11 września 2006 r. w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim, marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz wziął udział w inauguracji międzynarodowej konferencji na temat: "Jaka Unia? Jaka przyszłość? Jaka Europa?".
Współorganizatorem konferencji jest Senat RP. Patronat nad nią sprawują: marszałek Senatu RP, marszałek Sejmu RP oraz Parlament Europejski.
W konferencji uczestniczy przewodniczący parlamentu Europejskiego Josep Borrell.
W wystąpieniu otwierającym konferencję marszałek Bogdan Borusewicz podkreślił, że " odrzucenie Traktatu konstytucyjnego przez społeczeństwa Francji i Holandii przyczyniło się do upowszechnienia przekonania o głębokim kryzysie Unii".
Marszałek przypomniał badania przeprowadzone w lutym i marcu br. na zlecenie Komisji Europejskiej, z których wynika, że głównym przedmiotem lęków obywateli państw Unii jest sytuacja gospodarcza i społeczna. Szczególnie pesymistyczne przyszłość widzą społeczeństwa Francji, Niemiec, Holandii i Portugalii.
"Wzrasta obawa przed konkurencją w dziedzinie wymiany towarów i usług. Najlepszym przykładem tego są losy dyrektywy usługowej. "Piętnastka" każdą konkurencję traktuje jako dumping i stara się narzucić zagranicy swoje standardy socjalne, podatkowe, płacowe i ochrony środowiska, co wpływa na wzrost kosztów produkcji, a przez to ogranicza konkurencję.
W większości starych państw członkowskich obywatele obawiają się także osłabienia systemu zabezpieczenia socjalnego. Dotychczas w Unii, a zwłaszcza w dwu krajach określanych jako "motor integracji europejskiej", czyli we Francji i w Niemczech, funkcjonował model gospodarczo-społeczny, nazywany potocznie "Europą socjalną". Rozbudowany system świadczeń społecznych spowodował spadek efektywności gospodarczej i powiększanie się luki rozwojowej między krajami europejskimi a Stanami Zjednoczonymi. Taka sytuacja zmusiła do ogłoszenia fiaska Strategii Lizbońskiej" - stwierdził marszałek Bogdan Borusewicz.
Jako największą przyczynę niepokoju obywateli Unii marszałek B. Borusewicz wskazał sytuację związaną z pracą - zarówno poczucie coraz większej niepewności zatrudnienia, jak i przekonanie, że warunki pracy stają się coraz gorsze, a naciski na pracowników coraz większe.
"Wszystkie te lęki powodują, że społeczeństwa starych państw członkowskich same korzystając z dobrodziejstw integracji, jednocześnie jednak sprzeciwiają się dopuszczeniu do nich innych. Próbują się zamknąć w "twierdzy dobrobytu", jaką przez lata była Europa Zachodnia.
Jest to zaprzeczenie idei solidarności, w imię której w przeszłości udawało się pokonywać egoizmy narodowe poszczególnych państw, obawy i uprzedzenia ich mieszkańców" - powiedział marszałek Borusewicz.
Zdaniem marszałka Borusewicza nie można oczekiwać, że potrzeba tworzenia europejskiej wspólnoty będzie zrozumiała dla ogółu obywateli, jeśli nie istnieje przekonywująca ideologia uzasadniająca integrację. Najpierw muszą zostać określone źródła europejskiej tożsamości. Należy odpowiedzieć na pytania: gdzie zaczyna się i kończy europejskość oraz w jakich granicach rozpościera się obszar zwany Europą? Nowego sprecyzowania wymaga też kryterium kulturowo-cywilizacyjne
"W moim przekonaniu, nie da się zdefiniować europejskości bez odwołania się do sfery wartości. Jestem jednym z bardzo wielu zwolenników poglądu, że kulturalne wartości Europy mają swoje źródła w filozofii greckiej, prawie rzymskim i etyce chrześcijańskiej. Jednak dyskusja nad preambułą do Traktatu konstytucyjnego pokazała, że elity Unii nie umieją określić swojej tożsamości europejskiej. W Konwencie spierano się o sprawy, które zdawały się dawno rozstrzygnięte: miejsca religii w życiu publicznym, relacji między państwem a kościołami czy swobody demonstrowania przekonań religijnych.
Kwestie tożsamości europejskiej wiążą się ściśle z trwającą od dawna dyskusją nad przyszłym kształtem zjednoczonej Europy: czy ma być ona "Europą ojczyzn", czy też federacją europejską? Tak postawione pytanie stawia państwa członkowskie przed wyborem jednej z dwóch przeciwstawnych koncepcji rozwoju: zachowanie narodowej tożsamości czy też otwartość na odmienność kulturową i cywilizacyjną, płynącą z zewnątrz.
Uważam, że takie stawianie sprawy jest z gruntu fałszywe. Po pierwsze samo państwo narodowe jest osiągnięciem stricte europejskim. Po drugie - nie ma między nimi sprzeczności. Wielki Europejczyk Adam Mickiewicz był wprawdzie Polakiem, ale Litwa była jego Ojczyzną" - stwierdził marszałek Borusewicz.
Zdaniem marszałka Borusewicz, brak akceptacji obywateli dla głębszej i szerszej integracji europejskiej wynika również z poczucia, że instytucje unijne podejmują rozstrzygnięcia z dala od nich.
Kolejny problem, na który zwrócił uwagę marszałek Borusewicz to deficyt demokracji instytucji unijnych. Ocenia się, że 2/3 kompetencji parlamentów narodowych zostało przekazane Unii. Jednocześnie jedyne ciało pochodzące z demokratycznych, powszechnych wyborów - Parlament Europejski - tylko współuczestniczy w procesie legislacyjnym, nie sprawuje natomiast kontroli nad organami wykonawczymi i nie ma inicjatywy ustawodawczej.
W ocenia marszałka Borusewicza jednym z czynników, które mogą wpłynąć na demokratyzację Unii, jest konieczności wzmocnienia roli parlamentów narodowych. Niezbędnym warunkiem poparcia integracji europejskiej przez jej obywateli jest poprawa sytuacji gospodarczej. Konieczne jest także odejście od modelu "Europy socjalnej". Do 2025 r. liczba osób, które przekroczyły wiek emerytalny będzie o 40% większa niż obecnie, tzn. że na każdą osobę w wieku ponad 65 lat przypadnie poniżej 3 osób w wieku produkcyjnym. (obecnie przypada ich ponad 4). Sytuacja demograficzna wymaga więc szybkich decyzji politycznych: prowadzenia konsekwentnej polityki prorodzinnej, świadomej i zrównoważonej polityki imigracyjnej, dokończenia budowy jednolitego rynku pracy i usług, promowania uczestnictwa w rynku pracy osób starszych.
Marszałek Bogdan Borusewicz przypomniał, że z badań wynika, iż obywatele oczekują od Unii przede wszystkim przyczynienia się do pokoju i wzajemnego zrozumienia między państwami, zapewnienia im dobrobytu poprzez rozwój gospodarczy, osiągnięcia przez Unię konkurencyjnej i wpływowej pozycji na świecie. Mieszkańcy biedniejszych krajów i regionów liczą na solidarność europejską i niwelowanie różnic rozwojowych. Większość domaga się także sprawniejszego i mniej zbiurokratyzowanego funkcjonowania Unii.
Zdaniem Bogdana Borusewicza wszystkie te cele są możliwe do osiągnięcia, jeżeli Europa stanie się bardziej obywatelska.
"Słaby system wartości jest dobrym gruntem dla egoizmów narodowych, resortowych czy pokoleniowych, które hamują reformy przeprowadzane w imię interesu wspólnego.
Unia wpadła we własne sidła: trudno będzie teraz uzasadnić te niełatwe reformy względami ideowymi, jeżeli, - co unaoczniła przywoływana już przeze mnie - dyskusja nad preambułą do Traktatu konstytucyjnego, przez lata lansowano laicyzację zamiast tolerancji i poprawność polityczną - zamiast prawdy historycznej" - powiedział marszałek Borusewicz.
W trakcie czterodniowej konferencji odbyły się 4 sesje, poświęcone następującym tematom:
"Wyzwania. Czego oczekujemy od dzisiejszej Europy?" - w dyskusji panelowej wziął udział wicemarszałek Senatu prof. dr hab. Ryszard Legutko,
"Jak spowodować, aby instytucje europejskie były przyjazne dla obywateli?" - w dyskusji panelowej wziął udział wicemarszałek Senatu prof. dr hab. Marek Ziółkowski,
"Społeczeństwo obywatelskie - rola Parlamentu Europejskiego i parlamentów krajowych" - w dyskusji panelowej wziął udział przewodniczący Komisji Spraw Unii Europejskiej Senatu prof. dr hab. Edmund Wittbrodt,
"Członkostwo Polski w Unii Europejskiej - aspekty prawne" - w dyskusji panelowej wziął udział wicemarszałek Senatu Maciej Płażyński.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski uczestnicząc w panelowej dyskusji na temat: "Jak spowodować, aby instytucje europejskie były przyjazne dla obywateli?" podkreślił, że przyjazna instytucja europejska to taka, która potrafi, nie tylko doraźnie, ale przede wszystkim długofalowo zaspokajać interesy obywateli. Tworzy warunki dobrej komunikacji, dialogu, zachowuje przejrzystość procedur. I - wreszcie - potrafi przekonać, iż jest instytucja przyjazną. Zdaniem wicemarszałka, modelowo przyjazna instytucja europejska działa w oparciu o merytoryczną wiedzę, administracyjną skuteczność, demokratyczne procedury, umiejętność dialogu społecznego oraz umiejętność sprzedawania swoich racji opinii społecznej.
W swoim wystąpieniu wicemarszałek Ziółkowski zwrócił uwagę na potrzebę komunikacji. Jego zdaniem, należy upowszechniać informacje o tym co instytucje unijne robią i mogą zrobić. Należy też wsłuchiwać się w głosy oddolne - dyskusje, debaty. Wicemarszałek podkreślił potrzebę jawności obrad i podejmowanych decyzji oraz transparentność procedur. Przywołując myśl Kanta, wicemarszałek Marek Ziółkowski stwierdził, że wszystkie racje i przesłanki podejmowania decyzji, które dotyczą praw i interesów innych ludzi powinny być takie, by mogły być wyrażane publicznie.
Omawiając stosunek obywateli do instytucji europejskich, wicemarszałek zauważył, iż niekiedy są one traktowane jak "chłopiec do bicia" lub jako alibi, ale także, co ważniejsze, jako instytucje odwoławcze, zwłaszcza w wypadku naruszenia prawa w państwach członkowskich. Zdaniem wicemarszałka Marka Ziółkowskiego, instytucje UE są postrzegane jako instrument bezpieczeństwa, stabilizacji - zakotwiczenia w normalności.
Wicemarszałek Marek Ziółkowski podkreślił, że badania polskiej opinii publicznej pokazują, iż wejście naszego kraju do Unii wiąże się z takimi oczekiwaniami społeczeństwa jak poprawa funkcjonowania instytucji państwowych i administracji, lepsza ochrona praw obywatelskich, pracowniczych, konsumenckich, zmniejszenie korupcji, przestępczości zorganizowanej.