trzeba zwrócić uwagę, że w kwotach przeznaczonych na sport są zawarte środki Unii Europejskiej. Myślę, że to, iż my się zastanawiamy, co będzie, gdy za rok, dwa, trzy te środki się skończą i jak będą wyglądały budżety tych resortów, dotyczy wielu pozycji budżetowych. W tych środkach finansowych przeznaczonych na sport są również środki na Euro 2012 - na budowę stadionów, infrastruktury. Muszę powiedzieć, że zawsze - i to wiedzą szczególnie panowie senatorowie z Komisji Nauki, Edukacji i Sportu - pytam o sport powszechny. Żeby na tym nie ucierpiał sport powszechny, bo to jest kwestia nie tylko przyszłości sportu, ale to jest też sprawa działalności prozdrowotnej, a także wychowawczej. Czy ten sport będzie należycie rozwijany?
Drugim takim ważnym obszarem jest oświata. Tutaj myląco można odczytać w tabelach, które nam przygotowało nasze Biuro Legislacyjne, że jest spadek finansowania do poziomu 90%, bowiem w części 30 środki maleją z 441 milionów zł do 397 milionów zł. Ale to, oczywiście, jest mylące, ponieważ zasadnicze środki finansowe zawarte są w subwencji oświatowej, która jest w budżetach samorządów, i tutaj jest to 35 miliardów zł. To jest wzrost o 1 miliard 600 milionów zł. To jest duża kwota, 4,8%... Ale wiemy, że oświata jest bardzo finansochłonna, jeśli można użyć takiego słowa. Jeśli chodzi o zaplanowany wzrost wynagrodzeń od czerwca 2010 r. o 7%, to zastanawiamy się, czy to wystarczy, tym bardziej, że zawsze myślimy o szkole szerzej, myślimy o zajęciach pozalekcyjnych, których ciągle jest mało. Czasami narzekamy na młodzież - można powiedzieć, że niektórzy często narzekają na młodzież - ale nie zastanawiamy się, czy ta oferta dla młodzieży jest dobra.
Kolejne niezwykle ważne obszary to jest nauka i szkolnictwo wyższe. Trzeba je traktować oddzielnie. Pan minister finansów mówił dzisiaj z tego miejsca w dwóch zdaniach, że to jest ważne, że to jest inwestycja w przyszłość, i ja się z tego cieszę. Chciałbym także i na tej wypowiedzi pana ministra zbudować fragment mojego wystąpienia. Muszę powiedzieć, że padło tu takie zdanie, które mnie zabolało i myślę, że wielu innych też by zabolało, gdyby byli na tej sali. Padło bowiem sformułowanie, że małe uczelnie może nie są najlepsze, ale gdyby były publiczne, to byłyby nie lepsze czy gorsze... Coś takiego. Muszę powiedzieć, że jest obecny temat deprecjacji szkolnictwa wyższego publicznego, który od jakiegoś czasu wciąż się pojawia. Myślę, że jest on absolutnie bezpodstawny. Mówimy tu o międzynarodowych i światowych rankingach uczelni. Porównajmy te rankingi, biorąc pod uwagę współczynnik wagi związany z poziomem finansowania. Wtedy się okaże, że może nie jest tak źle, jeżeli wszędzie to finansowanie jest wielokrotnie wyższe. W takim świetle te sukcesy inaczej by wyglądały. Ale wracam już do właściwego tematu.
Tendencja do niedofinansowywania nauki i szkolnictwa wyższego trwa od lat i ten rok też niestety nie wpisuje się w dobrą arytmetykę. Proszę państwa, w ciągu dwudziestu lat nastąpił pięciokrotny wzrost studentów, a nakłady na szkolnictwo wyższe pozostają bez zmian. Ja to powtarzam z tej mównicy od czterech lat i nic. No może teraz rzeczywiście jest trudno, ale proszę państwa, rezerwy proste są już naprawdę na wyczerpaniu. Była kiedyś taka anegdota o tym, kto odpowiada za upadek Związku Radzieckiego, gdzie zapasy wystarczyły na sześćdziesiąt lat. Podobnie jest tutaj - nasze zapasy są na wyczerpaniu. Przecież nie może być tak, że jest pięć razy więcej studentów... No, może część z nich kształci się w ramach szkolnictwa niepublicznego. Ale przecież z czegoś trzeba to finansować. Zapewne rektorzy to jakoś organizują. Może odbywa się to kosztem finansowania nauki, może są środki z innych źródeł, na przykład ze sprzedaży nieruchomości. No ale to przecież nie może tak dłużej funkcjonować. Proces Boloński, co się wiąże z integracją z Unią Europejską, wymaga od nas nakładów na szkolnictwo wyższe na poziomie 2% PKB. My w tej chwili mamy 0,88%, a było lepiej: 2006 r. - 0,92%, 2007 - 0,94% PKB. A więc nie jest dobrze. I ja w związku z tym składam poprawkę. Myślę, że ona zyska poparcie. To jest poprawka bezpieczna, nikomu niczego nie zabiera. To jest poprawka warunkowa, która mówi, że jeśli kondycja finansowa budżetu państwa będzie dobra, to dofinansujemy szkolnictwo wyższe. Jeżeli do końca sierpnia uzysk z podatku VAT osiągnie poziom 2/3, to możemy uruchomić te środki. O to, proszę państwa, bardzo proszę, bo to jest ważne.
Kolejne dwie poprawki są miniaturowe, dotyczą stypendiów i pożyczek. Proszę państwa, to jest nasza przyszłość. Jeżeli mówimy bez namysłu o społeczeństwie informacyjnym, o gospodarce opartej na wiedzy, to nie możemy odkładać tych spraw. Muszę powiedzieć, że moja poprawka jest wsparta i stanowiskiem naszej komisji nauki, i NSZZ Solidarność, i Konferencji Rektorów, i Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Ten głos od wielu lat jest powtarzany. Bardzo proszę, żeby nie traktować tego... No to nie jest tak, że Wiatr czy ktoś tam złożył jakąś poprawkę ot tak sobie. Jest taki głos i taka potrzeba. Muszę powiedzieć, że zatroskanie o finanse państwa czasami blokuje nas w prowadzaniu pewnych rozwiązań, ale patrzmy szerzej, bo to jest nasza przyszłość.
Podobnie jest z nauką. W ostatnim dwudziestoleciu był taki okres, że było dwa razy więcej pieniędzy. W tej chwili jest ich mało. Jest przyrost, ale to nie jest duży przyrost, tym bardziej że w tym zawarte są środki Unii Europejskiej. One są w jakiś sposób dedykowane. My wiemy, że aby mechanizm funkcjonował, muszą być dotacje podmiotowe. No te instytucje muszą jakoś funkcjonować. Jeśli będą tylko konkursy, no to ciężko będzie to wszystko utrzymać, tym bardziej że ze środków Unii Europejskiej w zasadzie nie pokrywa się kosztów pośrednich, w kosztach pośrednich mogą być tylko uwzględnione bezpośrednie koszty obsługi projektu. A więc z tego nie da się utrzymać administracji. I dlatego to jest ważne.
Ja powiem tak: Strategia Lizbońska wymaga od nas, żeby 3% przeznaczać na naukę, oczywiście nie tylko z budżetu. Powiedzmy: 2% z budżetu, 1% z gospodarki. Ale w tym tempie, jakie jest, potrzeba na to sześćdziesięciu lat. Ja liczyłem to w ubiegłym roku. No w tym tempie za sześćdziesiąt lat to osiągniemy. I oczywiście można by powiedzieć, że to nie jest poziom szybko osiągalny w Europie. Ale u nas jest 0,42% PKB, w wielu państwach jest powyżej 1%, a są takie państwa, gdzie jest na to przeznaczane prawie 2%. I o tym tutaj mówię. Tym bardziej, że obowiązująca ustawa o zasadach finansowania nauki w art. 1 ust. 3 mówi: wydatki na naukę finansowane przez ministra ustala się w ustawie budżetowej w wysokości zapewniającej dojście Polski do poziomu wydatków wynikających ze Strategii Lizbońskiej. Nie pisze się tylko, że sześćdziesiąt lat na to potrzeba. Był taki postulat, aby wpisać do ustawy o nauce i do ustawy o szkolnictwie wyższym, tak jak jest w wojsku, określony poziom - 2% tu i 2% tu. Ale gdybyśmy dzisiaj wpisali po 1%, to już byłby to ogromny sukces, bo to razem daje 2%, a my w tej chwili mamy 1,3%, jak dodamy 0,88% i 0,42%. Gdyby były 2%, to już byłoby lepiej.
Proszę państwa, jak wspominałem, narzekamy na szkolnictwo wyższe, na rankingi i Unii Europejskiej, i świata, a jednocześnie dostrzegamy wciąż mały udział nauki w kreowaniu gospodarki, szczególnie gospodarki nowoczesnej, nowych technologii, nanotechnologii, biotechnologii. Jest duża szansa dla Polski, jak mówił pan premier Buzek. Mam na myśli czysty węgiel. W tej chwili konsorcjum polskie wygrało duży konkurs europejski na węzeł wiedzy z zakresu energetyki. Ale bez środków finansowych nic z tego nie będzie. Jeśli jest mało pieniędzy, to w pierwszym rzędzie trzeba finansować to, co jest najważniejsze. Są ustalone proporcje, jeśli chodzi o finansowanie wojska i finansowanie nauki: na świecie - 1,6:1, w Polsce - 3,5:1. A więc u nas jest ponad dwa razy więcej środków na wojsko. I powstaje pytanie: czy wojsko nie jest przefinansowane? Chyba nie. Raczej nauka bardzo cierpi. Ktoś niedawno powiedział, że na przykładzie wojska można zobaczyć takie trzy poziomy finansowania...
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Panie Senatorze, przepraszam bardzo, proszę już kończyć.)
Pół minuty. I jeszcze z pięciu minut zrezygnuję.
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Nie, nie, Panie Senatorze, proszę kończyć. Potem jeszcze raz może pan zabrać głos. Niech pan konkluduje.)
A zatem proszę o poparcie przedstawionych poprawek, bezpiecznych i bardzo ważnych dla rozwoju naszego społeczeństwa jako kapitału ludzkiego będącego podstawą rozwoju gospodarczego. Dziękuję za uwagę.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan zgłaszał jakieś poprawki, tak?
(Senator Kazimierz Wiatr: Tak.)
Poproszę pana senatora Andrzejewskiego o zabranie głosu.
Senator Piotr Andrzejewski:
Panie Marszałku, w ramach tego koncertu życzeń, jakim jest rozpoznawanie ustawy budżetowej w Senacie, złożę dwie poprawki.
Pierwsza poprawka dotyczy bardzo istotnego problemu pomocy materialnej dla studentów i doktorantów. Wszyscy dostaliśmy pismo interwencyjne parlamentu młodzieżowego. Wydaje mi się, że nie sposób przejść nad tym do porządku dziennego. Przypomnę, że wprowadzone w ustawie ograniczenia wydatków na pomoc materialną dla studentów i doktorantów dotyczą przede wszystkim uczelni będących pod nadzorem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Mówienie tutaj o tym, że zasada równości nakazuje odjęcie kwot, bo ta pomoc materialna jest nierówna, jest chyba chybionym argumentem. Ta kwota została zmniejszona w budżecie o 150 milionów zł. Weźmy pod uwagę, co znaczą te drobne kwoty pomocy materialnej dla studentów i doktorantów. Wydaje mi się, że dla nich jest to sprawa życiowa. Dlatego też pozwalam sobie złożyć w takim zakresie, w jakim to jest jeszcze możliwe, co wynika z tego listu skierowanego do nas jako do senatorów, poprawkę w części 38 "Szkolnictwo wyższe" w rozdziale 80309 "Pomoc materialna dla studentów i doktorantów" zwiększa się dotacje i subwencje o 27 milionów 207 tysięcy zł. Oni to sami wyliczyli. Jest to absolutne minimum, które wydaje mi się, że powinno być przez nas uwzględnione.
Współfinansowanie jest wskazane, zgodnie z analizą dokonaną wraz z biurem prawnym. To jest pierwsza poprawka, którą składam łącznie z uzasadnieniem na ręce pana marszałka.
Druga pars pro toto dotyczy zapewnienia minimalnej - w zakresie kosztów realnych, i to dotyczących nie wynagrodzeń, tylko czynszu i wdrożenia dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych - drobnej kwoty, w porównaniu z tym, co odjęto, Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Chodzi mianowicie o kwotę 2 milionów 793 tysięcy zł, która ma być przeznaczona przede wszystkim na opłaty czynszowe za wynajmowaną powierzchnię biurową i która jest pewnym minimum. Bo na posiedzeniu komisji mówiono nam o tym, że ewentualnie będzie trzeba dalej zadłużać nie tylko państwo, ale i poszczególne organy konstytucyjne. Nie wiem, czy to mają być, a jeśli tak, to w jakim zakresie, środki pozyskiwane na rynku bankowym albo w jakimś innym trybie. Na pewno jest to pewne minimum, które powinno wynosić 2 miliony 793 tysięcy zł, bo to jest określone czynszami i umowami czynszowymi, i które powinno być uwzględnione. Jest również problem tej dyrektywy. Tak że ta poprawka dotyczy 1 miliona 817 tysięcy zł na wyliczone wdrożenie dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych, co jest naszym zobowiązaniem wobec całego systemu transeuropejskiego, oraz kwoty na opłaty czynszowe za wynajmowaną powierzchnię biurową. Też składam tę poprawkę.
Teraz, korzystając z czasu, który mi pozostał, chciałbym powiedzieć tylko o tym, w jakim stopniu nasza analiza tego budżetu jest analizą doraźną i w jakiej perspektywie powinniśmy dzisiaj spojrzeć w na tę zbliżającą się jednak konieczność planowania budżetu zrównoważonego: ile przychodów, tyle wydatków. Z moich wyliczeń wynika, że w wyniku tego budżetu polski dług publiczny skoczy do 54,7% PKB. Wynika to z tego, że przecież finanse publiczne, o których mówi konstytucja, to i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, i Narodowy Fundusz Zdrowia, i Krajowy Fundusz Drogowy, i ten deficyt 14 miliardów 400 milionów zł, jeżeli chodzi o art. 2 ustawy budżetowej, w środkach unijnych, które tu są wliczone, ale przecież nie tylko po stronie przychodów, ale i po stronie deficytu. Stąd trzeba poważnie się zastanowić, jak to będzie wyglądało po tym roku wyborczym, pod którego kątem ten budżet chowa te parametry, a które są tak groźne, że przywołuje to inną perspektywę historyczną. Wtedy, kiedy wojska Hannibala zagrażały Rzymowi, w Rzymie sformułowano alert, który miał postawić w najwyższej gotowości imperium rzymskie: Hannibal ante portas. I u nas to nie kryzys ante portas, ale te progi, bo już pomijam księgowy sposób ich pacyfikowania w treści ustawy i w budżecie... W rzeczywistości to zagraża rewolucją, która będzie szokiem dla społeczeństwa. I na ten szok już dzisiaj, wydaje mi się, powinniśmy się szykować. Obym był złym prorokiem, ale lawinowo rosnący dług publiczny przy prawie siedemdziesięcioprocentowych wydatkach sztywnych nie daje nam w tej chwili gwarancji spełnienia wszystkich zobowiązań wynikających i ze Strategii Lizbońskiej, i z umów międzynarodowych. Bo jeżeli chodzi o NATO, to przypomnę, że miało być wydatkowane 2% PKB. Stajemy się partnerami niewiarygodnymi. Jesteśmy niewiarygodni w poszczególnych pozycjach, ale jesteśmy również niewiarygodni w zakresie przezwyciężenia struktury budżetowej odziedziczonej po PRL, bo budżet zadaniowy jest w dalszym ciągu realizowany w niewystarczający sposób. To rozdzielnictwo podmiotowe, te funkcje i pozycje budżetowe... Nic się nie zmienia w poszczególnych kadencjach w sposób, który pozwoliłby powiedzieć: tak, to już jest nowy budżet, nowa formuła budżetu III Rzeczypospolitej. Hannibal ante portas. Dziękuję.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Poproszę o zabranie głosu pana senatora Ortyla.
Senator Władysław Ortyl:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Wysoki Senacie!
Na wstępie chcę zaznaczyć i zauważyć, że oczywiście pan minister Rostowski zmienił dzisiaj znacznie ton w stosunku do tego, który prezentował w tamtym roku. Ten atak zmienił się na być może niepoprawny optymizm, ale myślę, że to zawsze trochę lepsze od tego takiego bezpardonowego, ostrego ataku na opozycję. Jego rolę przejął troszkę nasz kolega senator Jan Rulewski, stwierdzając, że oto opozycja strzelała zza węgła do pana ministra, ale nie dopowiedział, że może z zakrzywionej lufy. Ta retoryka mówiąca o Morzu Czerwonym może przejdzie do klasyki, Panie Senatorze, zobaczymy. Ale uważam, że to, że ktoś - i do siebie też to odnoszę - potrafi sformułować proste zdanie, nie znaczy jeszcze, że ma rację i że jest to jakaś prawda, która będzie się gdzieś tam przez pokolenia przewijała. Myślę, że dobrze, iż rozumiemy, bo powinniśmy rozumieć, swoje miejsce i sytuację, w której się znajdujemy.
Pan minister jeszcze nie tak dawno mówił z trybuny, że budżet przez opozycję wykorzystywany jest do walki politycznej, a nie myślał o tym i nie patrzył na to, że opozycja też po prostu przejawia w ten sposób troskę o budżet, o przyszłość państwa, o tę perspektywę gospodarczą na najbliższy rok i na dającą się przewidzieć najbliższą przyszłość. Bo takie dyskusje, takie debaty do tego prowadzą. Ten niepoprawny optymizm w moim odczuciu wpłynął też na tę ocenę pana ministra, gdy wygłosił on pochwałę dotyczącą przewalutowania środków europejskich w budżecie. Przede wszystkim pan minister nie przewalutował wszystkiego, co mógł, a wynika to z tego, że jest to dług, który zostaje zaciągnięty w ramach budżetu, i mamy taką chwilową radość z tych wyników statystyczno-papierowych, że tak to określę, a tak czy inaczej jest on rolowany, ciągniony. Jakkolwiek byśmy go nazwali, po prostu trzeba go w przyszłości oddać i na pewno kogoś to dotknie, a kogo innego, jak nie społeczeństwo i gospodarkę, która na tym będzie kiedyś cierpiała.
Jeżeli chodzi o wydatkowanie środków europejskich, to myślę, że trzeba też powiedzieć to, że ten ostatni pozytywny skok, ta dynamika, która się pojawiła, w dużej części jest zawdzięczana samorządom, które wniosły naprawdę dużo pracy, mimo piętrzących się w ostatnim czasie problemów. Były też takie sytuacje, że brakowało środków na to, aby wypłacić poniesione i zakwalifikowane koszty.
Odnosząc się do deficytu, koniecznie trzeba powiedzieć, że jest to deficyt największy od kilku ostatnich lat. W 2001 r. wynosił około 30 miliardów zł, w 2004 r. wynosił 40 miliardów zł, od 2005 r. zaczął maleć, ale wzrastał bardzo gwałtownie od roku 2008. I bez podkładania podmiotów, które za ten budżet w tym czasie odpowiadały, pewne wnioski się nasuwają. Pamiętajmy o tym, że ten deficyt w przyszłym roku jest o 100% większy od deficytu w tym roku: 25 miliardów do około 52 miliardów to, jakkolwiek byśmy liczyli, jest ponad 100%, co za chwilę się okaże, jeżeli chodzi o plan, bo jak będzie z wykonaniem, to zobaczymy. A w stosunku do roku 2007 to jest praktycznie około 300%. Tak że te porównania, myślę, muszą napawać pewną troską, a nie tylko optymizmem, który był tutaj prezentowany.
Pan minister oczywiście przedstawił też kilka prawd, ale przypisał je sobie, bo mówił, że rząd nie stracił wiary w fundamenty gospodarki, ale wiadomo, że tych fundamentów nie buduje się w tak krótkim czasie. Pewna bezwładność gospodarki mierzona jest nie tylko miesiącami, ale w pewnych wypadkach także latami. I trzeba o tym pamiętać.
Ja myślę, że wszyscy musimy sobie uświadomić, ale także przypomnieć... To znaczy wyobraźmy sobie, że gdybyśmy dalej brnęli w euro i gdybyśmy na przykład budżet ubiegłego roku i tego przeliczyli w efektach na koniec roku w euro, to dla budżetu roku 2009 mielibyśmy ujemny przyrost PKB, i to prawdopodobnie nawet dwucyfrowy. No taka jest prawda! A kto grzmiał, żeby zatrzymać brnięcie w euro? Kto mówił, że euro - tak, ale nie dziś? Może opozycja, która była tu dzisiaj niejednokrotnie wykpiwana. Kto mówił o tym, żeby zwiększyć deficyt i żeby zmienić wartość wzrostu PKB? I to wszystko zostało zrobione, prawda, ale nie wtedy kiedy opozycja zwracała uwagę, tylko troszeczkę później. Podobnie było ze świętem Trzech Króli. Jak ktoś zgłasza, to jest źle, a jak my zgłosimy, to może będzie dobrze. Tak że jest taka, że tak powiem, dosyć dziwna taktyka... (oklaski) ...która towarzyszy Platformie już od ponad dwóch lat. Myślę, że gdybyśmy po prostu nie zgłaszali spraw związanych i ze zwiększeniem deficytu, i ze zwiększeniem frontu inwestycyjnego, to na pewno byłoby inaczej z tym budżetem. Myślę, że opozycja też zawsze wnosi do budżetu i do wszelkich działań pozytywne rzeczy.
Chciałbym się też nie zgodzić z tym, co powiedział pan minister, oceniając specjalne strefy ekonomiczne. Ocenił je albo powiedział, że je lubi czy nie lubi, tylko poprzez pryzmat CIT. Jeżeli uwzględnimy PIT, jeżeli uwzględnimy VAT, jeżeli uwzględnimy nowe technologie, pobudzenie budownictwa, całego frontu inwestycyjnego, stworzone miejsca pracy, niewypłacone zasiłki dla bezrobotnych, niewypłacone zasiłki socjalne, jeżeli powiemy sobie, że w otoczeniu strefy - no, właściwie tak niezbyt precyzyjnie licząc, ale na pewno bezpiecznie - generuje się około jednego miejsca pracy poza strefą, w systemie kooperacji, w systemie świadczenia usług, to wtedy będzie pełna ocena i pełny bilans. I na pewno tak trzeba na to patrzeć, a nie tylko przez pryzmat samego CIT, bo gdybyśmy tak patrzyli, to rzeczywiście nie wygląda to dobrze.
To było już tu wielokrotnie podnoszone, ale system oszczędzania na nauce czy zmniejszanie środków na naukę, szczególnie tą na wyższym poziomie, jest bardzo niepokojący. Jest to szczególny sygnał dla doktorantów i tych wszystkich, którzy obecnie albo w przyszłości zamierzają poświęcić swoje zdolności nauce, tej wielkiej inwestycji w przyszłość, że tu nie znajdą miejsca i żeby szukali gdzie indziej, gdzie ich zdolności zostaną docenione. Prawda? Dadzą wkład w naukę europejską, a może światową, ale niekoniecznie zrobią to w Polsce. I to jest bardzo niebezpieczny sygnał. O ile kwotowo ma to jakieś tam znaczenie, większe czy mniejsze, to w kategoriach sygnału i tego, co może się zdarzyć... Przecież takie rzeczy ci ludzie muszą planować z pewnym wyprzedzeniem. To jest bardzo niebezpieczny sygnał.
Oczywiście ogłoszono sukces, a tu maleje front inwestycyjny, mimo funduszy europejskich. Mamy zmniejszony napływ inwestorów zewnętrznych, wzrasta bezrobocie, spadają zamówienia, w jakiejś mierze zakłócone są także bilanse eksportowo-importowe. Tak że myślę, że oczywiście nie należy popadać w katastrofizm, ale nadmiernego optymizmu również nie warto prezentować. Przyszłość może nas czekać taka - ja mówię o tych niestandardowych działaniach, bo o nich trzeba powiedzieć - że ten dług ciągniony, rolowany trzeba będzie kiedyś spłacić. Przewalutowanie, wyprowadzanie zadłużenia poza kreskę, Krajowy Fundusz Drogowy, ZUS, właściwie likwidacja funduszu demograficznego. Niestety, ale w bilansie nie ma tak, że będzie próżnia i to nie da żadnych konsekwencji. To są obciążenia na przyszłość i na pewno należy za nie zapłacić.
Panie Marszałku, na koniec pozwalam sobie złożyć poprawkę, która dotyczy poprawy komunikacji kolejowej, transportu bardzo ekologicznego i przyszłościowego. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Marek Ziółkowski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Górecki, proszę bardzo.
Senator Ryszard Górecki:
Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo!
Chcę powiedzieć, że budżet - a w pracach nad nim uczestniczę już po raz czwarty, właściwie po raz piąty - zawsze staje się przedmiotem walki politycznej. I to wcale dobrze nie służy ani nam, tu obecnym senatorom, ani społeczeństwu. Wcale nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że jest to element promocji senatorów. Społeczeństwo źle odbiera te ataki, bardzo źle odbiera walkę polityczną. I musicie państwo wszyscy mieć tego świadomość.
Dlatego też dobrze odebrałem wypowiedź opozycyjnego pana senatora Kazimierza Wiatra, który mówił merytorycznie, nie mówił politycznie. Mówił on o pewnych obszarach, które są naprawdę kluczowe dla przyszłości kraju, i ja do tego nawiążę.
Chcę też powiedzieć, że nie zgadzam się z wieloma opiniami, które zawierały atak na ministra Jacka Rostowskiego. Gdybyśmy popatrzyli na to, co o ministrze mówi Europa, co mówi świat... Powinniśmy też być realistami - nawiązuję tu do wypowiedzi pana senatora Wyrowińskiego. Przecież w mediach podaje się informację, że Jacek Rostowski jest najlepszym ministrem finansów, co ogłosił brytyjski miesięcznik "The Banker", który wyróżnił Jacka Rostowskiego tytułem ministra finansów 2009 r. Pismo podaje, że został wyróżniony za prowadzenie spokojnej polityki, która pozwoliła utrzymać płynność polskiego rynku kapitałowego. "The Banker" docenił także uzyskanie z Międzynarodowego Funduszu Walutowego elastycznej linii kredytowej o wartości 20,5 miliarda. Czasopismo dostrzegło również fakt, że Polska jako jedyny kraj unijny utrzymała przez ostatni rok dodatni wskaźnik PKB. Czy to powinno być przedmiotem ataku? Chyba ten człowiek, ten minister, walczył o dobro naszego kraju. Dlatego bądźmy trochę bardziej rozsądni.
(Głos z sali: Panie Senatorze...)
Proszę bardzo. Przekazuję, Panie Senatorze.
(Głos z sali: "The Banker"...)
Ja tylko ogłaszam to i informuję.
(Senator Grzegorz Banaś: A kto słyszał o "The Banker"?)
Chcę powiedzieć także...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Panie Senatorze Banaś, teraz naprawdę nie jest pan przy głosie.)
Ja panu nie przeszkadzałem...
(Senator Grzegorz Banaś: Bardzo uprzejmie przepraszam.)
Kultura osobista wymaga, żeby jednak nie przeszkadzać, a pan przeszkadza każdemu. Jak się pan pokaże, to pan przeszkadza. A ja siedziałem cały czas cicho i nikomu nie przeszkadzałem. (Wesołość na sali)
Chcę powiedzieć tak: jako nauczyciel akademicki pragnę odnieść się do uwag, które wypowiedzieli pan profesor Wiatr i pan doktor Ortyl. Popieram was. Macie rację. Szkolnictwo wyższe razem z nauką jest sprawą kluczową, fundamentalną dla przyszłości naszego kraju. W obecnej sytuacji finansowej nie jesteśmy w stanie zwiększyć wydatków na szkolnictwo wyższe i naukę do tych 3%, o czym mówił senator Wiatr. Byłoby dobrze, gdyby to nie było 0,88%, bo taka jest stała. Byłoby dobrze, gdybyśmy w najbliższej przyszłości - pani minister Suchocka jest przyjazna nauce - jednak zadbali o to, gdybyśmy to uwzględnili. My w tym roku mamy realny wzrost kwoty na naukę i szkolnictwo wyższe o 1,4%. To jest niewiele. Nie będziemy w stanie powstrzymać emigracji najbardziej cennego kapitału polskiej nauki, a więc talentów naukowych. Utalentowani ludzie emigrują, bo choć mają już warunki infrastrukturalne zupełnie dobre, to pensje, zarobki są tak niskie, że wyjeżdżają z powodów materialnych, by utrzymać siebie i swoją rodzinę. Dlatego też uznając finansowanie szkolnictwa wyższego i nauki za fundamentalną, kluczową sprawę dla rozwoju kraju, prosiłbym bardzo, abyśmy to jednak w przyszłości uwzględniali, bo tylko mądry naród będzie w stanie rozwiązać zasadnicze problemy rozwoju kraju. Jeśli patrzymy na historię, to widzimy, że to już miało miejsce. Nie finansowanie armii, ale mądrość narodu sprawiła, że kraj był w stanie w wielu sytuacjach się odbudować.
Chcę powiedzieć, że wiele krajów unijnych, wiele krajów świata czyni w tej dziedzinie kluczowe postępy. Przykładem jest prezydent Nicolas Sarkozy, który w grudniu 2009 r. ogłosił specjalny program finansowania nauki i szkolnictwa wyższego w wysokości 35 miliardów euro. To jest specjalny plan inwestycyjny, plan, w którym 8 miliardów przeznacza się na elitarne naukowe centra badawcze, centra akademickie, po to by nauka stała się bardziej produktywna, by społeczeństwo było mądrzejsze, by ekonomia stała się elementem konkurencyjności, a środowisko czystsze. Ten plan stymulacji ekonomicznej został przecież zorganizowany na wzór Stanów Zjednoczonych, które są największym liderem w postępie, w rozwoju całego świata i samych Stanów. Dlatego też finansowanie nauki i szkolnictwa wyższego powinniśmy traktować jako sprawę strategiczną, nie zaś polityczną, tak jak wypowiadał się pan senator Wiatr.
Jako członek Polskiej Akademii Nauk chcę powiedzieć, że część 67 budżetu w ubiegłym roku zawierała kwotę 56 milionów z groszami, w tym roku jest tu zapisane 54,5 miliona, co oznacza spadek o 3%. To dobrze pani minister, że to jest tylko 3%, bo niektóre części budżetowe przewidują spadek o 10%. Ale półtora miliona w tak niskim budżecie jest bardzo istotne, podczas gdy dla budżetu państwa nie jest chyba kluczowe. Ale jeśli będzie szansa, by pomóc w rozwiązaniu pewnych problemów, a są problemy, które wiążą się z historią Polskiej Akademii Nauk, z przeszłością uposażania Akademii Nauk w majątek, to będziemy apelowali, będziemy prosili o pomoc ze strony państwa z Ministerstwa Finansów. I to czynię w imieniu korporacji, w imieniu wszystkich jej członków.
Na koniec jeszcze raz wiele słów uznania, chcę to podkreślić, dla ministra Rostowskiego za tę pracę. Kiedy ostatnio byłem w Niemczech pan minister Wolfgang Schauble, z którym mam przyjemność się przyjaźnić, powiedział: macie jednego z lepszych ministrów w czasach powojennych w całej Europie. Tak się mówi o Rostowskim.
Także nieobecny na sali pan senator Sidorowicz prosił, abym powiedział to w jego imieniu, co niniejszym czynię. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Senator Stanisław Jurcewicz: Brawo!)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Widzę, że pan senator Piotrowicz już jest gotowy, proszę bardzo.
Senator Stanisław Piotrowicz:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Pani Senator! Panowie Senatorowie.
Podobnie jak pan minister Rostowski ja również należę do ludzi, którzy są mimo wszystko optymistycznie do życia i do rzeczywistości nastawieni. Mój optymizm zmierza w innym kierunku, w takim oto, że o sprawach trudnych można i trzeba mówić uczciwie, że można różnić się w poglądach, ale czynić to szlachetnie. Jestem wdzięczny panu ministrowi Rostowskiemu za to, że zmienił retorykę, że mówił dziś do nas normalnie. Z wieloma poglądami nie zgadzałem się, ale była to zupełnie inna mowa, to nie, że i dzisiejsza opozycja nie jest tą opozycją, która była wtedy, kiedy Prawo i Sprawiedliwość sprawowało rządy.
Myślę, że chyba nigdy nikomu nie udało się stworzyć takiego budżetu, z którego wszyscy byliby zadowoleni. Stąd i my jako opozycja, co zresztą było widać nawet z przebiegu dzisiejszej debaty, nie przypuszczaliśmy, w moim przekonaniu, agresywnego, niesprawiedliwego ataku na tych, którzy ten budżet tworzyli. Chcieliśmy zwrócić uwagę na pewne jego słabości, bo wydaje się nam, że to jest nasz obowiązek, że to jest powinność sumienia, jaka mimo wszystko powinna cechować polityka.
Myślę też, że trzeba uczciwie powiedzieć, że wkradł się tu pewien brak logiki, na co chciałbym zwrócić uwagę. Bardzo mnie bolało, gdy w poprzednim roku pan minister Rostowski, odpowiadając na krytykę rządu, na krytykę budżetu, a nawet tę krytykę wyprzedzając, mówił, że budżet jest taki, bo go odziedziczono po złych rządach PiS. Później usłyszałem, że zmarnowaliśmy lata wzrostu. No to trzeba się zdecydować na jedno albo na drugie. Albo państwo zostało przekazane w dobrym stanie albo w kiepskim, logika jest przecież nieubłagana. Można czynić zarzuty, że nie wykorzystaliśmy szans w wystarczającym stopniu, to prawda, taki zarzut zawsze można czynić. Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że gospodarka była w dobrym stanie, a tymczasem niesprawiedliwie zrzucano na rządzących wówczas winę, mówiąc, że budżet jest kiepski, bo w takim stanie państwo przekazano.
Dziś, gdy patrzymy na obecny budżet, stwierdzamy, że są niektóre rzeczy nas niepokoją. Zdajemy sobie sprawę z trudności, zdajemy sobie sprawę z tego, że jest kryzys. Może dlatego Prawo i Sprawiedliwość przestało być atakowane za wszystkie nieszczęścia, bo oto pojawiła się nowa okoliczność, pojawił się kryzys. Myślę, że to uczciwe mówić, że kryzys ma jakiś wpływ na to, co się w tej chwili w państwie dzieje. To nie ulega wątpliwości. Ale trzeba też zwrócić uwagę na to, jak gwałtownie wzrasta dług publiczny. To musi przecież niepokoić nas wszystkich, zarówno rządzących, jak i opozycję. Nie możemy mówić, że tego zjawiska nie ma. Ono jest, ono występuje, i nie bójmy się tego powiedzieć. Myślę, że prestiż polityków wzrasta wtedy, kiedy o trudnych sprawach mówią wprost, otwarcie. Bo cóż się okaże? Okaże się po jakimś czasie, że naród był okłamywany, że nikt go nie informował o zbliżających się katastrofach. Trzeba przecież powiedzieć uczciwie, że służba zdrowia jest niedoinwestowana. Trzeba powiedzieć o rosnącym bezrobociu. Trzeba powiedzieć o niedoinwestowanej armii, Policji i szkolnictwie. O tym wszystkim mówili już moi przedmówcy.
Ja chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, że czas pokazał, że opozycja nie rzuca populistycznych haseł, że kiedy krytykuje, wielokrotnie ma rację. Wynikło to również z dzisiejszej debaty. Opozycja miała rację w poprzednim roku co do tego, że tamten budżet był nierealny. Mówiliśmy o tym. Nawoływaliśmy do wcześniejszej nowelizacji budżetu. Mieliśmy rację. Mówiliśmy o zjawisku rosnącego deficytu. Mieliśmy rację. Byliśmy też przeciwni wprowadzeniu euro. Dziś minister przyznał, może nie powiedział tego wprost, ale przyznał, że nie pora i nie czas na to, żeby wchodzić w strefę euro. Trzeba też jeszcze powiedzieć, myślę, że do wielu rządów to się odnosi, że na przestrzeni lat nie przeprowadzono reformy finansów publicznych.
Chciałbym powiedzieć, że nie mamy jakiegoś wielkiego powodu do samozadowolenia. Myślę, że powodów do takiego zadowolenia nie powinien też mieć rząd, dlatego że zadowolenie usypia, a to zadowolenie jest w moim przekonaniu na wyrost.
Przede wszystkim pewien wzrost gospodarczy to, jak sądzę, sukces jeszcze minionego okresu. Gospodarka polska weszła w okres kryzysu z pewnym rozpędem. Sądzę, że to jest uczciwe i że to trzeba powiedzieć. Trzeba też powiedzieć o przedsiębiorczości Polaków. Ale myślę, że jeżeli uważnie słuchaliśmy wystąpienia pana ministra, to usłyszeliśmy, że i on poniekąd w stwierdzeniu, że rząd zdał się na gospodarkę wolnorynkową, że był przeciwny protekcjonizmowi, interwencjonizmowi państwowemu, w jakimś stopniu przyznał, że w dobie tego kryzysu rząd stosunkowo biernie się zachowywał i to gospodarce polskiej wyszło na dobre.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną sprawę, która bardzo mnie niepokoi. Wszyscy tu dziś... Przepraszam, wielu mówców odwoływało się do sukcesów ministra Rostowskiego i do tego, jak to jest chwalony w obcych mediach, jak to chwalony jest za granicą. Chciałbym, żeby o Polakach, o polskim rządzie wszędzie na świecie mówiono dobrze. Ale też chciałbym, żebyśmy do tego nie podchodzili bezkrytycznie. Ja z historii pamiętam takie czasy, kiedy w ościennych państwach budowano monarchie absolutne, a w Polsce rozwijała się demokracja szlachecka granicząca z absurdem. Jakie były wtedy reakcje państw ościennych? Poklepywanie po ramieniu: tak czyńcie, świetnie robicie, w dobrym kierunku idziecie. A jak się to zakończyło? Z historii trzeba wyciągać pewne wnioski. Chciałbym, żeby sukcesy ministra Rostowskiego były widoczne tu, w tym państwie, a nie na zewnątrz. Bo tym spektakularnym sukcesom, tej wspaniałej opinii w prasie zachodniej tak na dobrą sprawę, powiedzmy sobie szczerze, nie towarzyszą jakieś sukcesy państwowe i gospodarcze. Cieszę się z tego, że Polacy obejmują prestiżowe stanowiska. Tylko jakie pożytki z tego płyną dla państwa poza prestiżem? Jakie pożytki płyną z tego, że o polskim rządzie piszą dobrze, że poklepują po ramieniu, wypiją lampkę szampana za to, że jest wspaniały rząd? Co z tego, skoro wszystkie sprawy strategiczne przegrywamy? Przegrywamy sprawę stoczni, przegrywamy sprawę rurociągu północnego. I okazuje się, że tu nie odnosimy sukcesu. I nie wiem, czy ta dobra prasa to nie jest pewna nagroda za to, że gdzie indziej, w strategicznych dla państwa kwestiach przegrywamy.
Mówię o tym wszystkim nie po to, żeby komukolwiek sprawić przykrość, daleki jestem od tego. Ale myślę, że wszystkim Polakom potrzebna jest refleksja, żeby nasza czujność nie została uśpiona pogłaskiwaniem, poklepywaniem, dobrymi słowami, z których nic nie wynika. Chciałbym, ażebyśmy realnie stąpali po tej ziemi i abyśmy wspólnie, zarówno opozycja, jak i rządzący, troszczyli się o dobro tego państwa.
Chciałbym jeszcze dodać, że wspólnie z panem marszałkiem Romaszewskim wniosłem poprawkę dotyczącą zwiększenia środków na działalność rzecznika praw obywatelskich, na Instytut Pamięci Narodowej - Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz na zwiększenie liczby etatów kuratorów zawodowych. Pan marszałek Romaszewski szczegółowo omówił te poprawki.
Ja chciałbym zwrócić jedynie uwagę na to, że są w państwie takie instytucje - takie odnoszę wrażenie - które zawsze są traktowane tak jak niechciane. Jest kilka takich, na których co roku się oszczędza. Do nich należy Instytut Pamięci Narodowej. W przypadku innych instytucji podnosi się taki argument, że oto wzrosły płace prokuratorów, wzrosły płace sędziów na podstawie innych aktów prawnych, a zatem w tych instytucjach muszą również wzrosnąć środki. Myślę tu o Trybunale Konstytucyjnym, o Sądzie Najwyższym itd. Podobna sytuacja dotyczy również Instytutu Pamięci Narodowej. Wszakże tam również są zatrudnieni prokuratorzy, których wynagrodzenia zostały podniesione na mocy innych ustaw. Tej okoliczności w odniesieniu do IPN nie podnoszono, a jest to coś, co nie zależy od instytutu, tylko jak wspomniałem, zostało uregulowane innymi ustawami. A zatem uszczuplenie środków o 5 milion zł wydaje mi się wysoce krzywdzące.
Pragnę również powiedzieć, że w przypadku rzecznika praw obywatelskich zostały zwiększone obowiązki. Kwota 1,5 miliona zł, o którą wnosimy, to są roczne wydatki na funkcjonowanie krajowego mechanizmu prewencji, do którego wprowadzenia ostatnio został zobowiązany rzecznik praw obywatelskich na mocy uregulowań unijnych.
Nie będę już mówił o kuratorach zawodowych, o tym szczegółowo powiedział pan marszałek Romaszewski.
Bardzo gorąco proszę o przyjęcie tych poprawek. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Chróścikowski, proszę bardzo.
Senator Jerzy Chróścikowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Debatujemy dzisiaj już, można powiedzieć, od godziny 13.00. Pewnie każdy z nas powinien skracać wystąpienie, żeby...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: A niektórzy ciągle przedłużają.)
...niektórzy mówcy mogli jeszcze zabrać głos.
Panie Marszałku, powiem tak: moi przedmówcy już dość wyraźnie wskazali na to, że za mało jest dyskusji o dochodach budżetu państwa. Myślę, że warto powiedzieć, że za mało zrobiliśmy, żeby te dochody wpływały. Ja patrzę na to jako przewodniczący komisji rolnictwa. Parokrotnie dyskutowaliśmy o wsparciu produkcji biopaliw, które miały być takim mechanizmem napędzającym polskie rolnictwo. Wprowadzaliśmy przepisy, które mówią o tym, żeby jest wskaźnik zużycia biopaliw - podnosimy go co roku - względem zobowiązań, jakie nakłada Unia Europejska. Z przykrością muszę powiedzieć, że produkcji biopaliw w Polsce prawie nie rozwijamy albo rozwijamy ją w minimalnym stopniu. W związku z tym, że zwalniamy z akcyzy, wyprowadzamy z budżetu państwa miliardy złotych, które płyną do koncernów zachodnich, niemieckich i innych. Pewnie pani minister potwierdzi, ile to jest rocznie. Ponad 800 milionów zł rocznie wypływa poza budżet krajowy, już trzeci rok z rzędu. Gdyby te pieniądze wpłynęły do polskich podmiotów, to o ile mielibyśmy więcej dochodów tu i można by było powiedzieć, że wzbogacamy swój przemysł narodowy. I udowadniamy to wielokrotnie, mówiąc, że produkowane to jest w Brazylii i tu jest przywożone. I tak to wygląda.
Nie walczymy o dochody. Walczyliśmy tutaj o to, żeby uzyskać wsparcie dla polskich rolników, gdyż w związku z wynegocjowanymi w Kopenhadze warunkami, które były dla nas niekorzystne, miały nam pomóc mechanizmy wsparcia krajowego. Muszę powiedzieć, że poprzedni rząd koalicyjny, Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, walczył wyraźnie o wsparcie mechanizmów krajowych i co rusz były notyfikowane działania, które można było wspierać z budżetu krajowego, gdyż nie ma szansy uzyskania do 2013 r. większego wsparcia finansowego dla polskiego rolnictwa, bo w Kopenhadze zapadły decyzje. W związku z tym nie rozumiem tego działania, że ten obecny rząd cały czas próbuje zahamowywać te mechanizmy, które można by było uzyskiwać. One by przynosiły wymierne efekty również w zakresie dochodu do budżetu państwa. Bo trzeba powiedzieć wprost jedno: jeżeli poprawia się sytuacja ekonomiczna rolników, to cały przemysł na tym zyskuje, gdyż rolnik głównie inwestuje. Jeśli rolnik inwestuje, to i dochód będzie rósł. A jeżeli rolnik ma już drugi rok z rzędu kryzys w rolnictwie, i to już drugi rok z rzędu pogłębiający się, to widać wyraźnie, że utrzymuje się ono, można powiedzieć, jeszcze tylko dzięki mocnemu wsparciu przez naszych rolników, którzy jeżdżą za granicę i pracują u rolników niemieckich, belgijskich, francuskich, hiszpańskich czy angielskich - można by tu wymieniać po kolei. Pytam nieraz na wsi: ilu z was stąd wyjeżdża? W niektórych wsiach co dziesiąty, w niektórych - co trzeci. I oni utrzymują tę gospodarkę rolną tylko z tego, że wyjeżdżają i pracują tam czasami po trzy, po cztery miesiące. To dzięki temu rolnictwo jeszcze się jakoś utrzymuje. I inwestują, nie tracą tych pieniędzy, tylko je inwestują. Gdyby nie ci rolnicy, którzy wyjeżdżają, dzisiaj rolnictwo byłoby w tragicznej sytuacji, mielibyśmy fale protestów, takich jakie są w Niemczech, we Francji, w Belgii i w innych krajach. Polscy rolnicy są bardzo cierpliwi, liczą, że rząd im dopomoże, że wskaże mechanizmy wsparcia. Niestety, muszę z przykrością stwierdzić co do tych mechanizmów, o które walczyliśmy przy ustalaniu budżetu, że w ubiegłym roku obcięto ich wysokość o 10% i potem, przy zmianach budżetowych, jeszcze obcięto ponad 200 milionów. I tak to wygląda - nie wydano jeszcze znacznych środków, które przewidziano w budżecie, bo minister rolnictwa nie był w stanie zrealizować wszystkich działań wspólnej polityki rolnej, która jest dla PROW. W zeszłym roku nie uruchomiono mechanizmu, który już mógł funkcjonować, miał akredytację - myślę tu o rentach strukturalnych, które miały zmienić strukturę agrarną, o co nam przecież chodzi, dzięki którym młodzi rolnicy mogliby przejmować gospodarstwa. Do dzisiejszego dnia nie mamy uruchomionego mechanizmu, o którym pan minister rolnictwa mówił, że jest na etapie przygotowania. Wiele można by powiedzieć o innych instrumentach, które powinny usprawniać funkcjonowanie naszego rolnictwa, ale bez wsparcia finansowego nie jesteśmy w stanie konkurować...
Mieliśmy dzisiaj wspólne spotkanie organizacji związków rolniczych z ministrem rolnictwa. Słyszałem w samych superlatywach o tym, ile pan minister czyni dobrego. Tylko ja ubolewam, że minister finansów nie chce się spotkać z rolniczymi związkami zawodowymi. Premier rządu też nie chce się spotkać ze związkami rolniczymi, zostaje to na etapie ministra rolnictwa, który ubolewa, iż nie może pewnych rzeczy wprowadzić.
(Senator Mariusz Witczak: Miało być krótko, Jurek.)
(Głos z sali: Ale z taką uwagą słuchacie...)
I w związku z tym próbujemy przynajmniej poprawić to, co jest możliwe. Będę chciał zgłosić jedną, ale zarazem dwie poprawki...
(Wesołość na sali)
...dlatego że ta sama poprawka, w której mowa o wsparciu finansowym tej tak zwanej szklanki mleka, wskazuje jedno źródło dochodu z rezerwy budżetowej, a druga poprawka, ta sama, inne źródło dochodów. Może pani minister będzie łaskawa uwzględnić choć jedną z tych możliwości finansowych. Wiem, że Agencja Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa ze swojego zasobu własności rolnej Skarbu Państwa ma lepsze wyniki finansowe i będzie miała wyższy dochód, w związku z tym wskazuję na to źródło, żeby ewentualnie, w przypadku uzyskania większych dochodów, dofinansować Agencję Rynku Rolnego, która zechce współfinansować tutaj te większe wydatki na promocję mleka i owoców, o których też teraz mowa. W tej chwili mamy bowiem największy problem z produkcją mleka i trzeba nam zwiększać spożycie krajowe przez promocję wśród najmłodszych dzieci, bez względu na to, jakie są dochody. Tak to robią Francuzi, tak to robią Amerykanie. Nie bądźmy inni, tylko chciejmy wesprzeć to, co w przyszłości pomoże w funkcjonowaniu polskiego mleczarstwa, jak również polskiego sadownictwa. A więc zgłaszam te dwie poprawki. Mam nadzieję, że którąś z nich pani minister zechce pozytywnie zaopiniować.
I prosiłbym jeszcze o jedną rzecz...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Już jest jedenasta minuta, Panie Senatorze.)
...chociaż wiem, że pani minister nie wyraża na to zgody, podobnie jak pan minister rolnictwa, mianowicie o to, żeby przynajmniej tak jak w tym roku zwiększyć środki finansowe z rezerwy na paliwo rolnicze czy zwrot akcyzy, gdyż w mojej opinii powinien być na to zabezpieczony prawie 1 miliard zł. Ja rozumiem, że Sejm zwiększył projektowaną kwotę o 120 milionów. Moim zdaniem, będzie brakować jeszcze co najmniej 100-150 milionów zł. Wiem, że nie ma zgody na zwiększenie, ale proszę o rozważenie tego, ewentualnie z rezerwy, i podjęcie takiej decyzji, żeby wystarczyło na zwrot akcyzy i paliwa rolniczego w 2010 r. Dziękuję bardzo i proszę o poparcie tej poprawki.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze. Pan senator, jak rozumiem, składa poprawkę, tak?
Teraz pan senator Kaleta. Proszę bardzo.
Senator Piotr Kaleta:
Bardzo dziękuję.
Panie Marszałku! Pani Minister! Panie i Panowie Senatorowie!
Zielona wyspa to dzisiaj taki, można powiedzieć, jedyny i, jak odnoszę wrażenie, wirtualny sukces rządu i ministra Rostowskiego, na który on się tu bardzo często powoływał. I tak na dobrą sprawę, jeżeli przeanalizowalibyśmy to, co zostało dzisiaj powiedziane, to nie było nic innego, jeśli chodzi o sukcesy. A, jak powiedziałem, jest to sukces wirtualny, który należy wziąć w taki duży cudzysłów, bowiem można odnieść wrażenie, że może okazać się jakimś takim jednorazowym wybrykiem natury to, że ten zielony kolor pojawił się na mapie Europy w miejscu, gdzie leży Polska.
Proszę państwa, ja przypominam sobie pierwszą debatę budżetową zaraz po tym, gdy państwo objęliście władzę, kiedy to Platforma Obywatelska wszem i wobec obwieściła, że cuda premiera Donalda Tuska są możliwe i jest tylko kwestią krótkiego czasu to, że będą nam objawiane. Jak się stało, wszyscy wiemy, a przykładem tego niech będzie chociażby dzisiejsza frekwencja na sali właśnie po stronie Platformy Obywatelskiej. Wtedy jakże trudno było dopchać się tutaj na mównicę, bowiem senatorowie Platformy okupowali ją niemal non stop, uświadamiając nam, jak to będzie dobrze, jak to będzie lepiej, jak to będzie wspaniale. Dzisiaj niestety jest ich tutaj niewielu.
Nie sposób nie odnieść się do dyskusji, jaka przetoczyła się dzisiejszego dnia przez tę salę, bowiem zostało poruszonych bardzo wiele ciekawych tematów. Ale tak na dobrą sprawę, szukając jakiegoś dobrego słowa, jakiegoś dobrego symptomu, można powiedzieć, że pan minister Rostowski rzeczywiście w pewien sposób ewoluuje w swoim zachowaniu i że dzisiaj był wyjątkowo grzeczny jak na swoje możliwości.
Ale wracajmy do debaty, i to może już nie tyle do słów pana ministra Rostowskiego, co do dyskusji, jaka miała dzisiaj miejsce na tej sali. Nie wiem, nie przypominam sobie, który z bardzo wielu panów senatorów prosił o uwzględnienie opinii swojego kolegi co do tego, że pan minister Rostowski jest bardzo chwalony za granicą. To dobrze. Niewątpliwie powinniśmy się cieszyć, że Polaka chwalą za granicą. Ale najważniejsze, Szanowni Państwo, i najbardziej podstawowe jest to, żeby minister finansów był chwalony w Polsce, a z tym rzeczywiście macie państwo problem.
(Senator Mieczysław Augustyn: Państwo macie problem, my nie.)
Tak że nie przeceniałbym tych opinii. To Polacy mają problem, że niestety nie do końca, a jest ich znacznie więcej, Panie Senatorze, niż niektórzy... Pan senator Augustyn mnie tutaj poprawia...
(Senator Mieczysław Augustyn: Nie wszyscy...)
...ale myślę, że najbliższa przyszłość pokaże, że jednak tych Polaków, którzy niekoniecznie są dumni ze swojego skarbnika, jest aż tak wielu.
Pan senator Woźniak, którego naprawdę szanuję i lubię, był łaskaw sprowokować mnie tutaj do komentarza, bo jego wypowiedź była rzeczywiście zdumiewająca. Otóż powiedział on, że dwa razy w roku był dumny z tego, że jest Polakiem. Ja przypominam sobie, że w ubiegłym tygodniu była wystawa dzieł Dudy-Gracza, który tak pięknie pisał, że on jest chory na Polskę. Można by było wysnuć z tego taki wniosek, że z bycia Polakiem trzeba być dumnym codziennie, permanentnie. I myślę, że bardzo wielu z nas takiej dumy doświadcza - szkoda, że nie pan senator Woźniak. A jego przykłady dotyczące tego, dlaczego był dumny, że jest Polakiem, można by było porównać do tego, że możemy być dumni, iż Barack Obama dostał pokojową nagrodę Nobla.
Kolejna wypowiedź, która mnie zdumiała, to wypowiedź pana senatora Jana Rulewskiego, który ostatnio, jak się wydaje, ma jakieś problemy z prawidłowością, jak i przekazem swoich słów i myśli. Szkoda, że nie ma go w tej chwili na sali. Cóż, my dzisiaj dyskutujemy na temat budżetu, a nie na temat przynależności partyjnej pana senatora Rulewskiego - bo pan senator Rulewski powiedział, że on nie widzi siebie w Prawie i Sprawiedliwości. Ja zaś mogę odpowiedzieć, że my też go w PiS nie widzimy. Tak że jeśli chodzi o pana senatora Rulewskiego, to może nie tędy droga, może powinien on podyskutować na przykład z panem senatorem Cimoszewiczem... Aczkolwiek dobre jest to, że pan senator Rulewski widzi, iż należy swoją formację polityczną zmieniać. To jest dobry objaw.
Poza tym, Szanowni Państwo, jeszcze jedno, zanim przejdę do sprawy poprawki. Otóż można było usłyszeć, że pana ministra Rostowskiego cenią również na Zachodzie, dlatego - przynajmniej taka była, jak mi się wydaje, intencja jego wypowiedzi, chciał się bowiem sam jak gdyby tym pochwalić, że liczą się z nim w Europie - że mówi po angielsku, a także może mówić po francusku. No, z przykrością trzeba powiedzieć, że w Polsce liczą się z nim chyba nie tak bardzo, bo może za rzadko mówi po polsku.
Ale wracam do istoty sprawy, do poprawki do ustawy budżetowej. Otóż chciałbym zgłosić poprawkę, która ma charakter regionalny. Jestem senatorem z Wielkopolski - a mamy tu aż dziewięciu senatorów z Wielkopolski, w tym szanownego pana marszałka, dlatego myślę, że w związku z tym i pan marszałek pod tą poprawką się podpisze - a więc moja poprawka dotyczy stolicy naszego regionu, to znaczy miasta Poznania. Chciałbym złożyć poprawkę mającą na celu pozyskanie środków finansowych na budowę Szpitala Matki i Dziecka w Poznaniu.
Panie Marszałku, niniejszym na pana ręce, na ręce Wielkopolanina, składam tę poprawkę.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
(Senator Piotr Kaleta: Bardzo dziękuję.)
I poproszę panią senator Fetlińską. Zapraszam.
Senator Janina Fetlińska:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Pani Minister!
Debata nad budżetem należy do najważniejszych w ciągu roku. Jej zapisy pokazują planowany stopień zaspokajania potrzeb społecznych, ale także wskazują sposób myślenia rządu. Ukazują, czy plan budżetu ma pełnić dla rządu rolę strażaka przy palącym się domu, czy też ma być przykładem strategicznego myślenia polityków. Dalekowzroczność jest cechą mężów stanu, a gaszenie pożarów - cechą polityków, którzy chcą przetrwać do następnych wyborów. Przedstawiony przez pana ministra - trzeba to przyznać, bardzo inteligentnie i z entuzjazmem - budżet na 2010 r. jest, niestety, przygotowany przez polityków o orientacji strażackiej, w dodatku niezwykle uzdolnionych, którzy porażki potrafią przedstawić jako sukces. Gratuluję, bo to jest bardzo cenna umiejętność.
Jednak przerażenie budzi fakt wysokiego zadłużenia państwa, bo dług publiczny wyniesie w 2010 r. 740 miliardów - a aktualnie jest to 600 miliardów, co podaję za źródłami. Jeszcze większą grozę budzi obserwacja Polaków na ulicy, w tramwaju, autobusie - a ja tymi środkami komunikacji często się poruszam. Widać szare, smutne twarze, co najmniej 50% ludzi jeszcze gustownie ubranych, ale w odzież ze sklepów second hand, z drugiej ręki, do tego widoczny jest brak nadziei i strach o pracę. Ten strach nie pozwala ludziom, często lękającym się właśnie utraty pracy, zająć właściwego stanowiska, zgodnego z sumieniem, gdy rozstrzygają się sprawy lokalne, samorządowe czy w zakładach pracy. Jest widoczny smutek i bladość dzieci, które są głodne w domu i nie są dokarmiane w szkole, bo brakuje na to pieniędzy w budżecie. Nie będę rozwijać tych tematów, bo szeroko je omówiono, więc nie chcę się powtarzać. Koledzy z mojego klubu dosyć dokładnie to przedstawili.
Chcę jedynie odnieść się jako pielęgniarka, a więc adwokat chorych, do wydatków planowanych w części 46 "Zdrowie" na 2010 r. Co możemy tam zauważyć? Otóż w stosunku do budżetu na rok 2009 znacznie zmniejszyło się finansowanie szpitali ogólnych. Aktualny budżet na 2010 r. stanowi 34,5%, a szpitali klinicznych 74,3%. W wypadku od wielu już lat niedofinansowanych zakładów leczniczo-opiekuńczych i zakładów pielęgnacyjno-opiekuńczych, gdzie leżą przewlekle chorzy wymagający pielęgnacji i leczenia, jest to 97%. Inspekcja Farmaceutyczna - 96%, Inspekcja do spraw Substancji i Preparatów Chemicznych - 96%, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych - 87%, a jest wiele nowych zadań. Jeśli chodzi o dopłaty do oprocentowania kredytów dla lekarzy, dentystów i pielęgniarek oraz o umarzanie tych kredytów - 90%. Publiczna służba krwi, w sytuacji gdy mamy braki, jeśli chodzi o krew, co szczególnie dostrzega się latem, gdy są wypadki - 95,8%. Medycyna pracy - 85%. Programy polityki zdrowotnej - 91,4%. Świadczenia wysokospecjalistyczne - 90%. Zapobieganie i zwalczanie AIDS - 93,9%. Zwalczanie narkomanii - 91%. Przeciwdziałanie alkoholizmowi - 93,8%. Składki na ubezpieczenie zdrowotne dla osób nieobjętych obowiązkowym ubezpieczeniem - 90%.
Szanowni Państwo, chciałam złożyć poprawki, ale doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Popieram tę, która dotyczy zwiększenia środków na świadczenia wysokospecjalistyczne, bo wydaje mi się, że w tej Izbie nie uda mi się doprosić o środki na profilaktykę.
Ale takie traktowanie profilaktyki zdrowotnej jest bardzo niepokojące, dlatego że profilaktyka zawsze była uważana za tańszy sposób zabezpieczenia zdrowia ludności. A w tym planie budżetu mamy sytuację niepokojącą o tyle, że zarówno w roku 2010 zmniejszamy budżet, jak i w roku 2009 zmniejszaliśmy go w stosunku do tego z roku...
(Rozmowy na sali)
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Przepraszam. Panowie Senatorowie, proszę nie prowadzić równoległych obrad. Wasza koleżanka, pani senator, przemawia.)
(Głos z sali: Tak jest.)
Mnie to rzeczywiście rozprasza.
Myślę, że niekoniecznie musimy podchodzić do tego z zapartym tchem, niemniej jednak jest to ważna sprawa, a tymczasem profilaktyka jest ciągle pomijana przez naszą zmedykalizowaną medycynę, a także, niestety, polityków. Proszę zwrócić uwagę, że przez ostatnie dwa lata ciągle zmniejszamy środki na profilaktykę w stosunku do stanu z poprzednich lat. To jest bardzo niepokojące zjawisko. I to się odbije na zdrowiu ludności. To naprawdę jest rozwiązanie, które nie doprowadzi do dobrej sytuacji.
Ostatecznie muszę powiedzieć, że wobec tej sytuacji, kiedy mamy słaby dostęp do ochrony zdrowia, do opieki zdrowotnej, bo brakuje pieniędzy, i kiedy jeszcze mamy kolejne zmniejszenie w projekcie budżetu środków na profilaktykę i na świadczenia wysokospecjalistyczne, los Polaków, którzy będą potrzebowali opieki zdrowotnej, będzie bardzo, bardzo przykry.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nie będę już rozwijać tego tematu, bo myślę, że tutaj, w tym gronie, mądrej głowie dość dwie słowie. Chcę tylko podkreślić na zakończenie, że polityka to jest sztuka służenia ludziom. Spory na sali Sejmu i Senatu to nie są kłótnie, ale są to próby pokazania, że do tego samego celu można dojść różnymi drogami. Dlatego też proszę pana senatora Góreckiego, żeby nie nazywał rzeczowej dyskusji i sporów politycznych o ideały, o cele i metody, kłótnią. To jest tylko kwestia postrzegania i nazewnictwa. Ale gdy przypomnę sobie debaty na temat budżetu toczące się w Senacie jeszcze dwa lata temu, w latach rządów PiS, kiedy mieliśmy nasze projekty budżetu, to myślę, proszę państwa, Wysoka Izbo, że jesteśmy na salonach Wersalu. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Pani Senator.
Pan senator Józef Bergier, proszę bardzo.
Senator Józef Bergier:
Panie Marszałku! Pani Minister! Panie i Panowie Senatorowie!
Po wysłuchaniu wystąpienia senatora PiS, pana Piotrowicza - w którym pan senator powiedział: jestem wdzięczny panu ministrowi Rostowskiemu - pomyślałem, że wszyscy zrozumieliśmy, że to jest dobry budżet. Ale szybko sprowadziło nas na ziemię wystąpienie senatora Kalety, który nie chciał obiektywnie spojrzeć na budżet 2010 r. Spróbuję zatem swoim wystąpieniem przekonać także i pana senatora do projektu budżetu na 2010 r., a skupię się na części 25 "Kultura fizyczna i sport".
Chciałbym zauważyć, iż zaplanowano tu na rok 2010 kwotę ponad 500 milionów zł, co stanowi 183,3% w stosunku do ustawy z roku 2009. Chciałbym zwrócić uwagę, że także kolejny senator opozycji, pan senator Wiatr, o tej części budżetu wyraził się ciepło. Szanowni Państwo, warto pamiętać, że w tym budżecie uwzględniono między innymi środki w wysokości 250 milionów zł na inwestycje w ramach programu "Moje boisko - Orlik 2012", który to projekt zostanie zrealizowany znacznie wcześniej i w większym wymiarze, niż było to planowane na mistrzostwa Europy w naszym kraju. Już w tym budżecie ten projekt jest rozszerzany o takie zadania jak stadiony lekkoatletyczne, tak zwane białe orliki czy pełnowymiarowe boiska piłkarskie.
Warto także podkreślić, że w tym budżecie znalazły się środki w wysokości 912 milionów na realizację programu wieloletniego "Przygotowanie i wykonanie przedsięwzięć Euro 2012".
(Senator Piotr Kaleta: Dzisiaj jest raport i nie zdążymy, Panie Senatorze...)
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Panie Senatorze...)
(Senator Piotr Kaleta: To tak na marginesie.)
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Proszę bez marginesów społecznych.)
Ja głęboko wierzę, Panie Marszałku i Panie Senatorze, że dalszymi informacjami uda mi się pozyskać zwolennika budżetu na rok 2010 w osobie pana senatora, gdyż to już w tym roku zostaną zrealizowane inwestycje w postaci dwóch stadionów w Gdańsku na czterdzieści cztery tysiące kibiców - na co w tegorocznym budżecie państwa przewidziano środki w wysokości 119 milionów - a także stadionu w Poznaniu na czterdzieści pięć tysięcy miejsc, też ze środków budżetowych w wysokości 73 milionów. Szanowni Państwo, jak słusznie zauważył wybitny trener piłki nożnej, a obecnie nasz kolega, senator Rzeczypospolitej Antoni Piechniczek, to jest mały plan Marshalla. I w ten sportowy plan wpisuje się budżet kultury fizycznej na rok 2010.
Prawem - co podkreśla niemal każdy z nas, zarówno z opozycji, jak i z koalicji, także i ja podkreślę to zdanie - podstawowym prawem opozycji jest krytykowanie ustaw, a zwłaszcza tak szczególnej ustawy, jaką jest ustawa budżetowa. Ale sądzę, że ważne jest, aby krytykować ten budżet z umiarem, z wyważeniem. Tak samo krytykowany był budżet na rok 2009, na co zwracali uwagę moi rozmówcy, a dzisiaj kłaniamy się temu budżetowi, bo był to dobry budżet. Spróbujmy może uwierzyć i w budżet na rok 2010.
Jeżeli wierzą w ten i w poprzedni budżet obywatele innych państw Europy, niech w ten budżet spróbują uwierzyć także Polacy z opozycji w Senacie Rzeczypospolitej. Budżet na rok 2010 to dobry, wyważony plan finansowy na tle ogólnoświatowej czy europejskiej sytuacji gospodarczej. Dlatego chciałbym podziękować panu senatorowi Piotrowiczowi, który - jeszcze raz to przypomnę - powiedział w debacie nad tym budżetem: jestem wdzięczny panu ministrowi Rostowskiemu. Chcę podziękować panu senatorowi Wiatrowi, który ciepło mówił o tym budżecie, oraz innym senatorom z opozycji. Zauważyłem w wielu wystąpieniach dużą równowagę. O dobrym budżecie mówili między innymi pan senator Wyrowiński i pan senator Górecki - mówię do tych, którzy są na tej sali - ale i senatorowie opozycji.
Padało wielokrotnie to określenie "zielona wyspa". Spróbujmy może w to uwierzyć, bo w Europie o Polsce mówi się dobrze. Spróbujmy także dobrze mówić o naszym kraju w perspektywie budżetu 2010 roku. Dziękuję uprzejmie.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Pan senator, profesor Górecki, zapraszam.
Senator Ryszard Górecki:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Chcę króciutko tylko, w uzupełnieniu do swojej poprzedniej wypowiedzi, odnieść się do szeregu krytycznych głosów wskazujących na fakt dużego długu publicznego. Chciałbym uświadomić sobie i państwu, że jest to skutek pewnych działań. Wszystko ma swoją cenę. Niestety, jest to skutek pewnych działań legislacyjnych o charakterze też i populistycznym, które miały miejsce także na tej sali. Kilka lat temu przyjęto ustawy zakładające między innymi obniżenie składek ubezpieczeń społecznych, ulgi prorodzinne, podwójne becikowe. Czy taki był sens? Czy o to chodziło?
(Głosy z sali: Wszyscy to chwalili.)
Tak? Kto był inicjatorem, powinien o tym pamiętać. I potem następne działania: obniżenie podatków itd. Niestety, musimy mieć świadomość, że to wszystko ma swoją cenę, i teraz nie krytykujmy samych siebie. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Cichoń zbliża się do mównicy. Proszę bardzo.
Senator Zbigniew Cichoń:
Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo!
Ja uważam, że są takie sprawy, w wypadku których trzeba podejmować decyzje tu i teraz, nie znoszą one odwlekania w czasie. Dlatego mam małą poprawkę związaną z sytuacją Kopalni Soli "Wieliczka". Jak wiadomo, jest to jeden z pierwszych osiemnastu zabytków wpisanych przed trzydziestu laty na listę światowego dziedzictwa kulturalnego przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Jeżeli, proszę państwa, dzisiaj nie przyjdziemy na ratunek tej kopalni, to jest ryzyko, że ona bezpowrotnie zniknie, stanie się z nią to, co się stało z kopalniami soli na terenie Wielkopolski, i ten bezcenny zabytek, który rozsławia Polskę, przestanie istnieć i będzie to strata nie do powetowania. Jest to rzecz nie do odrobienia, nie do zrekonstruowania. W związku z tym mam propozycję, za chwilę złożę ją na ręce szanownego pana marszałka, aby dokonać zmian w rezerwach celowych w dziale 758, gdzie chodzi o finansowanie wydatków związanych z Euro 2012, poprzez przeniesienie kwoty 83 milionów zł - a przypominam, że ta rezerwa jest olbrzymia, bo wynosi 1 miliard 354 miliony 700 tysięcy zł - czyli zaledwie około 5% tej rezerwy na cele ratowania Kopalni Soli "Wieliczka", bo tak jak mówiłem, jest to niezbędne, jest to wymóg czasu, wymóg obecnej chwili. Proponuję również zmniejszenie wydatków Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, z tejże rezerwy celowej, o kwotę 562 tysiące zł także z przeznaczeniem na ten cel. Czyli łącznie będą to 83 miliony 562 zł. Jest to, proszę państwa, w skali budżetu, jak i w skali tych proponowanych rezerw przeznaczonych na te dwa cele, odrobina, a dla bytu tejże kopalni, tego zabytku, który, tak jak mówię, rozsławia Polskę na cały świat i jest obiektem światowego dziedzictwa kultury, jest to coś, co może przynieść ratunek. Dlatego apeluję do państwa o przyjęcie tego i myślę, że jesteśmy w stanie ponad podziałami politycznymi taką poprawkę przyjąć. Proszę bardzo, składam ją.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Pan senator Stanisław Jurcewicz, proszę bardzo.
Senator Stanisław Jurcewicz:
Panie Marszałku! Pani Minister!
Zacytuję kilka określeń, kilka wypowiedzi czy słów, które padały w trakcie debaty, a mam ogromną wątpliwość, czy są związane z budżetem: "strażacy", "przerażenie", "groza"...
(Senator Piotr Kaleta: Wszystko się zgadza.)
..."niewypał"...
(Senator Piotr Kaleta: Też się zgadza.)
..."dwa lata stracone" - a z tym się akurat zgadzam, tylko że poprzednie - "są zagrożone", "niepokój", "strach". Tych słów na pewno nie będę używał, bo w mojej ocenie nie są one związane z budżetem.
(Senator Piotr Kaleta: To błąd.)
Czy błąd, to ocenią wyborcy, Panie Senatorze.
(Senator Stanisław Bisztyga: Zobaczymy.)
Chciałbym pokazać elementy tego budżetu.
Było pytanie, na czym oparty jest ten budżet, i odpowiedź, że na optymizmie. Z czego on wynika? Myślę, że żeby go ocenić w miarę obiektywnie, należy popatrzeć na założenia makroekonomiczne. Sądzę, że one w tej ocenie ustawy budżetowej stworzą bazę wyjściową do określenia trzech podstawowych kategorii, jak: dochody, wydatki, wynik finansowy w postaci nadwyżki lub deficytu.
Mowa była o priorytetach. Szanowni Państwo, czy te priorytety pokazane w tym budżecie wszystkim odpowiadają, to jest inna sprawa. Ale one są. Możemy je różnie oceniać, ale w tym budżecie one się znajdują.
Myślę, że bardzo pozytywną ocenę należy dać temu, że to jest budżet zadaniowy i taki, który pokazuje, w jakim kierunku zmierzamy. Są tu umieszczone także programy wieloletnie i myślę, że to jest bardzo wielka zaleta. Mam nadzieję i wewnętrzne przekonanie, że już nie dojdzie do sytuacji, w której będzie się przekazywało inwestycje samorządom, które przez lata nie mogły tego skończyć. Krótko o zaletach budżetu czy planowania najpierw wieloletniego. Myślę, że jest to przełamanie jednorocznego systemu wykonywania zadań państwa. Jest to umożliwienie oceny części zadań i ewentualnej ich korekty oraz kontroli postępu prac. Są jeszcze inne, jak uelastycznienie gospodarki budżetowej itd. To były cechy planowania wieloletniego. Budżet zadaniowy pokazuje to bardzo wyraźnie i wystarczy mieć odrobinę dobrej woli, żeby w ten dokument wniknąć merytorycznie, a nie populistyczne.
Dług publiczny. Zgadzam się z koleżanką i kolegami z opozycji, że budzi on pewien niedosyt. Ale czym on jest spowodowany? Są to wydatki sztywne. Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, ale przypomnę jedną nieodległą sytuację. Trzeba zmieniać poprzez legislację na przykład ubezpieczenia, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Pamiętamy, jaka była determinacja, aby nie uchwalić zmiany emerytur pomostowych...
(Senator Piotr Kaleta: To nie o to chodziło.)
...jaka była determinacja dotycząca służby zdrowia. Tylko dwa przykłady. Myślę, że dług publiczny to jest nasza wspólna sprawa, bo po nas zostają te zobowiązania. Zatem mam propozycję: zdejmijmy czy zdejmijcie państwo nogę z hamulca.
Inwestycje. Od dwudziestu lat nie było tylu rozpoczętych prac i podpisanych umów. Chcę przypomnieć jednemu z kolegów senatorów, że od 16 listopada do 5 stycznia obecnego roku podpisane umowy i budowy w trakcie obejmowały 1 tysiąc 311 km. Należy to, co jest dobre... Myślę, że i u opozycji były bardzo pozytywne merytoryczne wystąpienia takie jak pana senatora Piotrowicza - i tutaj zgadzam się z kolegą - czy częściowo senatora Ortyla. Przecież jest program odnowy dróg lokalnych, to te tak zwane schetynówki. Czyżbyśmy już o tym zapomnieli? To bardzo dobry program, który daje wymierne wyniki.
Kwestia: podatki a strefy ekonomiczne, tak to w skrócie nazwę. Tutaj także zgadzam się z panem senatorem Ortylem i apeluję, aby Ministerstwo Finansów znalazło pewną równowagę między polityką fiskalną a działalnością gospodarczą w strefach ekonomicznych, bo to faktycznie podatki z PIT, miejsca pracy, inwestycje infrastrukturalne w konkretnych obszarach. Warto, jak sądzę, nad tym się zastanowić.
Poprawki regionalne. Proszę państwa, bardzo namacalny przykład z mojego okręgu wyborczego. To nie w tej kadencji wstrzymano budowę zbiornika Kamieniec Ząbkowicki. A propos pewnej symboliki wypowiedzi powiem, że to nie w tej koalicji jeden z koalicjantów powiedział, iż to nie wersal.
I na zakończenie chcę przytoczyć bardzo ciekawe wyniki głosowania, bo było to przeprowadzone na próbce - taka jest tu informacja - dziewiętnastu tysięcy osób. Internauci wybrali rozwój infrastruktury drogowej, kolejowej, lotniczej i energetycznej, stworzenie silnych centrów naukowo-innowacyjnych - i tutaj skłaniam się do wypowiedzi senatora Góreckiego - i realną demokrację, wolny rynek. Dziękuję za uwagę.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Gogacz, proszę bardzo.
Senator Stanisław Gogacz:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
W tej debacie nad ustawą budżetową zabrakło mi zdefiniowania tego mechanizmu, który sprawił, że powstała ta prawda obiektywna - bo wszyscy z nią się zgadzamy - że sytuacja gospodarcza Polski jest lepsza niż innych państw. Bo skoro jest lepsza niż innych państw, to u podłoża tego mechanizmu leżą działania, które nie sprowadzają się do cudownych zachowań czy też tak zwanego jednorazowego wybryku natury, tak jak to pan senator Kaleta powiedział, ale rządzą się jakąś logiką. I skoro Polska potrafiła wykształcić taki mechanizm, to wydawałoby się, że dzisiejsza debata jest wspaniałą okazją, żeby go zdefiniować i te elementy, które składają się na ten mechanizm, odpowiednio docenić, odpowiednio doinwestować. No, mówiono tu o polskich pracodawcach, o polskim biznesie, również o średnim biznesie, który ma na to wpływ, ale to były tylko częściowe informacje.
Jeżeli chodzi o zapisy w ustawie budżetowej, to przeraża mnie cały czas to, że tak wiele środków, które zostały w niej zapisane, miałoby pochodzić z prywatyzacji, która jest czasami renacjonalizacją, bo to inne państwa mają kupować nasz majątek. Przykładem jest oczywiście TP SA, którą France Telecom zakupił jako francuski operator narodowy. Ale przypominam sobie debatę, kiedy tu występował minister skarbu i kiedy próbowaliśmy dopytać się, jakaż filozofia jest w tym, że coś, co jest permanentne, coś, co jest dochodem czy też przychodem, ale jako dywidenda, czyli coś, co się powtarza rok rocznie, miałoby być zastąpione czymś, co ma być jednorazowe, czyli krótko mówiąc, sprzedażą. Tego nie mogłem wtedy usłyszeć w odpowiedzi pana ministra skarbu i nigdzie nie mogłem się tej logiki doczytać. W jednym z wywiadów jeden z przedstawicieli rządu wspominał, że jest to filozofia ogólnoeuropejska. Chyba nie tak do końca, skoro France Telecom może być państwowy, a TP SA nie może być państwowa. Przez analogię można oczywiście mówić o KGHM, który ma wspaniałe dochody, przychody, może się poszczycić dywidendą. Ale, jak się okazuje, udział państwa w KGHM sprowadzamy do 33%. To oczywiście jest dla mnie niezrozumiałe. Chciałbym jeszcze zatrzymać się na moment przy środkach, jakie przeznaczamy na działalność organizacji polonijnych, na pomoc dla Polaków mieszkających za granicą. Pozostaje cały czas ten sam nominał, 75 miliardów zł. Ten nominał, który zapisaliśmy rok temu, jest i w tym roku. Mamy taką sytuację, że jesteśmy chyba jedynym państwem, które ma tak liczną diasporę, bo tak wielu Polaków mieszka za granicą. Kiedy się z nimi spotykamy, w powszechnie używanej formule występują Polacy za granicą i Polonia, pięknie się wypowiadamy, że oni są wspaniałymi ambasadorami polskości, że są tym naszym kapitałem, ale zapisy tegorocznego budżetu nie wysyłają takiego sygnału właśnie do tego środowiska.
Chciałbym też zgłosić poprawki regionalne. Chciałbym poprosić o przegłosowanie poprawki, która zmierza do tego, ażeby po prawej stronie Wisły nie było tylko jedno lotnisko rangi międzynarodowej, lotnisko w Rzeszowie, tylko żeby również Lublin - mówię o porcie lotniczym w Świdniku - mógł się poszczycić taką właśnie inwestycją. Inwestycja ta jest bardzo zaawansowana, bardzo dużo już zrobiono, w zasadzie brakuje nam tylko tego, żeby dokonać kilku wywłaszczeń. To jest na ukończeniu, wkrótce prace ruszą pełną parą. Myślę, że istnienie takiego lotniska nawet dla lotniska Warszawa-Okęcie byłoby bardzo dobre, bo czasem są sytuacje, kiedy samoloty jednak nie mogą tu lądować, a to lotnisko chyba byłoby jednym z najbliższych. Stąd pozwalam sobie zgłosić poprawkę, która została podpisana przez... Z naszego województwa jest sześciu senatorów. Pod poprawką podpisałem się ja, pan senator Ryszard Bender, pan senator Grzegorz Czelej, pan senator Lucjan Cichosz i pan senator Jerzy Chróścikowski. Mam nadzieję, że pan senator Bergier, który też jest z naszego województwa, również się podpisze, bo sprawy inwestycji, sprawy lotnisk są sprawami ponadpartyjnymi. Myślę, że to będzie piękny akcent współpracy ponadpartyjnej. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę bardzo, pan senator Kaleta.
Senator Piotr Kaleta:
Bardzo dziękuję, Panie Marszałku.
Na wstępie, Panie Marszałku, niech mi będzie wolno wyrazić swoje przerażenie tym, że pan senator Jurcewicz nie jest przerażony, bo używał tu wielu wyrazów: strach, przerażenie itd. Tak, Panie Senatorze, niestety, w takich kategoriach przyszło nam mówić o tym budżecie i o całej sytuacji. Chciałbym się również odnieść do tego, co mówili moi poprzednicy, bowiem odnoszę wrażenie, że część państwa jakby żyje w innym świecie. Pan senator Begier, mówiąc nam tutaj o...
(Senator Jan Wyrowiński: Bergier, Bergier.)
Bergier, przepraszam. Chciałem trochę upiększyć.
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Pan żyje w innym świecie, Panie Senatorze.)
Nie, nie, ja żyję w Polsce, w Wielkopolsce, Panie Marszałku, gdyby pan nie wiedział. Ale to tak na marginesie.
(Senator Stanisław Bisztyga: Tam się nie wymawia "r".)
A nie, to domena Platformy, Panie Senatorze, "r" nie wymawiają prominenci...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Proszę mówić, bo ma pan jeszcze cztery minuty, Panie Senatorze.)
(Senator Stanisław Bisztyga: I fajnie.)
W związku z tym chciałbym powiedzieć panu senatorowi o wiadomym nazwisku, że Euro to nie tylko stadiony, to także infrastruktura, to drogi, to zaplecze, to hotele. A raport NIK, Najwyższej Izby Kontroli, Panie Senatorze - jest taka instytucja w Polsce - jasno i wyraźnie mówi, że nie zdążymy. Skoro pan senator ma inną wiedzę na ten temat, to gratuluję, aczkolwiek jestem przekonany, że w związku z tym, iż wszystko idzie zgodnie z planem, pan senator podpisze się pod apelem mojego szanownego przedmówcy, kolegi z Prawa i Sprawiedliwości.
Jeśli chodzi o pana senatora Góreckiego... Szkoda, że tak szybko wychodzi, nigdy nie mogę go złapać, żeby do jego wypowiedzi się ustosunkować. Ale, z tego, co mi wiadomo, za becikowym Platforma głosowała?
(Senator Stanisław Zając: Na złość PiS.)
Na złość PiS. Tak że nie wiem, czemu pan senator Górecki tak bardzo się za tym tu wypowiada. Chyba właśnie dlatego go nie ma, żeby się nie mógł odnieść. Mało tego, z tego, co mi wiadomo, pan minister Rostowski chwalił obniżenie podatków, składki rentowej, w związku z tym chyba mówienie o czymś takim, że to były złe posunięcia, jest nieuprawnione i nielogiczne.
A teraz chciałbym się jeszcze odnieść do tego, co pan senator Jurcewicz mówił chociażby na temat emerytur czy służby zdrowia. Otóż, Panie Senatorze, chciałbym panu przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie było przeciwko dyskusji na temat emerytur. Prawo i Sprawiedliwość protestowało i protestować będzie przeciwko stylowi, w jakim państwo to zrobiliście, przeciwko temu, jak przeprowadziliście dyskusję społeczną. Jest bardzo prosta zasada, której, jak widać, pojąć nie możecie: nie zmienia się zasad gry w trakcie grania meczu. Ale do tego trzeba jeszcze, Panie Senatorze Jurcewicz, dorosnąć. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to jeszcze tylko dodam tak na marginesie, że po rękach powinniście całować szanownego pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że te ustawy zawetował, bo dzisiaj mamy problem z dializami, ostatnio jest afera z hemoterapią. Ciekaw jestem, co by było, gdyby to się znajdowało w rękach prywatnych. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Wyrowiński, proszę bardzo.
Senator Jan Wyrowiński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Chciałbym tu oddać sprawiedliwość panu ministrowi Rostowskiemu w przedmiocie deficytu, mówiąc tak brzydko. Otóż pan przewodniczący Zając i niektórzy inni państwo senatorowie byliście uprzejmi ocenić wypowiedź pana ministra w tej sprawie w taki sposób, że się prześlizgnął nad tematem, że unikał...
(Senator Stanisław Zając: To są dwie różne sprawy.)
Ale deficyt składa się potem na dług, prawda? No, tak jest, Panie Senatorze. Gdyby nie było deficytu, to nie byłoby i długu. Najpierw musi być deficyt, roczna nierównowaga w budżecie, potem ona skutkuje konkretnymi działaniami, są obligacje itd. I narasta dług. Taka jest konsekwencja. Otóż pan minister dawał już temu wyraz w wywiadach, jak również dzisiaj mówił, jaka jest w tej chwili najpoważniejsza sprawa w Polsce, jeżeli chodzi o finanse publiczne. Chodzi o wysokość długu publicznego i oczywiście skalę deficytu. A ten deficyt też jest duży w tym roku, nie da się ukryć. Ale żądaliście państwo recepty, sposobu, jak się z tym uporać. O tym też mówimy. Dzisiaj, jak sądzę, od strony dochodowej mówił o tym w zasadzie wyłącznie pan senator Chróścikowski, mówił coś o biopaliwach itd., itd. Oczywiście jest jeden sposób - zwiększać dochody do budżetu, czyli rozpędzać gospodarkę itd., itd. Ale gospodarki nie da się w tej chwili rozpędzić w ciągu, nie wiem, roku czy półtora do poziomu wzrostu 4, 5, 6 % PKB - a taki powinien być, jeżeli chcemy gonić tych, którzy są od nas lepsi - w związku z tym pozostaje nam cięcie wydatków. W tym budżecie tniemy wydatki, i to dosyć brutalnie. W wypowiedziach panów senatorów ta sprawa się przewijała. Pan minister mówił - i to jest napisane, Szanowni Państwo - że wydatki rzeczowe, inwestycje tniemy o 10%. Płace pozostają na poziomie nominalnym. Jedyna sfera, która idzie do przodu, to płace nauczycielskie. I tu jesteśmy konsekwentni. I nie zgadzam się tu z państwem, jeżeli chodzi o sferę drogownictwa. Panie Senatorze Kaleta, w tym roku liczą się faktury, liczy się zdana robota. A wszystko wskazuje na to, że będą faktury na te 18 czy 19 miliardów zł. Za taką ilość roboty jeszcze faktur w naszym kraju nie było. No taka jest prawda. Liczymy, być może optymistycznie, że w tym roku będzie ich za 32 miliardy zł.
Wróćmy do długu, Panie Senatorze Zając. Otóż w lutym ma być przedstawiony, powiedział to pan minister, nie rozwijając tematu, plan rozwoju i konsolidacji finansów publicznych, gdzie będą ujęte te trudne tematy. Jak państwo doskonale wiecie, myśmy to też mówili, wydatki sztywne są głównym źródłem narastających wydatków. Nie oszukujmy się. Chcemy podejść w sposób rozważny do kwestii ubezpieczeń rolniczych, do kwestii emerytur mundurowych. W dzisiejszym wywiadzie pan minister Boni o tym mówi dosyć wyraźnie. Tu nie chodzi o jakieś gwałtowne rozwiązania. Chodzi o zapoczątkowanie pewnego koniecznego procesu, bo to tam jest między innymi permanentne źródło napędzania czy zwiększania wydatków.
Chciałbym, Szanowni Państwo, abyśmy po tej debacie, która była, jak sądzę, z punktu widzenia rzetelnego, merytorycznego wydźwięku na nieco wyższym poziomie niż rok temu. To jest nasza wspólna zasługa. I myślę, Panie Marszałku, Wysoka Izbo, że jest to jakiś optymistyczny akcent naszego dzisiejszego spotkania, które trwa od godziny trzynastej do dwudziestej drugiej. Myślę też, że przynajmniej dla niektórych było to z ogromną korzyścią, dla mnie tak w każdym bądź razie. Dziękuję bardzo, Panie Marszałku. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Pan senator Stanisław Jurcewicz.
Senator Stanisław Jurcewicz:
Panie Marszałku! Pani Minister! Panie i Panowie Senatorowie!
Ja zawsze z ogromną uwagą słucham wypowiedzi pana senatora Kalety.
(Senator Piotr Kaleta: Nie wierzę.)
Ale dziś w jej ostatniej fazie był tylko ładunek emocjonalny, głębszej treści się nie doszukałem.
(Senator Piotr Kaleta: Jak pan uważa, że ja mogę się wypowiadać emocjonalnie, to pan mnie nie słucha.)
Szanowny Panie, chcę panu powiedzieć, że informowanie wszystkich, kto się z czym zapoznał, nie jest trafione. Pokazuje to chociażby przykład o szpitalach i o ustawie. Pomylił się pan ogromnie, bo nie chodzi o żadną prywatyzację, więc sądzę, że treść nie do końca była panu znana, podobnie jak i ustawa budżetowa. Dziękuję bardzo.
(Senator Piotr Kaleta: Chyba tylko pan senator wie, o czym mówi.)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Gruszka, tak?
Przypominam, że wszystkie ostatnie wypowiedzi to są drugie wypowiedzi. Ja chcę tylko powiedzieć, że jeżeli dyskusja przeciągnie się po godzinie 22.00, to ogłoszę przerwę do godziny 24.00, do czego mam prawo. (Oklaski)
(Senator Stanisław Bisztyga: Nie, zakończmy.)
Senator Tadeusz Gruszka:
Dziękuję, Panie Marszałku. Ja króciutko w takim razie.
(Senator Jan Wyrowiński: To groźba karalna, Panie Marszałku.)
Można, Panie Marszałku? Tyle, żeby nie poza godziną 22.00.
(Senator Stanisław Jurcewicz: To perswazja.
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Tak, Panie Senatorze.)
Dziękuję bardzo.
Chodzi o drogi, chciałbym się dowiedzieć, bo poruszyłem ten temat wcześniej, o tę różnicę 5 miliardów zł, o to, czy było to zamierzone niewykonanie planu, czy też ukryte oszczędności. Porównałem, Panie Senatorze Jurcewicz, dwa lata rządów PiS i dwa lata rządów PO. Wtedy były fakty, mówiliśmy o tym, co jest zaplanowane, i o tym, co jest zamierzone, więc to było porównanie dwóch konkretnych dróg. Mówi pan, że w samorządach można wiele zdziałać. Ja chcę jedynie powiedzieć, co się dzieje z planem, z regionalną drogą Racibórz - Pszczyna. To będzie odpowiedź na pytanie, jak można to załatwić. Schetynówki nie załatwiają wszystkiego, one zostały po prostu wyjęte z puli zadań, być może po to, żeby uczcić nazwisko. Gloria temu, kto to wymyślił, tak samo jak Orliki. Szkoda, że pana Drzewieckiego nie ma w nazwie dla uczczenia jego pomysłu.
Samorządy regionalne to nie są samorządy jednego miasta, ale całego regionu, subregionu. Jest Narodowy Plan Rozwoju na lata 2007-2013 i w nim jest wpisana budowa regionalnej drogi Racibórz - Pszczyna. I co z tego wynika? Ten projekt jest z roku na rok przedstawiany do budżetu państwa. Jest to koszt 1 miliarda 200 milionów zł, samorządy nie są w stanie tego sfinansować, a projekty są odrzucane. Byłem przygotowany, aby złożyć odpowiednią poprawkę, ale znając nastawienie senatorów strony rządzącej, że nie ma to szans, odstępuję od tego zamiaru. Tak wygląda rzeczywistość w tych mniejszych regionach, w subregionach. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana, Wysoki Senacie.
I teraz muszę przeczytać listę tych, którzy złożyli swoje przemówienia w dyskusji do protokołu, obecnym jeszcze na sali serdecznie za to dziękuję. Są to senatorowie: Krystyna Bochenek, Roman Ludwiczuk, Sławomir Kowalski, Czesław Ryszka, Tadeusz Skorupa, Stanisław Bisztyga, Stanisław Zając złożył swoje drugie wystąpienie.
Teraz czytam nazwiska tych, którzy złożyli wnioski o charakterze legislacyjnym: Grzegorz Banaś, Krzysztof Kwiatkowski, Stanisław Zając, Krystyna Bochenek, Władysław Dajczak, Jan Rulewski, Tadeusz Gruszka, Przemysław Błaszczyk, Zbigniew Romaszewski, Kazimierz Wiatr, Piotr Andrzejewski, Władysław Ortyl, Kazimierz Kleina, Witold Idczak, Norbert Krajczy, Sławomir Sadowski, Jerzy Chróścikowski, Tadeusz Skorupa, Piotr Kaleta, Zbigniew Cichoń, Grzegorz Banaś, Stanisław Gogacz. To są wszystkie poprawki złożone do protokołu.
Zamykam dyskusję.
Pani Minister, czy chciałaby się pani wypowiedzieć w tej fazie?
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Elżbieta Suchocka-Roguska: Dziękuję.)
Dziękuję bardzo.
Ponieważ zostały zgłoszone wnioski o charakterze legislacyjnym, proszę Komisję Budżetu i Finansów o ustosunkowanie się do wniosków i przygotowanie sprawozdania.
Informuję, że głosowanie nad budżetem zostanie przeprowadzone jutro.
A teraz, i nie jest to żadna groźba karalna, chcę ogłosić przerwę do jutra do godziny 10.00.
Proszę pana senatora sekretarza o odczytanie komunikatów.
Senator Sekretarz
Andrzej Szewiński:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Komunikaty. Posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów Publicznych odbędzie się w dniu jutrzejszym o godzinie 8.15 w sali nr 176. Porządek posiedzenia obejmuje jeden punkt, ale jakże ważny: rozpatrzenie wniosków zgłoszonych w trakcie debaty do ustawy budżetowej na rok 2010 - druk senacki nr 742. Dziękuję.
(Senator Stanisław Gogacz: My jako pierwsi się zgłosiliśmy.)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Możliwe że było to zapowiedziane wcześniej, Panie Senatorze. Pan senator sekretarz w każdym razie takiego wniosku nie ma. Dziękuję bardzo.
Czyli budżetowcy spotykają się o 8.15. Senat rozpoczyna posiedzenie plenarne o 10.00.
(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 21 minut 59)
Przemówienie senator Krystyny Bochenek
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Jest taka instytucja jak Wyższy Urząd Górniczy, na którą zwrócone są oczy całego kraju, gdy dochodzi do tragedii w górnictwie. W rok po powołaniu do życia WUG, czyli w lipcu 1923 r., weszło w życie "Rozporządzenie górniczo-policyjne". Górnicy wiedzą, że właśnie działania tego urzędu winny być gwarancją takiej organizacji pracy, dzięki której mogą pracować bezpiecznie. Darzą WUG zaufaniem, w ich oczach oraz w oczach społeczeństwa jest to instytucja zaufania publicznego, instytucja przyjazna obywatelom. Pełnienie funkcji w policji górniczej wymaga nie tylko skrupulatnej znajomości przepisów, doświadczenia i wiedzy, ale także wielu instrumentów pozwalających działać, ponieważ może znaleźć się ktoś, kto będzie chciał ominąć przepisy lub nawet je przechytrzyć. Urząd musi egzekwować prawa. Oczekuje się od niego konsekwentnych, skutecznych działań, poprawiających stan bezpieczeństwa w branży. Dążenie do poprawy bezpieczeństwa pracy, ochrona zdrowia i życia górników wpisane są przecież w misję tego urzędu. W kontekście tragedii, które wydarzyły się w górnictwie, a które świeżo mamy w pamięci, złożyłam na ręce pana marszałka poprawkę dotyczącą zwiększenia dotacji budżetowej dla Wyższego Urzędu Górniczego do 1 miliona 500 tysięcy zł. Ta kwota zostanie przeznaczona na działania, które pozwolą między innymi zmniejszyć niebezpieczeństwo wybuchu metanu w polskich kopalniach. Stosowną poprawkę składam na piśmie.
Przemówienie senatora Romana Ludwiczuka
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Ustawa budżetowa na rok 2010 stanowi optymalne rozwiązanie, na jakie państwo polskie może sobie pozwolić w obecnych warunkach ekonomicznych. Uważam, że akt prawny o takiej treści, sporządzony w takiej formie, pozwoli na bezpieczne funkcjonowanie kraju w najbliższym roku. Wysokość deficytu budżetowego wynosząca około 52 miliardów zł została ustalona z ostrożnością, jego zmiana nie powinna mieć miejsca. Deficyt na tym poziomie jest nieunikniony, gdyż plan wpływów i wydatków ma na celu poprawę kondycji gospodarczej Polski i jednocześnie sprzyja realizacji wybranych priorytetów. Należą do nich sprawy związane z infrastrukturą, zwłaszcza programy wydatków drogowych. W tegorocznym budżecie zabezpieczono również środki na realizację przygotowań do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012. Organizacja tego przedsięwzięcia wymaga ogromnych nakładów, dlatego też istotne jest, aby przygotowania były realizowane w określonych etapach, systematycznie. I stąd właśnie zabezpieczenie tych środków w budżecie na 2010 r. Dodatkowe wsparcie zostało również skierowane do sektora samorządowego, co oznacza wzrost udziału gmin we wpływach z podatków dochodowych oraz subwencje oświatowe. Sądzę, że większe wpływy do budżetów gminnych zwiększą możliwości funkcjonowania gmin. Mam tu na myśli nie tylko realizację podstawowych zadań gminy, ale także podjęcie działań inwestycyjnych.
W związku ze skierowaniem środków na powyższe cele budżet na 2010 r. powinien zostać przyjęty właśnie w takiej formie. Jest to najbardziej dogodne rozwiązanie w sytuacji gospodarczej, w jakiej obecnie znajduje się Polska. Dlatego też wyrażam pełne poparcie dla ustawy budżetowej.
Przemówienie senatora Sławomira Kowalskiego
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Podczas dzisiejszej dyskusji nad budżetem na 2010 r. dało się zauważyć pewne zagrożenia dotyczące funkcjonowania oświaty w naszym kraju. Analizując budżet w części dotyczącej rolnictwa, można zauważyć wzrost wydatków na szkoły pozostające w gestii ministerstwa rolnictwa, czyli tak zwane szkoły resortowe. Szkoły o takim samym profilu, dla których organem prowadzącym są jednostki samorządu terytorialnego, głównie powiaty, nie dysponują takimi możliwościami. Rodzi się więc pytanie, czy nie tworzymy różnic w traktowaniu placówek oświatowych w zależności od tego, czy organem prowadzącym jest resort, czy jednostka samorządu terytorialnego. Czy rozbicie systemu na szkoły resortowe i pozostałe jest dla całej oświaty korzystne? Moim zdaniem placówki oświatowe powinny być w naszym państwie poddane jednolitym regułom finansowym.
Kolejny problem wynikający z analizy ustawy budżetowej dotyczy finansowania dokształcania i doskonalenia nauczycieli. Występujący od dwóch lat znaczny wzrost wynagrodzeń nauczycieli doprowadził do automatycznego wzrostu odpisów na dokształcenie, ponieważ jest to procentowy odpis od wynagrodzeń. Wydaje się niecelowe utrzymywanie takiego systemu, ponieważ wzrost zarobków tej ważnej dla naszego państwa grupy zawodowej nie powinien doprowadzać do automatycznego wzrostu odpisów powodujących niepotrzebny wzrost kosztów każdej podwyżki płac. Uważam, że konieczna jest jak najszybsza zmiana tego przepisu.
Przemówienie senatora Czesława Ryszki
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
W moim drugim wystąpieniu chciałbym zwrócić uwagę na podnoszony już fakt ratowania budżetu przez sięgnięcie do kieszeni ludzi najuboższych, a więc ich kosztem, o czym świadczy zamrożenie progów dochodowych uprawniających do zasiłków rodzinnych, a nadto - wyciągnięcie pieniędzy z rezerwy solidarności społecznej, obniżenie dotacji do wynagrodzeń osób niepełnosprawnych, a także zabranie pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej.
Wiem, że usłyszę słowa wytłumaczenia, iż nie jest to żaden zamach na wspomniane fundusze, a jedynie pożyczka. Tak, ale mieliśmy te pieniądze od zaraz wydawać na pomoc dla rodzin i osób najbardziej poszkodowanych w wyniku kryzysu, czyli tych, którzy szczególnie dotkliwie odczuwają upadek swoich zakładów pracy, którzy wpadli w spiralę zadłużenia itp.
Nie korzystając z tych funduszów, rząd pozostawił odłogiem jakąkolwiek politykę rodzinną. Wydawało mi się, że liberalni konserwatyści, za jakich uważają się członkowie PO, nie będą wybierać wolnego rynku bez wspólnotowej współodpowiedzialności, bo to oznaczałoby koniec konserwatywnych wartości, w tym zwłaszcza osłabienie niezwykle ważnej instytucji, jaką jest rodzina.
Czy nie zadziwia to, że w dobie kryzysu demograficznego w Europie wszystkie państwa zwiększyły zasiłki rodzinne, a u nas przeciwnie - rzekomo konserwatywny rząd zamroził wspomniane progi dochodowe, uprawniające do zasiłku rodzinnego i powiązanych z nim dodatków, na poziomie 504 zł. Alarmowała w tej sprawie Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu Polski, apelowały związki zawodowe, szczególnie NSZZ "Solidarność", poprzez Komisję Trójstronną, stanowczo domagając się podwyższenia progu dochodowego.
Przypomnę, że ten próg dochodów został ustalony w 2004 r., ale z założeniem, że będzie podwyższany wraz ze zmianami dochodów i wydatków. Upłynęło od tamtej chwili pięć lat, wzrosły ceny usług, koszty utrzymania itd., a równocześnie radykalnie zmniejszyła się liczba dzieci uprawnionych do zasiłku rodzinnego. Oblicza się, że w latach 2004-2008 blisko dwa miliony dzieci, głównie z rodzin wielodzietnych, wypadło, że tak powiem, z systemu świadczeń rodzinnych.
Owszem, wydłużono w tym czasie urlopy macierzyńskie, znowelizowano ustawę o dłużnikach alimentacyjnych, jest program dożywiania dzieci. Ale to są drobne kwestie. Dramat braku pieniędzy rozgrywa się w rodzinach, zwłaszcza w rodzinach wielodzietnych, które wychowują jedną trzecią polskich dzieci. W takich rodzinach najczęściej pracuje tylko jedno z rodziców, dlatego ich budżet domowy jest więcej niż skromny. Tu znowu posłużę się liczbami: w 2007 r. niemal 36% osób w takich rodzinach żyło poniżej minimum poziomu egzystencji. Obecnie ten procent biednych rodzin jest jeszcze wyższy. Zwrócili uwagę na ten problem członkowie Narodowej Rady Rozwoju, jaka 7 stycznia bieżącego roku ukonstytuowała się przy prezydencie RP. Rada zrzeszająca najwybitniejszych ekspertów: ekonomistów, socjologów, prawników, urbanistów, ale także samorządowców, działaczy związkowych i przedstawicieli pracodawców, jako pierwszy temat swojego posiedzenia wybrała problem demografii. Jak podkreślono, proces kurczenia się naszego społeczeństwa, a co za tym idzie, zmiana struktury wiekowej, rodzi poważne zagrożenie dla rozwoju i przetrwania naszego narodu.
Związana bezpośrednio ze zmianami demograficznymi jest kwestia systemu emerytalnego, która w przyszłości będzie miała fundamentalne znaczenie także dla stanu finansów państwa. Krótko mówiąc, obecny kryzys demograficzny będzie miał katastrofalne skutki dla całego polskiego społeczeństwa, zwłaszcza dla emerytów, jak i dla polskiej gospodarki. Tu przypomnę, że obecnie tak zwany współczynnik reprodukcji prostej, czyli współczynnik zastępowalności pokoleń, wynosi tylko 1,2‰, podczas gdy do prostej zastępowalności pokoleń ten współczynnik musi wynosić przynajmniej 2,1‰. Po raz ostatni pokolenie dzieci odtwarzało pokolenie rodziców w roku 1988, czyli już jedenasty rok mamy do czynienia z bezwzględnym spadkiem ludności Polski, a trzeba dodać, że pokolenie powojennego wyżu demograficznego nie weszło jeszcze w wiek emerytalny. Jeśli nie będziemy temu przeciwdziałać, to do roku 2020 liczba Polaków zmniejszy się o 1 milion osób, do 2030 r. będzie nas 35 milionów 700 tysięcy, a do roku 2050 ubędzie ponad 20% społeczeństwa.
W konsekwencji, jak podała "Gazeta Prawna", do roku 2013 w systemie emerytalnym zabraknie 157 miliardów złotych. A stanie się to jeszcze przed wejściem w wiek emerytalny pokolenia wyżu. Po roku 2015 spadnie także liczba osób wypracowujących emerytury dla osób z powojennego wyżu demograficznego, co doprowadzi do głębokiej niestabilności systemu emerytalnego i konieczności pokrycia niedoborów z budżetu państwa.
O tym wszystkim należy pamiętać dzisiaj, to obecny rząd i rządy przyszłe muszą zrozumieć, że kryzys demograficzny wymaga natychmiastowych i zdecydowanych działań, bo w przeciwnym wypadku przemieni się on w katastrofę demograficzną. Krótko mówiąc, tylko ekonomiczne wsparcie rodzin może bardzo wyraźnie wpłynąć na zmiany postaw rodzicielskich i wzrost urodzeń.
Nie będę podpowiadał rozwiązań prawnych w tym zakresie, nie ma na to czasu, ostrzegam jednak, że zaniechanie polityki rodzinnej mającej na celu radykalną poprawę materialną rodzin ze względu na posiadanie dzieci grozi w przyszłości degradacją naszego narodu. Dlatego oczekuję od rządu szybkich i racjonalnych rozwiązań.
Przemówienie senatora Tadeusza Skorupy
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Chcę mówić o budżecie szkolnictwa wyższego na rok 2010.
W części 38 budżetu przewidziano wydatki na poziomie 9,8 miliarda zł, co jest porównywalne z wydatkami w roku 2009, które wynosiły 9,2 miliarda zł, i nie oznacza zwiększenia udziału procentowego wydatków na szkolnictwo wyższe w budżecie na 2010 r. Jak wiadomo kryzys może być szansą na ruch do przodu, także dzięki zmianie proporcji wydatków budżetu na rzecz działań modernizujących państwo, dlatego dziwi zakonserwowanie relacji ubiegłorocznych. Zbyt optymistyczna jest też prognoza na 2010 r dotycząca inflacji - 1 % to naiwność.
Według przedłożonego dokumentu liczba studentów zmieni się minimalnie. Projekt przewiduje wzrost liczby słuchaczy na nielicznych uczelniach służb państwowych o 34%, na wojskowych o 32% - jak wiadomo, dotyczy to armii zawodowej - w publicznych szkołach zawodowych o 7%, w katolickich o 5%, w artystycznych o 3%, a w medycznych o 5%. Na niezmienionym poziomie mamy liczbę studiujących za własne pieniądze na uczelniach niepublicznych. Pozwala to na osiągnięcie wskaźnika skolaryzacji brutto na poziomie 51,25%, a skumulowany wskaźnik osób z wyższym wykształceniem zbliża się do poziomu 20% i będzie rósł w latach następnych, nawet jeśli uznamy, że skolaryzacja na poziomie 50% to kres możliwości dobrego kształcenia wyższego. Wobec niżu demograficznego i wyczerpania się tak zwanego odłożonego popytu, jeśli chodzi o studia dla dorosłych, a także tanich studiów w krajach Unii Europejskiej, przewidywana liczba studentów jest zawyżona. Stawiam dolary przeciw kasztanom, że liczba studentów w 2010 r. spadnie o 2-3%. Polityka uczelni publicznych, polegająca na zwiększeniu liczby kształcących się na studiach bezpłatnych, przyspieszy falą upadłości uczelni niepublicznych, czyli płatnych. Niewątpliwie wobec braku pomysłu na sprawiedliwe finansowanie kształcenia wszystkich studiujących przez państwo doprowadzi to do znanego w ekonomii efektu Kopernika - Greshama, polegającego na tym, że gorszy pieniądz wypiera lepszy. Bowiem wbrew naiwnym optymistom utrzymają się tylko szkoły wyższe ponoszące niższe koszty, czyli posiadające gorszą kadrę, marną infrastrukturę. Fala protestów dwóch czy trzech setek tysięcy młodych obywateli wystawionych przez państwo do wiatru może być w roku wyborczym bolesną lekcją dla polityków.
W dziale 803 projektu na rok 2010 przewiduje się wydatki na poziomie 11,9 miliarda zł i przy niezmienionym udziale poszczególnych pozycji jest to propozycja niemal identyczna z ubiegłoroczną. Ostatnio analizowaliśmy projekt zmian w szkolnictwie wyższym i jako żywo w projekcie budżetu nie widzę sygnalizowanych zmian. Jak uczy nas teoria zarządzania, innowacje na uniwersytetach zachodzą bardzo opornie i jest pytanie, czy państwo w swojej omnipotencji musi ingerować w ich tempo, na przykład poprzez celowe kierowanie strumienia pieniędzy budżetowych. Dzisiejszy projekt jest utrwaleniem sytuacji ubiegłorocznej i moim zdaniem jest wyrazem bezradności rządzących.
Jako konsekwentny rzecznik studiów płatnych i przyjaznego systemu kredytów uważam każdy administracyjny system dzielenia pieniędzy budżetowych za marnowanie sporej części pieniędzy, gdyż nawet przy najbardziej uważnym ich podziale nie wszystkie trafią do faktycznie potrzebujących. Poza tym uczelnie przejmują funkcje pomocy społecznej, zamiast zająć się podstawową robotą. Studenci walczą z pozornym przeciwnikiem, tymczasem powinni zabiegać o systemowe rozwiązania, a nie zadowalać się kawałkiem kiełbasy stypendialnej.
Przemówienie senatora Stanisława Bisztygi
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Wysoka Izbo!
Debata budżetowa zawsze wzbudza określone emocje. Jedni podnoszą niedoskonałość i ułomność dokumentu, inni bronią zawartych w nim treści. Każdy przedstawia swoje racje. Chciałbym bez zbędnych emocji przedstawić kilka realnych uwag, które trzeba uwzględnić, formułując wnioski za lub przeciw.
Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę na otoczenie zewnętrzne i światowy kryzys.
Po drugie, trzeba wskazać aktywność obywateli i przedsiębiorców, którzy w pełni wykorzystują warunki, w tym również ustawodawstwo stworzone przez rząd, aby osiągnąć znakomite wskaźniki i utrzymać miejsca pracy.
Oczywiście zawsze można mówić o mniejszych nakładach na służbę zdrowia, obronność, edukację itd. Trzeba jednak pamiętać o realnych możliwościach i konsultacjach zarówno z ekspertami, jak i tak zwanych społecznych, które miały miejsce na etapie tworzenia budżetu, a także wcześniejszych, gdy debatowano o oszczędnościach w poszczególnych resortach. Jeżeli ocena Banku Światowego, a także autorytetów w dziedzinie ekonomii jest korzystna dla naszego kraju i w wielu dziedzinach Polskę stawia się jako przykład, to totalna negacja wszystkich zapisów zawartych w budżecie wydaje się co najmniej nieuzasadniona.
Należy również pamiętać o tym, że część zadań realizowanych jest przez gminy, część przez powiaty, samorządy wojewódzkie. Nie można więc o wszystko winić rządu i środków na wszystkie zadania szukać w budżecie centralnym.
Jako członek Komisji Gospodarki Narodowej i Komisji Obrony Narodowej uczestniczyłem w debacie i w pracach nad budżetem. Nie wszystkie moje uwagi i wątpliwości zostały w pełni w trakcie prac komisji rozwiane czy wyjaśnione. Mając pełne zaufanie do rządu premiera Donalda Tuska i ministra finansów oraz życząc realizacji tego budżetu i zmniejszenia deficytu, chciałbym zwrócić uwagę na dwie kwestie: dochody z prywatyzacji, które w moim przekonaniu są zbyt optymistyczne, oraz wydatki na obronność kraju i przewidywaną blokadę środków.
Bardzo chciałbym, aby dochody z prywatyzacji zostały zrealizowane na planowanym poziomie, ale równocześnie mam w pamięci wystąpienie pana ministra Grada i pana ministra Leszkiewicza, którzy zapewniali, że prywatyzacja tak, ale nie za wszelką cenę. Jako argument za zbyt wysokim szacunkiem przychodów z prywatyzacji chciałbym wskazać informację o około osiemdziesięciu przypadkach odstąpienia od prywatyzacji przez Ministerstwo Skarbu Państwa, głównie z powodu zbyt dużych rozbieżności pomiędzy wyceną a ceną oferowaną przez potencjalnych inwestorów.
Apelowałbym także o rozważenie możliwości odstąpienia od blokady środków na obronność kraju, głównie z uwagi na zadania, których miałyby dotyczyć.
Reasumując: uważam, że przedstawiony projekt budżetu na rok 2010 jest godny poparcia. To jest budżet realnych możliwości, może nie spełniający jeszcze wszystkich oczekiwań, ale zapewniający w miarę sprawne funkcjonowanie państwa. Dziękuję za uwagę.
Przemówienie senatora Stanisława Zająca
w dyskusji nad punktem pierwszym porządku obrad
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
W strukturze wydatków państwa widoczna jest stagnacja wydatków na rolnictwo. Niepokojący jest zwłaszcza spadek wydatków mających służyć poprawie jakości i konkurencyjności polskiej produkcji rolnej. Są to wydatki na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej, na ochronę roślin i na rolnictwo ekologiczne. Wydatki na rybołówstwo zmaleją aż o 15,6%.
Bardzo niepokojący jest spadek wydatków na górnictwo i kopalnictwo, bo o 3,4% w porównaniu do przewidywanego wykonania w roku 2009 i o 5,5% w porównaniu do roku 2008. Wydatki budżetowe na ten cel mają istotne znaczenie dla monitorowania procesów funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego, likwidacji kopalń i realizacją zadań związanych z restrukturyzacją zatrudnienia. Cięcia w tej dziedzinie tym bardziej budzą niepokój, że wszyscy pamiętamy tragiczną śmierć polskich górników w bieżącym i ubiegłym roku.
Wydatki budżetowe na transport zmniejszają się o 14,3%. Ciężar finansowania inwestycji drogowych przerzucono z budżetu państwa na nabywców obligacji drogowych, które Krajowy Fundusz Drogowy już sprzedaje na rynku kapitałowym. Budowę infrastruktury drogowej ma sfinansować sektor prywatny zamiast państwa. Oszczędności dotkną nawet tak podstawowych wydatków jak remonty sieci dróg krajowych.
Wymykają się spod kontroli wydatki na obsługę długu publicznego. W przyszłym roku mają wzrosnąć o 13,8% w porównaniu do roku bieżącego. Tak ogromny przyrost płatności z tego tytułu jest konsekwencją nieustannie rosnącego zadłużenia państwa. Finansowanie zadań państwa poprzez zaciągnięcie długu zamiast strukturlanej reformy sektora publicznego jest zasadniczą cechą bieżącej polityki gospodarczej. W rezultacie w wydatkach budżetowych dominują tak zwane wydatki sztywne mające charakter zobowiązań prawnych. Stanowią ponad 60% całości wydatków budżetu państwa i stale rosną. Na nich nie da się zaoszczędzić, one muszą być realizowane. Rząd stracił zatem możliwość reagowania narzędziami polityki fiskalnej na sytuację gospodarczą. W finansach publicznych mamy do czynienia z najwyższym stanem alarmowym. Zmniejszenie deficytu budżetowego w krótkim czasie jest możliwe raczej tylko przez podniesienie podatków, bowiem możliwości zmniejszenia wydatków są ograniczone.
Wbrew oświadczeniom rządu w ramach przyszłorocznego budżetu nie uda się zwiększyć innowacyjności polskiej gospodarki i poprawić jej konkurencyjności na rynkach światowych. Do takiego wniosku prowadzi analiza wydatków krajowych na naukę, szkolnictwo wyższe i wydatków na informatyzację gospodarki. Te ostatnie spadną o 11,3%. Wydatki na naukę i szkolnictwo wyższe wprawdzie nieco wzrosną, ale są to przyrosty niewielkie, ledwie rekompensujące spadek siły nabywczej pieniądza. Przyszłoroczny budżet w istocie utrwala ogromny dystans, jaki dzieli nasz kraj od krajów zachodnich, pod względem innowacyjności gospodarki. Wbrew zapewnieniom rządu proces zapaści publicznej służby zdrowia będzie kontynuowany.
W 2010 r. zmniejszą się realne wydatki państwa na pomoc społeczną. Bardzo wyraźny będzie spadek wydatków na pomoc społeczną w gminach, zwłaszcza na świadczenia rodzinne i zasiłki. Zrezygnowano z ustawowego podniesienia progów dochodowych uprawniających do zasiłków z pomocy społecznej na 2010 r. Niezmienione od maja 2004 r. progi dochodowe powodują stały spadek liczby uprawnionych do świadczeń społecznych. Na początku bieżącego roku świadczenia rodzinne otrzymywało 3,2 miliona dzieci. Ale jeszcze w 2005 r. świadczenia te otrzymywało 5,1 miliona. Prawo do zasiłków rodzinnych może stracić w końcu tego roku kolejne 0,5 miliona dzieci. Poziom pomocy dla rodzin z dziećmi jest obecnie poniżej minimum biologicznej egzystencji według kryterium Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych przyjętego zgodnie z ustawą o pomocy społecznej. Nie podniesiono progów dochodowych w przypadku matek korzystających ze świadczeń alimentacyjnych. Według Europejskiego Instytutu do spraw Rodziny liczba dzieci w Polsce dotkniętych niedożywieniem wynosi już 38%. Nie znajduje jakiegokolwiek uzasadnienia ograniczenie liczby dzieci korzystających z programu "Pomoc państwa w zakresie dożywiania".
Rząd porzucił pomysł rezerwy solidarności społecznej jako sposób pomocy dla najuboższych rodzin wielodzietnych oraz osób niesamodzielnych. Jak pamiętamy, od stycznia bieżącego roku została podniesiona akcyza na alkohol i samochody. Dzięki temu do rezerwy miało trafić do końca roku 1,13 miliarda zł. Niespodziewanie fundusze z rezerwy solidarności społecznej rząd przeznaczył nie na pomoc najuboższym, tylko na łatanie dziury budżetowej.
Drastyczny jest spadek wydatków na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wielkość dotacji z budżetu państwa na PFRON ograniczona została do wysokości 30% środków na dofinansowanie pracodawcom kosztów wynagrodzeń osób niepełnosprawnych. Obecnie PFRON dostaje dotację w wysokości nie mniejszej niż 30% wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych. Zdecydowanie pogarsza się sytuacja finansowa ZUS. Już w październiku wyczerpała się dotacja budżetowa na bieżący rok w wysokości 30,4 miliarda zł przeznaczona na wypłatę rent i emerytur. Aby wywiązać się ze zobowiązań, ZUS musiał zaciągnąć kredyt w bankach komercyjnych. Ma nadal otwarte trzy linie kredytowe na sumę 8,6 miliarda zł. Na wypłatę reszty zobowiązań wobec emerytów i rencistów ZUS zaciągnął kredyt w budżecie państwa na sumę 5,5 miliarda zł. W tym roku dla doraźnego łatania dziury Funduszu Ubezpieczeń Społecznych sięgnie się po środki zgromadzone w Funduszu Rezerwy Demograficznej w wysokości 7,5 miliarda zł. Ratowanie finansów ZUS skłoniło rząd do istotnej zmiany sposobu finansowania systemu emerytalnego z II filaru. Minister finansów zamierza odebrać OFE 60% składek, które fundusze dotychczas lokowały na rynku kapitałowym. Jest to ważna zmiana reguł systemu emerytalnego. Według dotychczasowych zasad rentownie zainwestowane składki na rynku kapitałowym miały owocować wysokim poziomem przyszłych wypłat i uniezależnieniem sytuacji finansowej emerytów od bieżącej sytuacji budżetowej. Dla rozwiązania aktualnych trudności finansowych złamano jednak reguły na podstawie których ludzie podejmowali decyzje w sprawie wyboru systemu emerytalnego. Nie konsultowano też tej tak ważnej zmiany z partnerami społecznymi, mimo że Komisja Trójstronna od miesięcy pracowała nad modyfikacją obecnego systemu. Okazało się, że odebrane OFE pieniądze będą wydawane na obecne świadczenia z I filaru. Realnie w przyszłości tych pieniędzy nie będzie. Skąd więc kolejne rządy wezmą fundusze na wypłatę bieżących emerytur i rent ? Nie wiadomo. Gorączkowe łatanie dziury budżetowej pieniędzmi emerytów z II filaru poddaje w wątpliwość zapewnienia rządu, że gospodarka i finanse państwa są w dobrym stanie. Zresztą i sytuacja emerytów w I filarze jest niepokojąca. Według prognoz ZUS do 2013 r. na wypłatę emerytur może zabraknąć blisko 300 miliardów zł. To tyle, ile wyda państwo na wszystko w przyszłorocznym budżecie. Składki od pracujących nie wystarczają na wypłatę bieżących rent i emerytur.
Sytuacja państwa jest niekorzystna i w innych obszarach wydatków budżetowych. Powiaty nie płacą składek ubezpieczeniowych za bezrobotnych. Zaległości podatkowe przedsiębiorców wobec ZUS wynoszą ponad 11 miliardów zł.
Znacząco wzrosną w 2010 r. wydatki na zasiłki dla bezrobotnych. Przewidywane wypłaty z tego tytułu w 2009 r. znacznie przekroczą założenia zawarte w planie finansowym Funduszu Pracy na rok bieżący. Fundusz Pracy ma zanotować w 2010 r. deficyt w wysokości 3,2 miliarda zł. Trudna sytuacja na rynku pracy w kolejnych latach może zmusić do finansowania zasiłków dla bezrobotnych kredytem bankowym.
Na przyszły rok zaplanowano deficyt środków jednostek samorządu terytorialnego na sumę 2,7 miliarda zł. Jest to liczba mało realna, albowiem już w roku bieżącym przewidywany deficyt samorządów będzie oscylował między 5 a 6 miliardami zł. Niepokojący będzie zwłaszcza znaczny spadek subwencji wyrównawczych i równoważących dla gmin. Doprowadzi to do pogłębienia różnic w poziomie życia i rozwoju między poszczególnymi regionami kraju.
Niezrozumiałe jest, dlaczego w budżecie środków europejskich po stronie wydatków nie rozdysponowano aż 27,4 miliarda zł. Na taką sumę utworzono rezerwę celową, która nie została rozdzielona między beneficjentów funduszy unijnych.
Polski sektor publiczny cechuje strukturalny brak równowagi finansowej. Nieuchronnym rozwiązaniem jest bolesna reforma finansów państwa, a w szczególności racjonalizacja jego strony wydatkowej. Nie można w nieskończoność polegać na wyprzedaży majątku państwowego i prostej nieustannej emisji dłużnych papierów Skarbu Państwa. Taki sposób pokrycia deficytu budżetowego oznacza de facto brak polityki fiskalnej.
W 2010 r. rząd przewiduje dodatkowe dochody na pokrycie deficytu budżetowego z prywatyzacji majątku narodowego na ponad 25 miliardów zł. Wyprzedaż dotyczyć będzie cennych, dochodowych przedsiębiorstw decydujących o bezpieczeństwie ekonomicznym Polski. Spowoduje to spadek wpływów do Skarbu Państwa z tytułu dywidend i wpłat z zysku przedsiębiorstw państwowych. Wpływy budżetowe z tego źródła są dochodami stabilnymi w długim okresie. Polityka wyprzedaży majątku państwowego już zaowocowała znacznym obniżeniem w tym roku dochodów z omawianego źródła.
Należy raczej szukać dodatkowych źródeł zmniejszenia deficytu budżetowego w ramach działań na rzecz racjonalizacji wydatków. Istnieją także znaczne rezerwy w sferze gromadzenia dochodów budżetowych. Jak dotąd nie jest dostatecznie rozpoznana baza i zdolność podatkowa krajowych przedsiębiorstw. Należy zatem zintensyfikować działania na rzecz poprawy ściągalności podatków. Dziękuję za uwagę.
47. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu