6. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Oświadczenie złożone
przez senator Barbarę Borys-Damięcką
Oświadczenie skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego
Ponownie kieruję do Pana Ministra oświadczenie w sprawie przywrócenia pełnych funkcji rezydencjalnych muzeum wilanowskiemu i pałacowi w Wilanowie. Informuję Pana Ministra, że nie jestem usatysfakcjonowana odpowiedzią, jakiej podsekretarz stanu, pan Tomasz Merta, udzielił mi na pismo BPS/DSK - 112/08.
Do mojego pisma załączyłam zarówno znaczną liczbę oryginalnych dokumentów zebranych w latach 2004-2006, które, z tego, co wiem, były składane w ministerstwie już za Pana poprzedników, jak i najnowsze dokumenty, z roku 2007. Sprawa muzeum wilanowskiego znana jest więc urzędnikom ministerstwa, pracującym w nim do dziś, a i panu podsekretarzowi Mercie te dokumenty musiały choć raz wpaść w ręce.
Jeden z ostatnich dokumentów z 2007 r. informuje, że SGGW odstąpiła od wskazania konkretnej działki na wymianę za tę wilanowską i gotowa jest przyjąć każdą działkę, jaką wskaże ministerstwo skarbu, byleby była ona równoważna metrażowo. A więc teraz pora na konkretne działania, a nie na ponowne monitorowanie czy analizowanie. Uważam, że nadszedł czas, żeby jedyne upoważnione do tego organy: ministerstwo kultury i ministerstwo skarbu rozpoczęły negocjacje.
Z tego, co mi wiadomo, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie poniesie obciążających budżet kosztów odzyskania i utrzymania Pól Morysińskich, gdyż dyrekcja muzeum posiada możliwości zdobycia środków na ten cel.
Oczekuję raczej podjęcia działań niż grzecznościowego i unikowego uspokajania, oczywiście jeśli ministerstwo ma wolę szybkiego i pozytywnego sfinalizowania sprawy, która ciągnie się od 2004 r.
Będę wdzięczna za informację o podjętych działaniach.
Z wyrazami szacunku
Barbara Borys-Damięcka
Oświadczenie złożone
przez senatora Norberta Krajczego
Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz
Szanowna Pani Minister!
Proszę o przedstawienie działań Ministerstwa Zdrowia zmierzających do zabezpieczenia w 2008 r. środków finansowych na zaspokojenie słusznych żądań lekarzy rezydentów, które to środki, zgodnie z wystąpieniami ministra finansów w trakcie senackiej debaty budżetowej, miały pochodzić z rezerwy budżetowej.
Zgodnie z wciąż obowiązującym rozporządzeniem ministra zdrowia z dnia 20 października 2005 r. w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy dentystów, zwanym dalej w skrócie rozporządzeniem, a konkretnie z jego 30 ust. 4, lekarz, który odbywa specjalizację w ramach rezydentury, otrzymuje zasadnicze wynagrodzenie miesięczne ustalane corocznie przez ministra właściwego do spraw zdrowia do dnia 30 marca roku poprzedzającego rok, w którym lekarz rozpoczyna lub odbywa specjalizację, na podstawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku za ubiegły rok, w wysokości nie mniejszej niż 70% tego wynagrodzenia. W praktyce oznacza to, że zgodnie z rozporządzeniem uposażenie miesięczne lekarza rezydenta wynosi około 60% aktualnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.
W roku 2006 pensja lekarza rezydenta wyniosła 1 tysiąc 704 zł brutto. W 2007 r. wzrosła do 1 tysiąca 757 zł - netto jest to około 1 tysiąca 200 zł miesięcznie. W roku 2008 planowana pensja, według obowiązującego rozporządzenia ministra zdrowia, ma wynosić 1 tysiąc 846 zł brutto. Zgodnie z zapowiedziami minister zdrowia wskutek podjętych przez nią działań pensja lekarza rezydenta ma wzrosnąć do 2 tysięcy 282 zł brutto. Jeśli kwotę tę odnieść do średniej krajowej z roku 2007, to stanowi ona zaledwie 80% tej średniej.
Grupa zawodowa lekarzy rezydentów liczy blisko siedem i pół tysiąca osób, co stanowi prawie 20% lekarzy pracujących w polskim lecznictwie szpitalnym. I często właśnie na barkach lekarzy rezydentów spoczywa prowadzenie oddziału i pełnienie obowiązków dyżurowych. Lekarze rezydenci i stażyści to jedyna grupa zawodowa w służbie zdrowia, która nie otrzymała trzydziestoprocentowej podwyżki przewidzianej od października 2006 r. jakoby dla wszystkich lekarzy.
Z poważaniem
Norbert Krajczy
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Norberta Krajczego
Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz
Moje oświadczenie wiąże się z kwestią zagwarantowania środków finansowych na koszty wynikające z rozstrzygnięć w sprawach sądowych dotyczących czasu pracy lekarzy, w związku z tak zwanym prawem doktora Misia.
Z powództw cywilnych przeciwko pracodawcom, którymi są dyrektorzy SPZOZ, rozpoznawane są przez sądy sprawy dotyczące udzielania dni wolnych za dyżury pełnione powyżej czterdziestoośmiogodzinnego tygodnia pracy, określonego europejskimi normami od maja 2005 do 31 grudnia 2007 r. Sądy zasądzają na rzecz lekarzy kilkudziesięciotysięczne odszkodowania, na które nie ma niestety zagwarantowanych środków w kontraktach z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Proszę Panią Minister o informację, czy w planach finansowych oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia jest utworzona rezerwa na te zobowiązania wynikające z wyroków sądowych. Departament Prawny Ministerstwa Zdrowia w roku 2005 na zapytanie StoMOZ i dyrektorów SPZOZ odpowiadał, że zgodnie z obowiązującym prawem lekarzowi po dyżurze nie należy się obligatoryjnie czas wolny, chyba że dyżur był ciężki. Ordynator każdorazowo podejmuje indywidualne decyzje o zwolnieniu lekarza ze świadczenia obowiązku pracy, jeżeli dniem następnym jest dzień roboczy.
W listopadzie 2007 r., po zaprzysiężeniu, wypowiadała się Pani Minister w taki sposób, że w przypadku prawomocnych wyroków sądów pracy dyrektorzy SPZOZ mogą o środki z tego tytułu ubiegać się do NFZ, poprzez zawarcie ugód przedsądowych, a wypowiedzi Pani Minister publikowane były w mediach.
Z poważaniem
Norbert Krajczy
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senator Krystynę Bochenek
Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka
Szanowny Panie Premierze!
Zwracam się do Pana z prośbą o podjęcie działań, które doprowadziłyby do zadośćuczynienia finansowego rodzinom górników poległych w czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r.
Obietnice wypłaty takich odszkodowań często padały w ciągu ostatnich lat. W grudniu 2006 r., w dwudziestą piątą rocznicę tragedii w "Wujku", prezydent RP Lech Kaczyński powiedział, że zadośćuczynienie, zarówno moralne, jak i materialne, jest w tej chwili możliwe. W maju 2007 r., gdy Sąd Okręgowy w Katowicach skazał piętnastu członków plutonu specjalnego ZOMO za udział w pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy", ówczesny wiceminister MSWiA, Jarosław Zieliński, podtrzymał deklarację prezydenta Kaczyńskiego. Sprawa utknęła jednak w martwym punkcie.
W grudniu ubiegłego roku, w czasie uroczystości pod Krzyżem - Pomnikiem Ofiar Tragedii, Pan Premier powiedział: Czas pewne sprawy zakończyć tak, aby ci, którzy opłakiwali śmierć swoich najbliższych, mieli poczucie, że ojczyzna nie tylko pamięta, ale podaje pomocną dłoń, wspiera i z tej historii wyprowadza bardzo proste przesłanie - że ci, którzy walczyli o wolność, godność, solidarność, znajdują miejsce w naszych sercach i w naszych działaniach.
Na początku lutego bieżącego roku rząd podjął uchwałę, na mocy której rodzice, małżonkowie i dzieci osób, które poniosły śmierć w grudniu 1970 r. w wyniku działań wojska i milicji na Wybrzeżu, otrzymają jednorazowe wypłaty w wysokości 50 tysięcy zł. Jestem przekonana, że podobna uchwała, obejmująca najbliższych krewnych ofiar stanu wojennego w kopalni "Wujek", mogłaby stanowić odpowiednią podstawę do jednorazowego, finansowego zadośćuczynienia rodzinom górników poległych w "Wujku".
Problem jest mi szczególnie bliski ze względu na fakt, że już trzecią kadencję pełnię mandat senatora wybranego przez mieszkańców Śląska.
Krystyna Bochenek
Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Koguta
Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska
Szanowny Panie Premierze!
W związku z pismem z dnia 22 lutego 2008 r., otrzymanym od sekretarza oddziału Związku Wypędzonych z Kresów Wschodnich RP, Pana Pawła Adamowskiego, zwracam się z prośbą o zapoznanie się z problemem oraz wyjaśnienie sprawy przedstawionej w załączonej dokumentacji.
Z poważaniem
Stanisław Kogut
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Koguta
Oświadczenie skierowane do prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Janusza Kurtyki
Ziemia sądecka przez pięćdziesiąt lat, począwszy od roku 1939, doświadczała uciemiężenia w konsekwencji dążeń narodowowyzwoleńczych. Historia najnowsza południowej części Małopolski pełna jest świadectw o bohaterach i bogata w pamiątki. Cały czas je odkrywamy, a wiele z nich wciąż jeszcze czeka na odkrycie.
W latach 2005-2007, jako inicjator spotkań młodzieży z historią najnowszą, organizowałem lekcje, które prowadzili naukowcy z Instytutu Pamięci Narodowej. Uzmysłowiłem sobie wtedy, jak wielkie są oczekiwania mieszkańców Małopolski w związku z działalnością tej instytucji. Spotkania z historią prowadzone przez pracowników IPN odbywały się w Nowym Sączu, Nowym Targu, Gorlicach, Grybowie, Limanowej i innych, mniejszych miejscowościach. Młodzież przybywała na nie z poważnymi pytaniami, na wszystkie przychodzili także historycy pracujący w małopolskich szkołach i na uczelniach wyższych. Każde z tych spotkań cieszyło się sporym zainteresowaniem lokalnych mediów. Często pytano o możliwość powołania przyszkolnych kół historycznych, które działałyby pod patronatem IPN.
W czerwcu 2007 r., w związku z końcem roku szkolnego, odbyło się zakończenie cyklu lekcji historycznych. Wtedy w sali Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Sączu młodzież, która spotkała się z Panem, Panie Prezesie, a także z profesorem Ryszardem Terleckim, doktorem Markiem Lasotą i doktorem Dariuszem Gorajczykiem, była skłonna zadawać pytania bez końca. Wówczas postanowiłem, że w kolejnym roku szkolnym wspólnie z Instytutem Pamięci Narodowej zorganizuję konkurs dla młodzieży szkolnej na najciekawsze badanie związane z historią Sądecczyzny w latach 1939-1989. Dziś do tego zobowiązania powracam. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem regulaminu konkursu, który ogłoszę jeszcze w marcu.
Na terenie ziemi sądeckiej wraz z pracownikami biur senatorskich i historykami przeprowadziliśmy konsultacje społeczne, które wykazały, że w Nowym Sączu powinna powstać delegatura krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Do Pana Prezesa przesyłam petycje w tej sprawie, podpisane przez lokalne środowiska kombatantów i sybiraków. Dziś w Nowym Sączu wypracowaliśmy odpowiednią atmosferę, dzięki czemu można utworzyć delegaturę IPN zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z dnia 18 grudnia 1998 r. W rozdziale 2 w art. 18 jest mowa o strukturze organizacyjnej IPN. W ust. 3 pkcie 2 tegoż artykułu napisano o możliwości powołania oddziałowego biura edukacji publicznej IPN.
Występuję z oświadczeniem senatorskim, ponieważ w powstanie takiego biura w Nowym Sączu zobowiązali się zaangażować parlamentarzyści sądeccy i niektórzy samorządowcy. Chcielibyśmy, aby organizowane przez IPN spotkania z historią, które zapoczątkowałem przed dwoma laty, odbywały się w sądeckich szkołach i na uczelniach wyższych cyklicznie. Poprzez biuro edukacji publicznej planujemy rozpowszechniać materiały dydaktyczne przygotowane przez naukowców z IPN. Chcielibyśmy także pomóc historykom IPN w dotarciu do świadków wydarzeń z tamtych lat, do pamiątek i dokumentów.
Szanowny Panie Prezesie, uprzejmie proszę o rozważenie możliwości powołania delegatury IPN w Nowym Sączu. Przecież sami historycy z instytutu potwierdzają, że dokumentacja dotycząca Sądecczyzny jest niezwykle bogata i wciąż czeka na zbadanie. W Nowym Sączu są znawcy historii, pracownicy naukowi, prawi i gotowi podjąć się badań i propagowania słusznych działań Instytutu Pamięci Narodowej.
Naród, który traci pamięć, traci swoją tożsamość. To samo dotyczy społeczności lokalnych. Jako przedstawiciel lokalnego środowiska po przeprowadzeniu wielu rozmów i konsultacji zapewniam, że władze Nowego Sącza, pracownicy naukowi i parlamentarzyści włączą się w tworzenie tej jakże potrzebnej naszemu regionowi, potrzebnej naszej młodzieży placówki.
Stanisław Kogut
Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Koguta
Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ćwiąkalskiego
Szanowny Panie Ministrze!
W związku z pismem z dnia 21 lutego 2008 r. otrzymanym od pani Aleksandry Dudy, zamieszkałej w Limanowej, oraz pani Jadwigi Kasińskiej, zamieszkałej w Piekiełku pod numerem 92, zwracam się do Pana z uprzejmą prośbą o przychylne ustosunkowanie się do sprawy przedstawionej przez wymienione zainteresowane osoby. Dotyczy ona afery finansowej w Katolickim Stowarzyszeniu Wychowawców, w oddziale w Tymbarku, prowadzącym zespół szkół w Piekiełku. Proszę o wnikliwą analizę tej sprawy, która została szczegółowo opisana w dołączonym przeze mnie piśmie.
Z wyrazami szacunku
Stanisław Kogut
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Jana Olecha
Oświadczenie skierowane do ministra środowiska Macieja Nowickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o interwencję w sprawie budowy w Niemczech, bezpośrednio przy granicy Polski, dużej spalarni odpadów w fabryce papieru Schwedt nad Odrą.
W Schwedt nad Odrą planowane jest otwarcie zakładu usuwania lub utylizacji odpadów stałych, płynnych lub gazu odpadowego w formie gazowej, umieszczonego w pojemnikach ze składnikami palnymi, przez zastosowanie procesów spalania. Zakład powstanie na terenie papierni w Schwedt - firma Leipa Georg Leinefelder GmbH. Spalarnia będzie miała zainstalowany kocioł na paliwo stałe o mocy cieplnej około 140 MW. Planuje się spalanie około 330 tysięcy t odpadów rocznie w celu wytworzenia energii elektrycznej cieplnej. Uruchomienie zakładu planowane jest na wrzesień 2009 r.
Paliwo dla spalarni będą stanowiły odpady z produkcji papieru, składające się z odpadów włóknistych, odrzutów papieru oraz biogazu, które są wytwarzane na miejscu w fabryce papieru. Dodatkowo wymienia się paliwa zastępcze EBS, nie podając, jaki to będzie typ paliw zastępczych. Obawiam się, iż mogą tam być spalane odpady z tworzyw sztucznych lub też odpady gumowe, a może także niebezpieczne. Proces spalania nie niszczy materii, zmienia jedynie jej postać i skład chemiczny - odpady są przekształcane w popiół, żużel i gazy. Na jedną tonę spalonych odpadów przypada ponad 320 kg pozostałości stałych. Oprócz żużli i pyłów poprodukcyjnych są jeszcze ścieki powstające podczas chłodzenia żużlu z paleniska oraz mokrego oczyszczania spalin. Zależnie od wydajności spalarnia emituje od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy metrów sześciennych gazów na godzinę. Spalarnia odpadów może emitować zanieczyszczenia gazowe: CO, NO2, SO2, HCL, HF, pyły, metale ciężkie, Cu, Hg, Ni, Pb, Zn, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), na przykład benzoapyren, polichlorowane dibenzodioksyny PCDD oraz polichlorowane dibenzofurany PCDF. Nawet jeśli nowa instalacja będzie spełniała normy TA luft(2000) to i tak ogólna ilość zanieczyszczeń wzrośnie.
W Schwedt funkcjonują już dwa takie zakłady przemysłowe i w wyniku ich działalności następuje emisja zanieczyszczeń do środowiska. Nadmienić należy, że róża wiatrów dla Polski pochodzi z kierunków zachodnich, dlatego polskie społeczeństwo będzie narażone na oddziaływanie niebezpiecznych dla środowiska zanieczyszczeń. Mimo wyposażenia spalarni w coraz to bardziej złożone urządzenia do redukcji zanieczyszczeń nie jest możliwe wyeliminowanie toksycznych odpadów i emisji. Pozostałości z procesu spalania gromadzą wszelkie związki chemiczne, które zawierały odpady przed spaleniem oraz nowe, powstałe w trakcie spalania. Spalarnie działają bowiem jak syntezatory. W trakcie procesu spalania część związków chemicznych ulega rozkładowi, ale jednocześnie atomy rozpadających się cząstek wchodzą w reakcje z innymi, tworząc nowe substancje. Często są one jeszcze bardziej niebezpieczne niż pierwotne, zawarte w odpadach. Dioksyny i furany powstające w procesie spalania odpadów są związkami najbardziej toksycznymi.
Wiadomo, że dioksyny są dziesięć tysięcy razy bardziej toksyczne od cyjanku potasu. Potwierdzają to badania wykonane w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii i opublikowane w raporcie Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska. Toksyczne działanie tych związków polega głównie na powolnym, ale bardzo skutecznym uszkadzaniu narządów wewnętrznych, takich jak wątroba, płuca, rdzeń kręgowy lub kora mózgowa. Narażanie ludzi, a w szczególności dzieci, na ich długotrwałe oddziaływanie skutkuje nieodwracalnymi zmianami genetycznymi i immunologicznymi, zwiększoną zapadalnością na różne infekcje, choroby nowotworowe i układu krążenia.
Mieszkańcy nie będą mieli pewności, czy będzie prowadzony monitoring oddziaływania zakładu na teren Polski. Należy zauważyć, iż inwestor postawi kominy o wysokości stu metrów, aby przesłać zanieczyszczenia jak najdalej nad terytorium Polski.
Uważam, że inwestycja będzie miała negatywny wpływ na obszar Natura 2000 po stronie polskiej, a występuje tam wiele rzadkich gatunków ptaków gniazdujących w pobliżu Odry.
Nie zostały podane informacje, czy strona niemiecka zamierza uczestniczyć w działaniach na rzecz poprawy ochrony środowiska po stronie polskiej, mimo że odbiorcą większości zanieczyszczeń są mieszkańcy naszych gmin i to oni poniosą konsekwencje tej inwestycji.
Z intencji przepisu o oddziaływaniu transgranicznym wynika, że również społeczeństwo polskie powinno znać zagrożenia spowodowane przez inwestycje realizowane na terenie Niemiec. Wynikający z tej intencji obowiązek, w moim przekonaniu, nie został dopełniony.
Obawy naszego społeczeństwa i argumenty, które przedstawiłem, są wystarczające do podjęcia działań zapobiegawczo-wyjaśniających, ponieważ kocioł na paliwo stałe o mocy 140 MW w fabryce papieru nad Odrą stanowi bardzo duże zagrożenie dla ludzi mieszkających w naszym regionie przygranicznym i dla środowiska.
Z poważaniem
Jan Olech
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Jana Olecha
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Zwracam się do pana ministra z uprzejmą prośbą o podjęcie stosownych działań legislacyjnych zmierzających do zmiany zarządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi nr 44 z dnia 8 listopada 2007 r. (Dziennik Urzędowy MRiRW nr 33 z dnia 10 listopada 2007 r.), które stanowiło podstawę do przeniesienia siedziby oddziału regionalnego KRUS ze Szczecina do Koszalina.
Uzasadnienie. Jako przedstawiciel tej grupy społecznej w województwie zachodniopomorskim przedstawiam merytoryczne argumenty, które w sposób jednoznaczny i oczywisty przemawiają za Szczecinem, miastem wojewódzkim, jako miejscem siedziby oddziału regionalnego KRUS. Dochodzą do mnie sygnały od rolników z całego województwa, że umiejscowienie siedziby KRUS w Koszalinie jest rozwiązaniem, które znacznie utrudnia szybkie załatwianie spraw. Zmiana siedziby wiąże się z przeniesieniem komisji lekarskiej od Oddziału Regionalnego KRUS w Koszalinie jako drugiej instancji w postępowaniu orzeczniczym dla osób ubiegających się o świadczenia z KRUS, to jest renty inwalidzkie, dodatki pielęgnacyjne, przedłużone wypłacanie zasiłków chorobowych i inne. Powoduje to utrudnienia, jeśli chodzi o dojazd osób zainteresowanych, ze względu na bardzo duże odległości, w wielu przypadkach znacznie przekraczające 200 km.
Przeniesienie kompetencji przypisanych kierownikowi jednostki organizacyjnej KRUS w Szczecinie do wyłącznej dyspozycji dyrektora Oddziału Regionalnego KRUS w Koszalinie, takich jak ustanowienie i wykreślenie hipoteki, sprawy umorzeń i udzielanych ulg, w tym układy ratalne i odroczenia płatności terminów składek, wnoszenie skarg, zażaleń i inne, zdecydowanie wydłuża okres załatwiania spraw, a jednocześnie wprowadza dodatkową, zbędną dokumentację ze względu na konieczność przesyłania spraw do aprobaty do oddziału KRUS w Koszalinie.
Szczecin jako stolica województwa ma zdecydowanie lepsze połączenie komunikacyjne z całym województwem zachodniopomorskim. Także położenie geograficzne przemawia za Szczecinem jako miastem, w którym winna się znajdować wojewódzka siedziba KRUS.
Taka decyzja doprowadziła do degradacji jednostki organizacji KRUS w Szczecinie do poziomu zwykłej placówki terenowej KRUS. Powyższe spowodowało, iż aby załatwić część spraw związanych z ubezpieczeniem społecznym, szczególnie spraw wyżej wskazanych, konieczna jest podróż do Koszalina.
Szczecin posiada status miasta wojewódzkiego, a stracił jedną z kluczowych dla rolników instytucji obsługujących środowisko wiejskie, co utrudniło dostęp do szkoleń prewencyjnych, organizację konkursów mających na celu poprawę bezpieczeństwa pracy w gospodarstwie rolnym. Może to mieć także wpływ na pogorszenie współpracy z istotnymi dla rolnictwa instytucjami, to jest Państwową Inspekcją Pracy, sądem apelacyjnym, wojewodą, urzędem marszałkowskim, Zachodniopomorską Izbą Rolniczą, wojewódzkim związkiem rolników i organizacji rolniczych, stowarzyszeniami wspierającymi rozwój obszarów wiejskich, Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Agencją Nieruchomości Rolnych, Agencją Rynku Rolnego itp. Dzięki umiejscowieniu wszystkich istotnych dla rolników instytucji w stolicy województwa zapewnić można sprawny dostęp do urzędów i agencji, bez niepotrzebnych podróży.
Odwołując się do danych statystycznych, można stwierdzić, że na dzień 30 czerwca 2007 r. Oddział Regionalny KRUS w Szczecinie obsługiwał siedemnaście tysięcy sześciuset dwunastu ubezpieczonych rolników oraz siedemnaście tysięcy sześciuset czterdziestu pięciu świadczeniobiorców, co skutkuje wypłatą świadczeń emerytalno-rentowych na kwotę około 15 milionów zł. Po przejęciu placówek terenowych KRUS w Dębnie Lubuskim i Choszcznie liczba ubezpieczonych obsługiwanych przez KRUS w Szczecinie wzrośnie do dwudziestu dwóch tysięcy, zaś oddział oprócz powiatów goleniowskiego, gryfickiego, gryfińskiego, kamieńskiego, polickiego, pyrzyckiego, stargardzkiego, miast na prawach powiatu Szczecina i Świnoujścia będzie obsługiwał także powiat choszczeński i myśliborski. Dla porównania w analogicznym okresie oddział KRUS w Koszalinie obsługuje dwanaście tysięcy stu dziewięćdziesięciu dwóch ubezpieczonych oraz jedenaście tysięcy dziewięciuset dziewięćdziesięciu ośmiu świadczeniobiorców, zaś po dostosowaniu struktury KRUS do granic województwa liczby te zostaną zwiększone zarówno po stronie ubezpieczonych, jak i świadczeniobiorców do czternastu tysięcy. Przytoczone liczby wyraźnie wskazują, że obszar obsługiwany przez KRUS w Szczecinie jest zdecydowanie większy i dotyczy większej liczby zarówno ubezpieczonych rolników, jak i świadczeniobiorców, niż teren pozostający we właściwości KRUS w Koszalinie, nawet po przyłączeniu powiatu wałeckiego i pozostałej części powiatu sławieńskiego.
Moim zdaniem argumenty, które przedstawiłem, przemawiają za umiejscowieniem siedziby w mieście wojewódzkim, dlatego uważam, że istnieje potrzeba podjęcia stosownych działań legislacyjnych, zmierzających do zmiany zarządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi nr 44 z dnia 8 listopada 2007 r. (Dziennik Urzędowy MRiRW nr 33 z dnia 10 listopada 2007 r.), które stanowiło podstawę do przeniesienia siedziby oddziału regionalnego KRUS ze Szczecina do Koszalina.
Z poważaniem
Jan Olech
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Tomasza Misiaka
Oświadczenie skierowane do prezesa Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Jana Rączki
Szanowny Panie Prezesie!
Zwrócił się do mnie pan mgr inż. Jan Tylisz, przedsiębiorca prowadzący działalność gospodarczą w ramach PHU "Tyl-Oil" Jan Tylisz. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zwany dalej NFOŚIGW, umową z dnia 5 grudnia 2006 r. przyznał panu Janowi Tyliszowi dotację na inwestycję "Eliminacja odpadów foliowych i plastikowych ze środowiska poprzez zakup instalacji do ich utylizacji". Inwestycja ta stanowi nowatorskie w Polsce i Europie rozwiązanie w przerobie odpadów tego rodzaju. Realizowana była w dwóch etapach: pierwszy etap to budowa krakera, drugi to budowa wieży. Stąd wysokość dotacji wynosi odpowiednio: 887 tysięcy zł i 1 milion 63 tysiące zł.
Jak twierdzi pan Jan Tylisz, inwestycja przez cały czas była nadzorowana, monitorowana, a po jej zakończeniu w pełni rozliczona przez pracowników NFOŚIGW. Mimo to NFOŚIGW nie wypłacił należnej dotacji. W sprawie tej opieram się na informacjach podanych przez zainteresowanego w piśmie z dnia 13 lutego 2008 r. skierowanym do pana prezesa z prośbą o zapoznanie się ze sprawą o uruchomienie płatności.
W maju 2007 r. komisja, sprawdzając wykonanie inwestycji, uznała ją za poprawną, jednak wskazała na uchybienia formalne w wykonywaniu umowy. Ich źródłem nie było jednak niedochowanie postanowień umownych przez pana Jana Tylisza, a dokonana przez przedstawicieli NFOŚIGW interpretacja treści tej umowy. Z uwagi na niezamieszczenie przez pana Jana Tylisza w "Monitorze Polskim" informacji o organizowaniu przetargu, NFOŚIGW postanowił, powołując się na uchybienie formalne, nie przyznać dotacji na sfinansowanie pierwszego etapu inwestycji. Należałoby wyjaśnić, że pan Tylisz deklarował zaangażowanie w przedsięwzięcie wkładu środków własnych na kwotę 3 miliony 500 tysięcy zł. Dotacja przekraczała zatem 0,55% inwestycji i organizując przetarg na wykonanie niezbędnych instalacji, pan Tylisz miał obowiązek zamieścić stosowne ogłoszenie w "Monitorze Polskim". Ze względu jednak na konieczność modernizacji na etapie inwestycji faktyczny udział zaangażowania własnego został podniesiony do kwoty przewyższającej 5 milionów zł, czyli dotacja stanowiła tylko 0,39% inwestycji, a w takim przypadku ogłoszenie w "Monitorze Polskim" nie było już wymagane. Pan Tylisz podkreśla, że konieczność zmiany treści umowy miała charakter obiektywny z uwagi na konieczność zaangażowania wyspecyfikowanej instalacji, w odniesieniu do której nie można było na etapie zgłaszania wniosku o dofinansowanie precyzyjnie określić ceny. Stąd szacunkowa wartość podana we wniosku musiała ulec modyfikacji, co wpłynęło na proporcję zaangażowania środków własnych i dotacji. W tej sprawie pan Tylisz zwrócił się do NFOŚIGW na piśmie z propozycją renegocjacji umowy, jednakże NFOŚIGW nie odpowiedział na to pismo i swoją decyzję o odmowie dofinansowania pierwszej części inwestycji oparł na danych zawartych we wniosku i umowie o dotację.
Należałoby przyjąć tezę, że niewykonanie obowiązku zamieszczenia w "Monitorze Polskim" informacji o zorganizowaniu przetargu nie stanowiłoby braku formalnego tylko wtedy, gdyby niewykonanie tego obowiązku nie wpływało na wybór oferenta, na przykład z uwagi na specyfikę zamawianej usługi, inaczej mówiąc, gdyby i tak negocjowano z tym samym kręgiem oferentów, a ponadto kryterium ceny nie stanowiłoby jedynego kryterium wyboru oferenta. Analizując informacje uzyskane od pana Jana Tylisza, można przyjąć, że taka teza da się obronić w tej sprawie, ponieważ nieumieszczenie informacji o przetargu nie miało wpływu na krąg oferentów. Trudno więc zgodzić się z decyzją NFOŚIGW uznającą to uchybienie za istotne naruszenie formalne skutkujące utratą prawa do dotacji w tym zakresie. Tym bardziej że przetarg został przeprowadzony i jest należycie udokumentowany.
Należy podkreślić, że w dniach 22-23 października 2007 r. miała miejsce kolejna kontrola, która ustaliła prawidłowe wykonanie i rozliczenie inwestycji zgodnie z harmonogramem co do ceny wykonania drugiego etapu inwestycji. Faktycznym efektem tej kontroli było jednak istotne zaostrzenie warunków uruchomienia środków. Podjęcie kontroli i zaostrzenie zabezpieczenia wykonania umowy po stronie przedsiębiorcy nastąpiło po wysłaniu przez niego pisma, w którym domagał się wypłaty należnej mu dotacji. W piśmie napisał między innymi, że wskutek niewypłacenia dotacji musi spłacać zaciągnięty pod tę inwestycję kredyt, co znacznie komplikuje jego działalność. NFOŚIGW zinterpretował to tak, że jego stabilność finansowa jest zagrożona i zobowiązał go do dostarczenia dodatkowych środków zabezpieczających w postaci dokonania awalu obcej firmy na raz już podpisanym wekslu, uzależniając od wykonania tych czynności wypłatę dotacji. Pan Jan Tylisz podkreśla jednak, że żądanie zabezpieczenia odnosi się do obowiązku zrealizowanego, to znaczy inwestycja została już wykonana i rozliczona przez NFOŚIGW. Nasuwa się więc zasadnicze pytanie o to, jaki cel ma żądanie przez NFOŚIGW dodatkowego zabezpieczenia ze strony osoby trzeciej?
Sprawa ta zainteresowała mnie z uwagi na istnienie ewentualnych i krępujących działalność gospodarczą barier administracyjnych i trudności, z jakimi spotykają się w praktyce przedsiębiorcy. Przedstawiony przez pana Jana Tylisza opis sytuacji niepokoi mnie także z tego powodu, że mimo stałego kontaktu pomiędzy NFOŚIGW a przedsiębiorcą, przedsiębiorca nie otrzymał dofinansowania, co może oznaczać, że przedsiębiorcy nie uzyskują ze strony NFOŚIGW należytego wsparcia i pomocy niezbędnej do tego, aby mogli dobrze absorbować środki finansowe przeznaczone na inwestycje i rozwój ochrony środowiska.
Dlatego zwracam się do Pana Prezesa o zaznajomienie mnie z powodami nieprzekazania przyrzeczonej w umowie z dnia 5 grudnia 2006 r. dotacji oraz poinformowanie o sposobie załatwienia sprawy pana Jana Tylisza.
Z poważaniem
Tomasz Misiak
Oświadczenie złożone
przez senatora Antoniego Motyczkę
Oświadczenie skierowane do minister pracy i polityki społecznej Jolanty Fedak
Szanowna Pani Minister!
W związku z licznymi sygnałami płynącymi z instytucji zajmujących się pomocą osobom uprawnionym do alimentów uprzejmie proszę o zapoznanie się propozycją zmiany w ustawie wnioskowanej przez kierownictwo Działu Świadczeń Rodzinnych Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku i odniesienie do tej propozycji.
Ustawa o pomocy osobom uprawnionym do alimentów - DzU nr 192 poz. 1378 z 2007 r. - zastępuje od 1 października 2008 r. ustawę o postępowaniu wobec dłużników alimentacyjnych i o zaliczce alimentacyjnej. W konsekwencji nowa ustawa w art. 122 wskazuje, że "do załatwienia indywidualnych spraw z zakresu świadczeń z funduszu alimentacyjnego rada gminy nie może upoważnić ośrodka pomocy społecznej".
Obecnie w wielu gminach postępowania w zakresie zaliczki alimentacyjnej prowadzą działy świadczeń rodzinnych w ośrodkach pomocy społecznej, łącznie z postępowaniami dotyczącymi świadczeń rodzinnych, na podstawie upoważnienia prezydenta, burmistrza lub wójta. Wiadomo, że zadania dotyczące świadczeń rodzinnych i pomocy osobom uprawnionym do alimentów przenikają się wzajemnie - oba świadczenia są przyznawane na podstawie sytuacji dochodowej strony i tożsamej dokumentacji. Tak więc, gdy ewentualnie nastąpi rozdzielenie tych zadań, strony będą zobligowane dwukrotnie dostarczać te same dokumenty.
Przyjęte formy organizacyjne, zdaniem wielu, zdały egzamin i z perspektywy większości jednostek samorządowych niecelowe jest przenoszenie części lub całości zadań związanych z ustawą o pomocy osobom uprawnionym do alimentów i ustawą o świadczeniach rodzinnych w struktury miast.
Należy także stwierdzić, że wszystkie działania oparte na wspomnianych ustawach są związane z szeroko pojętą pomocą społeczną kierowaną do mieszkańców gmin, a wybór, w jakich strukturach gminy będzie ona realizowana, powinien być w gestii samorządów.
Uprzejmie proszę o odniesienie się do przedstawionych propozycji zmian w ustawie.
Łączę wyrazy szacunku
Antoni Motyczka
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Antoniego Motyczkę
Oświadczenie skierowane do ministra środowiska Macieja Nowickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Pragnę zwrócić uwagę na limity uprawnień do emisji CO2 zapisane w projekcie Krajowego Planu Rozdziału Uprawnień na lata 2008-2012 z dnia 12 lutego 2008 r., zaproponowanego przez Ministerstwo Ochrony Środowiska. Zagadnienie to jest dla mnie interesujące, gdyż w owym projekcie jednemu z zakładów z branży hutniczej, firmie Pol-Am-Pack SA Oddział Huta Szkła "Orzesze", znajdującemu się w regionie, którego mieszkańców reprezentuję w Senacie RP, limit emisji CO2 został znacząco obniżony w stosunku do pierwotnego projektu z 20 grudnia 2007 r. Redukcja o 36%, z poziomu 26 262 Mg do 16 775 Mg, jest dla tego zakładu bardzo restrykcyjna i może negatywnie wpłynąć na jego sytuację ekonomiczną. Koszt zakupu brakujących uprawnień może ponadto w znaczący sposób utrudnić restrukturyzację przedsiębiorstwa. Wspomnę, iż zakład zatrudnia obecnie około stu sześćdziesięciu osób, a w związku z planami budowy nowego pieca wannowego zatrudnienie w firmie miało znaleźć kolejne pięćdziesiąt pięć osób.
Z informacji, jakie udało mi się uzyskać od zarządu spółki Pol-Am-Pack, wynika, że wskaźnik emisyjności CO2 w instalacji wspomnianej firmy jest jednym z najniższych w branży, a jego nominalny wzrost wynika przede wszystkim ze zwiększenia wolumenu produkcji, problemów z zaopatrzeniem w stłuczkę szklaną oraz postępującym zużyciem wanny szklanej. Ponadto przedsiębiorstwo poniosło znaczne nakłady finansowe na uruchomienie instalacji przetwarzania stłuczki zapewniającej podniesienie jej jakości, co skutkuje wyższą jakością produkowanego szkła. Wdrożono także nową technologię produkcji butelek, która skutkuje obniżeniem wskaźników emisyjności.
Intrygujące jest to, że ograniczenie limitów emisji CO2 w projekcie z dnia 12 lutego 2008 r. w stosunku do pierwotnego projektu z dnia 20 grudnia 2007 r. jest najbardziej restrykcyjne właśnie dla firmy Pol-Am-Pack Oddział Huta Szkła "Orzesze". Jeszcze ciekawsze jest to, że stosunkowo wysoki przydział emisji CO2, na poziomie 48 575 Mg, dostała nieistniejąca jeszcze instalacja firmy Colorobbia Polska Spółka z o.o.
W związku z tym zwracam się z apelem o zweryfikowanie limitów emisji CO2 zapisanych w projekcie Krajowego Planu Rozdziału Uprawnień na lata 2008-2012.
Łączę wyrazy szacunku
Antoni Motyczka
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Antoniego Motyczkę
Oświadczenie skierowane do ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego
Szanowny Panie Ministrze!
W trakcie spotkań z wyborcami, przede wszystkim tymi starszymi, wielokrotnie powraca problem bolesnych skutków działania słynnej ustawy z dnia 17 października 1991 r. Zmieniła ona w radykalny sposób niektóre przepisy ustawy z dnia 1 lutego 1983 r. o zaopatrzeniu emerytalnym górników i ich rodzin. Nowa ustawa zaczęła obowiązywać 1 stycznia 1991 r. Z miesiąca na miesiąc emerytury wielu górników pomniejszone zostały o około 60%. Na podstawie ustawy z dnia 30 czerwca 1994 r. przepisy poprzedniej ustawy zostały nieco złagodzone, skutkiem czego te "obcięte" działaniem ustawy z 17 października 1991 r. automatycznie wzrosły. Nigdy jednak nie osiągnęły już tak wysokiego poziomu, jaki gwarantowała ustawa z 1 lutego 1983 r. Do dziś emerytury tych ludzi są znacznie niższe od emerytur górników i osób dozoru, które z tych samych stanowisk, ale później odchodziły w stan spoczynku. Warto w tym miejscu przypomnieć, że chociaż październikową ustawę emerytalną z 1991 r. Trybunał Konstytucyjny odrzucił, to została ona i tak przyjęta, ponieważ weto Trybunału zostało odrzucone głosami ówczesnego Sejmu.
Dla zobrazowania tego problemu podam przykład. Mieszkający w Rybniku jeden z moich wyborców, inżynier górnik, pracował dwadzieścia siedem lat w kopalniach węgla kamiennego, by w 1991 r. przejść na emeryturę. Wówczas była ona równa około czterokrotności średniego wynagrodzenia w kraju. Po wspomnianej zmianie ustawy emerytalnej otrzymywał już tylko 38% dotychczasowego uposażenia. Dziś jego emerytura wynosi około 75% średniej płacy, to jest 1 tysiąc 863 zł netto. Jakkolwiek w naszym kraju emerytura tej wysokości nie należy do niskich, to przeliczana według dziś obowiązujących przepisów emerytalnych sięgałaby około 3 tysięcy zł. I to właśnie budzi frustrację i gorycz starszego pokolenia górników. Pracowali tak samo ciężko, nieraz dłużej, a dziś, gdy wielu z nich potrzebne są pieniądze na leczenie straconego pod ziemią zdrowia, często brakuje im pieniędzy, by wykupić lekarstwa w aptece.
Problemy te są mi bardzo dobrze znane, gdyż sam wywodzę się z tego środowiska. Dlatego zwracam się z apelem do ministra finansów, pana Jana Vincenta-Rostowskiego o rozważenie przedmiotowej kwestii i ustosunkowanie się do niej.
Łączę wyrazy szacunku
Antoni Motyczka
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatorów Macieja Grubskiego
i Krzysztofa Kwiatkowskiego
Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz
Szanowna Pani Minister!
Po konsultacjach ze środowiskiem lekarskim dotyczących najdotkliwszych problemów tej grupy zawodowej pozyskaliśmy informacje o istotnym pogorszeniu się sytuacji materialnej lekarzy rezydentów w szpitalach województwa łódzkiego.
W związku ze zwiększeniem środków finansowych przekazywanych szpitalom za wykonywane świadczenia medyczne wynikające z kontraktów szpitali z Narodowym Funduszem Zdrowia wzrosły wynagrodzenia lekarzy. Jednakże dyrektorzy łódzkich szpitali, podwyższając wynagrodzenia lekarzy, pominęli lekarzy rezydentów, choć uczestniczą oni w wykonywaniu usług na rzecz NFZ w takim samym stopniu, jak pozostali lekarze zatrudnieni w tych szpitalach. Lekarze rezydenci wykonują zawód lekarza i jednocześnie odbywają specjalizację w formie tak zwanej rezydentury, która jest przyznawana najlepszym z kandydatów wyłonionych w drodze obiektywnego konkursu. Lekarz rezydent ma więc co najmniej te same kwalifikacje i wykształcenie, ten sam zakres obowiązków, analogiczny staż pracy oraz wykonuje tę samą pracę, co inni lekarze będący w trakcie specjalizacji. Tymczasem dyrektorzy łódzkich szpitali, pomijając lekarzy rezydentów przy przyznawaniu podwyżek, zazwyczaj twierdzą, że wysokość wynagrodzenia lekarzy rezydentów regulują odrębne przepisy.
Postępowanie dyrektorów jest w sposób oczywisty sprzeczne z prawem pracy, w szczególności z zapisem art. 183 ustawy - Kodeks pracy, a także z prawem wspólnotowym. Ma tu miejsce ewidentne dyskryminowanie ze względu na tryb specjalizacji, który z punktu widzenia łączącego rezydenta z dyrekcją szpitala stosunku pracy przekłada się na rodzaj umowy o pracę i wymiar zatrudnienia. Nie istnieją legis specialis, które uprawniałyby do takiego traktowania, niezgodnego z prawem pracy dyskryminowania lekarzy rezydentów.
Naszą opinię potwierdza stanowisko Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego Ministerstwa Zdrowia z dnia 4 stycznia 2008 r., w którym czytamy, iż zgodnie z 30 rozporządzeniem ministra zdrowia z dnia 20 października 2005 r. w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy w rezydentów (DzU nr 213, pozycja 1779, z późniejszymi zmianami) środki finansowe na wynagrodzenie zasadnicze nie obejmują wynagrodzenia za dyżury medyczne oraz pozostałych składników wynagrodzeń wynikających z układu zbiorowego pracy lub regulaminu wynagrodzenia obowiązującego w jednostce zatrudniającej lekarza w trybie rezydentury. W związku z powyższym podmiot zatrudniający lekarza w trybie rezydentury ma pełną swobodę w podwyższaniu wynagrodzenia za dyżury medyczne oraz ustalania dodatkowych składników wynagrodzenia pod warunkiem, że dodatkowe składniki wynikają z układu zbiorowego pracy albo regulaminu wynagrodzenia.
Ponadto w myśl art. 183c 1 kodeksu pracy, jeżeli lekarz rezydent pełni funkcję młodszego asystenta, to winien on otrzymać wynagrodzenie odpowiednie dla tej funkcji. Nie ma bowiem żadnego powodu, by zakład opieki zdrowotnej, korzystając z pracy rezydenta wykonywanej w zakresie czynności młodszego asystenta, opłacał tę pracę niżej niż lekarza zatrudnionego na tym samym stanowisku, ale nieodbywającego specjalizacji w ogóle albo odbywającego specjalizację na zasadach tak zwanego oddelegowania. Zgodnie z dalszą treścią art. 183c 1 kodeksu pracy pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości. Mówi o tym również art. 112 kodeksu pracy, w którym czytamy, że pracownicy mają równe prawa z tytułu jednakowego wypełnienia takich samych obowiązków.
Wobec tego nic nie stoi na przeszkodzie, aby dyrektorzy podnosili wynagrodzenia rezydentów, a podwyżki takie muszą mieć miejsce wszędzie tam, gdzie podwyższone są wynagrodzenia lekarzy odbywających specjalizację w innych trybach.
Z naszych informacji wynika, że w województwie łódzkim wynagrodzenia zasadnicze lekarzy rezydentów nie są wyrównywane do wysokości wynagrodzenia innych lekarzy z tym samym stażem pracy, odbywających specjalizację w ramach umowy o pracę. Takie postępowanie dyrektorów dziwi, również z ekonomicznego punktu widzenia. W istocie zatrudnienie lekarzy rezydentów jako pracowników świadczących usługi realizowane przez szpitale jest najkorzystniejszą formą zatrudnienia lekarza po stażu podyplomowym ze względu na finansowanie istotnej części jego wynagrodzenia przez Ministerstwo Zdrowia.
Niepodjęcie pilnych działań naprawiających złą sytuację będzie miało w krótkim czasie bardzo negatywne skutki społeczne i ekonomiczne. Ewentualna utrata części lekarzy rezydentów z województwa łódzkiego może nie tylko spowodować pozbycie się najlepszych kandydatów na specjalistów, ale także przyniesie straty ekonomiczne.
Prosimy panią minister o odniesienie się do niniejszej sprawy oraz wskazanie, jakie działania zamierza pani podjąć w celu usunięcia powyższych nieprawidłowości.
Z poważaniem
Maciej Grubski
Krzysztof Kwiatkowski
Oświadczenie złożone
przez senatora Sławomira Kowalskiego
Oświadczenie skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego
Szanowny Panie Ministrze!
Przez wieki województwo śląskie postrzegane było jako teren przemysłowy, a jego walory kulturowe były niemalże zupełnie pomijane. Obecnie podejmowane są liczne inicjatywy związane ze zmianą tego wizerunku. Wiele działań promocyjnych zmierza do wykreowania nowej wizji rozwoju województwa - regionu nowoczesnego, o bogatym dorobku kulturowym i dziedzictwie kulturowym o cennych walorach. Dlatego też istotną kwestią staje się utworzenie w Katowicach Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków z pracownią terenową w Pszczynie i ewentualnie w Częstochowie (Jasna Góra).
Uzasadniając ten projekt, chciałbym przedstawić krótką charakterystykę środowiska i dziedzictwa kulturowego województwa śląskiego.
W krajobrazie kulturowym województwa wybitne walory posiadają historyczne kompozycje krajobrazowe w Cieszynie, Koszęcinie, Pszczynie, Rudach, Świerklańcu, Złotym Potoku i Żywcu. Spośród założeń tych na szczególną uwagę zasługuje zamek w Pszczynie, gdzie mieści się Muzeum Zamkowe. To jedna z niewielu rezydencji w Polsce, w której zachowało się w zdecydowanej większości oryginalne wyposażenie, pochodzące z przełomu XIX i XX wieku.
Na całym obszarze województwa śląskiego istnieje gęsta sieć osadnicza historycznych ośrodków miejskich o genezie średniowiecznej. Także znaczna część wsi sięga swoimi korzeniami okresu średniowiecza. W granicach województwa śląskiego znajduje się czterdzieści sześć miast historycznych. Trzydzieści trzy miasta historyczne posiadają obecnie prawa miejskie, a ich układy urbanistyczne wpisane są do rejestru zabytków. Są to: Będzin, Biała, Bielsko, Bieruń, Bytom, Cieszyn, Czeladź, Częstochowa, Gliwice, Kłobuck, Koziegłowy, Krzepice, Lubliniec, Miasteczko Śląskie, Mikołów, Mysłowice, Pilica, Pszczyna, Pyskowice, Racibórz, Rybnik, Siewierz, Skoczów, Sławków, Sośnicowice, Strumień, Tarnowskie Góry, Toszek, Wodzisław Śląski, Woźniki, Żarki, Żory, Żywiec. Osiem historycznych miast utraciło prawa miejskie, ale ich układy urbanistyczne wpisane są do rejestru zabytków. Są to: Janów, Mrzygłód, Mstów, Olsztyn, Przyrów, Włodowice, Złoty Potok, Żarnowiec. Trzy historyczne miasta posiadają prawa miejskie, ale ich układy urbanistyczne nie są chronione wpisem do rejestru zabytków. Są to: Koniecpol, Ogrodzieniec, Szczekociny. Dwa historyczne miasta utraciły prawa miejskie i ich układy urbanistyczne nie są wpisane do rejestru zabytków. Są to: Kromołów, włączony w granice Zawiercia, oraz Lelów.
Specyficznym dziedzictwem kulturowym okresu industrializacji, podkreślającym odrębność i wyjątkowość krajobrazu kulturowego regionu, są historyczne obiekty i zespoły zabudowy związane z:
- górnictwem węgla kamiennego, jak zabudowa szybu "Sobieski" w Radlinie, zabudowa dawnego szybu "Alfred" w Katowicach, zabudowy dawnych szybów "Franciszek" i "Andrzej" w Rudzie Śląskiej, kopalnia "Zabrze Zachód" ("Królowa Luiza"), "Guido" i Sztolnia Dziedziczna w Zabrzu, kopalnia "Michał" w Siemianowicach, kopalnia "Polska" w Świętochłowicach, zespół ruchu I kopalni "Saturn" w Czeladzi, szyby powietrzne kopalni "Rydułtowy", "Katowice", "Ignacy" w Rybniku, budynki dawnej KWK "Gliwice";
- wydobyciem i przetwórstwem metali kolorowych, jak kopalnia cynku i srebra w Tarnowskich Górach (Sztolnia Czarnego Pstrąga), huta cynku "Uthemann" w Szopienicach, walcownie w Lipinach i Szopienicach,
- hutnictwem żelaza, jak wieże gichtociągowe w Porębie i Palowicach, dawna Huta Gliwicka, obecnie GZUT.
Z rozwojem przemysłu związane są również zespoły fabryczno-rezydencjonalne, patronackie założenia osiedli robotniczych, wille oraz pałace fabrykanckie. Najbardziej wartościowe zachowane zespoły fabryczno-rezydencjonalne to: zespół H. Dietla oraz Schoenów w Sosnowcu, Hantkego w Częstochowie (zakłady hutnicze "B. Hantke SA"), zespół bielskich fabrykantów włókienniczych. Z kolei najbardziej znane osiedla i kolonie robotnicze związane z określonymi zakładami przemysłowymi to: Giszowiec i Nikiszowiec w Katowicach, osiedla w Bytomiu, Czeladzi, Czerwionce-Leszczynach, Gliwicach, Knurowie, Pszowie, Radlinie, Rybniku, Zabrzu i Zawierciu.
Najcenniejsze zabytki techniki i obiekty poprzemysłowe o wyjątkowych walorach historycznych i architektonicznych tworzą Szlak Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, który jest swoistym przewodnikiem po postindustrialnym dziedzictwie kulturowym regionu. Można stwierdzić, iż bez wątpienia w swojej kategorii przedstawia ono największe wartości w skali kraju, a nawet Europy.
Charakterystyczną i bardzo liczną grupą obiektów zabytkowych o dużych walorach kulturowych są obiekty architektury drewnianej, w tym zwłaszcza drewniane kościoły, których zachowało się przeszło siedemdziesiąt, przede wszystkim o konstrukcji zrębowej. Obiekty rozlokowane są na terenie całego województwa, jednak największa ich liczba i koncentracja występuje w powiatach: gliwickim, lublinieckim, pszczyńskim, rybnickim oraz w rejonie Bielska-Białej, Cieszyna i Żywca. Obiekty te powstawały na przestrzeni wielu wieków: od XV aż do XX wieku. Skupiska świeckiego budownictwa drewnianego występują na terenach górskich oraz w północnej i wschodniej części województwa. Najcenniejsze obiekty drewnianej architektury tworzą Szlak Architektury Drewnianej Województwa Śląskiego.
Wyróżnikiem krajobrazu kulturowego województwa jest szczególne nasycenie budowlami militarnymi. Pierwszą grupę tych zabytków, najbardziej znaną, tworzy linia zamków o średniowiecznym rodowodzie, nazywana Szlakiem Orlich Gniazd. Jurajskie warownie wpisują się w wyjątkowy krajobraz Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej o urozmaiconej rzeźbie terenu, stanowiący mozaikę kompleksów rolno-leśnych, z niewielkimi miastami i wsiami o charakterystycznym budownictwie wykorzystującym lokalny surowiec, jakim jest kamień wapienny.
Drugą cenną grupę zabytków "architektury militaris" stanowią współczesne fortyfikacje Obszaru Warownego Śląsk z lat 1933-1939. Przebiegały one szerokim półkolem wokół Chorzowa, Katowic oraz Mikołowa. Generalnie fortyfikacje polskiego Obszaru Warownego Śląsk ciągnęły się od Przeczyc do rzeki Gostynki. W 1939 r. wzniesiono fortyfikacje w miejscowościach: Lubliniec, Częstochowa, Tarnowskie Góry, Bielsko-Biała, Podgórze, Pszczyna, Rybnik, Żory oraz fortyfikacje karpackie w Węgierskiej Górce, Krzyżowej i Przyborowie.
Zespół obiektów militarnych uzupełniają miejsca upamiętniające wydarzenia historyczne: między innymi pole bitewne z 1794 r. pod Szczekocinami, pole bitwy pod Mokrą, Kopiec Wolności w Piekarach Śląskich czy zespół Radiostacji Gliwickiej.
Obiektem wyjątkowym ze względu na jego znaczenie w historii i kulturze Polski oraz jako miejsce kultu religijnego i cel pielgrzymek na trwale wpisanym w krajobraz regionu jest klasztor o.o. Paulinów na Jasnej Górze. W krajobrazie kulturowym województwa śląskiego czytelny jest również krajobraz ukształtowany pod wpływem ponadpięćsetletniego gospodarowania zakonu cystersów. Krajobraz ten z zespołem klasztornym w Rudach Raciborskich, połączonym systemem promieniście i rokadowo rozchodzących się dróg, z leśniczówkami, stawami rybnymi, kapliczkami i zespołami dworskimi, jest znaczący dla promocji regionu.
Wbrew obiegowej opinii o silnej poprzemysłowej degradacji środowiska naturalnego na terenie województwa śląskiego na zachód od Odry na obszarach najbardziej żyznych gleb ziemi raciborskiej występuje krajobraz rolniczy z układami komponowanymi w oparciu o wyjątkowo liczne węzłowe założenia pałacowo-parkowe z folwarkami oraz charakterystyczne układy ruralistyczne (zabudowa zagrodowa typu frankońskiego). Harmonijny krajobraz rolniczy zachował się także na północnym wschodzie i północy województwa oraz na zachód od Tarnowskich Gór i Gliwic.
Charakterystyczny typ krajobrazu kulturowego województwa związany jest z gospodarką stawową i kształtowaną od średniowiecza gęstą siecią stawów rybnych (tak zwany żabi kraj). Na obszarze tym, sięgającym od Skoczowa po Zator w województwie małopolskim, zachowała się historyczna zabudowa folwarków rybackich wraz z nielicznymi przykładami obiektów hydrotechnicznych.
Pragnę także wspomnieć, że Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków posiada swoje oddziały terenowe we wszystkich województwach z wyjątkiem naszego regionu, co świadczy o tym, że województwo śląskie nadal postrzegane jest jako obszar pozbawiony walorów kulturowych.
Dla dalszego rozwoju województwa istotny jest związek, jaki istnieje między jakością krajobrazu a jakością życia w regionie. Dlatego też coraz większe zrozumienie znajduje potrzeba ochrony krajobrazów kulturowych i terenów otwartych. Niemniej, szczególnie w ostatnich dekadach, wiele historycznych krajobrazów kulturowych szybko traci swe charakterystyczne cechy. Dzieje się tak pod wpływem rozwoju intensywnego rolnictwa, konsolidacji gospodarstw, melioracji i procesów urbanizacyjnych. W rezultacie bezpowrotnie tracona jest różnorodność krajobrazu województwa, a niekiedy wielkie kompleksy terenów otwartych i zielonych podlegają zanieczyszczeniu i redukcji ich bioróżnorodności pod wpływem rozwoju infrastruktury drogowej, turystyki i rekreacji. Stąd też znaczenie krajobrazu jako atrakcyjnego czynnika lokalizacji działalności gospodarczej, rozwoju turystyki i rekreacji będzie w takich regionach systematycznie maleć. Przeciwdziałaniem procesom destrukcyjnym powinna być ochrona i promocja charakterystycznych historycznych krajobrazów w województwie śląskim. I w tym właśnie widzę rolę Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Katowicach.
Sławomir Kowalski
Oświadczenie złożone
przez senatora Zdzisława Pupę
Oświadczenie skierowane do minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej
Szanowna Pani Minister!
Moje oświadczenie dotyczy skreślenia projektu pod nazwą "Budowa Zakładu Zagospodarowania Odpadów Kozodrza-Paszczyna" z listy projektów kluczowych dla Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na lata 2007-2013.
Weryfikacja listy projektów kluczowych dla Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na lata 2007-2013 spowodowała usunięcie z niej projektu pod nazwą "Budowa Zakładu Zagospodarowania Odpadów Kozodrza-Paszczyna".
Gospodarka odpadami komunalnymi w województwie podkarpackim, podobnie jak w całej Polsce, opiera się na ich przewożeniu i składowaniu na składowiskach odpadów. Zapisy traktatu akcesyjnego oraz przepisy Unii Europejskiej obligują nas do minimalizacji odpadów unieszkodliwianych poprzez składanie. Dlatego "Krajowy plan gospodarki odpadami 2010" (KPGO 2010) określił cele i zadania pozwalające na zagospodarowanie odpadów w taki sposób, aby ograniczyć ich ilość, zwłaszcza w przypadku odpadów ulegających biodegradacji, deponowanych na składowiskach, oraz zminimalizować liczbę funkcjonujących składowisk. Celowi temu miałyby służyć planowane zakłady zagospodarowania odpadów, które zgodnie z zapisami KPGO 2010 winny obsługiwać przynajmniej sto pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Budowa tych zakładów pozwoliłaby na kompleksowe zagospodarowywanie odpadów komunalnych.
Na terenie województwa podkarpackiego jednym z takich zakładów, który docelowo miałby obsługiwać prawie czterysta tysięcy mieszkańców i przyjmować odpady balastowe od dalszych dwustu tysięcy mieszkańców, byłby Zakład Zagospodarowania Odpadów (ZZO) Kozodrza-Paszczyna. Jego wybudowanie pozwoliłoby na wypełnianie obowiązków nałożonych na samorządy gminne przez zapisy ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. o odpadach oraz zapisy ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Inwestycja ta doskonale wpisuje się w założenia "Krajowego planu gospodarki odpadami 2010", a w projekcie aktualizacji "Planu gospodarki odpadami dla województwa podkarpackiego" została wskazana jako najważniejsza i największa wśród zaplanowanych siedmiu inwestycji dotyczących ZZO.
Pragnę także poinformować Panią Minister, iż w celu realizacji inwestycji w ZZO Kozodrza-Paszczyna podjęto już różne działania organizacyjne i finansowe, a ze względu na wprowadzone tak zwane linie demarkacyjne (obsługa powyżej stu pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców) projekt ten nie będzie mógł być finansowany z innych środków, na przykład z regionalnego programu operacyjnego.
Nadmieniam, że w województwie jest to kluczowy projekt związany z zagospodarowaniem odpadów komunalnych, a konkursowa forma wyboru projektów, spoza listy projektów kluczowych, nie daje stabilizacji finansowej - gwarancji otrzymania środków przy spełnieniu wszystkich wymogów - niezbędnej do jego realizacji.
Dostrzegając słuszność realizacji tej inwestycji, proszę o ponowne wpisanie niniejszego projektu na listę projektów kluczowych.
Zdzisław Pupa
Oświadczenie złożone
przez senatora Romana Ludwiczuka
Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka
Szanowny Panie Ministrze!
Jednym z ważniejszych problemów, przed którymi stoi obecnie Polska, jest rozwiązanie kwestii wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych. Dla rozwoju polskiej energetyki odnawialnej znaczące były dokumenty rządowe, przede wszystkim "Strategia rozwoju energetyki odnawialnej", która zakłada, że w 2010 r. udział niekonwencjonalnych źródeł energii powinien wynieść 7,5%, a do roku 2020 proporcjonalnie 14%.
W swoich ostatnich wypowiedziach podkreślił pan wzrost znaczenia odnawialnych źródeł energii w europejskim, a w tym i w polskim, bilansie energetycznym. Odnosi się pan do unijnych planów dotyczących energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii i określa je jako "inspirację do rozwoju nowych technologii w gospodarce". Zapowiada pan również włączenie ich do rządowych strategii energetycznych.
W związku z tym zwracam się do pana z pytaniem, jakie konkretne rozwiązania planowane są w celu osiągnięcia założeń europejskiej strategii dotyczącej energetyki odnawialnej do 2020 r. Czy ministerstwo planuje wsparcie finansowe badań nad wspomnianymi nowymi technologiami? Czy planowane jest premiowanie jakiegoś konkretnego rodzaju odnawialnych źródeł energii?
Z poważaniem
Roman Ludwiczuk
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Romana Ludwiczuka
Oświadczenie skierowane do ministra środowiska Macieja Nowickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Od maja 2004 r., a więc od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, prowadzone są prace związane z implementacją dyrektyw Unii Europejskiej w naszym kraju. Obecnie jedną z bardzo ważnych spraw jest rozwiązanie problemu wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych.
Polska ma wyjątkowo korzystne warunki geologiczne, termiczne i geograficzne do wykorzystania energii geotermalnej dla potrzeb społecznych. Posiada największe w Europie udokumentowane zasoby energii geotermalnej - około 25-100 miliardów t paliwa umownego - zgromadzone w skałach osadowych, których miąższość przekracza 10 km. Geotermia może w pełni pokryć zapotrzebowanie naszego kraju na gorącą wodę. Niestety, obecnie w naszym kraju udział energii geotermalnej w strukturze wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych wynosi zaledwie 0,10%. Jeżeli do 2010 r. nie osiągniemy poziomu 7,5% udziału zielonego prądu w bilansie energetycznym, będziemy musieli kupować tę energię od naszych sąsiadów.
Na terenie Polski wykonano ponad trzydzieści tysięcy odwiertów - w tym siedem tysięcy głębokich - w celu poszukiwania ropy i gazu. Tylko w 1/4 z nich odkryto te złoża. Pozostałe mogłyby być skutecznie wykorzystywane do pozyskiwania wód termalnych.
W Polsce pierwszy badawczy zakład geotermalny uruchomiono dwadzieścia lat temu. Od tej pory powstały zaledwie cztery zakłady ciepłownicze oparte na źródłach ciepłych wód.
Konieczność zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w bilansie energetycznym świata, a także Polski, wpływa na wyraźny wzrost zainteresowania, szczególnie władz samorządowych, wykorzystaniem wód termalnych głębokich poziomów wodonośnych, i to zarówno w aspekcie energetycznym, jak i balneologicznym czy rekreacyjnym - spa. Wysokie koszty inwestycyjne związane z procesem wykorzystania tych wód przy wysokim ryzyku braku sukcesu wpływają na potrzebę uzyskiwania coraz dokładniejszych informacji na temat warunków występowania wód termalnych.
Zwracam się do pana ministra z prośbą o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania.
Czy wyznaczone są rejony, w których występują wody termalne, oraz obszary deficytowe?
Czy przygotowywane są kierunki działań w zakresie rozpoznawania, ochrony i dystrybucji zasobów wód podziemnych?
Jaka jest obecna polityka ministerstwa mająca na celu osiągnięcie w Polsce wspomnianego, wynoszącego 7,5% poziomu udziału energii odnawialnych w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem wód termalnych?
W jaki sposób ministerstwo wspiera samorządy lokalne w ich działaniach skierowanych na wykorzystanie wód termalnych?
Z poważaniem
Roman Ludwiczuk
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Romana Ludwiczuka
Oświadczenie skierowane do ministra skarbu państwa Aleksandra Grada
Szanowny Panie Ministrze!
Sytuacja lecznictwa sanatoryjnego jest nie najlepsza. Nakłady na lecznictwo uzdrowiskowe w ciągu ostatnich lat bardzo spadły, co zachwiało kondycją finansową sanatoriów. Wiele przedsiębiorstw uzdrowiskowych popadło w długi, ich sytuacja jest naprawdę trudna.
Kwestia prywatyzacji uzdrowisk od lat pozostaje nierozwiązana. Poprzedni rząd w dniu 31 stycznia 2007 r. ogłosił aktualizację koncepcji prywatyzacji spółek uzdrowiskowych, w której widnieje zapis, iż prywatyzacja spółek uzdrowiskowych "może nastąpić nie wcześniej niż w 2008 r." Dokument ten zawiera listę uzdrowisk wyłączonych z prywatyzacji oraz uzdrowisk przeznaczonych do częściowej prywatyzacji z zachowaniem pakietu kontrolnego przez skarb państwa. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że postrzeganie prywatyzacji jako panaceum na wszystkie bolączki uzdrowisk jest daleko posuniętą naiwnością.
Zwracam się do pana z następującymi pytaniami.
Czy są przygotowane nowe plany funkcjonowania uzdrowisk w Polsce, ich aktywizacji społeczno-gospodarczej oraz rozwoju tak zwanej turystyki uzdrowiskowej?
Czy ministerstwo zamierza realizować założenia zawarte w aktualizacji koncepcji prywatyzacji spółek uzdrowiskowych z dnia 31 stycznia 2007 r., czy też ma odrębną koncepcję prywatyzacji spółek uzdrowiskowych?
Czy ministerstwo ma przygotowaną nową listę uzdrowisk wyłączonych z prywatyzacji?
Z poważaniem
Roman Ludwiczuk
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Przemysława Błaszczyka
Oświadczenie skierowane do ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego
Szanowny Panie Ministrze!
W dniu 3 marca 2008 r. byłem uczestnikiem spotkania zorganizowanego przez panią Jolantę Chełmińską, wojewodę łódzkiego, z panem Cezarym Grabarczykiem, ministrem infrastruktury. Spotkanie dotyczyło infrastruktury drogowej w województwie łódzkim. Plany przedstawione przez pana ministra są bardzo ambitne i wyrażam głęboką nadzieję, że będą one zrealizowane w ustalonych terminach.
Z przedstawionego programu wynika, iż wszystkie autostrady będą budowane w systemie koncesyjnym i będą to drogi płatne. Przerażony obecnymi kosztami przejazdu polskimi autostradami (25 km - 6,5 zł) zadałem pytanie, czy istnieje możliwość obniżenia tych wygórowanych cen. W przeciwnym razie mało kogo będzie stać na korzystanie z autostrad, przez co nie będą one w pełni wykorzystywane i nie spełnią pokładanych w nich nadziei. W odpowiedzi pan minister stwierdził, że nie zależy to od niego, a suma opłat została ustalona w 2004 r. na odpowiednim poziomie (jeśli dobrze usłyszałem, z wyliczenia wynika, że jest to 26 gr za 1 km). Ponadto pan minister stwierdził, iż jedynie Ministerstwo Finansów może obecnie cokolwiek w tej kwestii zmienić.
W związku z tym moje pytanie brzmi: czy Ministerstwo Finansów zauważa problem w tym, że nasze autostrady są jednymi z najdroższych w Europie? Czy macie państwo jakieś koncepcje rozwiązania tego problemu oraz czy możliwe byłoby poniesienie przez budżet państwa takiej części opłaty, która realnie obniżyłaby koszty przejazdu naszymi autostradami?
Z wyrazami szacunku
Przemysław Błaszczyk
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Przemysława Błaszczyka
Oświadczenie skierowane do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka
Szanowny Panie Ministrze!
Gdy w 1998 r. nastąpił podział administracyjny Polski na gminy, powiaty i województwa, a wraz z nim podział dotyczący administrowania drogami, powstał chaos spowodowany odpowiedzialnością samorządów za drogi przekazane z "urzędu" przez państwo. Często się zdarza, że dana droga nie jest ani gminna, ani powiatowa i nie ma organów odpowiedzialnych za jej stan. Starosta uważa, że droga należy do gminy, wójt zaś uważa, że to powiat jest za nią odpowiedzialny.
Czy nie należałoby uporządkować przepisów dotyczących podziału dróg między samorządy? Może powinien powstać nowy podział dróg, w którym wzięliby udział przedstawiciele wojewody, starostowie i wójtowie?
Ponadto budżety gmin, a przede wszystkim powiatów, są takie, że nie są oni w stanie, przy tak wysokich cenach materiałów budowlanych i wysokich kosztach zatrudnienia pracowników drogowych, utrzymywać ani remontować dróg, za które są odpowiedzialni.
Do moich biur senatorskich napływają prośby od samorządowców z województwa łódzkiego, którego jestem mieszkańcem i przedstawicielem w Senacie RP, zaniepokojonych przedstawioną sytuacją.
Korzystając z mojego prawa, zgodnie z art. 49 Regulaminu Senatu RP, pragnę zapytać Pana Ministra, czy podejmie stosowne kroki zmierzające do uporządkowania sytuacji administracyjnej na polskich drogach oraz czy widzi możliwość wprowadzenia subwencji drogowej przede wszystkim dla powiatów.
Z wyrazami szacunku
Przemysław Błaszczyk
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Bisztygę
Oświadczenie skierowane do ministra obrony narodowej Bogdana Klicha
Szanowny Panie Ministrze!
Oświadczenie dotyczy lokalizacji w Krakowie jednostki o znaczeniu strategicznym.
Jako członek senackiej Komisji Obrony Narodowej i senator z okręgu krakowskiego zwracam się do Pana Ministra z prośbą o rozważenie możliwości umiejscowienia w Krakowie - najlepiej na jego obrzeżach - jednej ze strategicznych dla kraju jednostek wojskowych. To, jaki rodzaj wojsk zostałby przeniesiony, pozostawiam do decyzji panu ministrowi.
W ostatnich latach "zasoby wojska" w Krakowie zostały znacznie uszczuplone. Pora więc na wyrównanie dysproporcji i podjęcie decyzji, która przez mieszkańców oraz władze samorządowe zostałaby przyjęta z satysfakcją i wdzięcznością.
Z wyrazami szacunku
Stanisław Bisztyga
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Bisztygę
Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka
Szanowny Panie Ministrze!
Oświadczenie to dotyczy rozszerzenia Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na Myślenice.
Zwracam się do Pana Premiera o pozytywne rozpatrzenie prośby władz samorządowych Myślenic i uruchomienie procedur związanych z rozszerzeniem Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na Myślenice.
W strefie tej zamierza inwestować między innymi firma Tele-Fonika Kable SA, która od piętnastu lat działa na terenie Myślenic, tworzy nowe miejsca pracy, jest jedną z najbardziej prężnych i najlepiej rozwijających się firm w Polsce. Byłoby dużą stratą dla Myślenic i Małopolski, gdyby Tele-Fonika inwestowała w innych regionach.
Dlatego raz jeszcze gorąco proszę Pana Premiera o wyrażenie zgody na rozszerzenie granic strefy ekonomicznej na Myślenice - Dolne Przedmieście.
Z wyrazami szacunku
Stanisław Bisztyga
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Andrzeja Persona
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Lutowy protest rolników w Warszawie był wynikiem narastającego niezadowolenia z powodu spadku cen trzody chlewnej do poziomu krytycznego, czyli poniżej kosztów produkcji. Jednocześnie rząd na posiedzeniu w dniu 12 lutego 2008 r. podtrzymał decyzję o zakazie stosowania pasz genetycznie modyfikowanych (GMO) w żywieniu zwierząt. Decyzja rządu została bardzo krytycznie odebrana przez producentów żywca wieprzowego regionu kujawskiego.
Hodowcy trzody chlewnej i drobiu obawiają się znacznego wzrostu cen paszy. Praktycznie nie ma możliwości zakupu soi genetycznie niemodyfikowanej. Polskie potrzeby szacowane są na około 2 milionów t, a produkcja światowa wynosi około 4 milionów t. Cena soi i kukurydzy genetycznie niemodyfikowanych jest o około 10-15% wyższa od ceny pasz GMO. To oznacza, że koszty produkcji żywca w Polsce wzrosną o 20-30%. W konsekwencji konkurencyjność polskich produktów żywnościowych znacznie spadnie, a eksport polskiego mięsa się zmniejszy. W ramach wolnego handlu w krajach Wspólnoty Europejskiej do Polski napływać będzie tańsze mięso z innych krajów, w których nie ma zakazu karmienia zwierząt paszami GMO. Ograniczy to produkcję trzody, co może doprowadzić do upadłości wytwórni pasz i ubojni zwierząt, a co za tym idzie, do zmniejszenia zatrudnienia w sektorze związanym z produkcją mięsną. Modyfikowana śruta sojowa jest bazowym surowcem paszowym na całym świecie. Badania potwierdziły, że stosowanie pasz GMO w karmieniu zwierząt nie ma żadnego ujemnego wpływu na ich zdrowie oraz jakość i bezpieczeństwo żywności pochodzenia zwierzęcego.
Utrzymanie w mocy ustawy o paszach w opinii organizacji branżowych stanowi naruszenie swobody gospodarczej i jest sprzeczne z prawodawstwem unijnym.
Szanowny Panie Ministrze, czy utrzymanie zakazu stosowania pasz GMO w Polsce będzie równoznaczne z zablokowaniem napływu mięsa z UE i innych krajów, w których stosuje się pasze GMO? Ile wyniosą kary, które będziemy zobowiązani zapłacić do kasy Unii Europejskiej w związku z niedostosowaniem przepisów naszego prawa do prawa unijnego?
Z poważaniem
Andrzej Person
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Konopkę
Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz
Szanowna Pani Minister!
Kieruję do Pani Minister oświadczenie w sprawie wyceny usług medycznych w lecznictwie szpitalnym i specjalistycznym, a także nierówności w nakładach na jednego mieszkańca w poszczególnych regionach.
Zgodnie z Pani deklaracją - w związku z wejściem w życie przepisów o czasie pracy lekarzy - wycena usług medycznych wzrosnąć miała średnio do 12 zł za jeden punkt. W całym kraju NFZ kontraktuje usługi szpitalne po 12 zł lub więcej za punkt, a w województwie warmińsko-mazurskim średnio proponuje się 10,65 zł za punkt. Wynika to z możliwości finansowych dyrektora oddziału NFZ.
W tej sytuacji lekarze zaprotestowali i zapowiedzieli, szczególnie w szpitalach w Ełku i Olecku, ale także w innych placówkach, utrudnienia w organizacji pracy po 1 stycznia 2008 r. W ich ocenie - i trudno się z tym nie zgodzić - ich zarobki są niewspółmiernie małe w stosunku do innych grup zawodowych, wskazują też na nierówności płacowe, jeśli chodzi o lekarzy w poszczególnych regionach. Nie rekompensują też ich woli - wyraźnie podkreślam, że wyrażają oni taką wolę - pracy dłużej niż czterdzieści osiem godzin w tygodniu. Podobnie rzecz ma się z płacami innych grup zawodowych, w tym pielęgniarek i ratowników medycznych.
W mojej ocenie po raz kolejny regiony wschodniej Polski są dyskryminowane w wycenie usług medycznych, w sytuacji, gdy w innych regionach stawki za punkt przekraczają 12 zł. Województwo warmińsko-mazurskie, gdzie sieć szpitali i tak jest nazbyt uboga w odniesieniu do zabezpieczenia potrzeb medycznych, nie powinno być finansowo potraktowane gorzej niż inne regiony kraju. Obecny poziom finansowania jest konsekwencją funkcjonowania algorytmu z wagą 1,7 liczonego dla migracji pacjentów. Od kilku lat w województwie warmińsko-mazurskim kwota finansowania świadczeń zdrowotnych w przeliczeniu na jednego ubezpieczonego jest zdecydowanie niższa niż średnia na terenie kraju. W 2006 r. wynosiła ona w województwie 877 zł, a w kraju 949 zł, a w 2007 r. odpowiednio 955 zł i 1029 zł.
Pragnę też zwrócić uwagę Pani Minister na problem ochrony słabszych regionów, szczególnie tych, gdzie jest niższa gęstość zaludnienia. W imię uratowania szpitala czterooddziałowego w każdym powiecie wschodniej Polski warto rozważyć, podobny do stosowanego do dochodów samorządowych, system wyrównania, równoważenia dochodów, tym razem oddziałów NFZ i ZOZ, poprzez większe stawki za leczenie właśnie w obszarach rzadziej zaludnionych. Informuję, że na przykład szpital w Gołdapi tak naprawdę nie ma możliwości utrzymania się przy stosowanych stawkach pomnożonych przez liczbę zdarzeń, gdyż tych zdarzeń medycznych siłą rzeczy jest tam mniej niż w obszarach zurbanizowanych. Oczywiste jest, iż szpitale mieszczące się na tego typu obszarach, wymagają specyficznego finansowania za usługi medyczne, wyższego niż w obszarach gęściej zaludnionych.
Proszę o odpowiedź na następujące pytanie: czy możliwe jest wyrównanie do średniego poziomu w Polsce nakładów na lecznictwo szpitalne i specjalistyczne na jedną osobę w województwie warmińsko-mazurskim, przy uwzględnieniu możliwości, jakie daje rezerwa będąca w dyspozycji NFZ?
Proszę również o rozważenie wprowadzenia systemowego rozwiązania umożliwiającego zniesienie dysproporcji w finansowaniu szpitali działających na terenach o niskim procencie zaludnienia. Kwestia ta dotyczy nie tylko województwa warmińsko-mazurskiego, lecz też innych regionów Polski i w mojej ocenie ma charakter ogólnokrajowy.
Z wyrazami szacunku
Marek Konopka
Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Konopkę
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Szanowny Panie Ministrze!
W ostatnich latach zauważalne jest zahamowanie procesu przekazywania gospodarstw rolnych młodszemu pokoleniu. Gdy wprowadzono program rent strukturalnych, osoba przekazująca gospodarstwo o powierzchni kilku hektarów otrzymywała rentę w wysokości ponad 2 tysięcy zł. Dzisiaj rolnik, którego gospodarstwo ma powierzchnię nawet 100 ha, może liczyć najwyżej na połowę wymienionej kwoty.
Co rząd zamierza zrobić, by zachęcić do wymiany pokoleń w gospodarstwach rolnych? Czy planowane jest zwiększenie kwoty renty strukturalnej, by ten cel osiągnąć?
Z poważaniem
Marek Konopka
Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Konopkę
Oświadczenie skierowane do ministra środowiska Macieja Nowickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Według istniejących przepisów rolnik ma prawo wywozić swoje nieczystości tylko pod warunkiem posiadania odpowiedniego środka transportu i po odbyciu szkolenia zorganizowanego przez starostę. Jeśli nie spełnia wymienionych warunków, musi płacić za przejazd specjalnego pojazdu do odbioru nieczystości. Ponieważ koszt tej usługi jest bardzo wysoki, rolnicy, niestety, pozbywają się nieczystości na własną rękę ze szkodą dla środowiska naturalnego.
Na podstawie przeprowadzonych przeze mnie rozmów z rolnikami zwracam się do Pana Ministra z pytaniem, czy możliwa jest zmiana rozporządzenia dotyczącego wywożenia nieczystości z gospodarstwa z wykorzystaniem własnego transportu oraz zniesienie wynikających z tego tytułu pozwoleń oraz konieczności szkolenia.
Z wyrazami szacunku
Marek Konopka
Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Konopkę
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Szanowny Panie Ministrze!
W 12 ust. 1 rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi z dnia 17 października 2007 r. w sprawie szczegółowych warunków i trybu przyznawania pomocy finansowej w ramach działania "Modernizacja gospodarstw rolnych" objętego Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 po zmianach z dnia 5 listopada 2007 r. czytamy: "Wniosek o przyznanie pomocy składa się osobiście albo przez upoważnioną osobę bezpośrednio w oddziale regionalnym agencji właściwym ze względu na miejsce realizacji operacji, przy czym upoważniona osoba może jednego dnia złożyć wyłącznie: 1) jeden wniosek lub 2) dwa wnioski tego samego wnioskodawcy - w przypadku, o którym mowa w 11 ust. 2 pkt 2".
Zasadność takiego zapisu jest wątpliwa. Z pewnością powoduje niepotrzebne utrudnienia przy składaniu wniosków o modernizację zarówno dla rolników, jak i pracowników oddziałów regionalnych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Czy pan minister zamierza zmienić wyżej wymienione rozporządzenie, by w bieżącym roku wnioski w ramach działania "Modernizacja gospodarstwa rolnego" mogłyby być przyjmowane w powiatowych oddziałach agencji, ewentualnie składane w imieniu kilku rolników przez jedną upoważnioną osobę?
Z wyrazami szacunku
Marek Konopka
Oświadczenie złożone
przez senatora Marka Konopkę
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Szanowny Panie Ministrze!
Obecnie na rynku zbóż, a jak wskazują rolnicy, w szczególności na rynku żyta w naszym kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej, ma miejsce bardzo dziwna sytuacja związana z ceną skupu tony żyta ekologicznego. Obecnie przy sprzedaży żyta do Niemiec odbiorca niemiecki płaci polskim rolnikom 1 tysiąc 200 zł za tonę żyta i jest to kwota w porównaniu do cen, jakie proponują polscy odbiorcy, dużo wyższa.
W związku z tym zasadne jest następujące pytanie. Co robi Agencja Rynku Rolnego, która w ramach swojej statutowej działalności powinna regulować rynek, nie dopuszczając do sytuacji, w której najlepsze polskie zboże wyjeżdża za granicę z powodu wyższych cen skupu surowca? Czy w związku z tym spełnia ona swoją rolę, która powinna polegać na regulacji rynku w taki sposób, by dodatkowo zachęcać rolników do produkcji i sprzedaży zbóż w kraju?
Moim zdaniem innym ważnym celem, jaki powinien realizować rząd, oprócz ochrony krajowych producentów jest wprowadzenie lepszej informacji na temat produkcji zbóż ekologicznych oraz zapewnienie opłacalności i zbytu tychże zbóż.
Z wyrazami szacunku
Marek Konopka
Oświadczenie złożone
przez senatora Grzegorza Wojciechowskiego
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Do 1990 r. większość upraw i zwierząt gospodarskich w Polsce była obowiązkowo objęta ochroną ubezpieczeniową. Od lat dziewięćdziesiątych aż do teraz ubezpieczonych jest tylko kilka procent areału upraw i kilka procent zwierząt gospodarskich, co oznacza, że ochrona ubezpieczeniowa rolnictwa jest niewystarczająca. W związku z tym powstała ustawa o dopłatach do ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, uchwalona w roku 2005 i dwukrotnie nowelizowana, ostatnio w roku 2007. Jednak niejasne i nieprecyzyjne przepisy powodują, że rolnicy w Polsce, poza nielicznymi wyjątkami, nie stosują ochrony ubezpieczeniowej, co w pełni naraża ich i ich sytuację materialną na ryzyko wystąpienia katastrofy.
Sytuacja powinna ulec zmianie z dniem 1 lipca bieżącego roku, kiedy to zaczną obowiązywać przepisy ustawy mówiące o obowiązku zawarcia przez rolnika umowy ubezpieczenia od ryzyka szkód wywołanych przez grad, powódź, suszę, ujemne skutki przezimowania lub przymrozki wiosenne w odniesieniu do 50% powierzchni upraw rolnych w gospodarstwie. Jednakże zgodnie z licznymi sygnałami napływającymi od rolników sytuacja nie jest rozwiązana, bowiem ustawa nie reguluje wielu kwestii. Co więcej, zawarto w niej nieprzyjazne rolnikom rozwiązania utrudniające zawieranie korzystnych umów ubezpieczeniowych, a nawet wypłatę świadczeń w wypadku umów już zawartych. Firmy ubezpieczeniowe często odwlekają szacowanie szkód, nie chcąc uznawać ich przyczyn, szukają luk w przepisach, oddalają roszczenia poszkodowanych rolników pod byle pretekstem. Dotychczas w systemie dotowanych ubezpieczeń uczestniczą tylko cztery zakłady ubezpieczeniowe, gdyż w związku z dużym ryzykiem ubezpieczenia (coraz częściej występujące klęski żywiołowe) firmy nie są zainteresowane rozwijaniem oferty ubezpieczeniowej w zakresie ubezpieczenia upraw rolnych i zwierząt gospodarskich.
W związku z powstałą sytuacją mam kilka pytań, które adresuję do ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
Czy ministerstwo zamierza wnosić o zmianę niekorzystnego dla rolników zapisu w art. 6 ust. 2: "... zakład ubezpieczeń odpowiada za szkody spowodowane przez zdarzenia określone w art. 3 ust. 2 pkt 1-11a, jeżeli szkody w plonie głównym wyniosą co najmniej 30%"? Konsekwencją tego zapisu będzie szacowanie strat przez firmy ubezpieczeniowe poniżej progu wskazanego w ustawie.
Czy ministerstwo zamierza zaproponować ujednolicenie sytemu ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, tak by rolnik mógł jednorazowo zawrzeć umowę ubezpieczeniową obejmującą swym zasięgiem wszystkie prowadzone w gospodarstwie uprawy oraz zwierzęta i dotyczącą ubezpieczenia ich od odpowiednich rodzajów ryzyka? Czy nie byłoby zasadne ustalenie jednego okresu ubezpieczeniowego w odniesieniu do wszystkich rodzajów ryzyka oraz wszystkich rodzajów upraw i zwierząt?
Czy ministerstwo posiada informacje, ilu rolników skorzystało dotychczas z możliwości ubezpieczenia upraw rolnych i zwierząt gospodarskich z dopłatą budżetu państwa? Jaką część ogółu stanowią oni w zestawieniu z rolnikami, którzy ubezpieczają swe uprawy i zwierzęta bez dopłaty państwa?
W jaki sposób ministerstwo zamierza informować rolników o terminach zawierania umów ubezpieczeniowych z możliwością uzyskania dopłaty do ubezpieczenia? Czy nie zasadne byłoby zaproponowanie szkoleń dla rolników, tak by mogli oni aktywnie uczestniczyć w systemie dotowanych ubezpieczeń?
Jakie działania zamierza podjąć ministerstwo, by rozszerzyć listę zakładów ubezpieczeniowych uczestniczących w systemie ubezpieczeń z dopłatami?
Proszę o wyjaśnienie tych sprzeczności i przedstawienie odpowiednich rozwiązań, bowiem każdy rolnik powinien mieć prawo do otrzymania odszkodowania.
Jednak ważniejsze jest to, by w przyszłości stworzyć właściwy system zabezpieczeń, niż to, by finansować likwidację ewentualnych szkód. Funkcjonujące w rolnictwie mechanizmy ubezpieczeń od ryzyka wystąpienia klęsk żywiołowych mogą jedynie łagodzić negatywne skutki naruszenia stabilności rynków i dochodów rolniczych, nie będą one jednak wstanie zrekompensować istotnego spadku przychodów i poziomu dochodów w sektorze. Założeniem wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń upraw rolnych z dopłatą państwa było zachęcenie rolników do ubezpieczania swoich pól i zwierząt, by w przyszłości uniknąć tragicznych skutków anomalii pogodowych. Niestety, obecne przepisy w większości zniechęcają rolników do korzystania z tej formy pomocy.
Grzegorz Wojciechowski
Oświadczenie złożone
przez senatora Grzegorza Wojciechowskiego
Oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Oświadczenie dotyczy trudnej sytuacji, która od ponad pół roku utrzymuje się na rynku trzody chlewnej. Mam na myśli duże spadki cen i towarzyszący im wzrost kosztów produkcji spowodowany znacznym wzrostem cen zbóż oraz pasz. Obecnie ceny nie pokrywają już nawet 70% kosztów produkcji. Ta długotrwała tendencja przyczyni się do zmniejszania pogłowia świń w naszym kraju oraz uzależni nas od zwiększonego importu, co wpłynie na pogorszenie jakości i wzrost cen towarów z udziałem mięsa wieprzowego. Warto zaznaczyć, że produkcja trzody chlewnej w Polsce stanowi około 40% dochodów rolniczych, a w strukturze wydatków ludności na żywność mięso stanowi aż 30%, zaś wieprzowina jest podstawowym gatunkiem mięsa spożywanym przez Polaków. Według oceny Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w roku 2007 bilansowe spożycie wieprzowiny wyniosło 42 kg rocznie na osobę. Zgodnie z prognozami Instytutu przewidywany spadek podaży w wyniku redukcji pogłowia trzody chlewnej i wzrostu cen detalicznych może doprowadzić do obniżenia w roku 2008 konsumpcji wieprzowiny w Polsce. W rezultacie z powodu obecnego kryzysu na rynku wielu rolników producentów trzody może całkowicie zaprzestać produkcji.
W związku z trudną sytuacją na rynku trzody chlewnej pragnę skierować do Pana Ministra kilka pytań.
Jakie działania zamierza podjąć ministerstwo w celu przezwyciężenia kryzysu na rynku żywca wieprzowego? Co jest powodem tak niskiej ceny żywca wieprzowego? Dlaczego w handlu detalicznym mięsa ceny są wysokie, podczas gdy w skupie ceny spadają znacznie poniżej kosztów produkcji? Czy nie istnieje uzasadniona obawa zbyt silnej integracji pomiędzy zakładami przetwórczymi, która prowadzi do zakupu surowca poniżej jego wartości? W jaki sposób ministerstwo zamierza przeciwdziałać tej niezdrowej konkurencji?
Producenci trzody chlewnej sugerują również zmowę cenową zakładów paszowych. Czy wszystkie odnotowane w ostatnim czasie podwyżki cen pasz można uzasadnić bardzo wysokimi cenami zbóż? Czy ministerstwo planuje w najbliższym terminie zbadać przyczyny wzrostu cen na rynku pasz?
Do Polski są sprowadzane półtusze z Danii, Niemiec i Holandii po zaniżonych cenach. W jaki sposób rząd zamierza ograniczyć import odbywający się niejednokrotnie po cenach dumpingowych? Czy rząd zamierza podjąć jakieś inicjatywy, a jeśli tak, to jakie, żeby skutecznie ochronić Polskę przed nadmiernym i niekontrolowanym importem mięsa?
Jakie są efekty zniesienia embarga na import mięsa do Rosji i jak duża ilość mięsa została wyeksportowana na rynek rosyjski? Jaki jest obecnie udział rynku rosyjskiego w eksporcie mięsa ogółem? Jaki jest bilans importu i eksportu mięsa w Polsce?
W jakiej wysokości zostały wypłacone refundacje wywozowe do mięsa? Jakie firmy z nich skorzystały? Chodzi mi zwłaszcza o kierunek eksportu, o to, do jakich krajów był kierowany eksport objęty refundacjami wywozowymi.
Grzegorz Wojciechowski
Oświadczenie złożone
przez senatora Grzegorza Wojciechowskiego
Oświadczenie skierowane do ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego oraz do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego
Oświadczenie to dotyczy niekontrolowanego importu drobiu i mięsa drobiowego do Polski. Polscy hodowcy drobiu i producenci mięsa drobiowego sygnalizują, że sytuacja na rynku mięsa drobiowego w Polsce staje się coraz bardziej alarmująca w związku z niekontrolowanym importem mięsa spoza Unii, a także z nienadzorowanym importem z krajów członkowskich Wspólnoty do Polski. Import ten coraz częściej odbywa się po cenach dumpingowych i niezgodnie z obowiązującymi przepisami.
Chciałbym w związku uzyskać odpowiedź na kilka pytań, które adresuję do ministra finansów nadzorującego Służbę Celną oraz do ministra rolnictwa i rozwoju wsi:
Jaka jest wielkość importu mięsa drobiowego na rynek polski z Unii Europejskiej oraz z krajów trzecich i jaka część tego importu przypada na Polskę w ramach importu wewnątrzunijnego, to znaczy w ramach tak zwanego handlu wewnątrzwspólnotowego?
Z jakich krajów głównie jest realizowany import mięsa drobiowego na rynek polski?
Jaki jest udział w sprzedawanym w Polsce mięsie drobiowym mięsa pochodzącego z importu?
Czy został stwierdzony fakt importu mięsa drobiowego na rynek polski po cenach dumpingowych i czy rząd zamierza podjąć w tej sprawie jakieś działania ochronne?
Czy tranzyt mięsa drobiowego i żywych kur przez Polskę jest należycie kontrolowany? Czy podczas transportu są spełnione wszystkie wymagane standardy, w szczególności dotyczące czasu transportu żywych zwierząt?
Grzegorz Wojciechowski
Oświadczenie złożone
przez senatora Andrzeja Szewińskiego
Oświadczenie skierowane do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka
Szanowny Panie Ministrze!
Moje oświadczenie dotyczy propozycji zmiany ustawy o drogach publicznych.
Początkowo w zarządzie państwa znajdowało się około 100 tysięcy km dróg z całej Polski. Obecnie liczba ta zmniejszyła się do około 17 tysięcy km. W zarząd samorządów lokalnych miast na prawach powiatu przekazano odcinki dróg krajowych znajdujące się w granicach terytorialnych danego powiatu. Oznacza to, że utrzymywanie tych dróg oraz wykonywanie wszelkich związanych z tym działań inwestycyjnych należy do tych miast. Zarządcą zatem nie jest GDDKiA, choć powinna nim być, ale dany samorząd, dla którego oznacza to zwiększone wydatki na infrastrukturę drogową, co ma istotny wpływ na jego finanse.
Warto podkreślić, że ważnym problemem jest brak jednolitych zasad dotyczących zarządu dróg. W Polsce jest wiele miast, które odczuwają związane z tym brakiem kłopoty. Doskonałym tego przykładem jest Częstochowa. W jej granicach znajdują się odcinek drogi krajowej nr 1 z Warszawy do Katowic o długości 15,3 km oraz odcinki dróg krajowych nr 46, 43 i 91 o łącznej długości 45 km. Miasto otrzymało nad nimi zarząd w 1997 r. Od tego czasu udało się wykonać kilka bardzo podstawowych zadań, między innymi zbudować sygnalizację świetlną oraz fragment ekranów akustycznych.
Niestety ruch, jaki panuje szczególnie na DK-1, ma istotny wpływ na stan tej drogi. Miasto, ograniczając wydatki na drogi gminne, rocznie na utrzymanie przejezdności dróg krajowych wydaje około 10 milionów zł - jest to suma absolutnie minimalna - z puli około 30 milionów zł dostępnych na utrzymanie i budowę dróg w całym mieście. Pieniądze są wydawane na remont nawierzchni, uzupełnianie barier energochłonnych, frezowanie i wymianę dywaników asfaltowych. Całkowity koszt remontu miejskiego odcinka DK-1 szacuje się na około 300 milionów zł. Miasto nie jest już w stanie dłużej zapewniać bieżącego utrzymania odcinków dróg krajowych znajdujących się w jego granicach, ze względu na systematyczne wzrastanie natężenia ruchu, zwłaszcza że podbudowa samej drogi powinna spełniać odpowiednie wymogi - 115 kN na 1 m2. Ruch na miejskim odcinku DK-1 według ostrożnych wyliczeń utrzymuje się na poziomie około sześćdziesięciu tysięcy samochodów na dobę, z czego 1/3 to samochody ciężarowe. Przy tym natężeniu ruch miejski szacuje się na około piętnastu tysięcy pojazdów na dobę.
Budowa autostrady i obwodnicy według wstępnych obliczeń nie spowoduje zmniejszenia natężenia ruchu, przyczyni się jedynie do przejęcia nadwyżki pojazdów wynikającej ze wzrostu tego natężenia - wzrost będzie zresztą systematycznie następował w całym kraju - oraz zmniejszenia liczby samochodów ciężarowych.
Jak już podkreślałem, nie jest to problem tylko Częstochowy, ale także wielu innych miast w kraju, należy więc go potraktować jako problem rangi ogólnokrajowej. Samorządy miast na prawach powiatu dłużej nie uniosą na swych barkach samodzielnego utrzymania odcinków dróg krajowych znajdujących się w granicach miast, a to odbije się na użytkownikach tychże dróg.
W mojej ocenie najbardziej pożądanym i oczekiwanym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie subwencji drogowej na utrzymanie odcinków dróg krajowych znajdujących się w granicach terytorialnych miast na prawach powiatu i przekazanie jej do dyspozycji miejskich zarządców dróg. Pula pieniędzy byłaby wyliczana na podstawie danych dotyczących natężenia ruchu oraz całkowitej długości odcinków dróg krajowych w granicach administracyjnych miasta.
Subwencja wykorzystywana byłaby w dwóch celach: na bieżące utrzymanie, czyli odśnieżanie, sprzątanie, oświetlenie, bieżące remonty, uzupełnianie znoszonych barier energochłonnych; na sprawy inwestycyjne, czyli budowę ekranów akustycznych, sygnalizacji świetlnych, przebudowę skrzyżowań wraz ze zmianą podbudowy, budowę barier energochłonnych.
W związku z tym uprzejmie proszę o zajęcie stanowiska w tej sprawie oraz podanie konkretnej propozycji rozwiązania opisanego problemu. Czy możemy liczyć na to, że Pan Minister przygotuje i zgłosi poprawkę do ustawy o drogach publicznych, która likwidowałaby ten problem?
Z poważaniem
Andrzej Szewiński
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Andrzeja Szewińskiego
Oświadczenie skierowana do generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad Janusza Kopera
Szanowny Panie Dyrektorze!
Moje oświadczenie dotyczy przywrócenia zjazdu z DK-1 na drogę zbiorczą w miejscowości Wrzosowa w gminie Poczesna.
Do mojego biura senatorskiego zgłosił się mieszkaniec Wrzosowej w gminie Poczesna i zwrócił się do mnie o pomoc w rozwiązaniu pewnego problemu. Otóż, w miejscowości, w której mieszka, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zlikwidowała - za pomocą bariery ochronnej typu SP-09 - wjazd na drogę zbiorczą z drogi krajowej nr 1, znajdujący się na wysokości posesji o numerach: 14, 16 i 18 przy ulicy Katowickiej we Wrzosowej.
Opisywany wjazd istniał od trzydziestu pięciu lat i dopiero w 2004 r. został zlikwidowany, i to bez uprzedniego powiadomienia mieszkańców i podmiotów gospodarczych rozlokowanych wzdłuż ulicy Katowickiej. Podejmując decyzję o likiwidacji wjazdu, nie uwzględniono wcześniejszych uzgodnień z władzami gminy, z zarządem dróg, a w szczególności z mieszkańcami gminy, którzy przekazali fragmenty swoich działek pod budowę drogi. Zawarta wtedy umowa dotyczyła wykonania nowego wjazdu w miejsce uprzednio istniejących, które znajdowały się w połowie drogi zbiorczej. Po przebudowie drogi w 1973 r. pozostały jedynie dwa wjazdy, które zapewniały mieszkańcom dobrą obsługę posesji oraz możliwość prowadzenia działalności gospodarczej. W ciągu ostatnich dwudziestu lat przy ulicy Katowickiej powstało kilkanaście siedzib podmiotów gospodarczych, którym zamknięcie wjazdu na drogę zbiorczą przysporzyło olbrzymich problemów.
Sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że 3 lipca 2001 r. generalny dyrektor dróg publicznych wydał postanowienie o sygnaturze NR-DU-5/660/260/1212/2001, po rozpatrzeniu wniosku pana Zbigniewa Świąca, zamieszkałego przy ulicy Katowickiej 16 we Wrzosowej. Postanowienie to dotyczyło zaopiniowania projektu zagospodarowania położonej we Wrzosowej przy DK-1 działki o numerze geodezyjnym 231/4 pod rozbudowę budynku oraz określenia warunków skomunikowania tego terenu z DK-1, co zostało ujęte w ten sposób: "dojazd (wjazd i wyjazd) na terenie przedmiotowej posesji poprzez istniejącą drogę zbiorczą".
Podjęcie decyzji o zamknięciu wjazdu wyraźnie utrudniło wielu przedsiębiorcom prowadzenie działalności gospodarczej oraz sprawiło, że zmniejszyło się bezpieczeństwo osób poruszających się po drodze zbiorczej.
W związku z tym zwracam się z prośbą o potraktowanie przedstawionej sprawy z należytą uwagą i podjęcie odpowiednich działań i decyzji w celu przywrócenia wjazdu na drogę zbiorczą z DK-1 oraz innych udogodnień dla dobra ogółu mieszkańców i podmiotów gospodarczych. W załączniku do oświadczenia przedstawiam plan sytuacyjny.
Z poważaniem
Andrzej Szewiński
senator RP
Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP Zbigniewa Ćwiąkalskiego
Panie Ministrze!
Otrzymałem pismo z prośbą o interwencję w sprawie poszkodowanych kobiet: Teresy Adamus, Barbary Kowalskiej i Władysławy Adamus z Klizina, gmina Kodrąb, które zostały pobite w 1994 r. przez sąsiadów Stanisława Forysia i Krzysztofa Szadkowskiego. Mimo że wyżej wymienieni zostali uznani za winnych i otrzymali wyroki skazujące, nigdy nie ponieśli żadnej kary, co więcej, do dzisiaj nie zaprzestali podejmowania działań mających na celu zastraszenie poszkodowanych kobiet. Pani Teresa Adamus w wyniku pobicia jest kaleką, a Stanisław Foryś nawet nie figuruje w rejestrze skazanych.
Jak się wydaje, tak działania prokuratury, jak i same procesy sądowe wymagają sprawdzenia, czy nie doszło do naruszeń prawa przy kolejnych umorzeniach sprawy, bo między innymi miały ponoć zaginąć akta.
Uprzejmie proszę o zajęcie się tą sprawą.
Załączam odpowiednie dokumenty, przekazane mi przez Teresę Adamus.
Z poważaniem
Czesław Ryszka
Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska
Moje oświadczenie dotyczy ratyfikacji traktatu lizbońskiego reformującego Unię Europejską z pominięciem ogólnonarodowego referendum.
Panie Premierze, pośpiech, z jakim Pański rząd wprowadził pod obrady parlamentu ratyfikację traktatu lizbońskiego, budzi mój sprzeciw. Uważam, że jest to działanie nieprzemyślane i szkodliwe. Co więcej, kiedy rząd przyjął 19 lutego bieżącego roku projekt uchwały o ratyfikacji tegoż traktatu, powiedział pan do mediów: "Jestem przekonany, że proces ratyfikacji będzie przebiegał bez żadnych istotnych wątpliwości, w sposób szybki i pokazujący, że Polska jest tym członkiem Unii, któremu zależy na integracji europejskiej".
Dziwię się, że tak doświadczony polityk nie ma "istotnych wątpliwości" co do zapisów traktatu, który całkowicie burzy porządek państw europejskich i stawia pytania o suwerenność państw narodowych - traktat odbiera podmiotowość państwom europejskim i uruchamia mechanizm pozwalający na utworzenie z UE jednego sfederalizowanego państwa.
Konstytucja RP dopuszcza wprawdzie przekazanie kompetencji organów naszego państwa w niektórych sprawach na rzecz podmiotu międzynarodowego, ale nie dopuszcza przekazania kompetencji na rzecz innego państwa. Suwerenność narodu i państwa polskiego jest wartością nadrzędną. Dla niej przelewały krew, cierpiały i pracowały liczne pokolenia Polaków. Bodaj tylko w tym traktat jest sprzeczny z polską ustawą zasadniczą, czym powinni zająć się sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, do których należy między innymi badanie zgodności ustawy i ratyfikowanych umów międzynarodowych z konstytucją.
A może pan spokojnie zaakceptować obniżenie pozycji Polski w Unii Europejskiej, czego jeszcze niedawno sam pan bronił!?
Co jednak równie istotne, przyspieszając ratyfikację, wyzbył się pan wpływu na to, co będzie się dziać w Unii Europejskiej w wypadku odrzucenia traktatu przez którekolwiek państwo. A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia ze złym traktatem - mówi się o tym głośno w każdym z państw na Zachodzie. Państwa, które odrzucą traktat, będą mogły renegocjować korzystniejsze warunki dla siebie. Nam powiedzą: wyście traktat przyjęli z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Jeszcze jest czas, aby traktat zablokować w Sejmie, wiążąc jego akceptację ze stanowiskiem państw, w których traktat budzi kontrowersje lub musi być poddany pod referendum.
Także u nas z referendum nie należy się spieszyć, bo to tylko inna forma ratyfikacji.
Czesław Ryszka
Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do minister zdrowia Ewy Kopacz
Pani Minister!
Otrzymałem pismo od dużej grupy lekarzy w sprawie Lekarskiego Egzaminu Państwowego, obowiązującego młodych lekarzy od 2004 r. Jak wiadomo, od początku jest on przedmiotem wielu kontrowersji w środowisku przyszłych lekarzy. Większość uważa ten egzamin za zbędny, a także niezgodny z Konstytucją RP, ponieważ stanowi ograniczenie wolności wykonywania zawodu, co jest prawem zapisanym w art. 65 ust. 1 Konstytucji RP.
Owszem, można twierdzić, że LEP jest konieczny w celu podniesienia poziomu wyszkolenia lekarza, jednak trudno zgodzić się z tą tezą, ponieważ LEP zdają osoby, które pozytywnie zaliczyły sześć lat studiów oraz roczny staż. Zdawały w tym czasie egzaminy, które sprawdzały ich wiedzę i umożliwiały im przejście na kolejny rok studiów medycznych. Trudno zatem twierdzić, że jeden egzamin - kolejny sprawdzający wiedzę - ma przesądzać o poziomie wyszkolenia lekarza, ma decydować o odebraniu mu prawa wykonywania zawodu. Dlaczego egzamin ten ma unieważnić siedmioletni wysiłek lekarzy pozytywnie weryfikowanych przez zdawane w tym czasie egzaminy? A do tego dochodzi sytuacja, kiedy lekarz nie zdaje LEP. Takiej sytuacji nie mają absolwenci innych studiów, na przykład prawniczych, ekonomicznych itd.
Należy też pamiętać, że lekarz nie kończy nauki po studiach i po stażu. Zasadniczym szkoleniem, które przesądza o poziomie jego kwalifikacji, jest specjalizacja. To raczej egzamin kończący specjalizację spełnia taką rolę. Należy również wspomnieć o tym, że począwszy od zakończenia stażu lekarz jest zobowiązany do zbierania tak zwanych punktów edukacyjnych. Otrzymuje je za prenumeratę czasopism medycznych, za udział w kursach i szkoleniach, za udział w konferencjach naukowych, za publikację artykułów itd. Czyli przez cały czas wykonywania swojego zawodu lekarz jest niejako pod kontrolą.
Jeśli LEP ma podwyższać poziom wyszkolenia lekarza, to co w takim razie z lekarzami, którzy zostali nimi przed wprowadzeniem tego egzaminu? Czy to znaczy, że ich poziom jest niższy? Myślę, że nie, ponieważ wielu z nich znajduje zatrudnienie w swoim zawodzie w Europie Zachodniej lub też Ameryce Północnej. Należy również wspomnieć o tym, że podobnej do LEP weryfikacji nie ma dla lekarzy z innych krajów Unii Europejskiej, którzy chcą pracować w Polsce. Nie zdają oni też podobnego egzaminu w swoim kraju. W większości krajów UE nie ma egzaminu, który byłby analogiczny do LEP - wbrew temu, co sugeruje Ministerstwo Zdrowia. Można, więc stwierdzić, że Polska z otwartymi rękoma przyjmuje lekarzy z zagranicy, a swoim utrudnia drogę do zawodu.
Należy również zwrócić uwagę na sposób i tryb składania tego egzaminu państwowego. A mianowicie, chodzi o terminy jego przeprowadzania, miejsce, sposób poprawiania niezdanego egzaminu, kryteria oceny oraz zakres merytoryczny egzaminu. Warunków tych nie określono w żadnej ustawie. Zapisano jedynie, że jest to egzamin "kończący staż podyplomowy". Ale nie ustalono precyzyjnie terminu, w jakim ma się on odbyć. Co na przykład ze stażystą, który zachorował? Co w sytuacji, kiedy inne nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że nie mógł przystąpić do tego egzaminu? Musi czekać na kolejny termin, który jest za pół roku, a przez ten okres jest bezrobotny.
Liczba oblanych to dowód, że egzamin jest źle skonstruowany, że trwa zbyt długo, a pytań jest za dużo. Najgorsze jest to, że on rzeczywiście przesądza o losach lekarzy. Tych, którzy nie zdadzą, skazuje na niebyt. Tym, którzy osiągną marny wynik, blokuje dostęp do specjalizacji.
Czy minister zdrowia nie mógłby ustalić, że termin ten nie będzie tak sztywno określony - zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia w sprawie stażu podyplomowego lekarza i lekarza dentysty z dnia 24 marca 2004 r. ze zmianami - będzie bardziej elastyczny? Uważam, że na podstawie upoważnienia, jakie posiada, może to zrobić.
Mógłby również podzielić ten egzamin na poszczególne części medycyny - chirurgię, ginekologię, psychiatrię itd. - co ułatwiłoby stażyście ewentualną poprawę egzaminu. Oblany poprawiłby się wówczas z tej części medycyny, z której na egzaminie nie osiągnął wymaganej liczby punktów. Minister mógłby też ustalić zakres merytoryczny LEP w formie bazy pytań lub książek, ale w znacznie mniejszym wymiarze niż jest obecnie.
Te wszystkie czynniki sprawiłyby, że LEP stanowiłby raczej dodatkowe repetytorium dla kandydata na lekarza praktyka, a nie przeszkodę do uzyskania prawa wykonywania zawodu przez osoby, które z pozytywnymi wynikami kończyły kolejne etapy studiów oraz staż.
Myślę, że warto zająć się tym tematem po to, aby młodzi lekarze, miast leczyć pacjentów, nie szli na zasiłek lub nie wyjeżdżali z kraju.
Z poważaniem
Czesław Ryszka
Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do pełniącego obowiązki dyrektora Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia Marcina Pakulskiego
Szanowny Panie Dyrektorze!
Jak Pan wie, Stowarzyszenie Ludzi Otwartych Serc "LOS" w Olszynie koło Częstochowy zostało zmuszone do odrzucenia oferty zawarcia przez NZOZ Zakład Ortopedyczno-Rehabilitacyjny imienia Jana Pawła II w Olszynie kontraktu z Oddziałem Śląskim NFZ w roku 2008. NFZ domagał się bowiem wybudowania windy, a także ścianek działowych oraz zakupu zestawu do biostymulacji laserowej (na zakup tego sprzętu brakuje pieniędzy między innymi z powodu niskiego kontraktu z NFZ).
Pragnę zauważyć, że Zakład Ortopedyczno-Rehabilitacyjny, z którym NFZ podpisywał umowę o świadczenia rehabilitacyjne od roku 2003, mieści się na wysokim parterze, do którego prowadzi zbudowany zgodnie z obowiązującymi przepisami i normami podjazd dla osób niepełnosprawnych. Ponieważ w ankiecie do tegorocznego kontraktu nie można było opisać budynku, napisano zgodnie z prawdą, że budynek nie posiada windy. Pierwsze piętro budynku jest wykorzystywane tylko na potrzeby Stowarzyszenia "LOS", w pomieszczeniach znajdujących się na pierwszym piętrze nie prowadzi się rehabilitacji, rejestracja pacjentów jest dostępna dla wózkowiczów, gdyż znajduje się na poziomie zerowym! Komu więc miałaby służyć winda?
Panie Dyrektorze, proszę zważyć na fakt, że ta przychodnia obsługuje wielu miejscowych pacjentów, których nie stać na dojazdy do Częstochowy. Dlatego proszę o przyjęcie ofert tej przychodni, o podniesienie liczby jednostek i cen jednostek rozliczeniowych, tak aby zakład mógł normalnie funkcjonować.
Załączam odpowiednie pisma Stowarzyszenia.
Czesław Ryszka
Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do sekretarz stanu w KPRM, pełnomocnik rządu do spraw opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych Julii Pitery
Szanowna Pani Minister!
Zwrócił się do mnie Henryk Makles z Częstochowy, prosząc o kontynuowanie jego interwencji w sprawie patologii w polskim sądownictwie. Chodzi o sprawę o sygnaturze IC1803/02 Sądu Okręgowego w Częstochowie. Jak uważa mój rozmówca, istnieje podejrzenie, że wyrok w jego sprawie został wcześniej ustalony, a nawet częściowo już napisany na długo przed zakończeniem rozprawy. Dowodem na to jest sentencja wyroku znana powodowi już w roku 2006, potwierdzona notarialnie 19 marca 2007 r., czyli podczas trwania rozprawy. Wyrok zapadł 20 czerwca tegoż roku.
Wynika z tego, że sędzia przewodnicząca od początku zmierzała do założonego z góry wyroku, nie bacząc na dowody jednej ze stron w sprawie. Realizując ten cel, sędzia pomijała wnioski dowodowe strony powodowej, w tym niektóre kluczowe dla sprawy. Dowody te, pochodzące z akt sprawy karnej o sygnaturze IIK51/04 Sądu Okręgowego w Częstochowie, wskazywały, że pozwany dom maklerski BDM SA posłużył się sfałszowanymi dokumentami. Dlaczego dowodów takich nie uwzględnił sąd pierwszej instancji?
Sprawę Henryka M. wstępnie podjął we wrześniu 2007 r. senator Jarosław Lasecki, którego mandat wygasł jednak w tej kadencji. Z odpowiedzi, jaką otrzymał z Departamentu Sądów Powszechnych Ministerstwa Sprawiedliwości - pismo o sygnaturze DSP-II-0700-34/07 z dnia 22 października r. - wynika, że "sędziowie, przygotowując się do rozstrzygnięcia sprawy, sporządzają notatki. Bywa, że sporządzają projekty orzeczeń, co ma usprawnić pracę". Jak sądzę, jest to odpowiedź kuriozalna. Jak to możliwe, aby rok przed wydaniem wyroku istniał sędziowski zapis zawierający sentencję wyroku wraz z uzasadnieniem?
W tej sprawie zwróciłem się do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego w oświadczeniu senatorskim 20 grudnia 2007 r. W odpowiedzi podsekretarz stanu Jacek Czaja podtrzymał twierdzenie, że "projekt" uzasadnienia sporządzony na rok przed zakończeniem procesu jest czymś naturalnym, tymczasem moim zdaniem, ta gotowa sentencja wyroku wraz z uzasadnieniem jest sprzeczna z zasadami orzekania (art. 328 k.p.c.), a poza wszystkim świadczy o tym, że sędzia przewodnicząca od początku zmierzała do założonego za góry wyroku.
Nie cecha dokumentu ma tu znaczenie, lecz treść, a w treści znajduje się dosłowna sentencja wyroku i uzasadnienia, potwierdzona formalnie przez sąd w dniu 20 czerwca 2007 r., a ustalona w całości na rok przed zakończeniem procesu.
Być może minister Jacek Czaja został wprowadzony przez kogoś w błąd w kwestii zapoznania się przez sąd cywilny z materiałami sprawy karnej sygn. akt II K 51/04. Jak powiedział mi Henryk Makles, podczas jednej z rozpraw przewodnicząca ogłosiła dziesięciominutową przerwę i udała się do Wydziału Karnego, gdzie znajdowało się ponad sto dwadzieścia tomów akt, przynosząc stamtąd protokół z rozprawy nieistotny dla sprawy cywilnej, co podniosła strona powodowa.
Zakończenie postępowania dowodowego miało miejsce 20 czerwca 2007 r., czyli w dniu wydania wyroku. Nie jest prawdą stwierdzenie ministra Czai, że pomimo trwającego jeszcze rok procesu nie został przeprowadzony żaden dowód, gdyż po wskazanym terminie 29 czerwca 2006 r. składane były i rozpatrywane przez sąd wnioski dowodowe zawarte w pismach z dnia 14 i 18 czerwca 2007 r.
Mylna jest również ocena zgromadzonego przez sąd "bardzo bogatego materiału dowodowego". W toku procesu pominięto i oddano większość wniosków dowodowych zgłaszanych przez powoda, w tym tak istotnych, jak potwierdzenie dowodów wpłat, wniosków biegłych, przeciwdowodów na zakwestionowanie twierdzeń strony pozwanej, dowodów ze sprawy karnej na fałszowanie baz danych. Jak się okazało, powołany później w sprawie karnej biegły sądowy, potwierdził w całości zarzuty fałszerstw wskazywanych przez powoda, natomiast Pan Minister stwierdził przed wydaniem opinii przez biegłego sądowego, że była to subiektywna ocena Henryka Maklesa i nie może być uznana za trafną.
Pani Minister, proszę o przyjrzenie się sprawie bardziej wnikliwie, aniżeli uczynił to podsekretarz stanu Jacek Czaja.
Załączam wszystkie potrzebne dokumenty.
Czesław Ryszka
6. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu