Diariusz Senatu RP: spis treści, następny fragment, poprzedni fragment


Oświadczenia

Na zakończenie 11. posiedzenia Senatu senator Ireneusz Michaś wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Rządowy projekt ustawy o reprywatyzacji i rekompensatach przewiduje, między innymi, parcelację lasów państwowych i oprócz zwrotu w naturze także przekazanie ich jako mienia zamiennego za upaństwowione fabryki, parcele oraz majątek pozostawiony za Bugiem. Stanowi to poważne zagrożenie dla trwałości lasów oraz pełnionych przez nie funkcji przyrodniczych i społecznych. Lasy stanowią dobro szczególne, które powinno być chronione w interesie społeczeństwa, a w szerszym rozumieniu tego słowa - w interesie ponadpaństwowym. Lasy mają wpływ na klimat i mikroklimat. Decydują o niezwykle istotnych dla regionu stosunkach wodnych i wreszcie w olbrzymim stopniu o warunkach życia ludzi, zamieszkujących różne regiony kraju.

Pozostawienie tej strategicznej funkcji lasu dobrej woli ich indywidualnych właścicieli, którzy nie będą w większości przypadków przygotowani zawodowo do prowadzenia gospodarki leśnej, może mieć bardzo poważne konsekwencje.

Należy w tym miejscu przywołać złe doświadczenia z lat 1992-1993 związane z liberalizacją przepisów dotyczących lasów prywatnych. Polska, która cierpi zarówno na niedostatek wody, jak i lasów, zajmuje jedno z ostatnich miejsce w Europie, musi wzbogacać te zasoby. Gwarancję takiej działalności daje jedynie gospodarka w makroregionach, a na to stać jedynie państwo.

Lasy polskie są zagrożone przez gradację szkodliwych owadów. Akcje ratunkowe wymagają sprawnego i szybkiego działania, które w warunkach rozdrobnienia własności nie są możliwe do realizacji.

Zarządzanie lasami państwowymi, z uwagi na ich powszechną dostępność, podlega nadzorowi społecznemu, zwłaszcza w zakresie realizacji publicznych świadczeń gospodarki leśnej. W stosunku do właścicieli prywatnych nadzór ten zostanie znacznie ograniczony, a jednocześnie spowoduje konieczność zastosowania nowych rozwiązań administracyjno-prawnych i ekonomicznych w celu zapewnienia społeczeństwu możliwości korzystania z pozaprodukcyjnych funkcji lasu.

W wyniku wieloletnich działań utworzono w Polsce wiele parków narodowych, rezerwatów przyrody i parków krajobrazowych. Ogółem 48% powierzchni lasów państwowych zostało objęte różnymi formami ochrony, w następstwie czego zostały ograniczone ich funkcje gospodarcze. Spotkało się to z akceptacją wielu kręgów naszego społeczeństwa i organizacji międzynarodowych oraz stanowi to istotny wkład w realizację międzynarodowych umów z zakresu ochrony przyrody.

Prywatyzacja lasów może negatywnie wpłynąć na osiągnięty już stan ochrony przyrody i leśnych zasobów genowych.

Z uwagi na powyższe uznaję za konieczne zastosowanie innych form rekompensaty za utracone mienie niż zwrot lasów w naturze.

Niniejsze oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów, pana Jerzego Buzka.

* * *

Senator Adam Struzik - w imieniu swoim i senatora Zbigniewa Kruszewskiego - wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów, ministra finansów oraz wiceministra transportu i gospodarki morskiej:

Poniższe oświadczenie kieruję w imieniu senatorów województwa płockiego, a więc swoim własnym i pana senatora Zbigniewa Kruszewskiego, do panów: premiera rządu, wicepremiera i ministra finansów oraz ministra transportu i gospodarki morskiej.

Mając na uwadze zbliżające się prace nad budżetem państwa na rok 1999, zwracamy się z prośbą i apelem do rządu Rzeczypospolitej Polskiej o wprowadzenie do budżetu na rok 1999 w ramach inwestycji centralnych zadania inwestycyjnego - budowy obwodnicy miasta Płocka wraz z nowym mostem przez rzekę Wisłę. Budowa drugiej przeprawy przez Wisłę w Płocku jest niezbędna dla dalszego sprawnego, bezpiecznego funkcjonowania i rozwoju Płocka oraz całego województwa płockiego.

Obecny, jedyny w Płocku, most budowany w latach trzydziestych jest w fatalnym stanie technicznym. Przyczyniła się do tego jego lokalizacja w ciągu drogi krajowej nr 60, którą przebiega olbrzymi, nasilający się z każdym rokiem, ruch tranzytowy z Europy Zachodniej do krajów nadbałtyckich.

Oddanie do użytku nowego terminalu paliwowego w Petrochemii Płockiej SA spowodowało zwiększenie liczby wielotonowych pojazdów z całego kraju, odbierających z Płocka gotowe, często kwalifikowane jako ładunki niebezpieczne, produkty, głównie paliwa.

Do szybkiego zużycia konstrukcji mostu przyczynił się też zwiększony ruch pociągów towarowych. Stan techniczny przeprawy, nasilenie ruchu tranzytowego i duża liczba pojazdów, głównie cystern, spowoduje nie znane dotychczas mieszkańcom Płocka uciążliwości w codziennym życiu. Permanentne korki utrudniają komunikację pomiędzy dzielnicami miasta, uniemożliwiając dojazd pojazdom straży pożarnej i pogotowia ratunkowego. Zagrażają bezpieczeństwu ekologicznemu, a nawet mogą doprowadzić do katastrofy o nieobliczalnych skutkach z powodu przewozów ładunków niebezpiecznych.

Mieszkańcy naszego województwa i miasta, działacze samorządowi i politycy, niezależnie od opcji, o budowę tej przeprawy zabiegają od roku 1989. Niestety, bezskutecznie. Odmowy i odsuwanie w czasie tej inwestycji motywowane były brakiem środków finansowych lub innymi ważnymi inwestycjami, również terminowym zakończeniem budowy przeprawy morskiej w Toruniu. Mimo trudności, dzięki zaangażowaniu społeczności lokalnej udało się w znacznym stopniu przygotować inwestycję.

Na podkreślenie zasługuje działalność społecznego komitetu "Rachunek dla Płocka". Rozstrzygnięty został konkurs na projekt architektoniczny nowego mostu. Przeprowadzono niezbędne prace geologiczne. Finalizowane są działania władz miasta niezbędne do przygotowania inwestycji.

Oświadczamy, że rozpatrywano różne alternatywne źródła finansowania tej inwestycji. Jedynym możliwym i realnym sposobem jest finansowanie jej z budżetu państwa.

Jednocześnie zwracamy uwagę na fakt olbrzymich wpływów do budżetu, pochodzących z podatku odprowadzonego przez Petrochemię Płocka SA, które to wpływy dziesięciokrotnie przekraczają roczny budżet województwa płockiego.

Podkreślamy, że przedstawiciele i parlamentarzyści wszystkich kadencji i opcji politycznych zabiegali o rozpoczęcie tej nieodzownej inwestycji. Podczas ich spotkania w Senacie w 1997 r. z przedstawicielami rządu uzyskaliśmy zapewnienie o możliwości rozpoczęcia finansowania tej inwestycji od 1999 r.

Zaawansowanie założeń techniczno-ekonomicznych skłania nas do niniejszego oświadczenia, które jest jednocześnie prośbą o uwzględnienie w planach inwestycyjnych żywotnego zadania dla stolicy polskiego przemysłu petrochemicznego i dla ponad pięciuset dwudziestu tysięcy mieszkańców naszego województwa, ważnego również dla krajowego układu komunikacyjnego i gospodarki całego państwa.

* * *

Senator Józef Kuczyński w swoim oświadczeniu zwrócił się do ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej:

Na początku tego miesiąca odbyło się w naszym województwie, zorganizowane przez ośrodek doradztwa rolniczego, wydział ochrony środowiska i fundusz ochrony środowiska, spotkanie z rolnikami i przedstawicielami wiejskich gmin w sprawie rolnictwa uprawianego metodami ekologicznymi. Poruszony temat wzbudził bardzo szerokie zainteresowanie wśród blisko stu pięćdziesięciu uczestników obecnych na spotkaniu, a niektórzy z nich nawet od razu zadeklarowali chęć podjęcia tego rodzaju upraw. Wyjątkowo jest to bardzo ważne, bowiem rozwój tej produkcji, oprócz zdrowej żywności i ochrony środowiska, spełnia także i inne funkcje, wprost fundamentalne dla aktualnej sytuacji naszego rolnictwa. Omawiana narada wykazała bowiem, i to właśnie wzbudziło takie zainteresowanie, że rolnictwo ekologiczne to także:

Po pierwsze, możliwość eksportu żywności po korzystnych cenach na rynki krajów Unii Europejskiej. Ogromnego znaczenia tej szansy nie muszę chyba uzasadniać, szczególnie obecnie, gdy wśród rolników istnieje tak wiele niepokoju w związku ze staraniami o przystąpienie do Unii Europejskiej, a rynki zbytu, i to duże, istnieją. Na przykład w Niemczech, w ubiegłym roku, dynamika sprzedaży ekologicznych produktów żywnościowych wyniosła około 10% i osiągnęła ponad 1 miliard 200 milionów marek. Targi żywności ekologicznej, które odbyły się ostatnio we Frankfurcie nad Menem, wykazały, że dalej istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na taką żywność, a dostawcy niemieccy pokrywają je tylko w połowie. Reszta to, między innymi, dostawcy z Włoch, Austrii, a także - pragnę to mocno podkreślić - w dużej liczbie z Węgier. Podobna sytuacja jest na rynku francuskim. W związku z tym rząd tego kraju znacząco wspiera rozwój tej produkcji i przewiduje wzrost upraw metodami ekologicznymi z obecnych 137 tysięcy ha do około 1 miliona ha w 2005 r. Reasumując, istnieją możliwości, by dużą produkcję metodami ekologicznymi ulokować w państwach Unii Europejskiej, tej aktualnej niszy rynkowej, ale trzeba to zrobić szybko.

Po drugie, są szanse uzyskania z Unii Europejskiej dotacji na rozwój tej produkcji. Na przykład niewielka Austria w roku ubiegłym otrzymała z funduszów unijnych, w przeliczeniu na nasze pieniądze, około miliarda zł.

I po trzecie, jest to produkcja bardzo pracochłonna, ale zarazem opłacalna w eksporcie, nawet jeśli chodzi o uprawy na niezbyt dużych areałach. Na wyżej wymienionym spotkaniu występował rolnik, który z uprawy warzyw metodami ekologicznymi na obszarze 0,7 ha utrzymuje całą rodzinę. Nie trzeba uzasadniać, jak ogromne znaczenie ma to w warunkach naszego rozdrobnionego i przeludnionego rolnictwa.

Rozwój rolnictwa metodami ekologicznymi w określonych rejonach, na szerszą skalę, to także w perspektywie szansa dla tych terenów na rozwój krajowej i zagranicznej agroturystyki.

Potencjalne korzyści są więc ogromne. Niestety, eksport do krajów Unii Europejskiej napotyka bardzo poważne trudności, a nawet bariery. Brak bowiem u nas uregulowań prawnych pozwalających sprzedawać bez kłopotów produkty z polskich gospodarstw ekologicznych na rynkach unijnych, gdyż atest stowarzyszenia "Ekoland" nie jest uznawany bezpośrednio w Unii Europejskiej. W tej sytuacji nawet bardzo zainteresowani odbiorcy zagraniczni rezygnują z zamówień. Jak przytaczano na spotkaniu, na przykładzie producenta Andrzeja Bonkiewicza, w takich warunkach dostawcy tej żywności na rynki Unii Europejskiej muszą za bardzo wysoką opłatą, nawet do tysiąca marek za dzień, sprowadzać upoważnionych inspektorów zachodniej jednostki kontrolnej, by uzyskać odpowiedni certyfikat. Dopiero na jego podstawie odbiorca zachodni może uzyskać u siebie zezwolenie na import z Polski. Dzieje się tak dlatego, że nie wprowadzamy u nas odpowiednich rozwiązań legislacyjnych, zgodnych z rozporządzeniem Rady EWG nr 2092 z 1991 r. w sprawie rolnictwa ekologicznego. Przepisy takie nie tylko ułatwiłyby eksport, ale także umożliwiły rozwój oraz uporządkowanie rynku krajowego. Z powodu braku tych norm prawnych panuje na nim wolna amerykanka i nagminne wprowadzanie w błąd i oszukiwanie klientów. W tej sprawie, jak mówiono na spotkaniu, producenci krajowi podejmowali już wiele inicjatyw i interwencji, jednak jak dotąd bez skutku.

Zwracam się więc do ministra rolnictwa, pana Jacka Janiszewskiego, o osobiste zainteresowanie tą sprawą i wdrożenie intensywnych prac, by problem ten rozwiązać bardzo pilnie. Podkreślam: bardzo pilnie, bo przez każdy miesiąc dalszej zwłoki możemy stracić bezpowrotnie olbrzymią szansę, jaką ma w tej chwili nasze rolnictwo. Jest to szansa w zakresie intensyfikacji poszukiwanej produkcji i rozwoju eksportu oraz częściowego zagospodarowania występującego w rolnictwie dużego ukrytego i oficjalnego bezrobocia.

* * *

W swoim oświadczeniu senator Jerzy Suchański zwrócił się do prezesa Rady Ministrów i marszałek Senatu Alicji Grześkowiak:

Oświadczenie swoje kieruję do pana premiera Jerzego Buzka oraz do pani marszałek Senatu Alicji Grześkowiak.

Uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania. Pierwsze: czy minister ma obowiązek przyjąć na rozmowę senatora RP, niezależnie od opcji politycznej, czy też członkostwa w komisji senackiej, jeżeli zabiega on o spotkanie w sprawie społecznej? Jeżeli tak, to proszę o odpowiedź na drugie pytanie: w jakim najdłuższym czasie spotkanie takie powinno być przez pana ministra wyznaczone? Pytania dotyczą ministra, a nie wiceministra.

* * *

Oświadczenie skierowane do ministra edukacji narodowej wygłosił senator Henryk Stokłosa:

Oświadczenie moje związane jest z obecną sytuacją w oświacie. Kieruję je do pana Mirosława Handke, ministra edukacji narodowej.

W ostatnim czasie wśród kadry nauczycielskiej w województwie pilskim coraz częściej pojawiają się głosy niezadowolenia. Otrzymujemy bardzo wiele listów i protestów w tej sprawie. Muszę zaznaczyć, że oprócz nauczycieli protestuje również zarząd okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Pile, a także związek "Solidarność".

Problem przyszłości oświaty w Polsce bardzo często był omawiany w moim radiu, jak również w tygodniku "Nowy", którego jestem właścicielem. Jak widać, jest to problem poważny i śledzony z wielkim zainteresowaniem, i to nie tylko przez środowiska nauczycielskie. Nie jest to jednak sprawa, która ogranicza się wyłącznie do terenów jednego województwa. Myślę, że podobne głosy niezadowolenia można usłyszeć także w całym kraju. Co jest główną przyczyną tego niezadowolenia?

Po pierwsze, nauczyciele i związki zawodowe protestują przeciwko zbyt niskim placom, które nawet po kwietniowej podwyżce, ich zdaniem, praktycznie nie pokrywają inflacji.

Po drugie, wielu nauczycieli nie jest do końca przekonanych o wyborze najlepszej propozycji dla reformy oświaty planowanej przez ministra edukacji. W sprawie reformy oświaty, proponowanej przez ministra edukacji narodowej, pilscy nauczyciele i związkowcy wypowiadają się w tonie dość niepokojącym. Pracownicy oświaty widzą niebezpieczeństwo również w tym, że nauczyciele podzieleni zostaną na sześć grup kwalifikacyjnych, a jednym ze wskaźników oceny pracy nauczyciela ma być kryterium moralno-etyczne. A cóż to jest ocena moralno-etyczna, pytają nauczyciele, i kto jej będzie dokonywał - minister, dyrektor czy może kurator? Jak widać, sprawą niepokojącą nauczycieli jest tworzenie reformy oświatowej na podstawie podłoża politycznego. Najważniejsze jednak problemy pracownicy oświaty widzą w relatywnie niskich płacach. Nauczyciele są po prostu niedoceniani. W związku z tym zarząd okręgu ZNP w Pile przygotował pogotowie protestacyjne.

Duże obawy w tym środowisku wzbudza także przyszłość reformy oświaty, szczególnie po ostatnim stwierdzeniu ministra finansów, że na przeprowadzenie wszystkich reform nie wystarczy środków. Pilscy nauczyciele zaznaczają, że nie są przeciwnikami reformy, lecz najpierw musi ona zostać dokładnie przemyślana i uzgodniona z pracownikami oświaty. Nauczyciele chcą, aby reforma ta służyła przede wszystkim dzieciom, a nie interesom politycznym. Myślę, że nam wszystkim również powinno na tym zależeć.

W związku z powyższym proszę pana Handle, ministra edukacji narodowej, o wyjaśnienie czy nauczyciele mogą jeszcze w tym roku spodziewać się podwyżki płac, a także czy projektowana reforma oświaty będzie uzgodniona ze środowiskiem nauczycielskim?

* * *

Senator Wojciech Kruk skierował swe oświadczenie do ministra gospodarki:

Ostatnio przeczytałem w gazecie o mającej dokonać się w Łodzi dużej inwestycji włoskiego koncernu Merloni, inwestycji związanej z fabryką sprzętu gospodarstwa domowego, fabryki pralek, lodówek, kuchenek i tym podobnych rzeczy. Oczywiście, każda taka inwestycja bardzo wzbogaca nasz kraj i z tego względu należałoby się cieszyć, że tak znany koncern światowy, o tak dużym dorobku, chce inwestować także w naszym kraju. Ja jednak wyrażam swój niepokój z tego powodu.

Dzisiaj w Polsce działa kilka fabryk produkujących sprzęt podobnej jakości. Nie narzekamy w naszym kraju na brak tego sprzętu. Świetnie pracuje Amica, Wrozamet czy Polar. Ja tu nie chcę występować przeciwko czemuś, co nazywamy zasadą wolnej konkurencji, bo wiem, że na tym polega kapitalizm i taki jest właśnie wolny rynek. Chcę natomiast bronić zasady równej konkurencji i równych warunków.

W ostatnich latach powstał szereg specjalnych stref ekonomicznych. Wspomniana fabryka ma być właśnie ulokowana w takiej specjalnej strefie. Stąd moje wątpliwości, czy ta inwestycja po prostu nie spowoduje w pewnym sensie upadku istniejących fabryk lub czy nie pogorszy ich sytuacji? Zadaję sobie takie pytania, czy dzisiaj, poprzez rozwój specjalnych stref ekonomicznych, przypadkiem nie popadliśmy w taką sytuację, że zaczynamy zamieniać produkcję opodatkowaną w fabrykach, które działają do tej pory, na produkcję nie opodatkowaną, co przynosi budżetowi państwa ewidentne straty? Czy tworząc nowe miejsca pracy, co szczególnie w rejonach dużego bezrobocia jest bardzo ważne, nie likwidujemy już powoli miejsc pracy w innych regionach kraju? Czy skoro w jednej gminie jest 20% bezrobotnych, a w drugiej zero, a my to zamieniamy na dwie gminy z dziesięcioprocentowym bezrobociem, czy jest to to, o co nam chodzi?

Ja nie kwestionuję idei, potrzeby budowy czy istnienia specjalnych stref ekonomicznych, ale wydaje mi się, że należy się przyjrzeć inwestycjom, które mają się tam dokonywać. Fabryki takie jak Amica czy Polar, które w ostatnich latach dokonały ogromnych inwestycji, kapitaliści i inwestorzy, którzy tego właściwie dokonali, stworzyli to prawie od nowa, nie wiedzieli, że za dwa, trzy lata trafią w Polsce na nierówną konkurencję, która może spowodować, że po prostu dojdą do wniosku, że nie jesteśmy krajem godnym zaufania, w którym można przewidywać przyszłość i rozwój swoich inwestycji. Sądzę, że jest to chyba zbyt krótkowzroczna polityka. W związku z tym prosiłbym o odpowiedź na te moje pytania.

Jeszcze jedno zdanie. Dzieliłem się tym problemem z przewodniczącym Komisji Gospodarki Narodowej, senatorem Kleiną. Wydaje mi się, że to nasza komisja powinna właśnie dokonać przeglądu działań w specjalnych strefach ekonomicznych w naszym kraju. Z taką też inicjatywą wystąpimy w najbliższym czasie.

* * *

W swoim oświadczeniu senator Jadwiga Stokarska zwróciła się do prezesa Rady Ministrów, ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, ministra finansów oraz do parlamentu:

Swoje oświadczenie kieruję do premiera rządu, ministra rolnictwa, ministra finansów i do parlamentu.

Nie ma dnia, by w moich biurach nie pojawiali się rolnicy interweniujący w sprawie braku możliwości uzyskania kredytów preferencyjnych. Zorientowani, że w budżecie państwa na 1998 r. przewidziano śladowe sumy na pożyczki, rolnicy w moim województwie ostrołęckim pełnią całodobowe dyżury pod bankami, myśląc, że oczekiwany kredyt wreszcie uzyskają.

Interweniowałam w bankach i dowiedziałam się, że limity na kredyt preferencyjny są bardzo skąpe. Dla przykładu podam, że Bank Gospodarki Żywnościowej w Ostrołęce na preferencyjne kredyty inwestycyjne otrzymał w stosunku do 1997 r. 10%, a w stosunku do złożonych przez bank potrzeb zaledwie 8%. Przyznane kredyty na zakup ziemi pozwalają nabyć tylko 15 hektarów. Ostrołęcki BGŻ nie otrzymał w ogóle pieniędzy na skup, zakup maszyn rolniczych, rozpoczęcie lub zwiększenie produkcji. Zaś jeśli chodzi o utworzenie nowych miejsc pracy, to kredytów wystarcza zaledwie na cztery miejsca. Podobne możliwości kredytowe ma oddział Banku Warmińsko-Mazurskiego, który jest zlokalizowany w Ostrołęce, a zrzesza siedemnaście banków spółdzielczych. Przydzielony limit kredytów na urządzanie gospodarstw zaspokaja potrzeby jednego klienta. Na kredyty branżowe i regionalne bank ten otrzymał zaledwie 17 tysięcy 800 zł, czyli 0,72% zapotrzebowania. Z tej puli każdy spółdzielczy bank, zrzeszony właśnie w oddziale banku mazurskiego, może otrzymać po 1 tysiącu zł. Ogólna kwota do rozdysponowania na siedemnaście banków wystarcza na skredytowanie zakupu czterech sztuk jałówek hodowlanych sprowadzonych z Niemiec.

Tylko na terenie dwóch gmin mojego województwa pięciu rolników sprowadziło z Niemiec, z myślą o przyszłych kredytach, trzydzieści siedem sztuk jałówek. Rolnicy co dali zaliczki, opłacili biznesplany. Zbulwersowani przychodzą do moich biur. Psioczą na rząd, parlament i AWS. Twierdzą, że zostali sromotnie oszukani. Pytają, kto zwróci im przynajmniej koszty biznesplanu. Pytają, dokąd rząd prowadzi polskie rolnictwo.

Rolnicy z mojego województwa ostrołęckiego zobowiązali mnie do wygłoszenia tego oświadczenia i postawienia w ich imieniu tych pytań.

* * *

Pierwsze wygłoszone oświadczenie senator Kazimierz Drożdż skierował do ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Chciałem złożyć dwa oświadczenia. Jedno adresuję do pana wicepremiera Janusza Tomaszewskiego, drugie do pana ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza.

Mieszkańcy gminy Nowa Ruda w województwie wałbrzyskim zobowiązali mnie, abym złożył oświadczenie następującej treści. Ja oczywiście również popieram dążenia społeczności lokalnej i samorządów gminy miejskiej Nowa Ruda, gminy Nowa Ruda oraz miasta i gminy Radków do tworzenia powiatu noworudzkiego w granicach wspomnianych gmin. Jednocześnie wyrażam swoje zaniepokojenie tym, że powiat noworudzki nie został umieszczony w projekcie mapy powiatowej, a wspomniane gminy zostały wpisane do powiatu kłodzkiego. Nie zostały wzięte pod uwagę argumenty historyczno-geograficzne, społeczne, gospodarcze oraz infrastrukturalne, przemawiające za uwzględnieniem woli mieszkańców tych gmin.

Za uwzględnieniem starań o utworzenie powiatu noworudzkiego przemawia fakt, że gminy noworudzkie i radkowska spełniają kryterium akceptacji społeczności lokalnych reprezentowanych przez ich formalne organizacje historyczno-kulturowe, gospodarcze, kryterium potencjału instytucjonalnego, użyteczności publicznej oraz geograficznej.

Nie spełniony jest jedynie wymóg liczby trzech gmin, które mogą tworzyć powiat. Są jednak na projektowanej mapie powiatowej przykłady odstępstw od tej zasady. Gminy regionu noworudzko-radkowskiego dają jednak gwarancję prawidłowej realizacji zadań, jakie będzie miał realizować powiat. Argumentacja ich samorządów jest bardzo przekonywająca, uważam zatem za zasadne udzielenie ich staraniom poparcia, tym bardziej że ich walka o powiat odbywa się w atmosferze rzeczowej dyskusji i prezentacji konkretnych argumentów, bez uciekania się do spektakularnych wystąpień i protestów.

Samorządy wierzą, że ich racje zostaną uwzględnione. Tym bardziej że pan premier rządu Rzeczypospolitej podkreślał, że jednym z bardzo ważnych kryteriów jest przede wszystkim wola społeczności lokalnych. Dlatego też proszę o osobiste zainteresowanie się sprawą restytucji powiatu noworudzkiego i wsparcie starań samorządów o własny powiat.

* * *

Drugie oświadczenie senator Kazimierz Drożdż skierował do ministra zdrowia i opieki społecznej:

Drugie oświadczenie kieruję, tak jak powiedziałem, do pana ministra Maksymowicza. Liczę na wnikliwe zainteresowanie się problemem, który przedstawię.

Od 1 lipca 1997 r. przedsiębiorstwo państwowe Uzdrowisko Lądek-Długopole jest zarządzane przez tymczasowego kierownika zakładu pracy, któremu powierzono to zadanie do czasu wyboru nowego dyrektora. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, 21 grudnia 1994 r. ogłoszono konkurs na stanowisko dyrektora przedsiębiorstwa, 29 stycznia 1998 r. komisja konkursowa wytypowała kandydata na to stanowisko. Po niemal trzech tygodniach okazało się, że kandydat wyłoniony zgodnie z prawem i regulaminem pracy komisji nie otrzyma nominacji. Z tego wynika, że zakwestionowano wynik konkursu bądź któryś z jego elementów. Z braku innej możliwości prawnej planuje się powtórzenie całej procedury.

Nie znam podstaw ani powodów podjęcia takiej decyzji przez pana ministra, co traktuję jako kwestionowanie rzetelności i obiektywizmu pracy komisji. Ignorowanie wyniku konkursu jest arogancją wobec załogi i jej organów. Nie zgadzam się na takie traktowanie załogi, która od lat aktywnie współuczestniczy w procesie przemian w przedsiębiorstwie, przyczyniając się do jego rozwoju i poprawy kondycji finansowej. Realizowane są te zadania z nadzieją, że dzięki nim firma będzie się rozwijać, a ludziom będzie się żyło lepiej. Rozstrzygnięcie konkursu spełniło oczekiwania załogi i nie budzi zastrzeżeń formalno-prawnych. Nie można więc zaakceptować faktu, że pokryte przez uzdrowisko koszty konkursu w kwocie około 10 tysięcy zł okazały się wydatkiem bezcelowym.

Obawy i niepokój o los firmy ludzi są tak duże, że czuję obowiązek zainteresowania pana, Panie Ministrze, jako zwierzchnika resortu, sprawa, którą - nie wiedzieć kiedy i czemu - stała się problemem. Wierzę, że szanuje pan prawo i demokrację. Zwracam się do pana z prośbą o zbadanie sprawy i podjęcie zdecydowanych działań w dobrze pojętym interesie podległej panu jednostki.

* * *

Senator Zbigniew Antoszewski wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Oświadczenie swoje kieruję do pana Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Przez kilka dni w Polsce przebywał Pierre Mauroy, były premier Francji i przewodniczący Międzynarodówki Socjalistycznej zrzeszającej partie socjalistyczne i socjaldemokratyczne z ponad stu czterdziestu państw. Partie te sprawują rządy w ponad pięćdziesięciu krajach świata. Sam przewodniczący Mauroy od dwudziestu pięciu lat jest merem miasta Lille, będącego jednym z największych skupisk francuskiej Polonii.

Dlaczego pan premier nie znalazł czasu na spotkanie się z tym wybitnym mężem stanu i - podkreślam - byłym premierem kraju, który będzie miał bardzo wielki wpływ na decyzję o przyjęciu Polski do NATO i Unii Europejskiej? O ważnych dla Polski sprawach będzie decydowało w najbliższym czasie również i kilka innych krajów rządzonych przez socjaldemokratów.

Zaproponowanie przyjęcia tego wybitnego działacza Międzynarodówki Socjalistycznej przez wicepremiera Janusza Tomaszewskiego uważam za afront i działanie na szkodę polskich interesów.

Znane mi są nieżyczliwe wypowiedzi pana premiera pod adresem lewicy, ale przypomnę panu, że Pierre Mauroy nie jest przedstawicielem lewicy postkomunistycznej, ale tej, która doprowadziła do dobrobytu i rządzi w większości krajów Unii Europejskiej. Czy pan naprawdę życzy dobrze naszemu krajowi na drodze do Unii? Uważam, że pan premier nie przyjmując byłego premiera Francji, przewodniczącego Międzynarodówki Socjalistycznej, źle przysłużył się interesom Polski. Nie interesuje mnie, czy lubi pan ludzi lewicy, żądam od premiera polskiego rządu, aby nie szkodził interesom mojego kraju.

* * *

Senator Witold Kowalski wygłosił oświadczenie skierowane do ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa:

Oświadczenie kieruję do pana Jana Szyszki, ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa.

W wyniku niespójności i luk w ustawie o lasach z dnia 28 września 1991 r. oraz w jej późniejszych zmianach, a także manipulacji tą ustawą gminy w województwie przemyskim, a być może również w innych częściach kraju, tracą dochody budżetowe.

Art. 79 tej ustawy zobowiązuje dyrekcję "Lasów Państwowych" w okresie pięciu lat, to jest najpóźniej do końca 1997 r., do opracowania nowych lub uzupełnienia istniejących planów urządzania lasów zarządzanych przez "Lasy Państwowe". Art. 64, 65, 65a ustawy określają wysokość podatku leśnego i podstawy opodatkowania. Podatek ten wynosi aktualnie równowartość 0,200 m3 drewna i liczony jest według średniej ceny drewna za trzy kwartały roku poprzedniego od 1 ha przeliczeniowego lasu. Dla lasów ochronnych, rezerwatów i parków narodowych oraz lasów, gdzie nie ma sporządzonych planów urządzania lasu, podatek ten wynosi równowartość 0,3 q żyta od powierzchni 1 ha fizycznego lasu. Niektóre nadleśnictwa wykorzystują zapis art. 65a ustawy, żeby nie płacić wyższego podatku, i uzasadniają zadeklarowany podatek według ceny żyta brakiem aktualnego planu urządzania lasu. Należy zwrócić uwagę, że podatek liczony według ceny żyta jest trzykrotnie niższy od podatku liczonego według ceny drewna. Przykładowo, na terenie gminy Krasiczyn podatek ten za rok 1997 liczony od ceny żyta wynosi 10 zł 46 groszy za 1 ha użytków leśnych, natomiast liczony od ceny drewna wynosi 31 zł 56 groszy od 1 ha przeliczeniowego lasu.

Sprawa ta była rozpatrywana przez Sąd Administracyjny, który podzielił następującą argumentację nadleśnictw: art. 65a ustawy o lasach ustala, że w przypadku, kiedy lasy nie mają opracowanego planu urządzania lasu, płacą podatek liczony według równowartości 0,3 q żyta od 1 ha fizycznego lasu.

Ustawa nic nie mówi o sankcji za nieopracowanie przez nadleśnictwa planu urządzenia lasu. W przypadku zakończenia ważności planu urządzenia lasu nadleśnictwom nie opłaca się opracowywać nowego planu, bo dzięki temu płacą trzykrotnie mniejszy podatek. Wprawdzie ustawa w art. 7 oraz art. 79 zobowiązuje "Lasy Państwowe" do posiadania tychże planów, ale nie przewiduje żadnych sankcji za niewywiązanie się z tego obowiązku. Przykładowo strata gminy Krasiczyn spowodowana takim obstrukcyjnym działaniem nadleśnictwa liczona jest na około 200 tysięcy zł.

Zwracam się do pana ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa, aby w trybie art. 4 pkt 5 ustawy o lasach spowodował pilne uaktualnienie planów urządzania lasów w nadleśnictwach.

* * *

W wygłoszonym oświadczeniu senator Jerzy Pieniążek poruszył sprawę powoływania rad nadzorczych funduszu ochrony środowiska:

1 stycznia bieżącego roku weszła w życie nowela ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska, a wraz z nią przepisy dotyczące powoływania rad nadzorczych i funduszu ochrony środowiska - i to zarówno rady warszawskiej, czyli narodowego funduszu, jak również wojewódzkiego funduszu.

Moje oświadczenie kieruję pod adresem premiera Jerzego Buzka, bowiem wojewoda sieradzki - mam nadzieję, że nie wczytując się w głębię tekstu tejże ustawy - powołał skład nowej rady nadzorczej wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska i gospodarki wodnej.

W myśl art. 5 wojewoda powołuje dwóch ekspertów z dziedziny ochrony środowiska i gospodarki wodnej - z tego prawa skorzystał. W art. 6 mówi się, iż powołuje jednego lub dwóch ekspertów wyznaczonych przez sejmik samorządowy, z tego prawa również skorzystał. Natomiast art. 7 mówi, iż w skład tegoż funduszu wchodzi przedstawiciel pozarządowych organizacji ekologicznych, wybrany spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje działające na terenie danego województwa i cieszących się poparciem największej ich liczby. I tu jest problem, bowiem wojewoda sieradzki, nie bacząc na kandydatury zgłoszone przez te organizacje, powołał w skład funduszu przedstawiciela związku zawodowego, który nie jest organizacją ekologów. Organizacje ekologów zgłosiły się do mnie, jak również wysłały protest do Warszawy, odcinając się od tego typu decyzji.

Dlatego też zadaję panu premierowi pytanie, jakie zamierza podjąć działania w ramach nadzoru nad wojewodą sieradzkim, aby nowela ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska działała również w województwie sieradzkim?

Informuję, że następstwem tego było głosowanie w radzie nadzorczej, które spowodowało wybór innego szefa rady nadzorczej tegoż funduszu, a następnie wniosek o odwołanie szefa zarządu. Wszystko przy jednoosobowej, czyli pięć do czterech, przewadze głosowej. Według prawników dla mnie pracujących, w związku z tym, że we wszystkich tych działaniach nie uczestniczył przedstawiciel pozarządowych organizacji ekologicznych, są one po prostu bezprawne.

Proszę pana premiera o podjęcie stosownych działań i życzliwą odpowiedź na zaprezentowane przeze mnie oświadczenie.

* * *

W oświadczeniu złożonym do protokołu senator Jan Chojnowski zwrócił się do ministra finansów:

Zwracam się tą drogą do pana wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza o jak najszybsze uruchomienie środków z budżetu państwa, przeznaczonych na kredyty preferencyjne dla rolników, między innymi na zakup maszyn rolniczych.

Zwracam uwagę, iż stagnacja w zbycie wyrobów polskich producentów maszyn rolniczych jest zjawiskiem bardzo negatywnym nie tylko dla zakładów produkujących te maszyny, ale dla całej gospodarki. Pragnę również dodać, że wśród poważnych przyczyn, które hamują zbyt wyrobów polskich producentów, jest bezcłowy import maszyn rolniczych w częściach, w tym ciągników rolniczych, co ma wpływ między innymi na sytuację Ursusa.

Wyrażając swój niepokój w tym względzie, który podziela też szersza opinia publiczna, zwracam się z apelem o podjęcie stosownych działań na szczeblu resortu i szczeblu rządowym, które eliminowałyby wyżej wymienione zjawiska z tej części naszej gospodarki.

* * *

Senator Jan Chodkowski złożył oświadczenie skierowane do ministra transportu i gospodarki morskiej:

Minister transportu i gospodarki morskiej wydał rozporządzenie z dnia 30 stycznia 1998 r. w sprawie wysokości opłat za przeprowadzenie badań technicznych, opublikowane w Dz.U. Nr 20, poz. 91. Opłatę za przeprowadzenie okresowego badania technicznego ciągników rolniczych ustalono w kwocie 69,54 zł, to jest w takiej samej, jak za badanie samochodów osobowych, mikrobusów czy samochodów dostawczych. Taką samą cenę ustalono za przegląd przyczep używanych tylko w rolnictwie jak i przyczep używanych w transporcie zarobkowym. Stawka za przyczepy lekkie do 3,5 t wynosi 55,63 zł, a za najczęściej używane przyczepy powyżej 3,5 t wynosi 83,45 zł. Przegląd techniczny ciągnika rolniczego wraz z czterotonową przyczepą kosztuje 153 zł, to znaczy równowartość czterech kwintali żyta, co prawie dwukrotnie przekracza roczną stawkę podatku rolnego za 1 ha przeliczeniowy gruntów i jest to prawie piąta część statystycznego plonu żyta w 1 ha w 1997 r.

Ustalenie tak wysokiej opłaty za badanie ciągników rolniczych i przyczep budzi uzasadnione protesty ze strony rolników. Czują się oni pokrzywdzeni dużym wzrostem obciążeń fiskalnych, związanych między innymi z nie rekompensowanym wzrostem cen paliwa, przy jednoczesnym obniżeniu wydatków budżetowych na rolnictwo i spadku cen płodów rolnych. Powoduje to pogorszenie i tak katastrofalnej sytuacji dochodowej w rolnictwie. Nie mogą zrozumieć, dlaczego stawka za badanie techniczne ciągników i przyczep rolniczych wzrosła ponad pięciokrotnie w stosunku do ubiegłego roku.

Poważne zastrzeżenia budzi fakt, że minister transportu ustalając stawki opłat za badanie przyczep i ciągników rolniczych, nie wziął pod uwagę dysparytetu dochodów ludności rolniczej w stosunku do innych grup zawodowych oraz nie uwzględnił skutków w postaci wzrostu kosztów produkcji rolnej. Minister nie zwrócił również uwagi na to, że do przeprowadzenia przeglądów technicznych ciągników rolniczych nie potrzeba niektórych specjalistycznych urządzeń, jak na przykład urządzeń do badania sprawności zawieszenia. Obecnie rolnicy są zmuszeni do finansowania ze swoich opłat kosztów zakupu i eksploatacji tych urządzeń, chociaż nie są one używane do badania ich pojazdów.

W związku z powyższym zwracam się do ministra transportu i gospodarki morskiej o przeanalizowanie zasadności stawek opłat określonych w rozporządzeniu z dnia 30 stycznia 1998 r. i obniżenie ich wysokości w odniesieniu do ciągników i przyczep rolniczych.

* * *

Senator Zbigniew Kruszewski skierował swe oświadczenie do prezesa Rady Ministrów:

Mimo że problem, jaki chcę poruszyć, leży w zakresie działania ministra zdrowia, to z uwagi na jego wagę kieruję swoje oświadczenie do prezesa Rady Ministrów - pana Jerzego Buzka.

23 marca bieżącego roku weszły w życie nowe zasady odpłatności za leki. Niezależnie od tego, jak tę operację będziemy nazywać, klienci aptek, a więc ludzie chorzy, mówią i będą mówić o podwyżce cen leków.

Zasady odpłatności za leki zmieniane były już wielokrotnie. Jednak nigdy dotąd zmiany te nie były tak dotkliwie odczuwane przez obywateli. Leki są towarem, który prędzej czy później wszyscy będziemy musieli kupować. Nie jest to towar luksusowy, którego można sobie odmówić, bo na jego zakup po prostu nas nie stać. A jednak tak właśnie ostatnio się dzieje. Sygnały, jakie otrzymuje od wyborców, są zatrważające. Ludzie chorzy odchodzą z aptek z nie zrealizowanymi receptami, gdyż nie stać ich na wykupienie zaordynowanych przez lekarza leków.

Szczególnie drastyczne są przypadki, kiedy leku odmawiają sobie osoby przewlekle chore lub te, które dotknięte zostały przez los najcięższymi chorobami. Do takich należą nowotwory złośliwe. Rozmiar cierpień w wielu wypadkach trudnych jest do opisania. Często ludzie dotknięci tą chorobą żyją z wyrokami śmierci, przebyli ciężkie operacje i jedyną szansą na godne zakończenie życia jest zmniejszenie cierpień metodami farmakologicznymi.

Z całej listy leków, których dostępność została wprowadzeniem nowych zasad odpłatności znacznie ograniczona, wymienię tylko dwa. Pierwszy lek nosi nazwę Zofran. Zapobiega on fatalnym dla organizmu skutkom podawania tak zwanej chemii pacjentom, u których stwierdzono nowotwór złośliwy. Lek ten nie ma dobrego odpowiednika krajowego. W olbrzymiej większości przypadków istnieje potrzeba zażywania tego leku w ilości 50 tabletek w skali miesiąca. Dotychczas chory za opakowanie 10 tabletek płacił 1 zł 30 gr. Teraz musi zapłacić stukrotnie więcej. Tak, to nie przejęzyczenie. Opłata za ten lek, jaką ponosi pacjent, wzrosła sto razy. W skali miesiąca jest to wydatek rzędu 650 zł!

Drugim lekiem jest Ginjal - środek odkażający drogi moczowe, stosowany u pacjentów z tendencjami do kamicy nerkowej. Podawany jest niemal wszystkim dotkniętym tymi chorobami. Za opakowanie 100 tabletek dotychczas płaciło się 11,40 zł. Obecnie zapłacić trzeba 41,80 zł. Miesięcznie chory musi zażyć dwa opakowania tego leku, a więc tylko na ten jeden preparat przeznacza ze swego miesięcznego budżetu 83,60 zł.

Choroby dotykają wszystkich na równi, bogatych i biednych - których ludzi w Polsce jest więcej, myślę, że jako premier rządu, wie pan doskonale.

Jak powiedziałem, to tylko przykłady, może ekstremalne, ale jednak przykłady. Nie dotyczą chorych na grypę, ale ludzi dotkniętych olbrzymimi tragediami.

Pytam pana premiera, jak ta decyzja ma się do zapowiedzi wzięcia w obronę najsłabszych i całej listy haseł, mających świadczyć o tym, jakie to będziemy mieli państwo, kiedy już wszystko, co poprzednicy zepsuli, naprawimy.

Stanowczo protestuję, w imieniu własnym, a także moich i nie tylko moich wyborców. Protestuję w imieniu tych, na których bez mrugnięcia okiem przenosi się koszty wszystkich "niby-reform". To są praktyki niedopuszczalne!

Panie Premierze!

Zwracam się do pana o osobiste zajęcie się tą sprawą w taki sposób, aby działania pańskiego rządu skierowane były na przedłużanie i ułatwianie Polakom życia, a nie na jego skracanie.

* * *

Senator Jerzy Markowski złożył do protokołu oświadczenie skierowane do ministra finansów:

Od kilku tygodni przedmiotem szczególnej dyskusji w środowisku górniczym jest prezentowany przez Ministra Gospodarki dokument Rządu RP pt. "Reforma górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998-2002".

Dokument ten, mimo iż jestem parlamentarzystą, nie jest mi znany, bowiem nie został udostępniony parlamentarzystom przez Ministra Gospodarki, a jedynie przedstawicielom Związków Zawodowych w dniu 16 kwietnia 1998 r.

Wobec powyższego zwracam się do pana premiera o udostępnienie mi powyższego dokumentu.

* * *

Swe drugie oświadczenie złożone do protokołu senator J. Markowski skierował do ministra gospodarki:

W górnictwie węgla kamiennego trwa wymiana rad nadzorczych w tej części, którą reprezentuje Skarb Państwa.

Rady te realizując politykę kadrową właściciela dokonują zmian kadrowych.

Wobec powyższego, proszę o przedstawienie mi argumentów, jakie zadecydowały o odwołaniu:

- całego Zarządu Kopalni Węgla Kamiennego "Budryk" SA,

- całego Zarządu Rudzkiej Spółki Węglowej SA,

- prezesa i wiceprezesa Zarządu Rybnickiej Spółki Węglowej.

* * *

Senator Wiesław Pietrzak złożone do protokołu oświadczenie skierował do ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej:

Uprzejmie wnoszę o zbadanie zgodności z prawem likwidacji Państwowego Gospodarstwa Rolnego Sterławki Małe w gminie Giżycko w województwie suwalskim, przeprowadzonej celem przekazania go na Państwowy Fundusz Ziemi i sprzedaży tego przedsiębiorstwa dla spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Przedsiębiorstwu Rolnemu "AGRO-STER".

Powyższy wniosek kieruję w związku z licznymi skargami emerytów i rencistów zlikwidowanego PGR, którzy w wyniku likwidacji zostali pozbawieni prawa do kupna zajmowanych przez nich lokali mieszkalnych na warunkach określonych w ustawie z dnia 19 października 1991 r. o gospodarce nieruchomościami rolnymi skarbu państwa oraz o zmianie niektórych ustaw (Dz.U .nr 107, pozycja 464 z późniejszymi zmianami).

W wyniku analizy dokumentów dostarczonych w tej sprawie przez skarżących, jak też uzyskanych w organach administracji publicznej rodzą się uzasadnione wątpliwości, co do zgodności z prawem podejmowanych przez te organa decyzji.

Decyzja nr 2 wojewody suwalskiego o likwidacji PRG Sterławki Małe została wydana w dniu 14 stycznia 1992 r., to jest po wejściu w życie ustawy o utworzeniu Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, która zobowiązywała do przekazywania mienia likwidowanych PGR na rzecz Skarbu Państwa. W tej samej decyzji antydatuje się likwidację tego przedsiębiorstwa. W paragrafie pierwszym stwierdza się, że został on zlikwidowany z dniem 31 grudnia 1991 r. (to jest przed wejściem w życie ustawy o utworzeniu AWRSP). Oczywiste jest, że tak określony termin likwidacji miał umożliwić przekazanie PGR na rzecz PFZ. Przed wydaniem tej decyzji wójt gminy w Giżycku decyzją z dnia
14 października 1991 r. uczynił spółkę z o.o. Przedsiębiorstwo Rolne "AGRO-STER" nabywcą jeszcze nie zlikw
idowanego PGR. Sąd Rejestrowy wykreślił z rejestru PGR Sterławki Małe dopiero 27 stycznia 1992 r.

Wspomniana wyżej decyzja wójta gminy w Giżycku ustalająca nabywcę PGR oraz akty notarialne przenoszące prawo własności na rzecz spółki z o.o. "AGRO-STER" zawierają zapisy z których wynika, że strona nabywająca PGR przejmie wszelkie świadczenia i zobowiązania wobec rencistów, emerytów i były pracowników PGR Sterławki Małe. Zapisy te jedynie pozornie zabezpieczały ich interes. Nie zawierały one bowiem zapewnienia, że ludzie ci będą mogli nabyć zajmowane przez nich lokale korzystając z dobrodziejstwa powołanej na wstępie ustawy, gdyż tylko sprzedaż mieszkań przez AWRSP mogła odbywać się na warunkach preferencyjnych.

W świetle powyższego likwidacja w pośpiechu PGR Sterławki Małe i przekazanie go na PFZ w czasie, gdy już obowiązywała ustawa o utworzeniu AWRSP, była dokonana ze świadomością - a już na pewno organa podejmujące te decyzje musiały zdawać sobie z tego sprawę - krzywdzenia emerytów, rencistów i były pracowników tego PGR, a co za tym idzie z naruszeniem prawa. Aktualnie najemcom (rencistom, emerytom oraz byłym pracownikom PGR) proponuje się zakup lokali mieszkalnych po cenach wolnorynkowych. Dla tych ludzi jest to bolesne i niezrozumiałe. Całe swoje zawodowe życie przepracowali w PGR. Ich koledzy i koleżanki z innych, sąsiednich PGR nabyli mieszkania na warunkach preferencyjnych. Należy także zauważyć, że taka forma przekształcenia PGR, polegająca na przekazaniu PFZ celem sprzedaży dla spółki z ograniczoną odpowiedzialnością była wyjątkowa w województwie suwalskim.

Niezależnie od oceny przez pana ministra przedstawionego stanu faktycznego i podjętych w tym względzie decyzji, moim zdaniem, skrzywdzonym ludziom tego PGR winno się stworzyć możliwości zakupu zajmowanych przez nich mieszkań na warunkach ustawy, a jeżeli jest to niemożliwe w miejscowości w której zamieszkują, w porozumieniu z nimi AWRSP powinna zaproponować inne lokale. Pragnę zaznaczyć, iż podobna sytuacja występuje w gminie Pszczółki województwo gdańskie (kserokopie dokumentów w załączeniu).

Mam nadzieję, że zgłoszone przeze mnie problemy zainteresują pana ministra i spotykają się z życzliwym rozwiązaniem.

Załączniki:

- sześć egzemplarzy kserokopii: akt notarialny, decyzja wojewody, wójta gminy oraz pismo Sądu Gospodarczego z Suwałk,

- dziewięć egzemplarzy kserokopii: pisma złożonego do mojego biura przez państwa Koniecznych, trzy pisma Urzędu Gminy Pszczółki, dwa pisma Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, Odział Terenowy w Elblągu Sekcja w Gdańsku, pismo mieszkańców gminy Pszczółki, odpowiedź Sejmiku Samorządowego województwa elbląskiego na pismo mieszkańców gminy Pszczółki, pismo do wojewody elbląskiego oraz Sejmiku Samorządowego województwa elbląskiego.

* * *

Oświadczenie złożone do protokołu senator Elżbieta Płonka skierowała do prezesa Rady Ministrów:

W świetle obowiązującego prawa problem rekompensat dla osób, które utraciły nieruchomości na terenach nie wchodzących w skład obecnego obszaru państwa polskiego, stanął praktycznie w martwym punkcie (chodzi o rekompensaty za tzw. mienie zabużańskie). Osoby, które uzyskały w urzędach rejonowych zaświadczenia o swoich uprawnieniach do rekompensaty, nie mogą ich w żaden sposób zrealizować.

Wygląda to tak, jakby ustawodawca zakpił sobie z obywatela. Obowiązująca ustawa z dnia 21.08.1997 roku o gospodarce nieruchomościami (Dz.U. nr 115, poz. 741 z 1997 r.) - uchwalona jeszcze przez poprzedni parlament - w art. 1 szumnie zapowiada, że będzie zajmowała się nieruchomościami skarbu państwa i gminy. Lecz gdy przychodzi do regulowania problemu rekompensat za utracone nieruchomości na wschodzie, ustawa mówi tylko o nieruchomościach stanowiących własność skarbu państwa - art. 212. Tak więc ustawa wyklucza możliwość otrzymania w ramach rekompensaty nieruchomości stanowiących własność gminy.

W art. 213 ustawa wyklucza zastosowanie jej przepisów w stosunku do nieruchomości wchodzących w skład zasobów własności rolnej skarbu państwa, a więc w praktyce wyklucza możliwość otrzymania rekompensaty z zasobów rolnych skarbu państwa. Art. 2 tejże ustawy dość skutecznie wyklucza możliwość otrzymania jako rekompensaty jakiejś nieruchomości z zasobów administrowanych przez zarządy "Lasów Państwowych".

Co więc pozostaje takiej osobie uprawnionej decyzją organu administracji państwowej do otrzymania w formie rekompensaty za utracone nieruchomości (dom, ziemię), za tak zwane mienie zabużańskie? Praktycznie nic.

Nie można bowiem otrzymać nic z mienia gminnego (działki, nieruchomości), nie ma prawa do otrzymania ziemi z zasobów Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa i nie ma prawa na przykład do żadnego kawałka z "Lasów Państwowych".

W związku z martwą literą ustawy w sprawie rekompensat mienia zabużańskiego, zwracam się do pana premiera o podjęcie działań w ramach programu AWS, by przez uwłaszczenie i reprywatyzację zadośćuczynić słusznym zobowiązaniom wobec obywateli państwa polskiego, czyli III Rzeczpospolitej Polskiej, choć przez państwo niezawinionych.

* * *

Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów złożył do protokołu senator Marian Żenkiewicz:

Oświadczenie moje kieruję na ręce premiera RP, pana profesora Jerzego Buzka.

Pragnę poinformować, że podczas moich spotkań i kontaktów z obywatelami bardzo często jest podnoszony problem świadectw rekompensacyjnych. Obywatele wskazują nie tylko na brak realizacji postanowień ustawy, z dnia 6 marca 1997 r., o rekompensowaniu okresowego niepodwyższania płac w sferze budżetowej oraz utraty niektórych wzrostów lub dodatków do emerytur i rent (DzU nr 30, poz. 164), ale również na brak wyczerpujących informacji w tej sprawie. Sytuacja budzi zaniepokojenie i stwarza niekorzystny klimat wobec decydentów odpowiedzialnych za przebieg realizacji wymienionej ustawy. Dlatego sprawa ta wymaga pilnego podjęcia stosownych działań, zapewniających wywiązanie się Rządu wobec obywateli. Aktualny stan rzeczy jest prawnie niedopuszczalny, gdyż przewidziane w wymienionej ustawie świadczenia nie zostały w terminie przyznane obywatelom. W szczególności nie są terminowo realizowane postanowienia art. 20 tej ustawy. Tym samym nie mogą być realizowane dalsze jej postanowienia, co w efekcie powoduje, że olbrzymia rzesza obywateli nie może doczekać się ani konkretnych informacji, ani należnych im świadectw rekompensacyjnych.

Ponieważ zjawisko to ma charakter ogólnokrajowy, zwracam się do Pana Premiera o podjęcie takich decyzji, które zlikwidują istniejące nieprawidłowości w tej sprawie. Decyzje te muszą być przekonującym świadectwem woli Rządu co do właściwego realizowania ustaw uchwalonych przez Sejm. Muszą dać obywatelom poczucie, że Polska jest rzeczywiście państwem prawnym i że jedynie prawo jest podstawowym fundamentem działania władz.

* * *

W swoim drugim oświadczeniu senator M. Żenkiewicz również zwrócił się do prezesa Rady Ministrów:

Oświadczenie niniejsze kieruję na ręce pana profesora Jerzego Buzka, premiera rządu RP.

W dniu 23 marca 1998 r. podjęta została przez ministra zdrowia decyzja, która zasługuje na najwyższe potępienie. Decyzja, która uderza boleśnie ludzi dotkniętych jedną z najstraszliwszych chorób, jaką są nowotwory. Decyzja, która jest sprzeczna z koncepcją opieki zdrowotnej, zawartej w naszej konstytucji.

Mocą tej decyzji zwiększone zostały drastycznie opłaty za leki stosowane w walce z rakiem. Dotychczas pacjent płacił tylko różnicę między tzw. limitem a ceną rzeczywistą leku. Limit ten był zbliżony do ceny leku, co powodowało, że pacjent płacił niewiele.

Obniżenie tego limitu, co stanowi główny element owej decyzji, powoduje konieczność dużych opat. Przykładem może być lek pod nazwą Farmorubicin, gdzie do jednej fiolki trzeba obecnie dopłacić około 100 zł. Na pełen cykl kuracji potrzeba aż 15 fiolek! Na przykład lek pod nazwą Zofran, którego cena wzrosła ze 1,50 zł do około 100 zł. Przykłady takie można mnożyć wielokrotnie.

Tak drastyczna podwyższa godzi śmiertelnie w najsłabszych. Nie odczują jej specjalnie ani członkowie rządu, ani posłowie i senatorowie, ani też osoby z kręgów biznesu. Odczują ją natomiast bezrobotni, emeryci i renciści, nauczyciele, pracownicy oświaty i wszyscy ci, których zarobki ledwo starczają na codzienne utrzymanie. A tych ludzi jest bardzo wielu - nie mówię tu już o dużej rzeszy bezrobotnych.

Ministerstwo Zdrowia tłumaczy cynicznie, że jest to działanie oszczędnościowe. Pytam więc, Panie Premierze:

- Czy sprowadzanie życia ludzkiego do wymiaru czysto ekonomicznego to nowy element polityki społecznej obecnego rządu?

- Czy bezsilność i kompletny brak wyobraźni co do skutków tej decyzji to postawa godna członka pańskiego rządu?

Zwracam się więc do Pana, Panie Premierze, o wycofanie tej oburzającej decyzji. Naprawdę budżetu państwa nie wolno uzupełniać kosztem ludzkiego życia i ludzkich cierpień.

Będę zobowiązany panu, Panie Premierze, a wraz ze mną tysiące obywateli cierpiących na choroby nowotworowe, za wnikliwe rozpatrzenie tej sprawy i rozstrzygnięcie jej zgodnie z zasadami sprawiedliwości społecznej.


Diariusz Senatu RP: spis treści, następny fragment, poprzedni fragment