Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Senator Krystyna Bochenek przedstawiła oświadczenie w sprawie przywileju przekazywania egzemplarza obowiązkowego książek bibliotekom naukowym, skierowane do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zaniepokojona doniesieniami prasy w sprawie możliwości likwidacji przywileju przekazywania egzemplarza obowiązkowego książek bibliotekom naukowym w szesnastu województwach w kraju uprzejmie proszę pana ministra o zajęcie stanowiska w tej ważnej dla istnienia nauki i kultury narodowej sprawie.

Egzemplarz obowiązkowy rozsyłany przez wydawcę do bibliotek bez żadnych opłat pocztowych daje szansę powszechnego dostępu do najnowszych osiągnięć kultury i najaktualniejszego stanu wiedzy. Jest też gwarancją ciągłości kultury narodowej i równomiernego dostępu do wiedzy pracowników naukowych, studentów, nauczycieli, dziennikarzy i młodzieży szkół średnich w całym kraju. Zapewnienie powszechnego i bezpłatnego dostępu do książek jest szczególnie ważne w czasie, gdy jak wiadomo, książki są bardzo drogie.

Jako senator ziemi śląskiej rozmawiałam o tej ważnej kwestii z profesorem Janem Malickim, dyrektorem Biblioteki Śląskiej, zatroskanym podejmowanymi raz po raz próbami ograniczenia tego niezbywalnego przywileju czytelników. Dla wydawców to zaledwie 1,8% nakładu przy tysiącu egzemplarzy. Ale dla bibliotek to potencjalny dostęp do książek około stu dwudziestu tysięcy czytelników, jak na przykład w przypadku Biblioteki Śląskiej, jednej z najnowocześniejszych książnic w Europie. A w całym województwie śląskim jest ponad milion odbiorców, którzy także mogą korzystać z tych samych zasobów, co wynika ze statutu Biblioteki Śląskiej.

Przypomnijmy też, iż na terenie Śląska działa jedenaście państwowych szkół wyższych i dwadzieścia sześć prywatnych szkół wyższych, a liczba studentów wynosi ponad dwieście tysięcy osób. Podobna sytuacja dotyczy innych regionów kraju.

Znając troskę pana ministra o zachowanie dla potomnych wytworów współczesnej twórczości, czego przejawem jest choćby krajowy program "Znaki czasu" dotyczący sztuk plastycznych, a zainicjowany w Katowicach osobiście przez pana ministra, wierzę głęboko, że w dziedzinie archiwizacji i upowszechniania wydawnictw nie dopuści pan do przerwania ciągłości pięknej tradycji bibliotecznej sięgającej dwudziestolecia międzywojennego.

Z poważaniem, Krystyna Bochenek.

* * *

Senator Krystyna Sienkiewicz wygłosiła następujące oświadczenie:

Moje oświadczenie, kolejne z serii, kieruję do prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pani Aleksandry Wiktorow, bo tylko ta droga okazuje się skuteczna i daje możliwość uzyskania odpowiedzi.

Otóż zasypała mnie lawina listów i telefonów po audycji telewizyjnej z moim udziałem wyemitowanej przez jedną ze stacji telewizyjnych, audycji dotyczącej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ocean żalu wylewający się z tej korespondencji, głębokie poczucie krzywdy, upokorzenia, niesprawiedliwe, zdaniem respondentów, to zaznaczam, decyzje ekonomiczne, a nie medyczne, chodzi o decyzje orzeczników, głównych uzdrowicieli w naszym kraju… Cytuję fragment listu z Jarosławia: "Ludzie chorzy, ludzie, którzy prowadzą firmy, i inni są poniewierani w nieludzki sposób, w nieludzki sposób krzywdzeni, upokarzani, wyzyskiwani, nie mogą spokojnie żyć ani pracować". Nawet jeśli się założy, że osąd sytuacji jest przesadzony, to jednak taka jest dość powszechna opinia wynikająca z tej korespondencji. Inny respondent, z Siedlec, informuje: "ZUS jest w dużej mierze przyczyną mojego złego stanu zdrowia, a ostatnie jego decyzje świadczą o tym, że zamiast się leczyć, powinienem, chorując, pracować".

Nie chciałabym podważać autorytetu zasłużonej, od odzyskania niepodległości istniejącej instytucji państwowej. Zatem w trosce o ten autorytet bardzo proszę panią prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o humanizację stosunków urzędnik - petent i dobrą praktykę w administracji. Pokrzykiwanie senatora jednak nie stłumi fali rozgoryczenia i poczucia krzywdy.

* * *

Senator Zbigniew Romaszewski wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, a także do ministra zdrowia:

Jak tragiczna jest sytuacja w służbie zdrowia, to w zasadzie wszyscy wiemy. Ale nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, że w tej chwili o naszym zdrowiu i życiu nie decyduje już służba zdrowia - o naszym zdrowiu i życiu zaczynają decydować biurokraci, którzy w ogóle nie mają świadomości odpowiedzialności, jaką ponoszą jako służba zdrowia.

Proszę państwa, z taką sytuacją mam do czynienia w jednej ze spraw. Osoba przechodziła kurację nowotworową, która została zakończona 5 stycznia, miała nastąpić przerwa na dwa tygodnie, po czym miała nastąpić kontynuacja kuracji za pomocą innych leków. Proszę państwa, do dnia dzisiejszego… Jeszcze, żeby sprawa była jasna, dodam, że konsultant krajowy podjął decyzję w ciągu dwóch dni i decyzja była jednoznacznie pozytywna. Od tego czasu do dnia dzisiejszego oddział mazowiecki i oddział wielkopolski nie rozstrzygnęły kwestii, kto pokryje koszty leczenia. O życiu pacjenta decyduje radca prawny kasy wielkopolskiej.

Muszę powiedzieć, że tego rodzaju procedury, które funkcjonują w Narodowym Funduszu Zdrowia, z całą pewnością są bardzo głęboko patologiczne, ale są również, myślę, jakimś odbiciem generalnego bezhołowia, jakie tam panuje.

Ja osobiście od dwóch tygodni usiłuję umówić się z panem prezesem Millerem i jest to całkowicie nieskuteczne, mimo że jestem gotów dostosować się do każdego terminu, łącznie z terminem czerwcowym. Taka decyzja też jest nie do podjęcia.

W tej sytuacji… To są naprawdę drobne rzeczy, ale jeżeli to ma decydować o życiu ludzi, to ja stanowczo protestuję przeciwko tak rozbudowanym i nieodpowiedzialnym procedurom biurokratycznym.

* * *

Senator Teresa Liszcz wygłosiła następujące oświadczenia:

Swoje oświadczenie kieruję do pana profesora Adama Rotfelda, ministra spraw zagranicznych.

Chcę w nim złożyć panu ministrowi wyrazy najwyższego szacunku i uznania za jego stanowisko i oświadczenie w sprawie zabójstwa prezydenta niepodległych Czeczenów Asłana Maschadowa.

(Senator Zbigniew Romaszewski: Ja się przyłączam.)

Pan minister nazwał to zabójstwo po imieniu, czyli zbrodnią i bardzo poważnym błędem politycznym. Z tego powodu spotkały go już pewne przykrości, bo nie jest to język typowej dyplomacji, w której walczącego o niepodległość nazywa się terrorystą, a terrorystę bardzo często się usprawiedliwia, jeżeli ważne państwo ma w tym interes prawny. Hipokryzja, która jest powszechna w dzisiejszej polityce zagranicznej, w stosunkach międzynarodowych, urąga elementarnym zasadom przyzwoitości. Nazywanie rzeczy po imieniu przez przedstawicieli państwa, nazywanie zła - złem, mówienie prawdy to jest to, czego dzisiaj nam potrzeba jak powietrza.

W swoim czasie miałam pretensję do pana ministra o to, że nie zareagował na komunikat Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji w sprawie Jałty. To był błąd. Ale tym oświadczeniem, tym jasnym stanowiskiem, muszę powiedzieć, pan profesor zbudował mnie. Dziękuję w imieniu własnym i myślę, że nie tylko własnym.

Dobrze by było, gdyby przedstawiciele innych państw, głowy państw albo ministrowie spraw zagranicznych państw wchodzących w skład Rady Europy, w skład której wchodzi także, ku mojemu zdumieniu, Rosja, równie jasno stawiali sprawę.

Oczywiście nie oznacza to poparcia dla rzeczywistych działań terrorystycznych, takich jak akcja w Biesłanie, która jest ordynarnym terroryzmem i którą trzeba potępiać. Prezydent Maschadow był jednak człowiekiem, który chciał rozmawiać, aby ratować swój naród. A polityka Rosji zmierza wyraźnie do tego, żeby eksterminować fizycznie cały naród. I temu trzeba się przeciwstawić.

Za to panu ministrowi bardzo dziękuję i proszę o utrzymywanie takiego kursu.

Jeśli zostały mi jeszcze dwie minuty z mojego czasu, to chciałabym się przyłączyć do oświadczenia pani senator Sienkiewicz.

Ja w moim biurze senatorskim dowiaduję się o kolejnych przypadkach cudownych uzdrowień dokonanych przez lekarzy orzeczników. Kobieta z zaawansowaną białaczką ostatnio otrzymała orzeczenie, że jest w pełni zdolna do pracy. Młody człowiek z przeszczepionym sercem dostał odmowę renty, bo podobno lekarze nie są w stanie ustalić, kiedy powstało inwalidztwo, i datują inwalidztwo, niezdolność do pracy od terminu przeszczepu serca, jak by było możliwe, że nie było wcześniejszej choroby, tylko wszystko się zaczęło natychmiast, od przeszczepu serca. Znam wiele innych takich przypadków.

Moim zdaniem, przyczyna tego tkwi w zasadniczo złym usytuowaniu lekarzy orzeczników. Lekarze orzecznicy, decydujący o głównej przesłance przyznania świadczenia, nie powinni być pracownikami instytucji, która te świadczenia wypłaca, o czym wielokrotnie mówiłam. Powinny być organy niezależne, oczywiście pracujące przy udziale ZUS.

Nie rozumiem też, jaki jest tryb doboru tych lekarzy. Mam wrażenie, że jednym z kryteriów tego doboru jest brak jakiejkolwiek wrażliwości i kierowanie się wyłącznie wytycznymi, które powodują oszczędności finansowe ZUS. A jednocześnie ci sami lekarze przyznają renty ludziom, którzy - widzimy ich wokół siebie - są naprawdę zdolni do pracy i sprawni. Myślę, że pora zrobić z tym porządek.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Bogdana Podgórskiego, skierowane do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzego Millera:

Oświadczenie to dotyczy propozycji umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych w zakresie Podstawowej Opieki Zdrowotnej na rok 2005.

Propozycja ta, a w szczególności zapisy §9 wymienionej umowy wzbudzają uzasadnione, moim zdaniem, wątpliwości pracowników POZ. Lekarze stoją na stanowisku, że jest to obciążone wadami, które w przyszłości mogą stanowić poważny problem podczas realizacji świadczeń na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. Dotyczy to przede wszystkim zapisu stwierdzającego, że w przypadku zmiany miejsca zatrudnienia przez lekarza POZ lista ubezpieczonych sporządzona w oparciu o dotychczasowe deklaracje nie stanowi podstawy do dokonywania rozliczeń oraz że lekarz POZ tworzy nową listę ubezpieczonych w oparciu o nowe deklaracje.

Oznacza to, że w przypadku zmiany świadczeniodawcy przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej formalnie lekarz ten traci osoby, które do tej pory były do niego zapisane. Tym samym jest on zmuszony ponownie dotrzeć z deklaracjami najczęściej do tych samych osób, a zdarza się, że mogą być ich setki. Oczywiście nie bierzemy tu pod uwagę lekarzy zmieniających w sposób znaczący miejsce swojego zamieszkania. W praktyce ten zapis poważnie ogranicza, a w niektórych przypadkach wręcz uniemożliwia lekarzowi zmianę miejsca zatrudnienia. Wystarczy wziąć pod uwagę ryzyko utraty do tej pory zaewidencjonowanych osób oraz olbrzymią pracę i nakłady finansowe, jakie należy uwzględnić przy ponownym budowaniu listy ubezpieczonych. W takiej sytuacji można by się zastanawiać, po co lekarz miałby zmieniać świadczeniodawcę i po co nowy świadczeniodawca miałby przyjmować lekarza bez pacjentów.

Takie uregulowanie jest również niekorzystne z punktu widzenia samego pacjenta. Osoby zapisane do lekarza POZ zmieniającego miejsce zatrudnienia, a zarazem świadczeniodawcę są jakby wyjęte spod opieki zdrowotnej. Jest to związane z tym, że do czasu ponownego wyboru lekarza przez pacjenta świadczeniodawca, u którego lekarz POZ pracował, oraz ten, do którego przechodzi zmieniając miejsce zatrudnienia, nie otrzymują z  NFZ funduszy na leczenie tych pacjentów.

Odnoszę wrażenie, że zapisy §9 są sztucznym i nie do końca przemyślanym rozwiązaniem, wprowadzającym niepotrzebne zamieszanie. Przecież pacjent ma ustawowo zagwarantowaną swobodę wyboru lekarza pierwszego kontaktu i kiedy uzna, że nie odpowiada mu zmiana miejsca zatrudnienia przez lekarza rodzinnego, to w każdej chwili może z niego zrezygnować, a następnie zapisać się do innego lekarza. Dodatkowo chciałbym nadmienić, że zmiana miejsca zatrudnienia przez lekarza POZ dla pacjenta może wiązać się na przykład tylko ze zmianą adresu gabinetu lekarskiego w obrębie tej samej miejscowości. Tym samym ponowne wypełnienie deklaracji będzie z jego punktu widzenia nikomu niepotrzebną biurokracją. Zapis ten jest niekorzystny również z punktu widzenia podmiotów, które zmierzają do połączenia się w celu zwiększenia zakresu usług świadczonych w ramach POZ.

W związku z tym zwracam się do Pana Prezesa z prośbą o odpowiedź na następujące pytania.

Jakie są przesłanki wprowadzenia zapisu zawartego w §9 ust. 4 propozycji umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych w zakresie Podstawowej Opieki Zdrowotnej?

Czy rozważana była możliwość wprowadzenia zasady, że to świadczeniodawca zobowiązany jest do przekazania lekarzowi zmieniającemu miejsce zatrudnienia zestawienia ubezpieczonych, którzy dokonali wyboru jego osoby?

Chciałbym nadmienić, że takie rozwiązanie funkcjonowało w Małopolskim Oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia do roku 2003 i nie było do niego poważniejszych zastrzeżeń, zarówno ze strony lekarzy POZ, jak i ubezpieczonych.

Mając na uwadze znaczenie społeczne zasygnalizowanego problemu, proszę Pana Prezesa o możliwie szybką odpowiedź na postawione pytania.

Łączę wyrazy szacunku

Bogdan Podgórski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Bogdana Podgórskiego, skierowane do prezesa Banku Przemysłowo-Handlowego Józefa Wancera:

Składam to oświadczenie w związku ze spotkaniem, w którym miałem okazję uczestniczyć, dotyczącym sporu zbiorowego, w jaki weszli z pracodawcą pracownicy Banku BPH. Na rozmowy zostałem zaproszony w charakterze obserwatora i jako obserwator chciałbym Panu Prezesowi Wancerowi przekazać kilka moich spostrzeżeń z prośbą o ich przeanalizowanie.

Oczywiście, zasadniczą kwestią są oczekiwania pracowników banku związane z rozwiązaniem sporu. Wydaje mi się, że nie są one zbyt wygórowane. Przecież niczym nadzwyczajnym są dążenia pracowników do tego, aby pracodawca przestrzegał przepisów kodeksu pracy, ustawy o związkach zawodowych czy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Właściwie są to sprawy naturalne, uregulowane prawnie i nie powinny być one przedmiotem sporu. Tym bardziej dziwi fakt, że do sporu o to doszło w takiej instytucji jak Bank BPH. Z informacji, które posiadam, wynika, że kontrola przeprowadzona przez Państwową Inspekcję Pracy wykazała nieprawidłowości w zakresie przestrzegania kodeksu pracy w Banku BPH. Tymczasem, co jest zadziwiające, niewiele zrobiono, aby je wyeliminować.

Powszechnie wiadomo, że Bank BPH w stosunkowo niedługim czasie znacznie się rozwinął. Obecnie jest trzecim co do wielkości, cechującym się wysokim potencjałem wzrostu, bankiem w Polsce. Znajduje się w ścisłej czołówce w rankingu na najlepszą spółkę roku 2004, sporządzonego na zlecenie "Pulsu Biznesu". W ubiegłym roku wypracował ponad 1 mld zł zysku brutto, to jest dwa razy więcej niż w roku 2003. Z pewnością jest to wielki sukces, którego beneficjentami powinni być również pracownicy Banku BHP - przecież są jego współautorami. Myślę, że jeżeli Państwo nie rozwiążecie tego sporu możliwie szybko, to może on zostać, zupełnie niepotrzebnie, upubliczniony. Będzie to z pewnością niekorzystne zarówno dla wizerunku banku, jak i notowań giełdowych spółki.

Na zakończenie chciałbym Panu przekazać, że byłem zaskoczony lekceważeniem i nonszalancją, jakie w trakcie prowadzonych rozmów dało się dostrzec w słowach i gestach przedstawicieli pracodawcy. Myślę, że właśnie takie podejście może poważnie utrudniać nawiązanie dialogu i wypracowanie wspólnego stanowiska.

Odniosę się tutaj do wywiadu, jakiego udzielił Pan redaktorowi Jerzemu Huczkowskiemu z "Gazety Antykwarycznej" w listopadzie 2004 r., w którym mówiąc o relacjach panujących w Banku, którym Pan kieruje, powiedział Pan:

"Nie jest to tylko zimna instytucja, lecz organizm, który składa się z uczuć… Jeśli chodzi o negocjacje… W Polsce jest bardzo charakterystyczne, że kiedy się dyskutuje, to często robi się to w taki sposób, by pokonać oponenta. Nie uwzględnia się faktu, że każdy może mieć swoje zdanie… Gdy o czymś dyskutujemy, to wkładamy w to tyle emocji i robimy to tak długo, aż ktoś zwycięży. A tak nie powinno być… Uważam, że w Polsce nie ma jeszcze wystarczającej kultury dyskusji. A polega ona na tym, że nie musimy zniszczyć oponenta, lecz możemy znaleźć wspólny cel".

To piękne słowa, zgadzam się z nimi całkowicie. Pozwalają mi one mieć nadzieję, że uda się Państwu znaleźć wspólny cel i osiągnąć porozumienie, co z całą pewnością będzie korzystne zarówno dla obu stron sporu, jak i wszystkich klientów Banku BPH.

Łączę wyrazy szacunku

Bogdan Podgórski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Obecnie gminy z własnego budżetu, jako zadanie własne, wypłacają dodatki mieszkaniowe użytkownikom mieszkań. Są to znaczące kwoty w budżecie każdej gminy, szczególnie gdy dotyczy to biednego województwa warmińsko-mazurskiego.

Konstrukcja obecnych przepisów pozwala na dowolność w ustalaniu kosztów utrzymania mieszkania - szczególnie dotyczy to zaliczek związanych z centralnym ogrzewaniem, ciepłą i zimną wodą - będących podstawą do naliczania wysokości dodatku mieszkaniowego. Nadpłatę po rozliczeniu tych mediów u osób występujących po raz kolejny o przyznanie dodatku, chodzi o ciągłość wypłat dodatku, należałoby rozliczyć, pomniejszając wydatki mieszkaniowe przyjmowane na podstawie naliczenia dodatku, w przeliczeniu na okresy miesięczne.

Obecnie w tej sprawie ministerstwo i Samorządowe Kolegium Odwoławcze prezentują odmienne stanowiska, co powoduje wiele nieporozumień i budzi wątpliwości.

W związku z tym korzystne byłoby wypracowanie zmiany do rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 28 grudnia 2001 r. w sprawie dodatków mieszkaniowych (DzU nr 156, poz. 1817) w ten sposób, aby zwroty z tytułu rozliczenia zaliczek za co, ciepłą i zimną wodę wpływały na pomniejszenie wydatków mieszkaniowych, stanowiących podstawę naliczenia dodatku po przeliczeniu na okresy miesięczne.

Proponowana zmiana może być wprowadzona na przykład poprzez dodanie w §2 ust. 2 wymienionego rozporządzenia wyrazów "pomniejszanych o zwroty z tytułu rozliczenia za energię cieplną i wodę przeliczonych na okresy miesięczne". Pomniejszenie następowałoby w okresie od miesiąca, w którym dokonano rozliczenia, do upływu okresu równego okresowi, za który dokonano zwrotu.

Zmiany te zobowiążą administratorów do wprowadzenia jednolitego sposobu rozliczania centralnego ogrzewania i wody, likwidując jednocześnie problemy z interpretacją przepisów.

Łączę wyrazy szacunku

senator Rzeczypospolitej Polskiej
Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się do Pana bardzo zaniepokojony praktykami towarzyszącymi realizacji projektu powołania Centrum Usług Pocztowych.

W założeniu powołanie tak zwanych CUP miało za zadanie usprawnienie działalności Poczty Polskiej i jej dostosowanie do oczekiwań i potrzeb klienta. Za kluczowe uważam także dostosowanie zasięgu działania nowo powstających jednostek do granic poszczególnych województw. W praktyce pozwoli to bowiem na efektywną koordynację pracy podległych urzędów, dzięki zlikwidowaniu sytuacji, gdy kilka gmin z terenu danego województwa jest obsługiwanych przez urzędy podlegające centrali z innego województwa. Nie po to bowiem podjęto wysiłek ponownego podziału administracyjnego kraju, by teraz instytucje świadczące usługi na danym terenie miały tworzyć odmienną mapę.

Tymczasem, jak wynika z moich informacji, górę nad interesem ogółu, firmy, a także, co nie mniej ważne, pracowników Poczty Polskiej wzięły partykularne ambicje. Pełnomocnicy do spraw utworzenia CUP na terenie północno-wschodniej Polski nie tylko nie mają jednolitej, spójnej koncepcji ich tworzenia, ale także konsekwentnie dążą do rozparcelowania wszystkich urzędów między CUP Białystok, CUP Gdańsk i CUP Bydgoszcz, a w ogóle nie planują utworzenia CUP Olsztyn. Jak to się ma do założenia równomiernego rozwoju regionów? Szczególnie gdy mówimy o jednym z najważniejszych regionów, jedynym graniczącym z Rosją.

Projekt ten w żadnej mierze nie był konsultowany ze związkami zawodowymi, które zdecydowanie protestują przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Logicznie rzecz biorąc, najefektywniejszym rozwiązaniem byłoby powielenie w strukturach CUP podziału terytorialnego kraju, tak aby automatycznie w każdym mieście wojewódzkim znajdował się CUP koordynujący pracę urzędów poczty w danym województwie.

Opisane praktyki i dążenia w żadnej mierze nie usprawnią działania Poczty Polskiej i zamiast umiejscowić ją bliżej klienta, uczynią jej usługi jeszcze trudniej dostępnymi. Nadto doprowadzi to w konsekwencji do zwolnień pracowników w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie jest najwyższe bezrobocie w kraju.

Dodatkowym argumentem przeciwko takiemu rozwiązaniu jest także kwestia konkurencji na rynku. Tak daleko idące zmiany organizacyjne, jak wyłączanie pewnych województw, uczynią pocztę mało atrakcyjną dla klienta i osłabią jej pozycję. Utrata takiego rynku usług, jakim jest województwo warmińsko-mazurskie, byłaby poważnym błędem. A doświadczenia TP SA wskazują, że jest to bardzo prawdopodobne.

Rozwiązanie proponowane przez pełnomocników do spraw tworzenia CUP jest nie do zaakceptowania.

Proszę Pana Ministra o interwencję w tej sprawie i o niedopuszczenie do wydatkowania publicznych pieniędzy na organizację czegoś, co nie zda egzaminu w praktyce.

Przy realizacji takich zamierzeń konieczne jest planowanie i analiza długofalowa, potrzebne jest myślenie perspektywiczne, a opisane działania gwarantują jedynie chwilowe oszczędności, w dalszej perspektywie zaś będą generować wysokie koszty.

Jest to stanowisko zespołu parlamentarnego senatorów Warmii i Mazur, bardzo zbulwersowanych takim kierunkiem działań. Utrzymanie tendencji do robienia z naszego województwa zaścianka może stać się przyczynkiem do zgłoszenia wotum nieufności dla rządu, czego nikt z nas tak naprawdę nie chce.

Analogiczne stanowisko deklarują także Związek Gmin Warmińsko-Mazurskich, Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich w Olsztynie, organizacje kombatanckie i Stowarzyszenie Przeciwdziałania Bezrobociu w Olsztynie, a, co najważniejsze, związki zawodowe pracowników poczty.

Łączę wyrazy szacunku

senator Rzeczypospolitej Polskiej
Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

Szanowny Panie Premierze!

Zwracam się do Pana w sprawie bulwersującej co najmniej dziewięćset osiemdziesiąt tysięcy ludzi w Polsce, tylu bowiem członków liczy Polski Związek Działkowców. Pamiętać przy tym należy, że chcąc oddać skalę zainteresowania tematem, liczbę tę powinno się pomnożyć przynajmniej przez trzy, gdyż z działek korzystają całe rodziny. Jak mi wiadomo, sytuacja ta budzi także kontrowersje wśród przedstawicieli sektora organizacji pozarządowych krajowych i wojewódzkich, między innymi Stowarzyszenia Inicjatyw Obywatelskich w Olsztynie. Rzecz dotyczy sytuacji, w jakiej znalazł się Polski Związek Działkowców po wyrokach sądów kolejnych instancji w sprawie bezumownego korzystania z gruntu. Zasądzoną kwotę prawie 4 milionów zł, będą musieli pokryć wszyscy działkowcy, a w dalszej konsekwencji Skarb Państwa.

Tymczasem wiele wątpliwości budzą przesłanki decyzji sądu, podjętej na podstawie wcześniejszych decyzji administracyjnych, między innymi prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast z 31 lipca 1997 r., unieważniającej decyzję z 1968 r. o wywłaszczeniu pierwszej z będących przedmiotem sportu nieruchomości. Postępowanie administracyjne odbywało się bez udziału Polskiego Związku Działkowców. Paradoks sytuacji polega na tym, że w dalszym postępowaniu uznano zasadność wywłaszczenia drugiej i trzeciej nieruchomości, a odmówiono takiego stwierdzenia w stosunku do nieruchomości pierwszej. Trzeba dodać, że wywłaszczenie w 1968 r. całego terenu odbywało się na takich samych warunkach, to jest wywłaszczono trzy nieużytkowane rolniczo nieruchomości o łącznej powierzchni 9,5 ha. Osoby wywłaszczone otrzymały stosowne odszkodowania, za które nabyły działki budowlane i wybudowały domy, w których mieszkają nadal ich spadkobiercy. Wywłaszczony teren został natomiast przekazany działkowcom, którzy utworzyli na nim POD imienia 23 Lutego. Teren ten został następnie zagospodarowany, podzielony na działki i przydzielony działkowcom. Poczyniono także ogromne nakłady w dobrej wierze, zwiększając zdecydowanie wartość nieruchomości, działając przy tym w pełnym zaufaniu do obowiązującego prawa i opartych na nim decyzji.

W 1997 r. osoba prywatna, Beata N., która nabyła aktem notarialnym od osób wywłaszczonych ich roszczenia do nieruchomości za kwotę 80 tysięcy zł, rozpoczęła batalię o wyrugowanie z zajmowanego terenu działkowców. Dzisiaj, w majestacie prawa, praktycznie odmawia się działkowcom dalszej egzystencji i skazuje na ogromne straty, których ciężar znacznie przekracza możliwości związku. Sytuacja uległaby radykalnej zmianie w przypadku weryfikacji decyzji uznających wywłaszczenie za nieważne.

Jak mi wiadomo, Ministerstwo Infrastruktury nie widzi możliwości zmiany decyzji, a także ich ponownego rozpatrzenia, przyjmując zasadę, że w tej sprawie już obowiązują wyroki NSA i Sądu Najwyższego. Pragnę jednak zwrócić uwagę Pana Premiera na fakt, że PZD przedstawił nowe, istotne dowody w sprawie, które nie były znane w momencie rozpatrywania sprawy przez NSA i Sąd Najwyższy. Odmowa ponownego rozpatrzenia sprawy stwierdzenia nieważności wywłaszczenia rodzi podejrzenie o niechęć Ministerstwa Infrastruktury do wnikania w meritum sprawy i uczciwego jej rozwiązania.

Mimo niekorzystnych rozstrzygnięć przed Sądem Apelacyjnym działkowcy nadal liczą na przełom w sprawie, mając nadzieję, że wreszcie ktoś zechce merytorycznie rozpatrzyć kolejne odwołanie od decyzji ministerstwa oraz naprawić błędy i wyrządzone działkowcom krzywdy.

Proszę Pana Premiera o wnikliwe zbadanie sprawy, tak by zasadność wydanych przez resort decyzji, a także będących ich wynikiem rozstrzygnięć sądowych, nie budziła wątpliwości i nie krzywdziła niewinnych ludzi, a Rząd nie był posądzony o umywanie rąk od czegokolwiek. Nie jest w niczyim interesie doprowadzenie do sytuacji, gdy sprawą zajmie się Trybunał w Strasburgu, a obecnie sprawa zmierza w tym właśnie kierunku.

Łączę wyrazy szacunku

senator Rzeczypospolitej Polskiej
Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera:

Szanowny Panie Premierze!

Samorządy, zgodnie ze swoimi kompetencjami, realizują zadania na rzecz lokalnych społeczności. Zabiegają o środki unijne i podejmują realizację inwestycji i działań mających służyć dobru społecznemu i rozwojowi.

Województwo warmińsko-mazurskie jest województwem o najwyższej stopie bezrobocia w kraju. Gminy są biedne, ubogie jest społeczeństwo. Niestety, w obecnym stanie prawnym do robót publicznych można kierować tylko osoby o szczególnym statusie, podlegające wcześniej działaniom wynikającym z ustawy o zatrudnieniu socjalnym. Zanim takie osoby powrócą do życia w społeczeństwie, minie wiele czasu. Nie bierze się za to pod uwagę innych bezrobotnych, którzy nie spełniają wymogów ustawy, a na których jednak najczęściej spoczywa ciężar utrzymania rodzin. W takim przypadku nawet krótkotrwała praca dla jednego z członków rodziny daje efekt nie tylko w postaci środków na utrzymanie, ale także przeciwdziała znalezieniu się tych osób w grupie podlegającej wykluczeniu społecznemu, popadaniu w nałogi, rezygnację i depresję. Osoby te, tracąc pracę, a będąc aktywnymi, mają szansę utrzymać się "na poziomie" nawet przy krótkotrwałych, interwencyjnych pracach, do czasu znalezienia stałego zajęcia.

W województwie warmińsko-mazurskim od wielu lat wykorzystujemy wszystkie narzędzia służące poprawie sytuacji, niemniej wciąż poszukujemy nowych rozwiązań. Takim właśnie instrumentem, pozwalającym bezpośrednio wpływać na sytuację na rynku pracy byłoby wprowadzenie do ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (DzU nr 99 poz. 1001 z 2004 r.) zmian dotyczących robót publicznych. Umożliwienie powiatom i gminom dotkniętym wysokim bezrobociem organizowania przez samorządy robót publicznych, kierowania do robót publicznych organizowanych przez samorządy innych osób bezrobotnych niż wymienione w ustawie w obecnym jej brzmieniu, kierowanie tych osób do robót publicznych bez udziału w zajęciach integracyjnych przewidzianych ustawą o zatrudnieniu socjalnym, stanowiłoby wielką pomoc w walce z bezrobociem i wielu ludziom dałoby szansę podjęcia zatrudnienia.

Wdrażane programy rządowe, między innymi realizowany obecnie pilotażowy program budowy domów socjalnych, zakładają zatrudnienie osób bezrobotnych, a jednocześnie przywołana wcześniej ustawa ogranicza tę możliwość. Dotychczas corocznie w ramach robót publicznych zatrudniani byli fachowcy w zawodach budowlanych, którzy nie znajdowali innego zatrudnienia - były to osoby powyżej czterdziestego roku życia. Wnioskowane zmiany umożliwiłyby zatrudnienie tych fachowców w ramach robót publicznych, co w obecnej sytuacji jest prawie niemożliwe, gdyż samorządy przy swoich krańcowo napiętych budżetach nie zdołają ponieść kosztów ich zatrudnienia.

Z tych względów proszę Pana Ministra o rozważenie propozycji wprowadzenia zmian w ustawie, a tym samym podjęcia kolejnego kroku ku likwidacji jednego z naszych największych problemów - bezrobocia.

Łączę wyrazy szacunku

senator Rzeczypospolitej Polskiej
Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Gerarda Czaję, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, minister polityki społecznej Izabeli Jarugi-Nowackiej:

Kierując się poczuciem odpowiedzialności za los tysięcy osób niepełnosprawnych zagrożonych dalszymi zwolnieniami zarówno na otwartym rynku pracy, jak i na chronionym rynku pracy, proszę Panią Minister o powstrzymanie panującego chaosu prawnego, jaki wytworzył się w ostatnim czasie w tym jakże bardzo wrażliwym obszarze.

Prawie siedem tysięcy podmiotów otwartego i chronionego rynku pracy zdecydowanie negatywnie ocenia obecnie obowiązujące rozwiązania prawne związane z rozliczaniem się z otrzymywanej pomocy publicznej.

Alarmujące są również wystąpienia i oświadczenia wszystkich organizacji środowiskowych związanych z zatrudnieniem i rehabilitacją zawodową i społeczną osób niepełnosprawnych. Dotyczą one w szczególności następujących kwestii.

Po pierwsze, nierealizowania od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej programu związanego z udzielaną pomocą publiczną dla pracodawców osób niepełnosprawnych, co uniemożliwia też pełne korzystanie z pomocy publicznej obowiązującej w Unii Europejskiej.

Po drugie, przedstawiony rządowy projekt ustawy o wspieraniu zatrudnienia oraz rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych stwarza poważne zagrożenia dla utrzymania zatrudnienia osób niepełnosprawnych na obecnym poziomie. Oparty jest on na nieczytelnych i nierealnych założeniach i ma charakter czysto fiskalny.

Po trzecie, po raz kolejny już w trakcie opracowywania nowych rozwiązań prawnych dotyczących osób niepełnosprawnych pomija się organizacje środowiskowe oraz, nie wiem dlaczego, nie uwzględnia się opinii zgłaszanych przez Krajową Radę Konsultacyjną do spraw Osób Niepełnosprawnych, chociaż jest ona organem doradczym Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych.

Dokonawszy analizy zatrudnienia osób niepełnosprawnych od 2000 r., zauważa się systematyczny spadek liczby zakładów pracy chronionej, tym samym spada również liczba zatrudnionych tam niepełnosprawnych - o około trzydzieści sześć tysięcy.

Problem niepełnosprawności to nie tylko problem samych osób niepełnosprawnych, to problem nas wszystkich. Smutny wizerunek do niczego niezdolnej, niezaradnej, biernej, słabo wykształconej i wykluczonej z życia społecznego osoby niepełnosprawnej odchodzi w zapomnienie. Inwestowanie w ludzi, również w tych o ograniczonej sprawności, jest korzystne nie tylko dla tych osób i ich rodzin, ale także dla społeczeństwa - w wymiarach humanistycznych, ekonomicznych i gospodarczych. I warto o tym pamiętać.

Gerard Czaja

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Gerarda Czaję, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Z dniem 1 kwietnia zacznie obowiązywać nowy statut Poczty Polskiej, zatwierdzony przez Pana Ministra. Na skutek tej decyzji wiele związków zawodowych działających w Poczcie Polskiej zwraca się do posłów i senatorów o interwencję związaną z poważnymi zmianami organizacyjnymi.

Zwraca się przy tym uwagę, że zakres działania Centrum Usług Pocztowych nie pokrywa się ani z planami komunikacyjnymi poczty, ani z podziałem terytorialnym kraju. Przykładem może być Rejonowy Urząd Pocztowy w Słupsku. Instytucja ta położona jest w całości w województwie pomorskim, a w strukturze pocztowej przyporządkowana jest do Szczecina, zaś służby ekspedycyjno-rozdzielcze i listonoszy planuje się przyporządkować Koszalinowi. Zgodnie z najbliższymi planami przestanie istnieć RUP w Słupsku i w związku z tym straci pracę około 1 tysiąca osób.

Nieznane są kryteria, na podstawie których opracowana została nowa struktura, w wyniku wprowadzenia której RUP w Słupsku ma ulec likwidacji. Według mojej wiedzy w porównaniu do innych RUP w Polsce Słupsk uzyskuje bardzo dobre wyniki w zakresie przychodów i liczby klientów. Analiza obciążeń służb doręczeń również wykazuje lepsze wyniki niż na przykład wyniki RUP Koszalin czy RUP Stargard Szczeciński. Ponadto przesyłki adresowane z kraju do mieszkańców Słupska i okolic nadchodzą z kierunków: Gdynia - 42%, Poznań - 32%, Bydgoszcz - 13%, Szczecin - 12%, Koszalin - 11%, a przesyłki priorytetowe kierowane do adresatów w całym kraju są wysyłane za pomocą węzła pocztowego w Gdyni.

Zarówno analiza ekonomiczna, jak i analiza mierników wspomagających oraz zaangażowanie i aktywność Rejonowego Urzędu Poczty w Słupsku nie stanowią moim zdaniem uzasadnienia likwidacji Rejonu w Słupsku.

Gerard Czaja

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Rzemykowskiego, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Zwracam się do ministra infrastruktury z prośbą o zamieszczenie w tegorocznym planie emisji znaczków pocztowych znaczka poświęconego Stanisławowi Staszicowi w dwieście pięćdziesiątą rocznicę jego urodzin.

Stanisław Staszic to jeden z najwybitniejszych umysłów epoki oświecenia w Europie. Był filozofem, działaczem politycznym i oświatowym oraz wybitnym geologiem i geografem, a także profesorem Akademii Zamojskiej i autorem wielu ważnych prac naukowych. Utworzył Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Szkołę Akademiczno-Górniczą w Kielcach, Uniwersytet Warszawski, Instytut Agronomiczny na Marymoncie, Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych oraz Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze.

Przez całe życie był wierny swojemu hasłu "być narodowi użytecznym". Swój wielki majątek przekazał na cele publiczne, głównie na warszawskie szpitale oraz na budowę Domu Przytułku i Pracy.

Senat RP uczcił pamięć wielkiego Polaka specjalną uchwałą, którą załączam do niniejszego oświadczenia.

Z poważaniem

Tadeusz Rzemykowski
senator RP
przewodniczący Komisji Emigracji
i Polaków za Granicą

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Ryszarda Matusiaka, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

Szanowny Panie Premierze!

Ostatnie doniesienia prasowe, między innymi w "Dzienniku Polskim", "Pulsie Biznesu", "Gazecie Wyborczej", dotyczące UOKiK są niepokojące. Chciałbym więc zwrócić uwagę Pana Premiera na działalność podległego panu urzędu.

Jednymi z głównych jego zadań - podaję za stroną internetową www.uokik.gov.pl - są:

- sprawowanie kontroli nad przestrzeganiem przez przedsiębiorców przepisów odnośnych aktów prawnych dotyczących ochrony konkurencji i konsumentów;

- wydawanie decyzji w sprawach z zakresu przeciwdziałania praktykom ograniczającym konkurencję, koncentracji lub podziału przedsiębiorstw oraz decyzji w sprawach kar pieniężnych;

- podejmowanie czynności wynikających z przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

Nie od dziś wiadomo, że konkurencja jest motorem gospodarki wolnorynkowej. Nasze państwo powinno więc dokładać wszelkich starań, aby instytucje promujące takie zachowania działały efektywnie.

Tak się jednak nie dzieje! O ile Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów działa w miarę sprawnie, jeśli chodzi na przykład o kartel korporacji taksówkarzy w Szczecinie, o tyle w sprawach niezmiernie istotnych ze względu na rozmiar firm oskarżonych o praktyki gwałcące konkurencję oraz liczbę ludzi i firm dotkniętych takim monopolistycznym postępowaniem efektywność ta jest znikoma. Chodzi tu o kary nałożone między innymi na PKP Cargo - łącznie 60 milionów zł w 2004 r.; PKN Orlen - 40 milionów zł w lipcu 2000 r.; czy Telekomunikację Polską SA - 20 milionów zł w styczniu 2004 r. Nie zapominajmy, że dotknięci karami za praktyki monopolistyczne to w większości nasz rodzinny mały i średni biznes lub my sami.

Jaki jest odbiór społeczny ciągnących się w nieskończoność procesów, odwołań, kasacji, z których w zasadzie nic nie wynika, a firmy, które ewidentnie łamały zasady konkurencji, nie są w rzeczywistości za to karane? U każdego obywatela Polski tworzy to obraz niewydolności administracji państwowej i sądów! Żadna z rekordowych kar nałożonych na monopolistów lub quasi-monopolistów nie została przecież zapłacona!

Wydaje się, że efektywność postępowań prowadzonych przez UOKiK może być poprawiona poprzez przyspieszenie rozpatrywania spraw, ale również przez śmielsze stosowanie uprawnień, na przykład nadawanie rygoru natychmiastowej wykonalności wydanym decyzjom. Wydaje się, że urząd z tych mechanizmów nie korzysta, gdyż żadna z "dużych" decyzji, na łączną kwotę ponad 150 milionów zł, nie otrzymała takiej klauzuli. W przypadku decyzji UOKiK ważniejsza wydaje się nieuchronność kary nakładanej na monopolistę lub firmę łamiącą zasady konkurencji niż sama jej wysokość. Obecnie obserwujemy jednak całkowitą bezkarność monopolistów i quasi-monopolistów, co nie służy dobrze wizerunkowi naszego państwa, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę medialną wrzawę wokół przedstawiania zarzutów w jednym z procesów będącym na wokandzie warszawskiego sądu.

Chciałbym więc prosić Pana Premiera o informację na temat kroków, jakie zostaną podjęte przez rząd RP w celu usprawnienia metod działania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jak i Sądu Antymonopolowego w taki sposób, aby ich decyzje były podejmowane w takim czasie, który nie kłóci się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości, czyli odpowiednio szybko. W przeciwnym wypadku tylko nieliczni będą pamiętać, o co w ogóle chodziło w karach nakładanych przez UOKiK, a to nie leży w interesie ani naszego państwa, ani nas samych.

Z poważaniem

senator Rzeczypospolitej Polskiej
Ryszard Matusiak

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Bielawskiego, skierowane do ministra zdrowia Marka Balickiego:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

W dniu 7 lutego 2005 r. otrzymałem sygnowaną przez wiceministra Zbigniewa Podrazę odpowiedź na moje oświadczenie złożone na siedemdziesiątym piątym posiedzeniu Senatu. Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że odpowiedź tę przygotował zasiedziały w ministerstwie urzędnik, bowiem nie różni się ona od tych, jakie przez dwie kadencje otrzymywałem po interwencjach w różnych sprawach dotyczących ochrony zdrowia od Pana poprzedników.

Najpierw dowiaduję się z odpowiedzi, że "Dolnośląski Wojewódzki Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia kontraktował świadczenia i zawierał umowy ze świadczeniodawcami, zgodnie z materiałami i wzorami umów przyjętymi w drodze zarządzeń Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia" itd. Czyli wszystko jest OK, a senator się czepia. I w dalszym ciągu: "wartość kontraktu zależy od rodzaju świadczenia w poszczególnych specjalnościach, jakie dany szpital może realizować, oraz od wartości punktowej przypisanej w katalogu dla określonego świadczenia", ale pomija się to, że funkcjonuje limit finansowy, który, jak sądzę, jest przez fundusz określany arbitralnie. A limit ten określa, ile tych świadczeń szpital może wykonać. I wreszcie pada ironicznie stwierdzenie, że łóżka szpitalne nie są przedmiotem kontraktowania, tak jakby senator był na tyle tępy, że nie byłby świadom tego faktu. A przecież ta kwota limitu przypadająca na łóżko w danym roku pozwala na uświadomienie, jak się ma finansowanie do możliwości szpitala, a mówiąc kolokwialnie, do jego zdolności produkcyjnej, jak również do tego, czy pacjenci chcą się w nim leczyć.

O tym, że liczba łóżek ma jednak związek z wysokością limitu, świadczy historia szpitala w Dzierżoniowie, było to już zresztą przedmiotem moich dwóch oświadczeń skierowanych do ministra Sikorskiego. Szpital ten się restrukturyzował i ilekroć zmniejszał liczbę łóżek, to fundusz obniżał mu limit finansowy.

I wreszcie przywołany w odpowiedzi przepis ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r., który ma mnie pouczyć, co należy do zadań funduszu, a jest to określenie jakości i dostępności oraz analiza kosztów świadczeń. Ale jak fundusz ocenia tę jakość i dostępność świadczeń? Na podstawie sprawozdawczości szpitala, skarg świadczeniobiorców czy w jakiś inny sposób? W moim przekonaniu to zadanie w ogóle nie jest realizowane. A koszty rzeczywiście analizuje, zazwyczaj stwierdzając, że jest za drogo!

Na zakończenie pragnę wyraźnie powiedzieć, że na pytania zawarte w oświadczeniu złożonym na siedemdziesiątym piątym posiedzeniu Senatu nie otrzymałem rzetelnej odpowiedzi, nie zostałem też przekonany, że nie ma nierówności podmiotów.

Łączę wyrazy należnego szacunku

Janusz Bielawski

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Aleksandrę Koszadę, skierowane do ministra edukacji narodowej i sportu Mirosława Sawickiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Wyrokiem z dnia 26 kwietnia 2004 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepis art. 91 ust. 2 ustawy o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 r. oraz wydane na jego podstawie rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 4 sierpnia 1993 r. w sprawie warunków, form, trybu przyznawania i wypłacania oraz wysokości pomocy materialnej dla uczniów są niezgodne z Konstytucją RP. Przepisy te utraciły moc z dniem 31 grudnia 2004 r.

W uchylonym rozporządzeniu wyraźnie zapisano, że finansowanie, zakwaterowanie w internacie lub bursie oraz korzystanie z posiłków jest wspierane przez budżet państwa lub budżety jednostek samorządu terytorialnego - §1 ust. 1 pkt 6 i 7 rozporządzenia.

Wejście w życie nowego rozporządzenia z dnia 11 stycznia 2005 r. uchyliło jedynie przeszkodę formalną w funkcjonowaniu stołówek szkolnych, ale nie rozwiązało najważniejszych dla organów prowadzących kwestii finansowania działalności zarówno stołówek, jak i internatów. Po uchyleniu rozporządzenia z 1993 r. całkowity koszt ich utrzymania spadł bowiem na organy prowadzące. Brak pomocy finansowej ze strony państwa może zaś doprowadzić do faktycznej likwidacji stołówek i internatów w szkołach, co z kolei utrudni dostęp do oświaty dzieci i młodzieży z terenów wiejskich.

Obecnie dyrektorzy szkół mają ustalić, w porozumieniu z organem prowadzącym, wysokość opłat za korzystanie ze stołówek i internatów. W wielu wypadkach może to oznaczać ustalenie opłat na poziomie rzeczywistych kosztów, bowiem organy prowadzące od lat borykają się z problemem braku środków na edukację - subwencje przekazywane jednostkom samorządu terytorialnego są niższe od rzeczywistych kosztów. Problem ten w większym stopniu dotyczy jednostek samorządu terytorialnego szczebla powiatowego.

Ta sytuacja może w krótkim czasie doprowadzić do likwidacji stołówek i internatów.

Proszę Pana Ministra o informację, czy te problemy będą w najbliższym czasie rozwiązane.

Z poważaniem

Aleksandra Koszada

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mieczysława Mietłę, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Andrzeja Kalwasa:

Pragnę przedstawić bulwersującą sprawę pana Adama Oleksiaka z miejscowości Brzesko, województwo małopolskie, który od dwudziestu lat stara się dojść prawdy i uzyskać sprawiedliwy wyrok sądowy w sprawie rewaloryzacji swojej renty. Ten długotrwały spór pana Adama Oleksiaka z ZUS i wymiarem sprawiedliwości można uznać za kuriozalny, biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy, jak głosi konstytucja, w państwie prawa.

Pan A. Oleksiak, pięćdziesięciosześcioletni rencista, od wielu lat bezskutecznie stara się o sprawiedliwe, zgodne z obowiązującymi przepisami prawa rozwiązanie swoich życiowych problemów. Jego starania były i są - mimo przedstawianych przez niego racjonalnych i prawnie uzasadnionych argumentów - negatywnie rozpatrywane przez takie instytucje jak inspektorat ZUS w Bochni, wojewódzki sąd pracy i Sąd Apelacyjny w Krakowie.

A. Oleksiak czuje się pokrzywdzony przez ZUS i wymiar sprawiedliwości. Domaga się wznowienia postępowania oraz wyrównania strat poniesionych w wyniku niewłaściwego naliczania, w okresie ubiegłych dwudziestu lat, należnych mu świadczeń rentowych.

Problemy pana A. Oleksiaka zaczęły się w 1985 r., gdy uległ, nie z własnej winy, wypadkowi w pracy. Następstwa tego wypadku uznano za chorobę zawodową. Z tego tytułu pan Oleksiak ma orzeczone 60% kalectwa oraz 25% uszczerbku z tytułu wypadku przy pracy. Do tej pory ZUS nie wydał orzeczenia ani decyzji w sprawie tych 25%, do tej pory nie wypłacono panu A. Oleksiakowi stosownego odszkodowania. Cztery lata pozostawał on bez pracy i bez renty. Dopiero w 1989 r. przyznano mu rentę ze względu na ogólny stan zdrowia. Nie waloryzowano podstawy wymiaru jego renty, mimo iż upłynęły cztery lata od wypadku, aż do chwili przyznania renty, a trzeba dodać, że było w tym czasie kilka waloryzacji. Przez dwanaście lat pobierał rentę ze względu na ogólny stan zdrowia, chociaż należała mu się renta z powodu choroby zawodowej. Rentę taką zaczął pobierać dopiero od 1998 r.

W roku 1991 w ramach rewaloryzacji rent i emerytur ZUS obniżył mu podstawę wymiaru renty, twierdząc, że podstawa renty była już zwaloryzowana o 36%, na podstawie uchwały nr 19 Rady Ministrów z dnia 1 lutego 1988 r., poz. 22. Pan Oleksiak, nie zgadzając się z decyzją ZUS, odwołał się do wojewódzkiego sądu pracy w Krakowie. Sąd oddalił jego odwołanie 28 sierpnia 1992 r. A. Oleksiak odwołał się od tego wyroku, ale Sąd Apelacyjny, postanowieniem z dnia 17 maja 1994 r., oddalił jego apelację, podtrzymując decyzję ZUS. Nie wyjaśniono panu Oleksiakowi, dlaczego podstawę jego renty zrewaloryzowano tylko o 36%, nie uwzględniając kilku kolejnych waloryzacji rent. Przez tę operację, jak twierdzi A. Oleksiak, został poszkodowany.

Pan A. Oleksiak twierdzi, że posiada kilka pism z ZUS o wzajemnie sprzecznych informacjach, które utrudniają racjonalne wyjaśnienie całego sporu. W związku z tym, jak twierdzi, nikt nie chce wyprostować tych nieprawidłowości.

Panie Ministrze, mając na uwadze zarówno dobro obywatela, jak i dążenie do pełnego, zgodnego z obowiązującym prawem wyjaśnienia wszystkich okoliczności przedstawionego problemu, zwracam się do Pana o podjęcie przewidzianych prawem procedur umożliwiających wznowienie postępowania w tej niemającej precedensu w polskim wymiarze sprawiedliwości sprawie.

Mieczysław Mietła

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Mariana Lewickiego, skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Andrzeja Kalwasa:

Szanowny Panie Ministrze!

Art. 5 §3 ustawy z dnia 14 lutego 1991 r. - Prawo o notariacie (DzU z 2002 r. nr 42, poz. 369, z późniejszymi zmianami) mówi: "notariuszowi za dokonanie czynności notarialnych przysługuje wynagrodzenie określone na podstawie umowy ze stronami czynności, nie wyższe niż maksymalne stawki taksy notarialnej właściwe dla danej czynności. Taksę ustala w drodze rozporządzenia Minister Sprawiedliwości, w porozumieniu z Ministrem Finansów i po zasięgnięciu opinii Krajowej Rady Notarialnej".

Ustawodawca, formułując taki zapis, wskazuje na okoliczność elastycznego podejścia do opłat pobieranych z tytułu wykonywanych czynności notarialnych, ponieważ używa określenia "nie wyższe". Niestety, w praktyce pojęcie "maksymalnej stawki" oznacza jej stosowanie wprost. Strony czynności notarialnych nie są informowane, iż stosowana stawka może mieć także inną wartość. W tym stanie rzeczy wydaje się stosowne, by minister sprawiedliwości, wydając akt wykonawczy w sprawie maksymalnych stawek taksy notarialnej, zawarł w nim zapis wyraźnie wskazujący na przysługujące stronom prawa i na obowiązek informowania stron przez notariuszy w zakresie ponoszonych opłat - które wcale nie muszą być ustalane w maksymalnej wysokości. Taka regulacja wypełni zapisy ustawowe oraz zapewni ochronę interesów stron czynności notarialnych.

Z poważaniem

Marian Lewicki

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Wnuka, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się do Pana Ministra z postulatem dokonania zmian w prawie budowlanym w zakresie wysokości opłat legalizacyjnych w wypadku popełnionej samowoli budowlanej. Problem ten wielokrotnie był mi sygnalizowany przez prezydentów i burmistrzów, a także omawiany w Radzie Miejskiej w Sosnowcu, między innymi na posiedzeniach Komisji Rozwoju i Budżetu.

Opłata legalizacyjna samowoli budowlanej w wypadku budynków mieszkalnych w porównaniu z opłatą dotyczącą budynków gospodarczych, garaży jest wybitnie nieproporcjonalna. Jeżeli bowiem legalizacja samowoli budowlanej w wypadku budynku mieszkalnego o przykładowej wartości 200-500 tysięcy zł wynosi, po przeliczeniu zgodnie z ustawowym wzorem, 50 tysięcy zł, a taka sama opłata legalizacyjna w wypadku garażu lub budynku gospodarczego o wartości od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, obliczona zgodnie z tym samym wzorem ustawowym, wynosi 25 tysięcy zł, to proporcje kar są wyraźnie niekorzystne dla inwestora. Częstokroć wysokość opłaty legalizacyjnej w wypadku tej drugiej grupy obiektów jest wielokrotnością ich wartości, co powoduje, że inwestor woli w trybie dobrowolnym rozebrać dany budynek, a wtedy opłata staje się nieosiągalna, jednocześnie traci na tym Skarb Państwa.

Postuluję zatem wnikliwe przeanalizowanie wysokości opłat legalizacyjnych, tak by ich wielkości w wypadku budynków gospodarczych, garaży były proporcjonalnie mniejsze. W takiej sytuacji inwestorowi opłacałoby się, zamiast wykonywać rozbiórkę, uiścić opłatę legalizacyjną. Tym samym inwestorzy mieliby możliwość legalizacji, a Skarb Państwa uzyskałby opłaty legalizacyjne.

Powyższa sprawa łączy się także z terminem nakładania na inwestora kar z tytułu samowoli budowlanej. Aktualnie są one nakładane, zgodnie z prawem budowlanym, tylko w sytuacji wykrycia istotnych odstępstw podczas obowiązkowej kontroli budowy prowadzonej przez powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego po złożeniu wniosku o udzielenie pozwolenia na użytkowanie. Brakuje jednak możliwości nałożenia kar na inwestora za istotne odstępstwa w stosunku do zatwierdzonego projektu, popełniane w czasie realizacji budowy. Wprowadzenie w prawie budowlanym dodatkowego zapisu o karaniu samowoli budowlanej w trakcie wykonywania inwestycji pozwoliłoby w wielu przypadkach uniknąć opłat legalizacyjnych za dokonanie istotnych zmian w stosunku do zatwierdzonego projektu budowy z chwilą jej zakończenia i legalizacji.

Proszę Pana Ministra o zajęcie stanowiska w odniesieniu do przedmiotowej propozycji.

Z poważaniem

Tadeusz Wnuk

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Wnuka, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Problem zbiegu procedur sądowych z zakresu prawa spadkowego oraz prawa budowlanego i jednocześnie tryb postępowania nadzoru budowlanego w zakresie prowadzenia postępowania nakazowego w stosunku do nieruchomości nieposiadających zarządcy lub właściciela zostały mi przedłożone przez Komisję Rozwoju i Budżetu Rady Miejskiej w Sosnowcu.

Analizując przedmiotowe wystąpienie radnych, pozwalam sobie zwrócić uwagę na zbyt skomplikowane procedury sądowe uniemożliwiające nadzorowi budowlanemu prowadzenie postępowania nakazowego w budynkach nieposiadających zarządcy lub właściciela.

Aktualnie obowiązujące prawo spadkowe nie wymaga od spadkobierców obligatoryjnego przeprowadzenia w sądzie postępowania spadkowego, a tym samym w stosunku do domniemanych spadkobierców nie można wydawać decyzji o zabezpieczeniu obiektu, opróżnieniu lokali, usunięciu nieprawidłowości. Sytuacja taka zmusza organy do wydatkowania środków społecznych, czy to z budżetu gminy, czy też skarbu państwa, na wykonanie kosztownych zabezpieczeń, które najczęściej są szybko dewastowane. Obiekty niezamieszkałe stanowiące zagrożenie dla osób trzecich, mimo że nie nadają się do odbudowy, nie mogą być rozebrane, bo bez udziału właściciela fizycznie nie ma kto podjąć decyzji o rozbiórce.

W tej sytuacji przedkładam Panu Ministrowi prośbę o rozpatrzenie możliwości interwencji prawnej i dokonania zmian w aktualnie obowiązującym prawie budowlanym, dotyczących uproszczenia postępowania w przypadkach zagrożenia katastrofą budowlaną, polegających na wyłączeniu procedur cywilnych, do prowadzenia których nadzór budowlany nie jest przecież ustawowo powołany, w myśl przepisów prawa spadkowego kodeksu postępowania cywilnego.

Z poważaniem
Tadeusz Wnuk

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Wnuka, skierowane do ministra środowiska Jerzego Swatonia:

Szanowny Panie Ministrze!

Uprzejmie informuję, że do mojego biura senatorskiego wpłynęła kolejna prośba Stowarzyszenia "Obrońcy Spółki Leśno-Gruntowej w Siewierzu" o wystąpienie do Pana Ministra o objęcie szczególnym nadzorem postępowania, które toczy się od listopada 2003 r. Sprawa dotyczy gruntów Wspólnoty Leśno-Gruntowej w Siewierzu zarządzanych przez Spółkę dla Zagospodarowania Wspólnoty Leśno-Gruntowej w Siewierzu, powołanej w trybie ustawy o zagospodarowaniu wspólnot gruntowych z 1963 r.

Aktualnie postępowanie prowadzone w trybie art. 154 §1 k.p.a. zakończyło się niekorzystnym orzeczeniem, na mocy którego przedmiotowe grunty uzyskały status gruntów niczyich, z czym nie mogą pogodzić się interweniujący Siewierzanie - członkowie przedmiotowej spółki. Na podstawie przedłożonej przez to stowarzyszenie do mojego biura senatorskiego dokumentacji całości sprawy wiem, że Pan Minister na podstawie opinii służb prawnych resortu także podjął decyzję negatywną, utrzymującą stanowisko poprzedniego ministra ochrony środowiska. Uznałem jednak, że nie mogę z racji sprawowanego mandatu i długoletniej znajomości spraw gospodarczych miasta i gminy Siewierz zrezygnować z ponownego zainteresowania Pana Ministra tą sprawą.

Nade wszystko kierując się wykładnią prawną przedstawioną mi przez stowarzyszenie, ponawiam prośbę o osobiste, wnikliwe spojrzenie Pana Ministra na przebieg rozstrzygnięć administracyjnych. Rzeczona wyżej wykładnia prawna sprawia wrażenie rzeczowej, wiarygodnej, dobrze uzasadnionej i wydaje mi się, że nie można wykluczyć tego, iż w toku poprzedniego przedmiotowego postępowania nie zostały wzięte pod uwagę wszystkie aspekty tej złożonej sprawy. Dla pełnego wyjaśnienia, czy przytaczane przez stowarzyszenie argumenty mają umocowanie prawne, wnoszę o rozważenie powołania przez Pana Ministra biegłego historyka prawa, który w oparciu o istniejącą pisaną dokumentację dokona prawno-historycznej wykładni zapisów dotyczących nader istotnych w tym przypadku iuris fontes, jakimi są: przywilej nadania przez biskupa Myszkowskiego z 1580 r. oraz przywilej o uznaniu przez Króla Stanisława Augusta z 27 kwietnia 1792 r. Przedkładam prośbę o dokonanie ekspertyzy prawnej, bowiem interpretacje pojęć przywilejów nadania i uznania w rozumieniu organów administracji, które uczestniczyły w podejmowaniu spornej decyzji, są w wielu przypadkach wzajemnie derogujące się. Oparcie się w ostatecznym orzeczeniu na proponowanej do wykonania ekspertyzie prawno-historycznej pozwoli w moim mniemaniu zakończyć istniejący i przeciągający się spór prawny, który od kilku lat bulwersuje społeczność Siewierza.

Wierząc w życzliwość Pan Ministra i obiektywne potraktowanie mojej i interweniujących Siewierzan prośby, wnoszę o powtórne zainteresowanie się przedmiotową sprawą.

Z poważaniem
Tadeusz Wnuk

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Henryka Stokłosę, skierowane do pełniącego obowiązki prezesa Zarządu PKP Przewozy Regionalne Sp. z o.o. Henryka Szklarskiego:

Sprawa, z którą zwracam się do Wysokiej Izby, jest z pozoru błaha, dotyczy bowiem reaktywowania dwóch zlikwidowanych połączeń kolejowych łączących Bydgoszcz z Piłą. Otrzymałem w tej sprawie apel Rady Miejskiej w Wyrzysku. Domaga się ona przywrócenia pociągu relacji Bydgoszcz - Piła nr 58425, który do stacji Wyrzysk Osiek dojeżdżał o godzinie 9.34, a w Pile był o godzinie 10.10. Od dnia 7 lutego bieżącego roku pociąg ten kursuje tylko do stacji Wyrzysk Osiek i przyjeżdża o dwanaście minut później, to jest o godzinie 9.46. Również z dniem 7 lutego bieżącego roku wycofany został pociąg relacji Piła - Bydgoszcz Główna nr 85434, wyjeżdżający z Piły o godzinie 20.05, który przyjeżdżał na stację Wyrzysk Osiek o godzinie 20.41.

Radni motywują swe stanowisko tym, że likwidacja tych połączeń zrywa ukształtowaną przez lata tkankę społecznych więzi, niszczy utrwalony system dojazdów do pracy, szkół i uczelni wyższych, komplikuje życie, zwłaszcza młodzieży szkół średnich i pilskich uczelni rozpoczynającej naukę w godzinach przedpołudniowych. W sytuacji braku tego połączenia młodzi ludzie zmuszeni są do dojeżdżania do Piły we wczesnych godzinach porannych, co w konsekwencji prowadzi do zbędnego i bezczynnego oczekiwania na rozpoczęcie zajęć. Radni podkreślają również, że kursujące na wymienionych wyżej trasach pociągi były licznie i często wykorzystywane przez podróżnych ze stacji Krostkowo, Białośliwie, Miasteczko Krajeńskie i Kaczory, położonych na terenie trzech gmin powiatu pilskiego. Tyle, jeśli chodzi o treść apelu radnych z Wyrzyska.

Jeśli na wstępie powiedziałem, że sprawa jest błaha, to miałem na myśli nie to, że ma ona charakter marginalny, gdyż dla ludzi tam mieszkających jest to palący problem, lecz że w jej załatwienie angażowany jest Senat RP. Ta konieczność, z której korzystam z obowiązku, spowodowana jest faktem, że zawodzi wzajemne porozumiewanie się pomiędzy samorządem terytorialnym a władzami PKP. Te ostatnie nie są w stanie podjąć dialogu z samorządowcami z Wyrzyska i albo przychylić się do ich sugestii, albo poszukać kompromisowego rozwiązania.

W tej sytuacji w imieniu mieszkańców czterech gmin powiatu pilskiego chciałbym Prezesowi PKP Przewozy Regionalne Sp. z o.o. zadać następujące pytania. Po pierwsze. Czy istnieje możliwość przywrócenia kursu pociągu w relacji Bydgoszcz - Piła (nr 58425), który do stacji Wyrzysk dojeżdżał o godzinie 9.34, a do Piły o godzinie 10.10? Po drugie. Czy istnieje możliwość przywrócenia połączenia komunikacyjnego relacji Piła - Bydgoszcz (nr 85434), pociągu wyjeżdżającego z Piły o godzinie 20.05, a przyjeżdżającego na stację Wyrzysk Osiek o godzinie 20.41?

Jednocześnie wyrażam nadzieję, że PKP Przejazdy Regionalne Sp. z o.o. znajdzie sposób i formę pozytywnego potraktowania prośby radnych z Wyrzyska, występujących w interesie mieszkańców tej gminy.

Henryk Stokłosa
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Henryka Stokłosę, skierowane do dyrektora generalnego Poczty Polskiej Tadeusza Bartkowiaka:

Od dłuższego czasu sytuacja w Poczcie Polskiej jest niepokojąca. Z jednej strony trwa konieczny proces restrukturyzacji, którego celem jest komercjalizacja tego przedsiębiorstwa, z drugiej - pojawiają coraz silniej wyrażane obawy pracowników co do społecznych i socjalnych skutków tego przedsięwzięcia. Ta napięta sytuacja ujawnia patologie, które dotąd skrzętnie ukrywano. Głośny za sprawą TVN jest obecnie problem traktowania przez firmę listonoszy, który został ujawniony dzięki odwadze jednej z pracownic poczty z terenu mojego okręgu wyborczego.

Przed kilkoma dniami otrzymałem pismo z protestem przeciwko sposobowi reorganizacji Rejonowego Urzędu Poczty w Pile, podpisane przez przedstawicieli wszystkich działających tam związków zawodowych. Autorzy tego listu zarzucają dyrektorowi generalnemu Poczty Polskiej, że "wykazuje złą wolę oraz nieliczenie się z dalekosiężnymi interesami firmy i załogi, wykazuje niekompetencję, usiłując swoje pomysły realizować". Skarżą się ponadto, że "pracodawca w dialogu ze związkami kluczy, nie dopowiada prawdy, usiłując różnymi machinacjami doprowadzić do rozbicia firmy".

Powodem tych emocjonalnych, a, co za tym idzie, zapewne nie do końca sprawiedliwych ocen jest zamiar nieutworzenia pionu handlowego w Centrum Usług Pocztowych RUP w Pile. Decyzja ta, zdaniem związkowców, "spowoduje likwidację miejsc pracy, co w połączeniu z niedawnymi «emocjami», jakie wywołały emitowane na antenie stacji TVN oraz publikowane w prasie materiały dotyczące nieprawidłowości w Poczcie Polskiej, pogorszy i tak już nadszarpnięty wizerunek naszego przedsiębiorstwa w oczach całej załogi i całego społeczeństwa".

W sporze między związkami zawodowymi RUP w Pile a dyrekcją w Warszawie najistotniejsza jest, w moim przekonaniu, kwestia organizacyjnego i ekonomicznego uzasadnienia proponowanych zmian. Posługując się materiałami dostarczonymi przez związkowców, można dojść do wniosku, że decyzja o niepowołaniu pionu handlowego nie ma ekonomicznego uzasadnienia i może poważnie skomplikować obsługę klientów instytucjonalnych w północnej Wielkopolsce.

Podstawowymi argumentami przemawiającymi za taką oceną sytuacji jest potencjał majątkowy i organizacyjny RUP w Pile, jego korzystne wyniki ekonomiczne w ostatnich latach oraz jasno określone kierunki rozwoju. Obecny obszar działania RUP w Pile obejmuje pięć powiatów: chodzieski, pilski, czarnkowsko-trzcianecki, wągrowiecki i złotowski, zamieszkałych przez czterysta dwanaście tysięcy pięćset osób. W powiatach tych działa trzydzieści jeden tysięcy pięćset podmiotów gospodarki narodowej, ponad trzy tysiące spółek prawa handlowego i spółek cywilnych, do tego ponad dwadzieścia tysięcy osób fizycznych prowadzi działalność gospodarczą. Rynek ten obsługuje sieć stu dwudziestu sześciu placówek pocztowych i dwustu dwudziestu siedmiu rejonów doręczeń oraz od lat rozwijany Wydział Obsługi Masowych Nadawców. Według aktualnych danych Rejonowy Urząd Poczty w Pile podpisał trzysta czterdzieści pięć umów z podmiotami gospodarczymi i instytucjami na wysyłkę przesyłek pocztowych oraz utrzymuje stałe kontakty handlowe z pięćdziesięcioma stałymi nadawcami druków bezadresowych. W 2002 r. przychody z usług pocztowych wniosły ponad 68 milionów zł, w 2003 r. - 56 milionów zł, a w 2004 r. - 43 miliony zł.

Potencjalne możliwości wzrostu usług pocztowych tkwią, zdaniem związkowców, w nie do końca wykorzystanej, z winy dyrekcji generalnej, możliwości współpracy z drukarniami w Pile, a zwłaszcza z firmą Winkowski spółka z o.o., największą w Polsce i Europie Wschodniej drukarnią czasopism kolorowych, katalogów i ulotek.

Potencjał ten może być zmarnowany, a szanse zaprzepaszczone na skutek nieprzemyślanych decyzji restrukturyzacyjnych.

Dlatego jako senator ziemi pilskiej zwracam się do Pana Tadeusza Bartkowiaka, dyrektora generalnego Poczty Polskiej, z pytaniem o to, jakie argumenty spowodowały decyzję o nieutworzeniu pionu handlowego w strukturze Centrum Usług Pocztowych RUP w Pile, i z sugestią, aby dla dobra firmy i jej załogi zmienił swą decyzję w tej sprawie.

Henryk Stokłosa
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Spychalskiego, skierowane do prezesa Telewizji Polskiej Jana Dworaka:

Szanowny Panie Prezesie!

Podczas spotkań z wyborcami z Wielkopolski z coraz większym natężeniem podnoszony jest problem pozbawienia ich możliwości odbioru programów telewizyjnych emitowanych na antenie lokalnej Trójki. Ograniczenia te dotyczą blisko 30% mieszkańców, głównie północnej i południowej Wielkopolski.

Taki stan jest sprzeczny z obowiązkiem telewizji publicznej, obowiązkiem zapewnienia równego dostępu obywateli do emitowanych programów, w tym programów informacyjnych przygotowywanych przez poznański oddział Telewizji Polskiej.

Liczne interwencje w tej sprawie okazały się do tej pory bezowocne.

Uprzejmie proszę Pana Prezesa o podjęcie skutecznych działań, by problem ten rozwiązać w interesie odbiorców telewizyjnych.

Andrzej Spychalski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Andrzeja Spychalskiego, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, minister polityki społecznej Izabeli Jarugi-Nowackiej:

Podczas licznych spotkań wyborczych, zwłaszcza z przedstawicielami lokalnych samorządów, z coraz większą troską i niepokojem podnoszony jest problem spadającego przyrostu naturalnego i konieczności wprowadzenia systemowych rozwiązań wspierających polskie rodziny.

Zauważalny jest spadek dzietności, spadek liczby zawieranych małżeństw, wzrost liczby rozwodów. W ubiegłym roku ludność naszego kraju, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, zmniejszyła się o kolejne szesnaście tysięcy w porównaniu z 2003 r., a dzietność spadła poniżej poziomu gwarantującego zastępowanie pokoleń. Te niekorzystne tendencje dotyczą praktycznie wszystkich miast i gmin. Zmniejsza się liczba dzieci i młodzieży poniżej osiemnastego roku życia. Dane demograficzne wskazują, że liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń.

Same gminy i miasta nie są w stanie sprostać zadaniom z dziedziny polityki prorodzinnej. Żadne zasiłki, żadna jednorazowa pomoc finansowa ze strony samorządu nie wywołają korzystnych zjawisk. Zarówno administracja rządowa, samorządy wszystkich szczebli, jak i organizacje pozarządowe powinny jak najszybciej zacząć realizować zintegrowaną politykę prorodzinną, ze szczególnym zwróceniem uwagi na takie elementy, jak: pomoc w uzyskaniu samodzielności finansowej rodzin, poprawa warunków mieszkalnych, przygotowanie dzieci i młodzieży do pełnienia funkcji rodzinnych i społecznych.

Pośród najczęściej wnioskowanych rozwiązań, na które należy położyć nacisk, są: po pierwsze, promocja zatrudniania młodych kobiet, na miejsce których na czas urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego zatrudniane byłyby na preferencyjnych warunkach (refundacja części wynagrodzenia lub części składek ZUS) osoby na zastępstwo. Pracownicy zatrudniani w ramach umów na zastępstwo pomniejszaliby grono bezrobotnych, co byłoby korzystne dla wszystkich stron.

Po drugie, polityka podatkowa przyjazna dla rodzin z dziećmi - na przykład wprowadzenie odpisów podatkowych na edukację dzieci.

Po trzecie, przyznanie prawa do płatnych urlopów wychowawczych wszystkim rodzicom, niezależnie od dochodu w rodzinie, na drugie i kolejne dzieci. Obecnie przepisy o świadczeniach rodzinnych dają to prawo tylko tym rodzicom, u których dochód w rodzinie nie jest wyższy niż kwota 504 zł na osobę lub 585 zł z dzieckiem niepełnosprawnym. W wypadku tej ostatniej grupy rodzin, to jest kwalifikujących się do zasiłku rodzinnego według aktualnych przepisów, płatny urlop wychowawczy winien być utrzymany także na pierwsze dziecko.

W dyskusjach toczących się na posiedzeniach komisji rad samorządowych radni, zaniepokojeni niekorzystnymi danymi demograficznymi, uznali, że nadszedł czas, aby w obliczu narastających problemów demograficznych polityce prorodzinnej nadać najwyższy priorytet.

Andrzej Spychalski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatorów Włodzimierza Łęckiego i Jerzego Smorawińskiego, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

Reagując na protest wójta gminy Kaźmierz (powiat szamotulski, województwo wielkopolskie), pana Wiesława Włodarczaka, składamy oświadczenie odnoszące się do Zarządzenia nr 8 Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 14 grudnia 2004 r., zmieniającego zarządzenie w sprawie szczegółowego zakresu zadań i organizacji Urzędu Statystycznego w Poznaniu.

Wspomniane zarządzenie wprowadza zmiany dotyczące terytorialnego zakresu działania oddziałów Urzędu Statystycznego w Poznaniu. Na jego mocy instytucje i podmioty gospodarcze oraz osoby fizyczne wpisane do ewidencji działalności gospodarczej w gminie Kaźmierz są obsługiwane przez oddalony o ponad 100 km oddział w Pile. Dotychczas podmioty te były obsługiwane przez położony w stosunkowo niewielkiej odległości, około 20 km, oddział w Poznaniu.

Gmina Kaźmierz znajduje się w bezpośrednim zasięgu oddziaływania tak zwanej infrastruktury biznesu miasta Poznania. Więzy ekonomiczne są bardzo trwałe, polegają na lokowaniu interesów w określonych bankach, instytucjach ubezpieczeniowych, urzędach administracji publicznej oraz załatwianiu wielu formalności w ośrodku wojewódzkim. Dostępność tych instytucji jest niewątpliwym atutem gminy Kaźmierz, przyciągającym nowych inwestorów. Gmina Kaźmierz posiada certyfikat "Gmina Fair Play", który zobowiązuje do prowadzenia określonej polityki, przyjaznej interesantom.

Podjęta przez prezesa GUS decyzja o obsłudze podmiotów mających siedzibę na terenie gminy Kaźmierz przez oddział w Pile nie była wcześniej konsultowana. Tym samym nie są nam znane powody, dla których zostało przyjęte takie właśnie rozwiązanie. Naszym zdaniem stanowi ona wyłom w polityce budowania właściwej atmosfery dla prowadzenia działalności gospodarczej i przyciągania nowych inwestorów oraz stoi w jawnej sprzeczności z żywotnymi interesami mieszkańców gminy Kaźmierz.

Uznając zasadność wyżej przytoczonych argumentów, uprzejmie prosimy o przeanalizowanie sytuacji i rozważenie możliwości weryfikacji przyjętego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego stanowiska, tak by było możliwe przywrócenie obsługi podmiotów działających na terenie gminy Kaźmierz przez Urząd Statystyczny w Poznaniu.

senator Rzeczypospolitej Polskiej
dr Włodzimierz Łęcki
senator Rzeczypospolitej Polskiej
prof. Jerzy K. Smorawiński

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra finansów Mirosława Gronickiego:

Niepubliczne samodzielne zakłady opieki zdrowotnej, ZOZ, powołane są na podstawie art. 8 ust. 1 pkt 8 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej  - DzU z 1991 r. nr 91, poz. 408 ze zm. - między innymi przez osobę fizyczną lub przez spółki cywilne osób fizycznych. Obserwacja zachowania się tych podmiotów gospodarczych pozwala jednak stwierdzić następujące fakty świadczące o naruszeniu przepisów ustanowionego prawa.

Po pierwsze, zyski osiągane w wyniku prowadzenia ZOZ traktowane są jako przychody podatkowe osób fizycznych - wspólników spółki cywilnej i obciążane są jedynie podatkiem dochodowym od osób fizycznych.

Po drugie, ZOZ rozliczane są z prowadzonej działalności przez założyciela jedynie w postaci książki przychodów i rozchodów, która to forma rozliczenia jest dopuszczalna wyłącznie w przypadku prowadzenia działalności gospodarczej - art. 8a ust. 1 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej: "do zakładów opieki zdrowotnej nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej".

Po trzecie, większość ZOZ w ogóle nie posiada numeru identyfikacji podatkowej NIP. Całość zysku, nieopodatkowanego podatkiem od osób prawnych, przypada założycielowi.

Po czwarte, umowy w sprawie finansowania działalności ZOZ z NFZ podpisują założyciele zamiast kierowników ZOZ.

Analiza przepisów obowiązujących ustaw wskazuje jednak, że niepubliczny zakład opieki zdrowotnej jest podatnikiem podatku dochodowego od osób prawnych. Pozyskiwane przez niego wpływy stanowią dochód podatkowy jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej i podlegają obciążeniu podatkiem dochodowym od osób prawnych.

Kluczowe znaczenie w sprawie ma kwestia, czy ZOZ stanowi jednostkę prawną odrębną od swego założyciela, czy też z tymże założycielem jest tożsamy. Innymi słowy, chodzi o to, czy spółka cywilna zakładająca ZOZ powołuje do życia odrębny podmiot, czy też wykreowany zakład opieki zdrowotnej jest częścią spółki cywilnej.

Przepisy ustawy o zakładach opieki zdrowotnej jednoznacznie precyzują, że założyciel ZOZ oraz sam zakład opieki zdrowotnej to dwie całkowicie różne jednostki prawne. W szczególności mówi o tym art. 1 ust. 1 wyżej wymienionej ustawy: "zakład opieki zdrowotnej jest wyodrębnionym organizacyjnie zespołem osób i środków majątkowych utworzonym i utrzymywanym w celu udzielania świadczeń zdrowotnych i promocji zdrowia". Art. 8 ust. 1 pkt 8 mówi, że "zakład opieki zdrowotnej może być utworzony, między innymi, przez spółkę niemającą osobowości prawnej". Art. 11 wyżej wymienionej ustawy mówi, że "ustrój zakładu opieki zdrowotnej oraz inne sprawy dotyczące jego funkcjonowania, nieuregulowane w ustawie, określa statut". Ust. 2 tego artykułu mówi, że "w statucie zakładu opieki zdrowotnej określa się w szczególności: pkt 1 - nazwę zakładu odpowiadającą zakresowi udzielanych świadczeń, pkt 2 - cele i zadania zakładu, pkt 3 - siedzibę i obszar działania, pkt 4 - rodzaje i zakres udzielanych świadczeń zdrowotnych, pkt 5 - organy zakładu i strukturę organizacyjną, pkt 6 - formę gospodarki finansowej". A ust. 3 cytowanego artykułu mówi, że "podmiot, który utworzył zakład, nadaje statut, chyba że przepisy ustawy stanowią inaczej".

Zgodnie z treścią art. 67 wyżej wymienionej ustawy, nadzór nad zakładami opieki zdrowotnej sprawuje podmiot, który utworzył zakład, zwany dalej podmiotem sprawującymi nadzór - ust. 1; podmiot sprawujący nadzór dokonuje kontroli i oceny działalności zakładu opieki zdrowotnej oraz pracy kierownika zakładu - ust. 2. I teraz ust. 3. Kontrola i ocena, o których mowa w ust. 2, obejmują w szczególności: pkt 1 - realizację zadań statutowych, dostępność i poziom udzielanych świadczeń; pkt 2 - prawidłowość gospodarowania mieniem; pkt 3 - gospodarkę finansową.

Powołane wyżej przepisy, odwołując się do utworzenia zakładu opieki zdrowotnej, jednoznacznie przesądzają, że spółka cywilna kreująca ZOZ oraz sam zakład opieki zdrowotnej to dwie jednostki organizacyjne, dwa zupełnie odrębne podmioty prawa. Od strony cywilnoprawnej zakład opieki zdrowotnej może zaciągać zobowiązania i nabywać prawa, posiadać majątek. W szerokim jednak sensie zakład należy do założyciela, na przykład osoby prawnej, osoby fizycznej czy spółki cywilnej osób fizycznych, tak jak majątek spółki cywilnej czy jawnej należy do jej wspólników. Formalnie wspólnik i spółka to odrębne podmioty i odrębne masy majątkowe. Wspólnik jednak posiada prawo do odpowiedniej części majątku spółki, a także odpowiada swym własnym majątkiem za zaciągnięte przez spółkę zobowiązania.

W sytuacji ZOZ jest podobnie. Zakład opieki zdrowotnej zostaje wyposażony w niezbędny majątek przez założyciela, w szerokim sensie należy jednak do założyciela, a założyciel całym swoim majątkiem powinien odpowiadać za zobowiązania zaciągnięte przez ZOZ. Założyciel ponadto, ustalając w statucie zasady gospodarki finansowej zakładu opieki zdrowotnej, może przewidzieć wypłacanie przez ZOZ wypracowanych zysków na swoją rzecz, rodzaj dywidendy.

Ustawa o zakładach opieki zdrowotnej wskazuje, że ZOZ jest odrębnym podmiotem, różnym od swego założyciela. Tenże akt normatywny nie daje jednak ZOZ przymiotu osobowości prawnej. W tym stanie rzeczy zakład opieki zdrowotnej powinien zostać zakwalifikowany jako jednostka organizacyjna pozbawiona osobowości prawnej. Zgodnie z art. 1 ust. 2 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, obciążeniu tym podatkiem podlegają, obok osób prawnych, również jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej, za wyjątkiem spółek. Art. 1 ust. 2: "przepisy ustawy mają również zastosowanie do jednostek organizacyjnych niemających osobowości prawnej, z wyjątkiem spółek cywilnych, jawnych, partnerskich, komandytowych, komandytowo-akcyjnych."

Nie może być wątpliwości, że ZOZ nie jest spółką prawa handlowego czy cywilnego. Zatem zakład opieki zdrowotnej, na podstawie art. 1 ust. 2 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, jest podatnikiem podatku dochodowego od osób prawnych. Jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, która na podstawie odrębnych ustaw jest podatnikiem, podlega obowiązkowi ewidencyjnemu oraz otrzymuje numer identyfikacji podatkowej NIP - to art. 2 ust. 1 ustawy o zasadach ewidencji i identyfikacji podatników i płatników.

Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 5 ustawy o rachunkowości jednostki organizacyjne pozbawione osobowości prawnej obowiązane są do prowadzenia ksiąg rachunkowych. "Przepisy ustawy o rachunkowości, zwanej dalej ustawą, stosuje się do mających siedzibę lub miejsce sprawowania zarządu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej: pkt 5 - jednostek organizacyjnych niemających osobowości prawnej, z wyjątkiem spółek, o których mowa w pktach 1 i 2". Księgi te, na podstawie art. 9 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych stanowią podstawę do ustalenia dochodu podlegającego opodatkowaniu: "podatnicy są obowiązani do prowadzenia ewidencji rachunkowej, zgodnie z odrębnymi przepisami, w sposób zapewniający określenie wysokości dochodu (straty), podstawy opodatkowania i wysokości należnego podatku za rok podatkowy (…)".

W myśl art. 17 ust. 1 pkt 4 o podatku dochodowym od osób prawnych dochody podatników, również ZOZ, których celem statutowym jest między innymi ochrona zdrowia, podlegają zwolnieniu z opodatkowania pod warunkiem wydatkowania tych dochodów na działalność statutową.  Zgodnie z art. 17 ust. 1 wolne od podatku są: "pkt 4 - dochody podatników, z zastrzeżeniem ust. 1c, których celem statutowym jest działalność naukowa, naukowo-techniczna, oświatowa, w tym również polegająca na kształceniu studentów, kulturalna, w zakresie kultury fizycznej i sportu, ochrony środowiska, wspierania inicjatyw społecznych na rzecz budowy dróg i sieci telekomunikacyjnej na wsi oraz zaopatrzenia wsi w wodę, dobroczynności, ochrony zdrowia i pomocy społecznej, rehabilitacji zawodowej i społecznej inwalidów oraz kultu religijnego - w części przeznaczonej na te cele. Ust. 1b - zwolnienie, o którym mowa w ust. 1, dotyczące podatników przeznaczających dochody na cele statutowe lub inne cele określone w tym przepisie, ma zastosowanie, jeżeli dochód jest przeznaczony i - bez względu na termin - wydatkowany na cele określone w tym przepisie, w tym także na nabycie środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych służących bezpośrednio realizacji tych celów oraz na opłacenie podatków nie stanowiących kosztu uzyskania przychodów".

Dochody nieprzeznaczone na cele statutowe podlegają opodatkowaniu, czyli przed przekazaniem dochodu przez zakład opieki zdrowotnej na rzecz założyciela ZOZ podlegają obowiązkowemu opodatkowaniu - standardowa stawka podatku dochodowego od osób prawnych 19% w roku 2004, w latach wcześniejszych 27% i 40%. Uzyskane przez założyciela od ZOZ dochody, opodatkowane na poziomie zakładu opieki zdrowotnej, podlegają również opodatkowaniu u tegoż założyciela. Jeśli założycielem byłaby osoba prawna, na przykład spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, od uzyskanych od ZOZ środków zapłaciłaby ogólny 19% podatek.

Jeśli zakład opieki zdrowotnej powołany został przez spółkę cywilną osób fizycznych, sytuacja jest odmienna. Taka spółka nie jest odrębnym podatnikiem podatków dochodowych, a status podatników przysługuje jedynie wspólnikom - osobom fizycznym. Gdyby istotą funkcjonowania takiej spółki była działalność gospodarcza, wspólnicy uzyskaliby zysk ze źródła przychodów wskazanego w art. 14 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Przedmiotem działalności spółki, założyciela ZOZ, nie jest prowadzenie działalności gospodarczej, lecz tylko i wyłącznie założenie niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej, który to zakład zajmuje się wykonywaniem świadczeń medycznych jako odrębna od założyciela jednostka organizacyjna. W tym stanie rzeczy ewentualne zyski wypłacone na rzecz spółki cywilnej przez ZOZ powinny zostać zakwalifikowane jako przychody podatkowe ze źródła przychodów - kapitały pieniężne i prawa majątkowe, co wynika z art. 10 ust. 1 pkt 7 oraz art. 18 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Zgodnie z art. 41 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej, wypłacając na rzecz osoby fizycznej przychody określone w art. 18, powinna pobrać w 2004 r. zaliczkę w wysokości 19% na podatek i odprowadzić ją do właściwego urzędu skarbowego w terminie do dwudziestego dnia miesiąca następującego po miesiącu przekazania dochodu.

W związku z przedstawionymi kwestiami oraz przytoczonymi faktami chciałbym prosić o ustosunkowanie się do następujących problemów.

Po pierwsze, czy samodzielny niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, będąc podatnikiem podatku dochodowego od osób prawnych, nie powinien mieć nadanego przez urząd skarbowy odrębnego numeru identyfikacyjnego NIP?

Po drugie, czy podmiot ten nie powinien prowadzić księgi handlowej oraz na jej podstawie sporządzać sprawozdań finansowych, zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 5 ustawy o rachunkowości?

Po trzecie, czy umowy z NFZ nie powinien zawierać kierownik niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej, a nie jego założyciel?

Po czwarte, kiedy i w jakim trybie przewiduje Pan Minister podjęcie kroków prawnych mających na celu przywrócenie praworządności w zakresie funkcjonowania niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej w relacji do istniejącego systemu podatkowego?

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Sławomira Izdebskiego, skierowane do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzego Millera:

Szanowny Panie Prezesie!

Jako senator RP ziemi siedlecko-ostrołęckiej zwracam się do Pana Prezesa z uprzejmą prośbą o udzielenie pomocy Samodzielnemu Publicznemu Zakładowi Opieki Zdrowotnej w Siedlcach w uzyskaniu od Narodowego Funduszu Zdrowia należności z tytułu wykonanych świadczeń zdrowotnych ponad ilości zakontraktowane w 2004 r. Całkowita wartość tych "nadwykonań" za rok 2004 wynosi 941 tysięcy 971 zł 40 gr, z czego przypadki ratujące życie i zdrowie to kwota 914 tysięcy 207 zł 40 gr.

Pismo w tej sprawie, skierowane przez prezydenta miasta Siedlce, przesyłam w załączeniu.

Z poważaniem

senator RP
Sławomir Izdebski

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Apolonię Klepacz, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się z prośbą o pilne podjęcie działań zmierzających do uporządkowania stref numeracyjnych na terenie województwa opolskiego w części dotyczącej możliwości funkcjonowania powiatu oleskiego w opolskiej strefie numeracyjnej.

Brak reakcji osób i instytucji odpowiedzialnych za obecną sytuację, w której mieszkańcy powiatu oleskiego, łącząc się z numerami w województwie opolskim, zmuszeni są do korzystania z połączeń międzystrefowych, jest nie do przyjęcia. Pomimo zapewnień ministra łączności Jarosława Okrągłego z roku 2000 i kolejnych deklaracji podsekretarza stanu Krzysztofa Hellera w Ministerstwie Infrastruktury do chwili obecnej nie podjęto żadnych działań w kierunku poprawienia tej sytuacji. Tymczasem z licznej korespondencji prowadzonej przez zarząd województwa opolskiego w tej kwestii wynika tylko fakt przerzucania odpowiedzialności na kolejne instytucje. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której brak działań operatora, w tym przypadku TP SA, powoduje tak znaczne utrudnienia dla mieszkańców gmin powiatu oleskiego, które od 1 stycznia 1999 r., czyli od ponad sześciu lat, leżą w granicach administracyjnych województwa opolskiego.

Apeluję do Pana Ministra i osób odpowiedzialnych za powyższy stan o podjęcie natychmiastowych, skutecznych działań, aby włączyć powiat oleski do opolskiej strefy numeracyjnej. Powyższy apel jest wyrazem troski o interes społeczności lokalnej, która w dobie upowszechniania się idei społeczeństwa informacyjnego oczekuje zmiany utrzymującej się od wielu lat niekorzystnej sytuacji związanej z tak wysokimi kosztami dostępu do usług telekomunikacyjnych.

Z wyrazami szacunku

Apolonia Klepacz

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Apolonię Klepacz, skierowane do ministra zdrowia Marka Balickiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zobowiązana wnioskiem Komisji Rodziny, Zdrowia i Spraw Społecznych Sejmiku Województwa Opolskiego zwracam się do Pana Ministra o przyspieszenie prac nad rozporządzeniem w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać pod względem fachowym i sanitarnym pomieszczenia i urządzenia zakładu opieki zdrowotnej.

Dotychczas obowiązujące rozporządzenie regulujące te kwestie nakłada na zakłady opieki zdrowotnej obowiązek dostosowania się do tych wymagań w terminie do 30 czerwca 2005 r., to jest w terminie, którego większość jednostek ochrony zdrowia nie jest w stanie dotrzymać. Jednocześnie oczekuje się, że zostaną opracowane rozwiązania systemowe regulujące kwestie warunków fachowych i sanitarnych. Nowelizacja wspomnianego rozporządzenia umożliwiłaby zaś zakładom opieki zdrowotnej dalsze funkcjonowanie i nie spowodowała konieczności wykreślenia ich z rejestru podmiotów do czasu zakończenia prac nad rozwiązaniami systemowymi.

Takich rozwiązań legislacyjnych oczekuje środowisko pracowników służby zdrowia i samorządy.

Z wyrazami szacunku

Apolonia Klepacz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Dziemdzielę, skierowane do ministra środowiska Jerzego Swatonia:

Szanowny Panie Ministrze!

Już po raz kolejny w swojej pracy parlamentarnej spotykam się z problemami powstałymi na tle ustawy z dnia 18 lipca 2001 r. - Prawo wodne. Owe problemy dotyczą uprawnień właścicielskich na wodach powierzchniowych płynących, które stanowią własność Skarbu Państwa w zestawieniu z polityką właścicieli gruntów, na których płyną te wody, najczęściej gmin.

Ograniczenia prawa własności gruntu znajdującego się pod wodami powierzchniowymi płynącymi to zasadnicza oś konfliktu. Prawa własności w stosunku do wód publicznych w imieniu Skarbu Państwa wykonuje, zgodnie z art. 11 ust. 2 ustawy - Prawo wodne, prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, a jego decyzje dotyczące publicznych wód na gruntach gminnych budzą nierzadko stanowczy sprzeciw właścicieli gruntów - gmin.

Kolejna oś konfliktu to decyzje podejmowane na mocy rozporządzeń dyrektorów regionalnych zarządów gospodarki wodnej w sprawie ustanowienia obwodów rybackich na publicznych wodach płynących. Decyzje o granicach obwodów rybackich na publicznych wodach płynących często godzą bowiem w długoletnią politykę gmin.

Pragnę także zwrócić uwagę Pana Ministra, że dyrektorzy regionalnych zarządów gospodarki wodnej, którzy oddają obwody rybackie w użytkowanie na podstawie art. 13 ust. 2 ustawy - Prawo wodne, tym sposobem często wchodzą w konflikt z właścicielami gruntów, na których znajdują się wody publiczne. Postępowanie konkursowe na podstawie §16 rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi w sprawie konkursu ofert na oddanie w użytkowanie obwodu rybackiego, w wyniku którego wyłaniani są użytkownicy wód, jest często niejasne dla gmin. Właścicielowi gruntu trudno jest uzyskać rzetelną informację, jakimi przesłankami kieruje się dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej przy rozstrzyganiu konkursu.

Panie Ministrze, gminy często zostają postawione przed faktem dokonanym i zmuszone są zaakceptować podjęte, nierzadko bez ich wiedzy, decyzje. Prawa właścicielskie gmin są tu wyraźnie ograniczone i choćby z tego powodu gminy powinny być poinformowane o przyszłości swoich gruntów, na których płyną wody należące do Skarbu Państwa.

Zdaję sobie sprawę, że jakiekolwiek prawa przyznane jednej ze stron spowodują ograniczenie praw drugiej strony - ochrona praw jednych rodzi ograniczenia praw tych drugich. Istotą sporu jest bowiem wykonywanie prawa własności na dwóch przedmiotach, co nie jest łatwe do pogodzenia. Ale niezbędne są takie regulacje prawne, które zapewnią właścicielom możliwość niezakłóconego wykonywania ich praw.

Łączę wyrazy szacunku

senator RP
Józef Dziemdziela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Dziemdzielę, skierowane do ministra finansów Mirosława Gronickiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Pozwolę sobie zwrócić uwagę Pana Ministra na problem, który dotyczy obniżenia wysokości subwencji oświatowej dla samorządów powiatowych w 2005 r.

Szczególnie interesują mnie dwa powiaty: poddębicki i zgierski. Środki na ogólną subwencję oświatową na rok 2005 dla nich zostały znacznie zmniejszone.

Obniżenie subwencji budzi sprzeciw wymienionych samorządów powiatowych, gdyż powiatom tym zostały przedstawione informacje do planowania budżetu na rok 2005, a następnie Ministerstwo Finansów poinformowało o zmniejszeniu kwot subwencji, i to po uchwaleniu budżetów przez te samorządy. Pragnę nadmienić, że owe subwencje są o wiele niższe niż w roku 2004, a zadania wynikające z reformy oświaty, których najważniejszy etap przypada na ten rok (nowa matura), są niewspółmierne do środków, jakimi dysponują powiaty poddębicki i zgierski.

Dlatego zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o informację, jakie okoliczności spowodowały zmniejszenie ogólnej subwencji oświatowej na rok 2005 dla powiatów poddębickiego i zgierskiego w województwie łódzkim.

Łączę wyrazy szacunku

senator RP
Józef Dziemdziela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Wojciecha Saługę, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera:

Szanowny Panie Ministrze!

Wydaje się, iż nie ma sprecyzowanych przepisów regulujących kwestię, kto powinien zapłacić za badania osoby skierowanej na staż przez powiatowy urząd pracy. Ani nie wynika to z art. 229 k.p., ani nie precyzują tego przepisy konkretyzujące kodeks pracy - mam tu na myśli rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 30 maja 1996 r. dotyczące między innymi badań lekarskich pracowników, DzU nr 69 poz. 332 z późniejszymi zmianami, w którym obowiązek pokrycia kosztów badań ogólnych lub specjalistycznych odnosi się tylko do osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę.

W związku z tym w praktyce jest tak, że urzędy pracy niechętnie finansują badania stażystów - mogą to robić na podstawie ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy - i przerzucają ten obowiązek na pracodawców. Ci z kolei nie mają takiego obowiązku na podstawie obowiązujących przepisów prawa i uchylają się od wykonywania badań, gdyż stażysta w myśl kodeksu pracy nie jest pracownikiem, czyli osobą zatrudnioną na podstawie umowy o pracę.

Ponadto w projekcie nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy ma się znaleźć zapis - art. 38 ust. 4 - ograniczający możliwość finansowania przez starostę kosztów badań specjalistycznych, na które w ramach usług świadczonych w powiatowych urzędach pracy przez doradców zawodowych kierowani mają być bezrobotni, do 15% przeciętnego wynagrodzenia. Zapis ten zablokuje definitywnie możliwość finansowania dużej części badań przez urzędy pracy i pogłębi jedynie problemy interpretacyjne.

Proszę o wzięcie tego wszystkiego pod uwagę podczas dalszych prac resortu.

Z wyrazami szacunku

Wojciech Saługa

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Wojciecha Saługę, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera:

Szanowny Panie Ministrze!

Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego w trakcie oceny formalnej odrzucił wniosek gminy Jaworzno dotyczący "Budowy centrali Miejskiej Biblioteki Publicznej". W uzasadnieniu odrzucenia wniosku znalazła się informacja o tym, iż działanie 3.5.1 "Lokalna infrastruktura edukacyjna i sportowa" "dopuszcza budowę bibliotek szkolnych, a nie miejskich"! Taka wykładnia stosowania kryteriów oceny, według urzędników urzędu marszałkowskiego, pochodzi z kierowanego przez pana resortu.

W uzupełnieniu ZPORR opublikowanym jako załącznik do rozporządzenia ministra gospodarki i pracy z dnia 25 sierpnia 2004 r. - DzU nr 200 poz. 2051 - budowa bibliotek jest wymieniona enumeratywnie jako jeden z rodzajów projektów, które mogą być finansowane w ramach działania 3.5.1. Biblioteki są opisane bezprzymiotnikowo, jako "biblioteki", bez wskazywania jakichkolwiek ograniczeń co do formy działania.

Stwierdzenie urzędu marszałkowskiego, że biblioteki publiczne nie stanowią lokalnej infrastruktury edukacyjnej, jest sprzeczne z zapisami art. 18 ustawy o bibliotekach mówiącymi, że biblioteki publiczne służą zaspokajaniu potrzeb oświatowych, kulturalnych i informacyjnych ogółu społeczeństwa oraz uczestniczą w upowszechnianiu wiedzy i kultury. Ja osobiście nie widzę w tym zapisie ani jednego słowa niezwiązanego z edukacją.

Wydaje się, że gdyby intencją tworzących ZPORR było ograniczenie działania wyłącznie do bibliotek szkolnych, byłyby ono określone w punkcie dotyczącym infrastruktury szkolnej, a nie jako samodzielne działanie!

Mnie osobiście nie jest znany przykład czegoś takiego jak "budynek biblioteki szkolnej". Dlatego nie ma potrzeby budowania, rozbudowywania czy modernizacji takich obiektów, gdyż księgozbiór bibliotek szkolnych mieści się w adaptowanych, pojedynczych salach szkolnych czy zaplecza szkolnego.

W świetle tych argumentów biblioteki pełnią funkcję zarówno kulturalną, jak i edukacyjną. Ponadto realizacja budowy biblioteki publicznej wpisuje się w zasadę koncentracji funduszy strukturalnych, gdyż tak duży projekt jak biblioteka pozwoli osiągnąć pozytywne i mierzalne wskaźniki oddziaływania programu.

Jeżeli potwierdzi Pan fakt, że wspomniana interpretacja zapisów ZPORR pochodzi z pańskiego resortu, to będzie to dla mnie działanie bezpodstawne i nielogiczne oraz wysoce szkodliwe dla rozwoju wszystkich regionów, które wnosiły o budowę bibliotek publicznych. Więcej argumentów zostało przedstawionych w odwołaniu gminy Jaworzno, przekazanym na ręce Pana Ministra.

Zatem bardzo proszę Pana Ministra o jak najszybsze ustosunkowanie się do przedstawionego problemu oraz o rzeczowe rozpatrzenie odwołania gminy Jaworzno od decyzji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.

Z wyrazami szacunku

Wojciech Saługa


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment