Oświadczenie złożone
przez senatora Stanisława Nicieję
Oświadczenie skierowane do generalnego konserwatora zabytków Ryszarda Miklińskiego
Szanowny Panie Ministrze!
Pragnę Pana poinformować o swoistej luce prawnej, która pozwala niskiemu urzędnikowi miejskiemu hamować, a częstokroć uniemożliwiać działanie na rzecz ratowania zabytków.
Pragnę opisać przypadek, który nie jest precedensowy. Otóż Uniwersyteckie Stowarzyszenie na rzecz Ratowania Zabytków Śląska Opolskiego - organizacja pożytku publicznego, mająca na koncie wiele uratowanych dzieł sztuki i skupiająca wielu wybitnych profesorów, artystów, prawników, biznesmenów, których łączy idea ratowania zabytków Śląska - wspólnie z Muzeum Śląska Opolskiego podjęło działanie na rzecz uratowania wysokiej klasy artystycznej rzeźby przedstawiającej św. Krzysztofa dłuta znakomitego niemieckiego rzeźbiarza Carla Kerna.
Rzeźba ta, poobijana i potwornie sprofanowana, znalazła się na granicy fizycznego unicestwienia w parku we wsi Kopice. Po bardzo długich zabiegach i mobilizacji wielu osób, instytucji i znacznych środków finansowych (około 200 tysięcy zł) rzeźba ta wraz z otaczającym ją ogromnym, liczącym 11 m wysokości, baldachimem została przewieziona w kawałkach w trzech przyczepach do hal konserwatorskich Uniwersytetu Opolskiego i tam poddana gruntownej renowacji oraz rekonstrukcji nieistniejącej już dużej partii.
Rzeźba ta ma stanąć w centrum Opola, na Wzgórzu Uniwersyteckim, przy fosie dawnego zamku książęcego. I mimo że zgodę na tę lokalizację wyrazili: opolski wojewódzki konserwator zabytków, opolski miejski konserwator zabytków, rektor Uniwersytetu Opolskiego, marszałek województwa opolskiego i, co najważniejsze, prezydent miasta Opola, to urzędnik w Urzędzie Miejskim, pełniący funkcję naczelnika Wydziału Urbanistyki i Planowania Przestrzennego (muszę tu wymienić nazwisko tego bezdusznego urzędnika: Helena Konsensjusz, bo to może być jedyna forma napiętnowania tego, co robi), zasłaniając się jakimiś absurdalnymi przepisami, zahamował proces postawienia figury w wyznaczonym miejscu. Grupa osób, która zabiega o tę sprawę, od sześciu miesięcy ciągle musi donosić jakieś nowe pisma, które rzekomo są niezbędne, aby uratowany pomnik zdobił miasto, a nie leżał w magazynie.
Panie Ministrze, jak mam rozumieć relację między decyzjami konserwatora wojewódzkiego i miejskiego a decyzją podrzędnego urzędnika w ratuszu? W moim biurze senatorskim nie milkną telefony w tej sprawie, poirytowani ludzie domagają się mojej interwencji.
Będę wdzięczny za podpowiedź, jak wyjść z tego absurdu.
Z wyrazami szacunku i serdeczności
Stanisław Nicieja