Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment
Oświadczenia
Senator Jerzy Cieślak złożył oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:
Po okresie spadku bezrobocia na terenie całego kraju w latach 1994-1997 pod rządami koalicji Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności obserwujemy jego szybki wzrost. Od 1 lipca 1998 r. do 1 lipca 1999 r. liczba zarejestrowanych bezrobotnych zwiększyła się o blisko 23%, a wskaźnik bezrobocia wzrósł o 9,8% do 11,6%. W tym samym okresie w województwie dolnośląskim liczba bezrobotnych zwiększyła się o trzydzieści jeden tysięcy czterysta osób, to jest o blisko 21,5%. Wskaźnik bezrobocia wzrósł z 12,4% do 14%. W końcu tego okresu bez pracy pozostawało sto osiemdziesiąt cztery tysiące osób. Konsekwencją likwidacji miejsc pracy było między innymi szybko rosnące obciążenie niewydolnego Funduszu Pracy. Liczba osób pobierających zasiłek albo świadczenie przedemerytalne wzrosła o 68,4%. Szczególnie niepokojący jest fakt, że w pierwszym półroczu ubiegłego roku na terenie województwa dolnośląskiego w wyniku zwolnień grupowych w dziewięćdziesięciu pięciu zakładach pracę utraciło dwa tysiące pięćdziesiąt jeden osób, a w tym samym okresie bieżącego roku w wyniku zwolnień grupowych w dwustu pięćdziesięciu ośmiu zakładach pracę utraciło aż sześć tysięcy dziewięćset czterdzieści siedem osób. Po raz pierwszy od kilku lat nie odnotowano spadku bezrobocia w okresie tworzenia sezonowych miejsc pracy. W lipcu i sierpniu bieżącego roku kolejne sześćdziesiąt cztery zakłady pracy zgłosiły zamiar zwolnień grupowych, obejmujących blisko cztery tysiące pracowników. W moim przekonaniu, rosnące bezrobocie jest efektem błędów w polityce gospodarczej i społecznej rządu i administracja rządowa powinna być odpowiedzialna za likwidowanie skutków własnej niekompetencji.
Popieram inicjatywę grupy posłów AWS i SLD, zmierzającą do nowelizacji ustaw określających kompetencje organów administracji publicznej w związku z reformą ustrojową państwa, z dnia 24 lipca 1998 r., której celem jest zaniechanie przekazania urzędów pracy samorządom powiatowym i wojewódzkim. Urzędy pracy powinny pozostać w strukturze administracji rządowej specjalnej, podobnie jak w krajach Unii Europejskiej.
Zwracam się do Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej Senatu z apelem o dokładną analizę skutków ewentualnego przejęcia przez samorządy z dniem 1 stycznia 2000 r. odpowiedzialności za zwalczanie bezrobocia na swoich terenach. W opinii ekspertów, z którymi się kontaktowałem, spowoduje to między innymi zamknięcie rynków pracy w ramach powiatów, przy dużym przestrzennym zróżnicowaniu bezrobocia. Po pozbyciu się przez rząd odpowiedzialności za skutki własnych d
ecyzji o charakterze makroekonomicznym w kolejnych latach zmniejszane będą środki budżetowe na zwalczanie bezrobocia, a samorządy zmuszane będą do zwiększenia własnego udziału w finansowaniu skutków błędnej polityki administracji rządowej w tym zakresie.Na zakończenie apeluję do pana premiera o znaczne zwiększenie środków Funduszu Pracy w rządowym projekcie budżetu na 2000 r.
***
Senator Jerzy Suchański wygłosił trzy oświadczenia. Dwa skierowane do premiera Jerzego Buzka, a jedno do ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego.
Oświadczenie pierwsze, skierowane do premiera:
Uprzejmie proszę o rozważenie możliwości wygospodarowania w ramach reorganizacji administracyjnej kraju jednego etatu. Proszę o przekazanie go do województwa świętokrzyskiego celem umożliwienia powołania osoby na stanowisko wicekuratora oświaty i wychowania. Z wyjaśnień wojewody świętokrzyskiego wynika, że brak środków finansowych, aby można było kogoś powołać na wakujące od lipca 1999 r. miejsce wicekuratora.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
Drugie oświadczenie zostało skierowane również do premiera Jerzego Buzka:
W art. 76 ust. 3 ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym ustawodawca stanowi, że obsadzanie stanowiska dyrektora i zastępców odbywa się tylko w drodze powołania, co oznacza, że nie można zatrudnić wyżej wymienionych osób na podstawie umowy o pracę. Tym samym ustawodawca dał możliwość odwołania w każdym czasie bez ograniczeń przewidzianych dla umowy o pracę, jak art. 38, 52 §3, art. 53 §4 i 177 §1 kodeksu pracy.
Jeżeli tak, to czy niezależnie od zapisów w statucie kas chorych co do terminów odwołania dyrektora rada kas ma prawo dokonać tych zmian w dowolnym czasie?
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
Oświadczenie skierowane do Longina Komołowskiego, ministra pracy i polityki socjalnej:
Uprzejmie proszę o interpretację pkt 2 §10 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z dnia 22 maja 1989 r. w sprawie szczegółowych zasad udzielania oprocentowania spłaty i umarzania pożyczek dla osób niepełnosprawnych, "Dziennik Ustaw" nr 67 z 1998 r., poz. 439 z późniejszymi zmianami.
W szczególności uprzejmie proszę o wyjaśnienie dwóch kwestii. Po pierwsze, czy zwrot niespłaconej pożyczki, który powinien nastąpić w terminie nie dłuższym niż dziewięćdziesiąt dni od daty wypowiedzenia umowy, spowodowany niewłaściwym realizowaniem umowy z winy pożyczkobiorcy, obejmuje kwotę niespłaconej pożyczki wraz z należnymi odsetkami umownymi i karnymi oraz odsetkami w wysokości 15% od udzielonej kwoty, czy też tylko wraz z odsetkami w wysokoś
ci 15% od udzielonej kwoty, bez odsetek umownych i karnych.Po drugie, czy sformułowanie w pkt 2 §10 wyżej cytowanego rozporządzenia wraz z odsetkami od udzielonej kwoty oznacza: wraz z odsetkami od całej kwoty udzielonej pożyczki czy od niespłaconej kwoty pożyczki? Zapytanie to wynika stąd, że gdyby zachodził pierwszy wariant, pożyczkobiorcy, którzy spłacili większą część pożyczki, byliby w gorszej sytuacji prawnej niż pożyczkobiorcy, którzy spłacili mniejszą część pożyczki lub w ogóle nie zaczęli jej spła
cać.Z poważaniem, Jerzy Suchański.
***
Senator Ireneusz Michaś wygłosił następujące oświadczenie:
22 czerwca 1999 r. odbył się w Warszawie IV Kongres Zakładów Pracy Chronionej. Przyświecało mu symptomatyczne hasło "W obronie pracy dla niepełnosprawnych". Jego obrady przebiegały pod presją skierowanego do Sejmu projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym wraz z autopoprawką rządu praktycznie pozbawiającą zakłady prac chronionej wszystkich dotychczasowych ulg.
Kongres postawił wiele pytań, między innymi dlaczego w procesie legislacyjnym odchodzi się od poszanowania litery i ducha międzynarodowych porozumień podpisanych przez nasze państwo. Konwencja Międzynarodowej Organizacji Pracy nr 159 jednoznacznie stwierdza, że wzrost zatrudnienia osób niepełnosprawnych jest w dużym stopniu uwarunkowany stosowaniem systemu ulg finansowych wobec pracodawców ich zatrudniających.
Jednym z generalnych argumentów rządu w dyskusji nad projektem zmian w zasadach opieki nad osobami niepełnosprawnymi jest marnotrawstwo środków na wsparcie zakładów pracy chronionej. Jeżeli tak jest, to ten patologiczny stan rzeczy trzeba zmienić, a prawo poprawić, ale nie wolno wylewać przysłowiowego dziecka z kąpielą i pozbawiać jakichkolwiek życiowych szans ludzi i tak już dostatecznie przez los doświadczonych. Ludzi nie mających żadnych możliwości znalezienia zatrudnienia na otwartym rynku pracy.
Zastanawia fakt, z jaką łatwością rząd odchodzi od preferowanej niegdyś zasady konsultowania projektów nowego prawa z organizacjami społecznymi, w tym wypadku z Krajową Radą Konsultacyjną ds. Osób Niepełnosprawnych czy Krajową Izbą Gospodarczo-Rehabilitacyjną. Nawet sejmowa Komisja Polityki Społecznej uznała, że nie ma podstaw, aby zaakceptować propozycje rządowe w sytuacji, gdy nie stworzono jej możliwości zapoznania się z analizą sytuacji finansowej zakładów pracy chronionej oraz opiniami przedstawicieli zainteresowanego środowiska.
Czy takie postępowanie rządu jest podyktowane obawą przed zbyt dużym oporem społecznym wobec jego propozycji, czy też chęcią przeforsowania ich za wszelką cenę i postawienia społeczeństwa wobec faktów dokonanych?
Powstałe w Ciechanowie powiatowe centrum pomocy rodzinie zadania z zakresu rehabilitacji zawodowej i społecznej realizuje w oparciu o środki finansowe Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wysokość środków określa corocznie zarząd PFRON w formie ustalonego limitu. W roku 1999 limit ten został określony dopiero 1 czerwca. Długotrwały brak danych dotyczących funduszów na realizację poszczególnych zadań znacznie utrudnił pomoc osobom niepełnosprawnych z terenu powiatu ciechanowskiego. Czy jest to zjawisko powszechne? Jeśli tak, to dlaczego ma miejsce i kto jest za nie odpowiedzialny?
Na tle tych refleksji rodzi się pytanie tyleż ogólne, co retoryczne: co się stało z dawną, powszechnie uznaną za słuszną, zasadą solidaryzmu społecznego, z niegdysiejszym etosem sprawującej obecnie w Rzeczypospolitej władzę ekipy politycznej?
Panie Marszałku, Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej w konkluzji dyskusji na temat sytuacji zakładów pracy chronionej stwierdził między innymi, cytuję: "Określenie dotacji dla zakładów pracy chronionej w wysokości nie większej niż 35% planowanych na rok 1999 wydatków Państwowego Funduszu Pracy Osób Niepełnosprawnych w praktyce oznacza zredukowanie o 75% kwot, którymi wspierano zatrudnienie osób niepełnosprawnych w zakładach pracy chronionej i jest równoznaczne z likwidacją prawie wszystkich spółdzielczych zakładów pracy chronionej oraz zwolnieniem znacznej części osób niepełnosprawnych w pozostałych zakładach".
Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej będzie bronił pozostawienia dotychczasowych rozwiązań podatkowych dotyczących zakładów pracy chronionej do czasu zmiany ustaw o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych w taki sposób, aby eliminując nieprawidłowości, nie zmniejszyć środków na wspieranie zatrudnienia, opiekę lekarską oraz indywidualną pomoc dla osób niepełnosprawnych. W pełni podzielam to stanowisko.
Oświadczenie swoje kieruję do prezesa Rady Ministrów, by zainteresował się tym problemem
i wyjaśnił go.***
Senator Józef Kuczyński wygłosił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:
W pierwszych dniach września w Gdańsku grupa działaczy i byłych założycieli ruchu Młodej Polski zorganizowała uroczyste obchody dwudziestolecia tej organizacji. To ich sprawa i nie powinno być nikomu nic do tego.
Dlaczego więc poruszam tę sprawę? Ano dlatego, że według mnie kryje się za tym wielki i oburzający skandal. Omawiane obchody sfinansowane były bowiem między innymi przez Państwową Agencję Inwestycji Zagranicznych, która formalnie uzasadniała to jako sponsorowanie ważnego wydarzenia dla gdańskiego rynku regionalnego. W rzeczywistości Agencja Inwestycji Zagranicznych, którą kieruje pan prezes Adam Pawłowicz, z państwowych pieniędzy, szermując - delikatnie mówiąc - naciąganym uzasadnieniem, finansuje zupełnie prywatną imprezę, a mianowicie nostalgiczne, rocznicowe, koleżeńskie spotkanie środowiska ruchu Młodej Polski. Spotkanie, w którym pan prezes bierze udział i którego, można nawet przypuszczać, był jednym z inicjatorów, bowiem sam do ruchu Młodej Polski należał. Jak ja oceniam takie postępowanie, już powiedziałem.
Chciałbym jednak także poznać ocenę i wnioski, jakie z tej sprawy wyciąga zwierzchnik pana prezesa Pawłowicza. Pytania te kieruję do premiera rządu, pana Jerzego Buzka.
***
Senator Lech Feszler przedstawił oświadczenie skierowane do ministra edukacji narodowej:
Zwracam się z interwencją w sprawie sytuacji finansowej placówek oświatowo-wychowawczych typu opiekuńczego, a mianowicie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Długoborzu, gmina Zambrów oraz Domu Dziecka w Zambrowie. Sytuacja finansowa tych placówek jest bardzo trudna, gdyż przyznany im budżet zaspokaja potrzeby tylko w około 70%.
Placówki te spełniają szczególnie ważną rolę, nie tylko oświatową, ale także społeczną, ponieważ zapewniają opiekę dzieciom dotkniętym trwałą chorobą i pochodzącym ze środowisk ubogich.
W specjalnym ośrodku społeczno-wychowawczym wychowuje się sto dwadzieścioro dzieci upośledzonych, w większości pochodzących z rodzin ubogich. Przyznany mu budżet nie zapewnia środków finansowych na utrzymanie internatu, który jest niezbędny dla wychowanków dotkniętych chorobą uniemożliwiającą samodzielne życie. Niedobór środków finansowych w wysokości 76 tysięcy zł grozi jego zamknięciem.
Podobna, a nawet trudniejsza jest sytuacja domu dziecka, w którym wychowuje się siedemdziesięcioro czworo dzieci pochodzących z rodzin ubogich i często dotkniętych patologią społeczną. W przyznanym mu budżecie brakuje 297 tysięcy 970 zł na zaspokojenie potrzeb zapewniających wychowankom normalne warunki bytowe. Niedobór tych środków znacznie obniża minimum finansowe przeznaczane na utrzymanie jednego wychowanka, które aktualnie wynosi tylko 885 zł miesięcznie. Sytuuje się ono znacznie poniżej normy krajowej, którą niedawno podał w "Wiadomościach" telewizyjnych dyrektor Departamentu do spraw Opieki MEN, a która wynosi od 1500 do 2000 zł. Tak duża dysproporcja świadczy albo o niedoszacowaniu przez MEN potrzeb tego typu placówek, albo o gorszym traktowaniu takich ośrodków w województwie podlaskim niż w kraju.
Pragnę poinformować, iż w sprawie niedoboru środków na utrzymanie tych placówek występował starosta powiatu zambrowskiego, kierując do pana pisma z dnia 20 stycznia, 10 lutego, 14 kwietnia, 25 czerwca oraz 14 lipca, w których przedstawiał trudną sytuację tych jednostek oraz prosił o zwiększenie budżetu. Pisma te pozostały bez odpowiedzi.
Pragnę dodać, iż sytuacja finansowa powiatu zambrowskiego jest trudna - podobnie jak większości powiatów w Polsce - nie ma więc możliwości zabezpieczenia tych potrzeb z innych źródeł czy też z dochodów własnych powiatu.
Panie Ministrze, przedstawiając trudną sytuację placówek oświatowo-wychowawczych typu opiekuńczego, gdzie wychowuje się dzieci specjalnej troski, głównie z rodzin, które nie mogłyby im zapewnić dobrej opieki, zwracam się do pana z prośbą o przeanalizowanie tych problemów i zwiększenie budżetu tych placówek, w postaci dotacji dla nich, do wysokości zaspokajającej ich potrzeby i zapewniającej normalne funkcjonowanie.
Z wyrazami szacunku, Lech Feszler.
***
Senator Kazimierz Drożdż swoje oświadczenie skierował do dwóch ministrów - do ministra finansów i ministra gospodarki:
Na terenie Wałbrzycha nasiliły się w ostatnim czasie zjawiska wydostawania się gazów kopalnianych na powierzchnię. Jest to bezpośrednio związane z tym, że wałbrzyskie kopalnie węgla kamiennego zaprzestały zarówno wentylowania, jak i wypompowywania wód podziemnych z szybów kopalnianych. Tempo napływu wód podziemnych i migracja gazów kopalnianych ku powierzchni mogą się nasilać w wypadku intensywnych opadów i w okresach obniżania się ciśnienia atmosferycznego. Woda, dział
ając na zasadzie tłoka, wypycha gazy, przede wszystkim metan i dwutlenek węgla, ku górnym warstwom przypowierzchniowym.Zjawiska te są systematycznie obserwowane, kontrolowane i analizowane przez służby górniczo-geologiczne likwidowanych zakładów górniczych, zwłaszcza na styku znanych wyrobisk górniczych oraz obiektów użytkowych i mieszkalnych na powierzchni. O wynikach pomiarów i ewentualnym nasileniu się niekorzystnych zjawisk na bieżąco informowani są przedstawiciele miasta. Rada miejska Wałbrzycha popie
ra podjęte dotychczas działania Zarządu Miasta Gminy Wałbrzych i służb kopalnianych, polegające na monitorowaniu i kontrolowaniu ponad tysiąca trzystu punktów pomiarowych oraz wydaniu komunikatu do mieszkańców Wałbrzycha.Zwracam się do panów ministrów z prośbą o udzielenie pomocy finansowej i merytorycznej, by jak najszybciej wyeliminować niebezpieczne dla mieszkańców Wałbrzycha zjawiska, wynikające z likwidacji wałbrzyskich kopalń.
***
Senator Jan Chojnowski wygłosił oświadczenie skierowane do Leszka Balcerowicza, wicepremiera i ministra finansów. Dotyczyło ono nieuwzględnienia województwa podlaskiego przy podziale rezerwy celowej, określonej w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 30 sierpnia bieżącego roku w sprawie warunków wspierania środkami budżetu państwa na 1999 r. lokalnych programów restrukturyzacyjnych:
Zgodnie z §3 ust. 1 rozporządzenia, środki rezerwy celowej są przeznaczone na wspieranie programów lokalnych inicjowanych, realizowanych i finansowanych przez organy samorządów województw, na terenie których znajdują się co najmniej dwa powiaty objęte w 1998 r. działaniami w ramach strategii i programów wymienionych w załączniku nr 1. Pozycja 5 brzmi: "Lokalne programy wspierane środkami budżetu państwa na 1997-2002 Mazury i Suwalszczyzna".
Pragnę pana premiera poinformować, iż gminy wchodzące w skład powiatów: suwalskiego, augustowskiego i sejneńskiego oraz miasto na prawach powiatu: Suwałki były objęte działaniami w ramach cytowanej poprzednio strategii. Wiele inwestycji rozpoczętych w ramach strat
egii rozwoju byłego województwa suwalskiego jest realizowanych kosztem skromnych budżetów gmin, powodując niedofinansowanie zadań własnych. Musiała również zostać wstrzymana znaczna część inwestycji, co doprowadziło do nieporozumień z ich wykonawcami.Jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę pana premiera na fakt, iż gminy powiatu suwalskiego i miasto Suwałki znalazły się w wykazie gmin zagrożonych szczególnie wysokim bezrobociem. Uzyskanie środków z rezerwy celowej, określonej w rozporządzeniu, umożliwiałoby zakończenie wielu rozpoczętych inwestycji, a co za tym idzie, spowodowałoby spadek bezrobocia. Szczegółowy wykaz działań realizowanych w ramach "Strategii rozwoju województwa suwalskiego na lata 1997-2002 Mazury i Suwalszczyzna" w każdej chwili może zostać przesłany.
Przyznanie środków finansowych z rezerwy celowej województwom posiadającym znacznie większy dochód na jednego mieszkańca niż województwo podlaskie uważam za wielkie nieporozumienie i liczę, iż podjęte przez pana premiera działania okażą się skuteczne.
Z poważaniem - tutaj poza moim podpisem znajdują się również podpisy moich kolegów senatorów, a więc pana senatora Lecha Feszlera, pana senatora Zygmunta Szczepana Ropelewskiego i pani senator Krystyny Czuby.
***
Senator Zbigniew Kulak złożył następujące oświadczenie:
Swoje oświadczenie kieruję osobiście do pana premiera Jerzego Buzka, uznając, iż tyko w jego gestii i kompetencjach leży jeszcze możliwość powstrzymania gigantycznego bałaganu, jaki wywoła wprowadzenie od 1 października nowych druków chorobowych zwolnień lekarskich.
Biurokratyczne rozwiązanie, jakie proponuje ZUS, sparaliżuje wypłacanie świadczeń chorobowych oraz wywoła opór tysięcy lekarzy, związanych z rzetelnym wypisywaniem druków,. Jak się dowiadujemy, na każdym zwolnieniu lekarskim ZUS oczekuje wypisania numeru identyfikacji podatkowej ubezpieczonego, numeru identyfikacyjnego lekarza, numeru identyfikacji podatkowej płatnika, kolejnego wielocyfrowego numeru identyfikacji podatkowej zakładu opieki zdrowotnej oraz także wielocyfrowego numeru PESEL pacjenta. Możliwości pomyłek przy odręcznym wypisywaniu tych informacji są wręcz bezgraniczne. Koncepcja, która zakładała pełną ewidencję tych danych i ich przetwarzanie, została przez obecny rząd zarzucona. Chodzi o książeczki rejestru usług medycznych, w których na każdej stronie znajdowały się dane naniesione przez elektroniczne drukarki. Rozwiązanie, które obecnie narzuca się lekarzom, to zdecydowany krok wstecz w stosunku do oczekiwań reformatorskich. Spowoduje ono zasypanie ZUS tysiącami druków z drobnymi, choćby tylko dotyczącymi jednej cyfry, błędami, które z kolei wywołają kolejną falę krytyki działalności obecnego rządu.
Dodatkowo ZUS proponuje, aby każdy lekarz otrzymywał tylko jeden bloczek tych druków i dopiero po ich wyczerpaniu dostawał następny. Świadczy to, że autorzy tego rozwiązania nie mają rozeznania w charakterze pracy lekarzy. Oni po prostu nie rozumieją, że lekarze pracują w dzień i w nocy, w szpitalu i wiejskim ośrodku zdrowia, w niedzielę i w święta. Nigdy nie będzie można przewidzieć, kiedy nastąpi moment wypisania ostatniego w bloczku druku, a dopiero to będzie upoważniało do pobrania następnego bloczku - i to, jak wynika z informacji prasowych, z najbliższej siedziby Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
A swoją drogą, Panie Premierze, w wielu krajach kilkudniową niezdolność do pracy z powodu choroby lekarz leczący pacjenta potwierdza na zwykłej kartce z własnym podpisem, niekiedy nawet bez żadnej pieczątki. Może by zaufać polskim lekarzom i w wypadku zwolnienia lekarskiego na okres do trzech dni odstąpić od procedury wypełniania tych lub podobnych, nawet uproszczonych, druków?
***
Senator Anna Bogucka-Skowrońska złożyła dwa oświadczenia, skierowane do premiera Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:
Pierwsze oświadczenie dotyczy tego samego problemu, z jakim wystąpił dziś w swoim oświadczeniu kierowanym do pana wicepremiera kolega Jan Chojnowski.
Rada Ministrów wydała 30 sierpnia 1999 r. rozporządzenie w sprawie warunków wspierania środkami z budżetu państwa na 1999 r. lokalnych programów restrukturyzacyjnych, wypełniając delegację ustawową zawartą w art. 37 literze "i" ust. 2 ustawy z 14 grudnia 1994 r. o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu. Istotą tego rozporządzenia jest określenie warunków wspierania środkami z budżetu państwa, konkretnie z rezerwy celowej, lokalnych programów zainicjowanych przez organy samorządu województwa, które obejmują swoim zakresem działania obszaru jednego z kilku powiatów, z tym że dotyczy to wyłącznie powiatów wymienionych w załączniku nr 2 do rozporządzenia, stanowiącym integralną jego część.
Wśród województw, które uzyskują te kwoty, znajduje się województwo pomorskie, a lokalny program, który daje postawę do przyznania środków z rezerwy celowej, to partnerska strategia rozwoju województwa słupskiego na lata 1997-2002, zawarta w załączniku nr 1 - również stanowiącym integralną część rozporządzenia - w którym jest spis lokalnych programów wspieranych środkami z budżetu państwa na 1999 r.
Tymczasem z treści załącznika nr 2 wynika, że mimo iż programem były objęte tylko powiaty byłego województwa słupskiego, to tylko cztery powiaty z tego województwa znalazły się na tej liście, natomiast dopisano siedem powiatów z byłego województwa gdańskiego. A przecież samorządy tamtych jednostek nie opracowywały programów, które dają podstawę do uzyskania tego typu środków.
Sprawa ma charakter ogólny, bo zupełnie identyczna sytuacja dotyczy województwa zachodniopomorskiego, które otrzymuje środki z uwagi na program opracowany przez byłe województwo koszalińskie. W pkt 2 załącznika nr 1 jest przywołanie strategii rozwoju gospodarczego województwa koszalińskiego, tymczasem środki otrzymują powiaty, które do tego województwa wówczas nie należały. Zarząd miasta Słupska wystąpił z osobnym pismem do prezesa Rady Ministrów, ograniczając się do prośby, aby do załącznika wpisać miasto Słupsk - powiat grodzki, bo właśnie to miasto, które pracowało nad tym programem, zostało pominięte wśród podmiotów, które mogą otrzymać tego typu środki.
Ja chciałabym zapytać pana premiera, jako prezesa Rady Ministrów - bo tu chodzi o rozporządzenie Rady Ministrów - jak to się stało, że rada je uchwaliła, skoro jest ono sprzeczne z intencją ustawy, której realizację stanowi? Dlaczego dotacje dostają samorządy, które nie opracowywały lokalnych programów i jaką pan premier widzi możliwość rozwiązania tej sytuacji? Myślę, że odpowiedź na to pytanie zainteresuje wielu kolegów, którzy podobnie jak kolega Jan Chojnowski są po prostu zainteresowani wyjaśnieniem tej poważnej kwestii.
Drugie oświadczenie kieruję do pana premiera w związku z problemem dotyczącym ubezpieczenia społecznego wojskowych pobierających uposażenie po zwolnieniu ze służby, w okresie pobierania tego uposażenia.
Dysponuję korespondencją wymienioną między panem Pawłem Barcikowskim ze Słupska a branżową kasą chorych dla służb mundurowych, z oddziałem w Gdańsku, wskazującą na wagę tego problemu. Problem bowiem nie jest jednostkowy, dotyczy wszystkich osób, które znajdują się w podobnej sytuacji.
Ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym z 6 lutego 1997 r., w art. 2 określa, że osobą ubezpieczoną jest ta, która podlega obowiązkowi ubezpieczenia zdrowotnego. Z treści art. 8 pkt 10 ustawy wynika, że osoba pobierająca uposażenie po zwolnieniu ze służby podlega temu obowiązkowi, a więc jest osobą ubezpieczoną. Również art. 8a ust. 2 pkt 5 ustawy przedłuża status ubezpieczonych w wypadku osób ubiegających się o przyznanie emerytury.
Należałoby zatem oczekiwać, że sprawa pobrania składki na ubezpieczenie zdrowotne od tej kategorii osób, uznanych przecież z mocy ustawy za ubezpieczone, będzie regulowana analogicznie jak w wypadku podmiotów określonych w art. 27 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, czyli że składka będzie odliczona od podatku przez płatnika. Takie uregulowanie odpowiadałoby oczekiwaniom co do jednolitości systemowych rozwiązań prawnych. (...)
Tymczasem wobec braku zapisu ustawowego wojskowe biura emerytalne, wypłacające uposażenie w formie ryczałtu, nie odliczają składki na ubezpieczenie zdrowotne. Zainteresowani są informowani o konieczności zgłoszenia się do właściwej kasy chorych. Dochodzi do sytuacji, że branżowa kasa chorych dla służb mundurowych nie przyjmuje zgłoszeń dotyczących przystąpienia z uwagi na terminy przewidziane w ustawie, dotyczące zmian członkostwa w kasach, i ubezpieczenie odprowadzane jest do regionalnej kasy chorych. Ponadto takie ubezpieczenie ma de facto charakter dobrowolnego, bowiem, jak twierdzi biuro emerytalne, o którym mówiłam, w wypadku braku informacji i zaniedbania zapłacenia składki przez okres roku wojskowy pozostaje osobą nieubezpieczoną. Czasami nawet o tym nie wie. Z treści korespondencji wynika, że problem był rządowi sygnalizowany.
Zwracam się zatem z prośbą o wyjaśnienie, czy rząd podjął jakieś działania w celu rozwiązania tej kwestii, czy też pozostawia tę sprawę inicjatywie parlamentu?
Z poważaniem, Anna Bogucka-Skowrońska.
***
Senator Wiesław Pietrzak wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:
Panie Premierze, niedługo mijają dwa lata, jak w naszym kraju z różnym skutkiem rządzi koalicja Akcja Wyborcza Solidarność - Unia Wolności. Z chwilą objęcia władzy przez pańskie ugrupowanie zaczęła się niespotykana w ostatnich dziesięciu latach totalna wymiana kadr różnego szczebla. Ludzi kompetentnych zastępowano ludźmi o wątpliwych umiejętnościach, ale za to swoimi. Nie liczono się ze skutkami takich zmian, najważniejsze było, aby jak najszybciej znaleźć miejsca dla czterech tysięcy aktywistów AWS. Taka sytuacja trwa niestety do dziś.
Ostatnio zaintrygowała mnie sprawa odwołania ze stanowiska prezesa Agencji Restrukturyzacji "Odnowa" w Suwałkach, pana Tadeusza Kłaczkowskiego. Pan Kłaczkowski pełnił funkcję prezesa agencji od pięciu lat, czyli od chwili jej powstania. Pod jego kierownictwem firma przeżyła okres wzmożonego rozwoju, który trwał do chwili odwołania prezesa. Na posiedzeniu rady nadzorczej, na którym odwołano pana Kłaczkowskiego, najpierw organ ten wyróżnił byłego prezesa nagrodą z zysku i premią za I kwartał bieżącego roku za dobre wyniki finansowe i prowadzenie firmy, a w chwilę potem odwołano pana Kłaczkowskiego z funkcji prezesa, zaś na jego miejsce powołano Zbigniewa Filipowskiego, byłego senatora, a obecnie przewodniczącego klubu radnych Akcji Wyborczej Solidarność w Suwałkach. Decyzja ta zaskoczyła wszystkich, w Suwałkach dużo się o tym mówi i pisze. Moim zdaniem, była to kolejna decyzja polityczna w ramach podziału łupów powyborczych Akcji Wyborczej Solidarność. Prezes Kłaczkowski był zbyt dobrym menedżerem, aby można go było odwołać zaraz po wygraniu wyborów, jednak obecnie, gdy trzeba było znaleźć miejsce dla kolejnego swojego, zrobiono to bez żadnych skrupułów, ze szkodą niestety dla gospodarki.
Panie Premierze, oczekuję weryfikacji tej błędnej decyzji, jaką podjęli przedstawiciele rządu, którym pan kieruje. A swoją drogą mam pytanie: ile jeszcze czasu będzie trwała szkodliwa dla kraju dominacja polityki nad gospodarką i trwający nadal podział powyborczych łupów, nie tylko politycznych?
Z poważaniem, senator Wiesław Pietrzak.
***
Senator Andrzej Krzak wygłosił oświadczenie skierowane do ministra pracy Longina Komołowskiego, dotyczące wysokości dofinansowania sprzętu ortopedycznego ze środków PFRON:
Zwracam się z prośbą o zmianę rozporządzenia dotyczącego wysokości dofinansowania sprzętu ortopedycznego dla osób niepełnosprawnych. Według obecnie obowiązujących przepisów wysokość dofinansowania nie jest żadną istotną pomocą ze względu na rażąco niską kwotę stanowiącą 30% limitu określonego dla danego sprzętu przez kasę chorych.
Oświadczenie kieruję w związku z interwencją skierowaną do mojego biura senatorskiego w sprawie dwudziestojednoletniego bezrobotnego mężczyzny pochodzącego z rodziny żyjącej w ubóstwie, który w wypadku stracił obydwie kończyny dolne. Wielkopolska Regionalna Kasa Chorych przyznała limit w wysokości 2 tysięcy 300 zł na zakup standardowej protezy na jedną kończynę. Próby zaprotezowania i uruchomienia kończyny na takich protezach nie powiodły się. Lekarze zalecają temu młodemu inwalidzie protezy specjalistyczne firmy Otto Bock. Ich zakup zgodnie z rachunkiem pro forma to kwota 24 tysiące 500 zł.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Ostrowie Wielkopolskim, do którego zwróciłem się o dofinansowanie różnicy między rachunkiem pro forma a limitem kasy chorych, gotowe jest udzielić znacznej pomocy, ale ograniczone jest przepisem PFRON z dnia 21 czerwca 1996 r. Oferuje więc pomoc w wysokości 700 zł.
Jako lekarz jestem przekonany o tym, że młodym inwalidom ze względu na ich perspektywy życiowe zazwyczaj potrzebne jest ponadstandardowe protezowanie. Niestety, przepisy, zamiast stanowić istotną pomoc, są barierą w skutecznym usprawnieniu i późniejszym przekwalifikowaniu zawodowym tych młodych ludzi. Niepokojące jest również to, że środki finansowe programu dofinansowania zaopatrzenia osób niepełnosprawnych mogą zostać niewykorzystane w wielu placówkach pomocy. Istotną pomoc może stanowić zmiana przepisu przez określenie wysokości pomocy na zakup sprzętu ortopedycznego w stosunku do przedstawionego rachunku, a nie limitu kasy.
***
Senator Andrzej Ostoja-Owsiany przedstawił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:
W dniu 8 sierpnia 1998 r. Fundacja "Polska się Upomni" wystąpiła w imieniu dwudziestu ośmiu organizacji kombatanckich niepodległościowych do Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa z wnioskiem o wydanie zgody na umieszczenie przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie dwóch tablic, z których jedna upamiętniałaby walkę, a druga męczeństwo żołnierzy drugiej konspiracji w latach 1944-1956. Pismem z dnia 11 września 1998 r. Rada Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa ustosunkowała się do wniosku negatywnie.
W dniu 8 grudnia 1998 r. Fundacja "Polska się Upomni" złożyła do pana premiera formalne odwołanie od powyższej decyzji rady. Na odwołanie to po dziś dzień nie otrzymano żadnej odpowiedzi, mimo listu otwartego skierowanego na ręce pana premiera w dniu 1 marca 1999 r.
Szanowny Panie Premierze! Dobrze wiem, jaki jest pana stosunek do bohaterów, którzy walczyli o niepodległość Polski. Wiem również dobrze, że nie jest pan w stanie wszystkich spraw osobiście dopilnować, gdyż byłoby to ponad siły każdego z nas. Niestety, musimy polegać na podległych nam urzędnikach, którzy, jak widać, nie zawsze są dostatecznie kompetentni. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi na odwołanie i list otwarty spowodował wielkie rozgoryczenie członków kilkudziesięciu organizacji niepodległościowych, czemu trudno się dziwić.
Sama idea oddania hołdu i upamiętnienia walk żołnierzy drugiej konspiracji jest bezspornie słuszna i godna najwyższego poparcia. Istnieje konieczność naprawienia wielkiej krzywdy, jaką wyrządzono żołnierzom tej formacji, tym tysiącom poległych, zamordowanych i zamęczonych na polskiej i tej nieludzkiej ziemi, tym tysiącom, którzy ocaleli, przeżyli sowieckie łagry, ubeckie więzienia i obozy. Zdecydowania większość z nich miała za sobą pięć lat krwawych zmagań z okupantem niemieckim i podjęła oręż przeciwko nowemu okupantowi sowieckiemu oraz rodzimym zdrajcom, i to wręcz w beznadziejnej sytuacji, gdyż znikąd nie było pomocy. Argument Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, iż wojna zakończyła się w maju 1945 r., jest w oczywisty sposób sprzeczny z najnowszą historią Polski.
W maju bieżącego roku w gmachu Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej zorganizowana została wystawa "Żołnierze wyklęci - antykomunistycznej podziemie zbrojne po 1944 r." pod patronatem pana premiera i pana marszałka Sejmu. We wstępie do wydanego z tej okazji pamiątkowego albumu napisał pan: My, ludzie podziemnej ŤSolidarnościť, czuliśmy się zawsze spadkobiercami Polski niepokonanej, walczącej i mordowanej".
Sądzę, iż my wszyscy mamy moralny obowiązek zająć się tą sprawą. Pojawia się bowiem pytanie: jeżeli tego obowiązku nie spełnimy właśnie my i właśnie teraz, to kto i kiedy to uczyni?
Załączniki do niniejszego oświadczenia przekażę w odrębnym piśmie.
Z wyrazami głębokiego szacunku.
***
Senator Jerzy Chróścikowski w imieniu własnym oraz senatora Krzysztofa Głuchowskiego złożył oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:
Zachodzący w Polsce proces przemian ustrojowych i gospodarczych dowodzi, iż dochodzi do naruszenia interesów kolejnych grup społecznych i pogarszania ich sytuacji materialnej, co wywołuje zrozumiałe niezadowolenie społeczne i skłonność do protestów. Tymczasem kolejne rządy bez względu na polityczny skład koalicji prowadzą podobną politykę, a jej skutki znane są całemu społeczeństwu. Utrzymujące się w związku z tym stanem napięcia społeczne wykorzystywane są z różnym nasileniem w walce o władzę.
W obliczu tych trudności następuje odwrócenie uwagi społecznej od problemów najważniejszych, to jest wyprzedaży majątku narodowego, w tym zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego. Wyzbycie się tego majątku grozi utratą suwerenności państwa i jest najniebezpieczniejszym procesem, jaki zachodzi w Polsce od 1989 r.
Czas zmodyfikować politykę gospodarczą kraju i odwrócić ten niebezpieczny trend. Przykładem niech będzie opracowana przez NSZZ RI "Solidarność" i poparta przez wszystkie rolnicze związki zawodowe koncepcja prywatyzacji przemysłu cukrowniczego, w tym zaprzestania wyprzedaży cukrowni i utworzenia jednego przedsiębiorstwa Skarbu Państwa, Polski Cukier S.A., który uzyskuje coraz większe poparcie innych środowisk.
Prowadzone w Sejmie przez Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi prace uwzględniają nasz projekt, a grupa posłów z AWS zebrała kilkadziesiąt podpisów pod tym projektem i wniosła go do laski marszałkowskiej. Trzeba skoncentrować wszystkie patriotyczne siły w Polsce dla poparcia tego projektu, który nie tylko powinien uratować polskie cukrownie, ale odwrócić samobójczy trend dotychczasowej tak zwanej prywatyzacji.
Uwzględniając fakt, że wszystkie siły polityczne w Polsce ponoszą odpowiedzialność między innymi za wyprzedaż majątku narodowego, proste zmiany ekipy rządowej i ewentualne rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych - o czy mówił zarówno w Polsce, jak i podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych jeden z organizatorów protestu przygotowanego na dzień 24 września Andrzej Lepper - niczego nie zmienią. Odwrotnie, wywołane w ten sposób zamieszanie będzie tylko na rękę tym, kt
órym zależy na wyprzedaży Polski. Jesteśmy pełni zrozumienia dla słusznych żądań grup zawodowych, w tym nauczycieli, służby zdrowia, pracowników przemysłu rolno-spożywczego i solidaryzuję się z ich protestem.Nieodzowne są w związku z tym zmiany w składzie obecnego rządu. Uważamy za słuszne żądania protestujących, aby wszyscy politycy odpowiedzialni za wyprzedaż majątku narodowego byli rozliczeni z imienia i nazwiska. Za najważniejszą bowiem uznajemy suwerenność narodową Polski, manifestującą się zachowani
em majątku narodowego. Mamy obowiązek przekazania tego majątku następnym pokoleniom. Budżet państwa powinien być powiększany poprzez rozwój i wzrost wartości tego majątku, a nie jego wyprzedaż, inaczej będziemy mieli do czynienia z piątym rozbiorem Polski.Wzywamy wszystkie siły polityczne w Polsce do skoncentrowania się na sprawach najważniejszych, a taką w chwili obecnej jest zachowanie majątku narodowego, a nie rozgrywki polityczne i personalne, które proces tej wyprzedaży mogą tylko przyspieszyć. Brońmy
Polski, a nie polityków!Podpisali: senator Jerzy Chróścikowski i senator Krzysztof Głuchowski.
***
Senator Henryk Stokłosa wygłosił oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej oraz do ministra pracy i polityki socjalnej. Dotyczyło ono ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa:
Trzeba przyznać, że wprowadzenie przepisów tej ustawy było konieczne, aby uszczelnić system zasiłków chorobowych. Niestety, nowe przepisy nie sprawdzają się do końca w praktyce. Przed wprowadzeniem tej ustawy Polacy harowali kilka razy częściej niż na przykład Niemcy czy Brytyjczycy. Narastająca fala zwolnień lekarskich doprowadziła do tego, że Polacy przebywali na nich w ubiegłym roku prawie dwieście sześćdziesiąt milionów dni. Kosztowało to Fundusz Ubezpieczeń Społecznych ponad 4 miliardy zł. Zwiększało to również zdecydowanie koszty pracy, które i tak są dość wysokie. Tracili podatnicy i pracodawcy. Dlatego dobrze się stało, że w ustawie zawarto przepis umożliwiający kontrole prawidłowości korzystania ze zwolnień od pracy przez lekarzy orzeczników ZUS oraz przez pracodawców.
Zatamowanie wyłudzania zasiłków chorobowych jest jak najbardziej słuszne. Niestety, nowe przepisy praktyka już zweryfikowała niezbyt pozytywnie. Mamy już za sobą pierwsze dni obowiązywania ustawy. Dokonano w tym czasie zaledwie czterystu kontroli wątpliwych zwolnień, z czego połowa okazała się nieuzasadniona. Okazuje się bowiem, że lekarze orzecznicy, a jest ich niewielu, są mało skuteczni, gdyż Polacy już nauczyli się omijać nowe prawo.
Dlatego, aby podatnicy i pracodawcy nie tracili nadal swoich pieniędzy, konieczny jest jeszcze bardziej szczelny system wypłat zasiłków. Uważam, że uprawnienia do kontroli zasadności zwolnień należy dać również lekarzom zakładowym, którzy najlepiej przecież znają swoich pacjentów. Nie pociągnie to za sobą żadnych dodatkowych kosztów ani z budżetu, ani z ZUS. Wystarczy przyznać im takie same prawa, jakie mają lekarze orzecznicy ZUS. Z praktyki lekarzy zakładowych wynika często, że wiele zwolnień wystawianych jest bezpodstawnie, są one wątpliwe pod względem prawidłowego orzecznictwa. Notują oni również znaczną liczbę zwolnień wystawianych za łapówki.
Myślę, że przyznanie lekarzom zakładowym uprawnień takich, jakie mają lekarze orzecznicy ZUS, z pewnością zahamuje dalsze wyłudzanie zasiłków i uszczelni system. Takie rozwiązanie nie ugodzi w naprawdę chorych pracowników, a przyniesie duże oszczędności pracodawcom i ZUS.
W związku z tym proszę o odpowiedź, czy powyższe rozwiązanie było dyskutowane podczas tworzenia tej ustawy oraz czy można wprowadzić nowelizację ustawy, nadając lekarzom zakładowym uprawnienia identyczne z tymi, jakie mają lekarze orzecznicy ZUS.
***
Senator Andrzej Mazurkiewicz przedstawił dwa oświadczenia:
Pierwsze oświadczenie kieruję na ręce pana premiera Jerzego Buzka z prośbą o przyśpieszenie decyzji uruchomienia rezerwy budżetowej celem udzielenia pomocy dwóm gminom: gminie Roźwienica i gminie Rokietnica w województwie podkarpackim.
Miesiąc temu ogromny huragan przeszedł przez te miejscowości, przez te gminy, niszcząc rolnikom plony, niszcząc zabudowania, niszcząc infrastrukturę elektryczną, niszcząc drogi. Byłem tam osobiście, rozmawiałem z wieloma rolnikami oglądałem ten ogrom zniszczeń, który
dotknął ludzi. W miejscowości Rudołowice praktycznie nie ocalał żaden budynek gospodarczy, szereg domów mieszkalnych zostało zniszczonych. Tak więc ogromne zniszczenia w gminie Roźwienica i w gminie Rokietnica powodują, iż miejscowe władze nie są w stanie samodzielnie unieść ogromu ciężaru, jaki spadł na ich barki, aby doprowadzić całą infrastrukturę do normalnego funkcjonowania.Proszę o przyśpieszenie rozpatrzenia tej sprawy.
Drugie oświadczenie kieruję na ręce ministra obrony narodowej pana Janusza Onyszk
iewicza.Otóż od paru miesięcy władze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu starają się o przejęcie części obiektów jednostki wojskowej położonej w Jarosławiu przy ulicy Czarneckiego i o zaadaptowanie ich na cele dydaktyczne. Pisma w tej sprawie trafiły do Ministerstwa Obrony Narodowej. Do tej pory wszyscy wstrzymywali się z podjęciem decyzji z uwagi na brak ostatecznych rozstrzygnięć co do rozmieszczenia jednostek obrony terytorialnej kraju. W tej chwili z informacji, które uzyskałem, wynika, ż
e takie rozstrzygnięcia zapadły. Nie chodzi wcale o to, aby przeciwstawić uczelnię wojsku, czy też aby doprowadzać do sytuacji, w której wyższa uczelnia będzie usiłowała przejąć obiekty za wszelką cenę. Nie, nie o to chodzi. Z punktu widzenia interesu miasta Jarosławia w tym mieście potrzebna jest i wyższa uczelnia, i wojsko.Chodzi o udzielenie konkretnej odpowiedzi: czy władze uczelni mogą liczyć na otrzymanie części obiektów, czy też nie? Jeśli tak, w jakim zakresie?
Bardzo proszę o szybkie udzielenie odp
owiedzi.***
Senator Janusz Bielawski wygłosił oświadczenie skierowane do Franciszki Cegielskiej, ministra zdrowia i opieki społecznej:
Według posiadanych przeze mnie wiadomości dokonany w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej rozdział szczepów kręgosłupowych na rok 1999 musi budzić bardzo duże wątpliwości. Trudno sobie na podstawie analizy tych danych wyrobić pojęcie, jakie kryteria przyświecały komisji, która dokonywała tego rozdziału przy kwalifikowaniu poszczególnych ośrodków do przydzielenia procedur instrumentacji kręgosłupa.
Przykłady. Szpital Wojewódzki Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich, który do tej pory wykonał siedemset dwadzieścia trzy instrumentacje kręgosłupa, dostał sto dwadzieścia procedur. Opolskie Centrum Rehabilitacji w Korfantowie, które wykonało do tej pory czterdzieści sześć instrumentacji, otrzymało również sto dwadzieścia procedur. Katedra i Klinika Ortopedii Akademii Medycznej w Poznaniu, która wykonała do tej pory siedemset dwadzieścia siedem instrumentacji, dostała sto. Z tego zestawienia wynika jeszcze jedna ciekawa informacja, że Klinika Ortopedyczna we Wrocławiu, działająca na bazie Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, dostała zero procedur, natomiast Wojewódzki Szpital Zespolony, który wykonał do tej pory dwadzieścia operacji, otrzymał siedemdziesiąt. Klinika Ortopedii i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, która do tej pory wykonała trzy tysiące osiemset siedem instrumentacji kręgosłupa, dostała sto pięć i w ciągu dwóch kwartałów zdążyła te wszystkie implanty zużyć, operując swoich pacjentów.
W związku z powyższym nasuwa się jeszcze jedna interesująca uwaga. Można mianowicie sądzić, że są preferowane te ośrodki, które używają implantów importowanych, a pomijane są te ośrodki, które stosują implanty krajowe. Różnica między jednymi i drugimi, jeżeli chodzi o jakość wykonania i materiału użytego do ich wykonania, jest nieistotna. Natomiast jest istotna różnica w cenie. Implanty importowane kosztują dwa do trzech razy drożej.
Nie jest mi wiadome, jaką ilością wszczepów dysponuje Klinika Ortopedii w Warszawie, miejsce zatrudnienia konsultanta krajowego, która zresztą do tej pory wykonywała niewiele tych operacji.
Proszę uprzejmie o wyjaśnienie tych moich wątpliwości. Sugeruję też - ponieważ w dalszym ciągu jest reglamentacja, przydziela się mniej tych procedur niż wynosi zapotrzebowanie na nie - aby na przyszłość udział w tej komisji przydziału brali również przedstawiciele ośrodków, które wykonały powyżej siedmiuset tego typu operacji. Będzie to na pierwszym miejscu Klinika Ortopedii i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Centrum Rehabilitacji Ortopedycznej Wojewódzkiego Szpitala w Trzebnicy, Katedra i Klinika Ortopedii Akademii Medycznej w Poznaniu oraz Wojewódzki Szpital Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich.
***
Senator Krzysztof Majka złożył oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:
Szanowny Panie Premierze!
Na dwudziestym drugim posiedzeniu Senatu w dniu 22 grudnia 1998 r. w oświadczeniu skierowanym z trybuny Senatu, adresowanym do pana premiera, wyraziłem swoje obawy co do słuszności decyzji, na mocy której Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie imienia Juliusza Słowackiego został przekazany pod zarząd samorządu miejskiego w Koszalinie. W oświadczeniu przytoczyłem szereg argumentów przemawiających za tym, aby teatr w Koszalinie został przejęty przez samorząd województwa jako instytucja kultury o znaczeniu regionalnym. Wówczas nie było ku temu odpowiedniej atmosfery i moje oświadczenie odniosło skutek jedynie w formie deklaracji Ministerstwa Kultury i Sztuki udzielenia daleko idącej pomocy dla Bałtyckiego Teatru Dramatycznego - pismo DEAK IX/7/99 z dnia 7 stycznia 1999 r.
Obecnie nastąpiło zbliżenie stanowisk Urzędu Miasta w Koszalinie i zarządu województwa zachodniopomorskiego. Sejmik Województwa Zachodniopomorskiego przyjął uchwałę numer 6/47/99 z dnia 29 czerwca 1999 r., zobowiązującą zarząd województwa zachodniopomorskiego do wystąpienia w sprawie nowelizacji rozporządzenia prezesa Rady Ministrów z dnia 8 grudnia 1998 r., określającego wykaz instytucji kultury o charakterze regionalnym, wpisanych do rejestrów prowadzonych przez wojewodów, podlegających przekazaniu do samorządu województwa w celu ich prowadzenia w ramach zadań własnych.
Szanowny Panie Premierze! Jako senator ziemi koszalińskiej i województwa zachodniopomorskiego, zwracam się z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy, możliwie szybkie podjęcie decyzji i wydanie stosownego rozporządzenia, właściwie sytuującego Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie w nowej strukturze administracyjno-samorządowej kraju, zgodnie z moim ubiegłorocznym oświadczeniem oraz zgodnie z uchwałą Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego z czerwca bieżącego roku, o to, aby zapewnić właściwe finansowanie, organizację życia artystycznego i właściwy klimat sprzyjający pracy twórczej tej tak zasłużonej dla ziemi koszalińskiej instytucji, obejmującej swoim artystycznym oddziaływaniem cały kraj, a obecnie również zagranicę.
Z poważaniem, Krzysztof Majka.
***
Senator Grzegorz Lipowski wygłosił kilka oświadczeń:
Pierwsze oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka.
W tym roku skierowałem do pana, w oparciu o oświadczenie jednej z mieszkanek Częstochowy, uwagę co do ubioru pana Pałubickiego. W odpowiedzi uzyskałem z pana kancelarii wyjaśnienie, że oceny ministrów nie dokonuje pan według ubioru, lecz w oparciu o merytoryczną działalność. To jest sens odpowiedzi, a nie cytat, bowiem akurat nie mam pod ręką tego pisma.
Dziś zapytuję pana premiera: co pan zamierza zrobić z panem Pałubickim, który swoim postępowaniem skompromitował w oczach całego świata nie tylko siebie, ale i pana, i całą Radę Ministrów, a co najgorsze, Polskę? Tak karygodne oszczerstwa kierowane publicznie pod adresem dowódcy jednostki GROM są niewybaczalne. Jedynym w miarę łagodnym rozwiązaniem byłoby natychmiastowe odwołanie go ze stanowiska ministra. Jedna nieodpowiedzialna, a może uknuta czy wyreżyserowana wypowiedź przekreśla całą życiową karierę oficera, którego nigdy nie widziałem, ale mój zachwyt wywoływały zawsze informacje o jednostce, którą on, między innymi, stworzył. Takie oszczerstwa kierowane bez podstaw często kończyły się tragedią. Ale zapewne nie będzie tragedią, jeżeli pan podejmie zdecydowaną decyzję w sprawie ministra Pałubickiego.
Drugie oświadczenie kieruję również do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka, w treści następującej:
Muszą bulwersować społeczeństwo, nie mówiąc już o tych, którzy są bliżej tych spraw, wyniki obserwacji tego, co wyczyniają pana wojewodowie w terenie.
Posłużę się przykładem z mojego terenu. Będąc przez dziesięć lat wojewodą częstochowskim, doskonale poznałem nie tyko możliwości wykonawcze Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych, ale również kadrę, szczególnie kierowniczą, inżynierską. Od dwudziestu lat jestem też prezesem Rady Wojewódzkiej Naczelnej Organizacji Technicznej i wiem, że na co dzień są utrzymywane bardzo bliskie kontakty z kadrą inżynierską. Otóż w ciągu jednego posiedzenia rady nadzorczej bez podstaw odwołuje się ze składu zarządu trzy osoby z bardzo dużym doświadczeniem i powołuje się na prezesa zarządu panią doktor ekonomii Katarzynę Adamek, lat trzydzieści, która nie może mieć za wiele doświadczenia. Łatwo bowiem wyliczyć, że wyższe studia kończy się mając lat dwadzieścia trzy, doktorat również powinno się robić dwa do trzech lat. Potem osoba ta miała cztery zmiany pracy nie na zasadzie porozumienia między pracodawcami, a od lutego 1999 r. przebywała na zasiłku dla bezrobotnych.
Człowieka, który chce kierować firmą typowo inżynieryjną, nie mając nic wspólnego z budownictwem, można porównać z człowiekiem ogromnej odwagi, który, nie mając pojęcia o muzyce, bierze skrzypce i idzie grać na estradę. Zupełnym absurdem jest to, że na stanowisko w Częstochowie powołuje się osobę z Gliwic. Tu mi się nasuwa pytanie: czyżby historia miała się powtarzać? Bo to kiedyś było tak, że niezastąpiona kadra wywodziła się ze Śląska, Ale zapewniam, że w Częstochowie kadry bardzo dobrej jest bardzo dużo.
Trzecie oświadczenie również kieruję do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka.
Zanim pan odwoła prezesa ZUS, pana Stanisława Alota, choć dziś słyszałem w radio, że nie ma pan takiego zamiaru, to chciałbym, żeby mi wyjaśniono nielogiczne postępowanie, bowiem mam poważne problemy, żeby na spotkaniach ze swoimi wyborcami pewne sprawy wyjaśnić.
Po pierwsze, nie dopuszczam takiej myśli, żeby to, co przedstawię, było przypadkiem. Przeciwnie, twierdzę, że to postępowanie powszechnie zastosowane było wypracowanym, uzgodnionym trybem działania. Z chwilą, kiedy nastał pan Alot, w miesiącach od lipca do września 1998 r. odwołano przewodniczących rad nadzorczych w oddziałach ZUS i - mimo że wiadomo było, że od 1 stycznia 1999 r. zgodnie z ustawą nie będą funkcjonować rady nadzorcze w oddziałach, bo powołania będzie Naczelna Rada Nadzorcza - powołano swoich kolesiów na przewodniczących rad nadzorczych w oddziałach. Zrobiono to, żeby przez parę miesięcy płacić zdublowane pensje tym odwoływanym i tym powołanym i płacić je od 1 stycznia do końca czerwca 1999 r., podczas gdy ci przewodniczący rad nie mieli żadnych kompetencji.
(Dalszą część oświadczenia senator złożył do protokołu).
Uzupełnienie oświadczenia złożonego przez senatora Grzegorza Lipowskiego:
Panie Premierze!
Proszę o spowodowanie precyzyjnego wyliczenia, ile to kosztowało budżet państwa.
Po drugie. Po odwołaniu przewodniczących rad nadzorczych przystąpiono do wymiany dyrektorów poprzez propozycję "nie do odparcia", że zostaje pan, pani, jeżeli zrezygnujecie z formy mianowania. Jedni wiedząc, co ich i tak czeka, odchodzili w ramach porozumienia stron do innych firm, inni zostali odwołani.
Pragnę zauważyć, że ci dyrektorzy byli przeszkoleni i przygotowani do wdrażania reformy ubezpieczeń społecznych, a tu wylano dziecko z kąpielą.
Po trzecie. Jeżeli Pana zainteresuje, jak wygląda polityka kadrowa, to przedstawię panu przykład oddziału w Częstochowie.
Po "wyczyszczeniu foteli dyrektorskich" najpierw jeździ ktoś z Sosnowca, trzy razy w tygodniu pełniąc obowiązki dyrektora, jak by na miejscu nie było merytorycznie przygotowanego do pełnienia tej funkcji. Po pewnym czasie pełnienie obowiązków przejmuje dr Roman Gargiec, który ma 20-letni staż pracy w TZUS, ale ostatnio, bo 21 września, słyszę, że jest powołana na stanowisko dyrektora pani z Sosnowca z 8-letnim stażem.
Tu mi się nasuwa powiedzenie "historia się lubi powtarzać". Kiedyś za kuźnię kadr uznawano Śląsk i może to Warszawie było potrzebne, ale żeby znowu to praktykować, nie mogę się zgodzić. W Częstochowie są osoby kompetentne i przygotowane do pełnienia odpowiednich funkcji.
Nie poruszam tu już dalej sprawy łańcucha "kolesio-rodzinnych" awansów z przeskokiem wielu szczebli kariery.
Pytam, jak długo taka praktyka będzie zasadą? Dojdzie do tego, że teczki znowu będą wykorzystywane nie do tych celów, o których zostały przeznaczone.
Z poważaniem, Grzegorz Lipowski.
Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment