Oświadczenie złożone Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz Moje oświadczenie związane jest z faktem, że od półtora roku jako senator prowadzę działania pod hasłem "Społeczna obrona przed rakiem na Podhalu", organizując spotkania z wyborcami i sponsorując wydawnictwa poświęcone walce z rakiem. W związku z tym na bieżąco kontaktuję się i współpracuję ze specjalistami z tej dziedziny, którzy sugerują, że rząd polski i Ministerstwo Zdrowia nie robią dostatecznie dużo w sprawie przeciwdziałania epidemii cięć cesarskich, których częstotliwość w Polsce dwukrotnie przekracza górną granicę tolerancji, wynoszącą do 15% wszystkich porodów, w prywatnych klinikach osiągając aż 60%, co uznawane jest nawet przez medyczne autorytety za "terroryzm położniczy". Jak twierdzą specjaliści, cięcie cesarskie powinno być wykonywane wyłącznie dla ratowania zagrożonego zdrowia i życia tak matki, jak i dziecka, ponieważ przeprowadzone bez tego wskazania, a zwłaszcza tylko na życzenie ciężarnej lub jej otoczenia, łączy się z okołoporodowymi, także chorobowymi, następstwami, łącznie z chorobami nowotworowymi u matki. Cięcie cesarskie przede wszystkim eliminuje poród siłami i drogami natury, który jest koniecznym etapem rozwojowym w gwałtownej zmianie wewnątrzmacicznego środowiska na wspólne z matką otoczenie. Moje drugie pytanie związane jest z wprowadzeniem w krótkim czasie zmian w treści kolejnych rekomendacji lekarskich w odniesieniu do walki z chorobami zakaźnymi i nowotworowymi u kobiet. Pani Minister! Kto to kontroluje i kto jest odpowiedzialny za treść rozpowszechnianych rekomendacji związanych z medycyną przemysłową, opracowanych przez biorących udział w badaniach przemysłowych przedstawicieli medycznych towarzystw naukowych i zawodowych? Niesie to negatywne skutki społeczno-ekonomiczne, co sugeruje prasa specjalistyczna. Na przykład w lutym bieżącego roku w czasopiśmie "Ginekologia Polska" (2009, nr 80, strony 139-146) ukazała się kolejna zmieniona rekomendacja zespołu ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, dotycząca szczepienia przeciwko zakażeniom HPV. Ta wersja, opracowana 18 grudnia 2008 r. przez jedenastu ekspertów, zasadniczo różni się od kilku poprzednich edycji, między innymi rozbudowaną częścią "Kwalifikacje i cykl szczepienia", sugerując wyłączną odpowiedzialność lekarza za skuteczność szczepionki i ewentualne powikłania u nastolatek i dorosłych kobiet. Rodzi się pytanie, czy nie jest to reakcja na podawane, także w polskich mediach, pod koniec ubiegłego roku informacje o przypadkach zgonów nastolatek po profilaktycznym podaniu im szczepionki. Mój niepokój budzi zwłaszcza sformułowanie w części rekomendacji zatytułowanej "Objawy uboczne po szczepieniu" donoszące: Nie stwierdzono zgonów wśród uczestników badania; nie odnotowano przypadku śmiertelnego związanego ze szczepionką lub procedurami badania. A przecież doniesienia światowych mediów nie opisywały zgonów w grupach badania, tylko wśród uczestniczek profilaktycznego szczepienia nastolatek! Wymaga też wyjaśnienia społeczeństwu, dlaczego dwie szczepionki "zarejestrowane przeciwko wirusowi HPV" są dodatkowo i odmiennie rekomendowane: jedna "do zapobiegania rakowi szyjki macicy, sromu, pochwy, jak również zmian przednowotworowych", a druga "do profilaktyki zmian przednowotworowych oraz raka szyjki macicy związanych przyczynowo z infekcją wirusem ludzkiego brodawczaka typu 16 i 18". Ze względu na swą społeczną działalność w obronie przed rakiem zwracam uwagę, że autorzy tej rekomendacji reklamują i informują, że "coraz częściej samorządy lokalne decydują się na finansowanie szczepień dla wybranych grup mieszkańców swojego terenu w ramach programów profilaktycznych". Niestety chodzi tylko o zapobieganie infekcji wirusowej, bo cytując WHO w rekomendacji, "istotne efekty szczepień populacyjnych będą widoczne po upływie 30 lat", a nie, jak uprzednio wspominali, po dwudziestu latach, zakładając, że przyczyną raka szyjki macicy jest właśnie badany przez nich wirus! Tadeusz Skorupa |
|