Panie Marszałku, po raz pierwszy, jak pan zapewne zauważył, występuję z ustnym oświadczeniem z tej oto mównicy. Jeżeli wcześniej przygotowywałem oświadczenia, składałem je na piśmie, żeby sprawie nie nadawać od razu głośnego wyrazu.
Moje oświadczenie kieruję do premiera.
Muszę powiedzieć, że z niepokojem obserwuję pojawiające się coraz częściej obcojęzyczne nazwy znajdujących się na terenie Polski obiektów geograficznych. W 2004 r. uczestniczyłem w spotkaniu polskich ambasadorów zorganizowanym w Warszawie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej i ze zdumieniem przeczytałem wydawnictwo reklamujące polskie uniwersytety w miejscowościach o nazwach niemieckich: Posen, Danzig, Stettin, Breslau, Krakau itd., Allenstein - jeszcze tę nazwę przytoczę. Wydawnictwo to zostało przygotowane przez jedną z komórek Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zapytałem więc ministra, czy wie o czymś takim, i wręczyłem mu tę ulotkę, tę informację. Powiedział, że nie był świadom, iż w jego resorcie istnieje komórka, która rozpowszechnia obce nazwy polskich uniwersytetów za granicą. A miało to zachęcać studentów zagranicznych do studiowania w Polsce.
Niedawno mieliśmy problemy prawne i językowe na Śląsku, w tym na Śląsku Opolskim, gdzie zdejmowano godła państwowe, zdejmowano polskojęzyczne tablice - miało to miejsce w sytuacjach uregulowanych stosownymi przepisami i ustawami polskimi o sposobie postępowania wobec mniejszości narodowych stanowiących stosowny procent obywateli. Z drugiej strony istnieje porozumienie pomiędzy Polską i Republiką Federalną Niemiec mówiące o używaniu nazw niemieckich w odniesieniu do byłych terenów niemieckich. Porozumienie to stanowi, że jeśli nazwy takie są używane w Niemczech, nikt do tego nie zgłasza pretensji, nie wolno ich jednak stosować, według tej umowy, w korespondencji zagranicznej adresowanej zwłaszcza do Polski.
Ostatnio organizatorzy zjazdu towarzystw polsko-niemieckich i niemiecko-polskich obrali na miejsce swoich obrad miejscowość Bromberg. Oto jest folder. Muszę powiedzieć, że zaproszono mnie, żebym wygłosił stosowny odczyt o sąsiedztwie w Europie Środkowej. Ale nie uprzedzono mnie o takim oto folderze. Kiedy mi go przysłano, powiedziałem, że ja nie mogę tego firmować swoją obecnością, ponieważ mieszkam w Bydgoszczy, pracuję w Bydgoszczy, Bydgoszcz jest polską nazwą tego miasta i za tę polską nazwę mieszkańcy Bydgoszczy drogo zapłacili.
Chcę również zwrócić państwa uwagę na notatkę w "Gazecie Wyborczej" z 8 czerwca bieżącego roku, gdzie znajduje się doniesienie o zamiarze posługiwania się niemiecką nazwą w odniesieniu do Raciborza. Czy Racibórz ma 30% ludności niemieckiej?
Chcę, żeby pan premier - ponieważ dotyczy to kilku resortów - był uprzejmy zająć się tą sprawą i wprowadzić porządek, jeśli chodzi o stosowanie obcych nazw geograficznych w naszym kraju. Oburza mnie tak zwana radosna twórczość w zakresie nazw geograficznych. Jest w moim przekonaniu niedopuszczalna. Szanujmy język polski! Za dwa tygodnie na naszym spotkaniu będziemy rozmawiali o sprawozdaniu Rady Języka Polskiego o stanie ochrony języka polskiego. Bierzmy przykład z naszych sąsiadów, właśnie z Niemców - rząd niemiecki bardzo dba o właściwe nazewnictwo i ochronę języka niemieckiego. Dziękuję uprzejmie.