Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Moje oświadczenie kieruję do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego, ale także pro memoria, podobnie jak pani senator Sienkiewicz.
W "Polityce" nr 45 z bieżącego roku ukazał się wywiad z Jarosławem Kaczyńskim pod tytułem "Prawo i pięść". Trudno nie zauważyć, po przeczytaniu całego tego wywiadu, a także po obejrzeniu występu Jarosława Kaczyńskiego w telewizji TVN w dniu 14 listopada bieżącego roku, że prezes
PiS jest człowiekiem głęboko i bezkrytycznie wierzącym w słuszność swoich poglądów, a fakt, że żywi niechęć - żeby nie powiedzieć nienawiść - do nieprzyzwoitej, jak stwierdza w wywiadzie, części społeczeństwa, niewątpliwie utrudnia mu przedstawienie spójnego i logicznego pomysłu na Polskę.To, że temu panu jawią się na każdym kroku agenci - jak nie byli funkcjonariusze SB, to szpiedzy rosyjscy - specjalnie nie dziwi, bo to pewnie taka aberracja umysłowa, ale pytany przez dziennikarza, czy Polską rządzą agenci, odpowiada: wrażenie mam, dowodów nie mam... na razie. Czyli, jak mawiali ubecy we wczesnych latach pięćdziesiątych, dajcie nam człowieka, a paragraf się znajdzie.
Pan Jarosław Kaczyński proponuje uchwalenie ustawy o bezpieczeństwie narodowym, która miałaby umożliwiać, między innymi, przymusowy wykup własności. I tutaj się pojawia trudność. Zwracając się do dziennikarza, mówi: niech pan znajdzie prawnika, który panu taką ustawę napisze. A może by tak zaproponować to panu Lechowi Kaczyńskiemu, bo to przecież utytułowany prawnik i były minister sprawiedliwości, prokurator generalny? Wtedy nie zostałyby w tej ustawie przemycone jakieś niesłuszne poglądy.
Opinia, że trybunał potrafi działać contra legem, a niższe sądy są nieprzewidywalne i nie ma żadnej linii orzecznictwa, ma wykazać - przynajmniej ja to tak rozumiem - że i sądy, i trybunał powinny być dyspozycyjne, a to było już przerabiane w PRL.
I wreszcie komisja prawdy i sprawiedliwości - to już brzmi jak z Orwella. Mimo że ten pomysł jest hołubiony przez PiS od siedmiu lat, jak wynika z wywiadu, nadal nie bardzo wiadomo, jaka byłaby to komisja - sejmowa czy sejmowo-społeczna, ani jaki miałby być zakres jej działania. Ma to być jakaś superkomisja śledcza o daleko idących uprawnieniach, z prawem powoływania
własnych prokuratorów, z realną, wysoką karą za fałszywe zeznania. Jakoś pan Jarosław Kaczyński nie dostrzega, że staje się epigonem Josepha McCarthy'ego, a chęć nawiązania do skompromitowanej, również w Stanach Zjednoczonych, działalności tego senatora we wczesnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku jest z całą pewnością anachronizmem w wieku XXI.Na pytanie dziennikarza, czy miałaby to być komisja prokuratorska, odpowiedź brzmi: też nie, bo nie kierowałaby aktów oskarżenia - to już by było zadanie prokuratury. Po co zatem powoływać własnych prokuratorów? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Do tej komisji miałyby być powoływane autorytety społeczne. Kto miałby decydować, czy ktoś jest autorytetem społecznym? Myślę, że sam Jarosław Kaczyński, który omawiając ewentualne kandydatury, twierdzi, że nie wzbudzą one oporu owej przyzwoitej części społeczeństwa. Przy okazji czytelnik dowiaduje się więc, że istnieje nieprzyzwoita część społeczeństwa. Co z nią zrobić? Może zamknąć w jakimś rezerwacie?
Tak naprawdę gotowy scenariusz na działanie tej superkomisji znajduje się w wydanej w 1972 r. przez PIW powieści Warda Ruyslincka zatytułowanej właśnie "Rezerwat".
Pomysły na to, jak kreować rzeczywistość w Polsce, nie kończą się jednak na powołaniu komisji prawdy i sprawiedliwości. Trzeba jeszcze powołać urząd antykorupcyjny z nową tajną policją polityczną, konstytucja musi być zmieniona, a prezydent ma być kimś w rodzaju moralnego superarbitra i - jak się należy domyślać - najlepiej do tego nadawałby się Lech Kaczyń
ski. Miałby prawo zażądać, opierając się na poważnych dokumentach - odwołania ministra lub rządu, który działa na szkodę państwa. Gdyby Sejm odmówił, może być rozwiązany itd., itd.Dobrze, że ten wywiad został opublikowany. Przynajmniej nie pozostawia złudzeń, jak miałaby wyglądać IV Rzeczpospolita w wydaniu PiS. Tylko jedno jest szczere aż do bólu w wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: że jak już rozbije postpeerelowskie układy, Polska nie stanie się rajem.
Kieruję to oświadczenie również do ministra sprawiedliwości, z zapytaniem, czy głoszenie tego typu poglądów nie ma charakteru czynu zabronionego. (Oklaski)