Poprzednia część, następna część


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku 33. posiedzenia senator Elżbieta Rafalska wygłosiła następujące oświadczenie :

Swoje oświadczenie kieruję do ministra budownictwa, pana Andrzeja Aumillera.

Proszę ministra o pomoc i wyjaśnienie trudnej sytuacji finansowo-kadrowej organów nadzoru budowlanego województwa lubuskiego.

Dotyczy ono sytuacji finansowo-kadrowej organów nadzoru budowlanego województwa lubuskiego.

Otóż przeprowadzona analiza budżetów tych organów - mówię o szczeblach wojewódzkim i powiatowym - od roku 1999 wskazuje na ewidentne niedofinansowanie tych służb. Porównanie sytuacji w województwach zbliżonych pod względem liczby wydawanych decyzji, zatrudnienia, jak również powierzchni i liczby powiatów, to jest województwa lubuskiego, gdzie jest czternaście powiatów, województwa opolskiego, gdzie jest dwanaście powiatów, i województwa świętokrzyskiego, gdzie jest identyczna jak w lubuskim liczba powiatów, czyli czternaście, świadczy o nierównym traktowaniu i stworzeniu różnych warunków wykonywania zadań przez te jednostki. Ta sytuacja nie gwarantuje należytego poszanowania przepisów prawa budowlanego, a obywatelom nie daje poczucia przyjaznej administracji.

Przyznawane środki nie zapewniają pełnej realizacji zadań nałożonych przepisami ustawy - Prawo budowlane, która ciągle zmieniając się, powoduje zwiększenie zakresu obowiązków. Województwo lubuskie corocznie dysponuje najniższym budżetem i najniższym zatrudnieniem w skali całego kraju. W załączniku dla przykładu podaję dotacje na jeden powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego w trzech porównywalnych województwach, a więc województwach lubuskim, opolskim i świętokrzyskim, wydatki bieżące wojewódzkich inspektoratów nadzoru budowlanego w tych trzech województwach oraz zatrudnienie w wojewódzkich inspektoratach nadzoru budowlanego w tych trzech porównywalnych województwach.

Stan ten nie zapewnia skuteczności, rzetelności oraz terminowości wykonywania zadań i uniemożliwia prawidłowe funkcjonowanie jednostek nadzoru budowlanego, a także nie może w wystarczającym stopniu poprawić bezpieczeństwa wykonywania robót budowlanych i użytkowania obiektów budowlanych.

Sukcesywne wystąpienia o zwiększenie środków na działalność organów nadzoru budowlanego nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, a wspomniane uwarunkowania wpływają na skuteczność działania i publiczną ocenę tych organów.

* * *

Senator Ewa Tomaszewska wygłosiła oświadczenie następującej treści:

Chciałabym poinformować, że w dniach 11-13 maja w Warszawie odbędzie się IV Światowy Kongres Rodzin. Historia kongresów jest taka, że najpierw, w 1997 r. odbył się kongres w Pradze, w 1999 r. - w Genewie, w 2004 r. - w Meksyku. Kongres będzie się zajmował problemami rozwoju rodziny, problemami socjalnymi, edukacyjnymi, zdrowotnymi. Jest to wielkie wydarzenie. Będzie około trzech tysięcy osób z całego świata. Temu kongresowi będzie towarzyszyć organizowana przez nasz parlament konferencja, rozpoczynająca się w sobotę o godzinie 9.00, na którą zapraszamy przedstawicieli parlamentów innych krajów, przybyłych na kongres. Konferencja będzie poświęcona rozwojowi rodziny i działaniom legislacyjnym związanym z jej potrzebami, ze wspieraniem rozwoju rodzin.

* * *

Senator Elżbieta Rafalska złożyła następujące oświadczenie:

Panie Marszałku, jedno krótkie oświadczenie, które chciałabym skierować do pana ministra zdrowia. Jest ono związane z niezwykle trudną, dramatyczną sytuacją finansową szpitala wojewódzkiego w Gorzowie.

Jest to jeden z najbardziej zadłużonych szpitali w Polsce, z długami sięgającymi 300 milionów zł. Otóż w tym miesiącu zajęcie komornicze dotyczyłoby całej kwoty wynikającej z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. W tej sytuacji byłyby zagrożone wypłaty dla pracowników tego szpitala, co nie jest bez znaczenia w sytuacji, w której lekarze szykują się do ogólnokrajowej akcji protestacyjnej. Myślę, że jest to niezwykle cenna informacja. O tej sytuacji powinien wiedzieć minister zdrowia. Myślę, że jest to również ważna informacja dla MSWiA. Liczę na to, że w tej sytuacji do tego szpitala wojewódzkiego będą skierowane jakieś nadzwyczajne środki.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Kubiaka, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka:

Działając na podstawie art. 16 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, proszę o informację i wyjaśnienie w przedstawionej sprawie.

W związku z wydarzeniami dotyczącymi porwania przez wiatr dmuchanego zamku, poszkodowane zostały bawiące się w tym zamku dzieci. Do porwania dmuchanego zamku doszło około dwa lata temu w pobliżu jednego z centrów handlowych w Pile. Zostały poszkodowane bawiące się dzieci.

W tym roku, 21 kwietnia, w Trzciance koło Nowego Tomyśla również wiatr porwał dmuchany zamek. Ponownie ucierpiały dzieci. Trafiły do szpitala, jedno z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.

W związku z tym zwracam się do Pana Ministra z pytaniem, jakie środki zostały przedsięwzięte dla bezpieczeństwa dzieci oraz czy zostały dopełnione wszystkie procedury przez podmiot posiadający zamek i nim dysponujący, a także czy toczyły się postępowania w związku z zaistniałymi zdarzeniami.

Janusz Kubiak
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Ciecierskiego, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Andrzeja Leppera:

Szanowny Panie Premierze!

Z informacji, które uzyskałem od opolskiej Okręgowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, wynika, że mimo fundamentalnego znaczenia inspekcji weterynaryjnej dla zdrowia i życia, realna płaca nie jest rewaloryzowana od około dziesięciu lat, a średnia płaca inspektora weterynaryjnego wynosi 1 tysiąc 200 zł do 1 tysiąca 600 zł netto.

Z tego głównie powodu z inspekcji weterynaryjnych odchodzą na stałe dobrze wykształceni specjaliści, szczególnie młodzi. Zaniżony od lat poziom płac staje się też barierą dla nieodzownych zmian w tym dziale administracji publicznej i jest hamulcem w wypełnianiu przez nasze państwo obowiązków wynikających z przyjętych regulacji wewnętrznych i unijnych. Jak sądzę, dziś, w warunkach dynamicznych zmian na rynku pracy, problem staje się bardziej odczuwalny.

W związku z tym proszę Pana Ministra o wyjaśnienie, czy istnieje plan prowadzący do harmonizowania relacji między rolą inspekcji weterynaryjnej i koniecznością materialnego motywowania pracowników odpowiedzialnych za zdrowie i bezpieczeństwo żywności. Dodatkowo pracownicy skarżą się na brak środków na zabezpieczenie warsztatu pracy, przeważnie zdekapitalizowanego.

Łączę wyrazy szacunku
Ryszard Ciecierski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Persona, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego:

Szanowny Panie!

Ostatnio, 17 kwietnia 2007 r., w godzinach wieczornych we Włocławku na skutek burzy uruchomił się alarm systemu wczesnego ostrzegania na włocławskiej zaporze. Panika powstała w wyniku alarmu pokazuje, jak mieszkańcy Włocławka i Nieszawy reagują na groźbę katastrofy.

W grudniu 2000 r. Sejm RP podjął uchwałę zobowiązującą rząd do zabezpieczenia włocławskiego stopnia wodnego przed katastrofą budowlaną. Do tej pory jedynym efektem jest wykonanie w latach 2002-2004 prac projektowych pod nazwą "Budowa stopnia wodnego w Nieszawie-Ciechocinku. Koncepcja programowo-przestrzenna z wariantowym studium wykonalności". Niestety, w konsekwencji nie zostały podjęte działania zmierzające do realizacji budowy stopnia wodnego. Resort środowiska zawiesił prace projektowe.

Dlaczego inwestycji "Budowa stopnia wodnego w Nieszawie-Ciechocinku" odebrano rangę priorytetu? Jeszcze w ubiegłym roku wszyscy parlamentarzyści regionu kujawskiego występujący z interpelacjami i zapytaniami w sprawie włocławskiej zapory byli zapewniani o realizacji zadania z Funduszu Spójności w ramach planu na 2007-2013. Tymczasem w Programie Operacyjnym "Infrastruktura i Środowisko", przyjętym przez Radę Ministrów w dniu 29 listopada 2006 r., projekt "Ekologiczne bezpieczeństwo stopnia wodnego Włocławek" ujęto jako zadanie rezerwowe (poz. 123), a nie wśród zadań podstawowych.

Zdaniem specjalistów stan techniczny stopnia wodnego we Włocławku ulega dramatycznemu pogorszeniu, mimo kosztownych działań doraźnych. Splot niekorzystnych, ekstremalnych zjawisk meteorologicznych może doprowadzić do katastrofy budowlanej obiektu, a w konsekwencji - do zagrożenia życia mieszkańców doliny Wisły od Włocławka aż do Torunia oraz katastrofy ekologicznej w dolinie Wisły do basenu Morza Bałtyckiego.

Na podstawie dyskusji odbytych na licznych konferencjach i seminariach można stwierdzić, iż realizacją inwestycji budowy stopnia wodnego Nieszawa-Ciechocinek zainteresowane są krajowe i zagraniczne koncerny energetyczne, które posiadają odpowiednie środki i mają motywację do zwiększenia produkcji energii odnawialnej.

W imieniu mieszkańców Włocławka i Nieszawy oraz wszystkich rejonów zagrożonych skutkami katastrofy budowlanej włocławskiej zapory proszę o: po pierwsze, pilne skierowanie do realizacji projektu inwestycyjnego dotyczącego budowy w Nieszawie stopnia wodnego na Wiśle; po drugie, przywrócenie właściwej rangi temu zadaniu, potraktowanie go jako priorytetowej inwestycji krajowej na lata 2007-2013.

Sytuacja związana ze stanem technicznym stopnia wodnego we Włocławku wymaga działań zdecydowanych i pilnych. Dalsza zwłoka w ich podjęciu może zrodzić trudne do przewidzenia, katastrofalne skutki, z utratą życia przez wiele istnień ludzkich włącznie.

Z wyrazami szacunku
Andrzej Person

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Czesława Ryszkę, skierowane do ministra środowiska Jana Szyszki:

Panie Ministrze!

Białowieski Park Narodowy jest najcenniejszym polskim obiektem przyrodniczym, który został wyróżniony w 1977 r. przez społeczność międzynarodową uznaniem za rezerwat biosfery (w 2005 r. status ten został rozszerzony na całą Puszczę Białowieską), wpisaniem w 1979 r. na listę światowego dziedzictwa UNESCO (wpis rozszerzony w 1992 r. na część przylegającego białoruskiego Parku Narodowego "Puszcza Białowieska"); oraz przyznaniem Dyplomu Europy w edycjach 1997 r. i 2002 r. Jest to nasz jedyny obiekt przyrodniczy, który znalazł się na liście światowego dziedzictwa. Tak wyjątkowy i wysokiej rangi obiekt zasługuje na najlepszą kadrę i szczególną uwagę resortu środowiska, co dotychczas - niestety - nie miało miejsca.

Nowelizacja ustawy o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 r. wprowadziła pięcioletnie kadencje sprawowania funkcji dyrektora parku narodowego oraz obsadzanie stanowiska dyrektora poprzez konkurs. Na początku 2005 r. odbyły się dwadzieścia trzy konkursy na dyrektorów wszystkich polskich parków narodowych. W większości parków mianowani zostali dyrektorzy, którzy tę funkcję sprawowali poprzednio, mimo często niższej od kontrkandydatów liczby punktów uzyskanych w konkursie. Z prawnego punktu widzenia wszystko było zgodne z przepisami, gdyż w ustawie zapisano, że minister mianuje dyrektora spośród kandydatów wyłonionych przez komisję konkursową. Po co więc był konkurs, skoro po komisyjnym wyłonieniu najlepszego merytorycznie kandydata mianowany był gorszy lub - jak w przypadku Białowieskiego Parku Narodowego - najgorzej oceniony uczestnik konkursu, gdyż wszyscy trzej kandydaci zostali przedstawieni ministrowi przez komisję?

W kilku parkach narodowych, Babiogórskim, Białowieskim, Drawieńskim, Karkonoskim, mianowani dyrektorzy przeprowadzili akcję usuwania ze stanowisk i zwalniania pracowników, którzy odważyli się podjąć wyzwanie i stanęli do konkursu. W większości przypadków byli to najwyższej rangi specjaliści, których jedynym przewinieniem była chęć poprawy funkcjonowania parków narodowych. W przypadku Białowieskiego Parku Narodowego osoba, która wygrała konkurs - zastępca dyrektora do spraw udostępniania parku - zrezygnowała z pracy w BPN po ogłoszeniu decyzji ministra. Drugi w rankingu uczestnik konkursu - zastępca dyrektora do spraw ochrony przyrody - po czterech miesiącach od rozstrzygnięcia konkursu został przesunięty na niższe stanowisko.

Mianowany w wyniku politycznych nacisków dyrektor, Józef Popiel, po dwóch latach sprawowania funkcji został zatrzymany do dyspozycji prokuratora przez funkcjonariuszy wydziału antykorupcyjnego Wojewódzkiej Komendy Policji w Białymstoku. Zgodnie z prasowymi doniesieniami, opartymi na oświadczeniu prokuratury, byłemu dyrektorowi postawiono między innymi zarzuty: uzależniania przyznania premii pracownikom od otrzymania łapówek; udzielenia zamówienia bez zastosowania przepisów prawa zamówień publicznych na kwotę 120 tysięcy zł oraz wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumencie. Po przesłuchaniu i przyznaniu się do części zarzutów Józef P. został zwolniony z aresztu. Postawione zarzuty i zatrzymanie przez Policję spowodowały odwołanie Józefa P. ze stanowiska dyrektora przez ministra środowiska. Pokłosiem nieprawidłowego zarządzania BPN przez Józefa P. jest utrata zaufania społecznego i wiarygodności w oczach lokalnych mieszkańców, jak też znaczne skutki na arenie międzynarodowej: nieprzyznanie Białowieskiemu Parkowi Narodowemu kolejnej edycji Dyplomu Europy - 2007 r. oraz zagrożenie przez UNESCO wpisaniem obiektu na listę obiektów zagrożonych.

Panie Ministrze, po doświadczeniach z poprzedniego konkursu wydaje się, że takie rozstrzyganie konkursów poważnie podważa społeczne zaufanie do tej formy wyłaniania najlepszego kandydata na jakiekolwiek stanowisko. Zwłaszcza w przypadku tak cennego obiektu jak Białowieski Park Narodowy mianowanie dyrektora w tak nieprzejrzysty i zdecydowanie pozamerytoryczny sposób, podyktowane polityczną potrzebą chwili, stawia pod znakiem zapytania intencje i uczciwość całego ówczesnego resortu środowiska.

Panie Ministrze, uprzejmie proszę o szczególne przyjrzenie się ogłoszonemu właśnie konkursowi na stanowisko dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego, aby w przyszłości nie było podobnych przypadków jak obecnie.

Czesław Ryszka

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Jana Szafrańca, skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Ujazdowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

W roku 2005 znany powszechnie aktor i reżyser, Andrzej Łapicki, odszedł z teatru, motywując swoją decyzję utratą wiary w teatr, który stał się dla niego czymś obcym, którego on nie jest w stanie zrozumieć ani się w nim odnaleźć. W odejściu tak znakomitej postaci ze sceny polskiego teatru można rozpoznać postawę sprzeciwu wobec zdewaluowanej twórczości teatralnej, która jak kornik drąży polski teatr.

W otwartym liście do Pana Ministra (2006 r.) sygnalizowałem, na przykładzie jednego z prywatnych teatrów, uprawianie bluźnierczej twórczości godzącej w wartości ewangeliczne i ogólnoludzkie. Mimo społecznych protestów, w tym sprzeciwu grupy senatorów i posłów, podjął Pan Minister decyzję o współfinansowaniu tego teatru, nadając mu tym samym rangę sceny narodowej.

Niestety, nie był to odosobniony przypadek tolerancji dla twórczości teatralnej pozostającej w zdecydowanej kolizji z powszechnie przyjętymi standardami moralnymi, estetycznymi, obyczajowymi.

Coraz częściej pojawiają się niepokojące recenzje dotyczące fatalnej wręcz kondycji polskiego teatru, w którym króluje wulgarna, bezrozumna, nieudolna i żałosna karykatura sztuki, na przykład "Leonce i Lena" Georga Buechnera w reżyserii M. Borczucha (Teatr Dramatyczny w Warszawie, 2007 r.), będąca także żałosną karykaturą aktorstwa.

Kolejny spektakl to "Pasja" (Teatr Studio, Warszawa, 2007 r.) na kanwie której pani redaktor T. Stankiewicz-Podhorecka pisze: "Jakaś histeria antyklerykalna opanowała dziś teatry. [...] Nie trzeba ani dużo wiedzieć, ani dużo umieć, wystarczy skarykaturować Kościół, a najlepiej unurzać w błocie postać symbolizującą samego Pana Jezusa" ("Nasz Dziennik", 18 kwietnia 2007 r.). We wspomnianej "Pasji" pojawiają się prześmiewcze sceny z kościelnych śpiewów i nabożeństw, parodiowanie kapłańskiej stuły i naśmiewanie się z Eucharystii.

Kolejnym przykładem jest "Fedra" według Eurypidesa, Seneki, Enquista, Tasnadiego (Teatr Narodowy, 2007 r.). Na deskach, tym razem Teatru Narodowego, prezentowane są sceny wulgarne, ordynarne, wręcz dewiacyjne. "Nie ma to nic wspólnego z uczuciem miłości. Wszystko bowiem jest zbrukane, zaprawione brudem, człowiek zaś zdegradowany do roli zwierzęcia podporządkowanego instynktowi kopulacji". Więcej o tym spektaklu w "Naszym Dzienniku", nr 26 (2739), 31 stycznia 2007 r.

Nie pierwszy już raz sygnalizuję Panu Ministrowi prezentowaną obscenę i bluźnierstwa na deskach polskich teatrów.

W odpowiedzi na moje interwencje Pan Minister i Pana podsekretarze stanu, J. Sellin, T. Merta, posługują się frazesami w rodzaju "z dużą uwagą zapoznałem się z Pańskim pismem", "pragnę zapewnić, iż podzielam Pańską troskę", "uprzejmie dziękuję za osobiste zaangażowanie", itd. itd., które są czytelnym przykładem pozorowanych reakcji, kiedy interlokutora traktuje się niepoważnie czy wręcz ironicznie. Ustawicznie posługujecie się Panowie pospolitą argumentacją, która wskazywać ma na zasadność takich przedstawień z uwagi na przysługującą "twórcom" wolność wyrażania ekspresji artystycznych. Argumentacja taka wydaje się być kpiną i drwiną z wartości, jaką jest wolność słowa, której nieodłącznym atrybutem zawsze była i jest odpowiedzialność.

W jednej z odpowiedzi na moją interwencję pisze Pan Minister, że twórcy mają "niezaprzeczalne prawo" do swobody wypowiedzi, instruując mnie przy tym, że przekroczenie przez twórców norm kulturowych i religijnych bywa nawet uznawane (przez kogo?) za przejaw awangardy.

Czyżby scena z papieżem wjeżdżającym w supermarketowym wózku i rozrzucającym na widownię poświęcone (!) prezerwatywy była przejawem tolerowania przez resort kultury i dziedzictwa narodowego nowej awangardy w sztuce? ("Podróż do wnętrza pokoju", Teatr Stefana Jaracza w Olsztynie)

Czyżby obrzydliwa scena kopulacji księcia idioty z telewizorem była przykładem artystycznego nowatorstwa? ("Leonce i Lena", Teatr Dramatyczny, Warszawa)

Czyżby naśmiewanie się z Eucharystii było odkrywczym kierunkiem w sztuce? ("Pasja", Teatr Studio, Warszawa)

Czyżby grany swego czasu spektakl teatralny, epatujący sadystycznym okrucieństwem, wulgarnym językiem, brutalnym seksem, mógł być akceptowany i dotowany za artystyczny wizerunek tak zwanego nowego brutalizmu w sztuce? ("Oczyszczeni", Teatr Współczesny, Wrocław, 2001 r., Teatr Polski, Poznań, 2002 r., Teatr Rozmaitości, Warszawa, 2002 r.).

Żeby nie zranić i nie urazić twórczej swobody "awangardowych artystów", zbulwersowanym odbiorcom proponuje Pan Minister zamanifestowanie braku akceptacji, która wydaje się być - Pana zdaniem - najskuteczniejszą metodą walki z nadużyciami w obszarze działalności artystycznej. Jeden z poprzedników Pana Ministra, A. Celiński, radził ponadto, aby niezadowoleni obywatele kierowali swoje protesty bezpośrednio do organizatorów imprez artystycznych, nie zaś do resortu, który nie zamierza przyjmować roli cenzora. Były rzecznik praw obywatelskich, A. Zoll, wskazał w przypadku "nadużyć artystycznych" na społeczną dezaprobatę jako na właściwe antidotum w tym względzie. Obecny zaś rzecznik praw obywatelskich, J. Kochanowski, na fakt kpin i szyderstw z kapłaństwa i religii (w jednej ze sztuk teatralnych) odpowiada, że "wolność słowa i swoboda przekazu, w tym artystycznego, to niewątpliwie istotne wartości świadczące o poszanowaniu demokracji w kraju", po czym stwierdza, że piastowany przez niego urząd nie ma ustawowej kompetencji do interwencji w zasygnalizowanej sprawie (RPO-538295-1/06/PK).

Niestety, także i Pan Minister proponuje sfrustrowanym widzom jedynie dezaprobatę "dla niektórych poczynań twórców". W tej sytuacji zbulwersowani obywatele miotają się we własnej bezradności, nie znajdując stosownej ochrony ich uczuć i wyznawanych przez nich wartości.

Nie od dzisiaj przypisuje się im funkcjonowanie na niskim poziomie rozumienia "sztuki" i wbija się im do głowy stereotypowe werbalizmy, utarte slogany, jałową argumentację po to tylko, by zracjonalizować i uzasadnić artystyczne nadużycia. Posługiwanie się argumentem wolności słowa w kontekście czytelnych artystycznych prowokacji i tak zwanych kolizji między wolnością wyrazu a poczuciem dobrego smaku jest przysłowiowym biciem piany.

Nie pierwszy już raz dla uzasadnienia moralnie relatywnego przedstawienia przywoływane są argumenty "wybitnego dzieła", "uznanego znawcy", "intelektualnej stymulacji", "pedagogicznej perswazji", które mają oświecić przyćmione umysły, by te wyzwoliły się z zaściankowości i zrozumiały wreszcie "artystyczną awangardę". W jednym z polskich teatrów protest widza dotyczący kpin z Ojca Świętego uznany został przez "teatralnych znawców" za problem widziany z wysokości drabiny, podczas gdy autor i reżyser bluźnierczej sztuki postrzegał go z wysokości wielometrowego wysięgnika.

W wywiadzie radiowym (Program Trzeci Polskiego Radia, 15 lutego 2001 r.) pani Monika Markowska oznajmiła wręcz, że "trzeba popracować nad społeczeństwem, aby wreszcie zrozumiało prezentowaną mu sztukę", poprzez wykształcenie w nim przychylności dla jej ekspozycji. I rzeczywiście, przychylność taką można uzyskać poprzez tak zwany efekt częstej ekspozycji (David Aronson i współpracownicy). Polega on na "polubieniu" bodźców często powtarzanych, które na początku wywoływały sprzeciw i opór. Z biegiem czasu wszelkie protesty, sprzeciwy, interwencje, skutkiem częstego epatowania kiczowatą sztuką, sprowadzają się do agonalnych reakcji, będących efektem utraconej wrażliwości. W miejscu początkowej dezaprobaty pojawiają się oklaski. Tym sposobem kicz staje się awangardą.

Mając nadzieję na merytoryczną dyskusję, zaprosiłem Pana Ministra na zorganizowaną z mojej inicjatywy przez senacką Komisję Kultury i Środków Przekazu konferencję w Senacie, zatytułowaną "Sacrum i profanum a współczesna kultura" (25 kwietnia 2006 r.). Niestety, nie tylko nie zaszczycił Pan uczestników konferencji swoją obecnością, ale nie wydelegował nawet swojego przedstawiciela. Nie zareagował Pan także na wysłane do ministerstwa materiały z konferencji, wydane przez Kancelarię Senatu (Warszawa, 2006 r.). Zapewne z nich dowiedziałby się Pan, że współczesne młode pokolenie Polaków "karmione jest wulgarnym językiem, skandalicznym, obscenicznym, bluźnierczym wytworem chorej wyobraźni różnej maści pseudoartystów [...] którzy jeszcze dostają pieniądze i pełne zezwolenie decydentów, decydujących także o obsadach funkcji dyrektorów artystycznych poszczególnych placówek. Kto zechce wziąć wreszcie odpowiedzialność za duchowy los młodego pokolenia, zarówno młodzieży artystycznej, jak i całego społeczeństwa? Na zohydzaniu wartości i wyszydzaniu młode pokolenie nie zbuduje swojego poczucia godności i dumy narodowej, gdyż nie wie, na jakim wzorcu kulturowym ma się oprzeć, będąc nieświadome, jak wspaniałej spuścizny religijnej i kulturowej jest spadkobiercą" - głos w dyskusji.

Zapewne zyskałby Pan Minister świadomość, że w teatrach podejmowane są próby "podważania i zdemontowania modelu kultury wywodzącego się z korzeni chrześcijańskich. Środowiska lewicowo-liberalne najchętniej przemodelowałyby kulturę w kierunku nieograniczonej wolności pojmowanej na sposób libertyński" - inny głos w dyskusji.

Pan Minister usłyszałby także, że funkcjonują na scenie naszej narodowej kultury artyści, "ponieważ mają na to pozwolenie, pozwala na to władza, pozwala im na to dyrektor, ktoś to finansuje. [...] Jeśli ktoś otrzyma informacje, że nie zrealizuje sztuki czy nie napisze scenariusza filmowego ze stekiem przekleństw, ponieważ nie dostanie pieniędzy, tylko na własny koszt będzie musiał to zrobić, wtedy tego nie zrealizuje. To musi dotrzeć do tych, którzy decydują" - kolejny głos w dyskusji.

Skoro jest Pan Minister dysponentem publicznych pieniędzy, niech weźmie Pan pod uwagę te dramatyczne w swojej wymowie głosy, tak bardzo zatroskane o naszą narodową kulturę, i przestanie traktować ideowo niepoprawnych frazesami o wolności słowa i swobodzie pseudoartystycznych ekspresji.

Oczekuję na Pańską odpowiedź.

Jan Szafraniec

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Kaweckiego, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

W dniu 18 kwietnia 2007 r. o godzinie 17.00 w "Teleexpressie" w TVP1 podano informację, że policjant i strażnik miejski podstępnie wywabili z mieszkania dwie młode dziewczyny, które wywieźli za miasto i zgwałcili.

Jeżeli te dane są prawdziwe, to policjant i strażnik, zobligowani do pilnowania przestrzegania prawa przez innych obywateli, sami dopuścili się szczególnie rażących i groźnych przestępstw, łamiących przepisy konstytucji, kodeksu karnego i konwencji międzynarodowych.

W imię poszanowania godności obywateli Polski, praw pokrzywdzonych kobiet, dobrego imienia państwa, policji i prokuratury apeluję do Pana Ministra o spowodowanie objęcia przedmiotowej sprawy nadzorem Prokuratury Krajowej, szybkie zakończenie śledztwa i niezwłoczne skierowanie aktu oskarżenia przeciwko sprawcom tego wyjątkowo ohydnego moralnie przestępstwa.

Proszę Pana Ministra o podjęcie wspólnie z ministrem spraw wewnętrznych i komendantem głównym Policji stosownych działań, które natychmiast zapobiegną tego rodzaju przestępczości wśród funkcjonariuszy Policji i Straży Miejskiej.

Tym bardziej iż - w świetle doniesień mediów - nie jest to pierwszy przypadek wykorzystywania seksualnego kobiet na komisariatach policji.

Proszę Pana Ministra sprawiedliwości o podanie informacji, ilu policjantów i strażników miejskich zostało objętych aktami oskarżenia za gwałty i inne przestępstwa o podłożu seksualnym od 1989 r. i ilu zostało prawomocnie skazanych.

Proszę podać, czy policjant i strażnik miejski, których dotyczy informacja TVP1 z 18 kwietnia 2007 r., nadal pracują, są zawieszeni lub zostali zwolnieni ze służby.

W "Teleexpressie" podano, że obaj wymienieni funkcjonariusze zaprzeczyli dokonania gwałtu.

Oczywiste jest, iż nie ma żadnego przepisu, który zobowiązywałby prokuratorów lub sędziów do dawania wiary policjantom, strażnikom, innym służbom umundurowanym, ochroniarzom itp. tylko z tego powodu, iż wykonują wymienione zawody.

Automatyzm w uznawaniu każdego zeznania lub wyjaśnienia funkcjonariusza Policji byłby szczególnie groźny dla prawidłowości orzecznictwa wymiaru sprawiedliwości, podobnie jak taka ocena w śledztwie lub dochodzeniu.

Z poważaniem
Andrzej Kawecki
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Kaweckiego, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka:

"Tygodnik Siedlecki" z 11 marca 2007 r. w informacji prasowej pod tytułem "Oficer prasowy mińskiej KPP wyjaśnia" z podtytułem "W Mińsku aż huczy od plotek" podaje, że w lutym 2007 r. pomiędzy szóstym a siedemnastym dniem tego miesiąca zamordowano aż pięć osób!

"Tygodnik Siedlecki" podaje: "Tragiczne zdarzenia w mieście i w powiecie mińskim spowodowały falę plotek. Pojawiły się doniesienia o tym, że w Mińsku Mazowieckim działają tajemniczy gwałciciele i zabójcy. (...) oficer prasowy mińskiej policji (...) wydał oświadczenie (...) przypadki celowych zabójstw ludzi i pobierania ze zwłok organów nigdy nie miały miejsca w Mińsku Mazowieckim i w powiecie mińskim".

Media donoszą ostatnio o gwałtownie spadającej liczbie transplantacji narządów wewnętrznych, co budzi zaniepokojenie osób oczekujących na przeszczepy i lekarzy, którzy skarżą się na brak dawców.

W tym kontekście alarmująco brzmi treść cytowanej wyżej informacji z "Tygodnika Siedleckiego", mimo zaprzeczeń KPP w Mińsku, że odnaleziono zwłoki wskazanych na wstępie pięciu zamordowanych osób, pozbawionych organów wewnętrznych.

Proszę Pana Ministra o udzielenie w terminie ustawowym odpowiedzi na adres Senatu i podanie, jak zakończyły się śledztwa w sprawie pięciu osób wymienionych w "Tygodniku Siedleckim". Czy znaleziono ich zwłoki bez organów wewnętrznych?

Czy MSWiA, KSP w Warszawie i KPP w Mińsku Mazowieckim podjęły w tym rejonie wzmożone działania policji eliminujące możliwość dokonywania seryjnych zabójstw, a jeśli tak to jakie? Dokonanie pięciu zabójstw w ciągu jedenastu dni powinno zmobilizować policję do maksymalnego wzmożenia działań prewencyjnych.

W świetle okoliczności wskazanych w cytowanym materiale prasowym i oświadczeniu KPP w Mińsku Mazowieckim, proszę Pana Ministra o podanie, ile w okresie od 1989 r. do dziś popełniono zabójstw w związku z przestępczym pobieraniem narządów wewnętrznych do transplantacji, a ile ofiar pozbawionych narządów przeżyło. W jakich okolicznościach ofiary trafiły w ręce handlarzy narządami? Ilu sprawców tych przestępstw oskarżono przed sądem, z jakim wynikiem, a w ilu sprawach umorzono śledztwo i z jakich przyczyn?

Czy w związku z tym groźnym procederem wyodrębniono specjalistyczne grupy policjantów na szczeblu MSWiA lub w poszczególnych komendach wojewódzkich? Jakie metody zwalczania tej przestępczości opracowano w MSWiA i czy są one realizowane w praktyce?

Proszę o szczegółowe opracowanie odpowiedzi także z uwagi na ogromne zainteresowanie mediów problematyką transplantacji.

Z poważaniem
Andrzej Kawecki
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mirosława Adamczaka, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka:

Szanowny Panie Ministrze!

Działając na podstawie art. 16 ust. 1 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora - DzU z 2003 r. nr 221, poz. 2199 z późniejszymi zmianami - zwracam się do Pana Ministra z wnioskiem o udzielenie mi informacji na temat przebiegu prac nad nowelizacją przepisów ustawy o broni i amunicji. Zgodnie z posiadanymi przeze mnie informacjami prace takie są prowadzone przez Komendę Główną Policji pod nadzorem MSWiA.

Przy okazji opisanych prac chciałbym zwrócić uwagę na jeden z przepisów obecnie obowiązującej ustawy z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji, DzU z 2004 r. nr 52, poz. 525 z późniejszymi zmianami, mianowicie na art. 15 ust. 4. Zgodnie z tym przepisem "osoba posiadająca pozwolenie na broń wydane w celu określonym w art. 10 ust. 3 pkt 1 - to jest osoba posiadająca broń w celu ochrony osobistej lub ochrony bezpieczeństwa innych osób oraz mienia - obowiązana jest raz na pięć lat przedstawić właściwemu organowi Policji aktualne orzeczenia lekarskie i psychologiczne, o których mowa w art. 3".

To uregulowanie, unormowane w obecnym kształcie ustawą z dnia 14 lutego 2003 r. o zmianie ustawy o broni i amunicji oraz ustawy o Biurze Ochrony Rządu, należy co do zasady uznać za słuszne. Pozwala ono na okresową kontrolę predyspozycji zdrowotnych i psychologicznych posiadacza broni po wydaniu mu na nią pozwolenia i na ewentualne wyeliminowanie osób, których stan zdrowia po upływie kilku lat od wydania pozwolenia może uniemożliwiać im sprawne i bezpieczne posługiwanie się bronią.

Trudno jednak nie zauważyć poważnej niekonsekwencji ze strony ustawodawcy. Obowiązek przeprowadzania cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych przewidziano jedynie dla posiadaczy broni palnej, którym została ona przydzielona na potrzeby ochrony osobistej. Z niezrozumiałych względów pominięto poważną grupę osób, którym wydano pozwolenia na broń do celów łowieckich, sportowych czy też szkoleniowych. Osoby takie podlegają badaniom lekarskim i psychologicznym tylko podczas procedury wydawania im pozwolenia na broń. Później mogą zostać poddane takim badaniom wyłącznie na wniosek Policji, po uzyskaniu przez nią informacji wskazujących na potrzebę powtórzenia badań.

W moim przekonaniu nie jest to wystarczająca ochrona w razie wystąpienia sytuacji, gdy stan zdrowia fizycznego lub psychicznego danej osoby - uprawiającej łowiectwo lub strzelectwo sportowe - nie będzie dawał rękojmi bezpiecznego użytkowania broni palnej. Powzięcie przez organy ścigania wiadomości o konieczności przeprowadzenia badań może na przykład nastąpić już po wystąpieniu tragicznego wypadku z udziałem posiadacza broni. O podobnych sytuacjach w ostatnim czasie nieraz donosiły media. Optymalne według mnie byłoby objęcie wszystkich kategorii osób wymienionych w art. 10 ust. 1 ustawy o broni i amunicji obowiązkiem wykonania cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych. Z tego też względu chciałbym zasugerować uwzględnienie w pracach prowadzonych nad nowelizacją ustawy z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji mojej propozycji rozszerzenia obowiązku przeprowadzania co pięć lat obowiązkowych badań w przypadku wszystkich kategorii osób, którym wydano pozwolenie na broń. Nie można uznać takiej zmiany za przejaw nadmiernego rygoryzmu ze strony ustawodawcy, a z pewnością będzie to miało pozytywny wpływ na poziom bezpieczeństwa publicznego.

Z wyrazami szacunku
Mirosław Adamczak
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Kubiaka, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka:

Działając na podstawie art. 16 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, proszę o informację i wyjaśnienie w przedstawionej sprawie.

Sprawa dotyczy udziału samorządu terytorialnego w finansowaniu oświetlenia ulic. Dotychczas istniała możliwość porozumienia pomiędzy samorządem terytorialnym (gminą) a zakładem energetycznym co do formy, zakresu i sposobu realizacji modernizacji oświetlenia ulicznego na terenie gmin. Można było montować lampy na istniejących słupach energetycznych i następnie przekazać oświetlenie. W chwili obecnej, w związku ze zmianami w prawie energetycznym, a przede wszystkim regulacją Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską, zakazane jest udzielanie przedsiębiorcom pomocy publicznej, rozumianej jako wsparcie pochodzące z szeroko pojętych zasobów publicznych.

Koszty modernizacji oświetlenia, to znaczy lamp na słupach, są pięciokrotnie niższe niż wykonanie nowego oświetlenia obok słupów linii energetycznych itp.

Obowiązek w zakresie wykonania i utrzymania oświetlenia spoczywa na samorządzie gminnym. Koszty spowodowane przez niewykorzystanie istniejącej infrastruktury sprawią, iż wykonanie zadań związanych z oświetleniem ulic będzie co najmniej pięciokrotnie mniejsze.

W związku z tym zwracam się do Pana Ministra z prośbą o odpowiedź na pytania: czy istnieje możliwość realizacji tego zadania na zasadach dotychczasowych porozumień? Jakie przedsięwzięto środki, aby można było wykonać jak najwięcej modernizacji oświetlenia ulic?

Janusz Kubiak
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Kubiaka, skierowane do ministra transportu Jerzego Polaczka:

Działając na podstawie art. 16 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, proszę o informację i wyjaśnienie w sprawie stacji paliw PKP w Krzyżu Wielkopolskim.

Stacja była budowana od roku 1998 do roku 2000, kiedy to zakończono budowę. Jej koszt wyniósł około 4 milionów 600 tysięcy zł.

Podano wtedy informację, że jest to najnowocześniejsza stacja paliw kolei. Jednak do dziś nie działa, bo brak tylko dystrybutora i czytnika karty czipowej do kontrolowania, a koszt montażu nowego to około 300 tysięcy zł.

Lokomotywy tankowane są na stacji paliw w Pile lub Kostrzynie nad Odrą. Są to stacje stare, przedwojenne. Ponoszone są z tego tytułu koszty przejazdu lokomotywy z Krzyża Wielkopolskiego do wymienionych stacji paliw, które wynoszą miesięcznie około 250 tysięcy zł. Z uzyskanych informacji wynika, że w okresie od roku 2000 do chwili obecnej straty poniesione przez PKP Cargo z tytułu przejazdów lokomotyw na tankowanie wyniosły około 18 milionów zł.

W związku z tym zwracam się do Pana Ministra o wyjaśnienie, do kogo należy grunt, nieruchomość, na której stoi stacja paliw w Krzyżu Wielkopolskim: czy do PKP Cargo, czy do Polskich Linii Kolejowych, czy też do innego podmiotu, a jeżeli tak, to do jakiego.

Czy istnieje możliwość zamontowania dystrybutora i wyposażenia w karty, tak aby uruchomić tankowanie na stacji w Krzyżu Wielkopolskim, który to węzeł jest ważny dla połączeń w kierunku Szczecina, Poznania, Gorzowa Wielkopolskiego czy też Piły?

Dlaczego przez tyle lat od "wybudowania nowoczesnej stacji paliw" nie jest ona czynna?

Janusz Kubiak
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mieczysława Augustyna, skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej:

Mimo oburzenia niektórych przedstawicieli rządzącej koalicji, wyrażających dezaprobatę dla skutków obciążania podatkiem VAT darowizn przekazywanych organizacjom pozarządowym, wciąż nie ma rządowych rozwiązań likwidujących ten absurdalny stan prawny. Nie może przecież być tak, że darczyńca traktowany jest jak sprzedający z zyskiem, a obdarowany jak nabywca konsument. W relacji darowujący - organizacja charytatywna nie powstaje żadna wartość dodana, od której należy płacić podatek VAT. Niedorzecznością jest sytuacja, że w Polsce jak się żywność utylizuje, nie płaci się podatku od towarów i usług, a kiedy się żywność darowuje, to za swoją wrażliwość trzeba jeszcze zapłacić podatek.

Dlaczego w przeciwieństwie do wielu innych krajów, bałamutnie i niesłusznie podpierając się prawem UE, w Polsce Ministerstwo Finansów blokuje korzystne dla podopiecznych organizacji charytatywnych rozwiązania? Jakie są przypadki i dowody dokonywania nadużyć związanych z przekazywaniem darowizn, przede wszystkim żywności?

Proszę o podanie szacunkowych danych dotyczących tego, jak wiele traci państwo z powodu ograniczania stowarzyszeniom możliwość pozyskiwania żywności na przykład na dożywianie dzieci, na co budżet przekazuje bardzo duże kwoty.

Proszę o podanie rzeczywistych powodów utrzymywania przepisów o VAT hamujących rozwój społecznej odpowiedzialności biznesu oraz organizacji pozarządowych służących najbiedniejszym.

Mieczysław Augustyn

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Henryka Górskiego, skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Ujazdowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc w ratowaniu zamku książąt mazowieckich w Liwie (województwo mazowieckie, powiat węgrowski), jednego z najcenniejszych zabytków Mazowsza.

Zespół zamkowo-dworkowy w Liwie ma w polskiej architekturze pozycję wyjątkową - w tej części Polski jest to jedyny zamek średniowieczny na wschód od Warszawy, na ogromnym obszarze pomiędzy Mazurami a Lublinem. Wielokrotnie niszczony, zawsze podnosił się z upadku. Wielkim dokonaniem polskich konserwatorów w czasie II wojny światowej była skuteczna obrona zamku przed rozbiórką przez Niemców i ocalenie go jako rzekomo krzyżackiej warowni (!).

Godna uwagi jest też późniejsza renowacja zamku i utworzenie w 1963 r. Muzeum Zbrojowni na Zamku w Liwie - ważnej placówki kultury posiadającej w swoich bogatych zbiorach między innymi dużą kolekcję dawnego uzbrojenia, z wieków od XV do XX, oraz unikalną galerię malarstwa sarmackiego.

Zamek w Liwie pełni też rolę centrum kultury, i to nie tylko lokalnej, jest także największą atrakcją turystyczną pogranicza mazowiecko-podlaskiego. Wielotysięczne tłumy widzów przyciągają między innymi coroczne imprezy masowe: festyn archeologiczny i Turniej Rycerski o Pierścień Księżnej Anny.

Niestety, dalsza egzystencja muzeum jest obecnie poważnie zagrożona wskutek złego stanu technicznego całego obiektu. űle przeprowadzona w latach 1955-1961 renowacja spowodowała poważne zagrożenie dla substancji zabytkowej. Najwięcej obaw budzi stan dworu barokowego, który zapada się w głąb sztucznego wzgórza, co powoduje poważne spękania ścian i fundamentów, grożące zawaleniem się budynku w niedalekiej przyszłości.

Powiat węgrowski, właściciel obiektu, wystąpił o dotację w ramach programów operacyjnych MKiDN, w priorytecie ochrony dziedzictwa narodowego, na wzmocnienie fundamentów dworku. To dopiero początek drogi, ponieważ remontu wymaga dosłownie cały obiekt: spękane ściany, dachy, instalacje itp.

Znane jest zaangażowanie i pietyzm, z jakim Pan Minister odnosi się do spraw związanych z dziedzictwem kulturowym i historycznym naszej ojczyzny. Dlatego też zwracam się z gorącą prośbą o pomoc w uzyskaniu niezbędnych funduszy na cel ratowania zespołu zamkowego w Liwie i na dofinansowanie opracowania dokumentacji technicznej.

Mam nadzieję, że nasze starania odniosą pozytywny skutek, a muzeum i zamek, który cudem przetrwał straszliwe kataklizmy, jakich historia nie szczędziła Polsce, nie ulegnie destrukcji, także obecnie.

Z poważaniem
Henryk Górski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Piotra Zientarskiego, skierowane do minister rozwoju regionalnego Grażyny Gęsickiej:

Szanowna Pani Minister!

Przedmiotem mojego oświadczenia pragnę uczynić kwestie związane z ujęciem w Indykatywnym wykazie projektów dużych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko następujących projektów: w osi priorytetowej VII "Transport Przyjazny Środowisku" - modernizację linii kolejowej nr 202 Gdańsk - Stargard Szczeciński, w osi priorytetowej VIII "Bezpieczeństwo transportu i krajowe sieci transportowe" - modernizację drogi ekspresowej S6 Goleniów - Koszalin - granice województwa (kierunek Gdańsk), modernizację odcinka drogi krajowej nr 10 granica RP - Szczecin - Wałcz - granica województwa (kierunek Warszawa), modernizację odcinka drogi krajowej nr 11 Kołobrzeg - Szczecinek - granica województwa (kierunek Poznań).

W odniesieniu do pierwszego z projektów pragnę zaznaczyć, iż aktualnie odcinek wskazanej trasy kolejowej pomiędzy Wejherowem a Stargardem Szczecińskim ma bardzo niskie parametry techniczne. W wyniku przeprowadzenia modernizacji możliwe stałoby się kursowanie pociągów z prędkością do 160 km/h. Podkreślić należy, iż konieczność modernizacji linii w ostatnim czasie nabiera dodatkowego znaczenia ze względu na przyznanie Polsce i Ukrainie prawa do organizacji mistrzostw Euro 2012. Bezdyskusyjny jest fakt, iż Polska do 2012 r. musi posiadać sprawną sieć komunikacyjną, której nieodłącznym elementem powinno być połączenie kolejowe umożliwiające szybki przejazd z miast niemieckich, w tym przede wszystkim z Berlina, do Gdańska - jednego z miast mistrzostw. Ten wymóg do roku 2012 spełniać musi linia kolejowa nr 202. Ponadto przedmiotowa linia kolejowa jest częścią europejskiej nadbałtyckiej linii kolejowej, rozciągającej się od Berlina do Kaliningradu i państw nadbałtyckich, a wraz z autostradą A6 oraz drogą krajową nr 6 stanowić będzie fragment międzynarodowego korytarza transportowego wzdłuż południowego Bałtyku, z czego państwo polskie będzie czerpać korzyści jeszcze przez wiele lat po zakończeniu mistrzostw Euro 2012.

W odniesieniu do inwestycji drogowych pragnę podkreślić, iż rozwój sieci drogowej województwa zachodniopomorskiego stanowi konieczny element dla wykorzystania potencjału tego regionu. Istniejące w dniu dzisiejszym dysproporcje w zakresie sieci drogowej na terenie kraju wyraźnie wskazują, iż obszar województwa zachodniopomorskiego nie może odgrywać ważnej roli w życiu gospodarczym kraju, a także Europy. Stworzenie nowoczesnej i zintegrowanej sieci komunikacyjnej umożliwi temu regionowi zaistnienie na arenie międzynarodowej, co ma duże znaczenie ze względu na przygraniczne położenie województwa. Równie istotny jest społeczny aspekt sprawy - w dobie dużej mobilności społeczeństwa tworzenie infrastruktury, która pozwoli zapewnić mieszkańcom korzystne warunki życia, staje się konieczne. Jest to niezwykle istotne w przypadku małych i średnich miast, takich na przykład jak Koszalin, Wałcz, Kołobrzeg czy Szczecinek, w których już dzisiaj obserwujemy znaczący odpływ młodych mieszkańców. Stworzenie dogodnych połączeń zarówno kolejowych, jak i drogowych z najbliższymi aglomeracjami - Berlinem, Gdańskiem, Szczecinem i Poznaniem, wpłynie na wzrost poziomu atrakcyjności wskazanych przeze mnie miast regionu i w konsekwencji będzie jednym z czynników pozwalających przyciągnąć nowych inwestorów, a także stworzyć dogodne warunki życia w regionie.

Podsumowując, pragnę zaapelować o uwzględnienie przedmiotowych projektów w Indykatywnym wykazie projektów dużych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.

Z poważaniem
Piotr Zientarski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Michała Okłę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratura generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwrócił się do mnie przewodniczący Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, pan Tadeusz Kowalczyk, z prośbą o interwencję w sprawie planowanych działań Ministerstwa Sprawiedliwości ograniczających właściwości Sądu Okręgowego w Kielcach.

Wystąpienie przewodniczącego sejmiku jest konsekwencją uchwały sejmiku z dnia 24 kwietnia 2007 r. stanowczo sprzeciwiającej się tego typu planom.

Uprzejmie proszę Pana Ministra o informacje na temat stanu prac, jak i tego, czy Ministerstwo również podtrzymuje stanowisko samorządu wojewódzkiego.

Z poważaniem
Michał Okła
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Antoniego Motyczkę, skierowane do minister rozwoju regionalnego Grażyny Gęsickiej:

Oświadczenie w sprawie lokalizacji regionalnych ośrodków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Regionalne ośrodki szkoleniowe Europejskiego Funduszu Społecznego stanowią infrastrukturę administracyjną wspierającą projektodawców w aplikowaniu o środki Europejskiego Funduszu Społecznego. Organizowanie oraz dobór merytoryczny szkoleń zostały powierzone Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, w ramach której działa Krajowy Ośrodek Szkoleniowy Europejskiego Funduszu Społecznego. PARP podpisuje umowy także z uczestnikami sieci regionalnej.

Od grudnia 2005 r. do sierpnia 2006 r. Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS z siedzibą w Rybniku pełniło funkcję ROSzEFS. Nowy konkurs i jego wytyczne ogłoszone przez PARP uniemożliwiły jednak kontynuację działań w zakresie bezpłatnego udzielania pomocy organizacjom pozarządowym, jednostkom samorządu terytorialnego, szkołom, uczelniom wyższym i wielu innym potencjalnym projektodawcom Europejskiego Funduszu Społecznego. Nowe zasady konkursu spowodowały, iż w województwie śląskim mogły powstać wyłącznie trzy ROEFS z siedzibą w Bielsku-Białej, Katowicach i Częstochowie jako byłych miastach wojewódzkich. Nie uwzględniono jednak specyficznego charakteru terenu dawnego województwa katowickiego, które jest zamieszkiwane przez ponad trzy miliony ludzi. Dla porównania - byłe województwo chełmskie, według danych sprzed reformy administracyjnej kraju z 1998 r., liczyło dwieście czterdzieści osiem tysięcy mieszkańców, bialskopodlaskie trzysta dziewięć tysięcy, a łomżyńskie trzysta pięćdziesiąt dwa tysiące. Wynika z tego jasno, iż na obszarze katowickim istnieje proporcjonalnie większa liczba różnych instytucji i podmiotów potrzebujących ofert i usług ROEFS. Można już teraz stwierdzić, że ROEFS w Katowicach nie będzie w stanie obsłużyć ogromnej liczby potencjalnych beneficjentów i trudno będzie zmienić niekorzystne wskaźniki pozyskiwania środków unijnych na terenie województwa śląskiego.

Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS w Rybniku jest pozarządową organizacją wspierającą. Zostało utworzone w 2002 r. przez ludzi, dla których ważne było pomaganie innym w rozwiązywaniu ich problemów. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości przekazała na działalność Centrum już około 400 tysięcy zł. Od grudnia 2005 r. organizacja ta oferowała pomoc szkoleniową, doradczą, konsultacyjną i informacyjną w zakresie możliwości i sposobów wykorzystania środków EFS, zdobyła duże doświadczenie, stworzyła profesjonalną kadrę i zbudowała sieć współpracy między wieloma instytucjami niekomercyjnymi na obszarze województwa śląskiego. Dlatego uważam, iż należy dokonać dodatkowego podziału obszaru katowickiego na dwie części i wyodrębnić jeszcze jeden ROEFS o obszarze zbliżonym do subregionu zachodniego województwa śląskiego.

Z poważaniem
senator RP
Antoni Motyczka

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Zbigniewa Trybułę, skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Ujazdowskiego:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się do Pana Ministra z prośbą o pozytywne rozpatrzenie wniosku, złożonego na początku kwietnia 2007 r. przez proboszcza parafii świętego Marcina w Jarocinie, księdza Dariusza Matusiaka, o uzyskanie dotacji na przeprowadzenie prac konserwatorskich - remont dachu i elewacji kościoła świętego Marcina wraz z zabytkowymi krużgankami.

Wniosek ten, złożony w Departamencie Ochrony Zabytków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Programu Operacyjnego "Dziedzictwo kulturowe", dotyczy sumy 700 tysięcy zł. Całość prac oceniono na 1 milion zł. Pokrycie pozostałej kwoty zadeklarowały lokalne samorządy i parafia świętego Marcina w Jarocinie.

Historia kościoła świętego Marcina sięga siedmiuset pięćdziesięciu lat i związana jest z powstaniem miasta Jarocina. Zapisane to zostało w dyplomie księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego dla protoplasty jarocińskiej linii rodu Zarębów, komesa Janka Zaręby, z dnia 30 listopada 1275 r.

Jesienią 2007 r. zarówno miasto Jarocin, jak i parafia świętego Marcina będą obchodzić wspólnie jubileusz siedemsetpięćdziesięciolecia. Zarówno samorząd jarociński, jak i parafia świętego Marcina poczyniły już olbrzymie nakłady finansowe na wykonanie prac mających na celu przygotowanie do uroczystych obchodów. Kościół został wyremontowany wewnątrz, odrestaurowano ratusz miejski, kilka kamienic w centrum. Obecnie remontowane są uliczki w obrębie rynku.

Dzięki wsparciu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prac konserwatorskich dachu i elewacji krużganków kościoła świętego Marcina jedna z najpiękniejszych świątyń w Wielkopolsce zostałaby zabezpieczona przed zniszczeniami.

Pragnę dodać, że parafia świętego Marcina w Jarocinie posiada już wszystkie potrzebne uzgodnienia i pozwolenia, co oznacza, że po przyznaniu dotacji może zostać wyłoniony wykonawca i prace się rozpoczną.

Proszę więc raz jeszcze Pana Ministra o przychylne potraktowanie mojej prośby.

Z poważaniem
Zbigniew Trybuła
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Bendera, skierowanie do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Ujazdowskiego:

Panie Ministrze!

Przed chyba kilkunastu laty spadkobiercy rodziny książąt Czartoryskich sprzedali Hotel Lambert w Paryżu panu Guy de Rothschild.

Jest powszechnie wiadome, iż Hotel Lambert był w XIX wieku, za czasów księcia Adama Czartoryskiego i księcia Władysława Czartoryskiego, głównym ośrodkiem działań niepodległościowych Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym i emigracji po powstaniu styczniowym 1863/1864 r. Nazywany bywał Zamkiem,  w analogii do Zamku Królewskiego w Warszawie.

Obecnie pan Guy de Rothschild ogłosił sprzedaż Hotelu Lambert w Paryżu. Powiadomił on podobno władze rządowe w Warszawie o swoich zamierzeniach, nie otrzymał jednak dotąd odpowiedzi, czy i kto z Polski zechciałby odkupić od niego Hotel Lambert. Wieść niesie, że pan Guy de Rothschild dałby polskiej propozycji pierwszeństwo, nawet gdyby strona polska oferowała niższą cenę.

Istnieje prawdopodobieństwo, że Hotel Lambert zakupi ktoś z krajów arabskich. Następstwem tego może być przebudowa pałacu i utrata dawnego, z czasów polskich, wystroju wewnętrznego i zewnętrznego budynku.

Panie Ministrze, stawiam pytanie: czy nie mógłby Pan sprawić, żeby Hotel Lambert w Paryżu powrócił do rąk polskich?

Ryszard Bender
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Bendera, skierowane do minister spraw zagranicznych Anny Fotygi:

Szanowna Pani Minister!

Dzięki słusznej polityce MSZ dokonują się jakże znaczące zmiany w polskich placówkach dyplomatycznych i konsularnych za granicą. Powoli dzieje się to również w Ameryce Południowej, gdzie w takich placówkach do niedawna licznie byli reprezentowani ludzie dawnego, komunistycznego systemu władzy.

Za ważny należy uznać fakt odwołania z Kurytyby w stanie Parana - który zamieszkuje kilkaset tysięcy Polaków - dotychczasowego konsula, pana Jacka Perlina. Człowiek ten w odczuciu brazylijskiej Polonii uczynił niemało zła. Za zło szczególne należy uznać odwołanie przez konsula Perlina z funkcji tłumacza przysięgłego w konsulacie RP w Kurytybie księdza Jorge Morkisa, od wielu lat pełniącego tam tę funkcję, gorącego patrioty polskiego, wiceprezesa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej - USOPAŁ.

Pani Minister, niebawem ma przybyć do Kurytyby nowy konsul RP. Już urzęduje tam wicekonsul, pan Jacek Szczeniowski. Pragnę zapytać, czy wymieniony wicekonsul lub nowy konsul mógłby umożliwić księdzu Jorge Morkisowi ponowne podjęcie funkcji tłumacza przysięgłego w konsulacie RP w Kurytybie.

Będę niezmiernie wdzięczny Pani Minister za łaskawe przychylenie się do propozycji, którą, z racji elementarnej sprawiedliwości, ośmielam się Pani Minister przedstawić.

Z wyrazami głębokiego szacunku
Ryszard Bender
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Koguta:

9 maja 1987 r., przed dwudziestu laty, na Las Kabacki pod Warszawą spadł Ił 62-M. "Tadeusz Kościuszko". Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga. Po starcie z Warszawy koło Grudziądza rozerwała się turbina silnika. Pół godziny kapitan walczył o życie osób na pokładzie. Przegrał tę walkę, ale determinacja i odwaga kapitana Zygmunta Pawlaczyka, udokumentowane zarejestrowanymi rozmowami z kontrolą lotów, zasługują na najwyższy szacunek. Wiedział, jak małe mają szanse, lecz do końca próbował uratować samolot i ludzi na jego pokładzie.

Na przypomnienie zasługuje również odwaga cywilna członków badającej wypadek komisji technicznej, którą kierował płk dr inż. Antoni Milkiewicz. Nie poddali się oni naciskom i ujawnili prawdziwe przyczyny katastrofy - wadliwość silników radzieckich maszyn.

Ta straszna katastrofa pokazała, że w konformistycznym, zakłamanym systemie było też miejsce na działania zdeterminowane poczuciem służby i zwykłej przyzwoitości. Pokazujmy te przykłady. Dziś też potrzeba takich ludzi, nie tylko w godzinie próby.

A dla nas, ludzi transportu, ta katastrofa sprzed lat to ważne ostrzeżenie - na bezpieczeństwie nie wolno oszczędzać, los karze za błędy, przymykanie oczu na niedociągnięcia. Próbujemy odwlekać konieczne wydatki na infrastrukturę, na modernizację krwioobiegów społeczeństwa, mówiąc: jakoś to będzie, jeszcze potrwa. Potem przychodzi katastrofa.

senator Stanisław Kogut

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Chodzi o głośną sprawę wyprowadzenia znacznych środków finansowych ze Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie oraz o przedłużające się postępowanie dochodzeniowe. Ponad dwa lata temu, a dokładnie 10 listopada 2004 r., postanowieniem Komendy Głównej Policji Wydziału III Zarządu CBŚ w Lublinie wszczęte zostało śledztwo w sprawie przywłaszczenia powierzonego mienia w kwocie 2 milionów 500 tysięcy zł na szkodę Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie, to jest o czyn z art. 284 §2 k.k., w związku z art. 294 §1 k.k., prowadzone pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Lublinie (sygnatura VDS-36/04/6). Po ponad roku pierwsze zarzuty przedstawiono członkom zarządu i dwóm członkom rady nadzorczej.

Niestety, śledztwo jest ciągle przedłużane. Osoby odpowiedzialne za nadużycia korzystają ze wszystkich przywilejów, jakie daje życie na wolności. Należy podkreślić, iż sprawa dotyczy małego miasta, gdzie brak kary za poczynione przewinienia budzi gniew i uzasadnione pretensje do organów ścigania, które naszym zdaniem pracują zbyt wolno.

W imieniu nowych władz statutowych spółdzielni proszę o stosowną pomoc, która pozwoliłaby zakończyć postępowanie wyjaśniające w przedmiotowej sprawie.

Podkreślam, że nowy zarząd oraz nowa rada nadzorcza współpracują z Prokuraturą Okręgową w Lublinie. Regularnie interweniują i domagają się zakończenia postępowania. Reprezentanci prokuratury w zeszłym roku obiecali, iż sprawa zakończy się w pierwszym półroczu 2007 r. Już wiadomo, że tak się nie stanie.

Wstępna kwota strat spółdzielni to 5 milionów 600 tysięcy zł. Dużo siły i wyrzeczeń kosztowało nowy zarząd wyprowadzenie spółdzielni na prostą. Owe wyrzeczenia dotknęły ponad trzy tysiące dwustu członków, a pośrednio ponad dziewięć i pół tysiąca osób, które mieszkają w spółdzielczych zasobach. Dla lepszego zobrazowania skali problemu informuję, że w Lubartowie mieszka dwadzieścia pięć tysięcy osób.

Mieszkańcy Lubartowa, obserwując od ponad dwóch lat opisaną wyżej sytuację, stracili wiarę w wymiar sprawiedliwości, dlatego konieczne są szybkie i zdecydowane działania. Nie może być tak, że ci, którzy odpowiadają za wyprowadzenie milionów, bezkarnie chodzili po ulicy i śmiali się z nowego zarządu, który chce uleczyć sytuację finansową spółdzielni.

W tej sytuacji bardzo proszę o podjęcie stosownych kroków, które pozwoliłyby przyśpieszyć prace organów prokuratury.

Z wyrazami szacunku
Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Krystynę Bochenek, skierowane do ministra nauki i szkolnictwa wyższego Michała Seweryńskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Dotarły do mnie liczne sygnały dotyczące kontrowersji, jakie wzbudzają przepisy ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym - DzU nr 164, poz. 1365, w odniesieniu do sytuacji zawodowej pracowników bibliotecznych oraz pracowników dokumentacji i informacji naukowej, zatrudnionych na stanowiskach: kustosza bibliotecznego, starszego bibliotekarza i starszego dokumentalisty. Głównym źródłem konfliktu jest kwestia urlopu wypoczynkowego bibliotekarza niebędącego bibliotekarzem dyplomowanym. W myśl nowych przepisów wymiar tego urlopu określa się zgodnie z przepisami kodeksu pracy, co jest o wiele mniej korzystne niż urlop wypoczynkowy w wymiarze trzydziestu sześciu dni, jaki gwarantowała im stara ustawa. W szczególności chodzi tu o art. 264 ust. 7 cytowanej ustawy, w myśl którego "osoba zatrudniona przed dniem wejścia w życie ustawy na stanowiskach: starszego kustosza i starszego dokumentalisty dyplomowanego, kustosza i dokumentalisty dyplomowanego, adiunkta bibliotecznego i adiunkta dokumentacji i informacji naukowej, asystenta bibliotecznego i asystenta dokumentacji i informacji naukowej, kustosza bibliotecznego, starszego bibliotekarza i starszego dokumentalisty na podstawie mianowania pozostaje mianowana na tym stanowisku i na tych samych zasadach".

Wątpliwości w praktyce budzi ogólnikowe sformułowanie: "na tych samych zasadach", gdyż nie doprecyzowano statusu prawnego bibliotekarzy wymienionych w treści ustawy. W efekcie bibliotekarzom zatrudnionym po dniu 31 sierpnia 2006 r. odebrano prawo do dotychczasowego, znacznie korzystniejszego wymiaru czasu urlopu wypoczynkowego. Wyjątkiem mogą być jedynie stosunki pracy zawarte w układzie zbiorowym lub gdy regulamin pracy zawiera odmienne przepisy.

Warto zaznaczyć, iż wyższy wymiar czasu urlopowego miał ścisły związek z uciążliwym charakterem pracy bibliotekarzy, którzy z uwagą i poświęceniem dbają o skarbnicę wiedzy uczelnianej. W dobie rozprzestrzeniającej się komputeryzacji i wobec wciąż wzrastającej liczby użytkowników bibliotek uczelnianych automatycznie rośnie również liczba obowiązków, jakie muszą być spełniane przez bibliotekarzy, by zapewnić należyty, powszechny i szybki dostęp do zasobów bibliotecznych. Jednocześnie wciąż zmniejsza się liczba etatów bibliotecznych, co nieuchronnie prowadzi do wzrostu i tak wysokiego poziomu uciążliwości pracy. Bardzo wysokim i niedostrzeganym często kosztem tych działań jest, niestety, poziom usług świadczonych przez bibliotekarzy, którzy mimo szczególnej staranności ze swojej strony nie są w stanie sprostać wymaganym standardom.

Kluczowym zagadnieniem jest w tym przypadku zatrudnienie na podstawie mianowania, które stanowi wyjątek od reguły ustawowej. Na mocy ustawy starsi bibliotekarze i kustosze biblioteczni, zatrudnieni przed dniem wejścia w życie nowych przepisów, mogą zachować przysługujące im dotychczas uprawnienia, jakie wynikają z zaliczenia ich w poczet nauczycieli akademickich, w tym prawo do zwiększonego urlopu, jednakże tylko i wyłącznie wtedy, gdy uczelnia zgodzi się na to w statucie lub aneksie do indywidualnej umowy o pracę. Sądzę, że takie rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze dla obydwu stron, gdyż dawałoby możliwość indywidualnego rozpatrzenia każdego przypadku.

Będę niezmiernie wdzięczna za pochylenie się przez Pana Ministra nad tym zagadnieniem i wyrażenie opinii w przedstawionej sprawie. Liczę na znalezienie rozwiązania satysfakcjonującego dla wszystkich zainteresowanych.

Z poważaniem i wyrazami szacunku
Krystyna Bochenek

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Sidorowicza, skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty:

Oświadczenie dotyczy zasad finansowania ZAZ.

Pani Minister!

Zgodnie z rozporządzeniem ministra pracy i polityki społecznej koszty działalności obsługowo-rehabilitacyjnej ZAZ finansowane są ze środków PFRON w formie dotacji celowej przekazywanej przez urzędy marszałkowskie. Od tego roku współczynnik dofinansowania wynosi 95% dotychczasowych dotacji. Obecne przepisy nie wskazują jednoznacznie skąd ma pochodzić brakująca kwota.

Obowiązujące przepisy zakazują pokrywania kosztów z działalności gospodarczej prowadzonej przez ZAZ. Niejasna jest także kwestia zakupu wyposażenia i narzędzi; obecnie przepisy nie przewidują możliwości wykorzystania na to środków z działalności gospodarczej.

W tej sprawie zwróciły się do mnie w ramach dyżuru senatorskiego zazy z Dolnego Śląska.

Z poważaniem
Władysław Sidorowicz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Sidorowicza, skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

Panie Ministrze!

Do senackiej Komisji Zdrowia zwrócili się przedstawiciele Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" i Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych, siedemdziesięciu ośmiu podpisanych imiennie pracowników, z prośbą o pomoc w rozwiązaniu konfliktu pomiędzy nimi a Zarządem Województwa Podkarpackiego.

Z przedstawionych informacji wynika, że odwołano dobrego dyrektora, zasłużonego dla rozwoju szpitala, o wysokich kwalifikacjach zarządczych w ochronie zdrowia, popieranego przez załogę, a powołano osobę z klucza politycznego. Przedstawiona w piśmie sytuacja daje niepokojący obraz ignorowania racji załogi, przekonanej, iż podjęte przez zarząd działania godzą w poczucie prawa i sprawiedliwości oraz zagrażają funkcjonowaniu placówki.

Wydaje się, że w tej sytuacji zasadna byłaby ocena legalności działań podejmowanych przez Zarząd Województwa Podkarpackiego i zaangażowanie administracji rządowej w sprawiedliwe rozwiązanie opisanego konfliktu społecznego.

Z poważaniem
Władysław Sidorowicz
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Pawła Michalaka, skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka:

Szanowny Panie Ministrze!

15 marca 2007 r. skierowałem do Pana oświadczenie w sprawie miejscowości Sławka w sołectwie Łęgi, której nazwa zniknęła z urzędowego spisu nazw miejscowości w Polsce. W odpowiedzi z 24 kwietnia 2007 r. pan minister Jarosław Zieliński potwierdził fakt, że formalna likwidacja miejscowości Sławka nie została przeprowadzona, ja zaś w swoim oświadczeniu z 15 marca bieżącego roku wskazałem przykład posłużenia się tą nazwą w dokumentach urzędowych. Pan minister Zieliński zakończył swoją odpowiedź konkluzją, że jeśli nazwa miejscowości Sławka powinna być przywrócona, to powinno to nastąpić w trybie ustawy z 23 sierpnia 2003 r. o urzędowych nazwach miejscowości i obiektów fizjograficznych. Ustawa ta przewiduje z kolei, że urzędowa nazwa może być ustalona również z inicjatywy ministra właściwego do spraw administracji publicznej - art. 8 ust. 3.

W tych okolicznościach zwracam się do Pana Ministra o podjęcie takiej inicjatywy i przywrócenie nazwy miejscowości Sławka.

Z poważaniem
Paweł Michalak

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Janinę Fetlińską, skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej oraz do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Andrzeja Leppera:

Pani Wicepremier! Panie Wicepremierze!

Rada Powiatu w Płocku uchwałą nr 32/VI/2007 z dnia 28 marca 2007 r. zwraca uwagę, iż sytuacja na rynku trzody chlewnej staje się dramatyczna. Obecne ceny ukształtowały się 18-20 % poniżej kosztów opłacalności. Zapowiadany skup na zapasy okazał się w powiecie płockim nieodczuwalny, a trudna sytuacja ekonomiczna wielu gospodarstw pogłębia się.

Podobna ocena dotyczy sytuacji dotyczącej wprowadzenia zwiększenia uprawy rzepaku w związku z przewidywaną produkcją biopaliw - nałożony podatek zniweczył cele, dla których uchwalono ustawę.

Wygaszenie produkcji cukru w Cukrowni Mała Wieś doprowadziło także do likwidacji wielu miejsc pracy, dlatego coraz bardziej jest artykułowane przekonanie o konieczności zagospodarowania majątku i zasobów ludzkich.

W tej sytuacji zwracam się z zapytaniem: jakie działania będą podjęte w najbliższej przyszłości, aby doprowadzić do poprawy na rynku trzody chlewnej, przyśpieszenia prac nad ustawą kontraktacyjną, wprowadzenia sensownego skupu wieprzowiny na zapasy oraz stworzenia takich mechanizmów, aby zapewnić opłacalność produkcji biopaliw?

Z poważaniem
Janina Fetlińska

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Janinę Fetlińską, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Andrzeja Leppera, do ministra środowiska Jana Szyszki oraz do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

Na całym świecie coraz bardziej rozbrzmiewa dyskusja nad negatywnymi efektami wprowadzanej w wielu krajach produkcji roślin genetycznie modyfikowanych. Jak wykazuje doświadczenie USA, Kanady, Brazylii, Paragwaju, Argentyny, Meksyku, Indii, Indonezji, Kolumbii czy państw afrykańskich, zamiast zwiększenia plonów i poprawienia ich jakości, zmniejszenia zabiegów ochrony roślin poprzez zredukowanie ilości koniecznych pestycydów i poprawy jakości środowiska, uzyskano, po początkowym wzroście produkcji, znaczny jego spadek, wielokrotną zwyżkę zużycia pestycydów i herbicydów, a także masowe wylesienia, erozję gleby (w Argentynie, Brazylii), wyginięcie pszczół, zwiększenie i przyspieszenie efektu cieplarnianego wskutek zwiększenia użycia chemicznych środków ochrony roślin. Stwierdzono zdecydowanie negatywny wpływ na zdrowie spożywania genetycznie modyfikowanej żywności - to jest zwiększenie przypadków zachorowań alergicznych, osłabienia immunologicznego organizmu, działania antykoncepcyjnego - a nawet przypadki śmierci. Jak twierdzi profesor Stanisław Więckowski, opatentowane GMO mogą zagrozić istniejącej od ponad dwunastu tysięcy lat produkcji rolnej, bioróżnorodności i bogactwu naturalnej przyrody.

Fakty te stały się przyczyną ogłaszania się strefami wolnymi od GMO przez przezorne i dbające o swój naród i środowisko kraje, takie jak: Filipiny, Tajlandia, Wietnam, Nowa Zelandia, Iran, Francja, Rumunia.

W Polsce zaś w pojedynczych gospodarstwach mniej lub bardziej legalnie wprowadzana jest produkcja roślin genetycznie modyfikowanych.

W tej sytuacji pragnę zapytać: jakie jest stanowisko rządu RP w tej sprawie i czy odpowiednie ministerstwa zamierzają zająć stanowcze stanowisko, tak aby w odpowiednim czasie zapobiec nieszczęściom, jakie miały już miejsce w krajach, które uległy argumentacji nie do końca opartej na rzetelnie zweryfikowanych badaniach naukowych?

Z poważaniem
Janina Fetlińska

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Janinę Fetlińską, skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

Państwa członkowskie Unii Europejskiej, zgodnie z "Decision No 2119/98/EC of the European Parliament and of the Council of 24 September 1998, setting up a network for the epidemiological surveillance and control of communicable diseases in the Community", są zobowiązane do sprawowania nadzoru nad chorobami zakaźnymi na swoim terenie. Jednym z elementów nadzoru jest możliwość szybkiej identyfikacji niebezpiecznych czynników zakaźnych, co jest uwarunkowane posiadaniem odpowiedniego zaplecza laboratoryjnego.

O ile mi wiadomo, Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który od 2001 r. nie podjął działań mających na celu modernizację bazy laboratoryjnej i nie posiada ani jednego pracującego dla potrzeb ludności cywilnej laboratorium mającego trzeci poziom bezpieczeństwa biologicznego (BSL-3).

Jedyne tego typu laboratorium wojskowe w Puławach nie jest w pełni zdolne, by prowadzić badania nieznanych i groźnych czynników zakaźnych, polegające na pełnej identyfikacji wirusów, bakterii lub innych czynników zakaźnych przy pomocy metod izolacji, mikroskopii elektronowej oraz metod molekularnych - badania kwasów nukleinowych czyli informacji genetycznej zarazków.

Potrzeba stworzenia takiego laboratorium wynika zarówno z realnej możliwości przywleczenia do kraju (wskutek zaistniałej sytuacji międzynarodowej oraz szybkości i skali przemieszczania się ludności) groźnych chorób zakaźnych niewystępujących obecnie na terenie Polski, jak i z konieczności monitorowania chorób zoonotycznych oraz patogenów potencjalnie zoonotycznych (SARS, wirusowe gorączki krwotoczne, grypa ptasia oraz inne patogeny o potencjalności wywołania zakażeń u ludzi). Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska z dnia 29 listopada 2002 r. (DzU 02.212.1798 z dnia 16 grudnia 2002 r.), prace z czynnikami wysoko zakaźnymi powinny być wykonywane w laboratoriach o odpowiednim poziomie bezpieczeństwa biologicznego. Niezbędne jest więc, aby w Państwowym Zakładzie Higieny, centralnej placówce prowadzącej nadzór epidemiologiczny na potrzeby Państwowej Inspekcji Sanitarnej, funkcjonowały laboratoria klasy BSL-3.

PZH w maju 2005 przystąpił do realizacji, dzięki środkom uzyskanym z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji, inwestycji budowlanej "Adaptacja i modernizacja pomieszczeń IV piętra budynku AB w celu utworzenia laboratorium trzeciego poziomu bezpieczeństwa biologicznego (BSL-3)". Konieczne są dodatkowe fundusze w celu doprowadzenia rozbudowy laboratorium do stanu pozwalającego na wykonywanie badań diagnostycznych w kierunku identyfikacji czynników wirusowych i bakteryjnych, które stanowią potencjalne zagrożenie dla populacji, a praca z nimi wymaga laboratorium BSL-3.

Zastanawiający jest fakt, dlaczego - pomimo licznych wystąpień ze strony Państwowego Zakładu Higieny oraz wyznaczenia przez głównego inspektora sanitarnego w roku 2003 tej jednostki do wykonywania badań w kierunku wysoce zakaźnych czynników stanowiących duże zagrożenie dla całego społeczeństwa - nie wyasygnowano środków niezbędnych na dokończenie inwestycji i wyposażenie laboratorium.

Polska przystąpiła do kierowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) programów wykorzenienia chorób takich jak polio, odra i różyczka. W Państwowym Zakładzie Higieny znajdują się akredytowane przez WHO laboratoria wykonujące badania referencyjne dla inspekcji sanitarnej oraz placówek medycznych z terenu całej Polski, jednak nie są one wyznaczone przez ministra zdrowia jako jednostki referencyjne, co wiązałoby się z częściowym finansowaniem ich działalności.

Programy eradykacji - wykorzenienia chorób zakaźnych - wprowadzą wymóg wykonywania badań wirusologicznych w laboratoriach trzeciej klasy bezpieczeństwa biologicznego.

Państwowy Zakład Higieny jest jedyną znajdującą się w gestii Ministerstwa Zdrowia jednostką, która włączona jest w centralny system bezpieczeństwa państwa - jest jednostką ważną dla obronności kraju.

Laboratoria trzeciego i czwartego poziomu bezpieczeństwa biologicznego nie stanowią tylko narzędzia diagnostycznego, ale, usytuowane w instytutach naukowo-badawczych, stanowią dla naukowców i wynalazców miejsce bezpiecznej pracy z organizmami modyfikowanymi genetycznie lub też, przykładowo, pracy nad szczepionkami przeciwnowotworowymi. Usytuowanie tego typu laboratoriów w takich ośrodkach umożliwi ich ciągłe wykorzystanie, co w pełni zrekompensuje koszty budowy, wyposażenia i eksploatacji.

Problem ten staje się jeszcze bardziej aktualny z uwagi na nasze zaangażowanie wojskowe poza granicami kraju oraz planowane na rok 2012 mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

Ze względu na ogromny ruch osobowy przez granice naszego państwa, na zwiększającą się liczbę wyjazdów Polaków daleko poza granice naszego kraju oraz na niezadowalający stan systemu bezpieczeństwa biologicznego, zwracam się z prośbą o wyjaśnienia w tej sprawie i proszę o przedstawienie planu szybkiej naprawy tej zatrważającej sytuacji.

Z poważaniem
Janina Fetlińska

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Jadwigę Rudnicką, skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

Po dokonaniu analizy zachorowalności i umieralności na nowotwory złośliwe w województwie śląskim przedstawiam analizę porównawczą zachorowalności i umieralności na nowotwory złośliwe w okresie dziesięciolecia, to jest od roku 1993 do roku 2003. Analiza została dokonana na podstawie danych zebranych przez Zakład Epidemiologii Nowotworów w Centrum Onkologii - Instytucie w Gliwicach, którym to zakładem kieruje prof. dr hab. n. med. Brunon Zemła.

Wybrane okresy wynikają z założenia wzrostu zachorowań i umieralności po transformacji ustrojowej, ze szczególnym uwzględnieniem danych epidemiologicznych dotyczących raka jelita grubego i odbytnicy.

W okresie analizowanego dziesięciolecia nastąpił ważny wzrost zachorowalności na nowotwory złośliwe wśród ludności województwa śląskiego.

Analiza współczynników surowych CR (ilość zachorowań na sto tysięcy ludności) obrazuje wzrost zachorowań wśród mężczyzn: w 1993 r. było to 252,3 zachorowań, w 2003 r. - 379,2. Stanowi to wzrost zachorowań na nowotwory złośliwe u mężczyzn w ciągu dziesięciolecia o 50,3%, czyli 5% rocznie. Umieralność wśród mężczyzn na nowotwory złośliwe wzrosła z 230,7 na sto tysięcy ludności w 1993 r. do 274,8 w 2003 r., co daje 45%, czyli 4,5% w ciągu roku. Wskaźnik zgonów w stosunku do zachorowań u mężczyzn wynosił 60%.

Sytuacja epidemiologiczna wśród kobiet na Śląsku jest następująca: zachorowalność w roku 1985 r. to 219,1 na sto tysięcy mieszkańców, a w 2003 r. - 328,6; zachorowalność w ciągu dziesięciolecia wzrosła o 66%, to jest 6,6% rocznie; umieralność wśród kobiet wzrosła z 176,1 na sto tysięcy ludności w 1993 r. do 199,8 w roku 2003 i wynosi 26%, czyli 2,6% rocznie; wskaźnik zgonów w stosunku do zachorowań u kobiet wynosił 70%.

Powyższa analiza może być próbą do oceny sytuacji w Polsce, gdyż wszystkie wskaźniki osiągane przez wysoce sprawny system rejestrowy województwa są jedynie nieznacznie wyższe niż ogólnokrajowe.

Analiza porównawcza w stosunku do danych międzynarodowych wskazuje, że mamy w Polsce okres znacznego wzrostu ilości zachorowań na nowotwory ogółem i że nasze wskaźniki przewyższają nieco średnie wskaźniki charakterystyczne dla Europy Wschodniej. Wzrost zachorowań na raka jelita grubego, zwłaszcza u młodych mężczyzn, jest niepokojącym zjawiskiem i sięga progresywnie 10,8% rocznie. Wysoki jest również wzrost ich umieralności, który wynosi 4,5% rocznie.

W Polsce wykrywa się jeszcze zbyt często nowotwór złośliwy jelita grubego w dużym stopniu inwazyjności, stąd efekty leczenia są znacznie gorsze. W związku z tym pierwotna profilaktyka zdrowotna wymaga specjalnej troski. Ponadto zwiększanie wydatków na screening w zakresie jelita grubego, uruchomienie progresywne pracowni endoskopowych oraz usprawnienie działalności szpitali miejskich i powiatowych w zakresie zabiegów operacyjnych jelita grubego pozwoli na większą wyleczalność chorych.

Proszę Pana Ministra o udostępnienie senackiej Komisji Zdrowia opracowań strategicznych w przedmiotowym temacie.

Z wyrazami szacunku
Jadwiga Rudnicka
senator

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Piotra Boronia, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Niniejszym oświadczeniem pragnę zainteresować przede wszystkim pana ministra Zbigniewa Ziobrę, ponieważ sprawa dotyczy podejrzenia o niegospodarność oraz działań prokuratorskich.

Jako senator wybrany z okręgu dwunastego zostałem poinformowany pisemnie przez wójta gminy Czernichów o bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się wspólnota gminna w związku z nieprawidłowym wykonaniem (lub wręcz niewykonaniem) oczyszczalni ścieków w Przegini Duchownej w poprzedniej kadencji oraz kłopotami finansowymi gminy, jakie zaistniały w związku z niniejszą inwestycją.

W związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa obecne władze Gminy Czernichów wystąpiły do prokuratora o zbadanie okoliczności sprawy. Jestem poważnie zaniepokojony kłopotami gminy, ponieważ oczyszczalnia de facto nie została uruchomiona, a odbiór prac nastąpił już dawno i prace te zostały rozliczone.

Pozwalam sobie do oświadczenia dołączyć zestaw dokumentów, które otrzymałem od pana wójta, a są to obok pisma przewodniego: kopia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z 10 marca 2006 r.; postanowienie o umorzenia śledztwa z 14 lipca 2006 r.; zażalenie na postanowienie prokuratora rejonowego Kraków-Krowodrza z dnia 14 lipca 2006 r. o umorzeniu postępowania, datowane 2 sierpnia 2006 r.; postanowienie o umorzeniu śledztwa datowane 9 lutego 2007 r.; zażalenie na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Krakowie-Krowodrzy z dnia 9 lutego 2007 r. o umorzeniu postępowania, datowane dnia 12 marca 2007 r.

Z wyrazami szacunku
Piotr Boroń
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Piotra Boronia wspólnie z innymi senatorami, skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

Szanowni Państwo!

Pozwalam sobie złożyć niniejsze oœwiadczenie zainteresowany losem Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego w Krakowie, chcąc zwrócić na ten szpital uwagę władz, które mogą wpłynąć pozytywnie na ten los.

Szpital jest dziœ zagro¿ony, mimo swojej stuletniej tradycji działania, olbrzymich osiągnięć zawodowych, z uwagi na stanowisko UJ, właściciela terenu, na którym zgodnie z wolą fundacji Książęco-Biskupiego Komitetu z Księciem Kardynałem Adamem Stefanem Sapiehą na czele miał istnieć szpital, i może zniknąć z mapy szpitalnictwa polskiego.

W okresie powojennym, od 1958 roku do chwili obecnej, szpital, powszechnie nazywany szpitalem "Witkowice", znany jest w Polsce jako oœrodek leczenia zeza i niedowidzenia u dzieci, i doros³ych. Niezaleænie od dzia³alno¶ci leczniczej prowadzi dzia³alno¶ę szkoleniow± dla lekarzy z ca³ej Polski oraz zajźcia praktyczne jako placówka dydaktyczna.

Jest to jedyny w Polsce szpital tej specjalnoœci w randze szpitala wojewódzkiego. W szpitalu funkcjonuj± trzy oddziały i pięć wysokospecjalistycznych poradni, co pozwala w trybie hospitalizacji i ambulatoryjnym otoczyć opieką pacjentów wymagaj±cych pomocy oraz prowadziæ profilaktykź schorzeń oczu.

Potwierdzeniem wysokiej oceny tutejszego szpitala są słowa uznania wypowiedziane przez Jego Eminencję Kardynała Stanisława Dziwisza w trakcie wizyty potwierdzającej jego zainteresowanie szpitalem i jego losem.

Rocznie w oddziałach okulistycznych wykonuje się zabiegi operacyjne u ponad pięciu tysięcy pięciuset pacjentów (w roku 2006 u pięciu tysięcy sześciuset dwudziestu pacjentów) oraz udziela ponad dwadzieœcia pięć tysięcy specjalistycznych porad w trybie ambulatoryjnym. Oddział Leczenia Zeza i Niedowidzenia jako jedyny wyspecjalizowany oœrodek, roczna liczba zabiegów operacyjnych sięga dwóch tysięcy (50% to reoperacje), usuwa dysfunkcje gdzie indziej nieleczone.

Szpital funkcjonuje w sieci placówek, które wykorzystując nowoczesne œrodki przekazu informacji, współpracują z podobnymi jednostkami zarówno w Europie, jak i w USA. Ciągle wprowadzane są nowe procedury leczenia schorzeń oka.

Zgodnie z projektem zmian w strukturze szpitalnictwa opracowanym przez Ministerstwo Zdrowia w załączniku nr 6 w województwie małopolskim Witkowicki Szpital Okulistyczny zabezpiecza ponad 2/5 łóżek okulistycznych województwa.

Nazwa Szpital w Witkowicach stała się już wręcz znakiem handlowym. Opinia o szpitalu, zw³aszcza na forach internetowych, daje jednoznaczn± gwarancjź realizacji kontraktów i pozwala widzieę z ekonomicznego punktu widzenia nie tylko jego istnienie, ale i rozwój.

Stan finansów szpitala, brak jakichkolwiek zobowi±zañ zarówno wobec kontrahentów zewnêtrznych, jak i pracowników, pozwala mieæ pewność istnienia mimo kłopotów z finansowaniem służby zdrowia, natomiast brak własnej bazy lokalowej stawia w bardzo niekorzystnej sytuacji.

Osiągnięte wyniki oceniane według projektu rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia dotyczącego sieci szpitali, według załączników do tego aktu są takie, że punktacja wojewody, którą uzyskałaby jednostka, byłaby niemalże maksymalna.

Ostatnimi czasy w³aœciciel terenu - Uniwersytet Jagielloñski - w ramach swojej polityki ¿ąda wydania użytkowanej nieruchomości. Podstawą istnienia tutejszego ośrodka jest władanie stosowną nieruchomością bądź zmiana lokalizacji, która umożliwiłaby kontynuację tradycji lecznictwa okulistycznego. Likwidacja szpitala, jego rozczłonowanie doprowadzi do olbrzymiego pogorszenia dostępności procedur leczniczych dla pacjentów, zwłaszcza w leczenia zaćmy, gdzie czas oczekiwania na odzyskanie możliwoœci widzenia wynosi średnio dwa lata. Brak możliwości kontynuacji działania, likwidacja społecznej placówki o unikalnej specjalności, likwidacja specjalistycznych zespołów medycznych i w konsekwencji wyjazd lekarzy za granicę pozbawi społeczeństwo możliwości prawidłowego leczenia. Likwidacja dwustu pięćdziesięciu miejsc pracy to ostatni istotny element.

Wszystko to stanowi podstawę mojego wystąpienia.

Z poważaniem
Piotr Boroń
Czesław Ryszka
Anna Kurska
Adam Massalski

 

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Ortyla, skierowane do ministra środowiska Jana Szyszki:

Oświadczenie dotyczy obszarów chronionych Natura 2000 na terenie gmin powiatu stalowowolskiego.

Szanowny Panie Ministrze!

Rada powiatu stalowowolskiego zwróciła się do Pana z apelem o ograniczenie terytorialnego zasięgu Obszaru Specjalnej Ochrony Ptaków - Puszcza Sandomierska, jako obszaru w sieci Natura 2000 na terenie tego powiatu. W wersji zaproponowanej przez Ministerstwo Środowiska zakres sieci Natura 2000 - Puszcza Sandomierska wręcz uniemożliwi, według radnych powiatu, rozwój gospodarczy takich gmin jak Gmina Bojanów, która niemal w całości ma znaleźć się w obszarze Natura 2000. Radni domagają się również zwiększenia subwencji ogólnej dla gmin. Byłaby to rekompensata za utracone korzyści wynikające z inwestycji i działalności gospodarczej.

Panie Ministrze, stanowczo popieram stanowisko radnych powiatu stalowowolskiego. W istocie obostrzenia ekologiczne utrudnią, czy wręcz uniemożliwią aktywność biznesową inną niż rekreacyjna i turystyczna, której dobroczynnego wpływu na zasobność portfeli osobiście bym nie przeceniał. Zdaję sobie sprawę ze znaczenia, jakie ma ochrona dziedzictwa narodowego w aspekcie przyrodniczym. Wiem, że trzy unijne inicjatywy regionalnej ochrony dziedzictw przyrodniczego i kulturowego: Zielone Płuca Europy, Zielony Pierścień Bałtyku, Zielone Serce Europy, dotyczą obszaru Polski. Doceniam trendy filozoficzne, które lansują nowy styl życia, nie mogę się jednak zgodzić z takim podejściem, które uniemożliwia obywatelowi aktywność gospodarczą, zaś wspólnotę samorządową pozbawia szansy na rozwój infrastruktury. Rodzi to przecież fatalne konsekwencje, z napięciami społecznymi włącznie. Ci ludzie muszą z czegoś żyć, a lokalne społeczności powiatu stalowowolskiego nie mogą egzystować i rozwijać się dzięki ptakom z Puszczy Sandomierskiej.

Jedno z dwojga, Panie Ministrze: albo rewizja ministerialnej wersji obszaru Natura 2000, albo radykalne zwiększenie subwencji ogólnej dla tych gmin, które znajdą się w granicach obszaru specjalnej ochrony ptaków.

Zdając sobie sprawę, jak trudne jest wyważenie racji i znalezienie złotego środka między ochroną środowiska a poziomem i jakością życia, proszę Pana Ministra o refleksję i pomoc w tej sprawie.

Z wyrazami szacunku
Władysław Ortyl

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Ortyla, skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Ujazdowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Województwo podkarpackie jest poruszone możliwością przejęcia Galerii Dąmbskich, obecnie w zbiorach Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, przez wrocławskie Ossolineum. Marszałek województwa podkarpackiego złożył na Pańskie Ręce stosowne wyjaśnienia, które wieloaspektowo argumentują za pozostawieniem Galerii w Rzeszowie. Osobiście popieram to stanowisko i chciałbym zwrócić Pańską uwagę na kulturową stronę zagadnienia.

Województwo podkarpackie to, w przeciwieństwie do Dolnego Śląska, obszar pozbawiony tak dużego i znaczącego ośrodka metropolitalnego, jakim jest Wrocław. Nie mamy średniowiecznych zabytków architektury, jakimi szczyci się historyczna stolica Śląska. Nie mamy też zbiorów sztuki, które przybliżałyby nam dorobek nowożytnej zachodniej Europy. Rzeszowa i Wrocławia nie da się w tym wymiarze porównać. Galeria Dąmbskich - zbiór 201 grafik i obrazów - jest wyjątkową pod tym względem kolekcją od zawsze związaną z obszarem Małopolski. Lwów, Kraków i w końcu Rzeszów stał się dlań nader gościnnym domem. Najpierw magistrat, a potem Muzeum wypełniały obowiązki jej depozytariusza, ponosząc olbrzymie koszty, wykonując jednocześnie swą cichą pracę na polu oświecenia publicznego.

Ufam, Panie Ministrze, że ambicje nadodrzańskiego grodu, który aspiruje do roli jednego z naczelnych miast polskich i słusznie, podkreślę to raz jeszcze, szczyci się swoim przebogatym dziedzictwem, nie będą realizowane naszym kosztem, a status quo zostanie utrzymany.

Z poważaniem
Władysław Ortyl

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Ortyla, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Szanowny Panie Ministrze!

Starożytna sentencja łacińska głosi, że nieznajomość prawa szkodzi. Ale należałoby się zastanowić, w jaki sposób przeciętny obywatel ma czerpać wiedzę prawniczą tak potrzebną mu w codziennym życiu.

Na myśl przychodzą środki masowego przekazu. Faktem jest, że istnieje szereg publikacji, ale nie jest to wiedza przekazywana w sposób przestępny dla przeciętnego obywatela. Moi współpracownicy z Zespołu do spraw Porad Obywatelskich w swej praktyce wielokrotnie spotykają się z tym problemem. Wiedza społeczeństwa w jakiejkolwiek prawniczej kwestii jest znikoma lub żadna. Dlatego też obywatele nie są w stanie rozwiązać swoich problemów sami. Stoją więc przed dylematem, czy udać się po fachową, najczęściej kosztowną, pomoc prawną, czy zachować bezczynność. Znaczna część pozostawia sprawy własnemu biegowi.

Niektórzy trafiają do Zespołu do spraw Porad Obywatelskich, gdzie chętnie korzystają z pomocy. A czasem są to elementarne sprawy. I tutaj widoczny jest brak świadomości prawnej naszego społeczeństwa, które nie potrafi zadbać o swoje interesy.

Chciałbym zapytać, w jaki sposób państwo wychodzi naprzeciw potrzebom obywateli, by być bliżej ich spraw i problemów, i służyć im pomocą w ich rozwiązywaniu.

Receptą na to może być szerszy dostęp do wiedzy prawniczej, tym bardziej że zauważalne jest nieustające dążenie do edukacji prawniczej.

Nie milkną dyskusje na temat "otwarcia" zawodów prawniczych. Dajmy młodym szansę. Stwórzmy im możliwość osiągnięcia wytyczonego przez nich celu, a dzisiejsza inwestycja z pewnością zaprocentuje. Należałoby przeanalizować obecne ustawodawstwo w tym zakresie. Może poprzeczka postawiona młodym adeptom prawa w toku zmagań egzaminacyjnych jest zbyt wysoka. Nie można wymagać od nich wiedzy, którą zdobędą w trakcie aplikacji prawniczych.

Dostęp do wiedzy prawniczej nie powinien być byt kosztowny, zarówno jeśli chodzi o usługi prawnicze, jak i wiedzę prawniczą (pomoce naukowe), tak by każdy obywatel mógł bez uszczerbku w domowym budżecie z tego skorzystać.

Nie możemy pozwolić na nieznajomość prawa w społeczeństwie.

Liczę na podjęcie przez Pana Ministra skutecznych działań w tej sprawie.

Władysław Ortyl

 


Poprzednia część, następna część