Uwaga!

Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym.

Zapis stenograficzny (1497) z 75. posiedzenia

Komisji Emigracji i Polaków za Granicą

w dniu 2 listopada 2004 r.

Porządek obrad:

1. Informacja o problemach współczesnych migracji zagranicznych.

2. Rozpatrzenie wniosków o zlecenie zadań państwowych w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą.

3. Informacja o organizacji i planie pracy Biura Polonii w Kancelarii Senatu.

4. Sprawy różne.

(Początek posiedzenia o godzinie 17 minut 08)

(Posiedzeniu przewodniczy przewodniczący Tadeusz Rzemykowski)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Otwieram posiedzenie Komisji Emigracji i Polaków za Granicą. Pospieszyłem się.

Witam wszystkich obecnych. Witam pana profesora Antoniego Rajkiewicza, który będzie prezentował problemy współczesnych migracji zagranicznych. To jest punkt pierwszy. Punkt drugi to sprawa wniosków polonijnych. Punkt trzeci - informacja o organizacji pracy Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu, a czwarty - jak zwykle - sprawy różne.

Zapraszamy państwa do dawnego działu, a od paru dni Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu. Mieści się ono w tym budynku, na trzecim piętrze i jest kierowane przez dyrektora Kozłowskiego - to jest ten tutaj kolega.

(Oklaski)

No, proszę o poważne oklaski, a nie o takie.

(Oklaski)

W przerwie ci, którzy tego jeszcze nie zrobili, będą mogli zwiedzić kilka pokoi zajmowanych przez biuro.

Czy są inne sprawy?

Będę dzisiaj mówił krótko, żeby nie być posądzanym o dziwny sposób kierowania komisją.

Proszę bardzo, Panie Profesorze.

Żeby było wiadomo, jak się rozsiąść w fotelach, proszę powiedzieć, jak długie wystąpienie pan profesor przewidział?

Pracownik Naukowy w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim Antoni Rajkiewicz:

Jakieś dwadzieścia - dwadzieścia pięć minut.

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Czyli do pół godziny. Proszę uważnie słuchać.)

Panie Senatorze! Szanowni Państwo!

Przede wszystkim chcę bardzo podziękować za możliwość przedstawienia problemów, które w moim czy w naszym przekonaniu, to znaczy tych, którzy zajmują się problemami migracyjnymi, są niebywale ważne, o znaczeniu strategicznym dla naszego kraju, a równocześnie są niedostrzegane przez koła decydujące i niedostatecznie doceniane.

Chcę przedstawić te sprawy w trzech punktach. Po pierwsze, chcę krótko scharakteryzować sytuację migracyjną, po drugie - stan prawno-instytucjonalny. A w trzecim punkcie przedstawię sprawy, które trzeba rozważyć i załatwić de lege ferenda, w ramach jakichś programów strategicznych.

Do zabrania głosu upoważnia mnie fakt, że już dziesięć lat prowadzę badania na temat migracji, głównie migracji zarobkowych. Jestem członkiem Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus", który dwa lata temu wystosował do władz naczelnych memoriał w sprawach migracyjnych. Niestety niemal bez żadnego odzewu. Kongres demograficzny, który obradował dwa lata temu, powołał Zespół do spraw Migracji i mnie, jako członka Rządowej Rady Ludnościowej, uczyniono przewodniczącym tego komitetu. Ponadto prowadziłem dyskusję z panią Süssmuth, która przygotowała dla parlamentu i dla opinii publicznej w Niemczech ogromny raport o problemach migracyjnych.

Jeśli chodzi o sytuację migracyjną, to krótko można ją scharakteryzować w następujący sposób. Ostatni spis powszechny wykazał, że w maju 2002 r. siedemset sześćdziesiąt dwa tysiące osób przebywało za granicą dłużej niż dwa miesiące, z czego sześćset dwadzieścia sześć tysięcy - dłużej niż dwanaście miesięcy. A zatem liczbę ludności kraju, która okazała się według spisu o czterysta dwa tysiące mniejsza niż wykazywały ewidencje, można zmniejszyć o dalsze sześćset tysięcy. Czyli nie zbliżamy się do czterdziestu milionów, tylko się od nich oddalamy, bowiem faktyczna liczba ludności wynosiła trzydzieści siedem milionów pięćset tysięcy, a ewidencyjna - trzydzieści osiem milionów dwieście tysięcy. To są dane ze spisu powszechnego.

Na podstawie spisu powszechnego sporządzono nową prognozę demograficzną, która przewiduje, że w roku 2030 nasz kraj będzie liczył o dwa miliony pięćset tysięcy mniej mieszkańców niż dzisiaj, a ostatnio opracowane w ONZ prognozy, ekstrapolując utrzymywanie się tego dotychczasowego trendu, mówią, że w roku 2050 Polska będzie liczyła trzydzieści jeden milionów mieszkańców. Takie są prognozy demograficzne wynikające z badania struktury ludności naszego kraju.

Sześćset tysięcy osób spośród dwóch milionów pięciuset tysięcy, o które ma się zmniejszyć stan zaludnienia naszego kraju, to jest ujemne saldo migracji. Oznacza to, że w ciągu najbliższych dwudziestu pięciu lat wyemigruje około jednego miliona osób, a przybędzie około trzystu - czterystu tysięcy. Przy czym w grę wchodzi nie tylko ilość, ale również struktura. Emigrują przede wszystkim ludzie młodzi. A zatem za granicę przenosi się… I kobiety. Obecnie większość osób, które przebywają za granicą, to są kobiety, stanowią one 55%. A zatem przenosi się za granicę i potencjał matrymonialny, i potencjał prokreacyjny, i potencjał edukacyjny. Te prognozy jeszcze nie są dostatecznie u nas upowszechnione, ale one stanowią element ogólnej oceny sytuacji. Ujemne saldo występuje od pięciu lat. Tak więc ludność Polski zmniejsza się przede wszystkim wskutek ujemnego salda migracyjnego.

Od trzech lat mamy też ujemne saldo ruchu naturalnego ludności. W ubiegłym roku zmarło trzysta sześćdziesiąt pięć tysięcy osób, a urodziło się trzysta czterdzieści jeden tysięcy. Zatem ujemne saldo ruchu naturalnego wynosi dwadzieścia cztery tysiące.

Polska jest przy tym krajem, w którym występują bardzo liczne konotacje migracyjne. Szacujemy obecnie, że 1/5 rodzinnych gospodarstw domowych jest powiązana migracyjnie - albo ktoś wyjeżdża z danego gospodarstwa domowego, albo już przebywa za granicą, w każdym razie te związki są bardzo wyraźne. Na tle wzrastającej liczby małżeństw binacjonalnych - a takich małżeństw zawarto w ciągu ostatnich dziesięciu lat około stu dwudziestu tysięcy…

(Głos z sali: Jakich małżeństw?)

Binacjonalnych. Tego typu związki małżeńskie zawierają przede wszystkim Polki, głównie z Niemcami, mniej więcej 60-70% to są małżeństwa Polek z Niemcami. Wśród ośmiuset pięciu tysięcy małżeństw binacjonalnych, mieszanych, w Niemczech Polki zajmują pierwsze miejsce, można powiedzieć. Te małżeństwa stanowią pewną siłę grawitacyjną, przyciągającą innych członków rodziny czy znajomych. W sumie mamy do czynienia z łańcuszkowym procesem migracyjnym.

Ponadto co roku wyjeżdża do pracy od siedmiuset do ośmiuset tysięcy rodaków, w tym legalnie - od czterystu pięćdziesięciu do pięciuset tysięcy, głównie do Niemiec. Na roboty sezonowe wyjeżdża tam legalnie ponad trzysta tysięcy osób. Poza tym są wyjazdy na kontrakty, w charakterze au pair, czyli pomocy domowych, tak że liczba wyjazdów zarobkowych jest w sumie bardzo duża, niezależnie od osób przebywających za granicą w innych celach. Według naszych szacunków transfer gotówkowy wynosi około 2 miliardów euro w ciągu roku.

Chcę dodać, że przed wojną działała Polska Kasa Opieki mająca dwadzieścia osiem oddziałów w różnych krajach, które zbierały zarobki naszych emigrantów. Jak wiadomo, Polska Kasa Opieki została sprzedana obcemu kapitałowi. Jej ostatni oddział w Tel Awiwie jest obecnie w stanie likwidacji.

Zatem są to przede wszystkim transfery gotówkowe, z tym że od października ubiegłego roku istnieje możliwość zakładania kont w bankach zagranicznych. I to jest jakby jedna strona - emigracja zarobkowa.

Z drugiej strony jest imigracja zarobkowa, której wysokość oceniamy na jakieś dwieście tysięcy osób. Tylko 1/4 to są migracje zalegalizowane, tak więc większość stanowią migracje niezalegalizowane, przede wszystkim do rozmaitych prac sezonowych. Są to głównie Ukrainki, które pracują w naszym kraju w charakterze pomocy domowych.

Badania, które prowadzimy, są obszerne, gdyż do tej pory niestety nie stworzono u nas systemu statystyki migracyjnej. Mimo wielu postulatów środowisk naukowych i tego memoriału Polskiej Akademii Nauk, o którym mówiłem, nie powstał spójny system statystyki migracyjnej. Odwrotnie - nastąpiły tutaj nawet pewne cięcia, na przykład zlikwidowano, wykreślono ze statystyki, dane o bezrobociu z tytułu wyjazdu za granicę czy też o zatrudnieniu Polaków w przedsiębiorstwach polskich za granicą, te informacje zniknęły ze statystyki Głównego Urzędu Statystycznego.

Dwa czy trzy zjawiska godne są podkreślenia. Pierwsza sprawa: powstał nowy sektor działalności gospodarczej, sektor usług migracyjnych. Niestety nie we wszystkich swoich segmentach wykazuje on należytą dbałość o naszych migrantów. Wdarły się tutaj elementy korupcji, przekręty itd. Mimo to ten sektor bardzo poważnie się rozwija.

Druga sprawa są to ciążenia regionalne w wyjazdach zarobkowych. Mianowicie w różnych częściach kraju powstają czy utrwalają się pewne związki, na przykład Mońki obsługują Stany Zjednoczone, Siemiatycze - Belgię, Chełm - Włochy itd. Te koleiny procesów migracyjnych, powiedziałbym, stają się bardzo wyraźne. Na przykład około trzech tysięcy osób z Siemiatycz jest związanych z Belgią, a wprowadzenie regularnej komunikacji PKS Siemiatycze - Bruksela spowodowało, że szef PKS, który ją zorganizował, został ostatnio wybrany burmistrzem Siemiatycz. Więc czy chcemy, czy nie chcemy… Konin na przykład kooperuje z miejscowościami na terenie dawnego NRD, bo tam przedtem wyjeżdżano.

I jest jeszcze jedno zjawisko - renty z tytułu podwójnego obywatelstwa. Spis wykazał trzysta kilkadziesiąt tysięcy osób z podwójnym obywatelstwem, przede wszystkim z województwa opolskiego i śląskiego. Od czterdziestu do pięćdziesięciu tysięcy osób z województwa opolskiego pracuje w szczególnie korzystnych warunkach, gdyż nie potrzebuje żadnych zezwoleń na pracę, chociaż Niemcy wprowadziły okres przejściowy, jak wiadomo, wobec tego trzeba mieć i zaproszenie, i zezwolenie na pracę, nawet przy imiennych zaproszeniach, jakie otrzymują robotnicy sezonowi, zresztą zatrudnieni głównie w rolnictwie, potrzebna jest wiza wydana przez władze konsularne Republiki Federalnej Niemiec.

Podwójne obywatelstwo daje zatem dodatkowe korzyści. Transfer z tytułu pracy poza krajem w samym województwie opolskim szacuje się obecnie na 400-500 milionów euro w skali rocznej. Jeśli więc dodamy te dochody, to się okaże, że województwo opolskie, które znajduje się na jedenastym miejscu pod względem dochodów na jednego mieszkańca, przesunie się na pierwsze miejsce w tej strukturze. Taka jest skala problemu, powiadam, który nie jest dostatecznie u nas ewidencjonowany, doceniany i rozumiany.

Tak w ogólnym zarysie wygląda sytuacja migracyjna.

Teraz, jaki jest stan prawny, instytucjonalny? Mamy właściwie cztery regulacje ustawowe w tym zakresie. Dotyczą one przede wszystkim procesów imigracyjnych. Są to: ustawa o cudzoziemcach, ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej - to są ustawy z czerwca ubiegłego roku - przepisy dotyczące możliwości wyjazdów zagranicznych, które znajdują się w ostatnio uchwalonej ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, oraz ustawa o obywatelstwie polskim z 1962 r., kilkakrotnie nowelizowana, bowiem podwójnego obywatelstwa ani nie uznajemy, ani go nie negujemy, i ten stan się utrzymuje dalej. Jest też ustawa o zasadach i warunkach wjazdu i pobytu obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej z 2002 r.

Mamy Urząd do spraw Repatriacji i Cudzoziemców, który w pewnym stopniu jest powiązany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, a także Radę do spraw Uchodźców, która jest związana z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, choć jej usytuowanie właściwie nie jest jasno określone. No i wreszcie mamy resort pracy, wydzielony z dawnego resortu pracy i polityki społecznej, w którym aż cztery departamenty zajmują się problemami migracyjnymi. Nie ma jednej osoby odpowiedzialnej, koordynującej sprawy wyjazdów. Tam się znajduje biuro, które przyjmuje wszystkie zgłoszenia i pośredniczy w załatwianiu wyjazdów zagranicznych tudzież udziela zezwoleń czy rejestruje te przedsiębiorstwa, które zajmują się pośrednictwem migracyjnym.

W resorcie edukacji jest jeden departament zajmujący się przede wszystkim uznawaniem dyplomów, ale nie ma spójnej polityki tak zwanej migracji edukacyjnej. Warto przy tym dodać, że w sumie kształcimy siedem tysięcy obcokrajowców - nie używam tu terminu "cudzoziemców", bowiem połowa z nich są to osoby polskiego pochodzenia. W skali świata studiuje obecnie za granicą jeden milion pięćset tysięcy osób, z czego 1/3 w Stanach Zjednoczonych, a 1/10, więcej, prawie co ósma osoba, czyli sto osiemdziesiąt siedem tysięcy, studiuje w Niemczech, w tym ponad dziesięć tysięcy Polaków, jak podaje urząd statystyczny w Wiesbaden, a właściwie Polek, bo 85% tej liczby stanowią dziewczęta.

Zniknęły z naszej statystyki informacje o Polakach studiujących za granicą. Jeszcze cztery lata temu można je było znaleźć, teraz tej statystyki nie ma. Mamy za to szczegółowe statystyki dotyczące osób studiujących w naszym kraju, ale powiadam, jest to niewielka grupa.

Do niedawna mieliśmy ośrodek kontaktów z obcokrajowcami, którzy ukończyli u nas studia. Szacuje się, że jest to około piętnastu tysięcy osób. Niektórzy z tych absolwentów pełnią bardzo ważne funkcje w swoich krajach i powinni stanowić element promocji naszego państwa, naszej gospodarki, naszej kultury. Jak mówię, funkcjonował taki ośrodek, ale został zlikwidowany w ubiegłym roku. Bardzo ważny element podtrzymywania tych kontaktów został pochopnie zlikwidowany i nie ma obecnie tego typu instytucji. Wychodziło też pismo, które pozwalało utrzymać kontakt z obcokrajowcami kończącymi studia w naszym kraju.

Stoimy w obliczu kolejnej nowelizacji. Do Sejmu wpłynął druk nr 3333 zawierający nowelizację dwóch ustaw, mianowicie ustawy o cudzoziemcach i ustawy o udzieleniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej. To jest duża nowelizacja, która z jednej strony wiąże te dwie ustawy z przepisami unijnymi, a z drugiej strony wpływa na nowelizację dalszych szesnastu ustaw oraz na wdrożenie sześciu postanowień Unii Europejskiej, które są oddzielnie regulowane.

W naszym przekonaniu ta ustawa - niestety nie była ona konsultowana ze środowiskami naukowymi, jedynie z resortami i Fundacją Helsińską, która zgłosiła do niej szereg uwag, ale większość z nich nie została uwzględniona -utrzymuje czy w pewnym stopniu petryfikuje dotychczasowe przepisy związane z pobytem cudzoziemców w naszym kraju. Nie ma tutaj ani słowa o procesach integracji. Nie ma też ani słowa o umowach, którymi Polska jest związana. Do tej pory podpisaliśmy w sumie trzynaście umów międzypaństwowych, z tym że nie wszystkie zostały ratyfikowane, na przykład umowa z Hiszpanią dotycząca migracji zarobkowej. Umowy z Rosją, Ukrainą, Litwą i Białorusią są z kolei właściwie martwe. Jedynie w umowie z Ukrainą jest mowa o stosunkach migracyjnych, ale dotyczy to tylko niewielkiej sfery wyjazdów związanych z uroczystościami czy z kontaktami rodzinnymi. Tymczasem, jeśli się patrzy na ukraińsko-polskie konotacje migracyjne… Ja sporządziłem wykaz tych konotacji w świetle naszego rocznika demograficznego. Okazuje się, że w dwudziestu jeden zestawieniach, przyjazdy Ukraińców na studia w Polsce itd., Ukraina stoi na pierwszym miejscu w naszych konotacjach zagranicznych, a w sześciu przypadkach zajmuje drugie lub trzecie miejsce. Zwracam na to szczególną uwagę, gdyż możliwości współdziałania nie są tu dostatecznie wykorzystane.

W ustawach dotyczących imigracji, które zostały ostatnio przyjęte, tylko jeden element można uznać za wyraźny postęp. Jest to sprawa tak zwanego pobytu tolerowanego. Ale te pobyty nadal nie są sankcjonowane czy legalizowane. Chodzi tu o kilkadziesiąt tysięcy Ukrainek. Z badań, które przeprowadziliśmy, wynika, że dziewięćdziesiąt pięć tysięcy naszych gospodarstw domowych zatrudnia Ukrainki jako pomoce domowe. Niektóre z nich obsługują kilka gospodarstw domowych. Szacuje się, że jest to populacja licząca trzydzieści - trzydzieści pięć tysięcy osób, która stanowi bardzo trwały element w funkcjonowaniu określonych gospodarstw domowych w naszym kraju. Niestety wciąż nie ma możliwości zalegalizowania tego tak, aby sytuacja kobiet, które przyjeżdżają do Polski, była taka, jakiej chcemy dla Polek wyjeżdżających do pracy w innych krajach. To jest kwestia chociażby symetrii w traktowaniu ludzi.

Szukaliśmy w Polsce jakiegoś organu, który by odpowiadał za procesy migracyjne. Chcę dodać, że w okresie międzywojennym mieliśmy dwa rozporządzenia prezydenta Rzeczypospolitej, które porządkowały sprawy migracyjne, był Państwowy Urząd Migracyjny, towarzystwa migracyjne. Obecnie brakuje nam tych elementów.

W ustawie o działach administracji rządowej - moim zdaniem też już przychodzi czas jej nowelizacji - nie znaleźliśmy centralnego organu administracji, który by ujmował całokształt procesów migracyjnych. Każdy z resortów zajmuje się tym po trosze. Ministerstwo Spraw Zagranicznych -kontaktami z Polonią, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych - azylem i statusem uchodźców itd. Ale nie ma instytucji, która by odpowiadała za całokształt procesów migracyjnych.

Teraz chcę państwu przedstawić te sprawy, które w naszym przekonaniu trzeba rozpatrzyć i załatwić. One zostały bardzo wyraźnie sformułowane zarówno przez Polską Akademię Nauk w memoriale, jak i przez ten zespół, który po kongresie demograficznym zajmował się sprawami migracyjnymi, a teraz zakończył swoje prace diagnostyczno-studyjne i wszedł w fazę programowania polityki migracyjnej, przede wszystkim w związku z prognozami demograficznymi. Chodzi tu głównie o sprawę doktryny i polityki migracyjnej, która u nas nie istnieje.

Mamy bardzo bogaty zbiór wycinków prasowych, które świadczą o tym, że te procesy przebiegają zupełnie spontanicznie i często tworzą sytuacje… Chociażby obecne masowe wyjazdy młodych ludzi bez wyraźnych informacji o tym, jakie trzeba załatwić formalności, jaki jest stan opieki i jakie są ich uprawnienia w związku z przynależnością do Unii Europejskiej. To wszystko nam pokazuje, że mamy wyraźną lukę w naszym systemie sprawowania władzy.

Dlatego podkreślam ze szczególną atencją, że mamy tutaj po raz pierwszy możliwość przedstawienia przez nas tych problemów poza naszymi własnymi środowiskami naukowymi, które są w nich dobrze zorientowane, ale ciągle brakuje dla tych problemów przekładni do systemu, do mechanizmów podejmowania decyzji.

Jeśli chodzi o doktrynę polityki migracyjnej, czyli o pewne zasady i przekonania dotyczące kierunków i struktury procesów migracyjnych, to stoimy na stanowisku, że Polska powinna być krajem otwartym. Przeciwstawiamy się poglądom, że nasz kraj ma być tylko dla Polaków i że miejsce Polaka jest tylko w Polsce.

Procesy migracyjne są obecnie powszechnie obserwowane. Tyle tylko że one powinny się odbywać w sposób regulowany, z uwzględnieniem przede wszystkim kompensacji znacznej redukcji zaludnienia naszego kraju i opuszczania kraju przez tych ludzi, na których powinno nam szczególnie zależeć.

Dalej. Stoimy na stanowisku, że bardzo ważnym czynnikiem są kontakty z diasporą polską, która jest rozproszona po całym świecie i która spełnia w dużym stopniu funkcję przyciągania imigrantów. Z tym że z naszych badań i studiów wynika, iż kontakty z diasporą powinny być zorientowane na układy zawodowo-regionalne, na to, co wiąże na przykład Podhale ze Stanami Zjednoczonymi lub inne obszary między sobą, i równocześnie na te grupy zawodowe, które mogą nam pomóc, chociażby takie jak pracownicy naukowi.

Kiedyś wydawano oddzielny zeszyt "Informatora nauki polskiej" z wykazem ludzi nauki pochodzących z Polski i z ich adresami w różnych częściach świata. Niestety tego też zaniechano. A przecież jest to niebywale ważny element informacji, umożliwiający nawiązywanie kontaktów i wykorzystywanie często dużo lepszych, dużo bogatszych możliwości prowadzenia badań, zwłaszcza w dziedzinie nauk ścisłych, za granicą, tam gdzie nasi rodacy mają już zorganizowany warsztat pracy i utrwaloną pozycję w środowisku.

W doktrynie migracyjnej sprawa diaspory powinna być potraktowana w szczególnie mocny sposób, gdyż stanowi element więzi. W naszych kontaktach, zwłaszcza z młodzieżą, której skłonności migracyjne badamy, ciągle powtarzamy za Ludwikiem Hirszfeldem, że w kraju ma się i przeszłość, i przyszłość, a za granicą jedynie teraźniejszość. Ale ta teraźniejszość powinna później procentować w postaci środków, które się zdobywa na rzecz własnego kraju. Tak zresztą czyniła w okresie międzywojennym Polska Kasa Opieki, która udzielała pomocy i wsparcia zarówno nowym migrantom, jak i tym, którzy już się dorobili za granicą, przyznając im kredyty na inwestycje.

Bardzo duży nacisk kładziemy też na problemy migracji edukacyjnej i jednocześnie na sprawy edukacji migracyjnej. Z naszych badań bowiem wynika, że wiedza o innych krajach, zwłaszcza teraz po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej - ja się nie boję tego powiedzieć - jest wręcz nikczemna. Chodzi tu o uszanowanie historii, języka, obyczajów itd. krajów, do których się wędruje. Nasza młodzież bardzo mało wie o tych sprawach. I to jest problem tak wiedzy i kultury zachowań naszych emigrantów, jak i kształtowania ich pozycji za granicą.

Ostatnia sprawa to traktowanie imigrantów. Jutro odbędzie się konferencja w Ministerstwie Polityki Społecznej na temat imigracji, bowiem wobec luk, jakie istnieją w działalności organów władzy państwowej, te sprawy zaczynają coraz wyraźniej przejmować organizacje pozarządowe, wypełniając te luki, ale równocześnie szukając wsparcia instytucjonalnego we władzach państwowych. To jest pierwsza konferencja, na której chcemy te problemy przedstawić.

Powstała organizacja pozarządowa "Proksenia", która stara się działać na rzecz cudzoziemców i uchodźców, ale co najważniejsze wciągnęła ona do pracy sporo wolontariuszy, którzy odczuwają potrzebę utrzymywania kontaktów z tymi, którzy do Polski przybywają i których część chce nawet wybrać Polskę jako kraj swojego przyszłego pobytu.

Z tym się wiąże kwestia, która chcielibyśmy, żeby też była załatwiona w nowelizacji ustawy. Chodzi mianowicie o dopuszczenie takiej możliwości, żeby student obcokrajowiec po ukończeniu studiów mógł przez jakiś czas pozostać w Polsce. Zresztą ustawa niemiecka, która została wprowadzona w tym roku, daje tę możliwość obcokrajowcom studiującym w Niemczech. U nas natomiast pobyt się kończy…

(Głos z sali: I dalej nielegalnie.)

…i dalej jest nielegalny. Zupełnie niepotrzebnie tworzymy te obszary nielegalności, powiedziałbym. Przecież pewna część tych absolwentów może być z powodzeniem wykorzystana w naszym kraju. Profesor Korcelli głosi pogląd tak zwanych kompensacyjnych procesów migracyjnych. Zgodnie z nim trzeba spolegliwie traktować osoby, które chcą przyjechać do Polski, i dbać o to, żeby nasi rodacy byli w odpowiedni sposób traktowani za granicą.

Uważamy, że dobrze byłoby powołać w Polsce zespół - właśnie na wzór komisji pani Süssmuth - który objąłby wszystkie problemy migracyjne w sposób kompleksowy. To jest jedna sprawa.

Po drugie, trzeba by powołać jakąś nową instytucję bądź też przekształcić dotychczasowy Urząd do spraw Repatriacji i Cudzoziemców - jak wiadomo, niebywale mizerną instytucję - w państwowy urząd migracyjny, który objąłby całokształt wszystkich problemów.

Widzimy też potrzebę scalenia przy okazji najbliższej nowelizacji dwóch ustaw, ustawy o cudzoziemcach i ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony, bo ich materia jest taka sama, tylko rozbita na różne przepisy prawne, co prowadzi do częstego ich nowelizowania.

Niebywale ważną sprawą jest aktywizacja resortu spraw zagranicznych w sprawach migracyjnych. Jako przewodniczący zespołu otrzymałem pismo z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że nie prowadzi ono właściwie żadnej polityki migracyjnej, żałosne pismo. Ja zresztą cytuję to oświadczenie w materiale, który tutaj przekazałem.

Jest też konieczność uczynienia resortu pracy odpowiedzialnym za migracje zarobkowe, bo one są niebywale ważne, odciążają rynek pracy i dają równocześnie możliwość transferu dodatkowych środków finansowych, poprawiają sytuację materialną wielu gospodarstw domowych, a przy racjonalnej polityce mogłyby być bardzo ważnym elementem tworzenia nowych warsztatów pracy. Nie ma racjonalnej polityki w tym zakresie, chociaż w memoriale Polskiej Akademii Nauk wskazaliśmy różne możliwości.

Wreszcie sprawa migracji edukacyjnej. Uważamy, że należy z jednej strony zwiększać liczbę obcokrajowców kształcących się u nas, zwłaszcza na tych kierunkach, które są ważne dla naszej ekspansji na rynkach międzynarodowych, a z drugiej strony stworzyć program kształcenia naszej młodzieży za granicą. Wydaje nam się, że szczególnie ważna jest sprawa kształcenia doktorantów i tych absolwentów, którzy będą w przyszłości pełnić funkcje nauczycieli akademickich. Uważamy, że każdy powinien odbyć co najmniej semestralny staż w jakimś ośrodku za granicą, tak żeby powstały więzi, które łączyłyby nas z zagraniczną nauką i z tamtejszymi ośrodkami kształcenia. Zaś w doktrynie kształcenia, zwłaszcza na poziomie wyższym, potrzebna jest edukacja migracyjna.

I ostatnia kwestia, czyli sprawa ożywienia umów międzynarodowych, które podpisaliśmy, a za których realizację właściwie nikt nie odpowiada. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję bardzo.

Sądzę, że będą jakieś pytania bądź ktoś będzie chciał zabrać głos. Ja też coś powiem, aby się upewnić, że się rozumiemy nawzajem. Temat jest bardzo interesujący, szczególnie w kontekście wypowiedzi pana profesora, i aż przykro, że tyle problemów w Polsce jest niezauważanych czy nieuregulowanych. Ale tematyka, którą tu poruszył pan profesor, jest dość luźno związana z materią, jaką się zajmuje nasza komisja, ponieważ zakresem naszej działalności są kontakty z Polakami mieszkającymi za granicą i słowo "emigracja" jest tutaj traktowane jako rzeczownik. Polacy znaleźli się za granicą w różny sposób i dlatego niektórzy nie chcą się nazywać ani Polakami, ani… i są nazywani emigrantami. Natomiast same procesy wyjazdów Polaków za granicę, powrotów itd. są tematycznie bardzo luźno związane z pracami naszej komisji. Niemniej jednak sądzę, że z uwagi na różne problemy, z jakimi się spotykamy w tematyce polonijnej, nasze posiedzenie to dobra płaszczyzna do wysłuchania informacji na ten temat, żeby ewentualnie coś w nas zostało. Ale żeby to poddać jakimś procesom legislacyjnym itd., trzeba będzie tutaj znaleźć jakiś kanał do bardziej prężnej współpracy. Nie wiem, które komisje w Sejmie i w Senacie powinny to zrobić, bo…

(Głos z sali: Ale czy to właśnie ta ustawa do nas przyjdzie?)

No tak, bo jak ona przyjdzie do Senatu, to będzie już mocno obrobiona, a my będziemy mogli ją tylko wygładzić. Z perspektywy naszej działalności też dostrzegamy, że rzeczywiście to, co pan powiedział, jest niestety w pełni prawdziwe. Niestety, bo wolałbym, żeby rzeczywistość była inna.

Widzę, że pani senator jako pierwsza się zgłasza.

(Senator Anna Kurska: Nie, nie zgłaszałam się.)

Ale na pewno już chce pani coś powiedzieć.

Proszę bardzo, pani senator Kurska.

(Senator Anna Kurska: Nie, naprawdę nie. Jestem zmartwiona tym stanem rzeczy. Tyle mogę powiedzieć. Że mamy tyle do zrobienia.)

Proszę bardzo, kto chciałby zabrać głos?

Proszę bardzo, Pani Marszałek.

Senator Olga Krzyżanowska:

Ja chcę nawiązać do tego, co powiedział pan przewodniczący, że tylko pewna część tych problemów tak naprawdę dotyczy naszej działalności. Ale ja też myślę, że wypływają z tego konkretne wnioski dla naszej pracy. To nie będzie nasza decyzja, ale to właśnie jest zagadnienie, którym powinien się zająć cały Senat. No przepraszam, powinniśmy się zająć nie tylko poprawianiem ustaw, które do nas wpływają, ale również tym, co zaczyna być zupełnie nowym polskim zagadnieniem, istotnym dla całego państwa. Chodzi zarówno o tę ogromną część Polaków, których historia wyrzuciła poza granice kraju, którą my się zajmujemy, bo to jest nasze zadanie, jak i o tę zupełnie nową grupę migrantów napływających w związku z naszym wejściem do Unii Europejskiej, a będą to i Polacy, i inne narodowości. Ze sprawozdania pana profesora wynika, że tak naprawdę właściwie nikt się tym nie zajmuje. Przypuszczam, używając skrótowego wyrażenia, że człowiek, który przyjeżdża do Polski, jest odsyłany od Annasza do Kajfasza: nie my, nie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nie urząd do spraw emigracji, nie Senat.

Mnie się wydaje - choć dzisiaj takiej decyzji nie możemy podjąć, bo nie leży to w naszej mocy - że to właśnie polski Senat powinien się zajmować takimi sprawami, i to bardziej niż ostrą polityką, problemami politycznymi i poprawianiem prawa, chociaż naturalnie do tego też konstytucja nas zobowiązuje. To jest niesłychanie przyszłościowe, dramatyczne i ważne zagadnienie. Tak mi się wydaje. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Tak się zastanawiam, czy zdążymy, bo te cztery trójki kojarzą mi się z akcją "cztery razy tak".

(Senator Janina Sagatowska: No właśnie, mnie też tak się skojarzyło. Po co Senat? Platforma chce zniesienia Senatu.) (Wesołość na sali)

(Wypowiedzi w tle nagrania)

(Senator Olga Krzyżanowska: Już nie wiadomo, który nas chce. Ja myślę, że to są zagadnienia dla Senatu, chodzi o rodzaj problemów.)

No, mamy jeszcze trochę czasu.

Pan marszałek Stelmachowski, proszę bardzo.

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Ja chcę powiedzieć, że jestem niebywale wdzięczny panu marszałkowi Rzemykowskiemu, że postawił taki problem, no i przede wszystkim panu profesorowi Rajkiewiczowi, że w taki zwięzły, dramatyczny sposób przedstawił te zagadnienia. Bo my tu dotykamy wielkiej polityki, długofalowej. A to jest niestety naszą wadą, że polityka jest u nas w zasadzie niebywale krótkofalowa. Bardzo niewiele jest ośrodków w Polsce, zarówno rządzących, jak opozycyjnych, które by były w stanie przedstawić politykę długofalową. To jest zarzut także pod adresem wspólnoty, ale tylko częściowo. Chodzi o impuls.

Oczywiście mamy tu do czynienia z pewnymi blokadami. Blokada numer jeden, silna blokada - przepraszam, bo widzę tu najsympatyczniejszego człowieka, który siedzi naprzeciwko mnie, pana dyrektora - to jest opór MSZ przed uregulowaniem sprawy obywatelstwa i tego, co się nazywa Kartą Polaka. Ba, to zostało wpisane do programu rządowego.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Że tu jest negat, tych spraw się nie porusza.

Do tego dochodzi drugi negat, ze strony Ministerstwa Polityki Społecznej: żadnych nowych umów w sprawie zabezpieczenia społecznego emigrantów, również tych sezonowych, nie i koniec. Tego nie wymyśliła ta ekipa. To było jeszcze nieco wcześniej, kiedy mi tłumaczono: proszę pana, jeżeli są propozycje z Kanady czy nawet z Białorusi, żeby to uregulować, to my to odkładamy, bo najpierw musimy załatwić sprawy Unii Europejskiej, w dalszej kolejności sąsiadów, a co do Kanady, Stanów Zjednoczonych, nie, nie, to odkładamy ad kalendas graecas. Tak mi powiedziała ówczesna pani wiceminister. I to jest polityka wdrażana przez aparat władzy, który tutaj istnieje, bardzo trudny do ruszenia.

Z tego, że my się zmieniamy z kraju emigracyjnego w imigracyjny, ludzie nie bardzo zdają sobie sprawę, a już klasa polityczna zupełnie jej sobie nie zdaje.

(Głos z sali: Nie ma czasu, jest zajęta.)

Nie wchodzę w to, czym jest zajęta, bo się w tym nie orientuję.

I dlatego uważam, że prace prowadzone przez zespół PAN pana profesora Rajkiewicza, a wcześniej profesora Kubiaka, są naprawdę złota warte, bo pozwalają uświadomić sobie pewne sprawy, które do nas docierają w postaci bardzo dziwnych interwencji. Bo my mnóstwo razy interweniujemy w poszczególnych sprawach. Pierwsza w tym roku była interwencja: pozwólcie ludziom wrócić z Hiszpanii do kraju. Bo okazało się, że wiele kobiet pojechało do pracy przy zbiorach truskawek, potem wszystkie naraz chciały wrócić, a nie było środków transportu. Nasz wysiłek musiał więc zmierzać do uruchomienia tych środków, choć nigdy przedtem nawet do głowy nam to nie przyszło, nie zetknęliśmy się z tego rodzaju problemem.

Tu się jeszcze dowiedzieliśmy, że zrezygnowano z opieki bankowo-finansowej, że rzeczywiście jej nie ma. I mamy sytuację bardzo, bardzo trudną.

Wiem, że w wewnętrznych rozmowach w Urzędzie do spraw Repatriacji i Cudzoziemców stawiano problem, że nie powinno być tak, że repatriacja jest tylko sprawą gmin. Nie. To powinno być zadaniem państwa, i to nie w formie zleceń dla gmin. Ten urząd powinien się tym zająć. Inaczej będzie to po prostu zablokowane.

Ja chyba nie muszę mówić, ile jest codziennie interwencji w sprawach ludzi, którym się odmawia przedłużeń wiz pobytowych i różnych innych rzeczy. Jedną sprawę tośmy nawet dopchnęli do Trybunału Konstytucyjnego, bo często trzeba się przepychać przez różne instancje sądowe, opłacać adwokatów. A wszystko to z powodu pewnych zahamowań, które tu powstały.

Mnie się wydaje, że pani marszałek Krzyżanowska słusznie podkreśla, że byłoby dobrze, gdyby taka debata jak dziś była na plenum Senatu z udziałem zainteresowanych resortów, bo chodzi o bardzo poważną sprawę polityki demograficznej, o przyszłość. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Senator Pawłowski.

Senator Wojciech Pawłowski:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Ja z uwagą wysłuchałem przedmówców, ale zastanówmy się. My chcemy współpracować z emigracją, a przecież niestety daje o sobie znać pewna nasza wada. Ile myśmy widzieli skłóconych organizacji polonijnych z różnych krajów na posiedzeniach naszej komisji? Wiemy, że te skłócone organizacje polonijne są i w Stanach Zjednoczonych. Jak organizacje państwowe czy nasza komisja mają współpracować ze skłóconymi organizacjami poza granicami Polski?

Myśmy jako Polonia jeszcze nie dojrzeli do pewnych rzeczy. Ja ostatnio byłem kilka razy na Wschodzie. I co cechuje Polaków na Wschodzie? Zazdrość i nienawiść jednych do drugich. Myśmy więc powinni iść raczej w tym kierunku, żeby łagodzić konflikty w środowiskach polonijnych. Nie będzie dobrze, jeżeli nie zwrócimy na to uwagi. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Padł tu pomysł czy sugestia, żeby odbyć na ten temat dyskusję plenarną w Senacie. Można byłoby to rozważyć. Nie jest to zbyt duży wysiłek w sensie organizacyjno-programowym, a byłby to może dobry układ. W związku z tym zastanowimy się, jak się do tego przygotować. Jeżeli taki pomysł już będziemy mieli, to poprosimy pana profesora, żeby dał jakiś materiał roboczy, to znaczy, z czyim udziałem itd., i wyznaczymy te osoby. Tutaj ktoś podkreślił moje zasługi, ale tym, który mnie kuksał i namawiał, żeby ten temat odbyć, był pan doktor Zbigniew Kruszewski. W związku z tym on będzie…

(Głos z sali: Fachowcem.)

…takim motorem. (Wesołość na sali)

(Senator Zbigniew Kruszewski: Ja już zrobiłem kiedyś… to już wystarczy.)

No ale nie do końca ci to wyszło, więc teraz… (Wesołość na sali)

Senator Zbigniew Kruszewski:

Nie, nie, proszę wykreślić z protokołu: nie do końca ci to wyszło, bo do dzisiaj się tym posługujemy, Panie Przewodniczący.

(Głos z sali: To inaczej. Tak ci dobrze wyszło, że…)

Uważam, że to jedyny zespół, który pracował i który zrobił to, czym się do dzisiaj posługujemy.

(Glos z sali: I stąd druga propozycja.)

No nie, ale słyszałeś, co przed chwilą powiedział pan przewodniczący.

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

W każdym razie ja się zgłaszam z urzędu jako pierwszy, kolega Kruszewski za zasługi. I kto jeszcze z senatorów? Profesor Biela z racji dwóch rzeczy: jest naukowcem z czterech branż, a poza tym ma ze dwie nieobecności usprawiedliwione. (Wesołość na sali)

Czy jeszcze ktoś chciałby podyskutować na temat tego, czy ma zasługi?

Pani marszałek.

Senator Olga Krzyżanowska:

Nie chodzi o zasługi. Ja mam taką sugestię, jeżeli rzeczywiście by do tego doszło, żeby się zwrócić do poszczególnych ministerstw, żeby przedtem przygotowały pisemny materiał.

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Dokładnie.)

Żeby to nie było spotkanie, na którym wystąpią przedstawiciele ministerstwa i, nie obrażając nikogo, gładko powiedzą, co uważają za stosowne. Rzecz w tym, żebyśmy jako Senat, przystępując do takiej debaty, mieli konkretne, rzeczowe materiały na ten temat, żebyśmy je przedtem przeczytali i dopiero wtedy zabierali głos na plenarnym posiedzeniu, żebyśmy się nie spotkali tylko po to, żeby mówić, że jest źle, bo szkoda na to czasu.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Szef kancelarii się zgadza, żeby tak się do tego przygotować?

Szef Kancelarii Senatu Adam Witalec:

Zagadnienie ma charakter interkomisyjny, dlatego wymaga współdziałania z inną właściwą komisją, a taką komisją jest Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej.

(Wypowiedzi w tle nagrania)

(Głos z sali: Ale i polityki społecznej.)

Jeśli już jest wywołany ten temat, to myślę, że taka debata na forum plenarnym Senatu osiągnęłaby zamierzony efekt wówczas, gdyby wspólna komisja przygotowała projekt uchwały, który byłby tematem debaty z udziałem rządu.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Proszę bardzo.

Senator Zbigniew Kruszewski:

Ja myślę, proszę państwa, że temat jest naprawdę bardzo szeroki. Mam dwa takie skojarzenia. Pan profesor powiedział, że został zlikwidowany bank do obsługi Polaków, którzy pojechali… Pan profesor Stelmachowski powiedział przed chwilą o tych paniach, które pojechały na truskawki. One zarobiły trochę euro i przywiozły je w pończosze, bo nie miały przez jaki bank tych pieniędzy przesłać do Polski. Likwidacja banku to prosta sprawa. No ale iluś Polaków wyjeżdża, choćby do Anglii. Jak zarobione przez nich pieniądze mają wrócić do Polski? Po to tam pojechali, żeby zarobić parę euro, bo przecież często są to ludzie z biednych rodzin, więc chcą, żeby ich pieniądze w jakiś bezpieczny sposób znalazły się w Polsce.

Dzisiaj się okazuje, że takiej pomocy nie ma. Bank PKO został gładko sprzedany, wszyscy się cieszą, żeśmy go sprzedali, tylko te kobiety, które pojechały do Hiszpanii i zarobiły na truskawkach, o których pan profesor wspominał, nie mają jak zrobić transferu. A więc również komisja finansów… Gdzieś żeśmy się dokładnie pogubili. Bo przecież Deutsche Bank nam tych pieniędzy nie przerzuci, a jeżeli nawet przerzuci, to dlaczego ma zarobić na tych Polkach, które ciężko pracowały w Hiszpanii. Jeżeli już ktoś ma zarobić, to niech to będzie polski bank.

Tych problemów jest chyba bardzo dużo. One może dzisiaj wyglądają inaczej niż w Polsce międzywojennej, ale w jakiś sposób istnieją, po prostu są. Mnie się wydaje, że to jest wielka strata. Polak w Ameryce też gdzieś zarobi, uciuła tego dolara i później wraca ze strachem, czy go dowiezie, czy go nie dowiezie, czy go obrobią, czy nie, bo na dobrą sprawę nie ma jak dokonać transferu. Dziękuję. Ale to pokazuje jeszcze jeden element, że natykamy się na następną komisję, być może na komisję finansów, że ona i minister skarbu czy minister finansów… W każdym razie te banki też gdzieś się pogubiły. Dziękuję.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Wypowiedź pana profesora jest nagrana, więc będzie z tego stenogram. Oprócz tego pan profesor przekazał nam informację pisemną. Nie daliśmy jej wszystkim państwu, bo dopiero po odbyciu tego posiedzenia będziemy wiedzieli, czy ktoś… No bo kilkadziesiąt stron razy dwadzieścia osób to jednak sporo, więc chodzi o to, żeby nie zużywać papieru. Ale teraz to przejrzymy, przypatrzymy się temu i zaproponujemy tym kilku komisjom, żebyśmy się spotkali - na razie tylko przewodniczący czy przedstawiciele - wspólnie przedyskutowali ten temat i zastanowili się, jak zrobić debatę plenarną. Bo to, kogo zaprosić i że resorty muszą dać materiały, to już jest druga rzecz. Najpierw my sami musimy wiedzieć, jak chcemy do tego tematu podejść. Tak że ten temat w listopadzie…

O, jednak senator Kurska, proszę bardzo.

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Miałem przeczucie.

Senator Anna Kurska:

Ja mam wniosek, Panie Przewodniczący, żeby się sprężyć i żeby posiedzenie plenarne na ten temat odbyło się jeszcze w grudniu.

(Głos z sali: To chyba jest niemożliwe.)

Gdybyśmy rzeczywiście chcieli i popracowali nad tym… Nie zwlekajmy, to jest naprawdę ważna sprawa. Trzeba się zwrócić do trzech resortów o informacje i uruchomić trzy komisje. I sami też musimy się przygotować, no ale w końcu jesteśmy liczną komisją.

(Rozmowy na sali)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Ja miałem pomysł, żeby to zrobić zimą w pierwszym kwartale, ale… Bo teraz wszyscy będą robić budżet. A poza tym nie może być tak, że my nie dyskutujemy tego zagadnienia, a teraz musimy to zrobić natychmiast. To trzeba przemyśleć.

Proszę bardzo, pan profesor chce jeszcze zabrać głos.

Pracownik Naukowy w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim Antoni Rajkiewicz:

Proszę państwa, ja opiniowałem projekt ustawy budżetowej dla Kancelarii Sejmu i tam ani w preambule, ani w uzasadnieniu nie ma terminu "migracja". A powiadam, że chociażby z punktu widzenia budżetu transfer około 2 miliardów euro jest niebywale ważnym czynnikiem w kształtowaniu czy zaspokajaniu pewnych potrzeb inwestycyjnych, podobnie jak środki związane z Polonią, z uchodźcami i z repatriantami. Na przykład przeniesiono do rezerw 12 milionów zł z obligatoryjnej sumy środków na repatriację. Tak że muszę powiedzieć, iż w dalszym ciągu widać niezrozumienie tego wielkiego problemu, i to też jest element troski.

Chcę powiedzieć jeszcze o dwóch sprawach - nie ma pana profesora Stelmachowskiego - w związku z repatriacją. Na podstawie naszych badań, które znalazły się w książce, w pracy doktorskiej, doszliśmy do wniosku, że współcześnie mamy do czynienia ze zjawiskiem impatriacji, a nie repatriacji. Repatriacja to jest powrót do ojczyzny. Obecnie zaś jest coraz więcej osób, które mają związki z Polską, chętnych nie tyle do powrotu, ile do uzyskania uojczyźnienia w kraju. I to jest element, który trzeba byłoby zbadać na potrzeby naszej dalszej polityki, bo repatriacja, czyli impatriacja, jest częścią procesów migracyjnych.

I ostatnia kwestia, niedoceniana u nas i niebywale ważna. Mianowicie my w Polsce mamy obecnie około czterdziestu tysięcy przedsiębiorstw z kapitałem obcym, które zatrudniają w sumie siedemset tysięcy osób. Każde przedsiębiorstwo jest pilnowane przez tego, rzecz jasna, kto wniósł kapitał. Ta grupa imigrantów - zresztą konotacje są tu bardzo różne, część osób ma podwójne obywatelstwo, część tylko polskie, ale mieszka za granicą, część zaś przyjeżdża tutaj bez utrwalonych zasad pobytu w naszym kraju i często są to przyjazdy turystyczne, choć faktycznie w celu pilnowania własnych interesów - to jest sfera niebywale ważna dla naszej gospodarki, która też powinna być uporządkowana. O tym zupełnie się milczy w ustawie o cudzoziemcach, chociaż to jest niebywale ważny segment naszej gospodarki.

Chcę państwu jeszcze raz serdecznie podziękować za możliwość przedstawienia tych materiałów i za zrozumienie wagi problemu. Proszę państwa, ja zajmuję się problemami ludnościowymi i muszę powiedzieć, że z naprawdę ogromną troską patrzę na przyszłość naszego kraju, zwłaszcza w świetle danych ze spisu powszechnego. Rzecz paradoksalna: spis powszechny kosztował 650 milionów zł, a właściwie nikt do tej pory nie zajął się jego wynikami. A przecież pokazują one niedobór czterystu tysięcy obywateli z powodu przebywania na emigracji. Dalej - powstanie zupełnie nowej społeczności Ślązaków. Jest kwestia, czy oni będą stanowili siłę kreacyjną, czy tylko element rozsadzania naszego kraju. Tymczasem właściwie nikt poważnie nie zajął się tą sprawą, a jedynie tym, czy zalegalizować, czy nie zalegalizować ich związek. To są elementy, które wymagają kompleksowego ujęcia.

Ja myślę tak jak Kasprowicz, który powiedział: "ci tylko dla mnie warci, co są jak drożdże w cieście, co mają w sobie fermenty rozsadzające światy". Ja traktuję to nasze spotkanie jako te drożdże, niebywale dla nas… I wyjdę stąd z pewnym optymizmem. Jutro na konferencji w sprawie imigracji, jeśli państwo i pan, Panie Marszałku, pozwolą, powiem o tym, że państwo życzliwie przyjęli informacje o tych problemach, które pozwoliłem sobie tutaj przedstawić. Jeszcze raz dziękuję za tę możliwość.

(Oklaski)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Ja też panu dziękuję.

Na zakończenie chcę powiedzieć, że Senat się chlubi swoją ponad pięćsetletnią tradycją i podtrzymywaniem tego wszystkiego, co jest dobre, także w sprawach polityki zagranicznej i emigracyjnej. Na piętnastolecie odnowienia działalności Senatu w Polsce wydaliśmy dużym nakładem sił i środków książkę "II Rzeczpospolita wobec emigracji". Kto jeszcze nie zdążył jej przeczytać do końca, to zapraszam. Widać w niej wyraźnie, jak rozsądną na ówczesne czasy i zgodną z tamtymi problemami działalność prowadziła Polska, jak powoływano urzędy, jak budowano hotele, jak wynajmowano statki itd. To było zorganizowane. A dzisiejsza rzeczywistość nijak się do tego nie ma. To jest pokazane. Oczywiście przyjęto wtedy zasadę, że rozwiązuje się problemy ludnościowe i miejsc pracy poprzez wysyłanie ludzi za granicę. I temu służyła polityka. Jak się okazało, była ona niezła z punktu widzenia tamtych czasów, bo przyniosła określone skutki. W każdym razie…

Pracownik Naukowy w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim Antoni Rajkiewicz:

5% bilansu płatniczego stanowiły transfery naszych emigrantów przed wojną - bardzo ważny zastrzyk gotówki.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję bardzo panu profesorowi.

(Pracownik Naukowy w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim Antoni Rajkiewicz: Dziękuję bardzo.)

Ponieważ przechodzimy do zwykłej pracy, to nie będziemy pana absorbować. Dziękuję bardzo.

(Pracownik Naukowy w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim Antoni Rajkiewicz: Musimy wrócić do tradycji. Gratuluję panu tego wydania, ja je z przyjemnością przeczytałem.)

(Rozmowy na sali)

To zaszczyt, ale także duże zobowiązanie - zabierać głos po profesorze Rajkiewiczu. A przypadną one w udziale panu dyrektorowi Miszczukowi. Teraz bowiem przechodzimy do drugiego punktu: wnioski polonijne. Później, po omówieniu tego tematu, poprosimy, żeby senatorowie i kancelaria pozostali tylko we własnym gronie, bo chcemy roboczo ustalić pewne rzeczy. Tak że po raz pierwszy zwolnimy wcześniej naszych gości. Obiecujemy, że nic na wasz temat mówić nie będziemy. A jak powiemy, to doniesiemy. (Wesołość na sali)

Proszę bardzo, głos ma szef Zespołu do spraw Finansów Polonijnych, pan dyrektor Piotr Miszczuk.

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Zespół do spraw Finansów Polonijnych, przystępując 28 października do pracy, miał do dyspozycji niespełna 20 tysięcy zł na zadania programowe i niespełna 350 tysięcy zł na zadania i zakupy inwestycyjne. Należy pamiętać, że mamy te pieniądze w związku z rezygnacją z budowy sali gimnastycznej w Rezekne. Wzięliśmy te pieniądze z powrotem i teraz poszczególne zadania inwestycyjne są uruchamiane właśnie z tej puli.

Przystępując do pracy, nie mielibyśmy co dzielić, a wnioski polonijne wpływają w dalszym ciągu, więc zespół podjął decyzję, aby kwotę w wysokości 350 tysięcy zł, która była przeznaczona dla Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" na pomoc charytatywną dla osób i organizacji polskich, niejako wziąć z powrotem, ponieważ fundacja nie podpisała z nami umowy.

Jak państwo pamiętają, powodem tego wszystkiego było to, że te kwoty zostały przyznane bez uwzględnienia tak zwanych kosztów ogólnych, czyli 13%. Pozostałe organizacje przyjęły ten warunek i podpisały umowy, zgodziły się, aby nie było tych trzynastoprocentowych kosztów ogólnych, czyli kosztów wykonania zadania. Natomiast Fundacja "Pomoc Polakom na Wschodzie" odesłała nam obydwie umowy niepodpisane, nie zareagowała też na dotychczas wysłane przez nas pisma. Tym samym nie ma umowy. Postanowiliśmy więc te pieniądze jeszcze raz rozdysponować, że tak powiem. Jeżeli decyzja Prezydium Senatu w tym względzie będzie również pozytywna, to te zadania, które tutaj zaproponowaliśmy i które zaraz omówię, będą mogły zostać wzięte pod uwagę.

Zacznijmy może od zadań programowych. Pierwsza kwestia to obszerne wnioski Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" dotyczące pewnych przesunięć. Pierwsze pismo dotyczy przesunięć kwoty ponad 316 tysięcy zł z pewnych działań na inne, a więc to nic nas nie kosztuje, bo jest to w ramach wcześniej przyznanych środków dla tego stowarzyszenia. Niemniej jednak ze względu na pewne oszczędności bądź znalezienie innych sponsorów na wykonanie części zadań itd. wspólnota proponuje rezygnację z części zadań lub częściowych zadań, a w ich miejsce albo rozszerzenie innych zadań, przyznając na nie drobne kwoty, albo wprowadzenie nowych zadań, albo przesunięcie zadań z kwartału na kwartał. Są tutaj różne pozycje, jest to obszerna sprawa, bo dotyczy tego, co mamy do strony 43 włącznie.

Zespół do spraw Finansów Polonijnych po długiej, czasami burzliwej dyskusji związanej z pewnymi wnioskami postanowił zaakceptować tę propozycję Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", i tę propozycję państwu przedstawiam. Część tych wniosków dotyczy po prostu zmiany zakresu wykonywania zadania, a więc części opisowej. Było to i to, a proponujemy rozszerzyć bądź o kraj, bądź o liczbę osób, bądź nawet o zakres, który był w tych wnioskach w pierwotnym układzie.

Co postanowił Zespół do spraw Finansów Polonijnych, jeśli chodzi o poszczególne wnioski, które są tu zawarte?

Pierwszy wniosek: Stowarzyszenie Doradców Gospodarczych "Pro-Akademia" w Łodzi wnosi o dofinansowanie paczek świątecznych z darami dla polskich kombatantów żyjących na Powołżu i na Syberii. Zespół postanowił przyznać tę kwotę, ale w zawieszeniu. Chodzi nam o wykazanie specyfikacji tego, co w tych paczkach świątecznych miałoby być przekazane tym, którzy je dostaną. Ten wniosek budzi pewne określone wątpliwości, ale ponieważ bardzo dobrze nam się pracuje z tym stowarzyszeniem, dzięki któremu wywiązujemy się ze wszystkich nakładanych na nas zadań, że tak powiem, a ponadto pracuje dość oszczędnie, trzeba przyznać, bo zawsze wygospodaruje jeszcze jakieś środki, postanowiliśmy przyznać te pieniądze.

Jeśli chodzi o dwa kolejne wnioski - to są wnioski Fundacji Pomocy Polakom na Krymie "Nadzieja" - zespół zaproponował ich odrzucenie ze względu na niejasną sytuację dotyczącą tej fundacji. Jej organizatorami są cudzoziemcy, a nie Polacy, którzy na dodatek wyjeżdżają, a więc groziło nam między innymi to, że to zadanie może nie zostać rozliczone. Jest jeszcze wiele innych wątpliwości co do jasności i przejrzystości funkcjonowania tej fundacji, dlatego postanowiliśmy tych kwot nie przyznawać.

Kolejny jest wniosek Towarzystwa Porozumienia Polsko-Rosyjsko-Białoruskiego w Warszawie o dofinansowanie w wysokości 83 tysięcy 55 zł na zorganizowanie obozu świątecznego w krainie przodków. Zespół postanowił przyznać środki na wyżywienie i zakwaterowanie, ale w niższej wysokości 50 tysięcy zł.

Kolejny wniosek… Aha, chcę jeszcze zwrócić uwagę - bo dochodzimy do kolejnych wniosków - że są jeszcze trzy wnioski Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", piąty, szósty i dziesiąty. Przed rozpatrzeniem…

(Głosy z sali: Nie, nie.)

Aha, przepraszam, tam już państwo mają to wyrzucone, bo ja patrzę na ten pierwotny układ.

Wniosek Fundacji na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny w Białymstoku. To jest kolejna sprawa, z którą mamy do czynienia nie po raz pierwszy. Chodzi tutaj o akcję ratowania zdrowia i życia. Po raz kolejny po burzliwej debacie i głosowaniu zespół postanowił nie przyznać na to pieniędzy, chociaż tu chodzi o dwie ampułki za 8 tysięcy zł dla ratowania osoby wymienionej z imienia i nazwiska. To dylemat, z którym już nie po raz pierwszy mamy do czynienia na posiedzeniach komisji i zespołu.

Dwa kolejne wnioski złożyła również Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. Chodzi o wydanie podręcznika do nauki języka polskiego "Od słowa do słowa" i zeszytu ćwiczeń do nauki języka polskiego "Kraina języka polskiego". Tu znowu są określone dylematy. Do tej pory było przyjęte, że jeśli chodzi o podręczniki, to wydaje je ministerstwo edukacji narodowej, ono zajmowało się tymi sprawami od rozpisania konkursu po recenzje itd. Tu mamy tylko jakieś wstępne recenzje tych podręczników, i to niepełne. Dlatego postanowiliśmy te dwa wnioski odrzucić.

I tyle chyba było w tych wnioskach, tak?

(Głos z sali: Wnioski nierozpatrywane.)

Wnioski nierozpatrywane. Nie były rozpatrywane trzy wnioski Stowarzyszenia "Wspólnota Polska": nr 294, 295 i 297. Z tego powodu, że wspólnota wycofała je swoim pismem sprzed dnia, w którym to rozpatrywaliśmy, uzasadniając to tym, że będą jeszcze pewne przesunięcia wewnętrzne dotyczące wniosków i że ona je zgłosi na kolejne, już ostatnie posiedzenie Zespołu do spraw Finansów Polonijnych, a wtedy w ramach tych wygospodarowanych środków te pieniądze, które byłyby przeznaczone tutaj, tam się znajdą. I tyle, jeśli chodzi o zadania programowe.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Proszę bardzo, pan senator.

Senator Sergiusz Plewa:

Dziękuję, Panie Przewodniczący.

Mam pytanie - bo jakoś nie bardzo zrozumiałem - odnośnie do Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie". W czym tam jest problem?

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Jeśli chodzi o Fundację "Pomoc Polakom na Wschodzie", komisja i prezydium przyznały jej 350 tysięcy zł na organizację pomocy charytatywnej. Tylko że do tej pory układ był taki, że organizacje, które to prowadziły, dostawały zwrot tak zwanych kosztów ogólnych w wysokości 13%. Jednak prezydium postanowiło, że w odniesieniu do działalności charytatywnej nie będzie zwrotu żadnych kosztów ogólnych…

(Głos z sali: Dla żadnej organizacji.)

…dla żadnej organizacji. Wszystkie pozostałe organizacje przyjęły to i realizują te zadania bez kosztów ogólnych. Natomiast Fundacja "Pomoc Polakom na Wschodzie" odesłała nam umowy i jeszcze raz przysłała pismo, żeby przydzielić 13% na pokrycie tych kosztów. Prezydium stwierdziło, że teraz nie ma takiej możliwości, bo nie może różnicować i jednym dać, a drugim nie dać. Trzymamy się więc naszej pierwotnej wersji, a umowa z fundacją w dalszym ciągu nie została zawarta. Stąd jest te 350 tysięcy zł.

(Brak nagrania)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Jest zapis, na co choruje itd. Są tu na sali lekarze i mogliby coś o tym powiedzieć. Ja zaś chcę powiedzieć tak. Trzeba ratować chłopaka wymienionego z imienia i z nazwiska. Jego matka jest nauczycielką w szkole polskiej w Grodnie, uczy języka polskiego, samotnie wychowuje syna, ma dochody rzędu 400 zł, dokładnie 415 zł. Ja, jako senator Rzeczypospolitej, nie rozumiem, jak można nie pomóc w tej sytuacji.

Druga propozycja jest taka - sam chętnie to zrobię - proszę bardzo, każdy z nas kładzie 500 zł na stół i robimy składkę. Musi pomóc albo Senat, albo my, senatorowie. No bo co powiemy w Grodnie? Ciągle je krytykujemy, że szkoła tam się rusyfikuje. A teraz pójdzie fama, że Senat nawet dwóch ampułek nie kupił? Ja nie umiem być takim senatorem. Nawet jeśli prezydium będzie mnie przegłosowywało, to będę tam trzy razy zabierał głos i będę przekonywał, że w takiej sytuacji powinno się pomóc imiennie, zważywszy na zawód i miejsce pracy matki.

Proszę, Pani Senator.

Senator Olga Krzyżanowska:

Ja chcę jeszcze powiedzieć, że z tej dokumentacji wynika, że to jest jakby zakończenie leczenia. Z tego, co przeczytałam, to był zabieg operacyjny w związku z powtarzającymi się brodawczakami krtani - dziecko nie oddycha i nie może mówić - i teraz, jak rozumiem, chodzi tylko o 8 tysięcy zł na dwie ampułki leku, który być może, no bo lekarz nie może tego powiedzieć w stu procentach, zahamuje ich odnowienie się po przeprowadzonych już zabiegach operacyjnych. Dziecko było leczone już przedtem. Ja więc się opowiadam absolutnie za wnioskiem pana przewodniczącego, żeby jednak rozpatrzyć pozytywnie ten wniosek, mimo że wypowiadałam się często, że nie możemy robić wyjątków, jeśli chodzi o leczenie. Jednak wydaje mi się, że w tej sytuacji… To nie jest wielka suma i chodzi o dokończenie leczenia. Trzeba więc albo przyjąć propozycję pana przewodniczącego, że sami się opodatkujemy, albo jednak te pieniądze przyznać.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Pan senator Pawełek.

Senator Kazimierz Pawełek:

Dziękuję, Panie Przewodniczący, dziękuję.

Ja chcę powiedzieć w taki sposób. Myśmy przecież już na jednym z poprzednich posiedzeń postanowili, że nie będziemy robić wyjątków, bo będziemy mieli pięćdziesiąt, sto tego typu wniosków. Ale że pomóc trzeba, wobec tego proponuję, żebyśmy te 8 tysięcy zł zebrali. Ja jako pierwszy daję 200 zł, kładę…

(Brak nagrania)

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Sprzeciw. My to załatwimy, nie ma problemu, my nigdy nie odmawiamy pomocy w takich sprawach. Ale mnie się wydaje, że wystarczy. Skoro tu jest te trzysta z czymś tysięcy złotych, to niech oni to zrobią.

(Rozmowy na sali)

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Dobrze, może to się przyda na pomnik.)

(Głosy z sali: O, na pomnik to nie.)

(Głos z sali: Na pomnik nie, na leki tak.)

(Głos z sali: Zgadza się, dość pomników.)

(Głos z sali: Co było powodem odrzucenia?)

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Pani Senator, to, co ja powtarzam w każdej sytuacji, o której mówił pan senator Pawełek, że jak zaczniemy tak robić, to my się z tego w ogóle nie wygrzebiemy. I będą to przede wszystkim wnioski dotyczące pomocy medycznej. Są specjalistyczne fundacje, które się zajmują tymi sprawami. One mają rozeznanie, że tak powiem, bo są tam lekarze itd. Niech one to wszystko robią.

(Brak nagrania)

Senator Wojciech Pawłowski:

…jest dziecko leczone w Polsce. I to jest istotne. My gwarantujemy poziom zabiegu i jego ewentualną skuteczność. Chociaż z drugiej strony chcę powiedzieć, że ostatnio zajmowałem się przeszczepem szpiku u polskiego dziecka, które dawcę miało w Stanach Zjednoczonych. I fundusz nie miał na to pieniędzy, bo tam dawca jest kilkakrotnie droższy niż w Europie. Czyli były też duże trudności ze zdobyciem pieniędzy z funduszu dla naszego polskiego dziecka. Dopiero poprzez działanie w Ministerstwie Zdrowia udało się ten szpik sprowadzić. Zresztą ta historia ma tragiczne zakończenie, Krzysiek zmarł cztery dni temu. Dziękuję.

(Brak nagrania)

Senator Janina Sagatowska:

Ja mam propozycję. Zresztą ja to już mówiłam na którymś z posiedzeń Senatu, kiedy była mowa o pomocy charytatywnej między innymi na takie cele. Powinna to zrealizować Wspólnota Polska w ramach ogólnego działania w programie pomocy charytatywnej. Ona ma to w swoich zadaniach programowych, o których teraz mówiliśmy. A więc powinna również wygospodarować te 8 tysięcy zł dla tego dziecka. Przecież ostatnio tak się troszczyła o panią Zamoyską, zasłużoną Polkę ze Lwowa, itd. Ja więc proszę, a właściwie wnioskuję, żeby zrobiła to wspólnota w ramach zadań charytatywnych, które ma w swoich zadaniach programowych. I wtedy nie będzie potrzeby… i szumu. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dyrektor Miszczuk.

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Pani Przewodnicząca, jak pani dobrze pamięta, na bodajże jednym z pierwszych posiedzeń, kiedy rozpatrywaliśmy kilka wniosków tej fundacji z Grodzieńszczyzny, mówiliśmy właśnie o tym: są pieniądze we wspólnocie, tam się zwracajcie, nawiązujcie kontakty i tam róbcie pewne rzeczy. Niestety fundacja poszła w zupełnie innym kierunku i co drugie czy trzecie posiedzenie zasypuje nas tego typu wnioskami.

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Proszę państwa, sprawa jest prosta. To jest grupa ludzi, która się z nami pokłóciła i wyłamała z naszego oddziału białostockiego, no i stworzyli taką fundację. Ale jak powiadam, w tym konkretnym wypadku to im można przyznać te pieniądze, aby tylko trafiły one do chłopca. Przecież nie będziemy zazdrośni o 8 tysięcy zł.

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Pierwsza grupa wniosków to jest…)

Senator Zbigniew Kruszewski:

Ja muszę się całkowicie nie zgodzić ze stanowiskiem, które pan tu wyraził. Wydaje mi się, że my nie możemy rozpatrywać indywidualnych próśb w takim wypadku. Jesteśmy po prostu za słabi, mnie się wydaje, żeby wchodzić w indywidualne przypadki, bo tak się w nie zaplączemy, że w pewnym momencie i na pewnym poziomie sobie nie poradzimy.

Oczywiście wszelkie działania tego typu, że wyjmujemy z własnych kieszeni jakieś pieniądze… Cóż, każdy może nimi dysponować w dowolny sposób. Dlatego nie stawiałbym sprawy tak, jak postawił ją pan przewodniczący, że jeżeli tu nie damy, to alternatywnie musimy dać tam. Oczywiście możemy zrobić to, co chcemy, wyjąć pieniądze i się złożyć. I taki apel całkowicie popieram.

Ale jakby nie stawiałbym tu na konkretne działanie Senatu. Nie. Wydaje mi się, że ponieważ przyjęliśmy pewne zasady, to ten wniosek powinien być odrzucony już na poziomie wpływania wniosków jako niespełniający wymogów czy kryteriów przyjętych przez Senat do przyznawania środków pomocy - bo one są dla organizacji, grup i fundacji. A to jest wyraźne stawianie nas pod ścianą: konkretne dziecko, konkretny przypadek. Przecież takich przypadków może być bardzo dużo. To, co mówię, jest dla mnie bardzo trudne, ale po prostu taka jest sytuacja. Musimy się zabezpieczyć pewnym regulaminem, pewną zasadą, żeby po prostu odsyłać to już na etapie wstępnym, odrzucać i w ogóle nie wchodzić w tego typu sprawy. Jeżeli piszą do nas różne fundacje w sprawie pomocy dla konkretnych osób, to oczywiście każdy z nas może wyjąć swoje pieniądze. Ale my, jako Senat, nie powinniśmy w to wchodzić, bo moim zdaniem to jest dla nas szalenie niebezpieczne. Dziękuję.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

To, co powiem, dotyczy oczywiście tylko mojej osoby i mojego postrzegania pewnych rzeczy. Ja, jako Rzemykowski, nie widzę możliwości jeżdżenia do Grodna na jakieś festiwale, na jakieś tańce czy jakiekolwiek inne swawole podtrzymujące tamtejszą kulturą polską i więź Grodna z Polską, jeżeli ktoś będzie mógł mnie zaczepić i powiedzieć: dziecko było umierające i wyście nie potrafili mu dać 4 czy 8 tysięcy zł, a na festiwal daliście 200 tysięcy zł czy 1 milion 100 tysięcy zł. Jedno z drugim się nie wyklucza.

Dlatego ja uważam, że powinniśmy tę rzecz zrobić, choć być może trzeba ustalić, w jakiej formie organizacyjnej. Na przykład niech to robi wspólnota czy inna fundacja i niech to będzie jakiś limit na rok, 50-100 tysięcy zł. Przecież przez nasze ręce przechodzi tyle pieniędzy, a nie wszystkie sprawy mają aż taki wydźwięk, że jak nie damy pieniędzy, to się zerwie więź Polaków z Grodna z Polską. Po prostu my musimy wziąć pod uwagę taki aspekt, że jesteśmy postrzegani jako ludzie, którzy dysponują możliwością udzielenia znacznej pomocy. Dajemy na różne cele. I ja nie mam prawa powiedzieć, że absolutnie niesłusznie, bo bym się wpisał w wypowiedzi jednej z senatorek, która ciągle uważa, że my źle działamy. Ale ja mam taką mentalność. A jak ktoś ma inną, to dobrze.

Jak ktoś mówi, że każdy dysponuje swoimi pieniędzmi… No oczywiście. Tylko żeby nie było tak, że się nagadamy, że każdy da pieniądze, a później się okaże, że będzie tak jak podczas zbiórki na Biesłan, że do skrzynek w Sejmie i w Senacie rzucano po 20 gr, po 1 zł i był to tylko powód do kpin. Bo dzisiaj jest tak, że jak postawisz skrzynkę czy urnę, to rzucą tam, za przeproszeniem, grzebień z powyłamywanymi zębami, a nie 100 czy 500 zł. Taka niestety jest sytuacja. Więc albo chcemy pomóc, albo nie chcemy.

Ja chcę powiedzieć, że za każdym razem będę rękę podnosił i nie będę miał do nikogo żalu, że mnie przegłosował. Ja po prostu jestem tak zbudowany, że dla mnie ważny jest człowiek, a nie hasło…

(Brak nagrania)

Senator Zbigniew Kruszewski:

Ale nie, proszę państwa. Ja chcę zaprotestować. Panie Przewodniczący, ja protestuję. Ja myślę, że wszyscy jesteśmy dość podobnie zbudowania i wrażliwi na krzywdę ludzką. I nie zgadzam się, żebyśmy dzisiaj zakończyli na tym, że mamy wybierać między festiwalem a życiem dziecka. Tu w ogóle nie ma dyskusji, w którą stronę pójść. No ale my musimy mieć także festiwale. Bo tak rozumując, to powinniśmy się zajmować tylko biedą i ludzką krzywdą i w ogóle powinniśmy zrobić z Polski "czarny" kraj. Skoro 51% osób jest niedożywionych, to protestuję przeciwko wydawaniu jakichkolwiek pieniędzy na jakiekolwiek inne działania. No ale nie możemy tak patrzeć, mnie się zdaje, dlatego że to nas zaprowadzi w ślepy zaułek. Musimy zrobić wszystko, żeby walczyć z różnego rodzaju nieszczęściami, ale nie możemy tego sprowadzać… stawiać sprawy tak jak pan przewodniczący: albo festiwal, albo zdrowie dziecka. Chyba w ogóle nikt tutaj takiego wyboru nie dokona. Jak mówię, przy takich wyborach wejdziemy w ślepą uliczkę. Dziękuję.

(Brak nagrania)

Senator Janina Sagatowska:

…wniosek jeszcze raz. Krótko podsumowując, myślę, że my wszyscy jako komisja jesteśmy wrażliwi na krzywdę czy w ogóle na potrzeby Polaków, szczególnie na Wschodzie, na potrzeby chorych dzieci itd. Wykazujemy to między innymi poprzez to, jak już raz powiedziałam, że przekazujemy określone środki Stowarzyszeniu "Wspólnota Polska" na program pomocy charytatywnej. I właśnie dlatego ma ono tę ogólną pulę środków - chodzi o to, co mówił pan senator - żebyśmy się dzisiaj nie zajmowali Kaziem, Darkiem, Wojtkiem itd. Po to właśnie stowarzyszenie ma określoną kwotę na pomoc charytatywną, że stąd można wziąć te 8 tysięcy zł. My tylko wskazujemy kierunek przekazania tych pieniędzy, a pan profesor deklaruje, że to zrobi. A więc ja jestem za tym, żeby nie głosować nad środkami dla fundacji, tylko żeby to było zrobione w ramach zadań programowych Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", czyli pomocy charytatywnej dla Polaków na Wschodzie.

Senator Sergiusz Plewa:

Ja mam wniosek przeciwny. Proponuję w pierwszej kolejności głosować nad wnioskiem pana przewodniczącego. Dziękuję.

(Rozmowy na sali)

Senator Olga Krzyżanowska:

Proszę państwa, ja myślę tak…

(Brak nagrania)

…była to dla nas trudna zasada, to znaczy, że nie zajmujemy się pojedynczymi przypadkami. Tak więc zespół, który to przygotowywał, ma stuprocentową rację, bo myśmy taką zasadę przyjęli. No i po tej dzisiejszej dyskusji czujemy się tak a nie inaczej w związku z tym, że musimy odmówić.

Jest jednak możliwość, o której powiedział pan marszałek Stelmachowski, że ten dzieciak dostanie te 8 tysięcy zł i nie widzę powodu, by to przegłosowywać. Przyjmijmy to do wiadomości, bo rozumiem, że Wspólnota Polska zrobi, jak nam obiecała. Nie widzę powodów, żeby formalnie głosować nad wnioskami i pokazywać, kto z nas ma lepsze lub gorsze serce. Naprawdę wszyscy mamy dobre serca, ale mamy za mało pieniędzy, taka jest gorzka prawda.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Pierwsza sprawa to te wewnętrzne przesunięcia środków spisane na kilkudziesięciu stronach, czyli uszczegółowienie wniosków, zamiana jednych zadań na drugie bądź zmiana kwot, słowem, proponowane przez wspólnotę przesunięcia w ramach kwoty 300 tysięcy zł. Ponieważ zespół ustosunkował się do tego pozytywnie, a innych wniosków nie było, to proszę bardzo.

Kto jest za tym, żeby dokonać tych przesunięć? (11)

Dziękuję bardzo.

Wniosek został przyjęty jednogłośnie.

Teraz tak. Co z tymi wnioskami o środki na programy charytatywne? Jak nad nimi głosować? Bo jeden…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Każdy osobno.

Wniosek stowarzyszenia doradców - 34 tysiące 950 zł na paczki -przegłosujemy pozytywnie, a rozumiem, że już na szczeblu urzędniczym będzie to…

Aha, druga sprawa to wyrażenie zgody poprzez głosowanie na anulowanie poprzedniej decyzji o przyznaniu Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" 350 tysięcy zł na działalność charytatywną, bo nic nie wskazuje na to, że oni to zadanie chcą realizować, a jest już listopad.

A więc kto jest za tym, żeby zmienić poprzednią decyzję i po prostu wycofać to zadanie? Zresztą chodzi tu tylko o zgodę merytoryczną, no bo oni odesłali umowy itd. (10)

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Chodzi o to, żeby uwolnić środki.

(Senator Olga Krzyżanowska: I jeszcze zmienić zarząd. Tyle razy to mówiłam.)

Dobrze. Czyli 350 tysięcy zł…

Kto się wstrzymał? (1)

Kto jest przeciwny? (0)

1 senator wstrzymał się od głosu.

Ja chcę powiedzieć, że sam osobiście wielokrotnie rozmawiałem z prezesami i…

Senator Olga Krzyżanowska:

Może zmienić zarząd?

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: No, nie zdążą.)

Ale dobrze by było.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

No, jedno z drugim…

(Senator Olga Krzyżanowska: Dobrze by było.)

Jedno nie wyklucza drugiego. To też będzie się odbywać w tym roku, żeby już nie zdradzać…

Trzecia sprawa to wnioski merytoryczne.

Kto jest za tym, żeby przyznać 334 tysiące 950 zł na paczki? (11)

Ja rozumiem, że uszczegółowienie będzie…

(Głosy z sali: Jest, już jest.)

Jest już uzgodnione.

(Głos z sali: Wszyscy są za.)

Kto jest przeciwny? (0)

Kto się wstrzymał? (0)

Czyli jednogłośnie (12).

Kto jest za tym, żeby przeznaczyć 50 tysięcy zł dla Towarzystwa Porozumienia Polsko-Rosyjsko-Białoruskiego na obóz świąteczny w krainie przodków, wniosek nr 4? (10)

Kto jest przeciwny? (0)

Kto się wstrzymał? (2)

(Senator Olga Krzyżanowska: Ja się wstrzymałam, bo nie rozumiem, o co tu chodzi.)

(Rozmowy na sali)

Następna strona.

Aha, rozumiem, że do pozostałych trzech wniosków wspólnoty wrócimy…

Czyli dwa wnioski przegłosowaliśmy pozytywnie.

Kto jest za tym, żebyśmy do pozostałych wniosków, które są negatywnie zaopiniowane przez zespół, też odnieśli się negatywnie? Bo stanowisko musi być jednoznaczne. (10)

Kto jest przeciwny? (0)

Kto się wstrzymał? (2)

Jest dwóch, nie, trzech, którzy się wstrzymują…

(Głos z sali: Ja się pogubiłam, tylko dlatego się wstrzymałam.)

No te, które zespół zaopiniował negatywnie, a my przyjęliśmy, że się z tym zgadzamy.

(Głos z sali: Aha, to jestem za.)

Czyli z tego wynika, że mamy jeszcze do dyspozycji pięćdziesiąt, osiemdziesiąt cztery… no, jakieś 280 tysięcy zł. Czekamy na propozycje.

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Proszę przyjąć do protokołu moje oświadczenie, że my się zajmiemy tym dzieckiem.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Aha, teraz taka sprawa. Ponieważ jest to rzecz do załatwienia, a nie problem, więc po prostu przyjmujemy do wiadomości informację, że ten dzieciak o nazwisku Robert Tawrel będzie obsłużony przez Wspólnotę Polską, a czy bezpośrednio, czy też nastąpi przemieszczenie środków między organizacjami, to już jest rzecz wtórna. W każdym razie wspólnota udzieli tej pomocy w ramach programów dotychczas przez nią obsługiwanych. Dobrze.

Ale jest temat do dyskusji. Ja proszę, żeby Wspólnota Polska - bo jej zakres działania jest najszerszy i ona jest najlepiej do tego przygotowana - podsunęła nam pomysł w tym zakresie, czy uruchamiamy taki wewnętrzny fundusz na pomoc w leczeniu dzieci czy w ogóle osób polskiego pochodzenia, czy nie, żebyśmy później to…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Jest taki. To przyjmiemy później, że tylko przez ten fundusz obsługujemy te osoby, czyli nie rozpatrujemy…

Proszę państwa, wspólnota ma taki fundusz w ramach…

(Głos z sali: Senacki…)

Tak, tak. I wszystkie wnioski w zakresie udzielania pomocy w leczeniu dzieci i starszych będą obsługiwane tylko przez wspólnotę. To znaczy, że jeżeli ktoś złoży taki wniosek, to my go tam skierujemy. Zresztą wiele innych spraw też jest tam kierowane, więc i ta również. Czyli nie będziemy sami uruchamiać rozpatrywania wniosku, tylko będziemy działać poprzez wspólnotę. Ile wspólnota zaplanuje na ten cel na przyszły rok i ile otrzyma od nas, to już jest inny temat.

Zadania inwestycyjne, proszę bardzo.

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Jeśli chodzi o wnioski inwestycyjne, to, jak wiadomo, są to wnioski Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" i mamy do czynienia niejako z trzema ich grupami.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Czyli formalnie wniosek o pomoc w leczeniu tego dziecka opiniujemy tutaj negatywnie, ponieważ jest on przejęty przez wspólnotę.

(Głos z sali: Tak, jest deklaracja.)

(Głos z sali: Czyli w zasadzie pozytywnie.)

No tak, ale na prezydium…

Proszę bardzo.

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

A więc jeśli chodzi o wnioski inwestycyjne, to są niejako trzy grupy tych zadań. Wszystko jest związane, tak jak mówiłem, z wycofaniem się z Rezekne. Część tych środków rozdysponowaliśmy, a część pozostała jeszcze do rozdysponowania.

Wspólnota prosi, aby przeznaczyć pewne kwoty na następujące zadania. Pierwsza grupa wniosków dotyczy zadań nowych, niewystępujących w spisie. Chodzi tu o dofinansowanie budowy schroniska młodzieżowego w Landwarowie kwotą 52 tysięcy 556 zł oraz robót wykończeniowych w kościele w Kowalczukach na Litwie kwotą 25 tysięcy 775 zł.

Druga grupa są to wnioski o dofinansowanie zadań występujących w programie. Są trzy takie zadania: dobudowa sanitariatów w szkole podstawowej w Korwiu, budowa wieży ciśnień w polskiej szkole w Gródku Podolskim na Ukrainie oraz remont Domu Polskiego w Żytomierzu na Ukrainie wraz z jego częścią oświatową. Te zwiększenia wynoszą odpowiednio: 15 tysięcy 600 zł, 15 tysięcy zł i 12 tysięcy 500 zł.

Trzecia grupa wniosków Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" dotyczy zmiany zakresu rzeczowego zadań. To są drobne rzeczy. Nic się tu nie zmienia, jeśli chodzi o kwoty. Nie zmieniają się też kryteria wykonania. Zmieniają się tylko zakresy rzeczowe zadań z powodu konieczności przesunięcia pewnych działań z tego roku na następny, jak na przykład przy remoncie Domu Polskiego w Daugavpilsie na Łotwie. Zakładaliśmy tam inny stopniowy proces robót, ale teraz się okazało, że trzeba zmienić charakter tych robót i przesunąć pewne rzeczy. Trzeba więc zmienić zakres rzeczowy zadania, żeby można było właściwie je rozliczyć.

I tak, jeśli chodzi o pierwszy wniosek, czyli dofinansowanie schroniska młodzieżowego w Landwarowie, to zespół jest na tak, jednakże pod warunkiem dostarczenia pozwolenia na budowę i wykazania, czy ono faktycznie obejmuje to, co trzeba.

Jeśli chodzi o drugi wniosek, czyli roboty w kościele w Kowalczukach, zespół jest na nie z tego względu, że my nie finansujemy budowy nowych kościołów. Owszem zajmowaliśmy się remontami starych kościołów w ramach ochrony dziedzictwa itd., ale nie dajemy pieniędzy na budowę nowych świątyń.

Jeśli chodzi o kolejny wniosek, czyli sanitariaty w szkole w Korwiu, to zespół jest na tak.

Jeśli chodzi o budowę wieży ciśnień w Gródku Podolskim, zespół jest na nie. Powodem tego, że na nie… No bo niby dlaczego, skoro rozszerzamy jakiś tam konkretny… Otóż w październiku tego roku została podpisana tak zwana umowa ryczałtowa, czyli wykonawca zobowiązał się wybudować wieżę ciśnień za określoną kwotę. Później zaś okazało się, że ze względu na wzrost cen materiałów i transportu trzeba wyłożyć dodatkowe 15 tysięcy zł, aby można było to zadanie wykonać.

(Głos z sali: A umowa podpisana?)

Chociaż umowa została podpisana na ryczałtową zapłatę za wykonanie tej wieży ciśnień. Argumentując, że w październiku wzrosły ceny materiałów, skoro umowa została podpisana właśnie w październiku… No, ten ktoś chyba zdawał sobie sprawę z tego, co robi.

Kolejny wniosek - remont Domu Polskiego w Żytomierzu wraz z jego częścią oświatową - zespół zaakceptował na tak.

Pozostałe wnioski dotyczące zmiany zakresu rzeczowego robót również zostały pozytywnie zaopiniowane przez zespół.

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: A ile było pieniędzy na inwestycje przed tymi wnioskami?)

Przedtem mieliśmy 348 tysięcy 500 zł na inwestycje.

(Głos z sali: Czyli zostanie nam…)

Tak, tak, zostanie. Ponadto w zawieszeniu jest jeszcze kwestia dotycząca Sankt Petersburga. Są…

(Głos z sali: I Zułowa.)

I Zułowa, tak jest. Bo jak państwo pamiętają, jeśli chodzi o Zułów, czyli miejsce urodzenia Józefa Piłsudskiego, to przede wszystkim zobowiązaliśmy tamtejszą placówkę do sprawdzenia, czy w ogóle jest możliwa zamiana ziemi rolnej na inną, bo to jest na terenie PGR, zanim przeznaczymy środki na to zadanie. Wiemy, jakie są z tym trudności w Polsce. Bo może być tak, że przyznamy pieniądze, a później się okaże, że ze względów czysto proceduralnych, że tak powiem, jest to rzecz niemożliwa do wykonania. A więc się z tym wstrzymaliśmy.

No i jest Sankt Petersburg. Tam sprawy są finalizowane.

(Głos z sali: Chodzi o zmianę zaszeregowania, kategoryzacji.)

Tak, o kategoryzację tego wszystkiego.

Jeśli chodzi o Sankt Petersburg, to tam sprawy są finalizowane. Był tu pan Błasiak. Dobrze mówię?

(Głos z sali: Błasik.)

Błasik. Przedstawił nam pewne określone propozycje, tym razem takie, że nie trzeba już zmieniać przeznaczenia lokalu z mieszkalnego na użytkowy, bo sugerowaliśmy, że to musi być lokal użytkowy. No i najpóźniej na następnym posiedzeniu będziemy musieli podjąć decyzję. Jest tam jeden taki lokal, który pierwotnie był przeznaczony na bank, a więc ma sporo pomieszczeń. Oglądaliśmy go na zdjęciach, jest wyremontowany, a więc przygotowany do wszystkiego, że tak powiem.

(Głos z sali: Tylko że jest za miastem.)

Nie, na głównej ulicy, w centrum.

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Aha, to inny.)

Czekamy jeszcze na opinię placówki i na sfinalizowanie kwestii związanych z zawarciem umowy w tym zakresie. Kosztowałoby to nas około 425 tysięcy dolarów.

(Głos z sali: Nie, 470 tysięcy dolarów. Tu są zdjęcia i rzut tego budynku, jeśli ktoś jest zainteresowany.)

(Rozmowy na sali)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dobrze. Dobrze. Najpierw zagłosujemy, żebyśmy nie zapomnieli o swoim podstawowym obowiązku, a później…

Kto jest za tym, żeby przyznać środki na te trzy zadania, które zespół zaaprobował, czyli 52 tysiące 556 zł, 15 tysięcy 600 zł i 12 tysięcy 500 zł?

Senator Zbigniew Kruszewski:

Czy przed głosowaniem mógłbym się o coś zapytać pani inżynier Rud, jako o ciekawostkę?

Pani Inżynier, ile myśmy oczek sanitariatu wybudowali na Litwie? Bo ja zawsze daję jako przykład, jak to Polacy na Litwie budują kible. (Wesołość na sali) Ile kibli żeśmy wybudowali na tej Litwie?

(Brak nagrania)

A czy można prosić o informacje o tym, ile ich wybudowaliśmy?

(Zastępca Dyrektora Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Barbara Rud: W przeciągu ilu lat, Panie Senatorze?)

Proszę?

(Zastępca Dyrektora Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Barbara Rud: W ciągu ilu lat?)

(Głos z sali: Tysiące.) (Wesołość na sali)

Proszę?

No, żebym chociaż wiedział, ile wybudowaliśmy tych sanitariatów za naszej kadencji, po prostu. Ja oczywiście zagłosuję za, ale to jest taki klasyczny przykład tego, że ten kraj albo nie chce, albo nie potrafi sobie z tym poradzić, a my tam budujemy i budujemy te sanitariaty.

(Głos z sali: Otóż to.)

Czy można prosić o podanie, ile żeśmy wybudowali sanitariatów w tej kadencji? Ile tam było tych oczek? Żebym mógł powiedzieć, nie wiem, pięćset, sześćset. Dziękuję bardzo.

Senator Witold Gładkowski:

To jest upraszczanie sprawy, Zbyszku, naprawdę. Ot, rzucić takie słowo, no bo wiadomo, sanitariat to sanitariat, i jeszcze zapytać, ile ich zbudowaliśmy w ciągu roku, w ciągu dwóch lat. Podkreślam, to jest upraszczanie sprawy.

My musimy znać realia litewskie i wiedzieć, że jeżeli inwestowaliśmy w te szkoły, jeżeli je rozbudowywaliśmy, jeżeli o nie dbaliśmy, to musimy im nadal pomagać, jako że żywioł litewski funkcjonuje i to on określa warunki, normy. Bo tu nie chodzi o sanitariat, tylko o to, żeby można było zakwalifikować szkołę jako obiekt, który może funkcjonować jako szkoła. To zupełnie zmienia postać rzeczy. I wówczas nie można postawić takiego pytania, naprawdę, ponieważ sanitariat to jest być albo nie być tej szkoły. Litwini to z pedanterią wyegzekwują, bowiem wcale im nie zależy na tym, żeby ona pracowała. Przecież obok jest wybudowana nowa szkoła litewska, właśnie z sanitariatami. Za trzy lata być może zażądają, żeby w naszej szkole był basen, bo u nich już jest. Te rzeczy trzeba brać pod uwagę. Ale to wcale nie oznacza, że nie możemy wiedzieć, ile wybudowaliśmy sanitariatów. Dziękuję.

Senator Zbigniew Kruszewski:

Ja się z tym wszystkim zgadzam. Ale ponieważ Litwa jest krajem unijnym i my jesteśmy krajem unijnym, a po wejściu do struktur Unii Europejskiej Litwa w wielu statystykach stoi znacznie wyżej niż my, więc po prostu to mnie interesuje. Dziękuję.

Senator Witold Gładkowski:

O, Zbysiu, tak pytanie może być zadane i ja, jako Gładkowski, nie będę miał nic przeciwko temu. Bo nie tylko o sanitariaty tu chodzi.

(Brak nagrania)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

No tak, ale…

(Rozmowy na sali) (Wesołość na sali)

Senator Plewa chce zabrać głos?

Proszę bardzo.

Senator Sergiusz Plewa:

Mam pytanie co do pierwszego wniosku. Jaka jest wartość tego budynku bez remontu i czyja to jest własność?

(Głos z sali: Schroniska, tak?)

Schroniska, schroniska.

(Zastępca Dyrektora Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Barbara Rud: Panie Przewodniczący, czy mogę odpowiedzieć?)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Proszę bardzo.

Zastępca Dyrektora Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Barbara Rud:

Szanowny Panie Przewodniczący! Szanowna Komisjo!

Otóż jest to obiekt Zgromadzenia Sióstr Imienia Jezus w Landwarowie, który istnieje od dwunastu lat, które prowadzi działalność na terenie szkół w Landwarowie, w Trokach, w Starych Trokach…

(Głos z sali: To jest we wniosku.)

Tak. A zatem od dwunastu lat. Wybudowało ono budynek w stanie surowym, nie, to za małe słowo, w stanie prawie że wykończonym, z własnych środków, własnym sumptem. Siostry proszą o dofinansowanie tylko pewnego zakresu robót, właśnie takiego jaki jest we wniosku, Panie Senatorze. To jest izolacja pionowych ścian, i to jest zaledwie 5% kwoty, którą proponujemy jako dofinansowanie, i odprowadzenie wód opadowych - też 5%. 82% tej kwoty jest przeznaczone na kotłownię oraz na instalacje centralnego ogrzewania i ciepłej wody.

Cały budynek jest własnością zgromadzenia sióstr. Ale szczerze powiem, że z nazwą "schronisko młodzieżowe" będzie pewien problem. Dlatego chcę się tutaj zwrócić do państwa z pytaniem i z prośbą. Nazwa "schronisko młodzieżowe" jest używana przez placówkę dyplomatyczną, przez pana konsula generalnego, jak również przez siostry. Ale budowa budynku została rozpoczęta pięć lat temu i ja w tej chwili nie wiem, czy w pozwoleniu na budowę jest nazwa "schronisko młodzieżowe". Oczywiście my to pozwolenie państwu dostarczymy.

A pytanie do państwa jest takie. Jeżeli zostanie przegłosowane, że jednak państwo się godzą przeznaczyć pieniądze na ten cel, to czy siostry mogą na przykład złożyć oświadczenie poświadczone przez placówkę konsularną, że tam jest i będzie schronisko młodzieżowe? Bo w tej chwili nie mam pewności - jeszcze nie ściągnęłam tego pozwolenia z Litwy - jak dokładnie brzmi nazwa tej inwestycji. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dobrze. Głosujemy. Na wszelki wypadek nad każdym zadaniem osobno.

Kto jest za tym, żeby przyznać 52 tysiące 556 zł na schronisko w Landwarowie? (10)

Kto jest przeciwny? (0)

Kto się wstrzymał? (1)

(Rozmowy na sali)

Kto jest za wnioskiem zespołu, żeby nie przeznaczać pieniędzy na roboty wykończeniowe w nowym kościele?

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Kto jest za tym, żeby nie przyznawać pieniędzy na kościół? (8)

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak. Proszę bardzo.

Dziękuję.

Kto jest przeciwnego zdania? (0)

Kto się wstrzymał? (3)

Czyli zgadzamy się z tym, co zaproponował zespół.

Kto jest za dobudową sanitariatów za 15 tysięcy 600 zł w szkole w Korwiu? (11)

Kto jest przeciwny? (0)

Kto się wstrzymał? (0)

Jednogłośnie (11).

Kto jest za tym, żeby nie przeznaczać dodatkowych pieniędzy…

(Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski: Można w tej sprawie?)

Proszę bardzo.

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Proszę państwa, sprawa wygląda następująco. Myśmy nie przewidywali, budując tę szkołę, że będzie problem z wodą. A teraz jest to rzeczywiście dokuczliwe, zwłaszcza w zimie. No bo jak są przerwy w doprowadzaniu wody, to naturalnie i ogrzewanie nie funkcjonuje. Jedyną możliwością zapobieżenia temu jest zbudowanie wieży ze zbiornikiem, która będzie gwarantowała całodobowy dopływ wody. Jak łatwo zgadnąć, 80% kosztów to jest cena żelastwa, zbiornika i wieży.

Proszę państwa, to prawda - i można to sprawdzić w Polsce - że w ostatnim czasie ceny stali gwałtownie podskoczyły mniej więcej o 30%, i w Polsce, i w wielu innych krajach, a zaczęło się od Unii Europejskiej.

Chcę powiedzieć, że wprawdzie umowa była zawarta na ryczałt, ale w odpowiednich przepisach, które mówią o tym, kiedy można zmieniać umowy ryczałtowe, zmiana cen materiałów jest jedną z takich przyczyn. My możemy się oczywiście uprzeć i powiedzieć: umowa stoi. Tylko co z tego? Jeśli firma wpłynie na to, że odbiór państwowy powie: nie, to co my zrobimy? Jak my to wymusimy? Nie jest to duża kwota i dlatego bardzo proszę, żeby nie skąpić tych 15%, no bo z tego mogą być ogromne kłopoty. Dziękuję.

(Senator Janina Sagatowska: Ja jeszcze bym chciała…)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Proszę bardzo.

Senator Janina Sagatowska:

Ja chcę powiedzieć, że oprócz tych merytorycznych spraw, o których powiedział pan prezes, pan marszałek Stelmachowski… Ja chcę zwrócić uwagę, że poza tym pierwszym merytorycznym uzasadnieniem jest też drugie. Na Ukrainie jest tak mało polskich szkół, porównując ją na przykład z Litwą, gdzie funkcjonują sto trzydzieści dwie szkoły, które wspieramy, że dopuszczenie do tego, żeby ta szkoła nie funkcjonowała, byłoby naprawdę nieodpowiedzialnością z naszej strony, a przecież już tak niewiele potrzeba.

Ja absolutnie popieram wniosek o dofinansowanie budowy tej wieży ciśnień. Lustro wody obniża się wszędzie. Nie tylko na Ukrainie, ale również w Polsce mamy problemy z wodą, i tak jest coraz częściej na całym świecie. Uważam, że trzeba pomóc.

(Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk: Czy można?)

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Proszę bardzo, Panie Dyrektorze.

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Ja tylko mówię, że mogą być problemy prawne z uruchomieniem tego wszystkiego i ze zmianą tej umowy. Chodzi o tę kwestię, że wtedy kiedy umowa jest zawarta na ryczałt… Ja tylko uprzedzam, że mogą być problemy z tym związane.

Senator Janina Sagatowska:

Tak, oczywiście, jak nie dojdzie do rozwiązania prawnego, to nie będzie pieniędzy, i wtedy przeznaczymy je na coś innego, zgłosi pan, że nie zostały wykorzystane.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Pani dyrektor Barbara Rud, proszę bardzo.

Zastępca Dyrektora Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Barbara Rud:

Szanowni Państwo, sprawa może wydawać się troszkę dziwna z formalnego punktu widzenia. Otóż przetarg w oparciu o opracowaną dokumentację trwał sześć tygodni, dokumentacja z wyceną została opracowana w lipcu. Ogłosiliśmy przetarg według dokumentacji. Wykonawca, który wygrał przetarg, dostał od nas SIWZ. Co to jest? Specyfikacja istotnych warunków zamówienia. W tej specyfikacji były ceny z lipca. Ten, kto wygrał przetarg, nie mógł z nami zawrzeć umowy innej niż wynikało to z kwot w specyfikacji, chociaż już przy podpisywaniu umowy sygnalizował nam zmianę wzrostu cen stali.

Ja bym może aż tak nie dramatyzowała, proszę państwa, bo my nie takie rzeczy wymuszamy na wykonawcach - mówię szczerze - gdyby nie specyfika tego zadania, o czym już wspomniał pan profesor Stelmachowski. Każdy z nas wie, jak wygląda wieża ciśnień. Jest to mały fundament i taki obleniec, czyli walec ze stali. Pan profesor powiedział: 80%. Przepraszam, ja mam przy sobie kosztorys - 68% ceny materiałów to jest cena stali. Oczywiście jeśli się uprzemy, to wykonawca jakoś to postawi, bo jest zawarta umowa, choć jeszcze nic nie jest zapłacone. Ta wieża jest zamówiona i już dziś czy jutro może być na placu budowy. Ale powiem szczerze, boję się konsekwencji. To jest Ukraina, to są państwowe odbiory urządzeń. Ponieważ myśmy z wielkim trudem uzyskali pozwolenia na budowę szkoły i na budowę wieży, wobec tego… Oczywiście państwo decydują, ale to my fizycznie nadzorujemy te roboty, osobiście tam bywamy. Powiem wprost, albo oberwie ktoś z nas, mówiąc brutalnym językiem, albo wykonawca nie zechce z nami więcej rozmawiać, a to jest bardzo dobry wykonawca, naprawdę bardzo dobry, więc szkoda byłoby zaostrzać stosunki między nami.

Umowa jest ryczałtowa, ale za zgodą obu stron każdą umowę można zmienić, proszę państwa, a chodzi o kwotę, która nie przekracza 20% wartości inwestycji. Więc jest to możliwe z prawnego punktu widzenia: za zgodą obu stron. Tym bardziej że wykonawca już wtedy sygnalizował wzrost cen.

A jakie konsekwencje… Bo jest jeszcze jedna rzecz. Słyszałam w kuluarach taką wypowiedź: trzeba było nie zawierać umowy, jeżeli już wtedy wykonawca mówił, że stal drożeje. Oczywiście, proszę państwa, tylko że wówczas nie mielibyśmy wieży, nie zrealizowalibyśmy zadania, w szkole nie byłoby wody, a skutki jej braku są o wiele gorsze. Dzięki Senatowi - ja tylko chcę przypomnieć - myśmy wybudowali szkołę za prawie 10 milionów zł, gdzie urządzenia grzewcze są zasilane z pomp wodnych, to są piece viessmannowskie. Firma "Viessmann" powiedziała, że jeśli jeszcze raz powtórzy się sytuacja, że nie będzie wody, to piece stracą gwarancje, na razie jeszcze je mają. I dlatego ja tak bardzo państwa proszę o to, żeby… Może od strony formalnej to nie jest zupełnie… Ale powiedziałam szczerze, jaka jest sytuacja.

(Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski: To jest formalne. Uwierzcie prawnikowi.)

Przewodniczący Zespołu do spraw Finansów Polonijnych Piotr Miszczuk:

Ja tylko powiedziałem swoje, żeby sprawa była jasna. §4 pkt 3 mówi wprost: "do wniosku należy dołączyć harmonogram rzeczowo-finansowy robót oraz umowy zawarte przez stowarzyszenie z osobami trzecimi". Jest zawarta umowa na ryczałt, i to jest prawo, zgodnie z którym my możemy działać.

(Rozmowy na sali)

A jeśli państwo podejmą inną decyzję, to trudno.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Głosujemy.

(Głos z sali: Głosujemy.)

Ja chcę tylko powiedzieć, że jest…

(Brak nagrania)

(Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski: Można w tej sprawie, Panie Przewodniczący?)

Proszę bardzo.

Prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Andrzej Stelmachowski:

Prosimy o daleko idącą kooperację, bo niestety biuro żąda dokumentów, które nie są potrzebne, a ogromnie komplikują sprawę. Żąda na przykład zawarcia umowy przedwstępnej. Po co? Wystarczy oferta. Umowy przedwstępne zawiera się wtedy, kiedy czegoś jeszcze trzeba dokonać, a nie tylko po to, żeby uruchomić pieniądze. Przecież to jest tylko mnożenie papierów, mnożenie wyjazdów i mnożenie różnych kosztów. Oferta potwierdzona przez konsulat powinna wystarczyć.

A teraz gwoli przypomnienia, choć wszyscy to wiemy. Są tylko dwa warianty. Kupujemy lokal, ale taki, który się nadaje i jest potrzebny, a nie tylko po to, żeby zapchać dziurę i później mieć problem, albo…

(Brak nagrania)

Szef Kancelarii Senatu Adam Witalec:

Wysoka Komisjo!

W bieżącym roku pojawiła się potrzeba dokonania drobnych korekt w strukturze organizacyjnej Kancelarii Senatu. Czynnikiem, który wywołał potrzebę wprowadzenia tych zmian, była konieczność ustanowienia pełnomocnika do spraw informacji niejawnych, a mówiąc potocznym językiem, pionu ochrony. Chodziło o to, ażeby struktura kancelarii była zgodna z obowiązującymi ustawami. Do tej pory ten pełnomocnik był umocowany w strukturze Biura Administracyjnego, choć przepisy właściwych ustaw określały, że powinien on być podporządkowany bezpośrednio szefowi jednostki. I to był ten powód.

Zastanawialiśmy się także, czy przy okazji nie dokonać innych zmian i powstała koncepcja przekształcenia dotychczasowego Działu Polonijnego w Biurze Prawno-Organizacyjnym w samodzielne biuro, w statutową jednostkę Kancelarii Senatu. U podstaw tego pomysłu i tej decyzji leżała potrzeba wzmocnienia działalności merytorycznej obecnego Biura Polonijnego.

Co to jest ta merytoryczna działalność, której należy oczekiwać od Biura Polonijnego?

Jest to przede wszystkim wiedza o zjawiskach zachodzących wśród Polonii i Polaków na całym świecie. Senatorowie, marszałkowie wyjeżdżają za granicę, ale często dotychczasowy dział nie miał dostatecznych informacji o występujących tam zjawiskach, sprawach i problemach. Często nie posiadaliśmy wiedzy o istotnych wydarzeniach w różnych organizacjach, choć taka wiedza jest ze wszech miar konieczna. Tak więc również ta przesłanka leżała u podstaw zorganizowania tego biura. Chodziło o to, żeby problemy były lepiej rozwiązywane.

Od wielu miesięcy nosimy się z zamiarem zbudowania specjalnej komputerowej bazy danych, w której byłaby gromadzona wiedza o tych wszystkich sprawach. Na przykład choćby taka, że jeśli senator wyjeżdża w misji do jakiegoś kraju, potrzebuje nie tylko tez do wystąpień, których bardzo często potrzebują marszałkowie, ale również wiedzy o tym, ile środków uruchomiono w danym kraju, w jakich latach i na co. Obecnie, ponieważ nie ma takiej bazy, robi się to ręcznie, ale pochłania to bardzo dużo czasu, więc chcemy to zmienić.

Drugą przesłanką powołania Biura Polonijnego były sprawy organizacyjno-techniczne. Kiedy Dział Polonijny działał w strukturze Biura Prawno-Organizacyjnego, dyrektor zajmował się sprawami polonijnymi, a wicedyrektor - wewnętrznymi sprawami prawnymi kancelarii, tak zwaną legislacją wewnętrzną, i innymi problemami prawnymi. Po odejściu wicedyrektora Berka i po przyjściu pana Kozłowskiego układ się zmienił. Teraz wicedyrektor, a nie dyrektor zajmuje się sprawami polonijnymi. Stąd też wszystkie sprawy, które przychodzą do szefa jednostki… No bo z natury rzeczy trzeba się kierować logiką struktury, więc dotychczas było tak, że sprawy szły do dyrektora, od dyrektora do wicedyrektora i od wicedyrektora do kierownika działu, co wydłużało okres przepływu spraw zarówno od szefa do właściwej jednostki, czyli do działu, jak i w drugą stronę.

Na tę decyzję wpłynął też taki fakt, że dział przemieścił się z głównego budynku właśnie w to miejsce, bo to też nie jest bez znaczenia. Dlatego poprosiliśmy przewodniczącego, aby dzisiejsze posiedzenie odbyło się właśnie tutaj, bo tuż za ścianami są pokoje Biura Polonijnego, a dyrektor jest piętro niżej. Co do przepływu informacji, powiedziałbym, że odległość w komunikacji także sprawia, że… No bo jeśli dyrektor Biura Prawno-Organizacyjnego siedział gdzie indziej, to było tak: z jednego piętra na drugie, z drugiego na pierwsze, a z pierwszego na Frascati. Czyli jakby nie było drożności przepływu informacji, komunikacja nie funkcjonowała. Nie będę tu mówił o przypadkach zdarzeń, kiedy ginęły dokumenty spraw albo podejmowano niezbyt spójne decyzje. Zatem to były te przesłanki.

Zmiana struktury została przedyskutowana z państwem na posiedzeniu tej komisji, jak również na posiedzeniu komisji regulaminowej, po czym uzyskała pozytywną opinię Prezydium Senatu i funkcjonuje od 15 października.

Na pewno państwo zapytają, jak się przedstawia biuro od strony jego liczebności i obsady personalnej. Artur Kozłowski jest dyrektorem Biura Polonijnego. Są dwa działy: programowy i ekonomiczno-kontrolny. Do Działu Programowego została przeniesiona pani Nowicka z Kancelarii Senatu, która wzmocniła jego obsadę. W przyszłości jest możliwe wzmocnienie tego działu jeszcze jednym etatem merytorycznym. Do Działu Ekonomiczno-Kontrolnego została od 18 października przyjęta pani Frączek. Jest to dla niej okres próbny, ale dotychczasowe dni pokazały, że to był dobry wybór. Jest to osoba bardzo kompetentna i fachowa, jeśli chodzi o zadania, które jej zlecono. Tyle o naszych intencjach. Jeśli będą państwo mieli pytania, to odpowiemy.

Chcemy, żeby prowadząc działalność na rzecz Polonii pracownicy mieli większy komfort pracy. Ja się zawsze kieruję taką zasadą, że im mniej przełożonych, a więcej ludzi do roboty, tym lepiej dla sprawy. A tutaj było do tej pory zbyt dużo kierownictwa na jednego pracownika. Teraz jest przejrzystość decyzji i są jasno określone zakresy obowiązków pracowników.

Biuro jest obecnie samowystarczalne, ma dwóch prawników. Ale umowy zawierane z różnymi podmiotami parafuje jeszcze Dział Radców Prawnych - bo taka jest zasada - stwierdzając, czy wszystko jest w porządku.

Biuro może dobrze funkcjonować, może lepiej niż dotychczas zaspokajać potrzeby komisji emigracji i prezydium, które współuczestniczy w procedurze i w działaniach na rzecz Polonii i Polaków za granicą.

Chcę tutaj pochylić czoła przed propozycją, jaką przewodniczący Rzemykowski złożył swego czasu. Pan przewodniczący proponował utworzenie biura już wtedy, kiedy myśmy robili reorganizację Kancelarii Senatu. No cóż, dzisiaj z perspektywy ponad dwóch lat można powiedzieć, że wówczas były inne przesłanki i że dopiero teraz sytuacja dojrzała na tyle, że zostało to zrobione. Dziękuję.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję bardzo.

(Brak nagrania)

Szef Kancelarii Senatu Adam Witalec:

Jeśli można, ja chcę się jeszcze podzielić dobrą wiadomością w nawiązaniu do tego, co rozdał pan przewodniczący, i odnośnie do priorytetów, bo o priorytetach można mówić, wiedząc jaka będzie kasa - przepraszam za to sformułowanie - inaczej mówiąc, środki na działalność dla Polonii i Polaków za granicą. Jesteśmy już po posiedzeniach dwóch sejmowych komisji, Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich oraz Komisji Finansów Publicznych. Przeszliśmy przez nie zwycięsko, nie ma żadnych zagrożeń. Sądzę, że w drugim czytaniu w Sejmie takie zagrożenia nie powstaną i że budżet na działalność polonijną i dla Polaków za granicą zaplanowany na 2005 r. w wysokości ponad 48 milionów zł przyjdzie do Senatu w niezmienionej postaci.

Jeśli idzie o priorytety, to chcę państwa prosić… No, one jak gdyby nie odbiegają od tych, jakie były w tej działalności w bieżącym roku. Uważamy, że w świecie polonijnym nie zaszły tak istotne zmiany, żeby tutaj też dokonywać jakiś dużych zmian. Z wyjątkiem tego, że jednym z priorytetów w bieżącym roku była integracja z Unią Europejską. No ale to przeszło, tak że teraz oczywiście nie jest to już priorytet. Priorytetem są te sprawy, które tutaj proponujemy. A gdy państwo już podejdą twórczo do tych spraw, to program działań jest taki. Dziesiątego jest posiedzenie Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu, która także wyrazi swój pogląd na temat priorytetów. A wtedy kiedy państwo też już się wypowiedzą, chcielibyśmy zwołać tu przedstawicieli około trzydziestu podmiotów - najdalej gdzieś na początku grudnia bieżącego roku - i powiedzieć, jakie mamy środki, co zamierzamy robić i w jaki sposób. Dziękuję.

(Brak nagrania)

Senator Anna Kurska:

Chcę powiedzieć, że ja z dezaprobatą przeczytałam ten wycinek, dlatego że naprawdę nie rozumiem, jak się ma takie czy inne zdanie na temat związków partnerskich do pracy komisji. Ja przepraszam, ale uważam, że jest to wysoce niewłaściwe ze strony pani senator Szyszkowskiej, mieszanie tych dwóch spraw, kompletnie różnych. My pracujemy jako komisja i zajmujemy się innymi sprawami. Na temat związków partnerskich mamy być może różne poglądy, ale akurat to nam w pracy nad sprawami finansowo-polonijnymi zupełnie nie przeszkadza. Więc nie bardzo rozumiem, dlaczego pani senator Szyszkowska w oficjalnej wypowiedzi…

(Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski: Tak.)

…bo to jest wypowiedź do gazety, a nie prywatnie do kogoś, miesza te rzeczy. Ja uważam, że to jest wysoce nie w porządku w stosunku do komisji.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

No, dlatego to do was wszystkich wysłałem, ponieważ rzeczywiście jedno z drugim nie ma powiązania…

(Senator Anna Kurska: To nie ma ze sobą nic wspólnego.)

To znaczy ja się domyślam, że pani profesor sobie pomyślała tak: taki Rzemykowski nie powinien rządzić taką komisją, skoro on jest dziwny, on nie powinien kierować, rządzić.

Senator Anna Kurska:

Może to są sprawy wewnętrzne Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale to nie dotyczy komisji.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

…tę informacje, ponieważ na temat pani profesor Szyszkowskiej było wiele rozmów. Ona miała do nas konkretne zarzuty. Kancelaria Senatu wykazywała, że to nie jest prawda. Ja sam pokazywałem to na liczbach. No ale ona tak ma zakodowane, to pewnie się nie zmieni, trzeba po prostu z tym żyć.

(Senator Olga Krzyżanowska: Nie, nie…)

Senator Anna Kurska:

Ale możemy publicznie mieć jej to za złe.

Senator Olga Krzyżanowska:

Nie, nie, Panie Przewodniczący, wniosek jest prosty, powinien się pan z tym zwrócić do Komisji Etyki, bo to jest w pewnym sensie szkalowanie pana i nie ma co tutaj…

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Oj, dajmy już…

(Brak nagrania)

Jeszcze kolega Biela chciałby wystąpić.

Senator Adam Biela:

Obserwowałem ze zdumieniem sposób zachowania się pani senator Szyszkowskiej na posiedzeniach tej komisji i wcale się nie dziwię, że skończyło się na tym, że ona przestała być jej członkiem. Nie odpowiadało jej to, co się w tej komisji dzieje od strony merytorycznej, ją to po prostu nie interesowało. Tego rodzaju uwagi, jakie ona rozpowszechnia w czasopismach, które narażają na szwank tę komisję, uważam jednak za rzecz godną zauważenia przez nas i myślę, że powinniśmy w jakiś publiczny sposób wyrazić wobec nich dezaprobatę. Dziękuję.

Przewodniczący Tadeusz Rzemykowski:

Dobrze. Inny temat.

(Brak nagrania)

Senator Sergiusz Plewa:

Dziękuję, Panie Przewodniczący.

Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo!

Ja jestem nieusatysfakcjonowany podjętą dzisiaj decyzją odmowną w sprawie 8 tysięcy zł na leczenie.

(Głosy z sali: Ojej. No przecież wspólnota.)

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Proszę państwa, proszę państwa, proszę państwa, nie, nie, nie, sekundeczkę, sekundeczkę, nie wracamy do tematu. Ale za 8 tysięcy zł zrobilibyśmy sobie reklamę, tu pan przewodniczący ma rację.

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Szanowni Państwo, w niektórych kręgach polonijnych nie ma Senatu, nie ma komisji, jest Wspólnota Polska. Tym stwierdzeniem chcę państwu dać do zrozumienia, że niezależnie od tego, ile dzisiaj podzieliliśmy pieniędzy, to Wspólnocie Polskiej, a nie Senatowi za nie podziękują. Dziękuję.

Uwaga!

Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym.


Kancelaria Senatu
Opracowanie: Małgorzata Radecka
Publikacja: Biuro Prac Senackich, Dział Stenogramów