Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Senator Andrzej Anulewicz wygłosił następujące oświadczenie:

Debata na temat polskiego cukru trwa od dłuższego czasu. Politycy zbijają w dyskusjach swój kapitał polityczny, naukowcy piszą prace, a problemy polskiego cukru trwają.

Pozwalam sobie oświadczenie to skierować do ministra rolnictwa i do ministra gospodarki.

Wysoka Izbo! Branża cukrownicza jest jedną z branż dominujących na terenach wiejskich i słabo zurbanizowanych. Jej kondycja finansowa przekłada się na sytuację materialną nie tylko pracowników cukrowni i ich rodzin, ale także wielu gospodarstw rolnych, dla których sprzedaż buraków jest niejednokrotnie ostatnim źródłem przychodów.

W bieżącym roku obrotowym wyniki ekonomiczne cukrowni stale się pogarszają. Jest to spowodowane w głównej mierze przez brak równowagi na rynku cukru. Wysoka nadpodaż tego produktu jest szacowana przez producentów i organizacje branżowe na 270 tysięcy t. Ministerstwo rolnictwa na podstawie dokumentów celnych nadwyżkę cukru ocenia na 290 tysięcy t. Nadpodaż sprawia, że cukrownie mają coraz większe trudności ze zbytem cukru i realizacją kwartalnych limitów sprzedaży. Brak zainteresowania ze strony odbiorców cukru nabyciem go w cenie minimalnej, to jest 2 zł za kilogram netto, oznacza konieczność dostosowywania ofert cenowych do poziomu akceptowanego przez rynek: aktualnie 1 zł 75 gr za kilogram netto. W związku z tym przychody cukrowni ze sprzedaży cukru są niższe od możliwych do osiągnięcia w sytuacji ustabilizowanego rynku. Ponadto sprzedaż cukru w cenach poniżej 2 zł, a więc poniżej minimum, pociąga za sobą, po pierwsze, ryzyko osiągnięcia przychodów niższych od kosztów produkcji, a po drugie, możliwość zakwestionowania przez urzędy kontroli skarbowej takich cen sprzedaży cukru.

Ta sytuacja może spowodować utratę płynności finansowej oraz zdolności kredytowej przez cukrownie, a w przyszłości upadłość tych przedsiębiorstw.

Wobec tego należy bezwzględnie przystąpić do regulacji rynku cukru w Polsce. Potrzebne są decyzje w sprawie eksportu, w sprawie cen cukru i w sprawie kwot. Takie decyzje powinni podjąć minister rolnictwa i minister gospodarki.

Zadaję pytanie: jakie decyzje podejmie minister rolnictwa, a jakie minister gospodarki po to, żeby uregulować rynek cukru w Polsce, po to, żeby polski robotnik pracujący w cukrowni nie stracił pracy, po to, żeby polski rolnik, producent buraków otrzymał należne pieniążki, i po to, żeby nie było strat w polskiej gospodarce?

* * *

Senator Maria Szyszkowska swe oświadczenie skierowała do ministra finansów, wicepremiera Marka Belki:

Dotyczy ono nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędów skarbowych na terenie całego kraju.

Powszechną praktyką jest wykorzystywanie luki w prawie przez urzędników, którzy odwołując się do ważnego interesu podatnika, czy też kierując się interesem publicznym, umarzają - co bardzo często się zdarza - zaległości podatkowe. Powoduje to ogromne straty, budżet państwa traci w ten sposób wielkie kwoty.

Całość oświadczenia składam do protokołu.

* * *

Senator Jerzy Suchański wygłosił oświadczenie skierowane do minister edukacji narodowej i sportu Krystyny Łybackiej:

6 grudnia 2001 r. ministerstwo skierowało do świętokrzyskiego kuratora oświaty pismo nr DPS 1-0140-21, w którym żądało wyjaśnienia sprawy pana Jerzego Dziopy, nauczyciela z Jędrzejowa. W piśmie tym stwierdza się, że brakuje podstaw do wystawienia negatywnej oceny pracy. Niestety, kurator nic nie uczynił, co spowodowało, że od stycznia 2002 r. poszkodowany został zwolniony z pracy.

Uprzejmie proszę panią minister o spowodowanie wznowienia postępowania lub stwierdzenia nieważności oceny pracy Jerzego Dziopy.

Pragnę nadmienić, że dyrektor szkoły negatywną ocenę pracy nauczyciela uzasadniał między innymi tym, że bywał on na spotkaniach zorganizowanych na zlecenie biura senatora Jerzego Suchańskiego.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

* * *

Senator Krzysztof Borkowski wygłosił dwa oświadczenia:

Od dłuższego czasu wyborcy pytają, czy transportowcy obcokrajowcy przejeżdżający tirami przez nasz kraj płacą za przejazdy przez nasze terytorium, a jeżeli tak, to jak wysokie są to opłaty oraz jakie taryfy obowiązują i jakie kary są nakładane w przypadku ponadnormatywnych przeładunków pojazdu.

Moim zdaniem bardziej rygorystyczne przestrzeganie prawa w przypadku obcokrajowców nie dopuściłoby do tego, że tak zły jest stan dróg, a ponadto opłaty pobierane z tego tytułu mogłyby znacznie zasilić fundusz na remont nawierzchni drogowych.

Oświadczenie swoje kieruję do pana ministra infrastruktury.

Drugie oświadczenie:

Od kilku miesięcy w Narodowym Banku Polskim trwa proces restrukturyzacji, polegający na likwidacji placówek terenowych Narodowego Banku Polskiego w byłych miastach wojewódzkich. W oddziałach tych pracuje wysoko wykwalifikowana kadra fachowa, która niebawem zasili rzesze bezrobotnych albo będzie jeździć do pracy po kilkadziesiąt czy nawet kilkaset kilometrów.

W związku z tym apeluję do pana premiera Leszka Millera, a także do pana prezesa Narodowego Banku Polskiego, o niezwłoczne przekazanie całego majątku Narodowego Banku Polskiego w tych miastach, łącznie z kadrą, Bankowi Gospodarstwa Krajowego oraz utworzenie na tej bazie silnego banku polskiego.

Sądzę, iż w całym procesie naszego dostosowania do wymogów Unii Europejskiej oraz po uzyskaniu przez nas pełnego członkostwa Bank Gospodarstwa Krajowego może odegrać ogromną rolę. Przez ten bank mogłyby przepływać wszystkie pomocowe środki finansowe oraz dopłaty bezpośrednie.

Uważam też, iż to właśnie polski bank mógłby być tym bankiem, w którym mogłyby lokować swoje rachunki wszystkie polskie firmy, jak Totalizator Sportowy, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Agencja Rynku Rolnego, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, wszystkie spółki skarbu państwa, instytucje, placówki rządowe, a także samorządowe, oraz wielu polskich przedsiębiorców.

Natychmiastowe podjęcie działań w tej sprawie przez pana premiera i pana prezesa Narodowego Banku Polskiego będzie miało ogromne znaczenie dla polskiej gospodarki oraz da wiele miejsc pracy. Silny polski bank skonsoliduje polski kapitał i polskich przedsiębiorców oraz pozwoli na zrealizowanie szczytnego programu rządowego "Przedsiębiorczość - Rozwój - Praca".

* * *

Senator Irena Kurzępa swe oświadczenie skierowała do marszałka Senatu:

W dniu 26 kwietnia tutaj, w Senacie, podejmowaliśmy wycieczkę z Liceum Ogólnokształcącego im. Zamoyskich w Szczebrzeszynie, szkoły o długoletniej tradycji, która niedługo skończy dwa wieki. Byli to maturzyści.

W imieniu tych maturzystów, nauczycieli, a także dyrektora szkoły, pragnę wyrazić serdeczne podziękowanie za tak wspaniałe przyjęcie. Młodzież tę przyjęli: pan wicemarszałek Ryszard Jarzembowski, pani wicemarszałek Jolanta Danielak, a także pan wicemarszałek Kazimierz Kutz.

Młodzieżą bardzo troskliwie zaopiekowali się również pracownicy Działu Edukacji Obywatelskiej. Była to wspaniała lekcja edukacji obywatelskiej i za to w imieniu dyrektora i młodzieży serdecznie dziękuję państwu w Senacie.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senator Marię Szyszkowską, skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra finansów Marka Belki:

Zwracam się do Pana Premiera z prośbą o wyjaśnienie bardzo niepokojącej sytuacji, jaka ma miejsce w urzędach skarbowych na terenie całego kraju. Problem został mi przedstawiony przez dziennikarzy na konferencji prasowej w dniu 16 kwietnia 2002 r., która odbyła się w moim biurze w Warszawie. Nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędów skarbowych wykazały raporty NIK, a sprawę od kilku lat nagłaśnia między innymi gazeta "Wprost".

Odnoszę wrażenie, że kierownictwo Ministerstwa Finansów zdaje się nadal nie zauważać problemu, bagatelizując jego rozmiary. Powszechne już dziś zarzuty dotyczą przede wszystkim dowolności i uznaniowości w interpretacji i stosowaniu prawa podatkowego. Uprzywilejowany podatnik może na mocy decyzji urzędników nie płacić podatków, składek na FUS czy kasy chorych, uzyskać odroczenie płatności, przyznanie ulgi, zwolnienie z płacenia odsetek czy umorzenie właściwie każdej należności. W niektórych okręgach podatkowych uznaniowe decyzje urzędników praktycznie uniemożliwiają prowadzenie działalności gospodarczej. Powszechną praktyką jest przenoszenie siedziby firmy w inne miejsce z powodu ustawicznych kontroli i błędnych decyzji karno-skarbowych. Za przykład może posłużyć firma Ambra, do której należy 66% polskiego rynku win musujących. Jej siedziba została przeniesiona z Woli Dużej koło Biłgoraja do Warszawy. Przez trzy lata urząd skarbowy przeprowadzał tam nieustanne kontrole, firma wygrała siedem spraw w NSA. Lokalny budżet stracił podatnika o rocznych przychodach sięgających 200 milionów zł.

Ubiegłoroczna nowelizacja ordynacji podatkowej miała zapobiec uznaniowości decyzji organów skarbowych. Zakładano wówczas, że wszelkie ulgi i zwolnienia będą mieć charakter przedmiotowy i będą dotyczyć określonych kategorii przedsiębiorstw, a nie pojedynczych podmiotów. Niewłaściwie skonstruowany art. 67 ordynacji przewiduje w wypadkach uzasadnionych ważnym interesem podatnika lub interesem publicznym możliwość umarzania w całości lub w części zaległości podatkowej lub odsetek za zwłokę. Ocenę tego, czy mamy do czynienia z ważnym interesem, pozostawiono do uznania urzędnika. Ta właśnie luka prawna jest przyczyną wielu kontrowersyjnych decyzji. A przecież właściwe i jednolite stosowanie prawa winno cechować działania wszystkich pracowników urzędów skarbowych. Takie też wnioski płyną z uzasadnienia do postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 14 marca 2002 r., sygn. akt Ts 64/01. Trybunał stwierdził tu, iż udzielana w trybie art. 14 §4 i 5 ordynacji podatkowej odpowiedź na zadane przez podatnika pytanie prawne powinna być wyczerpująca i konkretna. Obywatel ma bowiem prawo oczekiwać, że da mu ona poczucie pewności oraz wyjaśni, jak w jego przypadku przepisy podatkowe są i będą rozumiane oraz stosowane. Ponadto, zdaniem TK, ta odpowiedź stwarza obywatelowi gwarancję na poziomie ustawowym, iż zastosowanie się przez niego do takiej informacji nie spowoduje pogorszenia jego sytuacji prawnopodatkowej. Trybunał Konstytucyjny potwierdził tym samym słuszność linii orzecznictwa NSA, w którym przyznano ochronę prawną podatnikom wprowadzonym w błąd przez organa podatkowe.

Szanowny Panie Premierze, przedstawione problemy wymagają, moim zdaniem, podjęcia natychmiastowych działań. Kompromitująco niski poziom wiedzy prawniczej jest przyczyną wydawania przy tym samym stanie faktycznym i prawnym sprzecznych decyzji, podtrzymywanych przez wyższą instancję, a ostatecznie uchylanych przez NSA. W wyniku tych działań budżet państwa traci co roku gigantyczne kwoty, a za błędy płacą wszyscy podatnicy.

Maria Szyszkowska
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Graczyńskiego, skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera:

Zwracam się do Pana Premiera z prośbą o zainteresowanie się losami Huty "Łaziska" SA. Temu przedsiębiorstwu grozi upadłość, co oznacza utratę jego siedmiuset pięćdziesięciu miejsc pracy oraz około trzech tysięcy miejsc pracy w innych działających na rzecz tej huty przedsiębiorstwach.

Huta "Łaziska" SA zrealizowała procesy restrukturyzacyjne. Z racji zbyt wysokich cen energii elektrycznej, dodatkowo podwyższonych w wyniku akcyzy, nie jest jednak w stanie konkurować na rynku. A Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Skarbu Państwa do tej pory nie podjęły skutecznych działań wspomagających jej funkcjonowanie.

Rozwiązaniem problemów Huty "Łaziska" SA mogłoby być jej powiązanie kapitałowe z Południowym Koncernem Energetycznym SA.

Proszę Pana Premiera o podjęcie stosownych decyzji.

Z poważaniem

senator RP
Adam Graczyński

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Graczyńskiego, skierowane do ministra gospodarki Jacka Piechoty:

Zwracam się z prośbą do Pana Ministra o podjęcie zdecydowanych działań zmierzających do uratowania Huty Baildon SA.

Huta Baildon SA została postawiona w stan upadłości w maju 2001 r. Przyczyną jej upadku było przede wszystkim złe zarządzanie tym zakładem pracy. Brak zainteresowania władz losami zakładu i jego załogi jest niezrozumiały, wywołuje głosy krytyki i oburzenie społeczeństwa województwa śląskiego.

Zwracam się do Pana Ministra o podjęcie stosownych decyzji - czekają pracownicy Huty Baildon SA, czekają mieszkańcy Śląska.

Z poważaniem

senator RP
Adam Graczyński

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

Niniejsze oświadczenie, w sprawie wypłaty zaległych wynagrodzeń dla pracowników likwidowanej Fabryki Maszyn Pralniczych PRALFA w Tarnowie w województwie małopolskim przez Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, zgodnie z art. 49 pkt 4 Regulaminu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej kieruję do ministra pracy i polityki społecznej, Pana Jerzego Hausnera.

Panie Ministrze, jako senator otrzymuję listy pracowników likwidowanej fabryki PRALFA z prośbą o interwencję w sprawie wypłaty zaległych wynagrodzeń oraz należnej odprawy przez Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jak podają zainteresowani, dotychczasowe interwencje w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim pozostają od grudnia 2001 r. bez odpowiedzi. Zdaniem piszących również likwidator fabryki niewłaściwie traktuje roszczenia załogi.

Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych ustalał już termin wypłat na marzec 2002 r., w marcu zaś należną wypłatę przełożono na kwiecień bieżącego roku. Mija jednak kwiecień, a załoga w dalszym ciągu pozostaje bez wypłat poborów i odpraw.

Będę wdzięczny Panu Ministrowi za udzielenie szybkiej pomocy.

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Józefa Sztorca, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera:

Bezrobocie nie jest pojęciem z literatury fikcji politycznej. Jest realnym stanem doznawanym przez bez mała 20% zdolnych do pracy obywateli. Wielu z nich straciło prawo do zasiłku, wielu wątpi, czy w ogóle będzie kiedyś pracować. Wśród nich są byli pracownicy, którzy dochodzą roszczeń od swoich niewypłacalnych pracodawców. Ludziom tym pomocą służą do niedawna jeszcze funkcjonujące w byłych miastach wojewódzkich terenowe biura Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Bliskość instytucji państwowej, a tym samym łatwość w dotarciu do niej, stworzyła przyjazny układ między obywatelem a administracją. W przypadku Tarnowa sytuacja była o tyle sprzyjająca dla obywateli, że pod wspólnym dachem znalazły swoje siedziby biuro i sąd pracy, i że instytucje te wypracowały zasady współpracy dobrze służące obywatelom. Wprowadzając nową strukturę biur terenowych Funduszu jednym pociągnięciem pióra zniszczył Pan instytucję dobrze służącą obywatelom. Obywatelom, którzy zostali pokrzywdzeni podwójnie, bo zostali pozbawieni pracy i zostali pozbawieni zapłaty za wykonaną prace.

Godzi się w tym miejscu zauważyć, że geografia bezrobocia rozkłada się z pewną prawidłowością: im dalej od centrum administracyjnego, tym jest ono większe. Teraz, aby dojść swych racji, z najdalszych zakątków województwa ludzie będą dojeżdżali do jego stolicy, bo tam jest obecnie pomieszczone terenowe biuro funduszu. Do krzywdy moralnej, bo tak należy postrzegać status bezrobotnego, dojdzie wymierna krzywda finansowa.

Gdzie w tym dziele podziały się idee reformy? Reformy mającej, przypomnę, służyć obywatelom. Co z jej sztandarowym hasłem decentralizacji struktur państwa? Czy w ramach programów, których istotą miało być zahamowanie pauperyzacji obszarów byłych województw, ich równomierny rozwój, likwiduje się wszelkie struktury, wzmacniając przy tym i tak potężnie zbiurokratyzowane struktury wojewódzkie?

Wobec powstałej sytuacji, biorąc w obronę najbardziej doświadczonych przez los, zdecydowanie sprzeciwiam się likwidacji Biura Terenowego Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w Tarnowie.

Józef Sztorc

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Januarego Bienia, skierowane do prezesa Narodowego Banku Polskiego Leszka Balcerowicza:

Trwający od czterech lat proces restrukturyzacji miał polegać, w ogromnym skrócie, na pozostawieniu w strukturze banku centralnego placówek NBP mających siedzibę w miastach wojewódzkich, to znaczy szesnastu oddziałów okręgowych, i przekazaniu pozostałych trzydziestu trzech placówek terenowych NBP, dwudziestu trzech oddziałów zamiejscowych i dziesięciu zespołów zamiejscowych do Banku Gospodarstwa Krajowego. Do końca 2002 r. majątek likwidowanych jednostek NBP miał stać się z mocy prawa majątkiem BGK, a wszyscy pracownicy tych jednostek - pracownikami tego banku.

Ów plan zyskał poparcie związków zawodowych. Pozwalał bankowi centralnemu dostosować swoją strukturę organizacyjną do zmieniających się zadań. Z kolei BGK mógłby otworzyć w krótkim czasie własną sieć terenową, gotową realizować zadania nakładane przez rząd, a jednocześnie - przez rozwój działalności komercyjnej - wspierać politykę pieniężną banku centralnego i oddziaływać na cały sektor bankowy. Plan ten miał także zaletę w postaci uwzględnienia interesów pracowników likwidowanych oddziałów i zespołów zamiejscowych NBP.

Doprowadzono do przekazania BGK jednej placówki - oddziału zamiejscowego w Pile, przeprowadzono pierwszą część zaplanowanych szkoleń pracowników. Dalsze przekazywanie jednostek NBP do BGK zostało wstrzymane, ponieważ bank centralny nie udzielił temu bankowi kredytu na specjalnych warunkach.

Pierwszy zastępca prezesa NBP Jerzy Stopyra stwierdził, iż zarząd NBP w obliczu nieopłacalności planowanych operacji rozważa opcję sprzedaży oddziałów. W konsekwencji zarząd przyjął plan przyspieszonej likwidacji oddziałów zamiejscowych przez ich sprzedaż bankom komercyjnym oraz przekazanie obiektów NBP lokalnym jednostkom skarbu państwa.

Przyjęte ostatecznie przez zarząd NBP kierunki i formy restrukturyzacji są dla pracowników oddziału zamiejscowego NBP w Częstochowie ogromnym zaskoczeniem i zagrożeniem, albowiem brak ofert pracy ze strony banków komercyjnych, a to jest najbardziej realne, będzie oznaczać w skali kraju konieczność zwolnienia z pracy w terenowych placówkach NBP byłych miast wojewódzkich ponad tysiąca sześciuset osób.

Oddział zamiejscowy NBP w Częstochowie zatrudnia obecnie siedemdziesiąt pięć osób. Tylko około 24% spośród nich może skorzystać z ustawowych form zapewnienia środków do życia. Pozostali staną przed życiowym dramatem: jak znaleźć zatrudnienie na lokalnym rynku pracy, zwłaszcza że likwidacja województwa częstochowskiego zdeprecjonowała ten region w wielu dziedzinach.

Pracownicy likwidowanych komórek NBP podjęli kroki mające na celu przeprowadzenie działań restrukturyzacyjnych według nowych założeń zmierzających, po pierwsze, do zweryfikowania obecnych założeń restrukturyzacji terenowej sieci NBP i odsunięcia w czasie momentu likwidacji jednostek terenowego banku centralnego, co pozwoli na solidne przygotowanie się oddziałów okręgowych pozostających w strukturze NBP do przejęcia obsługi jednostek budżetowych z byłych miast wojewódzkich. Po drugie, do dokładnego sprawdzenia i przygotowania zarówno jednostek budżetu państwa, jak i oddziałów okręgowych do wdrożenia bankowości elektronicznej. I po trzecie, do podjęcia przez zarząd NBP rzeczywistych negocjacji z bankami komercyjnymi w celu przejęcia przez nie likwidowanych placówek NBP.

Zdaniem pracowników należy podjąć starania o przekazanie obiektów NBP na użytek innych banków. W przeciwnym razie zmarnowane zostaną wielomilionowe nakłady publicznych środków wydanych na modernizację budynków, siedzib komórek NBP, ich przystosowanie do wymagań i norm UE, zwłaszcza pomieszczeń specjalnych, oraz wyposażenie w infrastrukturę informatyczną. Pozwoli to również na zwiększenie szans na zatrudnienie jak największej liczby dotychczasowych pracowników NBP.

Pracownicy likwidowanych jednostek NBP domagają się także odpraw na poziomie nie niższym niż w innych bankach komercyjnych.

Uprzejmie proszę o odpowiedź.

Pozostaję z szacunkiem

January Bień

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Adama Bielę, skierowane do ministra finansów Marka Belki:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się z następującą sprawą. W 1997 r. zapłacono podatek dochodowy w kwocie 13 tysięcy zł z tytułu podatku dochodowego za nieodpłatne nabycie akcji pracowniczych Polifarbu. W związku z tym mam następujące pytania.

Czy słusznie pobrano ten podatek?

Jeśli pobrano go niesłusznie, to czy można tę kwotę odzyskać, a jeśli tak, to w jaki sposób?

Adam Biela

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Annę Kurską, skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera:

Powołując się na moje wystąpienie do ministra finansów w dniu 4 lutego 2002 r. w sprawie dofinansowania urządzeń wodnych na Żuławach Wiślanych, przedstawiam odpis pisma wicewojewody pomorskiego z dnia 22 kwietnia 2002 r. z bilansem środków na inwestycje i utrzymanie przedmiotowych urządzeń.

Ze względu na specyfikę terenu, a w konsekwencji tego istnienie ciągłego zagrożenia powodziowego spowodowanego niesprawnymi urządzeniami, popieram starania wojewody o uzyskanie dodatkowych środków celowych z budżetu w wysokości 4 milionów 500 tysięcy zł.

Anna Kurska

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Jana Szafrańca, skierowane do ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego:

Zarząd Fundacji "Fundusz Obrony Narodowej" zwrócił się do mnie z gorącą prośbą o ratowanie placówki wojskowej służby zdrowia w garnizonie na Helu, która zapewnia opiekę medyczną dla około trzech tysięcy osób: kadry, marynarzy i członków rodzin wojskowych. W opinii dowódcy flotylli obrony Wybrzeża, komandora dyplomowanego Tomasza Matheli, szpital stanowi ważne ogniwo systemu ratownictwa medycznego oraz integruje środowisko wojskowe i lokalną społeczność.

Jak wynika z odezwy Fundacji "Fundusz Obrony Narodowej", szpital przeżywał różne koleje losu i istnieje dzięki odwadze, determinacji i aktywności mieszkańców półwyspu. "Szczególne położenie geograficzne oraz nowe systemy finansowania nieuwzględniające (...) specyfiki terenu, kosztów transportu itp., stanowią realne zagrożenie dla istnienia tej niezbędnej dla mieszkańców Półwyspu placówki zdrowia."

Komendant 115 Szpitala Wojskowego z Przychodnią na Helu podkreślił duże zasługi Fundacji FON w ratowaniu szpitala. Między innymi pisze on: "Wynajęta i opłacana przez Fundację FON firma «Andrex» w sposób wzorcowy wykonała remont holu, korytarzy, stołówki, kaplicy szpitalnej, poczekalni, gabinetów stomatologicznych, izby przyjęć, gabinetu pediatrycznego wraz z zapleczem, w sposób istotny poprawiając warunki i estetykę przyjęć pacjentów ambulatoryjnych. O zakresie działań Fundacji może świadczyć wartość wykonanych prac, wyceniona na ponad 77.252,41 zł!!! Jednocześnie dzięki staraniom Fundacji FON 115 Sz.W. z P. - SPZOZ uzyskał wyposażenie kwatermistrzowskie o wartości 2.400 zł."

Obecnie długi szpitala wojskowego wykupują obce firmy windykacyjne, co może mieć wpływ na jego dalsze losy. Warto przy tym zaznaczyć, że Półwysep Helski był najdłużej broniącym się bastionem ziemi polskiej nad polskim morzem, dzięki męstwu i waleczności naszych Ojców.

W związku z powyższym zwracam się do Pana Ministra, a za Pana pośrednictwem do innych podmiotów i instytucji, o pomoc finansową i wsparcie tej jakże cennej inicjatywy, zmierzającej do utrzymania placówki zdrowia na najdalej w morze wysuniętej rubieży Rzeczypospolitej Polskiej.

Z wyrazami szacunku

Senator Rzeczypospolitej Polskiej
Jan Szafraniec

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Bielawskiego, skierowane do prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Michała Żemojdy:

Wielce Szanowny Panie Prezesie!

Po zapoznaniu się ze stenogramem z posiedzenia senackiej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia, które odbyło się 5 marca 2002 r., a w szczególności z odpowiedzią na moje wystąpienie pani dyrektor DRKCh Barbary Misińskiej, mam szereg refleksji i pytań.

Dolnośląska Regionalna Kasa Chorych ma duży deficyt. Brakuje odpowiedzi na pytanie, czym jest on spowodowany, bo chyba nie rozpieszczaniem świadczeniodawców.

W swoim wystąpieniu zwróciłem uwagę na to, że powodem zakwestionowania rachunku może być wszystko. Na przykład w czerwcu ubiegłego roku nie wypłacono należności za pobyt w szpitalu noworodków, bo świadczeniodawca nie podał numeru PESEL. A przecież każdy średnio rozgarnięty obywatel naszego kraju wie, że dziecko nie rodzi się z numerem PESEL na czole.

W grudniu ubiegłego roku Zarząd Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych nałożył na szpitale z Dolnego Śląska sankcje finansowe związane z tak zwaną regionalną analizą rozliczeń szpitalnych za okres od czerwca do września 2001 r. Sankcje te polegały na potrąceniu z należności za usługi medyczne świadczone w listopadzie 2001 r. kwot pieniężnych sięgających od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych za rzekome nieprawidłowości w zakresie przedstawionej przez świadczeniodawców dokumentacji medycznej i rozliczeniowej za okres od czerwca do września ubiegłego roku. Kuriozalność sytuacji polega na tym, że rozliczenia świadczeń za ten okres dokonane zostały kilka miesięcy wcześniej na podstawie przedłożonej przez placówki medyczne dokumentacji, zgodnie z trybem i terminami przewidzianymi w umowach o świadczenie usług zdrowotnych w 2001 r.

Poruszona moim wystąpieniem pani Barbara Misińska stwierdziła: "Skontrolowaliśmy świadczeniodawców za ostatnie półrocze 2001 r. Kontrola, która została przeprowadzona przez kasę dolnośląską, była rzeczywiście kontrolą, która zmroziła nam skórę na plecach, dlatego że nadużycia w tym zakresie, które - niestety - były poczynione przez świadczeniodawców, były po prostu olbrzymie". Nic, tylko już zaraz wsadzić do kryminału wszystkich dyrektorów szpitali z Dolnego Śląska.

W dalszym ciągu swojego wystąpienia pani dyrektor DRKCh stwierdza: "Z tych świadczeń, które myśmy zakwestionowali, 31% dyrektorzy w ogóle nie uwzględnili w odwołaniu, przyznali zatem, że są one zasadne. A 31% to bardzo dużo. Pozostałe to te, które są w tej chwili poddawane analizie lub będą rozpatrywane w kolejnych dniach marca i kwietnia".

Jest to podwójna nieprawda. Szpital w Lubinie z całej kwoty "korekty", wynoszącej 2 miliony 955 tysięcy 699 zł i 41 gr, tylko 31 tysięcy 320 zł i 56 gr uznał za słusznie zakwestionowane, co stanowi 1,05%, a nie - jak twierdzi pani Misińska - 31%. Reszta tych odwołań miała być rozpatrzona po miesiącu, a potem w marcu i w kwietniu. Kwiecień minął, mimo to w dalszym ciągu nie widać końca oczekiwania na rozstrzygnięcie odwołań. A zadłużenie szpitali lawinowo rośnie.

Na moje stwierdzenie, że wobec widma utraty płynności finansowej przez szpitale Dolnego Śląska z Zarządem Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych w dniu 23 grudnia spotkał się przewodniczący Konwentu Starostów Dolnego Śląska - wiedzę na ten temat czerpię z pisma starosty kamiennogórskiego, datowanego na 27 grudnia 2001 r., znak OR.S.714/38/2001, rozesłanego do wszystkich starostw Dolnego Śląska - któremu pani dyrektor kasy oświadczyła, że kontrolę przeprowadzono przy użyciu niedopracowanego programu komputerowego i mimo wysokiej usterkowości oprogramowania zarząd kasy będzie kontynuował proceder wstecznej weryfikacji rozliczeń, pani Misińska odpowiedziała: "Byłoby to chyba co najmniej dziwne, gdybym na konwencie starostów mówiła, że dokonałam korekty rozliczeń świadczeniodawców na złym oprogramowaniu, z dużą usterkowością itd., itd. No, wiecie państwo, abstrahując, nawet gdyby zaszła taka sytuacja, to trzeba by być samobójcą, żeby się do takich rzeczy przyznawać. Panie Senatorze, na pewno takiego stwierdzenia nikt z moich ust nie usłyszał".

Jaka jest prawda? Dysponuję informacją przesłaną przez starostę powiatowego w Kamiennej Górze, który po spotkaniu w dniu 23 grudnia ubiegłego roku z dyrekcją DRKCh stwierdza, że tak zwany domiar, wyrażony notami obciążeniowymi, jest efektem zastosowania przez kasę nowego programu weryfikacyjnego, opartego m.in. na informacjach z wojewódzkiej bazy zgonów (PESEL). Automatycznie eliminuje on niezgodności pomiędzy sprawozdawczością jednostek a informacjami znajdującymi się w tych bazach. Niedoskonałości i przekłamania w tych bazach przełożyły się na system zastosowany w DRKCh, stąd przypadki negacji procedur, na przykład w przypadku pacjentów, którzy rzekomo wcześniej zmarli itp. Pomimo tak wysokiej usterkowości zastosowanego systemu, DRKCh otrzymała jednoznaczne dyspozycje zarówno z UNUZ, jak i z ministerstwa, by kontynuować ten proceder.

W świetle tych faktów można stwierdzić, że wsteczna weryfikacja należności za wykonane świadczenia przez szpitale Dolnego Śląska w trzecim kwartale ubiegłego roku i związane z tym konsekwencje finansowe zostały oparte na abstrakcyjnych przesłankach, a pani dyrektor Misińska wręcz kłamie twierdząc, że nadużycia poczynione przez świadczeniodawców były po prostu olbrzymie. Na pewno zmniejszy się za to deficyt DRKCh.

Jednocześnie informuję Pana o kondycji finansowej szpitali na Dolnym Śląsku. Ich zadłużenie sięga 700 milionów zł. Są szpitale, które nie płacą składek ZUS, podatków, ale są też takie, które nie płacą personelowi, jak na przykład szpitale w Oławie, Jaworze czy w Legnicy.

W związku z tym nasuwają się następujące pytania.

Czy działalność Zarządu DRKCh wynika z dyrektyw płynących z UNUZ i Ministerstwa Zdrowia?

Czy przewlekanie terminu rozpatrzenia odwołań świadczeniodawców jest zgodne z obowiązującym prawem?

Co UNUZ ma zamiar zrobić z widmem bankructwa szpitali na Dolnym Śląsku?

Jeśli świadczeniodawcy nie dostarczą odwołań w terminie określonym przez kasę, nie będą one w ogóle rozpatrywane. Kasa natomiast rozpatrzy odwołania w bliżej nieokreślonej przyszłości. Nie umiem określić, czy te wszystkie wsteczne rozliczenia są przejawem niekompetencji czy braku wyobraźni, a nawet, czy nie należałoby ich traktować jako sabotażu. Tak się bowiem składa, że pojawiły one się pod koniec ubiegłego roku, po zmianie rządu, więc chcąc nie chcąc można dopatrzyć się w tym aspektu politycznego. A jeśli okazałoby się, że jest to świadome działanie "sierot" po rządzie Jerzego Buzka, mające na celu zrujnowanie ekonomiczne szpitali na Dolnym Śląsku, to rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z sabotażem na dużą skalę.

W oczekiwaniu nie tylko na rychłą odpowiedź, lecz także na podjęcie interwencji, pozostaję z należytym szacunkiem.

prof. dr hab. med.
Janusz Bielawski
senator RP


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment