90. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Wicemarszałek Donald Tusk:
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu osiemnastego porządku obrad: informacja Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu o działalności Instytutu w okresie od 1 lipca 2000 r. do 30 czerwca 2001 r.
Pragnę powitać obecnego na posiedzeniu Senatu prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, pana profesora Leona Kieresa. Witam serdecznie.
Przypominam, że zgodnie z art. 24 ust. 1 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prezes Instytutu Pamięci Narodowej składa Sejmowi i Senatowi raz w roku informację o działalności instytutu.
Przypominam, że marszałek Senatu otrzymaną od prezesa Instytutu Pamięci Narodowej informację skierowała do Komisji Praw Człowieka i Praworządności. Komisja Praw Człowieka i Praworządności na posiedzeniu w dniu 28 sierpnia 2001 r. zapoznała się z tą informacją i poinformowała o tym marszałek Senatu.
Proszę teraz o zabranie głosu prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, profesora Leona Kieresa.
Prezes
Instytutu Pamięci Narodowej
- Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Leon Kieres:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Jest dla mnie zaszczytem, że mogę dzisiaj wystąpić przed Wysoką Izbą, po już piętnastu miesiącach od dnia złożenia przeze mnie ślubowania i objęcia funkcji prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Proszę pozwolić mi przypomnieć, że fakt ten miał miejsce 30 czerwca ubiegłego roku.
To, że mogę wystąpić przed państwem, jest dla mnie zaszczytem również dlatego, iż pamiętam, jako członek tej Izby, o tych trzech latach współpracy z państwem senatorami. Ten okres cenię sobie w sposób szczególny, uznaję go za jeden z najważniejszych w moim życiu, nie tylko publicznym. Zawsze podkreślam rolę Senatu, Wysokiej Izby oraz pań i panów, członków tej Izby, w budowie ustroju demokratycznej Rzeczypospolitej, w kształtowaniu jej dorobku, ogólnie mówiąc - w służbie dla dobra Najjaśniejszej. Tym bardziej czułem się zaszczycony, że przez te trzy lata miałem honor być z państwem, którzyście to nigdy o tym nie zapominali. W wielu przypadkach mogłem liczyć na pomoc, wsparcie, mądrą radę oraz życzliwą krytykę.
Dzisiaj przyszło mi wystąpić przed Wysoką Izbą w innej sytuacji. Jak już wspomniałem, 30 czerwca 2000 r. złożyłem ślubowanie przed Sejmem i w tym dniu objąłem funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Po dwunastu miesiącach od objęcia tej funkcji mam obowiązek przedłożenia Wysokiemu Senatowi i Izbie Poselskiej sprawozdania, co chciałbym dzisiaj uczynić.
Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ma do wykonania trzy rodzaje zadań. Za chwilę będę o nich mówił, również o dorobku instytutu w tym zakresie, ale proszę mi pozwolić, że wspomnę skrótowo o jednym fakcie.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej wykonuje nie tylko zadania nałożone na niego przez ustawodawcę, lecz także został zobowiązany via facti do budowy instytutu w sensie zorganizowania jego struktur oraz wyposażenia go w niezbędny majątek. 30 czerwca ubiegłego roku nie było Instytutu Pamięci Narodowej. Nie było więc takiej sytuacji, że oto osoba wybrana mogła od początku kierować zespołem współpracowników i wykonywać przewidziane w ustawie zadania.
Zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej w ciągu trzech miesięcy miałem obowiązek przedstawienia kolegium instytutu i koncepcji organizacji oraz pracy instytutu poprzez przygotowanie projektu statutu. Uczyniłem to w terminie wyznaczonym przepisami ustawy. Statut ten został zatwierdzony przez kolegium instytutu.
Jednak o pewnych jego elementach, a więc także o naszej organizacji, przesądzono już w ustawie. Ustawa zobowiązała prezesa instytutu do utworzenia dziesięciu oddziałów, a we wszystkich tych oddziałach - każdej z trzech jednostek organizacyjnych, odpowiadającej jednemu z trzech zadań, które wykonujemy: Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, Biura Edukacji Publicznej oraz Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. To oznaczało, że w każdym z oddziałów musi być pion ścigania, muszą być pracownicy zajmujący się edukacją i działalnością naukowo-badawczą oraz muszą być archiwa. Żeby można było utworzyć archiwa, należało znaleźć odpowiednie pomieszczenia. Poza częścią budynku przy placu Krasińskich w Warszawie, w którym mieszczą się Sąd Najwyższy, Sąd Apelacyjny oraz właśnie Instytut Pamięci Narodowej - ta jednostka nazywana jest powszechnie centralą instytutu - nie mieliśmy żadnych innych pomieszczeń.
Najwięcej czasu straciłem na uzyskanie odpowiednich budynków w dziesięciu miastach, w których są sądy apelacyjne i w których instytut miał obowiązek utworzenia oddziału, a następnie na przygotowanie koncepcji ich remontu. Budynki te były zwykle w bardzo złym stanie, zdekapitalizowane i zrujnowane. Otrzymywałem je od odpowiednich jednostek wojskowych, zwłaszcza od Agencji Mienia Wojskowego, Wojskowej Agencji Mieszkaniowej oraz od jednostek samorządu terytorialnego, przede wszystkim gmin, a więc miast, oraz samorządów województw. Budynki musiały być, jak powiedziałem, odpowiednio przystosowane. Nie ode mnie zależały wymagania, które należało spełnić przy przejmowaniu zwłaszcza zbiorów archiwalnych. Te wymagania określają zarówno ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej, jak i ustawa o ochronie informacji niejawnych, a wykonanie przepisów obydwu ustaw jest określone w sposób precyzyjny i bardzo rygorystyczny. Te wymagania zostały ustalone i przekazane prezesowi instytutu przez szefa Urzędu Ochrony Państwa. Każda czynność związana z adaptacją budynku, zwłaszcza jeśli chodzi o archiwa, wymagała i nadal wymaga weryfikacji przez właściwe służby, zwłaszcza przez Urząd Ochrony Państwa oraz przez komendantów wojewódzkich policji, którzy na przykład zatwierdzają plan ochrony tych budynków. Mogę państwa zapewnić, że uczyniliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby spełnić te wymagania, ale spełnienie ich, jak powiedziałem, warunkujące podjęcie działalności przez instytut, zwłaszcza przez jego Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, nie było i nie jest łatwe. W ciągu tych dwunastu miesięcy udało nam się uzyskać odpowiednie nieruchomości. Ani jednej nie kupiliśmy na tak zwanym wolnym rynku. Wszystkie otrzymaliśmy tytułem darmnym, jak mówi ustawodawstwo, czyli nieodpłatnie. Są one obecnie własnością skarbu państwa, a Instytut Pamięci Narodowej ma wobec tych nieruchomości uprawnienia określone mianem trwałego zarządu. Bez względu na to, czy instytut będzie istniał, czy też nie, ani jedna nieruchomość zabudowana lub niezabudowana nie zostanie zwrócona dotychczasowemu właścicielowi. A więc te nieruchomości, na które zostały poniesione nakłady, pozostaną w gestii skarbu państwa.
Omawiając proces organizacji Instytutu Pamięci Narodowej, chcę również powiedzieć, że wtedy, kiedy zostałem wybrany, byłem jedyną osobą zatrudnioną w instytucie, nie licząc trzech innych osób, które miały organizować pracę jedenastoosobowego kolegium instytutu, wcześniej wybranego przez Sejm, to jest organu opiniodawczo-doradczego w przypadku niektórych decyzji, zwłaszcza dotyczących tak zwanego zbioru zastrzeżonego. Nie było pracowników, z którymi mógłbym tworzyć ten instytut. Od samego początku musiałem więc skupić uwagę również na tej sferze obowiązków prezesa instytutu. Zatrudnienie w Instytucie Pamięci Narodowej, a zwłaszcza w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, w pionie ścigania, a także w Biurze Edukacji Publicznej, nie mogło być przypadkowe. Zatrudnione osoby musiały spełniać wymagania ustawowe, zwłaszcza te zawarte w ustawie o ochronie informacji niejawnych. To musiały być osoby cieszące się w swoich środowiskach zaufaniem, a przynajmniej osoby, które nie będą podważać wiarygodności pracy instytutu, że użyję tego rodzaju ogólnego sformułowania. Od samego początku przyjęliśmy... ja przyjąłem procedury zatrudniania w instytucie przede wszystkim o charakterze konkursowym, oparte na obiektywnych kryteriach. Nie dotyczyły one osób zatrudnionych na stanowiskach: dyrektora Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, pana profesora doktora habilitowanego Witolda Kuleszy, byłego dyrektora byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, pana doktora habilitowanego Pawła Machcewicza. Nie dotyczyły one także dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów. Pierwszym dyrektorem tego biura był szef archiwów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, świętej pamięci Grzegorz Jakubowski. Był on szefem tych archiwów od 1990 r. Zmarł on w tym roku. Pewnym symbolem - muszę o tym wspomnieć ze względu na dorobek tego naszego przyjaciela - jest to, że umarł on wchodząc do Instytutu Pamięci Narodowej przy ulicy Towarowej. W dwa tygodnie po jego śmierci dyrektorem Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów została pani Bernadetta Gronek, zastępczyni pana Grzegorza Jakubowskiego. Dowodzi to tego, że chcę dbać o pewną ciągłość prac w instytucie.
Pracownicy Biura Edukacji Publicznej są zatrudniani przede wszystkim ze względu na ich dorobek naukowy i doświadczenia, zwłaszcza jeśli chodzi o zagadnienia związane z upowszechnianiem wiedzy o okresie objętym działalnością instytutu, a także o współpracę z polskimi szkołami, z polską oświatą.
Wreszcie jeśli chodzi o pion ścigania, ustawa wyraźnie mówi, że możemy zatrudniać wyłącznie prokuratorów czynnych, nie organizujemy aplikacji prokuratorskiej. Po dwunastu miesiącach mojej działalności zatrudnialiśmy około ośmiuset pracowników, w tym siedemdziesięciu sześciu prokuratorów - trzech w komisji głównej i siedemdziesięciu trzech w komisjach oddziałowych - co dowodzi, że przede wszystkim dbaliśmy o osoby wykonujące bezpośrednio nasze zadania.
Przez dwanaście miesięcy nie tylko przejmowaliśmy budynki, nie tylko zatrudnialiśmy personel, ale także przygotowywaliśmy się do opracowania koncepcji wykonywania naszych zadań. Wspólnie z dotychczasowymi dysponentami nie tylko ustaliliśmy wreszcie, ile archiwów instytut ma przejąć - 95 km 200 m. Ta liczba wzrośnie, zwłaszcza gdy przejmiemy archiwa z Ministerstwa Sprawiedliwości. Do dnia 30 czerwca przejęliśmy 13 km 200 m. tych akt. Tu nie chodzi tylko o ustalenie, co mamy przejąć, o policzenie. Nie chciałbym mówić o szczegółach, ale muszę wspomnieć, że budując archiwum obywatelskie, archiwum, które ma służyć całemu narodowi, sprawiliśmy, że po raz pierwszy w jednym miejscu znajdą się dokumenty rozproszone w wielu instytucjach i znajdujące się - to trzeba wprost powiedzieć - w zapomnieniu. To dzięki instytutowi wiele tych dokumentów zostanie udostępnionych. Nie chodzi tu tylko o tak zwane teczki, o dokumenty, które przekażemy pokrzywdzonym. Wiele dokumentów z archiwum MSWiA, Ministerstwa Sprawiedliwości, akta więzienne, akta paszportowe, z Urzędu Ochrony Państwa, Wojskowych Służb Informacyjnych czy z archiwów państwowych po raz pierwszy będzie poddanych analizom polskich naukowców, polskich prokuratorów, generalnie - prawników.
Czy te dokumenty mogą być upowszechniane w działalności edukacyjnej? Jeśli chodzi o udostępnianie zasobów, bo o tym chciałbym mówić w tej chwili, to wtedy, kiedy zostałem wybrany, powiedziałem, że nie dopuszczę do sytuacji, w której przejęcie, a następnie udostępnianie tych archiwów osobom pokrzywdzonym - jest to nasz obowiązek - odbędzie się bez przygotowania, w sposób bałaganiarski, a do tego krzywdzący. Podkreślam to jeszcze raz, bo spotykam się niekiedy z zarzutem, że ta akcja przebiega zbyt wolno, może najwolniej ze wszystkich rodzajów działalności Instytutu Pamięci Narodowej. Powiedziano mi niedawno, że nikt na świecie nie dokonywał takiej operacji jak Instytut Pamięci Narodowej i instytucje publiczne, które były dotychczasowymi dysponentami akt, polegającej na przekazywaniu w pieczę polskiego społeczeństwa takiego zasobu archiwalnego, w dodatku zawierającego tak drażliwe treści. Powiem wprost: nie chciałbym mówić o treści tych dokumentów nie dlatego, że większość z nich jest jeszcze opatrzona klauzulą tajności, ale dlatego, że dzisiaj, po dwunastu miesiącach wiem, a wiedziałem o tym już po kilku czy kilkunastu tygodniach, że wykorzystanie moich kompetencji może doprowadzić do sytuacji, w której państwo polskie, Rzeczpospolita, i jego obywatele znajdą się w trudnym położeniu, dramatycznym i nie dotyczy to tylko pojedynczych osób.
Mogę podać państwu przykład, który nie jest chroniony tajemnicą. Co by było, gdybym, zachęcany do tego przez wielu w tym państwie, rozpoczął udostępnianie dokumentów bez ich analizy? Nie kontroli, bo nam nie wolno decydować, czy coś komuś damy, czy nie. Każdy pokrzywdzony, jeśli jest pokrzywdzony, a więc nie był tajnym współpracownikiem, funkcjonariuszem czy pracownikiem służb specjalnych PRL, musi otrzymać każdy wytworzony dokument. Jednak jak należy postąpić w sytuacji, kiedy w dokumentach tego samego pseudonimu używano do określenia kilku różnych osób, kiedy różne osoby występowały pod tym samym pseudonimem? Moim obowiązkiem jest sprawdzenie, czy pseudonim na przykład "X" - nie chcę wymieniać pseudonimów odnoszących się do trzech czy czterech osób - może być dowodem na to, że dana osoba była funkcjonariuszem, współpracownikiem czy tajnym współpracownikiem. Gdybym po odtajnieniu tych akt na ich podstawie przekazał pokrzywdzonemu informację, że pod pseudonimem "X" kryje się ta, ta i ta osoba, oznaczałoby to popełnienie kardynalnego, niewybaczalnego błędu, bo tylko jedna z tych osób mogła być tą, która wytworzyła właściwy dokument.
Proszę nie mieć do mnie pretensji, że pochylamy się nad każdym takim dokumentem, analizując go także pod tym kątem widzenia. Wolę być oskarżony o to, że tempo tego procesu nie przebiega zgodnie z oczekiwaniami osób czy grup, niż wyrządzić krzywdę tym osobom i ich rodzinom w wyniku nieuporządkowanego udostępniania dokumentów. Tu nie chodzi nawet o procesy sądowe, które są możliwe, bo ustawa o IPN wyraźnie mówi, że każdy ma prawo pozwać skarb państwa, zwłaszcza gdy idzie o naruszenie przepisów ustawy. Tu chodzi o zwyczajną krzywdę ludzką.
Mimo tej ostrożności - ktoś może powiedzieć: nadmiernej ostrożności, rzecz gustu - ten proces się rozpoczął, cały czas przejmujemy archiwa, zwłaszcza najbardziej drażliwe archiwa służb specjalnych. Zostanie on zakończony do końca tego roku. Mam nadzieję, że 95 km akt znajdzie się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej przy jednoczesnym budowaniu struktur, remontach budynków, wyposażaniu tych budynków i opracowywaniu koncepcji przejmowania i udostępniania. Proces udostępniania się rozpoczął. Do tej chwili około stu osób albo otrzymało, albo w najbliższych dniach otrzyma te dokumenty. Niektóre z tych osób już wystąpiły z wnioskiem o odtajnienie nazwisk zawartych w tych dokumentach. Z każdym miesiącem ten proces będzie narastał. Proszę jednak pozwolić mi też na stwierdzenie, że przy ocenie mojej działalności, naszej działalności - ale zwłaszcza mojej, bo ja ponoszę jednoosobową, pełną odpowiedzialność za niepowodzenia instytutu - trzeba wziąć pod uwagę, że prezes Instytutu Pamięci Narodowej uznał, że nie należy prowadzić działalności reklamującej tę sferę aktywności instytutu.
My nigdy nie uchylaliśmy się od informowania społeczeństwa o tym, że instytut przejmuje archiwa i będzie je udostępniał. I udostępnia je. Były zwoływane konferencje prasowe na przykład w związku z udostępnianiem formularza zgłoszeniowego, co nie było takie łatwe. Ale prezes Instytutu Pamięci Narodowej uznał, że nie będzie zachęcał swoich rodaków do tego, żeby brać te formularze, wypełniać je i zwracać. Każdy we własnym sumieniu powinien rozstrzygnąć, czy skorzysta z tej możliwości. Obowiązkiem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej było stworzenie każdemu równych szans i każdy ma dzisiaj taką szansę. Moim obowiązkiem było zorganizowanie instytutu, przejęcie archiwów i stworzenie możliwości dostępu do nich. Z tego obowiązku się wywiązałem i nadal wywiązuję. Ale to nie ja jestem odpowiedzialny za to, kto do instytutu przyjdzie. Moim obowiązkiem było zapewnienie tego, by osoby, którym w pierwszej kolejności powinniśmy przyznać to prawo i tę możliwość, mogły z tego prawa skorzystać. Stąd też kolegium instytutu zatwierdziło na mój wniosek sześć kategorii osób preferowanych, którym w pierwszej kolejności udostępniamy akta. To są kategorie ze względu na wiek, na stan zdrowia i na wyroki skazujące w związku z procesami politycznymi. To są osoby, którym nasze dokumenty są potrzebne do innych postępowań. To są osoby, które chcą się oczyścić z tak zwanej dzikiej lustracji. I ostatnia kategoria to są osoby, które ze względu na ochronę dóbr osobistych chcą otrzymać informacje z Instytutu Pamięci Narodowej o tym, w jakim stopniu były obiektem zainteresowania służb specjalnych PRL.
Do tej pory, właściwie do 30 czerwca bieżącego roku, wydano ponad piętnaście tysięcy formularzy zgłoszeniowych, dokładnie piętnaście tysięcy trzysta szesnaście. Do 30 czerwca wpłynęło siedem tysięcy sto czterdzieści jeden wypełnionych wniosków. I jak powiedziałem, około stu osób otrzymało lub otrzymuje w tej chwili kopie swoich dokumentów, niektóre z nich zwróciły się już o odtajnienie nazwisk.
To nie jest jedyna - żeby nie było wątpliwości - aktywność Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów. Kilka, a w niektórych wypadkach nawet kilkanaście tysięcy spraw to sprawy związane z uprawnieniami kombatanckimi czy z wydawaniem zaświadczeń, poświadczeń lub w innej formie prawnej aktów instytutu w związku z toczącymi się w innych sprawach postępowaniami, także przed sądami polskimi. Nie zajmujemy się, dla jasności, tylko sprawami pokrzywdzonych, ale także sprawami osób, które chcą skorzystać z archiwum instytutu ze względu na inne postępowania. Gdyby nie było Instytutu Pamięci Narodowej, to te osoby w wielu wypadkach nie miałyby szansy na pozytywne załatwianie swoich spraw, zwłaszcza jeśli chodzi o ich działalność kombatancką czy opozycyjną w czasie II wojny światowej i po niej. Nareszcie polski archiwista może sprawdzać w jednym miejscu, czy wniosek zgłaszającego się do instytutu może być pozytywnie, czy też negatywnie załatwiony.
Co do pionu ścigania, czyli Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Powiedziałem już o zatrudnionych prokuratorach i śledztwach. Powstaje pytanie, jak wyglądają proporcje między śledztwami w sprawie zbrodni nazistowskich i zbrodni komunistycznych, tak jak nazywa to ustawa. To jest terminologia wynikająca z ustawy. Często się spotykamy z informacją czy z pytaniem, pretensją, a nawet zarzutem: dlaczego te proporcje są na niekorzyść zbrodni popełnionych na narodzie polskim w czasie II wojny światowej? Pomijam to, że większość tych spraw była już wyjaśniona. Sprawy z zakresu zbrodni nazistowskich były wyjaśnione, były przedmiotem śledztw w czasie działalności byłych głównych komisji badania zbrodni hitlerowskich, nazistowskich - ostatnia komisja nosiła nazwę Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Mogę tylko zwrócić państwa uwagę na statystykę. Instytut po byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przejął akta wszczętych i niezakończonych śledztw w dziewięćdziesięciu pięciu sprawach dotyczących zbrodni nazistowskich i w dwustu siedemdziesięciu pięciu sprawach dotyczących zbrodni komunistycznych. Takie były proporcje w dniu 30 czerwca 2000 r. One nie zostały ukształtowane przez Instytut Pamięci Narodowej. A dlaczego one tak wyglądają, to wyjaśniłem państwu przed chwilą.
W tej chwili prowadzimy około ośmiuset postępowań lub postępowań śledczych, poprzedzających śledztwo czynności sprawdzających. 30 czerwca było ich dokładnie pięćset sześćdziesiąt osiem. Czterysta piętnaście to zbrodnie komunistyczne, sto trzydzieści pięć to zbrodnie nazistowskie. Tam są również inne postępowania, w sprawie zbrodni ukraińskich, i dwieście dwadzieścia trzy postępowania sprawdzające.
Ktoś może zapytać: no dobrze, ale jak jest ze statystyką, gdy idzie o akty oskarżenia, przedstawienie zarzutów podejrzanym i wyroki skazujące? W szesnastu sprawach podejrzanym został przedstawiony zarzut zbrodni. Dwa akty oskarżenia wpłynęły do sądu, jeden w sprawie zbrodni komunistycznej, jeden w sprawie zbrodni nazistowskiej. Mówię tu o stanie w dniu 30 czerwca. Powstaje pytanie, dlaczego przy pięciuset sześćdziesięciu ośmiu śledztwach tylko dwa akty oskarżenia, tylko szesnaście spraw, w których podejrzanym zostały przedstawione zarzuty, mimo chociażby tych trzech tysięcy świadków przesłuchanych w tym czasie przez instytut. Otóż muszę państwu powiedzieć, że te śledztwa, które my prowadzimy, nie są śledztwami łatwymi, nieskomplikowanymi. Przede wszystkim wymagają długich i żmudnych analiz materiału dowodowego, a zwłaszcza jego gromadzenia. To jest przesłuchiwanie niekiedy kilkuset świadków, a w pewnych sytuacjach, jak na przykład dotyczących wydarzeń poznańskiego Czerwca, nawet kilku tysięcy świadków.
Oczywiście są tak zwane postępowania odpryskowe, jak mówią prokuratorzy. W przypadku jednej sprawy mogą się ujawnić inne, w których szybciej można byłoby przedstawić zarzut podejrzanemu. Ale to nie jest śledztwo związane ze złapaniem na gorącym uczynku złodzieja, to nie jest śledztwo związane z uszkodzeniem ciała w wyniku bójki, pobicia czy innej czynnej napaści na osobę fizyczną. To są śledztwa, które wymagają kwerend archiwalnych w Polsce i za granicą, pomocy prawnej ze strony zagranicznych instytucji.
I właśnie nauczeni doświadczeniem związanym z losami aktów oskarżenia, które były przekazywane do polskich sądów powszechnych przez prokuratorów byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, uznaliśmy akty oskarżenia, które zwykle się nie ostawały, zwłaszcza jeśli chodzi o zbrodnie komunistyczne. Problem pułkownika K. z Poznania, oskarżyciela - niestety skutecznego oskarżyciela - w sprawie Inki, Danuty Siedzikówny, sanitariuszki z oddziału Łupaszki pochwyconej w Gdyni, siedemnastoletniej dziewczyny skazanej na karę śmierci, którą wykonano w 1946 r. Proszę sobie przeczytać wspomnienie żyjącego księdza, jej spowiednika i świadka egzekucji tej dziewczyny. Ten przykład zawsze podaję w wystąpieniach publicznych. Także przed Wysoką Izbą chcę go przedstawić. Dwukrotnie polskie sądy wojskowe, w ubiegłym i w tym roku, uniewinniały oskarżającego w tamtej sprawie prokuratora K., dwukrotnie. Ja polemizowałem publicznie z panem prokuratorem, kiedy po pierwszym wyroku uniewinniającym stwierdził, że to nie on był winien, wykonując polskie prawo, a Inka, Danuta Siedzik, sama sobie była winna. Gdyby siedziała w domu, gdyby nie podjęła działalności w oddziale Łupaszki, nie doszłoby do tego wyroku skazującego. Tego rodzaju aroganckie argumenty są formułowane właśnie przez sprawców dla mnie ewidentnej zbrodni.
Ja publicznie oceniam działalność pułkownika K., ale z drugiej strony mam obowiązek - czy mamy obowiązek, zwłaszcza dyrektor głównej komisji - przygotowywania aktów oskarżenia, które nie byłyby narażone na tego rodzaju stanowisko sądu. Chcemy, by te postępowania miały szansę na uzyskanie wyroku skazującego. Oczywiście to niezawisły sąd oceni, czy w sprawach przez nas kierowanych będą wyroki skazujące, ale wolę znowu się narazić na zarzut, że tych spraw jest niewiele, niż na zarzut słabego przygotowywania aktów oskarżenia przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej.
Jeżeli idzie o edukację publiczną, to Biuro Edukacji Publicznej podejmuje działalność w trzech sferach aktywności. Są to: działalność naukowo-badawcza, upowszechnianie wiedzy o historii Polski po 1 września 1939 r. i działalność wydawnicza. Cztery programy badawcze kolegium instytutu zatwierdziło w tych właśnie obszarach działalności Biura Edukacji Publicznej. Są to: II wojna światowa, procesy i więźniowie polityczni w latach 1944-1956, stan wojenny - spojrzenie po dwudziestu latach oraz zagłada Żydów na ziemiach polskich. W każdym z tych obszarów aktywności organizujemy konferencje naukowe, wystawy - jedną z nich zorganizowaliśmy przecież w salach Senatu w rocznicę grudnia 1970 r. na Wybrzeżu. Wykaz ponad stu pięćdziesięciu publikacji znajdujecie państwo w sprawozdaniu - po raz pierwszy publikowane materiały z archiwów, monografie, udziały w konferencjach. Podpisujemy porozumienia, przedwczoraj z Ministerstwem Edukacji Narodowej, z trzema uniwersytetami: Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej, Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Wrocławskim, kolejne porozumienia z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim i Uniwersytetem Warszawskim w zakresie współpracy w kształceniu archiwistów na studiach podyplomowych, z MEN - gdy idzie o udział w kształtowaniu podstaw programów nauczania. Nasi eksperci będą pracowali w odpowiednich komisjach podręcznikowych, także międzynarodowych.
Uważam, że ta działalność Biura Edukacji Publicznej, tak jak dwu pozostałych wymienionych przeze mnie jednostek, przynosi instytutowi chlubę.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nie chcę odnosić się do szczegółów zawartych w sprawozdaniu, które państwo otrzymaliście w formie pisemnej. Chcę powiedzieć, kończąc to moje wystąpienie przed Wysoką Izbą, że jako człowiek ułomny i słaby, kiedy godziłem się na kandydowanie do objęcia funkcji prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, nie zdawałem sobie sprawy nie tylko z zakresu obowiązków, ale z brzemienia odpowiedzialności, która na mnie ciąży. Nie zabiegałem o tę posadę, jak ktoś powiedział. Nie ubiegałem się o tę funkcję i w każdej chwili mogę z instytutu odejść. Nie skarżę się na swój los. Moim obowiązkiem jest służenie Polsce i jej narodowi najlepiej, jak umiem. Ale mogę państwu powiedzieć, że podstawowym wyznacznikiem, jakim kieruję się w pracy, jest rota ślubowania złożonego przeze mnie 30 czerwca, i z drogi, którą ta rota, treść tego ślubowania wyznacza, nie zejdę bez względu na konsekwencje, jakie mnie spotkają. W innym bowiem przypadku uznałbym, że sprzeniewierzyłem się złożonemu ślubowaniu i, tak jak powiedziałem swego czasu, popełniłem zbrodnię. Sprzeniewierzenie się rocie ślubowania oznaczałoby bowiem okłamanie obydwu Wysokich Izb, a dla mnie nie tylko ze względu na miejsce, które zajmowałem w tej sali, ale i ze względu na konstytucyjny autorytet Sejmu i Senatu działanie naruszające godność obydwu Izb stanowiłoby zbrodnię. Tego nikt nie może od prezesa Instytutu Pamięci Narodowej oczekiwać. (Oklaski)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Czy ktoś z państwa senatorów chciałby zadać pytanie prezesowi instytutu?
Pani senator Stokarska.
(Senator Krzysztof Kozłowski: Mam pytanie do pana marszałka. Czy jest przewidziana dyskusja nad tym sprawozdaniem?)
Tak.
Senator Jadwiga Stokarska:
Pan, Panie Prezesie, na spotkaniu z organizacjami żydowskimi w Nowym Jorku powiedział: wiemy, że zbrodni dopuścili się Polacy, chociaż trzeba wyjaśnić, czy i w jakim stopniu inspirowali ich Niemcy. Na podstawie jakich dowodów stwierdza pan taki fakt? To pierwsze pytanie.
Pytanie drugie. Dlaczego, mimo że jeszcze nie skończono badań dotyczących zbrodni w Jedwabnem, kilkakrotnie wypowiedział się pan w mediach, że zbrodni tej dokonali Polacy?
Kolejne pytania. Z mediów dowiedzieliśmy się, że w obu zbiorowych mogiłach górne warstwy ciał zostały spalone na popiół, a warstwy dolne zostały nietknięte przez ogień. Ile było tych dolnych warstw ciał? Czy doszedł pan do wniosku, że ciała te musiały znajdować się w mogiłach jeszcze przed podpaleniem stodoły i dlatego górne warstwy ciał zostały spalone na popiół, dolne zaś pozostały nietknięte przez ogień? Egzekucja tych ludzi musiała się odbyć tuż nad mogiłami. Czy zgadza się pan z tą tezą, którą potwierdzają łuski i łódki karabinowe oraz kula w kręgosłupie jednego ze szkieletów?
I ostatnie pytanie. Pan profesor Jerzy Nowak stwierdził na falach radia, że w Jedwabnem znaleziono szereg przestrzelonych czaszek, ale nie podano tego do publicznej wiadomości. Jaka jest prawda dotycząca tych informacji? Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Bardzo proszę.
Prezes
Instytutu Pamięci Narodowej
- Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Leon Kieres:
Szanowna Pani Senator!
Dlaczego ja w Nowym Jorku i później wziąłem na siebie główny ciężar - ciężar, Pani Senator - dobrze pani wie, bo chociażby cytuje pani pana profesora Jerzego Roberta Nowaka, który mojej osobie poświęca wiele czasu i uwagi. Dlaczego wziąłem na siebie ten ciężar odpowiedzialności mimo tego rodzaju uwag chociażby w prasie, w której pisze wspomniany przez panią profesor, z tytułami typu: Kieres protektorem NSDAP i SS - to jest tytuł opublikowany w tym samym dniu, w tym samym miejscu, obok artykułu pana profesora Jerzego Roberta Nowaka. Dlaczego wziąłem ten ciężar odpowiedzialności? Dlatego, że uważałem, iż moim obowiązkiem jest reagowanie na toczącą się od kwietnia ubiegłego roku dyskusję. Nie ja rozpocząłem tę dyskusję i nie ja napisałem książkę "Sąsiedzi". To po pierwsze.
Po wtóre, jeżeli idzie o sprawę Jedwabnego, bo o nim przecież tutaj mówimy, chociaż z ust pani senator ta nazwa, o ile pamiętam, nie padła, to powstaje pytanie: jeśli nie prezes Instytutu Pamięci Narodowej powinien się odnieść do tez zawartych w tej pracy, to kto? Kto powinien przejąć tę odpowiedzialność? Tutaj jest odpowiedź na dwa pierwsze pani pytania.
Dlaczego twierdzę, że Polacy brali udział? Podkreślam - bo tu trzeba być precyzyjnym - ja nie mówię, że byli to wyłącznie Polacy, Polacy uczestniczyli. I dlaczego przed zakończeniem śledztwa? Jak to jest, proszę państwa, że dopiero książka opublikowana przez prowincjonalne wydawnictwo - to nie jest dezawuowanie tego wydawnictwa - z północnowschodniej Polski, opublikowana w 2000 r., rozpoczęła dyskusję na temat tej właśnie sprawy? I dlaczego ona wywołała tę dyskusję? Pani Senator, Wysoka Izbo, pierwsze śledztwo i pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł przed sądem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w 1947 r. Drugi proces zakończony prawomocnymi wyrokami, skazującymi jedenastu z dwudziestu dwóch oskarżonych, toczył się w 1949 r. Trzeci, z kolejnym wyrokiem - stąd dwunastu skazanych - był w 1953 r. Te materiały były w archiwach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a następnie przez dziesięć lat w archiwach Rzeczypospolitej Polskiej. Nie były one opatrzone klauzulami tajności. Każdy mógł zwrócić się do osób kierujących byłymi komisjami o udostępnienie tych dokumentów. Podkreślam: nie ja podjąłem tę decyzję, ale gdyby ktokolwiek - to nie jest wcale obrona - zwrócił się do mnie o udostępnienie dokumentów, jeśli idzie o te procesy, to natychmiast bym podjął taką decyzję. Wolę bowiem, żeby te dokumenty były przedmiotem analizy i rzetelnej krytyki, a nie spekulacji, które doprowadziły do takiej właśnie sytuacji, jaką mamy w tej chwili, w związku ze zbrodnią w Jedwabnem.
Z tych akt oraz ze śledztw, o których treści niestety nie mogę mówić, bo one są wszczęte, a nie zostały zakończone, tych z 1967 r., z 1972 r. i z 1978 r. wynika niezbicie, że Polacy - nie mówię o liczbie osób, prokurator prowadzący śledztwo w tej chwili mówi, że było to około czterdziestu osób - uczestniczyli w tej zbrodni. Nigdy nie powiedziałem, że Polacy byli inspiratorami tej zbrodni. Zawsze mówiłem, że ten problem powinien być przedmiotem szczegółowych analiz. Była też polemika z panem profesorem Grossem na antenie Polskiego Radia. Jedna z tez pana profesora Grossa jest taka, że to z inspiracji społeczności jedwabińskiej doszło do tej zbrodni. Mówiliśmy też, że udział Niemców, przynajmniej ośmiu jedwabińskich żandarmów, powinien być przedmiotem szczegółowych badań. Ale ja nie mogę, proszę państwa, przeczyć tezom zawartym w wyrokach sądów polskich z roku 1947, a zwłaszcza z 1949 i 1953. Przy czym to nie jest tylko mój osobisty pogląd. Te akta były poddawane analizom w Instytucie Pamięci Narodowej. One spełniają, jak mówi profesor Witold Kulesza, elementarne standardy uczciwego procesu, chociażby przez fakt, że z dwudziestu dwóch oskarżonych przez polskiego, nie innego, prokuratora jedenastu mieszkańców Jedwabnego zostało uniewinnionych. Stąd właśnie to moje wystąpienie w Nowym Jorku, tylko informujące, oraz moje późniejsze zaangażowanie, jeśli idzie o prezentowanie mojego stosunku wobec tej sprawy. Sprawa ma swój dalszy ciąg. Państwo wiecie, że toczy się śledztwo.
Nie będę tutaj oczywiście wyjaśniał, dlaczego trzy śledztwa z lat 1967, 1972 i 1978 zostały zawieszone i dlaczego trzeba je było podejmować przez Instytut Pamięci Narodowej. Ale proszę mi wierzyć, że wiem, co mówię, kiedy broniąc się przed zarzutami odpowiadam, że to ja dzisiaj zbieram za to, czego nie zrobiono przez pięćdziesiąt lat państwowości polskiej. Bo gdybyśmy tę sprawę wyjaśnili do końca w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych, nie byłoby dzisiaj sprawy Jedwabnego. Ja nie wiem, być może już do końca życia będę kojarzony wyłącznie z tą jedną sprawą. Ale tak samo, jak złożyłem ślubowanie przed Wysokim Sejmem, składałem wielokrotnie ślubowanie jako nauczyciel akademicki. I to, co powiedziałem studentom i pracownikom Uniwersytetu Łódzkiego, tutaj państwu powtórzę: ja nie mógłbym spojrzeć w oczy studentom, mówiąc u nas o prawdzie, gdybym zapomniał o tym, czego się dowiedziałem analizując te dokumenty. Prawda jest niedobra, ale wolę, żeby o niej informowano, nawet o najgorszej, niż by moja działalność miała prowadzić do zatajenia tej prawdy albo, co nie daj Boże, do jej fałszowania. Bo po mnie ktoś przyjdzie, czy za rok, czy za miesiąc, czy za dzień, czy za cztery lata i spotka się z tym samym problemem, z którym ja się spotkałem 30 czerwca ubiegłego roku. A takich spraw, muszę państwu powiedzieć, nie tylko z tego obszaru, jest bardzo dużo, zwłaszcza jeśli idzie o tak zwany dekret sierpniowy, dekret z 31 sierpnia 1944 r. To jest argument na poparcie tezy, którą tu sformułowałem. Ja nie wiedziałem, kiedy przyszedłem do instytutu, z jakimi zadaniami przyjdzie mi się zmierzyć.
Co do ekshumacji, to czy ja bym mógł prosić, jeśli pan marszałek pozwoli, pana profesora Witolda Kuleszę, który był świadkiem tej ekshumacji w Jedwabnem dzień po dniu, przez wszystkie jej dni, żeby krótko odpowiedział pani senator. Chodzi bowiem o sprawy szczegółowe, dotyczące przestrzelin w czaszkach i w kręgosłupie jednej z ofiar, o łuski i o konsekwencje dla prowadzonego śledztwa tego rodzaju zebranych tam dowodów. Panie Marszałku, bardzo bym o to prosił.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Proszę uprzejmie, Panie Profesorze.
Dyrektor
Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Witold Kulesza:
Panie Marszałku! Panie Profesorze! Wysoki Senacie!
Uczestnicząc we wszystkich czynnościach ekshumacyjnych w miejscowości Jedwabne, mogłem śledzić wszystkie etapy tych prac. Z całą odpowiedzialnością mogę, a nawet muszę stwierdzić, że w czaszkach tych, ze względu na ich stan, nie znaleźliśmy przestrzelin po kulach karabinowych. Czaszki były bowiem zdruzgotane, niekiedy były to tylko twarzoczaszki bez czerepu, niekiedy czerepy czaszek z oddzieloną częścią potylicy albo też twarzoczaszki. Prawdopodobnie obrażenia, których ślady znajdowaliśmy na czaszkach, ich zmiażdżenie powstały w wyniku spalenia ciał ofiar w stodole, a następnie w trakcie przenoszenia ciał do mogiły znajdującej się wzdłuż dłuższego boku stodoły.
Świadek przesłuchany przez prokuratora w tym śledztwie powiedział, co następuje: byłem wtedy młodym mężczyzną; polecono mi zakopać zwłoki; kiedy znalazłem się na miejscu, gdzie stała stodoła, stwierdziłem, że zwłoki utworzyły kłębowisko ciał, z wierzchu spalonych, natomiast wewnątrz owego kłębowiska znajdowały się ciała niespalone; ponieważ ciała były splątane, musieliśmy je mechanicznie rozdzielać po to, aby przenieść je do wykopu uczynionego tuż po zewnętrznej stronie stodoły wzdłuż jej dłuższego boku.
Obrażenia czaszek mogły zatem powstać zarówno w wyniku podpalenia stodoły i palenia się owego stosu ciał, jak i w wyniku mechanicznego rozdzielania owych ciał przed ich zakopaniem. Nie można było więc ustalić, czy owe obrażenia czaszek mają charakter obrażeń, jak mówi medyk sądowy, przyżyciowych, a więc powstały w okresie, gdy ofiary jeszcze żyły, czy też powstały one dopiero później.
Dlatego też z naciskiem i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie znaleziono wśród fragmentów czaszek otworów mogących być przestrzelinami. Znaleziono natomiast około stu łusek karabinowych, które są obecnie badane. I w najbliższym czasie zostanie przygotowana ekspertyza przez laboratorium kryminalistyczne policji, która to ekspertyza odpowie na pytanie, czy łuski pochodzą z amunicji, która została odstrzelona - jak powiedziałby kryminalistyk - z broni będącej na wyposażeniu niemieckich jednostek wojskowych w lipcu 1941 r. Chodzi bowiem o to, że część znalezionych przez nas łusek nosi ślady charakterystycznego spłaszczenia, które cechują broń będącą na wyposażeniu oddziałów niemieckich od 1942 r. Jeżeli zatem ekspertyza potwierdzi, że łuski te zostały odstrzelone z broni wprowadzonej do wyposażenia niemieckich jednostek w 1942 r., to nie będziemy mogli potwierdzić, że broń ta mogła być użyta 10 lipca 1941 r. Na tę ekspertyzę, jak uprzedza laboratorium kryminalistyczne Policji, przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka tygodni.
Znaleziono też płaszcz pocisku z wytopionym ołowianym rdzeniem, który leżał obok kręgosłupa jednej z ofiar. Ofiarą był mężczyzna, wzrostu około 165 cm o silnej, krępej budowie ciała. Znalezienie owego pocisku dało asumpt do odtworzenia następującego przebiegu wydarzeń. Otóż pocisk ów utkwił w ciele ofiary, która znajdowała się w stodole, a następnie jego rdzeń uległ wytopieniu w wyniku działania wysokiej temperatury, kiedy stodołę podpalono; pocisk tkwiący w spalonym ciele ofiary znalazł się w zbiorowej mogile na zewnątrz stodoły, bo razem ze spalonymi szczątkami został do niej wrzucony w momencie zakopywania ofiar. Kaliber pocisku, 9 mm, wskazuje na to, że pochodzi najprawdopodobniej z pistoletu typu Walter, który w lipcu 1941 r. był na wyposażeniu oficerów niemieckich, co daje asumpt do stwierdzenia, że na miejscu byli przynajmniej funkcjonariusze żandarmerii niemieckiej w stopniu oficera, bo oni taką bronią mogli się posługiwać. Wiemy już z procesów wcześniejszych, o czym mówił pan profesor Leon Kieres, że w Jedwabnem było tego dnia ośmiu żandarmów. Dopóki nie będziemy jednak mieli ekspertyzy kryminalistycznej potwierdzającej naszą hipotezę, że płaszcz pocisku pochodzi z pistoletu typu Walter, dopóty będzie to tylko hipoteza, o której zresztą poinformowaliśmy opinię publiczną.
Co do liczby warstw szczątków, które odkryliśmy, niezbędne jest następujące wyjaśnienie. Wewnątrz obrysu fundamentu stodoły w trakcie prac ekshumacyjnych odkryto - ku zaskoczeniu prowadzących ekshumację - zbiorową mogiłę, o której istnieniu nie wiedzieliśmy. Z relacji świadków wynikało bowiem, że w samej stodole, wewnątrz obrysu fundamentów, nie zakopywano szczątków ofiar. Świadkowie przesłuchani w śledztwie - wtedy dzieci - mówili o tym, że 10 lipca 1941 r., jak pamiętają, rozeszła się wśród dzieci w Jedwabnem wiadomość, że tego dnia odbędzie się pogrzeb Lenina. Dzieci, ciekawe, co kryje się za tą informacją, prosiły swoich rodziców o to, żeby mogły wziąć udział w tym pogrzebie. Świadkowie opisywali, że pogrzeb Lenina odbywał się w ten sposób, że kiedy udali się na rynek, zauważyli tam grupę mężczyzn, Żydów, rozbijających młotami pożyczonymi od miejscowego kowala pomnik Lenina, a ściślej: popiersie na postumencie. Następnie - według relacji tych świadków - żydowskim mężczyznom kazano nieść ów rozbity pomnik Lenina, osobno głowę, osobno tułów, na cmentarz. Na owym cmentarzu owi żydowscy mężczyźni z rabinem na czele - byli to znaczący przedstawiciele żydowskiej społeczności w Jedwabnem - mieli zostać zamordowani i wrzuceni do dołu, który miał być wykopany na drodze czy, jak należałoby poprawnie powiedzieć, na ścieżce biegnącej przez żydowski cmentarz. Były relacje świadków wskazujące na to, że świadkowie sami widzieli, jak na cmentarzu żydowskim wykopano na ścieżce ów dół i wrzucono tam ciała czterdziestu mężczyzn, a na te ciała rzucono szczątki pomnika.
Szczątki pomnika i ciała ofiar znaleźliśmy nie na cmentarzu, tylko - podkreślam: wbrew relacji naocznych świadków - wewnątrz obrysu fundamentów stodoły. Odkrycie to pozwoliło na przyjęcie następującej hipotezy. Mianowicie zbrodnia w Jedwabnem rozegrała się w dwóch etapach: w pierwszym etapie czterdziestu mężczyzn z rabinem na czele, niosących pomnik w dwóch częściach, przyprowadzono do stodoły, gdzie zostali zamordowani pod osłoną ścian stojącej stodoły. Następnie ciała zostały wrzucone do wcześniej wykopanego dołu - wykopanego wcześniej, przed sprowadzeniem pierwszej grupy ofiar - a na ciała wrzucono szczątki pomnika Lenina.
Działanie ognia rozpoznaliśmy tylko na fragmentach pomnika Lenina oraz na fragmentach szczątków ciał znajdujących się w górnej warstwie owego zbiorowego grobu wewnątrz obrysu fundamentów stodoły. W trakcie prac ekshumacyjnych wykopano obok odkrytych szczątków wykop - po to, aby stwierdzić, jak gruba jest warstwa szczątków. Przyjęliśmy, że zgodnie z relacjami świadków mogą się w tym miejscu znajdować szczątki około czterdziestu mężczyzn. Odkryte szczątki wskazywały na to, że ciała ofiar zostały wrzucone do owego przygotowanego wcześniej dołu, a następnie stodoła została podpalona, kiedy znajdowała się już w niej druga grupa ofiar. Ta druga grupa ofiar została sprowadzona z rynku i wprowadzona do stodoły prawdopodobnie wtedy, gdy ów grób w stodole z ciałami ofiar przykrytymi szczątkami pomnika nie został jeszcze zasypany ziemią.
Ta hipoteza pozwala nam wytłumaczyć, dlaczego na wierzchniej warstwie szczątków ludzkich i na fragmentach pomnika znaleźliśmy ślady działania ognia. Gdyby owa mogiła została zasypana przed wprowadzeniem drugiej grupy ofiar, nie byłoby śladów bezpośredniego działania płomieni na owe odkryte szczątki.
Druga grupa ofiar została zamordowana przez spalenie. Część ofiar prawdopodobnie próbowała wydostać się z owej stodoły i nich strzelano. Stąd hipoteza, że posługujący się pistoletem typu "Walter" niemiecki sprawca strzelał do ofiary znajdującej się w stodole być może podczas própy wydostania się jej na zewnątrz.
Następnego dnia po spaleniu stodoły ciała ofiar, które zostały sprowadzone w drugim etapie zbrodni, przeniesiono do zbiorowej mogiły, na zewnątrz stodoły .
Podjęliśmy próbę ustalenia liczby ofiar. Była to próba oparta na zważeniu popiołów ludzkich zmieszanych z fragmentami spalonego drewna. Ustaliliśmy, że zebrano około pięćset kg popiołu. Został on poddany szczegółowej analizie. Udało się wyodrębnić z niego podbródki pochodzące z czaszek dzieci. Wielkość tych podbródków i znalezione zawiązki zębów mlecznych wskazywały na to, że były tam także niemowlęta.
Co do liczby szczątków ofiar pochowanych na zewnątrz, wzdłuż dłuższego boku stodoły, przyjęliśmy, że może tam być ponad sto ofiar - do stu pięćdziesięciu - co przy uwzględnieniu liczby ofiar, których ciała całkowicie uległy spopieleniu i znajdowały się w popiołach ważących około pięćset kg, daje w sumie do dwustu pięćdziesięciu zamordowanych w stodole w pierwszym etapie i zamordowanych w stodole w drugim etapie.
Co do obecności polskich sprawców. Wiemy, że uczestniczyło w tej zbrodni około czterdziestu młodych mężczyzn. Nie budzi wątpliwości i jest dowiedziona obecność również ośmiu niemieckich żandarmów. O obecności innych niemieckich sprawców będziemy mogli wnioskować po zakończeniu ekspertyzy kryminalistycznej pocisków znalezionych w trakcie ekshumacji. Dziękuję za uwagę.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Proszę bardzo, Pani Senator.
Senator Jadwiga Stokarska:
Ponieważ pan prezes powiedział, że w zbrodni uczestniczyli Polacy, prosimy o poinformowanie Wysokiej Izby, w jaki sposób ludność polska uczestniczyła w zbrodni.
(Prezes Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Leon Kieres: Mogę?)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Proszę, Panie Profesorze.
Prezes
Instytutu Pamięci Narodowej
- Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Leon Kieres:
Z akt śledztwa oraz akt sądowych wynika niewątpliwie, że w charakterze sprawców pomocniczych, wynika to także z zeznań świadków wówczas składanych. Wymieniano w tych zeznaniach osoby, które uczestniczyły również bezpośrednio w mordowaniu Żydów jedwabieńskich.
Panie Marszałku, bardzo bym prosił o zwolnienie mnie z opowiadania w szczegółach o tym, co przeczytałem w aktach śledztw, aktach procesowych - nie w książce pana profesora Grossa - oraz w aktach śledztw, które jeszcze nie zostały zakończone. Nie chcę posługiwać się określeniami, które dla człowieka - niektórzy mówią delikatnego, ja uważam, tak twardego jak ja - stanowią, czy mogą stanowić podstawę do przeżywania emocji.
Proszę mnie też zwolnić od szczegółowego informowania Wysokiej Izby, co znajduje się w aktach toczącego się śledztwa i jakie dowody uzyskujemy, bo tego już nie mogę powiedzieć ze względu na ochronę tajemnicy śledztwa.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Oczywiście, Panie Profesorze. Wyłącznie do pańskiej dyspozycji pozostawiam zakres odpowiedzi.
Czy są jeszcze pytania? Nie.
Dziękuję bardzo, Panie Prezesie.
Otwieram dyskusję.
Przypominam o wszystkich wymogach regulaminowych dotyczących czasu przemówienia senatorów oraz o konieczności zapisywania się do głosu u senatora prowadzącego listę mówców.
Proszę o zabranie głosu panią senator Stokarską. Przygotowuje się senator Kozłowski.
Senator Jadwiga Stokarska:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
W informacji o działalności Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu przekazanej senatorom, na stronie 33 między innymi podano, że w toku obecnie prowadzonego śledztwa po przesłuchaniu czterdziestu dwóch świadków "przyjąć można, że w zbrodni tej czynnie uczestniczyli polscy mieszkańcy Jedwabnego, głównie młodzi mężczyźni w liczbie około 40, współdziałający z obecnymi na miejscu zdarzeń ośmioma niemieckimi żandarmami. Ustala się także, czy i w jakim zakresie w zbrodni tej mogło uczestniczyć kilkuosobowe komando gestapo z Ciechanowa."
10 lipca 2001 r. w sześćdziesiątą rocznicę hitlerowskiego mordu Żydów w Jedwabnem w czasie uroczystości żałobnych ambasador Izraela Szewach Weiss powiedział: "Ludzie, którzy żyli tuż obok i znali nawzajem swoje imiona - a jak wiadomo, każdy człowiek ma imię - zamordowali i spalili swoich sąsiadów. To dlatego to wydarzenie się jawi aż tak brutalnie, szokująco i boleśnie."
Leszek Miller, przewodniczący SLD, powiedział: "Oddaliśmy hołd Polakom, którzy zostali zamordowani przez innych Polaków, i ten mord przecież nie został dokonany w imieniu państwa polskiego. Robimy dzisiaj to, co powinniśmy zrobić jako przedstawiciele państwa polskiego."
Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski powiedział: "Zbrodniarze mieli poczucie bezkarności, gdyż okupanci zachęcali do takich czynów" ... "Wiemy z całą pewnością, że wśród prześladowców i oprawców byli Polacy. Nie możemy mieć wątpliwości - tu w Jedwabnem obywatele Rzeczypospolitej Polskiej zginęli z rąk innych obywateli Rzeczypospolitej. Ludzie ludziom, sąsiedzi sąsiadom zgotowali ten los. W Jedwabnem nie było polskich władz. Państwo polskie nie było w stanie obronić swoich obywateli przed mordem dokonanym z hitlerowskim przyzwoleniem i z hitlerowskiej inspiracji."... "Ci, którzy brali udział w nagonce, bili, zabijali, podkładali ogień, popełnili więc zbrodnię nie tylko wobec swych żydowskich sąsiadów. Są winni wobec Rzeczypospolitej, wobec jej wielkiej historii i wspaniałych tradycji."
Na tej samej uroczystości Stanisław Krajewski, Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, powiedział: "Jestem wdzięczny prezydentowi za to, co powiedział i za to co zrobił, żeby Polacy nie zapomnieli swoich czynów. Bo to przecież Polacy zrobili."
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej pan Leon Kieres na spotkaniu z organizacjami żydowskimi w Nowym Jorku powiedział, cytuję za Rzeczypospolitą z 14 lutego 2001 r.: "Wiemy, że zbrodni dopuścili się Polacy, chociaż trzeba wyjaśnić, czy i w jakim stopniu inspirowali ich Niemcy."
A jak było naprawdę? Po rozpoczęciu przez media nagonki na mieszkańców Jedwabnego kilkakrotnie odwiedziłam to miasteczko. Dzięki bezpośrednim i pośrednim świadectwom dotyczącym tych wydarzeń poznałam zupełnie inną rzeczywistość od tej, jaką kreują środki masowego przekazu i jaką kreowali przedstawiciele życia publicznego podczas uroczystości w Jedwabnem.
Już we wrześniu 1939 r. w Jedwabnem wytworzył się silny ruch oporu, który uformował się z uczestników podwarszawskich szkół wojskowych. We wrześniu 1939 r. Jedwabne zajęli Niemcy, a następnie odstąpili je Rosjanom. Po wejściu Rosjan natychmiast z urzędów zwolniono Polaków i wszystkie urzędy, łącznie z miejskim, obsadzili Żydzi. Otrzymali oni od Rosjan broń i utworzyli miejscową milicję. Sporo młodych Żydów wstąpiło do NKWD, do Komsomołu, do partii bolszewickiej. W Jedwabnem Żydzi utworzyli listę Polaków do wywózki na Sybir i bezpośrednio ją nadzorowali. Komisarz spod Moskwy, zapytany przez Polkę wytypowaną wraz z rodziną do wywózki, skąd zna szczegóły dotyczące liczby osób w jej rodzinie, skąd wie, że posiada konia i wóz, na który mają się załadować, odpowiedział: To nie my przywieźliśmy ze sobą swoje sobaki, to wy macie tu swoich iwrejów.
Żydzi odegrali szczególną rolę w ujawnieniu i rozbiciu polskiego ruchu oporu przez NKWD i Armię Czerwoną. Doszło do walki, w której zginęli partyzanci i enkawudziści. Doszło do aresztowania księdza Szumowskiego związanego z ruchem oporu. Został on wywieziony do Mińska Białoruskiego i rozstrzelany.
Według informacji zawartych w wydanym przez MON w 1974 r. dzienniku wojennym generała pułkownika Franza Haldera, w tomie trzecim, zatytułowanym "Od kampanii rosyjskiej do marszu na Stalingrad, 22.06.1941 r. - 29.09.1942 r.", gdy Niemcy uderzyli na ZSRR w czerwcu 1941 r., za Białymstokiem wytworzył się stały front. Niemcy otoczyli jednostki NKWD. W dwóch kotłach prawdopodobnie znalazło się od sześćdziesięciu do stu jednostek NKWD, wśród których Wehrmacht zidentyfikował kilkadziesiąt żydowskich jednostek NKWD. Po napaści Niemców na ZSRR Stalin ogłosił tak zwaną wojnę Związku Radzieckiego. Wezwał wszystkie narody Związku Radzieckiego by, jeśli gdziekolwiek spotkają Niemców, prowadzili z nimi bezwzględną walkę. W ten sposób Stalin przeniósł walkę z armii regularnych na cywilów. Stalin wezwał też między innymi wszystkich przyjaciół i sympatyków Związku Radzieckiego do włączenia się do tej walki. Dla Niemców stało się oczywiste, że na tyłach ich frontów utworzy się partyzantka z tych niedobitków rosyjskich i żydowskich, które przedarły się przez kotły.
Po obławie Żydzi powrócili do swoich miejscowości, między innymi do Jedwabnego. Wehrmacht, który zidentyfikował Żydów w kotłach, postanowił wziąć odwet na tych Żydach, którzy pochodzili z danych miejscowości, byli w armii radzieckiej lub w NKWD i walczyli ramię w ramię z komunistami. Oddział białostocki Wehrmachtu wezwał szybko Himmlera na naradę, na której postanowiono, że w lipcu i sierpniu zostaną rozstrzelani wszyscy Żydzi związani z NKWD i biorący udział w walce z Niemcami. Niemcy zaplanowali wybicie od czterdziestu do pięćdziesięciu młodych Żydów w każdej większej miejscowości, a następnie wyniszczyć ich do trzeciego pokolenia przez spalenie ich rodzin.
W Białymstoku ustalono miejscowości, z których wywodzili się Żydzi zidentyfikowani w kotłach. Było to między innymi Jedwabne. Z Prus Wschodnich do Związku Radzieckiego w kierunku Białegostoku postępowały tak zwane oddziały porządkowe, czyli oddziały do niszczenia ludzi. Było to pięć grup gestapo. Pierwsza grupa miała za zadanie rozstrzelać wszystkich sekretarzy partii komunistycznych bez względu na narodowość. Druga z tych grup miała za zadanie walczyć z tak zwanymi maruderami, to znaczy z uciekinierami z wojska, ludźmi niezameldowanymi, szpiegami, wałęsającymi się.
10 lipca 1941 r. rano do Jedwabnego zjechały trzy grupy gestapo. Pierwsza grupa to oddziały szturmowe SA, druga to jednostki zmotoryzowane NSDAP-NSKK i trzecia to przysposobienie lotnicze NSPK spod Ciechanowa. Były to jednostki lotnicze w błękitnych mundurach, świadomie lub nieświadomie mylone przez Grossa w jego książce z polską policją granatową. Jednostki lotnicze podlegały pod Ericha Kocha, który stacjonował w Królewcu i rządził całymi Prusami Wschodnimi.
Tego tragicznego dnia jednostki gestapo otoczyły Jedwabne i spędzono na rynek wszystkich Żydów, także kobiety i dzieci. Kazano im rozebrać pomnik Lenina. Gdy zaczęto rozbierać pomnik, ksiądz Kembliński zrozumiał, że Żydzi są śmiertelnie zagrożeni. Udał się na posterunek żandarmerii z prośbą, by darowano życie choćby niewinnym kobietom i dzieciom żydowskim. W odpowiedzi usłyszał: Tam, gdzie stanęła stopa niemiecka, nie ma prawa żyć taki Żyd i z okrzykiem "raus" został wypędzony z posterunku.
Popiersie Lenina z rozebranego pomnika Niemcy kazali nieść około czterdziestu młodym Żydom w kierunku stodoły. Resztę Żydów ustawiono za nimi.
(Wicemarszałek Donald Tusk: Czas minął.)
Proszę, Panie Marszałku, o zapisanie mnie do głosu po raz drugi.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Proszę zapisać panią senator.
Dziękuję bardzo.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Krzysztofa Kozłowskiego.
Senator Krzysztof Kozłowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Chciałem z tego miejsca, pod koniec kadencji - tak to się składa - szczególnie podziękować naszemu koledze, senatorowi, a obecnie szefowi Instytutu Pamięci Narodowej, profesorowi Leonowi Kieresowi. Chciałem podziękować za rzetelność, uczciwość, odwagę i trud.
Nie taję, że miałem poważne wątpliwości, czy instytut, który tworzymy, ma prawo do zaszczytnej nazwy "Instytut Pamięci Narodowej", jeśli w praktyce jego działalność ograniczy się do zarządzania teczkami byłej Służby Bezpieczeństwa. Sądziłem, że utonie w problemach teczkowych, a przez to nie zasłuży na zaszczytną nazwę. Profesor i współpracujący z nim ludzie dokonali rzeczy naprawdę wielkiej. Przekonali nas, że instytut ma sens, że jest niezbędny i konieczny. I nie chodzi tu tylko o owe nieszczęsne teczki, ale o autentyczną pamięć narodową, którą nie tylko trzeba chronić, ale przede wszystkim trzeba znać.
Dziękuję profesorowi za to, że położył tak wielki nacisk na prawdę. Nie pomogą tu rozpaczliwe próby ratowania tego, co się czasem nazywa dobrym imieniem Polaków. To imię musi być prawdziwe, musi być autentyczne, a nie utkane z mitów - podkreślam - w zrozumiałej w jakimś sensie i rozpaczliwej próbie jego ratowania, że przecież nigdy, przenigdy nie mogliśmy tego zrobić, bo przecież jesteśmy Polakami. Pan, Panie Profesorze, z konfrontacji z bolesną, tragiczną przeszłością w tym wypadku wyszedł z podniesioną głową jako człowiek, który sprostał zadaniu. Mam nadzieję, że sprosta im pan do końca przez mądrą, rozważną pracę nad oddzieleniem wszystkich propagandowo-mitycznych wątków od tego, co naprawdę się stało, i przez określenie, w jakim stopniu musimy nie tylko ubolewać, ale naprawdę dokonać rozrachunku z własnym sumieniem.
Panie Profesorze, Instytut Pamięci Narodowej naprawdę dobrze służy tej pamięci. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Pan senator Bielawski.
Senator Janusz Bielawski:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Panie Profesorze Kieres!
Nie będę mówił o śledztwie dotyczącym zbrodni w Jedwabnem. Pragnę się natomiast odwołać do moich osobistych wspomnień dotyczących wydarzeń, które działy się w zupełnie innej części Polski, a konkretnie na Mazowszu, w powiecie mińsko-mazowieckim. Próby zamazywania prawdy wywodzą się z naszej megalomanii narodowej: bo Polska była przedmurzem chrześcijaństwa, bo walczyliśmy o wolność naszą i waszą, a brzydkie czyny popełniają zupełnie inne nacje.
To wspomnienie jest dla mnie jednym z makabryczniejszych wspomnień z okresu okupacji. Był to październik, może początek listopada, wtedy likwidowano getto w Mińsku Mazowieckim i z tego getta uciekł chłopak, mniej więcej mój rówieśnik. I co się dzieje? Z posterunku w Latowiczu, z posterunku granatowej policji, a więc Polaków, zostaje wydelegowany jeden policjant. I jedzie on sobie na rowerku i po śladach tropi tego chłopaka. I go zastrzelił. Kto to zrobił? Polak.
Sprawę współpracy z Niemcami w okresie okupacji zazwyczaj traktujemy w sposób taki, że na tle bohaterstwa naszych rodaków, na tle walki, którą prowadzili z okupantem, jest to rzecz marginalna. Ale to jednak było i na to nie można zamykać oczu.
Mam duży szacunek dla pana działalności, Panie Profesorze. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu panią senator Stokarską. Drugie wystąpienie - pięć minut.
Senator Jadwiga Stokarska:
Jak mówią świadkowie, pędzonych Żydów mogło być w granicach stu sześćdziesięciu, dwustu osób. Po obu stronach orszaku żandarmi pod przymusem rozstawili Polaków i fotografowali ich na tle pędzonych Żydów. Użytych do konwojowania orszaku żydowskiego Polaków Niemcy odprawili około 200 m przed stodołą, na wysokości obecnej ulicy Krasickiego. Prawdopodobnie trzech Polaków nie wycofało się i zginęło w stodole razem z Żydami.
Młodym Żydom, niosącym popiersie Lenina, żandarmi nakazali wykopać w stodole dół, a po sprawdzeniu nazwisk i odczytaniu rozkazu przez Żyda Macpołowskiego w stopniu kapitana gestapo zostali rozstrzelani przez Niemców. Następnie do stodoły Niemcy wpędzili pozostałych przypędzonych z rynku Żydów, czyli rodziny i krewnych do trzeciego pokolenia Żydów rozstrzelanych wcześniej. Niemcy benzyną lotniczą oblali dookoła stodołę, otoczyli ją kordonem i podpalili. Według relacji świadków, nikt nie miał szans uciec ze stodoły.
Następnego dnia z rozkazu Niemców Polacy pogrzebali zamordowanych Żydów w obu zbiorowych mogiłach. Do jednej z nich wrzucono popiersie Lenina. Ciała zamordowanych Żydów, zgromadzone w postaci piramidy, Polacy zastali w jednym rogu stodoły - według świadków na klepisku leżało jedno lub dwa ciała. Nie były one zwęglone. Jak wynika z "Dziennika wojennego" Franza Haldera, Żydzi w stodole nie zginęli jako Żydzi, lecz jako komuniści i rodziny tych komunistów - na podstawie wyroku wydanego przez Wermacht w Białymstoku i odczytanego im przed śmiercią przez Żyda-gestapowca. Dla Żydów Niemcy przeznaczyli inną śmierć: poprzez getto. Getto w Jedwabnem Niemcy utworzyli 11 lipca 1941 r. Zamknęli w nim około stu, stu trzydziestu Żydów, przetrzymywali ich do listopada, po czym przewieźli do Łomży, następnie do Treblinki i tam stracili.
Masakra w Jedwabnem była zorganizowana i przeprowadzona przez Niemców, a nie przez Polaków. Polacy byli zmuszeni przez gestapo do identyfikacji rodzin spokrewnionych z Żydami-komunistami. Pod lufami karabinów niemieckich, bici kolbami, Polacy byli zmuszeni do wyprowadzenia Żydów z domów i konwojowania ich na rynek. Tym, którzy uważają, że Polacy nie musieli tego wykonać, należy przypomnieć tragiczną sytuację Calela Perechodnika, który jako żydowski policjant w podwarszawskim getcie, zmuszony przez Niemców, wysyłał transporty Żydów do Treblinki, w tym własną rodzinę.
Jeszcze inną sytuację opisuje Stefan Korboński w książce "Polacy, Żydzi, Holocaust". Cytuję: "We Lwowie w obozie pracy codziennie rano na apelu dwóch rabinów zmuszanych jest do tańczenia fokstrota w rytm muzyki granej przez żydowską orkiestrę".
Jak w świetle przytaczanych wyżej informacji z "Dziennika wojennego" autorstwa pułkownika Franza Haldera należy rozumieć treść artykułu pod tytułem "Dyplomacja prewencyjna", napisanego przez Jerzego Sławomira Maca przy współpracy z Ryszardem Kamińskim, a zamieszczonego w czasopiśmie "Wprost" z 28 stycznia 2001 r.? Cytuję: "Przebieg pogromów w Zarębach Kościelnych, Stawiskach, Wąsoszy, Wiźnie, Brańsku, Kolnie, Radziłowie, Szczuczynie i Tykocinie i był podobny jak w Jedwabnem. Zaraz po wkroczeniu Niemców, często nawet nie czekając na ich przyzwolenie, zabierano się do rabowania żydowskiej własności. Broniących jej ludzi bito, a gdy okazało się, że hitlerowcy pozwalają też bezkarnie mordować, zabijano, by nie było świadków. We wszystkich wypadkach tłumem dowodziły grupy pijanych prowodyrów, często przemieszczających się z miasta do miasta. Na rzeź w Radziłowie przyjechali mieszkańcy Wąsoszy po skończonym właśnie u siebie pogromie, a dołączyli do niego pospiesznie zaprzęganymi furmankami chłopi z okolicznych wiosek. Pogrom zawsze poprzedzał spektakl mający upokorzyć i ośmieszyć ofiary. Żydom kazano niszczyć wzniesione przez Sowietów pomniki, zaprzęgano ich do wozów..."
Wicemarszałek Donald Tusk:
Czas minął. Dziękuję bardzo.
Senator Jadwiga Stokarska:
Panie Marszałku, ze względu na ograniczony czas składam resztę mojego wystąpienia do protokołu...*
(Wicemarszałek Donald Tusk: Pani Senator, czas nie jest ograniczony, tylko wykorzystała pani regulaminowe piętnaście minut.)
...a także kieruję bardziej szczegółowe pytania dotyczące Jedwabnego do pana prezesa. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Proszę o zabranie głosu pana senatora Zychowicza. Przygotowuje się pani senator Urniaż-Grabowska.
Senator Zbigniew Zychowicz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Nie sądziłem, że będę musiał dzisiaj zabierać głos w sprawie zdawałoby się lakonicznego, czy nawet rzetelnego sprawozdania pana prezesa Kieresa. Ale wątki, które się tu pojawiły, zmuszają mnie do tego.
My, Polacy, próbujemy sobie układać stosunki z sąsiadami po ludzku. Ale istnieje na tym polu tyle zadrażnień, iż to układanie jawi się nam jako ciężka praca. Dotyczy to Litwy, Rosji, Ukrainy, Czech, Niemiec. Mieszkam w Szczecinie i kiedy przyjeżdżają do mnie przyjaciele, pokazuję im często Wały Chrobrego, jedną z najpiękniejszych dzielnic tego miasta. Podziwiają ją i potem niekiedy mówią do mnie: słuchaj, przecież to zbudowali Niemcy. Rzeczywiście. I wtedy po raz kolejny nasuwa mi się refleksja, że myśmy przyszli po tysiącu lat nieobecności na te ziemie, które przez kilkaset lat budowali i zamieszkiwali Niemcy. Ale teraz one są nasze i my, po tysiącu lat egzystencji, kiedy granica płonęła i ogrom krzywd był naprawdę wielki, próbujemy z tym sąsiadem układać sobie stosunki na nowo. Takie wątki można by znaleźć także w stosunkach z Ukrainą, a także z Czechami, choć nie tak bolesne, chodzi wszak tylko o Zaolzie. Mieliśmy w Szczecinie przed wojną i w czasie wojny pomnik Colleoniego, kondotiera, który to pomnik dzisiaj stoi w Warszawie. My poszukujemy bolesnej tożsamości, naszych korzeni i chcemy ten pomnik, zakupiony przez burmistrza Szczecina, sprowadzić z powrotem do naszego miasta. Tak oto bowiem chcemy budować naszą tożsamość, nasze korzenie.
I oto dzisiaj dowiaduję się, że tutaj podawane jest w wątpliwość to, co wydaje się prawdą oczywistą. Dowiaduję się, że Jedwabne to jest prawie zmowa, spisek przeciwko narodowi polskiemu. Wysłuchawszy wystąpienia pani senator Stokarskiej twierdzę, że antysemityzm jest naszą chorobą. Poszukujemy wrogów nie tam, gdzie powinniśmy to robić. Uważam, że trzeba, tak jak to uczyniło już paru Polaków, posypać głowy popiołem i przeprosić za to, co się stało.
Powiem tylko tyle, że to, co pan robi, Panie Profesorze Kieres, zyskuje mój najwyższy szacunek. Dziękuję uprzejmie. (Oklaski)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Proszę o zabranie głosu panią senator Urniaż-Grabowską.
Senator Ligia Urniaż-Grabowska:
Chciałam tu publicznie, przed Wysokim Senatem, podziękować za wspaniałą lekcję tego, jak można prowadzić edukację. Pański instytut, jego dział edukacji, otworzył kilka dni temu w Płocku wystawę "Czerwiec '76", która była nieprawdopodobnie zorganizowana. Chcę, żeby państwo o tym wiedzieli, bo nasza prasa mało pisze o pozytywach, o rzeczach dobrych i myślę, że to się przemknęło, że na pewno państwo nawet o tym nie słyszeli.
Niewiele osób wie, że Płock był też miejscem zdarzeń Czerwca '76. Ale ponieważ właśnie w Płocku miały być dożynki, zrobiono wszystko, żeby te zdarzenia i marsz robotników pod siedzibę komitetu wojewódzkiego za wszelką cenę ukryć. I to się udało, bo niewielu z państwa wie o tym, że te zdarzenia miały miejsce.
Wystawa i konferencja naukowa odbyły się w siedzibie książnicy płockiej, która przedtem była siedzibą komitetu wojewódzkiego - jest to jeden z piękniejszych budynków Płocka. Tam były udostępniane książki napisane przez pana prof. Eislera. I chcę państwu opowiedzieć o tym, co tam było. A było tam bardzo dużo młodzieży i byli też uczestnicy zdarzeń z obu stron barykady, czyli ci, którzy szli pod ten komitet w ramach protestu, i ci, którzy siedzieli w tym budynku i usiłowali prowadzić rozmowy. Zresztą ja też byłam poproszona jako świadek tych zdarzeń, ponieważ udzielałam pomocy lekarskiej i jeździłam, oczywiście w pełnej konspiracji, do Radomia. Był tam Wojtek Celiński, lekarz, który współpracował. Ja byłam związana bardziej z grupą Andrzeja Czumy, Zawiadomiłam Wojtka o konferencji i on też na niej był; oboje wypowiadaliśmy się.
Chciałam nawiązać do pana ostatniej wypowiedzi. Podczas konferencji zabrał głos pan, który był członkiem komitetu wojewódzkiego i jasno opowiadał o tym, jak to wyglądało. Powiedział, że z okien komitetu na głowy tych robotników padały drobne pieniądze i że jedna osoba, przebywająca wtedy w tym budynku, jest w tej chwili we władzach miasta. Relacjonował to człowiek, który próbował nawiązać rozmowy po to, żeby nie doszło do rozlewu krwi, i opowiadał to spokojnie. Wtedy nasunęła mi się refleksja, że jednak jesteśmy wspaniałym narodem, bowiem ten pan wiedział, że gdy wyjdzie z tego budynku, nikt go nie zaatakuje, nikt nie będzie mu ubliżał. I tak to się skończyło. Młodzież podeszła do niego i spytała, czy nie bał się powiedzieć, że siedział tu, po tej stronie. Powiedział, że nie - bo taka jest atmosfera i tej konferencji, i tej prawdy, którą chcemy przed wami odkryć, dotyczącej tego, co tu się działo. Profesor, którego książki o Czerwcu były tam udostępnione, powiedział jedną ważną rzecz. To mianowicie, że to jest wielka ranga demokracji, powodująca, iż ci, którzy byli w tym budynku i po tej stronie, mogą w efekcie demokratycznych wyborów być we władzach tego miasta. I to jest to, co pan swoim działaniem pokazuje młodzieży. Młodzieży, która nie ma nawet zielonego pojęcia o tamtych latach - nie mówię, że o ostatnich zdarzeniach, bo ostatnie były bardziej brutalne.
Tak więc nie zgadzam się z tym, że jesteśmy narodem, który niesie nienawiść i nietolerancję. Nie. O tym świadczy właśnie ta konferencja i to, że młodzież można uczyć historii na takich przykładach, czyli dokładnie to, co wyście zrobili. Tam sala była wypełniona. Czyńcie tak dalej, bo to jest potrzebne. Dzisiejsze pokolenie nie ma bowiem pojęcia nawet o ostatnich latach osiemdziesiątych. Dziękuję panu.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Janowski, proszę.
Senator Mieczysław Janowski:
Panie Marszałku! Państwo Senatorowie! Panie Prezesie!
Z tej wysokiej trybuny chciałbym zabrać głos, by użyć słowa "dziękuję" wobec Instytutu Pamięci Narodowej i Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Chodzi mi o pracę, która wykonana zastała w ciągu roku. Mówił o tym pan prezes.
Wiem, jak ogromnie trudne jest poszukiwanie prawdy o zbrodniach dokonanych przeciwko Polsce, dokonanych przez ludzi spod znaku swastyki i przez tych spod znaku sierpa i młota. Wiem, jak trudno jest to robić w sposób obiektywny, odpowiadający prawdzie historycznej.
I w tym kontekście chciałbym podziękować panu, Panie Profesorze Kieres, i zespołowi, którym pan kieruje. Wtedy, gdy razem pracowaliśmy w Senacie, dyskutowaliśmy o tym, jak trudnej podejmuje się pan roli. I myślę, że do tej pory komisja ten egzamin zdała znakomicie, a instytut, który buduje się i tworzy, będzie służył Polakom po to, aby poznali prawdę o przestępczych czynach wobec naszego narodu, a także o tym, co Polacy uczynili wobec siebie samych, bo o tym też trzeba pamiętać. Chcę także zwrócić uwagę na osiągnięcia organizacyjne, o których jakbyśmy zapomnieli. To jest wielki trud, by powstały placówki w dziesięciu miastach, i wiem, z iloma problemami należało się borykać.
Zatem, Panie Profesorze, uważam, że to sprawozdanie, które pan przedłożył, jest sprawozdaniem, z którego mimo wszystko bije nadzieja, że będziemy mogli poznać prawdę o sobie samych i o tym wszystkim, co było złe, a co dotknęło tak boleśnie nasz naród. Dziękuję.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Czy ktoś z państwa senatorów chciałby jeszcze zapisać się do dyskusji?
Pani senator wyczerpała swój czas, rozumiem, że w innym trybie chce pani...
(Senator Jadwiga Stokarska: Ad vocem.)
Słucham?
(Senator Jadwiga Stokarska: Ad vocem, Panie Marszałku.)
Nie ma takiego trybu w naszym regulaminie.
(Senator Jadwiga Stokarska: Chciałabym sprostować.)
Sprostowanie? Proszę bardzo.
Senator Jadwiga Stokarska:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Chciałabym sprostować wypowiedź pana senatora Zychowicza, który zarzuca Polakom antysemityzm. Szkoda, że nie mogłam przedstawić dalszej części mojego wystąpienia, z której byście państwo dowiedzieli się, w jaki sposób Polska pomagała ludziom narodowości żydowskiej. Byliśmy jedynym krajem wśród krajów okupowanych, w którym Niemcy zagrozili...
Wicemarszałek Donald Tusk:
Pani Senator, to nie jest sprostowanie, może pani założyć bez większego ryzyka, że Izba jest świadoma pomocy, którą Polacy świadczyli na rzecz Żydów.
(Senator Jadwiga Stokarska: Po wypowiedzi pana senatora uważam, że nie. Dziękuję.)
Dziękuję bardzo.
Informuję, że lista mówców została wyczerpana.
Czy pan prezes pragnie jeszcze zabrać głos?
Proszę uprzejmie, Panie Prezesie.
Prezes
Instytutu Pamięci Narodowej
- Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Leon Kieres:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Przepraszam, że ośmielam się prosić o tolerancję, ale w związku z tym, że zabieram głos z tego miejsca, chciałbym właśnie z tego miejsca, prawdopodobnie po raz ostatni w tej kadencji, podziękować państwu za wystąpienia w dyskusji. Wszystkim państwu chciałbym podziękować za, często niezasłużone, także dotyczące mnie, słowa uznania. Chcę państwu powiedzieć, że, jak mówiłem, zarówno gdy żegnałem się z państwem w czerwcu ubiegłego roku, jak i teraz pamiętam i będę pamiętał, iż moja postawa w służbie publicznej w dużym stopniu była kształtowana przez państwa tutaj, w tej Izbie. Jeśli dzisiaj mogę spojrzeć państwu prosto w oczy, to między innymi dlatego, że zawsze pamiętałem o państwa postawie w służbie publicznej. Bardzo serdecznie państwu dziękuję.
Pozwolą państwo, choć w tej chwili nie ma tutaj między nami pani marszałek, pani profesor Alicji Grześkowiak, że złożę jej podziękowanie jako marszałkowi Wysokiej Izby i osobie, która wielokrotnie, o czym dzisiaj muszę tutaj powiedzieć, wspierała mnie w chwilach trudnych, w chwilach zwątpień i na którą zawsze mogłem liczyć, za co pani marszałek bardzo serdecznie dziękuję.
Chciałbym powiedzieć, że słowa krytyki zawsze odbieram z powagą i uznaniem. Bardzo proszę o złożenie informacji, które przekazała pani senator Stokarska, do Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Jeśli pani ma nowe informacje, proszę je złożyć do komisji, będą one brane pod uwagę w śledztwie. Zapewniam panią, że pochylimy się nad nimi z największą uwagą.
Na zakończenie chcę powiedzieć, że jestem oskarżany o różne rzeczy, obwiniany o różne sprawy, ale dobro Polski i Polaków jest dla mnie prawem najwyższym. Bez względu na to, co się o mnie będzie mówiło, zawsze będę się czuł Polakiem niezależnie od tego, jakimi słowami moja polskość będzie określana.
Życzę, byście państwo na swojej drodze publicznej i prywatnej spotykali wyłącznie dobro. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję, Panie Prezesie.
Zamykam dyskusję.
Dziękuję prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, profesorowi Leonowi Kieresowi, za przedstawienie Informacji o działalności Instytutu w okresie od 1 lipca 2000 r. do 30 czerwca 2001 r.
Panie Prezesie, Panie Dyrektorze, myślę, że w imieniu przytłaczającej większości Izby dołączę się także do gratulacji i podziękowań za dotychczasową pracę. Życzę panu prezesowi i panu dyrektorowi, całemu instytutowi, całej komisji takiej jak dotychczas wytrwałości i przede wszystkim nieustępliwości. (Oklaski)
Stwierdzam, że Senat zapoznał się z tą informacją.
Przystępujemy do oświadczeń senatorów poza porządkiem obrad.
Przypominam, że oświadczenie nie może trwać dłużej niż pięć minut.
Zanim przystąpimy do oświadczeń, przypominam, że mniej więcej piętnaście, dwadzieścia minut po zakończeniu oświadczeń zainteresowani senatorowie będą mogli zrobić sobie zdjęcie zbiorowe w foyer przy kręconych schodach.
Proszę o zabranie głosu panią senator Czubę. Przygotowuje się senator Suchański.
Senator Krystyna Czuba:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Oświadczenie kieruję do marszałek Senatu, do prezydenta Rzeczypospolitej i do premiera Rzeczypospolitej.
Kandydaci SLD do Senatu podpisują zobowiązanie, że będą dążyć do likwidacji Senatu. O likwidacji Senatu mówi także Platforma Obywatelska i PSL. Przypominają się więc początki PRL. W referendum "Trzy razy tak" był postulat likwidacji Senatu. Był też wówczas plakat "Senat z wozu, koniom lżej".
Czy Senat jest potrzebny? Senat jest standardem demokratyzacji. Powstał dzięki postulatom "Solidarności". Istnienie Senatu to początek wolnej Polski. To rzeczywista wola narodu i narodowy interes. Istnienie Senatu wywodzi się z rady królewskiej. Jest to kontynuacja najlepszych polskich tradycji, wywodzących się także z Konstytucji 3 Maja.
Dlaczego Senat jest konieczny? W Sejmie toczy się walka polityczna. Ścierają się partyjne interesy. W Senacie odbywa się rzeczywista refleksja na temat prawa nie tyle pod kątem polityki, ile pod kątem wspólnego dobra. Wybory do Senatu odbywają się w sposób najbardziej demokratyczny. Są to wybory większościowe, głosowanie na konkretną osobę. Jest to zarazem osobiste zobowiązanie człowieka wybranego do szczególnej odpowiedzialności wobec wyborców. Wyborcy mają prawo do rozliczenia swego kandydata.
Dorobek odrodzonego Senatu jest bardzo wielki. To właśnie z Senatu wyszły najważniejsze inicjatywy legislacyjne, dotyczące zrębów ustroju demokratycznego i samorządowego. To właśnie Senat przez swoją inicjatywę w 2000 r. umożliwił Polonii pełne głosowanie podczas wyborów prezydenckich. To tutaj powstały inicjatywy ustaw: o Karcie Praw Polaka, o obywatelstwie polskim, o repatriacji, o społecznym nadawcy w radiofonii i telewizji, o pozostawieniu szkół artystycznych w gestii ministra. To Senat objął patronat nad Polakami na obczyźnie. Nie zapominajmy, że polska emigracja jest bardzo liczna. Więcej niż 1/3 Polaków żyje poza Polską. Oni potrzebują pomocy Senatu.
Nie wolno nam też zapomnieć, że istnieje zasada dwuinstancyjności, jeśli chodzi o instytucje związane z prawem. Żeby istniała możliwość weryfikacji prawa, konieczne jest więc istnienie dwóch instancji. Przykładem jest sądownictwo.
Senat to polska racja stanu i prestiż Polski na arenie międzynarodowej. Sygnał, że w Polsce nie ma trwałych instytucji, że wszystko można zmienić, to sygnał, że nie ma demokracji. W czasie stanu wojennego nie wolno było marzyć i mówić o Senacie i o urzędzie prezydenta. Zniesienie Senatu to puste miejsce dla Polski w instytucjach międzynarodowych. Niemal wszystkie demokratyczne państwa świata posiadają dwuizbowy parlament.
Likwidacja Senatu to demontaż demokracji w Polsce! Mamy wzorce na Wschodzie - na Białorusi, gdzie wszystkie instytucje demokratyczne zostały zlikwidowane. Białoruś - czy demokracja zachodnia, do której Polska wreszcie doszła?
Moje bycie senatorem to powód do dumy, a nie do wstydu. Być senatorem to godność i zobowiązanie. Nie pozwolimy zlikwidować Senatu w Polsce!
Popisali: Krystyna Czuba, Janina Sagatowska, Marcin Tyrna, Stefan Konarski, Dorota Czudowska, Bogdan Tomaszek, Ligia Urniaż-Grabowska, Jan Cimanowski, Jan Chodkowski, Dariusz Kłeczek, Anna Bogucka-Skowrońska, Elżbieta Płonka, Jerzy Masłowski, Sławomir Willenberg, Zdzisław Maszkiewicz. Dziękuję.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Proszę o zabranie głosu pana senatora Suchańskiego.
Senator Jerzy Suchański:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Pierwsze oświadczenie podaję do wiadomości państwa senatorów.
20 lipca 2000 r. na sześćdziesiątym drugim posiedzeniu Senatu RP zwróciłem się do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w sprawie objęcia przez jednego z oferentów ponad 60% akcji Państwowych Zakładów Zbożowych w Brzegu, w województwie opolskim. W tym wystąpieniu stwierdziłem, że moim zdaniem, nastąpiło istotne zaniżenie ceny zakupu. Wczoraj otrzymałem odpowiedź od prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mirosława Sekuły, w której zawarte są następujące treści.
"Przeprowadzona przez Departament Kontroli Doraźnych Najwyższej Izby Kontroli kontrola sprzedaży przez Agencję Prywatyzacji akcji Polskich Zakładów Zbożowych "Brzeg" SA z siedzibą w Brzegu, PZZ "Brzeg" SA, wykazała istotne nieprawidłowości w przygotowaniu tej prywatyzacji, w prowadzeniu rokowań, w wyborze inwestora i ustaleniu warunków umowy. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli doszło do naruszenia interesu skarbu państwa. PZZ "Brzeg" SA sprzedano za cenę ponaddwudziestokrotnie niższą - powtarzam: cena ponaddwudziestokrotnie niższa - od minimalnej, rekomendowanej w wycenie spółki. Ujawnione przez kontrolę zdarzenia w tej prywatyzacji to między innymi sprzedaż 65% akcji PZZ "Brzeg" za kwotę 1 miliona 128 tysięcy 400 zł, to jest o 24 miliony 513 tysięcy 600 zł mniejszą od dolnej granicy wyceny metodą likwidacyjną, i o ponad 94 miliony zł mniejszą od wartości tego pakietu akcji wynikającą z wyceny metodą skorygowanych aktywów netto.
Jednocześnie Najwyższa Izba Kontroli w trybie art. 63 ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli w dniu 24 lipca 2001 r. skierowała do prokuratury rejonowej dla dzielnicy Warszawa Śródmieście zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków nadzoru, wynikających z ustawy, nad przebiegiem prywatyzacji PZZ "Brzeg" SA przez prezesa Agencji Prywatyzacji. Spowodowało to powstanie szkody majątkowej skarbu państwa o wielkich rozmiarach, nie mniejszej niż 24 miliony 482 tysiące zł."
Pozwoliłem sobie państwa zapoznać z jednym z kwiatuszków realizowanej w Polsce prywatyzacji. Jestem głęboko przekonany, że szanowni państwo macie więcej tego rodzaju przykładów.
Drugie oświadczenie również podaję do wiadomości państwa senatorów.
W imieniu mieszkańców województwa świętokrzyskiego gorąco, naprawdę gorąco pragnę podziękować pani senator Genowefie Ferenc, pani senator Jolancie Danielak, panu senatorowi Wiesławowi Pietrzakowi za pomoc w organizacji bezpłatnych kolonii dla dzieci z terenów popowodziowych oraz za dary dla kolonistów. Były to dla naszych dzieci wspaniałe dni po dramatach przeżytych przez ich rodziny. Wspaniała i pełna atrakcji atmosfera wypoczynku nie byłaby możliwa, gdyby nie osobiste zaangażowanie i gorące serca państwa senatorów. Dziękuję z całego serca.
Dziękuję panu senatorowi Januszowi Lorenzowi za organizację i przekazanie darów dla mieszkańców naszego województwa.
Uprzejmie proszę państwa senatorów o podziękowanie wszystkim tym, którzy przyczynili się do udzielenia pomocy mieszkańcom naszego województwa, świętokrzyskiego. Z poważaniem, Jerzy Suchański.
I ostatnie oświadczenie w tej kadencji.
Panie i Panowie Senatorowie!
Serdecznie dziękuję wam za współpracę w tej kadencji. Mieliśmy czasami różne zdania, toczyliśmy spory, jestem jednak głęboko przekonany, że robiliśmy to wszystko dla tworzenia dobrego polskiego prawa, robiliśmy to dla Polski, pełniąc rolę, jaką konstytucja dała naszemu Senatowi.
Sądzę, że mogę, również i w waszym imieniu, podziękować pracownikom Biura Legislacyjnego. Ich profesjonalizm i duża kultura osobista sprawiały, że cieszyli się oni dużym uznaniem i szacunkiem Wysokiej Izby.
Pragnę również podziękować wszystkim paniom i panom, którzy pracowali na rzecz Senatu, którzy pomagali nam w codziennej pracy. Niezależnie od wyników wyborów pozostawiamy tu, w Senacie swoje sympatie i radość, że mogliśmy współdziałać z tak oddanymi ludźmi. Serdecznie dziękuję.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Nikt więcej nie zapisał się do głosu.
Informuję, że do protokołu swoje oświadczenia złożyli senatorowie: Gołąbek, Rzemykowski, Majdański.*
Proszę panią senator sekretarz o odczytanie komunikatów.
Senator Sekretarz
Jolanta Danielak:
Panie i Panowie Senatorowie!
Informuję, że z uwagi na fakt, że mamy problemy z frekwencją, zdjęcia zapowiadane wcześniej będą robione dopiero po zakończeniu dzisiejszego posiedzenia.
Informuję państwa, że w sali nr 217 po ogłoszeniu przerwy odbędzie się posiedzenie Klubu Senatorskiego AWS.
Przypominam, że posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej Legislacji Europejskiej w sprawie przyjęcia sprawozdania z działalności komisji odbędzie się dzisiaj o godzinie 14.00 w sali nr 179.
Spotkanie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbędzie się w sekretariacie komisji po ogłoszeniu przerwy.
Posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w sprawie przyjęcia sprawozdania z działalności komisji w czwartej kadencji Senatu odbędzie się trzydzieści minut po ogłoszeniu przerwy w sali nr 182.
Posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu odbędzie się o godzinie 14.45 w sali nr 25, budynek G.
Posiedzenie Komisji Gospodarki Narodowej odbędzie się bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w sali nr 179. Komisja rozpatrzy wnioski zgłoszone do ustawy o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym oraz przyjmie sprawozdanie ze swojej pracy.
Posiedzenie Komisji Rodziny i Polityki Społecznej w sprawie wniosków do ustawy o ułatwieniu zatrudnienia absolwentom szkół odbędzie się w sali posiedzeń plenarnych bezpośrednio po ogłoszeniu przerwy w obradach Senatu. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję bardzo.
Zarządzam przerwę do godziny 18.00.
(Przerwa w obradach od godziny 13 minut 50
do godziny 18 minut 08)
Wicemarszałek Donald Tusk:
Wznawiam obrady.
Proszę senatorów sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.
Powracamy do rozpatrzenia punktu drugiego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Kodeks pracy oraz niektórych innych ustaw.
Przypominam, że w przerwie w obradach odbyło się posiedzenie Komisji Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisji Ustawodawczej, które ustosunkowały się do przedstawionych w toku debaty wniosków i przygotowały wspólne sprawozdanie w tej sprawie.
Przypominam też, że dyskusja nad rozpatrywaną ustawą została zamknięta i obecnie mogą zabrać głos jedynie sprawozdawcy i wnioskodawcy.
Proszę sprawozdawcę Komisji Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisji Ustawodawczej, pana senatora Stefana Konarskiego, o zabranie głosu i przedstawienie uzgodnionych na posiedzeniu wniosków.
Senator Stefan Konarski:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Połączone komisje: Komisja Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisja Ustawodawcza, na posiedzeniu w dniu wczorajszym, 12 września, rozpatrzyły wnioski zgłoszone w trakcie debaty zarówno przez obydwie komisje, jak i przez panią senator Krystynę Czubę. Połączone komisje poparły swój wcześniejszy wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję.
Czy senator wnioskodawca lub drugi senator sprawozdawca chcą jeszcze zabrać głos?
Pani senator Czuba?
(Senator Krystyna Czuba: Tak, Panie Marszałku.)
Proszę bardzo.
Senator Krystyna Czuba:
Zwracam się do Wysokiego Senatu z prośbą o poparcie tej poprawki. Ona jest ważna ze względu na pracujące kobiety i rodziny, które potrzebują w swoich domach matek i żon, a zwłaszcza matek.
W imieniu bardzo wielu kobiet proszę Wysoką Izbę o poparcie tej poprawki.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję.
Pan senator Zdzisław Maszkiewicz?
(Senator Zdzisław Maszkiewicz: Dziękuję.)
Dziękuję.
Przypominam, że pani senator Krystyna Czuba wycofała jeden swój wniosek.
Czy ktoś z państwa senatorów pragnie podtrzymać wycofany wniosek pani senator Czuby? Nie widzę chętnych. Dziękuję.
Przystępujemy do głosowania w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Kodeks pracy oraz niektórych innych ustaw.
Przypominam, że w tej sprawie w toku debaty zostały przedstawione następujące wnioski: Komisja Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisja Ustawodawcza wnosiły o przyjęcie ustawy bez poprawek, senator Krystyna Czuba przedstawiła wniosek o wprowadzenie poprawek do ustawy.
Informuję, że w pierwszej kolejności zostanie przeprowadzone głosowanie nad wnioskiem o przyjęcie ustawy bez poprawek, a następnie, w wypadku odrzucenia tego wniosku, nad przedstawionymi poprawkami według kolejności przepisów ustawy.
Przystępujemy do głosowania nad wnioskiem Komisji Rodziny i Polityki Społecznej oraz Komisji Ustawodawczej, popartym przez połączone komisje, o przyjęcie ustawy o zmianie ustawy - Kodeks pracy oraz niektórych innych ustaw bez poprawek.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto z państwa senatorów jest za przyjęciem przedstawionego wniosku, proszę o naciśnięcie przycisku "za" i podniesienie ręki.
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 73 obecnych senatorów 29 głosowało za, 44 - przeciw. (Głosowanie nr 11)
Wobec odrzucenia wniosku o przyjęcie ustawy bez poprawek przechodzimy do głosowania nad poprawkami przedstawionymi przez senator Krystynę Czubę.
Poprawki pierwszą, drugą i trzecią przegłosujemy łącznie. Zmierzają one do wprowadzenia zakazu pracy w niedzielę w placówkach handlowych i zakładach usługowych z wyjątkiem takich placówek i zakładów, które zatrudniają do pięciu pracowników i których działalność jest niezbędna do zaspokojenia codziennych potrzeb ludności.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto z państwa senatorów jest za przyjęciem tych poprawek?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 76 obecnych senatorów 47 głosowało za, 26 - przeciw, 3 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 12)
Poprawki zostały przyjęte.
Poprawka czwarta, pani senator Czuby, zmierza do wprowadzenia zakazu...
(Głos z sali: Ta poprawka jest wycofana.)
Przepraszam, ta poprawka jest wycofana.
Przystępujemy do głosowania za przyjęciem uchwały w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Kodeks pracy oraz niektórych innych ustaw w całości, ze zmianami wynikającymi z przyjętych poprawek.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto z państwa senatorów jest za przyjęciem uchwały, proszę o naciśnięcie przycisku "za" i podniesienie ręki.
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 76 obecnych senatorów 44 głosowało za, 26 - przeciw, 6 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 13)
Wobec wyników głosowania stwierdzam, że Senat podjął uchwałę w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Kodeks pracy oraz niektórych innych ustaw.
Powracamy do rozpatrzenia punktu czwartego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy - Kodeks morski.
Przypominam, że w przerwie w obradach odbyło się posiedzenie Komisji Gospodarki Narodowej, która ustosunkowała się do przedstawionych w toku debaty wniosków i przygotowała sprawozdanie w tej sprawie.
Przypominam, że dyskusja nad rozpatrywaną ustawą została zamknięta i obecnie mogą zabrać głos jedynie sprawozdawcy i wnioskodawcy.
Proszę sprawozdawcę Komisji Gospodarki Narodowej, pana senatora Kazimierza Kleinę, o zabranie głosu i przedstawienie uzgodnionych na posiedzeniu wniosków.
Senator Kazimierz Kleina:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Komisja Gospodarki Narodowej na swoim posiedzeniu w dniu dzisiejszym rozpatrzyła poprawki zgłoszone na posiedzeniu plenarnym do ustawy - Kodeks morski. Komisja Gospodarki Narodowej rekomenduje przyjęcie następujących poprawek zawartych w punkcie oznaczonym w zestawieniu rzymską dwójką: pierwszej, drugiej, trzeciej, siódmej, dziesiątej, jedenastej, trzynastej, czternastej, szesnastej, siedemnastej, osiemnastej, dziewiętnastej, dwudziestej, dwudziestej pierwszej, dwudziestej trzeciej, dwudziestej piątej, dwudziestej szóstej, dwudziestej ósmej, trzydziestej, trzydziestej pierwszej, trzydziestej drugiej, trzydziestej trzeciej, trzydziestej czwartej, trzydziestej piątej, trzydziestej szóstej, trzydziestej siódmej, trzydziestej ósmej, trzydziestej dziewiątej, czterdziestej, czterdziestej pierwszej, czterdziestej drugiej i czterdziestej trzeciej.
Równocześnie w imieniu komisji zwracam się z prośbą o łączne przegłosowanie poprawek, które mają znaczenie legislacyjne. Są to następujące poprawki: trzecia, dziewiętnasta, dwudziesta pierwsza, dwudziesta trzecia, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta ósma, trzydziesta, trzydziesta druga, trzydziesta trzecia, trzydziesta czwarta, trzydziesta piąta, trzydziestej szóstej, trzydziestej siódmej, trzydziestej ósma, czterdziesta, czterdziesta pierwsza, czterdziesta druga oraz czterdziesta trzecia.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję.
(Senator Krzysztof Kozłowski: Panie Marszałku, w sprawie formalnej.)
Panie Senatorze, proszę bardzo.
Senator Krzysztof Kozłowski:
Przepraszam bardzo, czy to znaczy, że Komisja Gospodarki Narodowej wnosi o przyjęcie ustawy bez poprawek oraz rekomenduje kilkadziesiąt poprawek do tej samej ustawy?
Wicemarszałek Donald Tusk:
Proszę o wyjaśnienie, Panie Senatorze Sprawozdawco.
Senator Kazimierz Kleina:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Mówiłem, że Komisja Gospodarki Narodowej rekomenduje przyjęcie poprawek. Wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek został zgłoszony podczas posiedzenia komisji i nie otrzymał poparcia później, na posiedzeniu komisji, po wysłuchaniu i zgłoszeniu wszystkich poprawek na posiedzeniu plenarnym. W czasie posiedzenia plenarnego wyjaśniałem, dlaczego Komisja Gospodarki Narodowej przyjęła taką procedurę. Często jest taka sytuacja, że komisja, mimo iż wcześniej zgłosiła wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek, po debacie plenarnej akceptuje pewne propozycje, które mają ją doprecyzować.
Wicemarszałek Donald Tusk:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Panie Senatorze, wszystko jasne? Już wyjaśnione?
(Senator Krzysztof Kozłowski: Ja zrozumiałem, ale nie całkiem się zgadzam.) (Wesołość na sali)
Pan senator Kulak.
Senator Zbigniew Kulak:
Prosiłbym o uściślenie. Oczywiście nie jestem przeciwnikiem głosowania en bloc, ale użył pan określenia, że poprawki, które wymienił pan senator, mają znaczenie legislacyjne, sugerując wobec tego, że pozostałe nie mają takiego znaczenia. Jaka jest myśl, że właśnie te poprawki mamy przegłosować łącznie?
Wicemarszałek Donald Tusk:
Panie Senatorze, te semantyczne wątpliwości rozwiewaliśmy wskutek interwencji senatora Jarzembowskiego dwa lata temu. Przez słowo "legislacyjne" nieprecyzyjnie, ale obyczajowo rozumie się poprawki o charakterze redakcyjnym lub niezmieniającym merytorycznej zawartości przepisu.
Czy senator wnioskodawca chce jeszcze zabrać głos?
Senator Marek Waszkowiak?
(Senator Marek Waszkowiak: Dziękuję bardzo.)
Dziękuję.
Senator Marek Waszkowiak wycofał niektóre swoje poprawki zawarte w punkcie oznaczonym rzymską dwójką.
Czy ktoś chciałby podtrzymać poprawki pana senatora? Nie widzę zgłoszeń.
Przystępujemy do głosowania w sprawie ustawy - Kodeks morski.
Przypominam, że w tej sprawie w toku debaty zostały przedstawione następujące wnioski: Komisja Gospodarki Narodowej wnosiła o przyjęcie ustawy bez poprawek, senator Marek Waszkowiak przedstawił wniosek o wprowadzenie poprawek do ustawy.
Informuję, że w pierwszej kolejności zostanie przeprowadzone głosowanie nad wnioskiem o przyjęcie ustawy bez poprawek, a następnie, w wypadku odrzucenia tego wniosku, nad przedstawionymi poprawkami według kolejności przepisów ustawy.
Przystępujemy do głosowania nad wnioskiem Komisji Gospodarki Narodowej o przyjęcie ustawy - Kodeks morski bez poprawek. Przyjęcie tego wniosku wykluczy głosowanie nad poprawką czwartą do ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę - Kodeks morski.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto z państwa senatorów jest za przyjęciem przedstawionego wniosku, proszę o naciśnięcie przycisku "za" i podniesienie ręki.
Kto jest przeciwko?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 76 obecnych senatorów 15 głosowało za, 52 - przeciw, 9 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 14)
Wobec odrzucenia wniosku o przyjęcie ustawy bez poprawek przechodzimy do głosowania nad przedstawionymi przez senatorów poprawkami.
Poprawka pierwsza, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do uściślenia przedmiotu regulacji prawnej kodeksu morskiego poprzez zapis, że w zakresie nieuregulowanym jego przepisami stosunki pracy na statkach morskich, sprawy bezpieczeństwa morskiego, zapobieganie zanieczyszczeniu morza przez statki oraz inne sprawy regulują odrębne przepisy, a nie wyłącznie ustawy.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 70 głosowało za, 1 - przeciw, 4 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 15)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka druga, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do dostosowania treści ustawy do odpowiednich przepisów kodeksu postępowania cywilnego.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 72 głosowało za, 3 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 16)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka trzecia jest pierwszą z grupy poprawek o charakterze redakcyjnym, porządkującym, uściślającym, nad którymi będziemy głosowali łącznie.
Czy mam wymienić jeszcze raz poprawki, o które chodzi? Nie widzę takiej potrzeby. Dziękuję bardzo.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za przyjęciem tych poprawek?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 76 obecnych senatorów 72 głosowało za, 3 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 17)
Poprawki zostały przyjęte.
Poprawka czwarta, senatora Waszkowiaka, zmierza do uściślenia jednej z przesłanek uzyskania przez statek niestanowiący polskiej własności polskiej przynależności na czas oznaczony poprzez zapis, w myśl którego wnioskodawca obowiązany będzie do przedstawienia pisemnej zgody wszystkich wierzycieli hipotecznych na uzyskanie przez statek takiego statusu.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu.
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 34 głosowało za, 26 - przeciw, 15 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 18)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka piąta, senatora Waszkowiaka, zmierza do sprecyzowania dnia, w którym następuje ustanie zawieszenia polskiej przynależności statku stanowiącego polską własność z uwzględnieniem trzech rodzajów rejestrów statku.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 24 głosowało za, 34 - przeciw, 16 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 19)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka szósta, senatora Waszkowiaka, zmierza do uściślenia, iż czynności rejestrowe, o których mowa w tym przepisie, dokonywane są w związku z wpisem do rejestru okrętowego, rejestru jachtów i rejestru prowadzonego przez urzędy morskie.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 20 głosowało za, 44 - przeciw, 11 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 20)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka siódma, senatora Waszkowiaka, zmierza do sprecyzowania, iż wpis do rejestru okrętowego następuje na podstawie zgłoszenia zainteresowanych, chyba że prawo przewiduje wpis z urzędu albo na wniosek.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto się wstrzymał od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 70 obecnych senatorów 60 głosowało za, 3 - przeciw, 6 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 21)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka ósma, senatora Waszkowiaka, zmierza do likwidacji sprzeczności z przepisami art. 33 §1 i 2 oraz art. 35, które posługują się sformułowaniem "okoliczności podlegające wpisowi do rejestru okrętowego", nie zaś pojęciem "zmian podlegających takiemu wpisowi".
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 74 obecnych senatorów 23 głosowało za, 38 - przeciw, 13 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 22)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka dziewiąta, senatora Waszkowiaka, zmierza do sprecyzowania, iż w razie niezgłoszenia statku lub okoliczności podlegającej wpisowi do rejestru okrętowego izba morska stosuje odpowiednie przepisy o postępowaniu przynaglającym w zakresie prowadzenia ksiąg wieczystych.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 73 obecnych senatorów 16 głosowało za, 44 - przeciw, 13 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 23)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka dziesiąta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do dostosowania przepisów do konstytucji poprzez sprecyzowanie, iż minister właściwy do spraw gospodarki morskiej może, w drodze rozporządzenia, powierzyć zadania organu pomiarowego instytucji klasyfikacyjnej, uwzględniając specyfikę i charakter zadań realizowanych przez tę instytucję.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 73 obecnych senatorów 67 głosowało za, 6 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 24)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka jedenasta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do sprecyzowania, iż kapitan obowiązany jest dochować staranności sumiennego kapitana statku przy wszystkich czynnościach służbowych, nie zaś zawodowych.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 67 głosowało za, 3 - przeciw, 5 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 25)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka dwunasta, która też jest autorstwa senatora Waszkowiaka, zmierza do dostosowania art. 66 do przepisów ustawy o izbach morskich.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 19 głosowało za, 41 - przeciw, 14 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 26)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka trzynasta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do nadania przepisowi takiego brzmienia, zgodnie z którym statkiem stanowiącym polską własność jest również statek wchodzący w skład majątku spółki osobowej, nie zaś wyodrębnionego jej majątku, zważywszy na postanowienia przepisów kodeksu spółek handlowych.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 74 obecnych senatorów 70 głosowało za, 3 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 27)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka czternasta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do uściślenia, iż przepisy art. 73 §3 pkty 1 i 2 odnoszą się również do skarbu państwa.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 72 głosowało za, 1 - przeciw, 1 wstrzymał się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 28)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka piętnasta, pana senatora Waszkowiaka, zmierza do sprecyzowania, że statek, o którym mowa w tym przepisie, może być wpisany do Polskiego Rejestru Okręgowego na wniosek właściciela lub wszystkich współwłaścicieli.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 74 obecnych senatorów 21 głosowało za, 37 - przeciw, 16 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 29)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka szesnasta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do sprecyzowania, iż umowa o przeniesienie własności statku obciążonego hipoteką morską, o której mowa w tym przepisie, dotyczy osób zagranicznych w rozumieniu ustawy - Prawo działalności gospodarczej.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 70 głosowało za, 2 - przeciw, 1 wstrzymał się od głosu, 2 nie głosowało. (Głosowanie nr 30)
Poprawka została przyjęta.
Nad poprawką siedemnastą będziemy głosować łącznie z poprawką czwartą do ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę - Kodeks morski. Przyjęcie tych poprawek wykluczy głosowanie nad wnioskiem oznaczonym rzymską jedynką, dotyczącym ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę - Kodeks morski. Poprawki te, autorstwa senatora Waszkowiaka, poparte przez komisję, zmierzają do likwidacji sprzeczności norm.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 72 głosowało za, 1- przeciw, 1 wstrzymał się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 31)
Poprawki zostały przyjęte.
Poprawka osiemnasta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do sprecyzowania, iż przepisy te dotyczą wierzyciela hipotecznego, nie zaś każdego wierzyciela.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 70 głosowało za, 2 - przeciw, 2 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 32)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka dwudziesta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do uzupełnienia, iż termin, o którym mowa w tym przepisie, jest określony w przepisach o przedawnieniu roszczeń.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 72 głosowało za, 2 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 33)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka dwudziesta druga, senatora Waszkowiaka, zmierza do dostosowania użytej w tym przepisie terminologii do przepisów kodeksu cywilnego.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 23 głosowało za, 39 - przeciw, 12 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 34)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka dwudziesta czwarta, senatora Waszkowiaka, zmierza do uściślenia, że o zamiarze sprzedaży ładunku przewoźnik zawiadamia odbiorcę, jeżeli jest mu znany, zważywszy na treść kodeksu morskiego, który posługuje się tym sformułowaniem.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 74 obecnych senatorów 24 głosowało za, 40 - przeciw, 10 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 35)
Poprawka nie została przyjęta.
Poprawka dwudziesta siódma został wycofana, poprawka dwudziesta dziewiąta także.
Poprawka trzydziesta pierwsza, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do dostosowania treści przepisów z zakresu prawa morskiego do innych przepisów kodeksu.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 70 głosowało za, 1 - przeciw, 3 wstrzymało się od głosu, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 36)
Poprawka została przyjęta.
Poprawka trzydziesta dziewiąta, senatora Waszkowiaka, poparta przez komisję, zmierza do likwidacji błędnego odesłania.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto jest za?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 72 obecnych senatorów 70 głosowało za, 1 - przeciw, 1 nie głosował. (Głosowanie nr 37)
Poprawka została przyjęta.
Przystępujemy do głosowania za przyjęciem uchwały w sprawie ustawy - Kodeks morski w całości ze zmianami wynikającymi z przyjętych poprawek.
Proszę o naciśnięcie przycisku obecności.
Kto z państwa senatorów jest za przyjęciem uchwały?
Kto jest przeciw?
Kto wstrzymał się od głosu?
Dziękuję. Proszę o podanie wyników głosowania.
Na 75 obecnych senatorów 72 głosowało za, 3 wstrzymało się od głosu. (Głosowanie nr 38)
Wobec wyników głosowania stwierdzam, że Senat podjął uchwałę w sprawie ustawy - Kodeks morski.
90. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu