39. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Pani Minister, dziękuję.
Kończę pytania.
Dziękuję bardzo, Pani Minister.
I otwieram dyskusję, prosząc wszystkich państwa senatorów, żeby dotyczyła ona omawianego przez nas obecnie punktu porządku obrad, a nie wszystkich dodatkowych kwestii, bo wtedy mogłaby rzeczywiście niepotrzebnie się przedłużać.
(Senator Stanisław Bisztyga: Proszę tylko przypomnieć, że można też złożyć przemówienie do protokołu.)
A tak, oczywiście, można tak zrobić wzorem pana senatora Bisztygi, który co drugi punkt składa przemówienie do protokołu, zawsze jest też taka możliwość.
To powiedziawszy, zapraszam pana senatora Stanisława Zająca jako pierwszego dyskutanta.
Proszę bardzo.
(Głosy z sali: Do protokołu.)
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Stanisław Zając:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Nie sposób, odnosząc się do tej dyskusji nad nowelizacją budżetu, nie zauważyć pewnego istotnego mankamentu, jakim jest nieobecność na sali podczas tej dyskusji, tej ważnej dyskusji dotyczącej ustawy regulującej finanse, ministra Rostowskiego. Może jest jeden pozytyw nieobecności pana ministra: taki, że ta rozmowa o tych wątpliwościach, które przedstawiamy, jest spokojniejsza, bardziej merytoryczna. I to jest chyba ten element, który wszyscy zauważamy w dzisiejszej debacie. Niemniej jednak wtedy, gdy rozmawiamy o sprawach finansów publicznych państwa, chcielibyśmy widzieć na sali - nie kwestionuję kompetencji państwa ministrów, którzy tu występują - osobę, która reprezentuje rząd, która przedstawia budżet, która broni tego budżetu, która również ma szansę dzięki swojej obecności i uczestnictwu w tej dyskusji odnieść się do tego, co wcześniej przedstawiała Wysokiej Izbie, a przedstawiała te ważne wypowiedzi, i to jest istotne, niespełna pół roku temu. I chociaż nie ma na tej sali pana ministra Rostowskiego, to jednak duch jego i jego wypowiedzi krąży tutaj, ponieważ to wystąpienie, które miało miejsce 17 grudnia 2008 r. pozostaje w pamięci wielu z nas. Dlatego też warto, Szanowni Państwo, oceniając dzisiejszą propozycję czy przyjętą ustawę, odnieść się do tych wypowiedzi, które wówczas padały na tej sali i które były kierowane do nas, pań i panów senatorów.
Pan minister w swoich historycznych odniesieniach wrócił wówczas do 1768 r., kiedy w Polsce starano się uporządkować finanse publiczne. Dokonując oceny przedstawionej wówczas ustawy budżetowej, wskazywał na uwarunkowania odległego okresu naszej historii i ubolewał, że przyjętego wówczas budżetu nie zrealizowano z uwagi na to, że krótkowzroczne myślenie polityczne przeważało nad dyskursem o strategicznych potrzebach narodu i państwa. To bardzo ważne zdanie. Ale szkoda, że wnioski, które płynęłyby z tego zdania, nie zostały wyciągnięte przez rząd pana premiera Donalda Tuska, bo niespełna pół roku temu nie przyjęto odpowiedzialnego, prorozwojowego i realistycznego w swoich założeniach budżetu, który miałby szanse na wykonanie, dawałby pewność, że oto mówimy o ważnej ustawie czy najważniejszej ustawie, jeżeli chodzi o sprawy funkcjonowania naszej gospodarki. Mówię to dlatego, że wówczas pan minister na tej sali stwierdzał między innymi, że ustawa budżetowa to najważniejszy dokument dotyczący finansów państwa, który wpływa bezpośrednio na całą gospodarkę, kształtuje zachowania oraz oczekiwania nie tylko obywateli, ale także wszystkich przedsiębiorstw działających na terenie naszego kraju i jest narzędziem na tyle potężnym - zwracam uwagę na te wyrazy: na tyle potężnym - by określić schemat myślenia milionów osób, od których cząstkowych decyzji zależy dobrobyt wspólnoty, jaką jest państwo.
I oto, proszę państwa, wystarczyło, że od tych ważnych deklaracji pana ministra minęło kilka miesięcy, aby okazało się, jak dramatycznie zostały one zweryfikowane. Dlaczego mówię: dramatycznie? Bo gdy dochodzimy do sytuacji, że podejmujemy decyzję o nowelizacji ustawy budżetowej, to jest to decyzja dramatyczna. Jest to decyzja dramatyczna, którą można było przewidzieć wówczas, kiedy pracowaliśmy nad budżetem, zwłaszcza że Prawo i Sprawiedliwość już w czasie pierwszego czytania ustawy budżetowej wskazywało na nierealność wskaźników makroekonomicznych przyjętych przez rząd Donalda Tuska, dotyczących planowanego wzrostu gospodarczego i poziomu planowanego deficytu budżetowego. W merytorycznej dyskusji - bo mówiliśmy bardzo spokojnie, wiele proponowaliśmy - wskazywaliśmy, że przecież nadchodzą zjawiska kryzysowe, że mogą one do nas dotrzeć, przekonywaliśmy, że jednym z priorytetów powinno być podtrzymanie wzrostu gospodarczego, a nie redukowanie na siłę deficytu i realizowanie wyłącznie piarowskiego pomysłu jak najszybszego wejścia do strefy euro. Dzisiaj słyszeliśmy, Szanowni Państwo, ile te deklaracje o wejściu do strefy euro w 2011, 2012 r. są warte, ile mają wartości, jeżeli chodzi o ich pewność i trafność. Ale wówczas mówiło się: tak, wchodzimy do strefy euro, RM2 jest przecież na wyciągnięcie ręki, a więc to jest ten moment, to jest ta szansa na to, żeby przyjąć trafne rozwiązania, jeżeli chodzi o budżet.
Wskazywaliśmy, że założenia do budżetu już w czasie pierwszego czytania należy urealnić. Przyjęte przez ministra finansów, wprawdzie skorygowane, ale pamiętamy jak późno, nierealne założenia makroekonomiczne pozwalały nam z dużą dozą pewności już wówczas wyrażać pogląd, że ustawę w proponowanym kształcie trzeba będzie wkrótce zmieniać. Zwracaliśmy uwagę na uwarunkowania ekonomiczne i pojawiające się wyraźne oznaki kryzysu, biorąc pod uwagę to, że to przecież rząd, to przecież minister finansów są odpowiedzialni za kształt finansów publicznych.
Widząc dzisiaj, że prezentowana wówczas przez pana ministra argumentacja uzasadniająca ostateczny kształt ustawy budżetowej prysła jak bańka mydlana, warto zapytać, tu, przed Wysoką Izbą, ile wówczas były, a raczej są dzisiaj warte wypowiadane przez pana ministra słowa: "my planujemy budżet na rok, a nie na kwartał, dlatego, pomimo naszych przewidywań co do przyszłych prognoz innych ośrodków, utrzymujemy prognozę wzrostu na poziomie 3,7%". "My planujemy budżet na rok, nie na kwartał", a więc jesteśmy pewni, mamy jakieś sygnały i informacje mówiące o tym, że te rozstrzygnięcia, które są przez nas proponowane, są tymi najwłaściwszymi.
I dlatego trudno się dziwić, Szanowni Państwo, Panie i Panowie Senatorowie, że dzisiaj po tych wypowiedziach pana ministra, który nas zapewniał o realności, o budżecie na rok, a nie na kwartał, tak ostrożnie oceniamy proponowane przez rząd zapisy nowelizowanej ustawy, zwłaszcza że w tej ustawie czytamy, że skutki ogólnoświatowego kryzysu wymuszają zmianę budżetu. A przecież wcześniej słyszeliśmy: nie ma kryzysu, jesteśmy oazą szczęśliwości, to nas nie dotknie.
To nie są, proszę państwa, wypowiedzi tylko i wyłącznie na użytek wywołania jakiegoś efektu, bo nie o to przecież chodzi. Ale pan premier Tusk mówił: "sytuacja w Polsce nie wymaga żadnych nadzwyczajnych działań", "Polska jest odporna w dużym stopniu na krytyczne zjawiska, które obserwuje się w Stanach Zjednoczonych i dużej części Unii Europejskiej", Polski to nie dotyczy. Dlatego, skoro takie wypowiedzi padały, dzisiaj się zastanawiamy, czy aby ta proponowana nowelizacja i zawarte w niej rozwiązania są takimi, jakie powinny być wprowadzone. Bo trzeba przyznać, że ten budżet jest nierealny i musi być zmieniony.
Ja chcę zwrócić uwagę na pewien element, który dzisiaj przebijał w tej dyskusji. Otóż, Szanowni Państwo, przyjmujemy budżet w grudniu, nie wiem, pewnie przed końcem roku zostaje on podpisany przez pana prezydenta, a zaledwie czternaście dni czy trzy tygodnie potem poszukujemy rezerw, musimy oszczędzać. A więc zapytajmy otwarcie: Czy wówczas pan minister wiedział, że ten budżet jest nierealny? Czy świadomie podjął decyzję o przyjęciu budżetu, który z założenia, w chwili przyjęcia, w chwili uchwalenia był nie do wykonania, nie do zrealizowania? A jeżeli tak, to dlaczego? Czemu służył ten zabieg? Do czego to było potrzebne? Wówczas zaczęto poszukiwać oszczędności i dokonywano blokady niebagatelnych środków finansowych, bo 19,7 miliarda zł, dwa tygodnie po przyjęciu budżetu, a dzisiaj mamy przyjąć jako wiarygodną czy przekonującą wypowiedź, że dopiero później nastąpiły zjawiska, które zmuszają nas do nowelizacji budżetu? Czy nie warto wreszcie powiedzieć: tak, przyjmowaliśmy świadomie - chcielibyśmy usłyszeć z jakich względów - właśnie taki, a nie inny budżet?
Szanowni Państwo, w czasie uchwalania budżetu pan minister mówił o priorytetach. Zaliczył do nich wzrost nakładów na naukę, infrastrukturę drogową. Omawiana ustawa idzie w zupełnie odmiennym kierunku.
Widzę kątem oka pana marszałka i wiem, że czas biegnie nieubłaganie, ale chciałbym zwrócić...
(Wicemarszałek Marek Ziółkowski: Już nawet przebiegł.)
Ale chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na kwestię dotyczącą chociażby realizacji programu budowy dróg. Pierwotnie zakładano, że będą na to środki w kwocie prawie 32 miliardów zł. A co się okazało? Dzisiaj jest na to w rzeczywistości 7,8 miliarda zł, państwowy Krajowy Fundusz Drogowy ma 9,7 miliarda zł. I gdzie mamy poszukiwać reszty środków? No trudno spokojnie patrzeć na to, co się dzieje z finansowaniem budowy dróg w sytuacji, kiedy to jest jeden z naszych priorytetów. Oczywiście, można mówić, że wszystkiemu winna jest opozycja, że nie wykorzystano koniunktury w latach wcześniejszych. Ta melodia jest nam znana, my to już słyszeliśmy, już się do tego przyzwyczailiśmy. Ale deklarowana w expose pana premiera wizja przemian, no, jakoś daleka jest od tej dzisiejszej rzeczywistości.
I jeszcze dosłownie końcowe zdania. Otóż przed momentem usłyszeliśmy obszerny fragment wystąpienia pani minister dotyczący "Rezerwy solidarności społecznej". Ale, Szanowni Państwo, kto wyszedł z takim pomysłem? Otóż pan minister Rostowski powiedział: w przypadku zjawisk kryzysowych solidarność społeczna musi być brana pod uwagę. Przede wszystkim chodzi o ochronę najbardziej zagrożonych. Na potrzeby ważnych wydatków społecznych powstanie "Rezerwa solidarności społecznej". Pan minister Rostowski to mówił. A dzisiaj słyszymy: w zasadzie to ta rezerwa jest niepotrzebna. Łatwiej będzie wykorzystać środki finansowe, jeżeli one będą bezpośrednio u wojewodów. To co, pan minister mylił się wówczas albo proponował instrument, który jest instrumentem nieużytecznym, niepotrzebnym, wręcz zbędnym? To są elementy, które nie mogą pozostać niezauważone.
A to zmniejszenie o prawie 51 milionów zł środków na poakcesyjny program wsparcia obszarów wiejskich? W tej chwili daje się 21 milionów zł z małym kawałkiem, z czego korzysta pięćset gmin w Polsce.
Jeżeli spojrzymy na kwestie dotyczące ochrony zdrowia, to my przecież to samo mówiliśmy, że należy uszczelnić system. A tu - ani uszczelnienia systemu, ani wzrostu nakładów. A jak wygląda sytuacja w służbie zdrowia, to wszyscy doskonale wiemy.
Szanowni Państwo, chcę jeszcze zwrócić uwagę - to już naprawdę ostatnie zdanie, Panie Marszałku, więcej nie będę nadużywał pańskiej cierpliwości, chociaż jest wiele ważnych spraw, o których chciałbym powiedzieć - na wypowiedź przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wypowiedź ta miała miejsca w czasie, gdy w Sejmie odbywało się drugie czytanie tej zmiany ustawy budżetowej. Otóż chodziło o kwestię środków, które zostały przekazane czy też znalezione jako oszczędności w budżetach wojewodów. Pan Zbigniew Chlebowski mówił tak: większość propozycji, które kwestionuje opozycja, to oszczędności proponowane przez wojewodów. To wojewodowie wskazali wydatki, które w tym roku nie będą realizowane. Są to środki, które pochodzą z rezerwy na świadczenia alimentacyjne czy na inne świadczenia pomocy społecznej. To nie rząd, to nie minister finansów zmuszał wojewodów do przedstawienia katalogu wydatków, które redukują. A wojewoda to jest kto? To jest przedstawiciel opozycji, Szanowni Państwo Senatorowie, przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości? Czy też to jest przedstawiciel rządu w terenie, wykonujący określone zadania? A więc taka argumentacja sprawia, że rzeczywiście trudno nam dzisiaj uznać te rozwiązania, które znalazły się w nowelizowanej ustawie, za rozwiązania do zaakceptowania i dlatego też pojawia się z naszej strony, tak jak i poprzednio, ogromna wola współpracy przy nowelizowanym budżecie poprzez poprawki, które moi koledzy przedstawią w toku dalszej debaty. Te poprawki warunkują to, że będziemy mogli pozytywnie przyjąć nowelizowaną ustawą. W przeciwnym razie takie stanowisko nie jest możliwe.
Na koniec chcę stwierdzić, widząc brak pozytywnych działań w dotychczasowej polityce rządu, w rozwiązywaniu najważniejszych dla państwa spraw, że należy wyrazić obawę, czy aby ta nowelizacja nie jest ostatnią w obecnym roku budżetowym. Takie obawy zgłaszali również panowie senatorowie z Platformy Obywatelskiej. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę państwa, to było przemówienie przewodniczącego klubu opozycji. Limit czasowy został przekroczony o pięć minut, więc drugi raz w tej debacie do takiego wystąpienia nie dopuszczę, po prostu będę przerywał dokładnie po dziesięciu minutach.
(Rozmowy na sali)
O godzinie 15 minut 50 rozpoczęło się przemówienie.
I teraz pan senator Ortyl.
(Senator Stanisław Zając: Drugiego już nie będzie.)
Dziękuję, Panie Senatorze. Rozumiem, że to było wystąpienie wstępne...
(Senator Stanisław Zając: Już z tej drugiej pięciominutówki nie skorzystam.)
Tak, wiem. Ale teraz prosiłbym bardzo o zdecydowane przestrzeganie dyscypliny budżetowo-czasowej i oczywiście także merytorycznej, o czym wspominałem wcześniej.
Proszę bardzo, Panie Senatorze.
Senator Władysław Ortyl:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Oczywiście przypominam sobie, podobnie jak mój kolega, pan senator Stanisław Zając, wystąpienie ministra Rostowskiego w czasie naszej ostatniej debaty budżetowej, no i te stwierdzenia, że budżet jest dobry, zrównoważony, optymalny. Przypominam też sobie atak na opozycję, obarczenie jej winą za ewentualne trudności. Były też takie, myślę, trochę do przodu, że tak powiem, polityczne akcenty. I wtedy nasunęła mi się jedna refleksja - co zresztą potem się potwierdziło w rozmowach z kolegami, którzy mają dłuższy staż senacki niż ja - że po prostu tak politycznego wystąpienia ministra finansów w Senacie do tej pory nie było. No, mamy akurat jubileusz, dwudziestolecie reaktywowania, odnowienia Senatu, tak że o taką refleksję można się tutaj, myślę, pokusić i ją przytoczyć.
Jaka jest ta nowelizacja budżetu? Ja próbowałem w swoich pytaniach dociec, gdzie są priorytety, jaki był klucz do szukania tych oszczędności. Ale poza informacją, że każdy miał poszukiwać około 10% oszczędności, no, niewiele usłyszałem i nie doszukałem się tutaj jakiejś logiki. Można się więc tylko domyślać, że mogło się zdarzyć na przykład tak, że gdyby ktoś wszedł w dziedzinę naszego szeroko rozumianego bezpieczeństwa i znalazł tam 15% oszczędności, to wywołałoby to ogólnie rzecz biorąc bardzo pozytywną reakcję Ministerstwa Finansów, a w ślad za nim i rządu, bo to rząd przedkłada tę nowelizację budżetu. Zastanówmy się więc, czy bezpieczeństwo naszego państwa było brane pod uwagę przy tych decyzjach co do cięć budżetowych, które nam dzisiaj przedłożono do zatwierdzenia. Mam tu na myśli bezpieczeństwo państwa, społeczeństwa bardzo szeroko oczywiście rozumiane. Bo jeżeli popatrzymy na to cięcie budżetowe, które dotknęło zbiornika Świnna Poręba, to należy zastanowić się, czy to jest działanie na rzecz bezpieczeństwa, czy czegoś wprost przeciwnego. Oczywiście nie jest to działanie na rzecz bezpieczeństwa, bo wszyscy pamiętamy ostatnie wydarzenia i zagrożenie przeciwpowodziowe. Ale czy to jest kwestia tylko zagrożenia przeciwpowodziowego? Oczywiście, że nie, bo wielkość zapasów wody, sprawa retencji to też jest problem gospodarczy, który dotyka nas wszystkich, nie tylko tych z sektora rekreacji i turystyki, bo to wszystko składa się na to, co się nazywa gospodarką. Taki sam przypadek mieliśmy kilka miesięcy temu, wtedy też lekką ręką skreślono zbiornik Kąty Nysowe. Powódź to zaniedbanie obnażyła, pokazała, że to była zła decyzja. I być może o tych zapasach wody dzisiaj też się nie myśli, bo pada deszcz, można powiedzieć, że mamy wręcz nadmiar opadów. Ale to chyba nie o to chodzi, bo takie podejście i takie niestrategiczne, nieprzyszłościowe, nieperspektywiczne zachowanie czy myślenie rządu nie jest najlepszym sposobem myślenia o przyszłości.
Dalej, skreślamy 42 miliony zł na konserwację urządzeń melioracyjnych. To też ryzykowna gra. To, co stało się z powodu tych skreśleń albo przez ograniczenie inwestowania w te zbiorniki, i trzeba to jasno powiedzieć, nie dotyczy wyłącznie mieszkańców okolic Żywca, Bielska, Podkarpacia czy Jasła, tylko to jest sprawa, która dotyczy całego społeczeństwa. Tak się tylko wydaje, że to są problemy tych, którzy zamieszkują wokół tych zbiorników, a tak naprawdę to jest sprawa troszeczkę szersza.
Popatrzmy na kwestie związane z bezpieczeństwem energetycznym. Wszyscy zgodnie mówimy o gazoporcie, o alternatywnych źródłach zaopatrzenia w gaz, ale gdy popatrzymy na ograniczenia dotyczące budowy falochronu, który ten gazoport ma chronić przed skutkami ruchów fal morskich, to jest już troszeczkę inaczej. Likwidujemy stocznie, nie ma wpływu środków, więc nie ma i pozytywnego zachowania wątpliwego zresztą inwestora, nie ma zatem możliwości budowania statków do transportu gazu. Ograniczono środki na rezerwy materiałowe, w tym także na składowanie gazu, jak również środki na poszukiwania geologiczne. Cóż, Gdyni i COP tak się nie budowało! Odpowiednio należałoby podejść do tej strategicznej inwestycji, którą jest gazoport i uzyskiwanie gazu skroplonego. A tu do tego jeszcze dochodzą te już niemal historyczne komplikacje związane z prezentem w postaci siedziby dla ambasady Kataru.
Teraz popatrzmy dla przykładu na Policję i na wojsko. Ten obszar także jest dotknięty cięciami. Ograniczenie liczby etatów o trzy tysięcy to jest oczywiście pewien symbol, ale jest też likwidacja etatów, które obsługiwane były przez służbę wojskową, a to kolejne trzy i pół tysiąca, tak więc łącznie jest to redukcja sześciu i pół tysiąca etatów w tym roku. Mamy wstrzymanie programu modernizacji służb mundurowych. Pamiętajmy też o tym, że uzawodowienie armii zostało w tej chwili wstrzymane. Brakuje też środków na wypłatę dodatków w poszczególnych jednostkach... nie, nie w poszczególnych, tylko właściwie we wszystkich, a tylko w niektórych są protesty i domaganie się tych dodatków. Ale przecież nie można mówić, że w czasach kryzysu powinniśmy oszczędzać na szeroko rozumianym bezpieczeństwie. Sytuacja jest taka, że przestępczość w czasach kryzysu nie podlega samoograniczeniu, można nawet śmiało powiedzieć, że przypadki przestępstw w czasach kryzysowych się po prostu nasilają, ich liczba się zwiększa.
Na podstawie lektury dotyczącej cięć można także wskazać miejsca, gdzie te cięcia... One dotknęły informatyzacji, zakupu sprzętu komputerowego, dopłaty do promocji eksportu, funduszy skierowanych na pozyskiwanie inwestycji czy edukacji. A to są sprawy, które są inwestycją w przyszłość. Pamiętajmy o tym, że o to, co jest nośnikiem postępu, powinniśmy dbać szczególnie. No a tu mamy takie sytuacje...
Do tego na pewno należy dołożyć pewną ciekawostkę, że tak powiem, w wykonaniu ministra sportu. Wprawdzie minister Rostowski za to bezpośrednio nie odpowiada, ale jakiś nadzór nad tym powinien mieć. Bo z jednej strony mamy w ministerstwie sportu cięcia w obszarze sportu, turystyki czy rekreacji, ale z drugiej strony mamy do czynienia z nadmiernymi nagrodami, premiami, które otrzymują kierujący instytucjami podlegającymi ministrowi sportu. Minister wprawdzie wzywa, żeby te nagrody oddano, ale jak będzie, to zobaczymy. W każdym razie oprócz tego cięcia w innych dziedzinach są.
Wiele tutaj mówiono o tym, że nie zgłaszano poprawek czy że nie było krytyki tej nowelizacji na posiedzeniach komisji, a to nie jest do końca prawda. Jeżeli chodzi o krytykę, to i w pytaniach, i w pewnych wyrażanych wątpliwościach ona się pojawiała. Myślę, że dzisiejsze wystąpienia powinny być wysłuchane przez pana ministra Koteckiego, chociaż są adresowane także do ministra Rostowskiego, no ale pana ministra nie ma...
Myślę też, że gdy senatorowie słyszą z ust poważnych i prominentnych przedstawicieli Platformy lub osób z Platformą bardzo ściśle związanych, że w Senacie nie będzie do nowelizacji budżetu żadnych poprawek i że Senat przyjmie to bez poprawek, to... No, w tej sytuacji ktoś mógłby się jeszcze dalej posunąć i powiedzieć, że nie będzie nawet dyskusji albo zadawania pytań. To, co pan senator Kleina jako senator sprawozdawca powiedział, czyli że jest otwartość na poprawki, to pewne novum, chociaż po wcześniejszych deklaracjach trudno uwierzyć, że jakiekolwiek poprawki przejdą. Niemniej jednak tak, jak powiedział pan przewodniczący Zając, poprawki będziemy składać. To jest warunek poparcia tej nowelizacji budżetu. Bo skoro ten budżet narusza szeroko rozumiane bezpieczeństwo obywateli, bezpieczeństwo naszego społeczeństwa i ingeruje w przyszłą nowoczesną gospodarkę, to nie można tak do końca ufać tym zmianom, tym zmniejszeniom budżetu, należy się nad tym bardzo poważnie zastanowić. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
(Senator Czesław Ryszka: Dokładnie dziesięć minut.)
Dokładnie dziesięć minut, tak jest.
Pan senator Dajczak. Proszę bardzo.
Senator Władysław Dajczak:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ja, tak jak moi koledzy poprzednicy, myślę, że nie sposób rozmawiać dzisiaj o nowelizacji budżetu, nie cofając się w czasie do grudnia, kiedy to w tej Wysokiej Izbie rozmawialiśmy o projekcie budżetu na rok 2009. I trudno nie przypomnieć sobie wystąpienia pana ministra Rostowskiego, wystąpienia z jednej strony nacechowanego wielką pewnością siebie, przedstawianiem założeń z wielką pewnością, zapewnianiem, że te założenia zdecydowanie zostaną zrealizowane i że gwarantują one rozwój naszego państwa, a z drugiej strony charakteryzującego się takim językiem rozmowy z opozycją, że... A przecież opozycja ma prawo przedstawiać i przedstawiała - w trosce o dobry budżet, o losy naszego państwa - swoje uwagi, swoje wątpliwości i propozycje poprawek. Niestety, ze strony ministra nie był to język rozmowy z opozycją. Był to język, trzeba to powiedzieć ze smutkiem, arogancji. Jak ktoś tu wspomniał, pod tym względem było to wyjątkowe wystąpienie ministra finansów w Wysokiej Izbie. Trzeba również przypomnieć, że był to czas, kiedy o założeniach budżetu tak optymistycznie mówił tylko pan minister finansów i rząd, z kolei opozycja już wtedy sygnalizowała, że są to założenia nierealne, ale nie tylko ona, bo mówiła o tym też większość ekspertów, mówili o tym również publicyści zajmujący się sprawami budżetu i ekonomii. Był to więc taki czas, kiedy to pan minister finansów dał przykład, jak nie należy rozmawiać z opozycją o budżecie, jak nie należy dążyć do porozumienia w sprawach najistotniejszych dla państwa.
Ja również, podobnie jak pan senator Zając, wynotowałem sobie stwierdzenie ministra finansów, który mówił, że ustawa budżetowa to jest najważniejszy dokument dotyczący finansów państwa, że wpływa on w sposób bezpośredni i pośredni na całą gospodarkę. Myślę, że to dobrze, iż pan minister to zauważył, i dobrze, że tak postrzegał budżet. Trzeba jednak z przykrością powiedzieć, że ten ważny dokument później, w trakcie jego realizacji, okazał się dla pana ministra już nie tak ważny.
Przypomnę, że pan minister mówił wtedy, iż rząd Donalda Tuska i Platforma Obywatelska doskonale wiedzą, na czym polega odpowiedzialność za państwo. Ja jednak bym to zdanie subtelnie zmienił po obserwacji tego, co przez pół roku, niestety, działo się z budżetem. Otóż powiedziałbym, że rząd Donalda Tuska i Platforma Obywatelska doskonale wiedziały, na czym polega odpowiedzialność za wyniki wyborów. Bo proszę spojrzeć, jest grudzień, jest styczeń, a za chwilę mamy czerwiec... Dlaczego to dopiero wtedy, tuż przed wyborami, na dwa dni przed nimi, w parlamencie pojawiła się propozycja zmiany ustawy o ustanowieniu programu modernizacji Policji, Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej, a tuż po wyborach, niecały miesiąc po wyborach, do Sejmu wpłynęła nowelizacja budżetu? Czy to jest przypadek?
Myślę, że nie jest przypadkiem też to, że przez ponad pół roku państwo polskie funkcjonowało na bazie źle przygotowanych, nierealnych założeń, ale minister finansów nie widział żadnej potrzeby rozmawiania o tym dokumencie. Tę potrzebę widzieli wszyscy, członkowie opozycji, ekonomiści, publicyści, a tylko minister finansów nie widział potrzeby rozmawiania o urealnieniu założeń, które legły u podstaw podczas tworzenia budżetu i wskutek których państwo polskie, tak jak powiedziałem, przez ponad pół roku funkcjonowało na bazie nierealnych założeń wyborczych.
Sądzę, że pamiętamy, jak pan minister finansów w czasie tego wspominanego wystąpienia przy każdej możliwej okazji powoływał się na to, że te trudności związane z budżetem są skutkiem złej działalności premiera i rządu Jarosława Kaczyńskiego, są skutkiem nieodpowiedzialnej działalności pana prezydenta, i to tylko dlatego, że pan prezydent i pan premier korzystali ze swoich konstytucyjnych uprawnień. Myślę, że to pokazuje, jak nieodpowiedzialny minister finansów traktuje odpowiedzialność za państwo, a jak powinien traktować ją odpowiedzialny minister finansów po dwóch latach rządów. Odpowiedzialny minister finansów po dwóch latach rządów powinien zdawać relacje z tego, jaka jest sytuacja, mówić, dlaczego ona jest właśnie taka i jakie są efekty podejmowanych przez niego decyzji. Pan minister jakoś nie kwapi się do tego, aby rozliczyć się z podejmowanych przez siebie decyzji, tylko przy każdej możliwej okazji podkreśla, że to rządy pana premiera Kaczyńskiego i niewłaściwe działania pana prezydenta Kaczyńskiego - przypomnę, którzy korzystają z konstytucyjnych uprawnień - są głównym powodem tego, że mamy taką a nie inną sytuację. Pan minister powiedział kiedyś - wtedy, kiedy mówił to, o czym wspomniał pan senator Zając - że budżet kształtuje zachowania oraz oczekiwania nie tylko obywateli, ale także wszystkich przedsiębiorstw działających na terenie kraju. Można by dzisiaj spytać pana ministra, jak ten budżet miał kształtować zachowania wszystkich obywateli, przedsiębiorców, kiedy to był budżet nierealny, kiedy to był budżet, który właściwie został stworzony jako dokument polityczny i wyborczy. Ten budżet miał pełnić rolę ochronną do wyborów, żeby, broń Boże, nie stało się coś złego z wizerunkiem tych, którzy ten budżet tworzyli, realizowali.
I pamiętajmy również o tym, że pan minister wspomniał, iż jest to narzędzie na tyle potężne, by określić schemat myślenia milionów osób, od których cząstkowych decyzji zależy dobrobyt wspólnoty, jaką jest państwo. Myślę, że mieliśmy okazję zaobserwować - ja przynajmniej miałem - jak te decyzje, które zostały podjęte w sprawie budżetu, w sprawie cięć budżetowych, kształtują schemat myślenia tysięcy, tak trzeba powiedzieć, funkcjonariuszy Policji i straży pożarnej. Mieliśmy okazję brać udział w święcie Policji, w święcie straży pożarnej. To było wyjątkowo smutne święto w tym roku. No niejednokrotnie tu już dzisiaj mówiliśmy o tym, że funkcjonariusze widzą, iż realizację tego dobrego dla Policji programu, który rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął, programu modernizacji, przewidziano na bardzo krótki okres - na tym to miało polegać, że zostanie szybko zrealizowane i przyniesie odpowiednie efekty - a teraz to się rozkłada na długi czas. Mówi się, że to zostanie oczywiście zrealizowane, ale nie teraz, tylko w roku 2011, może trochę później. Mówi się, że kwota, która została przypisana temu zadaniu, 6 miliardów 300 milionów zł, w pełni zostanie na to wykorzystana. Tak się pisze w uzasadnieniu do budżetu, ale jest to nieprawda. Mówi się nieprawdę, bo kwota, która nie została wydatkowana w 2008 r., te 470 milionów zł, po prostu przepada. A dlaczego o tym się nie mówi funkcjonariuszom Policji, tylko próbuje się w jakiś pokrętny sposób pokazywać, że będą te pieniądze? Ich nie będzie. One już niestety przepadły. Będziemy wnosili poprawkę, w której zaproponujemy przywrócenie tych pieniędzy Policji. Muszę powiedzieć, że kiedy rozmawiamy z policjantami, słychać nutkę żalu w ich głosie, że zostali oszukani nie tylko przez rząd Donalda Tuska, ale również przez państwo polskie, któremu nawet kosztem własnego życia przyrzekają służyć w różnych sytuacjach. A sięga się nawet po pieniądze z kieszeni funkcjonariuszy, zawiesza się płacenie im różnorakich świadczeń socjalnych, bo po prostu nie ma pieniędzy. Ja pytam ministra finansów, czy robiąc oszczędności - rozumiemy, że jest kryzys i są takie potrzeby - trzeba we wszystkich resortach sztampowo, jednakowo kreślić i ciąć, bo tego wymaga sytuacja? Czy nie ma takich resortów, gwarantujących bezpieczeństwo wszystkich obywateli i czy na te właśnie resorty nie należałoby spojrzeć troszeczkę inaczej, a nie sztampowo i rachunkowo ciąć, tak jak to pan minister zrobił?
Ciśnie się jeszcze na usta jedno pytanie do ministra finansów. Pamiętamy, że wtedy mówił on, iż konieczne jest dbanie za wszelką cenę o tych najsłabszych, o czym będziemy pamiętali, bo w kryzysie musi być solidarność społeczna i ci ludzie muszą podlegać pewnej ochronie. Co dzisiaj możemy tym ludziom powiedzieć, kiedy widzimy, że po nowelizacji budżetu rezerwa solidarności społecznej, rezerwa na realizację świadczeń rodzinnych i świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego znikają. Czy dzisiaj również możemy tym ludziom mówić, że dbamy o ich bezpieczeństwo? Czy wyrazem niebywałego lekceważenia tych ludzi, którzy są w najtrudniejszej sytuacji, nie jest również zamrożenie progów decydujących o możliwości uzyskania świadczeń z funduszu rodzinnego czy też świadczeń z pomocy społecznej? My zamrażamy ten próg, kiedy sytuacja gospodarcza jest taka, iż inflacja wzrasta, czyli powodujemy, że dostępność do tego dla tych ludzi, którzy mają najniższe dochody, będzie jeszcze bardziej utrudniona. Ale będziemy mogli mówić, że z tego funduszu mało ludzi korzysta. Już usłyszeliśmy na tej sali, że wojewodowie nie wnioskowali o większe środki na pomoc społeczną. Tak, nie wnioskowali, bo po prostu ludzie nie mają dostępu do tych środków.
(Senator Czesław Ryszka: Jeszcze jedna minuta.)
Na koniec z przykrością muszę stwierdzić, że sprawność rządu Donalda Tuska w zarządzaniu instrumentami neutralizującymi skutki kryzysu może sprawić, że niestety, ta nowelizacja, która w tej chwili jest przeprowadzana w Wysokiej Izbie, nie będzie ostatnią nowelizacją w tym roku, a rachunki, które najbiedniejsi muszą płacić za ten kryzys, niestety nie są ostatnimi rachunkami, jakie będą w tym roku płacić. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Ryszka. Jest 16.25.
(Senator Czesław Ryszka: Zaraz będzie 16.26.)
No, teraz już jest. Ale ładnie pan odczekał.
Proszę bardzo.
Senator Czesław Ryszka:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nowelizacja budżetu na 2009 r. spowodowana jest, jak tu już podkreślano, mniejszymi niż zaplanowano wpływami podatków aż o 47 miliardów zł. Aby to zbilansować, rząd dokonał cięć w wydatkach resortów rzędu ponad 21 miliardów zł, podniósł poziom deficytu o 9 miliardów zł, czyli do ponad 27 miliardów zł, zaplanował zwiększenie dochodów z dywidend o ponad 5 miliardów zł, włączył do budżetu środki z Unii Europejskiej w wysokości 8 miliardów zł.
Jak ocenić te działania? Ekonomiści podkreślają, że działania rządu w tej dziedzinie są chaotyczne i niespójne. Przykładowo, wyprowadzenie przez Skarb Państwa zysków z przedsiębiorstw w dobie największego kryzysu finansowego doprowadzi je do bankructwa lub spowoduje utratę przez Skarb Państwa kontroli nad tymi podmiotami. A już opieranie początkowo całego planu walki z kryzysem na hipotetycznym i niepewnym zysku Narodowego Banku Polskiego było skrajnie nieodpowiedzialne.
Dziś mówi się, że owe 12 miliardów zł, które podobno można zabrać NBP, wpisuje się w cykl dziwnych wypowiedzi premiera z zakresu ekonomii. Ale do tego już się przyzwyczailiśmy. Przypomnę, że premier Tusk obiecywał przyjęcie euro w 2011 r., mówił o interwencji na rynku walutowym, gdy kurs złotego osiągnie poziom 5 zł za euro, straszył emisją europejskich papierów dłużnych, których w ogóle nikt nie zamierzał emitować. Życzę premierowi, aby wreszcie coś mu się udało, aby okazało się prawdą, że rząd pozyskał 41 miliardów zł funduszy unijnych, tak jak premier to deklarował, a niestety udało się pozyskać tylko 16,5 miliarda zł. Szkoda, bo te niewygospodarowane pieniądze pracowałyby teraz właśnie w gospodarce na większy wzrost PKB.
Najbardziej denerwuje ekonomistów to, że rząd tłumaczy wszystko kryzysem finansowym i gospodarczym na świecie. To prawda, kryzys na świecie jest, ale hipokryzją Platformy Obywatelskiej jest gra kryzysem, bo raz kryzys u nas jest, a innym razem go nie ma. Przypomnę, co minister Jacek Rostowski powiedział w październiku 2008 r.: Polacy mogą spać spokojnie, kryzys w Stanach Zjednoczonych nie dotknie polskiej gospodarki. Następnie minister wmawiał milionom Polaków, że jedynym lekarstwem na kryzys będzie szybkie przyjęcie euro, poprzedzone oczywiście wejściem w połowie tego roku do tak zwanego korytarza ERM2. Jeszcze w maju tego roku minister Rostowski twierdził, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem już wówczas deficyt osiągnął niemal 90% zaplanowanej wielkości na bieżący rok. I tak na dobre według Platformy Obywatelskiej kryzys zaczął się dopiero 7 czerwca wraz z zamknięciem lokali wyborczych po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Do tego czasu rząd, nie chcąc narazić się wyborcom, nie ujawniał prawdziwej sytuacji naszej gospodarki i planu drastycznych cięć, jakich zamierza dokonać. To jest właśnie miara cynizmu i obłudy: nieliczenie się ze społeczeństwem, drwina z prawdy.
Tymczasem kwestia prawdy i wiarygodności powinna być kluczowa dla funkcjonowania państwa w warunkach kryzysu. Jak tu wierzyć premierowi rządu, który chlubi się do dnia poprzedzającego wybory do Parlamentu Europejskiego, że polskie stocznie zakupił inwestor z Kataru, a potem okazuje się, że do dzisiaj nie wiadomo nawet tego, komu je sprzedano? Co więcej, sprzedano je rzekomo za śmieszną sumę 380 milionów dolarów. To mniej niż wart jest teren stoczniowy. A jeżeli zważymy na jego strategiczne położenie, ważne dla bezpieczeństwa naszego kraju, to teren ten w ogóle nie ma ceny. Komu i za co rząd przehandlował polskie stocznie? Takie pytanie należy zadać w kontekście debaty budżetowej, ponieważ brak prawdy w przypadku tej transakcji nakłada się na nieuczciwe traktowanie społeczeństwa dotyczące stanu państwa, obecnego stanu gospodarki. Jak tu wierzyć, że radykalne cięcia budżetowe, które nieuchronnie pogorszą standard życia Polaków, posłużą poprawie życia w przyszłości? Jak tu ufać rządowi, który ustami ministra Grada ogłasza program prywatyzacji i chce się pozbyć części udziałów w takich firmach jak KGHM Polska Miedź, Lotos, w spółkach energetycznych czy chemicznych? To jest rozkradanie majątku narodowego. Co pozostanie następnym pokoleniom? Mają być niewolnikami we własnym kraju? Rozumiem, że tonący brzytwy się chwyta. Taka prywatyzacja może przynieść chwilowe korzyści budżetowi państwa, ale oznacza ona utratę kontroli państwa nad strategicznymi spółkami. Przyspieszanie procesów prywatyzacyjnych, by osiągnąć ponad 36 miliardów zł na zasypanie dziury budżetowej, jest nierozsądne i krótkowzroczne. Wystarczy już nieudolności ministra Grada wykazanej w sprawie stoczni. Dość szkód dla naszej gospodarki.
Wracając do noweli budżetowej, powiem, że jestem zaskoczony decyzją senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, która zdecydowała, iż nie zarekomenduje Senatowi żadnych poprawek. Oznacza to, że budżet nie wróci już do Sejmu, lecz trafi bezpośrednio do podpisu prezydenta. Ta polityczna decyzja Platformy Obywatelskiej, aby nie przyjmować żadnych poprawek, jest gwałtem zadanym Senatowi. To ubezwłasnowolnienie Wysokiej Izby. A przecież widać gołym okiem, że cięcia budżetowe są chaotyczne i niespójne, że nie rozwiązują problemów, tylko je skumulują w 2010 r.
Przykłady? Proszę bardzo. Niesłusznie i niesprawiedliwie rząd zamroził na trzy kolejne lata kryterium dochodowe, uprawniające do świadczeń z pomocy społecznej. To samo dotyczy świadczeń rodzinnych. Przypomnę, że ponad 51% dzieci w Polsce rodzi się w rodzinach mających bardzo niski dochód. Polskie dzieci spośród dzieci w Unii Europejskiej są najbardziej narażone na ubóstwo. Rząd, zamrażając kryteria dochodowe, z zimną krwią zaplanował zwiększenie ubóstwa rodzin. Skoro w ubiegłym roku urodziło się w Polsce czterysta piętnaście tysięcy dzieci, a gminy wypłaciły ponad 213 milionów zł dodatków do zasiłku rodzinnego z tego tytułu, to znaczy, że co drugie dziecko urodziło się w ubogiej rodzinie. Właśnie pogłębieniu tej dramatycznej sytuacji ubożenia dzieci, zapaści demograficznej służy polityka rodzinna Platformy Obywatelskiej, a właściwie brak tej polityki. Należałoby zapytać, dlaczego cięcia ministra Rostowskiego uderzają najmocniej w samotne matki, dlaczego dotyczą dożywiania dzieci w szkołach, dlaczego uderzają w osoby korzystające z pomocy socjalnej, studentów, chorych i inne grupy społeczne, wymagające szczególnej troski. Dlaczego nauka nie jest już priorytetem dla Donalda Tuska? Jego minister tnie środki przewidziane na nią o 605 milionów zł. Dlaczego rząd nie dba o bezpieczeństwo Polski i Polaków, zabierając 509 milionów zł Policji i straży pożarnej z programu modernizacji, zmniejszając zatrudnienie w Policji, choć zaplanowano tu tysiąc etatów, i dotacje dla jednostek ochrony przeciwpożarowej i ochotniczej straży pożarnej? To tylko niektóre pytania, którymi senatorowie Prawa i Sprawiedliwości zajęli się w poprawkach. Skoro zgodnie z polityczną wolą Platformy Obywatelskiej senatorowie mają być tylko statystami, proszę bardzo, jestem przeciw tej ustawie i przeciw byciu statystą. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Zbigniew Romaszewski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Pan senator Skurkiewicz.
Proszę bardzo.
(Senator Stanisław Bisztyga: Piękne, wzruszające wystąpienie.)
(Głos z sali: Tak jest, to prawda.)
(Głos z sali: I wygłoszone w czasie, to najważniejsze.)
(Senator Czesław Ryszka: Panie Marszałku, proszę doliczyć moje dwie minuty...)
Nie ma tak.
(Wesołość na sali)
(Senator Piotr Andrzejewski: To nie emisje.)
Proszę bardzo.
Senator Wojciech Skurkiewicz:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Szanowni Państwo!
Po tych słowach, które już padły z mównicy, moje wystąpienie będzie krótkie.
Otóż, aby nie przedłużać...
(Głos z sali: To jest niemożliwe.)
Możliwe, Panie Senatorze.
Szanowni Państwo, już w październiku 2008 r. prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, zachęcał do współpracy rządzących, zachęcał do współpracy Donalda Tuska, apelował o podjęcie dyskusji nad ogólnoświatowym kryzysem, ale rządzący tę propozycję odtrącali, wyśmiewali, wyszydzali. Mówili, że Polsce kryzys nie grozi, Polski kryzys nie dotknie, w Polsce dzieje się tak dobrze, że wszelkie działania przeciwdziałające kryzysowi są zbyteczne.
I teraz, po blisko roku czy też po kilku miesiącach, mamy do czynienia z kryzysem, z kryzysem, który - jak było tu już wspomniane - ujawnił się 7 czerwca, tuż po zamknięciu urn wyborczych, po głosowaniu w wyborach do europarlamentu. Czy wcześniej nie było wiadomo? Zadziwiający jest klucz, jakim posłużyli się rządzący w szukaniu i pozyskiwaniu oszczędności w budżecie państwa. Czy uczciwe jest odbieranie ponad 2 milionów zł z pomocy specjalnej dla kombatantów? Czy uczciwe jest odbieranie blisko 8 milionów zł z programu dożywiania dzieci? Czy uczciwe jest odbieranie 11 milionów zł ośrodkom pomocy społecznej ze środków przeznaczonych na ich działalność? Czy uczciwe jest odbieranie 19 milionów zł z pieniędzy przeznaczonych na pomoc społeczną, na zasiłki dla najbiedniejszych? Czy to jest uczciwe?
(Senator Grzegorz Banaś: Nie jest uczciwe, to nie jest uczciwe, Panie Senatorze.)
Szanowni Państwo, to nie koniec tej wyliczanki, bo kwota jest niebagatelna. W minionym okresie pojawiały się bardzo różne propozycje, padały z ust ministrów, z ust pana premiera. Minister Ewa Kopacz wskazywała na plan B swojej działalności, zmierzającej do restrukturyzacji długów szpitalnych. Krzyczała z uśmiechem: będą pieniądze dla szpitali. I co się okazało? Tych pieniędzy nie ma. Pani minister Hall podczas debaty w tejże Izbie wskazywała na potrzebę obniżenia wieku szkolnego dzieci. Tak, Panie Senatorze, to dzięki roztropności senatorów ten czas został wydłużony do 2012 r. Niemniej jednak takie możliwości są i zapewne wiele osób zdecyduje się wcześniej posłać swoje pociechy do szkoły. Tymczasem zabieramy czy zabieracie państwo z budżetu 307 milionów zł, które miały być przeznaczone na sfinansowanie zmian w systemie oświaty w związku z obniżeniem wieku szkolnego.
Do tej wyliczanki na temat uczciwości należałoby dołączyć jeszcze dwie kwestie, szczególnie ważne, jeżeli chodzi o dzieci, młodzież i ich bezpieczeństwo. Czy uczciwe jest odbieranie 12 milionów zł na zakup autobusów przeznaczonych do bezpiecznego przewozu dzieci do szkoły z gmin wiejskich, w których dzieci mają do szkoły więcej niż 4 km? Czy uczciwe jest odbieranie 24 milionów ze środków, które miały być przeznaczone na poprawę bezpieczeństwa naszych dzieci w szkołach? Kto przeznaczy pieniądze na załatanie dziury budżetowej? Uczynią to samorządy, które i tak w wielu przypadkach niestety ledwo wiążą koniec z końcem.
Szanowni Państwo, na zakończenie mojego wystąpienia jeszcze jedna uwaga, związana z poprawką, którą zgłoszę. Otóż dzięki wypowiedziom wielu osób, w tym pana Donalda Tuska, w tym pana przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy, pana Chlebowskiego, szczególnie wtedy gdy Platforma Obywatelska zasiadała jeszcze w ławach opozycyjnych polskiego parlamentu, nastąpił znaczny spadek wpływów abonamentowych do kasy państwowej. Obecnie ściągalność abonamentu jest na dramatycznie niskim poziomie, około 300 milionów zł. Przypomnę, że kiedy to dyskutowaliśmy nad ustawą, tak zwaną ustawą medialną, ostatnią ustawą medialną w roku 2007, poziom ściągalności abonamentu wynosił około 800 milionów, 880 milionów, faktycznie, realnie było to ponad 900 milionów, dokładnie 935 milionów. Teraz to jest 300 milionów, 350 milionów, taka jest ściągalność środków abonamentowych. Te środki nie zapewnią prawidłowego funkcjonowania mediów publicznych, głównie Polskiego Radia i ośrodków regionalnych. I niestety, to, co państwo robicie w dziedzinie mediów publicznych, w żaden sposób nie przyczyni się do tego, że te media zostaną zachowane w takim stanie, w jakim były do tej pory, przynajmniej w takim stanie, w jakim były do tej pory. A jest wiele anten, które w 100% realizują tak zwaną misję publiczną, chociażby telewizja TVP Kultura, czy II Program Polskiego Radia. Nikt nie zarzuci, że te anteny nie realizują misji publicznej.
(Senator Zbigniew Szaleniec: Nie warto...)
Nawet jeżeli realizują ją dla jednej osoby, to warto je utrzymywać, Panie Senatorze. I dlatego też moja poprawka zmierza do tego, aby chociaż w tym roku wspomóc przynajmniej te dwie anteny, TVP Kulturę oraz II Program Polskiego Radia, kwotą 5 milionów zł z tej rezerwy, która wynosi 13 milionów zł, w równych proporcjach, po 2,5 miliona zł. I taką poprawkę składam na ręce pana marszałka. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Marek Ziółkowski)
Wicemarszałek Marek Ziółkowski:
Proszę o zabranie głosu pana marszałka Romaszewskiego.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Wysoka Izbo!
Jaki jest budżet, każdy widzi. Jest kryzys. Czy ten budżet jest odzwierciedleniem kryzysu? Sądzę, że nie. Uważam, że ten budżet jest mocno przypudrowany, że deficyt jest większy, że nasze zadłużenie, które będziemy płacili w przyszłych latach, jest większe. Łatwo to w gruncie rzeczy odczytać, chociażby z planu dochodów, bo do budżetu weszły dochody z funduszy strukturalnych i z funduszy spójności, które jednak w pewnym momencie w roku 2010 trzeba będzie spłacić. Podobnie trzeba będzie spłacić dług, które będzie musiała zaciągnąć Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, bo będzie musiała go zaciągnąć w BGK. Tak samo w bankach komercyjnych będzie musiał zaciągnąć dług ZUS itd., itd. No, można powiedzieć, że są to rzeczy niewątpliwie nieprzyjemne, ale do tej pory wiedzieliśmy, że pieniędzy można wydać tyle, ile się ma, a nad zadłużeniem trzeba bardzo panować. Taka była opinia.
W jakiś sposób może można by się z tym zgodzić, że sytuacja jest trudna, że powoduje konieczność cięć itd., itd. Problem, który się pojawia, przynajmniej według mnie, to jest problem, że te cięcia są cięciami, powiedziałbym, czysto przypadkowymi, że one zostały dokonane w gruncie rzeczy w sposób całkowicie arbitralny, że przyszła decyzja, że tniemy po 10% i okazało się, że są lepsi i są gorsi, są tacy, którzy dotrzymali wymogu 10%, i są tacy, którzy wymogu 10% nie dotrzymali. Stąd pojawiły się w budżecie niewielkie poprawki, niewielkie potrącenia w wydatkach tam, gdzie po prostu nie powinny się pojawić.
Za taką poprawkę uważam cięcie o charakterze wręcz skandalicznym, zdjęcie z budżetu urzędu do spraw kombatantów prawie 3 milionów zł. Jeżeli uwzględnimy, że fundusz kombatantów był w planowanym budżecie trzykrotnie za niski, co podnosiłem na tej sali i zgłaszałem odpowiednią poprawkę, poprawkę, która nie została przyjęta, to zdejmowanie w tej chwili kolejnych ponad 2 milionów zł z tego budżetu uważam za rzecz skandaliczną, za zwyczajną, powiedziałbym, nieprzyzwoitość.
Bo, proszę państwa, dzieje się to akurat w przededniu Powstania Warszawskiego, a przecież wszyscy tutaj to wielcy patrioci. Chciałbym jeszcze przypomnieć, że to akurat nie jest tak sobie, że ktoś lubi kombatantów, a ktoś nie lubi. Nie, jest to obowiązek konstytucyjny, bo konstytucja obdarza kombatantów szczególnymi uprawnieniami. I okazuje się, że właśnie tej grupie zabieramy te pieniądze. Na co one są przeznaczane? Na to, żeby niektórzy spośród stu kilkudziesięciu tysięcy kombatantów dostali zapomogi w wysokości często 200, 300, 500 zł chociażby na zakup leków. Ruszenie takiej sprawy z miejsca właściwie jest niemożliwe.
I proszę państwa, ja myślę, że to już nie jest kwestia budżetu, to nie jest kwestia pieniędzy, to jest kwestia po prostu czystej przyzwoitości i sumienia, tego, czy my to sumienie mamy, czy też będziemy... (oklaski) ...tutaj opowiadać różne dyrdymały o swojej czci, wierze, patriotyzmie itd., itd.
Proszę państwa, to widać też w tym, o czym przed chwilą mówił kolega. Przecież w gruncie rzeczy abonament, czyli danina, przy pełnej ściągalności dawał 1,5 miliarda zł. A my swobodnie, lekko zdecydowaliśmy, że nie, że my to po prostu zlikwidujemy, bo jest niska ściągalność, zamiast zająć się poprawieniem ściągalności. Czy akurat w okresie kryzysu należało wprowadzać rewolucję w rozliczaniu VAT? Myślę, że nie, myślę, że to znowuż jest nieliczenie się z realiami nadchodzącego kryzysu, a liczenie się z opinią publiczną i z wymaganiami PR. Ja nie sądzę, żeby to, co dziś robimy, miało jakiekolwiek znaczenie dla zabezpieczenia budżetu. Myślę, że jest to właśnie kwestia tych czterdziestu paru miliardów z VAT, których nie będzie w tym roku. Myślę, że to jest po prostu rzecz przerażająca, bo to jest powiedzenie ludziom: możecie nie płacić abonamentu, możecie nie płacić VAT, państwo będzie wam VAT kredytowało, kontrolę w przedsiębiorstwie będziemy prowadzili raz na czterdzieści lat. To są te sygnały, które prowadzą do złamania dyscypliny finansowej i żadne wycinanie 3 milionów zł przeznaczonych na kombatantów tego po prostu nie naprawi.
Niniejszym składam wniosek o przywrócenia tych środków w urzędzie do spraw kombatantów . Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Zbigniew Romaszewski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Teraz poproszę pana senatora Wyrowińskiego.
Senator Jan Wyrowiński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Opozycja jest oczywiście w komfortowej sytuacji.
(Głos z sali: Zamienimy się?)
Każdy z państwa senatorów może powiedzieć: a nie mówiliśmy?
(Głos z sali: Możemy się zamienić.)
(Głos z sali: No właśnie, a nie mówiliśmy?)
Przewodniczący klubu senatorów Prawa i Sprawiedliwości, szanowny pan senator Zając, był uprzejmy przywołać to przemówienie pana ministra Jana Vincenta-Rostowskiego, które tak utkwiło w państwa pamięci i naszej, bo rzeczywiście było to przemówienie, powiedzmy, nietuzinkowe.
Ja chciałbym gwoli prawdy, Panie Przewodniczący, Szanowny Panie Senatorze, powiedzieć również to, że w tym przemówieniu, zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, wielki nieobecny pan minister Rostowski zapowiedział, że jeżeli sprawy potoczą się według najgorszego scenariusza, który wtedy jeszcze nie był do końca przewidywalny... Szanowni Państwo, pan senator Pupa pytał, jakie to powody itd. No, powód jest podstawowy: skala tąpnięcia gospodarek światowych niespotykana od wielkiego kryzysu. Taką mamy niecodzienną sytuację. Ta niecodzienna sytuacja sprawiła, że praktycznie fundamentalne zasady funkcjonowania pewnych mechanizmów, na przykład tworzenia budżetu, zostały postawione pod znakiem zapytania, i to nie tylko w Polsce. Jeżeli państwo śledzicie prasę ekonomiczną, to mogliście zauważyć, że ostatnio był taki charakterystyczny rysunek w "The Economist", nauki ekonomii zostały podważone. Taka była książka "Theory of Economy", która po prostu na spodzie się rozpływała. Mamy taką właśnie sytuację, taką właśnie sytuację. I przywołując to zapomniane przez pana przewodniczącego Zająca zdanie, wypowiedziane jednak przez pana ministra Rostowskiego, w tej sytuacji, kiedy minęło pół roku i kiedy stoimy wobec konieczności znowelizowania budżetu, warto sobie uprzytomnić, Szanowni Państwo, że ten budżet, nazywany tutaj przez państwa politycznym, wyborczym, w ciągu tego półrocza, podobnie jak polityka rządu koalicyjnego, budował wiarygodność Polski. I śmiem postawić tę tezę z całą konsekwencją.
Przywołam tylko dwa fakty świadczące o tym, że taki proces miał miejsce. Jak państwo pamiętacie, na początku roku była taka sytuacja, przejawiająca się w różnych wypowiedziach, że Polska była w tych decyzjach globalnych pakowana do jednego koszyka z Węgrami, Rumunią, Bułgarią, z tak zwaną Pribałtiką itd., itd. Otóż w połowie tego półrocza, czyli pod koniec pierwszego i na początku drugiego kwartału, ta sytuacja uległa zmianie. Polska wyszła z tego koszyka państw rzeczywiście znajdujących się w trudnej sytuacji gospodarczej i zaczęła być traktowana w sposób odmienny, również jeżeli chodzi o decyzje na rynkach finansowych i kapitałowych. I druga sprawa: w czasie tego półrocza Międzynarodowy Fundusz Walutowy podjął decyzję, aby udzielić Polsce tak zwanej elastycznej pożyczki w wysokości 20 miliardów dolarów, jako jedynemu państwu spośród tych wszystkich krajów, które w 2004 r. weszły do Unii Europejskiej. To budowało naszą wiarygodność.
I na koniec jak gdyby tego procesu pozwolę sobie przytoczyć takie zdanie: zdumiewająca stabilność Polski w czasie światowego kryzysu gospodarczego nadaje nowy, pozytywny sens będącemu wyrazem kpiny niemieckiemu powiedzeniu "polnische Wirtschaft". Kto to napisał dwa tygodnie temu? Najpoważniejszy dziennik niemiecki "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Taką laurkę wystawił Rostowskiemu, rządowi koalicyjnemu, Polsce i naszej gospodarce. Moim zdaniem, to właśnie ten budżet w konsekwencji to spowodował. I miejmy to, Szanowni Państwo, na uwadze, oceniając to wszystko, co się dzieje. Bo jaka była wasza propozycja wtedy, pół roku temu? Wasza propozycja była jedna: zwiększyć deficyt. To była wasza jedyna propozycja.
(Głos z sali: Zamienimy się?)
(Głos z sali: Możemy się zamienić?)
Zwiększyć deficyt.
(Rozmowy na sali)
Oczywiście. Czym innym jest zwiększanie deficytu dzisiaj, a czym innym...
(Senator Grzegorz Banaś: Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Właśnie: a nie mówiliśmy?)
...panie senatorze Banaś, znamy się nie od dziś...
(Senator Grzegorz Banaś: Przepraszam, już nie będę więcej.)
...ja bardzo pana lubię...
(Senator Grzegorz Banaś: I vice versa.)
...ale wydaje mi się, że skala koniecznego zwiększenia deficytu dzisiaj, w sytuacji, gdybyśmy poszli za waszą radą, byłaby znacznie większa, znacznie większa. I to, jak sądzę, da się udowodnić.
Szanowni Państwo, co do priorytetów - one są w tej nowelizacji podtrzymane. Jeżeli chodzi o naukę, rzeczywiście jest to ograniczenie, ale per saldo, jak się patrzy na całość nakładów na naukę, to one w dalszym ciągu są nieporównywalnie większe, niż były w poprzednich latach. No bądźmy tutaj rzetelni i sprawiedliwi.
Jeżeli chodzi o kwestie wydatków na infrastrukturę, to zmienia się inżynieria finansowa. Rzeczywiście tutaj rodzi się pewne zagrożenie, że powstanie zadłużenie jak gdyby innego rodzaju, z uwagi na emisję obligacji itd., itd. Ale generalnie przecież nikomu do głowy nie przychodzi, żeby zmniejszać wydatki na infrastrukturę. I z tego budżetu, z tego, co tutaj powiedziano i co się realizuje, to chyba jednoznacznie wynika.
I sprawa trzecia: kapitał społeczny, budowa kapitału społecznego. Niech wyrazem tego, że ten rząd chce tę budowę podtrzymać, będzie konsekwencja w zachowaniu podwyżek dla nauczycieli. Ta sprawa jest przecież nietknięta i to też warto w dniu dzisiejszym powiedzieć. Wtedy mówiliśmy i dzisiaj powtarzamy: tylko bogatych stać na rozrzutność, tylko bogatych stać na ogromne plany wspierania gospodarki, 800 miliardów zł, Amerykanie itd., itd. Ale Amerykanie już mają dziś kryzys, mają problem ze swoim deficytem. Już muszą się kłaniać Chińczykom i prosić ich, żeby ich obligacje były jednak kupowane. To nie są nasze problemy, oczywiście, ale warto powiedzieć jedno: biedni muszą oszczędzać, muszą oszczędzać szczególnie w czasie kryzysu i ta propozycja nowelizacji jest jak gdyby pewnym kompromisem między...
A wracając jeszcze do naszej pozycji w Europie: Szanowni Państwo, jeżeli śledziliśmy to, co mówili różni ludzie znający się na rzeczy czy udający, że znają się na rzeczy, to Polska była w ciągu tego półrocza wśród tych nielicznych państw, które były nad kreską, a nie pod kreską. I wszystko właśnie na to wskazuje. Pan minister Kotecki mówił, że najbliższe półrocze będzie może nawet bardziej optymistyczne, jeżeli chodzi o prognozy, niż zapowiada ta nowelizacja 0,2. Te ostatnie wskaźniki są w tej sprawie bardzo optymistyczne, tak.
A więc, Szanowni Państwo, Panie i Panowie Senatorowie z opozycji, rzeczywiście sytuacja z punktu widzenia politycznego jest idealna, ale, jak mówię, przede wszystkim warto pamiętać o tym, że sprawy gospodarcze w naszym kraju nie idą w złym kierunku. Powtarzam: nie idą w złym kierunku. I ta nowelizacja, moim zdaniem - tutaj powtórzę słowa nieobecnego ministra, który wypowiedział je w izbie może nie niższej, ale sąsiedniej, czyli w Sejmie - jest nowelizacją stabilizacji, odpowiedzialności, jak również solidarności. Zauważmy na przykład, że płace w sferze budżetowej zostały nietknięte. I mówicie państwo, że było tutaj cięcie bez sensu, bez pomysłu itd. Tymczasem na przykład ta zasada rozwoju została tutaj w sposób konsekwentny podtrzymana. I chciałbym, żebyście państwo mimo wszystko o tym pamiętali.
Mam jeszcze czas, Panie Marszałku?
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Nie, już nie.)
Nie? Już nie mam, rozumiem.
Ale jeszcze być może będę miał pięć minut.
Kończąc, Szanowni Państwo, powiem tak: rozmawiajmy. Musimy rozmawiać o gospodarce, musimy oczywiście wiedzieć o tym, że żyjemy w dosyć trudnych czasach i że wirus kryzysu jest zewnętrzny, nie wewnętrzny. Te powody, dla których mamy problem z wpływami, są powodami z zewnątrz. Dwa podstawowe, czyli obniżenie aktywności inwestycyjnej inwestorów prywatnych i obniżenie eksportu, to są właśnie konsekwencje tych zewnętrznych działań tego wirusa kryzysu, który niestety w sposób pośredni również do nas dotarł. Więcej optymizmu, Szanowni Państwo z opozycji. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Rulewski, proszę bardzo.
Senator Jan Rulewski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Państwo Ministrowie!
Kiedy słyszę słowo "kryzys", to wydaje mi się, że będę dostrzegał takie objawy, jak strajki, zamknięte okienka kasowe na poczcie, w bankach, a nawet zamknięte całe banki. Liderzy opozycji na wiecach na głównych ulicach miast, chłopi, którzy wyrzucają żywność do rowu, bo nie mogą jej sprzedać, dlatego że ludzie nie mają pieniędzy.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: No tak...)
(Rozmowy na sali)
(Głos z sali: Proszę państwa...)
To mi się kojarzy ze słowem "kryzys".
(Rozmowy na sali)
Tymczasem - zacznijmy od ulicy - nikt nie zaprasza pana Jarosława Kaczyńskiego na wiece, bo ludzie wyjechali na wczasy.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Dlatego tak dużo ich jest...)
Nie boją się o to, że w Polsce będzie miała miejsce zapaść, że utracą miejsca pracy, że w okienkach kasowych przestaną wypłacać im to, co im się należy. No, można przyjąć, że to odległe, historyczne już czasy, że w czasach nowożytnych opozycja już nie wychodzi na ulice, nie ostrzy sobie zębów na fotele władzy i przedstawia propozycje, alternatywne propozycje. No i spójrzmy prawdzie w oczy albo spójrzmy na laskę marszałkowską. Panie Marszałku, może ja tego nie widzę, ale w tej lasce nie ma propozycji alternatywnych ze strony opozycji. Jakie projekty ustaw proponujecie Polsce? Jakie zmiany, które będą inne niż wiecowe?
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: A ile jest w zamrażalniku?)
Właśnie pytam, Panie Marszałku. Czy pan zamroził tutaj jakieś propozycje? Nie widzę ich...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Wszystkie są tutaj.)
Laska jest otwarta dla wszystkich.
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Zdrowy rozsądek nakazuje składać wnioski w Sejmie.)
I teraz mam dla opozycji dwie odpowiedzi. Jedną dobrą, a drugą złą. Jaką wybieracie?
(Głos z sali: Żadnej.)
(Głos z sali: Oczywiście złą.)
Złą? Złą? Nie macie żadnych propozycji. Pozostało biadolenie. Biadolenie. Ale biadolenie ma sens wtedy, gdy odbywa na cmentarzu, w domach pomocy społecznej, gdy dotyczy ludzi opuszczonych, ludzi bezsilnych. A ja tu widzę, przynajmniej jeśli chodzi o tę krytykę, cały serial krytyki, ludzi zdolnych do życia, do tworzenia. Niestety, tych objawów nie ma.
Mówię to po to, żeby podnieść rangę drugiej Izby parlamentu. Druga Izba jest nie tylko Izbą refleksji, ale i Izbą, w której ścierają się poglądy. Tych poglądów, proszę państwa, u państwa nie widzę. Trafnie może wypowiadacie czy chwytacie się słówek pana ministra, który wypowiadał różne słowa, ale przypomnijmy, co powiedział już pan senator Wyrowiński. Powiedział, że Polska musi mieć inną drogę radzenia sobie z tym kryzysem, jak powiedziałbym językiem technicznym, miareczkowania. Miareczkowania, czyli jak gdyby wzajemnego sprzężenia. A odbywałoby się to w ten oto sposób. Po pierwsze, pamiętajmy, nie wpadajmy w panikę, nie wykorzystujmy tej paniki do zaciągania nowych zobowiązań, ponieważ te zobowiązania coraz drożej kosztują i są równie niepewne jak ten cały kryzys. Po drugie, przecież jest to raczej zjawisko zewnętrzne, jak ja to rozumiem, przede wszystkim amerykańskie. No i jak rozumiem, Polska nie jest jeszcze na tyle rozwiniętym krajem czy tak otwartym pod względem powiązań gospodarczych, żeby musiała tak ulegać kryzysowi jak inne gospodarki, jak japońska czy niemiecka. W sumie jednak nasza gospodarka jest jeszcze oparta na popycie wewnętrznym. Gdybyśmy mieli koncerny typu Philips, Sharp czy, bo ja wiem, może jeszcze McDonald's, to prawdopodobnie te skutki kryzysu byłyby większe, zwłaszcza gdyby te koncerny lokowały swoje aktywa w bankach amerykańskich. Tak jednak nie jest i dlatego nie ma powodu do takiej paniki. Nadto pan minister Rostowski uważał, że ważne jest, aby Polsce nadać cechy wiarygodności. I temu nie możecie zaprzeczyć. Były ataki ze strony, że tak powiem, konsumentów kryzysu. Przypomnijmy atak na walutę, na polską walutę jako tę jedyną oznakę stabilności. Dla mnie nadal niespodziewany jest atak na PKO BP. To bardzo dobry bank o wspaniałych aktywach, detaliczny, o wewnętrznym jak gdyby ułożeniu. A niespodziewanie jego akcje zaczęły spadać.
(Senator Stanisław Karczewski: A kto atakuje? PiS?)
Atakują ci... Przepraszam bardzo, dla mnie właśnie to jest niespodzianką, jak powiedziałem. Na pewno tego banku PKO BP nie atakuje minister Rostowski.
(Głosy z sali: Na pewno nie PiS.)
Na pewno nie żadni ekonomiści z kraju. Były nawet głosy mówiące o Balcerowiczu, żeby jednak umacniał pozycję tego banku...
Proszę państwa! Wysoka Izbo! Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Senatorowie! Ja uważam, że ta reakcja, polegająca na nowelizacji kryzysu, odpowiada potrzebom.
(Senator Jan Wyrowiński: Budżetu, nie kryzysu.)
(Wesołość na sali)
Przepraszam, budżetu.
Ta reakcja odpowiada potrzebom i jest adekwatna do tego, jak kryzys się rozwija. Nie ma tu reakcji histerycznych, nie ma nawet konsumpcji tych opinii, które wypowiadali niektórzy nasi partnerzy z Unii Europejskiej. Mówili, że Polska bez pogłębienia deficytu z tego nie wyjdzie - a dziś mamy już oznaki pewnej stabilizacji, jeśli nie ożywienia. Właściwie do tego dnia pensje per saldo rosną, maleje liczba bezrobotnych w stosunku do stycznia.
(Senator Grzegorz Banaś: Sezonowo.)
Jak powiadam, ludzie wyjechali na wczasy, a badania ankietowe wskazują wysoki poziom zadowolenia ze stabilności politycznej w kraju.
Niemniej jednak ja też chciałbym się przyłączyć, choćby na chwilę, do pewnej grupy krytyków, z tym że ta krytyka jest dla mnie trudna. Kieruję ten głos do pani minister Suchockiej. Czy możliwe jest przedstawienie budżetu, w którym poniechano by wykonanie zobowiązania ustawowego? Jako senator ślubowałem przestrzeganie prawa, i nie dotyczy to tylko mnie, ale wszystkich, chodzi o kontrolę tego prawa. A dostrzegam, że pewne prawo, o którym tu mówiono, wokół którego wyrósł konflikt społeczny... Chodzi mianowicie o ustawę o świadczeniach rodzinnych, która nałożyła na wszystkie rządy, przede wszystkim na rząd SLD i rząd PiS, a w trzeciej dopiero kolejności na koalicję PO-PSL, obowiązek waloryzacji tych progów, a następnie, w ślad za tym, obowiązek waloryzacji świadczeń rodzinnych. Świadczenia rodzinne, zasiłki rodzinne, jak nam wiadomo, będą mocno podniesione. Ale trzeba w tym momencie przysłuchać się słowom opozycji, gdy ona mówi, że to jest taka operacja trochę naciągana, bo z jednej strony zasiłki rodzinne ulegną znacznemu zwiększeniu, czyli o 40%, ale z drugiej strony ubędzie beneficjentów tej ustawy. Moje obserwacje dowodzą - mam akurat takiego bzika na punkcie zasiłków rodzinnych już od czasu PRL - że z tej liczby przeszło pięć milionów ludzi, beneficjentów... A przypomnijmy, że w czasach złych wszystkie dzieci otrzymywały zasiłki rodzinne, bo były one wypłacane z kasy ubezpieczeniowej, później zamieniono to na kasę państwową, budżetową. Niemniej jednak od 2004 r. beneficjentów zasiłków rodzinnych, do tego momentu jeszcze o śmiesznej wysokości, ciągle ubywa. Rodzi się następne pytanie. Ustawa mówi, że kolejna waloryzacja progów dochodowych będzie dopiero za trzy lata, zatem będziemy mieli do czynienia z dziesięciolatką poniechania waloryzacji. Może się zdarzyć, że tylko nieliczni będą z tych zasiłków korzystali, tymczasem zarówno sytuacja demograficzna, jak i materialna wskazują, że należałoby jednak utrzymywać ten element polityki rodzinnej. Robią to wszystkie rządy w Unii Europejskiej, tutaj nie ma dwóch zdań. Stąd moje pytanie, Pani Minister: czy budżet może funkcjonować, poniechawszy wskazania czy zobowiązania zawarte w niektórych ustawach?
I z tym kłopotliwym pytaniem do pani minister zostawiam Wysoką Izbę. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Dobrzyński, proszę bardzo.
Senator Jan Dobrzyński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Może zacznę od poprawek, Panie Marszałku...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Bardzo proszę.)
...których chciałbym złożyć pięć, żeby coś w tej lasce marszałkowskiej było, żebyśmy nie byli posądzani, że nie mamy żadnych uwag merytorycznych.
Te poprawki, które chciałbym złożyć, dotyczyłyby takiego zakresu: przeznaczenia środków na centralny zakup autobusów szkolnych, na zakup podręczników dla uczniów niewidomych, słabo widzących, niesłyszących, z upośledzeniem umysłowym, dopłaty do paliwa rolniczego i na melioracje wodne oraz spółki wodne.
Proszę, Panie Marszałku.
Na początek pozwolę sobie przytoczyć bardzo powszechną podczas aktualnej debaty budżetowej myśl sprzed kilku wieków Alexisa de Tocqueville'a: "Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby popełnić skądinąd łagodny i liberalny rząd, jeśli zabraknie mu pieniędzy". Obecna sytuacja stanowi odzwierciedlenie tego powiedzenia - nawiązuję tu do tego, o czym wspominali już wcześniej senatorowie Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc, że to był jakiś założony schemat procentowy i że tych cięć dokonywano bez względu na to, czy racje przemawiały za tym, aby takich cięć dokonywać, czy też nie.
W swoim wystąpieniu odniosę się do tych spośród licznych błędów obecnego budżetu, które są najbardziej dotkliwe dla społeczeństwa, ale także i do tych, które zamykają nam drogę do zrównoważonego rozwoju gospodarki opartej na wiedzy.
Długotrwałe wskazywanie, iż kryzys nas nie dotyczy, doprowadziło nas do obecnych cięć budżetowych i braku jednolitej recepty na przetrwanie kryzysu tak naprawdę już w momencie przygotowywania tej nierealnej ustawy budżetowej.
Wiele czynników, także pozakryzysowych, doprowadziło do konieczności nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2009, między innymi dziura budżetowa w 2008 r. jednoznacznie przekładająca się na pogorszenie warunków realizacji budżetu na rok 2009. Fatalne wykorzystanie w ubiegłym roku - o tych sprawach mówiliśmy o wiele wcześniej, w zasadzie ciągle o tym wspominano - środków unijnych, niestety, negatywnie odbiło się na poziomie wzrostu gospodarczego, a tym samym zmniejszyło wpływy do budżetu.
Nowela obecnie rozpatrywana jednoznacznie wskazuje, iż tych pieniędzy zabrakło między innymi w dziale "Nauka" - ponad 600 milionów zł, w budżecie kultury - ponad 70 milionów zł, w dziale "Infrastruktura" wyprowadzono poza budżet ponad 9,7 miliarda zł. W programie "Bezpieczna i przyjazna szkoła" zmniejszono środki o ponad 24 miliony zł.
Jednym z najbardziej poruszających cięć jest zmniejszenie o 1,5 miliona zł nakładów na zakup podręczników dla dzieci niewidomych i słabo słyszących, ale także ograniczenie wydatków na dożywianie dzieci w sytuacji, gdy rośnie bezrobocie i następuje pogarszanie się sytuacji materialnej wielu rodzin.
Dalej, zastosowano zmniejszenie wydatków na świadczenia na doraźną i okresową pomoc dla kombatantów, o której tak pięknie mówił pan marszałek Romaszewski, mimo rosnącej liczby wniosków i informacji z urzędów, że osób potrzebujących wsparcia i wniosków o to wsparcie jest coraz więcej. Panie i Panowie Senatorowie, zabrano 2,5 miliona zł przeznaczonych dla kombatantów, między innymi na zakup leków. A przecież ci kombatanci wywalczyli wolność dla Rzeczypospolitej.
Kolejne, bardzo niepokojące oszczędności odnotowano w Narodowym Programie Stypendialnym - prawie 130 milionów zł, w środkach na pomoc materialną dla studentów i doktorantów - 150 milionów zł, w dopłatach do funduszu pożyczek i kredytów studenckich - 45 milionów zł. Czyżby zapomniano o konieczności rozwoju szkolnictwa w Polsce, wsparcia dostępu do studiów, zwiększenia ich dostępności dla młodzieży? W części 28 "Nauka" zmniejszono wydatki o 605 milionów zł, z poziomu 4,9 do 4,3 miliarda zł. Proces dochodzenia do europejskiego poziomu finansowania nauki został wyraźnie spowolniony. Podobnych cięć dokonano w części "Szkolnictwo wyższe".
Szczególnie w dobie kryzysu niewiarygodne wydają się też oszczędności zaproponowane w wydatkach inwestycyjnych. Niespójne jest w związku z tym uzasadnienie do nowelizacji, w którym napisano, iż to właśnie wydatki realizowane ze środków publicznych mają podtrzymać wzrost gospodarczy. Skąd więc zmniejszenie nakładów na to, co ma podtrzymywać wzrost gospodarczy, o którym rząd mówi w uzasadnieniu?
Jeśli się weźmie pod uwagę śródokres programowania polityki regionalnej 2007-2013, to czymś zadziwiającym jest brak działań w kierunku zwiększania wykorzystania środków unijnych na faktyczną realizację projektów, a nie na czasowe pokrycie deficytu. A skąd w związku z tym pomysł na zmniejszenie o 72,5 miliona zł środków na poakcesyjny program wsparcia obszarów wiejskich? To aż 52,6% całości planowanych środków. Pieniądze ma stracić około pięciuset najbiedniejszych gmin w Polsce na przedszkola, świetlice środowiskowe i tym podobne działania.
Panie Marszałku, Wysoka Izbo, w tej nowelizacji ustawy budżetowej niestety nie tylko nie proponuje się rozwiązań konstruktywnych, chroniących przed skutkami kryzysu najbardziej potrzebujących, ale także zabiera się zaplanowane środki dla osób przedsiębiorczych, które zdecydują się na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
Chciałbym tu jeszcze wspomnieć o pewnym aspekcie związanym z Senatem. Otóż w wyniku działań koalicji PO - PSL w sprawie dotyczącej finansowania mediów publicznych Radio Parlament transmituje po raz ostatni dzisiejsze posiedzenie Senatu, gdyż Polskie Radio nie ma środków finansowych na dzierżawę nadajnika dla Radia Parlament.
Poza tym w tym ograniczaniu wydatków na naukę i szkolnictwo wyższe po prostu brak racjonalności, powiedziałbym raczej, że jest celowe działanie. Nowela nie przedstawia także rozwiązań inicjujących wzrost gospodarczy, poza oczywiście uzasadnieniem nowelizacji ustawy. Jest to rozpaczliwe poszukiwanie środków na pokrycie ubytku dochodów budżetu państwa w roku 2009 w stosunku do kwoty wcześniej zaplanowanej, to jest ponad 30 miliardów zł. Czymś smutnym przy tym jest stanowisko pana ministra Rostowskiego, smutne jest to, że w obliczu tych cięć usprawiedliwienia dla swojego postępowania pan minister poszukuje w tym, iż gorzej niż rządowi Platformy Obywatelskiej wiedzie się, według niego, rządowi pani Merkel, prezydentowi Sarkozy'emu czy premierowi Brownowi.
Niestety liberalizm wobec słów i liczb obecnego rządu doprowadził nas do dzisiejszych zmian, pewnie nie ostatnich w obszarze budżetowym zarówno tego, jak i przyszłego roku. Dziękuję, Panie Marszałku. (Oklaski)
Wicemarszałek
Zbigniew Romaszewski:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Banaś, proszę bardzo.
Senator Grzegorz Banaś:
Uprzejmie dziękuję.
Panie Marszałku! Panie, Panowie Senatorowie! Pani Minister! Szanowni Państwo!
Pozwolicie państwo, że najpierw skomentuję słowa, które padły z tej mównicy jeszcze nie tak dawno, a które wygłosił pan senator Rulewski, ale zdaje się, że jak uświadomił sobie, co powiedział, to po prostu zrejterował i wyszedł z tej sali. Bo, po pierwsze, obraził przynajmniej tę część senatorów, która zasiada w ławach senatorskich po mojej prawej stronie, a po drugie, zaprzeczył zasadom zdrowego rozsądku i w ogóle wszelkiej racjonalności. Zatem przypomnę panu senatorowi i wszystkim tym, którzy chcieliby podpisać się pod jego słowami, że senatorowie Prawa i Sprawiedliwości pracują - przykład chociażby z dnia dzisiejszego, kiedy odbyła się dyskusja połączonych Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, Komisji Rodziny i Polityki Społecznej i bodaj Komisji Ustawodawczej w sprawie ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zresztą pan senator Rulewski zabierał tam głos i jego wypowiedzi były zbieżne z propozycjami właśnie klubu Prawa i Sprawiedliwości - ja mam tu przed sobą tę ustawę, podpisów jest dziewiętnaście...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Bo uwierzył, że on to zrobił.)
Ale zdaje się, że uwierzył, że tylko i wyłącznie on w tej sprawie ma prawo zabierać głos. Chciałbym też powiedzieć i to, iż zechciał nas wszystkich poinformować, że jest bardzo zainteresowany tymi wydatkami społecznymi, a w szczególności na pomoc społeczną. Otóż najnowsze sprawozdanie Eurostatu dotyczące świadczeń rodzinnych i wydatków na pomoc społeczną w Unii Europejskiej nas jako Polskę sytuuje na końcu, na dwudziestym siódmym miejscu. Przed nami są nawet biedne Rumunia i Bułgaria, które większą część swojego PKB przeznaczają na świadczenia rodzinne. I taka jest właśnie prawda w tej sprawie, wystarczy tylko sięgnąć do danych.
Przepraszam, że znowu ad personam, Panie Senatorze Wyrowiński, bo niezwykle sobie cenię pańską osobę, jak i fakt, że raczył pan publicznie wyrazić, że i moją osobę w sposób sympatyczny pan odbiera. Ale a propos właśnie prognoz wzrostu na 2010 r. między innymi Funduszu Walutowego i ekonomistów Deutsche Banku, skoro już pozostajemy przy kwestiach związanymi z opiniami płynącymi właśnie z zagranicy, stamtąd, czyli z Niemiec, to co mówią ekonomiści Deutsche Banku? Polska nie jest już liderem regionu, jeżeli chodzi o dyscyplinę budżetową - powiedział główny strateg Deutsche Banku. Wskazał on Węgry, które według OECD w roku 2010 mogą mieć nadwyżkę w finansach publicznych. Polska już dawno straciła pozycję lidera w tej sprawie. Tak nas właśnie widzą i tak nas opisują.
Wracając do rzeczy najistotniejszej, tej, która jest tematem przewodnim naszej debaty, czyli zmian w budżecie, wypada powiedzieć jeszcze jedno w tej sprawie, nieco cofając się w czasie. Mianowicie przecież ledwo dwa tygodnie po przyjęciu ustawy budżetowej przez tę Izbę minister finansów, pan Rostowski, zmienił zupełnie swoje podejście i strategię w sprawach danych makroekonomicznych. Już po dwóch tygodniach okazało się, że ta ustawa, która przeszła przez tę Izbę, była warta tylko i wyłącznie tego, żeby ją wyrzucić do kosza, bo zapisy w niej okazały się nieprawdziwe. Więc, Szanowni Państwo, nie mówcie, że czekano na to, żeby coś się stało, że to dzisiejsze przedłożenie to właśnie jest skutek niewiarygodnego tąpnięcia gdzieś na zewnątrz - rzeczywiście, nie od nas to się zaczęło - i my dzisiaj staramy się szybko, efektywnie ratować sytuację. Nie, o tym wszystkim było już wiadomo w momencie, kiedy dyskutowaliśmy i podejmowaliśmy decyzję w sprawie ustawy budżetowej jeszcze obowiązującej w tym roku. Dwa tygodnie po tym poszła ona do śmieci.
Ja myślę, Szanowni Państwo, że to trzeba nałożyć na trochę inny scenariusz. Mianowicie jestem coraz mocniej przekonany, że rządy przede wszystkim Platformy Obywatelskiej to są rządy demontażu państwa.
(Senator Stanisław Bisztyga: Jezus Maria!)
Tak.
(Senator Stanisław Bisztyga: Nie.)
Coraz częściej zostaje nam tylko i wyłącznie do Najwyższego w tej sprawie się zgłaszać...
(Głos z sali: No i do PiS.)
...gdyż przedstawiciele tych, co rządzą, tę neoliberalną teologię, którą nam proponują, w tych zapisach budżetowych wprowadzają z całą siłą i konsekwencją. Popatrzmy, Szanowni Państwo, jak to się odbywało. No bo czy zrzucanie odpowiedzialności z barków państwa, z barków tych, którzy biorą odpowiedzialność za państwo, chociażby za bezpieczeństwo, co ma bardzo wyraźne odbicie w zdjęciu dzisiaj środków na to, około 500 milionów zł, zdejmowanie odpowiedzialności z barków państwa, czyli rządzących, za opiekę zdrowotną, za prywatyzację w tym obszarze, to nie jest, Szanowny Panie Senatorze, demontaż państwa?
(Senator Stanisław Bisztyga: Może nie.)
To jest demontaż państwa. To jest demontaż państwa, które oczywiście nie może być państwem omnipotentnym, jak to w niesławnej przeszłości bywało, ale jest parę fragmentów tego państwa, które właśnie stanowią o tym, iż możemy powiedzieć, że na terenie Rzeczypospolitej rządzimy w taki sposób, w jaki chcemy, w sposób przede wszystkim zgodny z konstytucją i w taki sposób, że siła tego państwa powoduje wzrost poczucia bezpieczeństwa, powoduje to, iż obywatele tu żyjący żyją w sposób należyty.
Wydaje mi się, Szanowni Państwo, że... Przepraszam, jeszcze na chwilkę wróćmy do historii. Trzeba to zrobić, bo nie sposób dywagować o tym, co się dzisiaj kryje pod zapisami tej ustawy, nie przywołując chronologii. Ja już ją częściowo przywoływałem. Odpowiedź od pana ministra Koteckiego... Przy okazji bardzo mu dziękuję, tak jak i pani minister Suchockiej, bo są rzetelnymi i bardzo cennymi fachowcami i należy im się, myślę, że od nas wszystkich, podziękowanie. Ale oczywiście to nie oni są dysponentami politycznymi, czyli dysponentami strategii postępowania. Oni po prostu robią to, co do nich należy, i raz jeszcze im za to dziękuję. Ale przypomnijmy sobie to słynne spotkanie w Krynicy i to zdanie pana premiera, że remedium na wszystkie polskie kłopoty jest szybkie wejście do strefy euro. Zaskoczył nawet samego Vincenta-Rostowskiego. A to już ewenement...
(Senator Stanisław Karczewski: Nikt nie jest w stanie zaskoczyć tak jak on.)
...bo rzeczywiście pan minister finansów raczył nam pokazać przez ten ostatni rok, że nikt tak nie potrafi zaskakiwać jak właśnie on. Ale myślę, że to był ten początek, który uruchomił całą tę lawinę. To domino potem tak właśnie padało. Bo jeszcze na koniec roku 2008, 30 grudnia, w programie, który przyjął rząd, programie konwergencji, który miał pokazywać, w jaki sposób Polska dotrze do strefy euro już w roku 2011 - potem zgrabnie to przeniesiono na rok 2012 - zapisano wysokość deficytu centralnego na poziomie 3,1%. A potem mieliśmy to, o czym pan minister Kotecki opowiadał, czyli nagle w kwietniu GUS, dysponując zebranymi danymi, powiedział, że ten deficyt niestety - mówimy o roku 2008 - był na poziomie 4,2%. 1,1% ubytku to jest około 14 miliardów zł. W ostatnich kilkunastu latach nie było takiego ministra, który by tak fatalnie się mylił w swoich szacunkach dotyczących wykonania budżetu roku ubiegłego. Przecież w 2008 r. nie było żadnego kryzysu, wszystko szło zgodnie z planem. Tam nie było za bardzo w czym się pomylić. Tak więc rodzi się takie pytanie: czy chciano ukryć prawdę o stanie finansów publicznych, bo na przykład w tle były wtedy wybory do Europarlamentu, bo na przykład powszechną wiedzą tych, którzy interesują się polityką i czytają te fragmenty gazet, które...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Panie Senatorze, czas, powolutku mija czas...)
Panie Marszałku, to rzeczywiście ja muszę się... Ja dopiero zacząłem się rozpędzać, a pan marszałek mnie już...
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Aha, to może będzie drugą część?)
(Senator Stanisław Bisztyga: To fascynujące wystąpienie.)
(Głos z sali: Niech pan kontynuuje.)
Krótko zatem rekapitulując ten fragment, powiem, że budowano na ruchomych piaskach. Te ruchome...
(Senator Kazimierz Kleina: Co budowano?)
Począwszy od budżetu państwa, a skończywszy na polityce gospodarczej, bo tak naprawdę jedno z drugim jest związane i jedno drugie determinuje.
(Senator Stanisław Bisztyga: To w Tunezji, w Afryce.)
Tak, i zdaje się, że to jest dobre miejsce, w które można by wysłać pana ministra Rostowskiego razem z panem premierem Tuskiem. Ma pan absolutną rację, Panie Senatorze: Tunezja.
(Wesołość na sali)
(Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski: Ale kończymy, kończymy to, proszę państwa. Wesoło jest, ale...)
Panie Marszałku, powinien pan wziąć pod uwagę, że przeszkadzano mi parę minut, więc ja muszę teraz ten czas odebrać.
Zatem przechodząc do konkluzji. W planie nowelizacji budżetu na ten rok mamy założenie, że wzrost gospodarczy będzie na poziomie 0,2%. Komisja Europejska mówi, że w Polsce rok 2009 może skończyć się ujemnym wzrostem, minus 1,4%, MFW mówi, że może to być 0,7. My znowu tego nie dostrzegamy, znowu budujemy na tych tunezyjskich piaskach... Panie Senatorze, ja apeluję do pana i pańskich kolegów: wyślijcie wreszcie pana ministra Rostowskiego do Tunezji razem z jego pomysłami budżetowymi i przede wszystkim prognozami, może tam się sprawdzi.
Z racji tego, że czas mój się zakończył,...
(Głos z sali: Jeszcze nie.)
...pan marszałek zechce... Aha, dziesięć minut, bo jest pan marszałek Borusewicz... (Wesołość na sali)
(Przewodnictwo obrad obejmuje marszałek Bogdan Borusewicz)
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Nie, to nie od momentu, kiedy jest nowy marszałek, biegnie czas...)
Pan marszałek pozwoli, że złożę na jego ręce... Znowu nie ma pana senatora Rulewskiego. Musiałby się spalić ze wstydu, po tym jak mówił, że senatorowie Prawa i Sprawiedliwości są zupełnie nieaktywni. Zatem składam trzydzieści dziewięć poprawek do budżetu, które można by podzielić na grupy. Bezpieczeństwo jest bezcenne, zatem około 400 milionów zł na modernizację Straży Pożarnej, Policji i Straży Granicznej. To są te wydatki, które państwo musi ponieść i powinno ponieść w imię naszego wspólnego bezpieczeństwa. Do tego to, o czym panie i panowie senatorowie już tutaj wspominali, czyli opieka społeczna, sprawy kombatantów...
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Panie Senatorze...)
O tym też trzeba pamiętać.
Panie Marszałku, zechce pan przyjąć...
(Marszałek Bogdan Borusewicz: Proszę to już złożyć, bo znacznie przekroczył pan czas.)
Tak, rozumiem, znacznie przekroczyłem... Proszę bardzo, Panie Marszałku. Dziękuję uprzejmie, dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Dziękuję, Panie Senatorze.
(Senator Stanisław Bisztyga: Piękne, wzruszające wystąpienie.)
(Senator Grzegorz Banaś: Ale z tą Tunezją to miałeś dobry pomysł.) (Wesołość na sali)
Proszę o zabranie głosu pana senatora Macieja Klimę.
Senator Maciej Klima:
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Pani Minister!
Nowelizacja budżetu na rok 2009 jest wynikiem złego przygotowania tego budżetu przez rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Budżet na 2009 r. w momencie powstania był niewiarygodny, nieprzejrzysty, tworzony bez odpowiedniej ostrożności i konserwatyzmu w planowaniu. Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie w czasie powstawania budżetu oraz w trakcie jego realizacji zgłaszało zastrzeżenia do przedstawionych założeń makroekonomicznych. Budżet nie uwzględniał światowego kryzysu oraz recesji i był zbyt optymistyczny, na przykład w zakresie dochodów podatkowych. Zakładał kilkunastoprocentowy wzrost w stosunku do roku 2008. W październiku ubiegłego roku pan minister Rostowski powiedział, że Polacy mogą spać spokojnie, bo kryzys w Stanach Zjednoczonych nie dotknie polskiej gospodarki. Wielokrotnie zmieniały się prognozy dotyczące PKB, począwszy od 4,8 do 1,7. W chwili obecnej na koniec tego roku planowany jest wzrost na poziomie 0,2. O braku przewidywalności tego budżetu niech świadczy fakt przeszacowania dochodów: w zakresie VAT o ponad 24 miliardy, CIT o 10 miliardów, PIT o 5,9 miliarda, a w zakresie podatku akcyzowego o ponad 6 miliardów. W chwili obecnej w planie nowelizacji budżetu na 2009 r. zakłada się, że dochody podatkowe i niepodatkowe będą o 2-3% niższe niż w 2008 r. Takie oszacowanie dochodów może budzić wątpliwości, skoro utrzymuje się prognozę wzrostu PKB o 0,2. Mało prawdopodobna, jeśli chodzi o dochody, jest osiągnięcie wpływów związanych z prywatyzacją, obliczonych pierwotnie na około 12 miliardów zł. Kilkakrotnie zadawałem w tej izbie pytanie, ile środków planuje w tym roku pozyskać z prywatyzacji rząd, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Biorąc pod uwagę jego osiągnięcia, jeśli chodzi o prywatyzację Stoczni Szczecińskiej, należy wątpić w realizację tych optymistycznych założeń. W bieżącym roku obserwujemy spadek zatrudnienia i wzrost bezrobocia. W maju 2009 r. bezrobotnych było o dwieście trzynaście tysięcy więcej niż w maju 2008 r. Obserwujemy również pogorszenie nastrojów przedsiębiorców, dużym niepokojem napawa prognozowany spadek nakładów brutto na środki trwałe o prawie 2% oraz zmniejszenie spożycia indywidualnego. Banki krajowe zaostrzają warunki kredytowe dla przedsiębiorców, w handlu zagranicznym obserwujemy zarówno spadek eksportu, jak i importu.
Nowelizacja budżetu na 2009 r. wynika z konieczności naprawienia błędów. Nowelizacja ta budzi wiele zastrzeżeń i duży niepokój, ponieważ zwiększa się w niej deficyt państwa o 9 miliardów zł, a jednocześnie przerzuca się szereg wydatków na instytucje publiczne, samorządowe, zwiększając zadłużenie sektora publicznego. Dziwi traktowanie przez rząd planowanych przyrostów środków z Unii Europejskiej z racji zmian kursowych jako dochodów państwa. Jest to zabieg ryzykowny i nie wiadomo, czy przyniesie planowany efekt. Nowelizacja zakłada zmniejszenie kosztów obsługi zadłużenia publicznego w porównaniu z ubiegłym rokiem o 2 miliardy, mimo wcześniejszych zapewnień pana ministra i rządu, że będą spłacać zadłużenie.
W dobie kryzysu, recesji w trakcie planowania i realizacji budżetu należy zwracać uwagę na tych, którzy wymagają pomocy państwa. Tymczasem w tym przypadku zlikwidowano między innymi rezerwę solidarności społecznej; nie przewidziano w budżecie środków na tak zwany plan B dla szpitali, a przecież był to projekt rządowy; 276 milionów zabrano ze środków przeznaczonych na wsparcie samorządów w zakresie stabilizacji systemu ochrony zdrowia; o ponad 1 miliard zmniejszono dotację na Fundusz Alimentacyjny, co być może grozić brakiem regularności wypłat należnych alimentów.
Bezpieczeństwo kraju jest jednym z podstawowych elementów każdego państwa. Niestety, obserwujemy stałą tendencję do obniżania wydatków na instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Dotyczy to zarówno tej nowelizacji, jak również budżetu na 2009 r. W obu przypadkach zmniejszono wydatki na BOR, CBA, Agencję Wywiadu, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo zdrowotne obywateli, to zmniejszono między innymi wydatki związane ze zdrowiem. Nowelizacja zakłada zabranie z Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych ponad 30 milionów; zadziwiające jest też to, że zmniejszane są inwestycje związane ze szpitalami uniwersyteckimi o łączną sumę 183 miliony zł - dotyczy to szpitali uniwersyteckich w Łodzi, w Krakowie, w Toruniu, w Gdańsku, Białymstoku, ale już we Wrocławiu planuje się wzrost wydatków.
Niepokojąco zmniejszone zostały dotacje podmiotowe na dwie unikatowe w skali światowej kopalnie soli: w Wieliczce i w Bochni. Co do edukacji, to nowelizacja budżetu na 2009 r. zakłada zabranie między innymi 307 milionów na sfinalizowanie zmian w systemie oświaty w związku z obniżeniem wieku szkolnego. Ale najbardziej zadziwiające jest zmniejszenie o 340 milionów zł środków na sądy powszechne. Sądzę, że w istotny sposób wpłynie to na skuteczność funkcjonowania tych instytucji. Jednym ze sztandarowych założeń Platformy Obywatelskiej podczas kampanii wyborczej, obecnym w wypowiedziach pana premiera, ministrów, była potrzeba zwiększenia nakładów na naukę. W nowelizowanym budżecie zmniejsza się te nakłady o ponad 600 milionów zł.
W naszym kraju od wielu lat stwierdzamy zapóźnienia w zakresie infrastruktury drogowej. Dlatego też zmniejszenie środków na inwestycje w infrastrukturę transportową o 3 miliardy zł uważam za zahamowanie możliwości rozwoju w tym zakresie.
Istnieje szereg zagadnień związanych z ryzykiem nowelizacji budżetu na 2009 r. Wielką niewiadomą jest zakres i stopień realizacji zakładanej prywatyzacji. Druga sprawa to gwałtowny wzrost długu publicznego, wystąpią też problemy z pozyskaniem dodatkowych środków na spłatę zadłużenia. Prawdopodobnie w tym lub w przyszłym roku osiągniemy pułapy sanacyjne, być może przekroczymy 55% i być może wtedy pan senator Rulewski, który mówił, że nie widzi strajkujących i protestów... Mogą się takowe pojawić. Niewiadomą pozostaje ryzyko kursowe oraz jego wpływ na dochody i wydatki. W sytuacji zadłużenia publicznego, które według Komisji Europejskiej może wzrosnąć w tym roku do 6,5% PKB, plany pana ministra dotyczące wprowadzenia naszego kraju do RM2 w roku przyszłym lub w następnym są zupełnie nierealistyczne. To są chciejstwa, klasyczne działania piarowskie.
Krytycznie należy ustosunkować się do strategii zarządzania długiem publicznym w związku z gwałtownym wzrostem zadłużenia zagranicznego z 22% do 26%. Uważam, że zaciągnięcie w lipcu tego roku w dwóch transzach obligacji zagranicznych Skarbu Państwa na łączną sumę 3,5 miliarda dolarów zostało zrealizowane przy niekorzystnym spreadzie w stosunku do dziesięcioletnich obligacji amerykańskich. Jest to tym bardziej dziwne, że na tej sali słyszymy, że mamy otwartą linię kredytową w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Najwyraźniej pozyskanie środków z Międzynarodowego Funduszu Walutowego byłoby dużo droższe, skoro ministerstwo, rząd zdecydował się zaciągnąć jedną z droższych pożyczek dolarowych na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.
Bez wzrostu nakładów brutto na środki trwałe w gospodarce, bez stworzenia warunków dla kapitału krajowego i zagranicznego, bez zintensyfikowania wykorzystania środków unijnych grozi naszej gospodarce spowolnienie, a być może recesja. Niech nieobecny pan minister zdecyduje się wreszcie na reformę finansów publicznych, zmobilizuje pana ministra Grada do zrealizowania zakładanych planów oraz zapowiedzi rządu w zakresie prywatyzacji. Rząd powinien w trybie pilnym podjąć konkretne decyzje co do zmniejszenia wydatków w zakresie tak zwanych wydatków sztywnych. Jest to decyzja trudna, ale konieczna.
Panie Ministrze - zwracam się do pana ministra, który jest tu nieobecny - to nie Prawo i Sprawiedliwość jest pana przeciwnikiem, ale spowolnienie i problemy finansowe. Niech pan skupi się, swój talent, swoje umiejętności, pracę, na walce z kryzysem. Niech pan przedstawi dobre projekty, które pomogą nam wszystkim w tym trudnym okresie. Budżet planuje się na rok, czasami się go nowelizuje, ale decyzje finansowe działają przez lata i te decyzje, które podejmiemy w najbliższym czasie, mogą mieć wpływ na najbliższą naszą przyszłość. Dziękuję.
A, jeszcze, Panie Marszałku, w kwestii polemiki z nieobecnym wprawdzie panem senatorem...
Marszałek Bogdan Borusewicz:
Panie Senatorze, czas już...
(Senator Maciej Klima: Przekroczyłem czas. Przepraszam.)
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Karczewski, proszę bardzo.
Senator Stanisław Karczewski:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo!
To, w jaki sposób nowelizujemy tę ustawę, może nie jest żenujące, ale jest przykre, bo jednak ranga naszej Izby, Izby Wyższej parlamentu, jest podważana. Proszę państwa, na dowód przedstawiam państwu harmonogram pracy nad budżetem, w którym niestety w dniach 29, 30 i 31 lipca kończy się proces legislacyjny. Taki jest harmonogram, pan senator również ma ten harmonogram, niestety, wszyscy mamy ten harmonogram. Wiemy, że jesteście państwo nastawieni na to, aby nie było żadnych poprawek. To jest przykre, szkoda, bo jednak po to, żeby rządzić, trzeba dokonać pewnej diagnozy, zwołać konsylium i później leczyć. To konsylium to jest Sejm, to jest Senat, a to, że państwo nie słuchaliście opozycji w Sejmie, nie słuchaliście w Senacie, powoduje między innymi to, że w tej chwili dokonujecie nowelizacji budżetu.
Nie dziwię się, że nie ma pana ministra Rostowskiego. Ja na jego miejscu, wstydząc się za te słowa, które padały z tej trybuny, również nie pojawiłbym się na dzisiejszym posiedzeniu. Po prostu wstydziłbym się tego, co mówiłem wcześniej. Dziwię się jednak panu premierowi, że ten urlop został udzielony. Ja na miejscu pana premiera takiego urlopu panu ministrowi bym nie udzielił, dlatego, Panie Senatorze, że dla powagi tej Izby, dla powagi zagadnienia, którym się zajmujemy, pan minister powinien być dzisiaj obecny i powinien odpowiadać na nasze pytania. A tymczasem już a priori ustalono, że właściwie nas się nie będzie słuchało, nie będzie się wsłuchiwało w nasze wypowiedzi. Jestem przekonany, mogę się z każdym z siedzących tu panów senatorów z Platformy Obywatelskiej założyć, że żadna nasza poprawka nie zostanie przyjęta.
Zastanawialiśmy się nawet nad tym, czy nie przedstawić jedynie dwóch, takich naprawdę kluczowych poprawek. Mówiliśmy tu, pan przewodniczący, pan senator sprawozdawca użył takiego określenia, że 50 milionów to jest niedużo, ale 2,4 miliona to naprawdę nie jest dużo, dlatego gorąco apelujemy do koleżanek i kolegów z Platformy Obywatelskiej o przywrócenie pomocy socjalnej dla kombatantów. 2,4 miliona w budżecie to jest naprawdę niewiele, to jest symboliczny gest i serdecznie proszę, abyście państwo ten symboliczny gest uczynili.
Cieszę, że pan przewodniczący, mówiąc o służbie zdrowia, powiedział o tym, że pani minister będzie gotowa nam przedstawić swoje założenia reformowania systemu, finansowania systemu opieki zdrowotnej, bo pani minister omija Senat. Nie wiem, na pewno ma ku temu powody. Była raz i powiedziała wtedy znamienne słowa, które pamiętam i będę pamiętał do końca życia: Prawo i Sprawiedliwość straszy społeczeństwo prywatyzacją szpitali, jak mnie kiedyś straszono Andersem na białym koniu. Tak powiedziała na posiedzeniu komisji. No też się nie dziwię, że nie przyjeżdża do nas i nie rozmawia z nami, zawsze przysyła wiceministrów, sama nie była na posiedzeniu żadnej komisji, a szkoda, bo problemów służby zdrowia jest bardzo dużo i w problemach służby zdrowia, jak w soczewce, skupiają się sprawy całego budżetu.
Dlatego nie będę mówił o tym, o czym już państwo tu mówili, nie będę mówił o problemach społecznych, o bulwersującym całkowitym zlikwidowaniu rezerwy solidarności społecznej, nie będę mówił o infrastrukturze, nie będę mówił o bezpieczeństwie, nie będę mówił o 508 milionach, które zabrano ze środków przeznaczonych na modernizację służb mundurowych, skupię się jedynie na problemach służby zdrowia. Może nie będę nawet mówił o tym, na co zabrano, tylko o mechanizmie, o mechanizmie, który obserwujemy nie od dzisiaj, a jest to bardzo groźne zjawisko.
Mianowicie to, co było do tej pory finansowane z budżetu, z budżetu państwa przez Ministerstwo Zdrowia, przekazywane jest do finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia. Oczywiście Narodowy Fundusz Zdrowia nie ma większych wpływów, w tym roku w związku z kryzysem nastąpił nawet spadek wpływów do Narodowego Funduszu Zdrowia, a te wszystkie procedury, które mają tam być przekazane, zmniejszą możliwość finansowania innych procedur, procedur powszechnych, tych procedur, które wykonywane są na co dzień.
To martwi, bo to jest bardzo zły kierunek, odwrotny do tego, który mieliśmy my, Prawo i Sprawiedliwość. My w krótkim czasie przygotowaliśmy jedną bardzo istotną, ważną ustawę, mianowicie ustawę o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która przesunęła finansowanie ratownictwa medycznego przedszpitalnego do budżetu państwa, zaoszczędzając w Narodowym Funduszu Zdrowia środki w wysokości 1 miliarda 200 milionów zł. Państwo robicie dokładnie odwrotnie, działacie w odwrotnym kierunku, bardzo złym, niekorzystnym, w dodatku w sytuacji zapowiedzi pana premiera, że nie będzie wzrostu finansowania Narodowego Funduszu Zdrowia, nie będzie wzrostu składki zdrowotnej o 1%, choć na podsumowaniu białego szczytu - sam byłem, osobiście słyszałem, bardzo blisko siedziałem, w tej chwili jest to wielokrotnie pokazywane, powtarzane w telewizji - pan premier mówił o wzroście składki zdrowotnej o 1% od 2010 r. W tej chwili się z tego wycofuje, wycofał, podobnie jak z innych obietnic, jak chociażby z tej deklaracji, którą złożył rok temu w Krynicy, mówiąc o euro, o wprowadzeniu euro od 2010 r.
Zarzuty, które tu padają i które wywołały takie wzburzenie panów senatorów, bo pań nie ma, chodzi o słowa pana senatora Banasia o demontażu państwa, są jednak istotne, są ważne, proszę państwa, bo kiedy Prawo i Sprawiedliwość rozpoczynało rządy, zadłużenie szpitali było w wysokości 6 miliardów zł, a gdy kończyło - 3 miliardy 200 milionów. Kiedy państwo zaczęliście, to było 3 miliardy 200 milionów, a teraz jest grubo ponad 10 miliardów. I to jest właśnie demontaż państwa. A co do tego, że wiele jest robione, jak to się mówi, na potrzeby słupków sondaży wyborczych, to zgadzam się z panem premierem, ale nie z panem premierem Donaldem Tuskiem, tylko z panem premierem Pawlakiem, który o tym powiedział. I ja się z nim w tym zakresie absolutnie zgadzam. Tak że, proszę państwa, my mamy wiele pomysłów, wiele propozycji, z tym że państwo nie chcecie ich słuchać. To jest bardzo przykre.
(Głos z sali: Słuchamy.)
To tylko słuchacie i głosujecie tak, jak wam każą.
(Rozmowy na sali)
I to też jest bardzo przykre i, niestety, niekorzystne dla Polski. Chcemy, proszę państwa, i życzymy tego, aby to była ostatnia nowelizacja. Trzymamy kciuki za pana ministra, życzymy mu pogody i życzymy, żeby więcej nie trzeba było nowelizować budżetu. Życzymy tego Polsce, życzymy tego Polakom. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
39. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu