Pani Marszałek! Panie i Panowie!
Moje oświadczenie, kolejne z serii, kieruję do prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pani Aleksandry Wiktorow, bo tylko ta droga okazuje się skuteczna i daje możliwość uzyskania odpowiedzi.
Otóż zasypała mnie lawina listów i telefonów po audycji telewizyjnej z moim udziałem wyemitowanej przez jedną ze stacji telewizyjnych, audycji dotyczącej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ocean żalu wylewający się z tej korespondencji, głębokie poczucie krzywdy, upokorzenia, niesprawiedliwe, zdaniem respondentów, to zaznaczam, decyzje ekonomiczne, a nie medyczne, chodzi o decyzje orzeczników, głównych uzdrowicieli w naszym kraju... Cytuję fragment listu z Jarosławia: "Ludzie chorzy, ludzie, którzy prowadzą firmy, i inni są poniewierani w nieludzki sposób, w nieludzki sposób krzywdzeni, upokarzani, wyzyskiwani, nie mogą spokojnie żyć ani pracować". Nawet jeśli się założy, że osąd sytuacji jest przesadzony, to jednak taka jest dość powszechna opinia wynikająca z tej korespondencji. Inny respondent, z Siedlec, informuje: "ZUS jest w dużej mierze przyczyną mojego złego stanu zdrowia, a ostatnie jego decyzje świadczą o tym, że zamiast się leczyć, powinienem, chorując, pracować".
Nie chciałabym podważać autorytetu zasłużonej, od odzyskania niepodległości istniejącej instytucji państwowej. Zatem w trosce o ten autorytet bardzo proszę panią prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o humanizację stosunków urzędnik - petent i dobrą praktykę w administracji. Pokrzykiwanie senatora jednak nie stłumi fali rozgoryczenia i poczucia krzywdy. Dziękuję.