Oświadczenie złożone
przez senatora Czesława Ryszkę
Oświadczenie skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra edukacji narodowej Romana Giertycha
Szanowny Panie Ministrze!
Otrzymałem list od zwolnionego nauczyciela języka angielskiego z Zespołu Szkół w Złotym Potoku, w województwie śląskim, Andrzeja Gruszczyńskiego, zamieszkałego w Częstochowie, 42-200, przy ulicy Wały Dwernickiego nr 223, nr telefonu: 0-34-325-56-07; nr telefonu komórkowego: 0-605-466-158.
Dyrektor nie przedłużył mu rocznej umowy o pracę. Pan Gruszczyński sądził, że skoro pracuje już trzy lata i dwa lata jest wychowawcą, będzie miał przedłużoną umowę. Niepodpisanie umowy nie było motywowane brakiem kwalifikacji.
Tymczasem poszukując pracy na początku września pan Gruszczyński spotkał się z odmową dyrektorów szkół, motywowaną tym, że nie ma wystarczających kwalifikacji. Dyrektorzy konsultowali się w kuratorium, dlatego podejmowali takie decyzje.
Na czym polega szczególny przypadek pana Gruszczyńskiego? Do pracy w szkole trzeba mieć kwalifikacje pedagogiczne. Ma je, ukończył bowiem kurs pedagogiczny w Akademii Pedagogicznej w Częstochowie, taki sam, jak wielu absolwentów kierunków filologicznych. Jest magistrem chemii - absolwentem Politechniki Śląskiej. Ma odpowiednio udokumentowaną znajomość języka. Te wymagania są wyszczególnione w rozporządzeniu DzU nr 155 z września 2002 r. Istotna jest strona 10030, gdzie mowa o tym, że obowiązuje: "2. Zaawansowana znajomość języka - 1. b) TOEFL pełna nazwa i potem nawias, a w nawiasie szczegółowe wymagania". Taki zapis oznacza, że wszystko to, co jest w nawiasie zawiera się w egzaminie TOEFL, a tak nie jest. Jeżeli w nawiasie jest ujęty egzamin TSE ustny, to sugeruje, że TSE jest składową częścią egzaminu TOEFL. A tak nie jest. Egzamin TOEFL, jego koszt to130 USD, jest czymś odrębnym od egzaminu TSE, koszt: 145 USD, odrębne procedury rejestracji, inne terminy.
Pan Gruszczyński ma zdany egzamin TOEFL na 563 punkty - według komentarza w biuletynie firmy ETS w roku szkolnym 2001-2002 na około 120 tysięcy zdających, a więc tych, którzy sądzą, że znają język dobrze, ponad 44% zdało egzamin gorzej - i TWE na 5.0, co oznacza, że 85% zdających zdało ten egzamin gorzej. To trudny egzamin i wielu absolwentów AP miałoby trudności ze zdaniem go z tak wysokim wynikiem, choć na AP były podejmowane próby. A więc i tu pan Gruszczyński spełnia kryteria rozporządzenia. Nie ma zdanego egzaminu TSE ustnego. Jednym słowem, pan Gruszczyński sądził, że skoro zdał TOEFL, to jest to wystarczające. Uważa, że dobrze mówi po angielsku, jest między innymi tłumaczem NOT.
Panie Ministrze, czy nie należałoby zrezygnować z wymogu zdawania egzaminu TSE, aby móc nauczać w szkołach? Podkreślam, przepis jest wadliwie zredagowany i nie został poprawiony do 31.08.06, a jest interpretowany na niekorzyść nauczycieli. Podobno firma ETS wycofuje się z tego egzaminu i zastępuje go przez iBT - egzamin internetowy, połączenie TOEFL i TSE, ale to dopiero początki.
Oczekuję na stosowną reakcję i odpowiedź.
Z poważaniem
Czesław Ryszka