Spis oświadczeń


Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Nicieję

Oświadczenie skierowane do sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika

24 czerwca 2005 r. jako członek delegacji parlamentu polskiego miałem wielką satysfakcję uczestniczyć w uroczystym oficjalnym otwarciu Cmentarza Obrońców Lwowa z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy.

Moja satysfakcja była szczególna, gdyż po raz pierwszy byłem na tym cmentarzu przed dwudziestu ośmiu laty, kiedy był on sprofanowanym, zasypanym gruzami, porośniętym samosiejkami, otoczonym drutem kolczastym wysypiskiem śmieci. Przystępując wówczas do pracy naukowej, aby odtworzyć dzieje tego niezwykłego cmentarza i historię jego profanacji, nie mogłem nawet marzyć, że doczekam chwili, kiedy nekropolia ta odzyska swą dawną świetność. Tak się jednak stało. Jest to wielkie zwycięstwo dyplomatów polskich i ukraińskich.

Cmentarz Orląt Lwowskich był bowiem sprawą dla obu narodów tak trudną, bolesną, wzbudzającą emocje, że wypracowanie kompromisu, który pozwolił oddać tę nekropolię do oficjalnego użytku z udziałem najważniejszych osobistości obu państw, jest autentycznym osiągnięciem. Widzę to w szczególnej ostrości jako senator ziemi opolskiej, gdzie problem cmentarzy niemieckich nastręczał i nastręcza podobne trudności.

Odbudowany pięknie Cmentarz Obrońców Lwowa, będący jedną z najbardziej oryginalnych wojskowych nekropolii w Europie, od strony artystycznej i symbolicznej, już od kilku lat spełniał swą funkcję sakralną i odgrywał rolę miejsca pamięci bez faktu uroczystego otwarcia. Polacy od kilku lat masowo odwiedzali ten cmentarz i czcili spoczywających na nim swoich bohaterów. Jednak sprawa otwarcia oficjalnego w historii Polski i Ukrainy to kamień milowy. Takim wydarzeniem w relacjach między Polską i Niemcami był list biskupów polskich do biskupów niemieckich i msza w Krzyżowej z udziałem premiera Tadeusza Mazowieckiego i kanclerza Helmuta Kohla.

Otwarcie cmentarza Orląt we Lwowie jest w moim przekonaniu wydarzeniem tej właśnie miary. Wierzę, że otworzył się nowy rozdział w stosunkach polsko-ukraińskich. I że oficjalne otwarcie cmentarza przyczynia się do nowego pojmowania tego miejsca w historii Europy.

Przebieg uroczystości we Lwowie był podniosły, perfekcyjnie przygotowany i przeprowadzony. Wystąpienia obu prezydentów, Aleksandra Kwaśniewskiego i Wiktora Juszczenki, były mądre polityczne i atrakcyjne retorycznie. Dowodziły, że oto przywódcy obu narodów, kiedyś tak bardzo zwaśnionych, podają sobie ręce ponad grobami tych, którzy padli, broniąc swoich, wykluczających się często wzajemnie, racji.

Bezpośrednie transmisje telewizyjne i radiowe pozwoliły, że uroczystość ta dotarła do milionów Polaków z korzeniami lwowskimi, zwłaszcza na Dolnym Śląsku.

Uroczystość tę zakłócił jednak przykry incydent, godzący w człowieka, który położył ogromne zasługi w przywróceniu cmentarza Orląt do dawnej świetności oraz w wynegocjowaniu warunków, na jakich to sprofanowane miejsce stało się ponownie panteonem narodowej chwały i sławy. Mam tu na myśli sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ministra Andrzeja Przewoźnika. Mogłem z bliska przez lata, jako autor książek i filmów dokumentalnych o cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie i specjalnie o cmentarzu Orląt i jako członek Rady Ochrony Pamięci, obserwować, jak wielką pracę wykonał w tej sprawie Andrzej Przewoźnik.

I oto w dniach również jego osobistego triumfu niegodni ludzie z Krakowa bez żadnych podstaw oskarżyli go, że był agentem służb specjalnych PRL. Ta wiadomość wywołała szok, podchwyciły to również media ukraińskie, szczególnie te niechętne działalności Andrzeja Przewoźnika i polskich negocjatorów. Między innymi "Lwiwska Prawda", wysokonakładowy organ ukraiński, na podstawie polskich źródeł medialnych poinformowała swych czytelników, że - cytuję - "Andrzej Przewoźnik był komunistycznym agentem".

Po kilku dniach krakowscy funkcjonariusze IPN wycofali się ze swoich oskarżeń niemających najmniejszych podstaw, ale krzywdy, którą wyrządzili Andrzejowi Przewoźnikowi i polskiej racji stanu we Lwowie nie potrafią już wyrównać, nie potrafią zdobyć się nawet na słowo "przepraszam". Chronią się za jakimś ułomnym prawem niepozwalającym mu przyznać statusu człowieka pokrzywdzonego.

Dlatego jako senator Rzeczpospolitej Polskiej, który prawie dwadzieścia lat poświęcił badaniom nad dziejami Lwowa i cmentarza Łyczakowskiego, wiedząc, czego dokonał minister Andrzej Przewoźnik w sprawie ratowania Cmentarza Orląt Lwowskich, pragnę tym oświadczeniem na forum polskiego parlamentu dać mu przynajmniej skromne zadośćuczynienie. Andrzej Przewoźnik wpisał się na trwałe w dzieje i legendę cmentarza Orląt w polskiej tradycji historycznej i żadne marne posądzenie nie usunie go stamtąd.

Stanisław Sławomir Nicieja


Spis oświadczeń