9 kwietnia 2002 r.
Na swym posiedzeniu senatorowie z Komisji Kultury i Środków Przekazu zajęli się problemami dotyczącymi kondycji środowiska dziennikarskiego.
W posiedzeniu udział wzięli przedstawiciele wszystkich organizacji zrzeszających dziennikarzy: Syndykatu Dziennikarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, a także Izby Wydawców Prasy, Polski Presse i Ruchu SA oraz dyrektor Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego prof. Janusz Adamowski.
Senatorowie wysłuchali refleksji na temat kondycji środowiska dziennikarskiego w Polsce, które przedstawił ekspert komisji dr Zbigniew Bajka z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stwierdził on m.in., że ta grupa zawodowa, która ma wielkie zasługi w transformacji ustrojowej, bardzo wiele na owej transformacji straciła. To stwierdzenie uzyskuje niestety bolesne potwierdzenie w licznych zwolnieniach w mediach oraz wyraźnym zmniejszeniu liczby dziennikarzy nowo przyjmowanych do pracy. Najwyraźniej jest to widoczne na rynku dzienników, których liczba stale się zmniejsza; dotyczy to zarówno gazet ogólnopolskich, jak i regionalnych.
W Polsce trudno jest określić dokładnie liczbę dziennikarzy, ponieważ dziennikarz to wolny zawód. Do tej grupy kwalifikuje się u nas dziennikarzy związanych z mediami etatowo lub na zasadzie stałej współpracy, osoby prowadzące własne firmy świadczące usługi dziennikarskie, tzw. wolni strzelcy - freelancers, dziennikarze tzw. małych mediów - prywatnych i samorządowych gazet lokalnych, dziennikarzy - emerytów dorabiających przede wszystkim w prasie, specjalistów public relations i media relations i rzeczników prasowych (często byłych dziennikarzy) oraz polityków, którzy w rubryce "zawód" wpisują "dziennikarz", chociaż z tym zawodem od lat nie mają nic wspólnego. Termin "dziennikarz" jest bardzo pojemny, co powoduje psucie tego zawodu, do którego przyznaje się wiele osób nie mających do jego wykonywania uprawnień. W krajach zachodnich środowiska dziennikarskie wspólnie z nadawcami i właścicielami mediów wprowadziły instrumenty samokontroli środowiska. W Polsce pojawił się pomysł stworzenia izby samorządowej dziennikarskiej oraz ustawy o zawodzie dziennikarza. Niestety, brak mechanizmów autokontroli w tym środowisku wiąże się również z jego rozbiciem organizacyjnym.
Zawód dziennikarski jest obecnie coraz bardziej atrakcyjny, taki kierunek kształcenia oferuje już 37 uczelni państwowych i prywatnych. Następuje feminizacja zawodu. W wielu redakcjach zatrudnia się młodych ludzi na umowach o dzieło lub za niskie wierszówki, będących swoistym straszakiem właścicieli w stosunku do dziennikarzy etatowych. W wielu redakcjach kwestia zatrudnienia dziennikarzy to swoista wolna amerykanka. Szczególnie trudna jest sytuacja dziennikarzy prowincjonalnych. Dziennikarze gazetowi skarżą się na śrubowanie obowiązków, a dziennikarstwo degradowane jest do usługowej funkcji szybkiego dostarczyciela informacji. Dziennikarze są często zmuszani do zdobywania reklam.
Mamy obecnie do czynienia z coraz bardziej realistyczną oceną swojego zawodu przez dziennikarzy, mniej w niej złudzeń i poczucia posłannictwa czy realizacji szczytnych ideałów, a więcej pragmatyzmu i liczenia się z realiami zawodu. Jednocześnie dziennikarze uważają, że wielu spośród nich nie przestrzega norm etycznych. Jako ograniczające wolność dziennikarską wskazują naciski właścicieli, szefów redakcji lub bezpośrednich przełożonych, mowa również o wewnątrzredakcyjnej cenzurze czy naciskach zewnętrznych ze strony polityków czy administracji publicznej.
W dyskusji, która odbyła się podczas posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu, wskazywano przede wszystkim na konieczność przyjęcia ustawy zapewniającej utworzenie izby dziennikarskiej stojącej na straży interesów tej grupy zawodowej. Ideę te poparła większość senatorów. Zwracano jednak uwagę, że sytuacja dziennikarzy podobna jest do sytuacji innych grup zawodowych w okresie kryzysu finansów publicznych. Ponadto wyrażano wątpliwości, czy utworzenie korporacji zawodowej spowoduje zmianę tej sytuacji, ponieważ nie będzie ona mogła wpływać na wydawców i właścicieli, a jedynie decydować o dopuszczaniu do zawodu. Jednym z problemów jest bowiem słabe przygotowanie i niedokształcenie młodych ludzi trafiających do tego zawodu.