47. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Klima, proszę bardzo.
Senator Maciej Klima:
Panie Marszałku! Pani Minister!
Nie wiem, może to pytanie padło wcześniej. Czy planowane jest w budżecie blokowanie jakichś środków, tak jak to było w roku poprzednim, a jeśli tak, to w jakich częściach, w jakich resortach? I co jest ewentualnie powodem? To jest jedno pytanie.
W drugim pytaniu chodzi o dochody z 2009 r. przechodzące na 2010 r. Czy są takowe i w jakiej sumie ewentualnie się zamkną?
Teraz bardziej szczegółowe pytania z zakresu części dotyczącej zdrowia, części 46.
Wiadomo, że jednym z priorytetów rządu jest wykorzystanie funduszy unijnych, dlatego ze zdziwieniem stwierdzam, że współfinansowanie projektów z udziałem Unii Europejskiej jest mniejsze w stosunku do 2009 r. o prawie 60 milionów. Chciałbym usłyszeć wyjaśnienie, dlaczego tak jest.
Następne pytanie. Co powoduje, że świadczenia wysokospecjalistyczne dotyczące zwalczania AIDS, zwalczania narkomanii i przeciwdziałania alkoholizmowi zostały uznane przez resort zdrowia za niewymagające podobnych nakładów jak w 2009 r., tylko mniejszych?
Kolejne pytanie dotyczy wydatków majątkowych szpitali klinicznych. To też jest dziwna sprawa. Zmniejszenie w dzisiejszych czasach tych wydatków, kiedy wszyscy wiemy, jakie są te wydatki w Narodowym Funduszu Zdrowia... A to też będzie kilkadziesiąt milionów mniej niż w 2009 r.
To wszystko. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Dziękuję.
Panie Senatorze, jeżeli chodzi o blokowanie, to nie ma żadnych takich zamierzeń jak w roku 2009. Pan minister Rostowski w swojej wypowiedzi już coś sygnalizował. Po prostu w momencie, kiedy uznano, że sytuacja gospodarcza jest taka, że może być potrzebna nowelizacja ustawy budżetowej, zdecydowano się na ustalenie, wspólnie z dysponentami, kwot, które nie będą angażowane. W styczniu 2007 r. nie było akcji blokady, po prostu ustalono, że na wypadek, gdyby trzeba było nowelizować ustawę budżetową, musi być taka pula środków, których ograniczenie nie spowoduje negatywnych konsekwencji dla dysponentów i nie spowoduje wystąpienia zobowiązań. Z tego względu już na przełomie stycznia i lutego sygnalizowano, że być może pewna kwota wydatków nie będzie mogła być zrealizowana. Każdy z dysponentów miał możliwość określenia, które wydatki nie muszą być realizowane od razu, tylko mogą poczekać. I dysponenci korzystali z tego prawa. Porównanie pierwotnych zgłoszeń dotyczących tego, jakie wydatki nie będą realizowane, a tego, co zostało faktycznie ujęte w nowelizacji, wskazuje, że w niektórych przypadkach oszczędności pojawiały się samoistnie, chociażby z tego względu, że nie było możliwości zrealizowania zadania, na przykład z powodu procedur przetargowych. Ale w 2010 r. nie ma takiego zagrożenia, żeby ustawa budżetowa musiała być nowelizowana z tego względu, że nie będą zrealizowane dochody, w związku z tym nie przewidujemy tego typu działań.
Jeżeli chodzi o dochody przychodzące, to wszystkie dochody, które wpłynęły do budżetu państwa do 8 stycznia, a miały pieczątkę przelewu sprzed 1 stycznia, są uznawane za dochody z roku 2009. Wszystkie te dochody, które wpłyną bądź już zostały przekazane po tym terminie, są już dochodami z roku 2010. Nie ma takiego dochodu, który z jakiegoś powodu byłby odłożony w czasie, na którego realizację by oczekiwano.
Jeżeli chodzi o część 46, to wydaje mi się, że pierwsze pytanie jest prostsze. Chodzi o środki unijne. W 2009 r. w części 46 były zarówno środki na współfinansowanie, jak i te środki, które są dochodami pochodzącymi z budżetu Unii Europejskiej, czyli te, które podlegają refundacji. W 2010 r. budżet środków unijnych jest już wyłączony i w części 46, w ochronie zdrowia, w sumie tych środków unijnych mamy prawie 214 milionów zł. To, co jest w części 46, w załączniku nr 2, to jest tylko ta część, która stanowi współfinansowanie bądź jeszcze pomoc techniczną, jeżeli resort z tych środków korzysta.
Jeżeli chodzi o szczegółowe wydatki związane z realizacją poszczególnych zadań, to jest to już wybór resortu. Myślę, że jeżeli będzie taka potrzeba, to minister zdrowia przekaże panu senatorowi szczegółową informację i wyjaśni, jakie były przesłanki tego, że określone wydatki zostały ograniczone w stosunku do 2009 r. W przypadku wydatków inwestycyjnych sytuacja jest tego rodzaju, że w wielu przypadkach inwestycje są nie do końca przygotowane i nie ma możliwości zrealizowania wydatków w takiej kwocie, jaka pierwotnie wydawała się możliwa do realizacji. Jeśli można, Panie Senatorze, to szczegółową informację przekażemy później.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Rachoń.
Senator Janusz Rachoń:
Pani Minister, ja bym chciał wrócić do problemu środków inwestycyjnych, i to, niestety, w służbie zdrowia, ponieważ w projekcie budżetu na 2010 r. Sejm przyjął ograniczone wysokości środków inwestycyjnych. Chciałbym się posłużyć przykładem inwestycji realizowanej przez Gdański Uniwersytet Medyczny, który kilka lat temu rozpoczął inwestycję na bazie zapewnień ministerialnych dotyczących transz, jakie miał otrzymywać. W wyniku przetargu powołał wykonawcę, dzisiaj jest już stan surowy. Efekt tego projektu budżetu jest taki, że Gdański Uniwersytet Medyczny otrzyma w 2010 r. mniej o 30 milionów zł w stosunku do planu. Pytanie moje zmierza do wyjaśnienia tego, czy jesteśmy świadomi skutków takiej sytuacji, bo oczywiście trzeba będzie zerwać umowę z wykonawcą, trzeba też będzie zapłacić karę. Abstrahuję już tutaj od cyklu realizacji tej inwestycji, która się oczywiście wydłuży, z dużymi szkodami dla tej inwestycji, ale z jakich środków i kto będzie musiał... No, kto będzie musiał zapłacić, to ja wiem, ale z jakich środków Gdański Uniwersytet Medyczny ma zapłacić te kary, które są dosyć wysokie?
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Panie Senatorze, mogłabym odwrócić pytanie i zapytać, na jakiej podstawie Gdański Uniwersytet Medyczny zaciągnął zobowiązania, skoro nie miał żadnego formalnego przyzwolenia.
(Senator Janusz Rachoń: Mogę odpowiedzieć.)
W budżecie funkcjonują promesy, prawda?
(Senator Janusz Rachoń: Dokładnie. I on takie promesy miał.)
Od ministra finansów?
(Senator Janusz Rachoń: Nie. Od swojego ministra resortowego. Mogę?)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę, proszę.
Senator Janusz Rachoń:
Pani Minister, ja muszę powiedzieć, że w wypadku takiej dużej inwestycji nie widzę innej możliwości. Ja nie znam przypadku, żeby którykolwiek inwestor takiego typu jak uniwersytet medyczny mógł dostać promesę od ministra finansów na trzy czy cztery lata naprzód. W planie na kolejne lata, ja mam te dokumenty, zapisane były kolejne transze, oczywiście jako projekty. Ale inaczej nie można było ogłosić przetargu. To jest oczywista sprawa. Tak działamy w naszym kraju. Ja podaję tylko przykład Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, bo to spotkało nie tylko Gdański Uniwersytet Medyczny, ale i inne akademie, które miały rozpoczęte tego typu inwestycje.
(Senator Maciej Klima: Z wyjątkiem wrocławskiego.)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Panie Senatorze, ja myślę, że jeśli będę mogła pana marszałka o to poprosić, to potem pan minister Rzemek z Ministerstwa Zdrowia mógłby udzielić informacji, bo on na pewno ma bardziej szczegółową wiedzę na ten temat. Ja chciałabym tylko powiedzieć panu senatorowi jedną rzecz. W nowej ustawie o finansach publicznych mamy już możliwość udzielania promes na wszelkiego rodzaju wydatki inwestycyjne. W związku z tym wydaje się, że gdyby już było tak, że wszystkie harmonogramy realizacji są harmonogramami rzetelnymi, że wszystkie wartości kosztorysowe są wartościami rzetelnymi, zupełnie spokojnie można wydawać promesy. W wypadku inwestycji realizowanych ze współudziałem środków unijnych mamy wydane promesy do roku 2012.
(Senator Janusz Rachoń: Ja wiem, oczywiście. To jest zupełnie inna sytuacja.)
Czy to jest zupełnie inna sytuacja. Tu też istnieje pewne zagrożenie. To jest raczej kwestia tego rodzaju, że harmonogramy, a także wartości realizowanych zadań są nowelizowane, są na bieżąco uaktualniane. Po uzyskaniu danych z przetargu natychmiast dociera do nas informacja, jaka jest faktyczna wielkość środków, które będą niezbędne. Wydaje się, że taki system można będzie uruchomić również w odniesieniu do dzisiejszych inwestycji wieloletnich, a szczególnie do wieloletnich programów inwestycyjnych, co zmobilizuje, moim zdaniem, realizatorów tych programów do rzetelnego przygotowywania wszelkiej dokumentacji. Pan senator wie i ja wiem, wszyscy wiedzą, że bardzo często działa to na takiej zasadzie, że pierwsza informacja o wartości kosztorysowej jest dość zachęcająca i wydaje się, że nie będzie to powodowało takich skutków. No ja mam niestety smutne doświadczenia, pan marszałek chyba też takie wielkości pamięta. Na ogół potem się okazuje, że tak naprawdę to wartość kosztorysowa jest trzy razy większa i tej inwestycji nigdy nie można skończyć, bo jak wydaje się, że brakuje nam tylko 50 milionów, to okazuje się, że to nieprawda, bo brakuje nam 350 milionów.
(Senator Janusz Rachoń: Czy mogę?)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę, proszę.
Senator Janusz Rachoń:
Mam jeszcze pytanie, kto będzie płacił te kary umowne. Ja muszę powiedzieć, jeśli pani minister pozwoli, że w momencie gdy ogłaszam przetarg, ogłaszam ten przetarg na konkretny projekt, z konkretnymi środkami. Wiem, jaka jest wartość, wykonawca może wygrać przetarg na niższą wartość, ale nie na wyższą. Podpisuję dwustronną umowę. Jak nie mam środków, to zrywam umowę i wykonawca obkłada mnie karą. Kto zapłaci tę karę?
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę, Pani Minister.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Niewątpliwie kary będą elementem kosztów inwestycji, tak to się odbywa. Ale jeśli można prosić, Panie Senatorze, nie wiem, czy teraz czy później, Panie Marszałku...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Może później, niech pani po prostu skończy.)
Może pan minister Rzemek powróciłby do tego pytania i szerzej powiedział o tych inwestycjach.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Proszę bardzo, pani senator Fetlińska.
Senator Janina Fetlińska:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Pani Minister, grupa senatorów Platformy Obywatelskiej przedstawiła inicjatywę nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym, której celem jest między innymi podporządkowanie państwowych wyższych szkół zawodowych marszałkom województw. Czy to jest koło ratunkowe rzucane ministrowi szkolnictwa wyższego po to, żeby wydatki na utrzymanie tych szkół przenieść do samorządów, czy też merytoryczna sprawa?
Drugie pytanie, które chciałabym zadać. Ile łącznie, w sumie, Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Obrony Narodowej i samorządy wszystkich szczebli przeznaczą w tym roku na ochronę zdrowia? Pomijam oczywiście plan finansowania świadczeń zdrowotnych w Narodowym Funduszu Zdrowia.
I trzecie pytanie. Ile Polska w tym roku, w 2009, wpłaciła do Unii Europejskiej z tytułu składki członkowskiej, a ile absorbowała? Ile wynoszą koszty obsługi tego finansowania? Czy w sytuacji tej absorpcji, o jakiej mówił pan minister, myślę, że pani minister przypomni te dane, nie jesteśmy czasem płatnikami netto? Dziękuję bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Panie Marszałku, już odpowiadam.
Jeżeli chodzi o szkoły zawodowe, to ja nie potrafię w tej chwili powiedzieć, jaka jest intencja klubu Platformy Obywatelskiej, ale zgodnie z ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, jeżeli szkoła zawodowa jest w gestii marszałka, to dotacja z budżetu państwa na finansowanie tej szkoły jest przekazywana za pośrednictwem marszałka. Tak że wydaje się, że to, że szkoły zawodowe zmienią swoje podporządkowanie, nie wpłynie na zmianę finansowania z budżetu państwa.
Jeżeli chodzi o wydatki na ochronę zdrowia, to w ustawie budżetowej w dziale "Ochrona zdrowia" łączne wydatki z wyłączeniem środków na współfinansowanie projektów unijnych wynoszą mniej więcej 6 miliardów 165 milionów zł. Ja to podaję z pamięci, bo łącznie ze środkami unijnymi to jest 6 miliardów 256 milionów, w tym prawie 96 milionów zł to współfinansowanie.
Co do samorządów, to dopóki nie będziemy mieli szczegółowej informacji o uchwalonych czy projektowanych przez samorządy budżetach, nie będziemy w stanie powiedzieć, jakie środki na ten cel samorządy w swoich budżetach planują. W rezerwie celowej, tak jak już mówiłam wcześniej, mamy 620 milionów zł na sfinansowanie planu B i innych działań w zakresie ochrony zdrowia. Chyba innych rezerw na finansowanie służby zdrowia już w budżecie nie ma.
I było jeszcze trzecie pytanie, przepraszam...
(Senator Janina Fetlińska: Ile wpłaciliśmy do budżetu Unii Europejskiej.)
Aha. Nasza składka do budżetu Unii Europejskiej wyniosła w sumie 13 miliardów 403 miliony zł. Ja w tej chwili nie mam aktualnych danych, jak kształtuje się pula środków, które wpłynęły. Ale na pewno nie jesteśmy płatnikiem netto, na pewno pula środków, które wpłynęły do budżetu państwa, jest wyższa niż przekazane środki. Same dochody unijne, te, które są przekazane do budżetu państwa, to kwota około 32 miliardów zł. Ale jeżeli Pani Senator pozwoli... Tak, 32 miliardy 700 jest obecnie zarejestrowane na rachunkach. Nie oznacza to, że to jest pełna pula, bo przez cały czas dysponujemy tylko informacjami o stanie rachunków. Ale zderzenie tych dwóch kwot już pokazuje, nawet gdyby były pewne nieścisłości, że na pewno nie ma takiej możliwości, żeby środki, które uzyskujemy z Unii, były niższe niż to, co przekazujemy jako składkę do budżetu Unii Europejskiej.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Smulewicz, proszę bardzo.
Senator Eryk Smulewicz:
Panie Marszałku! Pani Minister!
W nawiązaniu do wcześniejszych wypowiedzi pani minister, a także pana ministra Rostowskiego, trzeba podkreślić dbałość rządu o sprawy społeczne, między innymi o kwestię rent i emerytur . Mam tu na myśli zaplanowany około pięcioprocentowy wzrost zarówno emerytur i rent wypłacanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, jak i przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Nic jednak nie bierze się z niczego. Dla KRUS zaplanowano w budżecie ponad 16 miliardów zł dotacji. Chciałbym zapytać, ile zaplanowano w ramach wsparcia z budżetu państwa dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych? Dziękuję bardzo.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Kwota dotacji z budżetu państwa na dofinansowanie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - czyli na tę część płatności, która nie jest pokryta składką, bo po prostu tej składki brakuje - zaplanowana w budżecie państwa to prawie 38 miliardów zł, dokładnie 37 miliardów 923 miliony zł. Tak jak powiedziałam, to jest różnica pomiędzy tym, co wpływa ze składki, a tym, co z funduszu powinno być płacone. Generalna łączna dotacja przekazywana do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych to 45 miliardów zł, w tym prawie 3,5 miliarda na świadczenia, które są finansowane z budżetu państwa, a zlecone do realizacji Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych, następnie składka na ubezpieczenie społeczne, którą płacimy za kobiety na urlopach wychowawczych i kobiety na urlopach macierzyńskich, to jest prawie 1 miliard 600 milionów zł. Tak się przedstawiają te podstawowe środki, które przekazujemy do ZUS. Dofinansowanie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych to 37 miliardów 923 miliony zł.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Sidorowicz.
Senator Władysław Sidorowicz:
Pani Minister, mam dwa pytania. W czerwcu ubiegłego roku nowelizowaliśmy ustawę o ochronie zdrowia psychicznego i w rozporządzeniu Rady Ministrów ma być przyjęty Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Wejście w życie tego rozporządzenia trochę się opóźnia i ja nie znalazłem w budżecie środków na ten cel. Czy pani minister coś wie na temat tych środków? Pan minister na posiedzeniu Komisji Zdrowia mówił, że one są przewidziane w rezerwie, ale ja nie wiem, czy wydatki i rezerwy są już rozpisywane. Czy zna pani wielkość ewentualnych nakładów na ten program, który jest bardzo oczekiwany i potrzebny, bo nasze lecznictwo psychiatryczne odstaje pod względem jakości od standardów europejskich bardzo mocno.
Drugie pytanie też wiąże się z oczekiwanym rozporządzeniem Rady Ministrów na temat programu wczesnej interwencji. Dwa lata temu zakończył się program pilotażowy, w którym badano dzieci tuż po porodzie i kwalifikowano je do wczesnej rehabilitacji, to był program, który opierał się na współpracy resortów edukacji i zdrowia, wspierane przez PFRON. Ja pisałem w tej sprawie oświadczenie do pani minister Radziszewskiej. I na ten cel także nie widzę środków w tym budżecie, chociaż przygotowywane jest wydanie rozporządzenia Rady Ministrów w tej sprawie. Czy pani minister mogłaby mi coś na ten temat powiedzieć? Dziękuję bardzo.
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Elżbieta Suchocka-Roguska: Panie Marszałku, już odpowiadam...)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Bardzo proszę.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Chcę się tutaj wspomóc... W rezerwach celowych w poz. 51 jest przewidziana kwota, jak już wspomniałam, 620 milionów zł. Jest ona rozpisana jako wsparcie jednostek samorządu terytorialnego w działaniach stabilizujących system ochrony zdrowia oraz dofinansowanie innych zadań w dziale "Ochrona zdrowia". Ta rezerwa ma, że tak to określę, różne przypisanie, dlatego że 245 milionów to dotacje, 270 milionów to wydatki bieżące i 105 milionów to wydatki majątkowe. Wydaje się, Panie Senatorze, że programy, o których pan senator mówi, mogą być finansowane z tej części, która jest ujęta w wydatkach bieżących, bo to będzie zakup pewnych usług przez ministra zdrowia, i tutaj, tak jak powiedziałam, jest 270 milionów zł. Jeżeli to będą programy wieloletnie, to będą one ustanowione uchwałą Rady Ministrów, a jeżeli taka uchwała zostanie podjęta, to środki na ten cel są w budżecie zapewnione.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Klima, proszę bardzo.
Senator Maciej Klima:
Pani Minister, parę pytań. W części 27 "Informatyzacja" jest zmniejszenie wydatków o 1/5. Chciałbym usłyszeć uzasadnienie, dlaczego podjęto taką decyzję.
Drugie pytanie. Od dwóch lat obserwujemy wzrost wydatków budżetu państwa, są jednak dwie instytucje, które odpowiadają za bezpieczeństwo zarówno wewnątrz kraju, jak i na zewnątrz, to jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu, a których wydatki od dwóch lat maleją. Chciałbym prosić o wyjaśnienie, dlaczego taką decyzję podjęto. Dziękuję.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Przepraszam, ale muszę znaleźć tabelkę, będzie mi łatwiej odpowiedzieć.
Panie Senatorze, sytuacja jest tego rodzaju, że w roku 2009 w ramach wydatków na informatyzację mieliśmy w sumie duże uzupełnienie środków z rezerw celowych, dlatego że z wydatków z tej części de facto zrealizowano 265 milionów, a planowano 267 milionów. Trudno mi dzisiaj powiedzieć, czym kierował się minister spraw wewnętrznych i administracji, podejrzewam że... Ponieważ nie są to wydatki o charakterze stałym, tylko są to pewne programy, które są realizowane, to część zadań mogła już zostać zrealizowana i z tego względu nie są one przewidywane na rok 2009.
Jeśli chodzi o agencje, to przy ustalaniu ich budżetów był zastosowany taki sam klucz naliczania wydatków, jak przy innych dysponentach, czyli wynagrodzenia na poziomie roku 2009, a wydatki bieżące generalnie zmniejszone w relacji do 2009 r. Decyzje o wielkości środków na poszczególne służby podejmowało też Kolegium do spraw Służb Specjalnych. Poza tym tu może jeszcze odgrywać jakąś rolę kwestia wydatków majątkowych, w zależności od zadań i od tego, jakie wydatki majątkowe są realizowane.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Pani senator Fetlińska.
Senator Janina Fetlińska:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Pani Minister, czytałam w prasie, że stan uzbrojenia naszej armii jest zatrważający, począwszy od karabinów jeszcze z czasów II wojny światowej, a na pojazdach transportowych i okrętach skończywszy. I chciałabym zapytać, jakie widzi pani minister w najbliższym czasie możliwości sfinansowania zakupu sprzętu i wyposażenia, i czy w rządzie rozważano możliwość zamówienia tego rodzaju wyposażenia u polskich producentów.
I drugie pytanie, też związane z wojskiem. Czy zgodzi się pani z twierdzeniem, które też wyczytałam w prasie, że brak środków na wynagrodzenia dla żołnierzy zawodowych szeregowych powoduje, że mamy bardzo niski nabór do naszej armii, ona liczy w tej chwili niecałe dziewięćdziesiąt tysięcy.
(Głos z sali: Odwrotnie...)
Ja o to pytam, Panie Senatorze, po to, żeby pani minister zweryfikowała te informacje.
Trzecia sprawa. Znacząco obniżono planowane wydatki na opiekę stomatologiczną, czyli na leczenie próchnicy zębów, która jest problemem społecznym w Polsce. W programach polityki zdrowotnej na profilaktykę próchnicy zębów zaplanowano tylko 500 tysięcy. Czy w obecnej sytuacji nie należałoby wzmocnić tego właśnie programu?
I czwarte pytanie, bardzo krótkie. Chciałabym, żeby pani minister była łaskawa mi wyjaśnić, bo ja rozumiem że Fundusz Rezerwy Demograficznej jest zdeponowany po to, żeby w różnych... jest zdeponowany jako bezpiecznik dla starzejącego się społeczeństwa i na pewno jest lokowany w różnych formach inwestycji finansowych, zarabia, prawda? A pożyczka dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych... Mówi się, że ona nie powoduje kosztów, ale przecież ona powoduje, że Fundusz Rezerwy Demograficznej utraci korzyści. Jak pani minister od strony ekonomicznej mi to wyjaśni? Bo ja nie jestem ekonomistą. Dziękuję.
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Jeśli można, to zacznę od tego ostatniego pytania. W ustawie budżetowej w przychodach funduszu zapisano kwotę 7,5 miliarda zł i na obecnym etapie w planie finansowym to nie jest pożyczka, dlatego że te środki są wpisane jako przychody. Gdyby to była pożyczka, to musiałaby się znaleźć w innym punkcie. Dotychczasowe przepisy nie przewidywały w ogóle udzielania pożyczek z Funduszu Rezerwy Demograficznej, zostało to wprowadzone dopiero w nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń. Jeżeli będzie udzielona pożyczka z Funduszu Rezerwy Demograficznej, to nie musi być ona nieoprocentowana. Dzisiaj nieoprocentowana jest tylko ta pożyczka, która jest udzielona FUS z budżetu państwa, te 5,5 miliarda zł, i to od razu było ustanowione w ustawie, która mówiła, że ta pożyczka z budżetu państwa w roku 2009 jest nieoprocentowana. Ale w przypadku innych pożyczek, które być może fundusz zaciągnie w Funduszu Rezerwy Demograficznej, bo to dzisiaj nie jest przesądzone... Nie jest też przesądzone, że to ma być pożyczka nieoprocentowana i że Fundusz Rezerwy Demograficznej nie będzie miał z tego tytułu przychodów. Być może - ja spekuluję w tej chwili, tak że proszę to tak traktować - środki, które Fundusz Ubezpieczeń Społecznych uzyska, pożyczając od Funduszu Rezerwy Demograficznej i płacąc mu na przykład takie odsetki jak odsetki od obligacji, będą tańsze niż środki z kredytu i odsetki, które musiałby zapłacić bankowi z tytułu kredytu. Tak że tutaj możliwe są wszelkie rozwiązania, nic nie jest przesądzone, a tym bardziej nie jest jeszcze przesądzone, czy będzie pożyczka, czy będzie dotacja. Tak jak wspomniałam wcześniej, żeby uruchomić środki z Funduszu Rezerwy Demograficznej, musi być rozporządzenie Rady Ministrów. Ja jeszcze o tym, żeby takie rozporządzenie było przygotowywane i było w ogóle w obiegu legislacyjnym w ramach rządu, nie słyszałam.
Jeżeli chodzi o MON, to wydaje się, Pani Senator, że gwarancja, że to ma być 1,95% produktu krajowego brutto, określa to, co dzisiaj jest wielkością maksymalną, to, na co Ministerstwo Obrony Narodowej może liczyć z budżetu państwa. Jest to wydatek sztywny, bardzo mocno krytykowany. Wszyscy mówią, że należy odejść od wydatków sztywnych w budżecie. Bo decyzja o tym, jak te środki są rozdysponowane, jest podejmowana w resorcie i to, ile środków jest na zakup uzbrojenia, gdzie to uzbrojenie jest kupowane... To wszystko rozgrywa się w Ministerstwie Obrony Narodowej i tam są podejmowane decyzje.
Nie wydaje mi się - jeżeli mogę przejść do drugiego pytania - żeby zawodowi żołnierze u nas mieli jakieś wyjątkowo niskie wynagrodzenia, jeśli się spojrzy na cały pakiet wynagrodzeń finansowanych z budżetu państwa, i one na pewno się mieszczą w jakiejś proporcji. Ja zgadzam się z panią senator, że z reguły jest tak, że jak się patrzy na przeciętną, to ta przeciętna wygląda całkiem nieźle. Nie pamiętam w tej chwili, ale wydaje się, że mnożnik, który mają służby - patrzę na pana przewodniczącego Zająca - to jest chyba w granicach 3,5 kwoty bazowej, tak więc generalnie średnia nie jest niższa. Ale zawsze jest tak, że oficerowie z wyższymi stopniami mają pobory, uposażenie znacznie wyższe, a na tych niskich poziomach to wynagrodzenie jest znacznie gorsze.
Przyznam szczerze, że o próchnicy, jeżeli chodzi o program, nic nie wiem, tak że postaram się dowiedzieć i odpowiem pani. Bo rozumiem, że tu chodzi nie o próchnicę w MON, tylko o próchnicę, której dotyczy program...
(Senator Janina Fetlińska: ...zębów dzieci, polityka zdrowotna...)
...polityki zdrowotnej. Bo był problem implantów w Ministerstwie Obrony Narodowej, ale ustawa okołobudżetowa go rozwiązała. Dziękuję.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Pani Minister, to na koniec moje pytanie. Pani Minister, uzyskałem taką wiadomość, że wykonanie deficytu za rok 2009 jest wyjątkowo korzystne i że jest o 2-3 miliardów zł lepsze, niż to przewidywała ustawa. Czy, po pierwsze, pani minister to potwierdza, a po drugie, jaki to ma wpływ na budżet 2010 r.?
Sekretarz Stanu
w Ministerstwie Finansów
Elżbieta Suchocka-Roguska:
Panie Marszałku, powiem tak: rzeczywiście potwierdzam. Obecnie szacujemy, że deficyt budżetu państwa może wynieść 24-25 miliardów zł. Nie są to wielkości ostateczne, dlatego że do 20 stycznia jest jeszcze ten okres przejściowy, kiedy następują zwroty VAT zaliczane w ciężar 2009 r., a także jest taka sytuacja, że jednostki wykorzystujące dotacje zwracają niewykorzystane dotacje do budżetu państwa.
Ja już wspomniałam, że jest taka sytuacja, że dochody krajowe, podatkowe i niepodatkowe, były o około 11 miliardów zł - tak szacujemy, bo mamy tylko stan rachunków, więc nie mamy jeszcze szczegółowej informacji - wyższe. To o tyle dobrze rokuje dla roku 2010, że one będą o jakieś 5,5-6 miliardów zł wyższe, niż przewidywaliśmy, a to było podstawą konstrukcji projektu dochodów w roku 2010. To może sygnalizować, że te dochody w 2010 r. też będą lepsze, niż są w tej chwili prognozowane.
I druga kwestia to niezrealizowane wydatki. Na rachunkach budżetowych 31 grudnia osiadło ponad 380 milionów zł środków przekazanych przez ministra finansów, a niewykorzystanych, zaś ponad 800 milionów zł dysponenci w ogóle od ministra finansów nie wzięli, nie mieli możliwości ich wydatkowania. Tak że w sumie dzisiaj wydatki na pewno są o prawie 1 miliard 200 milionów zł niższe od maksymalnej kwoty, a nie wiemy, co się jeszcze okaże, jeżeli chodzi o zwrot dotacji. Szacujemy, że w stosunku do lat ubiegłych te zwroty dotacji będą relatywnie niewielkie dlatego, że dysponenci, a szczególnie wojewodowie, w miarę możliwości na bieżąco monitorowali wykorzystanie dotacji przez jednostki samorządu terytorialnego z tego względu, że tam wystąpiły zobowiązania w innych tytułach wydatków. Były problemy z płatnościami świadczeń rodzinnych, były problemy z akcyzą od paliw, ze składkami na ubezpieczenie zdrowotne. I wszystkie środki, które zostały zablokowane - natychmiast za pośrednictwem Komisji Finansów Publicznych były tworzone rezerwy na zobowiązania - wracały do wojewodów na finansowanie tych zobowiązań. Tak że praktycznie zarówno świadczenia rodzinne, jak i składki na ubezpieczenie zdrowotne zostały zapłacone w pełnej wysokości, i nie ma prawa być żadnych zobowiązań z tego tytułu. Jeżeli zobowiązania gdzieś się pojawią, to tylko z powodu niedbałości służb za to odpowiedzialnych, czy po stronie samorządu... No, myślę, że wojewodowie dołożyli wszelkich starań, żeby tego dokonać.
Tak że sądzę, że 24-25 miliardów zł to kwota bardzo realna. To nam poprawia sytuację o tyle, że mniejsze będą musiały być środki, które pożyczamy, żeby pokryć wydatki roku 2010.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo, Pani Minister.
Pan senator Rachoń odbył już rozmowę z panem dyrektorem, tak że sprawa została wyjaśniona.
Wobec tego możemy przystąpić do dyskusji.
Dziękuję bardzo.
(Sekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Elżbieta Suchocka-Roguska: A jeszcze pan minister Rzemek.)
Nie, nie, rozmowa z panem ministrem Rzemkiem właściwie była już odbyta, tak że dziękuję bardzo.
Jako pierwszy głos zabierze pan senator Wyrowiński.
Zapraszam.
Senator Jan Wyrowiński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Pani Minister!
(Rozmowy na sali)
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Proszę państwa poprosiłbym o ciszę i odbycie pożegnań w kuluarach - jest taka możliwość - bo panu senatorowi to przeszkadza.)
W dniu dzisiejszym najdłużej na tej trybunie stał pan minister finansów Jan Vincent-Rostowski. Myślę, że rzadko się zdarza, aby minister, minister w pełnym tego słowa znaczeniu, tak długo angażował się w dialog z senatorami. Sądzę, że ta jego postawa jest godna szacunku i warto chyba dzisiaj w czasie tej debaty budżetowej również to podkreślić.
Pan minister był uprzejmy powiedzieć, i to jest truizm, że ustawa budżetowa to jest ten zasadniczy instrument kreowania polityki gospodarczej państwa, jakim dysponuje rząd, a pośrednio, poprzez to, że ostatecznie to Senat i Sejm uchwalają ustawę budżetową, dysponujemy nim również my. I w związku z tym, dyskutując o ustawie budżetowej, trudno nie nawiązać do... No, zawsze to się wiąże z osobą, która odpowiada w kraju za finanse publiczne. I na kanwie tej naszej dzisiejszej dyskusji, na kanwie tego, czego doświadczaliśmy rok temu w czasie takiej debaty i potem w czasie debaty nad nowelizacją budżetu, chciałbym pozwolić sobie na taką trawestację znanego stwierdzenia, że trudno być prorokiem we własnym kraju: jeszcze trudniej być ministrem finansów we własnym kraju, Szanowni Państwo.
Otóż trzeba było dopiero werdyktu cieszącego się dużym prestiżem pisma "The Banker", werdyktu będącego oceną tych, którzy mają ogromny wpływ na to, co się dzieje z finansami na świecie. Oni zauważyli, że jest taki kraj nad Wisłą, w którym w ciągu tego 2009 r. sprawy gospodarcze miały się całkiem nieźle - i już nie wspominam o opozycji, bo opozycja ma do tego prawo, chciałbym opozycji tylko przypomnieć, że przecież Komisja Europejska w swojej prognozie na początku 2008 r., mówiła o minus 1,4%, jeżeli chodzi o tempo wzrostu PKB, i dopiero parę tygodni temu komisarz Almunia przyznał, że jednak będzie chyba 1%, a może nawet więcej - i że jest taki kraj, w którym w czasie tej zawieruchy kryzysowej, jaka przeszła i której skutki jeszcze w dalszym ciągu odczuwane są przez świat, jednak nie było recesji, a wręcz przeciwnie. I że jest taki kraj, w którym to, co rzeczywiście ludzi boli, co ich dotyka i co jest konsekwencją kryzysu, czyli bezrobocie, nie wzrastało w takim tempie, jak w innych krajach. I tamci panowie z zagranicy temu panu, który tutaj stał przez dwie czy trzy godziny, powiedzieli: tak, w porządku, to jest dobry minister finansów, najlepszy w Europie w 2009 r. Myślę, Szanowni Państwo, że przynajmniej część z nas podziela tę opinię, i chciałbym z tego miejsca jako przewodniczący Komisji Gospodarki Narodowej Senatu również wyrazić uznanie panu ministrowi. Bo to dzięki polityce jego i rządu, dzięki polityce trzymania nerwów na wodzy, nieulegania podszeptom nie tylko opozycji, ale więcej - również ekspertów. Niektórzy z nich muszą dzisiaj, że tak powiem, połykać własny język, proszę państwa, tyle że oczywiście robią to w sposób odwrotny: jeszcze bardziej wymyślają nowe sytuacje i nowe problemy. Rzeczywiście ta łódź polskiej gospodarki poruszała się w miarę sprawnie i to warto dzisiaj, Szanowni Państwo, powiedzieć, że jest rzeczywiście ten polski fenomen. I być może faktycznie te wszystkie zabiegi piarowskie rządu są denerwujące, ja się z tym zgadzam, ale warto się tym chwalić, to jest powód do dumy dla nas wszystkich, zrozumiejmy to. Ja myślę, że warto, abyśmy byli z tego dumni, choć być może nie ma w Polsce drugiej Irlandii. Tylko, Szanowni Państwo, chciałbym przypomnieć, że Irlandia to jest zielona wyspa, czyli green island, i Polska rzeczywiście stała się zieloną wyspą, choć w nieco innym znaczeniu. Warto, jak myślę, sobie to dzisiaj powiedzieć.
I warto również dzisiaj powiedzieć tak, w ślad za tym, co tutaj mówił pan minister i co się wiąże z tym budżetem, który był, i z tym, który będzie, że w tym, iż się jako tako trzymamy, jest również ogromna zasługa polskich przedsiębiorców. Polscy przedsiębiorcy, oczywiście nauczeni tym kryzysem, wspominanym tutaj na początku naszego nowego tysiąclecia, stali się na tyle elastyczni i na tyle dobrze zorganizowani, że takie kryzysy im niestraszne. I, proszę państwa, oni również wykorzystali, jak myślę, w sposób bardzo efektywny to, że w 2004 r. możliwości ich działania, rynek ich działania, powiększyły się o całą Unię Europejską. A przecież było trudno, przecież w pierwszej połowie roku, który minął, na przykład dostęp do kredytu był znacznie trudniejszy. Nawet dobre firmy miały kłopoty z otrzymaniem kredytu, a mimo to polscy przedsiębiorcy byli na tyle zahartowani w boju różnego rodzaju kryzysami, że również ten ich wkład, czyli podatki, które płacą, okazał się znaczący, nawet większy, jak tutaj pan marszałek był uprzejmy uświadomić nam wszystkim poprzez pytanie do pani minister, niż w tej znowelizowanej formie, postaci budżetu.
Druga sprawa to było jak sądzę to, mówił o tym już kiedyś pan senator Rachoń, że Polacy mimo wszystko zachowali, tak powiedzmy, zimne głowy, zachowali spokój. To oczywiście było konsekwencją, jak myślę, tej twardej polityki rządu, że jednak nie pobiegli do banków i nie wycofali swoich depozytów, chociaż państwo doskonale wiecie, że to była, tak myślę, nasza wspólna troska wtedy, na przełomie lat 2008 i 2009. I pan minister też o tym mówił, że przecież te możliwości prognostyczne, ta baza danych o tym, jak będzie, były niezwykle wątłe. I na przykład kwestia pewności zachowań banków, kwestia zdolności do spłacania kredytów hipotecznych, to wszystko było przedmiotem naszych obaw. Ten czarny scenariusz na szczęście się nie sprawdził, proszę państwa, i myślę, że to był też wielki sukces wszystkich Polaków. Tak, to była kwestia zimnej krwi, zdolności przewidywania i zdolności niestandardowych działań. Bo zauważmy, jak tu mówił pan minister Rostowski, że odeszliśmy od takiego sposobu reagowania na kryzys, który był sposobem, powiedzmy sobie, amerykańskim, francuskim itd., itd. Uznaliśmy, że nasz pakiet stabilizacyjny, czyli, po pierwsze, obniżka podatku od osób fizycznych, jaka już miała miejsce, to te pieniądze, po drugie, obniżka składki rentowej, pamiętajmy o tym, to też były spore kwoty, miliardy...
(Rozmowy na sali)
Tak, oczywiście, oczywiście, ale podtrzymana...
(Rozmowy na sali)
To był ten nasz pakiet i, jak sądzę...
(Senator Grzegorz Banaś: Nasz czy wasz?)
Nasz wspólny, powiedzmy sobie, wspólny, bardzo proszę, możemy tak mówić. Powtarzam: to jest sukces Polski. To jest sukces Polski.
Chciałbym tylko przypomnieć, Panie Senatorze Banaś, że proponowaliście, tak powiem, dolać paliwa...
(Rozmowy na sali)
Tak. Te 11 miliardów zł, bo takie były propozycje. Proponowaliście również obniżkę VAT, jakieś 3-4%.
(Senator Grzegorz Banaś: Proponowaliśmy ostrożnie...)
I gdybyśmy ulegli tym podszeptom...
(Senator Grzegorz Banaś: ...byłby nasz.)
...i gdybyśmy nie przygotowali tych dwóch tak bardzo rygorystycznych, niemniej jednak oszczędnościowych działań, które w sumie wyraziły się w kwocie 12 miliardów zł, o których mówił tu też pan minister, to mielibyśmy dzisiaj deficyt większy, lekko licząc, o 35 miliardów zł. I to też warto sobie dzisiaj powiedzieć.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Proszę kończyć, Panie Senatorze.)
Już kończę, Panie Marszałku.
Warto tak pro memoria o tym wszystkim wspomnieć, Panie i Panowie Senatorowie.
A wracając do samego budżetu, to chciałbym - bo to może nie było dzisiaj mocno podkreślone - przypomnieć: nie podnosimy podatku. Nie podnosimy podatku, czyli...
(Senator Grzegorz Banaś: To jest błąd.)
...czyli chcemy, aby obywatel dysponował większą ilością pieniędzy. To jest, moim zdaniem, bardzo ważny krok.
(Senator Grzegorz Banaś: Ale wasz czy nasz?)
Mówię o tych podatkach, które są istotne, Panie Senatorze.
Deficyt oczywiście jest pokaźny, ale, Szanowni Państwo, trzeba ten deficyt zobaczyć w perspektywie europejskiej. I rzeczywiście, jeżeli posłużymy się do obliczenia deficytu tymi standardami, które są w krajach europejskich, jak również weźmiemy pod uwagę tę z winy poprzednich rządów nie do końca zrealizowaną zasadę, że środki do OFE są liczone w taki, a nie inny sposób, to nie wypadamy najgorzej. Naprawdę nie wypadamy najgorzej.
Kończąc, Panie Marszałku, Wysoka Izbo, powiem tak: wydaje mi się, że dobrze się stało - Pani Senator Fetlińska, również do pani chciałbym to powiedzieć - iż akurat w tym kryzysowym czasie przy sterze okrętu, który nazywa się Polska, stali właśnie pan premier Tusk i pan minister Rostowski. Wydaje mi się, że dobrze się w tym czasie zapisali w naszej historii. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Banaś.
Senator Grzegorz Banaś:
Szanowny Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Choć chciało mi się też powiedzieć: i Ty, Niepoprawny Socjalisto, Senatorze Janie Rulewski... No ale to już, proszę wybaczyć, pominę... Ale nawiązałbym tu do twoich asocjacji a propos kondycji Prawa i Sprawiedliwości.
(Senator Jan Rulewski: Dziękuję za uznanie.) (Wesołość na sali)
(Senator Henryk Woźniak: I vice versa.)
Szanowni Państwo, po tym nieco rozluźniającym akapicie chciałbym przystąpić do spraw o wiele poważniejszych.
Wcale nie jestem zadowolony - a myślę, że to moje niezadowolenie podzielają nie tylko osoby, które siedzą na tej sali, ale też niemała liczba naszych rodaków - iż u steru tej nawy państwowej stoi akurat pan premier Donald Tusk ze swoim ministrem finansów Vincentem-Rostowskim. Zresztą idąc na tę trybunę, słyszałem porównania - oby one się nie ziściły! - w których jest jednak niemały element racji, a mianowicie że ten statek to Titanic, na którym orkiestra rżnie w najlepsze, ale rzeczy mają się zupełnie inaczej, niż komendanci chcą załodze i pasażerom wmówić.
Bo jakiż to kraj, w którym minister finansów dostaje, owszem, ową wymienioną przez pana senatora nagrodę "The Banker", ale to, że przebrnęliśmy w miarę suchą nogą, jest zasługą - na co, całe szczęście, pan senator zwrócił uwagę - milionów polskich przedsiębiorców i pracobiorców? Ja bym chciał wreszcie żyć w takim kraju, w którym minister finansów zbierze zasłużone laury za rzeczywistą reformę finansów publicznych.
I już przechodzę do tego, co działo się w szczególności w okresie roku 2009, co do którego dzisiaj pan minister i jego apologeci mogą nas epatować dużymi liczbami pokazującymi, jak to wspaniale z naszym budżetem bywało. Otóż wystarczy tu chociażby przytoczyć parę faktów, które pokazują - przy czym to nie jest tylko i wyłącznie ocena opozycji, to jest ocena bardzo renomowanych ekonomistów oraz instytucji ratingowych - że tak naprawdę ten dług, którym kończymy rok 2009, będzie prawie trzy razy większy od tego deklarowanego. Dlaczego? Z prostych powodów. No, choćby dlatego, że tak naprawdę z potrzeb pożyczkowych państwa zostały wyrugowane te pożyczki, które zaciągnął chociażby Krajowy Fundusz Dróg czy Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. To jest jakby jedna rzecz.
Druga, związana z przychodami. No, cieszymy się, że pan minister zaanonsował, iż przychody są na niemałym poziomie, bo na poziomie mniej więcej 275-276 miliardów zł, i że to jest o 22-23 miliardy zł więcej niż przed rokiem. No tak, wynik jest rewelacyjny. Tylko co na to wpłynęło? Ano w roku 2009 w budżecie państwa były, proszę o uwagę, środki Unii Europejskiej. W roku 2010 już ich nie ma. W roku 2008 też ich nie było. A więc tutaj znów dotykamy tego, do czego zresztą przejdę w dalszej części mojego wystąpienia, czyli do tej kreatywności w tworzeniu, po pierwsze, zapisów budżetowych, a po drugie, wskaźników, które są związane z budową tego budżetu.
Dlatego wybaczcie mi, Państwo, ale ta teza, którą na początku postawiłem, że jesteśmy na okręcie, na którym gra orkiestra, a przed nim jest góra lodowa, jest naprawdę warta przynajmniej wzięcia pod uwagę, a nie tylko i wyłącznie - jak nieraz dało się wyczuć w wystąpieniu pana ministra - wyśmiewania.
Jeszcze tylko na chwileczkę zatrzymam się na tych wspaniałych zdarzeniach, które pozwoliły Polsce - a w szczególności tym jej liderom, którzy dziś jeżdżą po salonach Europy - czuć się wspaniale na tle mapy, bo tam wszystko jest oznaczone na czerwono, tylko Polska maluje się na zielono. No, tutaj by się chciało przypomnieć, że już raz obiecywano nam coś zielonego, czyli Irlandię, a dzisiaj malujemy się na zielono w związku z tymi liczbami obrazującymi tu wzrost, a przede wszystkim w danych krajach spadek PKB. Rzeczywiście tak jest. Ale co jest dla obywateli tego kraju najważniejsze? Najważniejsze jest to, o czym wspominał pan senator Rulewski, ten niepoprawny marzyciel socjalista, czyli: ile mogą kupić towarów za to, co dostają w ramach swoich pensji?
(Senator Jan Rulewski: Sprostowanie. Tak nie mówiłem!)
Otóż realna siła nabywcza naszych pensji sytuuje nas ledwo przed Rumunią, ledwo przed Bułgarią, ale za Czechami, za Węgrami, ba, nawet za Słowakami. Szanowni Państwo, to zdaje się pan minister przywoływał tutaj czasy realnego socjalizmu i to, że oto opozycja chciałaby traktować budżet w taki sam sposób, jak to onego czasu było: kilo gwoździ równa się 100 zł, plus transport, plus narzut zysku - i wychodzimy na jakąś kwotę. No, ja bardzo przepraszam, ale nic innego nie da się powiedzieć właśnie w odniesieniu do twórców tego budżetu. Bo to jest taki budżet, że, jak się okazuje, przez to, że lokomotywy nie zdrożały, nam ma być lepiej. Tylko że zdaje się, iż nie wszyscy ten pogląd podzielają.
Przechodzę do oceny budżetu tegorocznego. Przyjrzyjmy się najpierw kwestii strategii, bo to przecież z pewnej strategii, z pewnej wizji, jak powinna rozwijać się Polska w najbliższych i nieco dalszych latach, powinny wynikać zapisy budżetowe. To nie jest suchy rachunek przychodów, dochodów i wydatków, rachunek przychodów i rozchodów. To wszystko powinno być podporządkowane pewnej myśli, pewnej strategii. Czym taka strategia jest? Gdzie ją można znaleźć? No, są chociażby dwa dokumenty, które można w tej sprawie zidentyfikować. Pierwszy to ten, który określa strategię rozwoju kraju na lata 2007-2015, a drugi - zresztą, jak wiadomo, gorąco komentowany przez media - to ten prezentowany przez pana ministra Boniego, a związany ze strategią "Polska 2030". Znajdźcie mi tam, Państwo, odniesienia do tych dwóch strategii! Na palcach jednej ręki, i to w porywach, można by je policzyć. Być może da się tam znaleźć osiem budowanych strategii cząstkowych, które jednak w żaden sposób nie są powiązane z tymi dwoma dokumentami. Czy tak się buduje prawdziwy rozwojowy budżet? Nie. Tak się składa - tu przepraszam uszy wszystkich państwa senatorów - do kupy słupki. Jak się nie zgadza, to się zamiecie pod dywan. A jak się zamiata, zaraz państwu o tym postaram się powiedzieć.
Popatrzmy na te zapisy, które są związane z czymś, co wielu ekonomistów, popularyzatorów wiedzy ekonomicznej i nie tylko określa jako zapisy pewnej kreatywności w budżecie, to znaczy nie tej kreatywności dobrze pojętej, tylko tej, która manipuluje zapisami po to, żeby pewne wydatki ukryć, a pewne wydobyć na wierzch. To było już podkreślane podczas zadawania pytań w tej Izbie. Mianowicie popatrzmy na zapisy dotyczące Funduszu Rezerwy Demograficznej. Owszem, pojawiła się nowelizacja ustawy o zabezpieczeniach społecznych, która na to pozwoliła, ale to wcale nie oznacza, że powinniśmy być z tego powodu spokojni i że to nas powinno uspokoić. Bowiem, Szanowni Państwo, coś, co zgodnie z intencją miało być funduszem, do którego sięgamy w naprawdę drastycznych wypadkach, związanych z brakiem możliwości wypłat przede wszystkim emerytur, dzisiaj staje się przedmiotem gry bieżącej i jest kwitowane takim oto zapisem, który ma nas uspokoić, że dochody z prywatyzacji będą uzupełniać ten fundusz. Szanowni Państwo, przecież wszyscy znamy banalną prawdę, że sprywatyzować da się raz. Gdy braknie tego typu środków na uzupełnienie Funduszu Rezerwy Demograficznej, to gdzie sięgniemy, po jakie środki? Nie wolno takiego wyłomu tworzyć. Każdy następny rząd będzie się tym posługiwał. Fundusz Rezerwy Demograficznej tym samym został zresetowany, i to już raczej na trwałe. To jest narzędzie, które będzie używane na bieżąco wtedy, kiedy będzie potrzebne. To nie jest coś, co będzie realizować strategię obrony wypłat naszych emerytur w razie ewentualnych kłopotów.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Panie Senatorze, nielegalnie przedłużę panu czas o dwie minuty, ponieważ poprzednio też przedłużyłem, ale potem będę już bardzo rygorystyczny.)
Panie Marszałku, dziękuję uprzejmie, ale ja jestem dopiero...
(Głosy z sali: W połowie.)
W połowie. No dobrze. Zatem powoli będę próbował konkludować, aczkolwiek nie jest to sprawa łatwa, bo elementów, które ex definitione pozwalają odrzucić ten budżet, jest o wiele więcej.
Należałoby się na przykład zastanowić nad zgodnością tego budżetu z konstytucją. Okazuje się bowiem, że tak naprawdę mówimy o paru różnych deficytach. Jest deficyt budżetu, jest deficyt finansów publicznych i jest coś nowego, co zostało wprowadzone - deficyt finansów unijnych. To jest zupełne novum, to jakiś cząstkowy deficyt.
Szanowni Państwo, wydaje mi się, że nikt nie panuje nad tym budżetem, że nie ma jasnej strategii, która przypisuje zarówno wydatki, jak i dochody pewnym celom, jest tylko, tak jak mówiłem, sklejanie na bieżąco i zamiatanie pod dywan tych wydatków, które i tak... Chociażby ten Eurostat. Panie i Panowie Senatorowie, przecież środki, czy to KFD, czyli Krajowego Funduszu Drogowego, czy to środki, którymi uzupełniamy wypłaty przechodzące do OFE, Eurostat uwzględnia, czy my chcemy, czy nie chcemy, czy my to zapisujemy w ustawie budżetowej, czy nie. Dla własnych celów to zamiatamy pod dywan. Uważam, że jest to bardzo złe i z tym należałoby skończyć. Niestety, nadal tkwimy w tej irracjonalności.
I na koniec ostatnia taka zasada, którą chciałbym państwu przywołać. Ci, którzy pracowali w samorządach, znają ją na pamięć. To złota zasada budżetowa. Mówi ona, że pożyczki bierze się po to, żeby sfinansować inwestycje. Ten, kto bierze kredyty po to, żeby je przejeść, marnotrawi tak naprawdę przede wszystkim swoją przyszłość. Popatrzmy na to od strony kwot, jak to wygląda w naszym budżecie. Deficyt całego sektora finansów publicznych wynosi ponad 80 miliardów zł, a wydatki majątkowe tylko 16 miliardów. Dołączmy jeszcze wydatki związane z budżetem Unii Europejskiej - tam jest około 6,5 miliarda. A więc będzie to około 22 miliardów zł. Czyli co my robimy? My zapożyczamy państwo - zapożyczamy nas dzisiaj, a jutro tych, którzy przyjdą po nas - po to, by sfinansować bieżącą konsumpcję. Ja pamiętam te wypowiedzi, te ozdobniki, te oratoria na początku naszej kadencji, mówiące, że zdecydowanie takiego działania nie będzie. Te głosy dobiegały z lewej strony ode mnie, patrzącego dzisiaj z tego samego miejsca na Wysoką Izbę.
Zatem, Szanowni Państwo, myślę, że tak jak do klasyki przeszło to słynne zdanie o termometrze: jak zbijesz termometr, to nie będziesz czuł gorączki; tak dzisiaj przejdzie zdanie pana ministra finansów, który stwierdził na tej sali, że jak będą kłopoty, że jak będą problemy, to będziemy antycypować budżet. Co to znaczy antycypować budżet? Antycypacja, Szanowni Państwo, to nie jest nic innego jak - tutaj sięgam po dokładny cytat, bo sobie to sprawdziłem w słowniku języka polskiego - przyjmowanie poglądu bez względu na doświadczenie. Co by tu jeszcze antycypować, Szanowni Panowie? Że przywołam jeszcze innego klasyka.
Na koniec powiem, że senacki klub Prawa i Sprawiedliwości w poczuciu pełnej odpowiedzialności za ten budżet złoży cztery grupy poprawek, które mają bardzo ogólny charakter, a związane są: z opieką zdrowotną - chociażby te ostatnie przypadki dotyczące braku środków na procedury wysokospecjalistyczne - to jest około 200 milionów zł, ze sprawami społecznymi - o tym była już mowa, chociażby akcja: szklanka mleka dla dziecka - to nie jest wiele, to ledwo 80 milionów; ze szkolnictwem wyższym i studentami - to też nie są duże środki; z wymiarem sprawiedliwości. Gdzie poszukujemy środków na to? Ano trzeba sięgnąć do tego miejsca, gdzie są oszczędności wynikające z emerytur i rent w MSWiA, czyli tych, w cudzysłowie, ubeckich, jak też uwzględnić to, że strona dochodowa jest do zwiększenia. A jest ewidentnie! Zresztą państwo senatorowie już o tym wspominali.
A zatem dziękując i przepraszając zarówno pana marszałka, jak i Wysoką Izbę za to, iż przedłużyłem o trzy minuty swoje wystąpienie...
(Senator Jan Rulewski: O pięć minut.)
A, to pan senator Rulewski...
(Senator Jan Wyrowiński: Antycypujesz.)
(Głosy z sali: Antycypujesz.)
A tak, właśnie antycypowałem, zgodnie z zasadą, którą wyznaje naczelny księgowy naszego budżetu.
Dziękuję bardzo za uwagę. Nie sądzę, żeby to był budżet dobry dla Polski. Tym samym na pewno my go nie przyjmiemy. Mówiąc "my", mam na myśli klub Prawa i Sprawiedliwości. Dziękuję uprzejmie. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Woźniak, proszę bardzo.
Senator Henryk Woźniak:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nie zamierzałem zacząć w ten sposób, ale nie mogę abstrahować od słów, które przed chwilą wybrzmiały z tej mównicy. Chciałbym zacząć od przywołania przysłowia, które znamy doskonale, które znamy nie od dziś - mądry Polak po szkodzie. Tak. Dziś łatwo mówić, że trzeba inaczej kształtować ten budżet, że powinien być jeszcze bardziej prorozwojowy. Ale łatwo mówić coś takiego, kiedy nie ponosi się odpowiedzialności i kiedy w pamięci zacierają się fakty. Jakie? Ano takie. Mam przed sobą materiał, który wszyscy możemy mieć, jeśli jeszcze nie mamy, bo on jest powszechnie dostępny - jest to ekspertyza Kancelarii Senatu. Planowany wskaźnik dynamiki wzrostu PKB na rok 2010 - 1,2; szacunek 2009 - 0,9; 2008 - 5,0; 2007 - 6,6; 2006 - 6,2. Tak było, kiedy rządziło środowisko polityczne pana senatora Banasia, kiedy były dochody, o których dzisiaj możemy tylko marzyć, kiedy były warunki, by kreować rozwój i wzrost, by minimalizować deficyt finansów publicznych, by porządkować finanse.
(Senator Grzegorz Banaś: Oddaliśmy pieniądze Polakom - 20 miliardów zł.)
(Rozmowy na sali)
Panie Senatorze, jest dopiero połowa kadencji, jeszcze pan będzie miał wiele okazji, by mówić. Niech pan pozwoli innym się wypowiedzieć.
Proszę państwa, pan minister Rostowski długo mówił o pierwszej grupie czynników, która sprawia, że jesteśmy w sytuacji może nie komfortowej, ale dobrej. Należy do niej przezorność rządu, umiarkowanie, wstrzemięźliwość i podjęcie działań, o których nie ma powodu w tej chwili mówić, bo na bieżąco o tym informowaliśmy. W roku 2007 już zaczęliśmy wiele rzeczy, w 2008 podejmowaliśmy wiele inicjatyw, były liczne przedłożenia rządowe, które ustabilizowały finanse publiczne, wzbudziły zaufanie do systemu bankowego, stabilizowały sytuację finansów publicznych, finansów prywatnych, a także sytuację gospodarczą kraju. Tej grupie czynników bez wątpienia zawdzięczamy obecną sytuację. Jak powiedziałem, przede wszystkim przezorności rządu.
Ale jest i druga grupa czynników, o której trzeba mówić, i to głośno mówić. A jest to przedsiębiorczość społeczeństwa, przedsiębiorczość przedsiębiorców i przedsiębiorczość w szczególności młodego pokolenia, które swoją pracą, często w trudnych warunkach, daleko od domu, od ojczyzny wzbogacało Polskę, którego praca spowodowała wytransferowanie do Polski miliardów złotych, tutaj na miejscu pobudzających popyt konsumpcyjny. Popyt konsumpcyjny jest to czynnik niezwykle ważny. To, że popyt konsumpcyjny się nie załamał, jest drugim wektorem wzrostu produktu krajowego brutto.
Proszę państwa, ja miałem przynajmniej dwie okazje w minionym roku, by czuć się dumnym z tego, że jestem Polakiem. A myślę, że nie tylko dwie.
(Senator Piotr Kaleta: Mamy cały czas.)
Dwie na pewno, bez wątpienia. Naprawdę mogłem czuć się dumny, że jestem Polakiem. Pierwsza z tych sytuacji to wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. I to niezależnie od osobistych walorów profesora Jerzego Buzka... Przecież doskonale wiemy, że taki wybór nie jest wyborem tylko ze względu na osobiste walory. Pozycja Polski zapewniła tę niezwykle istotną prestiżową i wpływową funkcję Polakowi. Drugi powód do dumy to zielona Polska na tle czerwonej, ogarniętą recesją Europy, jeśli chodzi wzrost gospodarczy, o wzrost PKB. To powód do dumy i do wielkiej satysfakcji. Udało nam się zmierzyć z tym, z czym nie udało się zmierzyć wielu wielkim narodom i gospodarkom Europy. Do nich się porównujmy. Utrzymaliśmy pozytywne tendencje, jeśli chodzi o wzrost produktu krajowego, a wiele krajów, nawet największe gospodarki, łącznie z niemiecką, podejmowało takie wysiłki, transferowało miliardy euro do realnej gospodarki i do finansów, i mimo to nie było w stanie utrzymać dodatniego wzrostu produktu krajowego. Gospodarka niemiecka to -5% PKB.
(Senator Grzegorz Banaś: Tyle samo co i nasz...)
(Senator Władysław Ortyl: Nie mieli PiS.)
Załóżcie PiS w Niemczech, to może będą mieć -15, szybciej ich dogonimy.
Jestem optymistą. Wierzę, że tak jak w ubiegłym roku nie spełniły się marzenia opozycji, żeby było gorzej, tak i w 2010 r. nie ziszczą się marzenia...
(Senator Władysław Dajczak: Marzenia ludzi, żeby było lepiej.)
Ziszczają się marzenia ludzi - jest lepiej. Ja wiem, że to kogoś może denerwować...
(Senator Piotr Kaleta: W Gdańsku...)
(Senator Janina Fetlińska: W służbie zdrowia...)
Jeśli ktoś nie jeden, nie dwa razy był dumny z tego, że jest Polakiem... Myślę, że jeżeli Europa patrzy z podziwem na Polskę, to nie trzeba opluwać Polski, tylko chodzić z podniesionym czołem.
(Głos z sali: Codziennie.)
Po raz pierwszy w tym budżecie został wydzielony budżet środków unijnych. Po raz pierwszy w tak dużym, stopniu został wydzielony budżet zadaniowy. Nasz budżet ewoluuje w kierunku standardów, do których zmierzamy, ugruntowują się pozytywne tendencje. Przypomnę, że wskaźnik wzrostu produkcji za listopad ubiegłego roku wyniósł prawie 10%. Porównuję rok do roku, listopad do listopada. Nie ma bardziej satysfakcjonującego wskaźnika niż wskaźnik wzrostu produkcji, listopad 2009 r. - prawie 10%.
Pani minister Suchocka mówiła, że wstępne dane z wykonania budżetu za rok 2009 są optymistyczne. One tylko potwierdzają pozytywne tendencje w gospodarce. Jestem przekonany, że budżet w 2010 r. będzie realizowany po stronie dochodów znacznie lepiej od tego, który został uchwalony w Sejmie. Jestem przekonany, że w skali całego roku 2010 deficyt uda się ograniczyć o wiele miliardów złotych. Z całą pewnością nie będzie on wynosił 52 miliardy zł. I jestem przekonany, że efekty wzrostu gospodarczego zostaną zagospodarowane w celu ograniczenia deficytu budżetowego, rząd nie ulegnie presji i nie zostanie to przejedzone.
Z całym przekonaniem będę głosował za przyjęciem tego budżetu, który jest najlepszy w istniejących warunkach. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Zając, proszę bardzo.
Senator Stanisław Zając:
Panie Marszałku! Pani Senator! Panowie Senatorowie!
Nie wiem wprawdzie, co wspólnego z debatą budżetową ma wybór pana premiera Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, ale nie będę wdawał się w dyskusję na ten temat. Przechodzę od razu do oceny tych ustaleń, które dzisiaj są przedmiotem naszej dyskusji. Chcę się odnieść do tych rozwiązań budżetowych, które dotyczą oceny realności zapisów ustawy, którą minister finansów określa jako najważniejszy dokument finansów państwa, wpływający bezpośrednio na całą gospodarkę, kształtujący zachowania, oczekiwania, nie tylko obywateli, ale wszystkich podmiotów gospodarczych na terenie naszego kraju. Ale kiedy mówimy o budżecie, to najistotniejszą kwestią jest realność tego dokumentu. Pan minister finansów przyzwyczaił nas w swoich wypowiedziach w debatach budżetowych do przedstawiania swojego stanowiska w formule niezwykłego optymizmu. Nie mogło być zatem inaczej również w debacie nad budżetem na rok 2010. Tak jak przyzwyczailiśmy się jeszcze za czasów expose Donalda Tuska do mówienia o zaufaniu, o miłości, tak kiedy jest mowa o budżecie w wydaniu pana ministra Rostowskiego, słowo "optymizm" jest słowem kluczem. Inne kwestie, te dotyczące zapisów ustawy, wydatków, dochodów, są mniej istotne, są na dalszym planie. Ważny jest optymizm.
Stwierdzenie, że mamy najlepszy wynik w całym OECD, wśród najbogatszych krajów Europy, Ameryki Północnej i Pacyfiku, że obok Australii jesteśmy jednym z dwóch krajów należących do OECD, który zanotuje w tym roku wzrost gospodarczy, można by przyjąć z zadowoleniem, gdyby rozwiązania budżetowe wskazywały na realność wykonania budżetu z uwzględnieniem zarówno wpływów, jak i wydatków budżetowych. Gdyby wskazywały. Dokładna analiza tej ustawy nie pozwala niestety na taki optymizm, wręcz przeciwnie - sprawia, że zaproponowane rozwiązania mijają się, nie użyję już sformułowania, z rzeczywistością.
Jedna z przedstawionych przez pana ministra finansów 8 października 2009 r. w debacie sejmowej przesłanek jest taka, że tym, co sprawiało, iż budżet staje się realny, a także że uniknęliśmy kryzysu, jest optymizm i spokój wszystkich Polaków, którzy nie przestraszyli się kryzysu. Takie stwierdzenie zostało zresztą dzisiaj przez pana ministra powtórzone. Ta uwaga byłaby istotna, gdyby jej towarzyszyły dalsze czynniki pozwalające ocenić ustawę budżetową jako dokument, który zaspokaja potrzeby, o których dzisiaj mówimy. Tymczasem pan minister jakoś unikał odniesienia się do jednego z niezwykle istotnych elementów, które sprawiają, że patrzymy na ten budżet nie tylko z niezwykłą ostrożnością, bo to jest zrozumiałe, ale również z pewnym niepokojem. Mam na myśli lawinowo rosnący dług publiczny.
Wróćmy, proszę państwa, do sytuacji, kiedy pan minister ocenia opozycję, ocenia uwagi opozycji w stosunku do budżetu na 2009 r. jako nieuzasadnione. Pada konkretne pytanie: Panie Ministrze, czy byłby pan uprzejmy określić wysokość rosnącego długu publicznego. Długu publicznego, który określamy nie w milionach, nie w dziesiątkach milionów złotych, ale w dziesiątkach miliardów złotych. To jest ponad 100 miliardów rocznie! Tymczasem pan minister Rostowski mówi: nie pamiętam. No cóż to jest 100 miliardów zł, tego można przecież nie pamiętać. A jeżeli to narasta lawinowo, to o czymże mówić! Są przecież ważniejsze rzeczy. Warto powiedzieć, że opozycja krytykowała, nie potrafiła widzieć naszych przemyśleń, tej naszej dalekowzroczności, tego naszego, powiedziałbym, genialnego spojrzenia na rozwiązywanie spraw gospodarczych.
Ja nie chcę ironizować, proszę państwa, bo nie o to chodzi w debacie budżetowej. Mówię o tym, aby pokazać, jak wybiórczo manipuluje się faktami, kiedy przychodzi mówić o konkretach. Możemy tak powiedzieć, że dług publiczny w Polsce to nie jest taka istotna sprawa, bo jesteśmy na dziesiątym miejscu w Unii Europejskiej. No tak, tylko że mamy obok siebie gospodarkę Francji, gospodarkę Niemiec, gospodarkę Wielkiej Brytanii. Ja nie cieszyłbym się specjalnie z tego dziewiątego miejsca w sytuacji, kiedy mówimy o setkach miliardów złotych długu publicznego, który lawinowo rośnie. Ja bym się tym niezmiernie martwił i nie odbijał pierwszej z brzegu piłeczki, mówiąc: a przecież wyście mogli zmniejszyć deficyt. Znam o czymś takim przypowieść troszeczkę z afrykańskiego klimatu. Mówiąc o budżecie, proszę państwa, mówmy o cyfrach, które są ważne i które należy aprobować, o tych rozwiązaniach, które są istotne. Musimy je zauważać i pozytywnie oceniać, jeżeli jest taka potrzeba. Nie zapominajmy jednak o wskaźnikach, które dzisiaj może jeszcze tego nie robią, ale na przyszłość będą mimo wszystko rzutować w sposób dalece niekorzystny.
Innym czynnikiem istotnym dla budżetu państwa, zwłaszcza dla oceny budżetu państwa, realności jego zapisów, jest planowany krajowy deficyt budżetowy. Mówimy, że ten planowany krajowy deficyt w roku 2010 wyniesie 52,2 miliarda zł. Ale padały z sali pytania, patrzę na pana senatora Andrzejewskiego, patrzę na moich kolegów obecnych na sali, którzy pytali: no dobrze, mówimy o 52 miliardach zł, ale jednocześnie może pamiętalibyśmy o tym, że do tej sumy należy dodać deficyt budżetu środków europejskich w wysokości 14,4 miliarda zł. Dzisiaj słyszę przed chwilą z ust mojego przedmówcy: nie, to jest kwota, która w doskonaleniu budżetu została wyłączona, znalazła się poza, stała się kwotą nieistniejącą, kwotą istniejącą w próżni. Dodajmy te 14,4 miliarda. Pan minister finansów niechętnie na ten temat się wypowiadał i mówił: no to są rozliczenia, to się przesuwa w czasie, Komisja Europejska nie do końca tak szczegółowo tego wymaga, w związku z czym może byśmy się nad tą kwotą bliżej nie zastanawiali, nie zatrzymywali. No ale mówmy o kolejnej kwocie, mówmy o tym, że należałoby doliczyć wartość składek, które będą odprowadzane przez budżet do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Bagatela - 22,5 miliarda zł. Jeżeli bierzemy pod uwagę tylko niektóre kwoty, to rzeczywiście ten zapisany deficyt budżetowy wynosi 52,2 miliarda zł. Ale jeżeli widzimy także te cyfry, które znalazły się poza deficytem budżetowym, to dług publiczny w powiązaniu z deficytem budżetowym stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. To nie jest powód, aby to uważać za element, który opozycja chce wykorzystywać. To jest element troski, jaką my wykazujemy, pokazując zagrożenia dla realizacji budżetu również przez ten rząd, który aktualnie sprawuje władzę. Niewielkie nawet wahnięcie w realizacji dochodów budżetowych, na przykład opóźnienie realizacji wpływów z prywatyzacji szacowanej na 25 miliardów zł, może przecież spowodować w sektorze finansów publicznych przekroczenie deficytu w wysokości 55% PKB. A więc mówimy o tym drugim progu.
Dalsze niekorzystne trendy, jakie mogą się pojawić, mogą sprawić, że sytuacja, która dzisiaj wydaje się pozytywna, nie będzie się przedstawiać w tak różowym świetle, tak optymistycznie, jak tu słyszeliśmy przed dwoma godzinami. Nie zapominajmy, proszę państwa, że padło też pytanie o bezrobocie, o te 11,9% na koniec listopada. Mówimy znowu, że w porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej mieścimy się mniej więcej w środku. Uzasadniamy to oczywiście tak, że jest kryzys, że to jest zrozumiałe. Ale wzrost z 8% do 12% to jest skok o zasadniczym znaczeniu. A ja chcę przypomnieć, że na niektórych terenach naszego kraju, myślę o województwach południowych, wschodnich czy północno-zachodnich, bezrobocie sięga 20%, a w niektórych powiatach nawet przekracza 20%. Jest to zjawisko, które musimy widzieć w sytuacji, kiedy omawiamy realny budżet, poszukując zapisów, które będą możliwe do skrojenia, przepraszam za ten kolokwializm, na te warunki ekonomiczne, choć może nie takie, które wprawią nas w nadmierną euforię.
Szanowni Państwo! Mówiąc o realności ustawy budżetowej w zakresie bezpieczeństwa państwa nie możemy pominąć środków przeznaczonych dla Ministerstwa Obrony Narodowej. Pamiętajmy, że budżet tego resortu w ubiegłym roku mieszczący się w granicach około 25 miliardów zł, został z powodu koniecznego uregulowania poprzednich zobowiązań z 2008 r. ograniczony o ponad 3 miliardy zł, z dodatkową blokadą środków na kwotę blisko 2 miliardów zł. 5 z 25 miliardów zł w tak wrażliwym resorcie, jakim jest resort obrony narodowej! Ponownie mówimy o takiej samej sytuacji w roku bieżącym, mówimy o budżecie rzędu 25 miliardów 720 milionów zł, który od razu został tak skonstruowany przez ministerstwo, że jest w nim blokada na blisko 2 miliardy zł, i to - chcę zwrócić uwagę na ten niezwykle istotny segment - w zakresie zobowiązań majątkowych, inwestycyjnych, szkoleń wojskowych. Ograniczenie budżetu o 2 miliardy zł w sytuacji, kiedy mamy tak odpowiedzialne, niebezpieczne misje zagraniczne. A w dodatku słyszę na posiedzeniu Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, że Ministerstwo Finansów żadnej blokady nie stosuje, nic podobnego, żadnej takiej blokady nie ma. No to ja w tym momencie stawiam pytanie: czy konstrukcja budżetu przygotowana przez ministra obrony narodowej była wadliwa, skoro taka rezerwa i takie ograniczenia się w tym budżecie znalazły? Mam zresztą przed sobą dokument, w którym wyraźnie jest określona blokada środków na 2 miliardy zł. A może chodzi zupełnie o co innego, a mianowicie o to, żeby dotrzymać zapisu 1,95 punktu procentowego wynikającego z ustawy i po to przyjęto budżet w wysokości 25 miliardów 720 milionów zł i z góry ograniczono go o kwotę blisko 2 miliardów zł? I tu znowu wracamy do kwestii realności zapisów ustawy budżetowej. Ktoś powie w ten sposób: ale przecież nie ma blokady, bo w ubiegłym roku myśmy zwolnili te środki. Szanowni Państwo, tak jak powiedziałem, zablokowano 2 miliardy zł, wypłacono zaległości za poprzedni rok, wynoszące 3 miliardy zł, i wiecie, Szanowni Państwo, ile odblokowano? 204 miliony zł.
(Przewodnictwo obrad obejmuje Marszałek Bogdan Borusewicz)
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Panie Senatorze, z przykrością muszę poprosić o zakończenie.)
Już kończę, Panie Marszałku, bo rzeczywiście... Ale na jeszcze jedną kwestię chciałbym zwrócić uwagę, to będzie minuta.
(Marszałek Bogdan Borusewicz: O dwie minuty już pan przekroczył limit, niech pan rekapituluje.)
Rekapituluję. Proszę państwa, chcę jeszcze powiedzieć tylko o sprawie związanej z Narodowym Funduszem Zdrowia. Otóż ostatnie dni najbardziej dotkliwie pokazały niezwykle trudną sytuację w służbie zdrowia, brak oczekiwanej, niezbędnej interwencji państwa zmierzającej do zapewnienia Polakom należytej ochrony zdrowia. Pokazane zostały dramatyczne obrazy, ujawniające brak leczenia ciężko chorych pacjentów dotkniętych chorobami nowotworowymi, w odpowiedzi na co usłyszeliśmy jakieś pokrętne tłumaczenia, że to wina lekarzy, ich błędnej interpretacji itd., itd. Uważając, że powinniśmy te zagadnienia związane ze służbą zdrowia traktować priorytetowo - wierzę, że rząd też będzie je traktował priorytetowo - zgłaszam poprawkę, która sprowadza się do tego, aby zwiększyć o kwotę 200 milionów zł wydatki na świadczenia wysokospecjalistyczne, które są konieczne, co unaoczniły te dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce i które rozgrywały się właściwie na naszych oczach. Nie wchodzę w ocenę, kto ponosi za to winę, nie o to chodzi. Ważne jest dobro pacjentów, ważne jest zdrowie pacjentów, dlatego jestem absolutnie przekonany, że Wysoka Izba taką poprawkę zaakceptuje.
Szanowni Państwo, z uwagi na brak czasu... Na pewno w dalszych wypowiedziach moich kolegów zostanie przedstawionych wiele uwag do tego budżetu. Ja mogę tylko powiedzieć, że ten optymizm, który przedstawia pan minister Rostowski, wydaje mi się optymizmem nadmiernym, nieuzasadnionym. A naszą wspólną troską jest to, aby budżet był ustawą możliwą do przyjęcia, w jak najlepszym kształcie, umożliwiającą realizację tych zadań, które są zamierzeniem naszych rodaków. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Dajczaka.
Senator Władysław Dajczak:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Debatujemy, już po raz kolejny, nad najważniejszym dokumentem finansowym państwa, budżetem państwa, który będzie kształtował przez najbliższy rok zachowania i oczekiwania naszych rodaków, ale też przedsiębiorców i tych, którzy się poruszają w obszarze gospodarki. I to wszystko, co zostało zapisane w budżecie, te wszystkie założenia są dla nich niezmiernie ważne.
To dobrze, że mówimy o tak ważnym dokumencie z optymizmem. Dzisiaj usłyszeliśmy wiele optymistycznych wypowiedzi z ust pana ministra finansów, ten optymizm był również w wystąpieniach, które wygłosili z tej trybuny przedstawiciele koalicji rządzącej. I ja myślę, co zresztą już powiedziałem, że dobrze by było, gdyby to był optymizm oparty na realnych założeniach, ale jest to niestety, no muszę to powiedzieć, choć z przykrością, optymizm bardzo na wyrost, optymizm trochę piarowy, a piar w ostatnim czasie jest bardzo modny i opiera się na nim większość kwestii.
Myślę, że o to, co mówił pan senator Woźniak, że to jest budżet dla Polaków i Polacy z tego budżetu będą bardzo zadowoleni, warto by spytać samych Polaków, zwłaszcza po tych wydarzeniach z ostatnich dni. Warto by spytać Polaków, czy te założenia do budżetu, o których dzisiaj mówimy, ten ogromny deficyt budżetowy... A przypomnę, że pan premier Donald Tusk w swoim expose mówił, że najważniejszym zadaniem dla jego rządu będzie doprowadzenie w ciągu kilku lat do równowagi budżetowej. Jak to dojście do tej równowagi budżetowej się odbywa, to właśnie widzimy. W tym roku sytuacja związana z deficytem, z długiem publicznym i tym, o czym wspomniał pan senator Zając, jest po prostu dramatyczna. To nie jest tak, że to są 52 miliardy zł, zresztą mówiłem o tym w pytaniu do ministra finansów. Uważam, że te sztuczki księgowe, których się dokonuje, zamazują tylko obraz sytuacji budżetu, jeszcze bardziej ją komplikują. Ale wracając do tego, o czym mówiłem, chciałbym powiedzieć, że warto by spytać o zdanie Polaków, którzy w ostatnich dniach wyrażają swój ogromny niepokój i strach. Strach przed tym, co w tym roku nas czeka. I nie jest to strach - o czym mówił z tej trybuny minister finansów - zasiewany przez opozycję. Ten strach wynika z tego, co w ostatnich dniach się wydarzyło, i z tego, że w tym budżecie, nad którym dzisiaj debatujemy i który będziemy przyjmowali, przewidziane zostały kwoty - które powinny być wykazane w działach dotyczących obszarów, gdzie państwo jest zobowiązane wypełniać swoje zadania wobec obywateli, aby zapewnić im bezpieczeństwo zdrowotne, zapewnić im bezpieczeństwo w ogóle - i właśnie te kwoty budzą przerażenie. I rzeczywiście Polacy mają podstawy do strachu, mają podstawy do obawy. Bo jeśli spojrzymy chociażby na to, co w ciągu ostatniego roku zdarzyło się w obszarze bezpieczeństwa publicznego, w bardzo istotnym jego elemencie...
Dzisiaj mówiono z tej trybuny, że Polacy sobie poradzili, i tutaj trzeba się zgodzić, jako opozycja zgadzamy się z tym, co mówił pan senator Wyrowiński, co mówił pan senator Woźniak, że to, że jesteśmy na tej czerwonej mapie zieloną wyspą, to jest ogromna zasługa polskich przedsiębiorców, to jest ogromna zasługa Polaków. Polacy doskonale się nauczyli radzić sobie w trudnych sytuacjach i doskonale sobie poradzili również w tej sytuacji. Ale nie ma, naprawdę nie ma w tym wielkiej zasługi rządu. Ja przypomnę, że rząd deklarował - mówił o tym również premier w expose - ogromną pomoc dla przedsiębiorców, a nie tak dawno na tej sali mówiliśmy o ustawie, która dla przedsiębiorców była po prostu kłodą pod nogi. Ja także miałem okazję zabrać głos w tej sprawie i apelować o to, aby tej ustawy nie przyjmować. Na szczęście udało się jej nie przyjąć, o co przedsiębiorcy apelowali, i przynajmniej tutaj głos opozycji został wysłuchany i tego przepisu nie uchwalaliśmy.
Trzeba nam także wiedzieć, że ten deficyt budżetowy, który w tym budżecie się ujawnia, ten dług publiczny... To nie jest tak, jak pan minister finansów mówił, że ci wszyscy eksperci, którzy mówią inaczej niż eksperci, którym pan minister Rostowski daje wiarę... To, że Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju zakłada - wspominałem o tym w swoim pytaniu - że w wypadku Polski stosunek długu publicznego do PKB w roku 2011 będzie na poziomie 66%, a w roku 2017 może nawet ponad 70%, to nie są jakieś głosy, które, powiem brutalnie, są głosami pomylonych ludzi, którzy nie wiedzą, co mówią. Myślę, że minister finansów powinien z większą pokorą do tego podejść, a przynajmniej znaleźć receptę na to, aby wobec tego długu zostały podjęte działania radykalnie, ale to radykalnie ograniczające ten dług. A na moje pytanie, jakie rząd przewiduje działania, aby ten dług malał, a nie wzrastał, uzyskałem niestety odpowiedź - i to zarówno od szefa Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, który relacjonował przebieg prac nad budżetem, jak i od ministra finansów - która mnie bardzo zmartwiła. Pan minister powiedział: zrobimy wszystko, aby ten dług w roku 2010 był jak najniższy. Może to będzie 2 miliardy, może to będzie 3 miliardy mniej. Ale, Szanowni Państwo, to nie o to chodzi. Chodzi o to, aby rząd miał jasny program konkretnych działań w sferze finansów publicznych, które spowodują, że ten dług nie będzie przyrastał, że Polacy będą mogli spokojnie patrzeć w przyszłość, i o to, żeby gospodarka mogła wkroczyć na ścieżkę szybkiego rozwoju.
Bo jeśli nie podejmiemy tych działań, tych radykalnych działań w sferze finansów publicznych, to tak jak mówią eksperci, tak jak mówi Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, rozwój Polski będzie tak zwanym rozwojem pełzającym, czyli będzie wynosił 1-2%, i to tak się będzie toczyło, bo ten dług uniemożliwi szybszy rozwój. I jak widzieliśmy dzisiaj, niestety nie ma odpowiedzi rządu na pytanie, jakie są potrzebne radykalne zmiany w finansach publicznych, gospodarce, aby zahamować ten wzrost długu. Pan minister odpowiedział, że jeszcze nie pora, że jeszcze czas, może w następnym budżecie, może za dwa lata. Ja myślę, że tego czasu już naprawdę nie ma. Już dwa lata zostały zmarnowane, bo te działania rządu, które były podejmowane w tym czasie, niestety były działaniami tylko i wyłącznie pozornymi, tak jak wspomniałem, działaniami piarowskimi. I szkoda, bo straciliśmy dwa lata, które można było w znacznie lepszy sposób wykorzystać. I tu jest ta obawa Polaków i Polacy mają prawo mieć obawę, że ten następny rok może być jeszcze trudniejszy. Bo tak jak wspomniałem, te zadania, które państwo powinno na mocy konstytucji wypełniać wobec obywateli, są zagrożone. Jak mówiłem, bezpieczeństwo, służba zdrowia... Ja tu mam tabelę, która pokazuje, jak nakłady na bezpieczeństwo w stosunku do całego budżetu radykalnie maleją, jak maleją nakłady na obronność, o czym wspomniał pan senator Zając. Nawet tego współczynnika, który jest założony, nie wykonujemy. Tak że to wszystko to są ogromne zagrożenia. I założenia przyjęte w tym budżecie są nad wyraz optymistyczne, ale nie są oparte na żadnych realnych przesłankach. Myślę, że tak jak wspomniałem, ten optymizm, który tutaj został wyrażony, przekonanie, że to jest budżet dobry dla Polaków, jest nad wyraz nierealne i myślę, że Polacy już zaczynają to wyrażać, i mają prawo to wyrażać, że jest to budżet, który tak jak mówił pan minister finansów... To nie jest strach, który budzi opozycja, to jest strach, który wynika z założeń, który wynika z tego, co nasi rodacy obserwują, z tych działań, które rząd obecnie podejmuje. Dziękuję bardzo, Panie Marszałku. (Oklaski)
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Rulewskiego.
Senator Jan Rulewski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Zauważmy: wystąpiło już co najmniej czterech senatorów z PiS, ekstraklasa...
(Głosy z sali: Dziękujemy.) (Oklaski)
Zauważmy, Panie Marszałku, że wszyscy skorzystali z premii czasowej, a mimo to nie przekonali mnie, żebym zmienił miejsce polityczne.
Bo, po pierwsze, PiS jako partia, która ma ambicje od lat, aż do znudzenia opowiadać, że zdobędzie ponownie władzę, nie przedstawiła niczego, co by mogło kogokolwiek zainteresować, jeśli chodzi o pewną alternatywę, Panie Senatorze, recydywisto w zakresie przekraczania czasu.
(Senator Grzegorz Banaś: Komu dziś są potrzebni socjaliści, Panie Senatorze?)
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Przepraszam bardzo, Panowie Senatorowie. Panie Senatorze, czasu ja pilnuję.)
Po drugie, partia ta wykazała się wyjątkowym brakiem dyscypliny logicznej. Bo jeśli jest prawdą, że dyskusja o deficycie jest istotną sprawą, to wszelkie poprawki, przynajmniej te do tej pory zgłoszone, mówią o tym, że trzeba ten deficyt jeszcze bardziej pogłębić.
(Głos z sali: Nieprawda.)
Przynajmniej te 200 milionów zł na służbę zdrowia, środki na bezpieczeństwo czy też na pomoc dla Gruzji...
(Senator Grzegorz Banaś: A poczytać trochę.)
Wobec tego ja rozważam, Panie Marszałku - jeśli pan pozwoli na to - aby senatorowi Banasiowi przyznać jeszcze dodatkową premię czasową, a ja zrezygnuję ze swojego czasu.
Podkreślam zatem: nie znalazłem przesłanek do zmiany swego miejsca na scenie politycznej, bo choć mogę być określany jako niepoprawny socjalista, to znacznie lepiej to brzmi, a przynajmniej na pewno jest bardziej wartościowe, niż niepoprawny populista.
Myślę, że w państwa wystąpieniach nie znalazłem również... Ja rozumiem, że trudno skonstruować budżet, ja nie wymagam tego i chyba nikt na tej sali nie wymaga, aby opozycja tworzyła budżet. Trzeba mieć instrumentarium, trzeba mieć dane. Niemniej jednak można było określić pewne mechanizmy pokazujące, jak wy uważacie, jakie mają być wskaźniki, jakimi drogami do nich należałoby dojść, co zrobić, żeby ten deficyt zmniejszyć.
I żeby wyjść naprzeciw, żeby nie być tylko tym, który polemizuje, chciałbym namówić Wysoką Izbę do podtrzymania pewnego mechanizmu w ubezpieczeniach społecznych. Jak wiadomo, reformy które wspólnie tutaj wprowadzaliśmy, może w trochę innym składzie, zakładały, że fundusze będą gospodarowały składkami. Zauważam, że bardziej są one kasjerami niż gospodarzami. Dzieje się to między innymi w przypadku gospodarowania tak zwanym funduszem wypadkowym, na który my wszyscy się składamy i który stanowi niebagatelną kwotę 5,5 miliarda zł, jak się zakłada w tym roku. Wydatki są na poziomie 5 miliardów zł, co oznacza, że od lat jest już spora nadwyżka. Tymczasem w tym budżecie założono, że nie będzie się tego mitu swoistej niemocy zwalczać. Moja poprawka zmierza do tego, aby jednak przełamać tę niemoc, żeby ZUS zaczął gospodarować, żeby stał się podmiotem, a nie tylko kasą wpłat. Inaczej niż rząd zakładam podniesienie w stosunku do projektu budżetu kwoty niezbędnej na prewencję wypadkową do poziomu około 6 milionów zł, tak jak było w zeszłym roku. Podzielam jednak pewien sceptycyzm Ministerstwa Finansów, które powiada, że tymi środkami źle się gospodaruje. Bo jakże zrozumieć to, że wydaje się w ostatnich dniach 2 miliony zł na spoty w telewizji? Wprawdzie nie podejrzewam, że w ZUS są zwolennicy telewizji Farfała, niemniej jednak wspólnie z Radą Ochrony Pracy zgłaszamy gotowość takiego poprawienia ustawy, żeby nie było wydawania pieniędzy z dnia na dzień. Służy to rzeczywiście socjalistycznym ideom, temu, żeby praca była przyjemna i dobrze opłacana.
Jeśli, Panie Senatorze Banaś, pan odczuł, że... Gdy ja mówiłem o tym, że płace w Polsce są pułapką, to bardziej myślałem o tym, abyśmy może wspólnie zdobyli się na to, aby spowodować, żeby polski robotnik, inżynier księgowy czy bankowiec tworzyli większą wartość dodaną, żeby więcej w tym było pracy abstrakcyjnej. I ja myślałem, że tak wielka partia jak PiS mi podpowie, jak to zrobić.
Jeszcze raz zatem deklaruję, Panie Marszałku, że nie zmieniam tego miejsca, w którym tkwię, czyli miejsca na środku sali. Bo minister Rostowski - proszę zauważyć, Panie Senatorze - przedstawił budżet dla większości Polaków. On może nie zadawalać tych, którzy żądają mniejszych podatków, i tych, którzy chcieliby otrzymywać pieniądze budżetowe za nic, ale większości Polaków on odpowiada. A przede wszystkim zauważcie, Szanowni Państwo, że to nie jest budżet przełomu, ale to jest budżet, od którego można mówić o zmianach. I to minister Rostowski zapowiedział. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę...
(Głos z sali: Janek...)
Panie Senatorze, ja bym poprosił o wyrozumiałość dla wszystkich, a wtedy będzie także wyrozumiałość dla tych, którzy podejmują polemikę czy wznoszą jakieś okrzyki z ław senatorskich.
Poproszę o zabranie głosu pana senatora Gruszkę. Proszę uprzejmie.
Senator Tadeusz Gruszka:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Wysoka Izbo!
Trudno nie polemizować w sprawie tego, co tu się dzieje od godziny 13.00. Pan senator Wyrowiński z namaszczeniem powiedział, że pan minister tutaj został, ale nie docenił senatora Kalety, który pytaniem formalnym w zasadzie przymusił ministra do tego, żeby on został i odpowiadał na nasze pytania. Dlatego dziękuję panu Kalecie za to pytanie... (oklaski) ...które spowodowało, że pierwszy raz się zdarzyło, że pan minister Rostowski został i odpowiadał na nasze trafne pytania.
PR jest silną bronią tego rządu. Mówienie o zielonej wyspie i pomijanie zasług innych... Pan senator Wyrowiński starał się załagodzić stanowisko pana ministra, który, kiedy zapytałem o podatki, które zostały obniżone przez rząd PiS, i o składkę zdrowotną, nie odpowiedział na to pytanie, nie powiedział, jaki jest jego stosunek do takich działań rządu PiS, przemilczał to, nie dyskutował. Wolał mówić, że jesteśmy marudami, podchwytując ten wyraz, twierdził, że straszymy nasz naród, straszymy Polaków. Nie, to nie jest straszenie. Pomiędzy dwiema skrajnościami, pomiędzy optymizmem a pesymizmem, jest jeszcze realizm. I ja w takim właśnie miejscu się widzę. W tym samym miejscu widzę całą grupę PiS. Występujemy tutaj jako realiści, a nie jako pesymiści i straszaki. (Oklaski)
Gdyby było tak dobrze, jak powiedział pan minister Rostowski... Senator Woźniak wspomniał tutaj, że miliardy - nie wiem, skąd on wziął takie dane - zwiększają tutaj popyt, chodzi o pieniądze przesyłane przez Polonię. Zgadza się, wpływają pieniądze. Ale było też powiedziane, że autokary, samoloty będą wracały z Polakami, którzy tam są, żeby pracować tutaj, w Polsce. I gdzie te samochody, te autokary pełne Polaków wracających do kraju? Nie ma ich. W śniegu utknęły? Jedno okienko - niewypał. Chciano powiedzieć, że będzie to rozwiązanie dla małych przedsiębiorców. I co? Niewypał. Inny przykład - pakiet gospodarczy. Tak samo. Ilu przedsiębiorców skorzystało z tego? Na palcach jednej ręki można wyliczyć te elementy.
Tyle polemiki do wystąpienia pana ministra i kolegów przede mną, teraz chciałbym się zająć dwoma tematami szczegółowymi.
Inwestycje początkowe dla górnictwa. Przypomnę, że wspomniałem o tych inwestycjach, kiedy pierwszy raz tutaj stanąłem, w grudniu 2007 r. Wtedy nikt za bardzo nie wiedział, co to takiego jest i generalnie zostało to odrzucone. Kiedy w zeszłym roku wspomniałem o tym przy uchwalaniu budżetu, miałem już poparcie kolegów ze Śląska, senatora Korfantego, senatora Czesława Ryszki, którzy bliżej tego żyją. Wiedzieli o tej potrzebie, zdawali sobie sprawę, że jest ważna. Czy trzeba było wypadków w kopalni "Wujek-Śląsk", czy trzeba było wypadków w "Boryni", w "Halembie", żeby ten rząd w końcu zrozumiał, że górnictwu należy pomóc? 90% energii pochodzi właśnie z węgla, a my chcemy zdusić... Zabrakło działań w poprzednich latach, dopiero teraz pewne straszne wydarzenia na Śląsku docierają do rządzących. Mówi się o tym, aby wyasygnować 400 milionów. A właśnie w tym roku kończy się taka możliwość. Ja już wspominałem w 2007 i 2008 r., kiedy był konstruowany budżet, że należy to wykorzystać, bo notyfikację Komisji mamy tylko do 2010 r. Korzysta się z tego w ostatnim momencie. Bardzo dobrze, że to jest, bardzo dobrze, bo potrzeby są wielkie. Żeby jednak nie było wrażenia, że górnictwo tylko potrzebuje i żąda, chciałbym przytoczyć pewne dane, które uzmysłowią, w jakim miejscu górnictwo się znajduje. W ciągu ośmiu lat górnictwo wpłaciło do budżetu państwa 52 miliardy, w różnych formach. Żeby to w jakiś sposób zobrazować, przyjąłem, że to by było 1270 km autostrad. W 2008 r. wpłynęło z górnictwa 7 miliardów zł. Co ono dostaje w zamian? 400 milionów na inwestycje początkowe, przy czym jest to tylko 30%, resztę muszą sami dołożyć. 70% górnicy, kampania węglowa, spółki węglowe muszą dołożyć, aby móc zabezpieczyć inwestycje początkowe, które są niezbędne dla bezpieczeństwa górników, dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, którego zagwarantowanie jest obowiązkiem państwa. Jak już powiedziałem, jeżeli notyfikacja nie będzie przedłużona, to pomoc publiczna na 2010 r. to jedynie 400 milionów zł w tym roku. Dlatego wniosek mój oraz senatorów Korfantego i Ryszki mówi o tym, aby tę kwotę zwiększyć, poprzez przesunięcia w istniejącym budżecie, o 200 milionów zł, z racji tego, że być może nie będzie już takiej możliwości. Jest to możliwe. To pierwsza uwaga, którą chciałem się podzielić z szanowną Izbą.
Druga kwestia - drogi. Pan minister wyraził się tutaj tak: gdybyśmy budowali tak, jak wy - a mówił, patrząc w naszą stronę - to by tych dróg nie było. No więc, skoro żonglujemy liczbami, to powiem, że w latach 2006-2007 oddano do użytku 198 km autostrad. W latach, kiedy rządzi PO, w latach 2008-2009, tych kilometrów jest mniej, tylko 152 km, więc trudno określić wypowiedzi pana ministra jako obiektywne. W 2009 r. zaplanowano wydać na drogi 32 miliardy, potem, po poprawce, 23 miliardy, w końcu zostało 18 miliardów, w tym 1 miliard zaległych rachunków. Każdy z nas wie, co się dzieje na drogach. Dane z badań dróg krajowych dowodzą, że do natychmiastowego remontu jest 21%, a niezadowalający stan jest na 25%. I co się dzieje? Obcinamy wydatki na bieżące utrzymanie, na konserwację dróg krajowych. Czy zaplanowane 31 miliardów 300 milionów zostanie wydane? Stawiam tu duży znak zapytania. Jeżeli te środki będą wydane w taki sam sposób, jak w roku 2009, to oszczędności będą tylko papierowe, a nie w inwestycjach, o których mówimy, że są najważniejsze. A chodzi o to, by koło zamachowe gospodarki w jakiś sposób powiększało u nas produkt krajowy brutto. Była też mowa o przesunięciach, o tych sztuczkach, jak tutaj wyraził się któryś z senatorów, co podchwycił minister. Właśnie te sztuczki mówią o tym, że z deficytu budżetu państwa usuwane są w cień pewne fundusze, co stanowi o naszym całkowitym deficycie publicznym. I nikt głośno nie chce mówić, ile on wynosi i jak wygląda w chwili obecnej.
Kończąc, proszę o poparcie poprawki związanej z inwestycjami początkowymi i o ustosunkowanie się do rzetelnego wykorzystania funduszu drogowego na rok 2010. Dziękuję bardzo.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Błaszczyka.
Senator Przemysław Błaszczyk:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo!
Wysłuchałem z ciekawością na początku tej kadencji wystąpienia nieobecnego dzisiaj pana senatora Misiaka, już nawet nie przewodniczącego. Pamiętam, jak krytykował, jakie miał pomysły, jak miało być pięknie i jak to się skończyło. Nie chcę dłużej tego przypominać. Słuchałem także w tamtym roku pana ministra Rostowskiego. Tak jak tutaj podkreślił, akurat jego wypowiedź w tej Izbie w tamtym roku, pamiętam to dokładnie, nie była może zbyt agresywna, ale w Sejmie - miałem możliwość uczestniczyć w tym posiedzeniu - był bardzo agresywny, bardzo pewny siebie. Obecnie troszeczkę stonował, jednak sytuacja wygląda troszeczkę inaczej, niż przedstawiał, niż myślał, że będzie wyglądała.
Szanowni Państwo, pytaliśmy dzisiaj pana ministra, co ministerstwo, co pan minister zrobił, aby tę sytuację zmienić. Otrzymywaliśmy taką odpowiedź: pakiet oszczędnościowy, oszczędzaliśmy, robiliśmy wszystko, żeby jak najmniej wydać. Wiemy, w jaki sposób to skutkowało w służbie zdrowia, w wojsku, w policji, co dawały te oszczędności. Pytaliśmy, co konkretnie ministerstwo zrobiło, jakie kroki poczyniło, żeby poprawić sytuację budżetową. Przykład jakichś prób ministerstwa? No, mamy aferę hazardową. Już wcześniej zadawałem pytanie, przed wybuchem tej afery: co z tym działem gospodarki? Jak donosiły media, był to bardzo intratny biznes, z którego państwo nie czerpało odpowiednich dochodów, który nie był odpowiednio opodatkowany. Wchodziły tu w grę miliardy złotych.
Innym dowodem na to, że ministerstwo jednak nie szuka pieniędzy, jest publikacja prasowa, która wskazała, że cła uzyskiwane w polskich portach są o połowę za małe w stosunku do tego, jakby to mogło wyglądać, jak to powinno być zrealizowane, albo w ogóle niezrealizowane. Szczycimy się ostatnio, że do naszego portu będą zawijały potężne kontenerowce, a więc z racji tego ten wzrost powinien być większy. Obawiam się, że nie. A jaka jest przyczyna? Taka, że odprawa w Polsce trwa trzy tygodnie, a w Niemczech czy ogólnie w portach Europy - jeden dzień. I przez to tracimy, jak się szacuje, w granicach 2 miliardów z ceł. I jeszcze raz tyle jest odprawiane nie w Polsce, bo przedsiębiorcy wolą to odprawić poza naszym krajem. Nie szukamy takich realnych oszczędności, konkretnych pieniędzy, tylko oszczędzamy. Jak to wygląda - wiemy.
I pan minister wspominał, że my jesteśmy na bardzo wysokim miejscu w Europie, zapraszają nas na różne spotkania, doceniają nas, liczą się z naszą gospodarką. Jednak, Szanowni Państwo, ciężko mi porównać naszą infrastrukturę do infrastruktury takich krajów, jak Niemcy czy Francja. Jeżeli byśmy musieli zbudować taką infrastrukturę, jeżeli byśmy mieli zainwestować w ten rozwój, to byśmy pięć razy zbankrutowali. A więc nie wiem, czy możemy w pewnym sensie porównywać się tutaj do tych krajów Europy.
Następna sprawa, Szanowni Państwo. Patrząc na ostatnie dwadzieścia lat, powiem tak: sprzedaliśmy dużą część majątku, ale w jakiś sposób tego nie wykorzystaliśmy. Jak i dlaczego do takiej sytuacji doszło, możecie państwo sami oceniać. Tych pieniędzy nie ma. Co do budżetu i państwa, my mówimy, że tu jest na swój sposób tak super i że rozwija się mocna gospodarka. Nie określiłbym, że mamy mocną gospodarkę. Aspirujemy do roli potężnego mocarstwa, do roli silnego kraju w Europie, chcemy także, aby nas doceniano. Tymczasem mamy XXI w., jesteśmy w Unii Europejskiej, a jednak sytuacja co do budżetu - nie chcę już odnosić się tutaj do sytuacji w służbie zdrowia, która jest najbardziej ewidentna - nie wskazuje na nasz kraj jako kraj XXI w. Dlatego ja bym tutaj bardzo ostrożnie podochodził do naszych wypowiedzi o tym, że jest bardzo dobrze, nasza gospodarka jest w bardzo dobrym stanie i że wszystko wygląda tak kolorowo i pięknie. To może tyle tak ogólnie co do budżetu.
Szanowni Państwo, chciałbym się także odnieść do części dotyczącej rolnictwa, bo z tym środowiskiem jestem związany. Szkoda, że w budżecie Ministerstwa Rolnictwa obcięto środki na takie działy, jak postęp biologiczny, postęp produkcji rolnej, zwierzęcej, melioracje, rolnictwo ekologiczne, na które po wielekroć się tutaj powołujemy. Stwierdzamy, że nasze rolnictwo powinno zmierzać w tym właśnie kierunku, tymczasem tutaj mamy wskazania, że nakłady na postęp biologiczny, na rolnictwo ekologiczne spadną o 55%.
I chciałbym także zauważyć, że cała ta sytuacja kryzysu ponownie jest jakby złożona po części na barki rolników. Możemy mówić o dopłatach, ten kurs euro jest troszeczkę wyższy. Nie da się ukryć, są dopłaty, jednak ceny zbóż i produktów rolnych nie są zadowalające. Rząd pana premiera Jarosława Kaczyńskiego wskazywał na to, że jednak tę przepaść między wsią a miastem trzeba niwelować, a obecna sytuacja doprowadza do tego, że ciężko to będzie zrealizować. Sytuacja wsi i rolników nie jest tak optymistyczna i tak dobra, jak byśmy się tego spodziewali. Jeżeli rolnicy mają się jakoś rozwijać, choćby częściowo, na przykład przez szkolnictwo, jeżeli młodzież rolnicza ma rywalizować z młodzieżą z miast...
Szanowni Państwo, uwzględniając problemy budżetu, ustaliliśmy, że każde województwo będzie zgłaszać jedną, najważniejszą dla niego poprawkę. Dlatego w imieniu własnym oraz senatorów Wiesława Dobkowskiego i Grzegorza Wojciechowskiego chciałbym złożyć poprawkę dotyczącą rozbudowy portu imienia Władysława Reymonta w Łodzi. Dla nas, dla naszego miasta, dla naszego regionu, dla rozwoju naszego województwa to bardzo istotne, dlatego przekazuję tę poprawkę panu marszałkowi. Dziękuję bardzo.
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Ryszkę.
Senator Czesław Ryszka:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Pani Minister!
Debatując na temat budżetu, próbowano już tutaj spojrzeć na to, jaka jest Polska u progu 2010 r., po dwóch latach rządów Platformy Obywatelskiej.
Jak sądzę, nawet dla wielu sympatyków Platformy ten półmetek jest ogromny rozczarowaniem. Niestety, kryzysem finansowym i gospodarczym na świecie nie da się wszystkiego ani przykryć, ani wytłumaczyć. Co ma bowiem wspólnego kryzys gospodarczy z zapowiadanymi na przykład zmianami prawa, które miało być bardziej przyjazne dla przedsiębiorców? Nie doczekaliśmy się żadnego kompleksowego opracowania przepisów, a wyrywkowe zmiany zaproponowane przez tak zwaną komisję Palikota były regularnie wyśmiewane przez specjalistyczną prasę. Podobnie nie doczekały się spełnienia oczekiwania kierowane do Ministerstwa Finansów co do reformy podatków. Właściwie nie wymyślono niczego poza ograniczeniem wydatków w celu łatania dziury budżetowej.
Albo inny problem, który tutaj był już wielokrotnie poruszany: premier obiecywał w expose, że rząd ograniczy zwiększanie długu publicznego. Tymczasem obecne zadłużenie Polski osiągnęło poziom niespotykany od lat: 600 miliardów zł. Stoimy na krawędzi przekroczenia tak zwanych progów ostrożnościowych, barier chroniących nas przed nadmiernym zadłużeniem. Czyli to, co za rządów PiS było nie do pomyślenia, teraz jest przedstawiane jako przemyślana, odpowiedzialna polityka ekonomiczna.
Przed wyborami w 2007 r. Platforma Obywatelska piętnowała opóźnienia w budowie autostrad. A teraz? Teraz możemy już zapomnieć o autostradach na Euro 2012.
Przypomnę, że w latach 2006-2007 udało się wyremontować około 4 tysiące kilometrów dróg krajowych, rok później było tego zaledwie 600 kilometrów. Miniony rok nie został jeszcze ujęty w statystykach, ale już teraz wiadomo, że w nadchodzącym roku uda się wyremontować nie więcej niż 350 kilometrów.
Bezrobocie sięga już 12%, czyli blisko półtora miliona osób pozostaje bez pracy. A jak wygląda walka z bezrobociem? Owszem, zwalnianym ze stoczni pracownikom zaproponowano, między innymi, przekwalifikowanie na inne zawody: wizażysty, fotografa, specjalisty od przekłuwania ciała, a nawet psiego fryzjera. Ale żarty na bok, problem jest poważniejszy. Urzędom pracy brakuje pieniędzy na opłacanie składek zdrowotnych dla bezrobotnych, kończą się pieniądze na wspieranie rozwoju własnych biznesów przez bezrobotnych. Także mechanizm wsparcia bezrobotnych z unijnych środków prawie nie działa.
Należałoby dalej wspomnieć o niebotycznym chaosie i braku pieniędzy w ochronie zdrowia, edukacji, wojsku, a także o fiasku polityki prorodzinnej, panie senatorze Rulewski. Ale czyż mogło być inaczej, skoro rządzący nie mają ani wizji rozwoju państwa, ani też koncepcji i środków ratunku?
Co prawda - teraz trochę optymistycznie - udało się rządowi uniknąć głębokiej recesji, a nawet uzyskać symboliczny wzrost PKB. Jednak trzeba pamiętać właśnie o tym bezrobociu, które sięga już 12%. Wzrost z 8% do 12%, czyli prawie o 50%. A więc nie posiłkujmy się obrazem Niemiec, że tam jest aż 8%. Tak, ale było 7%. Spadają zyski przedsiębiorstw, a przez to zmniejszają się wpływy z podatków płacone przez firmy do budżetu, spada import, spadają nakłady inwestycyjne.
Chwalenie się przez premiera, że Polska jest zieloną wyspą, to nic innego, jak przerzucenie wszystkich kosztów i obciążeń budżetowych na społeczeństwo. Jak sądzę, głębszego kryzysu uniknęliśmy nie dzięki rządowi, ale dzięki przedsiębiorczości Polaków, tej rozwijanej od dwudziestu lat umiejętności zaciskania pasa i przystosowywania się do trudnych warunków.
Warto przypomnieć, co już tutaj było wielokrotnie mówione, jak wyglądały błędne założenia budżetowe na 2009 r. Dochody państwa miały wynieść ponad 303 miliardy zł, wydatki to miało być 321 miliardów, czyli deficyt na koniec 2009 r. miał wynieść tylko niecałe 18 miliardów zł. Przewidywano, że takie wyniki zapewni wynoszący blisko 4% wzrost PKB. Mimo że wielu ekonomistów wskazywało, że te liczby są nierealne, mimo że politycy Prawa i Sprawiedliwości wzywali do wprowadzenia poprawek do budżetu, czyli zwiększenia deficytu przynajmniej do 27 miliardów... Mówię o tym dlatego, że minister finansów wówczas zbywał te apele ironicznymi uwagami. I co się okazało? No, niestety, to naukowcy mieli rację, to opozycja miała rację, ale dopiero w połowie roku resort finansów przygotował nowelizację ustawy budżetowej, przyznał się do wzrostu deficytu tylko o 9 miliardów, wiedząc, że on będzie i tak wyższy. I właściwie do dzisiaj trwa ta karuzela różnych sztuczek księgowych, aby ukryć prawdziwy rozmiar deficytu, który w obecnej ustawie budżetowej jest na rekordowym poziomie ponad 52 miliardów zł. Ale trzeba pamiętać o tym, że w minionym roku wiele potrzeb pożyczkowych państwa zostało wyrzuconych poza budżet centralny, więc deficyt, jak tu już było mówione, będzie znacznie większy. Zresztą już widać, na czym polega ta kreatywna księgowość. Mianowicie w budżecie wprowadzono podział na budżet krajowy i budżet środków europejskich, a jednocześnie deficyt środków europejskich nie jest wliczany do deficytu budżetu państwa, a to jest około 14,5 miliarda zł. Jeżeli dodamy do tego finansowanie budowy dróg przez Krajowy Fundusz Drogowy, czyli ponad 10 miliardów zł, i jeśli dodamy do tego braki środków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, to doliczymy się przynajmniej 90 miliardów zł.
Gdzie jest ta zapowiadana aktywna polityka gospodarcza rządu? Jak można twierdzić, że jesteśmy wyspą stabilności, że mamy dodatni wzrost gospodarczy, skoro w budżecie doprowadzono do gigantycznego wzrostu zadłużenia? Te problemy z budżetem wzięły się z zaniechań rządu, który zamiast prowadzić aktywną politykę gospodarczą, zachowuje się tak, jakby czekał, aż wszystko rozwiąże się samo.
A przypomnę, że takiego zakłamania, takiej nonszalancji wobec narodu, jakie miały miejsce przy sprzedaży stoczni, nie powstydziłby się chyba nawet któryś z czarnoskórych prezydentów w Afryce. Mówią o tym kompromitujące ministra skarbu dokumenty o prowadzonym przetargu, ujawnione przez media. To także osobista kompromitacja premiera, który rzekomo negocjował z katarskim inwestorem, z katarskim premierem.
Czy ratowanie budżetu państwa zapowiadaną w tym roku prywatyzacją i tymi 25 miliardami zł, których oczekujemy ze sprzedaży majątku narodowego, nie skończy się kompromitacją podobną do tej ze stoczniami?
Na zakończenie chciałby przywołać słowa papieża Benedykta XVI, który w grudniu 2008 r., zaniepokojony negatywnymi skutkami światowej sytuacji ekonomicznej, apelował podczas spotkania z korpusem dyplomatycznym, aby przywódcy polityczni i gospodarczy kierowali się w swych decyzjach mądrością, przezornością i uznaniem dobra wspólnego, aby szukali rozwiązań długofalowych w solidarności, w najlepiej pojętym interesie wszystkich ludzi, szczególnie tych, którzy są narażeni na największe cierpienia wskutek obecnego kryzysu finansowego. Te słowa Benedykta XVI przypominam naszym rządzącym, aby nie koncentrowali się wyłącznie na własnym wizerunku, często za cenę oszukiwania narodu, ale pamiętali choćby o alarmistycznym raporcie Komisji Europejskiej dotyczącym biedy, w jakiej żyje znaczny procent polskich dzieci. Jak się ta bieda ma do tego odpowiedzialnego, ostrożnego, dobrego budżetu? Pozostawiam to bez komentarza. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
47. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu