Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Senator Dorota Simonides złożyła oświadczenie następującej treści:

Panie Marszałku! Szanowni Zebrani! Ponieważ pan minister, wicepremier Kołodko w swojej odpowiedzi na moje zapytanie powiedział, że prowadzę działalność antyfiskusową, a przez to bezpośrednio przeciwko państwu, oświadczam, że żadnej takiej działalności nie prowadzę.

* * *

Senator Stanisław Nicieja wygłosił następujące oświadczenie:

Chciałem złożyć oświadczenie, które kieruję do generalnego konserwatora zabytków w Polsce, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury Aleksandry Jakubowskiej.

Szanowna Pani Minister!

Zwracam się z prośbą o natychmiastową interwencję w celu zatrzymania zastraszającej dewastacji, jaka następuje w obrosłym legendami zamku w Kopicach koło Grodkowa w województwie opolskim. Pałac ten, dzieło wybitnych artystów klasy europejskiej - architektów Carla Ludecke i Carla Heindenreicha, rzeźbiarza Carla Kerna oraz królewskiego ogrodnika Wilhelma Hempla - otoczony ogromnym parkiem, uważany był w literaturze europejskiej za jedną z najbardziej frapujących kreacji architektonicznych, jakie powstały w XIX wieku w Europie. Na Śląsku pałac ten wzbudzał większą fascynację niż utrzymany w podobnym stylu pałac w Mosznej, który dzisiaj odgrywa tak ważną rolę na mapie kulturalnej Śląska.

Do 1945 r. pałac w Kopicach był własnością i siedzibą jednego z największych rodów niemieckich, rodziny Schaffgotschów, skoligaconej z Piastami, którzy mieli ogromne latyfundia rozciągające się od Jeleniej Góry i Cieplic po Grodków i Bytom. Tu rezydowała wybitna działaczka charytatywna, Joanna z domu Gryzik Schaffgotsch, której Gustaw Morcinek poświęcił powieść "Pokład Joanny". Jako spadkobierczyni gigantycznej fortuny po jednym z największych śląskich przemysłowców, określanym mianem króla węgla i cynku, Karolu Godulli - była jego adoptowaną córką - wzniosła wiele kościołów, szkół, szpitali, sierocińców i ochronek. Była także mecenasem sztuki.

Pałac w Kopicach, z imponującym parkiem, znakomitymi zbiorami rzeźb i obrazów, trofeami myśliwskimi, kolekcją rzadkich książek i zbroi, był na początku XX wieku odwiedzany przez europejską arystokrację. Bywali tam książęta, baronowie, artyści i politycy. II wojna światowa obeszła się z nim łaskawie. Jak dowodzą badania Anny Stryczek-Janickiej, pałac w czasie działań wojennych nie uległ żadnym zniszczeniom. Schaffgotschowie opuścili go w lutym 1945 r. pozostawiając wszystkie cenne sprzęty i zbiory. Gdy weszli tu pierwsi szabrownicy, pałac wyglądał tak, jakby nadal był zamieszkany. Jeszcze na początku lat pięćdziesiątych, mimo częściowego splądrowania, służył miejscowej ludności jako miejsce zabaw sylwestrowych, różnego rodzaju spotkań i zebrań.

Zagłada pałacu rozpoczęła się w roku 1958, gdy, podpalony przez nieznanych sprawców, został porzucony przez miejscowe służby gminne. Wtedy zaczął się proces straszliwej dewastacji tej fascynującej budowli. W początkowej fazie wywieziono piękne meble i witraże, rozbito rzadkiej urody piece kaflowe i kominki, zniszczono niezwykle oryginalne, o fascynującej cyzelerce, drewniane boazerie, drzwi i okna. Zerwano sufity, na których były plafony mające wielką wartość artystyczną. Z kaplicy pałacowej wyrzucono zmumifikowane zwłoki Joanny i Urlicha Schaffgotschów, które przez długi czas poniewierały się po parku i pływały w fosie pałacowej.

Nominalny właściciel tego zamku, Okręgowy Zarząd Lasów Państwowych w Katowicach patrzył na dewastację obojętnie. Wreszcie, w lutym 1990 r. ówczesny burmistrz Grodkowa, którego nazwiska niestety nie znam, sprzedał cały kompleks pałacowy za śmieszną kwotę 50 milionów starych zł, czyli za dzisiejszych 5 tysięcy, płatnych w ratach do roku 2014, krakowskiemu biznesmenowi Adamowi Kocowi, który zobowiązał się, że w ciągu pięciu lat przywróci pałac do stanu używalności. Niestety, okazuje się, że była to nic nieznacząca obietnica.

Od czasu, kiedy pałac stał się własnością Adama Koca, nastąpił przyspieszony proces jego dewastacji. Z elewacji zniknęły wszystkie posągi, zdjęto herby i większość bardzo pięknej sztukaterii, usunięto gzymsy i rozbito rzadkiej urody kamienne rzygacze odprowadzające z wież wodę deszczową. Zniszczono świątynię dumania na wyspie, a także rzadkiej urody eklektyczną fontannę, znajdującą się przed wejściem do pałacu. Posągi i różne elementy rzeźby artystycznej rozkradziono i wywieziono w nieznanym kierunku. Tylko jakimś cudem przy fosie zachował się, co prawda w stanie krańcowego wyniszczenia, piękny pomnik świętego Krzysztofa, któremu w każdej chwili grozi zepchnięcie do fosy bądź wywóz w niewiadomym kierunku. Przed miesiącem nieznani sprawcy wywieźli nie wiadomo dokąd świetną rzeźbę Carla Kerna, przedstawiającą Hansa Ulricha Schaffgotscha w stroju myśliwskim, trzymającego w ręku rozwinięty rulon z planami rozbudowy zamku. Rzeźba ta, opisana w polskiej i niemieckiej literaturze specjalistycznej, od kilkunastu lat pozbawiona głowy i poobijana, leżała w gliniastej ziemi przy schodach wejściowych do pałacu. Wielokrotnie alarmowałem o tym służby konserwatorskie, prosząc o zabezpieczenie tej rzeźby. Odpowiedź była jedna - to sprawa nowego właściciela. Myślę, że już nigdy jej nie zobaczymy.

Śląsk Opolski stracił kolejny zabytek wielkiej klasy. Dziś w pałacu w Kopicach, który nie ma już stropów, ale, choć zrujnowany, nadal fascynuje swoją niezwykłą urodą, miejscowa żulia urządza pijatyki, pali stare opony, sprejem wypisuje na murach niecenzuralne słowa i bezkarnie odbija resztki sztukaterii z elewacji, nawet z miejsc tak trudno dostępnych, że trzeba się posługiwać specjalnymi drabinami i linami.

Pani Minister, znając pani przedsiębiorczość i wrażliwość na zabytki architektury, wierzę, że uczulając odpowiednie służby konserwatorskie i prokuratorskie, pomoże pani w zatrzymaniu procesu dewastacji tego historycznego miejsca. Wierzę, że znajdzie się sposób na to, aby ułomne polskie prawo nie chroniło hochsztaplerów, którzy kupują za bezcen zamki po to, by je dewastować i unicestwiać dla własnej korzyści, czy też rzekomych burmistrzów, którzy beztrosko, nie ponosząc żadnych konsekwencji, sprzedają dobra kultury narodowej takim właśnie hochsztaplerom. Prawdopodobnie pałac w Kopicach jest w tej chwili także obciążony hipoteką. Mam nadzieję, że tą skandaliczną transakcją zajmą się odpowiednie służby państwowe.

* * *

Senator Tadeusz Bartos skierował swoje oświadczenie do ministra gospodarki Jacka Piechoty:

Realizowane od roku 2001 kontrakty wojewódzkie zostały zawarte na podstawie ustawy z 12 maja 2000 r. o zasadach wspierania rozwoju regionalnego, DzU nr 48 poz. 550, i rozporządzenia Rady Ministrów z  28 grudnia 2000 r. w sprawie przyjęcia Programu wsparcia na lata 2001-2002, DzU nr 122 poz. 1326 z późniejszymi zmianami. Znalazły się w nich inwestycje wieloletnie, ujęte w załączniku nr 7 do ustawy budżetowej na rok 2000 i finansowane do 31  grudnia 2000 r. z budżetu państwa.

W związku z ograniczeniem w roku 2000 wydatków budżetowych na realizację kontraktów wojewódzkich część środków finansowych przyznanych na ten cel została przesunięta na rok 2003. Zmiany kontraktów wojewódzkich zostały dokonane w oparciu o rozporządzenie Rady Ministrów z 28 maja 2002 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie przyjęcia Programu wsparcia na lata 2001-2002 DzU nr 73 poz. 666. Wysokość środków, przyznanych na realizację inwestycji wieloletnich objętych kontraktami wojewódzkimi na lata 2001-2003, nie jest wystarczająca, by je zakończyć do końca roku 2003.

Czy w związku z tym po roku 2003 planuje się finansowanie inwestycji wieloletnich w ramach kontraktów wojewódzkich?

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Sławomira Izdebskiego, skierowane do głównego inspektora pracy Tadeusza Zająca:

Jak stanowi art. 24 konstytucji praca znajduje się pod szczególną ochroną.

W ramach nowelizacji ustawy o PIP urząd ten został wyposażony w prawo do wydawania decyzji administracyjnych, nakazujących pracodawcom wypłatę należnego wynagrodzenia za pracę. Inspektorzy pracy mogą egzekwować wykonanie tych nakazów w drodze egzekucji administracyjnej. Pomimo to podjęta przeze mnie w sierpniu bieżącego roku interwencja w sprawie pracowników zatrudnionych w spółce z o.o. "Ewerbud" do dziś nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Pracownicy tej spółki, około osiemdziesięciu osób, do dziś bezskutecznie oczekują na wynagrodzenie za pracę od lipca 2001 r. do grudnia 2001 r.

We wrześniu bieżącego roku OIP w Warszawie udzielił mi odpowiedzi, że jeszcze w lutym 2002 r. inspektor pracy wydał nakaz, zobowiązujący do wypłacenia pracownikom zaległego wynagrodzenia, w tym również pracownikowi, na rzecz którego podjąłem interwencję, wynagrodzenia zaległego od września 2001 r., podczas gdy nie otrzymał on wynagrodzenia za dwa wcześniejsze miesiące pracy. OIP poinformował również, że w związku ze zmianą siedziby spółki przekazał dokumentację z kontroli do OIP w Gdańsku. Tymczasem OIP w Gdańsku pismem z dnia 17 października 2002 r. poinformował mnie, że nakaz płacowy, dotyczący wypłacenia siedemdziesięciu pracownikom należności pieniężnych ze stosunku pracy, nadal nie został wykonany, mimo skierowanego upomnienia.

W związku z tym zwracam się do głównego inspektora pracy z pytaniem o skuteczność działań PIP w tym zakresie. Mianowicie chodzi o to, jakie podjęto skuteczne działania prewencyjne i represyjne w celu wyeliminowania takich nagannych zachowań pracodawców. W mojej ocenie niskie mandaty, jakie nakładają inspektorzy pracy, mandaty do 500 zł, na pewno nie spowodują terminowego wypłacania wynagrodzeń.

Sławomir Izdebski
Senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Zbigniewa Kulaka, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

W związku z wątpliwościami i pytaniami wyborców zwracam się z uprzejmą prośbą o wyjaśnienie, czy osoba otrzymująca świadczenie rentowe, przyznane na określony czas, może lub powinna przed upływem tego terminu zarejestrować się jako poszukująca pracy. Zgłoszenie się do RUP dopiero z decyzją ZUS o uznaniu za zdolnego do pracy powoduje w pewnych sytuacjach, że zainteresowani pozostają przez kilka tygodni bez środków do życia.

Na podstawie informacji uzyskanych z urzędów pracy jestem zmuszony przyjąć, że jest to zgodne z obowiązującym w tym zakresie prawem, chociaż powoduje wiele stresów, a nawet tragedii. Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą nie tyle o informacje o istniejącej w tym zakresie praktyce, ile o propozycje zmian, na drodze legislacyjnej, tej niehumanitarnej sytuacji.

Zbigniew Kulak

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Gerarda Czaję, skierowane do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

Od ponad dziesięciu lat istnieją i doskonale funkcjonują w Polsce regionalne ośrodki badań i dokumentacji zabytków - od października bieżącego roku regionalne ośrodki studiów i ochrony środowiska kulturowego - w tym regionalny ośrodek w Gdańsku odgrywający wielce pożyteczną rolę w ochronie, badaniach i popularyzacji dóbr kultury w regionie Pomorza Wschodniego, w tym Warmii i Mazur. W tym ośrodku powstało wiele unikalnych opracowań, dokumentacji, studiów, ekspertyz i innych materiałów. Ośrodek ten dysponuje wypracowanym w ostatnim dziesięcioleciu, a także w poprzednim okresie, jeszcze jako gdański Ośrodek Dokumentacji Zabytków, archiwum konserwatorskim obejmującym kilkanaście tysięcy dokumentów, kilkadziesiąt tysięcy kart ewidencyjnych różnego rodzaju obiektów zabytkowych, liczne unikalne pozycje bibliograficzne i kartograficzne. To niezwykłe bogactwo służy jako znakomita baza prac wykonywanych nie tylko przez pracowników ośrodka, ale także przez specjalistów z innych branż i instytucji, w tym urzędu Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Ośrodek od wielu lat dobrze współpracuje zarówno z wojewódzkim konserwatorem zabytków, jak i konserwatorami miejskimi w Gdańsku i Gdyni, wykonując na ich rzecz zlecone przez nich różnorodne opracowania i dokumentacje. Zakres tej współpracy zależy tylko od możliwości finansowych konserwatorów, a nie od woli ośrodka.

Zaniepokojony jestem treścią rozporządzenia ministra kultury, nr 54 z 14 października 2002 r., z którego wynika chęć drastycznej reorganizacji wszystkich ośrodków w Polsce, w tym i gdańskiego, i połączenia dotychczasowej warszawskiej centrali - Ośrodka Dokumentacji Zabytków - z Ośrodkiem Ochrony Zabytkowego Krajobrazu, tworząc jedną nową instytucję centralną: Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków. Ta zmiana może nie jest aż tak dotkliwa, jak idąca za tym redukcja etatów. Na mocy tego rozporządzenia reorganizacja dotychczasowych ośrodków w Polsce ma spowodować redukcję zatrudnienia ze stu jeden osób do siedemdziesięciu dwóch - czyli o dwadzieścia dziewięć etatów.

Najbardziej jednak owa redukcja dotknie właśnie gdańskiego ośrodka, tam zmniejszy się dotychczasowe zatrudnienie aż o jedenaście etatów. Zwracam uwagę, że chodzi tu o wysoce wyspecjalizowaną kadrę, z rzadko występującymi umiejętnościami i niepowtarzalnym doświadczeniem zawodowym. Pragnę jednocześnie przypomnieć Panu Ministrowi, iż ośrodek w Gdańsku działa na bardzo trudnym rynku - wąska branża i stosunkowo niewielkie możliwości pozyskiwania środków pozabudżetowych - i od kilku lat z powodzeniem wypracowuje dochody sięgające nawet 20% dotacji przeznaczanej dla nich z ministerstwa.

Odrębnym tematem jest propozycja ministerstwa dotycząca utworzenia dwóch ośrodków, między innymi w Elblągu. Biorąc jednak pod uwagę potencjał intelektualny, dobrze zorganizowaną i dobrze prowadzoną placówkę gdańską, nie widzę przeszkód, aby gdański ośrodek mógł w dalszym ciągu obsługiwać województwo warmińsko-mazurskie.

Proszę zatem Pana Ministra o wnikliwe rozpatrzenie zawartych w moim oświadczeniu problemów, tak aby można było w dalszych latach wykorzystać wiedzę i doświadczenie pracowników Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Gdańsku.

Gerard Czaja
Senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra infrastruktury Marka Pola:

Szanowny Panie Marszałku! Szanowni Państwo Senatorowie!

Z uwagi na podjęcie działań zmierzających do liberalizacji polskiego rynku pocztowego z dniem 1 stycznia 2003 r., występuję do Pana Ministra z następującą kwestią, a jednocześnie swego rodzaju apelem.

Otwarcie rynku pocztowego dla obcych firm będzie miało bardzo negatywne skutki dla przedsiębiorstwa Poczta Polska i dla całego kraju. Ministerstwo Infrastruktury chce bowiem przeforsować projekty ustaw zmierzające do znacznego ograniczenia działalności pocztowego operatora narodowego. Do Sejmu przesyłane są kolejne wersje projektów, między innymi prawa pocztowego, czy ustawy o usługach pocztowych.

W obecnej chwili nie wiadomo, czy i kiedy wstąpimy do Unii Europejskiej, o czym ma zadecydować między innymi wynik przyszłorocznego referendum. Data ta jest płynna i nieustannie się oddala. Ale nawet akcesja nie oznacza całkowitego i pełnego partnerstwa z innymi państwami, co jest widoczne również w wielu innych dziedzinach, na przykład w ograniczeniu dostępu do unijnego rynku pracy. Sytuacja ta oznacza otwarcie naszego rynku dla operatorów z krajów Unii, a jednocześnie całkowitą niemożność świadczenia usług pocztowych na terenie krajów Unii Europejskiej. Kraje te bowiem skutecznie chronią swój rynek przed konkurencją.

Rynek pocztowy Unii, po przeprowadzeniu procesu restrukturyzacji, rozpoczął trwającą również obecnie ekspansję na rynki innych państw. Wszyscy czołowi operatorzy europejscy od kilku lat są już obecni na rynku polskim poprzez swoje spółki zależne: poczta niemiecka poprzez Servisco, francuska i szwedzka przez Masterlink, brytyjska przez Szybką Paczkę, a holenderska poprzez TNT. Spółki te świadczą usługi kurierskie oraz ekspresowe i są przygotowane do uruchomienia działalności pocztowej. Ma im to umożliwić właśnie nowe prawo pocztowe.

Otwarcie rynku pocztowego dla konkurencji będzie oznaczać szybki upadek narodowego operatora, który zatrudnia obecnie sto tysięcy pracowników. Liberalizacja taka powinna być poprzedzona doinwestowaniem Poczty Polskiej oraz restrukturyzacją jej zatrudnienia. Na skutek wprowadzenia liberalizacji rynku pocztowego pracę w branży pocztowej straci ogromna liczba dotychczasowych pracowników. Jest to, przy obecnym poziomie bezrobocia, posunięcie tragiczne w skutkach i nieprzemyślane. Restrukturyzacja Poczty Polskiej będzie bardzo trudna z uwagi na konieczność jednoczesnej konkurencji z bogatymi i ekspansywnymi operatorami unijnymi. Oddanie rynku spowoduje zaś sytuację, w której praktycznie niemożliwe stanie się jego odzyskanie.

Twierdzi się, iż powodem tego stanowiska jest konieczność wypełnienia zobowiązań przedakcesyjnych, czyli wykonanie zaleceń dyrektywy Parlamentu Europejskiego i rady 97/67/WE w sprawie wspólnych reguł rozwoju rynku wewnętrznego usług pocztowych Unii Europejskiej i poprawy jakości usług. Według jej postanowień należy podjąć kroki dla ustanowienia rynku wewnętrznego w sektorze pocztowym, a także zapewnienia liberalizacji rynku pocztowego w celu zagwarantowania w całej Unii swobodnego świadczenia usług w sektorze pocztowym.

Ocena liberalizacji rynku pocztowego nie jest jednoznaczna. Komisja Spraw Społecznych i Zatrudnienia Parlamentu Europejskiego zarzuciła Komisji Europejskiej przygotowanie planu liberalizacji rynku pocztowego bez prawidłowej analizy jego wpływu na poziom zatrudnienia. Otwarcie rynku stanowi bowiem czynnik wywierający ogromny wpływ na spadek poziomu zatrudnienia w sektorze pocztowym i globalny wzrost bezrobocia. Istnieje uzasadniona groźba, że spadek zatrudnienia nie zostanie zrekompensowany stworzonymi przez konkurencję miejscami pracy. Zgodnie z analizami Komisji Spraw Społecznych i Zatrudnienia sektor prywatny tworzy zaledwie około 1/3 miejsc pracy tworzonych przez operatorów publicznych. Operatorzy prywatni oferują przy tym gorsze i mniej stabilne warunki pracy.

Wprowadzenie zmian w branży doprowadzi, wskutek liberalizacji rynku pocztowego, do trwałej utraty pracy przez tysiące zatrudnionych osób. Forsujący te zmiany z pewnością nie reprezentują interesów Polski ani polskiego operatora narodowego. Proszę więc o poważne podejście do tych problemów i wprowadzenie takich zapisów ustawowych, które nie postawią Poczty Polskiej na z góry straconej pozycji, lecz zapewnią jej możliwość konkurencji na polskim rynku pocztowym z innymi operatorami.

Z wyrazami szacunku

Senator RP
Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra infrastruktury Marka Pola:

Szanowny Panie Ministrze!

Z niepokojem przyjąłem informację o zmniejszeniu środków przeznaczonych z budżetu państwa na 2003 r. na finansowanie Akademii Morskiej w Gdyni i Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Przygotowywany budżet przewiduje spadek dotacji na finansowanie dydaktyki w obu uczelniach morskich z 58 milionów 960 tysięcy zł w 2001 r. do 53 milionów 690 tysięcy zł w roku 2003, oraz ograniczenie pomocy materialnej dla studentów z 6 milionów 113 tysięcy zł w 2001 r. do 6 milionów 70 tysięcy zł w roku 2003.

Uwzględniając wskaźniki wzrostu dotacji w ostatnich trzech latach w szkołach wyższych Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, uczelnie morskie winny otrzymać w ustawie budżetowej na 2003 r. środki wyższe o 9 milionów zł na dydaktykę i 1 milion 400 tysięcy  zł na pomoc materialną dla studentów. Uczelnie te zgłaszały ponadto potrzeby prowadzenia inwestycji, które podobnie jak w latach ubiegłych nie zostały uwzględnione, co dodatkowo pogarsza warunki funkcjonowania tych szkół.

Zmniejszenie po raz drugi dotacji następuje mimo konieczności wypłat zwiększonych ustawowo wynagrodzeń, świadczenia zwiększonej pomocy materialnej dla studentów oraz konieczności dokonywania wydatków na utrzymanie unikalnej, spełniającej światowe wymogi bazy dydaktycznej. Mniejsza dotacja powoduje pozbawienie uczelni środków finansowych na bieżące regulowanie pochodnych wynagrodzeń, opłaty za energię oraz zakupy wyposażenia, konserwacje i remonty.

Uczelnie morskie zobligowane są do spełniania ustalonych przez International Maritime Organization zadań dydaktycznych oraz praktyk morskich. Konieczność spełnienia tych warunków, niewystępujących w innych uczelniach, wymaga znacznych środków, które muszą być przeznaczone na realizację znacznie obszerniejszych programów kształcenia oraz pozyskanie i dysponowanie specjalistycznymi laboratoriami, symulatorami oraz statkami szkolno-badawczymi. Ponadto zgodnie z polityką edukacyjną państwa uczelnie morskie w ostatnich trzech latach zwiększyły nabory na studia o 27%. Zwiększenie to odbyło się przy znacznym spadku dotacji budżetowej, co spowodowało konieczność cięć wydatków na bieżące utrzymanie uczelni.

Uczelnie morskie, ze względu na charakter zawodu marynarskiego, zawsze kształciły kadry dla polskiego i międzynarodowego rynku pracy, dając absolwentom pewne i atrakcyjne finansowo zatrudnienie oraz przynosząc Polsce korzyści ekonomiczne wielokrotnie przewyższające koszty kształcenia. Zdecydowana większość studentów tych uczelni to młodzi ludzie z regionów kraju o dużym bezrobociu. Według tak zwanej białej księgi transportu Unii Europejskiej z września 2001 r., do roku 2006 na obszarze Unii brakować będzie około trzydziestu sześciu tysięcy oficerów floty handlowej. Oznacza to, że tak korzystna dla absolwentów uczelni morskich sytuacja na rynku pracy utrzyma się jeszcze przez wiele lat.

W odróżnieniu od absolwentów innych uczelni, których część wyjeżdża na stałe za granicę w poszukiwaniu pracy, absolwenci naszej uczelni nie emigrują, lecz zarobione na międzynarodowym rynku pieniądze przywożą do kraju. Obecnie na statkach floty światowej pracuje około trzydziestu tysięcy Polaków. Z szacunkowych danych wynika, że przywożą oni do kraju ponad 800 milionów dolarów rocznie, zwiększając zasobność i siłę nabywczą społeczeństwa.

Uczelnie morskie sprostały oczekiwaniom polityki edukacyjnej państwa, dostosowując się do warunków rynkowych i kształcąc absolwentów na niezmiennie wysokim poziomie, umożliwiającym już dziś zajmowanie przez nich znaczącego miejsca na rynku Unii Europejskiej.

Przedstawiając powyższe problemy, wyrażam nadzieję, iż Pan Minister podejmie właściwą decyzję w przedstawionej sprawie.

Z wyrazami szacunku

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do minister edukacji narodowej i sportu Krystyny Łybackiej:

Zgodnie z art. 49 ust. 4 Regulaminu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej niniejsze oświadczenie w sprawie szkoły podstawowej we wsi Siekierczyna w gminie Ciężkowice, powiat tarnowski, województwo małopolskie, kieruję do pani Krystyny Łybackiej, minister edukacji.

Pani Minister, budujemy piękne, okazałe szkoły, sale gimnastyczne i obiekty sportowe. Są to fakty niezaprzeczalne. Zarazem jednak istnieją i funkcjonują, głównie na terenach wiejskich, szkoły podstawowe, do których uczęszczają dziesiątki dzieci, szkoły pozbawione nie tylko sal gimnastycznych, obiektów sportowych, ale nawet wody do picia i do celów sanitarno-higienicznych.

W takich warunkach funkcjonuje szkoła podstawowa w Siekierczynie, wsi na Pogórzu Ciężkowickim, gdzie jest rozproszona zabudowa. Jest to wieś biedna, położona z dala od ośrodków miejskich, pozbawiona dogodnych połączeń komunikacyjnych; wieś, w której dowożona beczkowozem woda nie spełnia warunków sanitarnych.

Szanowna Pani Minister, przedstawiam tę drastyczną sytuację, mając nadzieję, iż przybliżenie tego problemu pozwoli Pani na wsparcie finansowe tej szkoły, za co z góry dziękuję.

Józef Sztorc
Senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Zbigniewa Kruszewskiego, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

Panie Ministrze!

Problem bezrobocia jest wielce złożoną kwestią. Jest też kwestią delikatną, bowiem dotyczy bezpośrednio ludzi, ich życia osobistego, losów ich rodzin. Z taką świadomością zwracam się do Pana Ministra z pytaniami dotyczącymi zatrudnienia na pełnych etatach w sferze budżetowej osób, które mają nabyte prawa emerytalne. Mówiąc brutalnie, osoby te blokują możliwość zatrudnienia ludzi młodych, absolwentów szkół i uczelni wyższych, co potęguje negatywne skutki bezrobocia.

Czy znane są Panu liczby mówiące, ile miejsc pracy w skali całego kraju można by uzyskać, gdyby wspomniane przeze mnie osoby skorzystały ze swoich praw emerytalnych?

Czy zdaniem Pana Ministra celowe jest zajęcie się tym problemem i czy jest to w naszym kraju zjawisko powszechne?

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Paweł Kruszewski
Senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Marię Berny, skierowane do ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza:

W oświadczeniu tym przedstawiam pytania moich wyborców i wątpliwości, o których rozmawiamy na spotkaniach.

Wyborcy moi zwracają ogromną uwagę na problemy mniejszości narodowych, które stanowią wprawdzie drobną, ale znaczącą część społeczności Dolnego Śląska i całego kraju. Na wiele kierowanych do mnie pytań nie jestem w stanie odpowiedzieć, proszę więc Pana o pomoc. Uważam, że sytuacja tych mniejszości winna być rozpatrywana w odniesieniu do sytuacji mniejszości polskiej w takich państwach jak Ukraina, Rosja, Białoruś, Litwa, Łotwa i Estonia.

Proszę więc uprzejmie o odpowiedź, w której byłaby przedstawiona analiza dotyczącą zapewnienia w tych państwach siedzib dla organizacji polonijnych, szkół i klas z językiem polskim, nakładów na wydawnictwa, dostępu do mediów i realizacji innych postulatów zgłaszanych przez środowiska polonijne w wymienionych krajach wraz z podaniem ich liczebności.

Równocześnie proszę o analogiczną informację o sytuacji mniejszości tamtych krajów w Polsce, wraz z dodatkową analizą dotycząca tego, w których pismach środowisk mniejszościowych sponsorowanych przez stronę polską są zamieszczane, a także z jaką częstotliwością, informacje szkalujące państwo polskie.

Chciałabym również otrzymać informację o tym, ile wynoszą globalne nakłady ponoszone przez stronę polską na poszczególne mniejszości, niezależnie od tego, jakimi drogami są przekazywane te środki - wprost z budżetu, poprzez organizacje pozarządowe czy też innym strumieniem finansowania.

Proszę równocześnie o analogiczną informację dotyczącą finansowania mniejszości polskich przez wymienione już państwa, na terenie których te mniejszości działają.

Informacje te pozwolą mi na uzyskanie całościowego oglądu co do tego, jak prowadzimy politykę mniejszościową w kontekście tego, jak wobec nas prowadzą ją wskazane wyżej państwa.

Maria Berny

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Marię Berny, skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera:

Panie Premierze!

Nie ujmując nic realizowanej przez Pana rząd polityce przyjaźni wobec Ukrainy, zwracam się z uprzejmą prośbą, by w możliwie szybkim czasie powołał Pan państwowy komitet obchodów sześćdziesięciolecia mordów ludobójczych, jakich na narodach polskim, żydowskim i ukraińskim dopuściły się formacje nacjonalistyczne stanowiące szeregi OUN-UPA oraz zbliżone do nich bandy kryminalistów.

Apogeum zbrodni miało miejsce w lipcu 1943 r. Teraz, w tym właśnie czasie, winniśmy ofiarom tych mordów i milionom Polaków związanych z nimi pamięcią, oddać należyty hołd. Zginęli. Życia im nikt nie wróci. Nie jest ważne, czy było ich sto, dwieście czy trzysta tysięcy. Ważne, by żyjący dziś obywatele naszej ojczyzny, poprzez oddanie szacunku ofiarom, zostali uwrażliwieni na groźbę, jaką zawsze niesie za sobą nacjonalistyczna, faszystowska ideologia.

Nasze społeczeństwo nie jest wolne od nacjonalizmu. Przypomnienie tej gehenny jest więc konieczne.

Środowiska kombatanckie, kresowe, są bardzo skłócone, dlatego tylko powołany przez Pana państwowy komitet obchodów tej rocznicy może udźwignąć zadanie, jakie - ufam - Pan mu powierzy.

Maria Berny

* * *

Oświadczenie złożone przez senatorów Kazimierza DrożdżaHenryka Gołębiewskiego, skierowane do ministra środowiska Stanisława Żelichowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracamy się do Pana w sprawie interpretacji przepisów rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 18 grudnia 2001 r. w sprawie złóż wód podziemnych zaliczonych do solanek, wód leczniczych i termalnych oraz złóż innych kopalin leczniczych, a także zaliczenia kopalin pospolitych z określonych złóż lub jednostek geologicznych do kopalin podstawowych (DzU nr 156, poz. 1815), w kontekście rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 18 grudnia 2001 r. w sprawie opłat eksploatacyjnych (DzU nr 153, poz. 1746).

W przepisach tych brakuje jednoznacznego rozstrzygnięcia, którą stawkę opłaty eksploatacyjnej należy stosować, gdy dana kopalina ze względu na swój charakter może być klasyfikowana wielorazowo i podlega w związku z tym opłacie w różnej wysokości. Sytuacja taka ma miejsce w przypadku wód leczniczych ze złoża w Lądku-Zdroju w województwie dolnośląskim, będących jednocześnie wodami termalnymi - hipotermalnymi oraz hipertermalnymi siarczkowymi, fluorkowymi i radonowymi - wymienionymi w §2 pkt 26b rozporządzenia w sprawie złóż wód podziemnych itd.

Z systematyki zawartej w §2 pkt 26 tego rozporządzenia wynika naszym zdaniem, iż w przypadku wód leczniczych będących jednocześnie wodami termalnymi wody termalne stanowią podgrupę wód leczniczych, co oznacza, że do ustalenia opłaty eksploatacyjnej z tytułu wydobywania tych kopalin należy stosować stawkę właściwą dla wód termalnych, wskazaną w pkcie 54 załącznika do rozporządzenia w sprawie opłat eksploatacyjnych, czyli 0 zł 0 gr, a nie wskazaną w pkcie 53 stawkę 2 zł 7 gr, która moim zdaniem znajduje zastosowanie wyłącznie do takich wód leczniczych, które nie są jednocześnie wodami termalnymi.

Z uwagi na odmienną interpretację organu koncesyjnego problem ten powinien być jednoznacznie rozstrzygnięty w przepisach.

Ponadto należy zauważyć, że w rozporządzeniu w sprawie złóż podziemnych itd. przyjęto następującą klasyfikację złóż: solanki, wody lecznicze, wody termalne, kopaliny lecznicze i kopaliny podstawowe. Wody termalne, za których wydobywanie nie przewiduje się opłat, są to wody podziemne pochodzące ze wszystkich jednostek geologicznych posiadające na wypływie z ujęcia temperaturę co najmniej 200C, z wyjątkiem wód odprowadzanych z odwodnienia czynnych zakładów górniczych i nieczynnych wyrobisk.

Sformułowanie "ze wszystkich jednostek geologicznych" sugeruje, że są to również wody hipotermalne oraz hipertermalne siarczkowe, fluorkowe i radonowe, które w związku z tym powinny zostać potraktowane stawką zerową opłaty eksploatacyjnej. Wody pochodzące ze złoża w uzdrowisku Lądek-Zdrój zostały jednak zaliczone przez organ koncesyjny do wód leczniczych, za które opłata wynosi 2 zł 7 gr.

Z poważaniem

Kazimierz Drożdż
Henryk Gołębiewski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Henryka Stokłosę, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Jarosława Kalinowskiego:

Już dziś wiadomo, że środki z funduszu SAPARD nie zostaną w pełni wykorzystane tak przez rolników i przedsiębiorców, jak przez samorządy. Na szczęście zjawisko to nie dotyczy wszystkich regionów w Polsce.

Aktualnie regionalne komitety sterujące pracują nad ustaleniem list rankingowych realizacji inwestycji z zakresu rozwoju i poprawy infrastruktury obszarów wiejskich. Samorządowcy z Wielkopolski sygnalizują mi, że nie wszystkie złożone przez gminy wnioski zostaną rozpatrzone pozytywnie. Sytuacja taka spowodowana jest zbyt małą w stosunku do potrzeb ilością środków przeznaczonych na realizację tych zadań dla województwa wielkopolskiego.

Pod koniec listopada otrzymałem pismo w tej sprawie, którego autorem jest burmistrz Ujścia Henryk Kazana. Przedstawia on w tym piśmie szereg interesujących propozycji, które - jak sądzę - warte są rozpowszechnienia i zrealizowania także w innych regionach Polski.

"Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo - pisze burmistrz Kazana - że nie wszystkie województwa w kraju będą w stanie wykorzystać przyznany im limit. Postuluję więc, aby te niewykorzystane środki jak najszybciej przekazać do tych województw, w których występują braki. Takie rozwiązanie pozwoli nie tylko na prawidłowe wykorzystanie przyznanych w tej transzy środków z funduszu SAPARD, ale również umożliwi rozwój tych obszarów wiejskich, które są w stanie środki te prawidłowo wykorzystać".

Druga propozycja burmistrza z Ujścia wynika z ograniczeń czasowych związanych z realizacją inwestycji w ramach aktualnie rozpatrywanej transzy.

"Podczas ustalania możliwości finansowych realizacji złożonych wniosków - pisze burmistrz - brane są pod uwagę koszty wynikające z kosztorysów inwestorskich. Z naszych doświadczeń wiemy, że w efekcie przetargu ceny wynikające z kosztorysów inwestorskich ulegają znacznemu obniżeniu. Jestem przekonany, że w przypadku realizacji inwestycji ze środków SAPARD taka sytuacja będzie miała również miejsce, co pozwoli na «zaoszczędzenie» określonych środków finansowych (prawdopodobnie około 40%). Ze względu na zbyt krótki okres, który pozostanie do ostatecznego rozliczenia inwestycji - koniec lipca 2003 r. - gminy zajmujące dalsze miejsce na liście rankingowej nie będą już miały czasu na wykorzystanie tych pieniędzy.

Proponuję więc, aby podmioty decydujące o przyznaniu dotacji z funduszy SAPARD udzielały promesy większej liczbie jednostek samorządu terytorialnego niż to wynika z wysokości przyznanych danemu województwu limitów i kosztorysów inwestorskich, co pozwoli na wcześniejsze rozpoczęcie procedur przetargowych i wykorzystanie wszystkich przyznanych środków. Ewentualne braki mogą zostać uzupełnione z następnej transzy funduszu SAPARD".

Takie są propozycje samorządowca z Wielkopolski. W związku z tym zwracam się do ministra rolnictwa, Pana Premiera Jarosława Kalinowskiego, z następującymi pytaniami.

Czy przewiduje się możliwość przenoszenia środków z funduszu SAPARD z regionów, w których zostały niedostatecznie wykorzystane, do tych, w których ich zabrakło?

Jakie dodatkowe środki przeznaczone na realizację inwestycji z zakresu rozwoju i poprawy infrastruktury obszarów wiejskich może otrzymać w związku z tym Wielkopolska?

Czy pomysł, aby podmioty decydujące o przyznaniu dotacji z funduszu SAPARD udzielały promesy większej liczbie jednostek samorządu terytorialnego, niż to wynika z określonych dla danego województwa limitów i kosztorysów inwestorskich, zostanie wdrożony w życie i kiedy to nastąpi?

Jestem przekonany, że proponowane tu rozwiązania umożliwią gminom szybszy rozwój, a przewidziane na ten cel środki z funduszu SAPARD zostaną efektywniej wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem.

Henryk Stokłosa

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast Marka Bryxa:

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie pismem z dnia 22 czerwca 2001 r., przesłanym do wiadomości między innymi prezesowi Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, poinformowało o decyzji wydanej w sprawie nr KOC/1163/Go/98, stwierdzającej nieważność orzeczenia administracyjnego Prezydium Rady Narodowej miasta stołecznego Warszawy z dnia 24 kwietnia 1953 r. nr OT.-15/18/53, w którym odmawia się przyznania prawa własności czasowej do gruntu nieruchomości położonej przy ul. Marszałkowskiej 125/Zielona 11 i Siennej 4, oznaczonej nr hip. 1379-B, 1379-A i 5682, w części dotyczącej działki ewid. nr 23 (obręb 50309), jako wydanego z rażącym naruszeniem art. 7 ust. 2 dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy.

Decyzja stwierdzająca nieważność faktycznie eliminuje skutki tej decyzji z obrotu prawnego z dniem wydania wadliwej decyzji. W związku z tym pozostał do rozpatrzenia tak zwany wniosek dekretowy złożony przez byłych właścicieli nieruchomości przy ul. Marszałkowskiej 125. Akta dotyczące tej nieruchomości zostały już zwrócone do urzędu gminy w celu rozpoznania wniosku dekretowego w dniu 4 października 2001 r. Od tego czasu wniosek nie został jeszcze rozpatrzony.

W świetle opisanych faktów proszę o odpowiedź na następujące pytania:

1. Dlaczego organ władzy, w którego kompetencji jest podejmowanie decyzji o zwrocie nieruchomości, powstrzymuje się od wydania takiej decyzji, chociaż są prawne podstawy do jej podjęcia?

2. Dlaczego bezkarnie przekraczany jest termin rozpatrywania spraw administracyjnych?

3. Kiedy można oczekiwać, iż kompetentny organ załatwi przedmiotową sprawę, którą opisuję w swoim oświadczeniu?

Niektórzy obywatele nie wytrzymali już opieszałości naszych polskich urzędów i skierowali swoje skargi do trybunału w Strasburgu. Urzędy polskie nie powinny jednak prowokować swoim zachowaniem reakcji obywateli, którzy szukają pomocy w instancjach międzynarodowych.

Senator RP
Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Włodzimierza Łęckiego, skierowane do prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Jerzego Pietrewicza:

W niektórych parkach narodowych jednym z ważniejszych problemów do rozwiązania jest wykup gruntów stanowiących własność prywatną, a położonych w obrębie cennych pod względem przyrodniczym obszarów parkowych. Problem ten jest szczególnie trudny do rozwiązania w przypadku parków narodowych położonych w sąsiedztwie większych miast. Ceny gruntu są tam wysokie, a jednocześnie wywierana jest silna presja na zajęcie tychże gruntów pod zabudowę mieszkalną i rekreacyjną. Temat ten parę tygodni temu był omawiany na posiedzeniu senackiej Komisji Ochrony Środowiska w odniesieniu do Kampinoskiego Parku Narodowego.

Identyczna jest sytuacja w położonym na skraju aglomeracji poznańskiej Wielkopolskim Parku Narodowym. Parkowi temu w ostatnich latach udało się pozyskać znaczące tereny enklaw rolnych od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Istnieje jednak kilka obszarów w istotny sposób połączonych z terenami parku, a pozostających w rękach prywatnych.

Od dyrekcji Wielkopolskiego Parku Narodowego i wójta gminy Komorniki otrzymałem informację, że spółdzielnia produkcyjna w Komornikach zamierza przystąpić do procedury zmiany przeznaczenia 30 ha terenów rolnych i sprzedaży ich na działki budowlane. Teren ten klinem wchodzi w lasy Wielkopolskiego Parku Narodowego i zmiana jego przeznaczenia byłaby wielce niekorzystna dla ekosystemu parku.

Dyrekcja parku już w 2000 r. wszczęła starania o wykupienie tego terenu, a w listopadzie tego roku ponowiła wniosek o pomoc finansową narodowego funduszu. Koszt wykupu wynosi około 4 milionów, 4 milionów 500 tysięcy zł. Transakcja mogłaby być zrealizowana w przeciągu dwóch, trzech lat.

Uprzejmie proszę Pana Prezesa o zainteresowanie się sprawą i udzielenie dyrekcji Wielkopolskiego Parku Narodowego wsparcia w działaniach na rzecz włączenia tego terenu w granice parku.


Włodzimierz Łęcki

Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment