Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie


45. posiedzenie Senatu RP

19 listopada 1999 r.

Oświadczenie

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!

W roku bieżącym zakłady tłuszczowe płaciły rolnikom w granicach 600-630 zł za tonę rzepaku. Cena ta w porównaniu do uzyskiwanej w latach 1997 i 1998, czyli 880-950 zł/t, była niższa o około 32-34%. Uwzględniając inflację, realna wartość uzyskiwana za wyprodukowany rzepak była więc niższa nawet około 50% niż przed dwoma laty i nie tylko nie zapewniała spodziewanego zysku, ale była niższa niż koszty produkcji. Trudno więc się dziwić, że tegoroczny skup rzepaku przebiegał w wyjątkowo napiętych, często wręcz dramatycznych okolicznościach, jak blokady czy strajki. I nie można zgodzić się ze stanowiskiem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, że podniesienie w sierpniu stawek celnych na importowany rzepak wyczerpuje działania rządu w zakresie ochrony interesów rolników i reszta problemu "cenowego" spoczywa jedynie w sferze dwustronnych stosunków pomiędzy zakładami tłuszczowymi a rolnikami, producentami rzepaku.

Na pewno to dobrze, że postawiono barierę celną na import taniego, zagranicznego rzepaku. Ważne to jest szczególnie w bieżącym roku, w którym zbiory rzepaku krajowego przekraczające 1100 tysięcy t są dużo wyższe niż średnioroczne zbiory w okresie ostatniego dziesięciolecia i o około 170 tysięcy t większe niż krajowe zużycie. Jednak wysokie cła na import rzepaku to w ogóle rozwiązanie tylko bardzo niewielkiej części problemów, które w minionym sezonie w odniesieniu do skupu prowadzonego przez krajowe zakłady przetwórcze, nie miało, praktycznie rzecz biorąc, żadnego znaczenia. Mimo, że w Polsce rzepak jest podstawowym surowcem do produkcji oleju, to jednak - jak dobrze wiadomo - około 2/3 światowej produkcji to olej sojowy. I to właśnie światowe ceny soi i oleju sojowego na giełdach dyktują ceny innych olejów i nasion oleistych, a my przecież funkcjonujemy już w tym światowym, ekonomicznym systemie "naczyń połączonych".

Tak więc cena rzepaku, jaką dostanie polski rolnik od zakładów tłuszczowych, szczególnie w tej właśnie produkcji, w której koszt surowca stanowi 80-85% wyrobów finalnych i niewielki jest margines obniżki kosztów produkcji, zależy przede wszystkim od tego, ile kosztuje olej sojowy na rynkach światowych i za ile może zostać dostarczony do Polski. W warunkach, gdy ceny światowe, loco - granica polska, kształtują się w granicach 400-420 USD za tonę surowego oleju sojowego, to przy naszej - generalnie rzecz biorąc, bez wchodzenia w indywidualne rozwiązania - dziesięcioprocentowej stawce celnej, a więc możliwości sprowadzenia nieograniczonej ilości tych olejów w cenie 440-460 USD, granicą opłacalności produkcji krajowego oleju rzepakowego w okresie skupu, to jest w lipcu i sierpniu, była właśnie cena około 600-630 zł za tonę rzepaku. I na tym też poziomie kończyły się wówczas możliwości negocjacji cenowych z rolnikami, bo przecież żaden zakład nie będzie produkował rzepakowych olejów droższych niż dostarczane na nasz rynek oleje importowane. A praktyka ostatnich lat wskazuje, że nie są to ilości marginalne, gdyż import ten wzrasta bardzo dynamicznie i dla przykładu, o ile w 1996 r. wynosił on około 193 tysiące to, to w 1998 r. już 290 tysięcy to, a więc w tym krótkim czasie nastąpił wzrost o 53%.

W tej sytuacji nie oszukujmy się, że opłacalne dla naszych rolników ceny rzepaku uzależnione są jedynie - jak chciałby rząd - od poziomu zbiorów i negocjacji z zakładami tłuszczowymi. problem jest dużo szerszy, a skala niebagatelna, dotyczy bowiem ponad trzydziestu tysięcy rolników uprawiających co roku rzepak na około 500 tysiącach ha. Są to w poszczególnych latach zmieniający się producenci, gdyż rzepak jest bardo istotnym elementem cyklu produkcyjnego w rolnictwie jako ważny płodozmian. Jego cena i poziom opłacalności mają więc z tego powodu bardzo ważne znaczenie dla polskich rolników, niezależnie od bardzo wysokich walorów olejów produkowanych z rzepaku.

W tej sytuacji cena rzepaku, a więc poziom opłacalności tej produkcji nie może być pozostawiony na płaszczyźnie dwustronnych stosunków pomiędzy rolnikami a zakładami produkcyjnymi. To jest już wprawa polityki gospodarczej rządu i jedynie odpowiednie decyzje rządu mogą ten problem rozwiązać.

Tak jest w Unii Europejskiej, gdzie dopłaty do produkcji roślin oleistych są podstawowym narzędziem polityki rolnej poszczególnych rządów i na przykład w Niemczech dotacje do uprawy rzepaku wynoszą około 1000 DM na 1 ha. Zdaję sobie jednak sprawę, że takie rozwiązanie w naszych warunkach jest aktualnie nierealne. Ale też obecna sytuacja nie może być przez rząd nadal tolerowana. Rząd nie może nie ostrzegać wyjątkowych napięć, jakie w tej dziedzinie grożą w najbliższej perspektywie, tym bardziej, że pewne interwencyjne posunięcia, choć w niedostatecznym zakresie, objęły już jednak mleko, żywiec wieprzowy i zboże. Natomiast wokół rzepaku panuje kompletne milczenie.

Zwracam się więc do ministra rolnictwa i rozwoju wsi, pana Artura Balazsa z zapytaniem, w jaki sposób rząd będzie ochraniał i wspierał krajową produkcję rzepaku i gwarantował jej opłacalność? Jaka jest planowana polityka celna w odniesieniu do surowych olejów importowanych: sojowego, słonecznikowego itp.?

Odpowiedzi na te pytania z niecierpliwością oczekują polscy rolnicy i krajowi producenci zakładów tłuszczowych oraz zatrudnieni tam pracownicy. Problem dotyczy dziesiątków tysięcy ludzi, ich dzisiejszego i przyszłego bytu i w ich imieniu zwracam się do pana ministra o pilne decyzje w tej sprawie, zgodnie z interesem tych ludzi i polskiej gospodarki.

Dziękuję za uwagę, Józef Kuczyński.


Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie