Poprzednia część dokumentu, dalsza część dokumentu


Przewodniczący:

Bardzo dziękuję za pani wypowiedź w imieniu Ministerstwa Gospodarki.

Pan dyrektor Krzyżanowski z Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Bardzo proszę.

Dyrektor Departamentu Integracji Europejskiej w Ministerstwie Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Julian Krzyżanowski:

Dziękuję bardzo.

Panie Przewodniczący! Przepraszam, że tak późno, ale jednak pozwoliłem sobie przesłać parę stron materiałów dla panów senatorów, wprawdzie dopiero dzisiaj rano.

Druga sprawa - pan minister Kropiwnicki również był łaskaw wypowiadać się w sprawach rolnych. Ja może tylko powtórzę, czy wypunktuję parę rzeczy. Otóż, w tej chwili, w Ministerstwie Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej pracujemy nad tak zwanym stanowiskiem negocjacyjnym w obszarze rolnictwa. Stanowisko to ma być przekazane zespołowi negocjacyjnemu 14 października. W tym stanowisku wyraźnie podkreślamy, że nie występujemy o okresy przejściowe dla polskiego rolnictwa. Innymi słowy, na 1 stycznia 2003 r. deklarujemy gotowość ze sprawami rolnymi. Wprowadzenie okresu przejściowego dla polskiego rolnictwa i gospodarki żywnościowej oznaczałoby bowiem: po pierwsze - brak równoprawnej konkurencji z partnerami unijnymi; po drugie - zwiększenie i tak bardzo dużej dysproporcji między dochodami rolniczymi w Polsce i w krajach Unii Europejskiej; po trzecie - pogorszyłoby i tak niedobrą sytuację w handlu zagranicznym. To jest ta sprawa podstawowa, którą deklarujemy.

Druga sprawa. Można powiedzieć, że nasze podstawowe działanie negocjacyjne polega na wynegocjowaniu z partnerem unijnym zadowalającego polskich producentów poziomu tak zwanych kwot produkcyjnych. Wbrew pozorom, dotyczy to wielu produktów. Bo pośrednio, poprzez tak zwane powierzchnie referencyjne, dotyczy to zbóż, mleka, cukru, ale także innych produktów, jak tytoń, skrobia ziemniaczana, susze paszowe. I wynegocjowanie tych kwot produkcyjnych na zbyt niskim poziomie odbiłoby się bardzo niekorzystnie na całej sytuacji naszego rolnictwa.

Trzecia sprawa. Chodzi o tak zwane płatności bezpośrednie dla polskich rolników. Zdecydowanie stoimy na stanowisku i powtarzamy, że polscy rolnicy powinni być objęci tym systemem. Jeżeli nie dostaniemy tych płatności, będzie to oznaczało: po pierwsze - członkostwo drugiej kategorii; po drugie - naruszenie warunków konkurencji; po trzecie - nawet jeżeli nie dostaniemy tych płatności, to nasza składka do Unii Europejskiej nie zmniejszy się. Czyli, pośrednio, Polska będzie właściwie finansowała rolników czy rolnictwo unijne. I to są te trzy główne sprawy.

Pan minister Kropiwnicki był łaskaw w swojej wypowiedzi powiedzieć o funduszach, których możemy oczekiwać w najbliższych latach i stwierdził, że są one, rzeczywiście, małe. Tym bardziej, że korzystać z nich może właściwie dziesięć krajów, które aplikują do Unii Europejskiej. Chciałbym dodać przykład z ostatnich dni. Dotyczy to tak zwanego programu PHARE 2000. Otóż, aby sprostać potrzebom naszego rolnictwa, to w gruncie rzeczy połowa środków z funduszu PHARE, które zostały przyznane dla Polski na ten rok, powinna zostać przeznaczona na rolnictwo. Tak zresztą, jak było w roku ubiegłym na Węgrzech. Przy czym, chciałbym tutaj spróbować rozwiać jeden mit, jeżeli można. W wielu kręgach mówi się, że rolnictwo będzie się miało dobrze, bo w przyszłym roku dostanie środki. I tak jak tutaj mówił pan minister Pietras, wymieniał sumę, rzeczywiście znaczną, z tak zwanego programu SAPARD. Otóż, owszem, te środki prawdopodobnie w przyszłym roku dostaniemy, ale są one przeznaczone, ujmując to jednym zdaniem, na modernizację rolnictwa i przetwórstwa rolno-spożywczego. Natomiast Unia wymaga od nas dostosowań, chociażby w sferze zabezpieczenia naszej granicy wschodniej, spełnienia warunków weterynaryjnych, fitosanitarnych, przygotowania wielu instytucji do wdrażania później wspólnej polityki rolnej. I na to właśnie są potrzebne środki z funduszu PHARE. Tak więc, inną sprawą jest program SAPARD, a inną środki z programu PHARE.

I może już ostatnia uwaga. Tak jak przy stanowisku negocjacyjnym jest tu uzasadnienie wewnętrzne oraz uzasadnienie zewnętrzne, czyli takie, które zostaje w kraju i takie, które się pokazuje Unii Europejskiej. Cóż, mimo wszystko jesteśmy w resorcie realistami i są prowadzone, właściwie już zostały zakończone, rachunki kosztów w dwóch wariantach. Pierwszy - zostają nam przyznane te płatności bezpośrednie; drugi - nie zostaną przyznane. I różnica jest zasadnicza. Bo w przypadku braku tych płatności - ja już tylko podam to procentowo - w gruncie rzeczy tracimy około 41% wartości dodanej brutto wytworzonej przez cały sektor rolny. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący:

Dziękuję panu dyrektorowi.

Nie widzę tu na liście obecności nikogo z Ministerstwa Finansów. A, przepraszam.

Proszę bardzo.

Dyrektor Departamentu Międzynarodowej Integracji Gospodarczej w Ministerstwie Finansów Jarosław Stypa:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Jarosław Stypa. Jestem dyrektorem Departamentu Międzynarodowej Integracji Gospodarczej. Jeżeli można, krótkie uzupełnienie do tych wyczerpujących prezentacji, które już były.

Na początku chciałem powiedzieć, że proces przystępowania Polski do Unii Europejskiej należy rozpatrywać w kontekście globalizacji. Padały tutaj bardzo celne uwagi na temat konkurencyjności naszej gospodarki. Trzeba również zastanowić się nad konkurencyjnością całych układów gospodarczych na arenie międzynarodowej. I, w zasadzie, integracja z Unią Europejską jest warunkiem koniecznym, ażeby Polska nie znalazła się na marginesie cywilizacji, która będzie wiodącą w przyszłym wieku, w przyszłym tysiącleciu.

Kolejna sprawa, której tutaj też mało poświęcono uwagi, to rynek pracy i potencjalny wzrost bezrobocia w Polsce wynikający chociażby z potrzeby ograniczenia nadmiernego zatrudnienia w sektorze rolnym. Jeżeli już mówię o sektorze rolnym, to chciałbym dodać, że w przeciwieństwie do większości innych obszarów, wspólna polityka rolna nie jest typowo rynkowym przedsięwzięciem i mamy duże nadzieje związane z kolejną rundą negocjacji w ramach Światowej Organizacji Handlu, które to negocjajce powinny w jakiś sposób wpłynąć na reformę wspólnej polityki rolnej. Proszę państwa, na ceny produktów rolnych musimy patrzeć nie tylko z punktu widzenia producentów ale i konsumentów, których jest w Polsce znacznie więcej. Przyjęcie wszystkich reguł wspólnej polityki rolnej oznaczałoby również wzrost cen, wzrost kosztów utrzymania całego społeczeństwa.

Kolejna sprawa, którą chciałem zasygnalizować - jest o tym również wspomniane w naszym krótkim materiale - to sfinansowanie procesu integracji. Jest to niezmiernie kosztowny proces, który trzeba traktować nie w kategoriach kosztów, ale w kategoriach inwestycji w rozwój cywilizacyjny Polski. Pewne instrumenty znalazły się również w projekcie budżetu państwa na rok 2000 i Wysoka Izba będzie miała możliwość dokładnego prześledzenia, jakie to sumy zostaną przeznaczone na integrację europejską. Chodzi tu zarówno o współfinansowanie wydatków, na które są przeznaczane środki pomocowe unijne, jak i o finansowanie wydatków związanych z realizacją zobowiązań negocjacyjnych. Trzeba też pamiętać o środkach zaplanowanych w rozdziałach "integracja europejska" poszczególnych dysponentów budżetowych.

I ostatnia już kwestia, o której już wspominano, ale która z naszego punktu widzenia wydaje się najbardziej znacząca, chociażby ze względu na koszty dostosowań. Chodzi o ochronę środowiska, gdzie szacunki wydatków, które Polska powinna ponieść w najbliższych kilkunastu latach, ażeby w pełni dostosować się do standardów unijnych, przekraczają 30 miliardów euro. Proszę państwa, to są naprawdę duże kwoty i trzeba bardzo precyzyjnie negocjować warunki dostosowania Polski do standardów Unii w tej kwestii, ażeby nasze zobowiązania nie były bez pokrycia, ażeby Polska, jako całość, miała wystarczające zabezpieczenie finansowe realizacji tych zobowiązań. Tak jak tutaj powiedział pan minister Pietras: chodzi nie tylko o środki z budżetu centralnego ale również o środki od polskiego biznesu, od samorządów lokalnych. Trzeba również przewidzieć znaczące transfery z Unii Europejskiej, po przystąpieniu Polski do Unii, przeznaczone właśnie na poprawę standardów środowiskowych. Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Przewodniczący:

Bardzo dziękuję panu dyrektorowi Stypie.

Przewidziana jest jeszcze, jako ostatnia wypowiedź przedstawiciela Narodowego Banku Polskiego. Jest tutaj pan dyrektor Daniluk.

Proszę bardzo, Panie Dyrektorze.

Wicedyrektor Departamentu Zagranicznego w Narodowym Banku Polskim Dariusz Daniluk:

Dziękuję.

Ja bardzo syntetycznie. Chciałem wskazać na inną perspektywę, z którą trzeba się liczyć w procesie integracji, dalszą niż tylko samo członkostwo w Unii Europejskiej czy fakt włączenia Polski, jako nowego kraju członkowskiego, do Unii. Z punktu widzenia banku centralnego szczególnie istotne są bowiem dalsze konsekwencje tego kroku, a mianowicie potrzeba dążenia do członkostwa w unii gospodarczej i walutowej oraz zdolność do osiągnięcia wszelkich celów z tym związanych, a w szczególności ostateczna wizja miejsca Polski w ramach unii gospodarczej i walutowej. A co za tym idzie, także funkcjonowanie banku centralnego w ramach Europejskiego Banku Centralnego, którego siedzibą jest Frankfurt i który współpracuje z narodowymi bankami centralnymi. Oczywiście, warunkiem wstępnym jest członkostwo w Unii Europejskiej. Przy tym, Narodowy Bank Polski w swoich działaniach stara się mieć długookresową perspektywę, o czym świadczy treść i sposób realizacji tak zwanej średniookresowej polityki pieniężnej do roku 2003.

W obecnej fazie negocjacji, opierając się na doświadczeniach skryningu, czyli przeglądu zgodności polskiego ustawodawstwa z dorobkiem Unii Europejskiej, można powiedzieć, że w pięciu najistotniejszych dla bankowości i banku centralnego obszarach - to znaczy: swoboda przepływu usług, swoboda przepływu kapitału, unia gospodarcza i walutowa, statystyka oraz ochrona konsumentów i konkurencji - nie występują istotne problemy dostosowawcze, rozumiane jako dążenie do osiągnięcia okresów przejściowych czy derogacji. Mowa o kwestiach zasadniczych. Dlatego też wydaje się, że głównym determinantem działań jest scenariusz dostosowań i charakter tych zmian - o czym już była wcześniej mowa - co związane jest, przede wszystkim, z koniecznością znalezienia miejsc w globalnej gospodarce, gdzie zasadą jest swoboda świadczenia usług i przepływu kapitału, natomiast ograniczenia są wyjątkiem. Zresztą, szczegółowy materiał pisemny został przekazany przez pana prezesa Stopyrę na ręce pana senatora Bartoszewskiego.

Przewodniczący:

Dziękuję panu dyrektorowi.

Przyjmujemy teraz taką procedurę, w celu lepszego wykorzystania obecności przedstawicieli wysokich instancji rządowych. Pan minister Kułakowski, zgodnie z zapowiedzią, musiał pójść na lotnisko, ale została pani dyrektor, która będzie udzielała odpowiedzi w jego imieniu.

Ponieważ naszym głównym tematem była ta informacja przekazana ze strony wszystkich tych urzędów, a nasze posiedzenie ma charakter konsultacyjny - jak to było określone od początku - wobec tego proszę, aby obecni na naszym spotkaniu parlamentarzyści, przede wszystkim członkowie Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Eurpejskiej Senatu, ale także ewentualnie inni, teraz skierowali swoje pytania, wątpliwości, życzenia, czy jakieś niejasności do wszystkich tych naszych szanownych gości, którzy do tej pory udzielali nam wyjaśnień.

Tak więc, w tej chwili przystępujemy jak gdyby do drugiej części tego samego punktu: zasadnicze problemy ekonomiczne i finansowe stojące przed nami w perspektywie poszerzenia Unii. I proszę, ażeby szanowni parlamentarzyści zgłaszali w tej sprawie pytania, na które odpowiedzi będą stanowić zrealizowanie do końca zadania postawionego przed naszymi szanownymi gości.

Proszę. Panie Krzysztofie, niech pan prowadzi listę, jako nasza młodzież.

 

(Objęcie przewodnictwa przez senatora Krzysztofa Majkę)

 

Przewodniczący Senator Krzysztof Majka:

Pan senator Andrzejewski, proszę bardzo.

Senator Piotr Andrzejewski:

Dziękuję bardzo.

Mam pytanie do wszystkich naszych gości dotyczące priorytetu, jakim jest jak najwcześniejsze przystąpienie do Unii. Bo rozumiem, że w tej kwestii nie ma zdań przeciwnych. Prowadząc Komisję Ustawodawczą stykam się cały czas z problemem, który pokazuje, że my, praktycznie, w tej chwili dajemy już Unii tyle, jeśli chodzi o dostosowywanie swojego prawa, że nie wymusza to na Unii ani przyspieszania negocjacji, ani żadnego pośpiechu. I to, co powiedział pan minister Kropiwnicki, daje wiele do myślenia. Czy istniałaby możliwość ustanowienia vacatio legis, odnoszącego się do tego okresu wprowadzania prawa dostosowawczego w poszczególnych dziedzinach, i określenia go na uzgodniony dzień, na przykład 1 stycznia 2003 r.? Dałoby to, niewątpliwie, asumpt do stwierdzenia, że Polska spełnia już te wymogi, natomiast ich pełne wprowadzenie w życie jest związane z dotrzymaniem przewidywanego terminu przyjęcia nas do Unii. Oczywiście, byłby również włączony system awaryjny na wypadek, gdyby z przyczyn od nas niezależnych, albo od nas również zależnych, ten termin uległ dalszemu poślizgowi, bo to jest też możliwe. I wtedy należałoby przed tym czasem wszystkie te akty znowu znowelizować wyznaczając termin już uzgodniony z Unią Europejską.

Bo, jak na razie, jeśli chodzi o legislację, to sytuacja wygląda tak, że my realizując te wszystkie już uzgodnione czynności dostosowawcze nie bierzemy pod uwagę faktu, iż praktycznie ujednolicamy prawo. Nie ma natomiast w Unii Europejskiej żadnego bodźca, żeby przyspieszyć termin przyjęcia naszej gotowości. Jednym słowem, czy istnieje możliwość stymulowania terminami wchodzenia w życie uzgodnionych z Unią Europejską rozwiązań prawnych? Bo byłoby to, niewątpliwie, jednym z elementów, który by również po tamtej stronie spowodował przyspieszenie.

Przewodniczący:

Dziękuję, Panie Senatorze.

Proponuję, że najpierw będziemy zadawać pytania, a później nasi goście kompleksowo na nie odpowiedzą.

Jako następnego mam zapisanego pana senatora Kulaka. Później pan senator Chełkowski, senator Majka, senator Jarosz.

Senator Zbigniew Kulak:

Ja bym miał pytanie do pani dyrektor reprezentującą pana ministra Kułakowskiego. I jest to pytanie nie tylko z prośbą o odpowiedź taką jasną, oficjalną, urzędową, ale także z prośbą, by tę kwestię kontynuować, może nawet kuluarowo. Mianowicie, my cały czas mówimy o negocjacjach Polski z Unią Europejską. Równolegle natomiast toczą się negocjacje z pięcioma innymi krajami. Czy macie państwo rozeznanie, informacje, jak wyglądają te negocjacje z pozostałą piątką, a szczególnie z Czechami i Węgrami? Na czym polegają ich problemy? Na czym oni się potykają? Jest to pewien ranking, pewien wyścig tej szóstki. Jak my w tym wyścigu wypadamy? Bardzo chętnie bym usłyszał takie informacje, nawet jeżeli nie nadawałyby się do protokołowania. Prosiłbym wówczas o kontynuację w przerwie.

Przewodniczący:

Panie Senatorze! Wydaje się, że te sugestie są niepotrzebne, możemy tutaj pewne rzeczy powiedzieć nawet do protokołu.

Pan senator Chełkowski.

Senator August Chełkowski:

Dziękuję.

Proszę państwa, chciałbym dzisiaj poruszyć jedną, właściwie drobną, rzecz a jednak bardzo ważną. Od lat nie jest ona rozwiązywana, a my wiecznie mamy problemy z elektoratem wiejskim i wysłuchujemy tych spraw. Chciałem się zwrócić z takim pytaniem do przedstawiciela ministra finansów: jak to jest, że sytuacja w rolnictwie wygląda tak, że ceny surowców, towarów, produktów rolnych, czyli tego, co uprawia rolnik, spadają, a ceny żywności rosną? Zarabia ktoś pośredni. To jednak musi być jakieś zadanie rządu - doprowadzenie do tego, żeby jednak zginęła ta patologia, która od wielu lat ma u nas miejsce. Bo każda gospodyni nam tłumaczy, co się dzieje. Przecież ceny strasznie rosną! A jak ta gospodarka wygląda, jeżeli ceny produktów jednocześnie maleją? Ja wiem, tu każdy powie, że to jest system rynkowy. Ale dzisiaj nie ma systemu rynkowego, reguły gry ustala państwo, parlament, rząd. A nie mówmy, że to jest tylko rynek, nic więcej. Dziękuję.

Przewodniczący:

Dziękuję bardzo.

Pozwolę sobie teraz udzielić głosu samemu sobie.

Otóż, bardzo mi się spodobały słowa pana ministra Kropiwnickiego, który powiedział, że Polska nie powinna być trzymana w przedpokoju. To jest, w zasadzie, oczywiste. Ja się z tym zgadzam. To mówią moi wyborcy, nawet ci, którzy nie mają jakiegoś większego pojęcia o strategii negocjacyjnej czy o całym procesie dochodzenia do członkostwa w Unii Europejskiej. Ale mam pytanie natury bardziej filozoficznej: jak zrobić, aby osiągnąć ten cel, a jednocześnie nie zrazić partnerów z Unii i nie zahamować procesu negocjacji? Czy należy zmienić taktykę? Czy, na przykład, należy wprowadzić stosowanie większych barier, czy może postraszyć Unię cłami? A może ściślej współpracować z innymi państwami kandydującymi? Ten wątek pojawił się chyba też w wypowiedzi pana senatora Kulaka. Chodzi więc o taktykę, o to, aby rzeczywiście móc bronić swoich interesów. Nie być trzymanym w przedpokoju, a jednak, mimo wszystko, osiągnąć swoje cele.

I druga sprawa. Dla mnie wstąpienie do Unii Europejskiej to jest pewien kontrakt. Ja bym powiedział, w pewnym uproszczeniu, że jeżeli to jest kontrakt, to zawiera on część negocjacyjną. Ale w pewnym momencie dochodzimy też do montażu finansowania. Mnie się wydaje, że na razie jesteśmy na etapie myślenia sektorowego, liczenia sektorowego, liczymy tylko pełne składniki. Tym niemniej, konieczne jest jakieś wyobrażenie dające perspektywę terminu wstąpienia do Unii Europejskiej. Ja rozumiem, dlaczego my się upieramy, że chcemy wejść jak najwcześniej - 2003 r. to jest nasz cel. Ale, mając w perspektywie cały ten montaż finansowy, czy nas będzie stać, aby wypełnić w tym terminie te wszystkie obligacje finansowe, których się spodziewamy? Na przykład, interesowałoby mnie, ile rocznych budżetów naszego państwa będzie nas kosztować wstąpienie do Unii? Chciałbym, żeby ująć w jakiś globalny sposób ten ostateczny cel. Ja rozumiem, że to mogą być różne warianty, ale, powiedzmy, jak mamy strategię krótko- i długookresową, gorszy i lepszy wariant. Również i tu możemy tę kwestię zróżnicować i powiedzieć, że na przykład te koszty będą wahać się między wysokością trzech a pięciu budżetów, czy coś w tym rodzaju. Chodzi o jakieś określenie. Dziękuję bardzo.

Czy jeszcze są jakieś pytania?

Pan senator Jarosz.

 

Senator Stanisław Jarosz:

Pierwsze pytanie dotyczyłoby asymetrii w obrotach handlowych i niezgodności w stosunku do zapisu układu stowarzyszeniowego. To znaczy, pierwsza część mojego pytania dotyczyłaby możliwości scharakteryzowania przez kogoś z państwa, jak to wygląda w przypadku pozostałych państw ubiegających się o członkostwo. Czy rzeczywiście tylko Polska ma ten niekorzystny bilans handlowy, jeżeli chodzi o współpracę z Unią? I czy układ stowarzyszeniowy zakładał jakąś reakcję w przypadku niewypełniania jego przesłanek. Bo ja rozumiem, że nie było wyraźnego zapisu dotyczącego tego, w jaki sposób obroty mają przebiegać globalnie, natomiast z ducha tego układu wynikało, że partner słabszy miałby być, przynajmniej, traktowany nie w gorszy sposób. Chciałbym zpytać, w jaki sposób strona polska w kontaktach z przedstawicielami Unii - nie mówię tutaj o negocjacjach - prezentuje nasze niezadowolenie z faktu takiego kształtowania się salda obrotów handlowych? Bo ja rozumiem, że to byłby kontrargument przy wszelkich próbach pewnej odpowiedzi ze strony Unii na nasze postępowanie zmierzające do ochrony granic.

Druga sprawa dotyczy płatności bezpośredniej dla rolnictwa. Ja się trochę spóźniłem, więc nie wiem, czy ta kwestia była przez pana ministra Kułakowskiego przedstawiana, ale z tego, co powiedział przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, wynika, że jest rozważana taka możliwość, te płatności nie będą obejmować naszych rolników. To znaczy, prasa różne rzeczy na ten temat pisze. Ja chciałbym, żeby ktoś z państwa, być może przedstawiciel rolnictwa, wypowiedział się, jakie są szanse spełnienia tego wariantu niekorzystnego? Bo ja sobie osobiście nie wyobrażam, żebyśmy mogli w ten układ wejść zgadzając się na wyeliminowanie nas z możliwości korzystania z płatności bezpośrednich. Dziękuję.

Przewodniczący:

Dziękuję bardzo.

Wydaje mi się, że zadaliśmy bardzo wiele pytań. I moja propozycja jest teraz taka, aby nasi goście może sami wybrali sobie kolejność zgłaszania się do udzielania odpowiedzi na poszczególne pytania, akcentując, jakie zagadnienie jest poruszane w danej chwili.

Widzę, że chyba jednak poproszę pana ministra Pietrasa, bo najbliżej mnie siedzi.

Bardzo proszę, Panie Ministrze.

Podsekretarz Stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej Jarosław Pietras:

Dziękuję bardzo. Panie Senatorze! Rozumiem, że to jest ostrzeżenie, żeby nie siadać zbyt blisko przewodniczącego. Następnym razem postaram się usiąść trochę dalej.

Chciałbym odpowiedzieć na kilka kwestii pojawiających się w większości wypowiedzi. Rozumiem, że z różnych względów te pytania skupiają się na pracach Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej oraz zespołu negocjacyjnego.

Pytanie pierwsze, senatora Andrzejewskiego, dotyczyło jak gdyby metody działania w dostosowywaniu prawa. Otóż, do pewnego stopnia, to już w ten sposób się robi. W stanowiskach negocjacyjnych bardzo często formułujemy, że pewne zdarzenia, pewne dostosowania, lub pewne uprawnienia dla drugiej strony nastąpią z dniem przyjęcia nas w poczet członków, czasami określamy datę 31 grudnia 2002 r. Wynika to, między innymi, z logiki prawa. Bo, na przykład, jeśli chodzi o wzajemne uznanawanie kwalifikacji, nie może nastąpić sytuacja jednostronnego uznawania, skoro ma ono być wzajemne. Czyli mówimy, że to nastąpi wtedy, kiedy będzie wzajemność. Takie postępowanie dotyczy nie tylko kwalifikacji, ale również innych obszarów. Popatrzmy na taki bardzo znany przykład naszego konfliktu z Unią Europejską w sprawach certyfikacji. Polegał on dokładnie na tym, że strona polska nie chciała się zgodzić, aby certyfikaty unijne były w Polsce akceptowane bez trudności, natomiast nasze w krajach Unii przechodziły normalną procedurę. Chodziło właśnie o wzajemność.

Ta sprawa jest jednak bardzo skomplikowana, ponieważ to Polska przystępuje do Unii i, w ostatecznym rozrachunku, to polski system musi być dostosowany do jednolitego obszaru gospodarczego, bo albo nie będzie tego obszaru, albo Polska nie będzie w tym uczestniczyć. Zatem, w perspektywie, to my będziemy stosować te przepisy unijne. Chodzi jednak o to, żeby dostosowując prawo uzyskiwać pewne uprawnienia, które wiążą się z tym procesem. Albo, jeżeli nie można uzyskać uprawnień wiążących się z dostosowaniem prawa, to w niektórych przypadkach warto starać się ograniczyć przywileje, które druga strona by z tego miała.

Na przykładzie tych certyfikatów. Możemy uznawać certyfikaty unijne pod warunkiem, że identyczne certyfikaty wydane przez polskie instytucje testujące czy certyfikujące będą tak samo traktowane w Unii Europejskiej. I wtedy dostosowanie prawa nawet kilka lat przed wejściem do Unii daje nam przywileje, które wynikają z tego dostosowania. W innych dziedzinach można natomiast po prostu nie zaoferować tamtej stronie takiego przywileju. Miałbym jednak tutaj wątpliwość, czy ta metoda w globalnym bilansie dotyczącym rozszerzenia jest aż tak znacząca, żeby przeważyć czyjeś szanse. Dotyczy to bowiem spraw drobnych i konkretnych. Ja myślę, że pan prezes RCSS minister Kropiwnicki ma rację mówiąc, że Unia Europejska praktycznie dostała wszystko, co jest niezbędne dla realizacji jej interesów gospodarczych. Przecież do inwestycji w Polsce sami zachęcamy. Jeżeli chodzi o handel, to reguły są już ustalone i wycofać się z nich nie można. A zatem, w takich podstawowych warunkach to już jest właściwie przesądzone.

Problem polega na tym, że trzeba sobie zdawać sprawę z proporcji pomiędzy potencjałem gospodarczym Polski a potencjałem gospodarczym drugiej strony. Polska, Czechy, Węgry, Słowenia i Estonia razem wzięte reprezentują mniejszą siłę nabywczą niż Holandia! I trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że dodatkowe zatrzymanie jakiegoś ułamka procentu naszego eksportu, nawet kilku procent naszego eksportu, nie spowoduje znaczącej zmiany tej sytuacji. A zatem, powinniśmy kłaść nacisk na wszystkich frontach. Przede wszystkim, w obszarze politycznym i tam, gdzie jest to możliwe, w obszarze gospodarczym. Jeżeli natomiast chodzi o legislację, to wydaje się, że w wielu przypadkach można by wprowadzić właśnie albo vacatio legis, albo po prostu uzależnienie od terminu wejścia, na przykład, traktatu akcesyjnego. To znaczy, że dane przepisy prawa wchodzą w życie w terminie określonym w odpowiednim artykule ratyfikującym traktat akcesyjny. A zatem, tego typu postępowanie może być stosowane, aczkolwiek sądzę, że dla globalnej polityki to nie musi mieć tak zasadniczego znaczenia.

Jeżeli chodzi o odpowiedź na pytanie pana senatora Kulaka, to, ponieważ on wyszedł, więc ja się na razie wstrzymam od jej udzielenia, a później pani dyrektor by uzupełniła.

Pytanie pana senatora Chełkowskiego dotyczy właściwie raczej bieżącej polityki gospodarczej, nie tak bardzo kwestii związanej z Unią Europejską. Ale chciałem powiedzieć, że parę dni temu ukazał się artykuł dotyczący Francji, nawet na ten sam temat była informacja w telewizji. Chodziło o to, że w supermarketach pokazuje się ceny, uzyskiwane przez rolników, sprzedających swoje produkty, na przykład jabłka, oraz ceny obowiązujące dla klientów w supermarkecie. Otóż, relacja ta wynosi jak jeden do siedmiu! Czyli, rozbieżność pomiędzy tym, co otrzymuje producent bezpośredni a tym, co płaci konsument, jest bardzo duża.

Ja, jako ekonomista, przyglądałem się kiedyś, jak to wygląda w przypadku różnych towarów. Otóż, wbrew pozorom, bardzo wysokie są koszty dystrybucji, a w przypadku niektórych towarów także koszty transportu, ubezpieczenia, reklamy, samych sklepów. To jest znacząca część kosztów, które nakładają się, i to wszystko znaleźć się musi w cenie towarów. Ta kwestia ma znaczenie, zarówno dla handlu międzynarodowego, jak i krajowego. Na przykład, kupujemy banany i zastanawiamy się, dlaczego płacimy określoną kwotę, a tymczasem tylko 7% ceny banana płynie do kraju, który jest producentem. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że większość ceny pokrywa koszty, których nie ponosi bezpośrednio producent.

Sądzę więc, że jest to bardzo trudne zjawisko, bardzo trudne do uregulowania odgórnie. Można, oczywiście, żądać, żeby producent otrzymał słuszną cenę, ale wtedy się okaże, że nie ma chętnych do kupowania. Jest to bardzo trudny element, jeśli chodzi o ingerowanie. I najskuteczniejsze wydaje się po prostu stworzenie jak największej konkurencji, żeby w ten sposób do obniżki cen zmuszać tych, którzy towary sprzedają.

Pytanie pana senatora Majki dotyczyło tego, co zrobić, żeby szybko wejść do Unii Europejskiej. Czy postraszyć? Ja sądzę, że w tych kategoriach właściwie nie da się rozumować. My w tej chwili musimy już myśleć, że będziemy częścią tego obszaru. Musimy myśleć kategoriami, jakie będzie nasze stanowisko w stosunku do innych państw, kiedy będziemy razem z całą Unią. Jak będziemy chcieli wykorzystać Unię do realizacji naszych interesów, na przykład, w stosunku do naszych partnerów na południu czy wschodzie, którzy ewentualnie będą później chcieli wstąpić do Unii? Ważne jest więc przemyślenie taktyki i popatrzenie na bariery. Otóż, wydaje się, że w momencie naszego wejścia do Unii nie będziemy mieli w 100% rozwiązanej sprawy legislacji, nie będziemy mieli prawa dostosowanego całkowicie. A zatem, wydaje się, że to jest tylko kwestia proporcji: czy w momencie wejścia do Unii będziemy mieli w Polsce 99% wszystkich rozwiązań unijnych, czy 97%, a może 87%? Część dostosowań nastąpi wówczas, gdy już będziemy członkiem Unii. Pytanie, które sobie teraz stawiamy: czy łatwiej nam będzie się dostosowywać, kiedy znajdziemy się już w środku i będziemy mogli znaleźć oparcie w funduszach oraz zasobach unijnych, czy kiedy jesteśmy na zewnątrz? Koszty dostosowania, które są niezbędne dla członkostwa, są bowiem ponoszone wcześniej przez Polskę, natomiast korzyści wynikające z członkostwa pojawiają się z opóźnieniem. A zatem nasza propozycja dotycząca strategii i taktyki wchodzenia jest taka, żeby być może część najkosztowniejszych dostosowań odłożyć na później, kiedy już będziemy wewnątrz Unii, a teraz negocjować stosunkowo szybkie wejście, nawet przy założeniu, że są różne odstępstwa, które pojawią się dopiero z pewnym opóźnieniem.

Oczywiście, problem polega na tym, że po stronie Unii Europejskiej również istnieją pewne obawy i to strona europejska chce okresów przejściowych w uregulowaniu niektórych kwestii, na przykład dotyczących swobodnego przepływu osób. A zatem, musimy zderzyć nasze i ich oczekiwania. Ale tu właśnie będą rzeczywiste i trudne negocjacje. Rzecz jasna, jeśli chodzi o kontrakt, to on jest. W tym kontrakcie, jeżeli strona polska mówi w sensie nawet politycznym, że coś wykona, to stanowi to pewnego rodzaju zobowiązanie. Nawet, jeśli zostało ono tylko powiedziane, a nie zapisane w traktacie akcesyjnym. I analiza kosztów jest tu niezwykle istotna. W zespole negocjacyjnym trwały bardzo długie prace nad procedurą oceny tych kosztów i to nie tylko w wymiarze sektorowym, ale także biorąc pod uwagę całość. Wydaje się, że po zapoznaniu się ze wszystkimi stanowiskami jeszcze raz będziemy musieli spojrzeć na całość i popatrzeć, w jaki sposób, być może, trzeba będzie przewartościować nasze wcześniejsze zamierzenia.

Jeszcze raz chciałem podkreślić, że musimy założyć, iż część dostosowań nastąpi w okresie późniejszym. Rozkładamy to na wiele lat. Na przykład, niektóre dostosowania w ochronie środowiska rozkładamy nie na kilka miesięcy czy lat, ale nawet na kilkunaście lat. To samo dotyczy transportu. Zatem tam, gdzie to jest rzeczywiście kosztowne, myślimy o rozłożeniu na długi okres, a jest to jedyna metoda zmniejszenia kosztów dostosowania. Tym bardziej, że będziemy mieli wtedy wsparcie unijne.

Jeżeli chodzi o pytanie pana senatora Jarosza dotyczące asymetrii. Otóż, mam wrażenie, że jeśli chodzi o asymetrię, to pojawiło się trochę nieporozumień. Układ europejski mówił rzeczywiście o asymetrii na naszą korzyść, ale chodziło o asymetrię w tworzeniu szans wynikających z pewnych zapisów układu. Ale my mamy do czynienia z asymetrią rzeczywistą, to była właśnie ta konstatacja, o tym mówił zresztą pan prezes Kropiwnicki. Nasz potencjał gospodarczy jest przecież dużo mniejszy niż potencjał Unii. A zatem, zderzamy silniejszy obszar ze słabszym. I w uznaniu tego, że istnieje asymetria rzeczywista, w zapisach układu daje się więcej preferencji stronie polskiej. Ale te preferencje to jest po prostu pewna szansa. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że na linii startowej ustawiamy nierówno biegaczy, ale ci biegacze reprezentują zupełnie różne potencjały. Jak się wydaje, ta nasza szansa nie była wystarczająco mocno zarysowana w układzie, żeby zrekompensować w pełni asymetrię rzeczywistą. I dlatego, mimo że niektóre rzeczy mamy łatwiejsze czy wcześniej uzyskaliśmy do czegoś dostęp, to jednak te fakty nie spowodowały przełamania asymetrii rzeczywistej. Z tego powodu deficyt jest dostrzegany, na przykład, jeśli chodzi o handel.

Układ europejski daje szanse skorygowania pewnych rzeczy w miejscach, które są szczególnie trudne, ale to musi być poddane ogólnym regułom, jakie określa Światowa Organizacja Handlu. Są tu takie klauzule zabezpieczające. W przypadku załamania się gospodarki, załamania się bilansu płatniczego można użyć klauzuli, która służy ochronie bilansu płatniczego. Polska takiej klauzuli używała. Ale w tym momencie stan całego bilansu, ze względu na fakt inwestycji zagranicznych, nie jest zagrożony. Nie ma zatem podstaw do skorzystania z tej klauzuli. Gdyby sytuacja stała się szczególnie dramatyczna, to zarówno sektorowo jak i w skali globalnej można użyć pewnych zabezpieczeń. Ale one są przeznaczone do wykorzystania w sytuacjach wyjątkowych, a nie w przypadku, kiedy ta asymetria rzeczywiście występuje, jest problemem dostrzegalnym, ale nie zagraża stabilności gospodarki. Bo gdyby zagrażała, to wtedy można by było z tej klauzuli skorzystać.

I ostatnie pytanie, do którego chciałem się odnieść, chociaż myślę, że pan dyrektor zrobi to w lepszy sposób. Chodzi o płatności kompensacyjne. My, oczywiście, zakładamy, że nie chcemy okresów przejściowych, pan dyrektor na samym początku też tak powiedział. Oznacza to jednocześnie, że chcemy pełni praw i pełni obowiązków. To znaczy, chcemy przystąpić do Unii i być na takich samych prawach jak każdy jej członek. Robimy wszystko, co do nas należy, ale również przysługuje nam wszystko, co należy się innym krajom Unii Europejskiej. Problem jest jednak dość skomplikowany, bo w rzeczywistości będzie nam bardzo trudno wykonać wszystkie obowiązki członka Unii, ponieważ jest to bardzo kosztowne. A z drugiej strony są inne okoliczności, które mogą utrudniać nam rozmowy o płatności. Założenie wyjściowe jest jednak bardzo zdecydowane. I to chciałem tu podkreślić. Dziękuję.

Przewodniczący:

Dziękuję, Panie Ministrze.

Zanim oddam głos, chciałbym tylko przypomnieć nieśmiało państwu senatorom, że w zasadzie głównym celem naszego dzisiejszego spotkania jest informacja w związku z konferencją COSAC, która odbędzie się w dniach 11 i 12 października. I tematy, które stanowią porządek posiedzenia, będą przedmiotem dyskusji właśnie na tej konferencji. W związku z tym uprzejma prośba, żebyśmy troszeczkę ograniczyli się do porządku zaproponowanego przez komisję, a nie prowadzili debaty. To tylko taka uwaga. I może jeszcze pięć minut na zakończenie tego tematu, na uzupełnienie pytań.

Bardzo proszę pana.

Dyrektor Departamentu Integracji Europejskiej w Ministerstwie Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Julian Krzyżanowski:

Jeśli można, to dwa zdania, żeby kontynuować ten wątek dotyczący płatności bezpośrednich Otóż, nasze stanowisko w ministerstwie jest w tej kwetii jednoznaczne. Tak zresztą, jak mówił pan minister Pietras. Zresztą, bardzo jesteśmy wdzięczni Urzędowi Komitetu Integracji Europejskiej za wsparcie w tym względzie, co ostatnio podkreślano. Miałem nawet o tym nie mówić, ale na użytek wewnętrzny i chociażby po to, żeby móc porównać te korzyści z uzyskania płatności bezpośrednich, na potrzeby wewnętrzne policzyliśmy, jak by to wyglądało. Teoretycznie, jakie to byłyby korzyści i jakie to by były koszty, ile by nas to kosztowało. Dlatego właśnie taki rachunek został przeprowadzony, na użytek wewnętrzny ministerstwa. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący:

Dziękuję.

Mamy jeszcze dwie minuty, żeby zakończyć ten punkt. Czy jeszcze możemy oczekiwać jakiejś wypowiedzi?

Tak. Bardzo proszę, Pani Dyrektor.

Dyrektor Departamentu Obsługi Negocjacji Akcesyjnej w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej Ewa Kubis:

Bardzo krótko, w odpowiedzi na pytanie pana senatora Kulaka. Jeśli chodzi o wszystkie kandydujące kraje, prowadzące negocjacje, to odbywają się regularne spotkania tak zwanych głównych negocjatorów, w formule pięć plus jeden. Ten "jeden" dotyczy kwestii Cypru, która jest specyficzna. Do tej pory odbyły się spotkania w Budapeszcie, na Cyprze, w Tallinie, w Nieborowie. I, oczywiście, tydzień temu - w Pradze. Spotkania mają charakter wprowadzania zasad szlachetnej rywalizacji między krajami, które prowadzą negocjacje. Dochodzi na nich do ustalenia kalendarza składanych stanowisk negocjacyjnych. Do tej pory te wszystkie ustalenia były dotrzymywane. Różnice dotyczą sprawy zamykania obszarów. W tej kwestii, oczywiście, wyprzedza nas do tej pory Cypr, ze względu na swoją, wiadomo, sytuację gospodarczą. I również omawiana była sprawa zamknięcia obszaru rybołówstwo. Jesteśmy przed spotkaniem negocjatorów na szczeblu depiutis, które odbędzie się jutro. Dzisiaj minister wyjechał. Będziemy mieli następne informacje na temat możliwości zamknięcia następnych obszarów w okresie prezydencji fińskiej.

I ostatnia kwestia dotyczy ustaleń głównych negocjatorów i różnych pojawiających się różnic. Do tej pory, oficjalnie, przekazywaliśmy te informacje Komisji Integracji Europejskiej. Jeśli jest taka potrzeba, to udostępnimy je również tutaj senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej. One nie są tajne.

Przewodniczący:

Dziękuję bardzo.

Proszę państwa, jesteśmy opóźnieni półtorej godziny.

Przechodzimy do punktu drugiego porządku posiedzenia, do oceny głównych zadań prezydencji fińskiej i ich realizacji, z punktu widzenia polskiej polityki europejskiej.

I bardzo proszę, oczekujemy informacji ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Bardzo proszę panią dyrektor.

Dyrektor Departamentu Integracji Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Grażyna Bernatowicz:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Prezydencja fińska ustaliła sobie dość szeroki zakres priorytetów. Ale myślę, że z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej nie wszystkie one mają jednakowy stopień ważności. Dlatego może zacznę od tego, co dla naszego kraju wydaje się najważniejsze, a mianowicie od kwestii rozszerzenia Unii Europejskiej, reform instytucjonalnych oraz inicjatywy wymiaru północnego i spraw związanych z reformą drugiego filaru Unii.

Jeśli chodzi o kwestię rozszerzenia, był to pierwszy priorytet prezydencji fińskiej. Przynajmniej tak to wyglądało w momencie, kiedy ta prezydencja się zaczynała. Finlandia przedstawia się jako wielki zwolennik procesu rozszerzenia. Jednak ostatnio, w ocenie prezydencji, przebieg prac dostosowawczych do członkostwa w Unii nie przebiega w sposób zadowalający i nie osiągnął w bieżącym roku odpowiedniej dynamiki, takiej jak oczekiwała strona unijna. W pewnym stopniu znajdzie to swój wyraz w raportach Komisji Europejskiej na temat stopnia przygotowania poszczególnych państw aspirujących do członkostwa w Unii, które to raporty będą opublikowane już w październiku i mogą być dość krytyczne w stosunku do poszczególnych krajów kandydujących.

Jeśli chodzi o kwestie rozszerzenia, to również zdaniem Polski Finlandia nie wykazuje tutaj takiej aktywności, jakiej mogliśmy się spodziewać na początku prezydencji, kiedy deklarowany był zamiar otwarcia ośmiu obszarów negocjacyjnych i zamknięcia jak największej ich liczby. Wydaje się jednak, że szczególnie jeśli chodzi o tę drugą kwestię, to znaczy zamknięcie jak największej liczby tych obszarów, może nie być znaczących osiągnięć. Bierze się to stąd, że Finlandia właściwie nie ma większego wpływu na przyspieszenie prac w Brukseli. Tak jak zresztą każda prezydencja, a szczególnie kraju małego, który sprawuje ją po raz pierwszy i dość rygorystycznie przestrzega zasady, że negocjacje są prowadzone w Brukseli. A to ogranicza możliwość dwustronnych nacisków i dwustronnych wpływów na to, co się dzieje ze strony Polski w rozmowach bilateralnych.

Właściwie spotkanie ministrów spraw zagranicznych, nieformalne, które odbyło się niedawno w Saariselkä w Finlandii, między innymi poświęcone kwestii rozszerzenia, wykazało jednoznacznie, że wszystkie państwa członkowskie opowiadają się za utrzymaniem dynamiki rozszerzenia. Brakuje jednak konsensusu w kwestiach szczegółowych, jak na przykład ustalanie lub nieustalanie daty na szczycie w Helsinkach, sposób traktowania państw, które jeszcze nie rozpoczęły negocjacji - jakie państwa dopuścić do procesu negocjacyjnego - przyszłość Konferencji Europejskiej, status Turcji i tym podobne. Mówiąc o procesie rozszerzenia należy ustosunkować się również do kwestii poszerzenia grupy państw kandydujących. Jak już wspomniałam, w sprawie tej nie ma jeszcze konsensusu. W zasadzie, tylko minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec Joschka Fischer jako jeden w Saariselkä opowiedział się za oznaczeniem daty i szybkim wyznaczeniem drugiej grupy państw kandydujących.

Co jest najważniejsze, w opinii Polski. Najważniejsze jest, że ewentualna decyzja o zaproszeniu kolejnych krajów do negocjacji, kolejnych kandydatów, nie spowolni procesu negocjacji z pierwszą grupą. A generalnie, oczywiście, Polska popiera szeroki zasięg procesu integracji.

Druga ważna kwestia, która była priorytetem fińskiej prezydencji, to reforma instytucjonalna. Jak państwo wiecie, w grudniu w Helsinkach rozpocznie się konferencja międzyrządowa poświęcona reformie instytucji. Na razie, ta agenda reformy jest dość wąska. Zajmuje się tym, co nie zostało zawarte w Traktacie amsterdamskim, a mianowicie składem Komisji Europejskiej, rozszerzeniem zakresu głosowania większościowego i sposobem liczenia głosów w Radzie Unii Europejskiej. Pojawiają się głosy, również ze strony nowego przewodniczącego komisji Romano Prodi, które mówią o potrzebie rozszerzenia agendy konferencji międzyrządowej. Są to głosy niekorzystne z naszego punktu widzenia, ponieważ im więcej punktów ta agenda reformy instytucjonalnej będzie miała, tym większa możliwość przedłużania się reformy. A zakończenie jej jest również warunkiem sine qua non przyjęcia nowych członków. Można na ten temat dyskutować, ponieważ takiego postanowienia, funkcjonującego jako prawo twarde nie ma. Jest jednak deklaracja francusko-belgijsko-włoska, która została dołączona do Traktatu amsterdamskiego. Jest to takie prawo miękkie, ale ono istnieje. Mówi się w nim, że nie może być rozszerzenia Unii bez reformy instytucjonalnej, bez wypełnienia właśnie tych zaległości amsterdamskich. I jednocześnie w parlamentach francuskim i belgijskim, przy ratyfikacji Traktatu amsterdamskiego, takie zastrzeżenie zostało złożone - jest on ratyfikowany pod warunkiem, że zakończy się reforma instytucjonalna.

Jak już powiedziałam, z punktu widzenia Polski bardzo ważne jest utrzymanie tego wąskiego zakresu konferencji międzyrządowej. Pozytywny jest fakt, że również Finlandia jest tego samego zdania. W wystąpieniach polityków fińskich słyszymy, że w tej reformie chodzi o to, aby podjęte decyzje zachowały swoją aktualność nie tylko po rozszerzeniu Unii o pierwsze państwa kandydujące, ale również i po jej rozszerzeniu o inne. Chodziło o to, żeby co chwila nie wracać do kwestii reform instytucjonalnych.

To tyle, jeśli chodzi o reformy instytucjonalne. Nie chcę za dużo na ten temat mówić. Materiały zostały przesłane, więc nie chcę państwu zajmować za dużo czasu.

Trzecia kwestia, o której zamierzam powiedzieć, to inicjatywa wymiaru północnego Unii. Początkowo była to inicjatywa fińska, ale w tej chwili, już od szczytu w Kolonii, jest to inicjatywa unijna. Polska jest nią w sposób istotny zainteresowana, gdyż zakładamy, że chodzi tu właśnie o wzmocnienie bezpieczeństwa, stabilności regionu północnego Europy, regionu Morza Bałtyckiego, bezpieczeństwo jądrowe, zwalczanie zagrożeń związanych z zanieczyszczeniem środowiska, z przestępczością zorganizowaną, itd. Tak więc, generalnie, tę inicjatywę popieramy, ale mamy do niej również sporo może nie zastrzeżeń, ale wątpliwości. Jeszcze nie do końca wszystkie sprawy są dla nas jasne. Oceniamy, że jest to inicjatywa skierowana przede wszystkim do Rosji, nie widzimy natomiast powodu, żeby ona była głównie i wyłącznie skierowana do tego kraju. Ważne, by była skierowana do całego regionu, a nie tylko do Rosji i żeby zostały określone ramy geograficzne, instytucjonalne, merytoryczne tego projektu, łącznie z tym, co mają robić już istniejące instytucje regionalne, w których działalność Polska jest mocno zaangażowana, jak na przykład Rada Państw Morza Bałtyckiego.

Chcielibyśmy, aby była to właśnie debata na temat spraw całego regionu. Chcemy też, i tego się spodziewamy, że ten wymiar północny w przyszłości stanie się częścią polityki wschodniej Unii, polityki, która dopiero będzie wypracowywana. Naszym zdaniem korzystne byłoby, żeby ta polityka wschodnia miała charakter kompleksowy i uwzględniała, rzecz jasna, nie tylko sytuację w Rosji, ale także w całym, zróżnicowanym, obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw.

Obserwujemy zależność pomiędzy tą inicjatywą fińską a inicjatywą amerykańską, tak zwaną Nord-East Europenian Initiative, czyli inicjatywą dla Europy północno-wschodniej. Naszym zdaniem, równoległa realizacja tych dwóch inicjatyw może w tym regionie stworzyć podstawę dobrej współpracy pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. A to, w pewnym sensie, ułatwia sytuację Polski. Jak bowiem wiadomo, nie zamierzamy i nie chcemy dokonywać wyboru między integracją atlantycką a integracją europejską w regionie Morza Bałtyckiego. Nie wszystkie pomysły, jakie w ramach inicjatywy wymiaru północnego mogą się pojawić, Polska zamierza wspierać. Na przykład, nie takie, jak budowa dróg tranzytowych pomiędzy okręgiem kaliningradzkim a Federacją Rosyjską.

Wśród priorytetów prezydencji fińskiej znalazła się też kwestia drugiego filaru - Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Chodzi o wypracowanie w ramach drugiego filaru mechanizmów zapobiegania sytuacjom kryzysowym i tworzenie metod skutecznego ich rozwiązywania. I podczas wspomnianego już nieformalnego szczytu ministrów spraw zagranicznych Unii na początku września w Saariselkä, Finlandia przedstawiła roboczy dokument na ten temat. Rozważany jest w nim właśnie przyszły kształt Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa oraz wojskowe aspekty opanowywania kryzysu. Został tam również zawarty harmonogram prac prezydencji, czyli utworzenie stałego organu, z siedzibą w Brukseli, który będzie się zajmował tymi sprawami. Jeszcze nie ma zgody, jak on się będzie nazywał, czy będzie to stały komitet polityczny, czy też stały komitet do spraw politycznych i bezpieczeństwa. Była także mowa o powołaniu komitetu wojskowego Unii, który przygotowywałby propozycje dla komitetu politycznego. Ministrowie spraw zagranicznych podjęli decyzję o zaproszeniu ministrów obrony na kolejny szczyt, czyli na posiedzenie rady do spraw ogólnych. Był już taki precedens i, jak widać, będzie on powtarzany.

My, oczywiście, stoimy na stanowisku, że Polska, jako przyszły członek Unii - a obecnie jako członek stowarzyszony Unii, a także członek stowarzyszony Unii Zachodnio-europejskiej - powinna być jak najmocniej włączana we wszystkie kwestie dotyczące rozwoju drugiego filaru. Zależy nam na tym, żebyśmy jak najmocniej zostali włączeni w ten krąg spraw. Generalnie, jesteśmy zadowoleni z dynamiki prac mających na celu wzmocnienie polityki bezpieczeństwa i obrony Unii a także z wyrażonej na szczycie w Kolonii woli zaangażowania w te działania kryzysowe partnerów spoza Unii Europejskiej.

Wśród priorytetów fińskiej prezydencji znajduje się również odbudowa i stabilizacja regionu bałkańskiego, czyli realizacja paktu stabilności dla Europy. Jak państwo wiecie, jest to inicjatywa Unii, mająca na celu wspomaganie tego regionu w osiągnięciu stabilizacji, po tym, co się wydarzyło w Kosowie. W tym pakcie stabilności członkostwo jest bardzo zróżnicowane. Są tu członkowie stali, tak zwani facilitators, głównie przedstawiciele wielostronnych organizacji oraz obserwatorzy. Taki status obserwatorów ma Mołdawia, Polska, Szwajcaria i Ukraina. Polska zabiegała o to, żeby mieć status członka paktu stabilności. To się nie udało. Po prostu, wyrażamy zdziwienie, że do tego nie doszło.

Jeśli pan przewodniczący pozwoli, to ja na tym skończę, żeby już nie przedłużać. Nie wiem, czy powiedziałam wszystko, co panów senatorów interesuje, ale chętnie uzupełnię.

Przewodniczący:

Dziękuję bardzo.

Czy są jakieś pytania ze strony senatorów lub może ktoś chce przedstawić swoje stanowisko?

A może jeszcze ktoś z państwa, z naszych zaproszonych gości, chciałby się wypowiedzieć na ten temat? Nie.

Proszę państwa, w takiej sytuacji dziękuję bardzo i ogłaszam 10 minut przerwy dla higieny, ewentualnie w celu wypicia kawy. I po przerwie przystąpimy do trzeciego punktu. Dziękuję bardzo.

 

(Przerwa od godziny 13 minut 02 do godziny 13 minut 21)


Poprzednia część dokumentu, dalsza część dokumentu