Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment


KRONIKA SENACKA

15 sierpnia 2004 r. na placu Piłsudskiego w Warszawie odbyły się główne uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego.

Rozpoczęło je oddanie salw armatnich. Po zmianie wart i przemówieniu prezydenta złożono wieńce na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza. Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego zademonstrowała musztrę paradną.

W uroczystej odprawie wart uczestniczyli m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski, marszałkowie Sejmu i Senatu - Józef Oleksy i Longin Pastusiak, minister obrony Jerzy Szmajdziński, wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, szef sztabu generalnego WP gen. Czesław Piątas, parlamentarzyści, ministrowie, biskup polowy WP gen. dyw. Sławoj Leszek Głódź i kapelani duszpasterstwa wojskowego innych Kościołów wyznaniowych, kombatanci różnych formacji oraz attache wojskowi akredytowani w Warszawie.

* * *

W Łodzi odbyły się uroczyste obchody 60. rocznicy likwidacji tamtejszego getta. Obchody rozpoczęły się 27 sierpnia 2004 r. modlitwami szabatowymi w dwóch łódzkich synagogach. W uroczystościach wzięło udział ponad półtora tysiąca osób, z czego ponad czterysta przyjechało do Łodzi z zagranicy. Wśród nich znajdowali się m.in. ocaleni z łódzkiego getta oraz ich rodziny.

Hitlerowcy utworzyli getto w Łodzi w lutym 1940 r. jako pierwsze na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy. Na obszarze 4 km2, w najbardziej zaniedbanej części dzielnicy Bałuty i Starego Miasta, zamknięto ponad 160 tys. osób. Łącznie przebywało tam ok. 220 tys. osób. Do getta trafiło wielu żydowskich intelektualistów z Polski, Niemiec, Austrii i Luksemburga. Więziono tutaj m.in. dwie siostry Franza Kafki, które później zagazowano w Chełmnie nad Nerem. Według różnych źródeł, z łódzkiego getta ocalało od 5 do 12 tysięcy osób.

Główne obchody odbyły się 29 sierpnia br. na stacji kolejowej Radegast, miejscu, gdzie w latach 1941-44 przywożono do getta Żydów z Europy, a później deportowano ich do obozów zagłady. Dokładnie 60 lat temu wyjechał ostatni transport z łódzkiego getta do obozu Auschwitz-Birkenau.

W uroczystości wzięli udział m.in. premier Marek Belka, marszałek Longin Pastusiak, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres i prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki.

Premier M. Belka podkreślił, że Łódź oddaje dziś hołd swoim mieszkańcom - Żydom, którzy w obozach zagłady zostali zamordowani tylko za to, że byli tym, kim byli. Jak powiedział, dziś wreszcie możemy zbudować most pamięci i dialogu ponad dziesięcioleciami tragicznego zapomnienia. "Jesteśmy winni pamięć i szacunek łódzkim Żydom, którzy przez półtora stulecia współtworzyli polską ziemię obiecaną".

Przemawiając podczas uroczystości, marszałek L. Pastusiak powiedział:

Mówienie o wstrząsającej przeszłości, o wręcz niewyobrażalnych czynach podłości i wrogości, dyktowanych światopoglądem rasistowskim, jest niezwykle trudne. I trudno, wspominając ogrom zbrodni hitlerowskich Niemiec i cierpień narodów skazywanych przez nich na śmierć, znaleźć odpowiednie słowa.

Wyrazem szacunku dla tych, którzy zostali zamordowani, jest oddanie dzisiaj głosu tym, którzy przeżyli tamto piekło. Ich przedstawiciele są wśród nas. Chciałbym i ja przytoczyć świadectwo jednej z osób, która przeżyła tę gehennę.

Posłużę się fragmentami wspomnień Mali Maroko Freund, która jako 13-letnia dziewczynka w listopadzie 1939 roku - wraz z rodziną - została deportowana do łódzkiego getta. W getcie zmarli z głodu jej rodzice i większość rodziny. 28 sierpnia 1944 roku, razem z siostrą i szwagierką, została wywieziona do obozu śmierci Auschwitz-Birkenau, skąd wkrótce wywieziono je do kilku kolejnych obozów pracy w Niemczech, a na końcu do Bergen-Belsen. 15 kwietnia 1945 została wyzwolona przez armię brytyjską, a 14 czerwca 1945 roku przyjechała transportem Szwedzkiego Czerwonego Krzyża do Malmö w Szwecji. W Szwecji założyła rodzinę. Mieszka w pobliżu Sztokholmu.

Cytaty pochodzą z książki wydanej w 1997 roku w języku szwedzkim pt. "Deras namn kan ännu viskas" ("Imiona ich można wciąż szeptać"). Tłumaczenie na język polski, autoryzowane przez autorkę (mówiącą płynnie po polsku), nie zostało dotąd opublikowane w formie książkowej.

Chciałbym przytoczyć kilka fragmentów z tej książki, które znalazłem w Internetowym Periodyku Kulturalnym "Zwoje - The Scrolls" z czerwca 2004 r., a wydanym w Szwecji przez Andrzeja M. Kobosa.

Mala Maroko Freund spisała swe wspomnienia dopiero parę lat temu. Opisując przeszłość, wciąż niezwykle żywą w jej pamięci, jasno powiedziała, dlaczego wraca do koszmarów przeszłości i dlaczego nam, współczesnym, nie wolno przestać mówić o zbrodniarzach, ich ofiarach i bohaterach tamtych dni.

Posłuchajmy jej słów:

"Żyjemy jednak dalej i oddychamy. Nasze męczarnie i tematy naszych rozmów splatają się razem w jedno płótno, które nazywamy życiem. (...) Świadczenie o tamtych czasach jest w pewnym sensie opłakiwaniem tych, którzy zostali zamordowani przez nazistów. (...) Imiona ich można wciąż szeptać i można je usłyszeć - oni nie umarli nadaremnie. (...)

Czas jest ograniczony. Świadkowie, my, jesteśmy już starzy, a rasiści ponownie zaczynają rozpowszechniać dewastującą ideologię nazistów.(...). Dlatego chcę złożyć to zeznanie. Celem tego jest ostrzeżenie przed nowym nazizmem, który szerzy kłamstwo, że Zagłada nigdy nie miała miejsca. (...)

Byłam tylko młodą dziewczyną i nawet w mojej najdzikszej fantazji nie mogłam sobie przedstawić, że byliśmy skazani na śmierć. (...)

Getto zostało całkowicie izolowane 30 kwietnia 1940 roku i wtedy było już za późno, by próbować przedostać się na zewnątrz. Naturalnie, zdarzały się osoby, które miały polskich przyjaciół i ci mogli ukrywać ich przez jakiś czas, lecz ukrywanie Żydów było jednoznaczne z karą śmierci i było trudno ukrywać całą rodzinę. Ale byli Polacy, którzy dla ratowania Żydów ryzykowali własne życie.(...)

W getcie było bardzo ważne, by być dzielnym, i łatwiej było, jeśli miało się rodzinę. Osobiście wierzę w Boga, to zawsze było dla mnie pocieszenie, lecz wierzę też, że pewien wzorzec socjalny, lojalność i solidarność w rodzinie znaczyły bardzo wiele dla tych, którzy przeżyli. (...) Dla wielu wiara w Boga oznaczała siłę i zaufanie, lecz było wiele osób, które w tej potrzebie odwróciły się od religii. (...) Dla mnie religia stanowiła dużą pomoc w różnych sytuacjach.

(...) Kontakt ze światem zewnętrznym był zabroniony i karany śmiercią. Wszędzie czuło się pustkę i ból.

(...) Pojedynczym osobom udało się zbiec, ale nawet jeśli oni informowali świat o naszym strasznym losie, to i tak nikt nie zareagował, by nas ratować. (...)

Getto istniało od listopada 1939 do sierpnia 1944 r. Kilkaset osób przeżyło. Razem było ich 877 - pozostałych przy życiu. Naziści wykonali swoje plany, mimo że na koniec pojęli, iż przegrali wojnę.

Tam, gdzie pomiędzy 1940 i 1944 rokiem istniało żyjące miasto z około 200 000 Żydów, teraz zostało tylko jedno wielkie miasto duchów.

(...) Jakkolwiek od zakończenia wojny, bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, naszego oswobodzenia, minęło ponad 50 lat, to jednak moje wspomnienia są tak samo bolesne, jak były bezpośrednio po wojnie. Myślę o wszystkich naszych ofiarach i o naszej solidarności, która nas ratowała wiele razy. Jednocześnie jestem nieskończenie wdzięczna, że otrzymałam tak fantastyczny dar, jakim jest życie, i widzę to jako dar od Boga.

Czy ma się siłę słuchać o tych wszystkich straszliwych wydarzeniach? Według mnie, należy je ukazać i opowiedzieć o tym. Zagłada i obozy koncentracyjne są częścią naszej współczesnej historii. Naziści zbudowali je, by mordować i zgładzić inne narody.

Ci, którzy przeżyli, i nie tylko ci, lecz cała ludzkość musi być świadoma tego i pamiętać to zorganizowane wytępienie Żydów, Polaków, Cyganów i innych grup narodowościowych, które Gestapo, SS, Schupo i inne nazistowskie formacje świadomie przeprowadzały. Te wydarzenia muszą być przypominane i opowiadane od nowa w każdym następnym pokoleniu, tak by zapobiec ich powtórzeniu się.

Każda publikacja, która mówi o ofiarach nazizmu, każde świadectwo, które możemy dać o naszych bliskich, o rodzinie, którą kochaliśmy, jest jak modlitwa:

Jeżeli ktoś opłakuje to, co już było, otrzyma dar modlitwy".

Nie chciałbym nic dodawać do tych słów, przywołujących tamte dni. Słów tak bardzo właściwych dla chwili, w której tu się zebraliśmy.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment