Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Zastanawiałem się poważnie nad tym, co dzisiaj chcę powiedzieć, ze względu na to, że nie chcę zakłócić stosunków pomiędzy Polską a Republiką Federalną Niemiec sprawami związanymi z problematyką językową w okresie, kiedy i my, i Republika Federalna Niemiec stajemy przed kampanią wyborczą.
Problem językowy podniosłem niedawno w stosunku do nazw geograficznych w Polsce. Ostatnio w "Newsweeku" wydawanym w języku polskim przeczytałem na pierwszej stronie bardzo niepokojące hasło informacyjne i potem zainteresowałem się, co jest w środku. W środku jawi się artykuł o problemach dzieci z rodzin mieszanych, ale patologicznych. W tym sensie patologicznych, że rozwiedzionych. Otóż rodzice Polacy pozbawieni praw wychowawczych przez sądy niemieckie nie mogą w czasie widzenia z własnymi dziećmi rozmawiać po polsku. Dla mnie jest to, powiedziałbym bardzo ostrożnie, zaskakujące. Jestem z tego pokolenia, które też miało zakaz mówienia po polsku, zakaz czytania po polsku, za Falskiego dostawało się po gębie i trzeba było go przechowywać w wypalonej wierzbie.
Dzisiaj czytam w prasie - jednak "Newsweek" to jest międzynarodowe czasopismo - że zakaz ten wydają sądy, a widzenia na życzenie jednego z rodziców, strony niemieckiej, odbywają się pod kuratelą przedstawiciela czy przedstawicielki stosownego urzędu do spraw opieki nad dziećmi. Te osoby pilnują, by do dzieci nie odzywać się po polsku. W przypadku gdy stwierdza się niezgodne z orzeczeniem sądu postępowanie rodzica, następuje zakaz widzenia.
Moje pytanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych: czy to jest prowokacja w "Newsweeku", czy to jest prawda? Jeżeli prowokacja, to trzeba, by odpowiednie nasze ministerstwa zajęły się sprawą. Jeżeli prowokacja, to trzeba dać odpór takim prowokacjom. Jeżeli zaś jest to prawda, to stosowne ministerstwo - sądzę, że chyba Ministerstwo Spraw Zagranicznych - powinno interweniować w tej sprawie, i to pilnie i zdecydowanie.
Dziękuję, Panie Marszałku.