Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następna część dokumentu


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku 23. posiedzenia senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk złożyła oświadczenie następującej treści:

Moje oświadczenie kieruję do pana Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości.

Oświadczenie w sprawie bezprawnej działalności prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie Juliusza Nowiny-Sokolnickiego.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Na ręce pana marszałka składam skierowane do pana ministra sprawiedliwości oświadczenie w sprawie bezprawnych poczynań polskiego emigranta powojennego, zamieszkałego w Colchester, pana Juliusza Nowiny-Sokolnickiego, występującego publicznie na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w roli prezydenta RP na uchodźstwie.

Do niniejszego wystąpienia skłoniła mnie informacja zamieszczona na stronie internetowej www.swstanislaw.ws/html/ka_kow.html, gdzie pod nagłówkiem "Odsłonięcie Tablicy Darczyńców w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Kałkowie Godowie 13 sierpnia 2006 r." czytamy: "W dniu 13 sierpnia ksiądz Czesław Wala poświęcił Tablicę Darczyńców umieszczoną na Golgocie Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej". Obok jest zamieszczone zdjęcie owej Tablicy Darczyńców, na której widnieje napis przewodni: "Kawalerom i Damom Orderu Świętego Stanisława działającym charytatywnie wśród najbardziej potrzebujących pod przewodnictwem wielkiego mistrza orderu prezydenta RP na uchodźstwie Juliusza hrabiego Nowiny-Sokolnickiego.

Wiadomo mi, że ostatnim prezydentem Rzeczypospolitej na uchodźstwie był pan prezydent Ryszard Kaczorowski, który w 1990 r. przekazał insygnia wówczas nowo wybranemu prezydentowi Rzeczypospolitej Lechowi Wałęsie.

Wobec tego proszę pana ministra o ustosunkowanie się do kilku najbardziej kluczowych na tym etapie pytań.

Po pierwsze, na jakiej podstawie prawnej pan Juliusz Nowina-Sokolnicki używa publicznie tytułu prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie, zwłaszcza teraz, kiedy w kraju urzęduje demokratycznie wybrana głowa państwa?

Po drugie, jakim prawem pan Juliusz Nowina-Sokolnicki jako prezydent Rzeczypospolitej nadaje wysokie odznaczenia państwowe w kraju i na emigracji, których nadawanie jest wyłączną prerogatywą urzędującego i legalnie wybranego prezydenta Rzeczypospolitej mającego siedzibę w Warszawie?

Po trzecie, dlaczego pan Juliusz Nowina-Sokolnicki występuje jako wielki mistrz Orderu Świętego Stanisława i nadaje to odznaczenie, skoro wznowienie tego orderu, ustanowionego przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, jako odznaczenia rangi państwowej leży w wyłącznej gestii polskich władz ustawodawczych?

Po czwarte, jakie działania zamierza przedsięwziąć rząd Rzeczypospolitej, aby uniemożliwić nielegalną działalność pana Juliusza Nowiny-Sokolnickiego?

Bardzo proszę o wyjaśnienie mi tej sytuacji i wskazanie rozwiązania prawnego tego problemu, ponieważ wizyty pana Juliusza Nowiny-Sokolnickiego jako prezydenta Rzeczypospolitej u nas w kraju naruszają godność zarówno ostatniego prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, jak też urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego.

* * *

Senator Jadwiga Rudnicka wygłosiła następujące oświadczenie:

Moje oświadczenie kieruję do ministra zdrowia, pana Zbigniewa Religi, oraz do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, pana Andrzeja Sośnierza.

Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjny dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej pod wezwaniem Świętego Rafała Archanioła w Rusinowicach w związku z wykonaniem umowy nr 123/207707/0405/2006 zawartej ze śląskim odziałem Narodowego Funduszu Zdrowia zwraca się z gorącą prośbą o podjęcie decyzji o zapłacie za porady i zabiegi rehabilitacyjne świadczone niepełnosprawnym, dzieciom i młodzieży, wykonane dodatkowo w roku 2006. W tym roku kalendarzowym z rehabilitacji w ośrodku skorzystało już tysiąc stu jeden niepełnosprawnych ze wszystkich województw, a należność za dodatkowo wykonane punkty rozliczeniowe, według stawek wynikających z umowy, to kwota 326 tysięcy 362 zł 95 gr.

Ośrodek jest jednym z nielicznych takich ośrodków w kraju, ośrodkiem, który już prawie trzynaście lat służy niepełnosprawnym z terenu całej Polski, profesjonalnie zapewniając bardzo szeroki zakres zabiegów rehabilitacyjnych i terapii zajęciowej. Ośrodek zatrudnia wykwalifikowaną kadrę medyczno-rehabilitacyjo-terapeutyczną, dlatego każdy niepełnosprawny ma zapewnioną opiekę i specjalistyczną pomoc. O fachowości pracowników i skuteczności ich ofiarnej pracy może świadczyć kolejka niepełnosprawnych z całej Polski - aktualnie ponad dwa tysiące stu oczekujących. W ośrodku wszyscy niepełnosprawni przebywają razem z opiekunami, którzy są przygotowywani do kontynuowania rehabilitacji w warunkach domowych, a zakład może przyjąć na rehabilitację jednocześnie siedemdziesięciu pięciu pacjentów, zapewniając w czasie pobytu, który trwa przeciętnie dwadzieścia jeden dni, zabiegi oparte na najnowszych metodach rehabilitacji leczniczej wzbogacone intensywną terapią zajęciową.

Ośrodek przeżywa obecnie poważne trudności finansowe spowodowane przede wszystkim brakiem regulowania należności za rehabilitację niepełnosprawnych spoza województwa śląskiego. Ośrodek oraz rodzice podopiecznych oczekują na decyzję, która pozwoliłaby otrzymać rekompensatę finansową za wykonane w tym roku świadczenia, z nadzieją, że zakład będzie mógł w dalszym ciągu przyjmować na rehabilitację niepełnosprawnych z całej Polski.

W chwili obecnej ośrodek dysponuje środkami finansowymi, które pozwalają pokryć jedynie bieżące koszty wynagrodzeń pracowników i wyżywienia pensjonariuszy. Pracownicy są pełni obaw o najbliższą przyszłość, bo zaczyna się okres jesienno-zimowy, a w związku z tym sezon grzewczy, wymagający ponoszenia największych kosztów w ciągu roku. Brak należytego ogrzewania uniemożliwi pracę ośrodka, tym bardziej że skuteczna rehabilitacja niepełnosprawnych dzieci wymaga stałej temperatury i nie można tu poczynić żadnych oszczędności. Ogromna liczba oczekujących na rehabilitację w ośrodku, a także pozytywne efekty pobytu wielu pensjonariuszy nie pozwalają na inne rozwiązania, chociażby w postaci czasowego zamknięcia zakładu lub ograniczenia przyjęć w najbliższym czasie.

Proszę o pomoc w utrzymaniu ciągłości pracy ośrodka spełniającego wszelkie wymogi medyczno-rehabilitacyjne, tym bardziej że zapotrzebowanie na rehabilitację w tym ośrodku nieustannie wzrasta.

Mam również wykaz, w którym pokazana jest liczba pensjonariuszy z różnych województw, a więc dolnośląskiego, kujawsko-pomorskiego, lubelskiego, lubuskiego, łódzkiego, małopolskiego, mazowieckiego, opolskiego, podkarpackiego, podlaskiego, pomorskiego, śląskiego, świętokrzyskiego, warmińsko-mazurskiego, wielkopolskiego, zachodnio-pomorskiego. A więc wszystkie województwa korzystają z tego ośrodka. Mam tu też wyliczone te punkty za wykonaną pracę, za które nie zapłacono.

* * *

Senator Antoni Szymański złożył oświadczenie skierowane do wicepremiera Romana Giertycha, ministra edukacji narodowej:

Zwracam się do pana ministra w związku z apelem Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" regionu gdańskiego z dnia 7 grudnia bieżącego roku w sprawie płac pracowników oświaty w 2007 r. Rada Sekcji Oświaty i Wychowania zwróciła się do rządu i parlamentu o pilne przyjęcie takich rozwiązań prawno-finansowych, w tym ustaw okołobudżetowych, które umożliwią wdrożenie od 1 stycznia 2007 r. zapowiadanego wzrostu wynagrodzeń pracowników oświaty. Jak informuje w swoim piśmie Rada Sekcji Oświaty i Wychowania, takich pilnych i jednoznacznych uregulowań oczekują z jednej strony pracownicy oświaty, których płace relatywnie spadają w ostatnich latach - nauczyciel stażysta po studiach zarabia netto około 700 zł - a z drugiej strony także samorządy terytorialne, na których spoczywa obowiązek sporządzenia rzetelnych, planowych, uzgodnionych ze związkami zawodowymi regulaminów wynagrodzeń nauczycieli, jest to coroczny wymóg wynikający z art. 30 ustawy - Karta Nauczyciela.

Rada sekcji przypomina, że zgodnie z obietnicami ministra edukacji narodowej płace w 2007 r. miały wzrosnąć średnio o 7%. Obecnie jej zdaniem ten poziom wzrostu wynagrodzeń może być zagrożony, między innymi w wyniku sprzecznych decyzji komisji sejmowych w sprawie podwyższenia kwoty bazowej do ustalenia średnich stawek wynagrodzeń nauczycieli.

Rada sekcji apeluje o wywiązanie się ze składanych obietnic. Zwraca uwagę na zaniepokojenie pracowników szkół tą sytuacją i poparcie zapowiadanego referendum protestacyjnego, jakie wstępnie zgłosiła Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", gdyby nie doszło do zapowiadanych podwyżek.

Uprzejmie proszę o pilne wyjaśnienie tych kwestii.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Koguta, skierowane do głównego inspektora sanitarnego Andrzeja Wojtyły:

W związku z prośbą KZ NSZZ "Solidarność" przy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Nowym Sączu, o pozostawienie punktu w Krynicy, zwracam się do Pana o podanie argumentów, które decydowały o likwidacji wyżej wymienionego punktu.

Z poważaniem

senator Stanisław Kogut

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Koguta, skierowane do ministra zdrowia Zbigniewa Religi:

W związku z wejściem  w życie ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym powstało wiele pytań dotyczących składu osobowego zespołów ratownictwa medycznego.

Dołączam wystąpienie z prośbą o interwencję w wyżej wymienionej sprawie, skierowane do mnie pracowników pogotowia ratunkowego w Gorlicach.

Serdecznie proszę Pana Ministra o pisemne udzielenie mi odpowiedzi w tej sprawie.

Z poważaniem

senator Stanisław Kogut

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Ciecierskiego, skierowane do ministra środowiska Jana Szyszki:

Szanowny Panie Ministrze!

Z informacji, które uzyskałem od Sekcji Krajowej Pracowników Gospodarki Wodnej NSZZ "Solidarność" wynika, że mimo fundamentalnego znaczenia zasobów wodnych dla rozwoju oraz bezpieczeństwa ekologicznego i powodziowego kraju, wynagrodzenia zatrudnionych w tym dziale osób kształtują się na poziomie zaledwie od 1 tysiąca do1 tysiąca 400 zł. Z tego głównie powodu z branży ciągle odchodzą zarówno specjaliści, jak i ludzie młodzi.

Zaniżony od lat poziom płac staje się też barierą dla nieodzownych zmian w gospodarce wodnej i hamulcem w wypełnianiu przez nasze państwo zobowiązań unijnych w tej sferze.

W związku z tym pytam Pana Ministra, czy istnieje plan działań w resorcie prowadzący do harmonizowania relacji między rolą gospodarki wodnej i koniecznością materialnego motywowania trzech tysięcy pracowników odpowiedzialnych za stan i bezpieczeństwo zasobów wodnych i infrastruktury hydrotechnicznej, przeważnie zdekapitalizowanej, a więc wymagającej też szczególnego zaangażowania czynnika ludzkiego.

W tej sytuacji bardzo proszę o podanie konstruktywnego pomysłu w przedmiotowej sprawie.

Z wyrazami szacunku

Ryszard Ciecierski
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Ciecierskiego, skierowane do wiceprezes Rady Ministrów, minister finansów Zyty Gilowskiej:

Szanowna Pani Premier!

Z informacji Najwyższej Izby Kontroli sprzed sześciu lat, to jest z maja 2000 r., o efektach kontroli organizacji poboru należności budżetowych z tytułu nakładania grzywien w drodze mandatów wynika, że urzędom wojewódzkim nie udało się stworzyć skutecznego systemu windykacji.

Wówczas jednym z przykładów potwierdzających tę tezę był fakt, że wskaźnik wykonania planu w wystawianiu samych tytułów wykonawczych kształtował się w skali kraju na poziomie zaledwie 61,8%. Do tego należy dodać nieobjęcie windykacją około jednego miliona siedmiuset tysięcy mandatów na kwotę blisko 148 milionów 500 tysięcy zł.

W związku z tym chciałbym zapytać Panią Minister, jaka obecnie jest kwota należna budżetowi państwa z tytułu kar i grzywien. Czy opóźnienia, jakie wtedy występowały w związku z ewidencją i wystawianiem tytułów wykonawczych, nadal mają miejsce? Kiedy w tym zakresie może nastąpić wyraźna poprawa i jakie rozwiązania systemowe planowane są przez ministerstwo w tej kwestii?

Z wyrazami szacunku

Ryszard Ciecierski
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Dorotę Arciszewską-Mielewczyk, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Na ręce pana marszałka Senatu składam do rządu Rzeczypospolitej Polskiej w osobie Pana Ministra Sprawiedliwości zapytania w sprawie "resocjalizacji" młodzieży niemieckiej na terenach Polski, o czym donosi artykuł "Zamiast poprawczaka w Niemczech na roboty do Polski", zamieszczony w "Gazecie Wyborczej" z 16 listopada 2006 r.

W związku z tym zapytuję Pana Ministra, czy Ministerstwo Sprawiedliwości wie i od jak dawna, że taki proceder zaistniał na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, jaka jest skala tego zjawiska, czy jest to przeprowadzane przez Jugendamt w porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, jaki jest nadzór naszych ministerstw nad tą sprawą, czy przeprowadzany jest monitoring poszczególnych przypadków "resocjalizacji" oraz jaka jest podstawa prawna tych praktyk.

Zwracam się do Pana Ministra również o powiadomienie mnie, w przypadku gdy uprawiany proceder nie jest monitorowany, w jaki sposób rząd Rzeczypospolitej zamierza zakończyć tego rodzaju praktyki i zapobiec podobnym sytuacjom.

Z poważaniem

Dorota Arciszewska-Mielewczyk
senator RP

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Kubiaka, skierowane do ministra skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego:

Zwracam się do Pana Ministra z prośbą o wyjaśnienie i informację w przedstawionej przeze mnie sprawie.

Zwrócił się do mnie, jako do senatora RP, mieszkaniec Piły, pan Antoni Waraksa, z prośbą o interwencję w sprawie wyegzekwowania rekompensaty za mienie pozostawione na terenach niewchodzących w skład obecnego obszaru państwa w wyniku wojny rozpoczętej w 1939 r., mienie pozostawione w miejscowości Białomosze, gmina Drewna, powiat lwienicki (obecnie Białoruś).

Decyzją z dnia 12  stycznia 2004 r. starosta pilski stwierdził, że panu Antoniemu Waraksie przysługują uprawnienia z tytułu pozostawienia przez jego ojca, Edwarda Waraksa, mienia w miejscowości Białomosze, w związku z wojną rozpoczętą w 1939 r. Jak wynika z decyzji, do dnia jej wydania zrealizowano częściowo ekwiwalent za pozostawioną nieruchomość. Pozostała do wykorzystania kwota 57 tysięcy 46 zł, która stosownie do treści §5 ust. 1d rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 13 stycznia 1998 r. w sprawie sposobu zaliczenia wartości nieruchomości pozostawionych za granicą na pokrycie ceny sprzedaży nieruchomości lub opłat za użytkowanie wieczyste oraz sposobu ustalania wartości tych nieruchomości podlega, zgodnie z art. 5, waloryzacji.

Starosta pilski stwierdza, że panu Antoniemu Waraksie przysługują uprawnienia do realizacji roszczeń repatrianckich, o których mowa w art. 212 ust. 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami z dnia 21 sierpnia 1997 r., w kwocie 57 tysięcy 46 zł.

Pan Waraksa zwrócił się do wojewody wielkopolskiego z wnioskiem o przekazanie rekompensaty wynikającej z wymienionej decyzji. W odpowiedzi uzyskał informację, że pan Waraksa zrealizował już swoje prawo do rekompensaty.

Proszę o wyjaśnienie, dlaczego z decyzji starosty pilskiego wynika, że pan Waraksa jest uprawniony do realizacji roszczeń repatriacyjnych w kwocie 57 tysięcy 46 zł, a wojewoda wielkopolski stwierdza, iż pan Waraksa zrealizował już swoje prawo do rekompensaty.

Załączam decyzję starosty pilskiego oraz pisma wojewody wielkopolskiego.

Janusz Kubiak
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Piotra Wacha, skierowane do ministra nauki i szkolnictwa wyższego Michała Seweryńskiego:

Zwracam się do Pana Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie kierunku studiów - konserwacja zabytków. Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 13 czerwca 2006 r. w sprawie nazw kierunków studiów określa, że kierunek ten może być realizowany wyłącznie w trybie jednolitych studiów magisterskich.

W związku z wymienionym rozporządzeniem wyższe szkoły zawodowe tracą możliwość kształcenia na kierunkach konserwatorskich. Uważam, że jest to sytuacja niewłaściwa, a studia na tym kierunku powinny być dwustopniowe, to znaczy licencjackie i magisterskie. Ma to uzasadnienie praktyczne zarówno od strony kształcenia, jak i wykonywania zawodu konserwatora zabytków.

Brak pomaturalnych szkół konserwatorskich i zamykanie zawodowych szkół średnich powoduje, że już teraz w znaczący sposób odczuwa się brak osób, które są przygotowane do ochrony zabytków o mniejszej wartości artystycznej czy o mniejszej randze historycznej. Pamiętajmy, że polskie dziedzictwo to nie tylko na przykład Wawel, ale także dziesiątki tysięcy płyt cmentarnych, reliktów murów, przepięknych pałaców oraz tysiące kamienic z dziewiętnastowiecznym detalem, które są rozsiane po całej Polsce. Program studiów na poziomie licencjatu powinien zawierać niezbędne elementy w zakresie podstaw historycznych i artystycznych, ale też powinien przygotowywać do wykonywania zawodu, który jest obecnie potrzebny i popularny.

Sytuacja ta dotknęła między innymi Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Nysie, której w 2002 r. Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu nadało uprawnienia do prowadzenia studiów wyższych na specjalności - renowacja zabytków rzemiosła artystycznego i detalu architektonicznego, a w 2005 r. specjalność tę przyporządkowano do kierunku - konserwacja i restauracja dzieł sztuki.

Z systemu kształcenia podzielonego na trzy stopnie: licencjat, magisterium i doktorat, korzysta bardzo wiele znakomitych szkół europejskich z ogromnymi sukcesami. Na przykład uczelnia w Hildesheim od tego roku wprowadziła trójstopniowy podział, a pozostałe uczelnie niemieckie mają obowiązek wprowadzenia takiego podziału w ciągu dwóch, trzech lat.

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Nysie spełnia wymogi kształcenia na tym kierunku na poziomie licencjatu i gwarantuje wysoki poziom kształcenia teoretycznego oraz dobrego rzemieślniczego przygotowania absolwentów. Na ten cel PWSZ pozyskała fundusze europejskie oraz została wyposażona w aparaturę przez samorząd województwa.

Byłoby wielką stratą społeczną i stanowiłoby decyzję niezrozumiałą dla licznych kandydatów na studia, studentów i osób oraz instytucji korzystających z pracy konserwatorów na poziomie regionalnym i lokalnym, gdyby Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Nysie i inne podobne szkoły nie mogły kontynuować kształcenia w tym zakresie, nie mogły wykorzystywać kadry, doświadczeń w organizowaniu praktyk studenckich, zgromadzonego specjalistycznego sprzętu.

Z wyrazami szacunku

prof. Piotr Wach
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Romana Ludwiczuka, skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty:

Szanowna Pani Minister!

Ustawa z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (DzU z 1997 r., nr 123, poz. 776) w art. 68c określa maksymalne dofinansowanie kosztów ze środków PFRON na działalność warsztatów terapii zajęciowej.

Kwoty tego dofinansowania w kolejnych latach ulegają zmniejszeniu, z 95% w roku 2007 do 85% w roku 2009 i latach następnych.

Z docierających do mnie informacji wynika, że istnieje duże prawdopodobieństwo ograniczenia liczby tego rodzaju działalności, zwłaszcza w zakresie realizowanym przez samorządy, w efekcie czego bezpośredni skutek działania tych przepisów i tak dotknie osoby niepełnosprawne.

W związku z tym uprzejmie proszę o udzielenie informacji i odpowiedzi co do poniższych kwestii:

Czy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej dokonało analizy skutków działania wymienionego przepisu odnośnie do funkcjonowania warsztatów terapii zajęciowej w kolejnych latach?

Czy istnieją uzasadnione lub wręcz potwierdzone przesłanki ograniczenia dostępności osób niepełnosprawnych do usług warsztatów terapii zajęciowej?

Czy ministerstwo przewidziało alternatywne scenariusze w wypadku wystąpienia zagrożenia działalności warsztatów terapii zajęciowej, co będzie następstwem działania wspomnianych wyżej przepisów?

Z poważaniem

Roman Ludwiczuk
senator RP
* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Romana Ludwiczuka, skierowane do ministra skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zasady aktualizacji opłat rocznych z tytułu użytkowania wieczystego nieruchomości, zarówno skarbu państwa, jak i samorządów, określają przepisy ustawy o gospodarce nieruchomościami z dnia 21 sierpnia 1997 r., tekst jednolity: DzU z 2004 r., nr 261, poz. 2603 ze zmianami.

W obu wymienionych przypadkach podstawą do zmiany wysokości opłaty rocznej jest aktualna wycena wykonana przez osobę uprawnioną w tym zakresie. O ile w przypadku samorządów podmiotem podejmującym decyzje w zakresie potrzeby aktualizacji opłaty rocznej, czyli także w zakresie sfinansowania przedmiotowych wycen, jest właściwy dla nich organ, o tyle w przypadku nieruchomości skarbu państwa decydentem określającym podmiotowo decyzje o wielkości środków z budżetu państwa na ten cel - dział 700, rozdział 70005 - jest właściwy miejscowo wojewoda.

Z informacji pochodzących z samorządów wynika, że w wielu przypadkach wielkość dotacji celowych przeznaczanych na potrzeby aktualizacji opłat rocznych z tytułu użytkowania wieczystego nieruchomości skarbu państwa jest niewystarczająca, co powoduje, że opłaty te w wielu przypadkach drastycznie odbiegają od wartości rzeczywistych, tym samym powodują uszczerbek w dochodach państwa.

W związku z tym uprzejmie proszę o udzielenie informacji i odpowiedzi co do poniższych kwestii:

Jakie Ministerstwo Skarbu Państwa widzi możliwości podjęcia skutecznych działań eliminujących przedstawiony stan rzeczy?

Jak wzrastały środki na dotacje na powyższe zadania w odniesieniu do kolejnych lat, 2005/2004, 2006/2005, i jakie są plany na 2007/2006?

Czy istnieje możliwość zwiększenia dotacji celowej na aktualizację opłat rocznych z tytułu użytkowania wieczystego dla powiatu wałbrzyskiego do wysokości określonej przez starostę wałbrzyskiego w piśmie do wojewody dolnośląskiego, nr ZGN 7014-143/06 z dnia 15 października 2006 r., to jest o dodatkową kwotę w wysokości 100 tysięcy zł?

Z poważaniem

Roman Ludwiczuk
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Łuczyckiego, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego:

Szanowny Panie Premierze!

Uprzejmie proszę o zajęcie stanowiska w sprawie przebudowy drogi S7 na odcinku między Grójcem i Białobrzegami.

Na początku 2006 r. ogłoszono przetargi na modernizację drogi między Grójcem i Jedlińskiem. Zadanie podzielono na trzy obszary: obwodnica Grójca, odcinek Grójec - Białobrzegi i odcinek Białobrzegi - Jedlińsk. Inwestycja miała być sfinansowana w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego "Transport". Niestety, na początku czerwca 2006 r. unieważniono przetarg na dwa zadania: obwodnicę Grójca i odcinek między Grójcem i Białobrzegami.

Według mojej oceny decyzja ministra transportu o unieważnieniu przetargu była podyktowana względami politycznymi. Przeznaczenie w okresie przedwyborczym pieniędzy z drogi S7 na budowę metra w Warszawie było ewidentnym działaniem zmierzającym do wzmocnienia pozycji wyborczej urzędującego komisarza Warszawy.

Odpowiedzi, które otrzymałem na moje oświadczenie w tej sprawie, przeczyły takiej tezie. W pismach pani minister Barbary Kondrat i ministra Eugeniusza Wróbla jako powód unieważnienia przetargów podawano fakt, że cena proponowana przez wykonawców była wyższa od kosztorysowej. Jednocześnie zapewniano, że inwestycja nie jest zagrożona i zostanie zrealizowana do końca 2009 r.

Ponownie ogłoszono przetarg, na początku listopada dokonano otwarcia ofert i też ponownie przetarg unieważniono, podając argumentację identyczną jak poprzednio.

W związku z tym moja teza, iż potrzebą chwili było zdobycie funduszy na inwestycje warszawskie, aby wspomóc propagandowe wysiłki kandydata PiS, jest jednak prawdziwa. Odpowiedzi otrzymane z resortu transportu były tylko mamieniem opinii publicznej naszego regionu, były cyniczną grą wyborczą. Pieniędzy na to zadanie nie ma i nie było.

Chciałbym, aby Pan Premier powiedział mieszkańcom regionu radomskiego, czy w ogóle, a jeśli tak, to kiedy, droga S7 będzie zmodernizowana.

Z poważaniem

Andrzej Łuczycki
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Pani Elżbieta Budzyńska, zamieszkała we wsi Woroniec 19A, poczta Gwory, powiat Biała Podlaska, przekazała mi materiały dotyczące śmierci swojego męża, Stanisława Budzyńskiego, który wczesnym rankiem dnia 18 lipca bieżącego roku zginął w wypadku samochodowym. Przekazała mi również kopię korespondencji, jaką prowadziła w przedmiotowej sprawie z instancjami prokuratorskimi. Po przeanalizowaniu tych materiałów pozwalam sobie na przedstawienie kilku sugestii oraz podniesienie dodatkowych problemów.

Najpierw chcę wyrazić szczere uznanie i przekazać podziękowanie za podjęcie przez ministerstwo drogi instancyjnej, za pośrednictwem Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, co doprowadziło do przesłania akt śledztwa o sygnaturze 205.1525/06/S z Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach celem kontynuowania postępowania. Decyzja ta zaowocuje, jak mam nadzieję, bezstronnym i sprawiedliwym tokiem postępowania, służącym poznaniu prawdy o tragicznym wypadku drogowym, do jakiego doszło 18 lipca na drodze krajowej nr 2 w miejscowości Woroniec.

W nawiązaniu do przeanalizowanych materiałów powypadkowych chciałbym postawić następujące pytania. Dlaczego policja z Białej Podlaskiej, prowadząca owego tragicznego poranka badania operacyjne okoliczności zdarzeń wypadku drogowego w miejscowości Woroniec nie znalazła żadnych świadków tego wypadku? Znane są tylko zeznania pasażera samochodu osobowego marki Volkswagen Sharon, kierowanego przez Romualda D., będącego w stanie nietrzeźwym. Z zeznań wynika, iż samochód ten wyprzedził tira w odłegłości około pół kilometra od skrzyżowania, na którym doszło do kolizji z Volkswagenem Golfem. Volkswagen Golf wyjechał w międzyczasie z drogi podporządkowanej.

Świadek ten nadmienia, iż tira wyprzedzali "w dołku", a następnie wjechali na górkę, która jest w odległości około 200 m od skrzyżowania, na którym doszło do zderzenia samochodów. Należałoby zapytać, dlaczego policja nie znalazła kierowcy owego tira, a mógłby on między innymi zweryfikować to, z jaką prędkością jechał wyprzedzający go Volkswagen Sharon, czy wyprzedzał go w dozwolonym miejscu, i zeznać, czy był świadkiem analizowanego wypadku drogowego, a jeśli tak, to powiedzieć, jaka jest jego wersja przebiegu zdarzeń.

Policja powinna z łatwością ustalić, czy w owym "dołku" przekroczona została przez kierowcę Volkswagena Sharona podwójna linia i z jaką prędkością powinien jechać ten kierowca, zgodnie ze wskazaniami znaków drogowych, na analizowanym odcinku drogi. Z internetowej informacji Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie z dnia 18 lipca 2006 r. wynika, iż kierowca Volkswagena Golfa jechał z prędkością około 150 km/h i wyprzedzał inny pojazd bezpośrednio na skrzyżowaniu. Zaraz potem doszło do wypadku.

Z komunikatu internetowego wynika też, że prędkość samochodu potwierdzona została poprzez fakt znalezienia przez funkcjonariuszy policji silnika Volkswagena Golfa w odległości ponad 100 m od miejsca zdarzenia. U kierowcy Volkswagena Sharona stwierdzono 0,92 ‰ alkoholu w wydychanym powietrzu, tymczasem z relacji wdowy po zmarłym w wyniku wypadku kierowcy Volkswagena Golfa wiadomo, iż relacjonowane w różnych dokumentach wskaźniki zarówno prędkości Volkswagena Sharona, jak i poziomu alkoholu we krwi jego kierowcy "systematycznie maleją".

W związku z tym prosiłbym o szczególną pieczołowitość kontroli postępowania policyjno-prokuratorskiego w przedmiotowej sprawie, chociażby z uwagi na fakt, iż zmarły kierowca osierocił czworo dzieci.

Po wnikliwym przeanalizowaniu pisma z dnia 8 września 2006 r. Prokuratury Okręgowej w Lublinie, Ośrodek Zamiejscowy w Białej Podlaskiej, podpisanego przez zastępcę prokuratora okręgowego można chyba stwierdzić, że wyrokowanie zawarte w czwartym akapicie tego pisma z przykrością należy uznać za przedwczesne. Proszę pozwolić mi w tym miejscu podzielić się sugestią interpretacji, która kwestionuje wyrokowanie, iż przyczyną wypadku drogowego było wymuszenie przez kierowcę wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej Volkswagena Golfa pierwszeństwa przejazdu. Wobec takiego stanu rzeczy PZU SA stwierdził w przedmiotowej sprawie, iż brak aktualnie podstaw do przyjęcia przez zakład odpowiedzialności za powstałą szkodę.

Tymczasem, uwzględniając dostępne dane dotyczące okoliczności zaistniałego wypadku, można za bezpośrednią przyczynę wypadku uznać brawurową jazdę pijanego kierowcy, który wyprzedzając tira, jeszcze zwiększał prędkość i nie był w stanie zapanować nad sytuacją w ruchu drogowym przy wyjeździe na skrzyżowanie. Nadjeżdżający z lewej strony samochód nie był postrzegany przez kierowcę Volkswagena Golfa jako niebezpieczeństwo przy wykonywaniu manewru wyjechania na drogę nr 2 i szybkiego skrętu w prawo lub w lewo. Kierowca zakładał, że samochód ten nadjeżdża z prędkością, która jemu umożliwia wykonanie tych manewrów. Jego zachowanie nie musi więc być interpretowane jako wymuszenie pierwszeństwa. Tymczasem Volkswagen Sharon nadjechał błyskawicznie, z prędkością 150 km/h, a jego kierowca, będący pod wpływem alkoholu, nie był w stanie ani adekwatnie postrzegać bodźców konstytuujących sytuację w ruchu drogowym, jaką stworzył w sposób trudny do przewidzenia dla kierowcy Volkswagena Golfa, ani tym bardziej trafnie na te bodźce reagować.

Bardzo bym prosił, aby wziąć również pod uwagę moją ocenę zaistniałej sytuacji jako hipotezę interpretacyjną opartą na zgromadzonych materiałach dowodowych, które przeanalizowałem jako psycholog zajmujący się konsultacjami eksperckimi, między innymi z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Z wyrazami szacunku

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry oraz do ministra transportu Jerzego Polaczka:

Od dnia wejścia w życie ustawy z dnia 7 lipca 2005 r. o zmianie niektórych ustaw dotyczących nabywania własności nieruchomości - DzU z 2005 r., nr 157, poz. 1315 - obowiązują zapisane w art. 2 ust. 2 tej ustawy nowe uregulowania prawne dotyczące ulgi przy nabywaniu mieszkań PKP. W myśl zapisów tej ustawy pracownicy przedsiębiorstw państwowych realizujących zadania dla PKP zostali zrównani w wymiarze procentowym ulgi uwłaszczeniowej z pracownikami PKP oraz pracownikami zajmującymi inne mieszkania zakładowe i uzyskali prawo do sześcioprocentowej ulgi za każdy rok pracy.

W moim przekonaniu warunki, o których mówią wyżej wymienione przepisy ustawy, spełniają byli pracownicy przedsiębiorstwa budowlanego PBPW w Katowicach, którzy mieszkają w budynkach PKP. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności dwóm najemcom mieszkań PKP udało się uzyskać kopie dwóch umów potwierdzających wykonanie zadań przez PBPW w Katowicach dla PKP. Z dostępnej dokumentacji inwestycji wynika, iż przedsiębiorstwo PBPW w Katowicach nie tylko realizowało zadania na rzecz PKP, ale i sfinansowało budowę mieszkań zakładowych PKP, zajmowanych przez najemców będących byłymi pracownikami.

Będąc przedstawicielem Senatu w pracach nad nowelizacją ustaw uwłaszczeniowych, stawiam pytanie, czy są jakieś formalne lub merytoryczne przeszkody utrudniające zbycie przez Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Katowicach mieszkań zakładowych PKP, najmowanych przez byłych pracowników PBPW w Katowicach, na warunkach określanych w ustawie z dnia 7 lipca 2005 r.

Wyrażając intencje ustawodawcy, chcę wskazać, iż zgodnie z zamierzeniem Senatu RP, z którego inicjatywy ustawa ta została uchwalona, pracownicy lub byli pracownicy zakładów wykonujących prace dla PKP mają mieć prawo do takich samych ulg, jak pracownicy PKP lub najemcy innych mieszkań zakładowych na mocy ustawy z dnia 15 grudnia 2000 r. o zasadach zbywania mieszkań będących własnością przedsiębiorstw państwowych, niektórych spółek handlowych z udziałem Skarbu Państwa, państwowych osób prawnych oraz niektórych mieszkań będących własnością Skarbu Państwa - DzU z 2001 r., nr 4, poz. 24 z późniejszymi zmianami.

W razie jakichkolwiek wątpliwości w przedmiotowej sprawie bardzo proszę o stosowne sugestie dotyczące zmian w obowiązujących obecnie przepisach, które pozwoliłby uściślić przepisy ustawy w toku aktualnych prac legislacyjnych nad nowelizacją ustaw uwłaszczeniowych, które z inicjatywy Senatu prowadzone są w Sejmie.

Z poważaniem

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku wydanym dnia 24 sierpnia 2006 r. (sygn. akt I OSK 1133/05) oddalił skargę kasacyjną prezydenta miasta Zabrza od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z dnia 6 kwietnia 2005 r. (sygn. akt II SA/K 1104/03) w sprawie skargi Władysława Króla na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach z dnia 26 marca 2003 r. nr SKO.GN.21/2003/UW w przedmiocie przekształcenia użytkowania wieczystego w prawo własności.

Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, iż zarzuty skargi kasacyjnej nie zasługują na uwzględnienie.

Oto stosowny fragment uzasadnienia tego wyroku.

"Ustawa z dnia 26 lipca 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości (DzU nr 113, poz. 1209 ze zm.) w brzmieniu obowiązującym w dacie wydania decyzji kontrolowanej przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w art. 1 ust. 1 stanowiła, że «osobom fizycznym będącym w dniu 26 maja 1990 r. oraz w dniu wejścia w życie ustawy użytkownikami wieczystymi lub współużytkownikami wieczystymi nieruchomości położonych na obszarach państwa polskiego, wymienionych w dekrecie z dnia 6 września 1951 r. o ochronie i uregulowaniu własności osadniczych gospodarstw chłopskich na obszarze Ziem Odzyskanych (DzU nr 46, poz. 340 ze zm.) [...] przysługuje roszczenie o nieodpłatne nabycie prawa własności tych nieruchomości». Z przepisu tego jednoznacznie wynika, że ustawa z dnia 26 lipca 2001 r. dotyczyła zarówno nieruchomości zabudowanych na cele mieszkaniowe, jak i stanowiących nieruchomości rolne położonych na "obszarze", tzn. miejscu położenia nieruchomości, które były wymienione w dekrecie z dnia 6 września 1951 r., a nie «nadanych» jako gospodarstwo rolne w trybie tego dekretu czy wymienionych w tym dekrecie, jak podano w skardze kasacyjnej. Interpretacja zatem art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 2001 r., dokonana przez skarżącego, nie znajduje uzasadnienia w treści tego przepisu. W art. 1 dekretu z dnia 6 września 1951 r. zostało natomiast określone, że dekret ten dotyczy gospodarstw rolnych nadanych w trybie osadnictwa rolnego na obszarze Ziem Odzyskanych, a zatem ustawa z dnia 26 lipca 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości dotyczyła nieruchomości oddanych w użytkowanie wieczyste na tym obszarze, tj. na terenie Ziem Odzyskanych. Zatem zarzut naruszenia art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 2001 r. nie znajduje uzasadnienia.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach, wydając wyrok uchylający obie decyzje wydane w sprawie, w wytycznych wskazał, że organ winien mieć na uwadze treść zmienionego art. 1 ustawy z dnia 26 lipca 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości przez art. 15 ustawy z dnia 11 kwietnia 2003 r. o kształtowaniu ustroju rolnego. Jak już niejednokrotnie podkreślał Naczelny Sąd Administracyjny, wytyczne zawarte w wyroku wiążą organy, jeżeli nie nastąpiła zmiana stanu prawnego, natomiast po wydaniu wyroku przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w przedmiotowej sprawie nastąpiła zmiana stanu prawnego. Od 12 października 2005 r. obowiązuje bowiem ustawa z dnia 29 lipca 2005 r. o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności nieruchomości (DzU nr 175, poz. 1459), natomiast stosownie do art. 9 tej ustawy utraciła moc ustawa z dnia 26 lipca 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości. Zgodnie z art. 8 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. (DzU nr 175, poz. 1459) do spraw wszczętych na podstawie ustaw, które zostały wymienione w art. 9, stosuje się już przepisy ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o  przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności nieruchomości. W świetle tej ustawy dalsze wywody skargi kasacyjnej są bez znaczenia.

Z tych względów Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że skarga kasacyjna nie zasługuje na uwzględnienie i oddalił ją na podstawie art. 184 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (DzU nr 153, poz. 1270 ze zm.)".

Na kanwie przytoczonego fragmentu uzasadnienia wyroku NSA chciałbym podkreślić, iż zarówno stanowisko Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach, jak i wywody dotyczące wyroku NSA są całkowicie zgodne z intencją ustawodawcy. W ustawie z dnia 26 lipca 2001 r. przewidywał on nieodpłatne uwłaszczenie dla osób fizycznych będących użytkownikami wieczystymi nieruchomości zabudowanych na cele mieszkaniowe, jak i stanowiących nieruchomości rolne na obszarze Ziem Odzyskanych, co nie ma nic wspólnego z nadawaniem gospodarstw rolnych w trybie dekretu z dnia 6 września 1951 r. o ochronie i uregulowaniu własności osadniczych gospodarstw chłopskich na obszarze Ziem Odzyskanych. Ustawodawca wymienił ten dekret po to tylko, żeby dokładnie określić zakres obszarowy nieruchomości będących przedmiotem uwłaszczenia. Tak więc zarówno organ I instancji (prezydent miasta Zabrze) jak i II instancji (Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach) podjęły decyzję w wyniku błędnej interpretacji przepisów art. 1 ust. 1 ustawy uwłaszczeniowej.

Dopóki nie zostaną znowelizowane przepisy rozszerzające katalog uprawnień do nieodpłatnego przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, dopóty zawarty w art. 5 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności nieruchomości, to wytyczne wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach w sprawie pana Władysława Króla nie są wiążące dla prezydenta miasta Zabrze, pomimo że NSA oddalił skargę tego ostatniego jako bezzasadną.

Stąd też istotne znaczenie dla zgodnego z poczuciem sprawiedliwości rozwiązania sprawy pana W. Króla i wielu podobnych ma nowelizacja pakietu ustaw uwłaszczeniowych zawarta w druku sejmowym nr 602, podjęta z inicjatywy Senatu RP. Proponowany w tym projekcie art. 8 przewiduje nieodpłatne przekształcenie prawa użytkowania wieczystego na rzecz użytkowników wieczystych lub ich następców prawnych, "w odniesieniu do których nie wykonano przepisów ustawy z dnia 26 lipca 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości (DzU nr 113, poz. 1209, z 2002 r. nr 113, poz. 984 oraz z 2003 r. nr 3, poz. 26 i nr 64, poz. 592), jeżeli spełnili warunki nabycia własności użytkowanych nieruchomości z mocy prawa".

W związku z dyskutowaną sprawą zabrzańską chciałbym zapytać, czy projektowana nowelizacja zdaniem ministerstwa rozwiązałaby zaistniały problem. Polega on na niezrealizowaniu przez niektóre samorządy w Polsce uwłaszczenia nieruchomościami gruntowymi wobec osób, które w sensie konstytutywnym zostały już uwłaszczone z mocy samego prawa, w myśl postanowień art. 15 ustawy z dnia 11 kwietnia 2003 r. o kształtowaniu ustroju rolnego, nowelizującej przepisy art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 2001 r.

Niezależnie jednak od przebiegu nowelizacji ustaw uwłaszczeniowych, w moim przekonaniu panu Władysławowi Królowi w kontekście wyroku NSA przysługuje roszczenie względem gminy Zabrze, a ściślej wobec prezydenta tej gminy, który podjął niekorzystną dla pana W. Króla decyzję o odmowie uwłaszczenia w oparciu o błędną interpretację ustawy, co stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Katowicach, a potwierdził NSA. Moje pytanie brzmi jednak inaczej. Do kogo ma zainteresowany kierować formalnie swoje roszczenia: byłego prezydenta, nowo wybranego czy rady miasta?

Z wyrazami szacunku

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry oraz do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji Ludwika Dorna:

Dr Roberto S. reprezentujący Stowarzyszenie Życia Apostolskiego "Dzieło Maryi" - gałąź męska, Prowincja Polska, oraz Adam Ch., członek tegoż zgromadzenia zakonnego, zamieszkali w , nabyli samochód osobowy "Opel Corsa" za pośrednictwem pana Mieczysława K., zamieszkałego w. Zakup sfinalizowano za pośrednictwem reprezentowanej przez Mirosława K. firmy F.P.U.H. "WIT" poprzez zawarcie umowy komisu nr 60/2006 r. w dniu 28 czerwca 2006 r.

Zarówno z zapewnień pośrednika, pana Mieczysława K., jak i z przedstawionego przez niego zaświadczenia autoryzowanej stacji o przeprowadzonym badaniu technicznym wynikało, iż samochód spełniał wymagania techniczne dopuszczające go do rejestracji w Polsce. Komisowa umowa sprzedaży w §3 również stwierdzała, iż samochód jest wolny od ukrytych wad, co gwarantował sprzedający jako właściciel pojazdu. Kupujący dokonali transakcji za pośrednictwem komisu, aby zabezpieczyć się przed ewentualnością dokonania zakupu samochodu kradzionego bądź z istotnymi usterkami uniemożliwiającymi dopuszczenie go do ruchu drogowego. Samochód został sprowadzony ze Szwajcarii i nie był rejestrowany w Polsce.

Po kilku dniach od daty zakupu zauważono niewielki wyciek płynu. Podczas kontroli w autoryzowanej stacji technicznej stwierdzono usterki techniczne, które w opinii diagnosty stanowią zagrożenie spowodowania wypadku drogowego. Dlatego też zakupiony samochód nie został dopuszczony do ruchu drogowego i od pięciu miesięcy stoi na parkingu nieużywany.

Zawiadomiony o tym fakcie pośrednik zakupu, pan Mieczysław K., nie wyraził zgody na remont samochodu zgodnie z warunkami umowy komisu. W tej sytuacji nabywcy samochodu dnia 23 sierpnia 2006 r. złożyli zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Garwolinie o popełnieniu przestępstwa o potencjalnych skutkach narażenia zdrowia i życia użytkowników samochodu oraz innych uczestników ruchu drogowego. Przestępstwo to polegało na sprzedaży samochodu o ukrytych usterkach technicznych, czego nie przewidywała umowa sprzedaży komisowej.

Prokuratura Rejonowa w Garwolinie odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie oszustwa i poręczenia nieprawdy przez Mieczysława K. i pracownika stacji diagnostycznej - sygnatura akt: PG-I-SK-11972/06. Z decyzją tą nie zgodzili się nabywcy samochodu i złożyli zażalenie na tę decyzję do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, która w postanowieniu z dnia 17 listopada 2006 r. nr I Dsn 657/06/G uwzględniła złożone zażalenie i uchyliła postanowienie prokuratora rejonowego w Garwolinie z dnia 25 września 2006 r. o odmowie wszczęcia dochodzenia w sprawie oszustwa przy sprzedaży samochodu oraz przekazała tę sprawę do prokuratury rejonowej do dalszego postępowania.

Nabywcy samochodu kwestionują notatki urzędowe policji z Garwolina z dnia 5 września 2006 r. oraz z dnia 25 września 2006 r. sporządzone przez młodszego aspiranta Mariusza Żaczka z Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie dotyczące zeznań pana Mieczysława K. i pana Mirosława K., właściciela komisu. Ponadto trudno jest znaleźć odpowiedź w przedmiotowej kwestii na następujące pytania: Dlaczego policja nie zleciła ekspertyzy rzeczoznawcy, skoro stanęła wobec faktu istnienia dwóch sprzecznych ze sobą zaświadczeń technicznych o stanie zakupionego samochodu? Dlaczego policja nie zażądała też dokumentacji z Urzędu Celnego, na przykład zdjęcia samochodu zrobionego przy jego odprawie celnej, aby zobiektywizować diagnozę stanu, w jakim samochód faktycznie został sprowadzony do Polski? Dlaczego po stwierdzeniu przez pana Mieczysława K., że pani Ch., właścicielka samochodu, nie może uczestniczyć w przesłuchaniu, bo przebywa w Anglii, policja zlekceważyła fakt, że podpisy pani Ch. pod każdym dokumentem są inne? Dlaczego policja nie skonfrontowała zeznań osób podejrzanych z zeznaniami poszkodowanych nabywców samochodu i przedstawiła prokuraturze wyniki dochodzenia, w których nie stwierdzono znamion przestępstwa?

Z uwagi na te wątpliwości oraz na potencjalne zagrożenie innych nabywców podobnych samochodów, którzy jako użytkownicy dróg publicznych w Polsce będą narażeni na wypadki, proszę o dokonanie kontroli przedmiotowej służb policyjnych oraz objęcie stosownym nadzorem postępowań prokuratorskich.

Z wyrazami szacunku

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mirosława Adamczaka, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ziobry:

Szanowny Panie Ministrze!

Na podstawie art. 16 ust. 1 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora - DzU z 2003 r. nr 221, poz. 2199 z późniejszymi zmianami - zwracam się o udzielenie mi informacji oraz o ewentualną interwencję w następującej sprawie.

W dniu 28 listopada odbyłem rozmowę z przedstawicielami NSZZ Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa w Ostrowie Wielkopolskim. Z przekazanych mi informacji wynika, że ich organizacja nie akceptuje rozwiązań prawnych zaproponowanych w nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o Służbie Więziennej - wersja z października bieżącego roku.

Ponadto poważne wątpliwości budzi nieobjęcie funkcjonariuszy Służby Więziennej podwyżkami, jakimi z kolei planuje się objąć funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej, BOR itp.

Sytuacja ta staje się jeszcze bardziej niezrozumiała, gdy weźmie się pod uwagę wcześniejsze zapewnienia składane między innymi przez wiceministra sprawiedliwości, panią Beatę Kempę, na łamach miesięcznika wydawanego dla pracowników więziennictwa o tym, że nikt nie zamierza dyskryminować funkcjonariuszy tego sektora. A właśnie jako dyskryminację pracownicy więziennictwa traktują brak zabezpieczenia w przyszłorocznym budżecie dodatkowych środków finansowych.

Z uwagi na specyficzny charakter pracy w więziennictwie, jak też na to, że funkcjonariuszy Służby Więziennej jak najbardziej należy zaliczyć do służb mundurowych, nieuregulowanie spraw związanych ze wzrostem wynagrodzeń tej grupy musi budzić co najmniej niepokój.

Ze zrozumieniem należy przyjąć także niezadowolenie funkcjonariuszy Służby Więziennej z obecnego stanu rzeczy, zwłaszcza w kontekście zmiany przepisów związanych z wymiarem sprawiedliwości, czego skutkiem zapewne będzie wzrost liczby osadzonych, a przez to konieczność wzrostu wydajności pracy pracowników więzień i aresztów.

W związku z tym zwracam się do Pana Ministra o ponowne przeanalizowanie sytuacji i rozpatrzenie postulatów zgłaszanych przez NSZZ Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa.

Z wyrazami szacunku

Mirosław Adamczak
senator Rzeczypospolitej Polskiej

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mirosława Adamczaka, skierowane do pełniącego obowiązki prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Grzegorza Spychalskiego:

Szanowny Panie Prezesie!

Działając na podstawie art. 16 ust. 1 ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, DzU z 2003 r., nr 221, poz. 2199 z późniejszymi zmianami, zwracam się do Pana Prezesa z prośbą o przedstawienie mi informacji na temat sposobu rozpatrzenia wniosku o dofinansowanie realizacji projektu w ramach SPO "Restrukturyzacja i modernizacja sektora żywnościowego oraz rozwój obszarów wiejskich 2004-2006" w zakresie działania "Inwestycje w gospodarstwach rolnych", który to wniosek został złożony przez pana Roberta Czajkę, prowadzącego gospodarstwo rolne w Krotoszynie, sygnatura sprawy: OR 15-61400-Or153014/05.

Pan Czajka zwrócił się do mnie z prośbą o interwencję w tej sprawie, podkreślając, że nie miał możliwości w terminie zakreślonym przez organ odwoławczy, ARiMR w Warszawie, złożyć w agencji dokumentów wymaganych do uzupełnienia wniosku, w szczególności zaświadczenia powiatowego lekarza weterynarii dotyczącego spełniania minimalnych standardów w zakresie higieny i warunków utrzymania zwierząt.

Jak wynika z informacji uzyskanych od pana Czajki w momencie składania wniosku, czyli w kwietniu 2005 r., prowadził on hodowlę trzody chlewnej, lecz z początkiem roku 2006 zaprzestał jej produkcji. W momencie, w którym upłynął termin na uzupełnienie wniosku, to jest w dniu 26 czerwca 2006 r., pan Robert Czajka nie prowadził hodowli zwierzęcej, więc nie mógł dostarczyć zaświadczenia powiatowego lekarza weterynarii o spełnianiu minimalnych standardów w zakresie higieny i warunków utrzymania zwierząt.

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Poznaniu, mimo wyjaśnień telefonicznych pana Czajki, uznała, iż jest zbyt późno na uzupełnienie wniosku, podtrzymując tym samym swoją pierwotną decyzję o pozostawieniu przedmiotowego wniosku o dopłaty bez rozpatrzenia.

Do napisania tego wystąpienia skłoniły mnie różnice w informacjach podawanych przez pana Czajkę oraz decyzji organu drugiej instancji z dnia 20 października 2006 r. Z wyjaśnień przedstawionych przez Roberta Czajkę wynika, że jego wniosek został rozpatrzony po jednym roku i dwóch miesiącach, kiedy dokonał już wstępnych umów i przedpłat na kombajn zbożowy i ciągnik rolniczy. Ponieważ ceny maszyn rolniczych drastycznie zaczęły wzrastać, zabrakłoby mu środków zapisanych we wniosku na SPO na ich zakup.

Chciałbym w miarę możliwości uzyskać dodatkowe wyjaśnienia odnośnie do okoliczności tej sprawy, a w szczególności przyczyn odrzucenia wniosku pana Roberta Czajki, jak również możliwości przywrócenia terminu uzupełnienia oraz rozpatrzenia wniosku.

Z wyrazami szacunku

Mirosław Adamczak
senator Rzeczypospolitej Polskiej

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mirosława Adamczaka, skierowane do marszałka Senatu Bogdana Borusewicza:

Szanowny Panie Marszałku!

Zwracam się do Pana Marszałka z prośbą o interwencję w sprawie, z którą zwróciło się do mnie czworo rodzeństwa - troje z nich, Iwona Król, Karolina Grzeszczyk i Marek Grzeszczyk, to mieszkańcy gminy Przygodzice w województwie wielkopolskim, zaś Aldona Siwik mieszka w Ostrowie Wielkopolskim.

Nieżyjący rodzice rodzeństwa, to jest Anna i Franciszek Grzeszczykowie, w latach 1989-1993 zaciągnęli w Banku Spółdzielczym w Ostrowie Wielkopolskim kredyty na finansowanie działalności rolniczej. W wyniku hiperinflacji kredytobiorcy ci wpadli w pułapkę, z której - mimo podejmowanych w tym kierunku starań - nie byli w stanie się wyplątać. W roku 1995 bank spółdzielczy został kupiony przez Bank Śląski SA w Katowicach, który automatycznie stał się wierzycielem państwa Grzeszczyków.

W 1998 r. zmarła Anna Grzeszczyk, w związku z czym Bank Śląski SA zawarł z Franciszkiem Grzeszczykiem oraz pełnoletnimi już dziećmi nową ugodę, określającą wysokość zadłużenia i sposób jego redukcji w stosunku do wysokości poszczególnych wpłat dokonywanych przez dłużników. Dzięki zawarciu tej ugody i dokonywaniu spłat przez dłużników zadłużenie, które w dniu podpisania ugody wynosiło łącznie 190 tysięcy 40 zł i 38 gr, 19 października 2006 r. wynosiło 85 tysięcy 53 zł i 3 gr, przy czym kwota ta obejmuje wyłącznie odsetki od spłaconej już należności głównej.

Pismem z dnia 19 października 2006 r. (załącznik 1) ING Bank Śląski wezwał dłużników do spłaty całości zadłużenia w nieprzekraczalnym terminie 2 listopada 2006 r. pod sankcją wszczęcia postępowania egzekucyjnego. W dniu 31 października 2006 r. dłużnicy zwrócili się do banku o pełną informację dotyczącą ich zadłużenia (załącznik 2). W odpowiedzi bank, w piśmie z dnia 16 listopada 2006 r. (załącznik 3), przedstawił rozliczenie, jednocześnie prosząc dłużników o przedstawienie propozycji harmonogramu spłaty zadłużenia.

Równolegle Bank Śląski skierował do Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim pozew przeciwko rodzeństwu, wnosząc o wydanie nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym. Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim postanowieniem z dnia 22 listopada 2006 r. (załącznik 4) stwierdził jednak swoją niewłaściwość rzeczową i przekazał sprawę do rozpoznania właściwemu Sądowi Okręgowemu w Kaliszu. Tylko dzięki temu zainteresowani dowiedzieli się, iż Bank Śląski podjął takie właśnie kroki, mimo iż 16 listopada proponował jeszcze polubowne załatwienie sprawy.

Panie Marszałku, po rozmowie z Karoliną Grzeszczyk, Markiem Grzeszczykiem, Iwoną Król i Aldoną Siwik oraz po analizie dokumentacji - umów, pism, dowodów wpłat - doszedłem do wniosku, że ludzie ci padli ofiarą splotu wielu niefortunnych okoliczności, przez co od chwili wejścia w dorosłe życie muszą boleśnie borykać się z problemami, za które w najmniejszym stopniu nie ponoszą jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Karolina Grzeszczyk utrzymuje się z renty po rodzicach w wysokości 1 tysiąca 25 zł i mieszka w odziedziczonym po nich domu, który musi utrzymać. Iwona Król pracuje w firmie Leoni Autokabel w Ostrzeszowie, gdzie zarabia ok. 1 tysiąca 100 zł; jej mąż pracuje jedynie dorywczo, między innymi z powodu konieczności opiekowania się babcią, z którą małżonkowie zamieszkują; ponadto na ich utrzymaniu znajduje się siedmioletnie dziecko. Marek Grzeszczyk zatrudniony jest na umowę zlecenie na stadionie Lecha w Poznaniu, gdzie uzyskuje dochód około 1 tysiąca zł; tam też aktualnie przebywa. Aldona Siwik prowadzi zakład fryzjerski, który znajduje się w pomieszczeniach gospodarczych rodzinnej posesji w Dębnicy, a uzyskuje z tego tytułu dochód w wysokości 1 tysiąca zł; ma niepracującego męża zarejestrowanego w PUP i ośmioletnie dziecko.

Wymienione osoby odziedziczyły po rodzicach dom w Dębnicy - zamieszkuje w nim Karolina Grzeszczyk - i olbrzymi dług. Do chwili obecnej, mimo trudnej sytuacji materialnej, spłacali należności wobec banku. Ich dobra wola, ale i determinacja pozwoliły na spłacenie całości należności głównej. Obecnie jednak nie są w stanie wziąć na siebie obowiązku dokonania spłat w takich kwotach, które dawałyby realną perspektywę spłaty całości odziedziczonych zobowiązań.

Wobec tego, uwzględniając fakt, że do tej pory rodzeństwo solidarnie dokonywało wpłat do banku, w żaden sposób nie uchylając się od odpowiedzialności, jedynym racjonalnym i sprawiedliwym rozwiązaniem ich wręcz tragicznej sytuacji jest umorzenie przez Bank Śląski pozostałego zadłużenia. Dlatego też zwracam się do Pana Marszałka z prośbą o interwencję w tej sprawie i o osobiste zwrócenie się do Banku Śląskiego w Katowicach z prośbą o takie właśnie załatwienie tej sprawy.

Mam nadzieję na przychylność i zrozumienie Pana Marszałka, spodziewam się również pozytywnego zakończenia sprawy.

Mirosław Adamczak
senator Rzeczypospolitej Polskiej

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mirosława Adamczaka, skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty:

Szanowna Pani Minister!

Na podstawie art. 16 ustawy z dnia 9 maja1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora - DzU nr 221 poz. 2199 z późniejszymi zmianami - zwracam się do Pani Minister z wnioskiem o przedstawienie mi wyjaśnień z zakresu zasad prawnych przeprowadzania postępowania dowodowego w sprawach dotyczących przyznawania świadczeń emerytalnych na podstawie ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Według posiadanych przeze mnie wiadomości, zgodnie z art. 117 ust. 1 powyższej ustawy okresy składkowe oraz nieskładkowe mogą być uwzględnione "jeżeli zostały udowodnione dokumentami (zaświadczeniami) lub wpisami w legitymacji ubezpieczeniowej bądź uznane orzeczeniem sądu". Zapis ten nie uwzględnia powszechnego zjawiska braku u sporej grupy potencjalnych lub obecnych emerytów dokumentów kadrowych i płacowych z roku 1978 i lat wcześniejszych.

Do 1991 r. obowiązujące wówczas przepisy zobowiązywały pracodawców do przechowywania dokumentacji pracowniczej, dotyczącej między innymi wynagrodzeń i składek na ZUS, przez okres jedynie dwunastu lat. W efekcie bardzo często dokumenty te, obejmujące niekiedy lata, w których zainteresowani osiągali najwyższe w karierze zarobki i odprowadzali najwyższe składki na ubezpieczenie społeczne, były brakowane i niszczone. Dodać do tego należy utratę części dokumentów w wyniku wypadków losowych bądź też w efekcie zamieszania powstałego na początku lat dziewięćdziesiątych podczas likwidacji wielu zakładów pracy. Te wszystkie okoliczności sprawiły, że osoby te nie są w stanie udokumentować w sposób wymagany przez przepisy o ubezpieczeniach społecznych swojego stażu pracy i wysokości osiąganych wówczas zarobków - wpisy wysokości dochodów w legitymacjach ubezpieczeniowych nie były w tamtym czasie obowiązkowe. Te same przepisy nie pozwalają na przyjęcie za udowodnioną wysokości zarobków potwierdzonej zeznaniami świadków lub udokumentowanej wynagrodzeniami osób pracujących w tym samym czasie i w tym samym zakładzie pracy na analogicznym stanowisku. Pokrzywdzone w ten sposób osoby często trafiają do mojego biura z prośbą o pomoc, której ze zrozumiałych względów nie jestem w stanie im udzielić.

W tym miejscu chciałbym też zwrócić uwagę na niekonsekwencję obowiązujących przepisów co do równego traktowania wszystkich grup ubezpieczonych. Art. 117 ust. 4 mówi, że okresy składowe osób świadczących "pracę po 1956 r. na rzecz organizacji politycznych i związków zawodowych, nielegalnych w rozumieniu przepisów obowiązujących do kwietnia 1989 r." - art. 6 ust. 1 pkt 10 ustawy - oraz okresy nieskładkowe u osób "niewykonujących pracy w okresie przed dniem 4 czerwca 1989 r. na skutek represji politycznych" - art. 7 pkt 4 ustawy - mogą być udowodnione dokumentami lub zeznaniami świadków. Oceny tych dokumentów i zeznań dokonuje, w drodze decyzji , kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych zgodnie z przepisami o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Skoro w tamtych dwóch wypadkach, opisanych wcześniej, dopuszcza się dowód z zeznań świadków jako pełnoprawny środek dokumentowania stażu pracy oraz wysokości zarobków za nią uzyskiwanych, to brakuje, w moim głębokim przekonaniu, racjonalnych przeciwwskazań do przyjęcia podobnej praktyki w stosunku do pozostałych ubezpieczonych. Osoby, które utraciły w latach siedemdziesiątych swoje dokumenty osobowe w wyniku obowiązywania ówczesnego prawa, są pokrzywdzone pod tym względem podobnie jak ludzie represjonowani w czasach dyktatury komunistycznej za swoje przekonania. Prosiłbym więc o przedstawienie możliwych rozwiązań tej sytuacji.

Wspomnieć chciałbym również o wymienionym w art. 117 ust. 5 omawianej ustawy upoważnieniu ministra pracy i polityki społecznej do wydania rozporządzenia wykonawczego w zakresie rodzaju "...dowodów niezbędnych do ustalenia prawa i wysokości świadczeń w przypadkach, gdy konto ubezpieczonego nie zawiera tych informacji". Chodzi mi o to, czy stosowne rozporządzenie zostało wydane, a jeśli nie, to kiedy planowane jest uregulowanie przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej tej kwestii.

Z wyrazami szacunku

Mirosław Adamczak
senator Rzeczypospolitej Polskiej

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Antoniego Motyczkę, skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty:

Moje oświadczenie dotyczy nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych z 1 lipca 2005 r. oraz z 12 maja 2006 r.

Podczas dziesiątego posiedzenia Senatu RP złożyłem oświadczenie, w którym zwróciłem uwagę na niefortunny przepis art. 9 ust. 4c powyższej ustawy, który spowodował, że od 1 czerwca 2006 r. przedsiębiorcy z ustalonym prawem do renty z tytułu niezdolności do pracy mieli płacić składki na ubezpieczenie społeczne do czasu ustalenia prawa do emerytury. W efekcie wszyscy renciści prowadzący firmy od dnia 1 czerwca mieli zacząć płacić pełną składkę na ZUS. 12 maja 2006 r. Sejm RP uchwalił ustawę zmieniającą ustawę z dnia 1 lipca 2005 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. 24 maja 2006 r. Senat RP na posiedzeniu plenarnym poparł w głosowaniu te zmiany, a następnie ustawa została podpisana przez prezydenta RP i weszła w życie 31 maja. W praktyce renciści do końca 2006 r. nadal będą podlegali tylko obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu, a do ubezpieczeń będą mogli przystąpić dobrowolnie.

W odpowiedzi z dnia 30 maja 2006 r. na moje oświadczenie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zobowiązało się do opracowania nowych rozwiązań do końca września tego roku. Ten termin nie został dotrzymany. W efekcie ponad sto tysięcy dorabiających do renty przedsiębiorców od nowego roku zapłaci czterokrotnie wyższe składki ZUS.

Renty wielu Polaków zamykają się w kwotach sięgających kilkuset złotych. By godnie żyć, pewna część rencistów dorabia, prowadząc zwykle niewielką działalność gospodarczą. Przepisy, które wejdą w życie 1 stycznia, pozbawią rencistów dodatkowych środków do życia i uderzą w najbiedniejsze warstwy społeczne.

Dlatego zwracam się do Pani Anny Kalaty, Minister Pracy i Polityki Społecznej, o pilne rozwiązanie tego problemu.

Z wyrazami szacunku

Antoni Motyczka
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Antoniego Motyczkę, skierowane do minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty:

Moje oświadczenie dotyczy ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Zgodnie z art. 27 powyższej ustawy ubezpieczonym urodzonym przed dniem 1 stycznia 1949 r. przysługuje emerytura, jeżeli spełnili łącznie następujące warunki: po pierwsze, osiągnęli wiek emerytalny wynoszący co najmniej sześćdziesiąt lat dla kobiet i co najmniej sześćdziesiąt pięć lat dla mężczyzn, po drugie, mają okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej dwadzieścia lat dla kobiet i dwadzieścia pięć lat dla mężczyzn, z zastrzeżeniem art. 27a. Art. 32 tej samej ustawy mówi także, że pracownikom wyszczególnionym w ust. 2 i 3, zatrudnionym w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze, przysługuje emerytura w wieku niższym niż określony w art. 27 pkt 1. Do tej grupy zalicza się także żołnierzy zawodowych.

Art. 2 pkt 1 ust. 1 stwierdza, że świadczenia na warunkach i w wysokości określonych w ustawie przysługują ubezpieczonym w razie spełnienia warunków do nabycia prawa do świadczeń pieniężnych z ubezpieczeń emerytalnego i rentowych Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z wyjątkiem ubezpieczonych, którzy mają ustalone prawo do emerytury określonej w przepisach o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych.

A więc zgodnie z ustawą mężczyzna mający sześćdziesiąt pięć lat i dwadzieścia pięć lat składkowych posiada prawo do emerytury. Jednak ustawa dyskryminuje żołnierzy zawodowych, którzy nabyli prawo do emerytury lub renty wojskowej i nadal pracowali w cywilu.

Chciałbym się tu posłużyć przykładem. Były żołnierz zawodowy, mający osiemnaście lat wysługi w marynarce wojennej, zwolniony z powodu złego stanu zdrowia po wypadku związanym ze służbą wojskową, w 1977 r. został odesłany na rentę. Rentę po około ośmiu latach zabrano i w związku z tym wypłacano emeryturę częściową, za okres wysługi, uwzględniając przelicznik półtora roku za jeden rok (okres pływania). Ówczesne prawo nakazywało takiej osobie podjąć pracę pod rygorem utraty 50% naliczonej emerytury, dlatego od 1977 r. do dnia dzisiejszego osoba ta utrzymuje stosunek pracy w różnych firmach. Przez całe te lata zakłady pracy odprowadzały wszystkie składki na ZUS, ubezpieczenie i podatki, a w ostatnim okresie osiągają kwotę ograniczenia rocznego podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe.

Po osiemnastu latach wysługi wojskowej i po dwudziestu ośmiu latach pracy w cywilu, po osiągnięciu wieku emerytalnego nie ma możliwości, by uzyskać z ZUS maksymalną stawkę emerytury. Stosunek tych lat przemawia oczywiście na korzyść pracy w cywilu. Ustawa pozbawia w ten sposób możliwości wyboru pomiędzy emeryturą wojskową a emeryturą wynikającą z pracy w cywilu, która byłaby oczywiście wyższa. Za czterdzieści sześć lat pracy przysługuje emerytura obliczona za osiemnaście lat wysługi wojskowej z 1977 r. z późniejszymi waloryzacjami i doliczeniem okresu dwudziestoośmioletniej pracy w cywilu, co zwiększa emeryturę, ale nieznacznie.

Wydaje się, że takie rozwiązania prawne są sprzeczne z zasadami sprawiedliwości społecznej, działania na korzyść obywatela i jednocześnie uniemożliwiają po spełnieniu wielu warunków i uczciwym postępowaniu wobec państwa godne życie i spokojną emeryturę.

Dlatego też zwracam się do Pani Anny Kalaty, Minister Pracy i Polityki Społecznej, o przygotowanie odpowiednich przepisów, regulujących tę lukę w prawie, przepisów, które wprowadziłyby możliwość wyboru emerytury.

Łączę wyrazy szacunku

Antoni Motyczka
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Dariusza Bachalskiego, skierowane do koordynatora do spraw służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna:

W ostatnim czasie dotarły do mnie nieoficjalne informacje o zamiarze likwidacji placówki ABW w Gorzowie Wielkopolskim. W związku z tym zwracam się z prośbą o weryfikację tej informacji, a w wypadku jej potwierdzenia o wyjaśnienie powodów podjęcia takiej decyzji.

Konsekwencją likwidacji tej placówki będzie bardzo duże osłabienie lub wręcz przerwanie realizacji zadań, do których ABW jest ustawowo powołana. Być może błędnie założono, że na tym terenie takie przestępstwa nie mają miejsca. Należy wspomnieć, że województwo lubuskie jest jednym z najmłodszych województw. Z pewnym opóźnieniem tworzą się tutaj instytucje publiczne i ich struktury. W wyniku decyzji o likwidacji ABW w Gorzowie, która pozbawi miasto jedynej siedziby lokalnej administracji rządowej, dotychczas wypracowana równowaga instytucjonalna może zostać zburzona. To województwo potrzebuje specjalistów, by mogło jak najszybciej się rozwijać. Dlatego też wszelkie decyzje o likwidacji jakiejkolwiek instytucji muszą być podejmowane w sposób przemyślany i racjonalny, ponieważ konsekwencją takiego postępowania są migracje wykwalifikowanych pracowników.

Należy zadać pytanie o rzeczywiste uzasadnienie likwidacji gorzowskiej placówki ABW. W przypadku uprawomocnienia tej decyzji Gorzów Wielkopolski będzie jedynym miastem wojewódzkim w Polsce pozbawionym instytucji tego typu.

Z poważaniem

Dariusz Bachalski
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Jarosława Laseckiego, skierowane do ministra środowiska Jana Szyszki:

Szanowny Panie Ministrze!

W miejscowości Blachownia położonej niedaleko Częstochowy znajduje się zbiornik wodny (identyfikator kąpieliska: 2462PKAP0002) na rzece Stradomce (lewostronny dopływ rzeki Warty). Zbiornik o powierzchni około 40 ha w pewnym stopniu oddziałuje na wyrównanie przepływów wody, zwłaszcza po krótkotrwałych wezbraniach wód. Najważniejsze dopływy Stradomki to potoki Aleksandria, Gorzelanka oraz Konopka.

Zaniepokoił mnie fakt, że zbiornik ten jeszcze kilkanaście lat temu cieszył się dużą popularnością, był miejscem, gdzie mieszkańcy Częstochowy i okolic mogli wypoczywać. Turystyka w tym regionie rozwijała się do momentu, gdy w 1992 r. zbiornik został skomunalizowany i jego stan techniczny zaczął się pogarszać. Od kilkunastu lat urządzenia regulujące poziom wody w zbiorniku nie były remontowane i są w stanie zagrażającym bezpieczeństwu. Zbiornik ten zajmował również miejsce w systemie ochrony przeciwpowodziowej, lecz w obecnym stanie technicznym nie jest przygotowany do utrzymania poziomu wody, jaki był w Polsce dziesięć lat temu, a nie można wykluczyć, że takiej sytuacji już nie będzie. Akwen w Blachowni od kilku lat funkcjonuje być może bez zezwolenia wodnoprawnego, dlatego proszę o odpowiedź na pytanie, czy taka sytuacja jest dopuszczalna z punktu widzenia prawa.

Mając na uwadze wymienione fakty, uprzejmie proszę o odpowiedź na pytanie, kiedy rozpocznie się generalny remont zbiornika. Czy ministerstwo jest w stanie pomóc w sfinansowaniu remontu zbiornika, biorąc pod uwagę bezpieczeństwo ludzi zamieszkujących na terenach przyległych do zbiornika w czasie potencjalnej powodzi? Czy istnieje możliwość rozbudowy bazy turystycznej w tym regionie i odzyskania dawnej świetności zbiornika za pomocą środków ministerstwa?

Z wyrazami głębokiego szacunku

Jarosław Lasecki
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Jarosława Laseckiego, skierowane do ministra transportu Jerzego Polaczka:

Szanowny Panie Ministrze!

Podczas dyżurów w biurze senatorskim zgłaszają się do mnie ludzie z problemem uciążliwego hałasu w ich domach. Hałas ten jest spowodowany przebiegającą przez Częstochowę trasą DK1, czyli główną drogą łączącą stolicę ze Śląskiem.

Rozwiązaniem problemu miały być bariery dźwiękochłonne, które w Częstochowie umieszczone zostały od ulicy Limanowskiego do Mireckiego. Bariery te stanowią jednak znikomy procent niezbędnego zabezpieczenia, chroniącego ludność przed hałasem wzdłuż trasy DK1 w Częstochowie. Bariery są najbardziej potrzebne bliżej centrum, przy ulicach Bardowskiego, Pustej, Prostej, Równoległej i Sieroszewskiego. Tam domy znajdują się w odległości kilku metrów od trasy. Mury tych domów pękają od wstrząsów, jakie wywołuje ruch kołowy na tej trasie. Mieszkańcom po licznych protestach obiecano, że do końca 2006 r. bariery powstaną na całej długości trasy, od ulicy Mireckiego do Alei Pokoju. Barier tych nie ma i w najbliższym czasie nie zanosi się na to, by się one pojawiły. Problem ten jest wystarczająco uciążliwy dla sąsiadów trasy i trzeba jak najszybciej zająć się jego rozwiązaniem.

Czy ministerstwo, mając na uwadze umożliwienie mieszkańcom Częstochowy łatwiejszego życia bez hałasu, może sfinansować budowę barier?

Mając na uwadze trudności, z jakimi borykają się ludzie mieszkający w sąsiedztwie trasy DK1, bardzo proszę o zainteresowanie się sprawą i odpowiedzenie na pytanie: kiedy powstaną bariery dźwiękochłonne w tym obszarze?

Z wyrazami szacunku

Jarosław Lasecki
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Czesława Ryszkę wspólnie z innymi senatorami, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego:

Panie Premierze!

Poczuwamy się do obowiązku zdania Panu relacji z naszego uczestnictwa w XII Walnym Zebraniu USOPAŁ, czyli Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, które odbyło się w dniach od 17 do 20 listopada bieżącego roku w Punta del Este w Urugwaju. Nie reprezentowaliśmy Senatu - byliśmy tam zaproszeni imiennie - niemniej jednak trzech senatorów zaproszonych indywidualnie na jakiś zjazd stanowi rodzaj delegacji i tak właśnie byliśmy tam postrzegani i przyjmowani. Składając Panu niniejsze sprawozdanie ze spotkania z organizacjami polskimi w Ameryce Południowej, chcemy wyraźnie podkreślić, że realizowaliśmy mandat senatorów Rzeczypospolitej, do których obowiązków należy troska o Polaków i rozsianą po świecie Polonię. Ponadto jesteśmy wdzięczni Panu Premierowi za zainteresowanie sytuacją Polonii w Ameryce Łacińskiej, czego wyrazem było przyjęcie nas przez Pana Premiera przed naszym wyjazdem.

Na początek chcemy podać fakt, że w uroczystym otwarciu zjazdu uczestniczył wiceprezydent Urugwaju Rodolfo Nin Novoa, pełniący zarazem funkcję, której ranga odpowiada randze marszałka Senatu. Zjazd rozpoczęto Mszą świętą w katedrze w Maldonado. Przewodniczył ksiądz arcybiskup Janusz Bolonek, nuncjusz apostolski w Urugwaju, a koncelebrantami byli, między innymi, miejscowy ordynariusz biskup Rodolfo Wirtz - ordynariusz diecezji Maldonado, ojciec Tadeusz Rydzyk - dyrektor Radia Maryja oraz kapłani, którzy posługują Polonii południowoamerykańskiej, a wśród nich wiceprezes USOPAŁ, ksiądz Jerzy Morkis z Kurytyby w Brazylii. Po Mszy świętej złożyliśmy, jako senatorowie, wieniec pod pomnikiem bohatera narodowego Urugwaju, generała Artigasa. Zostaliśmy również przyjęci przez arcybiskupa Janusza Bolonka w nuncjaturze w Montevideo. Trzeba dodać, że tak wiceprezydent Urugwaju, jak i nuncjusz apostolski uczestniczyli w pierwszym dniu obrad zjazdu.

Doroczny zjazd był poświęcony sprawozdaniom z działalności poszczególnych organizacji polskich w krajach Ameryki Łacińskiej - nie będziemy tu tego omawiać. Dla nas ważne były rozmowy z członkami zjazdu, a także odwiedziny w polonijnych organizacjach, w domach polskich oraz miejscach związanych z polskimi śladami. Głównie jednak w rozmowach mogliśmy się przekonać, że USOPAŁ od dwunastu lat jednoczy kilkadziesiąt organizacji polskich, od Meksyku po Argentynę, działa sprawnie i - jak mówiono na zjeździe - rozbić się nie da. Dlaczego rozbić? Ponieważ nasi rozmówcy wskazywali, że nadal są ośrodki i są ludzie, którzy uczynią wszystko, aby Polacy na świecie byli słabi, skłóceni i rozproszeni.

Rozżalenie członków zjazdu wywołuje stała nagonka w polskich mediach na Jana Kobylańskiego, założyciela i prezesa USOPAŁ. Dlatego chcielibyśmy poinformować Pana Premiera, że w sądzie w Warszawie już od roku znajduje się pozew Jana Kobylańskiego przeciw kilkudziesięciu gazetom i przeciw dziennikarzom, którzy naruszyli jego dobre imię.

Pan Premier doskonale się orientuje, kto i z jakiego powodu atakuje USOPAŁ, niemniej jednak chcielibyśmy przypomnieć, że atak na prezesa Kobylańskiego rozpoczął się przed 2000 r., w momencie trwania w kraju kolejnej kampanii nienawiści do Radia Maryja, które Jan Kobylański hojnie wspiera. Wielu "zabolało" także jego jednoznaczne wówczas poparcie udzielane świętej pamięci Edwardowi Moskalowi, długoletniemu prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej. Prezes Moskal był atakowany za swoje wypowiedzi przeciw antypolonijnemu lobby żydowskiemu w Ameryce, zaś prezes Kobylański wielokrotnie zgłaszał do rządu polskiego pretensje o to, że mianuje ambasadorami wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia, podczas gdy polski naród jest w większości katolicki.

Między innymi, kiedy w 1999 r. były spiker telewizyjny z lat stanu wojennego, Jarosław Gugała, został ambasadorem Polski w Urugwaju, oszczercza kampania w mediach przeciw Kobylańskiemu doszła do zenitu, a polskie MSZ było zasypywane informacjami o jego "antypolskiej", czyli antysemickiej działalności. Tytuły niektórych artykułów z Gazety Wyborczej mówiły same za siebie: "Zbrodniarz sponsorem Ojca Rydzyka?", "Za garść złotych monet", "Kobylański szmalcownikiem?", "Ścigany sponsor ojca Rydzyka", "Ekstradycja milionera", "Fałszywka Kobylańskiego", "Podwójne życie don Juana", "IPN o sprawie Kobylańskiego: wydał rodzinę żydowską gestapo". W wyniku tej oszczerczej kampanii z Kobylańskiego zrobiono najpierw wojennego zbrodniarza, potem rosyjskiego agenta, a wreszcie w 2000 r. ówczesny szef MSZ, Władysław Bartoszewski, odebrał Kobylańskiemu tytuł konsula honorowego.

Pozbawienie go tej funkcji przed walnym zjazdem wyborczym USOPAŁ było sygnałem dla działaczy, by zmienili prezesa. Czyli, jak za lat PRL, polski MSZ chciał dyktować niezależnej organizacji, kto może, a kto nie powinien kierować Polonią. Srodze się pomylono. Kongres USOPAŁ demonstracyjnie wybrał wówczas na swojego prezesa po raz kolejny Jana Kobylańskiego. Po prostu członkowie USOPAŁ najlepiej wiedzą, jakie są zasługi prezesa i jaki jest jego osobisty wkład w założenie i prowadzenie organizacji, która pragnie odrodzenia polskości na amerykańskim kontynencie oraz walczy o dobre imię Polski na całym świecie.

Jak wyglądały wówczas kulisy ataku na prezesa, świadczą sfingowane materiały prasowe i inne. Między innymi Gazeta Wyborcza wysłała do Urugwaju swojego dziennikarza, Mikołaja Lizuta, który pod przybranym nazwiskiem dokonał prowokacji, mającej na celu zdobycie obciążających Kobylańskiego materiałów z czasów wojny. Nic nie przywiózł, dlatego poszukano inaczej: sfilmowano byłego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Leona Kieresa, który w Wiadomościach TVP pochylał się nad bliżej niezidentyfikowanymi aktami i oświadczał, że istnieją dowody wskazujące na to, iż Kobylański był szmalcownikiem. Tę samą operację powtórzono z udziałem byłego wiceprezesa IPN, Witolda Kuleszy, który dodał, że akta sądowe sprawy Kobylańskiego próbowano ukryć. W krótkim czasie władze IPN oświadczyły, że zgromadzono dowody w sprawie Kobylańskiego, a redaktor Monika Olejnik w rozmowie radiowej z Jarosławem Gugałą zrobiła z Kobylańskiego wojennego zbrodniarza. W sprawę wciągnięto nawet ministra sprawiedliwości, Andrzeja Kalwasa, który zapowiedział, że Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wniosek o ściganie i ekstradycję Kobylańskiego.

Obecnie sprawy Kobylańskiego już nie ma, bo nie ma, jak się okazało, ani żadnych dokumentów wskazujących na to, by Jan Kobylański w czasie wojny zadenuncjował Niemcom małżeństwo Żydów, ani też nie ma dowodów jego "antypolskiej" działalności. Wniosek: pewne środowiska i pewni ludzie uczynią wszystko, aby zniszczyć Polaków działających nawet w odległym regionie świata, Polaków popierających linię Kościoła katolickiego, linię patriotyczną i historyczną Polski.

Należy zapytać, dlaczego komuś tak nie podoba się, że dzięki sponsoratowi Jana Kobylańskiego działają w Ameryce Łacińskiej Domy Polskie, na ulicach miast stawiane są pomniki wielkich Polaków - w tym największego: Jana Pawła II - działają zespoły ludowe, wychodzą czasopisma polonijne. A może nie podobają się przede wszystkim ci, którzy jednoznacznie opowiadają się za prawdziwą Polską, za oczyszczeniem przeszłości, ci, którzy jednoczą Polonię?

W tej sytuacji nie dziwimy się, że polonijne organizacje Ameryki Łacińskiej - o czym mówiono w kuluarach obrad -  zdecydowanie domagają się lustracji pracowników ambasad i konsulatów, a także lustracji swoich członków, uważając, że lustracja i oczyszczenie Polonii z postkomunistycznej agentury stały się dziś koniecznością i stanowią być albo nie być przyszłości Polonii, gdyż sytuacja, jaka wytworzyła się pośród organizacji polonijnych po roku 1989, jest bardzo poważna, wręcz groźna dla ich dalszej egzystencji.

Nie musimy przypominać, że kiedyś komuniści łożyli ogromne pieniądze na to, aby dzielić organizacje polonijne i niszczyć stare, dobrze działające ośrodki przedwojennej polskiej emigracji. W tym celu w ambasadach i konsulatach lokowali urzędników służb specjalnych, w większości agentów sowieckiego NKWD, wymyślali różnego rodzaju udogodnienia, odznaczenia i podarunki dla tych wszystkich, którzy dali się złamać. Dzisiaj niewiele się zmieniło - ze smutkiem konstatowali uczestnicy zjazdu. Wielu z nich należy do starej Polonii w Ameryce Południowej. To często ludzie, którzy przeszli przez sowieckie obozy śmierci na Syberii, później walczyli o niepodległą, demokratyczną Polskę na frontach Europy Zachodniej. Tułali się następnie po świecie, modląc się, by dożyć odrodzenia się wolnej ojczyzny. Dziś, kiedy wróciła Polska, nie chcą pozostać bierni, mają prawo żądać usunięcia szkodliwych osób, które podsyła im Warszawa. Nie pogodzą się nigdy z tym, by w ich krajach ambasadorami zostawali ludzie, którzy wysługiwali się kiedyś komunistom, ludzie, którzy patriotyzm mają za nic.

Musieliśmy wstydzić się za to wszystko, co wypisuje się w krajowych mediach na temat Polonii i USOPAŁ. Przekazaliśmy jednak nadzieję, że przyszedł czas zmian, nadzieję, że obecnie władza otworzy się na Polonię, a nie przyłączy się do chóru atakujących ją osób, jak to było za czasów PRL.

Cóż, czy tego chcemy, czy nie, Polonia daje nam ważny sygnał, jak powinny wyglądać polityka zagraniczna i polityka wewnętrzna suwerennego państwa. To Polonia chce nam pokazać, jak należy działać w imię interesów Polski, a nie na rzecz jakiejś partii, grupy osób czy nawet jakiejś nacji. Nastał najwyższy czas, by dokładnie przejrzeć kadry w ambasadach, zbadać przeszłość osób tam pracujących, usunąć tych, którzy niszczyli polskich patriotów, którzy swoją działalnością prowadzili permanentną wojnę z Polonią. Tego Polonia od nas oczekuje.

Jan Szafraniec
Ryszard Bender
Czesław Ryszka

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Czesława Ryszkę wspólnie z innymi senatorami, skierowane do marszałka Senatu Bogdana Borusewicza:

Panie Marszałku, czujemy się w obowiązku zdać Panu relację z naszego uczestnictwa w XII Walnym Zebraniu USOPAŁ, czyli Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, które odbyło się w dniach od 17 do 20 listopada bieżącego roku w Punta del Este w Urugwaju. Nie reprezentowaliśmy Senatu - zgodnie z Pańską decyzją, uniemożliwiającą nam skorzystanie z paszportów dyplomatycznych oraz ze środków finansowych Senatu - niemniej jednak trzech senatorów zaproszonych indywidualnie na jakiś zjazd stanowi rodzaj delegacji i tak właśnie byliśmy tam postrzegani i przyjmowani. Składając Panu niniejsze sprawozdanie ze spotkania z organizacjami polskimi w Ameryce Południowej, chcemy wyraźnie podkreślić, że realizowaliśmy mandat senatorów Rzeczypospolitej, do których obowiązków należy troska o Polaków i Polonię rozsianą po świecie.

Najpierw należy podać fakt, że w uroczystym otwarciu zjazdu uczestniczył wiceprezydent Urugwaju Rodolfo Nin Novoa, pełniący zarazem funkcję, której ranga odpowiada randze marszałka Senatu. Zjazd rozpoczęto Mszą świętej w katedrze w Maldonado. Przewodniczył ksiądz arcybiskup Janusz Bolonek, nuncjusz apostolski w Urugwaju, a koncelebrantami byli, między innymi, miejscowy ordynariusz biskup Rodolfo Wirtz - ordynariusz diecezji Maldonado, ojciec Tadeusz Rydzyk - dyrektor Radia Maryja oraz kapłani, którzy posługują Polonii południowoamerykańskiej, a wśród nich wiceprezes USOPAŁ, ksiądz Jerzy Morkis z Kurytyby w Brazylii. Po Mszy świętej złożyliśmy, jako senatorowie, wieniec pod pomnikiem bohatera narodowego Urugwaju, generała Artigasa. Zostaliśmy również przyjęci przez arcybiskupa Janusza Bolonka w nuncjaturze w Montevideo. Trzeba dodać, że tak wiceprezydent Urugwaju, jak i nuncjusz apostolski uczestniczyli w pierwszym dniu obrad zjazdu.

Doroczny zjazd był poświęcony sprawozdaniom z działalności poszczególnych organizacji polskich w krajach Ameryki Łacińskiej - nie będziemy tu tego omawiać. Dla nas ważne były rozmowy z członkami zjazdu, a także odwiedziny w polonijnych organizacjach, w domach polskich oraz w miejscach związanych z polskimi śladami. Głównie jednak w rozmowach mogliśmy się przekonać, że USOPAŁ od dwunastu lat jednoczy kilkadziesiąt organizacji polskich, od Meksyku po Argentynę, działa sprawnie i - jak mówiono na zjeździe - rozbić się nie da. Dlaczego rozbić? Ponieważ nasi rozmówcy wskazywali, że nadal są ośrodki i są ludzie, którzy uczynią wszystko, aby Polacy na świecie byli słabi, skłóceni i rozproszeni.

Przykro nam pisać, że zdziwienie członków zjazdu było tym większe, iż wiosną 2006 r. powołano specjalną Radę Konsultacyjną przy marszałku Senatu, a jednym z jej członków został Leszek Szybisz z Argentyny, który znany jest z rozbijania Polonii argentyńskiej. Tu nasza uwaga: na zjazd zorganizowany przez Szybisza została wysłana pięcioosobowa delegacja Senatu, złożona z urzędników i wicemarszałka Płażyńskiego. Czy to nie dziwne, że do rozłamowca, na zjazd jednej organizacji, wysyła się oficjalną delegację na czele z marszałkiem, a my jako przedstawiciele Senatu nie mogliśmy udać się na zebranie USOPAŁ?

Oczywiście, wszystko zależy od tego, kto ma jaki stosunek do osoby założyciela i prezesa USOPAŁ, Jana Kobylańskiego. Dlatego przy okazji chcielibyśmy poinformować Pana Marszałka, że w sądzie w Warszawie już od roku znajduje się pozew Jana Kobylańskiego przeciw kilkudziesięciu gazetom i przeciw dziennikarzom, którzy naruszyli jego dobre imię.

Rozżalenie członków zjazdu wywołuje stała nagonka w polskich mediach na Jana Kobylańskiego, dlatego chcielibyśmy przypomnieć, że atak na prezesa wybuchł przed 2000 r., w momencie trwania w kraju kolejnej kampanii nienawiści do Radia Maryja, które Jan Kobylański hojnie wspiera. Wielu "zabolało" także jego jednoznaczne wówczas poparcie udzielane świętej pamięci Edwardowi Moskalowi, długoletniemu prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej. Prezes Moskal był atakowany za swoje wypowiedzi przeciw antypolonijnemu lobby żydowskiemu w Ameryce, zaś prezes Kobylański wielokrotnie zgłaszał do rządu polskiego pretensje o to, że mianuje ambasadorami wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia, podczas gdy polski naród jest w większości katolicki.

Między innymi, kiedy w 1999 r. były spiker telewizyjny z lat stanu wojennego, Jarosław Gugała, został ambasadorem Polski w Urugwaju, oszczercza kampania w mediach przeciw Kobylańskiemu doszła do zenitu, a polskie MSZ było zasypywane informacjami o jego "antypolskiej", czyli antysemickiej działalności. Tytuły niektórych artykułów z Gazety Wyborczej mówiły same za siebie: "Zbrodniarz sponsorem Ojca Rydzyka?", "Za garść złotych monet", "Kobylański szmalcownikiem?", "Ścigany sponsor ojca Rydzyka", "Ekstradycja milionera", "Fałszywka Kobylańskiego", "Podwójne życie don Juana", "IPN o sprawie Kobylańskiego: wydał rodzinę żydowską gestapo". W wyniku tej oszczerczej kampanii z Kobylańskiego zrobiono najpierw wojennego zbrodniarza, potem rosyjskiego agenta, wreszcie w 2000 r. ówczesny szef MSZ, Władysław Bartoszewski, odebrał Kobylańskiemu tytuł konsula honorowego.

Pozbawienie go tej funkcji przed walnym zjazdem wyborczym USOPAŁ było sygnałem dla działaczy, by zmienili prezesa. Czyli, jak za lat PRL, polski MSZ chciał dyktować niezależnej organizacji, kto może, a kto nie powinien kierować Polonią. Srodze się pomylono. Kongres USOPAŁ demonstracyjnie wybrał wówczas na swojego prezesa po raz kolejny Jana Kobylańskiego. Po prostu członkowie USOPAŁ najlepiej wiedzą, jakie są zasługi prezesa i jaki jest jego osobisty wkład w założenie i prowadzenie organizacji, która pragnie odrodzenia polskości na amerykańskim kontynencie oraz walczy o dobre imię Polski na całym świecie.

Jak wyglądały wówczas kulisy ataku na prezesa, świadczą sfingowane materiały prasowe oraz inne. Między innymi Gazeta Wyborcza wysłała do Urugwaju swojego dziennikarza, Mikołaja Lizuta, który pod przybranym nazwiskiem dokonał prowokacji, mającej na celu zdobycie obciążających Kobylańskiego materiałów z czasów wojny. Nic nie przywiózł, dlatego poszukano inaczej: sfilmowano byłego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Leona Kieresa, który w Wiadomościach TVP pochylał się nad bliżej niezidentyfikowanymi aktami i oświadczał, że istnieją dowody wskazujące na to, iż Kobylański był szmalcownikiem. Tę samą operację powtórzono z udziałem byłego wiceprezesa IPN Witolda Kuleszy, który dodał, że akta sądowe sprawy Kobylańskiego próbowano ukryć. W krótkim czasie władze IPN oświadczyły, że zgromadzono dowody w sprawie Kobylańskiego, a redaktor Monika Olejnik w rozmowie radiowej z Jarosławem Gugałą zrobiła z Kobylańskiego wojennego zbrodniarza. W sprawę wciągnięto nawet ministra sprawiedliwości, Andrzeja Kalwasa, który zapowiedział, że Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wniosek o ściganie i ekstradycję Kobylańskiego.

Obecnie sprawy Kobylańskiego już nie ma, bo nie ma, jak się okazało, ani żadnych dokumentów wskazujących na to, by Jan Kobylański w czasie wojny zadenuncjował Niemcom małżeństwo Żydów, ani też nie ma dowodów jego "antypolskiej" działalności. Wniosek: pewne środowiska i pewni ludzie uczynią wszystko, aby zniszczyć Polaków działających nawet w odległym regionie świata, Polaków popierających linię Kościoła katolickiego, linię patriotyczną i historyczną Polski.

Należy zapytać, dlaczego komuś tak nie podoba się, że dzięki sponsoratowi Jana Kobylańskiego w Ameryce Łacińskiej działają Domy Polskie, na ulicach miast stawiane są pomniki wielkich Polaków - w tym tego największego: Jana Pawła II - działają zespoły ludowe, wychodzą czasopisma polonijne. A może nie podobają się przede wszystkim ci, którzy jednoznacznie opowiadają się za prawdziwą Polską, za oczyszczeniem przeszłości, ci, którzy jednoczą Polonię?

W tej sytuacji nie dziwimy się, że polonijne organizacje Ameryki Łacińskiej - o czym mówiono w kuluarach obrad - zdecydowanie domagają się lustracji pracowników ambasad i konsulatów, a także lustracji swoich członków, uważając, że lustracja i oczyszczenie Polonii z postkomunistycznej agentury stały się dziś koniecznością i stanowią być albo nie być przyszłości Polonii, gdyż sytuacja, jaka wytworzyła się pośród organizacji polonijnych po roku 1989, jest bardzo poważna, wręcz groźna dla ich dalszej egzystencji.

Nie musimy przypominać, że kiedyś komuniści łożyli ogromne pieniądze, aby dzielić organizacje polonijne i niszczyć stare, dobrze działające ośrodki przedwojennej polskiej emigracji. W tym celu w ambasadach i konsulatach lokowali urzędników służb specjalnych, w większości agentów sowieckiego NKWD, wymyślali różnego rodzaju udogodnienia, odznaczenia i podarunki dla tych wszystkich, którzy dali się złamać. Dzisiaj niewiele się zmieniło - ze smutkiem konstatowali uczestnicy zjazdu. Wielu z nich należy do starej Polonii w Ameryce Południowej. To często ludzie, którzy przeszli przez sowieckie obozy śmierci na Syberii, później walczyli o niepodległą, demokratyczną Polskę na frontach Europy Zachodniej. Tułali się następnie po świecie, modląc się, by dożyć odrodzenia się wolnej ojczyzny. Dziś, kiedy wróciła Polska, nie chcą pozostać bierni, mają prawo żądać usunięcia szkodliwych osób, które podsyła im Warszawa. Nie pogodzą się nigdy z tym, by w ich krajach ambasadorami zostawali ludzie, którzy wysługiwali się kiedyś komunistom, ludzie, którzy patriotyzm mają za nic.

Tu mała dygresja: Panie Marszałku, zostaliśmy niemile zaskoczeni, kiedy w dniu naszego wyjazdu, 14 listopada, w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej wyraził Pan swoje niezadowolenie z naszej obecności na obradach USOPAŁ. Szkoda, iż Pan nie wiedział, że w tym samym artykule organ prasowy pana Michnika w niewybrednych słowach zaatakował członków USOPAŁ, wyzywając ich od "antysemitów i twardogłowych narodowców wietrzących żydowskie i komunistyczne spiski w swej dawnej ojczyźnie - Polsce". Tymczasem już w pierwszym wystąpieniu na zjeździe oburzony profesor Zygmunt Haduch z Uniwersytetu w Monterrey w Meksyku polemizował z Gazetą Wyborczą i pytał: "Jakiej dawnej ojczyźnie - panie Michnik? Mam polski paszport, polski dowód osobisty, nawet polskie prawo jazdy. Polska była, jest i będzie zawsze moją Ojczyzną. Jestem Polakiem tak w prawnym, jak i narodowościowym tego słowa znaczeniu".

Musieliśmy wstydzić się za to wszystko, co na temat Polonii i USOPAŁ wypisuje się w krajowych mediach. Przekazaliśmy jednak nadzieję, że przyszedł czas zmian, nadzieję, że obecnie władza otworzy się na Polonię, a nie przyłączy się do chóru osób ją atakujących, jak to było za czasów PRL.

Cóż, czy tego chcemy, czy nie, Polonia daje nam ważny sygnał, jak powinny wyglądać polityka zagraniczna i polityka wewnętrzna suwerennego państwa. To Polonia chce nam pokazać, jak należy działać w imię interesów Polski, a nie na rzecz jakiejś partii, grupy osób czy nawet jakiejś nacji. Nastał najwyższy czas, by dokładnie przejrzeć kadry w ambasadach, zbadać przeszłość osób tam pracujących, usunąć tych, którzy niszczyli polskich patriotów, tych, którzy swoją działalnością prowadzili permanentną wojnę z Polonią. Tego Polonia od nas oczekuje.

Panie Marszałku, nieskromnie dodajemy na koniec, że w specjalnym oświadczeniu uczestnicy zjazdu USOPAŁ wyrazili wdzięczność za przybycie na spotkanie trzech senatorów RP, "dla których konstytucyjny obowiązek opieki nad Polonią stoi ponad koniunkturalnymi opiniami".

Ryszard Bender
Czesław Ryszka
Jan Szafraniec


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następna część dokumentu