Dziękuję, Panie Marszałku.
Uprzejmie proszę o skierowanie tego oświadczenia w trybie oświadczenia senatorskiego na ręce pana sędziego Bogusława Nizieńskiego, rzecznika interesu publicznego.
Szanowny Panie Rzeczniku!
Zwracam się z uprzejmą prośbą o wyjaśnienie, opierające się na aktualnym prawie dotyczącym lustracji osób współpracujących ze służbami bezpieczeństwa w okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, następującego problemu. Ta moja prośba wynika w szczególności z nie dość - dla mnie i sporej części starszych pracowników kultury - czytelnego pojęcia "współpraca", które z natury naszego humanistycznego zawodu interpretujemy raczej w duchu pojemnych znaczeń lingwistycznych niż prawnych.
Problem dotyczy pracowników kultury, a w szczególności byłych dyrektorów naczelnych i kierownictw państwowych placówek artystycznych. Placówki te, wraz z redakcjami czasopism, należały we wspomnianym okresie do jednostek tak zwanego frontu ideologicznego. Z tego tytułu "opiekował się nimi" - "opieka" było to wówczas pojęcie urzędowe - pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, któremu dyrekcje te były zobowiązane udzielać informacji na zadawane pytania. Dotyczyły one głównie zagadnień ze sfery społeczno-politycznej, w tym - a tak było zawsze po powrotach z tournee zagranicznych - spraw dotyczących ewentualnych bytności na występach, odwiedzin i zachowań reporterów Radia Wolna Europa i innych polonijnych publikatorów. Rozmowy z funkcjonariuszami UB odbywały się, z tego co wiem, na ogół w pomieszczeniach państwowych placówek kultury. Ich kierownictwa były zazwyczaj uprzedzane o planowanych wizytach funkcjonariuszy i o tematach rozmów. Rozmowy te były przeprowadzane indywidualnie, bez świadków, ale też mogły być prowadzone z kilkoma pracownikami danej placówki, oczywiście także pojedynczo. Sporządzanie z nich pisemnych notatek nie było zasadą. Zasadą rutynową zaś było uprzedzanie przez pracownika Urzędu Bezpieczeństwa o obowiązku składania informacji prawdziwych, z sankcją odpowiedzialności.
Tak więc placówek, które szczególnie często reprezentowały za granicą polską sztukę, oraz ich kierownictwa, w którego gronie jest także wielu najwybitniejszych luminarzy narodowej sztuki, dotyczy poniekąd moralny obowiązek samooceny: czy w świetle wyżej wymienionych faktów rozmowy te stanowiły źródło informacji, podlegając dziś postępowaniu lustracyjnemu?
Zwracam się do pana rzecznika z tym pytaniem oraz z prośbą o przedstawienie choćby częściowo formalnej wykładni dotyczącej "osobowego źródła informacji dla aparatu represji politycznej w PRL".