Minister Spraw Zagranicznych przekazał informację w związku z oświadczeniem senatora Zygmunta Cybulskiego, złożonym na 84. posiedzeniu Senatu ("Diariusz Senatu RP" nr 90):
Warszawa, 16 września 2005 roku
Pan
Longin Pastusiak
Marszałek Senatu
Rzeczypospolitej Polskiej
Szanowny Panie Marszałku,
W ślad za oświadczeniem złożonym przez senatora Zygmunta Cybulskiego na 84 posiedzeniu Senatu w sprawie dyskryminacyjnych praktyk władz niemieckich, które naruszałyby prawo do swobodnego posługiwania się językiem polskim w życiu prywatnym i publicznym w załączeniu przekazuję stosowne informacje w tej kwestii.
Z wyrazami szacunku
Jan Truszyński
Warszawa, 16 września 2005 r.
Informacja nt. swobody posługiwania się językiem polskim w RFN
W związku z oświadczeniem złożonym przez Pana senatora Zygmunta Cybulskiego na 84 posiedzeniu Senatu w dniu 29.06.2005 r. skierowanym do Ministra Spraw Zagranicznych MSZ poleciło Ambasadzie RP w Berlinie, aby we współpracy z Konsultantami Generalnymi RP w RFN zbadała poszczególne przypadki opisane w artykule "Newsweeka".
Według informacji uzyskanych w kompetentnych instytucjach niemieckich orzekane przez sądy tzw. spotkania rodzica z dzieckiem, nadzorowane przez opiekuna socjalnego mają na celu ochronę dziecka przed przeniesieniem na nie napiętej z powodu rozwodu relacji pomiędzy rodzicami. Dlatego - z punktu widzenia sądu - konieczne jest, aby opiekun nadzorujący spotkanie, z reguły nie znający języka polskiego, rozumiał treść rozmowy pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Według obiegowej opinii, zwykle po 2 lub 3 spotkaniach nadzór nie jest już konieczny i kolejne mogą odbywać się w języku wybranym przez rodzica i dziecko. Jednak w jednym z opisywanych w artykule przypadków nakaz komunikacji z dzieckiem po niemiecku utrzymywany był przez rok.
Na podstawie lektury artykułu oraz innych publikacji na ten temat, można wysnuć wniosek, że sądy oraz urzędy ds. młodzieży, nakazując autorytarnie komunikację w języku niemieckim, nie uwzględniają wzajemnych relacji pomiędzy dzieckiem, a nie niemieckim rodzicem. Nie korzystają też z prostej możliwości zatrudnienia tłumacza.
Opisana w artykule sprawa pana Wojciecha P. znana jest w Ambasadzie, a przede wszystkim w Konsulacie Generalnym RP w Hamburgu, do której to placówki pan W. P. zwrócił się o pomoc w lipcu 2004 r. Ustalono, że pan P. zgodził się najpierw przed sądem na przeprowadzenie pierwszych kilku spotkań z dziećmi pod nadzorem opiekuna socjalnego. W wyniku interwencji Konsulatu w Urzędzie ds. Młodzieży Hamburg-Bergedorf oraz u hamburskiej Senator ds. Socjalnych i Rodziny, sprawa zakończyła się pomyślnie dla zainteresowanego. Urząd ds. Młodzieży zmienił swoją decyzję administracyjną, znalazł pracownika mówiącego po polsku, i odtąd pan P. mógł kontaktować się z dziećmi w języku polskim także podczas spotkań nadzorowanych.
Opisane w artykule "Newsweeka" sytuacje dotyczą małżeństw polsko-niemieckich będących w trakcie rozwodu lub rozwiedzionych, kiedy dzieci pozostają pod opieką jednego z rodziców, podczas gdy drugie posiada inną niż niemiecka narodowość lub inne obywatelstwo. Wśród powstających w takich sytuacjach rozlicznych problemów, obciążonych wielkimi emocjami, występuje także kwestia wyboru języka komunikacji z dzieckiem, o której decydują w znacznym zakresie urzędy ds. młodzieży. Instytucje te wyposażone są w daleko idące, w skali nieznanej w Polsce, uprawnienia do ingerencji i decydowania w szeregu istotnych spraw dla rodziców i dzieci. Bez większego ryzyka błędu można tu stwierdzić, że postępowanie i konkretne decyzje urzędników tych instytucji nie zawsze są obiektywne.
Problemy te nie dotyczą tylko relacji polsko-niemieckich. Każdego roku na ok. 200 tys. orzekanych w RFN rozwodów 12% dotyczy małżeństw dwunarodowych. Zarzuty pod adresem niemieckich sądów i urzędów ds. młodzieży pojawiają się również ze strony obywateli innych państw, w swym przekonaniu pokrzywdzonych wyrokami instytucji niemieckich, ograniczających, lub zakazujących kontaktów z dziećmi, nakazujących "w imię dobra dziecka" jego pozostawanie w Niemczech lub przyznających prawa rodzicielskie wyłącznie rodzicowi niemieckiemu.
Urzędy niemieckie, w tym także właściwe ministerstwa sprawiedliwości oraz ds. rodziny, twierdzą, że omawiane problemy nie czynią zjawiska o większej skali. Inny pogląd reprezentują media, organizacje pozarządowe i niektóre wyspecjalizowane placówki badawcze. Zaprzeczeniem dla prób bagatelizowania przez niektórych urzędników problemów w sferze praw rodzicielskich i kontaktu z dziećmi, w tym także przypadków porywania dzieci przez jednego z rodziców, są prowadzone w UE prace legislacyjne, które zaowocowały m.in. wejściem w życie w 2002 r. rozporządzenia określającego właściwość sądów w sprawach prawnych w tym obszarze.
Ciężar gatunkowy i liczebność sporów prawnych w relacjach niemiecko-francuskich spowodował, że powołana została w 1999 r. - przy udziale m.in. ministerstw sprawiedliwości - mieszana grupa mediacyjna, w której skład wchodzą parlamentarzyści z obu państw.
Ze wzglądu na fakt, że obywatele polscy obojga płci stanowią w RFN największą liczebnie grupę we wszystkich małżeństwach mieszanych, godnym rozważenia byłaby możliwość powołania podobnego gremium w relacjach polsko-niemieckich. Można by tu sięgnąć po doświadczenia parlamentarzystów francuskich i niemieckich. Przede wszystkim jednak potrzebne jest rozpoznanie realnych rozmiarów zjawisk niepożądanych, które możliwe będzie tylko wtedy, gdy zainteresowani będą o tym informować instytucje polskie, w tym przedstawicielstw dyplomatyczno-konsularne.