Uwaga!
Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym.
Zapis stenograficzny (255) z 14. posiedzenia
Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą
w dniu 27 maja 2008 r.
Porządek obrad:
1. Informacja przedstawicieli nowej emigracji na temat sytuacji i potrzeb Polaków w Anglii.
(Początek posiedzenia o godzinie 17 minut 04)
(Posiedzeniu przewodniczy przewodniczący Andrzej Person)
Przewodniczący Andrzej Person:
Witam serdecznie panów senatorów i naszych gości na czternastym posiedzeniu Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. Jest mi niezwykle miło przywitać aż tak wielu wspaniałych gości – mówię “aż tak wielu”, bo nie zawsze tak dużo osób gości w naszych skromnych progach.
Dzisiaj temat jest tylko jeden, ale niezwykle ważki: sprawy emigracji, a konkretnie emigracji do Anglii, do Londynu, czyli sprawy naszych rodaków, którzy – zwłaszcza w ostatnich czterech latach, po naszym przystąpieniu do Unii – tak gremialnie migrowali na Wyspy.
Witam bardzo serdecznie pana dyrektora Tycińskiego z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, witam panią Petri z Ministerstwa Edukacji Narodowej, witam serdecznie pana Roberta Rusieckiego, konsula generalnego w Londynie, a także wielu innych wspaniałych gości – mam tu taką długą ściągę z ich nazwiskami, bez niej bym nie dał rady… Jeżeli państwo pozwolą, to witając reprezentantów wszystkich emigracyjnych angielskich, londyńskich organizacji, przywitam szczególnie panią Aleksandrę Podhorodecką, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej, osobę niezwykle zasłużoną, od wielu lat działającą na rzecz edukacji, nauki języka polskiego, oświaty polskiej na Wyspach. Pozostali państwo będą mieli okazję się zaprezentować, tak że będziemy mogli państwa poznać. Chciałbym też przywitać przedstawicieli Sejmu – widzę pana posła Karpińskiego, który jest przewodniczącym Polsko-Brytyjskiej Grupy Parlamentarnej. Na pewno sporo osób pominąłem, no ale trudno, tak dużo jest wspaniałych gości, że nie sposób…
Szanowni Państwo, jak powiedziałem, temat jest tylko jeden, co potwierdza, jak wielką rangę i znaczenie przywiązujemy do spraw naszych rodaków, którzy tak licznie migrują na Wyspy Brytyjskie. Spotykać się będziemy także z przedstawicielami Polonii z Irlandii, z północnej części Wysp Brytyjskich. A dzisiaj tematem głównym, bo, że tak powiem, największym, jest Polonia w Anglii, czyli sprawy oświaty, nauki języka, problemy, z jakimi borykają się nasi rodacy na Wyspach. Oświata i edukacja to tematy nam najbliższe, bo to jest przecież priorytet naszej komisji i Senatu, nie tylko tej kadencji, ale zwłaszcza teraz, kiedy – jak wiemy z podawanych oficjalnych danych – ponad pół miliona Polaków przebywa w Wielkiej Brytanii, bardzo wielu z rodzinami. Powiedziałem “w Wielkiej Brytanii”, ale pewnie w samej Anglii jest ich więcej niż pół miliona, a w całej Wielkiej Brytanii dużo, dużo więcej.
Porozmawiamy o tym, jakie są państwa potrzeby, a także jakie są oczekiwania wobec nas, wobec Polski, wobec Macierzy, wobec naszej komisji, która jest państwu doskonale znana. Ci z państwa, którzy tu przejechali, to jest
crême de la crême, można powiedzieć, śmietanka, to są ci wszyscy, którym jesteśmy wdzięczni, że tak energicznie prowadzą sprawy polskie, sprawy naszego języka, oświaty, patriotyzmu, wszystkiego, co związane jest z naszą – nie waham się tak powiedzieć – racją stanu.Jeżeli państwo pozwolą, ja bym zaproponował następujący porządek: najpierw poprosiłbym konsula generalnego, pana Roberta Rusieckiego, żeby przybliżył nam sprawy polonijne, głównie oświatowe, edukacyjne i dotyczące języka polskiego w Anglii i w Londynie. Tak, Panie Konsulu? Zaskoczyłem trochę pana, ale przecież pan świetnie te sprawy zna. Potem pozwolę sobie poprosić przedstawicieli poszczególnych organizacji – jak zdołałem obliczyć, reprezentowanych jest tutaj chyba osiem najliczniejszych polskich organizacji emigracyjnych. Ale najpierw może pan konsul Rusiecki.
Bardzo proszę.
Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie Robert Rusiecki:
Panie Przewodniczący! Panowie Senatorowie! Drodzy Goście!
Na wstępie chciałbym bardzo podziękować za zaproszenie na posiedzenie komisji poświęcone sprawom mojego okręgu konsularnego. Te sprawy są sprawami trudnymi, a praca, którą placówka konsularna wkłada w wykonywanie swoich obowiązków, jest pracą ciężką. Cieszę się, że to wszystko zyskało uznanie komisji i jest dla niej istotne.
Przejdę już do konkretów, czyli do spraw, które są przedmiotem dzisiejszego posiedzenia. Są to edukacja, troska o znajomość języka polskiego, o przekazanie dziedzictwa polskiego przede wszystkim dzieciom migrantów zarobkowych, którzy udali się na Wyspy Brytyjskie w ostatnich latach. Otóż sytuacja jest dosyć skomplikowana i wymagałyby raczej długiego wykładu niż kilkuminutowego wystąpienia, postaram się jednak ograniczyć ten obszerny zakres do najważniejszych spraw, nakreślić najistotniejsze ramy.
Na pierwszym miejscu, ze względów historycznych, a także ze względu na bieżące zasługi, chciałbym powiedzieć o Polskiej Macierzy Szkolnej, o roli, jaką od dziesięcioleci ta organizacja odgrywa i o wysiłkach, jakie wkłada w zachowanie języka polskiego, początkowo wśród dzieci Polaków, którzy osiedli na Wyspach Brytyjskich, a w tej chwili – poprzez sieć ponad siedemdziesięciu szkół sobotnich, w których nauczany jest język polski, historia i geografia polska – zakres ich działań dotyczy także migrantów i ich dzieci.
Pani prezes Podhorodecka na pewno o sprawie, w którą jest bezpośrednio zaangażowana, powie więcej, ja zaś chciałbym podkreślić – zaznaczam, że mówię to w pierwszej kolejności – że ze względu na powstałą strukturę i na kontynuowanie przez dziesięciolecia podjętych działań, Polska Macierz Szkolna jest obecnie najważniejszym ogniwem, dzięki któremu kultywowany jest język polski, uczone są przedmioty narodowe i kolejnym pokoleniom przekazywane jest dziedzictwo narodowe.
Praca tych ponad siedemdziesięciu placówek na terenie całej Anglii i Walii jest pracą wykonywaną najczęściej w soboty, ale z uwagi na olbrzymi wzrost liczby dzieci, które chciałyby uczęszczać do tych szkół, soboty są często niewystarczające i nauka jest organizowana także w inne dni tygodnia. Niemniej jednak jest to generalnie nauka sobotnia. Nie ma obecnie szkół, że tak powiem, pełnozakresowych, pełnotygodniowych, a sprawa ich powołania jest trudna.
Ważnym elementem jest liczba dzieci, które znalazły się na Wyspach Brytyjskich i które podlegają obowiązkowi nauczania. I tak jak trudno jest oszacować precyzyjnie liczbę Polaków, którzy obecnie przebywają na Wyspach, tak trudno jest oszacować liczbę dzieci, które powinny chodzić do szkół i które do nich chodzą. Mówimy obecnie o liczbie pomiędzy pięćdziesięcioma a siedemdziesięcioma, może osiemdziesięcioma tysiącami, bo w tych granicach zawiera się liczba dzieci i młodzieży, które podlegają obowiązkowi szkolnemu. Około dziesięciu tysięcy dzieci uczęszcza do szkół sobotnich. Dzieci te są z tego przeważnie zadowolone i z chęcią udają się do tych szkół, poświęcając na to swój weekendowy wolny czas. Dlaczego? Dlatego, że po pierwsze, mają tam styczność z polskimi przedmiotami, a po drugie, pozostają w swoim środowisku. To zwraca uwagę na istniejący problem integracji polskich dzieci i młodzieży w szkołach brytyjskich. Ta integracja nie zawsze przebiega, powiedziałbym, bardzo składnie i bardzo skutecznie, należy nawet powiedzieć, że nie przebiega dobrze. Polskie szkoły sobotnie są więc taką ostoją społeczną, do której garną się dzieci i młodzież.
Szacując liczbę dzieci na, powiedzmy, pięćdziesiąt do siedemdziesięciu, może nawet do osiemdziesięciu tysięcy, i wiedząc, że około dziesięciu tysięcy uczęszcza do szkół sobotnich, widzimy, że pozostaje znaczna liczba uczniów, którzy do nich nie uczęszczają. Wiąże się to głównie z tym, że Polacy nie zgrupowali się w kilku dużych ośrodkach, ale poszukując pracy, poszukując korzystnych warunków zakwaterowania, bardzo skutecznie rozprzestrzenili się na terenie całego kraju. W związku z tym często pozostają w niewielkich skupiskach, gdzie chociażby ze względów finansowych trudno jest nawet pomyśleć o organizacji kolejnej szkoły sobotniej.
Należałoby też wspomnieć o dyrektywie unijnej nr 77/486/EWG, która mówi o tym, że tam, gdzie są istotne liczebnie grupy migrantów, tam władze kraju przyjmującego powinny zadbać o to, żeby migranci, a konkretnie ich dzieci mogły pobierać naukę w swoim języku ojczystym. Jednak z uwagi na to, że brytyjskie szkolnictwo rządzi się w sposób dosyć wyrazisty poczuciem autonomii, a strona finansowa w znacznej mierze zależy od władz lokalnych, to z wdrażaniem tej dyrektywy nie jest najlepiej. Sygnalizowaliśmy – mówię tutaj o sobie i o pani ambasador Barbarze Tuge-Erecińskiej – w styczniu, korzystając z bytności pana wiceministra Krzysztofa Stanowskiego w Londynie, aby na wyższym szczeblu podjąć dialog ze stroną brytyjską w sprawie możliwości realizacji tejże dyrektywy, dzięki której, przynajmniej w największych skupiskach Polaków, w szkołach brytyjskich możliwa byłaby nauka języka polskiego. Nie otrzymaliśmy do tej pory żadnych wiadomości na temat tego, czy jakieś kroki są podejmowane, czy może są już jakieś osiągnięcia w tym zakresie. Mam nadzieję, że, ponieważ nie tylko placówki dyplomatyczne taki wniosek zgłosiły, ale także Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii – nie wiem, czy pani prezes Podhorodecka też poruszała w swoich rozmowach ten wątek… W każdym razie na pewno z wielu stron informacja na ten temat płynęła do Ministerstwa Edukacji Narodowej wraz z prośbą o podjęcie rozmów na odpowiednim szczeblu, żeby można było myśleć o pewnych skutecznych działaniach.
Jeżeli chodzi też… Trzecią istotną sprawą którą chciałbym poruszyć, po szkołach sobotnich i po możliwości nauki języka polskiego w szkołach brytyjskich – jak mówię, skracając do minimum te treści, które chciałbym panom senatorom przekazać – jest to, że nasi migranci mają niejasną wizję swojej przyszłości. W przeważającej liczbie oni nie do końca zdają sobie sprawę, ile czasu chcą pozostać na Wyspach Brytyjskich, czy dzieci rozpoczną naukę w szkole brytyjskiej, a zakończą w szkole polskiej po powrocie. To wszystko ma ciągle charakter dosyć tymczasowy. W związku z tym trudno jest oczekiwać wyrazistej i jednoznacznej deklaracji ze strony Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii dotyczącej na przykład tego, jak długo planują oni tam być albo czy może zamierzają się tam osiedlać na stałe. W związku z trudnością oszacowania tego, ile osób zamierza wrócić, a ile osób zamierza pozostać, trudno też jest podjąć jakieś kroki, a w zakresie, o jakim rozmawiamy, czyli edukacji, szkolnictwa, kultury polskiej, działania są widoczne dopiero po pewnym czasie, to nie są działania, których skutki są natychmiastowe. Trudno więc podejmować kroki w perspektywie skutków… Za miesiąc, za pół roku, a może za rok migranci mogą być w danym miejscu, a może już ich tam nie być albo będą w liczbie niewystarczającej do tego, żeby powołać na przykład kolejną placówkę. To wszystko jest jeszcze dosyć niestałe.
To tyle z mojej strony tytułem wstępu. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo, Panie Konsulu.
Kilka razy było wymieniane nazwisko pani prezes, więc może teraz panią poproszę… A w tak zwanym między czasie witam pana ministra Stanowskiego, którego nazwisko też już tu padło, a którego witam szczególnie gorąco, w takim, jak się domyślam, trudnym dla edukacji dniu. Witam pana ministra.
Teraz już poproszę panią prezes Podhorodecką.
Prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka:
Witam państwa. Zanim coś powiem o sytuacji naszej w Wielkiej Brytanii, tak na marginesie tylko chciałabym dodać, że dzisiaj rano wróciłam ze Stanów Zjednoczonych, z konferencji nauczycielskiej polonijnych nauczycieli w Stanach, gdzie było czterystu pięćdziesięciu nauczycieli. Kiedy chciałam poruszyć sprawę naszej sytuacji w Anglii, to oni mi powiedzieli: my – to znaczy my w Ameryce – przeżyliśmy dokładnie to, co wy w tej chwili przeżywacie, w latach osiemdziesiątych, kiedy do Ameryki masowo zjeżdżała emigracja solidarnościowa. Tak więc oni już jakoś się z tym problemem uporali.
My z kolei jesteśmy właśnie na etapie szukania rozwiązań całej masy problemów, bo choć nasze tradycyjne szkoły sobotnie istnieją od lat pięćdziesiątych, to sytuacja tych szkół po wejściu Polski do Unii kompletnie się zmieniła. Istniejące szkoły zaczęły, że tak powiem, puchnąć, bo przybywała ogromna liczba dzieci, a zarazem w całej Anglii zaczęły powstawać nowe szkoły. Tak że właściwie z tygodnia na tydzień ciągle gdzieś powstaje nowa szkoła i oczywiście zwraca się do nas, do Macierzy, z prośbą o pomoc w założeniu tego typu placówki, o tak zwane know-how, o materiały szkolne, o informację na temat formalności, jakie trzeba załatwić z władzami angielskimi itd., więc dla nas proces współpracy z nowo powstającymi szkołami sobotnimi to proces stały. A strona administracyjna rzeczywiście wymaga dużo pracy, dlatego że w Anglii są teraz bardzo ostre przepisy co do opieki nad dziećmi i do warunków, w jakich te dzieci będą pracować, trzeba przeprowadzać badanie policyjne nauczycieli, trzeba dokonywać tak zwanego health and safety risk assessment itd. To zajmuje bardzo dużo czasu nowym kołom rodzicielskim, które planują otwarcie nowej szkoły.
Nowe szkoły, które teraz powstają, wprowadzają dosyć ciekawą inicjatywę, mianowicie już w kilku z nich jako część programu wprowadzony został język angielski, to znaczy nauka języka angielskiego. Lokalne szkoły angielskie, z których budynków polskie szkoły sobotnie korzystają, zaczynają właśnie stawiać taki warunek: my wam damy lokal za nominalną tylko opłatę pod warunkiem, że pomożecie nam w nauczeniu polskich dzieci przynajmniej podstaw języka angielskiego. Bo szkoły angielskie rzeczywiście borykają się z tym problemem, i mimo że robią bardzo wiele, żeby polskim dzieciom ułatwić proces integracji z angielskim środowiskiem szkolnym, to jednak z tym związane są ogromne koszta. Trzeba angażować dodatkowych nauczycieli, a rząd, choć daje pieniądze, to nie daje ich na ten cel dosyć. Tak że jeżeli szkoła angielska może zawrzeć umowę ze szkołą sobotnią, że w tygodniu będzie też i lekcja angielskiego dla dzieci – a może nawet równoległe w tym samym czasie dla rodziców – to jest to już ogromny krok naprzód dla środowiska angielskiego.
Pan konsul już właściwie powiedział większość z tego, co ja mogłabym powiedzieć, więc poruszę jeszcze tylko parę kwestii. Pan powiedział, że oblicza się, iż mniej więcej dziesięć tysięcy polskich dzieci chodzi do polskich szkół, a pozostałe nie są związane ze szkolnictwem polskim. Oczywiście główna przyczyna to jest ta, o której wspomniał pan konsul, że Polacy są rozsiani naprawdę po całej Anglii, są w najmniejszych miasteczkach – jak się pójdzie do restauracji, do hotelu, to obsługa jest polska, dosłownie na każdym kroku się człowiek o tych Polaków, że tak powiem, potyka, ale… I nie ma tam szkół, więc oni dopiero muszą się mobilizować i je zakładać, inicjatywa zawsze wychodzi ze strony rodziców, to oni odczuwają potrzebę istnienia takiej szkoły.
Często jednak postawa tej nowej emigracji jest taka, że oni w tej chwili nie czują potrzeby wysyłania dzieci do polskiej szkoły, bo przecież ich dzieci mówią bardzo dobrze po polsku, po co więc mają się uczyć języka polskiego, a w tej chwili jest ważne to, żeby się nauczyły języka angielskiego. Oczywiście mają rację, że jest ważne, żeby się nauczyły języka angielskiego, bo inaczej ich przyszłość edukacyjna w Anglii będzie kompletnie przekreślona, ale oni nie zdają sobie sprawy z tego, jak szybko i jak łatwo dzieci się wynaradawiają. I podczas gdy pierwsze pokolenie emigrantów, to powojenne, bardzo intensywnie dbało o to, żeby ich dzieci i wnuki zachowały język polski, polską kulturę, polskie tradycje, to ta nowa emigracja nie kładzie na to nacisku. A z doświadczeń dotyczących poprzednich fal emigracyjnych, które lądowały na Wyspach Brytyjskich, wiemy, że te najnowsze emigracje wynaradawiają się najszybciej, czyli że jest duże prawdopodobieństwo, iż za pięć, sześć lat rodziny, które przyjechały w ostatnich latach, będą miały takie problemy, jakie mają, powiedzmy, moje wnuki, jeśli chodzi o znajomość języka polskiego.
Czy są statystyki, żeby potwierdzić to, co pan konsul powiedział? Bo słusznie stwierdził, że bardzo trudno jest te kwestie ustalić. Według angielskiego systemu nauczania można zdawać egzamin maturalny z języka polskiego jako języka obcego od czasu, kiedy ja zdawałam ten egzamin, a było to wiele, wiele lat temu – i to jest kontynuowane przez ostatnich sześćdziesiąt lat. A dzieci, to znaczy kandydatów do zdawania tego egzaminu, przybywa, są wyraźne statystyki pokazujące, że przed przystąpieniem Polski do Unii kandydatów podchodzących do małej matury, którą dzieci zdają w wieku piętnastu czy szesnastu lat, było trzystu, czterystu, trzy lata temu było ich ośmiuset, w zeszłym roku było ich tysiąc ośmiuset, a w tym roku ten egzamin składało już trzy tysiące trzydzieścioro dzieci. A więc taka jest skala skoku liczby uczniów składających ten egzamin. Nie wszyscy oni są uczniami szkół sobotnich, można powiedzieć, że 40% to są dzieci przygotowywane do egzaminu przez szkoły sobotnie, a pozostałe 60% to dzieci, które zdają ten egzamin w angielskiej szkole i są do niego kompletnie nieprzygotowane. Tak że mimo doskonałej znajomości języka polskiego nie zdają tego egzaminu bardzo dobrze, dlatego że po prostu nie znają techniki egzaminacyjnej, a zarazem nie znają języka angielskiego, a ponieważ jest to egzamin z języka obcego dla Anglików, to trzeba ten angielski język znać, żeby móc przeczytać instrukcję i wiedzieć, o co chodzi.
Jeśli zaś chodzi o problemy, z jakimi my się spotykamy w szkołach sobotnich, to niestety doszło do takiej sytuacji, że dzieci należące do trzeciego, czwartego pokolenia, urodzone w Anglii, które oczywiście dużo słabiej znają język polski – niemniej jednak ich rodziny są związane z polskością – są po prostu ze szkół sobotnich wypychane przez najnowszą emigrację. Są wyśmiewane, zarówno przez swoich rówieśników, jak i, niestety, przez ich rodziców, którzy stawiają nauczycielom zarzuty, że obecność tych dzieci w szkole sobotniej zaniża poziom i utrudnia ich własnym dzieciom robienie odpowiednich postępów, rodzice chcą więc, by dzieci starej emigracji wyrzucić ze szkół.
My oczywiście walczymy o to, żeby była jednak zgoda między tymi dwiema grupami, bo mają one sobie nawzajem bardzo wiele do zaofiarowania. Obecność dzieci z najnowszej emigracji oczywiście bardzo podnosi poziom znajomości języka. Jak słusznie pan konsul powiedział, te dzieci lubią chodzić do szkoły sobotniej, podczas gdy pokolenie moich wnuków robi to mniej chętnie, dlatego że ta nauka to dla nich dodatkowa udręka. Niemniej obie grupy mają sobie wiele do zaofiarowania. Jeżeli jednak tworzy się podziały, dzieli się klasy, dzieli się szkoły, to stwarza się bariery, które potem bardzo trudno jest przeskoczyć, więc staramy się tego unikać, ale to też często rodzi w szkole pewne problemy.
Jest też oczywiście stały problem podręczników, o którym to problemie przy każdej możliwej okazji mówimy. Nie mamy odpowiednich podręczników, korzystamy z polskich podręczników wydawanych w kraju, ale one nie zaspokajają naszych potrzeb, bo są za trudne, jest w nich za dużo materiału jak na dany wiek. Chcielibyśmy wydawać swoje, ale brakuje nam autorów. Polska Macierz Szkolna wydawała przez lata swoje podręczniki – było to w czasach, kiedy nie można było korzystać z podręczników polskich – i szkoły z wielkim sukcesem z nich korzystały, ale dzisiaj podręczniki muszą być inne. Brakuje nam autorów, a zdajemy sobie sprawę, że nie mogą być to ludzie piszący podręczniki w Polsce, dlatego że oni nie znają naszych realiów, musiałaby więc to być jakaś współpraca, a to nam jakoś nie wychodzi.
Na razie to by było tyle, chyba że będą jakieś pytania.
Przewodniczący Andrzej Person:
Bardzo dziękuję, Pani Prezes.
Poproszę teraz przedstawicieli innych organizacji o zabranie głosu, jeżeli państwo wyrażają taką wolę. Rozumiem, że nie tylko o oświacie będzie mowa. Panowie patrzą na mnie… Ja wcale się nie dziwię, domyślam się, że jeszcze nie macie w domach młodzieży w wieku szkolnym, a więc i trochę inne problemy was nurtują. Zachęcam do wypowiedzi.
Bardzo proszę o przedstawianie się i podawanie nazwy organizacji, którą reprezentujecie, bo dzięki temu łatwiej nam będzie sporządzić protokół.
Proszę bardzo, zaczniemy od lewej strony.
Prezes Polish Professionals in London Maciej Mochol:
Panie Przewodniczący! Panie i Panowie Senatorowie! Szanowni Państwo!
Nazywam się Maciej Mochol, reprezentuję organizację Polscy Profesjonaliści, do niedawna byliśmy znani tylko w Londynie, jako Polscy Profesjonaliści w Londynie, ale z uwagi na to, że powstał już nasz oddział także w Amsterdamie, a teraz właśnie powstaje taka organizacja w Paryżu, przestaliśmy działać lokalnie.
Powstaliśmy w 2005 r. jako organizacja profesjonalistów. Naszym celem było integrowanie społeczności zawodowej, próbującej zrobić karierę w wielkim mieście – chcieliśmy, aby to nam pomogło w ewentualnej karierze. Początkowo organizacja miała głównie cel socjalno-networkingowy, chodziło nam o to, żeby integrować ludzi, poznać się itd. Na początku 2006 r. zostaliśmy zarejestrowani, tak że jesteśmy już organizacją będącą według prawa brytyjskiego jak najbardziej legalną jednostką. A po drodze doszedł nam jeszcze jeden cel: chcielibyśmy promować Polskę i Polaków w Wielkiej Brytanii. I staramy się do tego przyczyniać. Mamy około tysiąca członków, z czego trzystu członków regularnych, innymi słowy: takich, którzy płacą składki. Nasza struktura jest dosyć rozproszona, reprezentowane są bardzo różne zawody – są wśród nas nie tylko prawnicy, finansiści i informatycy, ale także naprawdę cały wachlarz różnych społeczności zawodowych, jest nawet między innymi pewien pan, który jest jubilerem, też czuje się profesjonalistą i zdecydował się do nas przystąpić. Nasze struktury, jak już wspomniałem, są rozproszone, generalnie działa kilka naszych klubów, z których dwa są najbardziej prężne. Pierwszy z nich to sekcja polityczna, która zajmuje się życiem polityczno-społecznym w Wielkiej Brytanii. Sekcja ta ma bardzo duże osiągnięcia, przykładowo udało nam się, wraz z innymi organizacjami tutaj reprezentowanymi, zorganizować kampanię pod tytułem “Polacy głosują”: zachęcaliśmy Polaków do głosowania w wyborach lokalnych, a w Londynie do uczestnictwa w wyborach majora Londynu, czyli burmistrza – nie wiem, jak to przetłumaczyć na polski. Oprócz tego sekcja polityczna zorganizowała kampanię profrekwencyjną, kiedy były wybory generalne do parlamentu w Polsce. Drugi nasz klub to klub gospodarczy, który zrzesza biznesmenów i ludzi prowadzących własną działalność. Klub gospodarczy organizuje różne ciekawe imprezy, imprezy okolicznościowe, zachęca ludzi do prowadzenia własnej działalności. Spotykamy się z ludźmi, którzy osiągnęli sukces, zapraszamy biznesmenów. Nie dalej jak trzy tygodnie temu zorganizowaliśmy wieczór kariery, na który zaprosiliśmy pracodawców z Polski i Wielkiej Brytanii, aby pomóc ludziom, naszym członkom, właśnie w karierze. Mamy też drużynę futbolową, która nie jest aż tak prężna, ale również działa. Generalnie z uwagi na to, że bardzo dużo ludzi z nami współpracuje, bardzo różne rzeczy się dzieją. Zapraszam serdecznie na naszą stronę internetową, z której można dowiedzieć się więcej na ten temat.
Na zakończenie chciałbym bardzo serdecznie podziękować za zaproszenie nas na to spotkanie. Cieszymy się, że nasza działalność została w pewien sposób doceniona. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Rozumiem, że panowie działają razem, prawda? Może więc teraz przeniesiemy się na drugą stronę stołu.
Zechcieliby się państwo przedstawić? Bardzo proszę.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Cezary Jędrzycki, “Poland Street”, stowarzyszenie młodych Polaków w Wielkiej Brytanii, młodych niekoniecznie wiekiem, raczej stażem emigracyjnym.
Pozwolę sobie powiedzieć kilka słów przede wszystkim na temat tego, kim jesteśmy i co robimy. Jesteśmy grupą społeczników, która wykonuje pracę społeczną po pracy, kosztem własnego prywatnego czasu, kosztem bardzo często rodziny. Co robimy? Mamy trzy główne cele. Pierwszym jest integracja młodego pokolenia Polaków w Wielkiej Brytanii, reprezentowanie jego interesów oraz ochrona jego praw. Drugim celem jest promocja Polski na terenie Wielkiej Brytanii. Trzecim celem, który można ująć w dwóch podpunktach, jest wspieranie szeroko rozumianej kultury i sztuki oraz kultywowanie polskiej tradycji i historii.
Dla przykładu powiem, że jeżeli chodzi o integrację, to organizujemy wspólne dekorowanie grobów w czasie Święta Zmarłych, bardzo często organizujemy składanie kwiatów w dniach, w które przypadają uroczyste rocznice, nasi członkowie razem z pracownikami konsulatu wyjeżdżają na dyżury wyjazdowe, gdzie pomagają Polakom w rozwiązywaniu doraźnych problemów. Organizujemy również imprezy rozrywkowe, które sprzyjają integracji.
Jeśli chodzi o promocję, to w tym roku będziemy współdziałali razem z kierownictwem Bletchley Park – to jest miejsce, gdzie została odkodowywana Enigma – w organizacji Dnia Polskiego. Mieliśmy też stoisko na targach “Positively Poland”, profesor Butterwick z UCL wygłosił tam referat na temat tego, jak Polacy i Anglicy widzą się nawzajem. Utrzymujemy również stały dobry kontakt z BBC, gdzie często, bardzo często nasi członkowie udzielają wywiadów lub mają wystąpienia w związku z bieżącymi problemami.
Co do wspierania kultury i kultywowania polskiej tradycji, to będziemy brali udział w organizacji Dnia Dziecka w Laxton Hall, włączamy się w działania nowej, bardzo świeżej organizacji, Niezależnej Organizacji Młodzieży Polonijnej, która na terenie Wielkiej Brytanii jest wspierana przez Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii, przez Europejską Unię Wspólnot Polonijnych i Stowarzyszenie “Wspólnota Polska”. Chcemy się łączyć jako organizacje polonijne w Europie. Innym ważnym celem jest wspieranie organizacji polonijnych we Wschodniej Europie i na terenach byłego Związku Radzieckiego, co w świetle ostatnich wydarzeń wydaje się bardzo ciekawym pomysłem.
Co jeszcze mogę powiedzieć… Tak pokrótce, to by było tyle o tym, co robimy. Dziś oczywiście najważniejszy jest cel naszego spotkania: porozmawianie o tym, jakie mamy oczekiwania w stosunku do naszej ojczyzny, do rządu polskiego. Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że ponieważ my pracujemy społecznie, to czasu, który możemy poświęcić na pomoc Polakom, jest bardzo mało i sama nasza pomoc jest niewystarczająca. Potrzebna jest zinstytucjonalizowana pomoc ze strony polskiego rządu z zakresu doradztwa i działań w przypadkach, gdy występują różne problemy, takie jak problemy w pracy, problemy z prawem i wszelkiego typu inne problemy.
Co do edukacji dzieci i młodzieży, to bardzo wiele zostało już powiedziane, ja chciałbym poruszyć jeszcze tylko jeden temat. Mówimy o sytuacji dzieci, które teraz tam są, ale część nich za dwa, trzy lata wróci do Polski, a więc jeżeli przez te dwa, trzy lata nie będą one miały kontraktu z takimi przedmiotami jak język polski albo historia, to kiedy tu wrócą, będą musiały zostać cofnięte do wcześniejszych klas, a to byłaby ogromna strata.
Wydaje mi się, że dobrym pomysłem byłoby organizowanie nauki w szkołach nie tylko w soboty, ale także kontynuowanie jej w ciągu tygodnia, wynajmowanie w tym celu szkół. Widzę w tym też rolę polskiego rządu, to znaczy udzielanie wsparcia finansowego. Dzieci są dziećmi i w soboty nie za bardzo lubią się uczyć, nie za bardzo lubią sytuacje, gdy, wyglądając przez okno, mogą tylko patrzeć, jak ich rówieśnicy grają w piłkę nożną, bo one same muszą siedzieć i się męczyć jakąś tam nauką. Dobrym pomysłem byłoby więc wynajmowanie na jeden, dwa dni w tygodniu po godzinie szóstej czy siódmej wieczorem jednej szkoły, tak jak na przykład w Londynie, w każdej dzielnicy, żeby dzieci tam chodziły i uczyły się na przykład dwóch przedmiotów: historii i polskiego.
Mamy też inny pomysł, który chcielibyśmy tu zasygnalizować Potrzebne są źródła wiedzy dla rodziców, źródła do samokształcenia, bo chodzi o to, żeby dzieci miały wsparcie również wtedy, kiedy wracają do domu, żeby mogły się uczyć. Można to zrobić na wiele różnych sposobów, oczywiście za pomocą internetu, książek, płyt CD… Przytoczę też przykład, który może wywołać uśmiech na wielu twarzach: był kiedyś taki program, Telewizyjne Technikum Rolnicze, dzięki któremu, jak wykazały badania UNESCO, dziewięćdziesiąt sześć tysięcy młodych ludzi z biednych wsi, z małych miasteczek, uzyskało wykształcenie średnie. Wydaje mi się, że jest w takim rozwiązaniu ogromny potencjał i że warto za pośrednictwem telewizji, na przykład Telewizji Polonia, pracować nad tym, by te dzieci miały dostęp do nauki, do edukacji, do takich właśnie specyficznych przedmiotów jak język polski i historia.
Trzecim bardzo ważnym problemem, który chcemy poruszyć – wydaje mi się, że nie mniej ważnym niż edukacja – jest promocja polskiej kultury. Wszyscy znamy to powiedzenie, że naród bez tradycji i bez kultury przestaje być narodem. Wydaje mi się też, że w tym przypadku konieczna jest interwencja rządu polskiego. Kultura na całym świecie jest sponsorowana przez rządy państw i do tego faktu my również musimy się przyzwyczaić. A możliwości jest wiele, bo nie mówimy tylko o popkulturze, może to więc dotyczyć też zespołów ludowych, może to być promocja literatury, malarstwa, muzyki, kinematografii, niekoniecznie filmów z napisami polskimi w kinach angielskich, ale filmów polskich przetłumaczonych na angielski, tak żeby i Anglicy je mogli oglądać. Świetną okazją do tego będzie przyszłoroczny festiwal polski na Trafalgar Square, który, jak już wiadomo, odbędzie się, bo poprzedni mer Londynu to obiecał, a obecny powiedział, że dotrzyma obietnicy. Jest to świetna okazja, żeby wypromować polską kulturę. Wprawdzie jest już troszkę za późno, żeby rząd polski włączył się do tego, ale powiem o tym: za tydzień będzie też Dzień Polski w Bletchley Park, w którym wielu naszych członków będzie brało udział i będzie pomagało w jego organizacji.
Jeśli chodzi o edukację, to chciałbym jeszcze wspomnieć o edukacji dorosłych, o której mało kto mówi. Zauważamy ogromną potrzebę stworzenia uniwersytetu służącego samokształceniu dorosłych, chodzi o coś na wzór tego, co na potrzeby edukacji dorosłych organizuje się w krajach skandynawskich – może to też być kontynuacja doświadczeń angielskich, bo to stamtąd Skandynawowie brali przykład. Wydaje mi się, że ogromny potencjał ma Polski Uniwersytet na Obczyźnie, który po modernizacji mógłby stać się bardzo przydatny w tej działalności.
Na zakończenie chciałbym jeszcze powiedzieć, że wydaje mi się, iż ważne jest kontynuowani organizowania takich spotkań jak to tutaj, ponieważ daje to nam, Polakom w Wielkiej Brytanii, poczucie bycia w ognisku uwagi, dodaje to nam odwagi. Dobrze mieć świadomość wsparcia, wiedzieć, że ktoś o nas myśli i że możemy liczyć na czyjąś pomoc. Bardzo dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Przypomnę, że był to pan Cezary Jędrzycki z “Poland Street”.
A teraz Polish City Club.
Bardzo proszę.
Prezes Polish City Club Justyna Jackholt:
Dzień dobry. Justyna Jackholt. Ja mam przyjemność reprezentować Polish City Club, jestem jednym z jego założycieli.
Może króciutko powiem o genezie klubu. Klub powstał w 2004 r. z inicjatywy osób, które przebywały już w Londynie i pracowały w londyńskim City. Był to, można powiedzieć, pierwszy klub, który zauważył, z jakim potencjałem, jeśli chodzi o dostęp Polaków do tamtejszego rynku pracy, wiązało się wejście Polski do Unii Europejskiej.
Nasz klub zrzesza osoby, które przyjechały do Anglii może nie z czysto ekonomicznych względów, ale ze względu na to, że Londyn daje niesamowite możliwości rozwijania kariery – oprócz nas, Polaków, przyjeżdżają tam ludzie z całego świata, żeby się realizować zawodowo. Pomysł powstania naszego klubu wziął się stąd, że chcieliśmy być platformą, dzięki której ci nowi ludzie przybyli z Polski po 2004 r., kiedy rynek pracy został dla nich udostępniony, mieliby możliwość wymieniania doświadczeń, nauczenia się czegoś od nas, czyli tych, którzy już tam przez jakiś czas byli. Patronat nad naszym klubem objął ówczesny ambasador Rzeczypospolitej Polskiej, pan Stanisław Komorowski, zaprosiliśmy też do naszego klubu członków honorowych, wśród nich jest kilku byłych premierów: pan Jan Krzysztof Bielecki, pan Marcinkiewicz; naszą honorową członkinią jest również pani Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wśród naszych członków są jednak nie tylko osoby znane z życia politycznego w Polsce, bo członkami honorowymi i zwykłymi są również Brytyjczycy – myślę, że wśród nich najbardziej wybitną osobą jest Denis MacShane, a wśród członków zwykłych są takie osoby, jak kolega siedzący koło mnie, który urodził się w Wielkiej Brytanii, został tam wychowany, ale jednocześnie jest bardzo związany z Polską. Obecnie mamy około stu członków, są to ludzie związani głównie z bankowością i finansami, ale nie tylko, bo jest w naszym gronie kilku artystów, osób, które odniosły duże sukcesy w muzyce, w sztuce, jest też kilka osób związanych z kulturą w inny sposób, tak że nasi członkowie reprezentują bardzo duże spektrum różnych grup zawodowych.
Czym się zajmujemy i jakie są nasze główne cele? Przede wszystkim poprzez swoją pracę, poprzez swoją postawę chcemy pokazywać Polskę i Polaków z bardzo dobrej strony, ze strony profesjonalnej, pokazywać, że jest w nas niesamowity potencjał, że potrafimy się odnaleźć w każdej sytuacji, w każdym miejscu, czego najlepszym dowodem są właśnie nasi członkowie. Staramy się też promować Polskę poprzez organizowanie spotkań ze znanymi ludźmi kultury, polityki i biznesu z Polski, na które zapraszamy naszych brytyjskich kolegów z pracy. Poza tym staramy się promować naszą polską kulturę poprzez organizowanie różnego rodzaju… właściwie może nie tyle organizowanie, ile wspieranie artystów polskich. To zadanie mamy trochę ułatwione, gdyż jest w naszym gronie kilka osób, które są z tym właśnie rynkiem związane. Tak że raz na miesiąc, raz na sześć tygodni staramy się organizować spotkania, przy czym wspiera nas w tym bardzo ambasada polska w Wielkiej Brytanii.
Oprócz działalności, można powiedzieć, czysto promocyjnej staramy się też angażować w sprawy społeczne. My jesteśmy tymi szczęściarzami, którzy w Londynie robią karierę, wyżywają się zawodowo, że tak powiem, ale nie zapominamy też o osobach, które często sytuacja życiowa zmusiła do wyjazdu i które sobie nie do końca radzą w tamtejszej rzeczywistości. Staramy się wychodzić do nich z pomocą – za chwilę mój kolega Gabriel opowie o inicjatywie, z której jesteśmy szczególnie dumni, inicjatywie pomocy prawnej dla naszych rodaków. Tak że staramy się wykorzystywać naszą wiedzę i doświadczenie, by pomagać Polakom, którzy są w nieco innej niż nasza sytuacji.
Jeśli chodzi o współpracę z innymi instytucjami, to bardzo blisko współpracujemy z Polsko-Brytyjską Izbą Handlową, staramy się pomagać wszelkiego rodzaju przedsiębiorcom, a ponieważ sami jesteśmy związani z biznesem, to staramy się kojarzyć biznesy z Polski i Wielkiej Brytanii, poza tym jesteśmy w ścisłym kontakcie z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Oprócz działań bardziej, można powiedzieć, przedsiębiorczościowych, staramy się również wspierać różnego rodzaju fundacje. Jedną z nich, z którą najbliżej współpracujemy, jest fundacja o nazwie Efekt Motyla stworzona przez naszych kolegów, którzy, że tak powiem, obili się o Londyn. Zbiera ona pieniążki na nauczycieli języka angielskiego w tych miejscowościach, w których nie jest łatwo znaleźć osoby chcące uczyć. Fundacja odnosi duże sukcesy, udało jej się zaprosić czterech nauczycieli na ścianę wschodnią i mamy nadzieję, że dzieci, które tam się uczą, w przyszłości będą może pracowały akurat w Londynie.
Mamy też na swoim koncie organizację seminariów w Polsce, na polskich uczelniach, co miało miejsce w bardzo wczesnej fazie naszej obecności w Unii Europejskiej, w 2005 r. W tym wypadku również możemy pochwalić się sukcesem: część osób, które brały udział w naszych seminariach na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i w warszawskiej SGH, jest w tej chwili w londyńskim City i tam realizuje się zawodowo. Tak że tego typu inicjatywy również podejmujemy. Często też przyjmujemy studentów w Londynie, organizujemy dla nich spotkania w naszych miejscach pracy, gdzie mogą zobaczyć, jak na co dzień wygląda życie w centrum finansowym świata czy przynajmniej Europy. Myślę więc, że większość naszych działań jest dość zbliżona do działań organizacji, które przed chwilą miały okazję się zaprezentować.
Podczas dzisiejszego wieczoru chcielibyśmy przede wszystkim bardzo podziękować za zaproszenie – nie ukrywam, że staraliśmy się o to zaproszenie już jakiś czas temu, na samym początku funkcjonowania naszej organizacji. Nam bardzo zależy przede wszystkim na wykorzystaniu przez rząd w Polsce naszego know-how, które jest cenne – co mogę powiedzieć na podstawie swojego własnego doświadczenia, ponieważ ja akurat mam tę przyjemność, że po dwunastu latach w Londynie znalazłam się z powrotem w Polsce, pracuję dla polskiej organizacji i widzę, ile różnych inicjatyw, pomysłów można przenieść na nasz grunt i że to rzeczywiście funkcjonuje. Tak że spodziewamy się, że dzisiejsze spotkanie będzie początkiem dalszej współpracy i wykorzystywania nas do robienia tego, czego mieliśmy się okazję tam nauczyć.
Teraz bardzo bym chciała przekazać głos Gabrielowi, który pełni funkcję executive w naszym klubie, ponieważ Gabriel jest autorem i głównym, można powiedzieć, pomysłodawcą bardzo ciekawej, według mnie, inicjatywy, która już się sprawdziła i ta działalność się cieszy dużym powodzeniem wśród naszych rodaków w Wielkiej Brytanii.
Tak że, Gabrielu, przekazuję ci mikrofon.
Sekretarz Generalny Polish City Club Gabriel Olearnik:
Dziękuję bardzo.
Nazywam się Gabriel Olearnik. Urodziłem się w Londynie i obecnie pracuję w londyńskim City, specjalizuję się w prawie korporacyjnym, w fuzjach i przejęciach.
Nasze centrum, Polish Legal Advice Centre, czyli Polskie Centrum Porad Prawnych, powstało z inicjatywy Polish City Club i rozpoczęło swoją działalność już w październiku zeszłego roku. Jest to centrum usytuowane dosyć centralnie w dzielnicy Londynu Hammersmith, gdzie znajduje się Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, czyli POSK.
Cotygodniowe porady udzielane w centrum przez angielskich prawników, w każdy wtorek od godziny 18.00 do 20.00, mają charakter podstawowej porady prawnej z zakresu angielskiego prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, prawa rodzinnego, a także mieszkalnictwa socjalnego. Podczas tych sesji… Te sesje, porady, są bezpłatne, odbywają się z udziałem tłumacza, czyli de facto są po polsku, aby jak największa liczba potencjalnych klientów mogła z nich w pełni skorzystać, pomimo bariery językowej.
Aby umożliwić jak największej liczbie osób, które potrzebują porady prawnej, jej otrzymanie, wygląda to tak, że zainteresowane osoby dzwonią najpierw na pocztę głosową i zostawiają podstawowe namiary, wiadomość, jak się z nimi skontaktować. Później student, polski student ze szkoły prawniczej BPP, czyli jednej z największych i najbardziej prestiżowych podyplomowych szkół prawnych w Anglii, dzwoni w celu umówienia terminu spotkania.
Centrum jest kierowane przez dyrektora, pana Marcina Perzanowskiego, który pracuje w tej samej kancelarii co ja. Centrum zatrudnia około trzydziestu wolontariuszy i firmę tłumaczeniową, która wykonuje te usługi, czyli tłumaczenia, cotygodniowo.
Jeśli chodzi o stronę finansową, to centrum jest sponsorowane i korzysta ze wsparcia finansowego, ale też wsparcia w formie pewnego know-how, ze strony większości największych polonijnych organizacji, w tym “Poland Street”, Polish Professionals, Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii i innych takich organizacji, banku HSBC i charytatywnych organizacji angielskich Law For All i LawWorks oraz innych korporacji i indywidualnych sponsorów. Mamy partnera medialnego, dzięki któremu to jest nagłaśniane, informacje o centrum przekazywane są także w formie ulotek rozdawanych w sieci polskich parafii, głównie w Londynie.
Sprawy, z którymi klienci zwracają się po porady do centrum, stanowią przekrój ukazujący typowe problemy, z jakimi Polacy borykają się w Wielkiej Brytanii. Większość spraw dotyczy praktycznych problemów z pracodawcami, takich jak zaniżanie zarobków, nagłe zwolnienie z pracy bez wypowiedzenia oraz innych nielegalnych praktyk, jeśli chodzi o zatrudnienie. Zdarza się też, że Polacy wynajmujący domy lub mieszkania są zmuszani do natychmiastowego ich opuszczenia pod groźbą interwencji policji, a to też jest nielegalne. Do takich sytuacji przyczynia się słaba znajomość języka angielskiego.
My także po prostu zbieramy informacje – w każdym momencie mogę wejść na naszą prywatną stronę internetową i zobaczyć, ilu ludzi do nas dzwoniło, z jakimi problemami i czy zostały one rozwiązane. Mamy już stworzoną bazę wszystkich informacji, które oczywiście są poufne, ale przynajmniej dają nam jakieś wyobrażenie o tym, jak te problemy wyglądają. To tyle, dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze Broadway, tak?
Bardzo proszę.
Specjalista do spraw Wschodnioeuropejskich w Broadway Centre Anna Majcherek:
Dzień dobry, nazywam się Anna Majcherek i pracuję w Londynie jako specjalista do spraw wschodnioeuropejskich. Jestem zatrudniona w organizacji charytatywnej, która daje wsparcie wszystkim migrantom przybyłym do Anglii, a właściwie do Londynu, bo to jest miejsce, gdzie pracuję.
W 2004 r. dziesięć krajów stało się nowymi członkami Unii Europejskiej, w 2007 r dołączyły jeszcze dwa. Rząd brytyjski w 2004 r. oszacował, że osiemnaście tysięcy migrantów przyjedzie i osiedli się, spróbuje nowego życia w Wielkiej Brytanii. Jak sami wiemy, liczba ta jest dużo większa – już po ośmiu miesiącach okazało się, że do Wielkiej Brytanii przybyło czterysta tysięcy migrantów, a ich wkład w gospodarkę brytyjską wyniósł 240 milionów funtów. Równocześnie okazało się, że tak naprawdę nie ma żadnej struktury dla ludzi, którzy przybyli do tego kraju, żeby zacząć tam nowe życie, nową pracę. Bez znajomości języka, bez podstawowych wiadomości na temat tego, jak odnaleźć się w nowym systemie, bardzo często nie są w stanie poradzić sobie w nowych warunkach.
W związku z tym, że nie poczyniono przygotowań odgórnych, że tak powiem, rządowych, cały ciężar rozwiązania problemu pomocy nowym migrantom spadł na organizacje charytatywne. Ja właśnie reprezentuję jedną z nich: Broadway Centre. Organizacja ta jest sponsorowana przez rząd brytyjski, mieści się w zachodnim Londynie. Codziennie w naszym otwartym centrum widzimy około stu dwudziestu osób, z czego 40 do 50% to są migranci z Europy Wschodniej. Można powiedzieć, że trzy czwarte z nich stanowią Polacy i nie są to typowi bezdomni, jakich sobie wyobrażamy. Są to ludzie, którzy po prostu się nie odnaleźli, którzy są w Wielkiej Brytanii już dość długo, ale coś się w ich życiu stało i po prostu nie mogą sobie poradzić. Jakie mają problemy? Mają problemy z zamieszkaniem, z zatrudnieniem, bardzo często pracują w tak zwanej szarej strefie, na rynku pracy nielegalnej, gdzie po prostu otrzymują bardzo niskie płace. Mają również ograniczenia językowe. Bo ludzie podejmują decyzje przyjazdu do nowego kraju, często w ogóle nie mając pojęcia o nowych warunkach, nie znając języka, nie mając kontaktów, są bardzo zdesperowani, szukają, że tak powiem, wyjścia, a jednocześnie bywa tak, że spoczywa na nich ciężar utrzymania rodziny w kraju. Mają również problemy wynikające z nieznajomości systemu w Anglii, następnie dochodzą sprawy uzależnień, chorób psychicznych i emocjonalnego wsparcia, którego bardzo często brakuje.
Co robi organizacja, w której ja pracuję? Broadway pomaga w sprawach prawnych. Kontaktujemy się ze związkami zawodowymi, ponieważ wielu z tych Polaków – bo będę mówiła tu o Polakach – ma problemy z pracodawcami, niestety nie płaci się im minimalnych stawek za godzinę, nie płaci się im za wakacje, tak że problem jest dość rozległy. My dajemy im możliwość znalezienia legalnej pracy i skorzystania z nowych oferowanych przez nas szkoleń, na które możemy ich wysłać. Oferujemy im również wsparcie prawne we wszystkich sprawach dotyczących statusu emigranta, prawa pracy, pomagamy im otwierać konta, robimy wszystko to, co powinno być tak naprawdę zrobione, żeby osadzić ich na nowo w systemie angielskim. Mogą u nas też skorzystać z opieki medycznej, ponadto my kontaktujemy się również z sądami, robimy tłumaczenia dla sądów i dla policji, przygotowujemy tłumaczenia medyczne.
Ja i przedstawiciele czołowych organizacji charytatywnych, takich jak Crisis, St Mungo's czy Broadway Centre stworzyliśmy tak zwaną grupę East. To jest wschodnioeuropejska grupa wsparcia, w której dajemy sobie po prostu nawzajem wsparcie, przekazujemy informacje potrzebne, by pomagać nowym migrantom, pokazywać im możliwości rozwoju i szanse w Wielkiej Brytanii.
Chcielibyśmy, aby brytyjski rząd naprawdę docenił wagę problemu i troszeczkę życzliwszym okiem, że tak powiem, spojrzał na to, co my robimy, a także żeby rozszerzył możliwości dla nowych migrantów. To wszystko.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
W ten sposób dobrnęliśmy do końca wypowiedzi ostatniego gościa, to znaczy do ostatniego gościa zza Kanału Angielskiego, że użyję tu poprawnej nomenklatury.
Teraz zaś chciałbym poprosić… Może zacznę od pana ministra. Jeżeli pan minister byłby łaskaw odpowiedzieć na kilka pytań, które tutaj padły ze strony pana konsula i pani prezes Podhorodeckiej, to bardzo proszę. A później już otworzę szerszą dyskusję. Dobrze?
Bardzo proszę, Panie Ministrze.
Pan minister Krzysztof Stanowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Krzysztof Stanowski:
Krzysztof Stanowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Witam bardzo serdecznie.
Bardzo dziękujemy za te informacje. Chciałbym teraz w kilku słowach przybliżyć to, co w tej chwili robi Ministerstwo Edukacji Narodowej i do czego się szykuje.
Z najbliższych planów: między 13 a 15 czerwca wybieramy się całą grupą przedstawicieli ministerstwa do Londynu po to, żeby się przyjrzeć zarówno szkole polskiej przy ambasadzie, jak i szkołom sobotnim, zresztą nie tylko na terenie samego Londynu. Chodzi o to, żeby ten zespół, który zajmuje się sprawami dotyczącymi Polaków poza granicami kraju, bezpośrednio przyjrzał się konkretnej sytuacji w Wielkiej Brytanii.
Po uświadomieniu sobie tego, co w najbliższym czasie powinno zostać zrobione, pierwszym działaniem, które obecnie rozpoczynamy – już po zamknięciu bardzo szerokiej dyskusji nad programami szkolnymi, a ta dyskusja trwała przez ostatnich kilka miesięcy, teraz jest zamykana, będzie podsumowana w ciągu następnych dwóch tygodni – jest praca nad podstawą programową, która ma dwa, że tak powiem, kierunki, z czego jeden dotyczy nauczania poza granicami kraju.
Trzeba być świadomym tego, że są dziś dwa istotne typy szkół czy typy działań edukacyjnych poza granicami kraju. Z jednej strony są to szkoły przy ambasadach, które były tworzone dla pracowników i które się otworzyły na Polaków czy, w zależności od miejsca, Polonię mieszkającą na danym terenie – w tym roku w Londynie został otworzony, we współpracy z lokalnymi społecznościami, kolejny punkt konsultacyjny. Z drugiej strony są szkoły zwyczajowo nazywane szkołami sobotnimi, które do chwili obecnej Ministerstwo Edukacji Narodowej wspierało w bardzo niewielkim stopniu. Poprawka do ustawy o systemie oświaty tego dotycząca jest już w parlamencie, czekamy na nią, jej przyjęcie pozwoli nam na uruchomienie 4,5 miliona zł z tegorocznej rezerwy budżetowej przeznaczonej na wspieranie tych szkół.
Na czerwiec była planowana również wizyta wicepremiera z Wielkiej Brytanii, który jednak odmówił przyjazdu, a właściwie przełożył przyjazd w związku z trudną sytuacją polityczną w Wielkiej Brytanii, z trwającym tam kryzysem, ale z całą pewnością wrócimy do tego tematu.
Obecnie rusza więc bardzo praktyczna praca, która ma pomóc tym, którzy chcą się uczyć języka polskiego i poznawać kulturę polską, a jednocześnie, że tak powiem, niekoniecznie planują powrót do kraju. Słowo “niekoniecznie” jest tu bardzo istotne – pan konsul mówił już na temat tego, że nie ma dziś sposobu na oszacowanie, jaka część migrantów, którzy do tej pory wyjechali, będzie planowała powrót do kraju.
Ze względu na tych, którzy planują powrót, przewidujemy, po pierwsze, w najbliższej poprawce do ustawy o systemie oświaty wsparcie edukacyjne dla wracających dzieci – mówimy o tych dzieciach, które normalnie funkcjonowały w brytyjskim czy innym systemie szkolnym – aby niekonieczne było zatrzymywanie ich w danych klasach albo przenoszenie dwa lata wstecz. Chodzi o to, by po powrocie do kraju dostały one indywidualne wsparcie od nauczycieli, by były dodatkowe kursy, specjalne godziny, specjalne nauczanie adresowane indywidualnie do każdego dziecka, w tym miejscu, do którego ono wraca, kiedy wychodzi z obcego systemu edukacji.
Po drugie, dla grupy uczniów, których rodzice zadeklarują wolę, by ich dzieci zdawały polskie egzaminy i powróciły do naszego systemu edukacji – bo trzeba sobie uświadomić, że w sobotniej szkole przy ambasadzie nie da się wyrównać braków dotyczących całego programu w odniesieniu do wszystkich dzieci, ta sprawa jest więc troszeczkę fikcyjna – przewidujemy bezpośredni i częściowo e-learningowy program, mający przygotować tych uczniów do zdawania egzaminów w Polsce, przy czym program ten wspierany będzie również nauczaniem i indywidualnymi konsultacjami na odległość nauczycieli z kraju. Bo trzeba pamiętać, że żeby dziś przygotować czy doprowadzić ucznia do matury, nie wystarczy dowolny pedagog z uprawnieniami nauczycielskimi, który pięć, dziesięć, piętnaście lat temu wyjechał do Wielkiej Brytanii czy do Francji. Potrzebny jest wręcz specjalista, który dziś przygotowuje do matury, a nie ktoś, kto wyjechał siedem lat temu i nigdy nie przygotowywał uczniów do nowej polskiej matury.
Ta poprawka da nam również szansę na dotarcie w dużo większej skali do tych dzieci, które funkcjonują stosunkowo w niewielkich grupach poza większymi ośrodkami. Z relacji, które mamy, wynika, że szkoły w Wielkiej Brytanii liczą średnio około stu pięćdziesięciu uczniów, samych szkół jest dziesięć tysięcy siedemdziesiąt, przy czym oczywiście jedne są większe, drugie mniejsze.
Razem z tym wsparciem, o którym mówiłem, będzie udzielane też wsparcie rodzicom pomagającym założyć sobotnią szkołę, ponieważ trzeba będzie zakładać nowe szkoły sobotnie, szczególnie poza Londynem, poza dużymi ośrodkami.
Bardzo istotnym elementem reformy, którą planujemy, jest oddzielenie od siebie nauczania języka, zaznajamiania z kulturą, od gotowości do zdawania egzaminów w Polsce i do pełnego powrotu do systemu oświaty. To drugie zadanie wymaga znacznie większego zaangażowania i uczniów, i rodziców, jest też, ze względów technicznych, dużo poważniejszym wyzwaniem organizacyjnym niż bardzo ważne zadanie, jakim jest nauka języka polskiego, zaznajamianie z polską kulturą.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo, Panie Ministrze.
Otwieram dyskusję.
Zachęcam panów senatorów do dyskusji. To rzadka okazja spotkania tylu liderów organizacji emigracyjnych z Wielkiej Brytanii.
(Głos z sali: Cisza…)
Cisza zapadła. Może w takim razie poproszę pana dyrektora Kozłowskiego o to, żeby przybliżył zakres i charakter naszej współpracy tym z państwa z Anglii, którzy tak dokładnie naszych struktur nie znają.
Powiem też, że komisja i Senat mają do pomocy Biuro Polonijne, które wnikliwie analizuje wszystkie przesyłane przez nas wnioski, inwestycyjne i programowe, docierające do nas zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu. Jest ich zawsze kilkaset, dzisiaj można już nawet powiedzieć, że kilka tysięcy. Są to wnioski o pomoc, ale nie tylko, generalnie dotyczą naszej współpracy z Polakami za granicą i z emigracją. To właśnie pan dyrektor Kozłowski kieruje Biurem Polonijnym.
Dyrektor Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu Artur Kozłowski:
Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.
Szanowni Państwo!
Ja może rzeczywiście króciutko przedstawię państwu kilka informacji, ale i kilka ogólnych refleksji.
Otóż Prezydium Senatu, realizując politykę Senatu wobec Polonii i Polaków za granicą, co roku w dokumencie mającym rangę uchwały określa priorytety i kierunki działań na dany rok. Oczywiście to wskazanie priorytetów i kierunków działań ma później swoje odzwierciedlenie w odpowiednim konsumowaniu i przeznaczeniu środków finansowych, jakie są w dyspozycji Senatu, na wsparcie środowisk polskich na całym świecie. Jest to wsparcie o różnym charakterze. Mówię o tym, dlatego że już od trzech lat jednym z priorytetów – przez dwa ostatnie lata bardzo podkreślanym – jest skierowanie szczególnej uwagi na sytuację obywateli polskich, którzy wyjechali do państw członków Unii Europejskiej i tam pozostają. Oczywiście nie chcę teraz otwierać dyskusji na temat tego, czy jest to już emigracja, czy jeszcze nie, a także jak należy emigrację definiować. Ten priorytet dotyczy po prostu wszystkich tych, którzy w państwach członkach Unii Europejskiej pozostali i najczęściej pracują, zakładają rodziny czy po prostu tam właśnie znaleźli swoje miejsce na ziemi.
Ten priorytet może być realizowany, z uwagi na polski system prawny, tylko i wyłącznie za pośrednictwem polskich organizacji pozarządowych, które to organizacje są bezpośrednimi beneficjentami środków Senatu, bowiem to ich wnioski są rozpatrywane zarówno przez komisję, jak i przez Prezydium Senatu. To organizacje pozarządowe niejako w imieniu środowisk, których owe przedsięwzięcia dotyczą, występują do Senatu z propozycjami realizacji różnego rodzaju zadań. Są to zadania o charakterze programowym – czyli zadania obejmujące bardzo wiele dziedzin życia, od oświaty poprzez kulturę, sport, ochronę dziedzictwa narodowego itd. – a także działania inwestycyjne. I muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to stosunkowo niedawno, bo dwa miesiące temu, Senat przeznaczył około 100 tysięcy zł ze środków na działania inwestycyjne na remont szkoły sobotniej w jednej z dzielnic londyńskich właśnie ze względu na to, iż szkoła, która do tej pory wypełniała swoje funkcje wobec kilkudziesięciu uczniów nagle, praktycznie z dnia na dzień, musiała zacząć wypełnić te funkcje wobec dwustu pięćdziesięciu uczniów, przy czym te dzieci to oczywiście dzieci tej, że tak to nazwę, najnowszej fali Polaków, czyli osób przybyłych do Wielkiej Brytanii w ostatnim okresie.
(Prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka: Przepraszam. Czy ja mogę tylko spytać, jaka to szkoła?)
Ja nie mam przy sobie dokumentu z pełną nazwą, ale później podam ją pani prezes. Ta nazwa jest skomplikowana i nie chciałbym jej przekręcić.
W ostatnim okresie nasze działania koncentrują się przede wszystkim na dwóch sprawach. Po pierwsze, organizacje pozarządowe, a w szczególności Stowarzyszenie “Wspólnota Polska”, zaproponowały utworzenie centrów informacyjno-doradczych w różnych miejscach, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale również w Irlandii i w Madrycie. Celem tych jednostek miałaby być bezpośrednia pierwsza pomoc dla Polaków, którzy znaleźli się w obcych państwach i próbują zapoznać się z tamtejszymi systemami, szczególnie prawno-organizacyjnymi i innymi związanymi z pracą. Na to Senat przeznaczył środki zarówno w roku ubiegłym, jak i w roku bieżącym.
Drugi obszar to jest obszar tak zwanej pomocy charytatywnej. Są to działania związane właśnie z tym, o czym przed chwilą mówiła pani reprezentująca Broadway Centre, a więc z sytuacją tych Polaków, którym, powiedzmy tak kolokwialnie, się nie powiodło, którzy mają problemy natury bardzo podstawowej, społecznej – chodzi tu o kwestię bezdomności, kwestię uzależnień, braku pracy, niemożności powrotu do Polski et cetera, et cetera. W zeszłym roku było to realizowane głównie za pośrednictwem fundacji Barka, która otrzymała dosyć pokaźne jak na dotacje senackie środki na realizację tego programu zarówno w Londynie, jak i w Irlandii, w Dublinie. Muszę powiedzieć, że jesteśmy na etapie rozliczania zeszłorocznego zadania, i z przykrością należy stwierdzić, że w tym rozliczaniu napotykamy pewne problemy wynikające z różnych przyczyn, nie chciałbym teraz się w to zagłębiać. W każdym razie Fundacja Barka złożyła również w tym roku wniosek o podobnej treści, ale nie był on jeszcze przedmiotem prac Senatu ze względu na to, że należy najpierw rozliczyć zadanie ubiegłoroczne, aby móc mówić o zadaniu przyszłorocznym.
I tu pewna refleksja na temat, który przewijał się już wielokrotnie i w różnym czasie był w różny sposób akcentowany. Wydaje się, że jednak jest potrzeba udzielania pomocy tej części obywateli polskich, którzy wyjechali do państw członków Unii Europejskiej, w szczególności do Wielkiej Brytanii i Irlandii, i znaleźli się w sytuacji trudnej ekonomicznie, społecznie i socjalnie. Najpierw należy sobie jednak odpowiedzieć na pytania, jaka jest skala tego zjawiska i co należałoby zrobić, żeby tym ludziom wymiernie pomagać. Realizowano programy, które umożliwiały pewnej liczbie osób powrót do Polski, ale okazywało się potem dość szybko, że część tych ludzi, którzy dzięki tym charytatywnym programom wrócili do Polski, niebawem z powrotem pojechała do miejsc, z których zostali przywiezieni. W związku z tym wydaje się, że należy szukać takich metod i takich instrumentów, które by rzeczywiście pomagały tym ludziom w wymierny sposób.
I ostatni element, a może pierwszy, jeśli chodzi o hierarchię wartości, to są właśnie kwestie oświatowe. W tej sprawie na razie w dosyć utarty sposób, czyli za pośrednictwem Stowarzyszenia “Wspólnota Polska”, zarówno w latach poprzednich, jak i w roku bieżącym, Senat przeznaczył kilkadziesiąt tysięcy złotych na różnego rodzaju działania o charakterze oświatowym. Mam przed sobą dane: w tym roku Polska Macierz Szkolna w Wielkiej Brytanii otrzymała około 67, prawie 70 tysięcy zł na różnego rodzaju działania o charakterze edukacyjnym. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że są to środki pewnie niewielkie w stosunku do potrzeb, ale tak wygląda sytuacja na dzień dzisiejszy.
Reasumując, są tu dwa elementy. Pierwszy jest to element oczekiwań wobec Senatu i możliwości Senatu co do udzielenia pomocy za pośrednictwem polskich organizacji pozarządowych biorących na siebie ciężar i odpowiedzialność poprawnego i właściwego zrealizowania zadań, czyli odpowiedzenia na potrzeby tych środowisk, w imieniu których niejako składają wnioski i proszą o środki budżetu państwa, dystrybuowane poprzez Senat, na różnego rodzaju przedsięwzięcia. Przedsięwzięcia te mają generalnie służyć środowiskom polskim w danym, konkretnym miejscu, ale mało tego, mają również przynieść pewien z góry określony, mniej czy bardziej precyzyjnie, efekt. Chodzi tu o realizację różnych działań, począwszy od zupełnie podstawowych – jak właśnie pomoc charytatywna czy pomoc w sytuacjach skrajnych ze względów społecznych, socjalnych – a skończywszy na działaniach mających na celu zaspokajanie potrzeb wyższych, kulturalnych, społecznych, organizacyjnych, oświatowych, sportowych itd., itd. To jest pierwszy element, na który należałoby zwrócić uwagę.
Drugi element stanowi kwestia organizacji, których działalność państwo tu dzisiaj przedstawili. Otóż jest to sytuacja dosyć nowa. Organizacje te, jak państwo wspominali, istnieją od kilku lat, od trzech, czterech, powstały już po wejściu Polski do Unii Europejskiej i wydaje się – przynajmniej na podstawie tych wypowiedzi, które do tej pory można było usłyszeć – że nie potrzebują jakiejś wymiernej i bardzo pilnej bezpośredniej pomocy finansowej. Chciałbym jednak wyrazić opinię, przynajmniej w imieniu szefa Kancelarii Senatu, że my jesteśmy bardzo otwarci na wszelkiego rodzaju formy współpracy w celu poszerzenia państwa działalności, z którą zapoznać się mieliśmy okazję. Należałoby jedynie znaleźć gdzieś tę wspólną płaszczyznę, na której moglibyśmy się spotkać. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Ryszka chciałby zabrać głos, potem pan senator Szewiński.
Senator Czesław Ryszka:
Dziękuję bardzo.
Bardzo dziękuję za te ciekawe, interesujące informacje o tym, co państwo robią dla naszych rodaków.
Panuje opinia, że po kilku latach – od trzech do pięciu lat – od wejścia do Unii Europejskiej starszych krajów unijnych ich obywatele, Hiszpanie, Portugalczycy, Grecy zaczęli wracać z Anglii, Niemiec, Holandii itd. Czy ta sytuacja się powtórzy w odniesieniu do Polaków? To jest moje pierwsze pytanie.
Drugie pytanie, również skierowane do państwa, brzmi: czy możecie państwo wskazać konkretny element działalności polskiego rządu – oprócz tworzenia nowych konsulatów czy, powiedzmy, poszerzania, rozbudowania starych – który przyniósł jakieś efekty polskiej emigracji? Chodzi mi o elementy, które przyniosły jakieś dobro emigrantom. I ewentualnie przy okazji tego pytania prosiłbym o przedstawienie oczekiwań, to znaczy tego, jakie zmiany ustawowe czy jakie działania polskiego rządu są oczekiwane w Anglii, Walii, Irlandii itd.
Dalej, mam pytanie do pani prezes. Ile rząd angielski łoży na Polską Macierz Szkolną w Anglii?
(Prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka: Czy mam od razu odpowiedzieć?)
Ja mam jeszcze kilka innych pytań.
Kwestia podręczników, która też była wzmiankowana. Co należałoby zrobić, żeby te podręczniki mogły powstać? Czy chodzi o powołanie jakiejś grupy? Czy pan minister Stanowski też myśli o tym właśnie oczekiwaniu Polskiej Macierzy Szkolnej? Z tym że chodzi o to, by, tak jak tu zostało powiedziane, te podręczniki powstały tam, a nie o to, by znowu jacyś teoretycy w Polsce usiedli i coś tu napisali. To jest też ważna sprawa.
Dalej. Co prawda państwo reprezentujecie każdy swoje środowisko czy instytucje, ale trochę mnie zaniepokoiło to, że nie padło tutaj w ogóle ani jedno słowo o polskich parafiach, tak jakby ich działalność nie była powiązana z waszą. Ja mam takie przekonanie, że to są najważniejsze instytucje i że one najbardziej pomagają Polakom. Chciałbym prosić o uzupełnienie wypowiedzi informacją na temat współpracy z polskimi parafiami, których, jak wiadomo, jest bardzo dużo i w których stale się coś dzieje. Panuje nawet takie przekonanie, że jak Polak potrzebuje pomocy, to nie idzie do konsulatu czy do innej instytucji, tylko właśnie do księdza. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję.
Może najpierw odpowiemy na pytania pana senatora, a potem poproszę o następne.
Może zaczniemy od pani prezes Podhorodeckiej, tak będzie najłatwiej, później będzie pan.
Prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka:
Jeśli chodzi o to, co rząd polski robi dla nas, to…
(Głos z sali: Rząd brytyjski.)
Proszę? Nie, nie, na razie chodzi o pytanie, w jaki sposób konkretnie wspierał nas rząd polski. Myślę, że pozytywną inicjatywą w ostatnich latach było organizowanie konferencji dwujęzycznych dla przedstawicieli różnych polskich i angielskich ruchów, żeby instytucje dowiedziały się nawzajem o swojej działalności. Odbyła się już cała seria takich konferencji. Na przykład jedna z nich poświęcona była oświacie, wzięli w niej udział kierownicy szkół angielskich, którzy przedstawiali, jak dają sobie radę z polskimi dziećmi, to znaczy z problemem najazdu tych polskich dzieci, jakie wypracowali metody, żeby tym dzieciom ułatwić wejście w szkolnictwo angielskie. A więc to na pewno jest pozytywny aspekt.
Jeśli chodzi o to, ile nam rząd angielski daje pieniędzy, to nie daje nam ani pena. Nasza działalność od początku, od 1953 r., jest oparta wyłącznie na ofiarności społeczeństwa polskiego. Są jednak władze lokalne, które wspierają szkoły sobotnie, na przykład poprzez udostępnianie im lokali szkół angielskich za niską opłatą. Mogliby żądać wiele, a żądają mniej. To są jednak wyjątki, zwykle umowy są komercyjne. A finansowego wsparcia nie mamy żadnego.
A jeśli chodzi o współpracę z parafią, to wszystkie szkoły sobotnie współpracują z parafiami, wszystkie, dlatego że rodzice pierwsze kroki kierują właśnie do kościoła i w kościele się dowiadują o istnieniu polskiej szkoły. Tak że w każdej szkole sobotniej jest ksiądz katecheta, który uczy religii, szkoła uczestniczy w imprezach parafialnych, w akademiach, jasełkach dla parafian itd. Nie było na ten temat mowy, ale jest to bardzo ważny aspekt współpracy, bo zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że rodzina, dom i kościół muszą razem współdziałać, jeśli mają wychować, że tak powiem, pełnego człowieka.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan Cezary Jędrzycki się zgłaszał.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Chciałbym się odnieść do pytania pana senatora na temat powrotu Polaków do Wielkiej Brytanii…
(Głos z sali: Do Polski.)
Przepraszam, do Polski oczywiście. Sprawa nie wydaje się tak prosta, jak my byśmy chcieli ją widzieć. Wydaje mi się, to znaczy nie wydaje mi się, ale to jest fakt, że część Polaków wyjechała z powodów ekonomicznych. Można było tam łatwiej znaleźć pracę, zarobić, oczywiście kurs funta był atrakcyjny, zresztą w dalszym ciągu jest jeszcze w miarę atrakcyjny. To powoduje, że Polacy cały czas tam jeszcze ciągną.
Ale jest też drugi element, o którym nikt nie wspomina, dotyczący tego, dlaczego Polacy wyjeżdżali za granicę, generalnie, a nie tylko do Wielkiej Brytanii. Otóż duża część Polaków wyjechała, ponieważ utraciła tak zwane zaufanie do państwa. Tak długo, jak to zaufanie nie zostanie odbudowane, generalnie i w szczególe, tak długo ta druga grupa Polaków nie wróci. I to właśnie trzeba robić. Wtedy dopiero będzie można zadawać pytanie, jak to będzie z tymi powrotami do Polski. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan minister Stanowski i pan konsul Rusiecki, jeszcze w sprawie pytań pana…
(Wypowiedzi w tle nagrania)
Proszę bardzo, proszę, ale będziemy starali się dyscyplinę zachować.
Senator Czesław Ryszka:
Ja wyjątkowo, bo tu chodzi o opinię o Polsce.
Będąc w Londynie, dostałem do ręki mnóstwo bezpłatnych gazet, w których Polska jest opisywana w szkaradny sposób, z najgorszej strony. Wszystko, co najgorsze dzieje się w Polsce, to było w tych gazetach opisane. Ciekawy jestem, kto to finansuje i jak to ma, że tak powiem, dobrą opinię o Polsce tam szerzyć. Zetknął się pan z tymi gazetami?
(Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki: Przepraszam, o jakich gazetach pan mówi?)
No, w tym momencie trudno mi te tytuły przywołać.
(Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki: Czy to są angielskie gazety, czy polskie?)
No, gazety były po polsku, tak że…
(Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki: Wie pan, Panie Senatorze…)
Głównie polskie gazety, w których jest również mnóstwo ogłoszeń.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Nie chciałbym przede wszystkim, żeby nasza dyskusja pognała w złym kierunku, dlatego nie chciałbym mówić, że bardzo często to, co jest prasie, jest odbiciem rzeczywistości. Czasami nie jest, bo jest wykrzywione przez dziennikarzy…
Senator Czesław Ryszka:
Nie, ale chodzi o to, że komuś bardzo zależy, żeby źle o Polsce pisać i żeby Polacy tam zostali jak najdłużej. To chciałem powiedzieć.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Wydaje mi się, że patrzenie na sprawę przez pryzmat tego, komu zależy albo komu nie zależy, jest trochę brnięciem w ślepą uliczkę, to znaczy w złą stronę dyskusja by się potoczyła, bo musielibyśmy zacząć myśleć o teoriach spiskowych itd., itd.
Ja mówię o bardzo prostym fakcie, o tym, że po prostu sytuacja, także polityczna, była w pewnym okresie w Polsce zła, no i przez to, co się w Polsce działo, ludzie stracili zaufanie do kraju. Było również bardzo wiele negatywnych zjawisk na niższym poziomie, na poziomie ministerstw, urzędów podatkowych itd., itd. To też ludzi sprowokowało do tego, żeby po prostu uciec z kraju. I były zjawiska takie, które… A tam jest na przykład łatwość życia, łatwe jest załatwienie spraw w urzędach, załatwienie dowodu osobistego czy prawa jazdy, nie ma stania w kolejkach itd. – samo to powoduje, że ludzie bardzo często wybierają życie tam. I jeśli życie tutaj nie stanie się tak łatwe jak tam, to ludzie prawdopodobnie tam zostaną.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze w ramach odpowiedzi na pytania pana senatora Ryszki zabiorą głos pan minister Stanowski i pan konsul Rusiecki.
Proszę bardzo.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Krzysztof Stanowski:
Kłaniam się pięknie.
Podręczniki to jest bardzo ważna sprawa. Obecnie jesteśmy po pierwszym etapie konkursu, który został ogłoszony przez Ministerstwo Edukacji Narodowej za pośrednictwem Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, na podręcznik do nauki dla dzieci od sześciu do dziewięciu lat. Zgłosiło się dwadzieścia jeden zespołów lub autorów, w tym również osoby, które były poza granicami kraju. Kolejny taki konkurs w przyszłym roku będzie dotyczył grupy wiekowej dziewięć – dwanaście lat. To, o czym powiedziała pani Podhorodecka, to bardzo poważna kwestia, mianowicie że podręczniki nie mogą do końca powstawać, że tak powiem, po jednej stronie.
Ja również wróciłem wczoraj ze Stanów Zjednoczonych, gdzie w ramach zjazdu, na którym spotkali się przedstawiciele wszystkich najważniejszych szkół i ośrodków uczących Polaków, próbowaliśmy stworzyć i stworzyliśmy zespół roboczy mający odpowiedzieć na pytanie, jak możemy obopólnie wesprzeć działania dotyczące podręczników. Jest bowiem pewien podział między “Wspólnotą Polską” a Ministerstwem Edukacji Narodowej dotyczący tego, że kwestia podręczników leży po stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej i Senatu.
Z drugiej strony, to chciałbym powiedzieć, że ważnym elementem oferty i wsparcia ze strony MEN są warsztaty dla nauczycieli. W tych warsztatach w zeszłym roku uczestniczyło tysiąc sto siedemdziesiąt osób, w tym roku będzie ich około tysiąca dwustu. W zeszłym roku wśród tych niemal tysiąca dwustu osób było tylko osiem, które przyjechały z Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że trzeba się zastanowić, czy te kursy są niedobre, czy trzeba je jakoś przemodelować – a są to warsztaty robione zarówno w Polsce, jak i na terenie poszczególnych krajów, z inicjatywy tamtejszych ośrodków – bo udział nauczycieli z Wielkiej Brytanii jest zdecydowanie mniejszy niż nauczycieli z innych krajów. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan konsul chciałby jeszcze zabrać głos.
Bardzo proszę.
Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie Robert Rusiecki:
Tak, chciałbym się odnieść do jednego z wątków, który poruszył pan senator, to jest do wątku dotyczącego powrotów. Myślę, że wątek ten interesuje nas także w nieco większym gronie, nie jest tylko przedmiotem troski pana senatora, zwłaszcza w związku z tym, że ostatnio dużo się mówi o tych powrotach. Jest, powiedziałbym, nawet akcja medialna informująca, że Polacy masowo wracają do kraju. Ja, patrząc z perspektywy urzędu konsularnego, tego bym nie potwierdził. To, co mogę potwierdzić, to tylko to, że na pewno mniej Polaków przyjeżdża do Wielkiej Brytanii. Jedne ze statystyk czy z danych, na których się opieramy, szacując liczbę Polaków w Wielkiej Brytanii, to dane z tamtejszego, czyli brytyjskiego, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, z Home Office, które rejestruje obcokrajowców podejmujących pracę na terenie Wielkiej Brytanii. Nie chcę komentować, na ile jest to precyzyjne narzędzie, dodam tylko, że nie wszyscy przybywający do Wielkiej Brytanii poddają się tej rejestracji. Osoby zatrudniające się same nie muszą tego robić. Także rodziny dołączające do osób tam pracujących się nie rejestrują. Również osoby decydujące się z tych czy z innych względów pracować na czarno się nie rejestrują. Dane te dają jednak pewien pogląd. Otóż jeżeli weźmiemy pod uwagę ostatni kwartał 2007 r. i porównamy go z ostatnim kwartałem 2006 r., to zobaczymy spadek nowych rejestracji o około 15%, co zdawałoby się potwierdzać tezę wynikającą z naszych obserwacji, że mniej Polaków przyjeżdża. Chciałbym jednak powiedzieć, że nie widzimy – my to znaczy placówka konsularna oraz współdziałające z nami organizacje i instytucje, także Polska Misja Katolicka – masowych powrotów.
Nie zgodziłbym się też z tezą postawioną w kampanii medialnej, iż to kurs funta powoduje to, że Polacy wracają. Na pewno część Polaków wraca z powodu niskiego kursu waluty, ale paradoksalnie ten kurs zatrzymuje inną część Polaków, którzy już myśleli o powrocie. Bo oni pojechali tam, żeby zebrać pieniądze na dom, na rozkręcenie swojej małej firmy, na sfinansowanie czegoś, a tu nagle te funty, które zgromadzili w Polsce przez dwa lata, stały się znacznie mniej warte. Nie mogą więc sfinansować swojego celu, nie mogą kupić mieszkania, nie mają tyle, ile potrzeba, żeby rozkręcić firmę. Ale jednocześnie stać ich na życie, jakie sobie zbudowali w Wielkiej Brytanii, a więc tam zostają.
Zostaną też, prawdopodobnie w znakomitej większości, osoby, które mają dzieci uczęszczające do szkół brytyjskich. Bo bardzo trudno podjąć decyzję o powrocie w momencie, kiedy dziecko jest w środku cyklu edukacyjnego. Raczej należy patrzeć na tę sytuację jako na kotwicę trzymającą tam Polaków.
I wreszcie trzecia przyczyna, prawdopodobnie mająca najmniejsze znaczenie, ale nie należy jej lekceważyć. To jest łatwość życia w Wielkiej Brytanii w porównaniu z życiem w Polsce. Posłużę się przykładem, bo mam do czynienia z wieloma Polakami, którzy przychodzą do konsulatu, i staram się, w miarę możliwości, z nimi rozmawiać i pytać o perspektywy powrotu. Podają mi jako przykład taką znamienną sytuację: człowiek, który nie zna języka angielskiego, w ciągu paru godzin z pomocą sąsiada przez internet i telefon kupił, ubezpieczył i zarejestrował samochód, nie ruszając się w ogóle z domu. Taka sytuacja w Polsce nie jest możliwa. To jest tylko przykład i tu chodziło o kupno samochodu, niemniej jednak kwestia rejestracji firmy, rozliczania się później, załatwiania prostych spraw urzędowych, to jest, powiedziałbym, przedmiot troski tych ludzi i czynnik, który biorą oni pod uwagę, rozważając perspektywę powrotu. Dlatego jeśli chodzi o tę falę powrotów, to raczej widzę ją jako strumyk, a nie jakąś większą falę.
W uzupełnieniu jeszcze dosłownie dwa zdania na temat tego, że konsulat i inne organizacje czy instytucje działające w Wielkiej Brytanii współdziałają z parafiami, a także z Polską Misją Katolicką, z księdzem Kuklą, chociażby poprzez organizowanie dyżurów konsularnych na prowincji czy podejmowanie różnych inicjatyw, co nie zostało do tej pory wspomniane. Przy okazji tego chciałbym powiedzieć – o ile dyskusja potoczy się w tym kierunku – gdzie można by oczekiwać realizacji inicjatyw, które być może zostaną wsparte także przez Senat. Polska Misja Katolicka i parafie są jednymi z ogniw, przez które można by oddziaływać. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Szewiński, pan senator Gogacz i pan senator Gruszczyński.
Senator Andrzej Szewiński:
Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo!
Nawiązując do problematyki poruszonej przez moich szanownych przedmówców, chciałbym zadać pytanie panu konsulowi. Czy porównując migrację przedakcesyjną do migracji, która występuje obecnie, można stwierdzić, że teraz wyższy jest procent Polaków, którzy pracują jako tak zwani profesjonaliści, w zawodach wyuczonych w Polsce?
Drugie pytanie kieruję do pana dyrektora Kozłowskiego. Czy wpłynęły wnioski dotyczące procesu werbunkowego, mające na celu jego usprawnienie, to jest dotyczące tego, aby Polacy mogli optymalnie wykorzystywać swoje kompetencje, referencje czy też edukację i pracować w zawodach zgodnych z ich wykształceniem? Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Bardzo proszę o odpowiedź.
Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie Robert Rusiecki:
W odpowiedzi na pytanie pana senatora muszę powiedzieć, że z moich doświadczeń i obserwacji dotyczących Wielkiej Brytanii zebranych w ciągu dwudziestu siedmiu ostatnich lat, od kiedy to zacząłem tam dosyć często jeździć – w uzupełnieniu dodam, że konsulem w Londynie jestem od siedmiu miesięcy, tak że te doświadczenia z perspektywy mojego urzędu nie są takie znowu wielkie – a ponadto z innych źródeł wynika, że po akcesji Polacy częściej pracują w swoich zawodach i zgodnie ze swoimi kwalifikacjami w zestawieniu z czasem przed akcesją, kiedy to pracowali z reguły poniżej kwalifikacji i nie w swoich zawodach. A czy obecna sytuacja jest sytuacją zadowalającą? Powiem tak: jest daleka od zadowalającej, niemniej jednak zdecydowanie wzrosła liczba Polaków, którzy zdołali się zatrudnić w swoich zawodach i wykorzystują swoje kwalifikacje. Ich udział jest o wiele wyższy niż był przed 2004 r.
Przewodniczący Andrzej Person:
Pan dyrektor Artur Kozłowski.
Dyrektor Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu Artur Kozłowski:
Jeśli dobrze rozumiem, Panie Senatorze, pytanie dotyczyło wniosków organizacji pozarządowych w sprawie ułatwienia Polakom w danym miejscu znalezienia pracy czy implementacji pewnych kwestii. No więc tu trzeba powiedzieć, że i tak, i nie, to znaczy pojawiły się wnioski o utworzenie tak zwanych polskich centrów informacyjno-doradczych w Rzymie, w Madrycie, w Dublinie, w Londynie, w Wielkiej Brytanii – w tym wypadku to Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii zwróciło się o dofinansowanie punktu informacyjnego dla nowej emigracji. Ale są też takie wnioski jak na przykład wniosek o dofinansowanie organizacji bezpłatnej pomocy psychologicznej w poradni psychologicznej w Dublinie. Docierają do nas przy tym sygnały, że te centra informacyjno-doradcze starają się dosyć elastycznie reagować na potrzeby, to znaczy udzielana przez nie informacja obejmuje też kwestie znalezienia mieszkania, otworzenia konta w banku i generalnie poruszania się w systemie. Docierają do nas także takie sygnały, szczególnie z Irlandii, że informacja obejmuje również pewien kontakt z potencjalnymi pracodawcami i z tamtejszymi związkami zawodowymi w celu usprawnienia poruszania się w obszarze zawodowym. Ale to są zbyt szczątkowe informacje, żeby mówić o jakiejś prawidłowości.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Korzystając z prawa przewodniczącego, też dodatkowo – jeśli pan senator Szewiński pozwoli – anegdotycznie, choć częściowo, odpowiem na pytanie. Chcąc się lepiej przygotować do dzisiejszego spotkania, dwie godziny temu zadzwoniłem do córki, która studiuje w Londynie, żeby mi opowiedziała o tym – to znaczy co wynika z jej obserwacji, jak to wygląda z jej punktu widzenia, czyli tak trochę z boku – jaka jest różnica między tym, co było cztery lata temu, a tym, co jest dzisiaj. Potwierdziła ona bardzo dokładnie to, co powiedział pan konsul, a mianowicie że w restauracjach, a zwłaszcza w pubach i w sklepach, tam gdzie pracują Polacy, atmosfera nie jest już tak sympatyczna, jak była cztery lata temu, bo przedtem pracowali tam ludzie lepiej wyedukowani i byli troszkę sympatyczniejsi. Dzisiaj ci lepiej wyedukowani zrobili kariery i już nie pracują w sklepach i w pubach, a więc tam, jak powiedziała, atmosfera zrobiła się powoli taka, jaka jest w warszawskich sklepach. Czyli nie zawsze jest tak bardzo sympatycznie. Ale mówię to tylko w ramach anegdoty, chociaż pewnie dużo w tym prawdy, bo córka już od kilku lat tam przebywa.
Pan senator Gogacz.
Senator Stanisław Gogacz:
Bardzo dziękuję, Panie Przewodniczący.
Chcę wyrazić ogromną radość, że mogę uczestniczyć w posiedzeniu komisji, na którym mam okazję spotkać przedstawicieli Polaków, Polonii mieszkającej na Wyspach Brytyjskich i mogę wysłuchać ich relacji o sytuacji Polaków tam mieszkających.
Proszę państwa, wydaje się, że Wielka Brytania to swego rodzaju wzorcowy kraj, jeżeli chodzi o najnowsze emigracje, najnowsze wyjazdy Polaków za granicę. Z sygnałami, jakie będą stamtąd docierały, będą liczyli się Polacy, którzy znaleźli się również w innych częściach świata. Tak że na pewno my jako państwo polskie – a mówiąc “państwo polskie”, mam na myśli i rząd polski, i Senat, i dyplomację polską – powinniśmy to brać pod uwagę.
Chciałbym zapytać, w związku z wypowiedzią pana Cezarego Jędrzyckiego z “Poland Street”… Tak? Dobrze? Nie przekręciłem nazwiska, prawda?
(Wypowiedź poza mikrofonem)
Pan właśnie powiedział coś takiego, że pewna grupa Polaków utraciła zaufanie do państwa – jak rozumiem, do państwa polskiego. Chciałbym o coś zapytać w związku z tym, że pan bardzo często w swojej wypowiedzi, mówiąc o tym, co rząd polski powinien zrobić, wymieniał doradztwo. Chcę też powiedzieć, że cieszę się bardzo, iż jeżeli chodzi o doradztwo prawne, porady prawnicze, to Polacy mają właśnie taką możliwość, o jakiej usłyszeliśmy od jednego z gości komisji, który opowiadał o tym, w jaki sposób Polacy mogą korzystać z doradztwa prawnego w Londynie. Ale, jak rozumiem, pan, mówiąc o tym, co rząd powinien zrobić, i wymieniając doradztwo, miał na myśli szersze rozumienie tego słowa. Usłyszeliśmy, że brakuje rodzicom źródeł wiedzy, materiałów w internecie, płyt CD, brakuje okazji do spotkań z kulturą, które są potrzebne, dlatego też potrzebna jest interwencja rządu polskiego. Potrzebne są też festiwale, a rząd polski na przykład w ten festiwal, który będzie za tydzień, nie zdążył się zaangażować. Chcę więc zapytać, czy gdybyśmy chcieli odbudować zaufanie do państwa polskiego, to powinniśmy je budować tu, w kraju, gdzie jesteśmy obecnie, wysyłając sygnały, że sytuacja, która w ogromnej części spowodowała, że Polacy tam wyjechali, powraca do normy, czy też powinniśmy raczej rozpocząć działania instytucjonalne tam, gdzie państwo teraz mieszkacie, uruchamiając być może inne działania, oprócz tych, które państwo wykonujecie? Mówię to z pełnym szacunkiem wobec nich, ale one oczywiście nie mogą mieć takiej mocy sprawczej, jak działania rządowe. To jest moje pierwsze pytanie.
Drugie pytanie. Pani z Broadway Centre powiedziała coś takiego, że rząd nie był przygotowany – przy czym ja rozumiem, że to rząd angielski nie był przygotowany. Ale zdaję sobie też sprawę z tego, że żeby rząd angielski był przygotowany, to partner dla tego rządu, czyli rząd polski, powinien wymuszać pewne rzeczy. Proszę mi na to odpowiedzieć, bo chciałbym zapytać, czy to właśnie tak ma być rozumiane.
I jeszcze pewna refleksja. Wydaje się, że jeżeli chodzi o Polaków za granicą, to sytuacje są najróżniejsze. Są kraje, w których rząd polski, ze względów politycznych, geopolitycznych, nie może się w pewne rzeczy zaangażować, ale są też takie państwa jak Wielka Brytania, gdzie rząd może to zrobić. I ja myślę, że powinniśmy organizować chociażby obrady komisji – w których uczestniczenie, jak raczyliście państwo powiedzieć, jest bardzo państwu potrzebne – i powinniśmy czuwać nad tym, aby być może podpowiedzieć… nie chcę tu używać słowa “nacisnąć”, więc powiem: podpowiedzieć rządowi, żeby być może się w to zaangażował. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję.
Bardzo proszę, Panie Cezary.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Cezary Jędrzycki z “Poland Street”.
Panie Senatorze, w zasadzie odpowiedział pan za mnie, na czym ma to polegać. Przede wszystkim sytuacja w Polsce, zarówno polityczna, jak i ekonomiczna, musi się ustabilizować, Polacy muszą widzieć, że walczy się z biurokracją, z korupcją. To będą bardzo wyraźne sygnały, że coś się dzieje i sytuacja zmienia się na lepsze.
Wspominał pan też o naszych oczekiwaniach wobec polskiego rządu. Spełnienie ich byłoby po prostu dodatkowym czynnikiem, który by wzmógł cały proces odbudowywania zaufania. To wszystko. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Pan senator Gruszczyński był pierwszy, potem poproszę pana.
Senator Piotr Gruszczyński:
Pytanie, które chciałbym zadać, zostało właściwie zawarte w wypowiedzi mojego przedmówcy, a właśnie do pana miałem je skierować. Oczywiście warunkiem wyjazdu, jak i przyjazdu, będą czynniki ekonomiczne. Jednak pana wypowiedź, że odbudowa zaufania do instytucji państwa jest tak bardzo ważna, nie ukrywam, zaskoczyła mnie, aczkolwiek ja się z panem całkowicie zgadzam. Moje pytanie zmierza właśnie w tym kierunku: co pan i co ta młoda Polonia, młoda emigracja, rozumie pod tym pojęciem? Ja rozumiem, że to, o czym przed chwilą pan powiedział, to znaczy zmiany polityczne i ekonomiczne, to są te warunki, te pewne obostrzenia, które miałyby mieć wpływ na powrót Polaków. Mam rozumieć, że taka byłaby pełna odpowiedź na moje pytanie?
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Stowarzyszeniu Polaków w Wielkiej Brytanii “Poland Street” Cezary Jędrzycki:
Nie da się odpowiedzieć pełniej niż właśnie w ten sposób. Stabilność polityczna, długie funkcjonowania tych samych rządów, spokojne ich funkcjonowanie, stabilność ekonomiczna, wartość pieniądza, to są te rzeczy, na które ludzie patrzą przede wszystkim. A dodatkowo są te dwie kwestie, o których wcześniej wspomniałem, czyli walka z korupcją i walka z biurokracją. Oczywiście też nie chcę wchodzić w szczegóły, bo można by zabrnąć w ślepą uliczkę albo dyskusja mogłaby pójść w złą stronę. Pan konsul opowiadał już o wielu sprawach, ja więc tylko dodam, choć pewnie panowie o tym wiedzą, że na przykład załatwienie paszportu albo prawa jazdy dla Brytyjczyka nie wiąże się z żadnym staniem w kolejkach. Wniosek wkłada się do koperty i wysyła, to wszystko. Chodzi o takie proste rzeczy, ogólnie o łatwość życia – to też będzie miało wpływ na to, że Polacy będą chcieli wracać. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Polish Professionals.
Prezes Polish Professionals in London Maciej Mochol:
Chciałbym się ustosunkować w sumie do kilku rzeczy na raz. Padało tu pytanie, co polski rząd zrobił dla emigracji. Uważam, że niewątpliwie zasługą poprzedniego rządu było podpisanie umowy zmieniającej system podwójnego opodatkowania. To była dosyć ważna sprawa i to był rzeczywisty problem. Z kolei zasługą obecnego rządu jest oczywiście inicjatywa dotycząca abolicji podatkowej dla tychże właśnie emigrantów. A więc jest tak, że te działania są zauważane i są dla nas istotne.
Chciałbym również powiedzieć, że osobiście uważam – uważa tak również wielu moich kolegów – że Polacy są narodem pragmatycznym i bardzo ważne są dla nich sprawy ekonomiczne. Proszę pamiętać, że parę lat temu bezrobocie w Polsce wynosiło 19%, a funt kosztował 7 zł, w związku z tym dosyć oczywiste jest, dlaczego tak bardzo dużo Polaków wyjechało. Te czynniki znacznie złagodniały, bo kurs funta wynosi teraz trochę ponad 4 zł, a bezrobocie w Polsce spadło dwukrotnie, a w pewnych rejonach tak naprawdę nie istnieje, na przykład w Warszawie.
(Wypowiedź poza mikrofonem)
Przepraszam? Chyba jednak nie będzie jakiegoś szerokiego strumienia powrotów, co do tego raczej zgodziłbym się z panem konsulem, że Polacy będą wracać stopniowo, nie będzie to jednak taka fala, jaka napłynęła do Anglii parę lat temu. Trzeba się też liczyć z tym, że duża część emigracji w Londynie i w całej Anglii, w Wielkiej Brytanii pozostanie.
Chciałbym jeszcze zauważyć, że skala emigracji do Wielkiej Brytanii właśnie dwa, trzy lata temu zaskoczyła nie tylko samych Anglików, ale również Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Struktury polonijne, które zresztą wytworzyły się z inicjatywy tam mieszkających, po prostu nie były dostosowane ani przystosowane do takiego napływu Polaków. Oczywiście sytuacja się bardzo zmieniła, powstało wiele nowych organizacji, takich jak na przykład nasza, więcej jest też ludzi, którzy się zaczęli społecznie angażować, więc to zaczyna się wyrównywać. Nie można jednak liczyć na to, że Polacy tak nagle sami sobie poradzą, bo mobilizowanie ludzi do działalności społecznej to długotrwały proces. A bardzo by się przydało nie tylko wsparcie finansowe, ale również po prostu swojego rodzaju consulting, bo my byśmy bardzo chcieli posłuchać porad ekspertów, którzy mogliby nam na przykład dać pewne wskazówki, wskazać pewne drogi, jak możemy sytuację zmienić. Bo my czasami błądzimy po omacku i wiele z tego, co robimy, po prostu odkrywamy. Tak że to jest moje zdanie.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
I jeszcze poproszę panów senatorów, a potem panią.
Pan senator Skorupa.
Senator Tadeusz Skorupa:
Panie Przewodniczący! Szanowni Zebrani!
Ja mam pytanie do pana konsula Rusieckiego i do pana podsekretarza stanu Stanowskiego. Po usłyszeniu takich niesprecyzowanych danych, że w Anglii znajduje się pięćdziesiąt tysięcy czy też osiemdziesiąt tysięcy uczniów, a tylko osiem osób z Wysp uczestniczyło w warsztatach nauczycieli, sądzę, że to jest bardzo niepokojąca sprawa. W związku z tym mam pytanie, czy ministerstwo albo rząd polski wspólnie z konsulem, z ambasadorami, prowadzi jakieś rozmowy z rządem brytyjskim zmierzające do zatrudnienia polskich nauczycieli, żeby spełnione zostały wymogi dyrektywy mówiącej o możliwości pobierania nauki w języku ojczystym. Pytam o to, gdyż jak to przeliczymy, to znaczy podzielimy pięćdziesiąt tysięcy przez dwadzieścia, co jest liczbą uczniów w pełnej klasie, to wyjdzie około dwóch i pół tysiąca. A jeżeliby przyjąć osiemdziesiąt tysięcy uczniów, potrzeba by było czterech tysięcy nauczycieli. Czy nie należy więc prowadzić rozmów w tym kierunku, aby nasi polscy nauczyciele, którzy dzisiaj właśnie strajkują i mają problemy z pracą na terenie Polski, mogli podjąć pracę na terenie Anglii i uczyć tych przedmiotów, o których tutaj mówiliśmy? Dziękuję.
(Głos z sali: W Rosji najlepiej.)
Przewodniczący Andrzej Person:
Pan minister czy pan konsul?
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Krzysztof Stanowski:
Tak, jak mówiłem, planujemy rozmowy z rządem brytyjskim, ale kwestia podejmowania pracy przez nauczycieli polskich w Wielkiej Brytanii oczywiście nie jest automatycznie przy tym omawiana.
Należy zacząć od tego, że wspomniana dyrektywa jest dyrektywą bardzo, że tak powiem, miękką i naprawdę w olbrzymiej większości krajów europejskich… Takim dobrym przykładem jest Dania – tam rzeczywiście również język polski jest nauczany po prostu w ramach duńskiego systemu oświaty, jest nauczany za duńskie pieniądze, według duńskiego programu, który nie jest taki zły. To również oznacza, że rząd duński nie życzy sobie, żeby rząd polski wpływał w jakikolwiek sposób na programy nauczania.
Ale poza Danią ta dyrektywa bardzo słabo funkcjonuje. Większość rządów twierdzi, że to ma być jedynie stworzenie możliwości, a także że jeżeli inny kraj, który jest tym zainteresowany, wyśle do ich kraju nauczycieli, to oni umożliwią im nauczanie. W przypadku Wielkiej Brytanii jest również kwestia z jednej strony zdecentralizowanego systemu szkolnego, a z drugiej strony uprawnień dotyczących podjęcia zawodu nauczycielskiego. Jest coraz więcej polskich nauczycieli, którzy pracują na terenie Wielkiej Brytanii, ale nie jest to masowy ruch i nie jest możliwe, żeby nauczyciela z Polski zatrudnić w ramach brytyjskiego systemu oświaty, bo w takim przypadku mówilibyśmy o zatrudnieniu nauczyciela wewnątrz brytyjskiego systemu oświaty, a przecież tak jak polski system oświaty stawia przed każdym nauczycielem wymagania – wśród których jest znajomość języka polskiego i wiele innych elementów – tak i brytyjski system oświaty ma swoje wymagania. Czym innym jest szkoła sobotnia, która często może funkcjonować wewnątrz szkoły brytyjskiej, ale jest organizowana przez organizację pozarządową i brytyjski system oświaty nie bierze odpowiedzialności za programy, za jakość nauczania. I to nie chodzi o to, żeby podważać tę jakość, chodzi o to, że nauka odbywa się poza elementami brytyjskiego systemu oświaty. W związku z tym: tak, będziemy o tym rozmawiać, ale nie jest to automatyczne.
Nas ta niewielka liczba, niewielki procent nauczycieli z Wielkiej Brytanii uczestniczących w warsztatach organizowanych przez Ministerstwo Edukacji, a dokładniej przez Polonijne Centrum Nauczycielskie w Lublinie, też niepokoi. To jest jeden z tematów, o którym w czasie najbliższej wizyty będziemy chcieli rozmawiać ze środowiskami różnych szkół sobotnich. Bo zajmujemy się zarówno tymi nauczycielami, tymi organizacjami, które prowadzą szkoły od bardzo wielu lat, jak i nowymi inicjatywami, inicjatywami ludzi, którzy w ostatnim czasie postanowili dla swoich dzieci stworzyć tego typu szkoły. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze pan senator Cichosz i pani Majcherek.
Senator Lucjan Cichosz:
Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo!
Ja bym chciał zapytać, jakie jeszcze działania rząd czy parlament w opinii państwa, Polonii, powinien podjąć dla poprawy stanu rzeczy. Chyba wszyscy na tej sali się zgodzimy, że pieniędzy, które są niezbędne w celu poprawy edukacji, a przede wszystkim szkolnictwa skierowanego do polskich dzieci na emigracji, rząd, parlament, Senat na pewno nie przekazuje wystarczająco dużo. Wszyscy wiemy, jaki jest budżet państwa i ile możemy przekazać pieniędzy, przy czym nie tylko na Wyspy Brytyjskie, bo przecież Polonia jest rozsiana po całym świecie, a potrzeby w temacie pomocy Polakom są naprawdę ogromne.
Poza tematem pieniędzy, o które na pewno też warto nas tutaj pytać, co jeszcze, państwa zdaniem, parlament czy rząd polski powinien zrobić w celu poprawy stanu rzeczy? To właśnie jest bardzo ważne, żebyśmy wyszli dzisiaj z tego spotkania z wiedzą nie tylko na temat pieniędzy – choć one są bardzo ważne, jak podkreśliłem – bo na pewno widzą państwo jeszcze inne rozwiązania, które trzeba nam po prostu podpowiedzieć.
Chciałbym jeszcze zapytać, jak rząd angielski odnosi się do Polonii, do różnych jej problemów, no a diaspora Polaków jest w końcu dosyć liczna. Czy rzeczywiście nie powinniście państwo domagać się praw, które nam przysługują? Pracując, na pewno pomnażamy majątek danego kraju, tak więc tak naprawdę my, Polacy, pracujemy na rzecz tych państw, w których mieszkamy. A nasza pomoc instytucjonalna dla Polonii i Polaków za granicą jest naprawdę ograniczona. Moje myślenie jest takie, że rządy tych państw, w których Polacy mieszkają i pracują, powinny się bardziej włączyć w udzielanie im pomocy.
Poza tym jaki jest stosunek do nas, pod względem narodowościowym? Słyszę, że traktują nas coraz ostrzej, niegrzecznie, wręcz niechętnie. To jest prawda czy nie? Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Miałem problem z tym, żeby znaleźć autora odpowiedzi, ale pani prezes Podhorodecka sama się zgłosiła, więc proszę bardzo.
Prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka:
Poruszył pan różne sprawy, ale postaram się na nie odpowiedzieć.
Pierwsza sprawa: co jeszcze rząd może zrobić? Ja już o tym mówiłam przy różnych innych okazjach, ale myślę, że to dalej jest aktualne. Polacy w Polsce powinni być za pośrednictwem mediów informowani o tym, co ich w Anglii czeka, powinni się przygotowywać do wyjazdów, a nie jechać w ciemno, zwłaszcza jeżeli chcą jechać z dziećmi. Powinni wiedzieć, jaki jest system edukacyjny w Anglii, jak trudno jest się dostać do dobrej szkoły, jakie są w szkołach wymagania, jak bardzo potrzebna jest znajomość języka angielskiego, a co najważniejsze, że jeżeli dzieci są trzynasto-, czternastoletnie, to w ogóle nie powinny wyjeżdżać, dlatego że zanim takie dziecko zaskoczy w systemie angielskim, jego szanse na przyszłość edukacyjną będą w ogóle przekreślone.
Jeśli zaś chodzi o to, jak Anglicy nas traktują, to ja myślę, że, ogólnie rzecz biorąc, trzeba podziwiać Anglików, iż nas tak znoszą, bo nie spodziewali się tej ogromnej fali, jaka przyjechała do Anglii. I chociaż racją jest, że Polacy mają dobrą opinię jako pracownicy i że pracują z korzyścią dla ekonomii angielskiej, to wykorzystują też tamtejszy system – nie chodzi o to, że go nadużywają, ale po prostu korzystają z systemu szkół, lekarzy, szpitali, opieki socjalnej itd., a na to idzie bardzo dużo pieniędzy. Myślę też, że to, iż teraz zaczynają się tam podnosić głosy, że co za dużo, to niezdrowo, można w pewnym sensie zrozumieć, dlatego że są już Anglii takie rejony, gdzie w szkołach jest nie tylko kilkoro polskich dzieci, ale jest już ich parę setek. Dla szkoły to jest poważny problem, jak teraz te dzieci wchłonąć w system angielski, zwłaszcza że innych narodowości też jest bardzo dużo, a ponadto nie ma wystarczającej liczby angielskich dzieci, od których dzieci imigrantów mogłyby nauczyć się języka angielskiego. Tak że to jest poważny problem. A więc nastawienie Anglików do Polaków zaczyna się troszeczkę zmienić, ale ogólnie rzecz biorąc, myślę, że przyjmowali oni i nadal przyjmują ten najazd Polaków sympatycznie, z ogromną cierpliwością.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję, Pani Prezes.
Pani Justyna Jackholt, pani Anna Majcherek i będziemy powoli zmierzać do finału. Dziękuję.
Prezes Polish City Club Justyna Jackholt:
Dziękuję bardzo.
Ja jak najbardziej zgodzę się z moją przedmówczynią. I jeżeli chodzi o to, co ze spraw pozafinansowych można by było zrobić, to chciałabym nawiązać właśnie do kwestii, którą pani poruszyła, a mianowicie do łączności. Otóż musimy sobie zdać sprawę, że żyjemy w zupełnie innych czasach niż kiedyś, że ciężko nawet powiedzieć, iż to jest emigracja, bo ci Polacy, którzy wyjechali, nie musieli zostawiać Polski. Należy się też liczyć z tym, iż pomimo tego, że może w tej chwili to jest strumyk powracających do Polski, nigdy nie będzie wiadomo, w którym momencie może się on przemienić w rzekę. A więc bardzo ważne jest to, żeby zachować łączność z Polską, żebyśmy, będąc na emigracji, mieli dostęp chociażby do prasy – bo zgodzę się, że ta, która jest wydawana tam, na miejscu, jest pod względem jakości bardzo różna. Chodzi też o to, by rząd polski podejmował działania, aby nas na bieżąco informować, i żeby wykazywał zainteresowanie tym, co się z nami na emigracji dzieje. Dzisiejsze spotkanie jest bardzo dobrym tego przykładem, a tak jak już wspomniałam, dwa, trzy lata temu, pomimo tego, że nasza organizacja zgłaszała chęć spotkania, takiego zainteresowania nie było, bo było nas zbyt mało. W tej chwili wiemy, że jesteśmy już bardzo dużą i liczącą się grupą, bardzo się cieszymy, że podczas ostatnich wyborów zostaliśmy zauważeni i liczono się z naszymi głosami. Teraz było możliwe i w jakiś sposób, choć może jeszcze nieperfekcyjnie, zorganizowane głosowanie, czego jakiś czas temu też niestety nie było. Tak że przede wszystkim chodzi o zachowanie łączności.
Zdajemy sobie przy tym sprawę, że w dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej – co oznacza, że jesteśmy Europejczykami – będziemy coraz bardziej mobilni, będziemy się przemieszczać z jednego kraju do drugiego i będziemy iść za pracą. Ja jestem dobrym przykładem na to, że jednak jest ten mały strumyk osób powracających do Polski. Powiem więcej: z naszego klubu, który liczy sto osób, dziesięć osób jest już z powrotem w kraju, czyli można powiedzieć, że 10%, co jest już jakąś liczbą. Tak że liczymy na dalsze zainteresowanie naszymi losami, na większy dostęp właśnie do rządu, o danie nam możliwości przedstawiania naszych problemów. To bym chciała ze swojej strony dodać.
Jeśli chodzi o opinię o nas, to znowu zgodzę się z moją przedmówczynią, że nadal mamy bardzo dobrą opinię, biorąc pod uwagę to, jakie są też niestety z nami problemy. I podziwiam Anglików za to, że nadal nas znoszą, zwłaszcza że nie wyobrażam sobie, żebyśmy my w Polsce znosili inne narodowości – nie chcę już mówić, jakie – w takiej ilości, w jakiej oni nas mają. Tak że nawet ta ich prasa naprawdę ciągle jeszcze bardzo rzadko jest negatywna, poza tym negatywne opinie pojawiają się w gazetach, które w Anglii nie mają szczególnie wysokiego poważania, o czym my często zapominamy. Czytam w prasie polskiej przedruki z tamtejszej prasy i wiem, że akurat te angielskie gazety w opinii tych Anglików, przed którymi chcemy wypadać dobrze, nie mają większego znaczenia. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Jeszcze pani Anna.
Specjalista do spraw Wschodnioeuropejskich w Broadway Centre Anna Majcherek:
Dziękuję bardzo.
Muszę zacząć od tego, że ja się nie zgodzę z moimi przedmówczyniami i będę broniła Polaków, którzy masowo wyjeżdżają, podejmują pracę za granicą, pracują za najniższe stawki, poniżej swoich kwalifikacji i po prostu należy im się dostęp do zabezpieczeń socjalnych, bo ciężko na to pracują.
Jesteśmy w Unii, co było już wcześniej wspomniane… To jest dla mnie temat dość emocjonalny, dlatego że ja pracuję z ludźmi, którzy są wytrąceni poza społeczność brytyjską, a również polską. Wybór, jakiego dokonali, był wyborem dramatycznym, ponieważ przykładowo nie było ich stać na utrzymanie rodziny w Polsce, stracili pracę, a byli na stanowiskach kierowniczych, byli specjalistami. To nie jest tylko emigracja ekonomiczna, choć ta jest potężna, ale to są również ludzie z inteligencji, ludzie bardzo dobrze wykształceni, którzy szukają swoich dróg za granicami kraju. I teraz trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego się tak dzieje, dlaczego ludzie wysoko wykształceni uciekają z Polski – a to jest fakt. A to, że część z nich wraca, to jest fantastyczne i to znaczy, że jakieś zmiany nadchodzą.
Padło tutaj pytanie, co trzeba zrobić, żeby ludzi zatrzymać albo też żeby namówić tych, którzy już wyjechali, na powrót. Ja bym nie koncentrowała się na tych ludziach, którzy już dokonali wyboru i wyjechali. Ja wyjechałam z Polski osiem lat temu i to absolutnie nie była decyzja podjęta ze względów ekonomicznych. Byłam po pięcioletnich studiach filologicznych i tak zdecydowałam, bo stwierdziłam, że Wielka Brytania da mi wybór – taka jest prawda: da mi wybór – i możliwość osiągnięcia czegoś swoimi własnymi siłami, własnym trudem, dzięki edukacji. Wydaje mi się, że powinniśmy koncentrować się na tym, jak wielki wysiłek podejmujemy i jak wielki mamy wkład w brytyjskie społeczeństwo, w to, że ta gospodarka kwitnie, bo taka jest prawda, ale milion osób, a może i więcej, przykłada się do tego rozkwitu i musimy po prostu uznać to za fakt.
Ja bym bardzo szanowała, że tak powiem, emigrację polską, uważam też, że cały czas mamy wielki szacunek ze strony Brytyjczyków. Jest nawet taki kawał, który przytoczę, ponieważ on obrazuje tamtejszą rzeczywistość. Przychodzi pacjent do lekarza Hindusa i mówi: panie doktorze, coś mi dolega. Lekarz, pochodzący z Indii, mówi: no, ja nie wiem, ale wiesz, obok jest Polak, idź do niego, on ci na pewno powie, na co jesteś chory. Czyli po prostu tam cały czas liczą się nasze kwalifikacje, dyplomy itd.
Padło pytanie, co rząd powinien robić. Rząd powinien na przykład sprawić, żeby edukacja kogoś, kto skończył studia pięcioletnie, po jego wyjeździe do Wielkiej Brytanii nie była redukowana do stopnia studiów trzyletnich, co się ciągle dzieje. Mamy doskonałe uniwersytety, ludzie wyjeżdżają stąd wykształceni, dlaczego więc nie dać im szansy na pracę tam we własnych zawodach?
Co jeszcze rząd może zrobić? Myślę, że może poprowadzić doskonałą akcję edukacyjną, akcję w gazetach, na przykład w “Gazecie Wyborczej”, żeby ludzie, którzy stąd wyjeżdżają, mieli w głowach określone wiadomości: nie pracuję poniżej stawki minimalnej, jestem uprawniony do wakacji, należy mi się to i to. Można to naprawdę w prosty sposób, nie wydając wielkich pieniędzy, osiągnąć. To tyle. Dziękuję.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Chciałbym już zamknąć dyskusję, ale pan dyrektor Tyciński na pewno coś ważnego ma do powiedzenia. Przypomnę: pan jest dyrektorem Departamentu Konsularnego i Polonii w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Zastępca dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Wojciech Tyciński:
Jestem wicedyrektorem, Panie Przewodniczący.
(Przewodniczący Andrzej Person: No, ale wypada powiedzieć: dyrektor.)
(Wesołość na sali)
Proszę państwa, ja króciutko, może tylko przedstawię kilka uwag dotyczących słów, które tu ostatnio padły. Chciałbym w imieniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych potwierdzić to, o czym mówiono już po mojej lewej stronie, to znaczy że w odniesieniu do Polaków w Wielkiej Brytanii trudno jest mówić o jakiejkolwiek dyskryminacji etnicznej. Oczywiście zdarzają się jakieś pojedyncze sytuacje, kiedy Polakowi dzieje się krzywda ze względu, no, nie wiem, na konflikt z pracodawcą czy w jakichś innych indywidualnych przypadkach, ale żadnej dyskryminacji skierowanej przeciwko Polakom jako grupie narodowej czy etnicznej w Wielkiej Brytanii absolutnie nie odnotowujemy.
Sprawa kolejna, to, co podniosła pani prezes Podhorodecka, czyli znaczenie dobrze przygotowanej i właściwie zaadresowanej informacji dla Polaków, nie tylko tych, którzy już tam są, ale przede wszystkim tych, którzy myślą o wyjeździe, żeby skoro już mają wyjechać, to żeby wyjechali właściwie przygotowani. Chciałbym tylko przypomnieć, że w ciągu ostatnich miesięcy nastąpił znaczący postęp co do instrumentów, którymi dysponuje rząd – przy czym oczywiście telewizja jest potężnym medium, pewnie najpotężniejszym – to znaczy podwoiliśmy dotacje finansową dla Telewizji Polonia. Ja wiem, że z oglądalnością Telewizji Polonia na Zachodzie jest różnie, ale wielu więcej tego typu instrumentów nie mamy. Mamy nadzieję, że te programy będą rzeczywiście lepsze, zresztą taka jest nasza umowa z telewizją, tak jest skonstruowana, by one teraz w znacznie większym stopniu niż do tej pory dotyczyły właśnie migracji Polaków do Unii Europejskiej, bo oni mają być grupą docelową.
Co do uwagi czy też postulatu, aby zapewnić lepszy dostęp do rządu… Pani to sformułowała. Otóż ja bym tylko chciał państwu, gościom z Wielkiej Brytanii, przypomnieć, że macie państwo na co dzień ambasadora – czy w tym przypadku panią ambasador – i konsula generalnego. To są osoby namaszczone przez prezydenta, premiera, ministra spraw zagranicznych. To, że co tydzień nie przyjeżdża do was minister, nie znaczy, że wy nie macie dostępu do rządu. Ja rozumiem, że współpraca z konsulatem generalnym i z ambasadą kształtuje się dobrze, ale mam też sugestię, żeby pamiętać, że to są podstawowi adresaci różnego rodzaju waszych oczekiwań i propozycji. Są to też osoby, które posiadają instrumenty, żeby z wami współpracować.
I może ostatnia uwaga o pewnym aspekcie tego, co w kraju można zrobić dla migracji. To może było podnoszone najmniej, a to miejsce, w którym rozmawiamy, czyli parlament, jest do tego dobre, bo tu chodzi o sprawy legislacyjne. Tak się składa, że w najbliższych tygodniach wznowi pracę Międzyresortowy Zespół do spraw Polonii i Polaków za Granicą, na czele którego będzie stał czy też już stanął wiceminister spraw zagranicznych, a więc MSZ będzie koordynowało w rządzie sprawy Polonii. Są już w tej sprawie bardzo jednoznaczne dyspozycje pana ministra Sikorskiego, który w exposé wymienił sprawy polonijne. Po raz pierwszy w historii sprawy Polonii, przede wszystkim w kontekście migracji, zostały wskazane jako jeden z pięciu priorytetów polskiej polityki zagranicznej. To pokazuje, że ten rząd rzeczywiście przykłada do tego wielkie znaczenie. Pan minister Sikorski wydał już również bardzo jednoznaczną dyspozycję nam, a więc urzędnikom zajmującym się sprawami Polonii, aby jednym z pierwszych działań zespołu międzyresortowego było zastanowienie się, które akty prawne wymagają uchwalenia albo zmiany pod kątem potrzeb Polonii, w tym również pod kątem migracji. Wspomnę o dwóch zmianach, bo dwie z nich są bardzo ważne dla państwa, czyli dla tych, którzy w ostatnich latach wyjechali na Zachód, przede wszystkim do Wielkiej Brytanii i do Irlandii, aczkolwiek w tym przypadku myślę przede wszystkim o Wielkiej Brytanii. A więc, po pierwsze, planowana jest zmiana czy też nowelizacja ordynacji wyborczych, wprowadzenie takich rozwiązań, które ułatwią Polakom przebywającym czy mieszkającym za granicą – to trudno czasami zróżnicować – wzięcie udziału w wyborach na różnych szczeblach. Po drugie, ustawa o obywatelstwie polskim. Projekt był już gotowy w poprzedniej kadencji, ale kadencja parlamentu się skończyła i projekt powędrował… no, wprawdzie nie do kosza, ale do Kancelarii Prezydenta RP. W każdym razie jest wola po stronie rządu, a z tego, co wiem, to nie tylko rządu, żeby sprawą się zająć. W ustawie tej na przykład znajdzie się – takie są na dzisiaj propozycje – a przynajmniej powinna się znaleźć taka instytucja jak odzyskiwanie obywatelstwa polskiego. To dotyczy pewnej grupy przedstawicieli starej emigracji mieszkających w Wielkiej Brytanii, którzy w różnych sytuacjach polskie obywatelstwo utracili. Gdyby się udało tę ustawę uchwalić – oby jak najszybciej – to między innymi w krótkim czasie byliby oni w stanie to obywatelstwo polskie odzyskać. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący Andrzej Person:
Dziękuję bardzo.
Szanowni Państwo, powiem może trochę nieskromnie, że po ponad pięćdziesięciu latach moich kontaktów z Polakami i Polonią, zwłaszcza w Anglii, mam całkiem niezłą wiedzę na temat sytuacji, jaka tam jest – jeszcze w latach sześćdziesiątych jeździłem na mecze Manchester United, później, w latach siedemdziesiątych, piekłem pączki u słynnego Dunkinsa, mam także mnóstwo rodziny na Wyspach – i myślę, że wiem o tym kraju dużo, niemniej jednak nie pokusiłbym się o podsumowanie tego naszego spotkania, bo tyle poruszyliśmy wątków i na tylu płaszczyznach się poruszaliśmy. Chcę za to po prostu państwu, którzy tu przyjechali, powiedzieć: dziękuję, dziękuję za to, co robicie, dziękuję za wasze ogromne zaangażowanie, i to dziękuję – choć może to zabrzmi górnolotnie – w imieniu Polski, w imieniu tych wszystkich ludzi, którzy wiedzą, jak dużo trzeba mieć siły charakteru, żeby jeszcze poza pracą zawodową, często bardzo ciężką, znaleźć czas i poświęcić się pracy społecznej. Niektórzy to robią od wielu, wielu lat, tak jak pani Aleksandra, niektórzy krócej, niemniej jednak wszystkim wam bardzo serdecznie dziękujemy.
Jestem przekonany, że to nie było nasze ostatnie spotkanie, a wręcz odwrotnie, pierwsze, które pozwoliło nam się jeszcze bliżej poznać. Jesteśmy do państwa dyspozycji zawsze, bo taka jest rola Senatu. Bardzo dziękuję i do zobaczenia następnym razem, może po drugiej stronie kanału. Dziękuję bardzo.
(Koniec posiedzenia o godzinie 19 minut 19)
Uwaga!
Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym.