Konferencja Polonii z krajów Unii Europejskiej, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję pani Helenie Miziniak, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, za to znakomite przemówienie, które jest dobrym wprowadzeniem do dyskusji. Był to, można powiedzieć, pierwszy głos w dyskusji naszych gości, którzy przyjechali z zagranicy.
Przystępujemy do dalszych wystąpień. Przypominam tylko o pięciominutowym ograniczeniu, na które się zgodziliśmy, które przyjęliśmy.
Wobec tego jako pierwszy w takiej rutynowej już dyskusji głos zabierze pan Józef Młynarczyk reprezentujący Związek Polaków w Niemczech "Rodło".
Przygotowuje się do dyskusji pan Tadeusz Adam Pilat.
Prezes Związku Polaków w Niemczech Józef Młynarczyk:
Panowie Marszałkowie! Panie Prezydencie! Ekscelencje! Panie i Panowie!
Serdecznie pozdrawiam państwa w imieniu członków jednej z najstarszych organizacji polonijnych na świecie - Rodłaków ze Związku Polaków w Niemczech. Do 1939 r. związek reprezentował polską mniejszość narodową w parlamentach krajowych i w Reichstagu, jako naczelna organizacja Polaków w III Rzeszy.
Wiemy, czym zakończyły się dwustronne sojusze w ówczesnych czasach. Ostatnie zmiany społeczno-polityczne w Europie przy wielkim wkładzie Polaków stworzyły nowe szanse dla Polski i dla Europy. Zostały one częściowo wykorzystane, Polska stała się bowiem pełnoprawnym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ale najważniejszy etap procesu integracyjnego we wspólnym europejskim domu jest jeszcze przed naszymi rodakami i przed naszą ojczyzną.
Wielu z obecnych tu przedstawicieli Polonii żyje od lat w Unii Europejskiej. Nie trzeba ich przekonywać, a tylko zachęcać, aby jako Polacy wzięli udział w referendum.
Istnieje natomiast potrzeba, praktycznie realizowana, pomocy w promocji Polski. Wyrazem tego jest w Niemczech wyjątkowo duża aktywność we wszystkich regionach konsularnych, aktywność konsulów generalnych, konsulów do spraw Polonii czy do spraw kultury. Dotyczy to również ambasady w Berlinie. W miarę naszych możliwości staramy się jako członkowie związku brać w tym udział jako uczestnicy lub współorganizatorzy tych działań.
Niedawne uroczystości w Kleve - mieście Ottona, przyjaciela Bolesława Chrobrego - zgromadziły nie tylko społeczność polonijną, ale i dowództwo wojsk lotniczych NATO, w którym pracuje wielu polskich oficerów, byli także Niemcy, władze miasta i powiatu, a rząd polski reprezentował ambasador doktor Jerzy Kranz. Trzeba było poczytać następnego dnia prasę niemiecką - to był wspaniały dzień dla Polski i Polaków w Niemczech. A Polacy w tym regionie to nie tylko przeszłość i generał Maczek, ale przede wszystkim aktywna i młoda generacja Rodłaków oraz zatrudnieni w dowództwie NATO wojsk lotniczych w Kalkar polscy wspaniali oficerowie.
Następna piękna uroczystość odbyła się w kolońskiej katedrze. Była poświęcona niemieckiej księżniczce Rychezie, żonie polskiego króla. Nie było jeszcze tylu ludzi naraz w kolońskiej katedrze - tak powiedział kardynał Meisner. Trzeba było słuchać jego mowy, jaką wygłosił, będąc po raz pierwszy w Konsulacie Generalnym RP w Kolonii. Kardynał Meisner po raz pierwszy celebrował mszę dla Polaków w Niemczech. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby niemiecki kardynał celebrował mszę tylko dla Polaków.
Imprezy kulturalne na najwyższym poziomie, organizowane bez przerwy w Oberhausen w cyklu tygodniowym, przyciągnęły nie tylko najlepszych z Polski, ale i najlepszych Polaków z Niemiec i całej Europy, głównie muzyków. Opinia pani burmistrz, że najlepiej współpracuje się w Oberhausen z Polakami, też dobrze o nas świadczy. A nie jest to żadna kurtuazja, tylko realna ocena tego, co robią nasi rodacy i Rodłacy w Oberhausen.
Przed kilkoma dniami w Hanowerze z okazji święta 3 Maja odbył się koncert pani Agnieszki Duczmal i orkiestry Amadeus z solistą profesorem Krzysztofem Węgrzynem, zorganizowany przez konsulat w Hamburgu. Panowie marszałkowie sejmiku wielkopolskiego i dolnośląskiego mieli okazję przekonać się, jak ciepło i sympatycznie wyrażają się o Polakach Niemcy - gospodarze Hanoweru i Dolnej Saksonii.
W listopadzie ubiegłego roku z okazji osiemdziesięciolecia związku na imprezie pod nazwą "W partnerstwie do Europy" w wypełnionej do ostatniego miejsca sali miejskiej w Fürth społeczność polonijna i Niemcy oklaskiwali wspaniałych polskich i niemieckich artystów, z których najmłodsi mieli około czternastu lat. Występowali również artyści z miast partnerskich z Polski i Niemiec. Wśród publiczności byli przedstawiciele władz niemieckich, miasta, organizacji współpracujących, Sejmu i Senatu oraz ambasady i konsulatów polskich w Niemczech. Była też wspaniała wystawa poświęcona Wrocławiowi, miastu ubiegającemu się o zorganizowanie światowej wystawy Expo, była wystawa krakowskich artystów i rękodzielników, a kilka dni temu w Hamburgu zakończył się tydzień europejski - "Europa Woche", gdzie Polska i Polacy byli bardzo dobrze widoczni wśród innych członków Unii Europejskiej.
Za kilka dni w Hamm w Nadrenii i Westfalii odbędzie się największa impreza w Niemczech promująca Polskę. W ubiegłym roku brało w niej udział około trzydziestu tysięcy Polaków i jeszcze więcej Niemców. Rano, w dniu odlotu do Warszawy na spotkanie z Państwem, jednym telefonem załatwiłem paletę materiałów informacyjnych o Polsce, które zostaną dostarczone do Hamm na festyn. Będziemy je rozdawali w naszym namiocie - to będzie nasz stand, nasz punkt informacyjny o związku i Polsce - i będziemy prezentowali to, co wielu Niemców już zna, ale być może ten materiał jest jeszcze ciekawszy, widziałem go niedawno w Hanowerze, są to wspaniałe rzeczy. Ta rozmowa z dyrektorem polskiej firmy w Berlinie trwała około trzech czy czterech minut i sprawa została załatwiona od ręki.
To już nie jest ta dawna Polska - zresztą widzieliśmy to również na Expo w Hanowerze - Polska należy do Europy, Polska jest już w Europie. Rodłacy są przekonani, że Polacy już wybrali swoją przyszłość, a w referendum dadzą tylko formalny tego wyraz, tak jak zawsze do tej pory, gdy w decydujących o losach Polski chwilach Polacy wykazywali pragmatyzm i rozsądek polityczny.
Unia Europejska to nie klub miłośników Polski, dlatego będziemy musieli tam wszystko wywalczyć. Myślę, że to się opłaci. Jestem przekonany, że szansa, jaka się nadarza, zostanie przez Polaków właściwie wykorzystana w trosce o przyszłość Polski i jej przyszłych pokoleń. Serdecznie dziękuję państwu za uwagę. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję panu Młynarczykowi.
Bardzo proszę o zabranie głosu pana Tadeusza Adama Pilata ze Szwecji.
Następnym mówcą będzie pan profesor Jan Ciechanowski z Wielkiej Brytanii.
Prezes Honorowy Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji Tadeusz Pilat:
Dziękuję bardzo.
Szanowni Panowie Marszałkowie Senatu i Sejmu! Szanowny Panie Prezydencie! Szanowni Państwo!
Pragnę przede wszystkim wyrazić wielkie zadowolenie z faktu, że dzisiejsza konferencja mimo przeciwności doszła do skutku tu, w Warszawie, przy udziale reprezentantów struktur polonijnych z krajów europejskiej Piętnastki. Byłoby przecież dziwne, a może wręcz podejrzane, gdyby do Unii wszyscy zapraszali i zachęcali, a my, rodacy w Unii zamieszkujący już od wielu lat, siedzielibyśmy cicho, nie zabierając głosu w tak ważnej dla narodu polskiego sprawie.
Cieszyć się należy również z tego, że gospodarzem jest zarówno Senat Rzeczypospolitej, nasz wypróbowany opiekun, jak i Sejm, gdzie łatwo nam nie idzie, co ze smutkiem trzeba nadmienić.
Pragnę przypomnieć, że myśl o Polsce w zintegrowanej Europie nie była obca dziesięć lat temu w Londynie założycielom naszej polonijnej struktury, wówczas mającej nazwę: Europejska Rada Wspólnot Polonijnych. To właśnie tam, w Londynie, spod ręki naszego pierwszego i wieloletniego prezesa, świętej pamięci Zygmunta Szkopiaka, parę lat wcześniej ostatniego ministra spraw zagranicznych rządu polskiego na uchodźstwie, wychodzą pierwsze, jakże znamienne sformułowania w statucie: "Działalność Rady polega na promowaniu spraw polskich na terenie Unii Europejskiej i motywowaniu polskiej racji stanu w integrowaniu się z demokratycznym Zachodem, [...] pozyskaniu dla spraw polskich w poszczególnych państwach posłów do Parlamentu Europejskiego [...]". Te statutowe zapisy w naszej organizacji przeszły wiele przeobrażeń, nie zmieniły się jednak nasze działania, zawsze solidarne z ojczyzną, na dobre i na złe. Nasze organizacje realizowały te cele dziesięć lat temu, realizują je też dzisiaj, gdy nastała po temu najwyższa potrzeba, a przeciwnicy Unii Europejskiej zwarli szeregi. Robimy to oczywiście w różny sposób i ze zmiennym natężeniem, gdyż są u nas zrzeszone organizacje bardzo potężne, ale i mniejsze, o skromniejszych możliwościach.
Dziś nasze cele określają §5 i 6 statutu w słowach: "Celem Unii jest: uzyskanie przez Polskę należnego jej miejsca w zjednoczonej Europie, [...] promowanie spraw polskich w krajach Europy i w zintegrowanych strukturach europejskich, [...] wspieranie i popularyzowanie idei jedności europejskiej opartej na zasadach wzajemnych korzyści oraz równości państw i narodów". Nie powinno więc nikogo dziwić, że przy tak jasno określonych celach przyjęliśmy w zdecydowanej większości stanowisko popierające przystąpienie Polski do europejskiej wspólnoty. Praca promocyjna w tej sprawie nie jest dla nas niczym nowym. Robiliśmy to, robimy i robić będziemy, aż do osiągnięcia celu - do uzyskania przez Polskę należnego jej miejsca w zjednoczonej Europie.
Los rozrzucił nas po wszystkich krajach europejskiej Piętnastki. Dla jednych był to los wygnańca, dla innych kwestia wolnego wyboru. Jest nas w Europie kilka milionów - niebagatelna liczba naukowców i artystów, robotników i nauczycieli, rolników i lekarzy, techników, policjantów i oficerów. Dziś historyczną szansą jest to, że będziemy znów wszyscy razem. Właśnie to pragniemy powiedzieć naszym rodakom w kraju. My Unię Europejską oglądamy od środka, my w niej żyjemy i bez najmniejszych przeszkód po niej się poruszamy. Widzimy, jak wiele pozytywnych przemian nastąpiło w krajach naszego zamieszkania. Widzimy też, jak gwałtownie przyspieszył ekonomiczny rozwój krajów, do których wyjeżdżamy na nasze urlopy, na przykład Grecji, Hiszpanii czy Austrii.
Oczywiście otwartość i postęp przynoszą pewne nowości i dziwności, rzeczy dotąd niespotykane. Na południu Szwecji, w gospodarstwie leżącym niedaleko mojego domu, gdzie od setek lat po podwórku biegały kury, od zeszłego roku przechadzają się majestatycznym, australijskim krokiem strusie. To wcale nie gorsze mięso i o wiele lepsze pieniądze. W Polsce też kiedyś nie było kapusty, a nawet ziemniaków. Przybyły do nas, podobnie jak samochody i komputery, z Zachodu. To właśnie z Zachodem przez wieki byliśmy cywilizacyjnie związani. Spójrzmy na nasze kościoły i zabytki, które nas otaczają. Stamtąd przyszedł nasz alfabet, przyszedł gotyk i renesans, i to, co było wcześniej, i to, co było później. Tam oddawaliśmy największych synów naszej ziemi, gdy na Wschodzie oczekiwała nas zsyłka, katorga i katyńskie unicestwienie. Wschód to piękna strona świata, bo tam słońce wschodzi. Dobrze tam przyjaźnić się, biesiadować i sprzedawać nasze towary. Ale wypadkowa naszych narodowych interesów wyraźnie wskazuje na Zachód. Nawet do przodującej w ekonomicznym rozwoju Japonii chyba bliżej nam przez starą Europę.
Nie ma dzisiaj miejsca dla samotnych rycerzy. W dobie globalizacji łączą się dobrowolnie wszyscy mądrzy, nawet silne kraje, nawet wielkie firmy i korporacje. Rozpada się natomiast wszystko to, co oparte było na zawłaszczeniu i przemocy.
A teraz konkretnie ze szwedzkiego podwórka. Zrzeszenie Organizacji Polonijnych w Szwecji przygotowało wiele działań promocyjnych, o których powie jego prezes. Wspomnę więc jedynie te, nad którymi sam pracuję.
Przygotowaliśmy apel o ratyfikowanie układu akcesyjnego, który będzie w odpowiednim czasie rozesłany do wszystkich posłów szwedzkiego parlamentu. W celu uniknięcia wszelkich barier organizacyjnych i poglądowych skierowaliśmy apel indywidualnych przedstawicieli szwedzkich środowisk polonijnych do rodaków w Polsce w sprawie udziału w referendum akcesyjnym. Po krótkiej argumentacji dalej brzmi on tak: "My, Polacy zamieszkali w Szwecji, przedstawiciele różnych zawodów, wyznań i opcji politycznych, zwracamy się do wszystkich Rodaków w kraju z apelem: weźcie udział w referendum 7 i 8 czerwca, głosujcie za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej".
Wydrukowaliśmy również karty pocztowe z tym apelem. Karty są rozdawane wśród naszych rodaków w Szwecji w celu wysyłania do rodzin i przyjaciół w kraju.
Apel ten został podpisany przez dziesiątki znaczących przedstawicieli Polonii szwedzkiej, niezależnie od ich organizacyjnej przynależności. Podpisali go profesorowie i lekarze, działacze polonijni i artyści, dziennikarze i technicy oraz wielu, których nie sposób tu wymienić. Prezes zrzeszenia, pani Maria Olsson, wręczy apel wraz z podpisami panom marszałkom.
Na koniec apel do Was - wybranych przez naród, by zasiadać w tym najdostojniejszym gronie. Utarła się opinia, że Polonia jest skłócona. Ale to my, Polonia europejska, potrafiliśmy zjednoczyć siły i zorganizować się, aby wspierać naród polski w tej historycznej chwili. A co tu się dzieje? To na Was zwrócone są oczy całego narodu, a poprzez TV Polonia również nasze. To tu od dłuższego czasu oglądamy spektakularne popisy i wzajemne wyniszczanie się zwolenników Unii Europejskiej. To tu, niestety, nie brakuje również tych, którzy w imię partykularnych interesów są gotowi wylać każde dziecko z każdą kąpielą.
Dlatego nie zwracam się do przeciwników przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, bo ich demokratycznym prawem jest bronić swych poglądów. Zwracam się do tych, którzy, wywodząc się z różnych partii politycznych, popierają integrację Polski z Unią Europejską, do polityków i parlamentarzystów, do tych, których wybrano do sprawowania władzy. Zapewniam Was, że to, co od miesięcy oglądamy w mediach, nie jest budującym obrazem dla narodu, który za kilka tygodni ma zadecydować o swojej przyszłości, o historycznej szansie następnych pokoleń.
Nie z prośbą zwracam się do Was, ale wręcz błagam: zaprzestańcie wzajemnie wyniszczających spektakli! Zakopcie, choćby do czasu referendum, wojenne topory! Nie ryzykujcie losu Polski!
W krajach naszego zamieszkania czekają na nas nasze rodziny i nasze zawodowe obowiązki. Do referendum pozostało niewiele dni, ale pragnę Was zapewnić, że na tym historycznym finiszu, jeśli zajdzie taka potrzeba, wielu z nas - oczywiście w miarę możliwości - jest gotowych stanąć razem z Wami w krajowej kampanii na rzecz przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo panu Pilatowi.
Proszę o zabranie głosu pana profesora Jana Ciechanowskiego z Wielkiej Brytanii.
Następnym mówcą będzie pan Roman Śmigielski z Danii.
Profesor Jan Ciechanowski:
Panowie Marszałkowie! Szanowni Państwo!
Ja będę mówił krótko. Będę mówił nie tylko jako Polak żyjący w Wielkiej Brytanii, ale również jako historyk zajmujący się najnowszą historią Polski.
Ponadto mogę powiedzieć szczerze, że od roku 1989 robiłem, co mogłem, zarówno w kraju, jak i w Wielkiej Brytanii, aby poszerzać i ugruntować wiedzę o Polsce. Poza tym zawsze optowałem za wejściem Polski do NATO i do Unii Europejskiej - i na to mam na tej sali świadków.
Powiedzmy sobie szczerze: jeżeli nie do Unii, to gdzie mamy pójść? Znowu nadarza się nam ogromna, historyczna szansa, szansa wejścia w główny nurt życia europejskiego. Jeżeli powiemy "tak", to wejdziemy do bardzo ekskluzywnego klubu, a wtedy nic w tym klubie nie będzie się działo bez naszego głosu i bez naszego udziału.
Proszę państwa, jeżeli wejdziemy do Unii, to będziemy w niej pod względem liczby ludności szóstym państwem i będziemy mieli tam wiele do powiedzenia. A te wszystkie nasze wyrażane przed wejściem do Unii obawy, że może koszt wstępu, który musimy zapłacić, aby wejść do tego klubu, jest za wysoki, choć innym, za granicą, może się wydawać, że jest bardzo niski i Unia będzie do nas dokładać... Ale nie chodzi o to. Chodzi o to, że jeżeli wejdziemy do Unii, to będziemy ją później mogli kształtować. Jeżeli jednak do niej nie wejdziemy, to zmarnujemy ogromną, historyczną szansę, a tego, proszę państwa, przyszłe pokolenia przez długie lata nam nie wybaczą.
I tu właściwie powinniśmy naśladować Anglików, którzy do Unii weszli, choć mają w stosunku do niej różne opory i obiekcje. Bo, powiedzmy sobie szczerze, to nie jest instytucja bez mankamentów - oczywiście są mankamenty, jest tak zwany deficyt demokratyczny, jest deficyt wydolności w Unii. Ale jeżeli chcemy wpływać na Unię, na jej dalszy rozwój, to musimy do niej wejść. Jeżeli do niej nie wejdziemy, to osiądziemy na mieliźnie i będziemy się dusić, gotować w naszym własnym sosie. A to, jaki ten sos jest, dobrze wiemy.
Jeżeli powiemy "tak", to spełnią się marzenia milionów Polaków, a jeżeli powiemy "nie", to, proszę państwa, powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, zwycięży polskie warcholstwo i polska głupota. A my już przecież przerabialiśmy te wszystkie sprawy! I, jak mówię, nie bójmy się! Nie bójmy się, że Niemcy wykupią nam ziemię, bo Niemcy mają swoje własne problemy ze wschodnimi Niemcami, z którymi nie mogą sobie jeszcze dać rady. Tego się nie bójmy! Nie bójmy się, że stracimy tożsamość narodową. Swojej tożsamości narodowej nie stracili Anglicy, nie stracili jej Francuzi. To dlaczego my mamy stracić tożsamość narodową przez wejście do Unii? A więc nie bójmy się, wchodźmy śmiało, mówmy "tak"! Gdy wejdziemy do Unii, to będziemy mieli jakiś wpływ na to, co się w niej dzieje. I nic w Unii nie będzie się działo bez naszego głosu. A więc kształt Unii Europejskiej w dużej mierze będzie zależał od Polski, bo będziemy jednym z największych w niej krajów, oczywiście na razie krajem biednym, ale to nie przeszkadza temu, że będziemy mieli coś do powiedzenia.
A więc jako historyk mogę powiedzieć tylko: jeżeli nie do Unii, proszę państwa, to do kogo? Bardzo dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję panu profesorowi. Dziękuję.
Bardzo proszę o zabranie głosu pana Romana Śmigielskiego z Danii.
Jako ostatni przed przerwą wystąpi pan Andrzej Lech, prezes Forum Polonii w Austrii.
Przewodniczący Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich w Danii "Polonia" Roman Śmigielski:
Panowie Marszałkowie! Panie Prezydencie! Wysoka Izbo! Szanowne Panie i Panowie!
To już sto dziesięć lat tradycji, bo tyle lat w tym roku liczy zjawisko polskiej emigracji do Danii. Zaczęło się od tego, że w 1893 r. przybyły z Galicji do Danii biedne dziewczęta, aby pracować przy zbiorze buraków cukrowych, stąd nazywano je "buraczane dziewczęta". Pracowały one w ciężkim znoju, od świtu do nocy, były straszliwie wykorzystywane. To zaczęło dotykać nawet Duńczyków, tak więc duńskie związki zawodowe wystąpiły do parlamentu, żeby bronić tych polskich dziewcząt. W latach dwudziestych powstało specjalne prawo, które oficjalnie nazywa się prawem dotyczącym pracy robotników cudzoziemskich, ale w Danii nikt tego prawa nie nazwie inaczej jak "prawo polskie". A więc te kobiety swoją ciężką pracą wyrobiły nam, Polakom, znakomitą opinię, bo ta opinia jest taka, że Polak umie ciężko pracować, jest sumienny i lojalny. I zapewniam państwa, że było wielu takich, którzy próbowali zepsuć nam tę opinię - byli to, niestety, nasi rodacy - ale na szczęście to się im nie udało.
Promocja Polski jest jednym z głównych celów statutowych parasolowej organizacji Polaków w Danii - federacji "Polonia", której mam zaszczyt przewodniczyć. Promujemy Polskę na co dzień i od święta. Szczególnie złożoną działalność prowadziliśmy w roku ubiegłym, podczas duńskiej prezydencji w Unii. Oto specjalny numer naszego kwartalnika, wydany częściowo po duńsku, który jest poświęcony głównie polskiej drodze do Unii Europejskiej. We wszystkich większych miastach Danii pokazaliśmy wystawę fotograficzną przedstawiającą nowoczesną Polskę na przykładzie województwa opolskiego, zorganizowaliśmy też dyskusje panelowe z udziałem duńskich polityków i przedstawicieli ambasad Polski i Węgier pod tytułem "Kto skorzysta na rozszerzeniu Unii Europejskiej?". Staramy się uczestniczyć we wszystkich możliwych festynach i jarmarkach, aby choć naszą obecnością promować kraje naszego pochodzenia. Ktoś może teraz zapytać: no dobrze, ale z jakim skutkiem? Myślę, że z niezłym.
Jednym z przykładów może być akcja, którą 16 kwietnia bieżącego roku przeprowadził duński Ruch Europejski na przystani promowej w Kopenhadze - dwustu zadziwionych polskich pasażerów promu ze Świnoujścia powitano napisami "Witajcie w Unii Europejskiej" oraz poczęstowano kawą i ciastkami. Rozdawano też ulotki z następującym tekstem po duńsku i po polsku: "Droga Polsko - witaj w Unii Europejskiej! Dzisiejszy dzień jest dniem historycznym dla Polski. Dzisiaj, 16 kwietnia 2003 r., zostaje podpisany traktat akcesyjny w Atenach, co oznacza, że Unia Europejska powiększy się o dziesięciu nowych członków, wśród nich o Polskę. Walka z powojennym podziałem Europy na Wschód i Zachód, którą zapoczątkowali polscy stoczniowcy z «Solidarności», zostaje teraz ostatecznie zakończona. Dania i Polska są krajami sąsiedzkimi, ale w sumie przez wiele lat wydawało się, że jest tak, jakby nasze kraje leżały na dwóch różnych kontynentach. Wraz z wejściem Polski do Unii kiełkujące związki pomiędzy naszymi krajami ulegną znacznemu umocnieniu. Wewnątrz Wspólnoty Europejskiej możemy nawiązać bliskie i przyjacielskie stosunki między Polakami i Duńczykami w wymiarze politycznym, ekonomicznym, kulturalnym oraz ludzkim. Nasze kraje miały różne doświadczenia w XX wieku, ale teraz możemy mieć wspólną przyszłość w pokojowej i współpracującej ze sobą Europie. Dlatego z radością w głosie mówimy dzisiaj: Droga Polsko, witaj w Unii Europejskiej!".
To było 16 kwietnia. 30 kwietnia bieżącego roku duński minister spraw zagranicznych Per Stig Moeller przesłał do duńskiego parlamentu - Folketingu, projekt ustawy nr 222 w sprawie ratyfikacji traktatu akcesyjnego, ten projekt trzymam w ręce. Jestem przekonany, że Królestwo Danii ratyfikuje traktat jako jeden z pierwszych krajów i że stanie się to jeszcze przed wakacjami.
Mamy teraz rocznicę minus pierwszą, ponieważ za rok, jak dobrze pójdzie, Polska będzie pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Następnych kilka lat to nie będzie dla Polski okres mlekiem i miodem płynący, lecz jestem przekonany, że z unijną pomocą Polska przezwycięży największe trudności, że nastąpi rozwój polskiego rolnictwa, infrastruktury, że dojdzie do redukcji bezrobocia, do rozwoju nauki i kultury polskiej. Głęboko wierzę, że polskie rolnictwo ze swoimi ekologicznymi i czystymi produktami najwyższej jakości ma przed sobą wielką przyszłość. Nie mam żadnych wątpliwości, że przybędzie inwestycji w Polsce, że otwarcie dostępu do miejsc pracy w krajach członkowskich Unii pozwoli wielu Polakom na dalsze kształcenie się, zdobywanie doświadczeń i uzyskanie godziwego statusu ekonomicznego.
Kolejna rocznica będzie za dziesięć lat. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Bierzemy do ręki gazetę, może to być "Gazeta Wyborcza", w której ukazuje się artykuł - za dziesięć lat - pod tytułem "Przychodzi Rywin do Michnika". Czytamy w nim: "Jak wynika z tajnych nagrań, znany producent filmowy Lew Rywin zaproponował redaktorowi «Gazety» sfilmowanie jego biografii. Zdjęcia do filmu pod tytułem «Adam, nie jąkaj się» rozpoczną się w lipcu 2013 r. 17, 5 miliona euro na produkcję filmu uzyskano z funduszy na rozwój kultury Unii Europejskiej". Tuż obok będzie wiadomość agencyjna PAP: "Rada Nadzorcza Telewizji Polskiej podała się do dymisji z powodu zabronionej przez Unię Europejską reklamy wyrobów tytoniowych, która została wyemitowana w drugim programie Telewizji Polskiej. Przypominamy, że dzień wcześniej z tego samego powodu do dymisji podał się dyrektor telewizji publicznej". To za dziesięć lat.
Jest oczywiste, że Unia Europejska nie jest idealna, ale my też tacy nie jesteśmy. Dajmy szansę przyszłym pokoleniom. Weźmy udział w referendum 7 i 8 czerwca i głosujmy: "Tak dla przyszłości Polski". Dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo. Dziękuję panu Śmigielskiemu.
Bardzo proszę pana Andrzeja Lecha, prezesa Forum Polonii w Austrii, by zabrał głos jako ostatni przed przerwą.
Prezes Wspólnoty Polskich Organizacji w Austrii "Forum Polonii" Andrzej Lech:
Panowie Marszałkowie! Szanowni Goście!
Chciałbym się przedstawić. Nazywam się Andrzej Lech, reprezentuję Forum Polonii, wspólnotę organizacji polonijnych. W tej nadrzędnej organizacji zrzeszamy trzydzieści organizacji.
Rok temu cieszyliśmy się z pierwszego, historycznego już spotkania Polaków i Polonii w Senacie. Za dzisiejsze, kolejne spotkanie z władzami polskimi chciałbym bardzo serdecznie podziękować gospodarzom.
Wydarzenia na świecie w ostatnich latach zasiały wiele niepokoju i niepewności w naszych społeczeństwach. Oczywiście nie ominęło to i Polski, która stojąc w przededniu wstąpienia do Unii Europejskiej, boryka się ze swoimi problemami. Istotne przemiany ekonomiczne, kulturalne i społeczne w naszym kraju są dostrzegalne na każdym kroku. Ale wizja wielkiej Europy nie powinna przesłaniać nam aktualnych problemów. Wiadomo, że za nas nikt niczego nie zrobi, nikt nie da nam niczego za darmo. Ale mamy szanse zrobić to sami, wychodząc z inicjatywą, biorąc sprawy w swoje ręce. Nikt nam nie pomoże, jeżeli nie pomożemy sobie sami.
Nas, Polonii austriackiej, o konieczności przystąpienia Polski do Unii Europejskiej nie trzeba przekonywać. Nie tak dawno braliśmy sami aktywny udział w procesie wstępowania Austrii do Unii Europejskiej i prawie wszyscy Polacy i Austriacy polskiego pochodzenia poparli tę decyzję. Czyżby dzisiaj nasze zdania uległy zmianie, kiedy chodzi o losy ojczyzny? Na pewno nie!
My, Polonia austriacka, w ostatnich latach braliśmy czynny udział w reprezentowaniu Polski wobec naszych austriackich przyjaciół. Odbywały się liczne spotkania pokazujące polską kulturę. Na ostatnim, piątym zlocie Polonii, który odbył się w Grazu, mieście kultury europejskiej roku 2003, jako Forum Polonii w Austrii zorganizowaliśmy i pokazaliśmy naszym austriackim przyjaciołom, i nie tylko im, wystawę firm polonijnych. Firmy te na terenie Austrii prowadzone są przez naszych, polskich emigrantów. Okazją było święto Polonii i Polaków ustanowione przed rokiem właśnie tutaj, w Senacie, święto, które nie ma jeszcze pełnego miejsca w naszej świadomości, choć jestem przekonany, że te nasze polonijne urodziny wejdą na stałe do kalendarza Polonii świata.
Nie da się tu pominąć roli, jaką odegrała impreza pod hasłem "Rok Polski w Austrii". W ramach tej inicjatywy pokazano szerokiej publiczności austriackiej takie wystawy jak "Freski z Faras" czy "Polski Skarbiec".
Znamy wszystkie plusy i minusy, ale zdecydowana większość argumentów przemawia jednak za wstąpieniem do Unii Europejskiej. Szukajmy pozytywnych rozwiązań razem z bliskimi sąsiadami.
Jako przyszli Europejczycy już dzisiaj myślimy o możliwościach wybierania naszych przedstawicieli do Sejmu i Senatu. W momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej, Szanowni Państwo, liczba Polaków mieszkających poza granicami kraju wzrośnie, dlatego też należałoby już dzisiaj pomyśleć o zmianie ordynacji wyborczej dla rodaków pracujących gdzieś w Europie i świecie. Chciałbym nadmienić, że przed rokiem odczytałem państwu list Wspólnoty Organizacji Polonijnych w Austrii "Forum Polonii" z prośbą o poparcie inicjatywy zmierzającej do utworzenia okręgu wyborczego dla obywateli polskich zamieszkałych na stałe poza granicami Polski. Jestem przekonany, że obywatele polscy mieszkający poza granicami Rzeczypospolitej powinni mieć posłów i senatorów w liczbie proporcjonalnej do liczby mieszkańców danego okręgu wyborczego, podobnie jak obywatele polscy mieszkający w kraju. Procedura wyborcza do tego okręgu nie powinna nakładać wymogu osiągnięcia minimalnego progu wyborczego.
Wystąpienie to spotkało się z szerokim poparciem rodaków rozrzuconych na świecie. Podobnego zdania są rodacy w Ameryce Południowej, którzy poparli naszą inicjatywę na VIII Walnym Zebraniu USOPAŁ, zorganizowanym 22 listopada w Punta del Este w Urugwaju. Poparli ją także uczestnicy VI Regionalnego Spotkania Integracyjnego Grup Polonijnych Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej na zjeździe w Suczawie w Rumunii w dniach 19-22 września. Jak mi wiadomo, poparła nasz wniosek także Europejska Unia Wspólnot Polonijnych. Także senacka Komisja Emigracji i Polaków za Granicą interesuje się postulowanym przez Forum Polonii w Austrii rozwiązaniem. Jesteśmy przekonani, że w niedalekiej przyszłości spełnią się te oczekiwania naszych rodaków na świecie.
Jeśli chodzi o kolejny temat - status grupy narodowościowej, to jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z władzami polskimi. Otrzymaliśmy poparcie od marszałka Senatu profesora Longina Pastusiaka w sprawie opracowania studium na temat Polonii austriackiej, które ma stworzyć podwaliny prac związanych z tym tematem. Prowadzimy rozmowy i konsultacje z senatorami. Sprawa statusu grupy narodowościowej Polaków w Austrii nie jest łatwa, ale jesteśmy przekonani, że wspólnymi siłami załatwimy ją pomyślnie.
Kolejny temat to sprawa Domu Polskiego w Wiedniu. Jak grzyby po deszczu powstają na świecie domy polskie, a u nas, w Wiedniu, mamy placówkę wybudowaną na początku zeszłego stulecia z funduszy emigrantów polskich. Aktualnie, w wyniku zdarzeń losowych historii, placówka ta zarządzana jest przez Polską Akademię Nauk. Rozwiązanie problemu użytkowania pomieszczeń zajmowanych aktualnie przez organizacje polonijne nie zadowala Polonii austriackiej. W tej sprawie pisaliśmy nawet do prezydenta RP. Uważamy, że ten problem można i należy rozwiązać w formie dialogu dwóch partnerskich stron. Jak do tej pory, nie udało się jednak znaleźć kompromisu zadowalającego obie strony.
Szanowni Państwo, to tylko tyle aktualnych informacji od Polonii austriackiej. Mam nadzieję, że udało mi się skupić państwa uwagę i znaleźć zrozumienie. Dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo panu prezesowi Lechowi.
Chciałbym jednak zaapelować do państwa, żeby w związku z przedmiotem naszej dzisiejszej debaty - Unia a Polska - nie poruszać wielu innych spraw dotyczących Polonii, których jest dostatecznie dużo. Chodzi o to, żeby można było porozmawiać o rzeczywiście ważnych zagadnieniach.
Proszę państwa, dzisiaj obraduje Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Pan marszałek Marek Borowski ma swoje obowiązki i niestety nie będzie mógł być dłużej z nami. W związku z tym chciałbym zapytać pana marszałka, czy chce powiedzieć jeszcze kilka słów.
Bardzo proszę.
Marszałek Sejmu Marek Borowski:
Proszę państwa, ta sobota była zaplanowana jako naprawdę bardzo sympatyczne, miłe i oczywiście ważne spotkanie z Polakami z zagranicy. Ale, tak jak wspomniałem, walka o Unię Europejską wdziera się wszędzie i trafiła również na nasze spotkanie.
Tak jak powiedział tu jeden z mówców, jest dzisiaj charakterystyczne dla Polski i bardzo ważne, że chociaż przeciwnicy Unii Europejskiej - nie zawaham się tego powiedzieć - operują argumentami absurdalnymi, niemającymi nic wspólnego z rzeczywistością, to korzystają z pełnego prawa do swobodnej wypowiedzi. Występują w telewizji, w radiu, piszą w gazetach, przemawiają w Sejmie, agitują w całym kraju. Antyunijne organizacje, które zarejestrowały się w stosownym czasie, uzyskały też prawo obecności w mediach. To pozytywnie wyróżnia Polskę. Oglądamy inne kraje, które wyszły spod dominacji Związku Radzieckiego, i wiemy, że różnie wygląda swoboda wypowiedzi. Zwłaszcza kiedy dochodzi do ostrych spięć politycznych, kiedy mechanizmy demokratyczne, które powinny działać sprawnie, nie zawsze działają, i od czasu do czasu próbuje się iść na skróty.
Polska przez tych dziesięć lat przeszła różne koleje losu i zdarzały się sytuacje niezwykle dramatyczne, ale zawsze utrzymywaliśmy się na ścieżce demokratycznej.
Dzisiaj będziemy, jak powiedziałem, głosować dość długo, ale pokonamy, na pewno pokonamy tę kolejną przeszkodę czy ten kolejny, jak ja to nazywam, kawałek betonu rzucony nam pod nogi. A kruszenie betonu trochę trwa.
Padło tu wiele znanych argumentów za akcesją Polski, które w Państwa ustach brzmią świeżo. My oczywiście operujemy tymi samymi argumentami, ale zdaję sobie sprawę, że kiedy staję przed kilkuset ludźmi i mówię to samo, nie brzmi to tak samo. Moje słowa przyjmowane są z większą rezerwą. Jeśli na pytania dotyczące takich kwestii jak eutanazja, aborcja, związki partnerskie, tożsamość narodowa, wykup ziemi itd., odpowiadam, że to nieprawda, że to są bzdury, bo my sami będziemy o tym decydować, to jedni wierzą, inni nie wierzą. Ale jeżeli wypowie się na ten temat na przykład w telewizji ktoś, kto żyje od lat w jednym z krajów Unii Europejskiej, a jednocześnie jest naszym rodakiem, w związku z czym mamy do niego naturalne zaufanie, to ma to zupełnie inne znaczenie.
Myślę, że warto wykorzystać szansę, by w okresie przedreferendalnym i poza tym dzisiejszym spotkaniem, podczas którego słychać zgodne głosy za przystąpieniem Polski do Unii, Polacy mogli usłyszeć Państwa argumenty. Padła tu zresztą deklaracja udziału w tej kampanii - musimy wspólnie z panem marszałkiem Senatu zastanowić się nad tym, w jaki sposób wykorzystać Państwa potencjał, także poprzez korespondentów naszej telewizji w wielu krajach Unii Europejskiej. Takie właśnie krótkie, ale ważne, konkretne wypowiedzi byłyby nam bardzo, bardzo potrzebne. One docierałyby do milionów Polaków.
Myślę także, że krótki referat, który wygłosiła pani prezes Helena Miziniak - nie ujmując niczego innym wystąpieniom - powinien być szerzej upowszechniony. Uważam, że niesie on bardzo ważne treści, ważny jest również sposób ich przekazania i to, kto je przekazuje. Powinniśmy o to zadbać.
I wreszcie, proszę państwa, na koniec, kwestia etapów współpracy Polski z Polonią. Wiemy, że były one różne. Teraz jesteśmy w takim okresie przejściowym - już po podpisaniu traktatu akcesyjnego, a jeszcze przed referendum i formalnym wejściem do Unii Europejskiej. Zastanawiamy się, jakie zadania stoją przed nami w przyszłości. Otóż niektórzy z państwa o tym już mówili: w momencie, gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej, będziemy musieli trochę się porozpychać, powalczyć o swoją pozycję. A zatem Państwa rola nie zmaleje, wręcz przeciwnie, wzrośnie. Liczymy na pomoc w organizowaniu lobbingu w bardzo różnych sprawach. Myślę, że przed nami bogata perspektywa współpracy.
Musimy zastanowić nad tym, jak dobrze wykorzystać na rzecz Polski tę wielką szansę i ogromny potencjał, jaki tkwi w Polonii i Polakach mieszkających za granicą. A fakty są takie - z czego ciągle jeszcze w Polsce mało kto zdaje sobie sprawę - że Polska będzie szóstym co do wielkości krajem Unii. Będzie miała w Radzie Unii Europejskiej dwadzieścia siedem głosów, czyli tylko o dwa mniej niż cztery największe kraje, w związku z czym stanie się ważnym partnerem wewnętrznych porozumień. W polityce jest tak, że w stu procentach niczego się nie osiąga. Można osiągnąć coś w sześćdziesięciu procentach, jeżeli ktoś się z nami liczy, albo w dziesięciu, jeżeli nikt się z nami nie liczy. Otóż z takim krajem jak Polska inne kraje po prostu będą się musiały liczyć, bo my będziemy mogli być pomocni ze swoimi głosami. Jest to więc pracowita, tak bym to określił, przyszłość, dlatego nasze kontakty mogą być bardzo owocne.
Kończąc, chciałbym bardzo podziękować za wkład, który od lat Państwo wnosiliście w budowanie pozycji Polski. Zdajemy sobie sprawę, że nasze sukcesy umacniają zarazem Waszą pozycję w krajach zamieszkania. Nastąpi również, jak sądzę, pewna psychologiczna zmiana. Tak mi się wydaje, choć nigdy nie mieszkałem za granicą, więc może się mylę. Do tej pory mówiliśmy: w kraju - Polacy, za granicą - rodacy, emigracja. Otóż po wejściu do Unii Europejskiej, po pewnym czasie, kiedy już ruch osobowy będzie zupełnie swobodny, kiedy różni ludzie będą mieszkać w różnych miejscach, trzeba będzie powiedzieć, że właściwie przestaje być aktualne słowo "emigracja". Polacy będą w różnych miejscach Europy. Największa ich część będzie oczywiście w Polsce, a inni będą gdzie indziej. Ale ten podział psychologiczny zniknie.
Chciałbym życzyć dalszych owocnych obrad. Wiem, że przez uczestników zostanie też przyjęta bardzo istotna deklaracja. Zapoznałem się z nią. Będziemy się starali upowszechnić ją w kampanii referendalnej. Dziękuję Państwu bardzo. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo panu marszałkowi. Życzymy spokojnych obrad Sejmu dzisiaj.
Proszę państwa, chciałbym teraz ogłosić przerwę do godziny 11.40.
(Przerwa w obradach od godziny 11 minut 20
do godziny 11 minut 40)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Pani Helena Johnston jako pierwsza ma głos.
Bardzo proszę.
Prezes Towarzystwa Irlandzko-Polskiego Helena Johnston:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Szanowny Panie Marszałku! Panie Prezydencie! Szanowni Panowie Ministrowie! Szanowni Państwo oraz Koleżanki i Koledzy z Organizacji Polonijnych Państw Unii Europejskiej!
Dziękuję w imieniu Polaków i Polek mieszkających w Irlandii, a także członków Towarzystwa Irlandzko-Polskiego za zaproszenie mnie do udziału w tym doniosłym spotkaniu.
Towarzystwo Irlandzko-Polskie powstało w 1979 r., kiedy papież, Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Irlandię.
Marzeniem każdego z nas było, aby Polska znalazła się w obrębie Unii, obszaru pokoju i dobrobytu, gdzie istnieje szacunek dla pracy, wolność człowieka i poszanowanie jego praw.
Wybitny polityk północnoirlandzki, przywódca Partii Socjaldemokratycznej, laureat Nagrody Nobla, John Hume powiedział: "Unia Europejska jest to najlepszy przykład w historii światowej, jeśli chodzi o rozwiązywanie sytuacji konfliktowych. I obowiązkiem wszystkich tych, którzy mieszkają w strefach konfliktu, jest zbadanie, jak zostało to osiągnięte, aby móc zastosować te zasady do rozwiązywania konfliktów na swoich terenach".
Wracam teraz do przedmiotu dyskusji, mianowicie do form uczestnictwa w promocji akcesji Polski do Unii i promocji stowarzyszenia z Unią Europejską w moim kraju.
Uczestnictwo Towarzystwa Irlandzko-Polskiego odbywało się na trzech płaszczyznach. Pierwsza - to forum promocji akcesji i stowarzyszenia. Druga - to udział Polaków, przedstawicieli towarzystwa, w publicznych debatach organizowanych przez różne instytucje w Irlandii. A trzecia - to indywidualny udział Polaków w promocji Polski, albowiem oni poprzez pracę i życie w społeczności irlandzkiej kształtują wizerunek Polski.
Pierwsza płaszczyzna: promocja Polski. Towarzystwo Irlandzko-Polskie stało się pomostem między Polską a Irlandią. Na forum towarzystwa organizowaliśmy debaty, spotkania dyskusyjne, mające na celu przedstawienie prawdziwego wizerunku, pozytywnego wizerunku Polski współczesnej i jej bogactwa kulturowego. Organizowaliśmy różne debaty, wydarzenia kulturalne, aby przedstawić Irlandczykom prawdziwy obraz Polski, pokazać, jaka Polska jest, jaki to wspaniały kraj, pokazać jej dorobek kulturowy.
Największym zadaniem towarzystwa było promowanie Polski w okresie odbywającego się referendum na temat ratyfikacji traktatu nicejskiego. Jak wiemy, wszystkie oczy zwrócone były wtedy na Irlandię. Polska patrzyła w oczekiwaniu, jaki będzie wynik referendum. Niestety, pierwszy wynik był negatywny, było wielkie rozczarowanie wśród Polonii i Polaków mieszkających w Irlandii. Mimo to nie traciliśmy ducha i w momencie, gdy miało odbyć się drugie referendum w sprawie ratyfikacji, zorganizowaliśmy debatę. Była to debata pod tytułem: Polska w oczach Irlandczyków, wyzwania i oczekiwania związane z rozszerzeniem. Ukazała się publikacja pod takim tytułem wydana przez pracowników ambasady polskiej i dubliński Instytut Spraw Europejskich.
Do panelu zaprosiliśmy znanych polityków irlandzkich: wicepremiera rolnictwa pana Noela Treacy i pana Alana Dukesa byłego lidera partii konserwatywnej Irlandii, który obecnie jest dyrektorem Instytutu Spraw Europejskich. Zaprosiliśmy też przeciwników traktatu nicejskiego. W czasie debaty staraliśmy się pokazać Irlandczykom prawdziwy wizerunek Polski i to, jakie korzyści będzie miała Irlandia z tego, że Polska znajdzie się w obrębie Unii Europejskiej.
Oczywiście wynik referendum był pozytywny, zapanowała wielka radość wśród Polonii. Jaki wniosek dla Polski wynika z tego referendum? Bardzo ważny. Irlandczycy pokazali, że suwerenność jest dla nich bardzo istotnym elementem. I państwa europejskie zagwarantowały, że Irlandia nic nie traci na neutralności, że nie musi wcale brać udziału w siłach szybkiego reagowania, a jeśli będzie brać udział, to tylko z dobrej woli i zdecyduje o tym w drodze referendum. Oczywiście zostało to wpisane do konstytucji irlandzkiej.
Wynik referendum był, jak wiadomo, pozytywny, a pozytywna postawa Irlandczyków stała się znana wszystkim w naszym polskim środowisku. Nasza działalność była w tym czasie związana z referendum.
Niedawno zorganizowaliśmy spotkanie z byłym już, dwukrotnym premierem Irlandii, panem doktorem Garretem FitzGeraldem, któremu zadaliśmy pytanie, czy przynależność do Unii Europejskiej była korzystna dla Irlandii i czy będzie korzystna dla Polski. W zebraniu uczestniczyli zarówno Polacy, jak i Irlandczycy. Wywiązała się żywa dyskusja. Ja powiem o kilku sprawach, które wyliczył doktor FitzGerald jako bardzo korzystne dla Irlandii.
Po pierwsze, zagwarantowane zostały prawa człowieka - możliwość odwołania się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu gwarantowała te prawa. Po drugie, stworzona została strefa stałego pokoju, a przynależność do Unii dała Irlandczykom poczucie własnej godności, dała im poczucie pewności siebie i pozbawiła kompleksów - to będzie też pomocne dla nas, dla Polaków, z chwilą wejścia do Unii. Po trzecie, uzyskalno korzyści ekonomiczne.
I teraz chciałabym ostrzec moich rodaków, że Irlandia nie od razu stała się mocarstwem ekonomicznym. Po wejściu do Unii w 1973 r. przez wiele lat panowała tam trudna sytuacja ekonomiczna, wielkie siedemnastoprocentowe bezrobocie. Dopiero w połowie lat osiemdziesiątych naród irlandzki, rząd, zmobilizowały się. Ale spełnione też zostały, niezależnie od bezpośrednich funduszy z Unii Europejskiej, cztery podstawowe, dodatkowe warunki, dzięki którym Irlandia weszła na arenę europejską i światową.
Po pierwsze, Irlandia otworzyła rynki, zaprosiła kapitał zachodnioeuropejski, zwłaszcza amerykański, i jeśli o to chodzi, to dla Polski jest duża okazja w tej chwili. Kapitał zagraniczny był oprocentowany podatkiem korporacyjnym w wysokości 12,4%, zamiast - jak w innych krajach Europy - 30 i 40%, co zachęcało inwestorów zagranicznych do inwestowania w Irlandii.
Po drugie, Irlandia wyłożyła duże pieniądze na edukację. Irlandczycy wykształcili swój naród. To jest teraz naród dobrze wykształcony, dobrze przygotowany do tego, jak działać w Unii.
Po trzecie, Irlandia podpisała wewnętrzny układ społeczny. I to by się bardzo Polsce przydało. Ten układ społeczny, zawarty w 1987 r., polegał na porozumieniu narodowym między głównymi ugrupowaniami politycznymi, rządem, związkami zawodowymi, co było bardzo istotne, a także farmerami i pracodawcami. Zostały ustalone na pewnym poziomie płace, które miały nie wzrastać. One były sprawdzane mniej więcej co trzy lata. Dzięki temu udało się Irlandczykom panować nad sytuacją.
Otworzyły się dla Irlandii rynki zbytu. Irlandia nagle zaczęła eksportować: od 1972 r. do roku ubiegłego eksport do Europy wzrósł siedemnastokrotnie! To jest wielki sukces Irlandii. Jest to też przykład dla Polski.
Nie traćmy nadziei! Pierwsze lata na pewno będą trudne, ale dzięki wspólnemu działaniu, zaangażowaniu społecznemu wszystkich - może taki układ społeczny byłby bardzo dobrym rozwiązaniem - Polska na pewno odniesie sukces. Życzę Polsce tego z całego serca. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję pani Johnston.
Bardzo proszę pana Tadeusza Grzesiaka z Francji o zabranie głosu.
Następna zabierze głos pani Małaśnicka de Martin z Hiszpanii.
Prezes Coordination Franco-Polonaise du Sud-Ouest Tadeusz Grzesiak:
Wielce Szanowny Panie Marszałku! Szanowny Nieobecny Panie Marszałku Sejmu! Szanowny Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Prezesi Organizacji Polonijnych! Szanowne Panie! Szanowni Panowie!
Pragnę serdecznie podziękować w imieniu Polonii francuskiej i bardzo licznych francuskich stowarzyszeń przyjaźni francusko-polskiej za zaproszenie do debaty na temat uczestnictwa organizacji polonijnych w promocji akcesji Polski do Unii Europejskiej.
Zanim wrócę do tematu dzisiejszych obrad, chcę powiedzieć, że oczywiste jest, iż Polska potrzebuje silnego i aktywnego propolskiego lobby we Francji.
Przyjechaliśmy tutaj w piątkę: dyrektor szkoły Stowarzyszenia "Nazareth Famille" pani Krystyna Orłowicz-Sadowska z Paryża, pani Anna Woźniak-Saporte - prezes Stowarzyszenia Przyjaźni Francusko-Polskiej "Sur un air de Pologne" w Clermont-Ferrand, to jest centrum Francji, pan Czesław Bartela - prezes Zarządu Głównego Związku Rezerwistów i Byłych Wojskowych Rzeczypospolitej Polskiej we Francji, w Nancy, to jest wschodnia Francja, pan Hervé Styś - prezes organizacji "Dom Polonijny", najliczniejszego być może stowarzyszenia na północy Francji, no i ja sam.
Do dziś wszyscy wiedzą, że francuska emigracja jest najstarsza i najbardziej znamienita na świecie. Miała ona w swym gronie Mickiewicza, Norwida, marszałka Poniatowskiego, Marię Skłodowską-Curie. Nadal w jej skład wchodzi wiele wybitnych osobowości. Niestety nie potrafiła się zjednoczyć, aby stworzyć - tak jak w innych krajach Europy, co tutaj doskonale widzę - takie ciało jak na przykład rada francuskiej Polonii. Potrzebujemy pojednania. Inne mniejszości narodowe potrafiły się zorganizować, na przykład nowo przybyła do Francji wspólnota islamska, która stworzyła ostatnio, w maju bieżącego roku, swoje własne rady i działa pozytywnie, aby szanowano jej tożsamość i interesy ojczystego kraju. Na szczęście od trzech lat przeżywamy radykalne zmiany we francuskiej Polonii.
Oczywiście nasze towarzystwa popierają głosowanie na tak i wejście Polski do Unii Europejskiej.
Wszystko zaczęło się w 2000 r. od uroczystego odsłonięcia w Rochefort nad Zatoką Biskajską pomnika poświęconego lotnikom polskim. To jest jedyny taki pomnik we Francji upamiętniający walczących za Francję, "za wolność waszą i naszą", w latach 1940-1945. Zgromadzeni działacze polonijni - są tutaj obecni - odczuli potrzebę zorganizowania narodowego zjazdu Polonii i stworzenia od dawna wymarzonej rady francuskiej Polonii.
W 2001 r., w Rochefort, dwustu delegatów z całej Francji spotkało się, przy udziale Jego Ekscelencji ambasadora RP we Francji, pana Tombińskiego, rektora Polskiej Misji Katolickiej, księdza prałata Jeża, i wielu prezesów liczących się stowarzyszeń.
W 2002 r. na zjazd Polonii francuskiej w Lens, na północy Francji, zorganizowany przez pana Jana Piotra Grzeszczyka, prezesa Kongresu Polonii Francuskiej i pana Hervé Stysia, prezesa Domu Polonijnego, przyjechało więcej niż dwustu przedstawicieli Polonii francuskiej, i Karta Polonii Francuskiej została przegłosowana przez miażdżącą większość uczestników kongresu. Karta Polonii Francuskiej to podwaliny przyszłej rady francuskiej Polonii. Pani Helena Miziniak, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, była obecna. Sztafetę podjąło Stowarzyszenie "Kongres Polonii Paryż 2003", któremu przewodniczy pan Emmanuel Noirot-Borowski i wiemy, że stowarzyszenie to szykuje kongres francuskiej Polonii, który ma się odbyć w Paryżu w 2004 r. Do zarządu tego stowarzyszenia należy obecna tutaj pani Krystyna Orłowicz-Sadowska i ona na pewno będzie mówić Szanownym Państwu o przyszłości.
W tym roku w skali regionalnej zgromadziliśmy się my, to znaczy Polonia południowo-zachodniej Francji, która grupuje stowarzyszenia od Bordeaux do La Rochelle, i świętowaliśmy 3 Maja w Rochefort. Był obecny pan Bentzmann, konsul polski, i poseł z naszego miasta, pan Jean-Louis Leonard, który jest prezesem parlamentarnej komisji przyjaźni francusko-polskiej i bardzo nas popiera.
Nie kryjmy przed sobą rzeczywistości - przeżywamy we Francji wielkie problemy.
Po pierwsze, zmniejsza się liczba stowarzyszeń polonijnych. Większość założonych po stanie wojennym w 1981 r. stowarzyszeń pomocy dla Polski już znikła. Coraz mniej jest również zespołów folklorystycznych, a stowarzyszenia przyjaźni francusko-polskiej, poza bardzo aktywną Polską Misją Katolicką, bardzo często się nie znają między sobą i trudno im przyciągać młodzież. Znana twierdza polskości, północna Francja, z powodu starzenia się członków tradycyjnych organizacji, skazana jest na ograniczenie swojego działania. Nowe formuły stowarzyszeń, przyciągające młodzież, muszą być dopiero wynalezione i myślę, że pan Styś się tym zajmuje. Środek ciężkości znajduje się teraz w Paryżu, gdzie Polska Misja Katolicka wydaje "Głos Katolicki", jedyny francuski tygodnik wychodzący po polsku, gdzie działają księża pallotyni i gdzie polską kulturę reprezentują Biblioteka Polska i Towarzystwo Historyczno-Literackie.
Po drugie, z powodu aktualnych wydarzeń - chodzi o zakup przez Polskę amerykańskich samolotów, nie zaś francuskich, i polską interwencję zbrojną w Iraku - zmienił się klimat opinii francuskiej wobec Polski. Jak nasze organizacje polonijne mają wyjść z tej sytuacji i uczestniczyć w promocji akcesji Polski do Unii Europejskiej?
Wydaje nam się, że należy trafić do przychylnych słuchaczy, to znaczy do Francuzów polskiego pochodzenia, do Polonii i do mieszanych małżeństw, bardzo licznych, do francuskich przyjaciół Polski. Francja to na pewno jedyny kraj na świecie, gdzie istnieją towarzystwa przyjaźni francusko-polskiej nieskupiające Polaków, kierowane przez Francuzów albo takie, w których mniejszość członków jest polskiego pochodzenia. To jest prawdziwe misterium. Nowo powołana w Lens Karta Polonii Francuskiej obejmuje nie tylko Polaków, ale i Francuzów kochających Polskę, których Polonia przyjęła do swego grona.
Zbliżający się rok 2004 i Polski Sezon Kulturalny we Francji daje nam cenną okazję działania we Francji na rzecz integracji Polski z Unią.
Obok kontaktów z władzami, w szczególnej atmosferze, o której już mówiłem, niezbędna wydaje mi się współpraca komisarza z Polonią i licznymi stowarzyszeniami przyjaźni francusko-polskiej. Trudno powiedzieć, ilu Francja liczy obywateli pochodzących z Polonii albo mających ścisłe więzi rodzinne czy duchowe z Polską, ale na pewno niewiele mniej niż dwa miliony osób. Nasz priorytet to skontaktowanie tych różnych kół i wspólnot, i ile razy będzie to możliwe, pozyskanie ich do dynamicznej współpracy.
Dam przykład zmarnowanej szansy pomocy ze strony francuskiej Polonii w lansowaniu polskich filmów we Francji. Gdyby we współpracy z artystami i działaczami polonijnymi we Francji przygotowano francuskie wersje polskich filmów, jak "Pan Tadeusz" albo "Ogniem i mieczem", dostosowane do francuskiej wrażliwości i francuskiej kultury, to te filmy stałyby się u nas wielkimi przebojami.
Na zakończenie tych rozważań musimy się zapytać, co znaczy integracja Polski z Unią Europejską. Oczywiście we francuskiej debacie nasze organizacje bronią interesów Polski, o tym już wszyscy dużo mówili. Leżą nam na sercu ważne sprawy dotyczące naszej tożsamości narodowej i kultury. Wielki Polak Jan Paweł II wraca nieustannie do tego, że naród to kultura. Invocatio dei i wspomnienie o chrześcijaństwie, które pozwoliło budować pierwszą Europę, to nawiązanie w przyszłej konstytucji europejskiej do naszych źródeł, do naszej tradycji, do ojczystego prawa rodzinnego i prawa do życia. To ważne części naszej tożsamości, ale też i naszej przyszłości. Debaty w kręgach Polonii francuskiej, ale i z naszymi francuskimi przyjaciółmi, mogą przynieść wielkie korzyści w budowaniu prawnego i duchowego obrazu przyszłej Europy, jak również i Francji, w której żyjemy i którą kochamy.
Wysoka Izbo! Polacy z Kraju! Zwracam się do Was, żeby wyrazić moje najserdeczniejsze życzenia.
Na zakończenie pozwalam sobie zasugerować, by z okazji Polskiego Sezonu Kulturalnego we Francji - zajmuje się nim pan komisarz Ryszard Kubiak, którego spotkałem wczoraj - zorganizować w Paryżu w 2004 r. oraz przy generalnych konsulatach w Lille na północy Francji i w Lyonie narodowe zjazdy wszystkich oddanych sprawie, zarówno francuskich, jak i polskich działaczy. Zjazdy te mogłyby się odbyć pod honorowym patronatem władz polskich i francuskich, mimo przejściowych nieporozumień, i miałyby na celu zacieśnienie istniejących od wieków nieśmiertelnych więzi kulturalnych nas łączących. Dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo panu Grzesiakowi.
Udzielam głosu pani Małgorzacie Małaśnickiej de Martin.
Następnym mówcą będzie pan Michał Zieliński z Finlandii.
Prezes Hiszpańsko-Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego "Forum" Małgorzata Małaśnicka de Martin:
Panie Marszałku! Panie Prezydencie! Szanowni Państwo!
Polonia hiszpańska z wielką uwagą śledzi przebieg procesu akcesji Polski do Unii Europejskiej. Jesteśmy świadomi ogromnego znaczenia tego aktu dla przyszłości Polski, jej rozwoju i dobrobytu, tym bardziej że mieszkamy w państwie, które było jednym z ostatnich państw kandydujących, i wielu z nas miało okazję być naocznymi świadkami imponującego skoku cywilizacyjnego, który dokonał się w Hiszpanii, oraz ogromnych przemian gospodarczych i innych, w dalszym ciągu dokonujących się zresztą na naszych oczach.
Kiedy w 1986 r. decydowała się przyszłość Hiszpanii, jej parlament, jako wyraziciel woli swego narodu, przeważającą, bo ponadosiemdziesięcioprocentową, większością głosów opowiedział się za przystąpieniem do Unii. Dowodziło to doskonale tego, że Hiszpanie pojęli, świetnie pojęli, że Unia może być dla nich wielką szansą na wyjście z izolacji, na zaistnienie i prężny rozwój ich kraju, na nowoczesne prawodawstwo, na zmodernizowane i nowoczesne rolnictwo i przemysł oraz wzrost zamożności obywateli.
Pewne restrykcje narzucone przez Brukselę, jak ograniczenie produkcji wina czy oliwy, tego żywego, płynnego złota hiszpańskiego, czy też dotyczące cytrusów i rybołówstwa, spotykały się z niezadowoleniem wielu sektorów gospodarki hiszpańskiej, nierozumiejących początkowo istoty unijnej polityki restrukturyzacyjnej, ale dzisiaj w Hiszpanii nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje słuszności podjętej decyzji i nie neguje dobrodziejstw, jakie stały się udziałem tego kraju.
Oczywiście należy tu podkreślić ogromne zasługi samych Hiszpanów, którzy potrafili umiejętnie skorzystać z unijnej szansy i unijnych funduszy. Zbudowali świetny system dróg, zmodernizowali rolnictwo i gospodarkę. Dziś nawet w małej górskiej kastylijskiej wiosce, w której bywam od czasu do czasu, widać obecność unijną. Zalesia się ogromne połacie terenów zagrożonych erozją, i to w ramach jednego z licznych projektów finansowanych z funduszy unijnych. Coraz wyraźniejsza jest też świadomość, że udział w Unii to przynależność nie tylko do wielkiej Europy wspólnych interesów, ale również do Europy wspólnych wartości.
Bogaci w doświadczenia hiszpańskie popieramy - a mam tu na myśli zarówno stowarzyszenie "Forum", jak i inne organizacje polonijne zrzeszone w Federacji Organizacji Polskich i Hiszpańsko-Polskich w Hiszpanii - z całych sił ideę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Zresztą od wielu lat prowadzimy akcję promowania Polski, przyszłego kraju Unii. Pracujemy nad kształtowaniem pozytywnego wizerunku Polaków i Polski w społeczeństwie hiszpańskim, w samorządzie lokalnym, w kontaktach z instytucjami i władzami hiszpańskimi. Propagujemy polską kulturę wśród Hiszpanów poprzez konferencje, koncerty, wieczory czy spotkania. Edukujemy najmłodsze pokolenie Polaków mieszkających w Hiszpanii w duchu polskości i europejskości, starając się kształcić w naszych polonijnych placówkach oświatowych młodych Europejczyków polskiego pochodzenia świadomych swych polskich korzeni, sprawnie posługujących się językiem polskim, znających kulturę i historię kraju swego pochodzenia.
Nasz wkład w integrację Polski z Unią Europejską to właśnie ten systematyczny, codzienny wysiłek i dbałość o dobre imię Polski, która w Hiszpanii kojarzy się najczęściej - tak to jest - z krajem ludzi integrujących się bez większych problemów, wykształconych, zdolnych, pracowitych i przedsiębiorczych.
Przed referendum będziemy prowadzić intensywną kampanię na rzecz masowego udziału obywateli polskich mieszkających w Hiszpanii w referendum, a po referendum - kampanię na rzecz ratyfikowania przez parlament hiszpański traktatu dotyczącego akcesji Polski do Unii. Dzisiaj dajemy temu świadectwo, wierząc głęboko w to, że Polacy, podobnie jak Hiszpanie szesnaście lat temu, dokonają słusznego wyboru i włączą się w budowę wielkiej, prężnej, dostatniej społeczności europejskiej, że powiedzą: tak dla Polski i tak dla Unii Europejskiej. Dziękuję. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo.
Przy okazji chcę powiedzieć, że na moje zaproszenie 4 czerwca przybędzie do Polski pan Juan José Lucas, przewodniczący Senatu Hiszpanii, który obiecał mi, że osobiście zaangażuje się w aktywną kampanię i będzie przekonywał naszych rodaków tu, w Polsce, do głosowania w referendum na tak.
Bardzo proszę pana Michała Zielińskiego z Finlandii o zabranie głosu.
Jako następna wystąpi pani Bos-Karczewska z Holandii.
Prezes Honorowy Zjednoczenia Polskiego w Helsinkach Michał Zieliński:
Panie Marszałku! Panie Prezydencie! Państwo Senatorowie!
Witam szczególnie pana senatora Rzemykowskiego - pozdrawiamy go z Finlandii - który był naszym gościem podczas obchodów święta polskiego i koncertów polskich.
Zjednoczenie Polskie dziękuje za zaproszenie. Reprezentuje je pani Alicja Sollamo, obecny prezes zjednoczenia, oraz ja, który obecnie jestem prezesem honorowym - Michał Zieliński, od czterdziestu lat w Finlandii.
Finlandia to jest w ogóle dziwny, bardzo szczególny kraj, i podobnie szczególna jest cała nasza Polonia. To jest kraj, który leży bardzo blisko Polski, a mimo to mieszkańcy tych dwóch krajów bardzo mało o sobie wiedzieli.
Zjednoczenie Polskie zostało założone w 1917 r., gdy Polska i Finlandia były częściami carskiej Rosji. Tysiące polskich żołnierzy służyły w armii carskiej. W 1917 r., kiedy nastąpił przewrót marcowy, Polacy zorganizowali się, zwłaszcza batalion artylerzystów, i około czterech tysięcy oficerów założyło Zjednoczenie Polskie.
Do 1918 r., kiedy Polska uzyskała niepodległość, legitymacja Zjednoczenia Polskiego spełniała rolę dowodu tożsamości. Po uzyskaniu niepodległości przez Polskę większość Polaków i żołnierzy wyjechała z Finlandii. Została niewielka grupka drobnych przedsiębiorców, kupców, którzy na północ, do Finlandii, zawędrowali na przykład z Biłgoraja przez granicę i przez Rosję. Niektórzy, tak jak Wiktor de Szejko, który już nie żyje... Ojciec był maszynistą i jego parowóz był ostatni, który dojechał z Rosji do granicy fińskiej. Dalej szedł na piechotę. Podobnie znany, już niestety nieżyjący, Georg de Godzinski, świetny muzyk i kompozytor, taki fiński Szpilman.
Zjednoczenie Polskie rozkwitło. Środowisko polonijne w latach sześćdziesiątych, kiedy przyjechało bardzo wielu Polaków, wielu muzyków, inżynierów, lekarzy, architektów, grafików, podjęło działania zarówno mające na celu wyjście naprzeciw potrzebom i aspiracjom naszego środowiska, jak i służące kształtowaniu pozytywnego wizerunku Polski i osób polskiego pochodzenia w środowisku fińskim. Stało się tak, począwszy zwłaszcza od połowy lat sześćdziesiątych.
Ponieważ tak się złożyło, że bardzo wieleosób zajmuje się kulturą, a kultura nie potrzebuje tłumacza, od ponad dziesięciu lat, kiedy upadł PRL, a zaczęła się III Rzeczpospolita Polska i mogliśmy wspólnie w ambasadzie RP świętować święta 3 Maja i 11 Listopada, organizujemy koncerty w pięknym kościele Temppeliaukion kirkko, wykutym w skale.
W Święto Niepodległości propagujemy muzykę polską w wykonaniu wybitnych młodych polskich artystów. Szczególnie obchodziliśmy osiemdziesięciolecie Rzeczypospolitej Polskiej w 1998 r., organizując aż tydzień muzyki polskiej, to było siedem koncertów. Między innymi występowała Urszula Krygier, był koncert orkiestry symfonicznej radia fińskiego, dyrygował Jan Krenz, śpiewał Jerzy Artysz, grali Katarzyna Jankowska, profesor Krzysztof Jakowicz, Krystyna Borucińska, Kwartet Smyczkowy "Camerata", Dina Joffe - fortepian, Aleksander Gebert - wiolonczela, śpiewała Urszula Krygier - mezzosopran, grały Magdalena Rezler, Joanna Górecka, znany polski kompozytor Górecki był gościem honorowym. Odwiedził nas również pan senator Tadeusz Rzemykowski i był na koncercie pożegnalnym w auli uniwersytetu w Helsinkach, gdzie występowała orkiestra konserwatorium muzycznego w Helsinkach, w którym pracuję od trzydziestu pięciu lat.
Tak więc mogę krótko powiedzieć, że to propagowanie polskości i Polski w zasadzie odbywa się już dziesiątki lat. Jeślibym przetłumaczył przysłowie fińskie na język polski, krótko je sparafrazował, to odpowiadałoby mu przysłowie polskie: "Jak cię widzą, tak cię piszą". Jesteśmy przekonani, że my, Polacy w Finlandii, jesteśmy najlepszą wizytówką Polski, najlepszą promocją, bo Finowie są bardzo małomówni, ale bardzo spostrzegawczy i mimo wszystkich pozorów doszli do bardzo wysokiego poziomu - proszę spojrzeć na te prospekty, spojrzeć na to, jaki jest dochód narodowy Finlandii, a Finlandia jest członkiem Unii Europejskiej od 1995 r.
Organizujemy również koncerty z okazji 3 Maja, których ideą jest to, że nasi wychowankowie, wychowankowanie polskich pedagogów, grają muzykę polską. W zeszłym roku na osiemdziesięciopięcioleciu naszego zjednoczenia, na którym gościem był pan senator Gładkowski, Finka, którą uczyłem fortepianu, ale nie śpiewu, śpiewała pieśni Chopina i Moniuszki w języku polskim. Ja jej akompaniowałem. Śpiewała tak pięknie po polsku, że podszedł do niej konsul RP i zaczął rozmawiać po polsku, a ona musiała mu wytłumaczyć, że tylko umie śpiewać po polsku, a rozmawiać nie potrafi.
Ciekawe jest również to, że czterdzieści, czterdzieści pięć lat temu o Polsce w Finlandii prawie nikt nic nie wiedział. Wiadomo, wiedzieli to, czego uczyli na geografii. A teraz właśnie dzięki znakomitym grafikom i nam, tam pracującym... Nas jest bardzo mało, ale w porównaniu do wszystkich innych emigracji, emigracji w innych krajach, mamy chyba najwyższy procent ludzi z wyższym wykształceniem. Po prostu był mur językowy, ale też to nie był kraj dla gastarbeiterów, nie można było na czarno pracować itd.
A jeśli chodzi o promocję Polski, to ja osobiście jestem gotów, deklaruję to, pojechać jeszcze przed referendum do regionu, z którego pochodzę. Jest to ziemia pałucka, Wągrowiec. Stamtąd pochodzi również pan senator Rzemykowski. Tam mnie wszyscy znają, bo zawsze coś tam robiłem - grałem, występowałem. Jestem przekonany, że potrafiłbym dużo powiedzieć o tym, jak wygląda sytuacja Polaka, który mieszka czterdzieści lat w Finlandii i jest od ośmiu lat obywatelem państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Tak więc zrobię to bardzo chętnie, mogę w tym osobiście uczestniczyć. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Proszę o zabranie głosu panią Bos-Karczewską z Holandii.
Następnym mówcą będzie pan Włodzimierz Dropiński z Belgii.
Przewodnicząca Stowarzyszenia Ekspertów Polskich w Holandii Małgorzata Bos-Karczewska:
Panie Marszałku Senatu! Panie Prezydencie Kaczorowski! Szanowni Państwo! Kochani Rodacy!
Witam państwa, wszystkich uczestników konferencji Polonii z krajów Unii Europejskiej, bardzo serdecznie w imieniu Stowarzyszenia Ekspertów Polskich w Holandii, którego jestem przewodniczącą. Witam Państwa bardzo serdecznie.
Chciałabym podzielić się z Państwem kilkoma moimi refleksjami.
Drodzy Państwo, Polska stoi przed historyczną decyzją. Dokładnie za dwadzieścia siedem dni Polacy w Polsce i poza Polską, za granicą, udadzą się do urn, mam nadzieję, by oddać głos w referendum w sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej.
Akcesja Polski i, co chciałabym podkreślić, pozostałych państw kandydujących z naszego regionu definitywnie przypieczętuje koniec jałtańskiego podziału Europy. Ale patrząc bardziej w przyszłość, perspektywicznie, udział Polski w Unii Europejskiej należy, moim zdaniem, postrzegać jako wielką inwestycję w przyszłość.
Z zawodu jestem ekonomistą, z profesji dziennikarzem, i właśnie jako ekonomista wiem, że stopień rentowności inwestycji zależy od zaangażowanego kapitału, nie tylko finansowego, który między innymi będzie pochodził z budżetu, ale również ludzkiego i społecznego. Każdej inwestycji towarzyszy pewne ryzyko. W tym przypadku inwestycji, jaką jest akcesja Polski do Unii Europejskiej, towarzyszą pewne szanse i wyzwania.
I tutaj chciałabym podkreślić, że im większe będą nakłady, im większa będzie energia włożona w tę właśnie inwestycję, tym większe będą korzyści Polski z akcesji do Unii Europejskiej. Ale czy Polska na tym skorzysta? Powtórzę to, co powiedzieli moi szanowni poprzednicy: to zależy od nas samych.
Chciałabym tu również dodać, że to, czy Polska skorzysta, będzie także zależeć od umiejętności rządu, umiejętności zawierania kompromisów w przeróżnych koalicjach, jakie będą się formować w łonie poszerzonej Europy, mam nadzieję, do dwudziestu pięciu krajów.
Polska stoi więc przed historyczną decyzją. Ja określam ją jako decyzję: inwestować czy nie inwestować. Nieinwestowanie oznacza de facto stanie w miejscu, czyli regres.
Jestem głęboko przekonana, że Unia Europejska stwarza Polsce szansę na skok nie cywilizacyjny, ale raczej modernizacyjny, na zwiększenie dobrobytu przeciętnego Polaka. Uważam bowiem, jako człowiek, który od piętnastu lat zajmuje się integracją europejską, i ekonomista, że wraz z akcesją Polski do Unii Europejskiej pojawi się nowa dynamika, która będzie generować wzrost gospodarczy, będzie przynosić nowe miejsca pracy. Powstaną nowe branże, nowe sektory, jak na przykład sektor usług, który będzie generował miejsca pracy. Ale żeby te miejsca pracy powstały, Polacy, polscy biznesmeni muszą zwiększyć swoje kompetencje i wiedzę, by móc konkurować w tych nowych sektorach.
To jest inwestycja w przyszłość, w przyszłość Polaków, kolejnych naszych pokoleń, Polaków w Polsce, ale również i Polaków w innych krajach kandydujących, którzy również będą czerpać korzyści z akcesji Polski do Unii Europejskiej.
Aby być wiarygodnym, trzeba mówić też o pewnych realnych wyzwaniach i zagrożeniach. I tu chciałabym poruszyć pewien problem, który jeszcze się nie pojawił w dzisiejszej debacie, a mianowicie ten, że i Unia Europejska się zmienia. Unia, do której Polska wchodzi, jest obecnie na etapie zmian. Jak powiedział marszałek Sejmu, pan Borowski, obecnie w konwencie trwają debaty nad konstytucją Europy. To zmieni oblicze Europy. A drugim czynnikiem, który zmieni Unię Europejską, będzie właśnie jej rozszerzenie o następnych dziesięć krajów.
Miejmy nadzieję, że Unia Europejska obejmująca obecnie piętnaście krajów, w których my mieszkamy, będzie na tyle elastyczna, zarówno w procesie ratyfikacji, jak i później, już w rozszerzonej Europie, że zachowa sprawność działania. Chodzi o sprawne przyjęcie nowych członków i funkcjonowanie rozszerzonej Unii Europejskiej.
Teraz kilka słów o Polonii w Holandii, którą reprezentuje Stowarzyszenie Ekspertów Polskich. Określamy się jako stowarzyszenie networkowe, sieciowe. Jesteśmy młodą organizacją, liczącą około dziesięciu lat. Działamy w Internecie, rozsyłamy również e-maile. Działamy też na naszych stronach internetowych, które państwu serdecznie polecam, www.polonia.nl. Mamy też specjalną stronę internetową poświęconą referendum akcesyjnemu. Strona ta nazywa się www.takwreferendum.pl. Podajemy tam informacje i linki dotyczące ważnych źródeł informacji, gazet polskich, które mają specjalne serwisy, również linki do ustaw czy uchwał, aktów prawnych, które regulują sprawy referendum. Podajemy również informacje o referendum w innych krajach kandydujących. Na dwa tygodnie przed referendum planujemy w czasie dużego wydarzenia kulturalnego w Holandii rozdawać znaczki z napisem "Tak w referendum", ponieważ jesteśmy w kontakcie z ogólnokrajową inicjatywą organizacji pozarządowych, które promują referendum właśnie poprzez kampanię "Tak w referendum". To są nasi koledzy z organizacji pozarządowej; my, organizacja polonijna, również jesteśmy organizacją pozarządową. Przeprowadzimy też akcję w Internecie, akcję e-mailową. Będziemy rozsyłać do Polaków e-maile z apelem o aktywny udział w referendum.
Mam nadzieję, że Polonia w Holandii, kierując się właśnie długofalowymi pobudkami, poprze akcesję Polski do Unii Europejskiej. Chcemy lepszej przyszłości dla Polaków w kraju, ale również, co podkreślam, dla Polaków w innych krajach kandydujących.
I tu bym chciała podkreślić, że dzisiaj na Litwie odbywa się referendum. Litwa dzisiaj głosuje, dzisiaj i jutro będzie oddawać głosy na rzecz swej akcesji w Unii Europejskiej. Mam tutaj litewski znaczek z napisem "As europietis", co znaczy "Jestem Europejczykiem". To jest litewski odpowiednik "Tak w referendum". A że na Litwie żyje, jak wiemy, ponad trzysta tysięcy Polaków, trzymamy dziś kciuki za Litwę.
Proszę państwa, kilka słów o dzisiejszej konferencji. Ma ona ważny cel. Chodzi o to, jak włączyć Polonię do promocji Polski w Unii Europejskiej. Konferencja ta utwierdza mnie w przekonaniu, że kraj i władze Polski mają oczekiwania w stosunku do nas, do Polaków mieszkających w krajach Unii Europejskiej. Polska liczy na nas, liczy na Polonię. I tak samo jak poprzednio oczekiwano, że Polonia amerykańska poprze starania Polski o członkostwo w NATO, tak teraz są oczekiwania, abyśmy my, Polonia unijna, aktywnie wsparli akcesję Polski do Unii Europejskiej. I te oczekiwania co do naszej proaktywnej postawy są, co podkreślam, słuszne.
A co my możemy zaoferować? Przygotowałam sobie krótki tekst, ale w międzyczasie, kiedy słuchałam wystąpień ministra spraw zagranicznych, pana Cimoszewicza, marszałka Senatu, pana Pastusiaka, marszałka Sejmu, pana Borowskiego, zarysował mi się obraz będący pewną syntezą tego, jak Polacy w krajach Unii Europejskiej mogą wspierać Polskę. Chciałabym się podzielić kilkoma moimi refleksjami z dzisiejszego przedpołudnia.
Otóż w całym tym procesie można wyróżnić trzy znaczące momenty.
Pierwszy moment, obecny, to referendum - i tutaj minister Cimoszewicz określił rolę Polonii jako świadka i doradcy dla Polaków w kraju.
Następny moment to ratyfikacja przez kraje unijne. Marszałek Pastusiak mówił o naszej roli jako kreatorów wizerunku Polski czy promotorów jej dobrego wizerunku, a z kolei marszałek Borowski powiedział, że Polonia powinna być orędownikiem Polski w krajach Unii Europejskiej.
Chciałabym jeszcze powiedzieć o trzecim momencie, który nastąpi po samej akcesji Polski do Unii Europejskiej, i o naszej najważniejszej roli, o czym mówił marszałek Sejmu Borowski, związanej z kapitałem, który jak dotąd jest niewykorzystany. Chodzi o kapitał ludzki Polonii, jakim jest nasze doświadczenie, nasza wiedza. I to jest trafna ocena, tylko trzeba postawić następne pytanie, bardzo konkretne: co powinno się zrobić, jak to partnerstwo i nasz udział powinny wyglądać?
Odpowiedź na to pytanie nie została jeszcze udzielona. Mam nadzieję, że ta konferencja przyczyni się do jej udzielenia. Może zainicjujemy jakiś proces analizy i dzięki pewnym refleksjom dowiemy się, co naprawdę możemy zrobić.
Ja bym chciała rzucić tylko jeden pomysł. Ponieważ wiek emerytalny w krajach unijnych jest dosyć niski, można by założyć banki danych na temat młodych emerytów Polaków mieszkających w krajach unijnych i na przykład włączyć ich do działań wspierających Polskę, polskie samorządy, szkoły, szpitale, uniwersytety, firmy swoją wiedzą w momencie, kiedy Polska będzie już funkcjonować w Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że ten pomysł, czysto obywatelski, spodoba się i może ktoś go w Polsce podejmie.
Moi Drodzy Państwo, udział w referendum jest naszym obowiązkiem patriotycznym, również obywatelskim. Chciałabym się tu dołączyć do mojego kolegi, pana Pilata ze Szwecji, i skierować apel, przede wszystkim do polskich polityków, ażeby zażegnali podziały polityczne, ponieważ w tak ważnym momencie historycznym, jakim jest akcesja Polski do Unii i referendum w tej sprawie, wszelka bieżąca polityka i podziały tracą swoje znaczenie. W jedności siła, Panie i Panowie! Stanówmy tę siłę, aby ta europejska inwestycja Polski się udała. Wierzę głęboko w siłę społeczeństwa obywatelskiego naszego kraju.
Na koniec chciałabym podziękować organizatorom, Sejmowi i Senatowi, oraz pomysłodawcom z Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych za bardzo ciekawą konferencję i inicjatywę.
Chciałabym zakończyć moje przemówienie słowami Cypriana Kamila Norwida: "Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek". A od siebie dodam: głosujmy na tak! Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
Marszałek Senatu Longin Pastusiak:
Dziękuję pani Bos-Karczewskiej.
Bardzo proszę o zabranie głosu pana Włodzimierza Dropińskiego, prezesa Zjednoczenia Polskiego w Belgii.
Jako następny będzie przemawiał pan Mieczysław Rasiej prezes Związku Polaków we Włoszech.
Prezes Zjednoczenia Polskiego w Belgii Włodzimierz Dropiński:
Panie Marszałku! Panie Prezydencie! Panowie Senatorowie!
Jestem prezesem Zjednoczenia Polskiego w Belgii, z siedzibą w nieformalnej stolicy Europy, Brukseli.
Skoncentruję się na dwóch kwestiach, które są, moim zdaniem, bardzo ważne dla sprawy polskiej. Chodzi o dobre imię Polaków i sprawę kultury.
W relacji człowieka do człowieka ważny jest wizerunek tego, z którym rozmawiamy, z którym utrzymujemy kontakty. Jeżeli ten wizerunek jest dobry, to będziemy mieli dobre kontakty. Jeżeli rozmawiamy z człowiekiem uczciwym, porządnym, to wszystko się odbędzie tak, jak trzeba, a jeżeli to będzie jakiś łajdak czy łotr, to lepiej z nim nie rozmawiać. Dlatego wizerunek jest rzeczą podstawową. Niestety, wizerunek Polski na Zachodzie czy w Ameryce, na jeszcze dalszym zachodzie, nie zawsze odpowiada prawdzie. Polacy często są przedstawiani w krzywym zwierciadle, i to w bardzo niesmaczny sposób. Pozwolę sobie tutaj podać dwa przykłady.
22 marca 2000 r. w bardzo poczytnej belgijskiej gazecie "Le Soir", mającej również swój odpowiednik "Le Soir Illustre", była fotografia papieża, który właśnie wrócił z Jerozolimy, i pod tą fotografią umieszczono następujące słowa - podaję je w polskim tłumaczeniu - "Papież pochodzący z kraju, który wymyślił Oświęcim". Te skandaliczne słowa były napisane po francusku przez dwóch redaktorów artykułu. Oczywiście natychmiast zareagowałem w imieniu Zjednoczenia Polskiego bardzo ostrym listem do redaktora naczelnego "Le Soir". Zagroziłem nawet rozprawą sądową, jeżeli nie opublikują naszej odpowiedzi. W końcu opublikowali naszą odpowiedź i zaczęli się bardzo niewyraźnie tłumaczyć, że właściwie nie chcieli powiedzieć, że papież pochodzi z kraju, który wymyślił Oświęcim. W następnym wydaniu napisali: "Papież pochodzący z kraju, gdzie Niemcy wymyślili Oświęcim". To było naciągane i grubymi nićmi szyte.
Drugi przykład. Ukazała się książka "W piekle gett", książka stanowiąca kroniki zagłady, świadectwo na temat holokaustu, zawierająca dotychczas niepublikowane teksty, przetłumaczone i zebrane w zbiorze "stanowiącym wstrząsającą kronikę życia w polskich obozach". Podkreślam: w polskich obozach. Natychmiast zareagowałem na to i powiedziałem redaktorowi artykułu o tej książce: to nie o polskie obozy chodzi, to były niemieckie obozy w okupowanej Polsce, to było w okupowanej Polsce podczas wojny.
Mógłbym skończyć na tych dwóch przykładach, ale mam jeszcze trzeci, bardzo nieprzyjemny. Ten trzeci też podam.
Otóż w angielskim dzienniku "Guardian", wychodzącym w Wielkiej Brytanii, 14 marca 2001 r. ukazało się twierdzenie, które podaję w polskim tłumaczeniu: "Sprawa holokaustu w końcu wychodzi na światło dzienne. Wśród uciskających nie było Niemców, uczynili to Polacy". Skandaliczne twierdzenie!
Ograniczę się do tych trzech przykładów.
Tu chodzi o sprawę, która bardzo nas boli, i chciałbym powiedzieć, że obrona naszego imienia jest sprawą pierwszej wagi dla nas wszystkich, bo obrona imienia Polaków jest również obroną naszej godności osobistej, naszej godności narodowej. I ta obrona nie może spoczywać tylko na barkach Polaków za granicą, ona powinna być przede wszystkim zadaniem władz państwowych Rzeczypospolitej.
Zwracam się w związku z tym z apelem do pana marszałka: czy nie można byłoby uczynić tej sprawy przedmiotem debaty Senatu czy Sejmu i sprawić, żeby władze polskie również brały udział w obronie naszego imienia na całym świecie? Może trzeba stworzyć jakąś komisję obrony naszego imienia? Bo my za granicą - przynajmniej ja, w Belgii, i jeszcze może paru kolegów - niesiemy cały ciężar obrony imienia Polski na naszych skromnych barkach. A to jest sprawa nas wszystkich - nas, Polaków za granicą, ale przede wszystkim Polaków w kraju, którzy są szkalowani w straszny sposób. Zwracam się więc z tym apelem do pana marszałka i kończę już z tym tematem.
Chciałbym powiedzieć o jeszcze jednej sprawie. Otóż kolejny nasz obowiązek to oczywiście zachowanie kultury, bo kultura jest wyrazem tożsamości narodowej. A jeżeli chodzi o kulturę, to w Belgii robimy oczywiście wszystko, co można.
Mamy głębokie więzy ze społeczeństwem belgijskim już od czasów średniowiecza. Przypominam, że opactwo tynieckie pod Krakowem było założone przez benedyktynów pochodzących z Belgii. Przypominam też sprawę powstania listopadowego w Polsce, które uratowało Belgię od zagłady w 1830 r. W 1831 r. grupa oficerów polskich z powstania schroniła się w Belgii i generał Skrzynecki został powołany na stanowisko głównodowodzącego wojsk belgijskich. Niestety, nie sprawował swojej funkcji, bo ambasador cara sprzeciwstawił się temu. Przypominam również akcję Pierwszej Dywizji Pancernej generała Maczka w ostatniej wojnie, mającą bardzo duże znaczenie dla naszego imienia, dla nas, Polaków w Belgii.
I na koniec pragnę również wspomnieć o 3 Maja, który w Belgii bardzo uroczyście obchodzimy. W ostatnią niedzielę, jak zwykle, jak co roku, zapaliłem osobiście znicz na Grobie Nieznanego Żołnierza w towarzystwie aż trzech polskich ambasadorów. Bo w Belgii mamy trzech ambasadorów: ambasadora przy królu, ambasadora przy Unii Europejskiej i ambasadora przy NATO.
W związku z kulturą chciałbym jeszcze powiedzieć o tym, że mamy w Brukseli Bibliotekę Polską, która jest ośrodkiem kultury. Potrzebuje ona, niestety, pomocy finansowej.
Jeżeli chodzi o sprawę wejścia Polski do Europy, to oczywiście jesteśmy "za" i z całą radością powitamy rodaków z kraju w Unii Europejskiej. Ale chciałem powiedzieć jedno. W Europie, moim zdaniem, brakuje ducha, trochę za silne jest w niej nastawienie materialne. Jeżeli Polska wejdzie do Europy, to może wleje w nią nowego ducha. I to byłoby dobre, moim zdaniem. Dziękuję uprzejmie. (Oklaski)
(Marszałek Senatu Longin Pastusiak: Dziękuję panu Dropińskiemu. Dziękuję, Panie Prezesie, w dobrej wierze przyjąłem pański apel...)
Moje post scriptum, jeżeli można.
(Marszałek Senatu Longin Pastusiak: Tak, proszę bardzo.)
Mówiono, że niektórzy boją się, że część ludzi nie będzie głosować w ogóle. A gdyby tak wprowadzić w Polsce obowiązek głosowania, taki jak w Belgii? W Belgii jest obowiązek głosowania. Ten, kto nie głosuje, płaci karę.
Konferencja Polonii z krajów Unii Europejskiej, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu