Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Senator Jerzy Suchański wygłosił trzy oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie składam w imieniu dziewiętnastu senatorów, własnym oraz państwa senatorów: Adama Rychliczka, Zbyszka Piwońskiego, Ryszarda Sławińskiego, Jerzego Adamskiego, Jolanty Danielak, Zdzisława Jarmużka, Janusza Lorenza, Jerzego Baranowskiego, Zbigniewa Gołąbka, Jerzego Pieniążka, Grzegorza Lipowskiego, Kazimierza Drożdża, Ireneusza Michasia, Jerzego Cieślaka, Zbigniewa Kruszewskiego, Wiesława Pietrzaka, Ryszarda Jarzembowskiego i Tadeusza Rzemykowskiego.

Oświadczenie skierowane jest do prezesa Telewizji Polskiej SA Roberta Kwiatkowskiego.

W lipcu bieżącego roku dyrektor programów regionalnych Ryszard Pacławski przesłał stanowisko zarządu telewizji do swoich oddziałów w sprawie emisji tych programów w rozłącznej sieci programu Dwójki. Dokonuje się w niej zmian godzin emisji programów regionalnych, dotychczas emitowanych od godziny 17.30 do 18.20, dzieląc to na trzy programy, a mianowicie od godziny 17.50 do 18.20, od godziny 13.10 do 13.20 i od godziny 16.10 do 16.20.

Zmiana czasu nadawania programów regionalnych jest wysoce niezrozumiała oraz krzywdząca dla odbiorców, oczekujących polepszenia warunków emisji ich ulubionych lokalnych informacji. Uważamy, że nie wolno w ten sposób manipulować przyzwyczajeniami telewidzów.

Kolejne oświadczenie kieruję do prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Uprzejmie proszę o pilne przeprowadzenie kontroli w zakresie działań wojewody świętokrzyskiego w odniesieniu do Kieleckich Kopalń Surowców Mineralnych. W szczególności proszę o sprawdzenie wyceny wartości przedsiębiorstwa w kontekście zabezpieczenia interesów skarbu państwa przy wniesieniu go do spółki z inwestorem zagranicznym. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że niewłaściwe negocjacje doprowadzić mogą do podpisania umowy zdecydowanie niekorzystnej dla interesów strony polskiej. Brak akceptacji większości załogi dla takiego sposobu prywatyzacji przedsiębiorstwa, nerwowe wypowiedzi wojewody i jego niektórych urzędników oraz pośpiech w realizacji tego przedsięwzięcia rzucają, moim zdaniem, cień na prawidłowość tych działań.

Z poważaniem,

Jerzy Suchański.

Kolejne oświadczenie kieruję do pani Aldony Kameli-Sowińskiej, minister skarbu państwa.

Uprzejmie informuję, że wystąpiłem do Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie zabezpieczenia interesów skarbu państwa przed ewentualnym podpisaniem umowy o wniesieniu przedsiębiorstwa państwowego Kieleckie Kopalnie Surowców Mineralnych do spółki z inwestorem zagranicznym.

Biorąc to pod uwagę, proszę również o wnikliwe zbadanie tej sprawy. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że nieuzasadniony pośpiech, nerwowe wypowiedzi prasowe wojewody i jego niektórych urzędników oraz brak akceptacji większości załogi do takiego sposobu prywatyzacji zdają się potwierdzać moje obawy.

Z poważaniem

Jerzy Suchański

* * *

Senator Zbigniew Kulak wygłosił następujące oświadczenie:

Chciałbym skierować dwa pytania do ministra spraw wewnętrznych i administracji.

Czy prawdziwe są informacje, jakie do mnie docierają, że urządzenia do badania stanu trzeźwości kierowców, zwane popularnie alkomatami, zakupione przez Policję po 1999 r., nie posiadają odpowiednich atestów, co eliminuje je z dopuszczenia jako dowód w sprawach procesowych? Ile takich urządzeń zakupiono w ostatnich dwóch latach, jakie wydatki zostały poniesione na ten cel oraz czy urządzenia te są użytkowane?

Druga sprawa. Sygnalizuję panu ministrowi także obawy, że ogłoszony przez Komendę Główną Policji przetarg na zakup urządzeń rejestrujących prędkość pojazdów typu traffic box promuje zakup urządzeń przestarzałych, opartych na klasycznej technice fotograficznej, mogącej być kwestionowaną w postępowaniach administracyjnych i karnych, co może ostatecznie skutkować zakupem urządzeń wycofywanych z użytku w krajach Europy Zachodniej.

* * *

Senator Ireneusz Michaś wygłosił oświadczenie następującej treści:

Minister finansów szukając finansów, to znaczy łatając dziurę budżetową, wpadł na pomysł, iż najprościej i najłatwiej zdobyć marne pieniądze, zabierając je najbiedniejszym. To znaczy komu? Kombatantom.

Wniosek swój opieram na piśmie Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych z 24 lipca 2001 r., nr ewidencyjny 8139, wystosowanym do urzędów gmin. Treść tego pisma jest następująca:

"Informuję, że w wykonaniu pisma Ministra Finansów z 19.06.2001 r., znak: BP 2/433/P/22/2001 decyzją Kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nr DS-II/MD/3120-182/2001 z dnia 19 lipca 2001 roku została zmniejszona o 15% wielkość należnej Państwu trzeciej (ostatniej) raty dotacji celowej środków Państwowego Funduszu Kombatantów z przeznaczeniem dla kombatantów i innych osób uprawnionych oraz pozostałych po nich wdów i wdowców, a także na pokrycie kosztów obsługi administracyjnej związanej z udzielaniem tej pomocy.

Uprzejmie proszę o dokonanie stosownej korekty planu wydatków, przekazanie powyższej informacji Kierownikowi (Dyrektorowi) Ośrodka Pomocy Społecznej oraz uwzględnienie wprowadzonych zmian przy wykonywaniu sprawozdania rocznego".

Wynika z tego, że Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych stał się urzędem do spraw zwalczania kombatantów, a zwłaszcza lewicy. Jest to jeden z licznych przykładów traktowania kombatantów jako niewygodnego partnera.

Traktuję to oświadczenie jako regułę, ponieważ nie spodziewam się, aby pan premier i jego agendy zerwały z praktyką wymijających odpowiedzi, a na pustosłowiu mi nie zależy.

* * *

Senator Stanisław Gogacz wygłosił oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję do prezesa zarządu Telewizji Polskiej pana Roberta Kwiatkowskiego. Jest ono związane z prośbą, z jaką zwrócił się do mnie Zarząd Główny Polskiego Związku Głuchych, dotyczącą wsparcia starań o wprowadzenie do programów publicznych Telewizji Polskiej tak zwanego teletekstu, czyli usługi umożliwiającej nadawanie tekstu pisanego we wszystkich pozycjach programowych przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Usługa ta jest świadczona od co najmniej kilkunastu lat w wielu telewizjach państw zachodnich. Znikoma liczba programów telewizyjnych tłumaczonych na język migowy nie może stanowić uzasadnienia, iż programy Telewizji Polskiej są w wystarczającym stopniu dostępne dla kilkutysięcznej rzeczy osób z uszkodzonym słuchem. Wydaje się, że głuchy telewidz pozbawiony jest wystarczająco szerokiego dostępu do programów telewizyjnych. Stąd moje zapytanie do pana prezesa i do zarządu: kiedy Telewizja Polska wprowadzi usługę teletekstową, która zmniejszyłaby ryzyko powstawania barier w komunikacji społecznej.

Z poważaniem

Stanisław Gogacz

* * *

Senator Ryszard Sławiński wygłosił oświadczenie:

Swoje oświadczenie wygłaszam w imieniu senatorów lewicy. Oświadczenie to kieruję do pani marszałek Senatu z prośbą o przekazanie go Komisji Regulaminowej i Spraw Senatorskich.

Znany z historii ostatnich dziesięcioleci bojownik o prawa i wolności człowieka senator Zbigniew Romaszewski, przewodniczący Komisji Praw Człowieka i Praworządności Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, opublikował niedawno plon swojej walki i przemyśleń. W 1 Programie Polskiego Radia poinformował słuchaczy i całą opinię publiczną, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, a ściślej lewica, deleguje do kandydowania do Sejmu i Senatu ludzi trzeciej kategorii.

Jeśli potraktujemy tę wypowiedź jako pogląd osoby prywatnej, to możemy uznać, iż nie ma problemu - każdemu wolno. Jeśli jednak pan Romaszewski dokonał tej klasyfikacji jako osoba publiczna, do tego z taką przeszłością, wypisująca na swoich sztandarach szczytne, choć, jak się okazuje, puste, hasła o wolnościach i prawach człowieka, to cisną się na usta pytania: na podstawie jakich kryteriów pan senator uznał lewicę za ludzi trzeciej kategorii? Koloru skóry, wyznania lub jego braku? A może obecne wysokie notowania lewicy sprawiają, że współinicjator "Bloku Senat 2001" postanowił wyborcom obrzydzić tych, z którymi sympatyzują? Jeśli jednak bojownik o prawa i wolności człowieka uznał, że reprezentantów większości w Polsce można nazwać ludźmi trzeciej kategorii, to zapewne dlatego, że jest przekonany, że on sam i jemu podobni są ludźmi pierwszej kategorii. Znowu pytanie: a jakież to kryteria trzeba spełnić, by zostać zaliczonym do pierwszej kategorii? Jakie warunki trzeba spełnić, by zyskać uznanie w oczach wspomnianego bojownika?

Pana senatora Romaszewskiego zawodzą nerwy. Już za miesiąc może okazać się, że on i jego koledzy w bojach, będą bez roboty, nikomu niepotrzebni. Za miesiąc może okazać się, że trzecia kategoria weźmie ster władzy. Co wtedy pocznie bojownik? Jak wtedy wypadnie konfrontacja haseł z rzeczywistością, zakłamania z realnym stanem społecznym? Czy twórca trzeciej kategorii ludzi dojdzie do przekonania, że zanim się coś powie, to jednak warto wcześniej pomyśleć?

* * *

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski złożył oświadczenie następującej treści:

Jestem niesamowicie przygnębiony, a sądzę, że także państwo, informacjami, jakie otrzymujemy z rządowych gabinetów. Polityka gospodarcza zainspirowana przez byłego wicepremiera Leszka Balcerowicza i przyjęta przez parlamentarzystów ówczesnej koalicji AWS - Unia Wolności przynosi dzisiaj straszne efekty. Nastąpiło całkowite rozregulowanie narodowej gospodarki i finansów publicznych.

Premier Jerzy Buzek i reszta, a właściwie resztka jego urzędu i resztka jego rządu okazują się bezradni wobec powiększającej się dziury budżetowej. Do niedawna jeszcze na tej sali mówiło się o deficycie rzędu 30 miliardów zł. Dzisiaj szacunki, także rządowe, sięgają 60 miliardów zł, a nawet w niektórych przypadkach 90 miliardów zł. Jeszcze w tym roku wszyscy Polacy, powtarzam: wszyscy Polacy, odczują brak pieniędzy w państwowej kasie. Trzeba będzie osobiście i zbiorowo zaciskać pasa przez kilka najbliższych lat. Polacy są zaszokowani tą sytuacją, tą nagłą sytuacją i po prostu boją się o swoją najbliższą przyszłość. Złą sytuacją w kraju martwią się także nasi zagraniczni przyjaciele.

A wszystko to jest efektem dwóch wielkich błędów, jakie popełniła ustępująca ekipa rządząca. Pierwszy błąd polegał na obłędnym - tak, podkreślam: obłędnym - pomyśle przyjęcia polityki schładzania polskiej gospodarki, a drugi na obsadzeniu większości stanowisk ministerialnych osobami niekompetentnymi. Uważam, że jest bezwzględnie potrzebne dokonanie oceny pracy obecnego rządu i każdego ministra z osobna. Nie mogą bowiem być bezkarni ministrowie, którzy mylą się o miliardy złotych, jak były minister Mirosław Handke, lub którzy się okazują wyraźnie nieprzygotowani do pracy na swoim stanowisku, jak choćby minister Jarosław Bauc.

Szanowni Senatorowie! Przed nami jeszcze co najmniej dwa posiedzenia Senatu czwartej kadencji. Poświęćmy nieco czasu na jednym z nich i oceńmy to, co zaszło w polskiej gospodarce w latach 1997-2001. Taka ocena pozwoli nam samym zrobić osobisty i zbiorowy rachunek sumienia. Być może i my sami, senatorowie Rzeczypospolitej, jesteśmy odpowiedzialni za kryzys w polskiej gospodarce. Winniśmy to rozpoznać, by móc podjąć decyzję, czy jesteśmy czy też nie jesteśmy potrzebni w Senacie piątej kadencji.

* * *

Senator Jerzy Chróścikowski wygłosił następujące oświadczenie:

Pragnę złożyć oświadczenie skierowane do pana premiera Jerzego Buzka.

Na uchwałę, którą podjęły Prezydium Rady Krajowej i prezydium rady wojewódzkiej NSZZ RI "Solidarność", złożone panu ministrowi Arturowi Balazsowi, na które do dzisiaj nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Sprawa jest pilna, bo dotyczy to akcji żniwnej. Stanowisko to brzmi następująco.

Prezydium Rady Wojewódzkiej NSZZ RI "Solidarność" w Lublinie po analizie wniosków rolników dotyczących sytuacji w skupie zbóż domaga się interwencji specjalnej na rynku zbóż paszowych, zwłaszcza pszenicy. Nadmierne opady i powódź, jakie miały miejsce w naszym województwie, spowodowały dramatyczne obniżenie jakości zbóż, zwłaszcza pszenicy. Z tego powodu 70% pszenicy nie spełnia parametrów wymaganych przez Agencję Rynku Rolnego w skupie z dopłatami. Sytuacja ta spowodowała drastyczne obniżenie cen oferowanych rolnikom za zboża paszowe. Niższe plony i niższe ceny spowodowały podwójne pogorszenie rentowności produkcji. W tej nadzwyczajnej sytuacji domagamy się podjęcia przez rząd nadzwyczajnych środków. Domagamy się, by rząd uruchomił w naszym województwie specjalny program skupu 100 tysięcy t pszenicy w cenie 510 zł za tonę z przeznaczeniem na pomoc dla gospodarstw dotkniętych skutkami powodzi. Pozwoli to na ustabilizowanie sytuacji na rynku zbóż paszowych w naszym województwie, a także przyczyni się do pomocy powodzianom bez marnowania zboża konsumpcyjnego Agencji Rynku Rolnego na cele paszowe. Dziękuję za uwagę.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie złożone przez senatora Zbigniewa Kulaka:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Ze względu na nagłą niedyspozycję zdrowotną podczas poprzedniego posiedzenia Senatu nie mogłem podczas debaty nad ustawą o cenach wygłosić przygotowanego wystąpienia. Mimo to, chciałbym podzielić się z Państwem Senatorami moim stanowiskiem w sprawie szeroko rozumianego obrotu lekami w naszym kraju. Decydowanie ustawowe o cenach detalicznych leków powinno obiektywnie i sprawiedliwie rozstrzygać zasadniczy konflikt interesów. Chodzi tu z jednej strony o interes pacjentów, którzy sygnalizują rosnące ceny i ponoszone przez nich koszty zakupu leków, mimo pozornie istniejącego systemu ich częściowej, a w wyjątkowych przypadkach nawet całkowitej refundacji przez kasy chorych. Koszty te rosną w tempie o wiele szybszym od wskaźników inflacji, a przede wszystkim bez żadnego powiązania z możliwościami finansowymi zdecydowanej większości pacjentów, podlegających w niepokojącym tempie pauperyzacji i w tysiącach, a nawet milionach indywidualnych przypadków rezygnujących z zakupu zalecanych leków i kontynuacji procesu leczenia.

Z drugiej zaś strony wspomnieć należy o środowisku farmaceutów, a szerzej, o grupowym interesie właścicieli aptek, którzy nie zawsze - nad czym ubolewam - są farmaceutami. To jeden z ewidentnych, w mojej opinii, błędów początku naszej transformacji sprzed jedenastu lat, dzisiaj bardzo trudny do naprawienia lub choćby skorygowania. Środowisko właścicieli aptek zwraca przede wszystkim uwagę na argumenty opłacalności ekonomicznej ich działalności, spadających obrotów, ponoszenia wielu kosztów - których inni handlowcy nie muszą ponosić - takich jak szkolenia studentów, słuchaczy techników farmaceutycznych, prowadzenie praktyk podyplomowych czy dyżurów całodobowych, mimo zasadniczo mniejszych obrotów czysto handlowych w godzinach nocnych. Sygnalizowano mi też olbrzymie koszty bezwzględnie wymaganego od aptek wyposażenia komputerowego, oraz również kosztownych systemów zabezpieczających i alarmowych ze względu na obrót środkami narkotycznymi, poszukiwanymi przez środowiska przestępcze.

Z trzeciej strony - jeśli można to tak określić - odczuwamy presję opinii publicznej, i to raczej tej jej części, która nie ma problemów zdrowotnych i przez to sporadycznie odwiedza apteki. Ta liczna grupa społeczna kształtuje opinię publiczną, a także w efekcie opinie polityków i decydentów wykonawczych. Akcentowane są w tych wypowiedziach i artykułach prasowych atrakcyjne lokalizacje i estetyczne wyposażenie aptek, które pod względem warunków kontaktu z pacjentami w większości nie odbiegają od aptek w Europie Zachodniej. Obiektywne dane statystyczne, dotyczące rosnącej liczby aptek w naszym kraju także wzmacniają przekonanie o dobrej kondycji farmacji, farmaceutów i całego środowiska osób, związanych z tak zwanym obrotem lekami.

Czy ustawa o cenach proponuje rozwiązania, które zadowolą każdą z przedstawionych skrótowo grup nacisku? Czy rozwiązanie takie, równoważące te rozbieżne opinie jest w ogóle możliwe? W stabilnym państwie, o stabilnej gospodarce, politycy powinni - a wręcz są do tego właśnie powołani - poszukiwać takich punktów równowagi nastrojów i opinii społecznych oraz obiektywnych parametrów ekonomicznych. Środowisko farmaceutów sygnalizuje załamanie opłacalności prowadzenia aptek już w ubiegłym roku. Moi kompetentni rozmówcy akcentują zjawisko likwidacji aptek, narastające trudności w utrzymaniu płynności finansowej, redukcje zatrudnienia, a nawet prawdopodobne próby prania niezbyt czystych pieniędzy poprzez tworzenie kolejnych, z założenia i usytuowania, nierentownych aptek.

Uważam, że należy pochylić się jeszcze raz nad problemem cen i marż w obrocie lekami w kraju. Trudno bowiem odrzucać racjonalne i przekonujące argumenty Naczelnej Izby Aptekarskiej, że już przy sprzedaży leków za cenę powyżej 136 zł marża apteki jest niższa niż hurtowa, a wydanie leku refundowanego o wartości powyżej 550 zł powoduje, iż marża nie pokryje nawet kosztu obsługi kredytu obrotowego, nie mówiąc o wszystkich innych kosztach i obciążeniach, o których już wspomniałem. Wreszcie, rozpowszechnianie się coraz szerzej kart kredytowych wśród konsumentów - także konsumentów leków powoduje, że przyjęcie zapłaty taką kartą za lek o wartości powyżej 400 zł doprowadzi do straty aptekarza tylko z tytułu obsługi transakcji bankowej za pośrednictwem tej karty. A przecież właśnie za leki droższe, podobnie jak przy innych zakupach, płatności kartą kredytową będą coraz powszechniejsze, chociażby ze względów bezpieczeństwa.

Panie i Panowie Senatorowie! Mimo że nie jestem członkiem Komisji Gospodarki Narodowej, wziąłem udział w jej posiedzeniu poświęconemu ustawie o cenach. Z przebiegu dyskusji wyczułem, że senatorowie raczej podzielili poglądy grupy pierwszej i trzeciej, które przed chwilą przedstawiłem, czyli pacjentów i zdrowych obserwatorów rynku leków, oceniających sytuację z pewnego, raczej większego dystansu. Utrzymanie zapisów sejmowych grozi kryzysem w tej dobrze funkcjonującej - z pewnością lepiej niż w poprzedniej epoce gospodarczej - dziedzinie życia społecznego i gospodarczego. Nie przesadzajmy z dociskaniem pętli przepisów o cenach leków, bo możemy tego w niezbyt odległej przyszłości bardzo żałować.

Moim zdaniem, rozpatrując problem cen leków i ich dostępności dla pacjentów, należałoby starać się rozwiązać go kompleksowo, a nie poprzez manipulacje przy ich ostatecznej cenie detalicznej. Wiąże się to z zalewem rynku lekami zagranicznymi, zmianami własnościowymi w polskim przemyśle farmaceutycznym itd. itd. Jednak, nawet mimo tych zjawisk, należałoby rozważyć możliwość wprowadzenia rozwiązań wzorowanych na niektórych państwach zachodnich, a więc uśrednienie cen leków poprzez wprowadzenie w naszym kraju równej, standardowej ceny jednostkowego opakowania leku w całej sieci ambulatoryjnych aptek. Liczba nabywanych przez obywateli w naszym kraju leków jest lub może być znana. Znana może być też ich pełna rynkowa wartość. Rzetelnie przeprowadzona kalkulacja może określić i następnie pozwolić co kwartał korygować stałą, uśrednioną cenę, jaką zapłacić musi każdy pacjent za każde opakowanie leku.

Pacjenci nabywają w obecnej sytuacji materialnej i tak leki, które są im niezbędne i tylko na schorzenia, które ich konkretnie nękają. Nikt nie ma żadnego interesu w nabywaniu leków zbytecznych. Z drugiej strony, obecny stan powoduje, że chorzy na pewne schorzenia płacą za leki relatywnie mało i nie stanowi to dla nich istotnego uszczerbku w budżecie domowym. Istnieje jednak grupa chorych - można ich określić mianem pechowców - chorujących przecież nie z własnej winy i nie z własnego wyboru na schorzenie, którego leczenie przekracza nie tylko ich możliwości finansowe, ale nawet granice wyobraźni wielu osób, nawet decydentów i polityków, którzy z medycyną praktyczną nie mają zawodowego kontaktu.

Rachunek w skali kraju lub - jeśli szanować autonomię poszczególnych kas chorych - w ramach każdej kasy chorych, powinien się zbilansować.

Wprowadzenie proponowanego rozwiązania przerwałoby też niepotrzebną, a nawet niezdrową rywalizację niektórych lekarzy w dobieraniu swoim pacjentom leków drogich, markowych, agresywnie reklamowanych. Moja propozycja dotyczy tylko pacjentów korzystających z porad lekarzy ubezpieczenia zdrowotnego. Pozostałby wolny rynek leków, nabywanych bez recepty lub na recepty lekarzy niepracujących w systemie ubezpieczeniowym, finansowanym przez kasy chorych.

Mam wrażenie, że proponowane w omawianej ustawie rozwiązania stanowią w najlepszym razie próby leczenia objawów, a nie przyczyn trudności w dostępie do leków w naszym kraju. Istnieje też obawa, że nawet te objawy są oceniane zbyt powierzchownie, a rzekomo dobre intencje autorów ustawy wywołają w efekcie cykl dalszych problemów i zgrzytów w całym systemie, które jednak będą już zmartwieniem następnego rządu i parlamentu.

Zbigniew Kulak

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Macieja Świątkowskiego, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Program działań osłonowych i restrukturyzacyjnych w ochronie zdrowia w sposób modelowy wspomaga od trzech lat transformację tego najważniejszego zabezpieczenia społecznego. W roku 2001 środki z tej rezerwy celowej przeznaczone są głównie na zadania rzeczowe oraz wspomaganie inwestycji aparaturowych i remontowo-budowlanych.

Dzięki środkom finansowym z przedmiotowej rezerwy od dwóch lat prawie w każdym szpitalu oraz większej przychodni trwa front robót oraz realizuje się niezbędne zakupy. Działania te oceniane są pozytywnie przez pracowników ochrony zdrowia, a przede wszystkim przez pacjentów.

W bieżącym roku nie uruchomiono z tej rezerwy ani jednej złotówki, chociaż wszystkie zainteresowane jednostki otrzymały informację o wysokości przeznaczonych na ten cel środków finansowych. Z napływających do przewodniczącego Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej informacji wynika, że tam, gdzie prace remontowo-budowlane rozłożone są na dwa, trzy lata, jednostki ochrony zdrowia zaciągały kredyty na kontynuację prac i zakupów zaplanowanych i zatwierdzonych przez Krajowy Komitet Sterujący.

Zwracam się do Pana Premiera z gorącym apelem o uruchomienie chociażby części środków rezerwy celowej przeznaczonej na działania restrukturyzacyjne w ochronie zdrowia. W przeciwnym razie cały przedmiotowy program oraz trud rządu będą kolejnym zmarnowanym przedsięwzięciem.

M. Świątkowski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Sławomira Willenberga, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Zwracam się z gorącą prośbą o uruchomienie środków z rezerwy celowej przeznaczonych na działania restrukturyzacyjne w ochronie zdrowia w województwie warmińsko-mazurskim, czyli województwie najbiedniejszym.

W środowisku pracowników ochrony zdrowia oczekiwanie na te środki jest bardzo duże. Ich brak stawia pod znakiem zapytania wyżej wymieniony program. Należy wziąć pod uwagę, że w ciągu ostatnich lat szpitale i większe przychodnie rozpoczęły remonty i poczyniły niezbędne zakupy. W bieżącym roku nie uruchomiono tych rezerw, mimo informacji o ich przyznaniu. Stwarza to wśród dyrektorów tych placówek olbrzymi niepokój co do realizacji planów finansowych.

Z wyrazami szacunku

Sławomir Willenberg

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Bogusława Litwińca, skierowane do ministra edukacji narodowej Edmunda Wittbrodta:

Szanowny Panie Ministrze!

Niniejsze oświadczenie składam po bezowocnych poszukiwaniach śladów realizacji międzyresortowego programu edukacji kulturalnej z dnia 27 listopada 1996 r. Tekst programu odkryłem w Komisji Nauki i Edukacji Narodowej Senatu RP dzięki uprzejmości jej urzędników dbających, jak widać, o archiwa mądrych inicjatyw. Pewne trudności w odnalezieniu tego ze wszech miar twórczego dokumentu napotkałem w resortach uczestniczących w porozumieniu.

Moim celem nie jest jednak biadolenie nad losem niespełnionych postulatów przyjętych do realizacji i potwierdzonych autorytetem Rady Ministrów RP, chociaż miałbym do tego prawo, występując w imieniu troszczących się o autorytet państwa obywateli, dla których podejmowanie uchwał trafiających do kosza jest postępowaniem niebywałym.

Jako uczestnik zmagań o wychowanie młodzieży przez czynne uczestniczenie w kulturze spotykam się od kilkunastu lat z postępującym w Rzeczypospolitej karleniem uwagi stron odpowiedzialnych za spełnianie tej powinności. Wspomniany wyżej międzyresortowy program był tu bardzo obiecującym wyjątkiem. Duch jego intencji powinien być wskrzeszony. Z tym poglądem spotkałem się w parlamencie, w resorcie pana ministra i w MKiDN.

Od chwili powstania programu w życiu kraju i w ustawodawstwie polskim nastąpiły zmiany, które uniemożliwiają sięgnięcie wprost do postanowień z roku 1996 zawartych w tym programie. Szczególnie istotna stała się tu transformacja samorządowa i reforma systemu oświaty. W czasie historycznych przemian, które biegną szybciej niż ustawy i decyzje wykonawcze, wskrzeszenie programu w celu nadania mu nowego wymiaru praktycznego wymaga koncentracji sił.

Moje oświadczenie zmierza do tego, by w pracy nad reaktywowaniem głównych, nadal żywych założeń programu połączyć siły parlamentu i rządu. Z apelem o taki system pracy spotykam się coraz częściej, gdy chodzi o inicjatywy ustawodawcze. Połączenie w pracy nad nimi wyobrażeń społecznych przedstawicieli parlamentu z pragmatyzmem rządu już na etapie redakcji ustawy lub rozporządzenia to metoda coraz częściej praktykowana, pro publico bono, w krajach Unii Europejskiej.

Kształcenie kulturowe dzieci i młodzieży obejmuje nie tylko tradycyjne przygotowanie nowych pokoleń do zwiększenia konsumpcji dzieł sztuki, do ich odbioru i rozumienia czy wpajanie nawyków odwiedzania placówek kultury. Człowiek współczesny, jak się dzisiaj spostrzega, przez czynny udział w aktach kultury i sztuki, w tych tradycyjnie ważnych sferach uczestnictwa społeczeństwa w kulturze, kształci w sobie cechy bytu innowacyjnego, kreacyjnego i bardziej elastycznej, otwartej, zdolnej sprostać wyzwaniom współczesnej cywilizacji osobowości. I właśnie ta ścieżka edukacyjna, polegająca na kształtowaniu metodami kulturowymi kreatywnej wrażliwości, twórczej fantazji, przedsiębiorczości młodzieży, by sprostała ona konkurencji na dynamicznym rynku wiedzy i inicjatyw, jest przywoływana dziś w kręgach wychodzących naprzeciw człowiekowi przyszłości. Polska dbająca o ambitny, nieperyferyjny rozwój społeczeństwa nie może zagapić się, jeśli chodzi o rozwój reformy systemu oświaty. Mimo starych i nowszych prób, którym przyświecała idea edukacji kulturowej, wiele głosów wskazuje na to, że sytuacja w tym względzie, zwłaszcza w gimnazjach, jest wyzywająco niepokojąca. Zadanie to powinno być spełniane z mocy prawa. Sądzę, że wskazane byłoby tu kierowanie się przykładem rozwiązań, do jakich sięgnął parlament w ustawie z dnia 18 stycznia 1996 r. o kulturze fizycznej. Jestem przygotowany, wraz z gronem zainteresowanych posłów i senatorów do szybkiego podjęcia prac nad tą inicjatywą ustawodawczą.

Uprzejmie proszę Pana Ministra o wyrażenie swego poglądu na ten temat oraz ewentualne wskazanie osoby lub osób z Ministerstwa Edukacji Narodowej, które uczestniczyłyby w parlamentarno-rządowym zespole opracowującym projekt ustawy.

Z wyrazami szacunku

Bogusław Litwiniec

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Dorotę Kempkę, skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Longina Komołowskiego:

Oświadczenie moje dotyczy zadań z zakresu pomocy społecznej.

Około trzydziestu tysięcy osób pobiera zasiłki obligatoryjne i renty socjalne w województwie kujawsko-pomorskim. W lipcu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy był zmuszony prosić władze miasta o 655 tysięcy zł na wypłatę rent socjalnych, między innymi zasiłków dla samotnych matek, zasiłków macierzyńskich, zasiłków stałych wyrównawczych, ponieważ osoby uprawnione nie otrzymałyby tych świadczeń.

Podobna sytuacja miała miejsce we Włocławku, który zamiast 800 tysięcy zł otrzymał od wojewody 166 tysięcy zł. Miejska dotacja w wysokości około 400 tysięcy zł w pewien sposób uratowała podopiecznych pomocy społecznej. Pieniądze wpływają w połowie lub też w końcu drugiej dekady miesiąca, a wypłaty obligatoryjnych świadczeń realizuje się do dziesiątego każdego miesiąca. Związane z tym napięcia i uzasadnione niezadowolenie społeczne są nie do opisania.

Odrębne zagadnienie to niedobór środków na świadczenia obligatoryjne, nie wspominając o świadczeniach fakultatywnych. Na przykład w Bydgoszczy dotacja ustalona na 2001 r. gwarantuje wypłatę wyłącznie obligatoryjnych świadczeń z pomocy społecznej do listopada bieżącego roku. Na wypłaty w grudniu zabraknie 647 tysięcy 380 zł. Z kolei w bieżącym roku żadna z dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu rodzin nieposiadających własnych dochodów oraz żadna z pięciu tysięcy dwustu dziewięćdziesięciu siedmiu rodzin o dochodach nieprzekraczających wysokości określonej w ustawie o pomocy społecznej nie otrzymały zasiłku okresowego, mimo że się do tego kwalifikują. Kwota wymagana na wypłatę tych świadczeń wynosi 3 miliony 500 tysięcy zł. Pragnę jednocześnie poinformować, że w Bydgoszczy kwota, jaka pozostała na realizację zasiłków rodzinnych i pielęgnacyjnych, wystarczy do sierpnia bieżącego roku. Od września bieżącego roku brak będzie środków w wysokości 258 tysięcy 400 zł na dalsze wypłaty. Podobna sytuacja istnieje w wielu ośrodkach pomocy społecznej

Proszę o poinformowanie o podjętych decyzjach, które mają na celu likwidację tych niezwykle negatywnych zjawisk.

Dorota Kempka

* * *

Oświadczenie złożone przez senator Dorotę Czudowską oraz senatora Bogdana Tomaszka, skierowane do prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Aleksandry Wiktorow:

Szanowna Pani Prezes!

Do naszych biur senatorskich wpływają skargi na pracę w oddziałach i inspektoratach ZUS, które wbrew zdrowemu rozsądkowi narażają tę instytucję na straty, a obywateli na niepotrzebne formalności i dodatkowe koszty.

Często zdarza się, że w wyniku tak zwanych korekt znajduje się błędy w deklaracjach rozliczeniowych o niewielkiej wartości - na przykład 1 zł 56 gr. Taki błąd w rozliczeniu nie jest na pewno wynikiem złej woli ubezpieczonego. Dochodzenie ZUS w celu odzyskania straty naraża tylko urząd na śmieszność i niepotrzebne koszty. Każdy umie liczyć - koszty pracy urzędnika ZUS nad sformułowaniem pisma, koszty druków, papieru i opłaty pocztowej są znacznie wyższe od przykładowej kwoty 1 zł 56 gr. Gdy się policzy jeszcze koszty, jakie musi ponieść obywatel w celu dokonania wpłaty 1 zł 56 gr na konto ZUS, widać, że w takim działaniu nie ma ani myślenia, ani rachunku ekonomicznego.

Postulujemy, by w przypadku, gdy nie zachodzi podejrzenie oszustwa, ustalić wartość kwoty, która może być umorzona w wypadku pomyłki, bowiem koszty dochodzenia długu nie powinny być wyższe niż sam dług.

Z poważaniem

Dorota Czudowska

Bogdan Tomaszek


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment