Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Moje oświadczenie kieruję do ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, ministra finansów oraz ministra infrastruktury.
Uczestniczę w różnych spotkaniach organizowanych przez gremia, w których głębokie zaniepokojenie budzi tragiczna sytuacja ekonomiczno-finansowa Stoczni Gdynia SA, a w konsekwencji niepewny los ludzi w niej zatrudnionych, nad którymi ciąży wizja utraty miejsc pracy.
3 listopada 2002 r. obchodzono osiemdziesięciolecie powołania do życia w 1922 r. Towarzystwa z Ograniczoną Poręką "Stocznia w Gdyni". Stocznia ta pierwotnie remontowała kutry rybackie, po czterech latach istnienia budowała niewielkie statki handlowe, a w 1938 r. położono stępkę pod pierwszy budowany
w polskiej stoczni statek pełnomorski o nośności 1 tysiąca 250 t.Teraz Stocznia Gdynia Spółka Akcyjna upada z powodu złego zarządzania i wstrzymania kredytowania produkcji przez banki komercyjne. Pod koniec listopada 2002 r. z suchego doku zwodowano kontenerowiec o nośności 35 tysięcy 600 t przeznaczony dla niemieckiego armatora, a zaledwie na dwa spośród dziesięciu budowanych statków spółka uzyskała gwarancje kredytowe w banku PKO BP.
Pomimo narastających trudności, stałej groźby zwolnień z pracy, niemożności wykorzystania potencjału zatrudnienia w warunkach ograniczonej produkcji, nieterminowych oraz dokonywanych w ratach wypłat wynagrodzeń, stocznia trwa i wyczekuje realizacji zadeklarowanych przez rząd RP obietnic wsparcia przemysłu okrętowego.
(Rozmowy na sali)
Strasznie mi przeszkadza ten szum tam. Czy pan marszałek mógłbym coś zrobić, żeby przestali tam szumieć?
Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:
Bardzo proszę o słuchanie wystąpienia pani senator z należytą uwagą i niezakłócanie go rozmowami.
Proszę kontynuować.
Senator Anna Kurska:
Już właściwie kończę.
16 lipca 2002 r. w wyniku trójstronnego dialogu Rada Ministrów po raz pierwszy od siedmiu lat przedstawiła dokument po tytułem "Sytuacja w polskim przemyśle okrętowym - niezbędne kierunki działań i mechanizmy wsparcia". Zawiera on diagnozę i sposoby szukania środków mających poprawić konkurencyjność, a nade wszystko kalkulację, z której wynika, że koszty likwidacji przemysłu stoczniowego byłyby niewspółmierne w stosunku do ewentualnych poręczeń kredyt
ów. Wyniosłyby one bowiem 600 milionów zł przeznaczonych na odprawy i 135 milionów zł przeznaczonych na zasiłki, jeżeli się zważy, że łącznie z załogą stoczni utraciliby pracę pracownicy zakładów kooperujących w liczbie siedemdziesięciu tysięcy osób.Przykładem możliwości zastosowania tak zwanego koła ratunkowego jest Stocznia Szczecińska Nowa, będąca zrenacjonalizowanym przedsiębiorstwem państwowym, która osiąga zyski dzięki pomocy Agencji Rozwoju Przemysłu.
Podsumowując, proszę o jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy rząd Rzeczypospolitej, działający przez ministrów resortowych, ma koncepcję ratowania stoczni i wolę polityczną, by to zrobić.
Niewprowadzanie skutecznych rozwiązań dotyczących przyszłości przemysłu stoczniowego wygeneruje straty, a brak programu osłonowego dla zwalnianych pracowników o długoletnim stażu grozi nieuniknionym wybuchem społecznym. Dziękuję.