Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
wspólnie z innymi senatorami
Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego
Panie Premierze!
Poczuwamy się do obowiązku zdania Panu relacji z naszego uczestnictwa w XII Walnym Zebraniu USOPAŁ, czyli Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, które odbyło się w dniach od 17 do 20 listopada bieżącego roku w Punta del Este w Urugwaju. Nie reprezentowaliśmy Senatu - byliśmy tam zaproszeni imiennie - niemniej jednak trzech senatorów zaproszonych indywidualnie na jakiś zjazd stanowi rodzaj delegacji i tak właśnie byliśmy tam postrzegani i przyjmowani. Składając Panu niniejsze sprawozdanie ze spotkania z organizacjami polskimi w Ameryce Południowej, chcemy wyraźnie podkreślić, że realizowaliśmy mandat senatorów Rzeczypospolitej, do których obowiązków należy troska o Polaków i rozsianą po świecie Polonię. Ponadto jesteśmy wdzięczni Panu Premierowi za zainteresowanie sytuacją Polonii w Ameryce Łacińskiej, czego wyrazem było przyjęcie nas przez Pana Premiera przed naszym wyjazdem.
Na początek chcemy podać fakt, że w uroczystym otwarciu zjazdu uczestniczył wiceprezydent Urugwaju Rodolfo Nin Novoa, pełniący zarazem funkcję, której ranga odpowiada randze marszałka Senatu. Zjazd rozpoczęto Mszą świętą w katedrze w Maldonado. Przewodniczył ksiądz arcybiskup Janusz Bolonek, nuncjusz apostolski w Urugwaju, a koncelebrantami byli, między innymi, miejscowy ordynariusz biskup Rodolfo Wirtz - ordynariusz diecezji Maldonado, ojciec Tadeusz Rydzyk - dyrektor Radia Maryja oraz kapłani, którzy posługują Polonii południowoamerykańskiej, a wśród nich wiceprezes USOPAŁ, ksiądz Jerzy Morkis z Kurytyby w Brazylii. Po Mszy świętej złożyliśmy, jako senatorowie, wieniec pod pomnikiem bohatera narodowego Urugwaju, generała Artigasa. Zostaliśmy również przyjęci przez arcybiskupa Janusza Bolonka w nuncjaturze w Montevideo. Trzeba dodać, że tak wiceprezydent Urugwaju, jak i nuncjusz apostolski uczestniczyli w pierwszym dniu obrad zjazdu.
Doroczny zjazd był poświęcony sprawozdaniom z działalności poszczególnych organizacji polskich w krajach Ameryki Łacińskiej - nie będziemy tu tego omawiać. Dla nas ważne były rozmowy z członkami zjazdu, a także odwiedziny w polonijnych organizacjach, w domach polskich oraz miejscach związanych z polskimi śladami. Głównie jednak w rozmowach mogliśmy się przekonać, że USOPAŁ od dwunastu lat jednoczy kilkadziesiąt organizacji polskich, od Meksyku po Argentynę, działa sprawnie i - jak mówiono na zjeździe - rozbić się nie da. Dlaczego rozbić? Ponieważ nasi rozmówcy wskazywali, że nadal są ośrodki i są ludzie, którzy uczynią wszystko, aby Polacy na świecie byli słabi, skłóceni i rozproszeni.
Rozżalenie członków zjazdu wywołuje stała nagonka w polskich mediach na Jana Kobylańskiego, założyciela i prezesa USOPAŁ. Dlatego chcielibyśmy poinformować Pana Premiera, że w sądzie w Warszawie już od roku znajduje się pozew Jana Kobylańskiego przeciw kilkudziesięciu gazetom i przeciw dziennikarzom, którzy naruszyli jego dobre imię.
Pan Premier doskonale się orientuje, kto i z jakiego powodu atakuje USOPAŁ, niemniej jednak chcielibyśmy przypomnieć, że atak na prezesa Kobylańskiego rozpoczął się przed 2000 r., w momencie trwania w kraju kolejnej kampanii nienawiści do Radia Maryja, które Jan Kobylański hojnie wspiera. Wielu "zabolało" także jego jednoznaczne wówczas poparcie udzielane świętej pamięci Edwardowi Moskalowi, długoletniemu prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej. Prezes Moskal był atakowany za swoje wypowiedzi przeciw antypolonijnemu lobby żydowskiemu w Ameryce, zaś prezes Kobylański wielokrotnie zgłaszał do rządu polskiego pretensje o to, że mianuje ambasadorami wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia, podczas gdy polski naród jest w większości katolicki.
Między innymi, kiedy w 1999 r. były spiker telewizyjny z lat stanu wojennego, Jarosław Gugała, został ambasadorem Polski w Urugwaju, oszczercza kampania w mediach przeciw Kobylańskiemu doszła do zenitu, a polskie MSZ było zasypywane informacjami o jego "antypolskiej", czyli antysemickiej działalności. Tytuły niektórych artykułów z Gazety Wyborczej mówiły same za siebie: "Zbrodniarz sponsorem Ojca Rydzyka?", "Za garść złotych monet", "Kobylański szmalcownikiem?", "Ścigany sponsor ojca Rydzyka", "Ekstradycja milionera", "Fałszywka Kobylańskiego", "Podwójne życie don Juana", "IPN o sprawie Kobylańskiego: wydał rodzinę żydowską gestapo". W wyniku tej oszczerczej kampanii z Kobylańskiego zrobiono najpierw wojennego zbrodniarza, potem rosyjskiego agenta, a wreszcie w 2000 r. ówczesny szef MSZ, Władysław Bartoszewski, odebrał Kobylańskiemu tytuł konsula honorowego.
Pozbawienie go tej funkcji przed walnym zjazdem wyborczym USOPAŁ było sygnałem dla działaczy, by zmienili prezesa. Czyli, jak za lat PRL, polski MSZ chciał dyktować niezależnej organizacji, kto może, a kto nie powinien kierować Polonią. Srodze się pomylono. Kongres USOPAŁ demonstracyjnie wybrał wówczas na swojego prezesa po raz kolejny Jana Kobylańskiego. Po prostu członkowie USOPAŁ najlepiej wiedzą, jakie są zasługi prezesa i jaki jest jego osobisty wkład w założenie i prowadzenie organizacji, która pragnie odrodzenia polskości na amerykańskim kontynencie oraz walczy o dobre imię Polski na całym świecie.
Jak wyglądały wówczas kulisy ataku na prezesa, świadczą sfingowane materiały prasowe i inne. Między innymi Gazeta Wyborcza wysłała do Urugwaju swojego dziennikarza, Mikołaja Lizuta, który pod przybranym nazwiskiem dokonał prowokacji, mającej na celu zdobycie obciążających Kobylańskiego materiałów z czasów wojny. Nic nie przywiózł, dlatego poszukano inaczej: sfilmowano byłego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Leona Kieresa, który w Wiadomościach TVP pochylał się nad bliżej niezidentyfikowanymi aktami i oświadczał, że istnieją dowody wskazujące na to, iż Kobylański był szmalcownikiem. Tę samą operację powtórzono z udziałem byłego wiceprezesa IPN, Witolda Kuleszy, który dodał, że akta sądowe sprawy Kobylańskiego próbowano ukryć. W krótkim czasie władze IPN oświadczyły, że zgromadzono dowody w sprawie Kobylańskiego, a redaktor Monika Olejnik w rozmowie radiowej z Jarosławem Gugałą zrobiła z Kobylańskiego wojennego zbrodniarza. W sprawę wciągnięto nawet ministra sprawiedliwości, Andrzeja Kalwasa, który zapowiedział, że Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wniosek o ściganie i ekstradycję Kobylańskiego.
Obecnie sprawy Kobylańskiego już nie ma, bo nie ma, jak się okazało, ani żadnych dokumentów wskazujących na to, by Jan Kobylański w czasie wojny zadenuncjował Niemcom małżeństwo Żydów, ani też nie ma dowodów jego "antypolskiej" działalności. Wniosek: pewne środowiska i pewni ludzie uczynią wszystko, aby zniszczyć Polaków działających nawet w odległym regionie świata, Polaków popierających linię Kościoła katolickiego, linię patriotyczną i historyczną Polski.
Należy zapytać, dlaczego komuś tak nie podoba się, że dzięki sponsoratowi Jana Kobylańskiego działają w Ameryce Łacińskiej Domy Polskie, na ulicach miast stawiane są pomniki wielkich Polaków - w tym największego: Jana Pawła II - działają zespoły ludowe, wychodzą czasopisma polonijne. A może nie podobają się przede wszystkim ci, którzy jednoznacznie opowiadają się za prawdziwą Polską, za oczyszczeniem przeszłości, ci, którzy jednoczą Polonię?
W tej sytuacji nie dziwimy się, że polonijne organizacje Ameryki Łacińskiej - o czym mówiono w kuluarach obrad - zdecydowanie domagają się lustracji pracowników ambasad i konsulatów, a także lustracji swoich członków, uważając, że lustracja i oczyszczenie Polonii z postkomunistycznej agentury stały się dziś koniecznością i stanowią być albo nie być przyszłości Polonii, gdyż sytuacja, jaka wytworzyła się pośród organizacji polonijnych po roku 1989, jest bardzo poważna, wręcz groźna dla ich dalszej egzystencji.
Nie musimy przypominać, że kiedyś komuniści łożyli ogromne pieniądze na to, aby dzielić organizacje polonijne i niszczyć stare, dobrze działające ośrodki przedwojennej polskiej emigracji. W tym celu w ambasadach i konsulatach lokowali urzędników służb specjalnych, w większości agentów sowieckiego NKWD, wymyślali różnego rodzaju udogodnienia, odznaczenia i podarunki dla tych wszystkich, którzy dali się złamać. Dzisiaj niewiele się zmieniło - ze smutkiem konstatowali uczestnicy zjazdu. Wielu z nich należy do starej Polonii w Ameryce Południowej. To często ludzie, którzy przeszli przez sowieckie obozy śmierci na Syberii, później walczyli o niepodległą, demokratyczną Polskę na frontach Europy Zachodniej. Tułali się następnie po świecie, modląc się, by dożyć odrodzenia się wolnej ojczyzny. Dziś, kiedy wróciła Polska, nie chcą pozostać bierni, mają prawo żądać usunięcia szkodliwych osób, które podsyła im Warszawa. Nie pogodzą się nigdy z tym, by w ich krajach ambasadorami zostawali ludzie, którzy wysługiwali się kiedyś komunistom, ludzie, którzy patriotyzm mają za nic.
Musieliśmy wstydzić się za to wszystko, co wypisuje się w krajowych mediach na temat Polonii i USOPAŁ. Przekazaliśmy jednak nadzieję, że przyszedł czas zmian, nadzieję, że obecnie władza otworzy się na Polonię, a nie przyłączy się do chóru atakujących ją osób, jak to było za czasów PRL.
Cóż, czy tego chcemy, czy nie, Polonia daje nam ważny sygnał, jak powinny wyglądać polityka zagraniczna i polityka wewnętrzna suwerennego państwa. To Polonia chce nam pokazać, jak należy działać w imię interesów Polski, a nie na rzecz jakiejś partii, grupy osób czy nawet jakiejś nacji. Nastał najwyższy czas, by dokładnie przejrzeć kadry w ambasadach, zbadać przeszłość osób tam pracujących, usunąć tych, którzy niszczyli polskich patriotów, którzy swoją działalnością prowadzili permanentną wojnę z Polonią. Tego Polonia od nas oczekuje.
Jan Szafraniec
Ryszard Bender
Czesław Ryszka