23. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu


Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
wspólnie z innymi senatorami

Oświadczenie skierowane do marszałka Senatu Bogdana Borusewicza

Panie Marszałku, czujemy się w obowiązku zdać Panu relację z naszego uczestnictwa w XII Walnym Zebraniu USOPAŁ, czyli Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, które odbyło się w dniach od 17 do 20 listopada bieżącego roku w Punta del Este w Urugwaju. Nie reprezentowaliśmy Senatu - zgodnie z Pańską decyzją, uniemożliwiającą nam skorzystanie z paszportów dyplomatycznych oraz ze środków finansowych Senatu - niemniej jednak trzech senatorów zaproszonych indywidualnie na jakiś zjazd stanowi rodzaj delegacji i tak właśnie byliśmy tam postrzegani i przyjmowani. Składając Panu niniejsze sprawozdanie ze spotkania z organizacjami polskimi w Ameryce Południowej, chcemy wyraźnie podkreślić, że realizowaliśmy mandat senatorów Rzeczypospolitej, do których obowiązków należy troska o Polaków i Polonię rozsianą po świecie.

Najpierw należy podać fakt, że w uroczystym otwarciu zjazdu uczestniczył wiceprezydent Urugwaju Rodolfo Nin Novoa, pełniący zarazem funkcję, której ranga odpowiada randze marszałka Senatu. Zjazd rozpoczęto Mszą świętej w katedrze w Maldonado. Przewodniczył ksiądz arcybiskup Janusz Bolonek, nuncjusz apostolski w Urugwaju, a koncelebrantami byli, między innymi, miejscowy ordynariusz biskup Rodolfo Wirtz - ordynariusz diecezji Maldonado, ojciec Tadeusz Rydzyk - dyrektor Radia Maryja oraz kapłani, którzy posługują Polonii południowoamerykańskiej, a wśród nich wiceprezes USOPAŁ, ksiądz Jerzy Morkis z Kurytyby w Brazylii. Po Mszy świętej złożyliśmy, jako senatorowie, wieniec pod pomnikiem bohatera narodowego Urugwaju, generała Artigasa. Zostaliśmy również przyjęci przez arcybiskupa Janusza Bolonka w nuncjaturze w Montevideo. Trzeba dodać, że tak wiceprezydent Urugwaju, jak i nuncjusz apostolski uczestniczyli w pierwszym dniu obrad zjazdu.

Doroczny zjazd był poświęcony sprawozdaniom z działalności poszczególnych organizacji polskich w krajach Ameryki Łacińskiej - nie będziemy tu tego omawiać. Dla nas ważne były rozmowy z członkami zjazdu, a także odwiedziny w polonijnych organizacjach, w domach polskich oraz w miejscach związanych z polskimi śladami. Głównie jednak w rozmowach mogliśmy się przekonać, że USOPAŁ od dwunastu lat jednoczy kilkadziesiąt organizacji polskich, od Meksyku po Argentynę, działa sprawnie i - jak mówiono na zjeździe - rozbić się nie da. Dlaczego rozbić? Ponieważ nasi rozmówcy wskazywali, że nadal są ośrodki i są ludzie, którzy uczynią wszystko, aby Polacy na świecie byli słabi, skłóceni i rozproszeni.

Przykro nam pisać, że zdziwienie członków zjazdu było tym większe, iż wiosną 2006 r. powołano specjalną Radę Konsultacyjną przy marszałku Senatu, a jednym z jej członków został Leszek Szybisz z Argentyny, który znany jest z rozbijania Polonii argentyńskiej. Tu nasza uwaga: na zjazd zorganizowany przez Szybisza została wysłana pięcioosobowa delegacja Senatu, złożona z urzędników i wicemarszałka Płażyńskiego. Czy to nie dziwne, że do rozłamowca, na zjazd jednej organizacji, wysyła się oficjalną delegację na czele z marszałkiem, a my jako przedstawiciele Senatu nie mogliśmy udać się na zebranie USOPAŁ?

Oczywiście, wszystko zależy od tego, kto ma jaki stosunek do osoby założyciela i prezesa USOPAŁ, Jana Kobylańskiego. Dlatego przy okazji chcielibyśmy poinformować Pana Marszałka, że w sądzie w Warszawie już od roku znajduje się pozew Jana Kobylańskiego przeciw kilkudziesięciu gazetom i przeciw dziennikarzom, którzy naruszyli jego dobre imię.

Rozżalenie członków zjazdu wywołuje stała nagonka w polskich mediach na Jana Kobylańskiego, dlatego chcielibyśmy przypomnieć, że atak na prezesa wybuchł przed 2000 r., w momencie trwania w kraju kolejnej kampanii nienawiści do Radia Maryja, które Jan Kobylański hojnie wspiera. Wielu "zabolało" także jego jednoznaczne wówczas poparcie udzielane świętej pamięci Edwardowi Moskalowi, długoletniemu prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej. Prezes Moskal był atakowany za swoje wypowiedzi przeciw antypolonijnemu lobby żydowskiemu w Ameryce, zaś prezes Kobylański wielokrotnie zgłaszał do rządu polskiego pretensje o to, że mianuje ambasadorami wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia, podczas gdy polski naród jest w większości katolicki.

Między innymi, kiedy w 1999 r. były spiker telewizyjny z lat stanu wojennego, Jarosław Gugała, został ambasadorem Polski w Urugwaju, oszczercza kampania w mediach przeciw Kobylańskiemu doszła do zenitu, a polskie MSZ było zasypywane informacjami o jego "antypolskiej", czyli antysemickiej działalności. Tytuły niektórych artykułów z Gazety Wyborczej mówiły same za siebie: "Zbrodniarz sponsorem Ojca Rydzyka?", "Za garść złotych monet", "Kobylański szmalcownikiem?", "Ścigany sponsor ojca Rydzyka", "Ekstradycja milionera", "Fałszywka Kobylańskiego", "Podwójne życie don Juana", "IPN o sprawie Kobylańskiego: wydał rodzinę żydowską gestapo". W wyniku tej oszczerczej kampanii z Kobylańskiego zrobiono najpierw wojennego zbrodniarza, potem rosyjskiego agenta, wreszcie w 2000 r. ówczesny szef MSZ, Władysław Bartoszewski, odebrał Kobylańskiemu tytuł konsula honorowego.

Pozbawienie go tej funkcji przed walnym zjazdem wyborczym USOPAŁ było sygnałem dla działaczy, by zmienili prezesa. Czyli, jak za lat PRL, polski MSZ chciał dyktować niezależnej organizacji, kto może, a kto nie powinien kierować Polonią. Srodze się pomylono. Kongres USOPAŁ demonstracyjnie wybrał wówczas na swojego prezesa po raz kolejny Jana Kobylańskiego. Po prostu członkowie USOPAŁ najlepiej wiedzą, jakie są zasługi prezesa i jaki jest jego osobisty wkład w założenie i prowadzenie organizacji, która pragnie odrodzenia polskości na amerykańskim kontynencie oraz walczy o dobre imię Polski na całym świecie.

Jak wyglądały wówczas kulisy ataku na prezesa, świadczą sfingowane materiały prasowe oraz inne. Między innymi Gazeta Wyborcza wysłała do Urugwaju swojego dziennikarza, Mikołaja Lizuta, który pod przybranym nazwiskiem dokonał prowokacji, mającej na celu zdobycie obciążających Kobylańskiego materiałów z czasów wojny. Nic nie przywiózł, dlatego poszukano inaczej: sfilmowano byłego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Leona Kieresa, który w Wiadomościach TVP pochylał się nad bliżej niezidentyfikowanymi aktami i oświadczał, że istnieją dowody wskazujące na to, iż Kobylański był szmalcownikiem. Tę samą operację powtórzono z udziałem byłego wiceprezesa IPN Witolda Kuleszy, który dodał, że akta sądowe sprawy Kobylańskiego próbowano ukryć. W krótkim czasie władze IPN oświadczyły, że zgromadzono dowody w sprawie Kobylańskiego, a redaktor Monika Olejnik w rozmowie radiowej z Jarosławem Gugałą zrobiła z Kobylańskiego wojennego zbrodniarza. W sprawę wciągnięto nawet ministra sprawiedliwości, Andrzeja Kalwasa, który zapowiedział, że Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wniosek o ściganie i ekstradycję Kobylańskiego.

Obecnie sprawy Kobylańskiego już nie ma, bo nie ma, jak się okazało, ani żadnych dokumentów wskazujących na to, by Jan Kobylański w czasie wojny zadenuncjował Niemcom małżeństwo Żydów, ani też nie ma dowodów jego "antypolskiej" działalności. Wniosek: pewne środowiska i pewni ludzie uczynią wszystko, aby zniszczyć Polaków działających nawet w odległym regionie świata, Polaków popierających linię Kościoła katolickiego, linię patriotyczną i historyczną Polski.

Należy zapytać, dlaczego komuś tak nie podoba się, że dzięki sponsoratowi Jana Kobylańskiego w Ameryce Łacińskiej działają Domy Polskie, na ulicach miast stawiane są pomniki wielkich Polaków - w tym tego największego: Jana Pawła II - działają zespoły ludowe, wychodzą czasopisma polonijne. A może nie podobają się przede wszystkim ci, którzy jednoznacznie opowiadają się za prawdziwą Polską, za oczyszczeniem przeszłości, ci, którzy jednoczą Polonię?

W tej sytuacji nie dziwimy się, że polonijne organizacje Ameryki Łacińskiej - o czym mówiono w kuluarach obrad - zdecydowanie domagają się lustracji pracowników ambasad i konsulatów, a także lustracji swoich członków, uważając, że lustracja i oczyszczenie Polonii z postkomunistycznej agentury stały się dziś koniecznością i stanowią być albo nie być przyszłości Polonii, gdyż sytuacja, jaka wytworzyła się pośród organizacji polonijnych po roku 1989, jest bardzo poważna, wręcz groźna dla ich dalszej egzystencji.

Nie musimy przypominać, że kiedyś komuniści łożyli ogromne pieniądze, aby dzielić organizacje polonijne i niszczyć stare, dobrze działające ośrodki przedwojennej polskiej emigracji. W tym celu w ambasadach i konsulatach lokowali urzędników służb specjalnych, w większości agentów sowieckiego NKWD, wymyślali różnego rodzaju udogodnienia, odznaczenia i podarunki dla tych wszystkich, którzy dali się złamać. Dzisiaj niewiele się zmieniło - ze smutkiem konstatowali uczestnicy zjazdu. Wielu z nich należy do starej Polonii w Ameryce Południowej. To często ludzie, którzy przeszli przez sowieckie obozy śmierci na Syberii, później walczyli o niepodległą, demokratyczną Polskę na frontach Europy Zachodniej. Tułali się następnie po świecie, modląc się, by dożyć odrodzenia się wolnej ojczyzny. Dziś, kiedy wróciła Polska, nie chcą pozostać bierni, mają prawo żądać usunięcia szkodliwych osób, które podsyła im Warszawa. Nie pogodzą się nigdy z tym, by w ich krajach ambasadorami zostawali ludzie, którzy wysługiwali się kiedyś komunistom, ludzie, którzy patriotyzm mają za nic.

Tu mała dygresja: Panie Marszałku, zostaliśmy niemile zaskoczeni, kiedy w dniu naszego wyjazdu, 14 listopada, w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej wyraził Pan swoje niezadowolenie z naszej obecności na obradach USOPAŁ. Szkoda, iż Pan nie wiedział, że w tym samym artykule organ prasowy pana Michnika w niewybrednych słowach zaatakował członków USOPAŁ, wyzywając ich od "antysemitów i twardogłowych narodowców wietrzących żydowskie i komunistyczne spiski w swej dawnej ojczyźnie - Polsce". Tymczasem już w pierwszym wystąpieniu na zjeździe oburzony profesor Zygmunt Haduch z Uniwersytetu w Monterrey w Meksyku polemizował z Gazetą Wyborczą i pytał: "Jakiej dawnej ojczyźnie - panie Michnik? Mam polski paszport, polski dowód osobisty, nawet polskie prawo jazdy. Polska była, jest i będzie zawsze moją Ojczyzną. Jestem Polakiem tak w prawnym, jak i narodowościowym tego słowa znaczeniu".

Musieliśmy wstydzić się za to wszystko, co na temat Polonii i USOPAŁ wypisuje się w krajowych mediach. Przekazaliśmy jednak nadzieję, że przyszedł czas zmian, nadzieję, że obecnie władza otworzy się na Polonię, a nie przyłączy się do chóru osób ją atakujących, jak to było za czasów PRL.

Cóż, czy tego chcemy, czy nie, Polonia daje nam ważny sygnał, jak powinny wyglądać polityka zagraniczna i polityka wewnętrzna suwerennego państwa. To Polonia chce nam pokazać, jak należy działać w imię interesów Polski, a nie na rzecz jakiejś partii, grupy osób czy nawet jakiejś nacji. Nastał najwyższy czas, by dokładnie przejrzeć kadry w ambasadach, zbadać przeszłość osób tam pracujących, usunąć tych, którzy niszczyli polskich patriotów, tych, którzy swoją działalnością prowadzili permanentną wojnę z Polonią. Tego Polonia od nas oczekuje.

Panie Marszałku, nieskromnie dodajemy na koniec, że w specjalnym oświadczeniu uczestnicy zjazdu USOPAŁ wyrazili wdzięczność za przybycie na spotkanie trzech senatorów RP, "dla których konstytucyjny obowiązek opieki nad Polonią stoi ponad koniunkturalnymi opiniami".

Ryszard Bender
Czesław Ryszka
Jan Szafraniec

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę

Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry

Panie Ministrze!

Wnoszę o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w przedmiocie poprawności czynności dotyczących postawienia zarzutu aresztowania Bogdana Zielińskiego, byłego naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Częstochowie (sygn. akt: Ap II Ds. 18/02/S), przez katowicką prokuraturę i prokuratora Romana Pietrzaka. Chodzi także o kwestię dołożenia należytej staranności w zapewnieniu ochrony i przestrzegania standardów praw człowieka zawartych w procedurze postępowania karnego.

Według zebranych przeze mnie informacji podejrzany Bogdan Zieliński od dwudziestu czterech lat jest pracownikiem administracji państwowej, w tym przez czternaście lat pełnił funkcję naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Częstochowie. Podczas długoletniego pełnienia tej funkcji nigdy nie zarzucono mu niedopełnienia obowiązków służbowych, wręcz przeciwnie - urząd, którym kierował i on sam byli wielokrotnie wyróżniani za sumienne wykonywanie powierzonych obowiązków. Wszelkie kontrole przeprowadzane przez Ministerstwo Finansów, łącznie z ostatnią, zakończoną pod koniec 2005 r., nie wykazały żadnych uchybień. W 2005 r. urząd, w którym pracował podejrzany, był w pierwszej dziesiątce w rankingu najlepiej funkcjonujących urzędów skarbowych w Polsce.

Dlaczego Bogdan Zieliński został aresztowany? Z tego, co mi wiadomo, prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Roman Pietrzak przedstawił mu następujące zarzuty:

- żądanie wręczenia korzyści osobistej w postaci bezpłatnego użytkowania samochodów osobowych należących do firmy TFA Poland i jej przyjęcie w zamian za korzystne zakończenie postępowania restrukturyzacyjnego wobec tej firmy prowadzonego przez Pierwszy Urząd Skarbowy w Częstochowie,

- przyjęcie od Macieja Bramskiego w 1999 r. korzyści majątkowej w kwocie 10 tysięcy zł,

- niedopełnienie obowiązków w prowadzeniu postępowania egzekucyjnego wobec firmy "Jagiellończycy" w Częstochowie.

Jeśli chodzi o zarzut związany "z żądaniem od pracowników firmy TFA Poland w Częstochowie wręczenia podejrzanemu korzyści osobistej w postaci bezpłatnego użytkowania samochodów należących do TFA Poland", syn oskarżonego złożył wyjaśnienia w siedzibie ABW w Częstochowie, a także w Katowicach, a mianowicie: samochody wypożyczał on sam na dwa - trzy dni w celu ich przetestowania, gdyż nosił się z zamiarem kupna nowego samochodu na kredyt. Na dowód tego złożył podczas przesłuchania w ABW kopię umowy użyczenia wymienionych samochodów. Co do zarzutu o przyjęcie korzyści majątkowej od Macieja Bramskiego, należy powątpiewać w wiarygodność jego zeznań na podstawie zebranych artykułów z prasy i telewizji. Jest to pospolity przestępca, który został zatrzymany na gorącym uczynku, jak przyjmował łapówkę w wysokości 100 tysięcy USD od żon, których mężów pomówił; w zamian obiecywał zmianę zeznań na korzyść oskarżonych.

Przy tej okazji nasuwa się pytanie: czy jest zasadne, że ten sam prokurator, Roman Pietrzak, który oskarża Bogdana Zielińskiego na podstawie pomówienia świadka koronnego Macieja Bramskiego, prowadzi jednocześnie przeciwko niemu śledztwo, oskarżając go o składanie fałszywych zeznań, a jednak w sprawie podejrzanego - pomówienia tego świadka uznaje za wiarygodne i na tej podstawie stale przedłuża mu areszt tymczasowy? Czy w tej sytuacji prokurator Pietrzak nie jest manipulowany przez świadka koronnego?

Kiedy po raz pierwszy na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Katowicach zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt tymczasowy, zaraz po aresztowaniu osobistego poręczenia udzielili:

- biskup Archidiecezji Częstochowskiej Antoni Długosz,

- ojciec paulin Jan Jerzy Tomziński, były generał Zakonu Ojców Paulinów i były przeor klasztoru Ojców Paulinów na Jasnej Górze,

- dyrektor Izby Skarbowej w Częstochowie Jan Piper,

- związki zawodowe NSZZ "Solidarność" Pierwszego i Drugiego Urzędu Skarbowego w Częstochowie,

- wielokrotni mistrzowie Polski i świata w lataniu precyzyjnym Janusz Darocha i Włodzimierz Skalik, członkowie aeroklubu w Częstochowie (obecnie Włodzimierz Skalik jest radnym sejmiku województwa z listy KWW Prawo i Sprawiedliwość).

Dlaczego te poręczenia złożone przez znane i szanowane osobistości okazały się niewystarczające dla prokuratura Pietrzaka? Dlaczego prokurator Pietrzak odmówił zamiany aresztu tymczasowego na poręczenie majątkowe? I kolejne pytania, o których mówią pracownicy urzędu skarbowego: czy zatrzymanie i aresztowanie podejrzanego nie nosi znamion aktu zemsty ze strony funkcjonariusza ABW Arkadiusza Niezgody, prowadzącego to postępowanie? Wymieniony funkcjonariusz kilka lat temu został wyproszony w obecności pracowników Pierwszego Urzędu Skarbowego w Częstochowie z gabinetu naczelnika, ponieważ zachowywał się arogancko, przekraczając swoje kompetencje służbowe. Od tego momentu stale utrudniał Bogdanowi Zielińskiemu wykonywanie obowiązków służbowych, czego dowodem są jego wypowiedzi, w których sam przyznaje, że śledztwo prowadzi od kilku lat. Podobno sposób prowadzenia przesłuchań świadków budzi wiele kontrowersji. Przesłuchiwani są zastraszani, a przesłuchujący wywierają na nich presję psychiczną, namawiając ich do zeznań na niekorzyść podejrzanego.

Wielokrotnie niezadowoleni z różnych decyzji naczelnika, które były zgodne z przepisami prawa podatkowego, grozili mu. Dowodem na to jest postępowanie, które toczyło się w prokuraturze w Częstochowie. Jedna z pracownic Pierwszego Urzędu Skarbowego, nakryta na przestępczej działalności, zagroziła, że "zniszczy" podejrzanego. Osobiście świadkiem tego incydentu był syn podejrzanego, który złożył odpowiednie zeznania. Dziwnym zbiegiem okoliczności, w krótkim czasie po groźbach skierowanych pod adresem podejrzanego został on pod własnym domem ciężko pobity przez nieznanego sprawcę. Sprawca nie był zainteresowany kradzieżą portfela ani telefonu komórkowego, który Bogdan Zieliński miał przy sobie. Czy to nie jest dziwne?

Bulwersujący był również fakt czynności podczas zatrzymania Bogdana Zielińskiego. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, dnia 19 grudnia 2005 r., pięciu funkcjonariuszy ABW o godzinie 6.15 rano dokonało przeszukania mieszkania podejrzanego w Częstochowie przy Al. NMP 65 m. 7 i zatrzymania Bogdana Zielińskiego. W trakcie przeszukania druga grupa funkcjonariuszy zabrała małżonkę podejrzanego do ich domku letniskowego w okolicach Częstochowy w celu dalszych przeszukań. W tym samym czasie kolejna grupa funkcjonariuszy ABW dokonała przeszukania gabinetu podejrzanego, bez jego udziału, w Pierwszym Urzędzie Skarbowym w Częstochowie. Przed przyjściem pracowników ABW czekała już prasa i inne media. Jednocześnie w tym samym dniu w lokalnym dodatku do "Gazety Wyborczej" ukazał się obszerny artykuł o aresztowaniu naczelnika ze złośliwym i nieprawdziwym komentarzem dotyczącym jego rodziny. Dziwnym zbiegiem okoliczności, na tej samej stronie gazety ukazał się artykuł o wizycie ministra Dorna w Częstochowie oraz o zwalczaniu korupcji przez podległe mu służby. Rodzi się pytanie o polityczny kontekst aresztowania naczelnika Zielińskiego.

O godzinie 11.00, po zakończeniu czynności w mieszkaniu podejrzanego, Bogdan Zieliński został przewieziony do Aresztu Śledczego w Katowicach. Następnego dnia Sąd Rejonowy w Katowicach wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu go na trzy miesiące. Od samego początku rodzina naczelnika spotykała się z trudnościami w doręczeniu podejrzanemu odzieży i lekarstw, które są mu niezbędne w toku jego leczenia. Pierwszą paczkę odzieżowo-higieniczną udało im się podać dopiero po miesiącu od zatrzymania.

Pierwsze zeznania w sprawie podejrzany składał dopiero dwa i pół miesiąca od momentu zatrzymania, czyli dwa tygodnie od posiedzenia w sprawie przedłużenia aresztu. Z tego, co mi wiadomo, zeznania podejrzanego były wyczerpujące; mimo wszystko prokurator przedstawił kolejne dwa zarzuty.

Dnia 15 marca 2006 r. w Sądzie Okręgowym w Opolu odbyło się posiedzenie w sprawie przedłużenia tymczasowego aresztowania. Prokurator umotywował swój wniosek "zagrożeniem wysoką karą za popełnione przestępstwo" i "groźbą matactwa". Zastanawiam się, w jaki sposób naczelnik mógłby mataczyć, skoro wszelka dokumentacja, na podstawie której przedstawiono mu zarzuty, znajduje się w prokuraturze, Ministerstwie Finansów, a także urzędzie skarbowym. Trudno również podejrzewać, że podejrzany mógłby nakłaniać świadków do zmiany zeznań, skoro sam prokurator przyznał, że śledztwo jest zakończone, a świadkowie przesłuchani. Sędzia odroczyła posiedzenie do 17 marca 2006 r., motywując swoją decyzję chęcią zapoznania się z opinią biegłych na temat stanu zdrowia podejrzanego. Jak się okazało, pomimo złożonego dwa tygodnie wcześniej przez adwokata wniosku o przebadanie podejrzanego przez biegłego, badanie to do dnia dzisiejszego się nie odbyło.

17 marca 2006 r. sędzia wydała postanowienie o przedłużeniu aresztu o kolejne trzy miesiące, mimo że opinia biegłych do niej nie dotarła. Stwierdziła, że jeśli będzie już opinia biegłego, to prokurator może sam zmienić środek zapobiegawczy na inny. Według tego, co mi wiadomo, ta sytuacja wydaje mi się niepoprawna prawnie, gdyż prokurator występuje tutaj jako oskarżyciel, a sąd ma być organem bezstronnym.

Panie Ministrze, areszt trwa już ponad jedenaście miesięcy, a prokurator zdążył przesłuchać podejrzanego dwa razy, i to w sprawie zarzutów, które przedstawił w lutym 2006 r. Jednocześnie włączył sprawę podejrzanego do innego śledztwa, obejmującego około osiemdziesięciu osób, usiłując zrobić z niego przestępcę działającego w zorganizowanej grupie przestępczej. Co ciekawe, osoby te nigdy wcześniej się nie znały i nadal nie znają oraz nie są znane jakiekolwiek związki naczelnika z nimi. Zastosowana przez prokuratora Pietrzaka wobec podejrzanego metoda włączania go w inne toczące się śledztwa powoduje sytuację, że kolejne sądy rozpatrujące wnioski o uchylenie aresztu otrzymują od prokuratora Pietrzaka dziesiątki tomów akt w sprawach kompletnie niezwiązanych z podejrzanym Bogdanem Zielińskim, co praktycznie powoduje brak możliwości rzetelnej analizy akt sprawy w rozsądnym czasie. W konsekwencji kolejne sądy przedłużają areszt "dla świętego spokoju", ze szkodą dla podejrzanego.

Niejako na marginesie tej sprawy chciałbym dodać, że zatrzymania dokonane przez pana prokuratora Pietrzaka już wielokrotnie okazały się - o czym pisał "Newsweek", nr 46/2006 - chybione, a osoby pokrzywdzone przesiedziały długie miesiące w aresztach. Co ciekawe, gdy adwokat podejrzanego złożył wniosek o zamianę środka, prokurator Pietrzak stwierdził: "sytuacja się zmieniła, w prasie trwa nagonka na moją osobę i ja muszę udowodnić, że mam rację", po czym złożył wniosek o przedłużenie aresztu. Nie będę tego komentował.

Panie Ministrze, nie ukrywam, że z prośbą o interwencję zwróciła się do mnie rodzina podejrzanego, informując, że od 1997 r. jest on pod stałą kontrolą docenta Macieja Gonciarza, lekarza Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala w Sosnowcu. Podejrzany choruje na przewlekłe zapalenie wątroby typu C - jest to choroba śmiertelna. W tym momencie jest zakwalifikowany po raz kolejny do leczenia Interferonem, lekiem, który może mu uratować życie. Lek ten powinien być jednak podawany w warunkach szpitalnych. Choroba spowodowała depresję, na którą podejrzany się leczył i leczy nadal. Na dodatek cierpi na nadciśnienie tętnicze, z powodu którego dwa razy zabierała go z domu do szpitala karetka pogotowia.

Jak mi wiadomo, prokurator był wielokrotnie informowany, że stan zdrowia podejrzanego jest poważny i przetrzymywanie go w areszcie może skończyć się tragicznie. Wpływ na obecny stan podejrzanego mają warunki, w jakich przebywa (cela dziewięcioosobowa). Gdy upomniał się o możliwość przebadania przez swojego lekarza prowadzącego, został wezwany do naczelnika aresztu i w obecności wychowawcy zastraszony, a także obrażony wulgarnymi wyzwiskami. W tej chwili podejrzany twierdzi, że lekarstwa, które przekazuje przez prokuratora mu rodzina, zostały zatrzymane i nie są mu podawane.

Także sytuacja, w jakiej znalazła się rodzina podejrzanego, stanowi swoisty wyrok na wszystkich: jego żona Mirosława Zielińska jest chora na pozakrzepowe zapalenie żył, tarczycę i cukrzycę; syn, student trzeciego roku prawa i administracji w Katowicach, ze względu na zaistniałą sytuację jest zmuszony przerwać studia i pójść do pracy; córka jest uczennicą pierwszej klasy liceum i od momentu zatrzymania swojego ojca rozpacza, gdyż wszystkie ważne momenty w jej młodym życiu musi przeżywać bez niego.

Panie Ministrze, zawsze uważałem, że stosowanie aresztu jest środkiem ostatecznym, który ma służyć nie antycypacji i wyprzedzaniu kwestii winy i odpowiedzialności, ale zabezpieczeniu prawidłowego toku postępowania. To znaczy, że jeżeli daną osobą jest gangster, przestępca, którzy może siłą oddziaływać na świadków albo niszczyć dowody, to wtedy areszt jest uzasadniony. Ale nawet takim działaniom musi towarzyszyć bardzo intensywna i prawidłowa działalność organów ścigania. Areszt można stosować tylko przez niezbędny czas, dla wzmożonej aktywności prokuratora. Jeżeli jednak prokuratura wykonuje tylko rutynowe czynności urzędnicze, a trzyma człowieka w zakładzie karnym, to, moim zdaniem, jest to nadużycie funkcji prokuratorskiej, sprzeczne z prawem. Na podstawie zebranych przeze mnie opinii pojawia się domniemanie co prawda zgodnego z prawem - ale bez należytej przyczyny merytorycznej - pozbawienia człowieka wolności. Proszę o informację, czy prokuratura tak długi czas pozbawienia wolności (cały rok!) wykorzystała do intensywnego śledztwa i przeprowadzenia dowodów? Jeżeli tego nie zrobiono, a Bogdana Zielińskiego trzyma się w warunkach zagrażających jego życiu i zdrowiu, to mielibyśmy do czynienia nie tylko z nieudolnością, ale i z nadużyciem władzy przez funkcjonariusza publicznego.

Areszt tymczasowy jest środkiem zabezpieczającym prawidłowość postępowania i powinno się go stosować jak najkrócej, w sposób jak najmniej dolegliwy. Areszt nie może być kryterium związanym z charakterem zarzutu, ale z zapewnieniem jak najsprawniejszego działania prokuratury. Jeśli postępowanie toczy się powoli, z opóźnieniami, to jest to sprawa wysoce naganna.

W tym kontekście pojawia się również pytanie: jak przełożeni traktują tego typu działanie prokuratora prowadzącego postępowanie? Jak traktują oni odpowiedzialność za pozbawienie człowieka wolności w sytuacji, kiedy nie można przeciwko niemu zebrać dowodów pozwalających na przygotowanie aktu oskarżenia?

Wyrażam przekonanie, że Pan Minister spowoduje w drodze nadzoru przeanalizowanie akt sprawy Bogdana Zielińskiego, któremu, w moim przekonaniu, można by uchylić tymczasowy areszt z zamianą tego środka na poręczenie lub kaucję.

Na podstawie ust. 4 w art. 49 Regulaminu Senatu wnoszę, żeby Pan Marszałek skierował to zapytanie i uzyskał od Ministra Sprawiedliwości odpowiedź w zakresie jego działań nadzorczych nad działaniem katowickiej prokuratury. Nadużycia w zakresie zastosowania tak długiego aresztu wobec Bogdana Zielińskiego są sygnalizowane przez opinię społeczną.

Czesław Ryszka

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę

Oświadczenie skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej

Szanowna Pani Minister!

Pragnę zwrócić uwagę Pani Minister na niezwykle trudną sytuację lokalową Pierwszego Urzędu Skarbowego w Częstochowie oraz na propozycję rozwiązania problemu.

Budynek, który aktualnie jest eksploatowany, nie spełnia podstawowych norm, jakim powinien odpowiadać obiekt użyteczności publicznej, to znaczy:

- brakuje sali obsługi podatnika - tę funkcję spełnia kilka pomieszczeń (a w tutejszym urzędzie jest zarejestrowanych około dziewięćdziesięciu jeden tysięcy podatników),

- brakuje miejsca dla podatników wypełniających formularze - powierzchnie korytarzy przez lata są zmniejszane w celu uzyskania kolejnych powierzchni biurowych,

- brakuje pomieszczeń biurowych - część pomieszczeń jest dzierżawionych (dla poborców skarbowych),

- brakuje pomieszczeń magazynowych - całość archiwum oraz magazyn depozytów znajdują się w wynajmowanych pomieszczeniach z dala od siedziby,

- brakuje windy, co jest uciążliwe w wypadku budynku czterokondygnacyjnego i obsługi podatnika na każdej z kondygnacji (brakuje odpowiedniej sali obsługi na parterze),

- tragiczny jest stan instalacji wodno-kanalizacyjnej, grzewczej i elektrycznej (nie były one remontowane od chwili wybudowania, to jest od około trzydziestu lat),

- zaniżona jest norma powierzchni biurowej przysługującej jednemu zatrudnionemu,

- brakuje garaży na samochody służbowe - garażowanie odbywa się "pod chmurką", co naraża je na zniszczenie,

- brakuje własnych miejsc parkingowych,

- brakuje podjazdu dla osób niepełnosprawnych - taką funkcję spełniają szyny zamontowane w schodach i pomoc pracownika ochrony.

Wymienione wyżej niedogodności dotyczą nie tylko pracowników, lecz również obsługiwanych przez urząd podatników. Dyskomfort zatem dotyczy zarówno urzędnika, jak i petenta, co dało się zauważyć podczas analizy ankiet dotyczących oceny urzędu, jakie corocznie składane są przez odwiedzających nas podatników. Niebagatelne znaczenie mają też koszty, jakie ponosimy z tytułu dzierżawy pomieszczeń biurowych dla poborców skarbowych oraz pomieszczeń magazynowych na potrzeby archiwum i magazynu depozytów. Miesięcznie z tego tytułu urząd wydaje około 10 tysięcy zł brutto.

Stosunkowo szybką w czasie poprawę wymienionej sytuacji może dać zakup budynku przy ulicy Kawiej, który, dzięki minimalnym nakładom adaptacyjnym, mógłby być optymalny wobec potrzeb urzędu. Jest to budynek położony w centrum miasta, z dogodnym dojazdem środkami komunikacji miejskiej. Budynek jest po remoncie, ocieplony, otynkowany, z nową stolarką okienną i nowymi instalacjami: wodną, grzewczą i elektryczną; jest także wyposażony w windę. Wewnątrz wymienione są wszystkie drzwi, jest nowa glazura na ciągach komunikacyjnych, są wyremontowane sanitariaty z nowymi urządzeniami sanitarnymi. Zainstalowane są także kurtyny przeciwpożarowe, które w wypadku zagrożenia pożarowego odcinają poszczególne strefy od całości obiektu. Budynek może być użytkowany bez większych nakładów finansowych. Konieczna byłaby niewielka adaptacja pomieszczeń na potrzeby sali obsługi podatnika oraz wykonanie instalacji komputerowej. Budynek składa się z dwóch segmentów: trzykondygnacyjnego z podpiwniczeniem oraz czterokondygnacyjnego - połączonych ze sobą, dzięki czemu tworzą jedną całość. Powierzchnia użytkowa to około 4 tysięcy 100 m2, powierzchnia biurowa (mieszcząca około siedemdziesięciu pomieszczeń) to ponad 2 tysiące 500 m2. Dodatkowo do zagospodarowania są: piwnice liczące około 300 m2, poczekalnie, hole, recepcja, bufet i podręczne pomieszczenia gospodarcze. Ponadto do nieruchomości należą magazyny o łącznej powierzchni około 2 tysięcy 800 m2, funkcjonujący parking na mniej więcej sześćdziesiąt pojazdów oraz przygotowany, nieodebrany parking na osiemdziesiąt pojazdów. Całość zapewnia sprawne zorganizowanie archiwum, magazynu depozytów egzekucyjnych oraz do zabezpieczenia dowodów sądowych. Na parkingu można przetrzymywać pojazdy, które ulegają przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa.

Powierzchnia biurowa oferowanego budynku jest wystarczająca dla naszego urzędu, a dzięki jej rozsądnemu zagospodarowaniu - na przykład ze wspólną salą obsługi podatnika, wspólną salą narad i szkoleń - wystarczy również na potrzeby około sześćdziesięciu osób zatrudnionych w Ośrodku Zamiejscowym Izby Skarbowej. Taką propozycję złożyliśmy na ręce dyrektora ośrodka. Koncepcja taka jest zasadna z punktu widzenia zarówno organizacyjnego, jak i kosztów funkcjonowania w jednym budynku dwóch instytucji podległych Ministerstwu Finansów, czyli Pierwszego Urzędu Skarbowego i Ośrodka Zamiejscowego Izby Skarbowej w Katowicach.

Oferowana powierzchnia magazynowa zabezpieczyłaby w pełni potrzeby urzędu, istnieje również możliwość pomocy w rozwiązaniu problemów lokalowych Drugiego Urzędu Skarbowego w Częstochowie poprzez wypożyczenie pomieszczeń na przykład na potrzeby archiwum czy magazynu depozytów egzekucyjnych.

Budynek jest własnością jednego przedsiębiorcy, a według złożonej oferty nieruchomość jest warta 22 miliony zł - to cena netto. Jest on aktualnie oferowany do sprzedaży. Budynek jest eksploatowany w całości, ale zawarte z dzierżawcami umowy uwzględniają trzymiesięczny okres wypowiedzenia.

Pani Minister, przed kilku laty Częstochowa utraciła status miasta wojewódzkiego, podupadło wtedy wiele instytucji, inne zostały przeniesione do centrum województwa. Niemniej jednak Częstochowa z Jasną Górą pozostaje duchową stolicą Polski, wypadałoby więc, aby urzędy, które funkcjonują w naszym mieście, odpowiadały tej zaszczytnej nazwie.

Uprzejmie proszę o decyzję w wyżej opisanej sprawie.

Czesław Ryszka

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę

Oświadczenie skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi

Panie Ministrze!

Chciałbym zwrócić uwagę na trwającą w mediach kampanię przeciw kobiecie i rodzinie, polegającą na promowaniu środków antykoncepcyjnych. Tymczasem według danych statystycznych z krajów zachodnich ponad 50% małżeństw stosujących środki antykoncepcyjne rozwodzi się, a wśród małżeństw stosujących naturalne metody planowania rodziny, oparte na okresowej wstrzemięźliwości, współczynnik ten wynosi od 2 do 5%. Co ma wspólnego jedno z drugim? To, że dzisiaj małżonkowie albo słabo rozumieją swoją seksualność, albo ulegając kampanii na rzecz seksu, nieświadomie wybierają błędne rozwiązania.

Ponadto coraz liczniejsze doniesienia naukowe, głównie z USA, wskazują na nieobojętne dla zdrowia kobiety skutki uboczne stosowania antykoncepcji hormonalnej (zobacz: Dorota Czajkowska-Majewska "Chore hormony", Polityka nr 30 z 27 lipca 2002 r.).

Nietolerancja tych środków przez wiele kobiet powinna skłonić je do wyboru ekologicznych rozwiązań dotyczących planowania potomstwa. Takie rozwiązania proponuje na przykład metoda Roetzera - austriacka, metoda podwójnego sprawdzenia Birmingham - angielska, czy Teresy Kramarek - polska. Jednak zaznajomienie szerszej populacji kobiet z nowoczesnymi rozwiązaniami wymaga odpowiednich materiałów szkoleniowych: publikacji, filmów, poradników, prezentacji multimedialnych itp.

Tego ważnego zadania podjął się utworzony przy ministrze zdrowia Zespół Promocji Naturalnego Planowania Rodziny, jednak realizacja powyższych prac okazała się niemożliwa ze względu na blokadę środków finansowych w Ministerstwie Zdrowia.

Zwracam się do Pana Ministra o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania.

Jakie argumenty zaciążyły na tej decyzji? Czy lobbing firm farmaceutycznych podparty ironiczno-prześmiewczymi artykułami ("Gazeta Wyborcza" z 28 listopada 2006 r. "Kalendarzyk daj mi luby"; "Polityka" nr 49 z 9 grudnia 2006 r. "Zależności w dziedzinie płodności" autorstwa Magdaleny Środy) okazał się na tyle skuteczny, by zablokować działania wzmacniające zdrowie publiczne?

Będę wdzięczny za udzielenie odpowiedzi, a jeszcze bardziej za odblokowanie środków finansowanych na słuszny cel.

Czesław Ryszka

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę

Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra edukacji narodowej Romana Giertycha

Panie Ministrze, przerażające fakty o samobójstwach gimnazjalistów, o przemocy i narkotykach w szkole dowodzą jasno, że w polskiej szkole źle się dzieje. Dłużej nie wolno milczeć, należy nie tylko karać winnych, ale i zająć się naprawą szkoły. A winni są nie tylko poszczególni sprawcy, uczniowie, ale także nauczyciele i rodzice.

Nie ukrywajmy faktu, że dzisiaj zbieramy żniwo liberalnej, bezstresowej pedagogiki, jaką uprawia się u nas od szesnastu lat. To nie nasze dzieci wymyśliły hasło: róbta, co chceta. To nie one zażądały wprowadzenia przedmiotu "edukacja seksualna". To nie młodzież wydaje deprawujące czasopisma! Przecież nawet niektórzy, wydawałoby się światli nauczyciele, chcąc przypodobać się liberalnym politykom, szermowali filozofią praw ucznia ponad ich obowiązkami. Nie muszę chyba przypominać, ile było protestów i krzyku w obronie dzieci, kiedy radni kilku miast upoważnili policję do kontrolowania młodocianych włóczących się nocą na ulicach? Media określiły taki rodzaj troski o dzieci godziną policyjną, zamachem na wolności obywatelskie. A czy ktoś pamięta, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował ustawę posłów AWS, w pracach nad którą wziąłem udział, ustawę przeciw pornografii, a tym samym dopuścił, by piętnastoletnie dziewczyny mogły brać udział w erotycznych filmach?

Podzielając Pańską troskę o naprawę szkoły, chciałbym Panu Ministrowi przesłać opracowanie zatytułowane "Zadania do natychmiastowej realizacji w celu poprawy sytuacji w polskiej szkole", którego autorem jest psycholog szkolny Zofia Kończewska-Murdzek (ul. Gietki 13, 22-440 Krasnobród, tel. (084) 660-71-55; kom. 512-247-214). Autorka prosiła mnie o doręczenie poniższego tekstu Panu Ministrowi, co niniejszym czynię w formie oświadczenia.

"Szkoła będzie miejscem bezpiecznym dla uczniów, jeśli to bezpieczeństwo zagwarantują pracujący w niej dorośli. Możliwe to będzie wówczas, gdy dorośli poprzez swoją moralną i zrównoważoną postawę będą stanowili oparcie dla niestabilnej emocjonalnie w tym okresie rozwoju młodzieży. W związku z powyższym powinny być bezwzględnie przestrzegane następujące zasady.

1. Zasada zgodnej współpracy i wzajemnego poszanowania wszystkich pracowników szkoły. Oznacza to, że dyrektor powinien szanować i doceniać wszystkich swoich podwładnych: nauczycieli, sprzątaczki, kucharki, konserwatorów i innych pracowników, a sam winien zachowywać się tak, aby był godny szacunku i uznania. Dorosły, który wie, czego chce, jest pewny swoich racji i potrafi je wyegzekwować, daje poczucie bezpieczeństwa uczniom. Najgorzej jest, gdy dyrektor szkoły boi się uczniów, boi się stawiać im konkretne wymagania i granice, wówczas uczniowie natychmiast wychwytują tę słabość i sami przejmują władzę. W takiej szkole nikt nie jest bezpieczny. Nauczyciel ma obowiązek nie zgadzać się na negatywne zachowanie i wyciągać konsekwencje wobec wszelkich uczniowskich wykroczeń. Należy pamiętać, że ocenie podlega zachowanie - nie osoba. Można powiedzieć: głupio zrobiłeś, a nie jesteś głupi. Atak skierowany na osobę budzi agresję. Gdy zespół pracowników jest skłócony, to trudno traktować go poważnie. Uczniowie zaraz to wykorzystują i lekceważą polecenia dorosłych.

2. Zasada przezroczystości relacji. Nauczyciel to osoba, której zadaniem jest przekazywanie wiedzy i wychowanie. Okazało się, że nie służy temu tak zwany układ partnerski. Nauczyciel nie powinien udawać, że jest partnerem ucznia, bo nim nie jest. Partnerzy to osoby sobie równe i mające takie same prawa. Nie można fałszować relacji międzyosobowych. Nauczyciel nie może być kolegą ucznia, spełniającym jego zachcianki, bo to uczniowi odbiera poczucie bezpieczeństwa. W spoufalaniu się z uczniem nauczyciel usiłuje zaspokoić własną potrzebę bycia fajnym, nie chodzi mu więc o ucznia. Uczeń potrzebuje osoby silniejszej od siebie, ale szanującej go. Szacunek osoby do osoby jest podstawą relacji nauczyciel - uczeń.

3. Zasada skromnego stroju. Niewłaściwe jest noszenie nieodpowiedniego stroju przez nauczyciela, poprzez który nauczyciel usiłuje koncentrować uwagę na sobie, a nie na przekazywanej wiedzy. Znowu kosztem uczniów próbuje zaspokoić swoją potrzebę uznania. Dlatego też w dzisiejszej rzeczywistości zasadne jest wprowadzenie tej zasady, która obowiązywałaby wszystkich, nie tylko uczniów, ale i nauczycieli. To, że do szkoły i do zakładu pracy idzie się w stroju niekoncentrującym na sobie uwagi, powinno być rzeczą oczywistą, a że nie jest, należy to wprowadzić.

4. Zasada moralności i dobrego wychowania. W dzisiejszej szkole pojawia się, niestety, konieczność zapoznania nie tylko uczniów, ale i nauczycieli z zasadami dobrego wychowania, co z całą pewnością podniosłoby nie tylko prestiż, ale i dyscyplinę w szkole. To z kolei przełożyłoby się na spadek przemocy i zagrożeń. Znowu rzeczą oczywistą jest, że powinna ta zasada obowiązywać, ale ponieważ nie obowiązuje, należy ją wprowadzić, zanim wydarzą się kolejne tragedie. Nauczyciel jest osobą, która z racji wykonywanego zawodu powinna zachowywać się moralnie w każdej sferze życia i nie powinna mieć nałogów. Najskuteczniejszą profilaktyką antyalkoholową jest umiejętność zachowywania trzeźwości. Łatwo ją wyegzekwować, gdyż istnieje uchwała o wychowaniu do życia w trzeźwości. Pobłażliwość dla picia na imprezach szkolnych typu Dzień Edukacji, Dzień Kobiet czy zakończenie roku szkolnego jest poważnym zaniedbaniem. A tolerowanie picia alkoholu przez nauczycieli w pracy jest łamaniem prawa.

Dyscyplinę rozluźniają również zbyt wystawne i kosztowne komersy i studniówki. Każda impreza szkolna powinna być nadzorowana przez dyrektora szkoły i nauczycieli. Nie wolno wygórowaną ceną studniówki uczyć młodzieży życia nad stan i poniżać młodzieży biedniejszej. Po co odbierać uczniom młodość, zezwalając na nadmiernie szykowny strój oraz przymykając oczy na alkohol i aprobując tak zwany luz? Tak duża jak obecnie koncentracja na imprezach jest w efekcie odwracaniem uwagi od zasadniczych zadań szkoły. Dotyczy to również dyskotek organizowanych w szkołach. Dyskoteki nie zawierają walorów wychowawczych ani dydaktycznych. Jak wiadomo, są szkodliwe dla młodzieży. Prymitywna muzyka o nadmiernej głośności i migotliwa gra świateł działają niekorzystnie na system nerwowy, niszczą naturalną wrażliwość muzyczną oraz słuch, działają negatywnie na świadomość i podświadomość, doprowadzając do zachowań niekontrolowanych i zaniku barier obyczajowych.

5. Zasada kompetencji. Nauczyciel powinien zachowywać się profesjonalnie. Powinien bezwzględnie przestrzegać zaleceń specjalistów, szczególnie psychologów, pedagogów, logopedów i psychiatrów. Jest to oczywiste, ale w praktyce nawet dyrektor szkoły nie uwzględnia tego, co mówi psycholog, bo wydaje mu się, że on z racji zajmowanego stanowiska wie lepiej. Takich przypadków jest wiele, a skutki ich są opłakane. Pomimo tego nikt się tym nie zajmuje.

6. Zasada adekwatności. Natychmiastowej zmiany wymaga program studiów nauczycielskich. Jak wiadomo, nie przygotowują one do pracy, szczególnie wychowawczej. Przy tak dynamicznym rozwoju psychologii i pedagogiki jest to poważne zaniedbanie, gdyż istnieje już wiedza kształcąca umiejętności wychowawcze i bez trudu można nauczyć się sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych. Ponadto konieczne są obligatoryjne treningi interpersonalne i nauka metod aktywizujących w dydaktyce i wychowaniu. Do studiów nauczycielskich powinny być wprowadzone przynajmniej elementy etyki i antropologii. Trudno kształtować człowieka nie wiedząc, kim on jest, dokąd zmierza i jaki jest ostateczny sens jego życia.

Przemoc i samobójstwa są wyrazem złej kondycji psychicznej młodzieży. Należy zbadać, jakie są tego przyczyny i zastanowić się   jak to zmienić. Wskazane jest dokonać tego w obszarach: opieka dorosłych, programy nauczania, motywowanie aktywności własnej ucznia, szeroko rozumiana terapia. Żeby dorosły mógł sprawować odpowiedzialną opiekę nad powierzonymi mu uczniami, powinien mieć dojrzałą osobowość. W związku z tym wskazane są warsztaty dla nauczycieli dotyczące tego problemu. Ponadto każda słuszna inicjatywa nauczyciela powinna być wspierana przez dyrektora. Panować nad sytuacją szkolną może jedynie nauczyciel mocny wewnętrznie i niezależny, a tacy nie są wspierani przez dyrekcję, która generalnie z takimi osobami rywalizuje o źle pojętą władzę, nie widząc, że tacy nauczyciele, służąc słusznej sprawie, przy okazji najlepiej służą szkole i dyrektorowi. Należy położyć kres chorym ambicjom dyrektorskim i arogancji władzy, bo to szkodzi uczniom. Ktoś, kto jest w stanie to zrozumieć i zmienić swoje zachowanie, może nadal sprawować władzę. W innym przypadku za społeczne pieniądze będzie czynił zło, dlatego powinien być poddany weryfikacji merytorycznej.

Walka z przemocą będzie skuteczniejsza przy prawidłowej współpracy z rodzicami. To znaczy powinny być spełnione następujące warunki: odpowiedni czas i miejsce spotkania oraz jego klimat. W szkołach powinien być wydzielony pokój do kontaktu z rodzicami. Nie powinno się rozmawiać na korytarzu czy w klasie. Na rozmowę z nauczycielem rodzic powinien być zaproszony odpowiednio wcześnie. Ani rodzic, ani nauczyciel nie powinni się śpieszyć. Konieczny jest też odpowiedni klimat rozmowy, pełen wzajemnej życzliwości i rzeczywistej troski o ucznia. Rozmowa powinna być zakończona konkretnymi ustaleniami, aby móc jak najlepiej pomóc dziecku.

Nadmiar materiału nauczania, który trudno opanować, frustruje młodzież. A agresja jest efektem frustracji, dlatego też programy nauczania powinny być zmodyfikowane. Mało przydatną w dalszym życiu wiedzę należy zastąpić ćwiczeniem podstawowych umiejętności, takich jak radzenie sobie w sytuacjach trudnych, nieuleganie presji innych, budowanie poczucia własnej wartości, panowanie nad sobą i własnymi emocjami. Młodzież nie jest uczona poznawania siebie, swoich uczuć i umiejętnego kierowania nimi. Gdyby to umiała, nie dochodziłoby do samobójstw i przemocy. Powstaje pytanie: kto i kiedy ma ją tego uczyć? Nie ulega wątpliwości, że najlepiej zrobią to wyspecjalizowani w tych dziedzinach psychologowie i pedagodzy, którzy nie powinni podlegać dyrekcji szkoły. W tego typu pracy nie powinno być żadnych niekompetentnych nacisków. Kontrola tego typu zajęć powinna być sprawowana przez niezależnych specjalistów z danych dziedzin. Istnieje obawa, że pedagog podległy dyrektorowi będzie służalczy wobec dyrektora, a nie będzie służył uczniowi.

Dla uczniów sprawiających duże problemy wychowawcze powinny być zorganizowane klasy terapeutyczne. Taka klasa nie powinna liczyć więcej niż czternastu uczniów, a nauka w niej powinna być połączona z terapią. Najlepiej, gdyby uczył w niej odpowiednio przeszkolony nauczyciel i terapeuta. Uczniowie stanowiący zagrożenie dla innych powinni być przenoszeni w trybie natychmiastowym do placówek specjalistycznych.

Czesław Ryszka

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Zbigniewa Raua

Oświadczenie skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej

Wystawianie, przesyłanie i przechowywanie faktur w formie elektronicznej reguluje rozporządzenie ministra finansów z dnia 14 lipca 2005 r. w sprawie wystawiania oraz przesyłania faktur w formie elektronicznej, a także przechowywania oraz udostępniania organowi podatkowemu lub organowi kontroli skarbowej tych faktur (DzU nr 133, poz. 1119). Przepis §4 rozporządzenia stanowi, iż faktury mogą być wystawiane, przesyłane i przechowywane w formie elektronicznej pod warunkiem, że autentyczność ich pochodzenia i integralność ich treści będą zagwarantowane bezpiecznym podpisem elektronicznym w rozumieniu art. 3 pkt 2 ustawy z dnia 18 września 2001 r. o podpisie elektronicznym (DzU nr 130, poz. 1450, z późn. zm. 3), weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu.

Oznacza to, że rozporządzenie wprowadza obowiązek podpisywania faktur wystawionych w formie elektronicznej kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Pozostaje to w sprzeczności z rozwiązaniem przyjętym dla faktur tradycyjnych, gdzie podpis własnoręczny nie jest wymagany. Uzasadnieniem dla nowelizacji ustawy o podatku VAT polegającej na zniesieniu obowiązku opatrzenia faktury podpisem własnoręcznym było między innymi to, by możliwie zautomatyzować proces ich wystawiania i doręczania.

Tym bardziej dziwić może rozwiązanie przyjęte w rozporządzeniu z dnia 14.07.2005 r. Wprowadzając bowiem konieczność opatrzenia faktury w formie elektronicznej kwalifikowanym podpisem elektronicznym, tym samym ponownie wprowadza się udział czynnika ludzkiego w procesie wystawiania faktury i to w tym miejscu, w którym jego automatyzacja wydaje się w pełni uzasadniona. Zgodnie bowiem z rozwiązaniem przyjętym w ustawie z dnia 18.09.2001 r. o podpisie elektronicznym, kwalifikowany podpis elektroniczny może być przypisany jedynie osobie fizycznej. Tylko zatem osoba fizyczna może opatrzyć fakturę w wersji elektronicznej kwalifikowanym podpisem elektronicznym, co oznacza jej czynny udział w procesie wystawiania faktury - użycie znajdujących się na karcie kryptograficznej pary kluczy służących do składania i weryfikacji podpisu elektronicznego wymaga wpisania numeru PIN. Wyklucza to jakąkolwiek automatyzację procesu wystawiania faktur w formie elektronicznej, a w szczególności automatyzację realizowaną przez wyspecjalizowane komputerowe programy finansowo-księgowe.

Mamy zatem do czynienia z paradoksalną sytuacją, w której faktury w formie tradycyjnej dla swojej ważności nie wymagają podpisu, faktury w wersji elektronicznej wymagają natomiast kwalifikowanego podpisu elektronicznego składanego z czynnym udziałem jego posiadacza, którym może być jedynie osoba fizyczna.

Przypisanie podpisu elektronicznego osobie fizycznej ma i ten skutek, iż podpis elektroniczny nie może być składany w imieniu osoby prawnej czy też podmiotu nieposiadającego osobowości prawnej. Przyjęte rozwiązanie stanowi poważną przeszkodę w popularyzacji faktur elektronicznych, a także i samego podpisu elektronicznego wśród przedsiębiorców, wiąże się z wysokimi kosztami i pociąga za sobą istotne trudności organizacyjne.

Właściwym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie instytucji pieczątki elektronicznej. Pieczątka to podpis elektroniczny przypisany do instytucji bądź systemu teleinformatycznego (CommonName), a nie do osoby fizycznej. Podpis taki może być realizowany automatycznie przez odpowiednie funkcje komputerowych programów finansowo-księgowych. Pieczątka elektroniczna znajduje także zastosowanie przy publikacji aktów prawnych, interpretacji, a nawet autentycznych cenników, katalogów, a więc wszędzie tam, gdzie istotna jest autentyczność pochodzenia i integralność dokumentu, niekoniecznie związana z tożsamością osoby fizycznej.

Wprowadzenie tego niewątpliwie praktycznego narzędzia, jakim może się stać pieczątka elektroniczna, wymaga oczywiście nowelizacji ustawy o podpisie elektronicznym. Nie musi to być jednak nowelizacja wymagająca istotnych zmian w treści ustawy. Wydaje się, że w zupełności wystarczającą zmianą byłoby po prostu rozszerzenie zakresu pojęcia poświadczenia elektronicznego.

Poświadczenie elektroniczne to w rzeczywistości tyle, co kwalifikowany podpis elektroniczny, z tym jednak zastrzeżeniem, że przypisane jest ono wyłącznie kwalifikowanym podmiotom świadczącym usługi certyfikacyjne (art. 3 ust. 19 ustawy o podpisie elektronicznym). Rozszerzenie tego pojęcia także na inne niż centra certyfikacji podmioty prowadzące działalność gospodarczą pozwoliłoby na uniknięcie konieczności wystawiania faktur z udziałem osób fizycznych, a co za tym idzie - na pełną automatyzację tego procesu.

Konieczne jest, aby w tym miejscu zaznaczyć, iż powyższa automatyzacja procesu wystawiania faktur w żaden sposób nie narusza integralności ich treści ani autentyczności pochodzenia, o których mowa w §4 rozporządzenia z dnia 14 lipca 2005 r. Należy jeszcze raz podkreślić, że poświadczenie elektroniczne to w praktyce to samo, co kwalifikowany podpis elektroniczny - zachowuje walor formalnej weryfikacji tożsamości posiadacza przez centrum certyfikacji.

Wydaje się zatem, że dla wprowadzenia instytucji pieczątki elektronicznej wystarczająca będzie nowelizacja ustawy o podpisie elektronicznym polegająca na rozszerzeniu zakresu instytucji poświadczenia elektronicznego także na inne niż centra certyfikacji podmioty prowadzące działalność gospodarczą oraz zmiana rozporządzenia z dnia 14 lipca 2005 r. polegająca na wprowadzeniu w treści §4 pkt. 1 terminu "poświadczenia elektronicznego" w miejsce pojęcia "bezpiecznego podpisu elektronicznego".

W tej sytuacji zasadne wydaje się zapytanie: czy w ocenie resortu istnieją podstawy do podjęcia właściwej inicjatywy ustawodawczej mającej na celu nowelizację ustawy o podpisie elektronicznym i rozporządzenia wykonawczego?

Zbigniew Rau

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senator Urszulę Gacek

Oświadczenie skierowane do minister spraw zagranicznych Anny Fotygi

Szanowna Pani Minister!

Jestem członkiem Delegacji Parlamentarnej RP do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Ze względu na moje zainteresowanie tematyką gospodarczą biorę aktywny udział w pracach Komisji Gospodarki i Rozwoju Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

W dniu 28 listopada bieżącego roku w siedzibie belgijskiego Senatu odbyło się posiedzenie Komisji Gospodarki i Rozwoju Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Głównym tematem spotkania był projekt budżetu Rady Europy na 2007 r.

Jak powszechnie wiadomo, Rada Europy jest finansowana przez rządy państw członkowskich, których składki do budżetu organizacji obliczane są proporcjonalnie do liczby ludności i zasobów państwa. Największym problemem finansowym Rady jest utrzymanie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który rozpatruje skargi w sprawach dotyczących naruszeń Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Na działalność tej instytucji Rada Europy rokrocznie przeznacza najwięcej środków z budżetu, ale to i tak jest mało w stosunku do zgłaszanych potrzeb Trybunału.

Podczas dyskusji nad projektem budżetu poruszono sprawę zmiany wysokości składek wnoszonych przez państwa członkowskie Rady Europy. Okazało się, że na czterdzieści sześć państw będących członkami Rady Europy trzy państwa blokują jakiekolwiek podwyżki wydatków, nie godząc się na zwiększenie składki członkowskiej. Te trzy państwa to Wielka Brytania, Szwajcaria i Polska.

Komisja Gospodarki i Rozwoju zwróciła się do mnie z prośbą o uzyskanie od strony polskiej stosownych wyjaśnień w tej sprawie.

W związku z powyższym uprzejmie proszę Panią Minister o przedstawienie stanowiska rządu polskiego wobec proponowanej przez Radę Europy podwyżki składki członkowskiej.

Z poważaniem
Urszula Gacek
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senator Urszulę Gacek

Oświadczenie skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej

Szanowna Pani Minister!

Jestem członkiem Delegacji Parlamentarnej RP do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Ze względu na moje zainteresowanie tematyką gospodarczą biorę aktywny udział w pracach Komisji Gospodarki i Rozwoju Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

W dniu 28 listopada bieżącego roku w siedzibie belgijskiego Senatu odbyło się posiedzenie Komisji Gospodarki i Rozwoju Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Głównym tematem spotkania był projekt budżetu Rady Europy na 2007 r.

Jak powszechnie wiadomo, Rada Europy jest finansowana przez rządy państw członkowskich, których składki do budżetu organizacji obliczane są proporcjonalnie do liczby ludności i zasobów państwa. Największym problemem finansowym Rady jest utrzymanie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który rozpatruje skargi w sprawach dotyczących naruszeń Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Na działalność tej instytucji Rada Europy rokrocznie przeznacza najwięcej środków z budżetu, ale to i tak jest mało w stosunku do zgłaszanych potrzeb Trybunału.

Podczas dyskusji nad projektem budżetu poruszono sprawę zmiany wysokości składek wnoszonych przez państwa członkowskie Rady Europy. Okazało się, że na czterdzieści sześć państw będących członkami Rady Europy trzy państwa blokują jakiekolwiek podwyżki wydatków, nie godząc się na zwiększenie składki członkowskiej. Te trzy państwa to Wielka Brytania, Szwajcaria i Polska.

Komisja Gospodarki i Rozwoju zwróciła się do mnie z prośbą o uzyskanie od strony polskiej stosownych wyjaśnień w tej sprawie.

W związku z powyższym uprzejmie proszę Panią Minister o przedstawienie stanowiska rządu polskiego wobec proponowanej przez Radę Europy podwyżki składki członkowskiej.

Z poważaniem
Urszula Gacek
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senator Margaretę Budner

Oświadczenie skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi

Bank Komórek Macierzystych "Novum" zajmuje się organizacją pobierania przez wykwalifikowany personel medyczny krwi pępowinowej oraz preparatyką i przechowywaniem w "Novum" spreparowanych komórek macierzystych, pochodzących z krwi pępowinowej, na potrzeby dziecka bądź najbliższej rodziny.

Bank Komórek Macierzystych "Novum" powstał w styczniu 2004 r. we współpracy z Przychodnią Lekarską "Novum". Jej założycielami są doktor Katarzyna Kozioł oraz doktor Piotr Lewandowski, właściciele i kierownicy działającej od maja 1994 r. Przychodni Lekarskiej "Novum". Przychodnia specjalizuje się w diagnostyce i leczeniu niepłodności, stosując wszystkie rodzaje terapii niepłodności dostępne współczesnej medycynie. Do dnia dzisiejszego uzyskała sześć tysięcy sto pięćdziesiąt ciąż, w tym cztery tysiące sto czternaście metodą IVF + ICSI, a dwa tysiące trzydzieści sześć innymi metodami. Przychodnia została wpisana do rejestru zakładów opieki zdrowotnej pod numerem 14-00804.

Bank Komórek Macierzystych "Novum" Spółka z o.o. został powołany przez właścicieli przychodni w odpowiedzi na oczekiwania pacjentów, którzy doczekali się w wyniku leczenia niepłodności upragnionej ciąży. U podstaw tych oczekiwań leżało bez wątpienia zaufanie, jakim pacjenci obdarzyli przychodnię i jej personel, co wiąże się z dużą skutecznością przeprowadzanego leczenia niepłodności, w tym zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego, a co się z tym wiąże, kriokonserwacji komórek ludzkich.

Zgodnie z art. 26 ust. 2 ustawy z dnia 1 lipca 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów - dalej: ustawa - wszystkie podmioty działające jako banki krwi pępowinowej zostały zobowiązane do uzyskania pozwolenia na prowadzenie takiej działalności - dalej: pozwolenie - do dnia 31 grudnia 2006 r. Ustawa zawiera wiele delegacji ustawowych, nakładając na ministra zdrowia obowiązek wydania przepisów wykonawczych regulujących w sposób szczegółowy materię podlegającą ogólnej regulacji w ustawie.

Niestety, do dnia dzisiejszego nie przyjęto wszystkich przepisów wykonawczych wynikających z tej ustawy, między innymi tych, które określałyby szczegółowo tryb i warunki uzyskania takiego pozwolenia, co praktycznie uniemożliwia uzyskanie pozwolenia.

W związku ze zbliżającym się upływem wyznaczonego ustawowo terminu uzyskania pozwolenia i brakiem działań zarówno ze strony Ministerstwa Zdrowia, jak i Krajowego Centrum Bankowania Tkanek i Komórek, "Novum" Spółka z o.o. rozpoczęło procedurę uzyskania pozwolenia, zgodnie z art. 26 ust. 2 ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek tkanek i narządów, składając odpowiedni wniosek do Krajowego Centrum Bankowania Tkanek i Komórek dnia 31 października 2006 r. Niestety, do dnia dzisiejszego, pomimo ciążącego na organach obowiązku wynikającego z art. 35 §3 kodeksu postępowania administracyjnego, przychodnia "Novum" nie otrzymała w tej sprawie żadnej pisemnej odpowiedzi ani ze strony Ministerstwa Zdrowia, ani Krajowego Centrum Bankowania Tkanek i Komórek.

Przychodnia "Novum" jest tą sytuacją bardzo zaniepokojona. Już w chwili obecnej otrzymuje ogromną liczbę telefonów od zaniepokojonych rodziców, którzy chcą pobrać krew pępowinową swoich dzieci i zamrozić w tej placówce wyizolowane komórki macierzyste, a w wypadku których terminy porodów, niestety, są szacowane na okres po dniu 1 stycznia 2007 r., czyli okres, w którym przychodnia teoretycznie powinna wykazywać się uzyskanym pozwoleniem.

Obecnie przychodnia "Novum" boryka się z poważnym problemem: jak powinna rzetelnie odpowiadać rodzicom na zadawane przez nich pytanie, czy możliwe będzie pobieranie krwi pępowinowej po 1 stycznia 2007 r.?

Być może wyjściem z tej sytuacji jest podjęcie inicjatywy ustawodawczej zmierzającej do wydłużenia ustawowego terminu nakładającego obowiązek uzyskania pozwolenia, na przykład o kolejny rok. Niestety, taka zmiana ustawy powinna mieć miejsce jeszcze przed 1 stycznia 2007 r.

Mimo wielu kontrowersji badania nad komórkami macierzystymi z krwi pępowinowej trwają na całym świecie, dając nadzieję na rozwój medycyny regeneracyjnej, a nie wywołując takich dylematów etycznych jak w przypadku komórek macierzystych pochodzenia zarodkowego. Pozytywne, choć pojedyncze, doniesienia naukowe o odtwarzaniu tkanek, a nawet niektórych organów z komórek macierzystych dają ludziom ogromną nadzieję, której nie wolno odbierać, tym bardziej że finansowane z własnych środków pacjentów przechowywanie komórek macierzystych nie obciąża w żaden sposób budżetu państwa.

Zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o zajęcie stanowiska w opisanej przeze mnie sprawie. Sytuacja przychodni "Novum" jest jednym z wielu przykładów sytuacji jednostek, których funkcjonowanie jest regulowane w ustawie z dnia 1 lipca 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów, a które borykają się z podobnymi problemami.

Z poważaniem
Margareta Budner
senator RP

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Bogdana Lisieckiego

Oświadczenie skierowane do ministra gospodarki Piotra Woźniaka

Szanowny Panie Ministrze!

Działając na podstawie art. 16 ust. 1 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora - DzU nr 221 z 2003 r. poz. 2199 z późniejszymi zmianami - zwracam się do Pana Ministra z prośbą o udzielenie mi informacji dotyczącej bezpieczeństwa pracy w kopalniach węgla kamiennego.

Jedną z przyczyn wzrostu niebezpieczeństwa pracy i wypadkowości w górnictwie jest odchodzenie z pracy doświadczonych pracowników. W kopalniach brakuje bowiem pracowników o odpowiednich kwalifikacjach.

Jak podaje Ministerstwo Gospodarki, na koniec września bieżącego roku w górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych było ponad tysiąc dziewięciuset pracowników posiadających uprawnienia emerytalne, podczas gdy na koniec roku 2005 było ich tysiąc dwustu. Przepisy górnicze wymagają zatrudnienia w ruchu zakładu górniczego pracowników o szczególnych kwalifikacjach. Osoby posiadające uprawnienia emerytalne uzupełniają niedobory powstałe w zatrudnieniu w tym zakresie. W większości przypadków z osobami posiadającymi uprawnienia emerytalne uzgodniono już termin rozwiązania za porozumieniem stron umowy o pracę. Wśród pracujących posiadających uprawnienia emerytalne znajdują się również osoby oddelegowane do pełnienia funkcji w związkach zawodowych lub w społecznej inspekcji pracy. Pracownicy górnictwa posiadający uprawnienia emerytalne powinni odejść z pracy. Można się więc spodziewać, że przynajmniej część osób z uprawnieniami wkrótce odejdzie na emerytury. Może się więc okazać, że skala odejść z pracy w górnictwie w roku 2007 i latach następnych będzie większa niż w roku 2006 czy roku 2005, kiedy odeszło ponad pięć tysięcy dziewięciuset pracowników.

Skoro odejść będzie więcej, to i zapotrzebowanie na nowych pracowników będzie większe, bo nie planuje się znaczącego zmniejszania mocy wydobywczych górnictwa w roku 2007. A już teraz występują "niedobory w zatrudnieniu". Skala przyjęć do górnictwa jest minimalna i nie odpowiada potrzebom kopalń. Niektóre z nich chciałyby przyjąć nawet po kilkaset osób, aby móc prowadzić stabilne wydobycie, a także poprawić bezpieczeństwo pracy. Brakuje pracowników na przykład w zakładach przeróbki mechanicznej węgla. Przed polskim górnictwem są dobre perspektywy, więc niezbędne jest zatrudnianie nowych pracowników.

Oszukiwanie czujników metanowych, ukrywanie wypadków, zatrudnianie ludzi bez kwalifikacji i doświadczenia to główne grzechy zewnętrznych firm działających w śląskich kopalniach. Nadzorujący pracę górników wydają im polecenia, aby przedłużali instalację wentylacyjną w okolice czujników metanowych. W takim miejscu stężenie metanu jest niższe niż w rzeczywistości. Chodzi o to, żeby nie przerywać wydobycia, bo każda przerwa to strata pieniędzy dla firm.

Zdaniem wielu pracujących w górnictwie ludzi kopalnie często kupują nowoczesne, bardzo drogie urządzenia miernicze, które jednak zawodzą na dole, gdzie jest duża wilgotność. Urządzenia specjalistyczne są bardzo drogie, ale w warunkach, gdzie panuje bardzo duże zawilgocenie, potrafią "zwariować". O zakupie urządzeń mierniczych często decydują wytyczne z Wyższego Urzędu Górniczego, gdzie urządzenia były testowane w warunkach panujących na powierzchni.

Górnicy krytykują także system szkoleń. Młodzi pracownicy przechodzą tylko i wyłącznie tak zwane papierowe przeszkolenie. Żaden pracodawca nie pozwoli sobie na trzydziestodniowy okres chodzenia z instruktorem po dole kopalni. Ja wygląda papierowe przeszkolenie? Wygląda to mniej więcej tak, że przychodzi młody pracownik, przedstawia się mu bardzo krótką wzmiankę o zasadach pracy na dole, daje się mu do podpisania papier i to wszystko. Oficjalnie jest przeszkolony. Wszystko jest zgodne z prawem.

Pracownicy firm zewnętrznych kierowani są do pracy w najbardziej niebezpieczne rejony. W pogoni za zyskiem często otwierane są bardzo szybko nowe pola wydobywcze i wszystkim, co zostaje w starych "zrobach", zajmują się firmy zewnętrzne. Żeby nie opóźniać otwierania nowych ścian, kadra kopalń jest kierowana na swoje stanowiska pracy, a firmy zewnętrzne idą tam, gdzie eksploatacja już się skończyła, i wyciągają, właśnie tak jak grupa w Rudzie Śląskiej w "Halembie", cały sprzęt.

Tragedia w kopalni "Halemba" dowodzi chyba, że w górnictwie trzeba postawić na automatyzację i zastępować ludzi maszynami, szczególnie w przypadku ekstremalnych warunków, jakie występują w niektórych kopalniach. Po tej strasznej tragedii w kopalni "Halemba" chciałbym przekazać wyrazy współczucia rodzinom ofiar tragedii, choć tutaj naprawdę trudno coś powiedzieć, pozostaje się tylko pomodlić. W szczególnych miejscach, tam, gdzie jest niebezpiecznie, maszyny muszą zastępować ludzi. A więc owa automatyzacja i elektronika są niezbędne. Trzeba szukać nowych rozwiązań, prowadzić jeszcze bardziej wnikliwe analizy i pomiary, aby poprawiać bezpieczeństwo pracy pod ziemią. Ale tym zajmą się eksperci.

Są opinie, że polscy producenci maszyn i urządzeń górniczych oferują produkt dostosowany do potrzeb klienta. A ten nie zawsze chce słono płacić za urządzenia naszpikowane elektroniką, z której później nie będzie korzystał bądź będzie korzystał tylko w ograniczonym stopniu.

Takie opinie są niepokojące, także z perspektywy bezpieczeństwa pracy na dole kopalń. Jeśli polskie górnictwo ma się rozwijać, to potrzeba automatyzacji, potrzeba maszyn zaawansowanych technologicznie. W warunkach ekstremalnych należy zastępować ludzi maszynami. Nie uciekniemy od elektroniki, od automatyzacji procesów wydobywczych. Ale tu dotykamy szerszego problemu dotyczącego niedoinwestowania polskiego górnictwa.

W związku z tym w informacji udzielonej przez Pana Ministra powinny się znaleźć odpowiedzi na następujące pytania:

Po pierwsze, jakie kroki zamierza Pan Minister podjąć, aby wyegzekwować od zarządów spółek i dyrekcji kopalń realizację przepisów prawa odnoszących się do bezpieczeństwa pracy w kopalniach węgla kamiennego?

Po drugie, czy Pan Minister posiada perspektywiczny plan rozwoju wydobycia węgla kamiennego oraz plan rozwoju przemysłu energetycznego w oparciu o ten surowiec energetyczny?

Po trzecie, jakie dodatkowe zabezpieczenia zmierzające do poprawy bezpieczeństwa pracy w kopalniach zamierza Pan Minister wprowadzić, aby zminimalizować ryzyko pracy pod ziemią, i czy resort kierowany przez Pana Ministra zamierza uregulować działalność firm zewnętrznych w kopalniach węgla kamiennego?

Bogdan Lisiecki

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Romana Ludwiczuka

Oświadczenie skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi

Szanowny Panie Ministrze!

W myśl art. 99 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. - Prawo farmaceutyczne (DzU z 2001 r. nr 126, poz. 1381) na prowadzenie apteki wymagane jest zezwolenie, za udzielenie którego, w myśl art. 105 ust. 1, pobierana jest opłata skarbowa w wysokości pięciokrotnego najniższego wynagrodzenia za pracę, określonego we właściwym dla niej trybie.

Praktycznie pobieranie tej opłaty na obszarze województwa dolnośląskiego polega na dokonaniu wpłaty - na dzień złożenia niniejszego oświadczenia - kwoty 3 tysięcy 800 PLN na rzecz Urzędu Miejskiego we Wrocławiu; kwota ta staje się jego dochodem własnym. Wyżej wymienione opłaty zawsze są dokonywane na rzecz gminy Wrocław, niezależnie od miejsca lokalizacji apteki na obszarze województwa dolnośląskiego. Mniemam, że podobnie dzieje się na obszarze innych województw. Uważam, że tego rodzaju uprzywilejowanie jednej gminy jest wysoce niesprawiedliwe, a utrzymywanie tego stanu rzeczy przez cały okres obowiązywania tego przepisu uważam za brak odpowiedzialności ze strony właściwych urzędów.

W związku z powyższym uprzejmie proszę o udzielenie informacji i odpowiedzi w poniższych kwestiach.

Kto jest odpowiedzialny za obowiązywanie od lat wymienionego wyżej, niesprawiedliwego dla gmin przepisu?

Jakie działania podejmie Ministerstwo Zdrowia, aby zmienić ten stan?

Z poważaniem
Roman Ludwiczuk
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Władysława Sidorowicza

Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra edukacji narodowej Romana Giertycha

Szanowny Panie Ministrze!

Dnia 11 grudnia 2006 r. zgłosiła się na dyżur senatorski pani Anna Bury, adres zamieszkania: Szczodre, ul. Tuwima 11, 55-095 Mirków, która przedstawiła swoje problemy z realizacją obowiązku szkolnego wobec swojego dziecka cierpiącego na autyzm dziecięcy. Kłopoty wynikają z konieczności dowożenia dziecka z miejsca zamieszkania do najbliższej placówki szkolnej, wskazanej przez właściwą poradnię. Gmina uchyla się od realizacji swojego obowiązku. W trybie odwoławczym sprawa ta trafiła w końcu do ministerstwa i pomimo upływu terminu nie uzyskano odpowiedzi.

Prosiłbym o zainteresowanie się tą konkretną sprawą. Dołączam kopie dokumentów uzyskanych od matki.* Jednocześnie proszę o wyjaśnienie, co robi ministerstwo, by ułatwić systemowe rozwiązanie tej sprawy, która stawia rodziców w sytuacji uniemożliwiającej integrację społeczną ich niepełnosprawnych dzieci.

Władysław Sidorowicz

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Rockiego

Oświadczenie skierowane do ministra nauki i szkolnictwa wyższego Michała Seweryńskiego

Szanowny Panie Ministrze!

Pozwalam sobie przedłożyć Panu kolejne oświadczenia w tej samej sprawie.

W odpowiedzi na moje poprzednie oświadczenie z dnia 14 września 2006 r., dotyczące zmiany nazwy Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Pan Minister był łaskaw cytować przepisy ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym. W art. 3 ust. 3 stanowią one, że wyraz: "uniwersytet", uzupełniony innym - w domyśle: innym niż techniczny, bo o tym przymiotniku mówi poprzedni ustęp tegoż artykułu ustawy - przymiotnikiem lub przymiotnikami w celu określenia profilu uczelni, może być używany w nazwie uczelni, której jednostki organizacyjne posiadają co najmniej sześć uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora, w tym co najmniej cztery w zakresie nauk objętych profilem uczelni.

W świetle odpowiedzi, jaką otrzymał od Pana Ministra Marszałek Senatu, wniosek Senatu Akademii Ekonomicznej w Krakowie nie jest zasadny, gdyż Akademia Ekonomiczna w Krakowie - cytat z pisma Pana Ministra - "posiada uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora w zakresie: ekonomii, nauk o zarządzaniu i towaroznawstwa - a więc trzech dyscyplinach naukowych". Ale - w dalszym ciągu cytuję z odpowiedzi udzielonej przez Pana Ministra Marszałkowi Senatu - "fakt, że uprawnienia do doktoryzowania w dziedzinie ekonomii występują jednocześnie na trzech wydziałach, a w zakresie nauk o zarządzaniu na dwóch wydziałach [...] jest bez znaczenia prawnego dla określenia typu uczelni. Rozstrzygająca jest liczba uprawnień w dyscyplinach naukowych, a nie suma uprawnień".

W świetle cytowanych opinii, proszę Pana Ministra o ustosunkowanie się do wniosku Premiera Jarosława Kaczyńskiego, skierowanego do Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, w sprawie projektu ustawy o nadaniu Akademii Medycznej imienia Karola Marcinkowskiego w Poznaniu nazwy: "Uniwersytet Medyczny imienia Karola Marcinkowskiego w Poznaniu".

Zgodnie z uzasadnieniem wymienionej ustawy - druk sejmowy nr 1114, pismo z dnia 24 października 2006 r. - wspomniana Akademia Medyczna ma osiem uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora i to, jak sądzę, uzasadnia wniosek Premiera. Jednocześnie jednak uczelnia ta ma jedynie pięć uprawnień w różnych zakresach. Wynika to stąd, że zgodnie z uzasadnieniem projektu tejże ustawy i ze stanem faktycznym trzy wydziały tej Akademii mają uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora w zakresie medycyny, a dwa w zakresie biologii medycznej.

Panie Ministrze! Ponowne złożenie oświadczenia w tej sprawie jest sprowokowane także tym, że w piśmie z 22 listopada 2006 r. - KRASP/806/2006, przewodniczący KRASP, prof. dr hab. Tadeusz Luty potwierdził moją opinię, wyrażoną w poprzednim oświadczeniu na ten sam temat kierowanym do Pana Ministra, iż stanowisko prof. dr. hab. Jerzego Woźnickiego jest de facto korzystne dla postulatu Akademii Ekonomicznej w Krakowie.

Panie Ministrze! W myśl ustawy uczelnia ma mieć sześć uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora. Dlaczego Akademia Ekonomiczna mająca trzy różne uprawnienia nie uzyskała akceptacji Pana Ministra, a Akademia Medyczna mająca pięć takich uprawnień może się nią cieszyć?

Proszę też Pana Ministra o precyzyjne wskazanie, jakie zdaniem Pana Ministra uprawnienia do nadawania stopnia doktora - to jest w jakich istniejących obecnie dyscyplinach naukowych - powinna posiadać uczelnia, która pragnie używać nazwy: "Uniwersytet Ekonomiczny"? Przypomnę w tym kontekście, że stopień doktora nauk ekonomicznych można uzyskać w zakresie ekonomii, zarządzania lub towaroznawstwa. Jakie inne dyscypliny z definicji nienależące do dziedziny nauki - ekonomia, powinny uzupełniać wymagane zdaniem Ministerstwa sześć różnych dyscyplin/dziedzin, by uczelnia mogła nosić nazwę: "Uniwersytet Ekonomiczny"?

W świetle decyzji Pana Ministra żadna z państwowych uczelni ekonomicznych nie może być uniwersytetem ekonomicznym, mimo posiadania wymaganych ustawą uprawnień do nadawania stopnia doktora, mimo wieloletniego - uznawanego także poza granicami Polski - dorobku naukowego i dydaktycznego, wbrew uniwersalnej misji i realizowanym zadaniom. Jednocześnie uczelnie mające krótką historię, węższy charakter zainteresowań badawczych i dydaktycznych mogą uzyskać nazwę akademii.

Z poważaniem
Marek Rocki

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Rockiego

Oświadczenie skierowane do ministra nauki i szkolnictwa wyższego Michała Seweryńskiego

Panie Ministrze!

Zgodnie z art. 55 ust. 2 pkt 3 nawiązującym do art. 54 ust. 1 projekty aktów prawnych dotyczących szkolnictwa wyższego, nauki i kultury muszą, bez wyjątku, być opiniowane przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

Jednakże w świetle informacji zawartych w druku sejmowym nr 1114 projekt ustawy o nadaniu Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu nazwy "Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu" został skierowany do zaopiniowania Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, a nie - zgodnie ze wspomnianym tekstem ustawy - do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

Dlaczego pominięto w ocenie skutków proponowanej regulacji ustanowionego ustawą partnera społecznego, jakim jest Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich?

Dlaczego proponowana ustawa w innym trybie jest konsultowana niż wniosek Akademii Ekonomicznej w Krakowie? Przypomnę, że w przypadku Akademii Medycznej w Poznaniu zapytano o opinię Konferencję Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, a w przypadku Akademii Ekonomicznej w Krakowie nie zasięgnięto opinii Konferencji Rektorów Uczelni Ekonomicznych.

Co więcej, prof. dr hab. T. Luty w piśmie z 22 listopada 2006 r. kierowanym do pana ministra (znak: KRASP/806/2006) wskazał, że Pan Minister wykorzystał, w sposób nieuzasadniony formalnie, pismo prof. dr. hab. J. Woźnickiego, pomimo tego, że nie było ono stanowiskiem konferencji rektorów wyrażonym w formie uchwały.

Wobec tego: dlaczego pan minister nie zasięgnął - zgodnie z obowiązującym prawem - opinii konferencji rektorów?

Z poważaniem
Marek Rocki

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senator Mirosławę Nykiel

Oświadczenie skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty

W związku z kolejną interwencją skierowaną do mojego biura senatorskiego w Bielsku-Białej przez Stowarzyszenie Urodzonych w Niewoli Niemieckiej, w sprawie odmowy w terenowych oddziałach ZUS zaliczania okresu podlegania określonym represjom przy ustalaniu prawa do emerytury lub renty, zwracam się z prośbą do Szanownej Pani Minister o wyjaśnienie następujących zagadnień.

Proszę o wskazanie, jaki dokument należy przedstawić organowi rentowemu - oprócz imiennej decyzji Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych o przyznaniu świadczeń pieniężnych przysługującym osobom deportowanym do pracy przymusowej oraz osadzonym w obozach pracy przymusowej przez III Rzeszę i ZSRR, decyzji konkretnie określającej liczbę miesięcy podlegania represjom - aby dzieci deportowane z rodzicami do robót przymusowych lub urodzone w czasie wykonywania tych robót w III Rzeszy i na terenach przez nią okupowanych zostały objęte art. 6 ust. 2 pkt 2 oraz art. 5 ust. 3 pkt 2 ustawy o emeryturach i rentach z FUS.

Jak w powyższym punkcie, ale w odniesieniu do przyznania uprawnień kombatanckich na podstawie ustawy z dnia 24 stycznia 1991 r. o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego, również konkretnie określającej liczbę miesięcy podlegania represjom, chodzi o to, aby dzieci deportowane z rodzicami do przymusowych obozów pracy lub w nich urodzone zostały objęte art. 6 ust. 1 pkt 5, art. 5 ust. 3 pkt 1 powołanej ustawy o emeryturach i rentach z FUS oraz art. 13 ustawy kombatanckiej.

Jak wskazuje stowarzyszenie, ustawodawca w ustawie o emeryturach i rentach z FUS jednoznacznie określił w art. 5 ust. 3 pkt 1 i 2, iż okresy represji uwzględnia się przy ustalaniu prawa do emerytury lub renty w wymiarze podwójnym. Terenowe oddziały ZUS stwierdzają jednak, iż na podstawie tej decyzji nie mogą zaliczyć tego okresu przy ustalaniu prawa do emerytury lub renty, ponieważ nie jest to wpisane w decyzji. Ponadto nie potrafią wskazać, jakie to mają być dokumenty.

Aby urząd wydał decyzję o przyznaniu odpowiedniego rodzaju uprawnień z tytułu podlegania represjom, wnioskodawcy przedstawiali stosowne dokumenty, które zgodnie z procedurami prawa były rozpatrywane w postępowaniach administracyjnych.

Jak wskazuje dalej stowarzyszenie, trzeba mieć na uwadze fakt, iż pełny wymiar świadczenia pieniężnego w przypadku deportacji do robót przymusowych odpowiada dwudziestu miesiącom represji, niezależnie od faktycznego dłuższego okresu podlegania represjom. Taki warunek spełniają dzieci urodzone do dnia 16 września 1943 r. w miejscu wykonywania robót przymusowych przez matkę, dzieci, które pozostawały z matką w większości przypadków do zakończenia działań wojennych, to jest do 8 maja 1945 r., a nawet dłużej na rozkaz władz alianckich - tego okresu urząd nie uznaje za okres prac przymusowych, represji.

Orzecznictwo Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz wojewódzkich sądów administracyjnych określa graniczną datę zakończenia represji na 8 maja 1945 r., w rozumieniu art. 2 ust. 2 lit. a powołanej ustawy o świadczeniach pieniężnych.

Art. 6 ust. 2 pkt 2 ustawy o emeryturach i rentach z FUS określa jednoznacznie, że okresami składkowymi są okresy pracy przymusowej: wykonywanej na rzecz hitlerowskich Niemiec w okresie II wojny światowej; wykonywanej na obszarze ZSRR w okresie od dnia 17 września 1939 do 31 grudnia 1956 r.; pracy wykonywanej na rozkaz władz alianckich do dnia 31 grudnia 1945 r.; wykonywanej w kopalniach węgla, kamieniołomach, zakładach pozyskiwania i wzbogacania rud uranu oraz batalionach budowlanych podczas odbywania służby wojskowej w Wojsku Polskim.

Wydając decyzję o przyznaniu świadczenia pieniężnego, urząd, który ma pełną dokumentację wnioskodawców, nawet w przypadku udokumentowania większej liczby miesięcy represji aniżeli dwadzieścia, wydaje decyzję o przyznaniu prawa do świadczenia w pełnej wysokości, nie określając w ogóle miesięcy zgodnie z wymogiem ustawy. Liczba miesięcy określana jest jedynie w przypadku krótszego niż dwadzieścia miesięcy okresu represji, ponieważ od tego zależy miesięczna wysokość świadczenia.

W związku z powyższym zwracam się z uprzejmą prośbą do Szanownej Pani Minister o wskazanie dokumentów wymaganych przez organ rentowy do wyliczenia faktycznego okresu podlegania represjom - od dnia deportacji lub urodzenia do dnia zakończenia represji - wspomnianym grupom dzieci przy ustalaniu prawa do emerytury lub renty.

Pragnę również podkreślić, iż pokolenie Stowarzyszenia Urodzonych w Niewoli Niemieckiej jest już w znacznie zaawansowanym wieku, co nie jest bez znaczenia. Jak podkreślają sami członkowie, spora ich część nie zdążyła doczekać się nawet przyznania przedmiotowego świadczenia pieniężnego.

Z wyrazami szacunku
Mirosława Nykiel
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senator Mirosławę Nykiel

Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry

W związku z interwencją skierowaną do mojego biura w Bielsku-Białej przez państwa Alicję i Konrada Korzeniowskich, dotyczącą sposobu rozpatrywania skarg i zażaleń na organy sądowe, zwracam się z prośbą do Szanownego Pana Ministra o ustosunkowanie się do niniejszej kwestii.

Składam również na ręce Szanownego Pana Ministra skargę na sposób, w jaki potraktowano moje pismo z dnia 7 września 2006 r. w sprawie państwa Korzeniowskich. Jako senator RP pełnię wysoką funkcję przedstawicielską i oczekuję poszanowania składanych przeze mnie próśb oraz rzetelności w analizowaniu przedstawianych wątpliwości.

Meritum mojej interwencji stanowią następujące pytania. Czy sposób procedowania urzędników ministerialnych znany jest i aprobowany przez Pana Ministra? Czy działający obecnie system składania skarg oraz zażaleń i przekazywania ich do organów, których one dotyczą, jak w przypadku państwa Korzeniowskich, jest uważany przez Pana Ministra za słuszny?

Przekazanie skarg państwa Korzeniowskich do prokuratur, które ich zdaniem są odpowiedzialne za łamanie prawa, spowodowało, iż urzędy te stały się sędzią we własnej sprawie. To niedopuszczalna, naganna procedura sprzeczna z zasadami nadzoru i kontroli, która nie powinna mieć miejsca w państwie prawa. Skarga państwa Korzeniowskich winna być rozpatrzona w sposób obiektywny przez urzędy mające odpowiedni nadzór instancyjny.

Dodatkowo pragnę zaznaczyć, iż istotą skargi państwa A. i K. Korzeniowskich nie jest - jak zaznaczył Wydział Skarg i Wniosków Biura Ministra Sprawiedliwości - spowodowanie podjęcia postępowań umorzonych przez prokuratury rejonowe w Bielsku-Białej i Żywcu. To brak procesowego załatwienia sprawy zawiadomienia A. Korzeniowskiej o przestępstwie dokonanym przez funkcjonariuszy Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej - musi to mieć formę postanowienia z pisemnym uzasadnieniem - oraz niewszczęcie postępowania przygotowawczego przez bielską prokuraturę rejonową, w celu wykrycia osób winnych fałszerstwa dowodu w sprawie karnej, były przyczyną zwrócenia się do Pana Ministra.

W związku z powyższym zwracam się ponownie do Szanownego Pana Ministra o ustosunkowanie się do przedstawionej sprawy i poinformowanie mnie o swoim stanowisku.

Z wyrazami głębokiego szacunku
Mirosława Nykiel
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Jarosława Chmielewskiego
wspólnie z innymi senatorami

Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego oraz do ministra skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego

Szybki rozwój technologiczny w szeroko rozumianej sferze teleinformatyki i komunikacji prowadzi do dezaktualizacji stosowanych dotychczas przez uczestników rynku modeli biznesowych. W sektorze telekomunikacyjnym postępuje załamywanie się rentowności biznesu opartego na oferowaniu usług na bazie jedynie łączy stałych. Co więcej, usługi standardowego komunikowania się nie są już postrzegane jako samodzielna podstawa prowadzenia przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego, także w przypadku operatorów sieci mobilnych.

W sektorze telewizji kablowych oraz nadawców naziemnych i satelitarnych również następują głębokie przeobrażenia związane z coraz powszechniejszą możliwością korzystania przez klientów końcowych z treści dostępnych przez internet. Otwiera to przed tymi podmiotami możliwość zaistnienia na rynkach zdominowanych do niedawna przez operatorów łączy stałych. Mimo że obecnie jeszcze jakość materiałów wideo dostępnych on-line w sieci jest dalece gorsza od tej, jaką proponują nadawcy telewizyjni, zmiany rozwojowe w tym zakresie są jedynie kwestią czasu i nie da się przed nimi uciec. Następująca konsolidacja na tym rynku przygotowuje grunt pod dalsze, znacznie głębsze przemiany całej branży telekomunikacyjno-medialnej.

Stajemy się zatem świadkami konwergencji różnych sektorów o ponadwiekowej tradycji, na bazie których w nadchodzących kilku latach ukształtuje się w Polsce nowy sektor mobilnych multimediów, kompleksowo zaspokajający potrzeby masowego klienta indywidualnego co najmniej w zakresie informacji, komunikowania się i rozrywki.

Mając na uwadze to, że Skarb Państwa w sposób pośredni bądź też w sposób bezpośredni sprawuje kontrolę nad operatorami telekomunikacyjnymi, Exatelem, Telefonią Dialog, Telekomunikacją Kolejową, Petrotelem, rodzi się pytanie: czy wypracowano jasną strategię rozwoju tego sektora gospodarki narodowej w tym zakresie?

Zgodnie z tym należy zwrócić uwagę na fakt, że jeżeli stacjonarni operatorzy telekomunikacyjni, którzy uzyskują większość przychodów z tradycyjnych połączeń głosowych, w skuteczny sposób nie przekształcą swojego dotychczasowego modelu działania, to rozwijający się trend sprzedaży usług opartych na sieciach szerokopasmowych, który stanowi egzemplifikację możliwości usieciawiania i wirtualizacji współczesnych rozwiązań organizacyjnych, stanie się dla nich bardzo poważnym zagrożeniem. Istnieje zatem niebezpieczeństwo, iż bez obrania wyraźnej strategii wspomniani operatorzy telekomunikacyjni nie zwiększą swojego znaczenia na polskim rynku, a nawet mogą stracić dotychczasową pozycję.

W związku z tym istnieje potrzeba zadania pytania: jak dwaj najwięksi niezależni od zagranicznego kapitału stacjonarni operatorzy, Telefonia Dialog i Exatel, zamierzają zwiększyć swoją wartość i czy wdrożyły już niezbędne działania? Czy i w jakim okresie działania te doprowadzą do co najmniej porównywalnego ze wzrostem branży wzrostu biznesu na przykład Telefonii Dialog?

W aspekcie postępującej liberalizacji rynków rodzi się również pytanie, czy prowadzona jest przez Skarb Państwa spójna polityka co do wspomnianych aktywów telekomunikacyjnych, czy też jest to raczej polityka zdarzeń.

Jakie jest na przykład stanowisko Skarbu Państwa co do podejmowanych przez PKN Orlen prób sprzedaży operatora Petrotel wraz z jego nowoczesną infrastrukturą i ponaddwudziestotysięczną rzeszą klientów? Czy nie jest to w rzeczywistości próba pozbycia się przez PKN Orlen, pod hasłem koncentrowania się na głównym obszarze działalności, problemu, co wynika pośrednio z braku spójnej polityki Skarbu Państwa w obszarze aktywów telekomunikacyjnych?

Równocześnie rodzi się pytanie o rzetelność biznesowej wyceny takich aktywów i sposób wyliczenia potencjalnych, utraconych przez Skarb Państwa w sposób pośredni przyszłych korzyści.

Obawiam się, że wyrażając zgodę na fragmentaryczną sprzedaż telekomunikacyjnych aktywów - a raczej nie zajmując jasnego stanowiska w tej sprawie - Skarb Państwa osłabia swoją pozycję w innych spółkach.

Czy w najbliższej przyszłości nie dojdzie do sytuacji, w której tradycyjni operatorzy telekomunikacyjni łączy stałych, tacy jak na przykład Telefonia Dialog, Exatel, przy ich ograniczonym potencjale rozwojowym, wchodząc w nowe usługi, nie będą musieli dzierżawić infrastruktury od sprzedawanego właśnie Petrotelu? Czy przypadkiem nie zaniedbano w tym przypadku perspektywicznego myślenia?

Powstają więc uzasadnione wątpliwości, o wyjaśnienie których zwracamy się do przedstawicieli rządu.

Jak wzrastająca konkurencja na rynku telekomunikacyjnym i rynku usług multimedialnych wpłynie na dotychczasowe modele biznesowe takich operatorów jak Telefonia Dialog?

Jakie działania są podejmowane w celu przekształcenia dotychczasowego modelu działania Telefonii Dialog, Exatela, tak aby zmiany zachodzące na rynku nie stały się dla nich poważnym zagrożeniem?

Uwzględniając fakt, iż doświadczenie zachodnich rynków pokazuje, że wejście operatorów wirtualnych na rynek spowodowało spadek cen usług telekomunikacyjnych o średnio 10-15%, widać, że może się to przełożyć na pogorszenie wyników większości operatorów stacjonarnych, a tym samym na zmniejszenie wartości aktywów Skarbu Państwa. Proszę o wyjaśnienie dla przykładu, jakie Telefonia Dialog podejmuje w tym przedmiocie działania, które z jednej strony zahamowałyby trend spadkowy, a z drugiej strony stanowiłyby nowe źródła przychodów. Jakie są oczekiwane finansowe efekty tych działań?

Jaka jest polityka w stosunku do strategicznych segmentów rynkowych takich operatorów jak Telefonia Dialog, zwłaszcza w kontekście zwiększenia lojalności obsługiwanych przez nich klientów, świadczenia usług międzydomenowych oraz zwiększenia udziału w docelowym segmencie rynkowym, i czy jest ona zbieżna ze strategią Skarbu Państwa?

Czy Skarb Państwa jako pośredni bądź bezpośredni reprezentant właściciela kontroluje działania i jakie w rzeczywistości działania zostały podjęte przez Telefonię Dialog, by w świetle kurczącego się rynku połączeń realizowanych przez tradycyjne łącza stałe utrzymać odpowiednie poziomy zyskowności, nie wspominając już o wzroście zysków adekwatnym do wzrostu zysków branży?

Gdzie Exatel i Telefonia Dialog widzą największą konkurencję dla świadczonych przez siebie usług, zwłaszcza w kontekście dużego potencjału sieci kablowych obsługujących cztery i pół miliona ich obecnych i potencjalnych klientów?

Czy Telefonia Dialog zamierza uzupełniać swoją ofertę kablowego dostępu do internetu przez sieć WiMAX i jakie są ewentualne korzyści biznesowe wynikające z zastosowania tego rozwiązania oraz oczekiwane realne stopy zwrotu?

Czy uwzględniając obecną sytuację na rynku telekomunikacyjnym, Skarb Państwa dostrzega celowość takiego rozwiązania, a jeżeli tak, w jaki sposób zamierza to zrobić, a chodzi o ukształtowanie w oparciu o kontrolowane przez siebie w sposób pośredni i bezpośredni aktywa telekomunikacyjne narodowego, a jednocześnie nowoczesnego operatora usług Triple Play, urzeczywistniającego i wspierającego budowę społeczeństwa informacyjnego?

Kierując się uzasadnionymi wątpliwościami, zwracamy się do przedstawicieli rządu o ich wyjaśnienie.

Jarosław Chmielewski
Andrzej Mazurkiewicz
Jerzy Szymura
Paweł Michalak
Tadeusz Lewandowski
Czesław Ryszka
Henryk Górski
Marek Waszkowiak

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Bronisława Korfantego

Oświadczenie skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty oraz do głównego inspektora pracy Bożeny Borys-Szopy

Do mojego biura zgłosił się pan Janusz Kulik, który jest byłym pracownikiem KWK "Siemianowice" - ZG "Rozalia", obecnie przebywającym na emeryturze.

Według świadectwa pracy pan Kulik rozpoczął pracę 10 maja 1979 r. Jednak już po kilku latach pracy wystąpiły nieprawidłowości w wyliczeniu stażu pracy pana Kulika, co miało wpływ na wielkość dodatków przysługujących między innymi z Karty Górnika. Pan Kulik wielokrotnie interweniował w tej sprawie, jednak był zbywany przez kierownictwo zakładu pracy. Informowano go ponadto, iż nieścisłości na drukach listy płac nie będą miały znaczenia w momencie nabycia praw do emerytury.

Z przedstawionych nam przez pana Kulika oryginałów dokumentów - listy płac, świadectwa pracy - wynika, że istniały duże nieścisłości związane ze stażem pracy pana Kulika. Według listy płac z 1986 r. staż pracy, który był podstawą do obliczenia wynagrodzenia pana Kulika, wynosił cztery lata, a od stycznia 1987 r. - pięć lat, podczas gdy według świadectwa pracy staż pracy powinien wynosić odpowiednio siedem i osiem lat. W kolejnych latach sytuacja ze stażem pana Kulika stawała się coraz bardziej dziwna i zagmatwana.

W czerwcu 1990 r. staż pracy określono na pięć lat, czyli taki sam okres jak w 1987 r., by w lipcu tegoż roku podnieść go nagle do czternastu lat i zwiększyć w listopadzie do piętnastu lat. W styczniu 1994 r. staż pracy zmniejszył się do ośmiu lat, w lutym wzrósł do szesnastu lat, w kwietniu - do osiemnastu lat, by w sierpniu tego samego roku zakończyć wzrost na dziewiętnastu latach.

W dniu 27 stycznia 2004 r. pan Janusz Kulik otrzymał decyzję z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Oddziału w Chorzowie o przyznaniu emerytury - sygnatura akt KGEU 06211593/20. Do ustalenia podstawy wymiaru emerytury przyjęto wynagrodzenie, które stanowiło podstawę wymiaru składek z dziesięciu lat kalendarzowych, to jest od stycznia 1985 r. do grudnia 1994 r.

Przyznana emerytura okazała się niższa niż emerytury współpracowników pana Kulika wykonujących tę samą pracę i ze stażem identycznym z tym, jaki ma pan Kulik.

Po otrzymaniu decyzji pan Kulik interweniował w oddziale ZUS w Chorzowie, gdzie został poinformowany, iż ZUS posługuje się dokumentami przedstawionymi przez pracodawcę. Następnie w sprawie zaniżonego i błędnie naliczanego stażu pracy na drukach listy płac pan Kulik zwrócił się do Biura Likwidacyjnego Kopalni KWK "Siemianowice" w Michałkowicach, gdzie potwierdzono, iż wystąpił błąd na drukach, jednak powiedziano, że pracownicy biura likwidacyjnego nie są w stanie uczynić czegokolwiek w tej sprawie. Kolejnym krokiem pana Kulika było zwrócenie się w tej sprawie do Sądu Pracy w Katowicach, gdzie dowiedział się, że ta sprawa jest już przedawniona.

Dlatego proszę o odpowiedź na następujące pytania: W jaki sposób pan Kulik może uzyskać świadczenie emerytalne w pełnej należnej mu wielkości z racji przepracowanych lat? Czy Zakład Ubezpieczeń Społecznych może dokonać ponownego przeliczenia dochodów na podstawie oryginalnych dokumentów dostarczonych przez pana Kulika, w tym między innymi druków listy płac z tamtego okresu? Czy Państwowa Inspekcja Pracy może przeprowadzić kontrolę dokumentacji prowadzonej przez KWK "Siemianowice" - ZG "Rozalia" odnośnie do nieprawidłowości w wyliczaniu wynagrodzeń?

Bronisław Korfanty
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Mieczysława Augustyna

Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry

Prace nad nowelizacją ustawy o zaliczce alimentacyjnej ujawniły bezradność wymiaru sprawiedliwości w sprawie egzekucji zasądzonych alimentów. Proszę zatem Pana Ministra o szczegółowe dane na temat liczby zasądzanych alimentów, alimentów nieściągalnych, kwoty zaległości alimentacyjnych. Dodatkowo proszę o podanie liczby zaniechanych postępowań ściągania przez komorników należności alimentacyjnych oraz umorzonych postępowań prokuratorskich wobec uporczywych dłużników alimentacyjnych, w stosunku do wszystkich wszczętych postępowań w tego rodzaju sprawach.

Ponadto proszę o przedstawienie przedsięwzięć, jakie podjęło Ministerstwo Sprawiedliwości, aby wydatnie zwiększyć ściągalność alimentów od uporczywych dłużników alimentacyjnych, oraz jakie dalsze działania podejmowane będą w tej sprawie, aby zobowiązanych do alimentacji zmusić do wypełnienia postanowień sądów.

Z poważaniem
Mieczysław Augustyn
senator RP

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Antoniego Szymańskiego

Oświadczenie skierowane do ministra transportu Jerzego Polaczka

Szanowny Panie Ministrze!

W związku z informacjami, jakie otrzymałem w sprawie wykreślenia Trasy Sucharskiego z listy projektów przewidzianych do sfinansowania w latach 2007-2013 oraz przesunięcia terminu realizacji północnego odcinka autostrady A1, wnoszę o weryfikację tej decyzji oraz o szczegółowe informacje w tym zakresie.

Rozwój sieci transportowej, w szczególności autostrady A1 i Trasy Sucharskiego, jest kluczową inwestycją dla Trójmiasta, której wagę wyznaczają także inne priorytety gospodarcze naszego regionu i gdańskiego portu.

Trasa Sucharskiego (połączenie między Obwodnicą Południową Gdańska i autostradą A1 a ul. Marynarki Polskiej) została przyjęta przez zarząd portu gdańskiego jako kluczowa dla rozwoju portu. Projekt ten znalazł się w zaakceptowanym przez Radę Ministrów 1 sierpnia 2006 r. projekcie Programu Operacyjnego "Infrastruktura i Środowisko" w ramach Narodowej Strategii Spójności na lata 2007-2013. Realizacja budowy Trasy Sucharskiego jest podstawowym warunkiem uzyskania zakładanych efektów prowadzenia w porcie strategicznych dla gospodarki przedsięwzięć inwestycyjnych, między innymi budowy największego w Polsce terminalu kontenerowego oraz planowanej lokalizacji ważnego z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego gazoportu LNG. Warunkiem koniecznym rozwoju Portu Gdańsk, determinującym wzrost jego konkurencyjności jako sprawnego węzła transportowego, jest znacząca poprawa jego połączenia z zapleczem lądowym.

Port gdański zajmuje kluczową pozycję wśród polskich portów i realizuje około połowy przeładunków wykonywanych przez wszystkie porty. Posiada najkorzystniejsze z polskich portów warunki rozwoju, usytuowany jest na granicy lądowo-morskiej, kolejowego i drogowego transeuropejskiego połączenia Gdańsk - Wiedeń.

Skreślenie projektu Trasy Sucharskiego jest decyzją niezrozumiałą także dla inwestora, który podjął budowę terminalu kontenerowego, mając zapewnienia władz o budowie trasy dojazdowej do wspomnianej inwestycji. Zaniechanie wcześniej aprobowanej budowy trasy oraz przesunięcie terminu realizacji autostrady A1 przyniesie dodatkowe negatywne skutki dla atrakcyjności Gdańska i regionu. Biorąc pod uwagę także naukowe opinie o możliwej przyszłej peryferyzacji regionów Polski, leżących na linii północ - południe, odstąpienie od tak istotnej inwestycji dla Pomorza może skutkować marginalizacją i osłabiać jego atrakcyjność inwestycyjną.

Wnoszę o wpisanie Trasy Sucharskiego na listę projektów przewidzianych do finansowania w latach 2007-2013.

Z poważaniem
Antoni Szymański

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Janusza Gałkowskiego

Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Andrzeja Leppera

Szanowny Panie Ministrze!

W związku z interwencją skierowaną do mnie przez Zbigniewa Łopateckiego, zastępcę dyrektora Oddziału Regionalnego Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Bielsku-Białej, zwracam się z uprzejmą prośbą do Szanownego Pana Ministra o udzielenie informacji o planowanych w najbliższym czasie działaniach mających na celu przekształcenia dotychczasowej struktury organizacyjnej KRUS.

Toczące się od kilku miesięcy w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi prace nad nowelizacją obowiązującej ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników stworzyły możliwość dokonania zmian organizacyjnych wewnątrz KRUS. Obecnie KRUS tworzy cztedzieści dziewięć oddziałów regionalnych i dwieście dwadzieścia placówek terenowych na obszarze całego kraju, z czego trzy mają siedziby na terenie województwa śląskiego, są to oddziały regionalne w Bielsku-Białej, Częstochowie i Katowicach. W najgorszej sytuacji znalazł się obecnie oddział w Bielsku-Białej, który po przekazaniu części ubezpieczonych podlegających pod województwo małopolskie do oddziału regionalnego w Krakowie stracił rację bytu.

W ostatnim czasie pojawiły się informacje o utworzeniu jednego tylko oddziału, w Częstochowie, który miałby obsługiwać ubezpieczonych z całego województwa śląskiego. Niesporne jest, iż większość spraw załatwiana jest przez placówki terenowe, jednakże istnieją też sprawy wymagające wizyty zainteresowanych bezpośrednio w oddziale regionalnym. Dla większości ubezpieczonych, osób schorowanych, w podeszłym wieku, podróż z Cieszyna czy Żywca do oddalonej o 150 km Częstochowy jest długa i kłopotliwa, naraża te osoby na ponoszenie dodatkowych kosztów.

Uprzejmie proszę Pana Premiera o zajęcie stanowiska w omawianej sprawie i poinformowanie mnie o podjętych działaniach lub zamiarach w tym względzie.

Łączę wyrazy szacunku
Janusz Gałkowski

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Janusza Gałkowskiego

Oświadczenie skierowane do ministra obrony narodowej Radosława Sikorskiego

Szanowny Panie Ministrze!

Chciałbym poruszyć sprawę pana Jana Łuszczka, zapomnianego lotnika 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki, który za swoje zasługi i odwagę na polu walki został wielokrotnie odznaczony, jednakże tylko na Zachodzie. Pośród długiej listy honorów wystarczy wymienić tylko Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Gwiazdę Atlantyku, Medal za Obronę Wielkiej Brytanii czy też Francuski Krzyż Wojenny.

Urodzony 1 grudnia 1918 r. w miejscowości Ratułów, w powiecie Nowy Targ, lata młodości spędził w Bielsku-Białej. Od marca 1940 r. służył w polskich siłach lotniczych we Francji, a następnie został ewakuowany i przydzielony do polskich sił lotniczych w Zjednoczonym Królestwie, gdzie służył do września 1946 r. Do RAF dostał się w 1940 r., razem z polską grupą pilotów dotarł do bazy w Northolt.

Sława dywizjonu 303 rozpoczęła się po brawurowej akcji zestrzelenia dziewięciu niemieckich samolotów i jednoczesnego niestracenia ani jednej sytuacji.

Po zdaniu egzaminów Jan Łuszczek trafił do elitarnej szkoły kadetów w Inverness, gdzie po zakończeniu szkoleń został strzelcem pokładowym i specjalistą od radaru. Od 1944 r. po wcieleniu do Coaster Command eskortował morskie konwoje przepływające przez Atlantyk. Służbę zakończył po honorowym zwolnieniu i repatriacji do Polski.

Pomimo perspektywy spokojnego życia i wstąpienia na stałe do RAF podjął decyzję o powrocie do ukochanej Ojczyzny. Były to lata trudne, początkowo spokojny okres został szybko zmącony przez ówczesne władze i Urząd Bezpieczeństwa. Powodem zainteresowania bezpieki była ucieczka innego pilota do Niemiec i rzekome powiązanie z tą sprawą Jana Łuszczka.

Obecnie Jan Łuszczek jest jednym z ostatnich żyjących jeszcze polskich pilotów RAF. Jego dokonania na polu walki, patriotyzm oraz oddanie dla Polski są nieocenione. Wspólnie z grupą kolegów na stałe wpisał się do historii II wojny światowej, rozsławiając na Zachodzie polskiego ducha walki, poświęcenie dla sprawy polskiej, ale i całej Europy ogarniętej wojną.

Zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o rozważenie możliwości uhonorowania tego wybitnego lotnika medalem, wspomnieniem jego zasług przy okazji Święta Niepodległości. Rozpoczynając nową drogę, budując nowe państwo, nie możemy pozwolić sobie na zapomnienie o przeszłości. Patrząc w przyszłość, nie możemy zapomnieć o bohaterach przeszłości, których wpływ na nasze losy do dnia dzisiejszego wydaje się być bezcenny.

Z wyrazami szacunku
Janusz Gałkowski
senator RP

 

Do spisu treści

Oświadczenie złożone
przez senatora Janusza Gałkowskiego

Oświadczenie skierowane do ministra budownictwa Andrzeja Aumillera

Szanowny Panie Ministrze!

Jako Senator RP w związku ze zgłoszoną do mojego biura senatorskiego petycją mieszkańców zwracam się z uprzejmą prośbą o udzielenie informacji dotyczących możliwości rozwiązania niżej przedstawionego problemu.

Z petycji mieszkańców budynków mieszkalnych przy ulicy Wyzwolenia 48 w Bielsku-Białej wynika, iż znaleźli się oni w trudnej sytuacji w związku z koniecznością opuszczenia lokali wynajmowanych od FSM WWR SA w likwidacji. Fabryka Samochodów Małolitrażowych od 2001 r. jest w stanie likwidacji, aby pokryć zadłużenie wobec Skarbu Państwa, stopniowo wyprzedaje swój majątek. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży bloków przy ulicy Wyzwolenia również mają pokryć długi.

Z uwagi na to, iż mieszkania znajdują się w bloku hotelowym, a nie mieszkalnym, likwidator nie jest zobowiązany do znalezienia lokali zastępczych. Jednocześnie gmina nie jest w stanie zabezpieczyć potrzeb mieszkaniowych blisko siedemdziesięciu lokatorów.

W chwili obecnej mieszkańcom grozi pozbawienie ich lokali mieszkalnych z przyczyn od nich niezależnych i przez nich niezawinionych. Rozwiązaniem mogłoby okazać się przekazanie bloków gminie, jak miało to miejsce kilkakrotnie przy okazji likwidacji wielu innych przedsiębiorstw.

Bardzo proszę o odpowiedź w możliwie krótkim terminie z uwagi na ciężką sytuację mieszkańców.

Z poważaniem
Janusz Gałkowski
senator RP

 


23. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu