1 kwietnia 2003 r.
Senatorowie z Komisji Nauki, Edukacji i Sportu dyskutowali na temat możliwości zapobiegania patologii w uzyskiwaniu ocen i dyplomów w szkołach wyższych. W posiedzeniu uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, Najwyższej Izby Kontroli, Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oraz szkół wyższych.
Pretekstem spotkania był styczniowy artykuł "Polityki" na temat handlu pisanymi na zamówienie pracami licencjackimi, magisterskimi oraz doktorskimi. Autorka tekstu, Bianka Mikołajewska, podała m.in. ceny prac. Napisała również, że osoba pisząca na zamówienie tworzy kilka - kilkadziesiąt prac rocznie.
W opinii senatorów i zaproszonych gości, w ograniczeniu procederu handlu gotowymi pracami dyplomowymi może pomóc zachowanie proporcji między liczbą studentów ostatniego roku a promotorów.
Jak stwierdził sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu Tomasz Goban-Klas, największe zagrożenia dotyczą kupowania prac licencjackich oraz magisterskich - pisanych na studiach zaocznych.
Wiceminister edukacji podkreślił, że w rozwiązaniu problemu kupowanych dyplomów pomóc może "ściganie regulaminowe", np. regulacje w statutach uczelni, wprowadzające sankcje za naruszenie przepisów, a także - wprowadzanie przez rektorów regulacji ograniczających liczbę studentów promowanych przez jedną osobę.
Szef Państwowej Komisji Akredytacyjnej prof. Andrzej Jamiołkowski przypomniał, że w ostatnich latach liczba studentów powiększyła się czterokrotnie, a nauc
zycieli akademickich jedynie o 20%.Zdaniem prof. A. Jamiołkowskiego, w dobrze funkcjonującej szkole kwestia ustalania opiekunów czy tematów prac dyplomowych odbywać się powinna na posiedzeniu rady wydziału. "Jeśli proporcje wynikające ze standardów będą zachowane, to nauczyciele akademiccy będą w stanie we właściwy sposób spełniać swoje obowiązki" - dodał.
W opinii zastępcy prokuratora generalnego Karola Napierskiego, problem istnieje, ale środkami karnymi, jakimi dysponujemy, rozwiązać się go nie da. Jak wyjaśnił, przepisy, które można stosować w wypadku kradzieży własności intelektualnej, skonstruowane są prawidłowo, ale "wykrywalność tego rodzaju szalbierstw jest niewielka. Mamy pojedyncze wypadki, kiedy udało się doprowadzić takie osoby do sądu".
Prokurator wysoko ocenił komputerowy program "Plagiat", stosowany już na niektórych uczelniach, pozwalający na wychwycenie fałszerstwa.
Umieszczane na uczelniach czy w Internecie anonsy dotyczące pisania prac "nie wypełniają znamion przestępstw. Są anonimowymi ofertami, nagannymi z punktu widzenia moralnego, ale nie naruszają wprost przepisów" - tłumaczył K. Napierski.
W ocenie prof. Marka Rockiego, rektora Szkoły Głównej Handlowej, rozwiązania natury prawnej, statutowej czy regulaminowej nie dadzą dobrych rezultatów. "Przyczyny zjawiska są w sferze finansów" - dodał rektor.
Jak wyjaśnił, na SGH wprowadzany jest system zbierania prac dyplomowych w postaci elektronicznej, prowadzone są standardowe egzaminy, "aby wszyscy zdający byli na jednakowym egzaminie i jednakowo oceniani. Ale nie zapobiegnie to dużej liczbie osób na seminariach, bo gdy mało jest profesorów, a wielu studiujących, to robi się tłok" - dodał rektor SGH.